Bolesna zdrada emocjonalna - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Bolesna zdrada emocjonalna

Strony Poprzednia 1 2 3 4 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 543 ]

66 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-06-05 00:44:21)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
O'kruszynka napisał/a:

O Przyszłość, dobrze, że tu napisałaś.

A możesz zdradzić dlaczego?

Przyszłość, czy Ty w chwili, kiedy dowiedziałaś się o zdradzie miałaś już w głowie te wszystkie "mądrości', które tutaj napisałaś?


WaltonSimons napisał/a:

Zdrada nie jest żadnym objawem problemów w związku. Zdrada jest objawem braku moralności zdrajcy.
Objawem problemów w związku jest ROZPAD ZWIĄZKU, a nie puszczanie się na boki.
Człowiek z zasadami kończy związek, a nie udaje partnera , jednocześnie posuwając panienki na boku.
Do rozpadu związku mogą, ale nie muszą przyczynić się dwie osoby, natomiast zdrada jest wyłącznie konsekwencją wybrakowanego kręgosłupa moralnego zdradzającego.

Święta racja!!!

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Droga Monoceros,

To, że nasz związek trwał tyle lat wynikało właśnie z tego, że te kryzysy, które wyliczyłaś udało nam się pokonać. Razem. Rozmowami, słuchaniem siebie i wyciąganiem wniosków. Nie zamiataliśmy nic pod dywan. Dlatego nie pojmuję jak doszło do tej sytuacji...Dlaczego wtedy mogliśmy stawić czoła problemom razem a teraz nie? Najgorsze, że ja nie zauważyłam nic, co wzbudzało by mój niepokój.  Może inaczej - tym razem mój mąż mnie nie poinformował, że coś nie gra...
Dalej tego nie robi, a ja chciałabym wiedzieć by uniknąć takiej sytuacji w przyszłości.


Przyznaję natomiast, że oddałam się cała temu związkowi i rozumiem swój błąd. Ale to chyba nie był powód tego wszystkiego...

68

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Zosia1975 ;-[. Ja nie wypominam nic, przynajmniej teraz, na tą chwilę. Myślę, że nie będę i potem, jeśli nam się uda oczywiście, ale nie mogę dać, ani jemu, ani sobie takiej gwarancji. Dlatego chcę zobaczyć co będzie i czy uda mi się to pokonać, czy będę umiała żyć z nim mając w głowie świadomość tego co mnie spotkało z jego strony, bez ciągłego wracania do tej sprawy. Widzisz, ja kocham swojego męża teraz tak samo jak wcześniej. Wydaje mi się, że to co się stało nie ma wpływu na moje uczucie, ale może się mylę. Nie wiem. Natomiast on powiedział mi, że po tym wszystkim kocha mnie tak bardzo jak nigdy wcześniej...Nie wiem jak to rozumieć. A mój mąż też nie potrafi mi tego wyjaśnić.
Na pewno nie będziemy razem tylko dla dzieci. Wiem, że nic dobrego dla nich z takiego układu by nie wyniknęło. Chronimy je jak możemy. Mam nadzieję, że skutecznie. Spędzamy razem bardzo dużo czasu i może ciężko w to niektórym uwierzyć nie zatruwamy sobie życia. Rozmawiamy wieczorami, w wolnej chwili (gdy dzieci nie ma). Napięcia między nami nie wyczuwają, bo jego też o dziwo nie ma. Ja już nie płaczę z tego powodu (a zdarzało mi się). Łapię się tylko na tym, że czasami się zawieszam, wyłączam myśląc o tym wszystkim. Ale i to chyba zdarza się już rzadziej.

69

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
antique napisał/a:

Bardzo ładny wstęp...

Wstęp pisałam bardzo, bardzo na świeżo. W zasadzie wykorzystałam w nim wiele rzeczy, które napisałam sama do siebie zaraz na drugi dzień po tym gdy się dowiedziałam.


antique napisał/a:

Co z tego, że mąż mówi że niby żałuje, a Ty go kochasz. Też myślę, że Ty nie zapomnisz tego.

No widzisz mi się wydaje, że nie zapomnę. Ale może nauczę się z tym żyć.


antique napisał/a:

Musiałby po Twoim wybaczeniu zmienić się diametralnie tak jak Ty byś chciała aby zawsze był. I żeby to nie było sztuczne.

Ja wymagam od niego tylko szczerości, szacunku i uczciwości. Jeśli mi udowodni, że stać go na to może nam się uda. No i jeśli ja pokonam w sobie wszystkie te negatywne emocje.



antique napisał/a:

Wiesz. Jedyną, minimalną rzeczą, która mogłaby być przyczyną, że może warto dać szansę jest to, że ta kobieta z którą się spotykał, jest nachalna i wypisuje do niego. To znaczy, że jednak ona jest bardzo nie fair. Jednak co innego zrozumieć ten fakt, a co innego  żyć z tym na codzień, zapomnieć?

Ona mnie nie obchodzi. Mam już wyrobione zdanie na jej temat. Tylko, że ja przy tym jej o nic nie oskarżam. "Do tanga trzeba dwojga" i to ten drugi mnie zranił, bo to On był dla mnie ważny. Nie ona.



antique napisał/a:

Jednak mimo wszystko wysłuchaj go dokładnie.

Słuchać to ja bym chciała, tylko mój mąż nie ma mi nic nowego do powiedzenia. Wiem, że mnie kocha, że żałuje swojego zachowania, że się brzydzi tym co zrobił. Wypiera się, że w tym wszystkim jest też moja wina. Tylko na razie ciężko mi w to uwierzyć.

antique napisał/a:

Gdyby był w miarę fair to nie kasowałby tych wiadomości od niej...

Mówi, że kasował, bo miał wyrzuty sumienia no i oczywiście dlatego, że ona go prosiła. Czyli wiedział, że robi źle. Czyli nie było to takie niewinne, jak na początku twierdził, że było. Ale to udało mi się mężowi wytłumaczyć szybko. Kazałam postawić mu się w mojej sytuacji.


antique napisał/a:

Myślę, że ułożysz sobie jeszcze życie z kimś innym, bo jaki to ma sens trwać jak Ty i tak o tym już nie zapomnisz?

Niestety też obawiam się, że może okazać się, że to nie ma sensu. A chciałabym jednak żeby było inaczej. Zakładając, że z czasem uwierzę mężowi w jego słowa, że udowodni mi, że jego uczucia są prawdziwe, może uda mi się  zostawić tą sprawę za nami...Nie wiem.

70 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-06-05 06:46:00)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Talerz, wiem, że czujesz się skrzywdzona, doskonale pamiętam ból zdrady, żal, złość i wstręt do zdradzającego. Spróbuj jednak zastanowić się, co kryje się pod "powierzchnią" Twojej urażonej dumy. Wytęż swój cały intelekt i zdolności duchowe, aby wejść głębiej i dostrzec na jakich podwalinach zbudowałaś swoją dumę. Czy jest to duma dojrzałej kobiety, która nie potrzebuje potwierdzenia swojej wartości z zewnątrz, czy raczej krucha fasada, którą łatwo może zdmuchnąć byle romansik, jaki zafundował sobie Twój mąż, łaknąc łatwych emocji.

Ad rem:
Gdybyś naprawdę pogoniła męża, to byś go teraz nie musiała w domu oglądać. To, że on wciąż jest obok Ciebie, nie wynika z jego uporu, ale z Twojego oporu przed rozstaniem. To Twój lęk podstawowy - strach przed porzuceniem, samotnością.

Czuję wyraźnie w Twoich postach "małą dziewczynkę", dla której małżeństwo było remedium na wewnętrzną pustkę, a w mężu poszukującej ukojenia i ratunku w postaci bezwarunkowej miłości.
Gotowa byłaś nawet na wiele poświęceń żeby "zasłużyć" na tę bezgraniczną miłość i aby udowodnić sobie i światu, że jesteś jej WARTA. To Twój kolejny lęk - źe nikt nigdy Ciebie nie zrozumie i nie pokocha za to jaka jesteś i za to, że po prostu jesteś.

Kolejna sprawa to braki w komunikacji w Twoim małżeństwie, na co zwróciła wcześniej uwagę Monoceros. Trzeba mówić i słuchać. Wbrew pozorom nie jest to sprawa łatwa. Wcześniej Ty nie mówiłaś mężowi o swoich prawdziwych uczuciach i pragnieniach, a teraz on nie mówi Tobie. W Waszej relacji brakuje pogłębionego dialogu, czyli rozmowy o przeżyciach wewnętrznych. Nie mówicie sobie, co czujecie w głębi serca. Piszesz, że jesteś gotowa na zrozumienie jego intencji, ale pomyśł, co Ciebie samą wcześniej powstrzymywało przed otwartym mówieniem swojemu mężowi o Twoich uczuciach. Zastanów się dlaczego w Waszym związku brakowało otwartości. Otwartość polega na ujawnianiu własnych odczuć, a otwartość jednej strony zwiększa otwartość drugiej, chociaż wymaga ona pewnego ryzyka, gdyż może zostać wykorzystana na szkodę osoby otwierającej się. To, że Twój mąż teraz, po tym, jak dał plamę po całości, ma obawy przed byciem w pełni otwartym i szczerym, to mnie do końca nie dziwi, ale dlaczego Ty nie mówiłaś mu otwarcie o swoich uczuciach już wcześniej - nie rozumiem, bo otwartość opiera się na zaufaniu. Skąd ten brak zaufania do męża był u Ciebie zanim on jeszcze zdradził. Czy uważasz, że jakbyś się przed nim odsłoniła, to Twoja duma ucierpiałaby za bardzo? Czy, źe Twój mąż nie byłby w stanie zrozumieć Ciebie? A może poczułabyś się odrzucona, gdyby nie przejął się wystarczająco Twoimi uczuciami? Myślę, że między Wami przez lata niedopowiedzeń wyrosła olbrzymia góra śmieci.

Talerz, masz sporo do nadrobienia. Wierz mi, przeszłam tę samą drogę. Nie marnuj czasu na roztrząsanie swojej krzywdy, bo tkwiąc w roli ofiary zbyt długo pozbawiasz się podstawowego ludzkiego prawa do wzięcia na siebie odpowiedzialności za własne życie.

O'kruszynko Cieszę się, że jestes smile

Zosia, wiesz już dlaczego tak długo nie pozwoliłaś zabliźnić się ranie po zdradzie? Rozumiesz już w jakim celu przepytywałaś o nią męża i wypominałaś mu ją? Wiesz, jaka mi się nasuwa odpowiedź jako pierwsza? Wydaje mi się, że taka strategia jest łatwiejsza niż zastanawianie się o to, kim Ty i Twój mąż TERAZ naprawdę dla siebie jesteście, co Was TERAZ łączy i co dalej z Wami będzie. Łatwiej jest roztrząsać to, co się wydarzyło niż realnie spojrzeć na związek. Łatwiej jest także tkwić w roli ofiary i kata niż zacząć rozmowę o teraźniejszości i przyszłości, ustawiając RÓWNOŚĆ między Wami.

Josz Pewnie masz rację. Moja ocena sytuacji może wydawać się krytyczna. Ale jest szczera i wynikająca z moich doświadczeń i oglądu sytuacji w wielu przypadkach zdrady. Czy ktoś skorzysta z moich spostrzeżeń i doświadczeń, to juź jego wybór. Nikogo nie obrażam. Nie brakuje mi empatii dla autorki, ale uważam, że jedną z wad tutejszego forum jest niebezpieczne obsadzanie osób zdradzonych w jednej z dwóch ról: skrzywdzonej, bezwolnej ofiary, wymagającej głaskania albo kata, który pała fanatyczną potrzebą zemsty i niekończącego się przymusu wyrównania rachunków. Bywam na forum już rzadko, jeśli zatem dla autorki na mój post jest za wcześnie, to moźe wróci do ńiego za rok lub dwa. Albo już na początku drogi zobaczy, że można mieć jeszcze inną perspektywę.

Krejzolka Chyba nie mam ochoty na dodawanie czegokolwiek. Pamiętam, że zaczęłyśmy naszą znajomość w kafejce Starra od Twoich wypytwanek i chyba nic się nie zmieniło.

Pozdrawiam Wszystkich smile i pędzę na rower zanim ścieżki rowerowe zapełnią się po brzegi big_smile

71 Ostatnio edytowany przez Inga11 (2016-06-05 08:39:02)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Zacznijmy od tego,że mąż to nie bóg,któremu trzeba składać codziennie hołd i całować jego stopy dziękując,że w ogóle jest.Zatraciła się rola męża i ojca i gdy tak czytam to sobie myślę,że idioci wyrastają jak grzyby po deszczu.Autorko tego wątku,mąż Ci podziękował za wszystko dobro,które dla niego uczyniałaś,byłaś cudowna żoną i matką.Tak oddanych kobiet jest coraz mniej,poświęciłaś wszystko,nie byłaś egoistką,wyrachowaną kobietą,tylko wspaniałą  żoną,skarbem,dodam niedocenionym wielkim skarbem.Twój mąż o tym doskonale wiedział i wie.Wiedz jedno,że obojętnie jaką decyzję podejmiesz to życie już nie będzie takie jakie było,zdrada wszystko zmienia a najbardziej ludzi pokrzywdzonych,wszystko się zmienia i naprawdę się dziwię gdy ktoś pisze,że zdrada małżeństwo scala.
Rozwód to ogromna trauma,samotność też nie jest łatwa,życie z człowiekiem,który zdradził,czyli oszukał,wyszydził,poniżył też zapewne nie jest łatwe.Decyzja będzie należeć do Ciebie.
Z oswojeniem się z tym ogromnym dramatem trwa wiele lat i ludzie to nie zwierzęta,powinni używać do myślenia mózgu by nie ranić swoim postępowaniem najbliższych a ranią mnóstwo nie tylko współmałżonka,to są dzieci,rodzice i każdy na swój sposób to przeżywa.Mężczyźni jak się okazuje to w większości egoiści.

72

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Xymena napisał/a:

hehe
napisz to na męskim forum
określenie frajer będzie jednym z łagodniejszych wink

Dlatego siedzę na damskim forum wink
Mniej tępego slangu, mniej pompowania e-penisa celem udowodnienia innemu na siłę swoich racji, mniej wszechobecnego chamstwa. Internetowy raj forumowy wink

Inga11 napisał/a:

Mężczyźni jak się okazuje to w większości egoiści.

Ludzie to w większości egoiści, niezależnie od płci wink

73

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Przyszłości Twoje spojrzenie na mnie jest dla mnie cenne. Naprawdę. Mimo, że Twój pierwszy post odebrałam jako atak rozumiem Twój punkt widzenia. Widzę, że zglebiłaś się w tym temacie, masz ogromną wiedzę z zakresu psychologii, mechanizmów obronnych i zachowań ludzkich. Przeczytałaś wiele publikacji i przemyślałaś wszystko, wyciągnęłaś własne wnioski. To widać. Twoje zdanie jest podparte wiedzą i własnymi doświadczeniami (to w tym wszystkim jest najcenniejsze) i przemyśleniami na ich temat.



Moim zdaniem każdy człowiek jest inny i nie ma uniwersalnej recepty na jego zrozumienie. Każdy potrzebuje innego, zindywidualizowanego podejścia, bo każdy kształtował się w innym środowisku i na tej podstawie budował siebie. To co na Tobie mogło nie wywrzeć żadnego wrażenia na kogoś innego mogło mieć fundamentalny wpływ i zdefiniować go jako człowieka. To trochę jak z terapią. Nie do każdego pasuje jedno podejście. Jednym coś odpowiada, innym to samo postępowanie może nie dać oczekiwanego efektu, nie przynieść ulgi i zrozumienia. Ale Ty to na pewno wiesz i masz wyrobione zdanie na ten temat.


Rozumiem też co próbujesz mi pokazać teraz, ale wydaje mi się, że tego wszystkiego mam świadomość. Może nie tak dużą jak powinnam mieć i będę mieć kiedyś - w przyszłości, nie wiem. Czas pokaże.


Nad moją godnością zastanowię się na pewno. Na ten moment wiem, że została ugodzona.

Boję się rozstania, ale nie chodzi mi o samotność, czy porzucenie. Bo ja chyba już jestem samotna i porzucona (w tej relacji oczywiście).


Widzisz, ja nie nienawidzę mojego męża. Kocham go mimo poczucia krzywdy, które noszę w sobie. Na razie nie jestem po prostu w stanie zrozumieć całej tej sytuacji, tym bardziej, że mój mąż ciągle idzie w zaparte, że miał w domu wszystko i jego potrzeby były zaspokajane. Wszystkie. Mówi, że to tylko była ciekawość a on nie był świadomy konsekwencji.

Przyszłość napisał/a:

Czy jest to duma dojrzałej kobiety, która nie potrzebuje potwierdzenia swojej wartości z zewnątrz, czy raczej krucha fasada, którą łatwo może zdmuchnąć byle romansik, jaki zafundował sobie Twój mąż, łaknąc łatwych emocji.


Dla mnie to nie był byle romansik. Na razie patrzę na to jak na największy dramat naszego życia. Może czas uleczy rany. Może po czasie sama, bez pomocy męża dostrzegę, co w naszym życiu nie grało. Ale jego postawa mi tego nie ułatwia. Widzisz mam poczucie, że swoim zachowaniem w ostatnim czasie mąż zacierał ślady i usypiał moją czujność, bo między nami naprawdę było dobrze (mimo że niektórym Wam ciężko w to uwierzyć i uważacie, że po prostu byliśmy ślepi na siebie). Mi SZCZERZE ostatnio (bo pisałam, że wcześniej bywało różnie) było dobrze. Moje potrzeby były zaspokojone. Dbałam o to i ja i mąż. Mąż twierdzi, że jego też. Dbałam o niego na tyle na ile mi pozwolił (i tu chyba leży pies pogrzebany). Wobec tego tym bardziej jest mi ciężko znaleźć zrozumienie dla tej sytuacji. Logicznego nie widzę. Ale może być tak, że moja logika zawodzi ze względu na moją psychiczną kondycję.


Ani moja miłość, ani miłość mojego męża nie była bezwarunkowa. Przyznaję się jednak mojej strony była bezgraniczna - duży błąd, którego mam świadomość.  Myślałam, że mój mąż kocha mnie właśnie za to, że po prostu jestem i za to jaka jestem.


Przyszłość napisał/a:

Kolejna sprawa to braki w komunikacji w Twoim małżeństwie, na co zwróciła wcześniej uwagę Monoceros. Trzeba mówić i słuchać. Wbrew pozorom nie jest to sprawa łatwa. Wcześniej Ty nie mówiłaś mężowi o swoich prawdziwych uczuciach i pragnieniach, a teraz on nie mówi Tobie.

Ustosunkowałam się już do opinii Monoceros. Przyznałam jej w pewnym sensie rację.
Ale wiedzcie też, że my mówiliśmy sobie o naszych potrzebach i słuchaliśmy siebie. Dlatego byliśmy razem tyle lat.  Ale może nie robiłam tego wystarczająco dobrze.




Przyszłość napisał/a:

To, że Twój mąż teraz, po tym, jak dał plamę po całości, ma obawy przed byciem w pełni otwartym i szczerym, to mnie do końca nie dziwi

Proszę uzasadnij mi to, wytłumacz bo ja tego właśnie nie mogę zrozumieć. Dlaczego ON nie chce się otworzyć Twoim zdaniem?

Przyszłość napisał/a:

ale dlaczego Ty nie mówiłaś mu otwarcie o swoich uczuciach już wcześniej - nie rozumiem, bo otwartość opiera się na zaufaniu. Skąd ten brak zaufania do męża był u Ciebie zanim on jeszcze zdradził. Czy uważasz, że jakbyś się przed nim odsłoniła, to Twoja duma ucierpiałaby za bardzo?


Mówiłam. Właśnie mówiłam. Napisałam, że mieliśmy wiele kryzysów, które udało nam się pokonać. Dzięki otwartości właśnie.
Moja duma nie ma tu nic do rzeczy.

Czy Ty czasem moim postem nie poczułaś się w pewien sposób zaatakowana?  Mam takie przeczucie. Nie było to moim zamiarem. Jestem otwarta na ludzi i rozumiem, że każdy człowiek jest inny. Dlatego próbuję odłożyć swoje osądy na bok i zrozumieć męża...Spojrzeć na sprawę z jego perspektywy.
Niektórych stać na pewne gesty i zachowania, dla innych jest to nie do przyjęcia. Nie czuję się gorsza od Ciebie, bo nie umiem wybaczyć, ani broń Boże nie oceniam Ciebie bo się na to zdobyłaś.

Przyszłość napisał/a:

masz sporo do nadrobienia. Wierz mi, przeszłam tę samą drogę. Nie marnuj czasu na roztrząsanie swojej krzywdy, bo tkwiąc w roli ofiary zbyt długo pozbawiasz się podstawowego ludzkiego prawa do wzięcia na siebie odpowiedzialności za własne życie.

Wiem o tym. O każdej z rzeczy jaką napisałaś.
Nie czuję się jednak ofiarą. Wydaje mi się, że właśnie robię to co mi sugerujesz - biorę odpowiedzialność za swoje życie. Przynajmniej próbuję i łatwiej byłoby mi to zrobić gdybym jednak wiedziała DLACZEGO zaszło w nim to co zaszło. Niestety z jakiś przyczyn mój mąż mi to utrudnia - nie chce podać mi rozwiązania "na tacy" (to co mi serwuje wydaje mi się nierealne), więc szukam go sama. I cholera na tą chwilę go nie znalazłam.

74 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-06-05 11:35:08)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Przyszłość napisał/a:

Krejzolka Chyba nie mam ochoty na dodawanie czegokolwiek. Pamiętam, że zaczęłyśmy naszą znajomość w kafejce Starra od Twoich wypytwanek i chyba nic się nie zmieniło.

Szkoda, że mieszasz ten wątek z tamtym...jakie to dojrzałe... .
Moje jak to napisałaś wypytywanki były skierowane do Starr'a... i o ile mi wiadomo, to po czasie Ktoś się do nich odniósł... .
No chyba, że chodzi Ci o Twoją datę urodzin...to już w ogóle nie da się skomentować... .


No tak, ja wolę wypytać, żeby mieć jako taki obraz sytuacji, a Ty od razu wolisz oceniać po pozorach, kolejny dowód na Twoją dojrzałość... .

P.S. Bardzo Was przepraszam za ten post.

I taka mała prośba, jak Komuś z tamtej kafejki nie podobają się moje posty, to ignorujcie, albo przynajmniej nie nawiązujcie do kafejki.
Nie chce mi się z Wami na ten temat dyskutować i rozwalać Innym wątki.

75

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Talerz123 - masz wielkie szczęście, że odezwała się w Twoim wątku Przyszłość

Również jestem zdradzoną Żoną będąca z Mężem i to co pisze Przyszłość - to coś do czego ja dochodziłam latami, a ta wiedza jest niezbędna, by żyć.
Uważnie czytaj co pisze, bo pisze naprawdę bardzo dobre rady.
Nie wymagaj od siebie wybaczenia,to dłuższy proces.

Krejzolka82 - mało kto tu tak dojrzały jest jak Przyszłość.

76 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2016-06-05 11:35:18)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:

Twierdzi, że nigdy nie rozmawiali o mnie. Prócz tego spotkania w kawiarni. Zapytała go, czy mnie kocha a on niby powiedział, że bardzo. Zapytała, czy jest szczęśliwy i niby odpowiedział, że tak. Śmieszne co nie? Żałosne i śmieszne.

Sama zobacz jakie to wszystko zakłamane. Jak można mówić o miłości, uprawiając taki hazard. Przecież wchodząc w związek, z niektórych przyjemności po prostu trzeba zrezygnować. Dostaje się oczywiście w zamian inne. Raczej zdecyduj czego Ty chcesz. Może i ze strachu zmieni zachowanie, ale to zawsze nadszarpnięte zaufanie, które nie zniknie.

77

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Droga Autorko, mam prośbę mogłabyś przemyśleć dwa scenariusze, które Ci opiszę?
1. Zostajesz z Mężem i "skreślasz grubą kreską" Jego zdradę emocjonalną. Zachowujecie się tak, jakby tego nie było.
2. Zostajesz z Mężem i pomimo swoich zapewnień, nie potrafisz zapomnieć, zaczynasz systematycznie sprawdzać Jego sms'y, e-mail, komunikatory. Po prostu Mu nie ufasz i On to widzi. I niszczycie siebie nawzajem. I rozstanie, prędzej czy później.

Ja przeżyłam drugi scenariusz i nie życzę Go nikomu.

Nie znam tej Kobiety, ale uważaj na Nią.
Takie, jak Ona będę udawały, że to tylko przyjaźń i dalej będzie pisać... .
Nie upokarzaj się, nie pisz do Niej, nie kontaktuj się bo nie warto, Ona będzie miała satysfakcję i to podwójną jak przy innych Jej zwrócisz uwagę.
Zrobią z Ciebie wariatkę... .

Powodzenia w życiu!!!
Pamiętaj masz Dziecko i siebie czyli najważniejsze Osoby!!!
Na nich się skup!!!

Nie wiem, jak Wam się ułoży, ale życzę Ci, żebyś była silniejsza po tym wszystkim i szczęśliwsza, bo się da, uwierz!!!
Potrzeba Ci czasu, takie banalne, a jakże prawdziwe!!!

78 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-06-05 13:39:59)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Przyszłość jestem zaszokowana Twoimi słowami skierowanymi do Autorki, zwłaszcza że jeszcze nie tak dawno zupełnie co innego pisałaś o swoim małżeństwie po zdradzie.
Zadajesz potężny cios Autorce. Pytanie dlaczego?
Prawisz Jej morały w czasie gdy jest w rozsypce. Ciekawe czy byłaś tak samo mądra gdy u ciebie wybiła godzina zero.
Wydajesz wyrok na Autorkę jak niesprawiedliwy sędzia, a co Ty Bogiem jesteś że tak wiesz wszystko doskonale.
Nie znasz Autorki, nie wiesz co dla Niej będzie dobre, a już wydajesz wyrok, że źle robi bo nie tak samo jak Ty.

I dobrze, że nie tak jak Ty, bo dzięki temu nie stanie się taka jak Ty, okrutna i bezwzględna.

Bo może właśnie tak jest, że te osoby, które zostają wbrew sobie takie się stają.

I może to właśnie te które nie sprzedają siebie pozostając ze zdrajcą, może te osoby właśnie te są szczęśliwe.

Przypatrz się I_see_beyond.
Tak- Ona rozważyła swoje winy, tak - dała szansę, ale kiedy widziała, że to wszystko na nic nie brnęła w to dalej.

I dziś jest zwycięzcą a Jej optymizm udziela się innym, bo jest szczęśliwa będąc znów sobą. Nie pozwoliła się zniszczyć.

Pozwól więc Przyszłość że autorka postąpi według swoich zasad, według swoich pragnień i ocen, a nie Twoich.

Bo być może jeszcze tak, że wytrzymasz jeszcze te kilka lat, a potem Twój świat zawali się, bo może jednak się mylisz.
I co wtedy powiesz autorce, bo przepraszam nie wystarczy.

Droga Autorko bardzo Ci współczuję tego co Cię spotkało.
Czytałam wiele historii i wiem jedno, jaka by nie była osoba zdradzona nie ma znaczenia, bo problem tkwi w tym który zdradził, to on nie umiał inaczej, to on okazał się za słaby.
Twój mąż nie tylko Cię zdradził, ale z premedytacją oszukiwał (hasła, kody), śmiał się z Ciebie i pozwolił na to tamtej.
I wiedz jeszcze o tym, że zdradzający nigdy nie przyznają się do tego czego nie jest się im w stanie udowodnić, dlatego nie możesz być pewna że nie zdradził Cię również fizycznie, mógł to zrobić już na tym szkoleniu gdzie się poznali. Chodzi o to że lepiej było by wiedzieć o wszystkim, bo cierpiałabyś przynajmniej raz, a tak potykając się o kolejne fakty, będziesz cierpieć bardziej. Niestety zdradzacze idą w zaparte i zaprzeczają wszystkiemu, żeby zminimalizować SWOJE straty, nie myślą że w ten sposób bardziej ranią i ze na kłamstwie nie można budować związku.

Nie wiem czy Twój maż teraz szczerze żałuje, Ty też tego nie wiesz, ba nawet on sam może nie być tego w pełni świadomy.

Może być tak, że żałuje, ale tylko tego że się wydało, bo mógł chcieć mieć ciepły domek, kochającą żonę i ekscytującą kochankę.
A może naprawdę żałuje, bo Cię nie chce stracić.

Właśnie trzeba czasu, dużo czasu, abyś Ty wszystko przemyślała, poczuła, aby też on zdecydował na spokojnie czego naprawdę chce.

A Ty Przyszłość co chcesz zabrać autorce ten czas, bo co, bo Ty wiesz lepiej?

Autorko widzę jak na dłoni, że Ty masz bardzo trzeźwy osąd sytuacji (co jest bardzo trudne będąc w takim szoku) i dlatego słuchaj siebie.

Postąpiłaś w najlepszy z możliwych sposobów, nie prosiłaś o Jego miłość, nie prosiłaś by został z tobą, nie wybaczyłaś ot tak sobie.
Gdybyś tak zrobiła to dopiero wtedy byś straciła wiele. Straciłabyś wiele w swoich i w jego oczach.
Żeby wybaczyć musi być najpierw zrozumienie zdradzającego co zrobił, jak bardzo skrzywdził, SZCZERY ŻAL  i staranie o to by złagodzić ból, bycie poza wszelkim podejrzeniem że to się powtórzy. Bo niestety nieraz się powtarza, a wtedy zdradzony po raz drugi cierpi O WIELE WIELE BARDZIEJ.
Bo znów zaufał, wybaczył, przecierpiał, zaparł się samego siebie, a zdradzający jeszcze raz to wszystko zdeptał i zaśmiał się w twarz.

Autorko zaufaj więc sobie, swojej intuicji i swoim obserwacjom, poczekaj, poprzyglądaj się, pozwól sobie na wszystkie uczucia które Toba targają, bądź dobra dla siebie, dbaj o siebie. A dopiero potem podejmij decyzję.

W jaki sposób niby miałabyś marnować jego czas? Może tym że nie przeznaczy go na bzykanie kochanki. Dobre sobie - to marnowanie czasu na bycie z żoną i dziećmi w trudnych chwilach, które sam im zafundował. Może lepiej żeby kochankę pocieszał w tym czasie?

79 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-06-05 14:10:25)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
smallangel napisał/a:

Talerz123 - masz wielkie szczęście, że odezwała się w Twoim wątku Przyszłość

Również jestem zdradzoną Żoną będąca z Mężem i to co pisze Przyszłość - to coś do czego ja dochodziłam latami, a ta wiedza jest niezbędna, by żyć.
Uważnie czytaj co pisze, bo pisze naprawdę bardzo dobre rady.
Nie wymagaj od siebie wybaczenia,to dłuższy proces.

Krejzolka82 - mało kto tu tak dojrzały jest jak Przyszłość.


Smallangel doceniam TAK SAMO zdanie KAŻDEGO z Was. Każdy post czytam dokładnie i próbuję przemyśleć to co macie mi do powiedzenia. Na ten moment żadne rady nie są cenniejsze od innych. Cieszę się, że dzielicie się ze mną swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami. Nie dlatego, że ważne jest dla mnie co sądzicie o mnie, czy o Nim, ale dlatego, że się pogubiłam i nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. Tak zwyczajnie i po ludzku. Pomagacie mi spojrzeć trzeźwo na moje życie. Ukazujecie mi rzeczy, które mogą mieć znaczenie, a których ja na ten moment nie dostrzegam - może dostrzegłabym potem, może nie. Nie przyjmuję ich bezkrytycznie. Staram się znaleźć w nich sens, by zrozumieć ten cały bajzel, który powstał w moim życiu. Analizuję wszystko. Powiedziałaś bardzo ważne zdanie: "dochodziłam do tego latami".  Ja właśnie dochodzę. Powoli i swoim tempem. I nie uważam, żeby moje odczucia i emocje były złe czy szokujące. Skoro się pojawiają to widocznie jest tego jakaś przyczyna. Próbują ją zrozumieć.

Nie wstydzę się przyznać, że po zdradzie moja samoocena podupadła. No niestety podupadła. Dla niektórych szok. Dla mnie rzeczywistość. Może to świadczy, że jestem niedojrzała, krucha, słaba. Nawet gdyby, to  co z tego, że taka jestem?

Bardzo uważnie czytam posty Przyszłości. Rady są rzeczywiście cenne i przyjmuję je wszystkie do siebie. Myślę też, że odpisując Przyszłości wyjaśniłam przy okazji mój punkt widzenia na dzielące nas obie kwestie. Ja wiem, że mam swój udział w zdradzie męża. Dlatego pytam męża do czego potrzebował jej w naszym życiu i dlaczego w nim się pojawiła się. Bo sama nie potrafię tego dostrzec. Przynajmniej teraz.



Nie ujmuję żadnej osobie na tym forum dojrzałości. Po prostu kształtowały nas inne doświadczenia, różnimy się. Dzielimy jedno: zdradę. Każdy z nas przeżywa ją inaczej, każdy cierpi/cierpiał na swój sposób. Jedni się podnieśli, inni nie. Jedni wybaczyli od razu, inni po czasie, jeszcze inni nie wybaczyli w ogóle. Tu chyba też ważna jest kwestia tego, co dla każdego z nas znaczy wybaczenie.


Bardzo cenię mądrość Przyszłości i to, że wypowiedziała się w moim temacie.

80 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-06-05 14:18:29)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Talerz cieszę się, że zrozumiałaś moje intencje. Masz rację zagłębiłam się w temat. Poczytałam, postudiowałam, ale w myśl zasady "nie doświadczysz - nie zrozumiesz" sam tekst to tylko słowo pisane. Poznałam na tym forum wiele osób, które przeżyły zdradę. Spróbuj skupić się na radach tych, którzy mają realne doświadczenie i nie kipią jadem a wyjdziesz z obecnej sytuacji z nową MOCĄ, czy to z mężem, czy bez męża.

Talerz, pamiętaj, że sami nadajemy barwę swoim emocjom.
Jeśli na codzień koncentrujesz się na utrzymywaniu pewnego swojego wizerunku i dużo energii wkładasz w to, aby nikt nie dostrzegł kim jesteś w środku. Jeśli dbasz o to, aby nikt - nawet Ty sama - nie zobaczył, że wewnątrz jest "małą dziewczynką", która najbardziej na świecie pragnie, aby ktoś ją bezwarunkowo i bezgranicznie kochał, to gdy w Twoim życiu wydarzy się coś, co stoi w sprzeczności z tą kreacją, to cierpi stworzony obraz, to cierpi Twój wizerunek, to cierpi Twoje EGO, to cierpi Twoja duma.
Jeś spojrzysz realnie na sytuację, to zobaczysz, źe zdrada Twojego męża, nie mówi NIC o Tobie. Za to mówi dużo o Twoim mężu. Bo to on okazał się nie wart Twojej miłości, Twoich "poświęceń" (pewnie nawet przez niego nieoczekiwanych). To nie Twoja wartość się obniżyła. To jego notowania spadły, bo okazało się, że uczciwość, lojalność to nie są jego wartości, a miały one znaczenie dla Ciebie i Twojego jego postrzegania.
O Tobie mówią nie czyny Twojego męża, ale Twoje emocje, Twoje myśli, Twoje zachowanie po zdradzie. Jeśli skupiasz się na swojej dumie, swojej wartości, swoim wizerunku to oznacza, że to są Twoje wartości, które chcesz najbardziej chronić.

Zdrada nie scaliła mojego małżeństwa, wprost przeciwnie, zdrada ostatecznie przypieczętowała rozpad mojego małżeństwa, bo to nie przyczyna kryzysu, ale jego skutek. Zdrada to skutek góry śmieci, która między mną i moim mężem oraz Tobą i Twoim mężem wyrosła. To góra stworzona z niedopowiedzeń, niewyjawionych potrzeb, niewypowiedzianych oczekiwań, zawiedzionych małych nadziei, drobnych żali. Zza tej góry jedno nie widziało drugiego.
Od obojga, zdradzonego i zdrajcy zależy, czy zechcą wspólnie posprzątać "śmieci" usypane między sobą, czy może jednak każde okopie się na swoim stanowisku, jedno nie rozumiejące czego drugiemu brakowało w małżeństwie, drugie nie rozumiejące, czego mu samemu brakowało w małżeństwie.

Wierzę, że Twój mąż JESZCZE nie wie, co go pchnęło do zdrady. Mój mąż też mówił o tym jak czuł się "zajebisty", gdy zdradzał i udawało mu się mnie oszukiwać. On też nigdy wcześniej nie wszedł głębiej w swoje emocje i nie zadał sobie pytania o to, co się kryje pod powierzchownym uczuciem "zajebistości". To tak podobnie jak Ty nie do końca wiesz na czym zbudowana jest Twoja duma smile. Twrój mąż dobił Waszą relację - wybierając zdradę jako sposób na poradzenie sobie ze swoją frustracją. Głupie, proste i łatwe, krzywdzące dla Ciebie rozwiązanie, ale widocznie na lepsze, bardziej dojrzałe nie było go stać. Okazał się słabym CZŁOWIEKIEM. Warto zobaczyć w zdrajcy człowieka, nie kata, pragnącego Twojego cierpienia. Do tego zachęcam.Twój mąż po prostu Ciebie nie widział, nie dostrzegał Ciebie zza góry śmieci między Wami, zapomniał, że JESTEŚ za tą górą. Widział już tylko siebie i swoje potrzeby.
Ty i Twój mąż macie teraz szansę wejść głębiej w swoje emocje, włączając w ten PROSES swój intelekt i intuicję. Macie szansę dotrzeć do źródeł Waszych przekonań i życiowych narracji żeby nauczyć się rozpoznawać, nazywać i w konsekwencji przeżywać emocje. Po świecie chodzą rzesze ludzi, którzy jadą na autopilocie, nieświadomi tego, że są tylko "maszynami" na usługach swojej podświadomości, a Ty, Wy macie szansę stać się świadomymi ludźmi, dokonującymi świadomych wyborów.

Życzę Tobie z całego serca powodzenia w odnajdywaniu swojej drogi smile


Aniołku Pozdrawiam smile

81

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorko, mam prośbę mogłabyś przemyśleć dwa scenariusze, które Ci opiszę?

1. Zostajesz z Mężem i "skreślasz grubą kreską" Jego zdradę emocjonalną. Zachowujecie się tak, jakby tego nie było.

Nie wiem, czy jestem w stanie do tego dojrzeć...Czas pokaże.

Krejzolka82 napisał/a:

2. Zostajesz z Mężem i pomimo swoich zapewnień, nie potrafisz zapomnieć, zaczynasz systematycznie sprawdzać Jego sms'y, e-mail, komunikatory. Po prostu Mu nie ufasz i On to widzi. I niszczycie siebie nawzajem. I rozstanie, prędzej czy później

Ja przeżyłam drugi scenariusz i nie życzę Go nikomu.


Ja nie oszukuję ani męża, ani samej siebie. Na tę chwilę nie stać mnie, żeby zapomnieć, nie wiem czy w ogóle będę umiała. Mój mąż zdecydował się czekać aż dojrzeję do swojej decyzji. Chcę ją podjąć świadomie. Właśnie po to by Twoje doświadczenia nie stały się moimi. Nie chcę go kontrolować, nie robię tego też teraz (sama się sobie dziwię). Staram się pytać gdy mam wątpliwości. Wolę chyba tak to rozegrać. I choć ciężko jest mi uwierzyć w to co teraz mówi mi mój mąż to staram się w tym jakoś odnaleźć. Brak mi zaufania do niego. To chyba oczywiste. Wydaje mi się jednak, że może z czasem swoim postępowaniem mąż pokaże mi, że to co mi mówi jest szczere. Gdy zacznę w to wierzyć to będzie znaczyć, że pojawia się zaufanie. Nie dam jednak gwarancji, że ta sprawa nie będzie do mnie wracać. Nie potrafię teraz tego jednoznacznie stwierdzić.


Nie będę pisać i kontaktować się z tą kobietą. Znowu ta moja "duma" mi na to nie pozwala (za co pewno zostanę zlinczowana).

Dziękuję Ci za wsparcie.

82

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

talerz123 Przyszłość i End_aluzja (ktoś polecił Ci jej wątek i wypowiedzi), jak mi się wydaje, są psychologami (przynajmniej jedna z nich).
Przyszłość słusznie zauważyła, że Twoja wartość, jako człowieka, nie zależy od nikogo, mimo zdrady, jesteś tą samą osobą z tymi samymi zasadami.
Trudno jednak nie zauważyć, że większość zdradzonych osób pisze tutaj "moje poczucie wartości spadło do zera". Nie twierdzę, że Twoje spadło do zera, ale jednak spadło, o czym sama piszesz. Bo tak to niestety działa; rzeczywistość, to jedno, a odczucia - drugie.
Żeby spojrzeć na problem zdrady racjonalnie, na chłodno (zwłaszcza tuż po wydaniu się jej), potrzeba chyba wyższych stanów świadomości, a szczególnie po to by odczuwać empatię do zdrajcy.
Definicja empatii podaje (w ogólnym zarysie), że jest to "zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość." ale także "jednoczesnego współodczuwania stanów emocjonalnych owej innej osoby".
Ja nie twierdzę, że brakuje Ci empatii wobec męża, Ty rozumiesz dlaczego to zrobił; chciał się dowartościować nie myśląc o Tobie.
Jednak druga część definicji jest chyba trudniejsza do zaakceptowania, bo czy powinnaś wczuwać się w jego stany emocjonalne, gdy dogadzał sobie z kochanką, czy może aktualnie, gdy ponosi konsekwencje wydania się zdrady?
No i co zrobić z tą wiedzą? Zrozumieć i iść dalej, współczuć mu może?
Nie ułatwia Ci też zadania brak szczerości męża, który w dziecinny sposób odpowiada,"nie wiem dlaczego to zrobiłem", a jednocześnie zapewnia, że miał w domu wszystko.
Sytuacja trochę patowa.
Co do szczegółów jego zdrady, ja także nie dziwię się, że on nie chce się do końca otworzyć, bo prawdopodobnie nie chce pogrążyć się wyjawiając Ci całą prawdę o ich relacji (moim zdaniem, ta cała prawda nie jest Ci potrzebna), ale blokując się na wyznanie prawdy w związku z ewentualnym brakiem "tego czegoś" w Waszym małżeństwie, w praktyce uniemożliwia Wam pracę nad poprawą tego co było złe.
Skoro wszystko było i jest ok i niczego mu nie brakowało, więc dlaczego zdradzał; ..bo tak,.. on nie wie??????
Zdecydowanie jemu brakuje empatii wobec Ciebie, a taką postawą robi z siebie po prostu głupka na którym trudno polegać teraz i w przyszłości, bo skoro robi coś i nie wie dlaczego tzn, że jest nieodpowiedzialny i wszystkiego można się po nim spodziewać, przede wszystkim nie jest szczery.
Odniosę się jeszcze do Twojego stanowczego stwierdzenie, że nigdy nie wybaczysz. Z pewnością nie zapomnisz, nie da się, ale jak wyobrażasz sobie Waszą wspólną przyszłość, bez Twojego wybaczenia?

83 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-06-05 15:39:37)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Przyszłość nie trzeba było tak od razu napisać?

Droga Autorko ja jestem pełna podziwu dla Ciebie, Twojej postawy, Twojego toku myślenia.
Widać, że jesteś osobą na poziomie i myślę że sobie poradzisz.
Ty dzisiaj już stoisz w miejscu, do którego inni dochodzą bardzo długo.
Moim zdaniem wysłuchaj wszystkich, bo różne osoby zwracają uwagę na istotne kwestie, a Ty mając szeroką perspektywę musisz wybrać to co będzie najlepsze dla Was.
Nie zapomnij tylko o jednym, że nie wolno odwalać Tobie całej roboty w budowaniu nowych Was, nie wolno Tobie odwalać roboty, którą ma do zrobienia Twój mąż.
On ukazał swoim zachowaniem swoje braki i on musi je uzupełnić. Nikt inny nie może tego robić.

Wspomniana tu została Endaluzja, jeśli chcesz Ją zapytać jak to u Niej było, to spotkasz Ja w Kobietach na zakręcie.
Ja powiem na Jej przykładzie tylko tyle, że mimo tego iż Jej mąż zaprzestał romansu od razu po jego wykryciu, nigdy więcej nie zawiódł Jej zaufania, walczył o Nią , był przy Niej jak cierpiała, mimo tego że bardzo się starała, upłynęło wiele lat a dalej nie mogła zapomnieć, dalej cierpiała. Do dziś zadaje sobie pytanie czy to była właściwa droga dla Niej.

Moim zdaniem to samo wyjście nie jest dobre dla każdego, jedni potrafią żyć ze zdrajcą inni nie, bo to ich niszczy (jak sama Endi zauważyła nie jest już taka jak dawniej, a chciałaby; Zrobiła już wiele dla siebie, dla innych, dla męża, ale czy jest szczęśliwa? Zapytaj Ją jeśli chcesz.)

Życzę Ci żeby Wam się udało, bo jest szansa i to właśnie dzięki temu jaka jesteś. Ty jesteś szansą dla Twojego męża.
Tylko czy to zobaczy i doceni? Czy raczej musi dopiero stracić, aby zrozumieć.

84

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Myślę, że dobrze zaczęłaś, ale powoli rozmieniasz się na drobne. Życzę ci siły.
Przytoczę tu parę słów o honorze i miłości z męskiego bloga:
W pewnym momencie popełniliście błąd polegający na tym, iż uznaliście, że można honor schować gdzieś głęboko, przehandlować poczucie własnej wartości, bo miłość, czyli to, czego tak bardzo pragniecie ma większą wartość niż honor i duma. Nikt Wam nie powiedział to, co ja powiem za chwilę. Że kochać potrafią tylko ludzie honoru, a miłość trwała jest tylko dzięki temu, że ludzie, którzy się kochają, mają honor i sobie na pewne rzeczy nigdy nie pozwolą – i na oszukiwanie partnera i na niedotrzymywanie słowa. Na deklaracje bez pokrycia i na wybaczanie, kiedy okazują, iż kochana osoba nie jest dla nich wartością. Jak tracisz honor, dumę – stracisz wszystko, w tym miłość. Miłość potrzebuje honoru – bo bez niego karłowacieje, z czasem pojawia się poniżanie, walka o dominację a niesłowność zabija resztę.

85 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-06-05 16:29:58)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorko, mam prośbę mogłabyś przemyśleć dwa scenariusze, które Ci opiszę?

1. Zostajesz z Mężem i "skreślasz grubą kreską" Jego zdradę emocjonalną. Zachowujecie się tak, jakby tego nie było.

Nie wiem, czy jestem w stanie do tego dojrzeć...Czas pokaże.

Krejzolka82 napisał/a:

2. Zostajesz z Mężem i pomimo swoich zapewnień, nie potrafisz zapomnieć, zaczynasz systematycznie sprawdzać Jego sms'y, e-mail, komunikatory. Po prostu Mu nie ufasz i On to widzi. I niszczycie siebie nawzajem. I rozstanie, prędzej czy później

Ja przeżyłam drugi scenariusz i nie życzę Go nikomu.


Ja nie oszukuję ani męża, ani samej siebie. Na tę chwilę nie stać mnie, żeby zapomnieć, nie wiem czy w ogóle będę umiała. Mój mąż zdecydował się czekać aż dojrzeję do swojej decyzji. Chcę ją podjąć świadomie. Właśnie po to by Twoje doświadczenia nie stały się moimi. Nie chcę go kontrolować, nie robię tego też teraz (sama się sobie dziwię). Staram się pytać gdy mam wątpliwości. Wolę chyba tak to rozegrać. I choć ciężko jest mi uwierzyć w to co teraz mówi mi mój mąż to staram się w tym jakoś odnaleźć. Brak mi zaufania do niego. To chyba oczywiste. Wydaje mi się jednak, że może z czasem swoim postępowaniem mąż pokaże mi, że to co mi mówi jest szczere. Gdy zacznę w to wierzyć to będzie znaczyć, że pojawia się zaufanie. Nie dam jednak gwarancji, że ta sprawa nie będzie do mnie wracać. Nie potrafię teraz tego jednoznacznie stwierdzić.


Nie będę pisać i kontaktować się z tą kobietą. Znowu ta moja "duma" mi na to nie pozwala (za co pewno zostanę zlinczowana).

Dziękuję Ci za wsparcie.


Dlatego tak ważny jest czas.
Pisz sobie tutaj, "wywal" swoje emocje i nie zważaj na krytykę. Po prostu pisz.

Pamiętaj pomimo, że scenariusze są podobne, to każdy z nas jest odrębną jednostką i każdy z nas przeżywa to na swój sposób.

Poczytaj każdy post tutaj i spróbuj po prostu zastanowić się nad tym czym piszemy, a sama rób to co Ci serce, rozum czyli własne "Ja" podpowiada.

I bardzo dobrze Twoja "duma" Ci podpowiada. Zero kontaktu!!!

Proszę, od tego tutaj jestem jak i każda Osoba "wypowiadająca" się w tym wątku smile

P.S. Zapomniałam nadmienić, że opisywany przeze mnie scenariusz numer dwa, jest wtedy kiedy tamta Kobieta dalej, jak gdyby nic pisze i spotyka się z Twoim Mężem.

86 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2016-06-05 16:57:46)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:

Potrzebuję wsparcia, by pozbierać się po zdradzie. Chciałabym żeby ktoś trzeźwym okiem spojrzał na mnie i moje życie. Potrzebuję tego. Potrzebuję chyba by ktoś wyraził opinię o mojej sytuacji...Głupie to, ale wstydzę się o tym porozmawiać z kimkolwiek. Czy jest sens walczyć ze sobą o ten związek? Czy jest sens zaufać choć trochę drugiej osobie po czymś takim? Czy kiedyś będę mogła popatrzeć sobie w twarz?



Wydawało mi się, że znam mojego męża. Wydawało mi się, że mogę mu ufać (i ufałam) bezgranicznie. Wydawało mi się w końcu, że nic takiego mi się nie przytrafi. Bywało między nami różnie. Dzieliliśmy wspólnie długie piętnaście różnych lat. Czułam się w tym czasie ogromnie szczęśliwa i czułam się też, wiele razy, samotna i zraniona. Płakałam i rozwodziłam się, bałam się, cierpiałam, klęłam, nienawidziłam, ale w tym wszystkim kochałam bezgranicznie. Oddałam się cała. Miałam tylko jego, najbliższą mi osobę, jedyną, która wiedziała o mnie wszystko – także to, że trudno jest mi wybaczyć pogardę, oszustwo, kłamstwo.

Talerz123 - chciałaś by ktoś spojrzał na Twoją sytuację trzeźwym okiem. Zapewniam więc, że nie piłem, chociaż być może uznasz, że to, co napiszę trzeźwe nie jest. Spoglądam nie tylko na Twoje życie. Nie tylko na Ciebie. Spoglądam na cierpienie tylu kobiet i mężczyzn, którzy nazywają się zdradzonymi. To wszystko jest takie smutne. Tak bardzo zostaliśmy wkręceni w kulturowe schematy, że powoduje to cierpienie. Cierpienie niepotrzebne i wynikające tylko z wychowania, jakiemu zostaliśmy poddani, z powodu pryśnięcia bańki mydlanej, skończenia baśni.

Miłość uznają ludzie za wartość najwyższą. Deklarują bezgraniczność, całkowite oddanie, deklarują, że szczęście partnera jest ich szczęściem. Najogólniej rzecz ujmując miłość to rzeczywiście szczęście odczuwane w związku z drugą osobą i pragnienie jej dobra. Sprawa się komplikuje, gdy w miłości chce się zabezpieczać własne dobro. W tym momencie fałszem jest twierdzenie, że miłość wyklucza egoizm. Niewiele osób chce się nad tym zastanawiać. Skupiamy się na szlachetności miłości, zaufania i tracimy z oczu fakt, że za tym wszystkim sprytnie ukrywa się ego.
Bezgraniczne oddanie uważa się za zaletę, chociaż można to porównać do oparcia się na partnerze i przesunięciu środka ciężkości poza własną możliwość kontroli. Jesli zachwieje się podpora, wali się cały świat. Dlaczego czymś pięknym ma być takie pozbycie się własnego oparcia na własnych nogach?

Zaufanie. Ufałem jej... ufałam jemu, a okazało się, że nie byli tego warci. Co jednak otrzymali w tym niezwykłym darze zaufania? Ufam ci, czyli wierzę, że zrobisz to, co chcę, byś robił(a) i że nie zrobisz tego, czego wystąpienia nie chcę. Jaka w tym jest "korzyść" dla osoby "obdarzonej" zaufaniem? Chyba tylko splendor zakrywający na pierwszy rzut oka ograniczenia i nakazy.

Zdrada. Podstawowe pojęcie w tych wszystkich tragediach. Czy to nie dziwne, że mimo, iż miłość definiuje się jako coś wzniosłego, duchowego, różnego od "zwykłego pożądania seksualnego", za największy cios uważa się właśnie sprawy związane z zauważaniem seksualnej atrakcyjności poza związkiem właściwym. Byłoby to zupełnie zrozumiałe, gdyby związek dwojga ludzi był na zasadzie wtyczka-gniazdko. Połączenie genitaliami. Jak można umieszczać własną miłość w chmurach, twierdzić, że jest to coś wzniosłego, jeśli ta miłość rozpada się z powodu tak błahego w porównaniu z miłością pożądania seksualnego? Jak można mówić, że pragnie się szczęścia kochanej osoby, jeśli zaznanie przez nią przyjemności, której z nami nie dzieli, uważamy za zdradę? Powtórzę - za zdradę uznaje się przyjemność (szczęście) partnera, jeśli zaznaje jej bez nas. A jak możemy za zdradę nie uznawać nienawiści, kłótni, wrogości, choćby krótkotrwałej?
Zastanawiało mnie, dlaczego to jest takie ważne. Czy powodem jest to, że ukochana osoba może od nas odejść? Że skok w bok jest pierwszym krokiem odejścia? To nie jest takie proste. Bo o wiele bardziej, bez szansy powrotu, można odejść poprzez śmierć. Gdyby ryzyko opuszczenia było motywem uznawania za główne zagrożenie, kobiety nie powinny poślubiać żołnierzy, strażaków, policjantów, himalaistów, itd... A jednak nie widzi się problemu w ryzykownych zawodach. Bo lepiej jest gdy ukochana osoba zginie, niż miałaby odejść do innego partnera, niż miałaby z innym partnerem szukać szczęścia.
Dlaczego tej bezgranicznej miłości nie stać na to, by życzyć ukochanej osobie szczęścia, nie stawiając warunków? Dlaczego postawa "cieszę się, gdy jesteś szczęśliwa (szczęśliwy), nawet jeśli to nie ja ci to szczęście daję" - jest uznawana za absurd lub dziwactwo?

Dlaczego większości osób nie dziwią konstatacje w stylu: "był dla mnie dobry, dbał o dzieci i dom, ale zdradził i tego mu nie wybaczę... była dobrą żoną, matką, dobrym człowiekiem, ale okazała się dziwką i to koniec"?

Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Autorko tej opowieści, jeśli nie możesz sobie spojrzeć w twarz, to wyłącznie z powodu blokady, jaką sama sobie nakładasz. Bo absolutnie nie masz do tego powodu. Rzeczywiście wartości własnej nie należy opierać na wartości, jaką stanowimy dla kogoś.
Mam nadzieję, ze mojego wywodu nie uznasz za atak. Moją intencją była pomoc. Czy się przebiję przez ból i emocje. Nie wiem. W każdym razie życzę Ci szybkiego wyjścia z cierpienia w sposób, jaki uznasz za najbardziej dla Ciebie odpowiedni.

87 Ostatnio edytowany przez Xymena (2016-06-05 17:05:36)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

No i proszę, pojawił się typowy męski punkt widzenia.
Odpowiedź jest bardzo prosta. Jest nią uczciwość w relacjach z innymi.

Edit
Litości.
Ona nie jest ani jego mamą, ani przyjaciółką, żeby mogła cieszyć się jego szczęściem z innymi kobietami.

88

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Xymena napisał/a:

No i proszę, pojawił się typowy męski punkt widzenia.
Odpowiedź jest bardzo prosta. Jest nią uczciwość w relacjach

Mimo wszystko szkoda, że nie jest to typowy męski punkt widzenia. Gdyby był, mężczyźni przynajmniej nie zarzucaliby kobietom zdrady.

Co w moich słowach było nieuczciwe?

89

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Faktycznie po co sobie zarzucać zdradę. To takie nieistotne. Ważne, że wszystko inne dobrze działa.
Ironia, jakby co.

90

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

No moim zdaniem to brzmi jak jakaś piękna ideologia, równie piękna, jak ta którą krytykujesz dżdżownick.

Jakoś jak kocham, nie mam problemu, aby nie zdradzać. Jak nie kocham również. To jest silniejsze ode mnie. Może każdy ma swój zbiór zasad moralnych i trzeba się wedle niego dobierać? Wyjaśnić sobie, czym jest miłość dla obojga.
Jak to mam się cieszyć szczęściem partnera z inną kobietą? No mogę się wznieść na wyżyny idealizmu, ale po rozstaniu. A nie żyjąc w układzie.

91

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

To jest do bólu typowe. W takich sytuacjach dla mężczyzn, to nie jest wybór między dwoma kobietami. To wybór między kobietą a rodziną, między status quo a niepewną zmianą. To wybór świętego spokoju i stabilizacji.

92 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-06-05 17:36:54)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

No ale zaciągnąć parę razy to się na pewno musiałeś dżdżownick big_smile

Powiedz proszę czy czujesz się szczęśliwy gdy Twoja kobieta zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami?

93 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-06-05 17:49:18)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
dżdżownick napisał/a:

Dlaczego większości osób nie dziwią konstatacje w stylu: "był dla mnie dobry, dbał o dzieci i dom, ale zdradził i tego mu nie wybaczę... była dobrą żoną, matką, dobrym człowiekiem, ale okazała się dziwką i to koniec"?

Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Też mnie to zastanawia.
Ludzie całymi latami żyją obok siebie, nie szanując się, dokuczając sobie, unikając się, obrażając nawzajem. Trwają w związkach, w których bardzo często zdrady nie ma tylko dlatego, że nie ma okazji, albo facet grubas, albo ona zaniedbana i tak naprawdę nikt inny ich nie chce.
Czy to nie jest zdrada? Zdrada samego siebie?

94

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
summerka88 napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

Dlaczego większości osób nie dziwią konstatacje w stylu: "był dla mnie dobry, dbał o dzieci i dom, ale zdradził i tego mu nie wybaczę... była dobrą żoną, matką, dobrym człowiekiem, ale okazała się dziwką i to koniec"?

Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Też mnie to zastanawia.
Ludzie całymi latami żyją obok siebie, nie szanując się, dokuczając sobie, unikając się, obrażając nawzajem. Trwają w związkach, w których bardzo często zdrady nie ma tylko dlatego, że nie ma okazji, albo facet grubas, albo ona zaniedbana i tak naprawdę nikt inny ich nie chce.
Czy to nie jest zdrada? Zdrada samego siebie?

Ale co to za argument.
W takich przypadkach TEŻ powinni się rozstać. I też brakuje im odwagi albo możliwości.

95 Ostatnio edytowany przez Xymena (2016-06-05 18:09:45)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

.

96 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-06-05 18:17:43)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Xymena napisał/a:
summerka88 napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

Dlaczego większości osób nie dziwią konstatacje w stylu: "był dla mnie dobry, dbał o dzieci i dom, ale zdradził i tego mu nie wybaczę... była dobrą żoną, matką, dobrym człowiekiem, ale okazała się dziwką i to koniec"?

Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Też mnie to zastanawia.
Ludzie całymi latami żyją obok siebie, nie szanując się, dokuczając sobie, unikając się, obrażając nawzajem. Trwają w związkach, w których bardzo często zdrady nie ma tylko dlatego, że nie ma okazji, albo facet grubas, albo ona zaniedbana i tak naprawdę nikt inny ich nie chce.
Czy to nie jest zdrada? Zdrada samego siebie?

Ale co to za argument.
W takich przypadkach TEŻ powinni się rozstać. I też brakuje im odwagi albo możliwości.

Otóż to POWINNI a jednak się nie rozstają.
Ale nie kupuję wyjaśnienia pt. brak odwagi albo możliwości.
Dla chcącego nic trudnego. Nie rozstają się, bo NIE CHCĄ. z wygody albo zaniedbania.

A najczęściej z braku świadomości, że MOŻE BYĆ INACZEJ.

97 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-06-05 18:23:53)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Dżdżownick, sporo sensu byłoby w tym co napisałeś, gdyby nie jeden szczegół.. Żeby móc cieszyć się ze szczęścia partnera zaznawanego z kimś innym (z różnych powodów, które pomijam) wypadałoby chociaż WIEDZIEĆ, że on jest taki wredny/nieobecny emocjonalnie/obojętny na nas bo właśnie gdzieś tego szczęścia zaznaje.. wink

Gdyby to jego szczęście w ogóle nie rzutowało na główny związek (z którego następuje skok w bok) to jeszcze, jak Cię mogę, można by było tę Twoją teorię w życiu zastosować.
Ale to cierpienie jednak skąd się w nas bierze. I nie chodzi, wbrew Twoim uproszczeniom, o "wsad" wtyczki w inne ciało, ale o pogwałcenie zaufania, kiedy robi się coś za plecami partnera. oszukuje go, udając, że jest komuś w związku z nami dobrze, kiedy tak nie jest. Albo JEST, tylko ktoś nie potrafi poradzić sobie inaczej z wewnętrzną pustką i swoimi demonami, jak uciekając w zdrady i adrenalinę, żeby tylko nie musieć się z nimi zmierzyć.


Dla mnie Miłość do partnera jest tożsama z Miłością do siebie. Jeśli partner zadaje cierpienie i ja na to przyzwalam, znaczy przestaję okazywać Miłość sobie - ergo: ucierpi na tym nasz związek, partner, 'stół' pozbawiony zaufania i transparentności działań i intencji, zacznie się poważnie chwiać bez tej 1 nogi.

Reasumując: Emocje potrafią namieszać w głowie i niejednokrotnie wyprowadzić nas w pole, jeśli kieruje nami jedynie ego i odreagowywanie ran z przeszłości (niska świadomość), ALE w większości przyp. emocje są 'kompasem' i wskaźnikiem czy zmierzamy w dobrym kierunku: odczuwanie dyskomfortu/bólu i cierpienia z reguły wskazuje, że zmierzamy w przeciwnym niż poczucie spełnienia, radości i zaufania.
Owszem, można wmówić sobie, że białe jest czarne, zacisnąć zęby i udawać, że lepszy 'szczęśliwy partner' za plecami niż żaden, ale ja stoję na stanowisku, że bez szczerości i transparentności potrzeb nie ma związku, tylko fasada i karykatura tegoż.
Zgadzam się jednak, że zdrada (za plecami) jest najczęściej skutkiem, a nie powodem kryzysu.
Jedyna "zdrada" jaką dopuszczam to tzw. związek otwarty gdzie partner z własnej woli i potrzeby UPRZEDZA co chciałby zrobić i co nastąpi. Wtedy trudno mówić o zdradzie - i ma to kontekst, o który zapewne dżdżownickowi chodziło. Ale to nie ten przypadek.

98 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-06-06 06:13:19)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Droga Talerz123,  ze względu na późną porę i dość intensywny dzień, przyznam uczciwie, nieco pobieżnie niektóre nowe posty przeczytałam. Przy poście Dżdżownicka zaś zawładnęła mną nieznana mi dotąd przemożna chęć zapalenia zioła... Niestety, decyzja o rozwodzie podjęta, a jedyny znany mi hodowca maryśki, siostrzeniec mojego męża, ze względu na "niezręczną "sytuację, towaru cioci raczej nie dostarczy...

Więc dziękuję Ci, Xymeno, za wyciągnięcie esencji z postu Dżdżownicka wink Now I see smile Interesujący punkt widzenia wink Doprawdy wink

Ja tak ładnie, z głębią, z nutą filozofii, z profesjonalnym żargonem psychologicznym jak moi "przedmówcy" pisać nie umiem, ale ... wtrącę się jeszcze ze swoimi skromnymi uwagami na Twój wątek, Talerzu123 wink

Na dwoje babka wróżyła, jak się Twoja historia potoczy, to zaledwie tydzień odkąd sprawa ujrzała światło dzienne.

Dziś mam siłę na jedną refleksję.

Cały czas podobnie jak Ty, zadaję sobie pytanie, dlaczego Twój mąż, który:

ciągle idzie w zaparte, że miał w domu wszystko i jego potrzeby były zaspokajane. Wszystkie.

skacze w bok.

Dlaczego Twój mąż, którego pytasz wprost - CZEGO Ci brakowało, odpowiada:

NICZEGO, że miał życie jak z bajki.

Nie stronię od "głębokich" książek, czasem też chętnie chwycę jakąś psychologiczną pozycję, uwielbiam czytać niektóre posty na tym forum ze względu na ich naprawdę dobrą jakość, też na początku z zapartym tchem pochłaniałam strony o wsłuchiwaniu się w niezaspokojone potrzeby tego drugiego człowieka, próbowałam też o tych potrzebach rozmawiać, ale... odpowiedź WaltonaSimonsa z 1 strony wątku najlepiej chyba podsumowuje sedno problemu:

Twój mąż może mówić prawdę (z tym, ze Cię kocha), ale może jednocześnie czuć mocny pociąg do "inności", być znudzonym codziennością, szukać iskry.

Tyle postów po (oczywiście każdy, nawet jedno słowo czy emotikonka rzuca światło na problem), ale ... WaltonSimons jest chyba najbliższy prawdy! Znudzenie, zwykłe najzwyklejsze znudzenie, też może być powodem zdrady!

Wiesz, że mój mąż mówił to samo? " Mieliśmy wszystko" . No i szukał ... czegoś więcej, aż znalazł.

Podobnie rzecz ujmuje Araquelle.

I choćbyś na rzęsach stanęła, niewiele zrobisz, bo znudzenie jest... w nim.

Jak to po latach człowiek mądrzeje, że przydaje się w życiu zdrowy egoizm... Niby się o tym słyszy, ale póki nas coś takiego nie dotknie, nie zrozumiemy, co się pod pojęciem tym kryje.

Rozumiem też takie ... naturalne "rozgoryczenie" (czy to właściwe słowo?) w niektórych Twoich postach, że Ty dałaś z siebie wszystko w tym związku, a on ... coś takiego zrobił w podziękowaniu. Wtedy czułam podobnie.

Będę zaglądać na Twój wątek. Pamiętaj, nie jesteś sama! Temat jest jeszcze mi dość bliski, a i poziom dyskusji, Autorko wątku, narzuciłaś wysoki wink

Krejzolka82 ja z uwagą czytam Twoje posty. Ja się cieszę, że tu się wypowiadasz smile

Ten szczegół (post 85) ze scenariusza nr 2 - u mnie miał zasadnicze znaczenie wink

Dobrej nocy wszystkim.

EDIT (rano):
WaltonSimons, nie mogłam się powstrzymać:

Dlatego siedzę na damskim forum wink
Mniej tępego slangu, mniej pompowania e-penisa celem udowodnienia innemu na siłę swoich racji, mniej wszechobecnego chamstwa. Internetowy raj forumowy wink

Super tekst wink

Lilka787, podzielam Twoje zdanie w sprawie zielarstwa wink:

No ale zaciągnąć parę razy to się na pewno musiałeś dżdżownick smile
Powiedz proszę czy czujesz się szczęśliwy gdy Twoja kobieta zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami?

Czyli trafił nam się cichy propagator poliamorii ?... Nie sądzisz, że Dżdżownickowi, jak to mężczyźnie, najzwyczajniej w świecie w tych oparach marzy się ... harem?... wink

99

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Chwilę śledzę ten temat i widzę, że już winny został wskazany, sąd kapturowy się zebrał i wyrok wydany smile Śledzę temat, bo w pierwszej chwili myślałem, że może to moja żona pisze. Prawie wszystko się niby zgadza. Ja byłem oskarżany o taką zdradę, zmieniałem hasła, kasowałem wiadomości... dostałem ultimatum ja albo ona. Cóż mogę napisać jako facet w takiej sytuacji? Że nie było żadnej zdrady, ani intencji zdrady. Ot dobrze się rozmawiało z koleżanką. Dlaczego z nią, a nie z żoną? A dlaczego trzeba zawsze rozmawiać z żoną, a nie z kimś innym? Mnie choćby interesował punkt widzenia innej kobiety niż moja żona, przecież to głównie z tego powodu pojawiłem się na tym forum. Nigdy nie ukrywałem, że mam kontakty z tą osobą. Moje komunikatory, telefon były dostępne dla żony, mogła sobie kiedy chciała przeczytać wszystko. Problem się zaczął z różnych powodów. Po pierwsze jakieś 9 miesięcy temu ja zacząłem zmieniać swoje życie, w tym aspekt fizyczny. Z czasem zacząłem wyglądać coraz lepiej, zacząłem dostawać komplementy od innych kobiet. Nie ukrywałem tego przed żoną, faktycznie nie przyszło mi do głowy, że może to być dla niej problem. Z prowadzonych przeze mnie konwersacji żona wysnuła wnioski, że tamta ma dużo swobodniejsze podejście do życia, co automatycznie miało znaczyć, że ja jestem zagrożony. W ramach "dobrej zmiany" ja starałem się być lepszy w domu, dla niej, dla dzieci. Dzięki znajomym dowiedziała się, że to koronny dowód, że zdradzam lub szykuję się do zdrady. Nawet przedstawiła mi taką listę objawów zdrady u faceta i wychodziło, że spełniam większość tych objawów. U mnie objawił się okres buntu stąd zmiana haseł czy czyszczenie historii, bo zupełnie nie wiedziałem jak mam odeprzeć te oskarżenia. Przypomniała sobie, że ja z tamtą umawiałem się na kawę czy ze dwa razy odwiedzałem ją w domu, w sprawach zawodowych i nigdy tego nie ukrywałem. Sprawa stanęła na ostrzu noża, było wspomniane ultimatum. Była i taka historia, że w dniu kiedy miałem ważne spotkanie i musiałem wystąpić przed ważnym gremium, to wiedziałem, że ona w tym czasie lata po sądzie żeby się zorientować jak przeprowadzić separację. Dostała odpór od wymiaru sprawiedliwości, wróciła jak zbity pies i powiedziała, że potraktowano ją jak szmatę, która chce rozbić rodzinę. Poradziłem jej żeby na przyszłość kiedy będzie się chciała ze mną rozwieść nie "odstawiała się" jak co dzień ale przynajmniej z kilka dni nie myła włosów, ze dwa dni popłakała żeby oczy były odpowiednio zapuchnięte, koniecznie jakieś stare, rozlazłe ciuchy i wtedy może będzie to bardziej wiarygodne.
Przyjąłem argumenty żony, że moja konwersacja z inną kobietą, szczególnie jeśli dotyczy spraw codziennych i zdarzyło się, że z raz czy dwa osobistych ją razi. Skończyłem, nie wysyłałem żadnych dramatycznych powiadomień, po prostu unikam takich rozmów. Dalej mamy kontakt, bo zawodowy i tego raczej nie zmienię. Niestety to nie wystarczyło i temat wraca jak bumerang, widać zadra siedzi. Jedyne co mogłem zakomunikować żonie, to że jest to jednak jej problem. Ja nie czuję się winny, to raz. Dwa, że nie jestem w stanie dać jej dowodów na brak zdrady. To jest kwestia zaufania, albo jest albo go nie ma. Powiedziałem, że jest mi przykro, że traktuje mnie jak idiotę. Jako jak mniemam w miarę inteligentny facet, gdybym chciał zdradzić, to zrobiłbym to tak, że albo nie dowiedziałaby się o tym nigdy albo natychmiast, bo chciałbym po prostu skończyć nasz związek. Nie chowałbym się tak pokracznie prowadząc jakieś niby gierki. Przynajmniej pod tym względem staram się być uczciwy.

100 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2016-06-06 09:40:42)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
cb napisał/a:

No moim zdaniem to brzmi jak jakaś piękna ideologia, równie piękna, jak ta którą krytykujesz dżdżownick.

Jakoś jak kocham, nie mam problemu, aby nie zdradzać. Jak nie kocham również. To jest silniejsze ode mnie. Może każdy ma swój zbiór zasad moralnych i trzeba się wedle niego dobierać? Wyjaśnić sobie, czym jest miłość dla obojga.
Jak to mam się cieszyć szczęściem partnera z inną kobietą? No mogę się wznieść na wyżyny idealizmu, ale po rozstaniu. A nie żyjąc w układzie.

Być może tak brzmi, chociaż nie o piękno tu chodzi. Chodzi o zwalczenie cierpienia.
Poruszyłaś też inną istotną kwestię, cb. Kobiety bardzo często twierdzą, że seks jest dla nich tylko uzupełnieniem miłości. Że bez uczucia nie potrafią. I tę Waszą naturalną postawę chcecie też wyegzekwować od mężczyzn, mimo, iż większość mężczyzn oddziela lub potrafi oddzielać seks od uczuć, odczuwa pociąg seksualny nawet bez zakochania. Dawniej, gdy mężczyźni traktowali Was jak swoją własność, czego wymownym symbolem był pas cnoty, mężczyzna nieoficjalnie mógł uprawiać seks poza związkiem, istotne było to, by seksu takiego nie uprawiała żona. Mąż mający kochanki to ogier, kobieta mająca kochanków to dziwka. To się zresztą utrzymuje w opinii ludzi do dzisiaj. Po wywalczeniu równouprawnienia Wy, kobiety, nie skupiłyście się na obronie własnych potrzeb. Równouprawnienie w tym aspekcie oznacza, że teraz i Wy możecie zakładać mężom pas cnoty. Przyzwyczajono Was do bycia własnością. A przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Teraz również Wy chcecie posiąść własność.
Jednak, by nie odbiegać od wątku... podnoszony przez kobiety dość często argument w rodzaju "ja nie mam problemu, by dochować wierności" wygląda jak przekonywanie osoby lubiącej słodycze, że łatwo jest słodycze odstawić przez kogoś, kto słodyczy nie lubi. "Jakoś ja nie jem słodyczy i żyję."
Traktujecie widocznie pociąg seksualny jako fanaberię mężczyzny. Wymyślił sobie, że chce spróbować z inną. Gdyby tego nie wymyślił, to nic by go do tego nie skłaniało. Natura jednak trochę miesza nam szyki. I preferuje zmienność , różnorodność. Tylko że w Waszym przypadku chyba bardziej zajmuje się organizmem, niż świadomością. Pamiętam jakiś news tytułowany przez dziennikarzy skłonnością kobiet do zdrady. Otóż podobno organizm kobiety mając do wyboru plemniki, które zdążył już poznać i plemniki "nieznane" preferuje te drugie. Czyli plemnik przypadkowego kochanka ma większe szanse na wniknięcie do komórki jajowej. 

Xymena napisał/a:

Faktycznie po co sobie zarzucać zdradę. To takie nieistotne. Ważne, że wszystko inne dobrze działa.
Ironia, jakby co.

Zupełnie niepotrzebna i uniemożliwiająca chyba zastanowienie nad całkiem sensowną myślą.

Lilka787 napisał/a:

No ale zaciągnąć parę razy to się na pewno musiałeś dżdżownick big_smile

Powiedz proszę czy czujesz się szczęśliwy gdy Twoja kobieta zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami?

Nie mam żadnej wiedzy o tym, czy moja żona zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami. Gdyby to jednak robiła to... tak. Świadomość tego, że po pierwsze odczuwała przyjemność, może szczęście, którego nie znajdowała we mnie i po drugie, że nie jestem przeszkodą, byłaby dla mnie dobra. Znaczyłoby to też, że mimo, iż ma potrzeby szukania szczęścia, którego jej nie daję, chce być ze mną i tworzyć nasze "ognisko domowe", nasz dom, chociaż jest indywidualną osobą, duchowo niezależną. Jest to po stokroć lepsze, niż stopniowe, coraz większe popadanie w smutek i cierpienia choćby z powodu losowych zdarzeń, których nie szczędzi życie.

Co skłoniło jednak Ciebie do wniosku, że się "zaciągnąłem kilka razy"? Dziwaczność tego, ze nie przeszkadza mi ewentualna przyjemność żony z kimś innym? Porównajmy więc to z inna postawą. ODDAŁABYM ZA NIEGO ŻYCIE. Co jest większym poświęceniem? Rezygnacja z "prawa własności" czy z życia? Czy może gotowość do oddania życia to tylko taka... poezja? Podobnie jak BEZGRANICZNA miłość, która cierpi po przekroczeniu pewnych granic, po uświadomieniu sobie, że poza domem też istnieje świat.
Jeśli jesteśmy gotowi oddać życie za kochaną osobę, dlaczego mielibyśmy ją skreślać z jakiegokolwiek powodu? Czy gotowość oddania życia za kogoś nie oznacza totalnej akceptacji tego człowieka?

Xymena napisał/a:
summerka88 napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

Dlaczego większości osób nie dziwią konstatacje w stylu: "był dla mnie dobry, dbał o dzieci i dom, ale zdradził i tego mu nie wybaczę... była dobrą żoną, matką, dobrym człowiekiem, ale okazała się dziwką i to koniec"?

Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Też mnie to zastanawia.
Ludzie całymi latami żyją obok siebie, nie szanując się, dokuczając sobie, unikając się, obrażając nawzajem. Trwają w związkach, w których bardzo często zdrady nie ma tylko dlatego, że nie ma okazji, albo facet grubas, albo ona zaniedbana i tak naprawdę nikt inny ich nie chce.
Czy to nie jest zdrada? Zdrada samego siebie?

Ale co to za argument.
W takich przypadkach TEŻ powinni się rozstać. I też brakuje im odwagi albo możliwości.

Xymeno, a co z zasadami? Czy to, że ślubowali sobie wierność na dobre i na złe nagle traci ważność? Powinni się rozstać czy może prościej by było przeanalizować swoje zachowania i zrezygnować z wrogości? Tu otwarte niech będzie pytanie, co nalezy uznać za wierność. Wstrzemięźliwość seksualną czy trwanie u boku partnerki/partnera, wspieranie go, tworzenie wspólnego dobra.
Jak wiernego partnera byś chciała? 1. Tego, który seks uprawia tylko z Tobą i tylko Tobie mówi komplementy. 2. Jest z Tobą na dobre i na złe, opiekuje się Tobą i nie przeszkadzają mu w tym nawet potrzeby, które nie są związane z Tobą?

Summerko88 - piszesz o braku zdrady bo może facet grubas, ona zaniedbana i nikt ich nie chce, ale trwają w związku nienawidząc siebie. Wg mnie jest tam zdrada. Jest nią nienawiść.

Elle88 napisał/a:

Dżdżownick, sporo sensu byłoby w tym co napisałeś, gdyby nie jeden szczegół.. Żeby móc cieszyć się ze szczęścia partnera zaznawanego z kimś innym (z różnych powodów, które pomijam) wypadałoby chociaż WIEDZIEĆ, że on jest taki wredny/nieobecny emocjonalnie/obojętny na nas bo właśnie gdzieś tego szczęścia zaznaje.. wink

Elle88, czyż właśnie nie komentujemy sytuacji, w której Autorka WIE o zdradzie? Nie doceniasz "życzliwych" skłonnych do poinformowania? Nie doceniasz włamywania się na konta fb, na pocztę elektroniczną? Są sposoby, by się dowiedzieć.

Elle88 napisał/a:

Gdyby to jego szczęście w ogóle nie rzutowało na główny związek (z którego następuje skok w bok) to jeszcze, jak Cię mogę, można by było tę Twoją teorię w życiu zastosować.
Ale to cierpienie jednak skąd się w nas bierze. I nie chodzi, wbrew Twoim uproszczeniom, o "wsad" wtyczki w inne ciało, ale o pogwałcenie zaufania, kiedy robi się coś za plecami partnera. oszukuje go, udając, że jest komuś w związku z nami dobrze, kiedy tak nie jest. Albo JEST, tylko ktoś nie potrafi poradzić sobie inaczej z wewnętrzną pustką i swoimi demonami, jak uciekając w zdrady i adrenalinę, żeby tylko nie musieć się z nimi zmierzyć.

O tym, czym jest zaufanie wspomniałem już. Skąd się bierze cierpienie wspomniałem również. Tak nas kształtuje kultura. Wydaje mi się naturalne, że jeśli się kocha bezgranicznie to akceptuje się kochaną osobę przynajmniej na tyle, ze jest ona ważniejsza od pragnienia bycia dla niej całym światem. cierpienie o którym mówisz to urażona duma.

Elle88 napisał/a:

Dla mnie Miłość do partnera jest tożsama z Miłością do siebie. Jeśli partner zadaje cierpienie i ja na to przyzwalam, znaczy przestaję okazywać Miłość sobie - ergo: ucierpi na tym nasz związek, partner, 'stół' pozbawiony zaufania i transparentności działań i intencji, zacznie się poważnie chwiać bez tej 1 nogi.

W tym tkwi sedno. Zadawanie cierpienia. Czy zadawaniem cierpienia jest czyn niezwiązany z osobą, która uważa się za pokrzywdzoną tym czynem? Czy może presja na to, jaki ma być i co może a czego nie może robić drugi człowiek? Na czym polega krzywda osoby "zdradzonej" wg Waszej terminologii? Utrata złudzeń? Utrata zaufania? Czy więc podobnie będzie, jeśli kobieta wyobrażała sobie, że jej partner jest zaradny a on nie potrafi jednak załatwić spraw i w związku z tym, może ona  mieć wątpliwości, czy będzie zdolny do zapewnienia bezpieczeństwa, uzna to za zdradę, bo nie może mu ufać? Jesli partner zostanie pobity przez innego mężczyznę, to jest to powód do utraty wiary w bezpieczeństwo i również będzie to zdradą (bo zawiódł zaufanie)?
Czy może jednak krzywda polega na urażonej dumie? 

Elle88 napisał/a:

Jedyna "zdrada" jaką dopuszczam to tzw. związek otwarty gdzie partner z własnej woli i potrzeby UPRZEDZA co chciałby zrobić i co nastąpi. Wtedy trudno mówić o zdradzie - i ma to kontekst, o który zapewne dżdżownickowi chodziło. Ale to nie ten przypadek.

To nie ten przypadek. Związek otwarty jest jedną z możliwości. Moja żona powiedziała, że jeśli "zdradzę", nie chce o tym wiedzieć. Mimo to nie mam haremu, nie sypiam z innymi kobietami. Ale wg kryteriów Talerz123 też jestem zdrajcą z powodu rozmów z innymi kobietami, rozmów, które na pewno zostałyby uznane za zbyt sympatyczne, głębokie, zbyt zaangażowane lub zbyt frywolne.
W kontekście "napalenia się zioła" podsunę Wam pewien tekst. Nie jest to dokładnie moja wizja, ale to, co piszę, łatwo da się pogodzić z tym, co napisał inny człowiek:
David Herbert Lawrence napisał w liście do Cynthii Asquith m.in.:
"Uważa Pani, że wojna nie hamuje biegu prywatnego życia, że poszczególni ludzie mogą kochać się i w pełni korzystać z życia. To nieprawda. Zasadniczą cechą miłości jest to, że uniwersalizuje ona jednostkę. Jeżeli kocham, interesują mnie wszyscy ludzie, a przede wszystkim mój naród. Moje uczucie rozciąga się koncentrycznymi kręgami na wszystkich ludzi. Na tym polega istota miłości. Kiedy kocham ja, jednostka, moje uczucie automatycznie promieniuje ze mnie najpierw na mojego sąsiada, potem coraz dalej, aż wreszcie gubi się gdzieś w przestrzeni. Na tym polega miłość, która bez tego nie może istnieć. Jeżeli więc kocham, moja miłość udziela się sąsiadom, którzy też zaczynają żyć w duchu miłości, przekazując ją jeden drugiemu dalej i dalej. A jak może się to dziać w czasie wojny, kiedy ludzkie uczucia są zaprzeczeniem miłości?
Duch wojny sprawia, że zamykam się sam w sobie, staję się jednostką pozbawioną wewnętrznej więzi z resztą ludzi. Efekt tego ujawnia się na zewnątrz, wszystko sprowadza się do do problemu biologicznego życia, a nie bytu wewnętrznego. W czasie wojny staję się jednostką odseparowaną w swoim bycie, każdy mój czyn coraz bardziej oddala mnie od pozostałych ludzi.
Jeżeli zatem kocham - jestem przeciwny samej idei wojny. Kiedy jest wojna, nie mogę kochać. Gdy miłość zwycięża, nie może być wojny. Wojna jest potężnym i z konieczności jesiennym procesem rozkładu. Odwrotnie miłość, która jest wspaniałym procesem twórczym, zespalającym, niczym wiosna, wiele rozproszonych czynników w jednolitą, zwartą całość. Mamy już dość tego procesu rozkładu. Jeżeli potrwa dłużej, tak doszczętnie zniszczymy jednoczące nas więzi, iż każdy z nas stanie się tak dalece oderwaną od reszty jednostką, że w całości przedstawiać będziemy anonimową masę, bezkształtną jak góra piasku. Staniemy się wyjałowieni, bez żadnej przyszłości i bezużyteczni, jak martwe drzewa. Oto prawda, która zawiera w sobie tak wielkie niebezpieczeństwo, że człowiek staje się bliski obłędu, kiedy spojrzy jej w oczy."

101 Ostatnio edytowany przez toorank_zla (2016-06-06 11:00:02)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Cześć.
Boisz się, że on ją kocha? Może to to Cię blokuje? ...mnie się zdaje, że oni często kochają obie (ktoś pewnie powie, że żadnej tylko siebie... jak zwał tak zwał)

ps. jestem po drugiej stronie, jestem... byłam kochanką, Twój post mogłaby napisać jego zona, wydało się dokładnie miesiąc temu

gdzieś napisałaś, że stało się to czego ona nie chciała, czyli, że sie wydało (o ile dobrze zrozumiałam)
jesli to typowy romans, to myslę, że przeciwnie... ona chciała żebyś się dowiedziała

102

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Snake napisał/a:

Chwilę śledzę ten temat i widzę, że już winny został wskazany, sąd kapturowy się zebrał i wyrok wydany smile

W roli ścisłości ;-). My tu nikogo nie sądzimy. Nie taka nasza rola i rola tego forum. Przynajmniej tak mi się wydaje wink


Snake napisał/a:

Śledzę temat, bo w pierwszej chwili myślałem, że może to moja żona pisze. Prawie wszystko się niby zgadza.

Przeczytałam Twój post i z tego co piszesz to jednak historia nasza i Wasza nie jest taka sama. Dla mnie raczej niewiele się zgadza. Ale do tego dojdę małymi krokami.


Snake napisał/a:

  zmieniałem hasła, kasowałem wiadomości...

Szczerze przyznaj sam przed sobą, czy robiłeś to dlatego by żona nie czuła się zazdrosna, czy może był inny powód tego, że kasowałeś?
Ten Twój bunt do mnie nie przemawia w ogóle.
Pytanie czysto retoryczne oczywiście z mojej strony.

Mój mąż przyznał, że kiedy go zaczepiała a on jeszcze nie chciał tego ciągnąć kasował bym nie czuła się źle przez to, że ona go zaczepia (nie będę tego komentować...).  Natomiast kiedy sprawy wymknęły się z pod kontroli i "popłynął", kasowali by się nie wydało. Wiedzieli co robią. Proste jak drut.



Snake napisał/a:

A dlaczego trzeba zawsze rozmawiać z żoną, a nie z kimś innym? Mnie choćby interesował punkt widzenia innej kobiety niż moja żona, przecież to głównie z tego powodu pojawiłem się na tym forum.

Nie o rozmowy chodzi a o ich przedmiot. Nie fakt, że rozmawiali mnie zranił a ton tych rozmów, ich treść. Mój mąż rozmawia z wieloma kobietami o wielu rzeczach. NIE MAM MU TEGO ZA ZŁE! Ja też rozmawiam z facetami. To jest normalne. Normalne jest też to, że inni ludzie wydają nam się atrakcyjni. To nie zbrodnia. Ale widzisz są pewne granice, których się nie powinno przekraczać będąc w związku. Ze względu na szacunek do drugiej osoby, którą się kocha.



Snake napisał/a:

Nigdy nie ukrywałem, że mam kontakty z tą osobą. Moje komunikatory, telefon były dostępne dla żony, mogła sobie kiedy chciała przeczytać wszystko. Problem się zaczął z różnych powodów. Po pierwsze jakieś 9 miesięcy temu ja zacząłem zmieniać swoje życie, w tym aspekt fizyczny. Z czasem zacząłem wyglądać coraz lepiej, zacząłem dostawać komplementy od innych kobiet. Nie ukrywałem tego przed żoną, faktycznie nie przyszło mi do głowy, że może to być dla niej problem.

Komplementy od innych ludzi to też nie zbrodnia. Ale trzeba umieć je przyjąć, a gdy wydają nam się nie na miejscu umieć wyjaśnić drugiej osobie, że powinna spasować. I odwrotnie. Jeśli Twoja żona czuła się jednak nimi urażona i powiedziała Ci o tym (zachowała się moim zdaniem normalnie. Bolała ją ta sytuacja i cię poinformowała o tym) to Twoja rola chyba polegała na tym by Tym kobietom to wyjaśnić (jeśli nawet Ty nie widziałeś w tym nic złego to ze względu na żonę).

Nasze telefony i komunikatory też przez cały czas (do TEGO czasu) były ogólnodostępne.

Mój mąż ukrywał kontakt z nią (widzisz tą różnicę?)



Snake napisał/a:

W ramach "dobrej zmiany" ja starałem się być lepszy w domu, dla niej, dla dzieci. Dzięki znajomym dowiedziała się, że to koronny dowód, że zdradzam lub szykuję się do zdrady. Nawet przedstawiła mi taką listę objawów zdrady u faceta i wychodziło, że spełniam większość tych objawów. U mnie objawił się okres buntu stąd zmiana haseł czy czyszczenie historii, bo zupełnie nie wiedziałem jak mam odeprzeć te oskarżenia.

Nie oceniam bo nie rozumiem tego kompletnie. Bunt niczym u nastolatka. Zamiast się buntować nie łatwiej było żonie jednak wytłumaczyć? Spróbować chociaż?.

Zatarłeś chyba dowody, którymi mogłeś te oskarżenia odeprzeć. Tyle z tego Twojego buntu wyniknęło...


Snake napisał/a:

Przypomniała sobie, że ja z tamtą umawiałem się na kawę czy ze dwa razy odwiedzałem ją w domu, w sprawach zawodowych i nigdy tego nie ukrywałem.

Ja byłam oszukiwana, czy widzisz i tą różnicę?. Mój mąż umówił się z nią wciskając mi kłamstwo. Bo wiedział, że ich relacja nie jest niewinna. Mi nie dano prawdy na tacy - odkryłam ją przypadkiem.




Snake napisał/a:

Przyjąłem argumenty żony, że moja konwersacja z inną kobietą, szczególnie jeśli dotyczy spraw codziennych i zdarzyło się, że z raz czy dwa osobistych ją razi.

Uważam, że jeśli miałeś jakieś "ale" do swojej żony to tylko i wyłącznie żona powinna je usłyszeć...
Jeśli było coś co miałeś jej do zarzucenia to wystarczyło  to zrobić. Miałaby szansę się obronić, może udowodnić ci, że się mylisz. Wolałeś jednak przegadać to z inną osobą. Nie dałeś żonie szansy. Nie fair.



Snake napisał/a:

Skończyłem, nie wysyłałem żadnych dramatycznych powiadomień, po prostu unikam takich rozmów. Dalej mamy kontakt, bo zawodowy i tego raczej nie zmienię. Niestety to nie wystarczyło i temat wraca jak bumerang, widać zadra siedzi. Jedyne co mogłem zakomunikować żonie, to że jest to jednak jej problem. Ja nie czuję się winny, to raz. Dwa, że nie jestem w stanie dać jej dowodów na brak zdrady. To jest kwestia zaufania, albo jest albo go nie ma.

Tu widzę kolejną różnię między moimi i Twoimi doświadczeniami.

Mój mąż zrozumiał co zrobił. Mimo że on też nie czuł się winny. Nie widział zdrady w tym co zrobił (no bo jej przecież nie bzyknął - tak po chłopsku, prawda? nawiązując trochę do zakończenia Twojego postu). Uważał, że okłamał mnie tylko raz mówiąc mi, że musi wyjść wcześniej do pracy a spotkał się z nią. Nie tłumaczyłam mu niczego. Wysłuchałam jego argumentów i zapytałam, czy mógłby postawić się teraz w mojej sytuacji. I to wystarczyło by zrozumiał jak się poczułam i co zrobił. Zadziałała jego empatia.

Wtedy dopiero mogliśmy rozmawiać o tym wszystkim. Wcześniej to nie miało sensu. Jak udowodnić "winy" komuś kto się do nich nie poczuwa?

Dziś mój mąż wie, że mnie zdradził. Próbuje to naprawić.


I to jest jednak Wasz problem, nie jej. Powinniście razem go rozwiązać.


Tyle w temacie ode mnie. Nasze historie są całkiem różne. Przeczytaj mój pierwszy post i kilka na początku a zrozumiesz. Jeśli jednak dalej widzisz analogie to chyba nie napisałeś całej prawdy.
I zdrada to nie tylko seks.

103

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
toorank_zla napisał/a:

Cześć.
Boisz się, że on ją kocha? Może to to Cię blokuje? ...mnie się zdaje, że oni często kochają obie (ktoś pewnie powie, że żadnej tylko siebie... jak zwał tak zwał)

ps. jestem po drugiej stronie, jestem... byłam kochanką, Twój post mogłaby napisać jego zona, wydało się dokładnie miesiąc temu

gdzieś napisałaś, że stało się to czego ona nie chciała, czyli, że sie wydało (o ile dobrze zrozumiałam)
jesli to typowy romans, to myslę, że przeciwnie... ona chciała żebyś się dowiedziała

Cześć

Nie. Boje się, że to się stanie znowu jeśli dam mu szansę. Boję się, że nie odbuduję już mojego zaufania do niego i boje się, że ta sprawa nie da nam normalnie żyć. Że będzie wracała. A to byłoby bez sensu.
Mój mąż nie kocha tej kobiety. To wiem. Ona też wiedziała i dlatego nie chciała, by się wydało. Mogłaby to ciągnąć i może rozkochać go w sobie, zaciągnąć do łóżka. Tak ja to odbieram.


Tak. Ona napisała w którejś wiadomości, że stało się to, czego chciała uniknąć. Jak już się wydało. Mąż mówił, że zmienił hasło do portalu i kasował wiadomości bo ona go o to poprosiła. Te hasełka też wyszły od niej.
Broń Bożę nie piszę tego, by usprawiedliwić męża. Bo skoro na to poszedł, to znaczy, że też tego chciał. Piszę to, bo ma to moim zdaniem związek z tym smsem.

104 Ostatnio edytowany przez toorank_zla (2016-06-06 11:36:34)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Talerz... nie ufaj. Nie wierz w to co widzisz i w to co słyszysz. Czuj. (starałam się nie okłamywać zony kochanka kiedy do mnie napisała, on tez nie, polegało to raczej na niedomówieniach, straszne to wszystko... piszę zebys wiedziała jak to wyglada z drugiej strony... nie ufaj im)
Czy to zaufanie do niego jest Ci potrzebne? Nie możesz z nim zyć i kochać go bez tego?
Nie uważasz, że to nasze zaufanie do innych do siebie samych to tylko iluzja? Możemy sobie wmówić różne rzeczy, uwierzyć w nie... to często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Całe to zaufanie... dlaczego tak bardzo potrzebujemy liczyć na drugiego człowieka? Mieć pewność?
Nigdy nie będziesz miała pewności, że nie zdarzy się nic złego, żadna z nas nie powinna jej mieć bez względu na to czy zdradził czy nie.
Załóż najgorsze i żyj. Kochaj go takiego, bo taki jest. Słaby, niemoralny. Wszyscy tacy jestesmy. Dzielimy się tylko na tych, którzy wiedzą o sobie smutna prawde i na nieswiadomych.

105

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
toorank_zla napisał/a:

mnie się zdaje, że oni często kochają obie

Tobie się nie zdaje. Tak bywa.  Mój mąż tak właśnie powiedział: Kocham was obie . wink

Kawalarz jeden smile

106

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
I_see_beyond napisał/a:
toorank_zla napisał/a:

mnie się zdaje, że oni często kochają obie

Tobie się nie zdaje. Tak bywa.  Mój mąż tak właśnie powiedział: Kocham was obie . wink

Kawalarz jeden smile

Jaka jest prawda wiedzą tylko oni. A może i oni nie. Może prawda to coś jak yeti.

107

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

I_see_beyond cieszę się, że cię czytam wink.

Jeśli chodzi o post Dżdżownicka to przyznaję, że próbuję go czytać już trzeci raz i gubię się w nim, więc czekam aż odzyskam w pełni możliwości intelektualne. Wtedy się z nim zmierzę.

Może siostrzeniec stoi jednak po Twojej stronie - spróbuj :*



I_see_beyond napisał/a:

Ja tak ładnie, z głębią, z nutą filozofii, z profesjonalnym żargonem psychologicznym jak moi "przedmówcy" pisać nie umiem, ale ... wtrącę się jeszcze ze swoimi skromnymi uwagami na Twój wątek, Talerzu123 wink

Dziękuję wink. Bez zbędnej filozofii jest git wink



Na chwilę obecną też się dwoję i troję by to rozszyfrować. Jestem też po kolejnej rozmowie z mężem w trakcie której wypłynęło nieco więcej z niego. Chyba czas działa na naszą korzyść...

Co prawda to co usłyszałam jest dla mnie tak dziwne i abstrakcyjne, że nie mieści mi się w głowie, ale chyba muszę to przyjąć iż tym żyć...
Wychodzi na to, że Walton, Ty, Araquelle macie rację. Mój mąż dalej idzie w zaparte, że było między nami "cud miód" i stwierdził, że to była ciekawość. Czysta ciekawość jak to jest w relacji z kimś innym (ja byłam pierwszą dziewczyną mojego męża - taką poważną, nie wyszumiał się?...). Dla niego ponoć to znaczyło tylko tyle...Robiąc to przyznał, że nie myślał o mnie a jak się wydało zrozumiał ile za tą ciekawość zapłacił. Stwierdził, że nie było warto, ale jest gotowy ponosić konsekwencje.
Przyznam, że nie pociesza mnie to. Co jeśli ciekawość znowu się pojawi?...



I_see_beyond napisał/a:

I choćbyś na rzęsach stanęła, niewiele zrobisz, bo znudzenie jest... w nim

;-(. Na to wychodzi, niestety.
Ja nie mam zamiaru się starać jak już zaznaczyłam na początku. Skoro wina nie leży po mojej stronie to nie ma sensu.

To chyba największy tragizm naszych sytuacji...Mojej, Twojej i wszystkich tych, którzy dawali swoim partnerom "wszystko" a w zamian dostali co dostali.


I_see_beyond napisał/a:

Jak to po latach człowiek mądrzeje, że przydaje się w życiu zdrowy egoizm... Niby się o tym słyszy, ale póki nas coś takiego nie dotknie, nie zrozumiemy, co się pod pojęciem tym kryje.

Jest dokładnie tak jak piszesz. Oprzytomniałam, tylko szkoda mi, że stało się to w taki sposób...Ale muszę nauczyć się z tym żyć.


Dziękuję Ci za miłe słowa.

108

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:

Szczerze przyznaj sam przed sobą, czy robiłeś to dlatego by żona nie czuła się zazdrosna, czy może był inny powód tego, że kasowałeś?
Ten Twój bunt do mnie nie przemawia w ogóle.
Pytanie czysto retoryczne oczywiście z mojej strony.

Szczerze, to już sam nie wiem. Kasowałem z rozpędu nawet wiadomości od kolegów, którzy ponoć mieli na mnie zły wpływ smile

talerz123 napisał/a:

Nie o rozmowy chodzi a o ich przedmiot. Nie fakt, że rozmawiali mnie zranił a ton tych rozmów, ich treść. Mój mąż rozmawia z wieloma kobietami o wielu rzeczach. NIE MAM MU TEGO ZA ZŁE! Ja też rozmawiam z facetami. To jest normalne. Normalne jest też to, że inni ludzie wydają nam się atrakcyjni. To nie zbrodnia. Ale widzisz są pewne granice, których się nie powinno przekraczać będąc w związku. Ze względu na szacunek do drugiej osoby, którą się kocha.

A ja myślę, że chodzi tylko o fakt, że były to rozmowy z inną kobietą. Że dałoby się ścierpieć gdybym o tym samym rozmawiał z którymś z kolegów. No ale jak z kobietą, to nagle rozmowa musi mieć jakiś podtekst...

talerz123 napisał/a:

Komplementy od innych ludzi to też nie zbrodnia. Ale trzeba umieć je przyjąć, a gdy wydają nam się nie na miejscu umieć wyjaśnić drugiej osobie, że powinna spasować. I odwrotnie.

Ale ja te komplementy miałem i mam w nosie. Wzbudzają we mnie raczej zimną pogardę, bo jeśli nie zasługiwałem na uwagę kiedy wyglądałem kobiecym okiem gorzej, to mam w nosie zainteresowanie kiedy wyglądam lepiej smile Jeśli już, to miałem z tego cyniczną zabawę i powód do rozmyślań jak jednak płytkie potrafią być kobiety.

talerz123 napisał/a:

Mój mąż ukrywał kontakt z nią (widzisz tą różnicę?)

Ja też w pewnym momencie ukrywałem, bo już nie wiedziałem co wzbudzi złość żony.

talerz123 napisał/a:

Nie oceniam bo nie rozumiem tego kompletnie. Bunt niczym u nastolatka. Zamiast się buntować nie łatwiej było żonie jednak wytłumaczyć? Spróbować chociaż?

Nie było łatwiej, bo tłumaczyłem, a po jakimś czasie problem wracał.

talerz123 napisał/a:

Zatarłeś chyba dowody, którymi mogłeś te oskarżenia odeprzeć. Tyle z tego Twojego buntu wyniknęło...

To co było tzw. dowodem, to było jej znane. Problem w tym, że nawet teraz kiedy widzi mnie i ją na komunikatorze, to pyta: co gadacie sobie? I dlatego teraz nie czyszczę żeby sobie mogła sprawdzić czy gadamy albo jeśli już, to o czym.

talerz123 napisał/a:

Ja byłam oszukiwana, czy widzisz i tą różnicę?. Mój mąż umówił się z nią wciskając mi kłamstwo. Bo wiedział, że ich relacja nie jest niewinna. Mi nie dano prawdy na tacy - odkryłam ją przypadkiem.

A widzisz, mnie zaś ktoś życzliwy podpierniczył. Przynajmniej tak twierdzi moja żona. Przyjmuję, że mnie nie okłamuję więc był i jest to dla mnie argument, że jeszcze komuś taka sytuacja się nie spodobała. Jak pisałem, nie czuję winy ale muszę przyjąć do wiadomości, że ktoś może inaczej odbierać daną sytuację. Zresztą moja żona miała podobną sytuację. Miała przyjaciela z którym często rozmawiała przez telefon, radziła się w wielu sprawach, nawet jeśli wcześniej poradę uzyskała ode mnie smile Wychodziła na wspólne spotkania z nim i innymi znajomymi. Potrafili zabalować do świtu w knajpie na przykład. Nie usłyszała ode mnie złego słowa (z wyjątkiem ustalenia pewnych zasad), bo ja miałem do niej pełne zaufanie. Przyjaźń się skończyła, bo nie kto inny jak żona tego przyjaciela wprost zwróciła się do mojej żony, że nie życzy sobie tej przyjaźni. Tak, moja żona przestała się kontaktować z przyjacielem, bo chciała uszanować zdanie jego żony. 

talerz123 napisał/a:

JUważam, że jeśli miałeś jakieś "ale" do swojej żony to tylko i wyłącznie żona powinna je usłyszeć...
Jeśli było coś co miałeś jej do zarzucenia to wystarczyło  to zrobić. Miałaby szansę się obronić, może udowodnić ci, że się mylisz. Wolałeś jednak przegadać to z inną osobą. Nie dałeś żonie szansy. Nie fair..

Ha, ha usłyszała wielokrotnie ale te kobiece uszy...

A ogólnie, to chyba jednak sprawdza się stara zasada, że jak facet chce się wygadać, to jednak trzeba do tego kumpla i odpowiedniej ilości trunków. Tak jest bezpieczniej smile

109

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Toorank_zla może masz rację. Nie wiem. Ja się gubię jeszcze sama. Walczę ze sobą.

Pytasz, czy nie mogę żyć bez zaufania - nie mogę. Nie umiem, ale też i nie chcę. Bo co to za życie, kiedy będę ciągle się zadręczać myślami o nim, o niej. Chcę odbudować to zaufanie dla siebie. By mi było lżej. Nie wiem jeszcze, czy potrafię. Zobaczymy. Na pewno będzie inne niż to, którym darzyłam go dotychczas. Ale jak już pisałam On nie ma z tym nic wspólnego. Zaufania potrzebuję ja - by móc normalnie żyć.

Co do Twoich odczuć co do moralności tu się z Tobą nie zgadzam.



Toorank_zla i I_see_beyond. Jak maż stwierdził kilkakrotnie, że to nie moja wina a ja jednak szukałam dalej przyczyny, zapytałam go o nią trochę inaczej. Stwierdziłam, że ją wyczytam między jego słowami. Zapytałam (może głupio zrobiłam) dlaczego akurat Ona a nie inna kobieta. Co Ona takiego ma/miała w sobie, że wybrał ją?


Oczywiście stwierdził, że nic. Dodał, że ona się narzucała (zrozumiałam, że okazja przyszła sama a on po prostu skorzystał), że jest atrakcyjna fizycznie i tyle.
Mówił że dopiero teraz widzi jaka ona jest/była. Że to była z jej strony gra a on dał się wciągnąć. Że teraz to dostrzegł. Oczywiście nie wybiela się nią (a może próbuje?).  Przyznam tylko, że ja nie ciągnę tego tematu więcej. Nie chcę my miał poczucie, że ja go na takie myślenie o niej przestawiłam.
Nie zależy mi by jej znienawidził. Nie tędy droga do mojego oczyszczenia wink.



Obserwuję go, wyciągam wnioski. Czekam.
Chyba tylko to mi pozostało w tej sytuacji.

110 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-06-06 12:11:29)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Snake napisał/a:
talerz123 napisał/a:

Nie o rozmowy chodzi a o ich przedmiot. Nie fakt, że rozmawiali mnie zranił a ton tych rozmów, ich treść. Mój mąż rozmawia z wieloma kobietami o wielu rzeczach. NIE MAM MU TEGO ZA ZŁE! Ja też rozmawiam z facetami. To jest normalne. Normalne jest też to, że inni ludzie wydają nam się atrakcyjni. To nie zbrodnia. Ale widzisz są pewne granice, których się nie powinno przekraczać będąc w związku. Ze względu na szacunek do drugiej osoby, którą się kocha.

A ja myślę, że chodzi tylko o fakt, że były to rozmowy z inną kobietą. Że dałoby się ścierpieć gdybym o tym samym rozmawiał z którymś z kolegów. No ale jak z kobietą, to nagle rozmowa musi mieć jakiś podtekst...

Może chodzi o podtekst, ale inaczej postrzegany.
Może jest tak, że w takich sytuacjach wychodzi "niskie poczucie wartości" i "strach przed porzuceniem i samotnością".? Może chodzi o to, że partner miał być cały dla mnie i tylko dla mnie, miał koncentrować całą swoją uwagę wokół mnie. Miał widzieć mnie i tylko mnie, bo tego POTRZEBUJĘ. Bo tego CHCĘ. a gdy pojawia się ktoś, kto może być dla mojego partnera interesujący i atrakcyjny i JA tracę całą jego uwagę i JA mogę okazać się mniej atrakcyjna(y) pożądana(y) niż ktoś, to mam wrażenie, że stanę się NIKIM? Może wtedy okazuje się, że swoją wartość w znacznym stopniu, mierzy się tym, że nie dla siebie jest się kimś wyjątkowym, ale dla kogoś innego.

111

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
toorank_zla napisał/a:

Jaka jest prawda wiedzą tylko oni. A może i oni nie. Może prawda to coś jak yeti.

Moje zdanie jest takie: "oni" sami często na konkretnie zadane pytanie odpowiadają słynne "nie wiem", gdyż:

a. rzeczywiście nie wiedzą - są rozdarci, rozchwiani emocjonalnie, między powinnością a przyjemnością, chęcią zrobienia czegoś, o czym zawsze marzyli a prawdopodobnym ostracyzmem społecznym, między stabilizacją, jaką daje dom, żona, dzieci, rodzina a niepewną, choć ekscytującą mrzonką jaką jest kochanek/kochanka... Lista jest długa.

b. wiedzą doskonale, tylko się asekurują, manipulanci madna wypadek gdy jedna z opcji nie wypali.

Ja już tam filozofować na temat tego co jest prawdą nie będę, bom z tych "twardo stąpających po ziemi" wink, "rozkminania" nie lubię  i ... piszę ten post w godzinach pracy wink

Znam tylko jedno powiedzenie ks. Tischnera na ten temat: Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gó...o prawda. tongue

Hej;)

112 Ostatnio edytowany przez toorank_zla (2016-06-06 12:32:48)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:

Oczywiście stwierdził, że nic. Dodał, że ona się narzucała (zrozumiałam, że okazja przyszła sama a on po prostu skorzystał), że jest atrakcyjna fizycznie i tyle.
Mówił że dopiero teraz widzi jaka ona jest/była. Że to była z jej strony gra a on dał się wciągnąć. Że teraz to dostrzegł.

To nieprawdopodobne, jak typowe i podobne jest nasze/ich zachowanie i przebieg zdrady. Mój kochanek dokładnie to samo powiedział żonie. Czytam Twoje posty i przeraża mnie podobieństwo sytuacji. Ten brak indywidualności. To, że tak naparwdę ludzie wcale sie od siebie nie różnią. Różnia nas tylko etapy i sytuacje w których się obecnie znajdujemy.

Talerz, nie chodzi o życie bez zaufania. Może bardziej o uświadomienie sobie, że ono nie istnieje. Że to ułuda. Oszukiwanie siebie. moge jechac samochodem i wierzyć, że wszyscy inni uzytkownicy ruchu, sa dobrymi i odpowiedzialnymi kierowcami, Ze są trzeźwi. i że jestem bezpieczna. Ale jak to sie ma do rzeczywistości? Nie chodzi o to, żeby zyc w leku i nie wyjeżdżać na ulicę. Chodzi o to żeby jeździć mając ograniczone zaufanie i  świadomość ryzyka.
Po prostu pozbądź się lęku. Wiem, że trudno nie mysleć o nim i o niej, myśl, ale się ich nie bój. Ryzyko zachorowania na raka jest dość spore, ale czy mysli o nim powinny determinować nasze zycie?
ps. przepraszam, że pisze troche bez składu i ładu, ale to dosc emocjonujące... od awantury zwiazanej z moim romansem minał juz miesiąc, a mimo to nadal serce wali mi jak młotem kiedy o tym myslę.

I_see_beyond napisał/a:

Moje zdanie jest takie: "oni" sami często na konkretnie zadane pytanie odpowiadają słynne "nie wiem"

może to cisnienie na rozumienie wszytskiego jest zupełnie niepotrzebne
akceptacja daje poczucie szczęścia, a rozumienie?

113

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

A ja tam lubię filozofować, właśnie dlatego, że czynię to w godzinach pracy wink

dżdżownick napisał/a:

Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Bo taka jest konotacja słowa "zdrada". Mam wrażenie, że próbujesz przedefiniować pewne schematy myślowe rządzące społeczeństwem zgodnie z własnymi konstrukcjami myślowymi, zapominając o tym, że właśnie "ludowe" widzenie tematu jest przyczyną, dla którego pewne rzeczy nazywamy "zdradą" a nie "ujomywatarynazymem" czy innym słowem stworzonym na potrzeby oddania naszego postrzegania tematu.

Zdradą, w rozumieniu potocznym i w kontekście związku dwójki ludzi jest właśnie emocjonalne oraz fizyczne zainteresowanie drugą osobą w sposób wykraczający poza uznawane społeczenie granice zainteresowania "koleżeńskiego".

Jeśli nie podoba Ci się taka definicja zdrady - nie ma sprawy, ale wstępując w związek powinieneś z automatu przyjąć, że druga osoba ma właśnie taką definicję zdrady. Wówczas, jeśli przedstawisz swoją i druga osoba się zgodzi - OK, jedziemy z Twoją wizją życia i nikt się nie czepia. Ale jeśli takowej nie przedstawiłeś, to nie oczekuj, że partner tudzież partnerka telepatycznie odczytają Twoją konstrukcję myślową wprost z Twojego hipokampu i zaabsorbują ją do swojego smile

Czy partner autorki tematu wchodząc w nią w związek zasugerował, że zamierza kręcić z innymi duponami, kiedy ona mi się znudzi? nie? to w swietle reguł życia partnerskiego autorka tematu ma prawo czuć się zdradzona.

114

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Beyond
Dzięki za te słowa.
Bo zrobiło mi się niedobrze po przeczytaniu wyjaśnień męża.
Jestem prawie tą trzecią z tej historii, kilka lat temu zobaczyłam faceta, który się we mnie zakochał i okazując mi to na różny bardzo subtelny sposób sprawił, że ja też. Ale o tym nie wie, może jedynie się domyśla. Na wiele sposobów dawałam mu do zrozumienia, że nic na boku nie wchodzi w grę. I myślę, że na nic więcej się nie odważy. Wiem, że nie jest szczęśliwy z żoną, bo wiem co mówią inni i co on mówi, nie mnie bynajmniej. Usłyszałam nawet przypadkiem jego słowa do kolegi, że najlepiej by było, jak to ona by sobie kogoś znalazła. Nigdy go nie prowokowałam. Oprócz jego pocałunku z zaskoczenia niczego nie było. Wiem czego mogła oczekiwać ta trzecia. Że będzie miał odwagę podjąć decyzję w normalnych okolicznościach. Na tak lub na nie.
Jego tłumaczenia są typowe, ale dla mnie obrzydliwe.

115 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2016-06-06 13:02:57)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
WaltonSimons napisał/a:

to w swietle reguł życia partnerskiego autorka tematu ma prawo czuć się zdradzona.

Wcale tego nie neguję. Autorka, jak i każda inna osoba może czuć się zdradzona po wykryciu cudzołóstwa, flirtu itp. swojego partnera na podstawie obiegowego schematu funkcjonującego w kulturze, w której się wychowaliśmy. Nie znaczy to od razu, że nie można spróbować skonfrontować kulturowego schematu z innym podejściem i sprawdzić co dla kogo jest lepsze.
Podobnie jak zgodnie z powszechną definicją zdrady uznawać można właśnie to za zdradę, można się też na przykład spodziewać, że wstępując w związek małżeński chrześcijanka powinna podporządkować się mężczyźnie i być mu posłuszną albo że... tu już wykraczam poza religijne kanony, kobietę  albo dzieci można skarcić biciem bo inaczej jej zgnije wątroba czy coś w tym rodzaju a dzieci będą źle wychowane.

116 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-06-06 12:53:25)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
dżdżownick napisał/a:

Dlaczego czymś pięknym ma być takie pozbycie się własnego oparcia na własnych nogach?

To nie jest piękne to jest głupie. Napisałam już kilka razy, że moim błędem było, że oddałam się tej miłości bezgranicznie. Rozumiem go teraz. Zaniedbałam siebie. I świadomość tego dodała tylko goryczy do tej czary.

To jest tak jak napisała I_see_beyond: " po latach człowiek mądrzeje, że przydaje się w życiu zdrowy egoizm... Niby się o tym słyszy, ale póki nas coś takiego nie dotknie, nie zrozumiemy, co się pod pojęciem tym kryje.".


dżdżownick napisał/a:

Zaufanie. Ufałem jej... ufałam jemu, a okazało się, że nie byli tego warci. Co jednak otrzymali w tym niezwykłym darze zaufania? Ufam ci, czyli wierzę, że zrobisz to, co chcę, byś robił(a) i że nie zrobisz tego, czego wystąpienia nie chcę. Jaka w tym jest "korzyść" dla osoby "obdarzonej" zaufaniem? Chyba tylko splendor zakrywający na pierwszy rzut oka ograniczenia i nakazy.

Tu mi się nasuwa tylko jedno, brzydkie stwierdzenie, za które przepraszam : dupa jasiu. Ufam ci nie znaczy, że robisz to co ja chcę.
Ufam Ci znaczy, że wiem, że TY nie zrobisz nigdy niczego złego, co wymierzone byłoby we mnie, co sprawiłoby mi ból. Ufam czyli nie mam żadnych wątpliwości, że jesteś osobą za którą się podajesz. Ufam, czyli nie daję ci żadnych nakazów, zakazów i ograniczeń, bo zwyczajnie nie widzę takiej potrzeby.

Dziękuję. Tyle w temacie zaufania z mojej strony.

Co do tematu zdrady, to chyba też mamy całkiem odmienne zdania.

Zacznę od końca i dojdę do sedna.

Wolę by mój mąż odszedł ode mnie niż zginął (co to w ogóle za porównanie jest??? Dodam, że wykonuje jeden z zawodów wysokiego ryzyka). Mało tego. Wolę by mój mąż odszedł ode mnie do innej kobiety jeśli ta daje mu szczęście, niż tkwił w związku ze mną nieszczęśliwy i okłamywał mnie i siebie. To okłamywanie to jest właśnie ZDRADA. Zdradą jest to, że On wmawia mi, że jest ze mną szczęśliwy a tak naprawdę szuka tego szczęścia gdzie indziej.

Widzisz w miłości nikt nikogo nie trzyma na siłę. Ludzie są razem, bo tego chcą i to bycie daje im szczęście. Nie doszukuj się w tym głębszego sensu, bo tu go zwyczajnie nie ma. To jest AŻ takie proste.





dżdżownick napisał/a:

Dlaczego tej bezgranicznej miłości nie stać na to, by życzyć ukochanej osobie szczęścia, nie stawiając warunków? Dlaczego postawa "cieszę się, gdy jesteś szczęśliwa (szczęśliwy), nawet jeśli to nie ja ci to szczęście daję" - jest uznawana za absurd lub dziwactwo?

Kocham mojego męża i chcę by był szczęśliwy. Dlatego pozwalam mu odejść. Nie trzymam go na siłę przy sobie skoro nie daję mu szczęścia. Absurdem i dziwactwem jest raczej to, że on decyduje się okłamywać mnie, że jest szczęśliwy gdy w rzeczywistości nie jest.



dżdżownick napisał/a:

Dlaczego większości osób nie dziwią konstatacje w stylu: "był dla mnie dobry, dbał o dzieci i dom, ale zdradził i tego mu nie wybaczę... była dobrą żoną, matką, dobrym człowiekiem, ale okazała się dziwką i to koniec"?
Dlaczego niewiele osób zgodzi się, że zdradą w miłości jest nienawiść i rzeczywista pogarda, rzeczywista wrogość, a nie domniemana i naciągana interpretacyjnie "pogarda" rzekomo wynikająca z zainteresowania obcym ciałem, czy nawet obca duszą?

Te stwierdzenia wykraczają poza moje możliwości intelektualne jeśli chodzi o ich zrozumienie.





dżdżownick napisał/a:

Autorko tej opowieści, jeśli nie możesz sobie spojrzeć w twarz, to wyłącznie z powodu blokady, jaką sama sobie nakładasz. Bo absolutnie nie masz do tego powodu. Rzeczywiście wartości własnej nie należy opierać na wartości, jaką stanowimy dla kogoś.

To już sobie wyjaśniłam pisząc z Przyszłością. Ja to wiem. Naprawdę rozumiem to co próbujecie mi pokazać. Ale niestety powiem to jeszcze raz. Zdrada mojego męża ugodziła w moją godność. Mało tego: przez to, że zostałam zdradzona moja samoocena się obniżyła. I nie - nie buduję jej i nie budowałam w korelacji z opiniami innych ludzi na mój temat. To się stało pomimo to.



dżdżownick napisał/a:

Mam nadzieję, ze mojego wywodu nie uznasz za atak. Moją intencją była pomoc. Czy się przebiję przez ból i emocje. Nie wiem. W każdym razie życzę Ci szybkiego wyjścia z cierpienia w sposób, jaki uznasz za najbardziej dla Ciebie odpowiedni.

Dziękuję. Twojego postu nie uznałam za atak. Zrozumienie Twojego toku myślenia było dla mnie trudne, przez Twój sposób pisania. Ale wydaje mi się, że mi się udało.

PS. Wydaje mi się, ze robisz zasadniczy błąd.  Oddzielasz od siebie zdradę i miłość i zaufanie. Popatrz na to jak na całość.
Jeśli jest miłość to jest i zaufanie a nie powinno być zdrady.

117 Ostatnio edytowany przez toorank_zla (2016-06-06 13:10:20)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:

Wolę by mój mąż odszedł ode mnie do innej kobiety jeśli ta daje mu szczęście, niż tkwił w związku ze mną nieszczęśliwy i okłamywał mnie i siebie. To okłamywanie to jest właśnie ZDRADA. Zdradą jest to, że On wmawia mi, że jest ze mną szczęśliwy a tak naprawdę szuka tego szczęścia gdzie indziej.

A jeśli do szczęścia potrzebuje i Ciebie i jej? Jeśli mówi prawdę, że jest mu z Tobą dobrze, co wcale nie oznacza, że z własnej woli chciałby zrezygnowac z innej?
(mam do tego osobisty stosunek, pisze jak ja się czuję, być może on również)

118

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Nowe wcielenie Toorank_zla?? smile

119

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
dżdżownick napisał/a:

Wcale tego nie neguję. Autorka, jak i każda inna osoba może czuć się zdradzona po wykryciu cudzołóstwa, flirtu itp. swojego partnera na podstawie obiegowego schematu funkcjonującego w kulturze, w której się wychowaliśmy. Nie znaczy to od razu, że nie można spróbować skonfrontować kulturowego schematu z innym podejściem i sprawdzić co dla kogo jest lepsze.

Można, ale po reakcji autorki można stwierdzić, że konfrontacja wypadła negatywnie wink

120 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-06-06 14:34:08)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Lilka787 Witam.


Odnośnie Twojego postu.
Właśnie świadomość tych rzeczy, o których nie wiem mnie dobija. Wiele z osób z forum pisze, że ta wiedza nie jest mi potrzebna. Ja niestety czuje inaczej. Wolałabym wiedzieć wszystko. Nawet najgorszą prawdę, byleby prawdę. Niestety muszę sobie radzić bez tego. I niestety grzęznę w tym...

Też nie wiem, czy intencje mojego męża są szczere. Bardzo chciałabym wierzyć, że są, ale niestety po tym co mi zafundował nie jest to możliwe.
Ale pozwalam mu działać. Może się uda. Próbujemy. Mamy chyba o co walczyć i dla kogo. Czas pokaże, czy warto było iść na tą wojnę.

Pozdrawiam Cię i dziękuję za Twój głos.




Przyszłości, na razie moje odczucia są jakie są. Pogubiłam się. Może uda mi się wskoczyć na dobry tor. Może jest trochę tak, że mając poczucie, że zaangażowałam się zbyt mocno w to małżeństwo, że oddałam całą siebie mężowi teraz próbuję podświadomie ratować wartości, które zostały zdeptane i niedocenione, bo bardzo cenię je w sobie. I niby wiem, że to nie powinno mieć znaczenia, bo zdeptał je mój mąż, nie ja - a jednak...

Doskonale rozumiem natomiast skąd wzięła się zdrada. Próbuję pozbierać te śmieci, tylko mam wrażenie, że mój mąż szybko je teraz zamiata. A samej jest mi trudno dotrzeć do wszystkiego. W końcu produkowaliśmy je razem ;-). Ale nie poddaję się, bo wiem do czego to doprowadzi jeśli się z tym nie uporamy.

Podczas wczorajszej rozmowy mój mąż powiedział to co Ty napisałaś o nim: "jestem bardzo słabym człowiekiem". I staram się też teraz z całych sił pomóc mu odnaleźć powody tej słabości, znaleźć jej przyczynę. Potrzebujemy tego by budować coś dalej.  Czekam więc, choć sama nie wiem jeszcze czy warto. Nie wiem, czy pokonam swoje lęki a on będzie umiał się otworzyć przede mną. Długa droga przede mną i przed nim. Pozdrawiam również.


Josz odszukam End_aluzje. Dziękuję.

Ja wiem, że to co mówi Przyszłość ma sens. Widzę go. Ale nie zmienia to tego, że paradoksalnie czuję co czuję. Wiedza wiedzą jak widać. Tu pomoże chyba tylko czas.

josz napisał/a:

Nie ułatwia Ci też zadania brak szczerości męża, który w dziecinny sposób odpowiada,"nie wiem dlaczego to zrobiłem", a jednocześnie zapewnia, że miał w domu wszystko.

To jest sedno sprawy. Mam wrażenie, że gdyby nie jego postawa byłabym/bylibyśmy już krok dalej w tym wszystkim.


Wczoraj przyznał, że kierowała nim ciekawość...Że zastanawiał się jak to jest z inną kobietą. Nadarzyła się okazja i spróbował. Stwierdził, że nie było warto i teraz wie co miał i stracił.
Dla mnie to ponownie abstrakcja jakaś. Ale staram się i to zrozumieć. Czasami w tym wszystkim mam właśnie wrażenie, że mój mąż jest po prostu głupim człowiekiem i tyle, ale z drugiej strony przez 15 lat nie widziałam w nim tego głupca...Może nie chciałam widzieć. Ponownie nie wiem, nie wiem, nie wiem.

josz napisał/a:

Z pewnością nie zapomnisz, nie da się, ale jak wyobrażasz sobie Waszą wspólną przyszłość, bez Twojego wybaczenia?

Nie wyobrażam sobie właśnie. Może na opak rozumiem co znaczy wybaczyć. Może powinnam najpierw nakreślić sobie własną definicję wybaczenia. Wtedy deklarować. Na pewno nie zapomnę - to też wiem. Chcę nauczyć się z tym żyć. Zresztą ja muszę nauczyć się z tym żyć.

Pozdrawiam.


Xymena, mam poczucia, że jest mi lepiej, ale gryzie mnie też świadomość, że jednak popełniam błąd. Znowu paradoks w moim życiu.

Słowa, które przytoczyłaś są niczym moje sprzed tygodnia, sprzed zdrady. Dlatego stanowczo stwierdziłam: nie wybaczę bo nie pozwoli mi na to moja duma. Tylko widzisz człowiek, który był dla mnie całym światem zranił mnie - pozwolił poczuć mi się wyjątkową a potem mi to odebrał. Ukrywał to przede mną - zachował się niehonorowo. Kłamał, oszukiwał. Tylko przez to wszystko nie stracił mojej miłości...Przez to jest mi tak ciężko ogarnąć ten temat. Może masz rację, że się gubię.


Dżdzownick

dżdzownick napisał/a:

Ale wg kryteriów Talerz123 też jestem zdrajcą z powodu rozmów z innymi kobietami, rozmów, które na pewno zostałyby uznane za zbyt sympatyczne, głębokie, zbyt zaangażowane lub zbyt frywolne

Mam nadzieję, że nakreśliłam ci mój punkt widzenia odpowiadając na Twój post. Jeśli nie możesz wrócić (jeśli chcesz mnie zrozumieć) do postu Snake i mojej odpowiedzi na niego. Nie rozmowy są zdradą. Nie fakt, że mój mąż rozmawiał z tą kobietą, bo rozmawiał i rozmawia z wieloma kobietami. I nikt nigdy mu tego nie broni, bronił i nie będzie bronił, bo to byłoby chore i znaczyłoby, że mam poważny problem sama ze sobą, ale TREŚĆ tych rozmów. Ich intymny charakter. To że mnie kłamał, oszukiwał, spotkał się z nią za moimi plecami (czytaj: gdyby mój mąż przyszedł i powiedział: słuchaj wychodzę wcześniej, bo jadę na kawę do koleżanki nie robiłabym z tego problemu. Natomiast z jakiś powodów nie zrobił tego. Powiedział, że jedzie do pracy trochę wcześniej, bo prosił go kolego by go wcześniej zmienił a pojechał by spotkać się z nią. Potem wyznawali sobie online różne rzeczy, które nie powinny nigdy paść z jego ust względem koleżanki. Nigdy.).

Mam wrażenie, że wypowiedziałeś się w temacie, z którym zapoznałeś się bardzo pobieżnie.

121

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
toorank_zla napisał/a:
talerz123 napisał/a:

Wolę by mój mąż odszedł ode mnie do innej kobiety jeśli ta daje mu szczęście, niż tkwił w związku ze mną nieszczęśliwy i okłamywał mnie i siebie. To okłamywanie to jest właśnie ZDRADA. Zdradą jest to, że On wmawia mi, że jest ze mną szczęśliwy a tak naprawdę szuka tego szczęścia gdzie indziej.

A jeśli do szczęścia potrzebuje i Ciebie i jej? Jeśli mówi prawdę, że jest mu z Tobą dobrze, co wcale nie oznacza, że z własnej woli chciałby zrezygnowac z innej?
(mam do tego osobisty stosunek, pisze jak ja się czuję, być może on również)



A jeśli JA nie potrzebuję do szczęścia JEJ?

Jeśli on potrzebuje do szczęścia jej i mnie to znaczy, że JA nie jestem zainteresowana jego szczęściem. Koniec i kropka.

Mój mąż miał wolną rękę. Ja nie walczę o niego, bo nie czuję takiej potrzeby, mimo że go kocham. Chcę zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłam.

122 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-06-06 14:33:09)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Snake napisał/a:

A ja myślę, że chodzi tylko o fakt, że były to rozmowy z inną kobietą. Że dałoby się ścierpieć gdybym o tym samym rozmawiał z którymś z kolegów. No ale jak z kobietą, to nagle rozmowa musi mieć jakiś podtekst...

Gdyby mój mąż powiedział koledze, że jest dla niego pociągający, że działa na niego jak narkotyk i że się od niego uzależnia to uznałabym tylko jedno: MÓJ MĄŻ JEST HOMOSEKSUALISTĄ.



Następnie poszukałabym w Internecie tego forum i założyłabym wątek w temacie zdrada o tym samym tytule a w opisie swojej historii zmieniłabym tylko Ona na On.



Dziękuję tyle w temacie.

123

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Problem z prawdą polega na tym, że to co mówi twój mąż będzie zawsze wersją dostosowaną do jego zamiarów. Jeśli on chce zostać, to ta wersja musi być dla ciebie przyswajalna.

124

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
dżdżownick napisał/a:

Elle88, czyż właśnie nie komentujemy sytuacji, w której Autorka WIE o zdradzie? Nie doceniasz "życzliwych" skłonnych do poinformowania? Nie doceniasz włamywania się na konta fb, na pocztę elektroniczną? Są sposoby, by się dowiedzieć.

To ja myślałam, że my dyskutujemy na poważnie, a Ty sobie robisz jaja.
Nawet nie będę wchodzić w dalszą polemikę jeśli nie widzisz podstawowej różnicy w sposobie wejścia w posiadanie takich informacji.

Ps. Zgadzam się z ostatnim wpisem Xymeny - mąż Autorki jest teraz taki 'cichy i pokorny', "taki słaby ze mnie człowiek sad" (sam mówi o sobie big_smile), bo główka pracuje i musi wykminić, które info należy przefiltrować, a co można powiedzieć co by się lekko uwiarygodnić.

125

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Droga Autorko

Pragnę zwrócić jeszcze uwagę, że te wszystkie uczucia, które teraz Tobą targają są naturalne i występują u wszystkich osób zdradzonych.
To są etapy, o których się mówi że przebiegają podobnie jak w żałobie po kimś.
Dlatego tak zbulwersował mnie fakt, że Tobie się odmawia prawa do tych naturalnych emocji.
Im właśnie nie wolno zaprzeczać, one są i zdrowo jest je poczuć, przeżyć po prostu, tak jak mówisz w swoim tempie.
Tylko w rozpaczy nie można się zatracić.
U wszystkich zdradzonych występują np. utrata zaufania, radykalny spadek poczucia własnej wartości, chęć dowiedzenia się dlaczego, szukanie winy w sobie i wszystkie inne które występują u Ciebie.
Człowiek przechodzi przez pewne etapy po zdradzie i nie da się tak po prostu ich ominąć, przeskoczyć nad niektórymi, a już na pewno nie wolno postępować wbrew sobie, zaprzeczać temu co się czuje.

Talerzyku wspieram Cię duchowo w budowaniu Waszego małżeństwa na nowo.
I tu bardzo ważne jest tak jak mówisz, że Tobie nie wolno teraz zrobić czegokolwiek ZA Twojego męża, bo to miałoby fatalne skutki dla niego i dla Ciebie.
Zwracam na to uwagę po raz drugi, bo jak pisałaś masz tendencję do dawania za dużo. Pamiętaj że teraz to nie Ty masz o niego zabiegać, ale on o Ciebie jeśli nie chce Cię stracić.

Moim zdaniem warto poszukać psychologa/ terapeuty dla Was, ale osobno.
Mąż ma do przerobienia tę właśnie swoją słabość (bo może tak być że kocha tylko uległ pokusie),
a Tobie przydałaby się profesjonalna pomoc w przejściu przez to cierpienie.

Jeżeli On jest teraz z Tobą szczery, zrozumiał jak bardzo Cię zranił i widzisz, czujesz że jednak mu na Tobie zależy to oczywiście, że warto podjąć wysiłek by pokonać ten kryzys słabości Twojego męża.

Nie musisz też od razu wybaczać, ba nawet miałoby to złe skutki, bo Twój mąż uznałby że nic takiego się nie stało i zapewne skusiłby się znowu.

Wybaczysz jak będziesz gotowa, jak to poczujesz w sobie.

Miłość jest wielka w Twym sercu i kiedy zobaczysz że Twój mąż Cię kocha, to wybaczysz w sposób naturalny. Może po prostu tak być choć teraz jeszcze tego nie widzisz. Ale może też być że nie dasz rady, że ta droga po prostu nie będzie dobra dla Ciebie.

Myślę też, że na to wybaczanie składa się bardzo wiele czynników np. trzeba właśnie wiedzieć co ma się wybaczyć (czyli ważne jest co miało miejsce między nimi, bo załóżmy że przepracujesz to wszystko i już będzie dobrze, a wtedy dowiesz się  na przykład, że jednak Cię zdradził fizycznie, to niestety ale wszystko wróci do Ciebie, bo co się okaże, że Ty pytałaś a On nie powiedział prawdy, że cię znowu oszukał, że owszem wybaczyłaś ale nie to o czym nie wiedziałaś).

Najgorsza wersja to ta, że Twój mąż teraz Cię nadal oszukuje i okłamuje.
Poza tym zwróć uwagę, że sokoro inicjatywa nawiązania i utrzymywania kontaktu i jej tajemny charakter wyszedł od tamtej, to ona może nadal utrudniać Wam budowanie nowej relacji. Wielokrotnie tak właśnie jest, że kochanka nawet ta emocjonalne nie chce w żaden sposób dać za wygraną i to właśnie, że nie odpuszcza, często pogrąża ostatecznie związek.
Nie jest też dobrze, by Twój mąż utworzył sobie w głowie taki wyimaginowany obrazek, niedostępnej i dlatego upragnionej kochanki.

Jeżeli zaprzestaną kontaktów, jeżeli przerobi problem w swojej głowie, to po jakimś czasie po uczuciu do tamtej nie będzie śladu, będzie tylko wstyd że okazał się słabeuszem, który leci na słodkie słówka CUDZEJ żony. Tak, powinien się tego wstydzić, że oszukiwał Ciebie, ale i spotykał się ukradkiem z CUDZĄ żoną. Gdyby nie robili nic złego to by się z tym nie kryli, jak wszyscy inni koledzy i koleżanki. Nie z każdą przecież zakładał hasła i pił kawki w ukryciu.

Ja bym się tu skupiła na tym właśnie co on napisał, że jest od niej uzależniony. Jeśli naprawdę tak jest, to będzie trudno mu wyjść z nałogu, mając ciągle dostęp do źródła uzależnienia. To jest uzależnienie od emocji, ale na pewno nie ma mowy o tym że ją kocha.

I jeszcze to jest odrzucające, że nie reagował na to jak ona wypowiada się czy pisze o Tobie, ja nie wyobrażam sobie żebym komukolwiek pozwalała obrażać mojego męża czy dziecko, naśmiewać się z nich czy coś w tym stylu. To jest zastanawiające, dlaczego to mu nie przeszkadzało.

Piszę o tylu sprawach, bo od tego jak to wszystko rozegrasz, jakie podejmiesz teraz kroki, zależy Twoja przyszłość.
Ważne jest bowiem żeby niektóre rzeczy teraz właśnie zrobić dobrze, a inne natomiast mogą poczekać.

Życzę Ci dużo siły i nie zagłuszaj swojej intuicji.

126 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-06-06 16:04:27)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
dżdżownick napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

No ale zaciągnąć parę razy to się na pewno musiałeś dżdżownick big_smile

Powiedz proszę czy czujesz się szczęśliwy gdy Twoja kobieta zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami?

Nie mam żadnej wiedzy o tym, czy moja żona zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami. Gdyby to jednak robiła to... tak. Świadomość tego, że po pierwsze odczuwała przyjemność, może szczęście, którego nie znajdowała we mnie i po drugie, że nie jestem przeszkodą, byłaby dla mnie dobra.

Myślę, że dobrze by było gdyby jednak Twoja żona wiedziała o tym, bo może ma ukryte w sobie takie pragnienia i czuje się nieszczęśliwa przez to  wink

Warto poinformować żonę o swoim podejściu do tak ważnej sprawy jaką jest seks pozamałżeński.

Dlaczego o tym nie porozmawialiście do tej pory (z Twoich słów tak wynika)?

127 Ostatnio edytowany przez toorank_zla (2016-06-06 16:35:48)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
talerz123 napisał/a:

Jeśli on potrzebuje do szczęścia jej i mnie to znaczy, że JA nie jestem zainteresowana jego szczęściem. Koniec i kropka.

Mój mąż miał wolną rękę. Ja nie walczę o niego, bo nie czuję takiej potrzeby, mimo że go kocham. Chcę zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłam.

Dokładnie to chciałam wiedzieć. Gdzie jest granica Twojej miłości i pragnienia jego szczęścia, a gdzie zaczyna sie Twoja miłośc i szacunek do samej siebie.
Chcesz zrozumieć... pewnie potrzeba na to wiecej czasu niz te kilka dni, które minęło. Tylko czy warto? Może lepiej zaakceptowac i zapomniec? (moj romans trwal poltora roku, minał miesiąc od czasu kiedy sprawa sie rypła... myslę i nadal nie rozumiem smile dlatego zaczełam obstawiac akceptację zamiast zrozumienia smile)

Tak Majka to ja zapomniałam hasła, musiałam sie zarejestrować.

Xymena napisał/a:

Problem z prawdą polega na tym, że to co mówi twój mąż będzie zawsze wersją dostosowaną do jego zamiarów. Jeśli on chce zostać, to ta wersja musi być dla ciebie przyswajalna.

podpisuje sie pod tym moimi pazurami zdradzacza sad to co sie działo kiedy sparwa sie wydała, było żonglerką faktów i niedomówień z jego i mojej strony
rozmawialiśmy z nia jednocześnie, nie mogąc rozmawiać ze sobą... to co ze mnie wtedy wypłynęło to było załosne, byłam przerazona i zagubiona, skupiona tylko na ocaleniu czegokolwiek z mojego związku z legalnym partnerem
stanełam przeciwko kochankowi sad i z niego i ze mnie wyszło tchorzostwo...
jednak udało nam się wybrnąć i jemu i mnie, i powiem Wam, że to straszne, że nam sie upiekło, że mozna robić źle i nie ponosić konsekwencji sad cierpią inni tylko nie winni
wolałabym karę sad wolałabym sparwiedliwość

128 Ostatnio edytowany przez toorank_zla (2016-06-06 16:31:04)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna
Lilka787 napisał/a:

Pamiętaj że teraz to nie Ty masz o niego zabiegać, ale on o Ciebie jeśli nie chce Cię stracić.

(czyli ważne jest co miało miejsce między nimi, bo załóżmy że przepracujesz to wszystko i już będzie dobrze, a wtedy dowiesz się  na przykład, że jednak Cię zdradził fizycznie, to niestety ale wszystko wróci do Ciebie, bo co się okaże, że Ty pytałaś a On nie powiedział prawdy, że cię znowu oszukał, że owszem wybaczyłaś ale nie to o czym nie wiedziałaś).

Nie zgadzam się z tym zabieganiem sad że ma byc jednostronne i wychodzic od niego. Nic z tego nie będzie. Siedzą w tym oboje. Oboje podejmują próbe zbudowania wszytskiego na nowo. oboje musza sie starać.
Nie zgadzam się tez z tym, że lepiej zeby Talerzyk wiedziała co zaszło, po co jej te szczegóły, które zostana na wieki gdzieś w podświadomości? Moim zdaniem powinna założyc najgorszą wersję, zaakceptować i iśc dalej.  Istnieje niewielkie prawdopodobienstwo, że dowie sie jak było sad czasami trudno to nawet zwerbalizować, czasami wszystko dzieje się gdzieś między słowami... wiem, bo zona mojego kochanka też domagała sie prawdy ode mnie i od niego, nie wie nawet połowy choć rozmowy trwały trzy dni.. nie wierzcie w to, że męzowie i kochanki powiedza prawdę, bo o ile sami maja świadomośc co zaszło będa starali się ukryc co się da, ze wstydu, ze strachu z tysiąca powodów i dobrze, bo to i tak nieistotne, to inny świat
trzeba po prostu starać sie zapomnieć...

129

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

Lilka787 ponownie dziękuję za Twój post.

Mój maż zna swoją rolę. Nakreśliłam mu ją i nie utrudniam mu jej w żaden sposób. Stoję z boku i obserwuję. Choć przyznam, że z wyciąganiem wniosków z tych obserwacji u mnie gorzej, bo ciągle mam poczucie, że on może mnie okłamywać. Bo może ciągle dla niego liczy się też ONA. Jak już pisałam ja go nawet nie kontroluję. Nie mam takiej potrzeby. Czy to też jest normalne? Nie powinnam choć trochę zacząć go sprawdzać? Komórka, komputer? Pytam go tylko co jakiś czas, czy się odzywała i wtedy od zaprzecza.




Lilka787 napisał/a:

Moim zdaniem warto poszukać psychologa/ terapeuty dla Was, ale osobno.

Mąż też sugerował terapię małżeńską. Ale myślę, że był przerażony jak przechodziłam moją fazę rozpaczy wink.




Wczoraj powiedziałam mu właśnie, że oczekuję szczerej prawdy, bo ona jest mi potrzebna by się z tego podnieść. Zaznaczyłam też, że jest ważna dla nas, bo jeśli kiedyś gdzieś wyjdzie przypadkiem, że ukrył coś przede mną, nawet jakiś banał to będzie znaczyło jedno: definitywny koniec nas.

Przyjął to do wiadomości.


Lilka787 napisał/a:

Poza tym zwróć uwagę, że sokoro inicjatywa nawiązania i utrzymywania kontaktu i jej tajemny charakter wyszedł od tamtej, to ona może nadal utrudniać Wam budowanie nowej relacji. Wielokrotnie tak właśnie jest, że kochanka nawet ta emocjonalne nie chce w żaden sposób dać za wygraną i to właśnie, że nie odpuszcza, często pogrąża ostatecznie związek.

Tego się boję. I tego, że jest nieszczery wobec mnie też.


Lilka787 napisał/a:

  Jeżeli zaprzestaną kontaktów, jeżeli przerobi problem w swojej głowie, to po jakimś czasie po uczuciu do tamtej nie będzie śladu, będzie tylko wstyd że okazał się słabeuszem, który leci na słodkie słówka CUDZEJ żony. Tak, powinien się tego wstydzić, że oszukiwał Ciebie, ale i spotykał się ukradkiem z CUDZĄ żoną.

Twierdzi, że nie może sobie tego wybaczyć. Że poszedł na coś takiego, że nie widział w tym nic złego (ale ja, Ty i on wiemy przecież, że widział. Kasował to więc wiedział, że robi źle).


Lilka787 napisał/a:

I jeszcze to jest odrzucające, że nie reagował na to jak ona wypowiada się czy pisze o Tobie, ja nie wyobrażam sobie żebym komukolwiek pozwalała obrażać mojego męża czy dziecko, naśmiewać się z nich czy coś w tym stylu. To jest zastanawiające, dlaczego to mu nie przeszkadzało.

Mój mąż  wpiera mi, że tego nie dostrzegł. Dla mnie też to jest niedopuszczalne.



Lilka787 napisał/a:

Życzę Ci dużo siły i nie zagłuszaj swojej intuicji.

Dziękuję, przyda się.

130 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-06-06 20:55:22)

Odp: Bolesna zdrada emocjonalna

No, na szczęście jestem już po godzinach pracy wink To sobie trochę czas umilę smile

Widzę, że od czasu mojej ostatniej wizyty, przez Twój wątek przetoczyła się spora ilość postów i punktów widzenia.

Ja mogłabym się podpisać pod wieloma z Twoich wypowiedzi, siostrzyczko wink

Nie jestem obiektywna, wiem wink, ale w polemikach przyznaję Tobie punkt - za zdroworozsądkowe argumenty, styl wypowiedzi i Twoją trzeźwość umysłu właśnie pomimo deklarowanych i zrozumiałych na tym etapie trudnych emocji - bólu i zagubienia. Sama cudownie precyzujesz to, co przeżywają zdradzeni w chwili odkrycia prawdy:

Zdrada mojego męża ugodziła w moją godność. Mało tego: przez to, że zostałam zdradzona moja samoocena się obniżyła.

Niech się wpiszą Ci, którzy tak się nie czuli - śmiało, forum jest anonimowe!

Tylko ten, kogo osobiście dotknął temat zdrady jest w stanie wczuć się w Twoje emocje i rozterki.

Wiem, spojrzenie bezstronnego obserwatora jest bezcenne, ale bywa też to ... tylko teoretyzowanie. Poczekaj, zawsze powtarzam, jak ktoś za bardzo się rozpędza, aż Ciebie to spotka .

Ciekawa jestem, jakie argumenty przedstawiłby Dżdżownick, gdyby jednak posiadał faktyczną wiedzę o sprawianiu przyjemności jego żonie przez innego mężczyznę:

Nie mam żadnej wiedzy o tym, czy moja żona zaznaje przyjemności z innymi mężczyznami. Gdyby to jednak robiła to... tak. Świadomość tego, że po pierwsze odczuwała przyjemność, może szczęście, którego nie znajdowała we mnie i po drugie, że nie jestem przeszkodą, byłaby dla mnie dobra.

Tiaa... Taki z Ciebie kozak, bo tej wiedzy nie masz. Już widzę rogalik na Twoich ustach kiedy pojawia się u Ciebie świadomość, jakie to dla Ciebie dobre - poczytaj sobie wątki zdradzonych mężczyzn na tym forum. Sama słodycz płynie z tych doświadczeń, mówię Ci smile

Wprawdzie Dżdżownick zadaje te pytania Xymenie, ale ja na nie też odpowiem, w końcu to publiczne forum:

Jak wiernego partnera byś chciała? 1. Tego, który seks uprawia tylko z Tobą (...)
2. Jest z Tobą na dobre i na złe, opiekuje się Tobą (...)

Na obydwa pytania, odpowiadam  zdecydowane TAK . Komplementy zaś może mówić komukolwiek - nawet wąsatej pani Stasi, pod warunkiem, że mnie przy tym nie okłamuje i potajemnie nie wymyka się z domu na schadzkę. Tak więc Snake, to nie jest tak, że zwykła rozmowa z płcią przeciwną wywołuje u nas ataki złości.

Pozwolę sobie na pierwszy na tym forum komentarz do sposobu wypowiedzi kogokolwiek. Momentami o tej żonie i kobietach w tym temacie w ogóle piszesz... lekceważąco. Może to czepianie się słówek, ale ta "zimna pogarda" i to jeszcze:

miałem cyniczną zabawę i powód do rozmyślań jak jednak płytkie potrafią być kobiety.

trochę mnie "zmroziło". Nie musisz odpowiadać. Poradzę sobie z tym nieprzyjemnym uczuciem wink

Ja rozumiem różnorodność, naprawdę, ale żadne trójkąty, czworokąty, poliamorie, poligamie czy swinging mnie nie kręcą. Jako potencjalna partnerka seksualna i życiowa pewnie się wydam niektórym nieatrakcyjna, ale tak mam. Wolno mi tak?...

Gdyby mnie Toorank_zła zadała takie pytanie:

A jeśli do szczęścia potrzebuje i Ciebie i jej? Jeśli mówi prawdę, że jest mu z Tobą dobrze, co wcale nie oznacza, że z własnej woli chciałby zrezygnowac z innej?

Nie udzielałabym zbyt filozoficznej odpowiedzi, a zrobiłabym to, co zrobiłam prawie rok temu - spakowałabym tego Pana i poprosiła uprzejmie, aby udał się do takiej amatorki figur geometrycznych, której to odpowiada. Co sam zainteresowany, jak zresztą wiecie, zresztą zrobił wink

Proszę i oto znów na forum stanęły obok siebie kochanka i zdradzona żona.

Toorank_złapisze:

od awantury zwiazanej z moim romansem minał juz miesiąc, a mimo to nadal serce wali mi jak młotem kiedy o tym myslę.

I sama przyznaje się wcześniej do rozdygotania emocji i niektóre pytania odbieram własnie jako takie nieco rozchwiane.

Na przykład:

Czy to zaufanie do niego jest Ci potrzebne? Nie możesz z nim zyć i kochać go bez tego?

Zaufanie potrzebne jest w wielu dziedzinach życia - a jeśli chodzi o związek dwojga ludzi, to jest to warunek sine qua non. Przynajmniej dla mnie i Autorki wątku.

Zresztą Talerz123 pięknie sama zdefiniowała, czym dla niej jest zaufanie.

Tootank_zła pytasz mnie:

może to cisnienie na rozumienie wszytskiego jest zupełnie niepotrzebne
akceptacja daje poczucie szczęścia, a rozumienie?

Zrozumienie tego, co się stało, nazwanie pewnych rzeczy po imieniu pozwala odzyskać grunt pod nogami. Szczególnie jak Ci się na kawałki rozpadł dotychczasowy świat. Bez względu na "wagę" zdrady - z seksem czy bez.

Pytanie trochę z serii - dlaczego w ogóle ludzie próbują zrozumieć świat wink. Mówiłam już, z filozofii to stawiam sobie marny dostateczny minus wink Moja prosta i niewyrafinowana odpowiedź musi Ci wystarczyć, nie umiem wznioślej wink

ZobaczTootank_zła, choć stoi po przeciwnej stronie "układu" niż ja czy Ty, Talerz123, daje Ci takie ostrzeżenie:

Talerz... nie ufaj. Nie wierz w to co widzisz i w to co słyszysz. Czuj.

Do czego doprowadza zdrada...

Ja cieszę się, że z tego tematu już się wyplątuję. Naprawdę smile

Tyle na chwilę obecną smile

Posty [ 66 do 130 z 543 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Bolesna zdrada emocjonalna

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024