Może nie jestem jeszcze wiekowa, ale wraz z rozpoczęciem roku akademickiego już pojawił się problem. Całe moje życie nie bylam w żadnym "zwiazku", w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Były randki, przytulańce, pocałunki, ale... to wszystko było mi obojętne. Raczej byłam z facetem, aby nie byc samą. Teraz poznałam znów mężczyznę (trochę starszego ode mnie, rożnica 2 lat, on ma 22), ale widzę, że się troszkę do mnie klei co jest stosunkowo dziwne, bo mam bardzo zaniżone poczucie własnej wartości, a u nas na psychologii nie ma dużo facetów i akurat wybrał mnie (może wydaje się łatwa?). Kręci się wokół mnie, zagaduje, koleżanki twierdzą, że ciągle patrzy się na mnie (trochę prawdy w tym jest, bo zerka na mnie dośc często), zagaduje, zapamiętuje dosłownie wszystko co powiem (aż mi wstyd, bo ja nie słucham tak uważnie), pamięta mój ubiór, do tego dochodzi klasyczne szukanie kontaktu cielesnego (typowe dotykanie kolanem, dotykanie w żartach). Widzę, że traktuje mnie po prostu inaczej. Problem jest taki, że... ja nie czuję potrzeby związku. Własciwie czuję ją teraz, chciałabym go "miec", ale żadnego pociągu. Miałam taka sytuacje kilkakrotnie już, że znależalo mi tylko na "nawiązaniu relacji", ale późniejsze kontakty nie były już dla mnie atrakcyjne. Mam bardzo niskie poczucie własnej wartości i seksualności, jestem bardzo nieśmiała, wiele lat bardzo chciałam byc tak prawdziwie w związku, ale teraz mnie to zupelnie nie interesuje. Owszem, interesują mnie mężczyźni, podobają i kręcą, ale poza tym...
Mam też problem co zrobic jak sytuacja rozwinie się dalej. Oczywiście teraz chciałabym go "miec", ale wiem, że tak własciwie nic nie czuję i nie będę się angażowac, to po co zrażac kogoś (znów)? Nie chcę byc wredna/ nieuprzejma, bo kolega studiuje razem ze mną psychologię, chciałabym nadal miec z nim fajne relacje, bardziej przyjacielskie, bo wydaje się byc bardzo wartościową osobą No i świetnie nawiązaliśmy razem kontakt, dobrze mi się z nim przebywa, żartuje, ale wiem, że nie nadaję się do związku.
2 2016-10-10 23:39:56 Ostatnio edytowany przez yamsnomou (2016-10-10 23:43:57)
"Może nie jestem jeszcze wiekowa, ale wraz z rozpoczęciem roku akademickiego już pojawił się problem. Całe moje życie nie bylam w żadnym "zwiazku", w prawdziwym tego słowa znaczeniu."
Zawsze myślałem, że problemem na studiach jest nie zrozumienie rachunku różniczkowego i całkowego, deklinacji łacińskiej lub innej gramatyki formalnej. Tymczasem okazuje się że prawdziwy problem to brak bycia w związku. Czuję, że dostałbym stypendium rektora po pierwszym semestrze na tym kierunku.
"...u nas na psychologii "
Teraz już wiem jaki kierunek powinienem był wybrać. Zamiast uczyć się o grafach, teorii automatów lub algebrze liniowej powinienem wybrać się na psychologię, będąc tam w związku można zaliczyć semestr. Ciekawe czy obrona pracy dyplomowej będzie polegała na zamążpójściu?
Jakie czasy, tacy studenci.
Sprawa jest naprawdę prosta, Autorko.
Nie chcesz być w związku z tym chłopakiem, nie czujesz, że to ma jakikolwiek sens i przyszłość - to nie bądź z nim w związku. Daj mu taktownie znać, że Ciebie to nie interesuje i tyle. Jak słusznie zauważasz, nie ma co chłopaka wodzić za nos.
Też wydaje mi się, że sprawa jest prosta. Szkoda, że masz takie niskie poczucie własnej wartości i boisz się, że jak ktoś się Tobą interesuje, to dlatego że wydajesz się łatwa. Moim zdaniem studia to cudowny czas na poznawanie ludzi, rozwijania swoich pasji, poznawania świata. Na pewno nie marnowałabym go na próby bycia w związku, w którym wcale nie chce być Masz mnóstwo czasu. Najpierw chyba warto byłoby polubić i poznać siebie, a później wchodzić w związek.
Mi się też wydaje że chodzi o to, że nie chcesz akurat tego faceta.
Spotkasz w końcu takiego, którego będziesz na 100% chciała.
A jako studentka psychologii powinnaś wiedzieć lub dowiedzieć się w jaki sposób mogłabyś podnieść poczucie własnej wartości.
Studentka psychologii i nieasertywna. Trzeba delikatnie powiedzieć chłopakowi żeby dał sobie siana.