andale87 napisał/a:NieZnamSiebie napisał/a:andale87 napisał/a:Moi drodzy,
mój post to nie było pytanie czy dać jej spokój czy nie. Nie jestem w stanie tego tak zostawić. Strata czegoś przez głupotę i to że ją nadal kocham są nie do zniesienia. Jest szczęśliwa, ale wiadomo że jest tak na początku związków zawsze. Przez 4 lata też byliśmy non stop szczesliwi.
Nie kochasz. Gdybyś kochał, zostawiłbyś i pozwolił, by była szczęśliwa, a ty myślisz kategoriami własnego podwórka i nadal nie pozwalasz na pełne szczęście (bo pewnie się stresuje, kiedy znów coś wymyślisz).
andale87 napisał/a:Podsumowując. NIE ma według Was sposobu na powrót. Jednak ja mam w głowie myśli, że być może to prawda że jeżeli się chce to można wszystko. Lub też że cały wszechświat sprzymierza się żeby pomóc w osiągnięciu celu. Bo wiem, ze kiedyś będę żałował, że nie wpadłem na jakiś plan lub pomysł, który wydawał się niemożliwy, ale mógł pomóc w tej sytuacji.
Sposobem jest myślenie o niej, bo teraz myślisz wyłącznie o sobie. Nie widzisz tego? To jak masz pewność, że przez kolejne 4 lata będziesz ją szanował, a później znów nie odbije ci palma? Nie widzisz, że zachowujesz się jak ostatni egoista, że znów jej mieszasz w życiu, że skrzywdziłeś i dalej nie ułatwiasz jej budowania własnego świata,a wybiegasz w przyszłość naście lat.
50 razy przeczytałam : " ale przecież przez 4 lata tak bardzo byliśmy szczęśliwi, jak to możliwe". Ogarnij się facet. Trzymasz się przeszłości podczas gdy ona chce żyć teraźniejszością. Natrętem jesteś.
Myślisz skrótami, tłumaczysz nielogiczne logicznym inaczej...
....Panie sędzio, ja wiem, że zadałem jej 50 ciosów nożem. Ale Panie sedzio, ja ją tak kochałem, przez 20 lat byliśmy tak bardzo szczęśliwi, najszczęśliwsi.....Panie sędzio, nie uważam, że należy mi się kara, przecież te 20 szczęśliwych lat.....no jak to.....
Ale skąd wiesz, że ze mną już nie mogłaby być szczęśliwa?? Czemu piszesz, ze na pewno nie? Skąd wiesz że teraz jest tak bardzo szczęśliwa?
Dla nikogo nigdy nie byłem natrętem, ale dla niej mogę nim być. Bo warto, warto o nią walczyć. Niektórym się to w głowie nie mieści i dalej piszesz dalej swoje: masz nauczkę, będziesz mądrzejszy, poznasz kogoś i dla tej osoby będziesz lepszy. Niech tak będzie w Waszym świecie, poznawajcie najlepszych, najmądrzjeszych, najbardziej doświadczonych. Mnie to nie interesuje.
Oddaję pytania:
Skąd wiesz, że z nim nie jest szczęśliwa?
Czemu uważasz, że z tobą bardziej, niż z nim?
Skąd wiesz, że teraz jest mniej szczęśliwa?
Myślę sobie, że twoje zachowania przyniosą odwrotny skutek do oczekiwanego. Wiesz, narobiłeś dziewczynie już sporo w życiu. Przez rok ją gnoiłeś, popadła przez ciebie w depresję. Utracone zaufanie mega trudno odzyskać, czasem jest to wręcz niemożliwe.
Nie docierają do ciebie żadne argumenty z tych opisanych na forum. Ja nie mówię, żebyś musiał je koniecznie stosować w życiu bo jak widzę, trudne by to w tym momencie było. Radzę ci tylko spróbować się przynajmniej nad nimi zastanowić i nie obstawać bezkrytycznie przy swoim. Nie bierzesz pod uwagę, że swoją postawą robisz jej nadal krzywdę? Zaraz pewnie odpowiesz, że skąd ja wiem, że krzywdy nie robisz jej brakiem kontaktu. Cóż, ty już miałeś swój czas i schrzaniłeś. Pozwól się wykazać innym. I nie dla tego gościa co z nią jest, ale dla niej. Swoje zrobiłeś. Okazałeś zainteresowanie, powiedziałeś że ci zależy i że chciałbyś ją odzyskać. NASTĘPNY krok należy do niej. Nie osaczaj, nie napastuj, nie przeginaj wpieprzaniem siebie we wszystkie aspekty jej życia. Daj jej:
1- czas
2- możliwość podjęcia decyzji.
Bo jeśli jej tego odmawiasz, to :
1- nie kochasz (o czym już pisałam)
2- odmawiasz inteligencji i możliwości stanowienia o sobie i swoim zyciu
Pamiętaj że jest dorosła, pamiętaj, że z tobą wiążą się traumatyczne przeżycia z przeszłości. Jeśli mimo tego postanowi być z tobą, ciesz się, ale nie rób nic na siłę, bo sprawisz, że cię znienawidzi, miast kochać.
A co do okazywania jej twojego zaangażowania, to skoncentruj się raczej na jakości przekazu, nie ilości, bo jak do mnie po raz kolejny dzwonią z ofertą "nie do odrzucenia" ci sami doradcy, to ja się po prostu rozłączam, cicho klnąc pod nosem (czasami mniej cicho nawet).
andale87 napisał/a:bullet napisał/a:NieZnamSiebie napisał/a:...Nie kochasz. Gdybyś kochał, zostawiłbyś i pozwolił, by była szczęśliwa, a ty myślisz kategoriami własnego podwórka i nadal nie pozwalasz na pełne szczęście ...
zgadzam się. Egoizm bije po oczach ...
NieZnamSiebie napisał/a:....Panie sędzio, ja wiem, że zadałem jej 50 ciosów nożem. Ale Panie sedzio, ja ją tak kochałem, przez 20 lat byliśmy tak bardzo szczęśliwi, najszczęśliwsi.....Panie sędzio, nie uważam, że należy mi się kara, przecież te 20 szczęśliwych lat.....no jak to.....
pytający: zabiłem, proszę mi pomóc, co zrobić, by żyła
odpowiedź: nie można ożywić zabitej osoby
pytający: nie dobijaj, nie zrozumiałeś: ja nie pytam czy można ożywić ale jak to zrobić by ożyła
Wiecie, to co napisałeś, może powiedzieć każdy. Tylko to nie przypadek zmarłej osoby, ale kogoś kto kochał pomimo wszystko jeszcze kilka miesięcy temu. I wiem, że są ludzie, którzy wpadliby na jakiś pomysł w tej sytuacji. Nie ma rzeczy niemożliwych, tak mi się zawsze wydawało.
To metafora jest, trochę zakrzywiona i wyolbrzymiona, ale jednak. Masz trudności z jej przeniesieniem na swój grunt? Szkoda, bo trafne to.
Btw, nawet najtwardszy głaz zostanie skruszony, jeśli kropla wody będzie padać na niego wciąż i wciąż.....nie mów więc, że w człowieku nie zachodzą zmiany pod wpływem drugiego człowieka, pod wpływem jego obojętności, a nawet wrogości. Szczególnie tyczy się to osób nabliższych i , w teorii, najbardziej godnych zaufania. To się dzieje i to się zdarza, czy tego chcesz czy nie.