Zniszczyłam sobie życie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Zniszczyłam sobie życie

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 153 ]

Temat: Zniszczyłam sobie życie

Może zacznę od początku, ale nie chcę, żeby był to długi post.
Z mężem przed ślubem chodziliśmy 7 lat, ja skończyłam studia, myślałam, że mi się życie ułoży. Mam 25, mąż 28, ja jestem bezrobotna, mieszkamy u rodziców (moich).
Małżeństwem jesteśmy od kwietnia, i od tej pory są ciągłe kłótnie. Kiedy mąż mi się oświadczył, mówił, że wszystko się ułoży, ja wierzyłam. Mówił, że pójdziemy na stancję i będziemy żyć. Jednak po ślubie mu się odmieniło, zamieszkał u mnie w domu rodzinnym - mamy 3 pokoje i jest 6 osób... 1 łazienka, 1 kuchnia. Nie da się tak funkcjonować. Mąż się uparł na BUDOWANIE domu, matka obiecała mu działkę. Ja nie mam pracy, codziennie płaczę.
Moje koleżanki mówią, że jestem niewdzięczna, bo powinnam CIESZYĆ SIĘ, że moja matka POZWOLIŁA mi mieszkać w MOIM pokoju (całe 7 m2!) - jest ciasno, kupiliśmy łóżko, które zajmuje pół pokoju, bo moje było jednoosobowe, szafę, bo mąż zniósł ubrania, sprzęt rtv.
Nie wiem, co mam robić, przed ślubem miałam wyjechać, ale mąż mówił, że będzie tęsknił, że mam z nim być "w biedzie, ale razem" to jego motto.
A ja każdego dnia płaczę i nie mam sił, nie mogę znaleźć pracy, proponują mi staże za 800zł, ale jak się za to utrzymać? Miałam już 2 staże i po żadnym mnie nie zatrudnili...
Mąż się uparł na budowę, a mamy może z 50 tys. on uważa, że starczy, jestem tak załamana, bo wiem, że budowa domu to co najmniej 300 tys tanimi materiałami.
Chciałam mieć dziecko, myślałam, że urodzę w wieku 26 lat, ale się na to nie zanosi.
Nie mamy prywatności, seks tylko po cichu, zero spontaniczności, zero wyjazdów, zero rozrywki typu kino...

Jestem bezrobotna od stycznia, miałam kilka rozmów, mąż tylko nalega "znajdź pracę, to będzie więcej na budowę", tyle, że ja NIE CHCĘ DOMU i nie dlatego, że nie mamy środków, ale NIGDY NIE CHCIAŁAM domu, chciałam prywatność, teraz wiem, że zjeb...zwaliłam sobie życie...

Co mam robić? Myślę o wyjeździe, tyle, że mąż mi zabrania, on NIE WYJEDZIE, bo chce tu osiąść, a ja dłużej nie wytrzymam, całe dnie siedzę i patrzę w ścianę, nie widzę sensu życia, nic nie mam. Moje oszczędności się skończył i o wszystko muszę prosić męża, czuję się okropnie sad
Nie mamy spadku, nie mamy bogatych rodziców, nie dostaniemy domu. Do męża się wynieść nie mogę, bo u nich jest jeszcze "lepiej" - mąż ma 6 rodzeństwa i tylko 4 pokoje...

Jestem załamana, nie wiedziałam, że tak sobie zje... życie, nie wiem, co robić...
I nie najgorsze jest tutaj brak pracy, tylko zmiana zdania męża i zafiksowanie się na temat budowy "bo on obcym płacił za wynajem nie będzie", niż moja psychika i dobre samopoczucie.

Dodam, że z rodzicami mam okropny kontakt, mam wiele żalu do nich i nie jest mi łatwo tu mieszkać...

Myślałam, że nigdy mnie to nie spotka, a jednak... moje życie to koszmar, nie wiem co dalej robić?
sad

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez flowerbykenzo (2016-07-23 17:39:46)

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Jeszcze nie zj....balas....jeszcze jestes młoda
Ale ustępując wszystkim jestes na najlepsze drodze
Czytając twoj post autentycznie zrobilo się was zal
Wyobraznia ruszyła....
Kurcze, najpiękniejszy czas, przed dziećmi wolność zabawa radość we dwoje razem
A tu takie cos....

Co tu radzić.....

Rozmów się z mężem
Powiedz co czujesz
Jesli jest to czlowiek którego sobie wybrałaś....powinien zrozumieć, powinniście osiągnąć  jakieś porozumienie
Takie szarpanie może zabić miłość ....
Trzymam za was kciuki

3

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Ale może z tym co mówi Twój mąż jest trochę racji...
można wybudować niewielki domek... i faktycznie spłacać np. kredyt, zamiast płacić za wynajem...
Wtedy będziesz miała i prywatność i co robić - zajmować się domem, ogródkiem.

Co do rozrywek - one też nie muszą być kosztowne. Na kino, spacer, spotkania ze znajomymi, piwo gdzieś wieczorem - zawsze powinno być Was stać, to nie kosztuje fortuny.
Dlaczego uważasz, że sytuacja w wynajętym mieszkaniu byłaby lepsza? nie rozumiem...

4

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Ale czekaj...bo ja czegoś nie rozumiem.
Nie chcesz domu,bo to ogromne koszty...rozumiem,że Was na to nie stać,bądź budowa będzie rozłożona na lata.Chcesz natomiast dziecko,mieszkając na siedmiu metrach kwadratowych?
Dlaczego nie znajdziesz sobie jakiejkolwiek pracy?Nawet za najniższą krajowa?Tylko proszę nie mów,że nie ma.

5

Odp: Zniszczyłam sobie życie
majkaszpilka napisał/a:

Ale czekaj...bo ja czegoś nie rozumiem.
Nie chcesz domu,bo to ogromne koszty...rozumiem,że Was na to nie stać,bądź budowa będzie rozłożona na lata.Chcesz natomiast dziecko,mieszkając na siedmiu metrach kwadratowych?
Dlaczego nie znajdziesz sobie jakiejkolwiek pracy?Nawet za najniższą krajowa?Tylko proszę nie mów,że nie ma.

Nie, nie mam warunków na dziecko. Zawsze marzyłam, że urodzę je gdzieś po 25 roku życia. Teraz to niemożliwe, zaczęłam brać tabletki i zamierzam je brać póki będę mogła.
Oczywiście, że praca jest, ja jeżdżę na rozmowy o pracę, ale NIKT mnie nie chce, dwa razy na rozmowach usłyszałam, że "zaraz zajdę w ciążę" sad, a kilka razy "że mam za wysokie wykształcenie i zaraz ucieknę" - aplikowałam chyba do wszystkich branż, bo pracy szukam od 2 lat i bezskutecznie.

Może i mąż ma rację, ale on zarabia 2 tysiące i pracy nie zmieni - a nikt normalny nie da mu kredytu z takimi zarobkami.

6

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Jezu kochany.

Nie ma kasy? To idź na kolejny staż, zarobisz chociaż te 800zł. W międzyczasie szukaj pracy.

Co do mieszkania u rodziców - jesteś niewdzięczna. Przygarnęli Ciebie i Twojego męża, a Ty psioczysz, że pokój za mały... To idź mieszkaj na ulicę ;-)

Gadki o dziecku w ogóle nie wspominam - bo to nie jest czas na dziecko, absolutnie.

7

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Zorija napisał/a:

Ale może z tym co mówi Twój mąż jest trochę racji...
można wybudować niewielki domek... i faktycznie spłacać np. kredyt, zamiast płacić za wynajem...
Wtedy będziesz miała i prywatność i co robić - zajmować się domem, ogródkiem.

Co do rozrywek - one też nie muszą być kosztowne. Na kino, spacer, spotkania ze znajomymi, piwo gdzieś wieczorem - zawsze powinno być Was stać, to nie kosztuje fortuny.
Dlaczego uważasz, że sytuacja w wynajętym mieszkaniu byłaby lepsza? nie rozumiem...

A co jest fajnego dla młodego małżeństwa w mieszkaniu z ojcem, matką za ścianą oraz z dwoma braćmi, przez których nie mamy intymności?
Ciągle wszyscy nam wchodzą do pokoju, czy to 23 czy 6 rano. Ja chcę na stancję, nawet klitkę, ale Z ODDZIELNĄ KUCHNIĄ I ŁAZIENKĄ - bo tutaj wiecznie zajęte.
Ja z mężem też nie daje rady, potrzebuję czasem posiedzieć bezsensownie w internecie, a on wtedy mi zagląda przez ramię - brak intymności, bo nie ma gdzie pójść, mamy jedynie pokój 7m do dyspozycji.
Znalazłam kilka ofert, pokazywałam mężowi - mamy też oszczędności z wesele - spokojnie w najgorszym wypadku - rok byśmy przeżyli.
Ale mąż kategorycznie odmawia.

8 Ostatnio edytowany przez niemadra.zona (2016-07-23 18:08:10)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Cyngli napisał/a:

Jezu kochany.

Nie ma kasy? To idź na kolejny staż, zarobisz chociaż te 800zł. W międzyczasie szukaj pracy.

Co do mieszkania u rodziców - jesteś niewdzięczna. Przygarnęli Ciebie i Twojego męża, a Ty psioczysz, że pokój za mały... To idź mieszkaj na ulicę ;-)

Gadki o dziecku w ogóle nie wspominam - bo to nie jest czas na dziecko, absolutnie.

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

9

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Tak naprawdę praca "leży na ulicy". Jak się chce, to się znajdzie. Spróbuj chociażby w jakimś McDonaldzie. A jak już tak strasznie Ci źle, to idź chociażby na ten staż, to jednak 800 zł. Możesz też robić coś swojego, musiałabyś zastanowić się co przynosiłoby jakąś kasę. Kupować coś hurtowo i sprzedawać na Allegro; zrobić kurs np. na przedłużanie paznokci, makijaż hybrydowy, cokolwiek co obecnie jest "na topie". Wyjść jest tak naprawdę dużo.
Mam wrażenie że Tobie się po prostu nie chce.
Jesteś bierna jak jakaś szmaciana lalka. Boisz się powiedzieć mężowi wprost, że na budowę domu się nie zgadzasz. Boisz się wyprowadzić do jakiejś kawalerki chociażby.
A tak w ogóle to co to za pomysł z dzieckiem? Chyba nie zdajesz sobie sprawy ile dziecko pochłania kasy.

10

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Nie mów że, nie chcą Cię zatrudnić w Biedronce big_smile
Co do własnego M, nie chcesz budowy domu, rozumiem ale macie 50 tys. oszczędności możecie
a. Dobrać kredyt i kupić mieszkanie.
b. Zamiast budować dom, kupić lokal do adaptacji.
c. Sprzedać działkę, dołożyć oszczędności, kupić dom na rynku wtórym.

11

Odp: Zniszczyłam sobie życie
madoja napisał/a:

Tak naprawdę praca "leży na ulicy". Jak się chce, to się znajdzie. Spróbuj chociażby w jakimś McDonaldzie. A jak już tak strasznie Ci źle, to idź chociażby na ten staż, to jednak 800 zł. Możesz też robić coś swojego, musiałabyś zastanowić się co przynosiłoby jakąś kasę. Kupować coś hurtowo i sprzedawać na Allegro; zrobić kurs np. na przedłużanie paznokci, makijaż hybrydowy, cokolwiek co obecnie jest "na topie". Wyjść jest tak naprawdę dużo.
Mam wrażenie że Tobie się po prostu nie chce.
Jesteś bierna jak jakaś szmaciana lalka. Boisz się powiedzieć mężowi wprost, że na budowę domu się nie zgadzasz. Boisz się wyprowadzić do jakiejś kawalerki chociażby.
A tak w ogóle to co to za pomysł z dzieckiem? Chyba nie zdajesz sobie sprawy ile dziecko pochłania kasy.

Mężowi TYSIĄC razy mówiłam, że nie chcę budować, on twierdzi, że jest moim mężem i ON decyduje i nie mam prawa głosu. Jedynie mam znaleźć pracę i oddawać mu pensję, żeby mógł ten dom wybudować. W ogóle nie liczy się z moimi uczuciami, tylko ten dom.
Przecież w takim tempie będziemy go budować 10 lat, ja nie chcę mieszkać z matką do 40 sad

Czy to byłoby podłe i egoistyczne, jakbym wyjechała za pracą i zostawiła męża?

12 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-23 18:12:04)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad

Chyba sobie robisz jaja. Na miejscu Twoich rodziców kopłabym Cię w zad i wywaliła na tą Twoją wymarzoną stancję. Tylko jak Wy dacie radę na stancji za te mężowskie 2 tysiące, skoro Ty zamiast iść do pracy, wolisz "posiedzieć w intymności bezsensownie w internecie"?

13 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-23 18:15:44)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Jezu kochany.

Nie ma kasy? To idź na kolejny staż, zarobisz chociaż te 800zł. W międzyczasie szukaj pracy.

Co do mieszkania u rodziców - jesteś niewdzięczna. Przygarnęli Ciebie i Twojego męża, a Ty psioczysz, że pokój za mały... To idź mieszkaj na ulicę ;-)

Gadki o dziecku w ogóle nie wspominam - bo to nie jest czas na dziecko, absolutnie.

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Ciesz się, że nie dostałaś kopa w dupę, jak np. ja. NIC nie dostałam od rodziców, jako 18-latka musiałam się szlajać po dworcu, zanim znalazłam miejsce do spania.

Nie czas na dziecko, bo NIE MASZ WARUNKÓW ani FINANSÓW, by dziecko teraz posiadać. A jak czytam Twój tok rozumowania, to widzę, że sama jeszcze emocjonalnie jesteś dzieciakiem.

Tylko narzekasz, jak Ci źle, a to za mało pieniędzy, a to praca nie taka, a to za mały pokój u rodziców... Szkoda, że Cię nie pogonili na parę tygodni z domu, to byś wróciła z podkulonym ogonem i pełna szacunku i wdzięczności.

14

Odp: Zniszczyłam sobie życie
diana-1971 napisał/a:

Nie mów że, nie chcą Cię zatrudnić w Biedronce big_smile
Co do własnego M, nie chcesz budowy domu, rozumiem ale macie 50 tys. oszczędności możecie
a. Dobrać kredyt i kupić mieszkanie.
b. Zamiast budować dom, kupić lokal do adaptacji.
c. Sprzedać działkę, dołożyć oszczędności, kupić dom na rynku wtórym.

Wyobraź sobie, że jest przesyt w Biedronce, mówili, że mają komplet pracowników (byłam w czerwcu) i że raczej przez kolejne miesiące też nie będą potrzebować.
Działki nie mamy, jedynie jego mama wspomniała, że "da", ale na "da" się skończyło, nikt jeszcze nie przepisał, więc ta działka jest niepewna, a mimo to mąż się uparł na budowanie. No i jeszcze on ma 6 rodzeństwa, więc jak dostaniemy działkę, to trzeba będzie ich spłacić...

15

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Nie gniewaj się,ale jakoś wierzyć mi się w to nie chce.Idź zatem na kolejny staż,może jakieś sezonowe prace,sprzątanie...cokolwiek.
Płacz i narzekanie nie uzdrowią sytuacji.

16

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Akurat to, że wcale nie jesteś wdzięczna i szczęśliwa z powodu małego pokoiku - rozumiem. Dla mnie to byłby horror mieszkać w ciasnym pokoiku obok rodziców. Brrrr
Wolałabym na serio nie dojadać, ale wynająć coś osobnego w czym miałabym prywatność.
Wiadomo - Twoi rodzice dali Ci to co mogli (jeden pokój), na więcej ich widocznie nie stać. Ale przecież wcale nie musisz zgadzać się na to, by tam mieszkać. Wyprowadźcie się, weź chociażby ten staż - będzie już na wynajem kawalerki, a z pensji męża utrzymacie resztę.

17

Odp: Zniszczyłam sobie życie
santapietruszka napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad

Chyba sobie robisz jaja. Na miejscu Twoich rodziców kopłabym Cię w zad i wywaliła na tą Twoją wymarzoną stancję. Tylko jak Wy dacie radę na stancji za te mężowskie 2 tysiące, skoro Ty zamiast iść do pracy, wolisz "posiedzieć w intymności bezsensownie w internecie"?

Codziennie przeglądam portale, do tej pory rozwoziłam CV, ale skończyły mi się środki, a męża już nie prosiłam. Codziennie wysyłam kilka CV, potrafię szperać i szukać ofert pracy nawet 5 h dziennie. Gdy czytam takie teksty "zamiast iść do pracy" to mi się płakać chce! Gdybym siedziała bezsensownie na d... i czekała na cud - można byłoby mnie zrugać. Ale ja się staram! Szukam, grzebię, dzwonię po firmach! Gdyby można było ot tak wejść do biura i pracować to bym tak dawno zrobiła!

18 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-23 18:17:56)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
madoja napisał/a:

Akurat to, że wcale nie jesteś wdzięczna i szczęśliwa z powodu małego pokoiku - rozumiem. Dla mnie to byłby horror mieszkać w ciasnym pokoiku obok rodziców. Brrrr
Wolałabym na serio nie dojadać, ale wynająć coś osobnego w czym miałabym prywatność.
Wiadomo - Twoi rodzice dali Ci to co mogli (jeden pokój), na więcej ich widocznie nie stać. Ale przecież wcale nie musisz zgadzać się na to, by tam mieszkać. Wyprowadźcie się, weź chociażby ten staż - będzie już na wynajem kawalerki, a z pensji męża utrzymacie resztę.

Rodzice jej zrobili uprzejmość, że ją przyjęli wraz z mężem. Niech idzie na wynajem, jak jej nie pasuje.

Ale pewnie kasy szkoda...

Nie cierpię takich ludzi, co wykorzystują innych i ani krzty wdzięczności...

Niemądra - jakbyś potrzebowała forsy, to już byś robiła kolejny staż za 800zł, zamiast na forum biadolić.

19

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Cyngli napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Jezu kochany.

Nie ma kasy? To idź na kolejny staż, zarobisz chociaż te 800zł. W międzyczasie szukaj pracy.

Co do mieszkania u rodziców - jesteś niewdzięczna. Przygarnęli Ciebie i Twojego męża, a Ty psioczysz, że pokój za mały... To idź mieszkaj na ulicę ;-)

Gadki o dziecku w ogóle nie wspominam - bo to nie jest czas na dziecko, absolutnie.

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Ciesz się, że nie dostałaś kopa w dupę, jak np. ja. NIC nie dostałam od rodziców, jako 18-latka musiałam się szlajać po dworcu, zanim znalazłam miejsce do spania.

Nie czas na dziecko, bo NIE MASZ WARUNKÓW ani FINANSÓW, by dziecko teraz posiadać. A jak czytam Twój tok rozumowania, to widzę, że sama jeszcze emocjonalnie jesteś dzieciakiem.

Tylko narzekasz, jak Ci źle, a to za mało pieniędzy, a to praca nie taka, a to za mały pokój u rodziców... Szkoda, że Cię nie pogonili na parę tygodni z domu, to byś wróciła z podkulonym ogonem i pełna szacunku i wdzięczności.

Myślę, że jakby mnie wyrzucili, to bym nie wróciła. Na zachodzie Polski jest lepiej z pracą (ja jestem ze wschodu, z Polski "B"), pewnie bym została tam, ale mam męża i on nie pozwala mi wyjechać.

20

Odp: Zniszczyłam sobie życie

O ja ciężpierdielę wink
Jakas zbiorowa dyskeksja?

Przeciez napisała ze MARZYŁA o dziecku w wieku 26 lat

Ale nie ma warunków ABSOLUTNIE
I z marzeń póki co NICI

Z rodzicami mieszkać milo....jsk sa dobre układy....jsk sa kiepskie to koszmar....wiem cos o tym

21 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-23 18:21:17)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
Cyngli napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Ciesz się, że nie dostałaś kopa w dupę, jak np. ja. NIC nie dostałam od rodziców, jako 18-latka musiałam się szlajać po dworcu, zanim znalazłam miejsce do spania.

Nie czas na dziecko, bo NIE MASZ WARUNKÓW ani FINANSÓW, by dziecko teraz posiadać. A jak czytam Twój tok rozumowania, to widzę, że sama jeszcze emocjonalnie jesteś dzieciakiem.

Tylko narzekasz, jak Ci źle, a to za mało pieniędzy, a to praca nie taka, a to za mały pokój u rodziców... Szkoda, że Cię nie pogonili na parę tygodni z domu, to byś wróciła z podkulonym ogonem i pełna szacunku i wdzięczności.

Myślę, że jakby mnie wyrzucili, to bym nie wróciła. Na zachodzie Polski jest lepiej z pracą (ja jestem ze wschodu, z Polski "B"), pewnie bym została tam, ale mam męża i on nie pozwala mi wyjechać.

Bzdury gadasz, wszędzie jest praca, wystarczy nie wybrzydzać. Mieszkam na śląsku, w okolicach Katowic, gdzie jest praktycznie największe bezrobocie w Polsce. Nie znam nikogo, kto byłby bezrobotny. Dziwne, nie?

A co do męża, to jak sama nazwa wskazuje, jest mężem, a nie WŁAŚCICIELEM albo PANEM. Rozmawiać chyba umiecie? Ustalcie coś i tyle.

22

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Ja wyprowadziłam się z wielkiego domu w którym moi rodzice zostali sami we dwoje (zaznaczę, że mam i miałam z nimi dobre kontakty) do wynajmowanego mieszkania wraz z moim późniejszym mężem.
Mieszkanie z rodzicami to była opcja której nawet nie brałam pod uwagę. To byłby dla mnie koszmar. Gdy w domu są dwie gospodynie, dzieje się źle, pojawiają się konflikty. Po co to komu? Żyjemy sobie osobno i mamy wspaniałe kontakty.
Bywały czasami straszne finansowo miesiące, musieliśmy pożyczać żeby było za co kupić żarcie. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy żeby mieszkać u rodziców.
Dlatego właśnie nie rozumiem po co wciąż tam tkwisz, tym bardziej że wpadasz przez to w depresję.

23

Odp: Zniszczyłam sobie życie
flowerbykenzo napisał/a:

O ja ciężpierdielę wink
Jakas zbiorowa dyskeksja?

Przeciez napisała ze MARZYŁA o dziecku w wieku 26 lat

Ale nie ma warunków ABSOLUTNIE
I z marzeń póki co NICI

Z rodzicami mieszkać milo....jsk sa dobre układy....jsk sa kiepskie to koszmar....wiem cos o tym

Boję się, że z mężem nie damy rady żyć razem, skoro oboje mamy INNE OCZEKIWANIA w życiu.
Ja tego domu nie chcę, a mąż nie chce stancji.
I nie ma złotego środka, bo marny pokoik u rodziców to nie jest nic przyjemnego.

24

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
flowerbykenzo napisał/a:

O ja ciężpierdielę wink
Jakas zbiorowa dyskeksja?

Przeciez napisała ze MARZYŁA o dziecku w wieku 26 lat

Ale nie ma warunków ABSOLUTNIE
I z marzeń póki co NICI

Z rodzicami mieszkać milo....jsk sa dobre układy....jsk sa kiepskie to koszmar....wiem cos o tym

Boję się, że z mężem nie damy rady żyć razem, skoro oboje mamy INNE OCZEKIWANIA w życiu.
Ja tego domu nie chcę, a mąż nie chce stancji.
I nie ma złotego środka, bo marny pokoik u rodziców to nie jest nic przyjemnego.

Jak długo jesteście po ślubie?

O takich rzeczach, to się przed ślubem rozmawia...

25

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Cyngli napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
flowerbykenzo napisał/a:

O ja ciężpierdielę wink
Jakas zbiorowa dyskeksja?

Przeciez napisała ze MARZYŁA o dziecku w wieku 26 lat

Ale nie ma warunków ABSOLUTNIE
I z marzeń póki co NICI

Z rodzicami mieszkać milo....jsk sa dobre układy....jsk sa kiepskie to koszmar....wiem cos o tym

Boję się, że z mężem nie damy rady żyć razem, skoro oboje mamy INNE OCZEKIWANIA w życiu.
Ja tego domu nie chcę, a mąż nie chce stancji.
I nie ma złotego środka, bo marny pokoik u rodziców to nie jest nic przyjemnego.

Jak długo jesteście po ślubie?

O takich rzeczach, to się przed ślubem rozmawia...

[czytaj 3 linijka 1 postu]

przed ślubem mąż miał inne zdanie, po ślubie zmienił

26

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Myślę że jeśli wyjedziesz to już nie wrócisz i Wasze małżeństwo się rozpadnie.
Musisz przemyśleć czy tego właśnie chcesz.

Jeśli kochasz męża i chcesz z nim być, zostań w Polsce, ale zmieńcie swoje życie. Wyprowadźcie się, a Ty poszukaj pracy albo rób coś swojego.

27

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
Cyngli napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Boję się, że z mężem nie damy rady żyć razem, skoro oboje mamy INNE OCZEKIWANIA w życiu.
Ja tego domu nie chcę, a mąż nie chce stancji.
I nie ma złotego środka, bo marny pokoik u rodziców to nie jest nic przyjemnego.

Jak długo jesteście po ślubie?

O takich rzeczach, to się przed ślubem rozmawia...

[czytaj 3 linijka 1 postu]

przed ślubem mąż miał inne zdanie, po ślubie zmienił

Doczytałam.

Trochę porażka.

Zorganizuj poważną rozmowę, że albo znajdujecie kompromis (bo Twoje zdanie też się liczy), albo z Wami koniec.
Takie małżeństwo się prędzej czy później rozpadnie.

28

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Księżniczka, tfu.
Po co żeś za gołodupca wychodziła, co nawet nie ma zdolności kredytowej, trzeba było łapać takiego, z willą.


niemadra.zona napisał/a:

Wyobraź sobie, że jest przesyt w Biedronce, mówili, że mają komplet pracowników (byłam w czerwcu) i że raczej przez kolejne miesiące też nie będą potrzebować.
Działki nie mamy, jedynie jego mama wspomniała, że "da", ale na "da" się skończyło, nikt jeszcze nie przepisał, więc ta działka jest niepewna, a mimo to mąż się uparł na budowanie. No i jeszcze on ma 6 rodzeństwa, więc jak dostaniemy działkę, to trzeba będzie ich spłacić...

Taaa, w Biedrze nie potrzebują, ani na stacjach benzynowych, nie ma dla Ciebie pracy. Chciałabyś zarabiać, to poszłabyś do ludzi sprzątać byle mieć własny grosz.

Aaaa, teściowa obiecała i nie dala, a jak da, to spłacać trzeba, sępy w postaci rodzeństwa. Pewnie koleżanek mężowie, dostali od rodziców, tylko Ty, kijowo trafiłaś.

29

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Cyngli napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Jak długo jesteście po ślubie?

O takich rzeczach, to się przed ślubem rozmawia...

[czytaj 3 linijka 1 postu]

przed ślubem mąż miał inne zdanie, po ślubie zmienił

Doczytałam.

Trochę porażka.

Zorganizuj poważną rozmowę, że albo znajdujecie kompromis (bo Twoje zdanie też się liczy), albo z Wami koniec.
Takie małżeństwo się prędzej czy później rozpadnie.


Właśnie boję się rozpadu, prędzej czy później któreś z nas wybuchnie.

30

Odp: Zniszczyłam sobie życie
diana-1971 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Księżniczka, tfu.
Po co żeś za gołodupca wychodziła, co nawet nie ma zdolności kredytowej, trzeba było łapać takiego, z willą.


niemadra.zona napisał/a:

Wyobraź sobie, że jest przesyt w Biedronce, mówili, że mają komplet pracowników (byłam w czerwcu) i że raczej przez kolejne miesiące też nie będą potrzebować.
Działki nie mamy, jedynie jego mama wspomniała, że "da", ale na "da" się skończyło, nikt jeszcze nie przepisał, więc ta działka jest niepewna, a mimo to mąż się uparł na budowanie. No i jeszcze on ma 6 rodzeństwa, więc jak dostaniemy działkę, to trzeba będzie ich spłacić...

Taaa, w Biedrze nie potrzebują, ani na stacjach benzynowych, nie ma dla Ciebie pracy. Chciałabyś zarabiać, to poszłabyś do ludzi sprzątać byle mieć własny grosz.

Aaaa, teściowa obiecała i nie dala, a jak da, to spłacać trzeba, sępy w postaci rodzeństwa. Pewnie koleżanek mężowie, dostali od rodziców, tylko Ty, kijowo trafiłaś.

Właśnie tak myślę, że może źle zrobiłam, z domu jestem biedna to może powinnam szukać bogatego, a ja kierowałam się miłością sad

31

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
diana-1971 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Księżniczka, tfu.
Po co żeś za gołodupca wychodziła, co nawet nie ma zdolności kredytowej, trzeba było łapać takiego, z willą.


niemadra.zona napisał/a:

Wyobraź sobie, że jest przesyt w Biedronce, mówili, że mają komplet pracowników (byłam w czerwcu) i że raczej przez kolejne miesiące też nie będą potrzebować.
Działki nie mamy, jedynie jego mama wspomniała, że "da", ale na "da" się skończyło, nikt jeszcze nie przepisał, więc ta działka jest niepewna, a mimo to mąż się uparł na budowanie. No i jeszcze on ma 6 rodzeństwa, więc jak dostaniemy działkę, to trzeba będzie ich spłacić...

Taaa, w Biedrze nie potrzebują, ani na stacjach benzynowych, nie ma dla Ciebie pracy. Chciałabyś zarabiać, to poszłabyś do ludzi sprzątać byle mieć własny grosz.

Aaaa, teściowa obiecała i nie dala, a jak da, to spłacać trzeba, sępy w postaci rodzeństwa. Pewnie koleżanek mężowie, dostali od rodziców, tylko Ty, kijowo trafiłaś.

Właśnie tak myślę, że może źle zrobiłam, z domu jestem biedna to może powinnam szukać bogatego, a ja kierowałam się miłością sad

Dziewczyny, troll.

32

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Cyngli napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
diana-1971 napisał/a:

Księżniczka, tfu.
Po co żeś za gołodupca wychodziła, co nawet nie ma zdolności kredytowej, trzeba było łapać takiego, z willą.




Taaa, w Biedrze nie potrzebują, ani na stacjach benzynowych, nie ma dla Ciebie pracy. Chciałabyś zarabiać, to poszłabyś do ludzi sprzątać byle mieć własny grosz.

Aaaa, teściowa obiecała i nie dala, a jak da, to spłacać trzeba, sępy w postaci rodzeństwa. Pewnie koleżanek mężowie, dostali od rodziców, tylko Ty, kijowo trafiłaś.

Właśnie tak myślę, że może źle zrobiłam, z domu jestem biedna to może powinnam szukać bogatego, a ja kierowałam się miłością sad

Dziewczyny, troll.

To była ironia...

33

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Może poszła se poryczeć,albo...bezsensownie siedzi na innym forumie tongue

34

Odp: Zniszczyłam sobie życie
diana-1971 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Wiele koleżanek dostało domy, mieszkania, działki, a ja tylko marny pokój. Tak, jestem niewdzięczna. Co innego, gdybyśmy mogli mieć górę domu, a nie jeden pokój, za ścianą rodziców sad
Może to nie czas na dziecko WG CIEBIE, ja nie chcę rodzić po 30, zawsze chciałam w wieku 25-26 lat.

Księżniczka, tfu.
Po co żeś za gołodupca wychodziła, co nawet nie ma zdolności kredytowej, trzeba było łapać takiego, z willą.


niemadra.zona napisał/a:

Wyobraź sobie, że jest przesyt w Biedronce, mówili, że mają komplet pracowników (byłam w czerwcu) i że raczej przez kolejne miesiące też nie będą potrzebować.
Działki nie mamy, jedynie jego mama wspomniała, że "da", ale na "da" się skończyło, nikt jeszcze nie przepisał, więc ta działka jest niepewna, a mimo to mąż się uparł na budowanie. No i jeszcze on ma 6 rodzeństwa, więc jak dostaniemy działkę, to trzeba będzie ich spłacić...

Taaa, w Biedrze nie potrzebują, ani na stacjach benzynowych, nie ma dla Ciebie pracy. Chciałabyś zarabiać, to poszłabyś do ludzi sprzątać byle mieć własny grosz.

Aaaa, teściowa obiecała i nie dala, a jak da, to spłacać trzeba, sępy w postaci rodzeństwa. Pewnie koleżanek mężowie, dostali od rodziców, tylko Ty, kijowo trafiłaś.


A skąd mam wiedzieć, dlaczego pracodawca mnie nie zatrudnia? Może jestem brzydka, a może gruba, a może mam niewymiarową gębę? Sorry za ironię, ale przecież na chodzę na rozmowy WSZĘDZIE i zawsze mi dziękują, dlaczego? Skąd mam wiedzieć? Przecież się staram!

35

Odp: Zniszczyłam sobie życie
majkaszpilka napisał/a:

Może poszła se poryczeć,albo...bezsensownie siedzi na innym forumie tongue

Szkoda, że nawet na forum nie można się wypłakać, nawet nie można napisać nic. Ludzie mają takie problemy, a dla kogoś to śmiech...
Ja nie mam z kim porozmawiać, nie mam z kim podzielić się problemami.

36

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Jakie ja mam uczulenie na takich ludzi jak Ty. Chodzący i jęczący malkontent mający dwie lewe ręce i do tego wymagający od innych przyniesienia wszystkiego na tacy. Zasrana księżniczka od siedmiu boleści. Mąż i rodzice powinni Ci zasadzić wielkiego kopa, może wtedy wreszcie byś się ogarnęła i dorosła.

37 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-23 18:49:22)

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Jacenty, nie tak ostro, bo się pani poryczy bezsensownie w internetach big_smile

A co do tematu wątku, jeśli faktycznie nie jesteś trollem - płaczesz, że nikt Ci nic nie dał, nie masz spadku, nie masz bogatych rodziców, ale wolisz przerąbać kasę na stancję, zamiast wybudować ten dom, o którym marzy mąż, żeby przekazać go w spadku dziecku, o którym marzysz Ty. Bo Ty musisz mieć prywatność. Samo to o Tobie świadczy.

38

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
majkaszpilka napisał/a:

Może poszła se poryczeć,albo...bezsensownie siedzi na innym forumie tongue

Szkoda, że nawet na forum nie można się wypłakać, nawet nie można napisać nic. Ludzie mają takie problemy, a dla kogoś to śmiech...
Ja nie mam z kim porozmawiać, nie mam z kim podzielić się problemami.


Wypłakałaś się,nawet rady konkretne dostałaś.Bawisz się w cierpiętnicę,bo nie rozumiem?

Problem, to może mieć bezrobotna, samotna matka...albo niepełnosprawny.Ty masz zdrowe ręce i nogi... i podejście księżniczki.
Skończ panna to rzewne pierdolamento i weź się w garść.

39

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Dużo jest w Twoich postach wymówek typu "rodzice nie dali", "nikt mnie nie chce wziąć do pracy", "mąż mnie nie puszcza" itp. Brzmi jakbyś była w 100% zależna od innych ludzi. Siedzisz już tyle lat na tyłku i nic ze swoim życiem nie zrobiłaś. Ty, Ty nie zrobiłaś. Obecna sytuacja to Twoja wina, nikogo innego. Jeśli cokolwiek ma się zmienić, to musisz to sobie uświadomić. Jakie kursy internetowe robiłaś, gdy siedziałaś w domu? Jakie kursy sobie znalazłaś w realu i starałaś się w UP o sfinansowanie ich? Ile CV wysłałaś konkretnie w tym tygodniu? Czy każdorazowo modyfikowałaś CV pod konkretną firmę? W ilu firmach byłaś osobiście? Nie musisz odpowiadać mi na te pytania, bo ja podejrzewam jakie są odpowiedzi. Odpowiedz szczerze sama sobie. Nie dziwię Ci się, że wariujesz na tych 7 m2 bez prywatności, bo ja też bym wariowała. Tylko mnie by to motywowało, a Ty się usprawiedliwiasz. Teraz są wakacje, więc bardzo łatwo można złapać jakąś pracę, choćby tymczasową gdzieś w gastronomii, nad jeziorem, przy zrywaniu owoców itp. Nawet staż za 800 zł jest przecież lepszy niż siedzenie w domu. Sądzę, że brak zgody męża na pracę za granicą też jest tylko wygodną wymówką. Gdyby się zgodził, to wymyślałabyś inne, że pracy za granicą nie ma, że sami oszuści itp. Mając internet masz tyle możliwości, że głowa mała, a Ty tylko narzekasz. Możesz się nauczyć grafiki, księgowości, fotografii, budowania stron internetowych - zależy co lubisz i jakie masz predyspozycje. W internecie jest pełno materiałów, nie trzeba wydać ani złotówki. Są też dobre kursy, które kosztują, ale można się postarać o jakieś sfinansowanie lub dofinansowanie. Szlifowałaś chociażby język, kiedy siedzisz w domu? Możesz zmienić swoje życie, ale myślę, że najpierw konieczna jest zmiana nastawienia i uczciwe rozliczenie się ze sobą, bo na razie obwiniasz wszystkich wkoło za swoje smutne życie, a prawda jest taka, że dzięki ludziom wokół masz w ogóle dach nad głową i jedzenie. Bo sama nie zarabiasz i pewnie zginęłabyś z głodu.

40

Odp: Zniszczyłam sobie życie
santapietruszka napisał/a:

Jacenty, nie tak ostro, bo się pani poryczy bezsensownie w internetach big_smile

A co do tematu wątku, jeśli faktycznie nie jesteś trollem - płaczesz, że nikt Ci nic nie dał, nie masz spadku, nie masz bogatych rodziców, ale wolisz przerąbać kasę na stancję, zamiast wybudować ten dom, o którym marzy mąż, żeby przekazać go w spadku dziecku, o którym marzysz Ty. Bo Ty musisz mieć prywatność. Samo to o Tobie świadczy.

No to poważnie, uważasz, że 50 tys i pensja męża 2 tysiace starczy na wybudowanie domu? W przypadku, gdybym nie miała pracy?
No właśnie "dom, w którym marzy mąż", tylko dlaczego nikt mnie nie pyta, czy ja o tym marzę? Nie chcę oddawać pensji na budowanie domu, który - w sytuacji problemów - np. choroby będzie stał ,a ja będę skazana na mieszkanie z rodzicami do 40, bo wszystkie oszczędności wydam na budowę. Może jestem dziwna, ale wolę dać komuś "w łapę" na stancji, i mieć spokój i ciszę i możliwość posiadania dziecka. W Polsce jest dziwny zwyczaj posiadania "swojego", wiele osób żyje na wynajmie i jest OK. Moja matka żyje tak 30 lat i nie narzeka.

41

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Jacenty89 napisał/a:

Jakie ja mam uczulenie na takich ludzi jak Ty. Chodzący i jęczący malkontent mający dwie lewe ręce i do tego wymagający od innych przyniesienia wszystkiego na tacy. Zasrana księżniczka od siedmiu boleści. Mąż i rodzice powinni Ci zasadzić wielkiego kopa, może wtedy wreszcie byś się ogarnęła i dorosła.

Pewnie myślała że, jak wyjdzie za mąż, będzie leżeć i pachnieć a wszystko samo przyjdzie.
Bidulka się przeliczyła, nikt za darmo nic nie chce dać, do pracy jej nie chcą, bo zbyt wykształcona ( pewnie Uniwersytet w Pścinie Górnym, dyplom z jakiejś - logi ), kłamliwy mąż, dom chce budować a obiecał stancję. Jak może, dziewczę teraz z 10 lat, na netach spokojnie nie posiedzi.
Wszystko i wszyscy są przeciwko Niej, nawet na Forum pożalić się nie może.
Tragedia.

42 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-23 19:00:54)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Jacenty, nie tak ostro, bo się pani poryczy bezsensownie w internetach big_smile

A co do tematu wątku, jeśli faktycznie nie jesteś trollem - płaczesz, że nikt Ci nic nie dał, nie masz spadku, nie masz bogatych rodziców, ale wolisz przerąbać kasę na stancję, zamiast wybudować ten dom, o którym marzy mąż, żeby przekazać go w spadku dziecku, o którym marzysz Ty. Bo Ty musisz mieć prywatność. Samo to o Tobie świadczy.

No to poważnie, uważasz, że 50 tys i pensja męża 2 tysiace starczy na wybudowanie domu? W przypadku, gdybym nie miała pracy?
No właśnie "dom, w którym marzy mąż", tylko dlaczego nikt mnie nie pyta, czy ja o tym marzę? Nie chcę oddawać pensji na budowanie domu, który - w sytuacji problemów - np. choroby będzie stał ,a ja będę skazana na mieszkanie z rodzicami do 40, bo wszystkie oszczędności wydam na budowę. Może jestem dziwna, ale wolę dać komuś "w łapę" na stancji, i mieć spokój i ciszę i możliwość posiadania dziecka. W Polsce jest dziwny zwyczaj posiadania "swojego", wiele osób żyje na wynajmie i jest OK. Moja matka żyje tak 30 lat i nie narzeka.

Ale Ty narzekasz, że dała Ci tylko 7m pokój. I do niczego Cię to nie motywuje.

Nie mówię, że pensja męża wystarczy. Ale Ty się możesz wziąć do roboty i już będzie druga pensja. A Ty mówisz, że Wam starczy przecież oszczędności na rok życia na stancji. A co potem? Noclegownia?

I nadal mi nie wyjaśniłaś, jak wyobrażasz sobie utrzymanie na stancji za te męża 2 tysiące z dzieckiem.

A w "sytuacji choroby", dom można sprzedać. Nawet niedokończony.

43

Odp: Zniszczyłam sobie życie
cslady napisał/a:

Dużo jest w Twoich postach wymówek typu "rodzice nie dali", "nikt mnie nie chce wziąć do pracy", "mąż mnie nie puszcza" itp. Brzmi jakbyś była w 100% zależna od innych ludzi. Siedzisz już tyle lat na tyłku i nic ze swoim życiem nie zrobiłaś. Ty, Ty nie zrobiłaś. Obecna sytuacja to Twoja wina, nikogo innego. Jeśli cokolwiek ma się zmienić, to musisz to sobie uświadomić. Jakie kursy internetowe robiłaś, gdy siedziałaś w domu? Jakie kursy sobie znalazłaś w realu i starałaś się w UP o sfinansowanie ich? Ile CV wysłałaś konkretnie w tym tygodniu? Czy każdorazowo modyfikowałaś CV pod konkretną firmę? W ilu firmach byłaś osobiście? Nie musisz odpowiadać mi na te pytania, bo ja podejrzewam jakie są odpowiedzi. Odpowiedz szczerze sama sobie. Nie dziwię Ci się, że wariujesz na tych 7 m2 bez prywatności, bo ja też bym wariowała. Tylko mnie by to motywowało, a Ty się usprawiedliwiasz. Teraz są wakacje, więc bardzo łatwo można złapać jakąś pracę, choćby tymczasową gdzieś w gastronomii, nad jeziorem, przy zrywaniu owoców itp. Nawet staż za 800 zł jest przecież lepszy niż siedzenie w domu. Sądzę, że brak zgody męża na pracę za granicą też jest tylko wygodną wymówką. Gdyby się zgodził, to wymyślałabyś inne, że pracy za granicą nie ma, że sami oszuści itp. Mając internet masz tyle możliwości, że głowa mała, a Ty tylko narzekasz. Możesz się nauczyć grafiki, księgowości, fotografii, budowania stron internetowych - zależy co lubisz i jakie masz predyspozycje. W internecie jest pełno materiałów, nie trzeba wydać ani złotówki. Są też dobre kursy, które kosztują, ale można się postarać o jakieś sfinansowanie lub dofinansowanie. Szlifowałaś chociażby język, kiedy siedzisz w domu? Możesz zmienić swoje życie, ale myślę, że najpierw konieczna jest zmiana nastawienia i uczciwe rozliczenie się ze sobą, bo na razie obwiniasz wszystkich wkoło za swoje smutne życie, a prawda jest taka, że dzięki ludziom wokół masz w ogóle dach nad głową i jedzenie. Bo sama nie zarabiasz i pewnie zginęłabyś z głodu.


Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

44

Odp: Zniszczyłam sobie życie
santapietruszka napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Jacenty, nie tak ostro, bo się pani poryczy bezsensownie w internetach big_smile

A co do tematu wątku, jeśli faktycznie nie jesteś trollem - płaczesz, że nikt Ci nic nie dał, nie masz spadku, nie masz bogatych rodziców, ale wolisz przerąbać kasę na stancję, zamiast wybudować ten dom, o którym marzy mąż, żeby przekazać go w spadku dziecku, o którym marzysz Ty. Bo Ty musisz mieć prywatność. Samo to o Tobie świadczy.

No to poważnie, uważasz, że 50 tys i pensja męża 2 tysiace starczy na wybudowanie domu? W przypadku, gdybym nie miała pracy?
No właśnie "dom, w którym marzy mąż", tylko dlaczego nikt mnie nie pyta, czy ja o tym marzę? Nie chcę oddawać pensji na budowanie domu, który - w sytuacji problemów - np. choroby będzie stał ,a ja będę skazana na mieszkanie z rodzicami do 40, bo wszystkie oszczędności wydam na budowę. Może jestem dziwna, ale wolę dać komuś "w łapę" na stancji, i mieć spokój i ciszę i możliwość posiadania dziecka. W Polsce jest dziwny zwyczaj posiadania "swojego", wiele osób żyje na wynajmie i jest OK. Moja matka żyje tak 30 lat i nie narzeka.

Ale Ty narzekasz, że dała Ci tylko 7m pokój. I do niczego Cię to nie motywuje.

Nie mówię, że pensja męża wystarczy. Ale Ty się możesz wziąć do roboty i już będzie druga pensja. A Ty mówisz, że Wam starczy przecież oszczędności na rok życia na stancji. A co potem? Noclegownia?

I nadal mi nie wyjaśniłaś, jak wyobrażasz sobie utrzymanie na stancji za te męża 2 tysiące z dzieckiem.

A w "sytuacji choroby", dom można sprzedać. Nawet niedokończony.

No właśnie myślałam o wyprowadzce, jak pisałam, do miasta wojewódzkiego. Od razu inaczej by patrzyli na mnie, bo wielu pracodawcom nie podobało się, że muszę dojeżdżać (teraz ciężko dostać się do centrum, wszędzie rozkopane i korki). Myślałam, że byłoby łatwiej, psychicznie bym odetchnęła i może być coś znalazła. Ja poważnie nie wiem,czemu dostaję negatywne odpowiedzi z rozmów o pracę... Zapraszają mnie, a potem "dziękujemy, wybraliśmy kogoś innego".
Ja mam 25 lat, i tylko 2 staże w CV...

45 Ostatnio edytowany przez majkaszpilka (2016-07-23 19:08:04)

Odp: Zniszczyłam sobie życie

To rodzice dostali mieszkanie od babci,czy mieszkaja na wynajmie?

EDIT: Pracodawcom nie podobają się ewentualne dojazdy do pracy.A nie wspomnieli o kolorze poscieli,czy zastawie obiadowej?

46

Odp: Zniszczyłam sobie życie
majkaszpilka napisał/a:

To rodzice dostali mieszkanie od babci,czy mieszkaja na wynajmie?

EDIT: Pracodawcom nie podobają się ewentualne dojazdy do pracy.A nie wspomnieli o kolorze poscieli,czy zastawie obiadowej?

Babcia miała mieszkanie w bloku, na wynajmie. Kiedy urodziłam się ja, to babcia "oddała" mieszkanie moim rodzicom, a sama zamieszkała w domku po swojej wówczas zmarłej mamie. Rodzice je wynajmują nadal (czynsz i te sprawy), ale gdyby nie babcia, to nie mieliby gdzie mieszkać.

47 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-23 19:14:46)

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Księgowość to dobra fucha. Masz komputer, kup program za 300 zł. A jeszcze lepiej, dowiedz się w urzędzie pracy o dofinansowanie na rozpoczęcie działalności - z dofinansowania kup lepszy komputer, oprogramowanie i biureczko, podpis elektroniczny. Idź do urzędu gminy, zgłoś działalność. Teraz nie musisz mieć certyfikatu. Siądź sensownie w internecie i na lokalnych stronach dodaj zwykłe darmowe ogłoszenia na początek, bez problemu zrobisz to sama, na paru bardziej znanych u Was w okolicy zamów płatne, z dofinansowania. Resztę dofinansowania zostaw na opłacanie zusu z początku.
W sytuacji, jeśli dofinansowania nie dostaniesz, poproś męża o te 300 zł na program do prowadzenia KPiR. Dodaj darmowe ogłoszenia. Chyba że mąż pomoże dać również parę płatnych. Porozmawiaj z nim o opłacaniu przez pewien czas składek zus z Waszych oszczędności.
Jak jesteś tak obrotna, jak piszesz, to w ciągu roku wyjdziesz na swoje i będziesz dobrze zarabiać. A wyobraź sobie, że wiem, co mówię - żeby od razu odeprzeć Twoje wąty, że coś się nie da.

Edit, bo zapomniałabym: na początek jeszcze Ci będzie potrzebna kasa na opłacenie obowiązkowego OC.

48 Ostatnio edytowany przez diana-1971 (2016-07-23 19:24:22)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:

Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

Boże widzisz i nie grzmisz.
Co Ty tutaj za bzdety wypisujesz, mieszkasz 20km od miasta wojewódzkiego i w ŻADNYM markecie, nie ma dla Ciebie pracy. Już nie wspomnę o biurach rachunkowych, małych firmach, czy samodzielnym DG.

Na wsi, jeszcze na wschodzie Polski, domek do remontu kupisz nawet za te 50 tys.

Weź nie czaruj, że jesteś w sytuacji bez wyjścia.


Aaaaaa, spokojnie pomożemy Ci, podaj nr. konta.

49 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-23 19:26:49)

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
cslady napisał/a:

Dużo jest w Twoich postach wymówek typu "rodzice nie dali", "nikt mnie nie chce wziąć do pracy", "mąż mnie nie puszcza" itp. Brzmi jakbyś była w 100% zależna od innych ludzi. Siedzisz już tyle lat na tyłku i nic ze swoim życiem nie zrobiłaś. Ty, Ty nie zrobiłaś. Obecna sytuacja to Twoja wina, nikogo innego. Jeśli cokolwiek ma się zmienić, to musisz to sobie uświadomić. Jakie kursy internetowe robiłaś, gdy siedziałaś w domu? Jakie kursy sobie znalazłaś w realu i starałaś się w UP o sfinansowanie ich? Ile CV wysłałaś konkretnie w tym tygodniu? Czy każdorazowo modyfikowałaś CV pod konkretną firmę? W ilu firmach byłaś osobiście? Nie musisz odpowiadać mi na te pytania, bo ja podejrzewam jakie są odpowiedzi. Odpowiedz szczerze sama sobie. Nie dziwię Ci się, że wariujesz na tych 7 m2 bez prywatności, bo ja też bym wariowała. Tylko mnie by to motywowało, a Ty się usprawiedliwiasz. Teraz są wakacje, więc bardzo łatwo można złapać jakąś pracę, choćby tymczasową gdzieś w gastronomii, nad jeziorem, przy zrywaniu owoców itp. Nawet staż za 800 zł jest przecież lepszy niż siedzenie w domu. Sądzę, że brak zgody męża na pracę za granicą też jest tylko wygodną wymówką. Gdyby się zgodził, to wymyślałabyś inne, że pracy za granicą nie ma, że sami oszuści itp. Mając internet masz tyle możliwości, że głowa mała, a Ty tylko narzekasz. Możesz się nauczyć grafiki, księgowości, fotografii, budowania stron internetowych - zależy co lubisz i jakie masz predyspozycje. W internecie jest pełno materiałów, nie trzeba wydać ani złotówki. Są też dobre kursy, które kosztują, ale można się postarać o jakieś sfinansowanie lub dofinansowanie. Szlifowałaś chociażby język, kiedy siedzisz w domu? Możesz zmienić swoje życie, ale myślę, że najpierw konieczna jest zmiana nastawienia i uczciwe rozliczenie się ze sobą, bo na razie obwiniasz wszystkich wkoło za swoje smutne życie, a prawda jest taka, że dzięki ludziom wokół masz w ogóle dach nad głową i jedzenie. Bo sama nie zarabiasz i pewnie zginęłabyś z głodu.


Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

I znowu winni rodzice, bo ich nie było stać, byś studiowała w Warszawie ;-D
Weź Ty przestań obwiniać każdego dookoła za to, że jesteś życiową niedorajdą.

Mnie nikt za studia nie zapłacił, musiałam zapracować na STYPENDIUM, by w ogóle mieć jakiekolwiek warunki do nauki.
A w międzyczasie zarobić na czynsz, bo nikt go za mnie nie płacił.

diana-1971 napisał/a:

Aaaaaa, spokojnie pomożemy Ci, podaj nr. konta.

Pisz za siebie, ja nie pomagam osobom, które tkwią w zawieszeniu z własnej głupoty. tongue

50 Ostatnio edytowany przez majkaszpilka (2016-07-23 19:33:52)

Odp: Zniszczyłam sobie życie

hahahah...20 kilometrów,to ja mam do centrum handlowego,w którym lubię zakupy robić...a jest w tym samym mieście co mieszkam,Więc skończ pitolić big_smile

A zresztą...co to,komunikacji tam nie ma?Autobusów,pociągów?

51

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

No to poważnie, uważasz, że 50 tys i pensja męża 2 tysiace starczy na wybudowanie domu? W przypadku, gdybym nie miała pracy?
No właśnie "dom, w którym marzy mąż", tylko dlaczego nikt mnie nie pyta, czy ja o tym marzę? Nie chcę oddawać pensji na budowanie domu, który - w sytuacji problemów - np. choroby będzie stał ,a ja będę skazana na mieszkanie z rodzicami do 40, bo wszystkie oszczędności wydam na budowę. Może jestem dziwna, ale wolę dać komuś "w łapę" na stancji, i mieć spokój i ciszę i możliwość posiadania dziecka. W Polsce jest dziwny zwyczaj posiadania "swojego", wiele osób żyje na wynajmie i jest OK. Moja matka żyje tak 30 lat i nie narzeka.

Ale Ty narzekasz, że dała Ci tylko 7m pokój. I do niczego Cię to nie motywuje.

Nie mówię, że pensja męża wystarczy. Ale Ty się możesz wziąć do roboty i już będzie druga pensja. A Ty mówisz, że Wam starczy przecież oszczędności na rok życia na stancji. A co potem? Noclegownia?

I nadal mi nie wyjaśniłaś, jak wyobrażasz sobie utrzymanie na stancji za te męża 2 tysiące z dzieckiem.

A w "sytuacji choroby", dom można sprzedać. Nawet niedokończony.

No właśnie myślałam o wyprowadzce, jak pisałam, do miasta wojewódzkiego. Od razu inaczej by patrzyli na mnie, bo wielu pracodawcom nie podobało się, że muszę dojeżdżać (teraz ciężko dostać się do centrum, wszędzie rozkopane i korki). Myślałam, że byłoby łatwiej, psychicznie bym odetchnęła i może być coś znalazła. Ja poważnie nie wiem,czemu dostaję negatywne odpowiedzi z rozmów o pracę... Zapraszają mnie, a potem "dziękujemy, wybraliśmy kogoś innego".
Ja mam 25 lat, i tylko 2 staże w CV...

Trzymajcie mnie, bo normalnie nie wytrzymam. Moja mama od 8 lat dojeżdża do stolicy 100 km i żadnemu pracodawcy to nigdy nie przeszkadzało, miał to w nosie jeśli dobrze wykonuje swoje obowiązki.   Aha, masz 25 lat, a doświadczenie mniejsze niż większość 18 latek i dziwisz się, że Cię nie chcą przyjąć. Nawet gdziekolwiek się nie chciało d... ruszyć.

52

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Cyngli napisał/a:
diana-1971 napisał/a:

Aaaaaa, spokojnie pomożemy Ci, podaj nr. konta.

Pisz za siebie, ja nie pomagam osobom, które tkwią w zawieszeniu z własnej głupoty. tongue

Ach, Ty bezduszna istoto, dziewczę znikąd pomocy nie ma, rzewne łzy leje, a Ty nie chcesz pomóc. Gdzie Twoja empatia. big_smile

53

Odp: Zniszczyłam sobie życie
majkaszpilka napisał/a:

hahahah...20 kilometrów,to ja mam do centrum handlowego,w którym lubię zakupy robić...a jest w tym samym mieście co mieszkam,Więc skończ pitolić big_smile

A zresztą...co to,komunikacji tam nie ma?Autobusów,pociągów?

Jest komunikacja, ale rzadko. Pociągów nie ma, są busy.

54

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
cslady napisał/a:

Dużo jest w Twoich postach wymówek typu "rodzice nie dali", "nikt mnie nie chce wziąć do pracy", "mąż mnie nie puszcza" itp. Brzmi jakbyś była w 100% zależna od innych ludzi. Siedzisz już tyle lat na tyłku i nic ze swoim życiem nie zrobiłaś. Ty, Ty nie zrobiłaś. Obecna sytuacja to Twoja wina, nikogo innego. Jeśli cokolwiek ma się zmienić, to musisz to sobie uświadomić. Jakie kursy internetowe robiłaś, gdy siedziałaś w domu? Jakie kursy sobie znalazłaś w realu i starałaś się w UP o sfinansowanie ich? Ile CV wysłałaś konkretnie w tym tygodniu? Czy każdorazowo modyfikowałaś CV pod konkretną firmę? W ilu firmach byłaś osobiście? Nie musisz odpowiadać mi na te pytania, bo ja podejrzewam jakie są odpowiedzi. Odpowiedz szczerze sama sobie. Nie dziwię Ci się, że wariujesz na tych 7 m2 bez prywatności, bo ja też bym wariowała. Tylko mnie by to motywowało, a Ty się usprawiedliwiasz. Teraz są wakacje, więc bardzo łatwo można złapać jakąś pracę, choćby tymczasową gdzieś w gastronomii, nad jeziorem, przy zrywaniu owoców itp. Nawet staż za 800 zł jest przecież lepszy niż siedzenie w domu. Sądzę, że brak zgody męża na pracę za granicą też jest tylko wygodną wymówką. Gdyby się zgodził, to wymyślałabyś inne, że pracy za granicą nie ma, że sami oszuści itp. Mając internet masz tyle możliwości, że głowa mała, a Ty tylko narzekasz. Możesz się nauczyć grafiki, księgowości, fotografii, budowania stron internetowych - zależy co lubisz i jakie masz predyspozycje. W internecie jest pełno materiałów, nie trzeba wydać ani złotówki. Są też dobre kursy, które kosztują, ale można się postarać o jakieś sfinansowanie lub dofinansowanie. Szlifowałaś chociażby język, kiedy siedzisz w domu? Możesz zmienić swoje życie, ale myślę, że najpierw konieczna jest zmiana nastawienia i uczciwe rozliczenie się ze sobą, bo na razie obwiniasz wszystkich wkoło za swoje smutne życie, a prawda jest taka, że dzięki ludziom wokół masz w ogóle dach nad głową i jedzenie. Bo sama nie zarabiasz i pewnie zginęłabyś z głodu.


Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

Ja po skończeniu liceum dostałem w spadku kasę na bilet do Warszawy i przeżycie pierwszego tygodnia. Chcesz się policytować?

55

Odp: Zniszczyłam sobie życie
diana-1971 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

Boże widzisz i nie grzmisz.
Co Ty tutaj za bzdety wypisujesz, mieszkasz 20km od miasta wojewódzkiego i w ŻADNYM markecie, nie ma dla Ciebie pracy. Już nie wspomnę o biurach rachunkowych, małych firmach, czy samodzielnym DG.

Na wsi, jeszcze na wschodzie Polski, domek do remontu kupisz nawet za te 50 tys.

Weź nie czaruj, że jesteś w sytuacji bez wyjścia.


Aaaaaa, spokojnie pomożemy Ci, podaj nr. konta.

Możecie wierzyć albo nie - w ciągu roku objechałam WSZYSTKIE biura rachunkowe, nawet te 1 osobowe, choć wiedziałam, że tam szanse marne. Poważnie WSZYSTKIE BIURA RACHUNKOWE i nikt nie szukał pracownika.

56

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Jacenty89 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
cslady napisał/a:

Dużo jest w Twoich postach wymówek typu "rodzice nie dali", "nikt mnie nie chce wziąć do pracy", "mąż mnie nie puszcza" itp. Brzmi jakbyś była w 100% zależna od innych ludzi. Siedzisz już tyle lat na tyłku i nic ze swoim życiem nie zrobiłaś. Ty, Ty nie zrobiłaś. Obecna sytuacja to Twoja wina, nikogo innego. Jeśli cokolwiek ma się zmienić, to musisz to sobie uświadomić. Jakie kursy internetowe robiłaś, gdy siedziałaś w domu? Jakie kursy sobie znalazłaś w realu i starałaś się w UP o sfinansowanie ich? Ile CV wysłałaś konkretnie w tym tygodniu? Czy każdorazowo modyfikowałaś CV pod konkretną firmę? W ilu firmach byłaś osobiście? Nie musisz odpowiadać mi na te pytania, bo ja podejrzewam jakie są odpowiedzi. Odpowiedz szczerze sama sobie. Nie dziwię Ci się, że wariujesz na tych 7 m2 bez prywatności, bo ja też bym wariowała. Tylko mnie by to motywowało, a Ty się usprawiedliwiasz. Teraz są wakacje, więc bardzo łatwo można złapać jakąś pracę, choćby tymczasową gdzieś w gastronomii, nad jeziorem, przy zrywaniu owoców itp. Nawet staż za 800 zł jest przecież lepszy niż siedzenie w domu. Sądzę, że brak zgody męża na pracę za granicą też jest tylko wygodną wymówką. Gdyby się zgodził, to wymyślałabyś inne, że pracy za granicą nie ma, że sami oszuści itp. Mając internet masz tyle możliwości, że głowa mała, a Ty tylko narzekasz. Możesz się nauczyć grafiki, księgowości, fotografii, budowania stron internetowych - zależy co lubisz i jakie masz predyspozycje. W internecie jest pełno materiałów, nie trzeba wydać ani złotówki. Są też dobre kursy, które kosztują, ale można się postarać o jakieś sfinansowanie lub dofinansowanie. Szlifowałaś chociażby język, kiedy siedzisz w domu? Możesz zmienić swoje życie, ale myślę, że najpierw konieczna jest zmiana nastawienia i uczciwe rozliczenie się ze sobą, bo na razie obwiniasz wszystkich wkoło za swoje smutne życie, a prawda jest taka, że dzięki ludziom wokół masz w ogóle dach nad głową i jedzenie. Bo sama nie zarabiasz i pewnie zginęłabyś z głodu.


Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

Ja po skończeniu liceum dostałem w spadku kasę na bilet do Warszawy i przeżycie pierwszego tygodnia. Chcesz się policytować?


No widzisz, tylko założę się, że sobie poradziłeś, a ja sobie nie radzę.

57

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
majkaszpilka napisał/a:

hahahah...20 kilometrów,to ja mam do centrum handlowego,w którym lubię zakupy robić...a jest w tym samym mieście co mieszkam,Więc skończ pitolić big_smile

A zresztą...co to,komunikacji tam nie ma?Autobusów,pociągów?

Jest komunikacja, ale rzadko. Pociągów nie ma, są busy.


Ufff...to dobrze,ze busy są,bo już oczami wyobraźni widziałam miasteczko bezrobotnych,oblegających Pomoc społeczną,darmowe jadłodajnie i schroniska dla bezdomnych.

58

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Skończyłam studia Finanse i rachunkowość. Ale masz rację, nie zrobiłam NIC ze swoim życiem. Studiowałam w mieście wojewódzkim, a mieszkam 20 km pod nim. Czyli "na wsi". Rodzice nie byli w stanie mi zapewnić studiów np. w Krakowie czy Warszawie, gdzie miałabym większe możliwości. Sama sobie bym nie poradziła, i dlatego tu zostałam. Na wschodzie Polski. Całe studia nic, prócz pracy dorywczej w polu nie robiłam i żałuję cholernie. Ktoś powie, że księgowość to dobra fucha - dobra, jak ma się jak do niej wejść sad
Byłam na 2 stażach - jeden jako sekretarka (co nijak mnie przybliżyło do pracy w księgowości) i drugi to niewypał - jako pracownik kwiaciarni, ale na kwiatach się nie znałam i pracodawca mi z czystym sercem po stażu podziękowała.

Mam dużo żalu, wiele moich znajomych dostało mieszkania, a ja nie mam nic. Nawet rodzice dostali mieszkanie od babci, mama nas urodziła "bo chciała", i w sumie tyle. Widzę jak znajome dostają od rodziców pomoc finansową i mnie to boli.
Ja sobie nie radzę, może jestem "jęczy-bułą", ale nie radzę sobie, a pomocy znikąd...

Ja po skończeniu liceum dostałem w spadku kasę na bilet do Warszawy i przeżycie pierwszego tygodnia. Chcesz się policytować?


No widzisz, tylko założę się, że sobie poradziłeś, a ja sobie nie radzę.

Bo mało robisz w tym kierunku, by sobie poradzić. Proste. Mąż Cię utrzymuje, rodzice dają dach nad głową.
Ja się znalazłam bez kasy z torbą ciuchów na dworcu. Uwierz, że wtedy nie ma innego wyjścia, jak tylko dać radę.

59

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Jacenty89 napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ale Ty narzekasz, że dała Ci tylko 7m pokój. I do niczego Cię to nie motywuje.

Nie mówię, że pensja męża wystarczy. Ale Ty się możesz wziąć do roboty i już będzie druga pensja. A Ty mówisz, że Wam starczy przecież oszczędności na rok życia na stancji. A co potem? Noclegownia?

I nadal mi nie wyjaśniłaś, jak wyobrażasz sobie utrzymanie na stancji za te męża 2 tysiące z dzieckiem.

A w "sytuacji choroby", dom można sprzedać. Nawet niedokończony.

No właśnie myślałam o wyprowadzce, jak pisałam, do miasta wojewódzkiego. Od razu inaczej by patrzyli na mnie, bo wielu pracodawcom nie podobało się, że muszę dojeżdżać (teraz ciężko dostać się do centrum, wszędzie rozkopane i korki). Myślałam, że byłoby łatwiej, psychicznie bym odetchnęła i może być coś znalazła. Ja poważnie nie wiem,czemu dostaję negatywne odpowiedzi z rozmów o pracę... Zapraszają mnie, a potem "dziękujemy, wybraliśmy kogoś innego".
Ja mam 25 lat, i tylko 2 staże w CV...

Trzymajcie mnie, bo normalnie nie wytrzymam. Moja mama od 8 lat dojeżdża do stolicy 100 km i żadnemu pracodawcy to nigdy nie przeszkadzało, miał to w nosie jeśli dobrze wykonuje swoje obowiązki.   Aha, masz 25 lat, a doświadczenie mniejsze niż większość 18 latek i dziwisz się, że Cię nie chcą przyjąć. Nawet gdziekolwiek się nie chciało d... ruszyć.


Tylko tak. Najpierw piszecie, że mi się "nie chce iść do pracy", a potem, że "mam mniejsze doświadczenie niż 18latki". Może w tym sęk? Że mam małe doświadczenie i MARNE, dlatego nikt mnie nie przyjmuje? Tylko skąd wziąć to doświadczenie, jak nikt mnie nie chce zatrudnić? Koło się zamyka.

60

Odp: Zniszczyłam sobie życie
majkaszpilka napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:
majkaszpilka napisał/a:

hahahah...20 kilometrów,to ja mam do centrum handlowego,w którym lubię zakupy robić...a jest w tym samym mieście co mieszkam,Więc skończ pitolić big_smile

A zresztą...co to,komunikacji tam nie ma?Autobusów,pociągów?

Jest komunikacja, ale rzadko. Pociągów nie ma, są busy.


Ufff...to dobrze,ze busy są,bo już oczami wyobraźni widziałam miasteczko bezrobotnych,oblegających Pomoc społeczną,darmowe jadłodajnie i schroniska dla bezdomnych.

No szczerze mówiąc MOPS jest oblegany. Tak między nami.

61 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-07-23 19:45:35)

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Ty Autorko myślisz trochę jak dziecko... macie pieniądze ze ślubu, 50 000, które, jak piszesz "wystarczyłyby na rok opłacania stancji".
Tylko co potem?
Nad tym już się nie zastanawiasz.
I masz pretensje do męża, który chce je dobrze spożytkować - na Wasz dom. I to właśnie teraz, kiedy nie masz jeszcze dzieci, powinniście to robić. Iść do pracy, zacisnąć pasa, przeczekać te 4-5 lat i wybudować dom.
Sama coś takiego przerobiłam, tyle, że w moim przypadku to nie był dom, tylko mieszkanie w bloku. Malutkie, dwupokojowe, ale własne. I bez kredytu.
A takie rzeczy robi się własnie na starcie - kiedy jeszcze nie ma dzieciaków.
No ale to trzeba myśleć odrobinę bardziej długoterminowo niż rok.

62

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:

No widzisz, tylko założę się, że sobie poradziłeś, a ja sobie nie radzę.

A to już nie nasz problem. Na co Ty liczysz, że ktoś Ci chałupę kupi, pracę załatwi, czy jakiś milioner z forum, poprosi Cię o rękę ?

Dostałaś rady, Twoja sprawa jak je wykorzystasz.

63

Odp: Zniszczyłam sobie życie
niemadra.zona napisał/a:
majkaszpilka napisał/a:
niemadra.zona napisał/a:

Jest komunikacja, ale rzadko. Pociągów nie ma, są busy.


Ufff...to dobrze,ze busy są,bo już oczami wyobraźni widziałam miasteczko bezrobotnych,oblegających Pomoc społeczną,darmowe jadłodajnie i schroniska dla bezdomnych.

No szczerze mówiąc MOPS jest oblegany. Tak między nami.


Jak wszędzie.
Szkoda,że z przeważająca większością są tam lenie życiowe i cwaniaki a'la Ferdynand Kiepski..."bo w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem."

64

Odp: Zniszczyłam sobie życie

Skrupulatnie ominęłaś mój post z konkretną radą, gdzie iść, co załatwić, co zrobić smile

Samo się w życiu nic nie dzieje, siedź sobie bezsensownie w internecie dalej i płacz, że Ci rodzice nic nie dali. Aha, i nie staraj się raczej o dziecko, bo za 25 lat ono tak tu będzie siedzieć i płakać smile

65

Odp: Zniszczyłam sobie życie
Zorija napisał/a:

Ty Autorko myślisz trochę jak dziecko... macie pieniądze ze ślubu, 50 000, które, jak piszesz "wystarczyłyby na rok opłacania stancji".
Tylko co potem?
Nad tym już się nie zastanawiasz.
I masz pretensje do męża, który chce je dobrze spożytkować - na Wasz dom. I to właśnie teraz, kiedy nie masz jeszcze dzieci, powinniście to robić. Iść do pracy, zacisnąć pasa, przeczekać te 4-5 lat i wybudować dom.
Sama coś takiego przerobiłam, tyle, że w moim przypadku to nie był dom, tylko mieszkanie w bloku. Malutkie, dwupokojowe, ale własne. I bez kredytu.
A takie rzeczy robi się własnie na starcie - kiedy jeszcze nie ma dzieciaków.
No ale to trzeba myśleć odrobinę bardziej długoterminowo niż rok.

Może masz rację, JEŚLI ktoś marzy o konkretnym mieszkaniu. Ja już pisałam - nie chcę domu, chcę iść na stancję, na wynajem.
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie mieszkania w jednym pokoju, za ścianą z mamusią, do 30, a mąż do 33 lat...
Nawet mąż nie ma jak zaprosić kolegów, skoro ledwo my się we 2 mieścimy.
To jest krępujące.

Posty [ 1 do 65 z 153 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Zniszczyłam sobie życie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024