A ona czesto jest zmeczona? Bo powody moga byc trywialne tarczyca, anemia zaburzenia hormonalne, nawet depresja.
Autorze!
W każdym razie to dobrze, że zaczynasz dostrzegać także swój udział w kryzysie. Żona nie umiała znaleźć wyjścia, ty też nie. Wykazałeś się niedojrzałością, ale zostawmy tę głupią próbę "podbudowania siebie" za pomocą romansu...
Potrzebowałeś tego potwierdzenia siebie, ale Twoja żona pewnie też potrzebowała i potrzebuje, byś jej udowodnił, że jest potrzebna, dobra, piękna, wartościowa, że zasługuje na miłość i JEST kochana. Dobrze, że chcesz się poprawić. Swoją nową postawą - mam nadzieję - podbudujesz też żonę, zobaczy, że ma w Tobie oparcie... Oby.
Nic nie zrobi się samo, zawsze kiedy poczujesz się poirytowany zachowaniem żony pomyśl o tym, że jedynym wyjściem, które ona zna jest bezsilność i strach i łzy, więc pomóż jej być silną, czuć się bezpiecznie. Kiedy nie będziesz umiał jej zrozumieć, będziesz miał dość jej zamykania się w łazience i wojny o kupne ciasto to pomyśl, że Ty nie płakałeś w łazience, tylko poszedłeś do obcego łóżka. Wiesz, że nie chcesz tego powtórzyć, więc zrób wszystko by CHCIEĆ, by żona była tą jedyną. Na pewno nią jest
To ja się dzisiaj pomodlę.
Pozdrawiam.
68 2016-08-29 16:05:10 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-08-29 16:05:53)
Averyl napisał/a:bo gość odkrył, że jednak wygodnie jest mieć żonką w życiu codziennym, nawet jeśli jest stara i nudna.
Małe sprostowanie:
bynajmniej, 32-letnia moja żona stara nie jest. więcej, nadal czasem ją jeszcze pytają o dowód przy kasie. Więc co jak co, ale stara nie jest.
Nudna także nie jest. Lubię z nią rozmawiać, dyskutować. O ile nie twierdzi, że jest zmęczona.
Z nudną bym się nie ożenił.
Zdecyduj się na jakąś wersję - świetnie bawicie się przy rozmowie o kotlecie, a nie umiecie porozmawiać o waszych problemach i to jest dowód dobrej realacji?
Ma 32 jest młoda, ale wolisz młodsze du**, które są zwarte i gotowe. Upps żona to tak, która poza dawaniem du**, pierze, gotuje, sprząta, pamięta o płaceniu rachunków, więc jednak wygodnie mieć żonę.
Nie będę wchodzić w takie dyskusję, ale aż śmieszne jest jak bardzo wijesz się i umykasz przed prawdą. Wasza relacja nie jest dojrzała, jest infantylna - nie umiecie nawet ze sobą rozmawiać, a odbudowa związku, by delikatnej żony nie urazić wiedzą o zdradzie, to bujda na resorach dla dzieci.
To ja się dzisiaj pomodlę.
Pozdrawiam.
Za co, żeby się nie wydało, że poszedł na bok?
Jak możesz popierać coś takiego?
Pytanie nie do mnie, ale odpowiem - szkoda mi Twojej żony, bo żyje z kłamcą. A żeby było uczciwie, powinna mieć możliwość zadecydowania, czy pomimo Twojej zdrady, dalej chciałaby ratować małżeństwo. Pozbawiasz jej tego prawa do wyboru. A to Cię czyni po prostu złym człowiekiem.
Zakładam, że masz męża, partnera.
Widzisz na ulicy fajnego, umięśnionego, wysokiego bruneta, masz mimowolny przebłysk myśli jaki on jest w łóżku, co ma w spodniach. Ale jesteś uczciwą partnerką, od razu odganiasz kosmate myśli, zastępując je leżącym krzyżem w kościele starym mnichem.
Druga sytuacja: śni Ci się przystojny kumpel z pracy, któremu pod biurkiem robisz dobrze ustami. Po przebudzeniu masz wstręt oczywiście o siebie i samobiczujesz się pięć razy za takie myśli.
Ale wierzę, że jesteś UCZCIWA i każdą taką myśl, czy sen ze szczegółami relacjonujesz partnerowi. Przecież żeby było uczciwie, powinien mieć możliwość zadecydowania, czy chciałby odnieść się do Twoich myśli, snów. Inaczej pozbawiasz jgo tego prawa do wyboru. A to Cię czyni po prostu złym człowiekiem.
He he, jednak dobrze gościa oceniłam - porównuje wsadzenie ku..a do snów o robieniu komuś dobrze albo zamyśleniu się gdy przechodzi obok nas przystojny brunet.
Dobre
Kawał Dziada. Już se zracjonalizował.
Cyngli napisał/a:Pytanie nie do mnie, ale odpowiem - szkoda mi Twojej żony, bo żyje z kłamcą. A żeby było uczciwie, powinna mieć możliwość zadecydowania, czy pomimo Twojej zdrady, dalej chciałaby ratować małżeństwo. Pozbawiasz jej tego prawa do wyboru. A to Cię czyni po prostu złym człowiekiem.
Zakładam, że masz męża, partnera.
Widzisz na ulicy fajnego, umięśnionego, wysokiego bruneta, masz mimowolny przebłysk myśli jaki on jest w łóżku, co ma w spodniach. Ale jesteś uczciwą partnerką, od razu odganiasz kosmate myśli, zastępując je leżącym krzyżem w kościele starym mnichem.
Druga sytuacja: śni Ci się przystojny kumpel z pracy, któremu pod biurkiem robisz dobrze ustami. Po przebudzeniu masz wstręt oczywiście o siebie i samobiczujesz się pięć razy za takie myśli.Ale wierzę, że jesteś UCZCIWA i każdą taką myśl, czy sen ze szczegółami relacjonujesz partnerowi. Przecież żeby było uczciwie, powinien mieć możliwość zadecydowania, czy chciałby odnieść się do Twoich myśli, snów. Inaczej pozbawiasz jgo tego prawa do wyboru. A to Cię czyni po prostu złym człowiekiem.
Jaja sobie robisz? Oczywiście, że podobają mi się inni mężczyźni i miewam sny erotyczne.
Ale od patrzenia/śnienia do pójścia do łóżka z kimś innym jest BARDZO DŁUGA DROGA.
Ty nie patrzyłeś na małolatę, Ty ją zaprosiłeś do swojego auta, gadałeś z nią godzinami, uprawiałeś z nią seks.
Nie widzisz różnicy?
A żebyś wiedział, że czasem szepnę coś mężowi, że jakiś tam facet jest atrakcyjny. O moich snach też mu opowiadam czasem, jak zdarzy się jakiś interesujący.
Na kobiety też zwracam uwagę. I łba nie obcinam mężowi, jak mu oczy uciekają w stronę atrakcyjnej dziewczyny/kobiety.
He he, jednak dobrze gościa oceniłam - porównuje wsadzenie ku..a do snów o robieniu komuś dobrze albo zamyśleniu się gdy przechodzi obok nas przystojny brunet.
DobreKawał Dziada. Już se zracjonalizował.
Tak, tacy faceci powinni tylko we snach mieć żony
74 2016-08-29 16:23:22 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2016-08-29 16:29:24)
Lawinia napisał/a:To ja się dzisiaj pomodlę.
Pozdrawiam.
Za co, żeby się nie wydało, że poszedł na bok?
Jak możesz popierać coś takiego?
Pomodlę się do Boga, by pomógł im obojgu.
Jemu- by potrafił zostawić romans za sobą. By dojrzał jako mężczyzna i jako mąż. By zrozumiał, co zrobił, by wyszedł z egoizmu. By wynagrodził żonie zdradę, której się względem niej dopuścił. By udało mu się odbudować małżeństwo, by wziął za nie odpowiedzialność. By go uleczył z tych, jak on pisze "problemów ze sobą", by pomógł mu je przezwyciężyć.
Jej-by otrzymała wsparcie w trudnym dla siebie okresie: wsparcie męża, rodziny, przyjaciół. By stanęła na nogi. By pozwolił jej przezwyciężyć te wszystkie przeszkody, które tak ją przerosły. By poczuła się i była prawdziwie kochana.
Ich małżeństwu - by mogli oboje spotkać Jezusa w swoim wspólnym życiu i mogli kiedyś z Nim iść dalej (Autorze tak, pomodlę się także o to. Nie miej mi tego za złe, to najlepsze czego mogłabym życzyć własnym przyjaciołom!)
By Bóg ich umocnił. Żeby się udało odbudować to, co się rozpadło.
Nie chodzi o to, by infantylnie mówiąc "się nie wydało", ale o to, by on sam umiał unieść ból, który mam nadzieję do niego w końcu dotrze, bez obarczania nim żony. Myślę, że najważniejsze jest wspólne jutro. Nie chodzi o to, by się Autorowi upiekło, ale o to, żeby sam poniósł konsekwencje swoich działań. Żona zasługuje na szczęście, nie na dawkę upokorzeń. Mam nadzieję, że Autor zdradził ją pierwszy i OSTATNI raz
He he, jednak dobrze gościa oceniłam - porównuje wsadzenie ku..a do snów o robieniu komuś dobrze albo zamyśleniu się gdy przechodzi obok nas przystojny brunet.
Dobre big_smile
Kawał Dziada. Już se zracjonalizował.
Błąd. Chciałem się dowiedzieć co ona rozumie przez kłamstwo w związku. Kiedy się ono zaczyna. Nie zrozumiałaś. Szkoda.
Wydałaś wyrok - obciąć fiuta. Jakże banalna jesteś
LeeDeen napisał/a:Jest jakaś "dziewczynka" na pokładzie, która napisze czy jest jeszcze dziewczynką, czy już kobietą?
Jaja sobie robisz?
Chyba nie macie dzieci, albo nie w wieku późno nastoletnim, prawda?Ja w JEJ wieku również miałam "chrapkę" na starszych panów i gdybyś mnie zapytał wtedy, oh - ależ byłam i czułam się dorosła
Aleś Ty naiwny, jeśli sądzisz, że młoda dziewczyna która dopiero wchodzi w życie, z niewielkim doświadczeniem związkowym i jeszcze mniejsza zdolnością do konstruktywnego rozwiązywania kryzysów (vide:romans z Tobą) jest DOROSŁA.
W jakim sensie 'dorosła'? Chyba, że masz na myśli dorosłość polegająca na osiągnięciu pełnej dorosłości płciowej, to ok.
"Wygrałeś"...
Nie, nie mamy dzieci.
Chodziło mi o Twoje UPARTE podkreślenie niedojrzałości dziewczyny, kiedy nic o takiej nie wiesz. Tylko tyle. Niepotrzebny ten Twój oczywisty słowotok.
Możesz nie wierzyć, ale kretynem nie jestem.
Podejście do kobiety, "19-let dziewczynki" i zapytanie w czym problem = chęć uwiedzenia? Aha.
Co TY facet głupiego udajesz czy serio sam w to wierzysz?
Jakby zamiast tej 19-latki siedziała tam 65-latka to też byś tak leciał na pomoc? A nawet jeśli, to skończyło by się to jej bzyknięciem?
Też "samo" wyszło?
Nie cwaniakuj, bo między pomocą a "pomocą" z głową między nogami jest różnica. Małpa o tym wie, co dopiero dorosła osoba.
Tak, zapytałbym babcię, czy nie pomóc jej może tego gdzieś przenieść, przewieźć, czy coś podobnego. Nie było moją intencją bzyknięcie małolaty kiedy otwierałem do niej pierwszy raz usta.
Już pisałem wcześniej - masz jakiś skrzywiony obraz mojej osoby. A do tego jeszcze uparcie sugerujesz kolejne warstwy nieprawdziwych treści.
Pierwsza linijka: tak jestem facetem. Do tego hetero. Myślę o innych kobietach. Ta pannica akurat trafiła się wtedy kiedy miałem/mam dołek w związku i mnie z niego wyciągnęła. Nie wyrywam każdej chętnej 19ki, nie jestem takim typem, a Ty w tym zdaniu malujesz mnie jako pedofila. Not fair.
Najbardziej cię boli to, że ktoś mógłby Cię mieć za pedofila?
Ręce opadają.
Bzykałeś kobietę, której urosły już włosy łonowe - jesteś 'czysty'.
<niedowiarek>
Tak, boli mnie publiczne posądzenie o pedofilię. Bo jest to wyjątkowo nacechowane negatywnie w Polsce przestępstwo.
A nie masz zahamowań przed ferowaniem takich skojarzeń.
Szkoda Ci mojej żony, bo będę chciał poprawić nasze relacje, dzięki tej "dziewczynce"?
To powiedz jej to.
Ach, panie dobrodzieju..
Nie muszę mówić, wystarczy, że poprawię, obiektywna komentatorko.
76 2016-08-29 16:28:46 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 16:29:53)
Kupa zawinięta w kolorowy papierek nie stanie się cukierkiem, tylko pozostanie kupą w kolorowym papierku.
Co do wyjścia z egoizmu - wyjdzie z niego, jak przyzna się żonie do zdrady i pozwoli jej zadecydować, czy chce takiego męża, czy też nie.
On jej nie powie, bo wie, że ona odejdzie. I to jest właśnie egoizm. Jemu nie zależy na szczęściu i dobru żony. Zależy mu na tym, by się nie wydało, co zrobił. TO jest egoizm.
Kupa zawinięta w kolorowy papierek nie stanie się cukierkiem, tylko pozostanie kupą w kolorowym papierku.
Co do wyjścia z egoizmu - wyjdzie z niego, jak przyzna się żonie do zdrady i pozwoli jej zadecydować, czy chce takiego męża, czy też nie.
On jej nie powie, bo wie, że ona odejdzie. I to jest właśnie egoizm. Jemu nie zależy na szczęściu i dobru żony. Zależy mu na tym, by się nie wydało, co zrobił. TO jest egoizm.
Jesteś kobietą. Rozumujesz, postępujesz wyjątkowo emocjonalnie. Bo kobiety w większości tak mają.
Jak myślisz - czy wiadomość o zdradzie - wpłynie na nią pozytywnie, czy negatywnie emocjonalnie, zwłaszcza, że teraz ma niskie poczucie swojej wartości? Jak sądzisz, utwierdzi ją to w przekonaniu, że jest fajna, atrakcyjna, itp? Czy wpędzisz ją w jeszcze bardziej negatywny korkociąg myśli??
Zwłaszcza, że 19ka była i mam nadzieję, że się więcej nie zdarzy po najbliższej rozmowie
Kupa zawinięta w kolorowy papierek nie stanie się cukierkiem, tylko pozostanie kupą w kolorowym papierku.
Co do wyjścia z egoizmu - wyjdzie z niego, jak przyzna się żonie do zdrady i pozwoli jej zadecydować, czy chce takiego męża, czy też nie.
On jej nie powie, bo wie, że ona odejdzie. I to jest właśnie egoizm. Jemu nie zależy na szczęściu i dobru żony. Zależy mu na tym, by się nie wydało, co zrobił. TO jest egoizm.
Nie znam Autora, nie znam jego intencji, ale z tego, co zrozumiałam, z tego, co może nieporadnie opisał, przyszedł na forum BO JUŻ ZDECYDOWAŁ, ŻE CHCE BYĆ TYLKO Z ŻONĄ. Powinnyśmy mu pomóc, a nie gnoić go tutaj.
Dlaczego uważasz, że w takim wypadku nie zależy mu na dobru żony i jej szczęściu? Ja uważam, że mówiąc jej ulżyłby sobie w pewnym sensie, nie musiałby w sobie niczego dusić, ale to byłby właśnie egoizm - przedkładanie własnego spokoju sumienia, nad żonę i jej szczęście.
Owszem są momenty, gdy bezkompromisowa szczerość jest najważniejsza, ta sytuacja do nich nie należy.
Jak myślisz - czy wiadomość o zdradzie - wpłynie na nią pozytywnie, czy negatywnie emocjonalnie, zwłaszcza, że teraz ma niskie poczucie swojej wartości? Jak sądzisz, utwierdzi ją to w przekonaniu, że jest fajna, atrakcyjna, itp? Czy wpędzisz ją w jeszcze bardziej negatywny korkociąg myśli??
A jak dbałeś o poczucie własnej wartości Twojej Żony, jak bzykałeś 19? Utwierdzałeś wtedy Żonę w przekonaniu, że jest fajna, atrakcyjna itp.? Czy teraz sobie przypomniałeś, jak Ci się tyłek pali, bo małolata by chciała czegoś więcej?
Jak myślisz - czy wiadomość o zdradzie - wpłynie na nią pozytywnie, czy negatywnie emocjonalnie, zwłaszcza, że teraz ma niskie poczucie swojej wartości? Jak sądzisz, utwierdzi ją to w przekonaniu, że jest fajna, atrakcyjna, itp? Czy wpędzisz ją w jeszcze bardziej negatywny korkociąg myśli??
vs
W odpowiednim momencie pojawiła się koleżanka z pracy do której mój ślubny poleciał jak w dym...Kiedy wszystko się wydalo miotal się straszliwie pomiędzy nudna ale poiczciwa żoną a świeżym mięskiem ale nie pozwoliłam na powrót.....Final tej historii jest taki że teraz on jest nieszczęśliwy z kochanka a ja dzięki niemu zaczęłam nowe lepsze życie ...Jesteśmy już po rozwodzie.
Przepraszam że sie trochę o sobie rozpisałam ale chciałam Ci pokazać jak to pewnie wygląda z perspektywy Twojej żony. Ona po prostu jest nieszczęśliwa z Tobą, gdzieś się pogubi liście w swojej relacji. Z doświadczenia wiem że raczej sami tego nie skleicie. ..potrzebna jest terapia i oby nie było za późno.
Błąd. Chciałem się dowiedzieć co ona rozumie przez kłamstwo w związku. Kiedy się ono zaczyna. Nie zrozumiałaś. Szkoda.
To Ty, dzieciak, nie doceniasz mojej inteligencji.
Nie tylko podałeś przykład z d.. , bo to są sytuacje zgoła nie porównywalne, jeśli chodzi o "kaliber". Ślinienie się na czyjś widok/fantazjowanie vs. sczepienie narządami - zasadnicza różnica. Jak tego nie kumasz, tym większe kondolencje dla your wife.
Druga sprawa, wyskoczyłeś z przykładem, który mówi ewidentnie o realizacji z poziomu POŻĄDANIE, a nie - jak to wcześniej próbowałeś pokazać - z poziomu kryzysu w relacji. Inaczej nie przyszłoby Ci na myśl dawać takiego przykładu.
Jeszcze raz: tak działa podświadomość - pokazuje, co poeta ma naprawdę na myśli. A tu poeta chciał pobzykać
Wydałaś wyrok - obciąć fiuta. Jakże banalna jesteś
Ty za to jest skomplikowany jak... kilo gwoździ.
Kryzys? Wyjąć fjuta, zapakować fjuta w inną dziurkę, wyjąc fiuta, misja zakończona.
Wow, naucz mnie Chcę być tak wyrafinowana jak ty
Nie, nie mamy dzieci.
Chodziło mi o Twoje UPARTE podkreślenie niedojrzałości dziewczyny, kiedy nic o takiej nie wiesz. Tylko tyle. Niepotrzebny ten Twój oczywisty słowotok.
Możesz nie wierzyć, ale kretynem nie jestem.
A nie wynika to z toku rozumowania..
Już pisałem wcześniej - masz jakiś skrzywiony obraz mojej osoby. A do tego jeszcze uparcie sugerujesz kolejne warstwy nieprawdziwych treści.
Nie są nieprawdziwe. Po prostu jestem odporna na bullshit i manipulowanie faktami.
A ty lubisz się pieścić ze sobą, dlatego dobrze jak czasem ktoś Ci powie, kiedy odpływasz za szybko
Tak, boli mnie publiczne posądzenie o pedofilię. Bo jest to wyjątkowo nacechowane negatywnie w Polsce przestępstwo.
A nie masz zahamowań przed ferowaniem takich skojarzeń.
Kumasz, że jest coś takiego jak bycie DZIECKIEM w sensie emocjonalnym, psychiczny i mentalnym, mimo, że cipkę można mieć porośniętą, czy niebardzo?
Dojrzałość narządów do współżycia nie świadczy o dojrzałości emocjonalnej.
Facet, gdzie ty się chował? Rozmowa jak z Chińczykiem.
Nie muszę mówić, wystarczy, że poprawię, obiektywna komentatorko.
Tylko nie jeździj do Ikei za często!
Trzymam kciuki.
82 2016-08-29 16:50:40 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 16:55:30)
Cyngli napisał/a:Kupa zawinięta w kolorowy papierek nie stanie się cukierkiem, tylko pozostanie kupą w kolorowym papierku.
Co do wyjścia z egoizmu - wyjdzie z niego, jak przyzna się żonie do zdrady i pozwoli jej zadecydować, czy chce takiego męża, czy też nie.
On jej nie powie, bo wie, że ona odejdzie. I to jest właśnie egoizm. Jemu nie zależy na szczęściu i dobru żony. Zależy mu na tym, by się nie wydało, co zrobił. TO jest egoizm.Jesteś kobietą. Rozumujesz, postępujesz wyjątkowo emocjonalnie. Bo kobiety w większości tak mają.
Jak myślisz - czy wiadomość o zdradzie - wpłynie na nią pozytywnie, czy negatywnie emocjonalnie, zwłaszcza, że teraz ma niskie poczucie swojej wartości? Jak sądzisz, utwierdzi ją to w przekonaniu, że jest fajna, atrakcyjna, itp? Czy wpędzisz ją w jeszcze bardziej negatywny korkociąg myśli??Zwłaszcza, że 19ka była i mam nadzieję, że się więcej nie zdarzy po najbliższej rozmowie
Mogłeś pomyśleć wcześniej o tym, zanim poszedłeś na bok. Sorry.
Trudno. Będzie jej źle, zdołuje się, ale przynajmniej pozna prawdę, a przede wszystkim będzie miała świadomość, jakim jesteś człowiekiem.
I podejmie dobrze przemyślaną decyzję. Wyjdzie z tego silniejsza. Jeśli Cię kocha i będzie chciała Ci dać szansę, to tak zrobi. Ale ma prawo do poznania całej prawdy.
A Ty, że tak spytam, jak postąpiłeś, emocjonalnie czy racjonalnie? Racjonalny może był seks z inną kobietą? Zaplanowałeś to, czy poszedłeś na żywioł?
To, że Ciebie prącie swędzi i nie mogłeś usiedzieć przy jednej kobiecie, nie daje Ci prawa do okłamywania żony i narzucania jej swojej woli. A okłamywanie jej i udawanie, że wsio jest ok, to jest nic innego, jak narzucenie jej swojej woli.
---
Lawinia, czyli uważasz, że nie ma nic złego w budowaniu związku na kłamstwie. Ok, masz prawo. Ale to, co chce zrobić Autor, to jest zwyczajne świństwo.
---
Ja dalej mam nadzieję, że to się wyda i Twoja żona będzie miała okazję zobaczyć, jakim mężczyzną jesteś. Ogólnie życzę jej, by wybrała odpowiednią dla siebie drogę, taką, która będzie słuszna i zgodna z jej własnym sumienie. Da Ci szansę, to fajnie, będę Wam kibicować. Ale ma prawo wiedzieć, co zrobiłeś.
Lawinia, czyli uważasz, że nie ma nic złego w budowaniu związku na kłamstwie. Ok, masz prawo. Ale to, co chce zrobić Autor, to jest zwyczajne świństwo.
Nie wiem, czy to jest budowanie związku na kłamstwie.... Jeśli prawdą jest to, że on kocha żonę i chce być tylko z nią i tylko ją wybiera, to przeszłość (którą mam nadzieję Autor już zamyka!) nie będzie mieć takiego znaczenia. Musi pracować nad sobą. I to też jest prawda. Inaczej dojdziemy do absurdu.
Inny przykład, może pomyślisz, że za mocny, ale chcę by był wyrazisty. Dziewczyna zachodzi w ciążę, ona i jej chłopak nie są na to gotowi, nie chcą dziecka i DECYDUJĄ się na aborcję. Idą nawet do "kliniki", cały czasz z mocnym postanowieniem "usunięcia problemu", płacą. W ostatniej chwili jednak zmieniają decyzję. Nie jest łatwo, ale postanawiają jednak zatrzymać dziecko. Potem wychowują je razem. Starają się, pokochali je. Nie jest różowo, bo nie planowali założenia rodziny, ale zdobyli się na ten trud. Udowadniają dziecku, że jest chciane, jedyne, że jest ich radością. I NAPRAWDĘ tak czują. ALE nie mówią dziecku o tym, że go nie chcieli, że planowali aborcję. Czy powinni, w imię budowania relacji z dzieckiem na prawdzie powiedzieć mu o wszystkim? Czy nie lepiej, że jest teraz i już zawsze będzie chciane, akceptowane, kochane i czuje to? Nie ma wątpliwości co do miłości rodziców i może pewnie wkraczać w życie. Rodzice będą się zmagać już zawsze z poczuciem winy za to, co się stało, ale dziecko nie musi o tym wiedzieć.
To taka, wiem, że nie idealna, analogia...
Co Ty na to, Cyngli?
84 2016-08-29 17:11:42 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 17:12:01)
Oczywiście, że nie powinni powiedzieć dziecku o tym, że było, na początku, niechciane.
Ale tu nie mamy do czynienia z dzieckiem, tylko z dorosłą kobietą. Tutaj mamy do czynienia z innymi relacjami. Dziecko jest dzieckiem, dla którego rodzic jest oparciem.
A żona to partner życiowy - partnerzy powinni być sobie równi. Powinni być ze sobą szczerzy.
Uważam, że te dwie sytuacje bardzo się różnią.
To Ty, dzieciak, nie doceniasz mojej inteligencji.
Nie tylko podałeś przykład z d.. , bo to są sytuacje zgoła nie porównywalne, jeśli chodzi o "kaliber". Ślinienie się na czyjś widok/fantazjowanie vs. sczepienie narządami - zasadnicza różnica. Jak tego nie kumasz, tym większe kondolencje dla your wife.
Druga sprawa, wyskoczyłeś z przykładem, który mówi ewidentnie o realizacji z poziomu POŻĄDANIE, a nie - jak to wcześniej próbowałeś pokazać - z poziomu kryzysu w relacji. Inaczej nie przyszłoby Ci na myśl dawać takiego przykładu.
Jeszcze raz: tak działa podświadomość - pokazuje, co poeta ma naprawdę na myśli. A tu poeta chciał pobzykać
Poeta nie jest biegły w tej poezji. Na co dzień zajmuje się czymś innym. Więc jak niezbyt fachowo wykładam temat, to sorry. Na celu miałem pokazanie, że co związek, to inaczej kształtuje się definicja kłamstwa. Mniemam, że u głęboko wierzących pomyślenie w sposób seksualny o kimś innym i ukrywanie tego przed partnerem, Bogiem, to kłamstwo.
Gdybym wiedział jak naprawić problem w relacji, to by problemu nie było, inteligentna Elle.
Wydałaś wyrok - obciąć fiuta. Jakże banalna jesteś
Ty za to jest skomplikowany jak... kilo gwoździ.
Kryzys? Wyjąć fjuta, zapakować fjuta w inną dziurkę, wyjąc fiuta, misja zakończona.
Wow, naucz mnieChcę być tak wyrafinowana jak ty
Nie pisałem, że jest to wyrafinowany sposób radzenia sobie z kryzysem. Dumny nie jestem z tego. Żałuję, że był seks. Okazałem się słaby. Bo zapowiadałem, że nie mam na to zamiaru.
Nie, nie mamy dzieci.
Chodziło mi o Twoje UPARTE podkreślenie niedojrzałości dziewczyny, kiedy nic o takiej nie wiesz. Tylko tyle. Niepotrzebny ten Twój oczywisty słowotok.
Możesz nie wierzyć, ale kretynem nie jestem.A nie wynika to z toku rozumowania..
Mi wynika, że starasz się wbić szpilę. Ok, inny sposób przekazywania treści. Można zabłysnąć na tle innych osobliwą konstrukcją myśli.
You made it.
Dostrzegłem Cię. Gratuluję.
Już pisałem wcześniej - masz jakiś skrzywiony obraz mojej osoby. A do tego jeszcze uparcie sugerujesz kolejne warstwy nieprawdziwych treści.
Nie są nieprawdziwe. Po prostu jestem odporna na bullshit i manipulowanie faktami.
A ty lubisz się pieścić ze sobą, dlatego dobrze jak czasem ktoś Ci powie, kiedy odpływasz za szybko
A może nie nadążasz za moimi myślami? Hmm?
Tak, boli mnie publiczne posądzenie o pedofilię. Bo jest to wyjątkowo nacechowane negatywnie w Polsce przestępstwo.
A nie masz zahamowań przed ferowaniem takich skojarzeń.Kumasz, że jest coś takiego jak bycie DZIECKIEM w sensie emocjonalnym, psychiczny i mentalnym, mimo, że cipkę można mieć porośniętą, czy niebardzo?
Dojrzałość narządów do współżycia nie świadczy o dojrzałości emocjonalnej.
Facet, gdzie ty się chował? Rozmowa jak z Chińczykiem.
Kumam. No i?
Nie zmienia to faktu, że świadomie wprowadziłaś korelację pedofilską nie nazywając jej tak. No i nie wiesz jak dorosła mentalnie jest ta dziewczyna.
Nie muszę mówić, wystarczy, że poprawię, obiektywna komentatorko.
Tylko nie jeździj do Ikei za często!
Trzymam kciuki.
Nie bij. Zaraz tam jadę.
86 2016-08-29 17:21:44 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2016-08-29 17:23:19)
Uważam, że te dwie sytuacje bardzo się różnią.
I dlatego napisałam, że nie jest to idealna analogia
Chodzi mi tylko o to, że ona powinna dostać teraz przede wszystkim wsparcie, miłość.
Autor opisał jej sytuację, to, że jest jej teraz naprawdę ciężko - nie powinien dokładać do tego wora, który ona dźwiga, pod którym i tak niemal się załamuje, kolejnego, potwornych rozmiarów kamulca. Niech weźmie ten worek za nią, albo dźwiga z nią wspólnie, a kamulec niech będzie już tylko na jego ramionach. Tak, jeśli ją kocha naprawdę. A co do analogii z niedoszła aborcją: chodzi o to, że poczucie bycia chcianym, akceptowanym, kochanym, jedynym naprawdę daje siłę, jest ważne i nie warto go niszczyć. A skoro Autor ma wolę odbudowy małżeństwa i chce dac żonie poczucie bezpieczeństwa to niech TO ROBI. Niech ie porównuje żony do tej dziewczyny tylko żyje teraźniejszością i budowaną wspólnie przyszłością
Cyngli napisał/a:Uważam, że te dwie sytuacje bardzo się różnią.
Chodzi mi tylko o to, że ona powinna dostać teraz przede wszystkim wsparcie, miłość.
Weź pod uwagę, że ona może nie chcieć wsparcia i miłości od faceta, który ją zdradził.
A żeby mogła o tym zadecydować, musi poznać prawdę.
Weź pod uwagę, że ona może nie chcieć wsparcia i miłości od faceta, który ją zdradził.
A żeby mogła o tym zadecydować, musi poznać prawdę.
Nie wiem, naprawdę....
Skoro wyszła za niego i skoro nadal z nim jest to pewnie nadal uważa go za osobę bardzo bliską, to znaczy, że raczej nadal go kocha. Przed laty wybrała miłość i wsparcie od niego. Cyngli, wszyscy wiemy chyba, że jest to trudna sytuacja. I że będzie ciężko, nawet jeśli Autor teraz nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Nie potrafił jej dać tego poczucia bliskości, a i ona zamykała się w sobie....
Jeszcze raz, to co raczej prawdopodobne: Ona także nie chce i nigdy nie chciała, o ile rozumiem, rozwodu. Kocha go, chociaż jest jej ciężko, chociaż nie jest idealnie, chociaż czasami jest do kitu. I teraz on się będzie starał. Jeśli ją rzeczywiście kocha to będzie robił wszystko by małżeństwo przetrwało. I nie powtórzy swoich błędów....
Mówił, że żona docenia zmiany, które w nim zaszły. To znaczy, że sprawy mogą pójść w dobrym kierunku. I oby tak było.
Nie pochwalam wcale tego, że impulsem do tych zmian początkowo nie była wcale troska o żonę, ale panienka na boku. (To nie powinno się zdarzyć!) Mam nadzieję, że Autor otrzeźwiał już na tyle z tych wszystkich emocji, że rozumie i pragnie by jedynym powodem, dla którego chce się starać była ŻONA.
Jeśli tak będzie, to dajmy im po prostu szansę, nie skreślajmy.
89 2016-08-29 18:16:05 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 18:19:05)
Cyngli napisał/a:Weź pod uwagę, że ona może nie chcieć wsparcia i miłości od faceta, który ją zdradził.
A żeby mogła o tym zadecydować, musi poznać prawdę.Nie wiem, naprawdę....
Skoro wyszła za niego i skoro nadal z nim jest to pewnie nadal uważa go za osobę bardzo bliską, to znaczy, że raczej nadal go kocha. Przed laty wybrała miłość i wsparcie od niego. Cyngli, wszyscy wiemy chyba, że jest to trudna sytuacja. I że będzie ciężko, nawet jeśli Autor teraz nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Nie potrafił jej dać tego poczucia bliskości, a i ona zamykała się w sobie....
Zgadza się, ale przed laty on jej nie zdradzał, prawda?
Dużo się zmieniło między nimi, ich relacje osłabły, zabrakło szczerej rozmowy na temat kryzysu.
Jeśli mają zacząć od nowa, na czysto, to muszą sobie oboje powiedzieć prawdę - ona jemu, co się dzieje, że płacze, o co chodzi - a on jej - o zdradzie, o braku sił, o bezradności, etc. Nie będzie łatwo, ale jeśli się uda, to wyjdą z tego silniejsi.
Zatajanie informacji o zdradzie może spowodować jeszcze większą klęskę - co będzie, jak to wyjdzie za miesiąc, rok, parę lat? I zburzy dosłownie wszystko?
Kto może wiedzieć, co tamta dziewczyna ma w głowie, kto może wiedzieć, czy ich kiedyś razem jakiś znajomy nie widział i się tą wiedzą nie pochwali komuś?
Warto ryzykować? Uważam, że nie warto.
90 2016-08-29 18:25:27 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-08-29 18:27:07)
Poeta nie jest biegły w tej poezji. Na co dzień zajmuje się czymś innym. Więc jak niezbyt fachowo wykładam temat, to sorry. Na celu miałem pokazanie, że co związek, to inaczej kształtuje się definicja kłamstwa. Mniemam, że u głęboko wierzących pomyślenie w sposób seksualny o kimś innym i ukrywanie tego przed partnerem, Bogiem, to kłamstwo.
Podświadomie wybrałeś przykład, który obrazuje prawdziwe motywy Twoich działań.
Just sayin`
A definicja kłamstwa, granic w związku to inna baja. Za patrzenie i fantazjowanie nikt na pal nie nabija, ani fiuta nie ucina.
Gdybym wiedział jak naprawić problem w relacji, to by problemu nie było, inteligentna Elle.
Może tak, a może..
To wiesz tylko Ty sam. To tajemnica, która kryje się, jak to się ładnie mówi: "między gumką od bokserek, a brzegiem pucharu
Nie pisałem, że jest to wyrafinowany sposób radzenia sobie z kryzysem. Dumny nie jestem z tego. Żałuję, że był seks. Okazałem się słaby. Bo zapowiadałem, że nie mam na to zamiaru.
Gorzej, że inne kobiety kręcą Cię na tyle, że zapominasz o żonie w takich momentach. To nawet nie tyle "słabość" a coś a la zerwanie się ze smyczy.
Ile jej zajęło "uwiedzenie" Ciebie: 2-3 dni?
A kiedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że chętnie byś ją przeleciał?
W samochodzie tego samego dnia jeszcze prawda?
Najpierw jest INTENCJA, reszta idzie za nią. A więc była intencja przelotu, no doubt.
Mi wynika, że starasz się wbić szpilę. Ok, inny sposób przekazywania treści. Można zabłysnąć na tle innych osobliwą konstrukcją myśli.
You made it.
Dostrzegłem Cię. Gratuluję.
Taki mam styl bycia.
Mówię, co widzę
A może nie nadążasz za moimi myślami? Hmm?
Daj spokój, nie wygłupiaj się
Nie zmienia to faktu, że świadomie wprowadziłaś korelację pedofilską nie nazywając jej tak. No i nie wiesz jak dorosła mentalnie jest ta dziewczyna.
Przestań.
19 lat to jest dzieciuch i jedyna jej wiedza o relacjach d-m to żeby kisiel w majtkach był i emocje.
Jak nie ma to jest dramat i idzie w bok dzieciaczek.
Co było do udowodnienia.
Jak to dla Ciebie jest dojrzałość mentalna, to jak mówię: nie pogadamy.
Ciągle mylą Ci się dwie sprawy: dorosłość polegająca na tym, że ktoś wysławia się używając 'języka dorosłych' i jest dojrzały płciowo, a to nie to samo.
Emocjonalnie to jest gówniara.
Inie płacz już z ta 'pedofilią', bo schodzisz z głównego wątku znowu :> Wiem, że o to Ci chodzi, ale przepraszać Cię nie zamierzam.
Nie bij. Zaraz tam jadę.
Tylko gumki weź.
Nie pisałeś jak z tematem zabezpieczania, ale wolę przypomnieć, bo i taka dorosła 19-ka może czasem zapomnieć.
To by były jajca dopiero, ha ha
91 2016-08-29 18:25:36 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-08-29 18:32:06)
Witajcie.
Chciałem komuś się wygadać, bo normalnie w życiu chyba nie mam komu.
Moja żona jest pierwszą i jedyną kobietą z jakąkolwiek kiedy byłem. Nigdy wcześniej z żadną nie byłem, nie całowałem się, nie spotykałem, nie miałem żadnych kontaktów seksualnych. Ona przede mną miała. Dość młodo się pobraliśmy, tuż po studiach, i obecnie jesteśmy ponad 8 lat po ślubie.
Wkradła się chyba rutyna i znudzenie. Coraz częściej działamy sobie na nerwy, ona nie chce o tym rozmawiać, potrafi się zamknąć w łazience i tam płakać przez 2h, miewamy ciche dni. Ogólnie nie wiem jak do niej dotrzeć. Pracujemy i wracamy do domu ok 18-19. Starcza czasu i sił jedynie na kolację, mycie, książkę. I od rana ten sam dzień. W weekend sprzątamy całotygodniowy bajzel. I tak tydzień w tydzień.
Męczą mnie jej ciągłe wahania nastrojów, humory.Jakieś niecałe 4 mies. po zjedzeniu szybkiego obiadu na mieście na parkingu poprosiła mnie pewna dziewczyna o podwiezienie i podrzucenie pewnej nieporęcznej rzeczy do mieszkania. Podczas jazdy okazało się, że posprzeczała się ze swoim facetem. Dziewczyna bardzo żywa, otwarta. Wniosłem jej rzeczy z mojego samochodu, a ona w podziękowaniu zaprosiła na obiad i deser. Tematy do rozmów nam się nie kończyły. Opowiedziała o sobie, ja również, także to, że mam żonę i że też jak u niej nie jest za ciekawie.
Mimo, że z charakteru jest kompletnie inna, to okazało się, że mamy podobne upodobania. Zdziwiło mnie, to, bo ona ma 19 lat, a ja o 14 więcej.Jeszcze tego samego dnia napisała do mnie na facebooku. Odnalazła mnie po imieniu, nazwie firmy i pewnie innych rzeczach, bo nie znała nazwiska.
Od tego czasu nasz kontakt stał się bardzo intensywny. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim, zaczęły się bardziej intymne rozmowy, także telefoniczne. W końcu także spotkania.Doszło też do czegoś więcej, mimo, że na początku umawialiśmy się, że nie pójdziemy do łóżka.
Czułem i czuję się z tym okropnie, jak na kacu. Stałem się jeszcze bardziej nerwowy, dodatkowo żona mnie jeszcze bardziej irytowała kiedy ma znowu żal o jakieś duperele. Powtarzam jej by się przestała tak ciągle czepiać, przejmować, by się uśmiechała, a ona ciągle, że nie ma czasu, że zmęczona itp.
Spotkania z nowo poznaną dziewczyną były dla mnie taką odskocznią, odprężeniem, kiedy mogłem odpocząć zresetować się, ale po później się to zmieniło. Bo co np. jeśli to się wyda? W sumie tak naprawdę nie wiem czego ona ode mnie oczekuje, choć mówi, że tylko bliskości od czasu do czasu. I że to co jest jej wystarcza. Tylko, że teraz co drugi wieczór pisuje do mnie, by chciała, żebym zasypiał przy niej.
Odpisuję, że mówiłem, że to nigdy nie będzie możliwe. Podobno rozumie i tak tylko pisze, że po prostu by chciała... Rozmowy zaczęły dotyczyć także tych samych rzeczy, stały się dla mnie nudne, seks na początku tak ekscytujący już też nie daje tyle co wcześniej.Nie chcę się rozstawać z żoną. Liczę na to, że między nami się poprawi, że będzie jak dawniej, tylko ona gdzieś się zagubiła, ja trochę też, jak widać. Nasz związek mimo, że niedoskonały jest dojrzały(?), nie wiem czy to dobre określenie. Jest pełniejszy, w sumie bardziej satysfakcjonujący niż tamta dziewczyna, która jest miła, pełna energii, ale po wyczerpaniu pewnego zasobu tematów wieje nudą.
Etap fascynacji(?) minął. Nie wiem jak to zakończyć. Spotkać się i powiedzieć, że było fajnie, ale nie mam ochoty już kontakty z nią? Pojęcia nie mam jak to się robi, bo to moja druga kobieta w życiu.
Wiem, że to była pomyłka, ale w sumie dzięki niej chyba zrozumiałem, że moja żona to ta właściwa kobieta, której nie chcę stracić.
Piękne. Jeżeli miałeś ochotę przekonać się jak to jest z inną kobietą niepotrzebnie przyznawałeś się, że jesteś żonaty. W szczególności,że miałeś do czynienia z 19 latką. To info nie było jej potrzebne do niczego.
Niestety, nie jestem w stanie przewidzieć jak zachowa się porzucona/odtrącona 19 latka. Przeczytałam wszystkie Twoje posty. Nie dziwię sie, że po krótkim czasie znudziłeś się panienką. Moja rada. Spróbuj to jakoś wyciszać powoli. Nie wiem także jak wiele ta dziewczyna wie o Tobie, oraz ile może się dowiedzieć. Czy na FB masz w profilu z kim jesteś żonaty? Na Twoim miejscu na razie nie przyznawałabym się żonie do niczego. Twój problem jak to zniesiesz,ale przyznanie się do romansu na pewno nie oczyści atmosfery między Wami. To już może być równia pochyła. Ostatecznie możesz iść w zaparte, nie przyznawać się do romansu a jedynie do bycia obiektem zauroczenia miłej nastolatki. Nie okazuj strachu ani słabości dziewczynie. Nie mówi że zależy Ci na małżeństwie. Weż pod uwagę, że na pewno mocno ją zafascynowałeś.
Cyngli
Może sporo racji w tym co piszesz, ale weź pod uwagę i stan emocjonalny żony. Czy to nie przygniecie jej całkowicie?
Zobacz ile na Forum historii załamanych żon, które zmagają się z bólem, z poczuciem krzywdy, z obniżeniem własnej wartości. Które chcą być z mężem, kochają go nadal i widzą, że się stara, kocha, żałuje, ale już nie potrafią zaufać. I to psuje ich relacje. One nie są w stanie zapomnieć, boją się, porównują siebie do tych kochanek... I nie ważne, że mąż wybrał żonę, a nie tę drugą. I nie ważne, że swoim wyborem potwierdził chęć ratowania małżeństwa, odbudowywania miłości. W nich to wszystko, ta wiedza za bardzo siedzi. Nawet po latach! Czy nie byłoby lepiej, by ich mężowie mogli się starać, naprawiać, ale bez tych olbrzymich obciążeń dla swoich żon???
Zauważ też, że wiele z tych historii zaczyna się od: "było dobrze", "nie czułam, że jest jakis problem", "byłam szczęśliwa". A końćzy się: "odebrał mi poczucie godności", "nie czuję się atrakcyjna", "biorę antydepresanty".... I jeśli z tego stanu radości, równowagi (choćby i gdzies tam złudnej) te kobiety lądują w depresji, to co się stanie z tą nieszczęsną żoną, która już teraz czuje się nieszczęśliwa, już teraz nie może sobie poradzić z emocjami?
A jaki będzie stan emocjonalny żony, jak się dowie od kogoś innego?
Nie dość, że będzie upokorzona samym faktem zdrady, to jeszcze dojdzie złość, że dowiaduje się ostatnia.
Ja chciałabym wiedzieć.
A jaki będzie stan emocjonalny żony, jak się dowie od kogoś innego?
Tego nie wiesz. Nie wiesz, czy dowie się od kogoś obcego.
Moim zdaniem w porządku jest, jeśli mężczyzna świadomie podejmie decyzję by żyć, być tylko dla swojej żony i odsuwa to, co było złe, żałuje zdrady i chce chronić żonę przed skutkami własnej małości, nieodpowiedzialności, głupoty. To nie zawsze świadczy o tchórzostwie. Nie znam sytuacji Autora, ale wiem, że to jest możliwe.
Jeśli nawet dowiedziałaby się gdzieś po miesiącach, czy latach, to byłaby już pewnie w innym stanie psychicznym, widziałaby zmianę w swoim związku, zmianę w mężu. Jego miłość. I wtedy łatwiej byłoby jej stanąć z tym wszystkim twarzą w twarz.
Bo to, że mąż jej o niczym nie powiedział nie musi dla niej koniecznie oznaczać: "nie kochał mnie, nie liczył się ze mną".... Te miesiące, czy tam tygodnie z 19latką były wypełnione kłamstwem i oszustwami. Ale te kolejne miesiące czy lata cierpliwego odbudowywania małżeństwa, pielęgnowania go i umacniania postanowienia, że zdrady nigdy więcej mogą być wypełnione prawdziwą i szczerą miłością.
Taką mam nadzieję.
Lawinia czy Ty w Oazie jesteś czy innym ruchu chrześcijańskim?
Natomiast co do odczuć, to ja gdybym dowiedziała się po jakimś czasie, że mnie mąż zdradzał miałabym całkiem inne odczucia niż ty opisałaś. Byłaby to głownie złość i poczucie totalnego oszukania. To co było dobrego straciłoby cała wartość, nie liczyłoby się. Absolutnie nie byłyby to takie filozofie jak ty opisałaś. To jest teoria i nie znam nikogo kto by tak zareagował.
Cyngli napisał/a:A jaki będzie stan emocjonalny żony, jak się dowie od kogoś innego?
Tego nie wiesz. Nie wiesz, czy dowie się od kogoś obcego.
Moim zdaniem w porządku jest, jeśli mężczyzna świadomie podejmie decyzję by żyć, być tylko dla swojej żony i odsuwa to, co było złe, żałuje zdrady i chce chronić żonę przed skutkami własnej małości, nieodpowiedzialności, głupoty. To nie zawsze świadczy o tchórzostwie. Nie znam sytuacji Autora, ale wiem, że to jest możliwe.
Jeśli nawet dowiedziałaby się gdzieś po miesiącach, czy latach, to byłaby już pewnie w innym stanie psychicznym, widziałaby zmianę w swoim związku, zmianę w mężu. Jego miłość. I wtedy łatwiej byłoby jej stanąć z tym wszystkim twarzą w twarz.
Bo to, że mąż jej o niczym nie powiedział nie musi dla niej koniecznie oznaczać: "nie kochał mnie, nie liczył się ze mną".... Te miesiące, czy tam tygodnie z 19latką były wypełnione kłamstwem i oszustwami. Ale te kolejne miesiące czy lata cierpliwego odbudowywania małżeństwa, pielęgnowania go i umacniania postanowienia, że zdrady nigdy więcej mogą być wypełnione prawdziwą i szczerą miłością.
Taką mam nadzieję.
Przyjmuję taką możliwość, że się dowie z innego źródła.
Wszystko, co do tej pory zdążą naprawić, zostanie zniszczone, bo dla niej będzie się liczył fakt, że zdrada była, a do tego zatajona prawda.
Co wtedy?
LeeDeen napisał/a:Poeta nie jest biegły w tej poezji. Na co dzień zajmuje się czymś innym. Więc jak niezbyt fachowo wykładam temat, to sorry. Na celu miałem pokazanie, że co związek, to inaczej kształtuje się definicja kłamstwa. Mniemam, że u głęboko wierzących pomyślenie w sposób seksualny o kimś innym i ukrywanie tego przed partnerem, Bogiem, to kłamstwo.
Podświadomie wybrałeś przykład, który obrazuje prawdziwe motywy Twoich działań.
Just sayin`A definicja kłamstwa, granic w związku to inna baja. Za patrzenie i fantazjowanie nikt na pal nie nabija, ani fiuta nie ucina.
Nie jestem psychiatra. Nie będę się sprzeczac. Zakładam, że tym nim jesteś skoro się wymadrzasz. Przecież nie wypowiadasz się nt rzeczy na których się nie znasz, prawda?
Gdybym wiedział jak naprawić problem w relacji, to by problemu nie było, inteligentna Elle.
Może tak, a może..
To wiesz tylko Ty sam. To tajemnica, która kryje się, jak to się ładnie mówi: "między gumką od bokserek, a brzegiem pucharu
O sobie wie się tyle, na ile się zostało wystawionym na próbę.
Nie pisałem, że jest to wyrafinowany sposób radzenia sobie z kryzysem. Dumny nie jestem z tego. Żałuję, że był seks. Okazałem się słaby. Bo zapowiadałem, że nie mam na to zamiaru.
Gorzej, że inne kobiety kręcą Cię na tyle, że zapominasz o żonie w takich momentach. To nawet nie tyle "słabość" a coś a la zerwanie się ze smyczy.
Ile jej zajęło "uwiedzenie" Ciebie: 2-3 dni?
A kiedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że chętnie byś ją przeleciał?
W samochodzie tego samego dnia jeszcze prawda?
Najpierw jest INTENCJA, reszta idzie za nią. A więc była intencja przelotu, no doubt.
Zainteresować sobą tak. Po paru dniach.
Potem przez chwilę zafascynowala.
Nie, nie myślałem w samochodzie by ją przeleciec. Może Ty tak masz jak kogoś podwozisz. Ja nie.
Miałem nie pisać tego, bo w sumie i tak to już ma mało do rzeczy, ale ona mnie specjalnie nie kręcila. Nie mój typ urody i stylu, ale miała coś w sobie - zainteresowania, sposób bycia. I może że zwróciła na mnie uwagę. Zainteresowała się mną. W ten określony sposób chyba tak to zadziałało.
Mi wynika, że starasz się wbić szpilę. Ok, inny sposób przekazywania treści. Można zabłysnąć na tle innych osobliwą konstrukcją myśli.
You made it.
Dostrzegłem Cię. Gratuluję.Taki mam styl bycia.
Mówię, co widzę
Gorzej jak widzisz widzisz rzeczy, o których nie napisałem.
A może nie nadążasz za moimi myślami? Hmm?
Daj spokój, nie wygłupiaj się
![]()
Jestem szalenie poważny
Nie zmienia to faktu, że świadomie wprowadziłaś korelację pedofilską nie nazywając jej tak. No i nie wiesz jak dorosła mentalnie jest ta dziewczyna.
Przestań.
19 lat to jest dzieciuch i jedyna jej wiedza o relacjach d-m to żeby kisiel w majtkach był i emocje.
Jak nie ma to jest dramat i idzie w bok dzieciaczek.
Co było do udowodnienia.Jak to dla Ciebie jest dojrzałość mentalna, to jak mówię: nie pogadamy.
Ciągle mylą Ci się dwie sprawy: dorosłość polegająca na tym, że ktoś wysławia się używając 'języka dorosłych' i jest dojrzały płciowo, a to nie to samo.
Emocjonalnie to jest gówniara.Inie płacz już z ta 'pedofilią', bo schodzisz z głównego wątku znowu :> Wiem, że o to Ci chodzi, ale przepraszać Cię nie zamierzam.
Styl emocjalnego kisielu w majtkach i na bazie tego układania takich relacji z innymi zapewne występuje u pewnej grupy 19ek. Ale generalizujesz.
Zgodzilbym się jakbyś tak określiła przedział wiekowy na styku gimnazjum/liceum. Ok.
Ale dowodzac nie wprost, wystarczjacym warunkiem będzie to, że znajdę jedna dojrzała emocjonalnie 19ke.
Więcej, ja znam tą dziewczynę lepiej niz Ty.
Co kończy dowód.
Nie bij. Zaraz tam jadę.
Tylko gumki weź.
Nie pisałeś jak z tematem zabezpieczania, ale wolę przypomnieć, bo i taka dorosła 19-ka może czasem zapomnieć.
To by były jajca dopiero, ha ha
Nie będzie jajec.
Będzie nuda.
Wiecie, co mnie jeszcze razi i wkurza?
Że Autor nie wygląda na zasmuconego, zawstydzonego, speszonego.
Zamiast się zastanowić, co dalej - wykłóca się z Elle o pierdoły.
To też pokazuje, jakim jest człowiekiem - i to nie są pozytywne rzeczy, oj nie.
To wygląda na razie tak - bzyknąłem inną, ale już mi się znudziło, zapomnijmy o tym, wracam do żony. Nic się nie stało przecież...
Wiecie, co mnie jeszcze razi i wkurza?
Że Autor nie wygląda na zasmuconego, zawstydzonego, speszonego.
Zamiast się zastanowić, co dalej - wykłóca się z Elle o pierdoły.
To też pokazuje, jakim jest człowiekiem - i to nie są pozytywne rzeczy, oj nie.To wygląda na razie tak - bzyknąłem inną, ale już mi się znudziło, zapomnijmy o tym, wracam do żony. Nic się nie stało przecież...
Ja bym tego nawet wykłócaniem nie nazwała. On się po prostu dobrze bawi, te gierki słowne z Elle, to odbijanie piłeczki, prawie flircik na necie. Żartobliwe nie bij itd. Zaraz jej spotkanie zaproponuje :-) Albo, że szfke jej złoży bo on taki pomocny człowiek.
Podobnie jak Elle, Cyngli i kilka innych osób myślę, że głównie chcesz nadal używać żony do swoich celów.
Jest Ci potrzebna a nie kochasz ją.
Myślę że jesteś pozbawionym empatii i skrupułów narcyzem.
Żona I tak już płacze w tym związku, z niezrozumiałych dla mnie powodów nie opuszcza cię.
Wybzykales mlodke, może to był pierwszy raz ale na pewno nie ostatni. Żonę oczywiście będziesz oklamywal bo tak naprawdę jest Ci ona obojętna a nawet możesz czuć przyjemność z tego że jest ponizona - nawet jeśli ona o tym nie wie. Wszak przegrała z jakąś panną o wątpliwy morale. To tak jakby przegrała z dziwką.
Nie masz wyrzutów sumienia - to oczywiste - bo jak narcyz nie sądzisz że zrobiłeś cokolwiek złego. Złe w twojej głowie nie istnieje, ważne jest to co tobie sprawia przyjemność. Szukałeś tu tylko technicznego wsparcia jak spławić tę gówniare - bo JESZCZE z tym nie masz doświadczenia. Trafiłeś tu na falę hejtu - bo my mamy empatię i widzimy cię w prawdziwych barwach a one są, lekko mówiąc - gówniane.
Cyngli napisał/a:Wiecie, co mnie jeszcze razi i wkurza?
Że Autor nie wygląda na zasmuconego, zawstydzonego, speszonego.
Zamiast się zastanowić, co dalej - wykłóca się z Elle o pierdoły.
To też pokazuje, jakim jest człowiekiem - i to nie są pozytywne rzeczy, oj nie.To wygląda na razie tak - bzyknąłem inną, ale już mi się znudziło, zapomnijmy o tym, wracam do żony. Nic się nie stało przecież...
Ja bym tego nawet wykłócaniem nie nazwała. On się po prostu dobrze bawi, te gierki słowne z Elle, to odbijanie piłeczki, prawie flircik na necie. Żartobliwe nie bij itd.
I dlatego może mieć problem z tą 19latką. Jest za fajny żeby go sobie tak odpuścić Zauważacie to, prawda?
Araquelle napisał/a:Cyngli napisał/a:Wiecie, co mnie jeszcze razi i wkurza?
Że Autor nie wygląda na zasmuconego, zawstydzonego, speszonego.
Zamiast się zastanowić, co dalej - wykłóca się z Elle o pierdoły.
To też pokazuje, jakim jest człowiekiem - i to nie są pozytywne rzeczy, oj nie.To wygląda na razie tak - bzyknąłem inną, ale już mi się znudziło, zapomnijmy o tym, wracam do żony. Nic się nie stało przecież...
Ja bym tego nawet wykłócaniem nie nazwała. On się po prostu dobrze bawi, te gierki słowne z Elle, to odbijanie piłeczki, prawie flircik na necie. Żartobliwe nie bij itd.
I dlatego może mieć problem z tą 19latką. Jest za fajny żeby go sobie tak odpuścić
Zauważacie to, prawda?
O tak, zakochałam się...
Pisałem, nie żałuję tego że poznałem ta dziewczyne, nie mam zamiaru się samobiczowac przez to, bo nawet jeśli bardzo bym chciał to nijak to nie wpłynie na poprawę relacji w moim małżeństwie.
Więc to kompletnie bezcelowe. Stało się że tak to się dalej potoczylo, nie mam możliwości cofnięcia czasu.
W nawiązaniu do moich odpowiedzi do Elle: ona, nie ja, zaczęła w tym stylu. Dostosowalem się do rozmowczyni
Jawka, że to lubi. Odrazu poznałam ;>
Spokojnie, Dziewczynki, nie zamierzam prosić o "pomoc", szafę już se poskładałam
Dla Autora mam inna propozycję.. Mógłby zostać kamerzystą z tego teledysku dla mnie. Perukę by się załatwiło
Pisałem, nie żałuję tego że poznałem ta dziewczyne, nie mam zamiaru się samobiczowac przez to, bo nawet jeśli bardzo bym chciał to nijak to nie wpłynie na poprawę relacji w moim małżeństwie.
Więc to kompletnie bezcelowe. Stało się że tak to się dalej potoczylo, nie mam możliwości cofnięcia czasu.W nawiązaniu do moich odpowiedzi do Elle: ona, nie ja, zaczęła w tym stylu. Dostosowalem się do rozmowczyni
To w końcu co z tą Twoją dziewczyną?
106 2016-08-29 19:50:21 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 19:52:49)
Pisałem, nie żałuję tego że poznałem ta dziewczyne
Człowieku, Ty żałuj, że żonę zdradziłeś!
Kobietę, którą podobno kochasz!
Problem nie polega na tym, że sobie tam kogoś poznałeś... Tylko, że łap przy sobie nie potrafiłeś utrzymać.
Ty w ogóle masz jakieś zasady? Bo na razie pokazujesz nam, że potrafisz jedynie zdradzać i kłamać.
---
Ja Ci powiem, co wpłynie na Twoje małżeństwo - zdrada i kłamstwo.
Dajesz swojej żonie fałszywy obraz samego siebie. Ona jest z facetem, którego w ogóle nie zna.
Jeśli możesz żyć z tą myślą i dobrze Ci - to żyj sobie...
LeeDeen napisał/a:Pisałem, nie żałuję tego że poznałem ta dziewczyne
Człowieku, Ty żałuj, że żonę zdradziłeś!
Kobietę, którą podobno kochasz!Problem nie polega na tym, że sobie tam kogoś poznałeś... Tylko, że łap przy sobie nie potrafiłeś utrzymać.
Ty w ogóle masz jakieś zasady? Bo na razie pokazujesz nam, że potrafisz jedynie zdradzać i kłamać.
Jezu, Cyngli, czy każdy taki temat musi się kończyć moralizowaniem?
108 2016-08-29 19:53:06 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 19:53:58)
Cyngli napisał/a:LeeDeen napisał/a:Pisałem, nie żałuję tego że poznałem ta dziewczyne
Człowieku, Ty żałuj, że żonę zdradziłeś!
Kobietę, którą podobno kochasz!Problem nie polega na tym, że sobie tam kogoś poznałeś... Tylko, że łap przy sobie nie potrafiłeś utrzymać.
Ty w ogóle masz jakieś zasady? Bo na razie pokazujesz nam, że potrafisz jedynie zdradzać i kłamać.Jezu, Cyngli, czy każdy taki temat musi się kończyć moralizowaniem?
A co mam zrobić, pogratulować udanego skoku w bok?
Pochwalić fakt robienia z żony idiotki?
Chciałabyś być na miejscu tej kobiety...?
109 2016-08-29 19:59:27 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-08-29 20:00:26)
SonyXperia napisał/a:Cyngli napisał/a:Człowieku, Ty żałuj, że żonę zdradziłeś!
Kobietę, którą podobno kochasz!Problem nie polega na tym, że sobie tam kogoś poznałeś... Tylko, że łap przy sobie nie potrafiłeś utrzymać.
Ty w ogóle masz jakieś zasady? Bo na razie pokazujesz nam, że potrafisz jedynie zdradzać i kłamać.Jezu, Cyngli, czy każdy taki temat musi się kończyć moralizowaniem?
A co mam zrobić, pogratulować udanego skoku w bok?
Pochwalić fakt robienia z żony idiotki?Chciałabyś być na miejscu tej kobiety...?
Ja nie wiem, jak jest w ich małżeństwie. Nie wypowiem się za tę kobietę, bo nie wiem, ile to małżeństwo dla niej znaczy. Mogłoby się okazać, że niewiele... Tak łatwo jest oceniać motywy postępowania innych osób. Robić sobie dobre żarty z opisanych sytuacji. Nabijać się itp. No cóż historie z kochankami są typowe do bólu. Ma facet coś w rodzaju nauczki.
Dla Autora mam inna propozycję.. Mógłby zostać kamerzystą z tego teledysku dla mnie. Perukę by się załatwiło
![]()
Sorry, nie mam doświadczenia operatorskiego.
I nie znam nikogo z takiej branży.
SonyXperia, co z tą dziewczyną?
A co ma być? Żyje sobie. Umowie się na spotkanie, rozmowę i podziekuje za znajomość, rozmowy i że nie chce kontynuować tego dalej, bo to doklnikad sensownego nie prowadzi.
Lawinia czy Ty w Oazie jesteś czy innym ruchu chrześcijańskim?
Nie, nie jestem w żadnej oazie, ani tego typu wspólnocie. Mam raczej pełne rezerwy, momentami bardzo krytyczne podejście do tego typu przedsięwzięć. Jestem katoliczką - tak zwyczajnie i po prostu. Dodam, że katoliczką o raczej tradycyjnym nastawieniu do mojej religii, mojego Kościoła... raczej krytycznie nastawiona jestem do niektórych zmian po Soborze Watykańskim II, jeśli idzie o ścisłość
Czy trzeba być w oazie, żeby mówić publicznie o Bogu, o modlitwie i wyrażać poglądy płynące z wiary?
Co do wątku głównego tych rozważań: myślę, że przykłady wielu zdradzonych żon tu na Forum pokazują, że "dowiedzenie się prawdy" może często zrujnować wszystko i wpędzić kobietę w dół, z którego nie wygrzebie się latami. Nie zawsze tak jest, ale bywa. Niestety... I szanuję to, że wiele z Was tu, na forum ma odmienne poglądy od moich w tej kwestii Mam nadzieję, że Autor czytając te nasze przemyślenia dojdzie do najlepszych możliwych wniosków i postąpi słusznie.
112 2016-08-29 20:02:39 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-08-29 20:03:16)
Elle88 napisał/a:Dla Autora mam inna propozycję.. Mógłby zostać kamerzystą z tego teledysku dla mnie. Perukę by się załatwiło
![]()
Sorry, nie mam doświadczenia operatorskiego.
I nie znam nikogo z takiej branży.SonyXperia, co z tą dziewczyną?
A co ma być? Żyje sobie. Umowie się na spotkanie, rozmowę i podziekuje za znajomość, rozmowy i że nie chce kontynuować tego dalej, bo to doklnikad sensownego nie prowadzi.
Domyślam się,ale nie o to pytałam. Chodziło mi o to, jak ona teraz zachowuje się w tej całej sytuacji.
Są też kobietki, dla których zdrada męża była bodźcem do rozpoczęcia nowego lepszego życia.
I są takie, które mężom wybaczyły, a ich małżeństwa rozkwitły na nowo.
Wybzykales mlodke, może to był pierwszy raz ale na pewno nie ostatni.
Rowniez uwazam, ze to byl moze pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni.
W koncu, autor zauwazyl, ze przygoda z mlodka i jej podziw, bardzo go podbudowaly, "dobrze mu zrobily".
Mysle, ze w przyszlosci bedzie sobie ta sprawdzona metoda poprawial samopoczcie.
Są też kobietki, dla których zdrada męża była bodźcem do rozpoczęcia nowego lepszego życia.
I są takie, które mężom wybaczyły, a ich małżeństwa rozkwitły na nowo.
Przypomina mi się historia pewnej żony, która poinformowana przez młodą kochankę swojego męża o ich romansie, najspokojniej w świecie odpowiedziała, że wie o wszystkim i jednocześnie uświadomiła dziewczę, że nie jest pierwszą ani zapewne ostatnią kochanką jej męża, a jedyne co ją dziwiło, to to, że tym razem romans jej męża długo trwał jak na jego standardy
pannapanna napisał/a:Wybzykales mlodke, może to był pierwszy raz ale na pewno nie ostatni.
Rowniez uwazam, ze to byl moze pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni.
W koncu, autor zauwazyl, ze przygoda z mlodka i jej podziw, bardzo go podbudowaly, "dobrze mu zrobily".
Mysle, ze w przyszlosci bedzie sobie ta sprawdzona metoda poprawial samopoczcie.
Do tego jeszcze,brak jakichkolwiek konsekwencji...
Cyngli napisał/a:Są też kobietki, dla których zdrada męża była bodźcem do rozpoczęcia nowego lepszego życia.
I są takie, które mężom wybaczyły, a ich małżeństwa rozkwitły na nowo.
Przypomina mi się historia pewnej żony, która poinformowana przez młodą kochankę swojego męża o ich romansie, najspokojniej w świecie odpowiedziała, że wie o wszystkim i jednocześnie uświadomiła dziewczę, że nie jest pierwszą ani zapewne ostatnią kochanką jej męża, a jedyne co ją dziwiło, to to, że tym razem romans jej męża długo trwał jak na jego standardy
Cóż, można i tak... Jak komuś nie przeszkadza ''dzielenie się'' partnerem...
Zazdroszczę osobom, które mają szklane kule i wiedzą, jaka jest przyszłość autora wątku, jego żony, ich małżeństwa oraz tego, w jaki sposób zachowa się jego (chyba już była) kochanka.
Zazdroszczę?
Z całym szacunkiem drogie Panie, ale przemawia przez Was swoista hipokryzja.
Nie bronie autora, solidarność damska (rozumiem), ale ile było takich tematów na forum, gdzie pisze kobieta,że (przykładowo) zdradzała z kolegą z pracy męża, mając dziecko.
I jakie rady były?
- widocznie coś nie pasowało między wami
- szczęśliwa rodzina to szczęśliwi rodzice, widocznie nie byłaś szczęśliwa
- rutyna, wypalenie - to nie Twoja wina kochana
- trzymaj się, być może dopiero teraz odnalazłaś prawdziwą miłość
I rozumiem,że z racji innych narządów płciowych kolega obrywa od wszystkich pań, że przespał się z 19latką? a nie pamiętacie już wątku, jak kobieta pisała,że miała romans z jakimś szczylem? i jak tam było? też same pojazdy i negatywności w stronę tej Pani?
Nie bronie autora, staram się zrozumieć jego punkt widzenia, uważam,że to świństwo, ale nic o nim nie wiemy, nie wiemy jak wyglądała ich relacja
Jak Wy to Drogie Panie piszecie, wina jest "zawsze z obu stron"
ślicznie pozdrawiam
SonyXperia napisał/a:Cyngli napisał/a:Są też kobietki, dla których zdrada męża była bodźcem do rozpoczęcia nowego lepszego życia.
I są takie, które mężom wybaczyły, a ich małżeństwa rozkwitły na nowo.
Przypomina mi się historia pewnej żony, która poinformowana przez młodą kochankę swojego męża o ich romansie, najspokojniej w świecie odpowiedziała, że wie o wszystkim i jednocześnie uświadomiła dziewczę, że nie jest pierwszą ani zapewne ostatnią kochanką jej męża, a jedyne co ją dziwiło, to to, że tym razem romans jej męża długo trwał jak na jego standardy
Cóż, można i tak... Jak komuś nie przeszkadza ''dzielenie się'' partnerem...
Nie wszystko dla wszystkich jest tak oczywiste Nie wszystko jest zero jedynkowe. Dlatego staram się nie oceniać a zrozumieć czyjeś postępowanie.
121 2016-08-29 20:20:39 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 20:22:08)
Zazdroszczę osobom, które mają szklane kule i wiedzą, jaka jest przyszłość autora wątku, jego żony, ich małżeństwa oraz tego, w jaki sposób zachowa się jego (chyba już była) kochanka.
Zazdroszczę?
No właśnie, to jest jedna wielka niewiadoma.
Kłamstwo się może wydać i reakcje mogą być różne...
----
Grymass, oj, mało mnie znasz.
Jakby to kobieta pisała, to moja reakcja byłaby identyczna.
Fakt, za nieudane małżeństwo winni są oboje, ale zdrada - sorry, to decyzja zdradzającego i tylko, i wyłącznie jego wina.
122 2016-08-29 20:25:16 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-08-29 20:26:47)
@Grymass, pierniczysz. Ja zawsze konsekwentnie mówię, że zdrada to sk...wo i czysty egoizm. Zdrada nie ma płci dla mnie.
Nie wrzucaj wszystkich do jednego wora, daruj sobie.
Inna sprawa, że dla niektórych "ten pierwszy raz" otwiera w mózgu jakąś zupełnie nieznana klepkę i nagle coś co było do tej pory nieprzekraczalną granicą, się rozciera i z każdą kolejną zdradą jest lżej, aż w końcu staje się czymś zupełnie normalnym.
@Grymass, pierniczysz. Ja zawsze konsekwentnie mówię, że zdrada to sk...wo i czysty egoizm. Zdrada nie ma płci dla mnie.
Nie wrzucaj wszystkich do jednego wora, daruj sobie.Inna sprawa, że dla niektórych "ten pierwszy raz" otwiera w mózgu jakąś zupełnie nieznana klepkę i nagle coś co było do tej pory nieprzekraczalną granicą, się rozciera i z każdą kolejną zdradą jest lżej, aż w końcu staje się czymś zupełnie normalnym.
Ale nie mówmy też, że w każdym przypadku pierwsza zdrada pcha ku kolejnym, nie zawsze tak jest
@Lawinia, nie zawsze, ale żeby nie pchała to KONSEKWENCJE i jakieś wyrzuty sumienia, skrucha muszą bezwzględnie być.
Mózg ludzki tak już działa, że nie docenia tego, co z łatwością może 'obejść' i uchodzi mu to płazem.
No właśnie, to jest jedna wielka niewiadoma.
Kłamstwo się może wydać i reakcje mogą być różne... (...)
Równie dobrze kłamstwo może nigdy się nie wydać. Równie dobrze autor może nigdy już nie zdradzić.
Ale część dyskutantów zna przyszłość. Jednak współczuję.
126 2016-08-29 20:59:40 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-29 21:00:24)
Cyngli napisał/a:No właśnie, to jest jedna wielka niewiadoma.
Kłamstwo się może wydać i reakcje mogą być różne... (...)
Równie dobrze kłamstwo może nigdy się nie wydać. Równie dobrze autor może nigdy już nie zdradzić.
Z tym się muszę zgodzić - nie wiadomo, jak będzie.
Ale czy warto podjąć to ryzyko?
Co Ty byś zrobiła na miejscu Autora?
Zakończyła romans, milczała o zdradzie i odbudowała relację z żoną.
Zakończyła romans, milczała o zdradzie i odbudowała relację z żoną.
Nie bałabyś się, że prawda w końcu ujrzy światło dzienne?
Jeśli bałabym się, to dałabym sobie radę ze strachem.
Jeśli bałabym się, to dałabym sobie radę ze strachem.
Ja bym nie mogła tak postąpić. Codziennie, patrząc na partnera miałabym przed oczami to, co zrobiłam.
Nie mogłabym tak żyć.