Śniło mi się, że on napisał, że nie chce być wybawicielem.
Przerośniete uczucia - to już zauroczyć się nie można?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ZWIĄZEK NA ODLEGŁOŚĆ, MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET » Nie wiem co o nim myśleć.
Strony Poprzednia 1 … 5 6 7 8 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Śniło mi się, że on napisał, że nie chce być wybawicielem.
Przerośniete uczucia - to już zauroczyć się nie można?
A może mam się zamknąć na wieży i udawać niedostępną bez uczuć, bo to takie terapeutyczne i stawia mnie w roli super mocnego psychicznie czlowieka?
Nie ma tu znaczenia czy w Twoim śnie pisał, że chce, czy też nie chce być wybawicielem. Ważne jest, że takie określenie padło i taką w istocie rolę mu przypisujesz (nawet jeśli to sen). Stąd przerost. Zauroczyć się można jak najbardziej, ale wydaje mi się, że lepiej jest się zauroczyć w mężczyźnie, a nie wybawicielu. Masz wobec niego ogromne oczekiwania i gdy ich nie spełnia, staje się to dla Ciebie tragedią.
Nie musisz się zamykać w wieży i udawać, że nie masz uczuć. Dobry dystans nie jest zły Proporcje również. Tymczasem popadasz w skrajności. Raz euforia, a raz na dnie. W zauroczeniu i w miłości i tak bywa, ale czy na pewno są to skrajności, w które chcesz popadać uczestnicząc w terapii? Czy na pewno chcesz teraz uzależniać swój stan psychiczny, emocjonalny od pojawienia się, bądź niepojawienia wiadomości od mężczyzny/wybawiciela? Od niego ma zależeć, czy będziesz miała dobry dzień, będziesz dobrze czuła się ze sobą?
Niestety może mieć to związek z moją chorobą dwubiegunową.
Jak wchodzę w dołek to patrzę na niego jak na kogoś kto robi mi krzywdę. A jak ma górkę to mam chęć go zdominować.
Gdy jestem pośrodku, akceptuję sytuację taka jaka jest. Choć przyznam, że już mnie męczy ta zażyłość i jaką ona ma formę.
Teraz już wóz albo przewóz. W obu przypadkach odetchnę.
Niestety czekam już drugą dobę na jakąś odpowiedź.
Niestety może mieć to związek z moją chorobą dwubiegunową.
Jak wchodzę w dołek to patrzę na niego jak na kogoś kto robi mi krzywdę. A jak ma górkę to mam chęć go zdominować.
Gdy jestem pośrodku, akceptuję sytuację taka jaka jest. Choć przyznam, że już mnie męczy ta zażyłość i jaką ona ma formę.Teraz już wóz albo przewóz. W obu przypadkach odetchnę.
Niestety czekam już drugą dobę na jakąś odpowiedź.
Nie odetchniesz, bo Twoje podejście nie zmieniło się ani trochę nawet jeśli przesłałaś wiadomość pożegnalną/ultimatum. Podobnie jak na poprzednie wiadomości, tak i na ta czekasz jakby od tego miało zależeć Twoje być, albo nie być. Jeżeli odpisze enigmatycznie, albo a la pozytywnie, Twoja huśtawka będzie trwała. Podobnie jeśli odpisze negatywnie, to nastąpi depresja, a potem drugi biegun (choć być może z innego powodu). Dlatego właśnie powinnaśs skupić się na sobie, a nie uzależniać od innych, bo takie zależności tylko pogłębiają Twoje huśtawki. Naucz się z tym żyć, naucz się najpierw z tym radzić na własną rękę, tak aby potem opierać się na sobie, a nie wybawicielach.
A on odczytał wiadomość?
Klio, to wszystko, co piszesz, dobrze brzmi w teorii, ale gdy pojawiają się te emocje, to trudno je stłumić. I to nie jest typowe tylko dla Poniedziałkowej - na wszystkie znane mi kobiety ma wpływ zachowanie faceta, którym są zainteresowane.
Staram się cały czas. Postaram się przyjąć jego odpowiedź na spokojnie.
Potykam się przy tej chorobie. Nie mam jeszcze nad nią pełnej kontroli.
Jeszcze nie odczytał wiadomości.
No właśnie, emocje po prostu są, pojawiają się. Nie jestem robotem. On mogą prowadzić do pewnych zachowań. Mnie w koncu pchnęły do tego, bo już mnie męczy to żółwie tempo.
I po każdym spotkaniu zostaję z tymi emocjami sama. Jego nie ma.
Staram się cały czas. Postaram się przyjąć jego odpowiedź na spokojnie.
Potykam się przy tej chorobie. Nie mam jeszcze nad nią pełnej kontroli.
Przyjdzie i na to czas, ale wymaga to rzetelnej, własnej pracy nad sobą. Emocji nie tłum, bo to niemożliwe, ale naucz się je kontrolować, tak aby nie brały cały czas góry nad wszystkim co robisz. Relacje będziesz mogła budować spokojniej, gdy zapanujesz nad swoimi epizodami. Obecnie pieczę nad nimi sprawuje Twój „wybawiciel”. Brak wiadomości = depresja, wiadomość = maniakalna euforia. Chcesz swoje zdrowie psychiczne złożyć w czyichś rękach? Emocje są Twoje. Ty z nimi jesteś i będziesz. Ty a nimi musisz sobie sama poradzić. Nie jego rolą jest ogarnięcie Twojego stanu psychicznego.
Klio, to wszystko, co piszesz, dobrze brzmi w teorii, ale gdy pojawiają się te emocje, to trudno je stłumić. I to nie jest typowe tylko dla Poniedziałkowej - na wszystkie znane mi kobiety ma wpływ zachowanie faceta, którym są zainteresowane.
Dobrze brzmi nie tylko w teorii. Sprawdza się bardzo dobrze w praktyce. I nie mówię o tłumieniu emocji, ale o kontroli, reagowaniu adekwatnym, nieuzależnieniu.
No już mam odpowiedź.
On nie czuje żeby to miało rozwinąć się w coś więcej, choć dobrze nam się rozmawia.
No już mam odpowiedź.
On nie czuje żeby to miało rozwinąć się w coś więcej, choć dobrze nam się rozmawia.
Kurde.
Coś Mu odpisałaś?
Przykro mi
Napisałam mu że sieszę się ze wyjasnilismy sobie ta sprawe. Ze jest fajnym kolegą i od czasu do czasu mozemy sie spotkac. Bo on mnie zapytal czy w takim razie chce sie z nim spotykac.
Napisałam mu że sieszę się ze wyjasnilismy sobie ta sprawe. Ze jest fajnym kolegą i od czasu do czasu mozemy sie spotkac. Bo on mnie zapytal czy w takim razie chce sie z nim spotykac.
Z klasą to napisałaś. Super.
A szczerze, po co się chcesz z Nim spotykać?
Przecież, Ty już się zauroczyłaś.
Masz już sny z Nim.
Zajmij się terapią, a nie spotkaniami z Nim.
Napisalam tak, bo nie chcialam wyjsc na skonczona desperatke. Moja terapeutka zachecala mnie do kolezenstwa z nim.
Ja wiem ze juz sie z nim nie spotkam, bo zaczelo mi na nim zalezec.
Juz dostalam zrype od przyjaciolki, ze sama sobie jestem winna bo sobie stworzylam iluzje, fantazje na temat niego i teraz cierpie.
Cierpie, rycze strasznie.
Napisalam tak, bo nie chcialam wyjsc na skonczona desperatke. Moja terapeutka zachecala mnie do kolezenstwa z nim.
Ja wiem ze juz sie z nim nie spotkam, bo zaczelo mi na nim zalezec.
Juz dostalam zrype od przyjaciolki, ze sama sobie jestem winna bo sobie stworzylam iluzje, fantazje na temat niego i teraz cierpie.Cierpie, rycze strasznie.
Niestety, ale zgadzam się z Twoją Przyjaciółką.
Pocierpisz, pocierpisz i przejdzie Ci.
Najważniejsze, że wyjaśniła się sytuacja.
Nie jestem terapeutą, ale nie rozumiem Twojej Terapeutki.
Zapytaj się Jej czemu Ci proponowała koleżeństwo, bo sama jestem ciekawa i daj proszę znać.
Juz tyle razy bylam odrzucana - czy to w zwiazku czy zauroczeniu - ze nie zlicze.
Chyba juz sobie dam spokoj na dobre z tym wszytskim. Bo wiecej nie uniose.
Juz tyle razy bylam odrzucana - czy to w zwiazku czy zauroczeniu - ze nie zlicze.
Chyba juz sobie dam spokoj na dobre z tym wszytskim. Bo wiecej nie uniose.
Skup się na sobie i na terapii, to jest teraz Twój priorytet.
juz sie na tym skupiam od trzech lat. Wczesniej bylam u kogos innego rok.
Ilez mozna zyc terapia...
juz sie na tym skupiam od trzech lat. Wczesniej bylam u kogos innego rok.
Ilez mozna zyc terapia...
A dokładnie co Ci jest, że potrzebujesz terapii, jeżeli o tym nie chcesz pisać to spoko.
W kazdym razie nie wiem ile jeszcze razy musze byc odrzucona zeby jakos zmienic, nie wiem, moje fantazje, moje postepowanie.
Innym sie udaje, mi nie. przez co czuje sie... jak smiec.
Jestem wybrakowana po prostu. Nie taka jak trzeba. Moze za gruba, moze...
W kazdym razie nie wiem ile jeszcze razy musze byc odrzucona zeby jakos zmienic, nie wiem, moje fantazje, moje postepowanie.
Innym sie udaje, mi nie. przez co czuje sie... jak smiec.
A czy Ty byłaś kiedykolwiek w związku?
I zapamiętaj to sobie raz na zawsze, nie jesteś śmieciem!!!
Bylam w paru, i zawsze sie konczylo. Bo musial wyjechac do innej pracy w innym miescie, drugi bo nie czul sie rozumiany, inny bo to i tamto.
A po mnie zwykle znajdowali sobie juz na stale, pochajtali sie i sa szczesliwi. Chyba taka zabawka bylam.
Bylam w paru, i zawsze sie konczylo. Bo musial wyjechac do innej pracy w innym miescie, drugi bo nie czul sie rozumiany, inny bo to i tamto.
A po mnie zwykle znajdowali sobie juz na stale, pochajtali sie i sa szczesliwi. Chyba taka zabawka bylam.
A może Ty za bardzo kochasz?
Za bardzo poświęcasz się w związku?
Aaaa, przecież Ty należysz do grupy wsparcia za bardzo kochających.
Czy te spotkania Ci pomagają?
No stram sie jak moge. Grupa chyba srednio mi pomaga.
Dzis polacze. Wylewaja sie ze mnie wszystkie smieci. Stare myslowe schematy o sobie.
Choc jak one wracaja, w takich chwilach odrzucenia, ciezko w nie nieuwiezyc.
No stram sie jak moge. Grupa chyba srednio mi pomaga.
Dzis polacze. Wylewaja sie ze mnie wszystkie smieci. Stare myslowe schematy o sobie.
Choc jak one wracaja, w takich chwilach odrzucenia, ciezko w nie nieuwiezyc.
Zrozum jedno, związek nie wyleczy Cię z takiego myślenia o sobie, jakie masz.
Musisz najpierw zmienić myślenie o sobie, polubić siebie.
Jak już polubisz siebie, zaakceptujesz, możesz wtedy dopiero być w związku.
Chociaż na początku będziesz czuła szczęście i będziesz sądziła, że związek Cię wyleczył, to będziesz w błędzie.
Po jakimś czasie złe myślenie o sobie powróci i to możliwe, że ze zdwojoną siłą.
Wiem, że się powtarzam, ale musisz zająć się sobą, jak już uporasz się sama ze sobą, wtedy dopiero związek, nie wcześniej, ponieważ zawsze tak będą się kończyły Twoje znajomości/związki.
bylam w takim zwiazku poznalam na portalu randkowym i powiem Wam SZOK
Wiem, tyle ze mi sie wydawalo ze juz to mam, ze juz sie ugruntowalam.
Jednak to byla jakas proteza. Moj lęk przed samotnoscia, taka jaka teraz znow poczulam jest tak przerazajacy. Samotnosc jest przerazajaca.
Nikogo nie mam. Przyjaciolka daleko, terapeutka tez.
bylam w takim zwiazku poznalam na portalu randkowym i powiem Wam SZOK
A coś więcej możesz napisać, proszę.
Wiem, tyle ze mi sie wydawalo ze juz to mam, ze juz sie ugruntowalam.
Jednak to byla jakas proteza. Moj lęk przed samotnoscia, taka jaka teraz znow poczulam jest tak przerazajacy. Samotnosc jest przerazajaca.
Nikogo nie mam. Przyjaciolka daleko, terapeutka tez.
Ale samotność to normalna kolej rzeczy, jedni trwają w niej długo, inni krótko.
Z samotnością trzeba się "zaprzyjaźnić", trzeba ją zaakceptować.
Nie można się nad sobą użalać i albo trzeba to spróbować zmienić, albo zaakceptować, innej drogi nie ma.
Co za tragiczny dzien. Rano oczywiscie musialam sie wyryczec.
Pozniej robota. Rano stracilam 3 klientow bo miala problemy ze sprzetem.
I tak najlepsze stalo sie pozniej. Siadalam przy pewnej pani do biurka, krzeslo w koncu nie wytrzymalo i rozlalam sie po calej podlodze. Nogi od fotela nie wytrzymały.
W dodatku to najgorszy dzien jesli chodzi o zarobek, jest juz 12.00 i juz raczej sie to dzis nie zmieni. A do zaplacenia zaraz ZUS i inne, 20-ego za lokal dwa kafle.
Czlowiek sie stara jak moze a i tak nie ma z kim pogadac, do kogo sie przytulic.
Dzis przyjdzie kurierem sukienka, ktora kupilam z mysla o nastepnym moim spotkaniu z nim. Nawet jej nie wypakuje.
Dobrze ze zalozylam sobie tv. Codziennie ogladam "Otyle zycie" - dokumenty o ludziach ktorzy maja po 300 kg, i sie pocieszam ze moje zycie nie jest takie calkiem do bani.
Co za tragiczny dzien. Rano oczywiscie musialam sie wyryczec.
Pozniej robota. Rano stracilam 3 klientow bo miala problemy ze sprzetem.
I tak najlepsze stalo sie pozniej. Siadalam przy pewnej pani do biurka, krzeslo w koncu nie wytrzymalo i rozlalam sie po calej podlodze. Nogi od fotela nie wytrzymały.W dodatku to najgorszy dzien jesli chodzi o zarobek, jest juz 12.00 i juz raczej sie to dzis nie zmieni. A do zaplacenia zaraz ZUS i inne, 20-ego za lokal dwa kafle.
Czlowiek sie stara jak moze a i tak nie ma z kim pogadac, do kogo sie przytulic.
Dzis przyjdzie kurierem sukienka, ktora kupilam z mysla o nastepnym moim spotkaniu z nim. Nawet jej nie wypakuje.
Dobrze ze zalozylam sobie tv. Codziennie ogladam "Otyle zycie" - dokumenty o ludziach ktorzy maja po 300 kg, i sie pocieszam ze moje zycie nie jest takie calkiem do bani.
Marne pocieszenie, pamiętaj, że każdy z nas ma "piątek 13-tego"
Ale może jeszcze wrócą do Ciebie?
Pogadaj z Nimi, jak człowiek z człowiekiem, poopowiadaj co się dzisiaj Tobie wydarzyło oczywiście z humorem, może zrozumieją i powrócą!!!
A co do sukienki to:
- jeżeli jesteś pewna, że jak ją zobaczysz, to będziesz w kiepskim stanie psychicznym, to Ją odeślij bez otwierania;
- na przekór wszystkiemu i wszystkim załóż tą sukienkę i wyjdź w niej na spacer
A co do Twojego wypadku, mam nadzieję, że nic Ci się nie stało?
A po za tym, jak teraz to przeczytasz to uśmiechnij się wspominając ten upadek, bo zapewne śmiesznie to wyglądało
Jeżeli oglądanie telewizji Ci pomaga, to oglądaj.
Z ćwiczeniami dałaś już sobie spokój, prawda?
Dziękuję Krejzolka za słowa otuchy.
Oj wypad z krzesłem to były jaja. Jakoś tak nie widzę tej swojej wagi jako bardzo dużej, ale trochę się okłamuję XD a to krzesła lecą, wanna jakas przyciasna.
Musiałam poczekać z ćwiczeniami, musiałam odłożyć na siłownię. Tylko tam jestem w stanie się zmusić do aktywności fizycznej i całkiem to lubię.
Myślę, że jutro już na nią pójdę. Dziś nie dałam rady bo jeszcze przezywam szok.
Będzie dobrze, w sumie nic się nie stało, tylko upadły moje fantazje i wyobrażenia, które dodawały mi skrzydeł i umilały życie. Ale jednocześnie męczyły, bo tak na prawdę nie było go. Jest nadzieja, że po prostu przestanę się męczyć.
A sukienkę założę sobie w przyszłym tyg. na terapię
Jak spadły te wyobrażenia i fantazje o nim, poczułam się koszmarnie. Czułam się jak małe dziecko, nocą w ciemnym lesie. Przerażone. Ono chciało by ktoś ją złapał za rękę - dorosły - i zaprał do ciepłej, jasnej chatki. Zaopiekował.
Wcześniej zaglądałam do swoich "dziur", ale teraz widziałam, myślę wyraźnie co tam było. Jakie uczucia, jaka ciemność, strach, przerażenie.
Zajęcie myśli Łukaszem oddalało mnie od tego uczucia.
Pewnie dobrze, że to w końcu zobaczyłam tak wyraźnie i się z tym zmierzyłam... nie umarłam. Żyję.
Teraz już zaczęłam płakać, bo jest mi żal tego dziecka. Nie płaczę już z jego powodu, tylko z tego co we mnie siedzi.
Dziękuję Krejzolka za słowa otuchy.
Oj wypad z krzesłem to były jaja. Jakoś tak nie widzę tej swojej wagi jako bardzo dużej, ale trochę się okłamuję XD a to krzesła lecą, wanna jakas przyciasna.Musiałam poczekać z ćwiczeniami, musiałam odłożyć na siłownię. Tylko tam jestem w stanie się zmusić do aktywności fizycznej i całkiem to lubię.
Myślę, że jutro już na nią pójdę. Dziś nie dałam rady bo jeszcze przezywam szok.Będzie dobrze, w sumie nic się nie stało, tylko upadły moje fantazje i wyobrażenia, które dodawały mi skrzydeł i umilały życie. Ale jednocześnie męczyły, bo tak na prawdę nie było go. Jest nadzieja, że po prostu przestanę się męczyć.
A sukienkę założę sobie w przyszłym tyg. na terapię
Przepraszam, ale chciałaby to widzieć
Pójdź na tą siłownie, pomoże Ci to i fizycznie i psychicznie.
Musisz się nauczyć, być sama ze sobą szczęśliwa, bo jak tego nie zrobisz to zawsze będziesz w złym stanie psychicznym.
Nie uzależniaj swojego szczęścia od innych.
To dziecko, które jest w Tobie musi raz na zawsze odejść i narodzić się od nowa, jako szczęśliwe dziecko.
Pamiętaj, że dzieci są szczęśliwe, że potrafią przebywać same ze sobą i są szczęśliwe z tego powodu. Potrafią bawić się same. I takie dziecko musi narodzić się w Tobie.
Szczęśliwe dziecko, bawiące się samo, jak i w grupie.
Szczęśliwe dziecko bawiące się same...
Mocne. Dla mnie.
To jest jakiś koszmar z tym niedokochaniem za małolata, z tym strachem przez znęcanie fizyczne i psychiczne. Gdy miałam 6 lat widziałam jak wujas zabił 2 psy ze strzelby. Z którymi zdążyłam się zakolegować. I zostałam z tym sama. Nikt mi nie wyjasnił co się stało. Teraz mam swojego i dbam jak o dziecko.
Pisałam z nim przez chwilę. Chyba mu głupio, bo niby żartem napisał czy chcę się spotkać z nim w przyszłym tyg. Odpisałam, że teraz to zdecydowanie rzadziej. Że może za 3 miesiące się spotkamy. Śmiał się, że to będzie dopiero 23 października. Napisałam żeby się trzymał cieplutko, buziaki, pa. On: "do napisania ".
No i znów sobie trochę poryczałam, ale źle nie jest.
Nie czuję się jakoś parszywie odrzucona.
Szczęśliwe dziecko bawiące się same...
Mocne. Dla mnie.To jest jakiś koszmar z tym niedokochaniem za małolata, z tym strachem przez znęcanie fizyczne i psychiczne. Gdy miałam 6 lat widziałam jak wujas zabił 2 psy ze strzelby. Z którymi zdążyłam się zakolegować. I zostałam z tym sama. Nikt mi nie wyjasnił co się stało. Teraz mam swojego i dbam jak o dziecko.
Pisałam z nim przez chwilę. Chyba mu głupio, bo niby żartem napisał czy chcę się spotkać z nim w przyszłym tyg. Odpisałam, że teraz to zdecydowanie rzadziej. Że może za 3 miesiące się spotkamy. Śmiał się, że to będzie dopiero 23 października. Napisałam żeby się trzymał cieplutko, buziaki, pa. On: "do napisania
".
No i znów sobie trochę poryczałam, ale źle nie jest.
Nie czuję się jakoś parszywie odrzucona.
Obserwuję Dzieciaki mojego Brata i uwierz mi na słowo pisane, że lubią czasem bawić się same. Są to szczęśliwe Dzieci
A mówiłaś to Terapeutce?
Bardzo mi przykro, że miałaś takie dzieciństwo, ale pamiętaj, że musisz wszystko zrobić, żeby zamknąć tamten rozdział.
Teraz jesteś dorosła i wiesz doskonale, że możesz reagować na wszelkie zło, które Cie otacza.
Kto pierwszy napisał?
Konwersacja na poziomie, fajnie
Tak sie ta rozmowa ciagnela od wczoraj, po dwie linijki. On jest po terapiach, wrazliwy tez czlowiek. Madry. Nic dziwnego, ze zaczelo mi na nim zalezec. Chyba nigdy jeszcze takiego nie spotkalam. Ja tez staram sie jakos trzymac. Zreszta, nigdy nie napisalabym czy zrobila mu cokolwiek przykrego. Ale bedzie miala szczescie jego przyszla wybranka
Przez terapie to sie wszystko otworzylo. Moja terapeutka wie. Ale na tym to polega, zeby zagladac do swoich "czarnych dziur". Wydaje mi sie ze wczoraj stanelam z tym oko w oko. To na pewno umowie na kolejnej terapii. Mysle, ze ona bedzie zadowolona ze tak sie stalo i ze sobie z tym poradzilam. Nie zrobilam niczego glupiego, np. nie odegralam sie na Nim. A mogloby mi tak odbic, kiedys tak robilam.
Tak sie ta rozmowa ciagnela od wczoraj, po dwie linijki. On jest po terapiach, wrazliwy tez czlowiek. Madry. Nic dziwnego, ze zaczelo mi na nim zalezec. Chyba nigdy jeszcze takiego nie spotkalam. Ja tez staram sie jakos trzymac. Zreszta, nigdy nie napisalabym czy zrobila mu cokolwiek przykrego. Ale bedzie miala szczescie jego przyszla wybranka
Przez terapie to sie wszystko otworzylo. Moja terapeutka wie. Ale na tym to polega, zeby zagladac do swoich "czarnych dziur". Wydaje mi sie ze wczoraj stanelam z tym oko w oko. To na pewno umowie na kolejnej terapii. Mysle, ze ona bedzie zadowolona ze tak sie stalo i ze sobie z tym poradzilam. Nie zrobilam niczego glupiego, np. nie odegralam sie na Nim. A mogloby mi tak odbic, kiedys tak robilam.
Ale, Ty nie wiesz, jakie ktoś będzie miał życie z Nim. Nie idealizuj Go.
W ogóle postaraj się zająć myśli czym innym, nie myśl już tak o Nim.
No też pomyślałam, że za bardzo go idealizuję. Robię to pewnie dlatego, że każdy kto ma takie deficyty jak ja, chciałby spotkać kogoś niesamowitego, kto by odwrócił naszą uwagę od własnych niedostatków.
Wciąż problem w tym, że czuję się niedosztukowana, wybrakowana. Choć już powoli łapie takie pozytywne, fajne dni kiedy tak nie myślę.
One właśnie pojawiają się wtedy, kiedy bardziej o siebie dbam. O swój komfort i gdy jestem w stanie sobie powiedzieć - zobacz tyle przeszłaś i dałaś rade. I całkiem fajna jesteś.
Krejzolka, dziękuję że byłaś ze mną przez te ostatnie dni.
No też pomyślałam, że za bardzo go idealizuję. Robię to pewnie dlatego, że każdy kto ma takie deficyty jak ja, chciałby spotkać kogoś niesamowitego, kto by odwrócił naszą uwagę od własnych niedostatków.
Wciąż problem w tym, że czuję się niedosztukowana, wybrakowana. Choć już powoli łapie takie pozytywne, fajne dni kiedy tak nie myślę.
One właśnie pojawiają się wtedy, kiedy bardziej o siebie dbam. O swój komfort i gdy jestem w stanie sobie powiedzieć - zobacz tyle przeszłaś i dałaś rade. I całkiem fajna jesteś.Krejzolka, dziękuję że byłaś ze mną przez te ostatnie dni.
Bardzo mądrze napisane.
Każdy z nas idealizuje do czasu, więc nie jesteś odosobnionym przypadkiem.
Idealizuje się przede wszystkim osoby poznane w Internecie, na portalach randkowych, dlatego tak istotne jest, żeby nie przedłużać rozmowy pisanej przez Internet.
Będę Ci trąbić o tych ćwiczeniach, non stop.
Właśnie myśl tak o sobie, jak napisałaś.
Fajna jesteś!
Nie dziękuj, mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłam!
Tak, wracam do siebie. Bo banka w postaci "wyidealizowanego niego", może pomagała mi w pustce ale odsuwała od siebie. Nawet tego nie zauważyłam.
I z jednej strony mi smutno, a z drugiej ulżyło, że w końcu wrócę do siebie.
Oj pomogłaś bardzo.
Też jesteś bardzo fajna! <3
Do napisania niebawem!
Wczoraj się z nim widziałam.
Było czule, miło i ciekawie jak zawsze. Lubię na niego patrzeć. Słuchać go. Tu branie i dawanie jest wzajemne, na tym samym poziomie. Dla mnie nowość. I teraz weszły przytulenia na przywitanie i pożegnanie, z jego inicjatywy.
No ale rozżaliłam się po tym spotkaniu. Popłakałam sobie.
Dziś rano też. Choć jednoczesnie obudziłam się szczęśliwsza.
Wczoraj się z nim widziałam.
Było czule, miło i ciekawie jak zawsze. Lubię na niego patrzeć. Słuchać go. Tu branie i dawanie jest wzajemne, na tym samym poziomie. Dla mnie nowość. I teraz weszły przytulenia na przywitanie i pożegnanie, z jego inicjatywy.
No ale rozżaliłam się po tym spotkaniu. Popłakałam sobie.
Dziś rano też. Choć jednoczesnie obudziłam się szczęśliwsza.
Cześć.
Miałam pytać właśnie co u Ciebie... .
Jak to się stało, że się spotkaliście?
Kto to zainicjował?
Cześć Krejzolka
On i ja właściwie. Pytał 2 tyg. temu po tej naszej trudnej rozmowie, kiedy będę w Stolicy. Wtedy odpowiedziałam, że może za jakiś czas się spotkamy, bo muszę uporządkować naszą relację w głowie. Tydz. temu gdy byłam w Wawie, napisałam mu "Smutno bez kawy z Tobą w Warszawie. Nastepnym razem Cię ukradnę." Chyba się ucieszył i zapytał kiedy będę. O i tak się spotkaliśmy.
Cześć Krejzolka
On i ja właściwie. Pytał 2 tyg. temu po tej naszej trudnej rozmowie, kiedy będę w Stolicy. Wtedy odpowiedziałam, że może za jakiś czas się spotkamy, bo muszę uporządkować naszą relację w głowie. Tydz. temu gdy byłam w Wawie, napisałam mu "Smutno bez kawy z Tobą w Warszawie. Nastepnym razem Cię ukradnę." Chyba się ucieszył i zapytał kiedy będę. O i tak się spotkaliśmy.
Aha.
I jak było na tym spotkaniu, rozmawialiście o Was?
Nie rozmawialismy o nas. Chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy wtedy przez fb.
Muszę się przyzwyczaić do tego nowego stanu.
Choć przyznaję, może być mi trudno tak się przestawić. Gdzieś tam z tyłu głowy pojawia się myśl - niektore związki zaczynają sie od przyjaźni czy, uda mi się go zdobyć...
Nie rozmawialismy o nas. Chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy wtedy przez fb.
Muszę się przyzwyczaić do tego nowego stanu.
Choć przyznaję, może być mi trudno tak się przestawić. Gdzieś tam z tyłu głowy pojawia się myśl - niektore związki zaczynają sie od przyjaźni czy, uda mi się go zdobyć...
Szczerze, po co Ty się z Nim spotkałaś?
Wiesz, że Ci kibicuję, ale jak dla mnie zrobiłaś głupotę, że się z Nim spotkałaś.
Masz swoje własne demony z przeszłości, po co Ci nowe problemy?
Doskonale wiesz, że już źle psychicznie znosisz tą znajomość, a jak się zakochasz to myślisz, że będzie lepiej, nie, będzie zdecydowanie gorzej.
Dziewczyno pomyśl o sobie.
Ty musisz najpierw siebie polubić, żeby ktoś Ciebie pokochał.
Myślę, że nie będę już inicjować spotkań. Dałaś mi do myślenia. Może rzeczywiście wyrządzam sobie jakąś krzywdę.
Nie pomyślałam o tym. Raczej wydawało mi się, że jesli chce zachowac wartościową przyjaźń, powinnam moje chciejstwa schować do kieszeni, być bardziej wytrzymała psychicznie i to przezwyciężyć. Aż przejdzie. Myślę, że czas zrobiłby swoje.
Myślę, że nie będę już inicjować spotkań. Dałaś mi do myślenia. Może rzeczywiście wyrządzam sobie jakąś krzywdę.
Nie pomyślałam o tym. Raczej wydawało mi się, że jesli chce zachowac wartościową przyjaźń, powinnam moje chciejstwa schować do kieszeni, być bardziej wytrzymała psychicznie i to przezwyciężyć. Aż przejdzie. Myślę, że czas zrobiłby swoje.
1. Nie wierzę w przyjaźń damsko-meską i nikt mnie nie przekona do zmiany tego myślenia.
2. Przecież Ty się z Nim nie przyjaźnisz, więc co Ty chcesz zachować?
3. Nie można "zagłuszać" swojego "chciejstwa", bo prędzej czy później "wybuchnie" i nawet nie będziesz wiedziała kiedy.
Czas zrobi swoje, jak przestaniesz się z Nim kontaktować.
Niestety, ale obawiam się, że jednak będziesz inicjować spotkania.
Przeczytaj sobie swoje posty po tym, co On Ci napisał, jak widzi Waszą znajomość, też byłaś pewna, że nie spotkasz się z Nim, a wiemy, jak Twoja pewność była pewna.
Może, jak będziesz chciała do Niego napisać to napisz do nas, a nie do Niego?
U Ciebie jest tak: euforia a zaraz smutek i tak to krąży.
Nie jest to dobre.
Ok, pomyślę co dalej.
Hej
Melduję co u mnie.
Ostatnio mam więcej spokoju w sobie. Jest dobrze. Nic mi nie wisi nad głową, nie ciśnie, nie wywołuje lęku.
Nie piszę do niego - to już chyba 3 tyg. On do mnie też nie. I tak jest dobrze. Wszystko opadło i minęło.
Nie potrzebuję już spotkań z nim bo się uwolniłam od tego emocjonalnie. Gdyby poprosił, może... ale nic by to nie zmieniło.
Jest mi dobrze tu gdzie jestem.
I tak trzymać!
Spotkasz jeszcze mężczyznę, który nie będzie Ci dostarczał dodatkowej huśtawki i któremu będzie naprawdę zależało. Tymczasem skup się na sobie i zapanuj nad własnymi huśtawkami. Świetnie Ci idzie.
Klio, dziękuję.
Zaczęłam używać narzędzi, które wypracowałam na terapii. Panuję już nad swoimi impulsami i emocjami - choć miewam wpadki jak każdy. Jestem dla siebie wyrozumiała, bo wiem, że ta praca nigdy się nie skończy. I to mnie satysfakcjonuje, bo dla mnie na tą chwilę, nie ma ważniejszej i ciekawszej rzeczy, niż odkrywanie samej siebie. No zakochałam się w sobie, no
Odkładam spotkania ze znajomymi czy rodziną jeśli mi coś nie pasuje lub nie mam ochoty. Podziękowałam ostatnio jednemu znajomemu, bo włączył mu się wysysacz energii w postaci ciągłego marudzenia i użalania się nad własnym losem. Liczy się mój komfort psychiczny. Prowadzę szczegółowy dziennik, który pozwala mi popatrzeć na wszelkie moje reakcje i wyciągać wnioski.
Było wiele przełomów w mojej terapii w ostatnim czasie, a także w życiu.
I wiecie co, muszę się pochwalić. Kończę terapię indywidualną (grupową już zakończyłam, trwała 3 mies.). Tak zdecydowałam. Terapeutka też uważa, że jestem gotowa. Czuję się szczęśliwa, choć mi smutno. Chodzę i pochlipuję. Jeszcze dwie sesje. Mam już naszykowany prezent. Ten obraz malowałam podczas naszej terapii.
Po dwóch kawach oczekujesz oświadczyn? Jeusu Wspólna kawa, rozmowa nie jest na tyle zobowiązująca, by oczekiwac,że zacznie zasypywać Cie SMS.. mailami itp.. Jakby chcial i czuł potzrebę pewnie by to robił.. po co tak histeryzować..
Poniedzialkowa, co tam u Ciebie?
Problemem jest to czy go znasz ? Kim on jest ? Ma kogoś ? Jest żonaty, w wolnym związku, rozwodnik ? Pracuje gdzieś ? Jeśli tak to czy przypadkiem ta jego praca nie pochłania zbyt dużo czasu i nie ma czasu na prywatne życie a co dopiero jeździć te 100 km ? Myślę, że za dużo oczekujesz od kogoś kogo tak naprawdę nie znasz. A to,że się pochylał w Twoją stronę nic nie znaczy.
Ja uważam,że nie interesujesz go za bardzo. Gdyby było inaczej to by się starał coś z tym zrobić.
Dzień dobry moi mili
Mija około miesiąc od zakończenia mojej terapii. Jest dobrze. Pracuję, biegam codziennie rano, od czasu do czasu jakieś wino ze znajomymi.
Do jego miasta już nie jeżdżę bo skończyłam terapię. Siedzę już w swoim i skupiam się na dniu dzisiejszym.
W ogóle o nim nie myślę. Czasami coś do siebie napiszemy; co słychać, jak się masz? Nie tęsknię za nim. Traktuję jako fajną znajomość, która powodowała u mnie dużo ciepłych emocji, choć i tych trudnych. Czas zrobił swoje.
3 tyg. temu ktoś pojawił się na horyzoncie. Poznaliśmy się w necie. Często piszemy, no zalewa mnie sam smsami. Też ma psa, pracuje w tej samej branży co ja, jest temperamentny wyczuwam, jak ja. Gdy patrzę na zdjęcia, podoba mi się. W sobotę ma wpaść ze swoim pieskiem. Spędzimy we czwórkę cały dzień. Zobaczymy jak to będzie. Choć powiem szczerze, że już nie mam takiego ciśnienia na związek. Spodobało mi się to dbanie o siebie, spełnianie małych celów czy marzeń. No nie potrzebne są do tego inne osoby. I te wieczory samotne mi nie doskwierają. Mam super wygodne łóżko, ciepło, inwestuję w miłą, ładną pościel, miękkie poduszeczki, i tak mi dobrze samej w tym łóżku.
Z perspektywy czasu, czytając to co tu pisałam - no widzę, że to są takie nieuzależnione od miłości schematy i histerie. Jest mi smutno jak to czytam. Współczuję sobie, że tak miałam. Jak nie będę nad sobą pracować to do tego wrócę. Choć teraz jest fajnie.
Co ciekawe, odkąd intensywniej piszę z tym owym ktosiem, i wiem, że niedługo się spotkamy, mam straszne koszmary. Budzę się po nocach po 4 razy. Śnią mi się ex partnerzy, że jesteśmy znów razem, wracają do mnie. I że odczuwam taką ulgę i radość. Za chwilę znów odchodzą, a ja czekam bo jestem pewna, że wrócili na prawdę.
I tak 1,5 tyg. się już męczę.
Ja mam znajomych, ona z Gdańska, on z Rzeszowa. Trwali tak trzy lata. Widywali się co dwa tygodnie. Raz się pokłócili tak, że nie odzywali się do siebie pół roku. Ale... w ub. weekend mieli ślub.
Prawda jest taka, że gdy obie strony chcą ze sobą być, to żadna odległość nic nie znaczy.
Dzień dobry moi mili
Mija około miesiąc od zakończenia mojej terapii. Jest dobrze. Pracuję, biegam codziennie rano, od czasu do czasu jakieś wino ze znajomymi.
Do jego miasta już nie jeżdżę bo skończyłam terapię. Siedzę już w swoim i skupiam się na dniu dzisiejszym.
W ogóle o nim nie myślę. Czasami coś do siebie napiszemy; co słychać, jak się masz? Nie tęsknię za nim. Traktuję jako fajną znajomość, która powodowała u mnie dużo ciepłych emocji, choć i tych trudnych. Czas zrobił swoje.
3 tyg. temu ktoś pojawił się na horyzoncie. Poznaliśmy się w necie. Często piszemy, no zalewa mnie sam smsami. Też ma psa, pracuje w tej samej branży co ja, jest temperamentny wyczuwam, jak ja. Gdy patrzę na zdjęcia, podoba mi się. W sobotę ma wpaść ze swoim pieskiem. Spędzimy we czwórkę cały dzień. Zobaczymy jak to będzie. Choć powiem szczerze, że już nie mam takiego ciśnienia na związek. Spodobało mi się to dbanie o siebie, spełnianie małych celów czy marzeń. No nie potrzebne są do tego inne osoby. I te wieczory samotne mi nie doskwierają. Mam super wygodne łóżko, ciepło, inwestuję w miłą, ładną pościel, miękkie poduszeczki, i tak mi dobrze samej w tym łóżku.Z perspektywy czasu, czytając to co tu pisałam - no widzę, że to są takie nieuzależnione od miłości schematy i histerie. Jest mi smutno jak to czytam. Współczuję sobie, że tak miałam. Jak nie będę nad sobą pracować to do tego wrócę. Choć teraz jest fajnie.
Co ciekawe, odkąd intensywniej piszę z tym owym ktosiem, i wiem, że niedługo się spotkamy, mam straszne koszmary. Budzę się po nocach po 4 razy. Śnią mi się ex partnerzy, że jesteśmy znów razem, wracają do mnie. I że odczuwam taką ulgę i radość. Za chwilę znów odchodzą, a ja czekam bo jestem pewna, że wrócili na prawdę.
I tak 1,5 tyg. się już męczę.
Fajnie, że się odezwałaś.
Poniedzialkowa, a jesteś pewna, że jesteś gotowa na nową znajomość?
Czy przegoniłaś już swoje demony z głowy?
No właśnie okazuje się, że nie do końca. Myślałam, że jak już osiągnęłam tyle spokoju, to jestem...
Pewnie nie wspominałam (nie pamietam), że pare miesięcy temu wyszłam z przemocowego związku. Uciekłam. A dawałam się tyrać prawie dwa lata. Psychoterapia zrobiła swoje; postawiła mnie na nogi i uciekłam. Facet odsunął mnie od znajomych, mówił, że jestem nikim, niczego nie osiągnę i tak dalej. Gdy próbowałam znaleźć pracę, umacniał swoje chore jazdy. Miałam takie siniaki na ciele, uciekałam z domu w samej piżamie, jeśli tylko cudem wyrwałam mu się z rąk... prawie mnie udusił.
No i jest to pragnienie bycia w zdrowej relacji, ale jest też strach zdaje mi się, i to wychodzi w snach. W koszmarach. Emocjach gdy śpię.
Poniedziałkowa tak naprawdę tylko Ty jesteś w stanie stwierdzić czy to już, czy za wcześnie. Obserwuj siebie, a znajdziesz odpowiedzi.
Koszmary mogą być znakiem, że nie do końca zostawiłaś za sobą złe doświadczenia. Spotkasz się z ktosiem i zobaczysz czy wpisuje się w Twoje komary, czy nie Tak czy siak, nie przenoś koszmarów do rzeczywistości, tzn. nie "karaj" nowego ktosia, za ktosiów z koszmarów.
A przed snem zrelaksuj się, posłuchaj dobrej muzyki, weź gorącą kąpiel, zaświeć sobie świeczkę itp. cokolwiek co pomaga Ci się uspokoić, a potem przed zaśnięciem myśl o pozytywnych rzeczach. Miłych snów
No właśnie okazuje się, że nie do końca. Myślałam, że jak już osiągnęłam tyle spokoju, to jestem...
Pewnie nie wspominałam (nie pamietam), że pare miesięcy temu wyszłam z przemocowego związku. Uciekłam. A dawałam się tyrać prawie dwa lata. Psychoterapia zrobiła swoje; postawiła mnie na nogi i uciekłam. Facet odsunął mnie od znajomych, mówił, że jestem nikim, niczego nie osiągnę i tak dalej. Gdy próbowałam znaleźć pracę, umacniał swoje chore jazdy. Miałam takie siniaki na ciele, uciekałam z domu w samej piżamie, jeśli tylko cudem wyrwałam mu się z rąk... prawie mnie udusił.
No i jest to pragnienie bycia w zdrowej relacji, ale jest też strach zdaje mi się, i to wychodzi w snach. W koszmarach. Emocjach gdy śpię.
Kurde, przykro mi, że takie coś Cię w życiu spotkało.
Każdy z nas marzy o zdrowej relacji, ale nie każdy potrafi odejść z niezdrowej relacji, jak w taką relację się uwikłają.
Niektórzy z nas na siłę muszą być w jakimkolwiek związku, bo nie potrafią być sami.
I niestety wydaje mi się, że Ty należysz do tej grupy ludzi.
A co mówiła na zakończenie Twoja Psychoterapeutka?
Jeżeli chodzi o Twojego nowego Znajomego to najlepszym wyjściem byłoby spotkać się, ale musiałabyś sobie "wkręcić" do głowy, że nie musi z tego nic a nic się wykreować, a co moim zdaniem będzie bardzo trudno w Twoim przypadku.
Musiałabyś się spotkać nie obiecując sobie nic a nic, ot tak normalne spotkanie.
Strony Poprzednia 1 … 5 6 7 8 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ZWIĄZEK NA ODLEGŁOŚĆ, MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET » Nie wiem co o nim myśleć.
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024