Niestety studia inżynierskie coraz częściej "wypuszczają" typowych teoretyków, jeśli więc teoria nie idzie w parze z praktyką, to mamy potem takie kwiatki
. Mój mąż też ogromnie narzeka, że przychodzą do niego pracownicy, którzy owszem, dyplomy mają, ale wyobraźni technicznej żadnej. Mało tego, jeśli nie mają do czegoś gotowych programów, to czasem nie potrafią obliczyć najprostszego przekroju czy zasilania.
Ja akurat mam konkretny fach w rękach, dyplom technika, pedagoga zawodu i dyplom wyższej uczelni, która dała mi przede wszystkim dokument, ten z kolei pomagał w zdobyciu pracy, także poza zawodem. Szlify zawodowe zdobywałam na niższych szczeblach, potem dokształcałam się, uzupełniając wiedzę stricte teoretyczną. Cokolwiek by się działo - pracę znajdę zawsze, bo jak nie umysłem, to mogę pracować również fizycznie, przy czym już jako konkretny specjalista. I tak szczerze mówiąc, to właśnie umiejętności praktyczne cenię sobie najbardziej i to dzięki nim, choć pracowałam głową, miałam całkiem udany start od razu po zdobyciu uprawnień.
Pamiętam zresztą jedną z moich nauczycielek, która wielokrotnie powtarzała, że teoretycy w mojej profesji mają tendencję do wymyślania cudów, których technicznie wykonać się po prostu nie da, a my na szczęście tych błędów popełniać nie będziemy.
Mój syn niebawem będzie kończył technikum, na studia może iść, ale nie musi, przy czym nawet na technicznej uczelni będzie mu łatwiej, jeśli ze szkoły średniej wyjdzie z zawodowym przygotowaniem.
Ogólnie jestem zwolenniczką posiadania konkretnych umiejetności, wtedy już bez strachu o przyszłość można sobie studiować co tam się komu zamarzy.