Moja porada na ten temat?
Z tego co czytam mam tylko obraz Ciebie przed oczami chowajacej sie w domu i nie wychodzacej do ludzi.
PORA TO ZMIENIC !
Wiem, ze jest trudno zapomniec wybaczyc ale musisz wziac sie w garsc, pozbierac i wyjsc do ludzi.
Poznac moze kogos nowego ? Zacznij traktowac siebie jak nowa ty ! Zrob paznokcie, idz do fryzjera ladnie sie ubierz! Zacznij lsnic!
Nie czytałem całego tematu, a jedynie pierwszy post. Po nim widać że wy kobiety lubicie sobie tworzyć problemy. Po co być szczęśliwym skoro można sobie wymyślić problem, dołożyć kilka najgorszych możliwych scenariuszy i już jestem nieszczęśliwa, cel został osiągnięty. I teraz mam już o czym myśleć i sobie głowę zaprzątać.
Zastanów się jakie to ma dla Ciebie znaczenie kto i gdzie mieszka? Ale bez dopowiadania sobie swoich wymyślonych fantazji na temat tego co może się wydarzyć?
133 2016-07-22 21:58:20 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-22 21:58:42)
Ja mam pomysł! Wykup osiedle i ją wyeksmituj!
Jak ona śmie mieszkać w okolicy?! Jak ona śmie chodzić po tej samej ziemi, co Ty?! Jak ona śmie oddychać tym samym powietrzem?
A na koniec...jak ona śmiała Twojego męża zaciągnąć za penisa między swoje nogi, zmusić go do zdrady i w ten sposób zniszczyć Wasze cudowne małżeństwo...?
Och, ach...
A teraz poważnie - okaż, że masz godność i żyj swoim życiem, a tę kobietę po prostu ignoruj.
Niech dla Ciebie nie istnieje. Nie ma żadnej potrzeby, byś z nią rozmawiała.
134 2016-07-22 22:24:24 Ostatnio edytowany przez Tifa (2016-07-22 22:25:38)
Tifa napisał/a:Proszę wybaczyć dosadność, ale..."miej wyrąbane a będzie Ci dane"
Tifa...już Cie lubię
Dzięki, miło mi to...czytać
No okej, sytuacja niezbyt przyjemna. Ale co z tego? Są gorsze rzeczy, mleko się rozlało, mąż już nie jest mężem. Po co dalej w to brnąć i psuć sobie atmosferę. Bez sensu.
135 2016-07-23 13:57:48 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2016-07-23 13:58:12)
Droga autorko.
Masz dwie drogi wyjścia.
Albo do końca życia będziesz się taplać w swojej nienawiści do eks męża i jego kochanki, albo wreszcie pomyślisz o sobie.
Ile można się karmić niechęcią i hodować, dopieszczać swój żal?
Tracisz na tym Ty, tracą Twoje dzieci.
Jeśli nie potrafisz sama się z tej podłogi podnieść, poszukaj pomocy terapeuty. On pomoże Ci to wszystko przepracować. Nerwica też jest do pokonania, jeśli się tego chce. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale nie niemożliwe.
I tak, znam zdradę, sama jej doświadczyłam.
Mój były mąż zostawił mnie dla kochanki. Od rozwodu miną cztery lata niedługo.
Obecnie mój były mąż, jest dla mnie tylko ojcem mojej córki. I tylko sprawy z nią związane nas łączą. Bez nerwów, dawnych emocji. Jego kobieta dla mnie nie istnieje. Tylko w początkowej fazie rozpaczy ( gdy odszedł mąż ) weszałam na kochance wszelkie możliwe psy.
Ale poszłam po rozum do głowy. W końcu to on chciał, on odszedł. I tylko do niego mogłam mieć żal. To on mi przysięgał, a nie dotrzymał. Cóż ona? Przecież tych kochanek mogło być całe stado. Trudno mieć żal do całego świata.
Żyj wreszcie swoim życiem, a nie cudzym.
Mówi Ci to kobieta, która jest szczęśliwa, choć porzucona kiedyś i zdradzona.
Życie toczy się dalej.
Ta kobieta [wulgaryzm] rozbila moja rodzine 3 lata temu a teraz niby nie umiala gdzie indziej znalesc miejsca i kupila dom na TYM SAMYM osledlu pare ulic dalej. Jestem w panice. Wpadlam w depresje i mam codzienne ataki nerwicy bo sie boje na nia natknac. Juz widzialam ja raz na placu zabaw ze swoim mezem! (ktory dalej nie wierzy ze ona go zdradzala przez 6 miesiecy) i od tego czasu wpadlam w panike.
Ta osoba to 47 latka, nigdy nie pracowala, dwoje dzieci i zupelnie inny typ ode mnie, nawet z wygladu. Ona mowi bardzo glosno, ja jestem niesmiala.... Ona lubi obgadywac, ja nie. Nawet sie boje ze bedzie opowiadala jakims wspolnym znajomym moje sprawy bo byly juz zalatwil to zeby mnie obsmarowac jako okropna osobe. Jak sie spotykali to on nawet jej przesylal zdjecia z mojej kuchni jaka niby jest nie posprzatana. Ex jej powiedzial klamstwe o mnie w ktore uwierzyla. Okropne zmyslone zeczy. Kazdym razem jak ja widze to przypominam sobie o zdradzie.
Nie wiem czy mam sprzedawac dom czy co? Mieszkam w innym kraju takze sprzedawanie nie jest az tak niewygodne jak w Polsce. Ale kosztuje i wiem ze kolejnym razem nie stac mnie na zadne kupowanie tylko bede wynajmowala. Prosze poradzcie.
Weź się kobieto w garść,sama piszesz,że to była kochanka, że to Twój były mąż - więc w czym rzecz ? to było i już tego nie ma,a to że mieszka - w dodatku kilka ulic dalej od Ciebie - to co z tego? niech sobie mieszka, a Ty wreszcie zacznij żyć normalnie swoim własnym życiem i nie zwracaj uwagi na tamtą kobietę, bo faktycznie dostaniesz bzika,a to nie jest tego warte ,ani tamta kobieta, ani Twój były. Teraz masz się skupić na siebie samej, co Ciebie obchodzi gdzie kto mieszka?. i nie sprzedawaj domu zbyt pochopnie,masz widocznie zbyt dużo enerii, jeśli chcesz sprzedać dom i zacząć szukać nowego i urządzać go od nowa. Przyhamuj nieco,nie być w gorącej wodzie kąpana.
Noico pisze, że ma nerwicę. Leczy się. Nie znam się na psychiatrii, ale z tego co się orientuję to nerwica jest chorobą. Nie można osoby chorej traktować jak zdrową.
W pierwszej kolejności należy uporać się z chorobą czego autorce życzę. Reszta problemów prawdopodobnie sama automatycznie zniknie.
Także stosować się do zaleceń lekarza, skupić się na sobie, na swoim zdrowieniu. Pomagać sobie na wszelkie sposoby i pożytkować na to swoją energię z całych sił.
Ty jesteś najważniejsza Noico. Zdrowa, dla siebie, dla dzieci.
Noico - a ja Cię rozumiem. 3 lata to NIC, by uspokoić w sobie emocje po takiej traumie jaką jest zdrada i rozwód.
Jeszcze troszkę musi minąć - by poczuć się wolna od emocji jakie powoduje sama myśl o zdradzie.Sama przypominam sobie miałam podobne myśli, kiedy wracałam z zakupów, czekałam na autobus w miejscu gdzie mogła pojawić się ona - poczułam strach, a z oczu popłynęły mi łzy... stałam i płakałam ... nie umiałam opanować w sobie strachu. I w gruncie rzeczy nie miałam czego się bać. Bo ona a ja - to przepaść. A jednak. Długo we mnie były myśli co będzie gdy ją spotkam na swojej drodze - wszak swojego drugiego pracodawce ma ledwo dwa bloki od mojego miejsca zamieszkana. Nie spotkałam jej nigdy.
Ale do czego zmierzam - ostatnio miałam bliskie spotkanie z kochanką mojego Męża. Była fotografem na imprezie, na której razem z Mężem byliśmy. Ku mojemu zdziwieniu - to ona się mnie bała, a nie ja jej
. Miałam z tego ubaw niesamowity jak bardzo stresowała się moją obecnością. Nawet fotografię pamiątkową mi strzelała. Tak więc Twoje reakcje mogą okazać się odmienne od tych co myślisz. Jest u mnie jeden niezaprzeczalny fakt - minęło znacznie więcej czasu od zdrady Mojego Męża niż u Ciebie, a to ma ogromne znaczenie.
Zostawilam ta strone wspokoju przez pare tygodni bo czulam sie zawiedziona tym ze wiekszosc z was postanowila sie koncentrowac nad tym ze jestem "nienormalna" i rozpaczam nad przeszloscia. Ah, dziekuje za przypomnienie ze to jednak trauma i nie przechodzi za 3 lata automatycznie bo tak sie chce. A tak wlasciwie to zylam sobie nawet spokojnie przez 3 lata, az do MOMENTU jak zobaczylam ze ta kurewna sie wprowadzila na moje osiedle. To nie chodzi o to ze przez 3 lata nie moglam sie pozbierac. Chodzi o to ze to taki skok do tylu bo za kazdym razem jak wychodze z domu ostatnio, boje sie jej spotkac. A przedtem o tym nie myslalam (jak nie mieszkala obok)
Zostawilam ta strone wspokoju przez pare tygodni bo czulam sie zawiedziona tym ze wiekszosc z was postanowila sie koncentrowac nad tym ze jestem "nienormalna" i rozpaczam nad przeszloscia. Ah, dziekuje za przypomnienie ze to jednak trauma i nie przechodzi za 3 lata automatycznie bo tak sie chce. A tak wlasciwie to zylam sobie nawet spokojnie przez 3 lata, az do MOMENTU jak zobaczylam ze ta kurewna sie wprowadzila na moje osiedle. To nie chodzi o to ze przez 3 lata nie moglam sie pozbierac. Chodzi o to ze to taki skok do tylu bo za kazdym razem jak wychodze z domu ostatnio, boje sie jej spotkac. A przedtem o tym nie myslalam (jak nie mieszkala obok)
Autorko, przeczytałam twój wątek w którym otrzymałaś wiele cennych odpowiedzi od kobiet tak samo skrzywdzonych przez męża jak ty. Doceń to, że ludzie dziela się swoim doświadczeniem z tobą.
Cóż 3 lata to i dużo i mało.... Dla osoby która sama sobie chce pomóc, która chce być szczęśliwa pomimo krzywdy jaka ją spotkała, to bardzo długi czas.
Ktos, kto nie chce żyć przeszłością odcina się od niej, żyjąc TU i TERAZ. Twój wybór czy chcesz być ciągle Ofiarą (sama tak myślisz o sobie) żywiąc się tą krzywdą, nosząc w sobie złość ,urazę, poczucie winy, czy też bierzesz Odpowiedzialność za siebie i swoje życie zaczynając od zmiany sposobu myślenia o sobie i o innych.
Czy nie czujesz się już tym myśleniem o swojej krzywdzie zmęczona?
W twoim wpisie zaznaczyłam część, nad którą może zechcesz zastanowić się, dlaczego czujesz strach przed tą osobą...
- wyobraź sobie że realnie mijasz ją na ulicy, co wtedy myślisz, jak się z tym czujesz- jakie sa to emocje...
- co możesz , co chcesz z tym zrobić ......
Wyobraź sobie że jesteś szczęśliwa
-co robisz, jak żyjesz, jak się czujesz, gdzie mieszkasz ....
To są twoje myśli, i emocje i to Ty za nie odpowiadasz. Swoimi myslami kreujesz rzeczywistość.
W jakiej rzeczywistości chcesz żyć ?
Chcesz coś zmienić w swoim życiu?- zacznij od siebie, od zmiany sposobu myślenia, świadomym kierowaniu swoimi myślami, świadomym przeżywaniu i kontrolowaniu emocji, na umiejętności doceniania drobiazgów, skupianiu się na pozytywnych stronach życia. Tego wszystkiego można się nauczyć gdy się chce.
Wybór zawsze należy do ciebie....
Ta kobieta- ty jej nie obchodzisz, ona żyje swoim własnym życiem, jest szczęśliwa, ..... a ty?
Ah, dziekuje za przypomnienie ze to jednak trauma i nie przechodzi za 3 lata automatycznie bo tak sie chce.
Jeśli się na to pracuje, to taka trauma może nie przejść i do końca życia. Można jednak w drugą stronę - temat przepłakać, ale potem przepracować i iść do przodu. To nie chodzi o to, żeby zapomnieć, ale żeby wewnętrznie się z tego oczyścić.
Czy nie czujesz się już tym myśleniem o swojej krzywdzie zmęczona?
Odpowiedź na zadane pytanie może okazać się kluczowa. Trzy lata to bardzo długo, moim zdaniem zbyt długo, aby wciąż żyć przeszłością i tracić na nią tak wiele cennej energii. Noico, samej sobie robisz w ten sposób dodatkową krzywdę, tym bardziej, że - jak słusznie zauważyła Iwona40 - ta kobieta żyje swoim życiem, być może ma do Ciebie stosunek zupełnie neutralny, wręcz obojętny, za to z Ciebie wciąż uchodzą życiodajne soki.
Zostawilam ta strone wspokoju przez pare tygodni bo czulam sie zawiedziona tym ze wiekszosc z was postanowila sie koncentrowac nad tym ze jestem "nienormalna" i rozpaczam nad przeszloscia. Ah, dziekuje za przypomnienie ze to jednak trauma i nie przechodzi za 3 lata automatycznie bo tak sie chce. (...)
To wielce mówiące stwierdzenia. Po raz kolejny uznałaś, że jesteś ofiarą, tym razem użytkowników forum. Cóż oni zrobili Tobie? By odpowiedzieć, po raz kolejny przeczytałam posty. Użytkownicy 'przez których' forum opuściłaś napisali, że można przestać żyć przeszłością, że warto z przeszłości wyciągnąć wnioski i żyć TU i TERAZ. W wielu postach jest informacja, że można (albo samemu, albo pod okiem specjalisty) zrobić porządek z przeszłością, że można zmienić swój sposób myślenia, że można zmierzyć się z trudnymi uczuciami. Można to zrobić po to, by przeszłość tak bardzo nie ingerowała w obecne życie. Można, ale obowiązku nie ma. To wybór sposobu życia.
Nikt też nie napisał, że życie po zdradzie jest łatwe. Nikt nie napisał, że nad zdradą przechodzi się automatycznie do porządku dziennego.
Czemu zakwestionowałaś uwagi użytkowników? Bo pokazywały Ci inną drogę, bo pokazywały, że po tak dużej traumie, jaką jest zdrada, można być zadowoloną i szczęśliwą, że zdrada nie jest wyrokiem na całe życie. Takie uwagi użytkowników przyjęłaby (co wielokrotnie na forum miało i ma miejsce) osoba zdecydowana na pracę nad sobą, zdecydowana na to, by ze swoim problemem poradzić sobie. Były i są też na forum osoby oburzone uwagami, były i są to osoby, dla których wsparcie polega na pocieszaniu, użalaniu się i utrzymywaniu, że jest się ofiarą.
Założyłaś nowy wątek, w którym napisałaś, że wedle Ciebie nigdy nie będziesz miała normalnego związku, bo boisz się zaufać. (Pomijam fakt, że w Twych postach często można znaleźć określenia 'normalny', 'nienormalny' - pomyśl, do czego takie etykietowanie jest Ci potrzebne.) Są dwa sposoby radzenia sobie ze strachem: jeden polega na podporządkowaniu swego życia owemu strachowi, drugi - na życiu i podejmowaniu różnych decyzji mimo strachu. Zdecydowałaś się (bo to decyzja), że ofiarą (zdrady swego męża) zostaniesz. Pomyśl nad tym, jakie korzyści masz (bo masz) z decyzji o byciu ofiarą (męża, kochanki, użytkowników forum, itp.).
Napisałam to wszystko, byś pomyślała i zdecydowała o tym, jak będziesz żyła. Czy pozostaniesz w swym mniemaniu ofiarą? Czy dalej wsparcie będzie dla Ciebie jedynie ochroną istniejącego stanu rzeczy (sposobu myślenia)?
Czy zdecydujesz się na konfrontację ze swymi przeżyciami? Czy pozbędziesz się negatywnych (bo przynoszących szkodę) stereotypów myślowych?
Tak, wiem. Walka z samą sobą o siebie kosztuje (nie myślę tu o pieniądzach), ale też wiem, że jej rezultat wart jest trudu.
Życzę odwagi do bycia szczęśliwą.
Nie marnuj czasu na życie przeszłością!!! Żyj teraźniejszością!