Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale wpadłam w pęd życia - starałam się zapomnieć, jakoś to uporządkować, prawie się udało...
Wyprowadziłam się, bo On nie wracał na noc, ale moje rzeczy dalej u Niego są, we wrześniu musze tam wrócić. Niechętnie się do tego przyznaje, ale wszyscy mieliście racje... On z Nią teraz jest (dopiero od kilku tygodni), wydusiłam to z Niego, widziałam "malinki" na Jego szyi - bawią się jak gimnazjaliści. On mówił, że są ze sobą bo "chcą spróbować czy coś wyjdzie", ale jakoś w to nie wierzę, On się coraz bardziej w Niej zakochuje - widze to po Nim. Mówił, ze nie mówią sobie, czy się kochają, bo sami tego nie wiedzą, nie wiedzą co do siebie czują. Większość moich najbliższych znajomych traktuje Go jak zdrajcę, mają Mu za złe że tak szybko po rozstaniu zaczął z kim być. O naszym rozstaniu na razie wiedzą nieliczni, nadal na facebooku mamy wspólne zdjęcia, nikt się chyba nie domyśla. Po tym jak On usłyszał od ludzi, ze jest zdrajcą chyba wstrzyma się z usuwaniem zdjęć. Mysle, ze poczeka do czasu aż zabiorę od Niego wszystkie rzeczy i ostatecznie się wyprowadzę.
Spotkałam tę Jego dziewczynę ostatnio przez przypadek w sklepie i miałam okazję się Jej dobrze przyjrzeć, jestem zdziwiona co On w Niej widzi. Znam Go tyle lat i wiem, że to nie Jego typ, a On uparcie twierdzi że nie patrzy na wygląd, ale przyznaje że ja jestem od Niej ładniejsza... - Nie rozumiem tego Jego rozumowania.
Znajomi mówią, że ten ich związek będzie krótki, bo jeszcze za mną zatęskni - ale na razie On mnie usuwa z życia, więc nie wiem z jakiego powodu miałby tęsknić. Wszyscy mówią, że we wrześniu, październiku się rozstaną, bo to pewnie wakacyjna przygoda, ale myśle że po prostu chcą mnie pocieszyć. Znam
Go za dobrze, jest staly w uczuciach. Będzie z Nia kilka lat i albo wezmą ślub, albo się rozstaną. Wiem, ze z mojej strony to brzmi strasznie zawistnie i źle, ale życzę Mu żeby się rozstali... żeby zobaczył co to znaczy. Może też z tym rozstaniem wiąże nadzieje, że nie stracę wtedy kumpla.
Nie potrafię już określić co do Niego czuje, jest mi przykro jak mnie potraktował ale bardzo za Nim tesknie, a właściwie za rozmową z Nim. Ostani raz rozmawiałam z Nim 3 tyg. temu i to już nie sa te same rozmowy, wszystko się zmieniło, nawet ton głosu. Boję się, ze już nigdy nie będziemy rozmawiać tak jak kiedyś. Podczas rozmowy powiedział, ze myślał o ślubie ze mną (marzyłam o tym), ale doszedł do wniosku że po ślubie byłoby tak samo i nie dałby rady tak żyć - strasznie mnie to zabolało, bo marzyłam o ślubie od grudnia. Od grudnia wierzyłam i myślałam, że w końcu znalazłam kogoś na całe życie, kto jest jednocześnie moim przyjacielem i zostanie moim mężem, że tylko On mnie rozumie.
Napisał mi wczoraj, ze boli Go to że nasza wspólna przyjaciółka Mu nie wierzy że mnie nie zdradził. Jest Mu przykro, ze Ona przez nasze rozstanie woli trzymać kontakt ze mną, a nie z Nim, nie chce z Nim gadać. Mam za dużo empatii, bo też mi przykro, nie chce żeby ludzie się od Niego odwracali tylko przez to, że nie jesteśmy już razem i sytuacja, która między nami wyszła wygląda jak zdrada z Jego strony. Nie wiem, czemu ale jest mi Go żal, chociaż się domyślam ze On mnie nie żałuje.
Do niedawna to sobie jakoś wytłumaczyłam i starałam się żyć własnym życiem, zajęłam się pracą, ale od wczoraj nachodzą mnie myśli o Nim że bardzo mi Go brakuje. Zastanawiałam się, czy gdyby chciał wrócić to potrafiłabym z Nim być i stwierdzam, ze nie wiem ale raczej Mu już nigdy nie zaufam. Bardzo mnie kusi żeby do Niego napisać i porozmawiać o czymkolwiek, tak jak kiedyś z przyjacielem.
Coraz częściej nachodzą mnie myśli, że Go nienawidzę, że to wszystko przez Niego, że zmarnował moje najlepsze lata które Mu poświęciłam - bo na pierwszym miejscu był On, a później cały świat.
Od 3 tyg. było u mnie dobrze, ale od wczoraj nie wiem co mam ze sobą zrobić... Mam tyle myśli, nie wiem jak mam opisać swoje uczucia do Niego, mam równocześnie nienawiść i nadzieje że może się rozstaną, chociaż jednocześnie nie potrafiłabym Mu zaufać.
Czuje, że ta dziewczyna jest "zapchaj dziurą" żeby szybciej o mnie zapomniał, żeby się pocieszył, a przy okazji się zakocha. Najgorsze, a chyba tez za razem najgłupsze co do tej pory usłyszałam od znajomych to, żebym też sobie kogoś szybko znalazła to odżyje, bo tę całą energię która wkładam w tęsknotę i myślenie o Nim zainwestowałabym w nową znajomość - gdyby to tylko było takie proste, że pstrykam palcami i ktoś wartościowy się pojawia.
Czuje, że przez tę sytuację szybko się z nikim nie zwiąże. Nie będę potrafiła ufać, ciągle będę miała gdzieś z tyłu głowy myśl, że ktoś mnie może zostawić gdy najmniej się tego spodziewam. Drugi raz bym już tego nie przeżyła, nóż w plecy.
Zbliżają się moje urodziny, co roku świętowaliśmy razem, a teraz? A teraz sobie tego nie wyobrażam. W małym gronie znajomych organizujemy spotkanie, chciałbym Go zaprosić, ale nie wiem czy przyjdzie. To będzie bolało, gdy Go zaproszę a On odmówi, tak samo mnie będzie boleć gdy spędzę ten dzień bez Niego.
Mam nadzieję, ze niedługo mi ten podły nastrój znowu przejdzie... bo przez kilka ostatnich dni było dobrze, nie wiem co się wczoraj stało, że znowu łapię doła.