Ale to MAŁŻEŃSTWO jest tylko w głowie autorki. jak można nazwać małżeństwem sytuację kiedy niesamodzielnia emocjonalnie jednostka w nie wchodzi?
MAŁŻEŃSTWO to jedność dwu dorosłych, świadomych osób.
Autorka wzięła ślub z kimś niedojrzałym, niesamodzielnym, zależnym.
Ja bym to narysowała jako zbiór z dwoma elementami. A tu zbiór ma owszem ,dwie osoby, ale autorki wchodzi nim nie ma.
Strasznie ciężko jest jest takim człowiekiem j współczuję Ci autorko, miałam do czynienia z taką osobą. Można rozłożyć ręce i płakać.
On nie uwierzy w szczerość twoich intencji i wszystko cokolwiek zrobisz dla niego i dla tego "małżeństwa" on obróci na złą stronę, powie Ci że nim manipulujesz. Bo chcesz od niego kasę, mieszkanie, whatever - coś wymyśli.
Te jednostki są jak zombie, chodzą, jedzą, śpią - ale wśrodku nie ma takiego człowieka jak byś oczekiwała.
Ale to MAŁŻEŃSTWO jest tylko w głowie autorki. jak można nazwać małżeństwem sytuację kiedy niesamodzielnia emocjonalnie jednostka w nie wchodzi?
MAŁŻEŃSTWO to jedność dwu dorosłych, świadomych osób.
Autorka wzięła ślub z kimś niedojrzałym, niesamodzielnym, zależnym.
Ja bym to narysowała jako zbiór z dwoma elementami. A tu zbiór ma owszem ,dwie osoby, ale autorki wchodzi nim nie ma.
Strasznie ciężko jest jest takim człowiekiem j współczuję Ci autorko, miałam do czynienia z taką osobą. Można rozłożyć ręce i płakać.
On nie uwierzy w szczerość twoich intencji i wszystko cokolwiek zrobisz dla niego i dla tego "małżeństwa" on obróci na złą stronę, powie Ci że nim manipulujesz. Bo chcesz od niego kasę, mieszkanie, whatever - coś wymyśli.
Te jednostki są jak zombie, chodzą, jedzą, śpią - ale wśrodku nie ma takiego człowieka jak byś oczekiwała.
Jest dokladnie tak jak piszesz, niestety. W stu procentach. Ale jest dziecko, tylko dla niego ppstaram powalczyc ostatni raz
Pewnie, walcz,czasem się udaje.
Cokolwiek postanowisz dasz sobie radę po już po Twoich postach widać że jesteś silną osoba.
Powodzenia!
Pewnie, walcz,czasem się udaje.
Cokolwiek postanowisz dasz sobie radę po już po Twoich postach widać że jesteś silną osoba.
Powodzenia!
Bardzo Ci dziekuje, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy takie wirtualne, ale jednak wsparcie. Odezwe sie za jakis czas, dzis mamy porozmawiac.
70 2016-06-30 16:12:31 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-30 16:14:23)
Cyngli napisał/a:_v_ napisał/a:Cyngli, wybacz, ale jakie Ty tu widzisz większe dobro?
Co nim jest?Jak to co?
Małżeństwo, bo chyba o nie Autorka chce walczyć?
Tu nie ma podziału na czarne i białe, bo tak się nie da.
Albo zechcą być razem i każde z nich będzie musiało coś poświęcić dla dobra związku, albo do widzenia.
Nie można wymagać od jednej strony, żeby sama ratowała związek, bo małżeństwo to gra zespołowa.\Bo, że przyczyną konfliktu jest nieodcięta pępowina męża, a nie teściowa, to już ustaliłyśmy.
Teściowa może się nawet okazać spoko babką, nie wiadomo.Najłatwiej jest wychodzić z założenia, że ''teściowa mi niszczy małżeństwo''.
Kiedys moj brat przechodzil kryzys wieku sredniego i zaczely sie flirty, itd. Jak moi rodzice sie o tym dowiedzieli, to zgotowali mu naprawde ciezki los az wrocil mu rozum do glowy.
Jesli zachowanie tej baby zwanej moja tesciowa wskazuje, ze jest spoko babka i nie maci w malzenstwie, to raczej sie nie dogadamy. Pozdrawiam.
Jeśli się nie będziesz chciała dogadać, to pewnie, że się nie dogadamy.
Nie trzeba podzielać czyjegoś zdania, by się z daną osobą dogadać.
----
Wielokropku, ja myślę, że mąż tutaj podziałał, bzdur teściowej naopowiadał i teraz wrogość jest ich efektem.
Tak długo narzekał, że być może teściowa wyrobiła sobie niefajne zdanie na temat synowej, która tak ''krzywdzi'' jej synusia.
Miałam podobną historię wśród najbliższej rodziny i się okazało, niestety, dopiero po rozwodzie..
mizida napisał/a:Cyngli napisał/a:Jak to co?
Małżeństwo, bo chyba o nie Autorka chce walczyć?
Tu nie ma podziału na czarne i białe, bo tak się nie da.
Albo zechcą być razem i każde z nich będzie musiało coś poświęcić dla dobra związku, albo do widzenia.
Nie można wymagać od jednej strony, żeby sama ratowała związek, bo małżeństwo to gra zespołowa.\Bo, że przyczyną konfliktu jest nieodcięta pępowina męża, a nie teściowa, to już ustaliłyśmy.
Teściowa może się nawet okazać spoko babką, nie wiadomo.Najłatwiej jest wychodzić z założenia, że ''teściowa mi niszczy małżeństwo''.
Kiedys moj brat przechodzil kryzys wieku sredniego i zaczely sie flirty, itd. Jak moi rodzice sie o tym dowiedzieli, to zgotowali mu naprawde ciezki los az wrocil mu rozum do glowy.
Jesli zachowanie tej baby zwanej moja tesciowa wskazuje, ze jest spoko babka i nie maci w malzenstwie, to raczej sie nie dogadamy. Pozdrawiam.Jeśli się nie będziesz chciała dogadać, to pewnie, że się nie dogadamy.
Nie trzeba podzielać czyjegoś zdania, by się z daną osobą dogadać.----
Wielokropku, ja myślę, że mąż tutaj podziałał, bzdur teściowej naopowiadał i teraz wrogość jest ich efektem.
Tak długo narzekał, że być może teściowa wyrobiła sobie niefajne zdanie na temat synowej, która tak ''krzywdzi'' jej synusia.Miałam podobną historię wśród najbliższej rodziny i się okazało, niestety, dopiero po rozwodzie..
Przykro mi, ale zle myslisz. Moj maz zrobil cos odwrotnego - byl bardzo zakochany, zachwycal sie mna na kazdym kroku a ona nie mogla tego zniesc. Zreszta, sytuacja z jego bratem i jego byla dziewczyna tez dala mi do myslenia. Synus zdradzal ja na lewo i prawo, umawial sie tez w domu mamusi z obcymi pannami i jak w koncu wpadl i dziewczyna z nim zerwała, to tesciowa zaczela wieszac na niej psy, ze sie nie starala, ze to przez swoje zachowanie synek szukal pocieszenia w ramionach innych.
Chocbys bronila jej zazarcie, ta kobieta ma na sumieniu wiele klotni i rozlamow w rodzinie.
Cyngli napisał/a:mizida napisał/a:Kiedys moj brat przechodzil kryzys wieku sredniego i zaczely sie flirty, itd. Jak moi rodzice sie o tym dowiedzieli, to zgotowali mu naprawde ciezki los az wrocil mu rozum do glowy.
Jesli zachowanie tej baby zwanej moja tesciowa wskazuje, ze jest spoko babka i nie maci w malzenstwie, to raczej sie nie dogadamy. Pozdrawiam.Jeśli się nie będziesz chciała dogadać, to pewnie, że się nie dogadamy.
Nie trzeba podzielać czyjegoś zdania, by się z daną osobą dogadać.----
Wielokropku, ja myślę, że mąż tutaj podziałał, bzdur teściowej naopowiadał i teraz wrogość jest ich efektem.
Tak długo narzekał, że być może teściowa wyrobiła sobie niefajne zdanie na temat synowej, która tak ''krzywdzi'' jej synusia.Miałam podobną historię wśród najbliższej rodziny i się okazało, niestety, dopiero po rozwodzie..
Przykro mi, ale zle myslisz. Moj maz zrobil cos odwrotnego - byl bardzo zakochany, zachwycal sie mna na kazdym kroku a ona nie mogla tego zniesc. Zreszta, sytuacja z jego bratem i jego byla dziewczyna tez dala mi do myslenia. Synus zdradzal ja na lewo i prawo, umawial sie tez w domu mamusi z obcymi pannami i jak w koncu wpadl i dziewczyna z nim zerwała, to tesciowa zaczela wieszac na niej psy, ze sie nie starala, ze to przez swoje zachowanie synek szukal pocieszenia w ramionach innych.
Chocbys bronila jej zazarcie, ta kobieta ma na sumieniu wiele klotni i rozlamow w rodzinie.
Źle mnie zrozumiałaś, ja wcale nie chcę jej bronić, tylko pokazać, że w takich sytuacjach jak Twoja, b. często są dwie strony medalu.
Bez sensu wieszanie psów na teściowej - nie za nią wyszłaś za mąż.
Myślę, że Twój mąż nie dorósł do małżeństwa.
Masz już jakiś pomysł, co dalej?
Leila01 napisał/a:Cyngli napisał/a:To nie ma znaczenia, za co. Dorosłe życie czasem na tym polega, by odpuścić dla dobra sprawy, albo czasem przeprosić ''za nic''.
Jeżeli byłby chociaż cień szansy na poprawę sytuacji, cień nadziei na to, że przeprosiny polepszą sytuację, to na Twoim miejscu przeprosiłabym.
Szkopuł w tym, że nie jesteś na miejscu autorki.
Ja w życiu bym nie przeprosiła. Za co???Ewidentnie nie zrozumiałaś przesłania bijącego z mojego postu.
Trudno.Nie jestem na miejscu Autorki, Ty TEŻ NIE.
Nie miałaś nigdy w życiu takiej sytuacji, gdzie wyciągnęłaś do kogoś rękę na zgodę mimo, że NIC nie zrobiłaś?
Jeśli nie, to gratuluję utopii, w której żyjesz, albo współczuję otoczeniu, bo dorosłe życie czasem polega na tym, że trzeba zrobić coś wbrew sobie, dla większego dobra.To tylko propozycja.
Autorka musi wybrać, czego chce. Czy ratować małżeństwo, czy się z niego ewakuować.Jeśli zdecyduje się ratować związek, to innej opcji nie widzę, jak nagięcie się odrobinkę i polepszenie kontaktów z teściową do choćby ''normalnej'' formy.
Plus terapia małżeńska, a dla męża dodatkowo indywidualna. BEZ tego ani rusz.
Hola hola przystopuj z tym swoim współczuciem i osądami...
Nie pozwalaj sobie.
NIE PRZEPROSIŁABYM jej i już. Nie w takiej sytuacji.
Bywają różne w życiu sytuacje przy których, kompromis czy konsensus jest potrzebny, jednak dla mnie "przygoda" z tesciową - w tym przypadku- do nich nie należy.
W życiu mi ojciec ani matki nie ubliżali a mam pozwolić obcej babie i jeszcze podkulić ogon i przeprosić? NEVER.
Główne ogniwo to mąż i tu zacząć trzeba działania. Szkoda tylko, że autorka nie ma w nim wsparcia, sojusznika...
Cyngli napisał/a:Leila01 napisał/a:Szkopuł w tym, że nie jesteś na miejscu autorki.
Ja w życiu bym nie przeprosiła. Za co???Ewidentnie nie zrozumiałaś przesłania bijącego z mojego postu.
Trudno.Nie jestem na miejscu Autorki, Ty TEŻ NIE.
Nie miałaś nigdy w życiu takiej sytuacji, gdzie wyciągnęłaś do kogoś rękę na zgodę mimo, że NIC nie zrobiłaś?
Jeśli nie, to gratuluję utopii, w której żyjesz, albo współczuję otoczeniu, bo dorosłe życie czasem polega na tym, że trzeba zrobić coś wbrew sobie, dla większego dobra.To tylko propozycja.
Autorka musi wybrać, czego chce. Czy ratować małżeństwo, czy się z niego ewakuować.Jeśli zdecyduje się ratować związek, to innej opcji nie widzę, jak nagięcie się odrobinkę i polepszenie kontaktów z teściową do choćby ''normalnej'' formy.
Plus terapia małżeńska, a dla męża dodatkowo indywidualna. BEZ tego ani rusz.Hola hola przystopuj z tym swoim współczuciem i osądami...
Nie pozwalaj sobie.
NIE PRZEPROSIŁABYM jej i już. Nie w takiej sytuacji.
Bywają różne w życiu sytuacje przy których, kompromis czy konsensus jest potrzebny, jednak dla mnie "przygoda" z tesciową - w tym przypadku- do nich nie należy.
W życiu mi ojciec ani matki nie ubliżali a mam pozwolić obcej babie i jeszcze podkulić ogon i przeprosić? NEVER.
Główne ogniwo to mąż i tu zacząć trzeba działania. Szkoda tylko, że autorka nie ma w nim wsparcia, sojusznika...
Nie owijam gówna w papierek i nikomu nie słodzę. Piszę co myślę.
Co do przeprosin, wyjaśniłam wystarczająco, o co mi chodziło.
Głównym ogniwem jest mąż i z tym się zgadzam.
Nie ma juz co roztrzasac tego watku - bierzemy rozwod.
Moj jeszcze maz tak widzi wyjscie z sytuacji. Nie chce wyrzucac matki z malzenstwa, woli pozbyc sie zony i dziecka.
Dziekuje Wam za porady.
Nie ma juz co roztrzasac tego watku - bierzemy rozwod.
Moj jeszcze maz tak widzi wyjscie z sytuacji. Nie chce wyrzucac matki z malzenstwa, woli pozbyc sie zony i dziecka.
Dziekuje Wam za porady.
Przykro mi.
Ale wiem, że dasz sobie radę.
Silna jesteś.
Kurczę, napisałam długą odpowiedź, ale wylogowało mnie z forum i wszystko się skasowało.
Ale teraz doczytałam, że jednak małżeństwo jest nie do odratowania.
Powiem tylko jedno - znam sytuację od środka i doskonale Cię rozumiem. Z perspektywy czasu wiem, że gdyby moja matka wzięła rozwód z ojcem (też stłamszonym przez matkę), teraz byłaby inną, szczęśliwszą kobietą.
Dlatego moim zdaniem życie w trójkącie nie ma sensu. W tym przypadku kazirodztwo emocjonalne zaszło za daleko, Twój mąż od dzieciństwa miał zafundowane pranie mózgu przez matkę i ciężko samodzielnie odwrócić ten proces. On zatrzymał się na poziomie 10-latka, któremu mamusia musi zaplanować dzień i powiedzieć, jakie spodenki założyć do szkoły.
Przykro mi, że na trafilaś na osobnika tak skrzywionego przez własna matkę. Jednak w tym przypadku on tez jest ofiarą, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Na szczęście Ty masz szansę na normalne życie, bez niego. Powodzenia!
Bardzo Wam dziekuje za slowa otuchy. W tym momencie jestem zalamana i nie moge powstrzymac placzu. Ale mysle, ze na dluzsza mete to lepsza opcja.
Mam pytanie, moze idiotyczne, ale sprobuje - czy rozwod w takich warunkach jest mozliwy? W sensie mlode malzenstwo, niemowlak...Naprawde nie mam sily na jakies dodatkowe mediacje i roztrzasanie tego od poczatku.
W ogole jak to wyglada, ze rozwodzimy sie, bo maz woli matke? Nie bylo zdrad, bijatyk, nalogow. Przeciez w sadzie pekna ze smiechu jak zobacza przyczyny rozstania...
79 2016-07-01 22:40:59 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-01 22:43:30)
Mam pytanie, moze idiotyczne, ale sprobuje - czy rozwod w takich warunkach jest mozliwy? W sensie mlode malzenstwo, niemowlak...Naprawde nie mam sily na jakies dodatkowe mediacje i roztrzasanie tego od poczatku.
W ogole jak to wyglada, ze rozwodzimy sie, bo maz woli matke? Nie bylo zdrad, bijatyk, nalogow. Przeciez w sadzie pekna ze smiechu jak zobacza przyczyny rozstania...
Możliwy - chociaż właściwie powinno być zerwanie więzi ekonomicznych, fizycznych i takich tam - czyli zupełny i trwały rozkład pożycia... za minimum z reguł sądy uznają pół roku co najmniej... mówię tu o rozwodzie bez orzekania o winie, jeśli po prostu oboje potwierdzicie przed sądem chęć rozwiązania małżeństwa... Pewnie nie wystarczy tu jedna rozprawa, sąd na pewno też będzie chciał wysłuchać ewentualnych świadków - tu akurat może przydać się teściowa jak zacznie przed sądem na Ciebie narzekać, to powinna sprawić dobre wrażenie
Zerwanie więzi psychicznych tu mamy, w fizyczne nie wnikam, ale zapewne też... Gorzej będzie z ekonomicznymi
A z orzeczeniem o winie nie próbowałabym. Szkoda czasu, pieniędzy i nerwów...
Czytałam ten wątek już wcześniej - jesteś silną kobietką, a taki maminsynuś mimo wszystko nie był dla Ciebie idealnym kandydatem trzymam za Ciebie kciuki, naprawdę
Nie ma juz co roztrzasac tego watku - bierzemy rozwod.
Moj jeszcze maz tak widzi wyjscie z sytuacji. Nie chce wyrzucac matki z malzenstwa, woli pozbyc sie zony i dziecka.
Dziekuje Wam za porady.
Czytam "z ukrycia" Twój wątek i ...przykro mi. Niestety wszystko wskazuje na to, iz takie tragiczne rozwiązanie jest jedynym mozliwym... Cyngli, wybacz, ale nie mogę zgodzic sie z Twoją sugestią (przeproszenie), taj jak i inne tu osoby. Bo i owszem - nie ma żadnych podstaw by "podwijać ogon" i upokorzyć się przed taka osobą ...nie będąc niczego winnym. Ja też nie zeszmaciłbym się w takiej sytuacji. Tak na marginesie: załóżmy, ze Autorka "przeprasza" i teściowa wspaniałomyślnie ją już toleruje "w rodzinie". Czy sądzisz, ze takie zeszmacenie się Autorki cokolwiek tu dałoby? Moim zdaniem dałoby tylko jedno - Autorka żyłaby nadal w "trójkącie", czyli Ona + mąż + "mamusia" męża. Posunięcie byłoby zupełnie pozbawione rezultatu, no moze z wyjątkiem potężnego niesmaku i poczucia upokorzenia u Autorki. Przecież nawet przepraszając tą babę na kolanach i z bukietem nie byłoby szansy na - prócz zakopania "topora wojennego" - usunięcie się "mamusi" męża w cień. Wręcz miałaby ta baba jeszcze więcej bezczelności widząc taką poddańczą postawę u niechcianej synowej.
Czasami poczucie własnej wartości i własne zasady należy cenić bardziej niż ułuda spokojnego związku - bo cóż to związek, gdy wypada wyrzec się siebie i swoich zasad? Ano własnie...
Autorko - współczuję, ale zyczę Ci szybkiego i spokojnego przejścia przez ta gehennę...
81 2016-07-01 22:53:53 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2016-07-01 22:54:25)
Autorko
A co na to wszystko, na rozwód teściowa? Już wie? Jak zareagowała?
Autorko
A co na to wszystko, na rozwód teściowa? Już wie? Jak zareagowała?
Też mnie to ciekawi (niezdrowo)...
Moja "teściowa" od razu nakłoniła moją (jeszcze) małżonkę na załozenie kont na portalach randkowych i doradzała z kim się "warto" (dla korzysci) zaznajomić
Z uwagi na własne doswiadczenia podejrzewam, że wiadomość niezmiernie poprawiła humor tej wrednej babie...
Bardzo Wam dziekuje za slowa otuchy. W tym momencie jestem zalamana i nie moge powstrzymac placzu. Ale mysle, ze na dluzsza mete to lepsza opcja.
Mam pytanie, moze idiotyczne, ale sprobuje - czy rozwod w takich warunkach jest mozliwy? W sensie mlode malzenstwo, niemowlak...Naprawde nie mam sily na jakies dodatkowe mediacje i roztrzasanie tego od poczatku.
W ogole jak to wyglada, ze rozwodzimy sie, bo maz woli matke? Nie bylo zdrad, bijatyk, nalogow. Przeciez w sadzie pekna ze smiechu jak zobacza przyczyny rozstania...
Pisałam ci już wcześniej abyś zabezpieczyła ich rozmowy te sms-y, które wcześniej przekopiowałaś. To są dowody całkowitej niedojrzałości twojego męża. Składając przysięgę małżeńską, nieważne czy w kościele czy w urzędzie, przyrzekał tobie miłość i wierność i to że z tobą będzie tworzył nową komórkę społeczną. On w ogóle nie zrozumiał co to znaczy poślubić kogoś, dla niego w dalszym ciągu matka jest ta najbliższą osobą. Jeżeli faktycznie masz to wszystko zgrane tak jak pisałaś to nie wiem czy nie mogłabyś ubiegać się nawet o unieważnienie ślubu kościelnego bo złamał zasadę "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem." taka jest zasada kościoła na temat małżeństwa, a on ją złamał. To co robi twój mąż jest okropne, dlatego nie bój się, że ktoś wyśmieje twój powód do rozwodu. Z czasem zrozumiesz, że odejście od niego było dla ciebie jedynym ratunkiem, jest jeszcze nadzieja że mąż dostanie wstrząsu tym rozwodem i zacznie walczyć o ciebie, wówczas postaw twarde warunki. Jeden sms czy jedna rozmowa z matką na temat waszego małżeństwa i wylatuje po za drzwi, a przede wszystkim ma udać się na terapię i to dla DDD. Przykre to ale on tez jest ofiarą własnej matki, z tym że tylko on sam może wyzwolić się z tego uzależnienia, ale tylko poprzez terapię.
Bardzo Wam dziekuje za tyle cieplych slow! Mam nadzieje, ze wytrwam w tym calym galimatiasie.
Nie mamz tesciowa kontaktu, ale na pewno wie, maz do niej pojechal. Pare dni temu pisala mu, zeby postawil mi ultimatum - albo sie zmienie i bede ja traktowac z godnoscia albo ma mnie zostawic. Zadziwiajace, zs nawet na wnuku jej nie zalezy...
Bardzo Wam dziekuje za tyle cieplych slow! Mam nadzieje, ze wytrwam w tym calym galimatiasie.
Nie mamz tesciowa kontaktu, ale na pewno wie, maz do niej pojechal. Pare dni temu pisala mu, zeby postawil mi ultimatum - albo sie zmienie i bede ja traktowac z godnoscia albo ma mnie zostawic. Zadziwiajace, zs nawet na wnuku jej nie zalezy...
Uciekaj z tego układu jak najszybciej, bo wykończysz się szybko psychicznie. Rozwód jest porażką, ale życie w takim układzie byłoby jeszcze większą. Masz silna osobowość i na pewno sobie poradzisz, może dasz tym sobie szansę na poznanie kogoś innego, kto będzie za tobą stał murem.
86 2016-07-01 23:23:52 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2016-07-01 23:24:34)
A może będzie odwrotnie. Każe mu nie rozwodzić się.
To co pisała to były tylko pogróżki, których nie kazałaby synowi spełniać.
Bo po rozwodzie dla niej o jedną osobę mniej do gnębienia, nie będzie możliwości i potrzeby aż tylu rad syniowi dawać jak dotychczas.Zbyt nudno będzie.
A może będzie odwrotnie. Każe mu nie rozwodzić się.
To co pisała to były tylko pogróżki, których nie kazałaby synowi spełniać.
Bo po rozwodzie dla niej o jedną osobę mniej do gnębienia, nie będzie możliwości i potrzeby aż tylu rad syniowi dawać jak dotychczas.Zbyt nudno będzie.
I co wtedy? Autorka ma się poddać? I zmarnować życie?
Kleoma napisał/a:A może będzie odwrotnie. Każe mu nie rozwodzić się.
To co pisała to były tylko pogróżki, których nie kazałaby synowi spełniać.
Bo po rozwodzie dla niej o jedną osobę mniej do gnębienia, nie będzie możliwości i potrzeby aż tylu rad syniowi dawać jak dotychczas.Zbyt nudno będzie.I co wtedy? Autorka ma się poddać? I zmarnować życie?
Tak tylko gdybam.
Nie wiemy jak jest reakcja teściowej. Pewnie coś już ustalili. Może właśnie rozwód i planują jak to zrobić aby było z winy autorki i nie stracić zbyt dużo z majątku.
Na miejscu autorki to ja bym jednak dała mu ostatnią szansę jeśli o to poprosi.
Kleomo, ale mąż nie chce szansy, tylko rozwodu.
90 2016-07-02 08:56:48 Ostatnio edytowany przez Madzia92 (2016-07-02 08:59:44)
Edit : Mam wrażenie czy niektórzy forumowicze zamiast czytać co autorka pisze o sobie i mężu decyzji jaką mąż podjoł a autorka DAŁA MU OSTATNIĄ szanse .. To spekulują między sobą " Co by było gdyby " ..
Mizida !! Zrobiłaś co było w Twojej mocy ! Dawałaś szanse , wytrzymywałaś chory trójkąt , rozmawiałaś z.mężem .
Z Twojej strony była chęć i wybaczenia traktowania przez te lata i chęć zbudowania od nowa związku we dwoje z mężem . SKORO MĄŻ NIE CHCE SIĘ POZBYĆ MAMUSI z głownego stanowiska czyli żeby mama była mamą a nie kierownikiem jego życia ... cóż krzyżyk na drogę do widzenia . Mu tak dobrze i nic na to nikt nie poradzi ..
Wierzę że Ci ciężko , że być może masz wahania jeszcze że nie da się na pstryk wykreślić kogoś kogo się kochało żyło itp itd ..
Ale uwierz w siebie podejmujesz walkę o swoją godność teraz i szacunek , o nawet być może lepsze życie dla dziecka , bo to że wy się rozwiedziecie nie znaczy że tata nie jest tatą.. Trzeba tylko ustalić reguły zasady spotkań i wychowania .. Dasz sobie rade my baby silne jesteśmy . Ty jesteś silna że postanowiłaś dać ostatnią szansę mężowi ale skoro on woli żyć przy mamie ...
Życzę wszystkiego dobrego abyś poukładała sobie wszystko na nowo i abyś czuła że żyjesz z sobą w zgodzie
Poczekajmy na wieści od autorki.
Mąż może gdy wyjechał z domu, nie było go jakiś czas to jednak uzna, że tęskni za żoną, za dzieckiem i nie chce żyć bez nich, z dala od nich.
Są też być może sprawy majątkowe, mieszkanie do podziału, konieczność płacenia alimentów, wyprowadzenie się nie wiadomo dokąd. Bo chyba do mamusi to za daleko aby do pracy dojeżdżać. Mąż uzna, że jednak korzystniej jest dla niego nic nie zmieniać.
Może jedno i drugie i tak po przeprowadzeniu bilansu zysków i strat dojdzie do wniosku, że więcej straci niż zyska tym rozwodem.
Zechce więc doprowadzić do zgody i zmian w swoim życiu, ograniczy rolę matki w ich małżeństwie.
Poczekajmy na wieści od autorki.
Mąż może gdy wyjechał z domu, nie było go jakiś czas to jednak uzna, że tęskni za żoną, za dzieckiem i nie chce żyć bez nich, z dala od nich.
Są też być może sprawy majątkowe, mieszkanie do podziału, konieczność płacenia alimentów, wyprowadzenie się nie wiadomo dokąd. Bo chyba do mamusi to za daleko aby do pracy dojeżdżać. Mąż uzna, że jednak korzystniej jest dla niego nic nie zmieniać.
Może jedno i drugie i tak po przeprowadzeniu bilansu zysków i strat dojdzie do wniosku, że więcej straci niż zyska tym rozwodem.
Zechce więc doprowadzić do zgody i zmian w swoim życiu, ograniczy rolę matki w ich małżeństwie.
Idealistka
To byłoby zbyt piekne by mogło być prawdziwe... To utopia...
Małżonek Autorki jest emocjonalnie bezwolnym oseskiem sterowanym i ustawianym przez "kochającą mamusię" - musimy o tym pamietać. Jako taki, czyli bezdecyzyjny, bierny i pozbawiony własnych zasad i własnych osądów ...nie rokuje - według mnie - szans na olśnienie i rozpoczęcie własnego zycia. On będzie postępował tak, jak rozkaże/zasugeruje/poleci/narzuci mu "mamusia". I tu nie widzę najmniejszej szansy na cos pozytywnego...
Owszem, byłoby pieknie...
Ale do takiego dorośnięcia i uświadomienia sobie, ze żyje, jest i powinien coś sam przedsięwziąć potrzebne byłyby chyba ...wysokie i twarde schody (piosenka Kazika "Marian"). W obecnej sytuacji mamuśka będzie tylko bardziej nakręcać synalka...
Autorko - sa tu ludzie z podobnymi doświadczeniami i ...wciąż żyją i nawet często dobrze Głowa do góry!
Praktycznie w ogóle nie wypowiadam się na forum, ale chętnie poczytuję. Ten wątek dotyka mnie osobiście i według mnie Autorka to silna, pewna swej wartości kobieta, która doskonale przejrzała teściową i rozwód to najlepsze wyjście z tej sytuacji, jedyny sposób, by dziecko dorastało w NORMALNEJ atmosferze. Nie mam pojęcia jak to wygląda w sądzie, ale myślę, że udowodnienie skrajnej niedojrzałości męża wystarczy. Problem teściowa-synowa jest stary jak świat i kto choć raz miał do czynienia z tym tematem, dałby Autorce rozwód od ręki. Przecież on nie spełnia roli męża ani ojca, a fakt,że nie bije i nie bije nie ma tu nic do rzeczy. Rozwód może być kwestią czasu, ale skoro mąż nie ma nic przeciwko to nie będzie robił problemów. Ale coś mi się zdaje, ze Autorka powinna przygotować się na ostrą, szarpiącą nerwy walkę, bo w sądzie może zostać zmieszana z błotem przez męża i teściową.
Oczywiście może być tak, że sprawa postawiona na ostrzu noża otrzeźwi nieco męża i teściową. Może być tak, że w końcu zrozumieją, że robili krzywdę Autorce i dziecku. Jednak kobiety w stylu tej teściowej nie zmieniają się, bo i po co? Wg teściowej to autorka jest tą złą, a ona po prostu troszczy się o syna. Jedynie mąż może się zmienić, ale do tego musiałby ograniczyć kontakty z mamusią i koniecznie pójść na terapię. Ten człowiek jest mocno skrzywiony i sam nie naprostuje swojej osobowości.
Przepraszam Autorkę za małą prywatę, ale mam duże doświadczenie z tego typu mamuśkami i na własne oczy widzę mechanizmy, które tu zachodzą. Osoby, które podpowiadały Autorce, by wyciągnęła rękę i przeprosiły, prawdopodobnie nigdy nie miały do czynienia z takim typem człowieka (i chwała Bogu!). Te mamuśki się nie zmieniają, a każde przeprosiny, każdą próbe pojednania traktują jak wyraz słabości. Przeprosiny to dla nich dowód, że jednak one mają rację. A skoro mają rację, to trzeba to DOBITNIE uświadomić synowej. To psychofagi, które prowadzają wojnę na wyniszczenie. Dla nich synowa jest wrogiem, a one nie biorą jeńców, ani nie litują się nad nimi.
Z przerażeniem obserwuję, jak osoba z mojego otoczenia już "hoduje"sobie syna-partnera. Znam chłopaka od małego brzdąca, teraz jest w 2 gimnazjum. Śmiało mogę stwierdzić, że chłopak przechodzi regres, jego cechy osobowości nie zdążyły się wykształcić, a już zostały stłamszone. Chodzi za matką jak cień, nie spotyka się z rówieśnikami, robi wszystko to, co każe mu matka. W domu ma masę obowiązków, a rozrywki są bardzo ściśle kontrolowane. Chłopak dawniej był wesoły, "normalny", teraz jest zahukany i boi się odezwać nie pytany. Owa matka już zapowiedziała, że jak jej syn zaprosi dziewczynę do domu, to ona tego nie przeżyje i nie pozwoli, by na jej oczach spotykał się z koleżankami. Twierdzi, że nie zniesie tego jak syn wyprowadzi się z domu. Cóż, prawdopodobnie się nie wyprowadzi, bo matka utwierdza go w przekonaniu, że bez niego sobie nie poradzi. Jak to się skończy? Mam nadzieję, że syn w wieku nastoletnim zbuntuje się i odnajdzie gdzieś swoją osobowość. Bo jak na razie, wszystko jest na dobrej drodze by skończył jako wieczny kawaler albo jeszcze gorzej - tak jak u Autorki.
Mąż Autorki już dawno przekroczył poziom zwykłego maminsynka. To człowiek nie mający własnego zdania, zachowujący się jak zabawka zdalnie sterowana przez mamusię. Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawiło się dziecko, wtedy teściowa zobaczyła, że powoli traci swoją pozycję. Takie "mamuśki" nie tolerują żadnej kobiety w swoim otoczeniu, a im bardziej synek okazuje miłość do swojej partnerki, tym bardziej chorują z zazdrości. Tak że próby pojednania nic by nie dały z prostego powodu - teściowa nie znosi autorki za sam fakt bycia kobietą.
I jeszcze słowo na temat dziecka. Pojawią się głosy w otoczeniu autorki, że rozbija rodzinę i tym samym robi dziecku krzywdę. Takie słowa będą przejawem manipulacji, chęci wywołania poczucia winy albo zwyczajnej niewiedzy o zachowaniu teściowej. Ale dziecko nie powinno, nie może dorastać w takiej atmosferze. Całe życie patrzyłam jak babka niszczy moją matkę i jej małżeństwo. Ta sytuacja bardzo mocno wpłynęła na dorosłe życie moje i rodzeństwa. Dlatego rozwodząc się, autorka ratuje nie tylko siebie, ale i swoje dziecko.
Powinnaś jednak przemyśleć sprawę rozwodu za porozumieniem stron.
Wina męża jest ewidentna.
Możesz bardzo żałować ze rozwiodłaś się polubownie. On pewnie zamieszka z mamą i Twoje dziecko będzie widziało ojca dwa razy do roku. Nie będziesz miała żadnej pomocy z jego strony. Orzeczenie jego winy dołoży Ci kilku praw, m.in. o alimenty na Ciebie.
Podejrzewam że oni i tak będą chcieli udowodnić Twoją winę. Miej się na baczności bo on może prowokować kłótnie i je nagrywać.
Niestety teraz dopiero poznasz swojego męża.
Zawsze radzę odpuścić ile się da, zwłaszcza że nie masz na walkę sił ani czasu, ale w tej sytuacji mówimy o kilkunastoletnim samotnym maciezyństwie, gdzie się wszystko może wydarzyć. Możesz się rozchorowac i skąd weźmiesz pieniądze na wychowywanie dziecka?
Ps. Oczywiście ze ślub kościelny w takiej sytuacji można unieważnić. To tak jakbyś wyszła ze heroiniste który ukrywał nałóg.
Ps. Czy mąż w ogóle kocha wasze dziecko?
Całe życie patrzyłam jak babka niszczy moją matkę i jej małżeństwo. Ta sytuacja bardzo mocno wpłynęła na dorosłe życie moje i rodzeństwa. Dlatego rozwodząc się, autorka ratuje nie tylko siebie, ale i swoje dziecko.
ano, potwierdzam raz jeszcze.
a moja mama była właśnie z tych, co przepraszają - przepraszała, wyciągała rękę pierwsza, była miła i uprzejma. nic to nie dało. jej sytuacja się nie zmieniła. a mój ojciec chyba tylko przez kilka lat dokładal sie do domowego budżetu - gdzieś pod koniec mojej podstawówki przestał zupełnie i zanosil całą wypłatę swojej matce...
a ja całe życie miałam pretensje do matki, że nie zostawiła jego i jego mamusi.
Osoby, które podpowiadały Autorce, by wyciągnęła rękę i przeprosiły, prawdopodobnie nigdy nie miały do czynienia z takim typem człowieka (i chwała Bogu!).
Pudło. Mam taką matkę.
I wiem, że walczenie z taką osobą nie ma żadnego sensu.
Najlepiej jest zobojętnieć. Jednak ja nie potrafiłam olewać własnej matki. Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.
Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.
Widzisz, a ja nie. Dwie synowe mojej babki, ba - nawet córka, zawsze były tymi najgorszymi. Co by nie zrobiły, i tak było nie po jej myśli. Przeszkadzały jej, tak samo jak później przeszkadzały jej wnuki. Liczyła się tylko ona, pieniądze i jej podnóżki - dwaj słabi synowie (trzeciego oddała). Dla mojej babki dobroć zaczynała się i kończyła na pójściu do kościoła. Uśmiech był uśmiechem szyderstwa, gdy mój ojciec awanturował się z matką. Wierz mi, nic co dobre, nie robiło na niej wrażenia. Żyła 96 lat i jeszcze na rok przed śmiercią cieszyła się ze śmierci rodziców mojej mamy. Dlatego nie w każdym przypadku resocjalizacja jest możliwa. Owszem, można udawać, że oplucie spłynęło po mnie jak ciepły deszczyk. Można kłaść uszy po sobie i nadstawiać drugi policzek. Nie przeczę też, że dobroć i łagodność potrafią zdziałać cuda. Ale są też granice wytrzymałości i myślę, że Autorka swoje już dawno przekroczyła.
Cyngli napisał/a:Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.Widzisz, a ja nie. Dwie synowe mojej babki, ba - nawet córka, zawsze były tymi najgorszymi. Co by nie zrobiły, i tak było nie po jej myśli. Przeszkadzały jej, tak samo jak później przeszkadzały jej wnuki. Liczyła się tylko ona, pieniądze i jej podnóżki - dwaj słabi synowie (trzeciego oddała). Dla mojej babki dobroć zaczynała się i kończyła na pójściu do kościoła. Uśmiech był uśmiechem szyderstwa, gdy mój ojciec awanturował się z matką. Wierz mi, nic co dobre, nie robiło na niej wrażenia. Żyła 96 lat i jeszcze na rok przed śmiercią cieszyła się ze śmierci rodziców mojej mamy. Dlatego nie w każdym przypadku resocjalizacja jest możliwa. Owszem, można udawać, że oplucie spłynęło po mnie jak ciepły deszczyk. Można kłaść uszy po sobie i nadstawiać drugi policzek. Nie przeczę też, że dobroć i łagodność potrafią zdziałać cuda. Ale są też granice wytrzymałości i myślę, że Autorka swoje już dawno przekroczyła.
Uważam, że warto czegoś spróbować, zanim się z góry uzna, że ''to na pewno nic nie da''.
Autorka jak zechce, to spróbuje ;-)
Póki co, chcą z mężem rozwodu.
mobydick napisał/a:Osoby, które podpowiadały Autorce, by wyciągnęła rękę i przeprosiły, prawdopodobnie nigdy nie miały do czynienia z takim typem człowieka (i chwała Bogu!).
Pudło. Mam taką matkę.
I wiem, że walczenie z taką osobą nie ma żadnego sensu.Najlepiej jest zobojętnieć. Jednak ja nie potrafiłam olewać własnej matki. Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.
I to JEST owijanie gówna w papierek.... Bez urazy...
Ale skoro u Ciebie poskutkowało to mimo wszystko gratuluję.
Wiele zależy też od charakteru.
(bez odbioru)
Cyngli napisał/a:mobydick napisał/a:Osoby, które podpowiadały Autorce, by wyciągnęła rękę i przeprosiły, prawdopodobnie nigdy nie miały do czynienia z takim typem człowieka (i chwała Bogu!).
Pudło. Mam taką matkę.
I wiem, że walczenie z taką osobą nie ma żadnego sensu.Najlepiej jest zobojętnieć. Jednak ja nie potrafiłam olewać własnej matki. Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.I to JEST owijanie gówna w papierek.... Bez urazy...
Ale skoro u Ciebie poskutkowało to mimo wszystko gratuluję.
Wiele zależy też od charakteru.
(bez odbioru)
;-))))
Matka mojego byłego faceta była niemal identyczna! Szok Ale ona z kolei za ludzi wykształconych uważała tylko artystów (bo sama była śpiewaczką), a wszyscy inni to dla niej byli podludzie i zera. Lekarzy i inżynierów też uważała za zera, bo twierdziła, że lekarzem może być każdy głupi, wystarczy się nauczyć tylko, a taki artysta to jest ktoś bo musi mieć TALENT!
102 2016-07-04 11:56:18 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-04 11:58:54)
Mobydick - podobnie jak Ty spotkałam się z tym osobiście i to niestety nie raz.
W mojej rodzinie funkcjonuje taki układ którego powstawanie tez obserwowałam od początku i widzę skutki teraz po 20 latach. Są dramatyczne.
Oczywiście nie dla syna i matki, bo oboje zaspokajają swoje potrzeby ;)
Społeczeństwo natomiast odrzuca jednego i drugiego.
Niestety mimo lat czytania i zgłębiania tego tematu nadal nie mogę zrozumieć mechanizmu który steruje MATKĄ.
Jedyne co zrozumiałam to to że po 1 to niej jest MIŁOŚĆ, te matki nie KOCHAJĄ SWOICH DZIECI, a po drugie głównym uczuciem jest STRACH. jeśli w takiej rodzinie jest i syn i córka to córka jest odrzucana.
Natomiast spotkałam takie matki i mniej i bardziej inteligentne - a więc to nie ma wpływu, bogate i biedne, grube i chude, ładne i brzydkie.
Nie mogę wyciągnąć z tego żadnej średniej!
Jedyna prawidłowość to brak męża albo wycofany mąż.
Nie ma tego w stosunku do córek.
Czytając sterty książek znalazłam nawet tak ekstremalne przypadki jak zaspokajanie własnego syna pod prysznicem O.o. Naprawdę. Osobiście znam matkę która dawała pieniądze na narkotyki, byle syn był szczęśliwy!
Wydaje się że rokowania są beznadziejne dla synów tych matek głównie dlatego ze oni nie MAJĄ POTRZEBY zmiany. Mama zawsze ich prędzej czy później przyjmie i da wszystko czego synkowi trzeba.
A mnie osobiście, za jakąś karę, los obdarza właśnie takimi osobnikami, ech...
Najczęśćiej jest to właśnie brak męża.
Taka matka zaczyna traktować syna jak potencjalnego czy rzeczywistego partnera. Najczęściej bez seksu - to chyba jest zbyt wielkie tabu.
Ale poza tym reszta się zgadza.
Mój ojciec ma cztery siostry i jednego brata - jest najmłodszy. Jego ojciec zostawił babkę z całą gromadką dzieci - znaczy umarł tuż po wojnie.
Ona "upatrzyła" sobie najmłodsze dziecko jako namiastkę partnera i prała mu mózg tak, żeby nigdy od niej nie odszedł.
I udało jej się. Przykre, ale prawdziwe.
104 2016-07-04 13:30:25 Ostatnio edytowany przez yessa (2016-07-04 13:44:30)
Nie ma juz co roztrzasac tego watku - bierzemy rozwod.
Moj jeszcze maz tak widzi wyjscie z sytuacji. Nie chce wyrzucac matki z malzenstwa, woli pozbyc sie zony i dziecka.
Dziekuje Wam za porady.
Bardzo mi przykro.
Patrząc na jakiego dupka trafiłaś to lepiej dla Ciebie, że tak się stało.
Zobaczysz z czasem się wszystko poukłada, życie jest zbyt krótkie, żeby tak się szarpać.
Za kilka lat podziękujesz, że tak się stało.
Dotyka mnie szczególnie ta sytuacja bo sama jestem młodą żoną, mamy małe dziecko i szczerze mówiąc, nawet ciężko mi sobie wyobrazić co czujesz...
Tym bardziej doceniam mojego męża że jest stanowczy i nigdy, przenigdy nie pozwala ani swojej mamie (dodam, że mieszkamy pod jednym dachem) ani nikomu wpieprzać się w nasze życie i decyzje.
Wierzę, że trafisz kiedyś na takiego człowieka.
Na pewno lepiej być samej niż z takim mężem jakiego masz. Z resztą sama nigdy nie będziesz bo masz dziecko.
mizia pisz na bieżąco co u Ciebie, bądź silna i nie daj sobą manipulować.
Dasz radę!!!
Jedyna prawidłowość to brak męża albo wycofany mąż.
Nie ma tego w stosunku do córek.Wydaje się że rokowania są beznadziejne dla synów tych matek głównie dlatego ze oni nie MAJĄ POTRZEBY zmiany. Mama zawsze ich prędzej czy później przyjmie i da wszystko czego synkowi trzeba.
Zgodzę się z tym. My wychowywaliśmy się praktycznie bez ojca. Jak widzę relacje mojej mamy i brata to cieszę się, że nie mam bratowej. Mój brat jest starym kawalerem i dobrze mu z tym. Lepiej żeby tak zostało, bo potencjalna bratowa mogłaby przeżyć kiedyś dramat. Dodam, że mama i brat zupełnie inaczej patrzą na całą sytuację i swoje zachowania, oni nie widzą w tym nic złego ani dziwnego, że traktują siebie nadal jak 20 lat temu, pomimo, że brat jest 2tysiące km od mamy i jest dorosłym człowiekiem.
105 2016-07-04 13:40:11 Ostatnio edytowany przez yessa (2016-07-04 13:41:04)
.
mizida jesteś ? Skrobnij co tam u Ciebie jak sobie radzisz .. jak sytuacja wygląda .:)
Pozdrawiam
mobydick napisał/a:Osoby, które podpowiadały Autorce, by wyciągnęła rękę i przeprosiły, prawdopodobnie nigdy nie miały do czynienia z takim typem człowieka (i chwała Bogu!).
Pudło. Mam taką matkę.
I wiem, że walczenie z taką osobą nie ma żadnego sensu.Najlepiej jest zobojętnieć. Jednak ja nie potrafiłam olewać własnej matki. Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.
Cyngli inna relacja łączy matke z córką a inna teściową i synowa, nie da się tego porównywać. W pierwszym przypadku to rodzina a w drugim obce kobiety.
Cyngli napisał/a:mobydick napisał/a:Osoby, które podpowiadały Autorce, by wyciągnęła rękę i przeprosiły, prawdopodobnie nigdy nie miały do czynienia z takim typem człowieka (i chwała Bogu!).
Pudło. Mam taką matkę.
I wiem, że walczenie z taką osobą nie ma żadnego sensu.Najlepiej jest zobojętnieć. Jednak ja nie potrafiłam olewać własnej matki. Dlatego postanowiłam wykończyć ją dobrocią i uśmiechem.
I zadziałało. Każdemu polecam.Cyngli inna relacja łączy matke z córką a inna teściową i synowa, nie da się tego porównywać. W pierwszym przypadku to rodzina a w drugim obce kobiety.
Możliwe. Ja mam lepsze relacje z teściową, niż matką, a to przecież niby obca kobieta.
Moja siostra tez ma lepsze kontakty z teściową niz z nasza mamą. Im gorsza mama tym częściej synowa ma lepsze relacje z teściowa. Jednak wiem jedno, tesciowej zapamiętamy kazde slowo podczas gdy mamie wybaczy sie o wiele wiecej.
Jednak wiem jedno, tesciowej zapamiętamy kazde slowo podczas gdy mamie wybaczy sie o wiele wiecej.
To chyba jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę.
111 2016-07-05 20:57:42 Ostatnio edytowany przez yessa (2016-07-05 22:05:33)
Jednak wiem jedno, tesciowej zapamiętamy kazde slowo podczas gdy mamie wybaczy sie o wiele wiecej.
Nie zgodzę się z tym.
Jak matka Ci powie, że jesteś śmieciem to jej wybaczysz? Ja bym nie wybaczyła.
Gdyby teściowa powiedziała mi, że jestem śmieciem to bym to olała.
112 2016-07-06 00:03:57 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-06 00:05:23)
ja myślę, że mąż tutaj podziałał, bzdur teściowej naopowiadał i teraz wrogość jest ich efektem.
Tak długo narzekał, że być może teściowa wyrobiła sobie niefajne zdanie na temat synowej, która tak ''krzywdzi'' jej synusia.Miałam podobną historię wśród najbliższej rodziny i się okazało, niestety, dopiero po rozwodzie..
Z moich obserwacji taka kolej losu, jak z kulą śniegu, zaczynasz od malej kulki potem.juz kula nie do zatrzymania
Jedna bzdura, rodzi nastepna, najgorsza dwulicowość partnera, ktora wedlug mnie z wielu czynników moze wypływać
Ja obserwuje we wlasnym związku podobna sytuacje, o ile przelamalem sie ze swojej strony uciąć to, przyznac sie do błędu, druga strona ma problem z pepowiną,
Bylem na wlasne zyczenie na lodzie, i dalej bujam.sie na lodzie, nawet terapia nic nie wniosla drugiej stronie w tej materii a jak na dloni mechanizmy widać
Tylko niestety widzimy co chcemy widzieć, nawet reke wyciągnąłem,
Tylko dziś nie myli mi.sie juz pokora z upokorzeniem, cena znikoma do doswiadczenia, a to byla moja najwieksza wychodowana Uraza-Tesciowa
113 2016-07-06 06:27:11 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-07-06 06:32:24)
Ola_la napisał/a:Jednak wiem jedno, tesciowej zapamiętamy kazde slowo podczas gdy mamie wybaczy sie o wiele wiecej.
Nie zgodzę się z tym.
Jak matka Ci powie, że jesteś śmieciem to jej wybaczysz? Ja bym nie wybaczyła.
Gdyby teściowa powiedziała mi, że jestem śmieciem to bym to olała.
Jak mama mi cos powiedziała zlego to tak wybaczam, ale jak tesciowa mi powiedziała jeden tylko raz ze niepotrzebnie mamy drugie dziecko (przy wszystkich na rodzinnej imprezie, bylam w 5 miesiącu ciąży) a sama ma 7 dzieci to nie zapomne jej tego nigdy, gdyz rzeczywiście za tym ida czyny i wnuczki mlodszej prawie nie zna. Dla mnie bardziej niz slowa licza sie czyny.
Rozumiem autorkę gdyz sama bez męża w zaden sposób nie wygra z niechęcią tesciowej. Jesli on wybral mamusie co jest chore dla mnie to ona nic nie moze zrobic.
Napradwe latwiej wam ,,olac,,swoja mame niz teściowa? Nie wiem to ja mam inaczej, dla mamy dla bliskich mam wiecej zrozumienia niz dla obcych jaka jest dla mnie tesciowa. Poza tym mame mam tylko jedna a tesciowa moze nia przestać byc, np w wypadku rozwodu.
Cyngli napisał/a:ja myślę, że mąż tutaj podziałał, bzdur teściowej naopowiadał i teraz wrogość jest ich efektem.
Tak długo narzekał, że być może teściowa wyrobiła sobie niefajne zdanie na temat synowej, która tak ''krzywdzi'' jej synusia.Miałam podobną historię wśród najbliższej rodziny i się okazało, niestety, dopiero po rozwodzie..
Z moich obserwacji taka kolej losu, jak z kulą śniegu, zaczynasz od malej kulki potem.juz kula nie do zatrzymania
Jedna bzdura, rodzi nastepna, najgorsza dwulicowość partnera, ktora wedlug mnie z wielu czynników moze wypływać
Ja obserwuje we wlasnym związku podobna sytuacje, o ile przelamalem sie ze swojej strony uciąć to, przyznac sie do błędu, druga strona ma problem z pepowiną,
Bylem na wlasne zyczenie na lodzie, i dalej bujam.sie na lodzie, nawet terapia nic nie wniosla drugiej stronie w tej materii a jak na dloni mechanizmy widaćTylko niestety widzimy co chcemy widzieć, nawet reke wyciągnąłem,
Tylko dziś nie myli mi.sie juz pokora z upokorzeniem, cena znikoma do doswiadczenia, a to byla moja najwieksza wychodowana Uraza-Tesciowa
Musi być Ci ciężko... przykro mi, że masz taką sytuację.
------
Ola, nie możesz tego zrozumieć, bo prawdopodobnie masz dobre relacje z mamą.
Ja mamę miałam tylko w teorii, zostawiła mnie po rozwodzie z ojcem alkoholikiem, podrzuciła do dziadków i zaczęła sobie układać nowe życie, ale niestety beze mnie. Obudziła się co prawda po jakimś czasie i chciała to naprawić, ale miałam 14 lat i było już za późno.
Więc, cóż. Mam matkę. Nie mamę.
A teściowa, jak do tej pory, nigdy nie odmówiła mi pomocy, nigdy nie zawiodła. Czasem się posprzeczamy, bo to nieuniknione, jak dwa pokolenia mieszkają w jednym domu. Czasem mnie skrytykuje, ale wiem, że zawsze robi to w dobrej wierze. Zawsze mogę na nią liczyć. Na matkę niestety nie.
Więc tak, olewam matkę, gdy ta mówi mi coś przykrego.
Musi być Ci ciężko... przykro mi, że masz taką sytuację.
------
Ola, nie możesz tego zrozumieć, bo prawdopodobnie masz dobre relacje z mamą.
Ja mamę miałam tylko w teorii, zostawiła mnie po rozwodzie z ojcem alkoholikiem, podrzuciła do dziadków i zaczęła sobie układać nowe życie, ale niestety beze mnie. Obudziła się co prawda po jakimś czasie i chciała to naprawić, ale miałam 14 lat i było już za późno.
Więc, cóż. Mam matkę. Nie mamę.A teściowa, jak do tej pory, nigdy nie odmówiła mi pomocy, nigdy nie zawiodła. Czasem się posprzeczamy, bo to nieuniknione, jak dwa pokolenia mieszkają w jednym domu. Czasem mnie skrytykuje, ale wiem, że zawsze robi to w dobrej wierze. Zawsze mogę na nią liczyć. Na matkę niestety nie.
Więc tak, olewam matkę, gdy ta mówi mi coś przykrego.
Nikt nie obiecywał że będzie przyjemnie i lekko
z drugiej strony, to jest motywacja, do zmian własnych
paradoksalnie z takich zdarzeń najwięcej wyciągam dla siebie
rzekomo paradoks, to prawda która staje na głowie żeby zwrócić na siebie uwagę
niestety jednym tych paradoksów potrzeba niewiele, innym nigdy nie starczy
jedną teściową/teścia pasuje notorycznie olewać, innych wystarczy kilka razy
to wszystko dla mnie i tak powinno się sprowadzać do "Rób innym to, co byś chciał, żeby tobie robili"&"Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, by czynili tobie"
natomiast wersja rzeczywista/uproszczona zamyka się w "Rób innym to, co byś chciał, "&"Nie czyń innym tego, czego nie chcesz":)
istnieje taki slogan "czytanie ze zrozumieniem" problem w tym że każdy ma to swoje własne "czytanie ze zrozumieniem" w życiu
nie mam zbyt dobrych relacji z mamą a taty praktycznie nie mialam, nigdy nie poznalam, zreszta juz nie zyje, pomocy ze strony mojej malej rodziny nie mam zadnej, dziadki od mamy zyja swoim zyciem, a wszystko co bylo po tacie wziela mama z mężem, takze jai siostry radzimy sobie sami
117 2016-07-06 12:36:07 Ostatnio edytowany przez yessa (2016-07-06 12:44:09)
nie mam zbyt dobrych relacji z mamą a taty praktycznie nie mialam, nigdy nie poznalam, zreszta juz nie zyje, pomocy ze strony mojej malej rodziny nie mam zadnej, dziadki od mamy zyja swoim zyciem, a wszystko co bylo po tacie wziela mama z mężem, takze jai siostry radzimy sobie sami
To, że mama jest mamą niczego nie usprawiedliwia. Jeżeli nie jest w porządku, to nie traktowałabym ulgowo tylko dlatego, że to matka. Tak samo z teściową. Nie widzę różnicy. Albo ktoś jest ok, albo nie jest.
Ja moją mamę odcięłam od naszych spraw i nie dałam jej żadnej taryfy ulgowej "bo to mama". Mało opowiadam jej o naszych planach i decyzjach, bo zaczynała mieć jakieś ale, co mnie i męża zaczynało wpędzać w konflikty. Teściowa się nie miesza w nasze decyzje, mój mąż na to nie pozwala, więc jest ok.
Oczywiście nie mylić tego z tym, że mamy je gdzieś i ich nie słuchamy. Rad chętnie wysłuchamy, może nawet posłuchamy, ale i tak zrobimy tak jak sami uważamy. Małżeństwo to team, jeżeli jedna ze stron tego nie rozumie to jest kiepsko, jak u autorki.
Każego szkoda, ale skoro mąż nie potrafi postawić ciebie i dziecka na 1 miejscu to weź rozwód. Na dłuższą metę nie da się żyć w takim związku. Probowałaś, ale nie ogarnął się więc możesz wziąc rozwód z czystym sumieniem.