Esthere pisałam tu na forum kilka razy o kolesia z którym się spotkałam jakiś czas temu. Wybaczyć mnie na portalu, był 100 km od mojego miasta, miał mieszkanie itp ale niestety okazało się - ze ma też żonę. Regularnie kilka miesięcy robił mnie w trabe. Z żoną się niby rozwodził. Niby. Był bogaty wiec miał swoje mieszkanie w centrum miasta na P. gdzie mnie zapraszał. Ale miał też drugie - z żoną i synem. Tez skapil, tzn wydawał tylko tyle ile musiał. Bo nie chciał we mnie inwestować. Bo wiedział ze jestem tymczasowa.
197 2016-05-18 19:51:56 Ostatnio edytowany przez zyfika (2016-05-18 19:53:30)
Elle88 napisał/a:Wiemy dokładnie co czujesz, ale dobrze, że to werbalizujesz, bo w końcu zaczęłaś mówić czego TOBIE brakuje i czego oczekujesz, a nie tylko o tym dlaczego misio m prawo czegoś nie robić olewać niektóre ważne dla Ciebie rzeczy, zawodzić Cię itp.
Mnie też zajęło prawie 3 lata żeby zrozumieć, że nie ma nic złego w 'odpuszczaniu' relacji, które mnie nie satysfakcjonują, albo -co trudniejsze - satysfakcjonują w połowie, albo jak u Ciebie są do dupy w tych 20%, ale za to bardzo istotnych dla mnie kwestiach. Zresztą, obie wiemy, że te 'procenty' to umowna liczba i tak naprawdę wszystko sprowadza się do niemożności czucia się w takich niby-związkach, a tak naprawdę układach - swobodnie, bezpiecznie i co najważniejsze - z szacunkiem do samej siebie, bo kto godzi się na ochłapy?
Teraz mam podejście diametralnie inne, zamiast naprawiać wbrew komuś i na siłę te "5%" które nie gra, nauczyłam się odpuszczać - nie na zasadzie fochów i awantur, ale odpuszczam i patrze czy to wzbudziło jakąkolwiek reakcję/motywację do zmiany, samemu z siebie. Jeśli nie, to mam odpowiedź, nie potrzeba dyskutować nad oczywistościami.
Jestem przekonana, że jak komuś zależy - jest w stanie zmienić pewne rzeczy, to jest tylko kwestia perspektywy: z "ja" i "ona" na MY.Właśnie i ja chcę się nauczyć odpuszczać. Reakcja po odpuszczeniu powinna pokazać czy komuś zależy. Brak takiej postawy zaś...skłonić do wycofania. Tego właśnie nie umiem. Trzymać się swoich zasad. Konsekwentnie. Buntuję się przeciwko czemuś, ale potem pokazuję, że ja i tak nie odejdę.
Bo za bardzo mi zależy. Na kimś, komu nie aż tak zależy na mnie.
Esthere,
pisałaś tam gdzieś wcześniej (sory ale czytałam pobieżnie wątek i już mi się nie chciało tego szukać ponownie), że boisz się, że to tak trudno znaleźć kogoś kto pasuje do Ciebie, że szkoda Ci go zostawić itd...i masz świadomość, że on nie zawalczy. To ja tak na pocieszenie powiem Tobie, że jakieś 2 miesiące temu zostawiłam kogoś, kogo jeszcze kochałam ale musiałam to zrobić bo były pewne rzeczy, które nie pasowały i absolutnie nie do zaakceptowania. U mnie była krótka piłka. Napisałam tu wtedy na forum, parę osób wyraziło zdanie, ja sobie to przemyślałam i zerwałam. Wiedziałam wtedy, że on nie będzie walczyć. I co z tego? To tym bardziej jest kolejny powód żeby kopnąć w tyłek. Cierpiałam dwa tygodnie i mi przeszło. Obecnie już nic do niego nie czuję.
A teraz optymistycznie na koniec Jakieś 3 tygodnie temu umówiłam się z kimś, kto zabiegał o mnie jeszcze rok temu, namawiał mnie wiele razy na spotkanie (portal randkowy) ale jakoś nie chciałam się wtedy spotkać. Niby mi się podobał ale ponieważ mam małe zaufanie do portali tego typu to ciągle odmawiałam. Później byłam z tym byłym no więc z portalu nie korzystałam. Gdy zerwałam z byłym wróciłam na portal i on znów zaczął zabiegać o spotkanie. Okazało się, że zarówno ja, jak i on w tym czasie spotykaliśmy się z kimś innym ale okazało się, że to nie to....i w podobnym czasie wróciliśmy na ten portal. :-) Ja byłam oporna strasznie (zawód miłosny itd...) ale w końcu się zgodziłam. Nie mogę powiedzieć żebym była już zakochana ale wszystko ku temu zmierza
On jak na razie jest bez zarzutu.
Mam nadzieję, że nam się uda. Ale piszę to po to głównie żeby Tobie pokazać, że nie ma się czego bać. Naprawdę są fajni, wolni faceci. Ten mój jest po rozwodzie i nie ma dzieci, co dla mnie jest w ogóle jakimś skarbem - po 30-ce trudno kogoś spotkac, kto dzieci nie ma a ja faceta z dziećmi nie zaakceptuję :-). Ma oczywiście wiele innych zalet ale nie będę tego rozwijać bo nie o to chodzi. Tak więc nie bój się odejść. :-)
Esthere pisałam tu na forum kilka razy o kolesia z którym się spotkałam jakiś czas temu. Wybaczyć mnie na portalu, był 100 km od mojego miasta, miał mieszkanie itp ale niestety okazało się - ze ma też żonę. Regularnie kilka miesięcy robił mnie w trabe. Z żoną się niby rozwodził. Niby. Był bogaty wiec miał swoje mieszkanie w centrum miasta na P. gdzie mnie zapraszał. Ale miał też drugie - z żoną i synem. Tez skapil, tzn wydawał tylko tyle ile musiał. Bo nie chciał we mnie inwestować. Bo wiedział ze jestem tymczasowa.
Tak, ciągle się zastanawiam nad tym jego brakiem inwestycji. Musi być jakiś powód.
Wiecie, jaki jest mój problem???
Nie umiem stawiać granic.
Ja od dzieciństwa wchodziłam w rolę grzecznej dziewczynki, która nie okazuje buntu, bo bunt był niemile widziany, bo przed rodzicami zbierałam punkty na "uznanie", zeby mnie w końcu pokochali.
To się nauczysz je stawiać, jak ja.
Z tego co opisujesz też musiałaś "zasłużyć na Miłość" Rodziców, ja tak miałam u Ojca głównie, dlatego nie potrafię zaufać mężczyznom do końca, bo nie mogłam ufać własnemu Ojcu w tym najbardziej intymnym zakresie, że mnie nie skrzywdzi jak okażę słabość czy inne emocje, których sobie nie życzy.
Jesteś fajna i ciepłą dziewczyną, jak się otwierasz i mówisz o sobie. Zasługujesz na kogoś, kto ten fakt doceni, a nie będzie na nim pasożytował.
Tylko najpierw SAMA musisz w to uwierzyć.
Esthere napisał/a:Elle88 napisał/a:Wiemy dokładnie co czujesz, ale dobrze, że to werbalizujesz, bo w końcu zaczęłaś mówić czego TOBIE brakuje i czego oczekujesz, a nie tylko o tym dlaczego misio m prawo czegoś nie robić olewać niektóre ważne dla Ciebie rzeczy, zawodzić Cię itp.
Mnie też zajęło prawie 3 lata żeby zrozumieć, że nie ma nic złego w 'odpuszczaniu' relacji, które mnie nie satysfakcjonują, albo -co trudniejsze - satysfakcjonują w połowie, albo jak u Ciebie są do dupy w tych 20%, ale za to bardzo istotnych dla mnie kwestiach. Zresztą, obie wiemy, że te 'procenty' to umowna liczba i tak naprawdę wszystko sprowadza się do niemożności czucia się w takich niby-związkach, a tak naprawdę układach - swobodnie, bezpiecznie i co najważniejsze - z szacunkiem do samej siebie, bo kto godzi się na ochłapy?
Teraz mam podejście diametralnie inne, zamiast naprawiać wbrew komuś i na siłę te "5%" które nie gra, nauczyłam się odpuszczać - nie na zasadzie fochów i awantur, ale odpuszczam i patrze czy to wzbudziło jakąkolwiek reakcję/motywację do zmiany, samemu z siebie. Jeśli nie, to mam odpowiedź, nie potrzeba dyskutować nad oczywistościami.
Jestem przekonana, że jak komuś zależy - jest w stanie zmienić pewne rzeczy, to jest tylko kwestia perspektywy: z "ja" i "ona" na MY.Właśnie i ja chcę się nauczyć odpuszczać. Reakcja po odpuszczeniu powinna pokazać czy komuś zależy. Brak takiej postawy zaś...skłonić do wycofania. Tego właśnie nie umiem. Trzymać się swoich zasad. Konsekwentnie. Buntuję się przeciwko czemuś, ale potem pokazuję, że ja i tak nie odejdę.
Bo za bardzo mi zależy. Na kimś, komu nie aż tak zależy na mnie.Esthere,
pisałaś tam gdzieś wcześniej (sory ale czytałam pobieżnie wątek i już mi się nie chciało tego szukać ponownie), że boisz się, że to tak trudno znaleźć kogoś kto pasuje do Ciebie, że szkoda Ci go zostawić itd...i masz świadomość, że on nie zawalczy. To ja tak na pocieszenie powiem Tobie, że jakieś 2 miesiące temu zostawiłam kogoś, kogo jeszcze kochałam ale musiałam to zrobić bo były pewne rzeczy, które nie pasowały i absolutnie nie do zaakceptowania. U mnie była krótka piłka. Napisałam tu wtedy na forum, parę osób wyraziło zdanie, ja sobie to przemyślałam i zerwałam. Wiedziałam wtedy, że on nie będzie walczyć. I co z tego? To tym bardziej jest kolejny powód żeby kopnąć w tyłek. Cierpiałam dwa tygodnie i mi przeszło. Obecnie już nic do niego nie czuję.
A teraz optymistycznie na koniec
Jakieś 3 tygodnie temu umówiłam się z kimś, kto zabiegał o mnie jeszcze rok temu, namawiał mnie wiele razy na spotkanie (portal randkowy) ale jakoś nie chciałam się wtedy spotkać. Niby mi się podobał ale ponieważ mam małe zaufanie do portali tego typu to ciągle odmawiałam. Później byłam z tym byłym no więc z portalu nie korzystałam. Gdy zerwałam z byłym wróciłam na portal i on znów zaczął zabiegać o spotkanie. Okazało się, że zarówno ja, jak i on w tym czasie spotykaliśmy się z kimś innym ale okazało się, że to nie to....i w podobnym czasie wróciliśmy na ten portal. :-) Ja byłam oporna strasznie (zawód miłosny itd...) ale w końcu się zgodziłam. Nie mogę powiedzieć żebym była już zakochana ale wszystko ku temu zmierza
On jak na razie jest bez zarzutu.
Mam nadzieję, że nam się uda. Ale piszę to po to głównie żeby Tobie pokazać, że nie ma się czego bać. Naprawdę są fajni, wolni faceci. Ten mój jest po rozwodzie i nie ma dzieci, co dla mnie jest w ogóle jakimś skarbem - po 30-ce trudno kogoś spotkac, kto dzieci nie ma a ja faceta z dziećmi nie zaakceptuję :-). Ma oczywiście wiele innych zalet ale nie będę tego rozwijać bo nie o to chodzi. Tak więc nie bój się odejść. :-)
Wiesz, to optymistyczna historia.
Ja też dobrze wiem, na logikę, i z doswiadczenia, ze chętnych nie będzie brakowało.
Kiedy korzystałam z portalu randkowego, miałam zawsze multum wiadomości.
Ci faceci byli mną zainteresowani, wszyscy, ja się spotykałam, tylko oni mnie nie pasowali.
Ale tak sobie myślę, że jest ich dużo, i na pewno ktoś by mi w końcu się spodobał.
Jest też ktoś, kto do mnie dzwoni jeszcze z tych znajomości portalowych, nigdy się nie spotkaliśmy, ale czasem jestesmy w kontakcie kolezenskim. Zresztą takich znajomych mam trochę, czesto odzywają się moi koledzy, wypytują, co u mnie, wprost okazują zainteresowanie. Nie martwię się chyba tym, że nikt by się mną nie interesował. To chyba większy niepokój o to, czy JA zainteresuję się KIMŚ.
Co do mojej znajomości telefonicznej, mam opcję by gdzieś za miesiąc czy dwa z kimś się spotkać. Jest to wprawdzie facet ze Szwecji, ale czuję, że jemu chodzi o powazne relacje, ma uregulowane swoje sprawy, sądząc po profilu na FB ma swoje grono bliskich, wobec których jest ciepły, serdeczny, mają swoje wypady, widzę go jak kogoś, kto żyje rodzinnie, w bliskości, w radości z relacji. Na razie go tylko tak sobie obserwuję, zerkam....Jest szefem kuchni, świetnie gotuje, ma córeczki, - ten obraz jest ciepły, te dziewczyny przy nim takie radosne. Wyczuwam, ze to moze byc dobry człowiek. Mówi, że 3 rzeczy są dla niego najwazniejsze: córki, zdrowie i miłośc. To są inne priorytety niż u R...tam bardziej kasa, dobre wrażenie, święty spokój.
Ale jakoś się tak boję, że R mi się wgryzł w psychikę....ze wszystko będzie mi się z nim kojarzyc....ze nie zapomnę jego zapachu. Wiem, bez sensu....
Może powinnam to rzucić z hukiem, i otworzyc się na nowe?
Jak mam zaprosić nowe do zycia, gdy w mojej przestrzeni serca nie ma miejsca?
Musiałabym zrobić to miejsce, wyrzucić stare, by nadeszło nowe...
Pociesza mnie to, że kazdy z facetów, których poznałam, kazdy był lepszy od poprzedniego. Nie powinnam się bać. Tylko zaufać zyciu, ze ma dla mnie lepsze rzeczy.
Mam 35 lat....moja przyjaciółka ma 45....i znalazła własnie kogoś, i oboje są nastawieni na związek, to zupełnie inaczej wygląda niż moje z R relacje poplątane, tam oboje chcą i działają, a tu takie szarpanie się dziwne....
Wiem, że przez 10 lat zycia spotkałabym niejednego fajnego faceta....
Tymczasem tkwię z R. Bo jest czuły, a nikt wczesniej nie był. Jakbym uznała, że tylko on taki byc potrafi....ze to jedyny dostarczyciel tej potrzeby na tej planecie.
Esthere miło czytać ze jednak "odrobiłas" prace domowa i uczciwie przemyslalas swoją relacje z Panciem. Zupełnie inaczej Cie dziś odbieram ..pozytywnie. Niektórzy niczym Rejtan broniliby do upadłego swoich racji nawet dla zasady żeby nie okazać ze byli w błędzie a Ty umiesz już dziś uczciwie przyznać ze jednak nie jest ok, nie czujesz sie szczęśliwa w obecnym układzie. Brawo i trzymam kciuki za Twoje dalsze mądre kroki.
202 2016-05-18 20:18:05 Ostatnio edytowany przez zyfika (2016-05-18 20:23:43)
zyfika napisał/a:Esthere napisał/a:Właśnie i ja chcę się nauczyć odpuszczać. Reakcja po odpuszczeniu powinna pokazać czy komuś zależy. Brak takiej postawy zaś...skłonić do wycofania. Tego właśnie nie umiem. Trzymać się swoich zasad. Konsekwentnie. Buntuję się przeciwko czemuś, ale potem pokazuję, że ja i tak nie odejdę.
Bo za bardzo mi zależy. Na kimś, komu nie aż tak zależy na mnie.Esthere,
pisałaś tam gdzieś wcześniej (sory ale czytałam pobieżnie wątek i już mi się nie chciało tego szukać ponownie), że boisz się, że to tak trudno znaleźć kogoś kto pasuje do Ciebie, że szkoda Ci go zostawić itd...i masz świadomość, że on nie zawalczy. To ja tak na pocieszenie powiem Tobie, że jakieś 2 miesiące temu zostawiłam kogoś, kogo jeszcze kochałam ale musiałam to zrobić bo były pewne rzeczy, które nie pasowały i absolutnie nie do zaakceptowania. U mnie była krótka piłka. Napisałam tu wtedy na forum, parę osób wyraziło zdanie, ja sobie to przemyślałam i zerwałam. Wiedziałam wtedy, że on nie będzie walczyć. I co z tego? To tym bardziej jest kolejny powód żeby kopnąć w tyłek. Cierpiałam dwa tygodnie i mi przeszło. Obecnie już nic do niego nie czuję.
A teraz optymistycznie na koniec
Jakieś 3 tygodnie temu umówiłam się z kimś, kto zabiegał o mnie jeszcze rok temu, namawiał mnie wiele razy na spotkanie (portal randkowy) ale jakoś nie chciałam się wtedy spotkać. Niby mi się podobał ale ponieważ mam małe zaufanie do portali tego typu to ciągle odmawiałam. Później byłam z tym byłym no więc z portalu nie korzystałam. Gdy zerwałam z byłym wróciłam na portal i on znów zaczął zabiegać o spotkanie. Okazało się, że zarówno ja, jak i on w tym czasie spotykaliśmy się z kimś innym ale okazało się, że to nie to....i w podobnym czasie wróciliśmy na ten portal. :-) Ja byłam oporna strasznie (zawód miłosny itd...) ale w końcu się zgodziłam. Nie mogę powiedzieć żebym była już zakochana ale wszystko ku temu zmierza
On jak na razie jest bez zarzutu.
Mam nadzieję, że nam się uda. Ale piszę to po to głównie żeby Tobie pokazać, że nie ma się czego bać. Naprawdę są fajni, wolni faceci. Ten mój jest po rozwodzie i nie ma dzieci, co dla mnie jest w ogóle jakimś skarbem - po 30-ce trudno kogoś spotkac, kto dzieci nie ma a ja faceta z dziećmi nie zaakceptuję :-). Ma oczywiście wiele innych zalet ale nie będę tego rozwijać bo nie o to chodzi. Tak więc nie bój się odejść. :-)
Wiesz, to optymistyczna historia.
Ja też dobrze wiem, na logikę, i z doswiadczenia, ze chętnych nie będzie brakowało.
Kiedy korzystałam z portalu randkowego, miałam zawsze multum wiadomości.
Ci faceci byli mną zainteresowani, wszyscy, ja się spotykałam, tylko oni mnie nie pasowali.
Ale tak sobie myślę, że jest ich dużo, i na pewno ktoś by mi w końcu się spodobał.
Ja właśnie miałam podobny dylemat dlatego to piszę. Też rzadko kto mi się podoba i wiem jak to niby trudno spotkać kogoś takiego. A tu pierwszy strzał i od razu celny Spełnia wszystkie moje wstępne oczekiwania. A reszta dopiero się okaże ale wierzę, że może być dobrze...
Facet jest konkretny, nie ma gierek, otwarcie mówi, że chce sobie ustabilizować życie, że chce związku i że jestem w jego typie i w ogóle ach i och. Ma inicjatywę, już zaplanował dla nas wyjazd w wakacje. Jest szarmancki, ach
I cholernie inteligentny.
Nie wiem, co robić dalej.
To co jest, nie zadawala mnie.
Znamy się z R pół roku, on dobrze wie, o co mi chodzi.
Tak więc nie żałuję go, że on biedny i czegoś nie rozumie.
Jesteśmy umówieni na wyjazd w Bieszczady w długi weekend.
Jechać- nie jechać? oto jest pytanie.
Pojechałabym z jednej strony, ale ja czuję, że im więcej tych spotkań i wspomnień, tym bardziej się w tym topię.
Byłoby fajnie pojechać na luzie i po prostu być i żyć....Ale ja chyba jestem zbyt na to wrazliwa.
Dziś mam z nim rozmawiać, zastanawiam się, czy on do mnie zadzwoni, moze to on czeka na telefon ode mnie,
miałam mam zasygnalizować, co mi się nie podoba.
Byłoby fajnie, jakby sam się odezwał.
Nie wiem, czy ja zadzwonię pomimo zasygnalizowania, ze mam jakąś sprawę.
Jakoś mnie męczy mielenie tych spraw.
Co to da, ze mu powiem o tej herbacie?
No powiem, on przyjmie do wiadomosci.
Co to zmieni???
A moze mimo wszystko nalezy o tym mówic, chocby nic nie zmieniło?
Pokazac, ze ma się swoje limity, granice?
Jesli on jest egoistą, jak go nauczę empatii?
Mówiąc jak mi przykro?
Co on z tego zrozumie?
czy to ma jakiś sens?
Zyfika, No bo to dziwnym trafem jakoś "Samo" idzie, bez tych wszystkich 'dram' i problemów gdy dwoje ludzi chcą tego samego.
W innym przypadku zawsze jak po grudzie..
Najgorzej, że taka osoba, z którą idzie to jak krew z nosa, jak pozna inną, w której jej wszystko pasuje to nagle sama z siebie i to szybciutko gotowa jest na zobowiązania.
Ja tak zazwyczaj miewałam z panami, którzy deklarowali się jako zatwardziali single, ale szybko zmieniali zdanie o 180 stopni jak się spotykaliśmy, inna sprawa, że to ja nie byłam zainteresowana Ale sam fakt - nie ma czegoś takiego jak "facet który MARZY o tym żeby być zawsze singlem" -to się szybko nudzi.. JAko ludzie dążymy do tworzenia wartościowych i głębszych relacji, bo tylko takie dają spełnienie.
Zyfika, No bo to dziwnym trafem
jakoś "Samo" idzie, bez tych wszystkich 'dram' i problemów gdy dwoje ludzi chcą tego samego.
W innym przypadku zawsze jak po grudzie..Najgorzej, że taka osoba, z którą idzie to jak krew z nosa, jak pozna inną, w której jej wszystko pasuje to nagle sama z siebie i to szybciutko gotowa jest na zobowiązania.
Ja tak zazwyczaj miewałam z panami, którzy deklarowali się jako zatwardziali single, ale szybko zmieniali zdanie o 180 stopni jak się spotykaliśmy, inna sprawa, że to ja nie byłam zainteresowanaAle sam fakt - nie ma czegoś takiego jak "facet który MARZY o tym żeby być zawsze singlem" -to się szybko nudzi.. JAko ludzie dążymy do tworzenia wartościowych i głębszych relacji, bo tylko takie dają spełnienie.
Czytałam ostatnio taką historię, opowiadał ją facet.
I co myślę?
Może nie jestem Kobietą Życia mjego R.
Po prostu.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
Zyfika, No bo to dziwnym trafem
jakoś "Samo" idzie, bez tych wszystkich 'dram' i problemów gdy dwoje ludzi chcą tego samego.
W innym przypadku zawsze jak po grudzie..Najgorzej, że taka osoba, z którą idzie to jak krew z nosa, jak pozna inną, w której jej wszystko pasuje to nagle sama z siebie i to szybciutko gotowa jest na zobowiązania.
Ja tak zazwyczaj miewałam z panami, którzy deklarowali się jako zatwardziali single, ale szybko zmieniali zdanie o 180 stopni jak się spotykaliśmy, inna sprawa, że to ja nie byłam zainteresowanaAle sam fakt - nie ma czegoś takiego jak "facet który MARZY o tym żeby być zawsze singlem" -to się szybko nudzi.. JAko ludzie dążymy do tworzenia wartościowych i głębszych relacji, bo tylko takie dają spełnienie.
Dokładnie. Dlatego trzeba się nauczyć tej trudnej sztuki:
1. Ustalić swoje oczekiwania
2. Wybrać kogoś, kto je spełnia
3. Nie męczyć się z kimś, kto ich nie spełnia
To wszystko przychodzi wraz z doświadczeniem, często bolesnym Tylko niektórzy mają to szczęście, że wybrali dobrze w wieku dwudziestu kilku lat
Elle88 napisał/a:Zyfika, No bo to dziwnym trafem
jakoś "Samo" idzie, bez tych wszystkich 'dram' i problemów gdy dwoje ludzi chcą tego samego.
W innym przypadku zawsze jak po grudzie..Najgorzej, że taka osoba, z którą idzie to jak krew z nosa, jak pozna inną, w której jej wszystko pasuje to nagle sama z siebie i to szybciutko gotowa jest na zobowiązania.
Ja tak zazwyczaj miewałam z panami, którzy deklarowali się jako zatwardziali single, ale szybko zmieniali zdanie o 180 stopni jak się spotykaliśmy, inna sprawa, że to ja nie byłam zainteresowanaAle sam fakt - nie ma czegoś takiego jak "facet który MARZY o tym żeby być zawsze singlem" -to się szybko nudzi.. JAko ludzie dążymy do tworzenia wartościowych i głębszych relacji, bo tylko takie dają spełnienie.
Dokładnie. Dlatego trzeba się nauczyć tej trudnej sztuki:
1. Ustalić swoje oczekiwania
2. Wybrać kogoś, kto je spełnia
3. Nie męczyć się z kimś, kto ich nie spełniaTo wszystko przychodzi wraz z doświadczeniem, często bolesnym
Tylko niektórzy mają to szczęście, że wybrali dobrze w wieku dwudziestu kilku lat
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
"Grupa chirurgów przygotowuje się do usunięcia wyrostka, który zaraz pęknie, choć nie mają wody, rękawiczek, mydła czy antybiotyków, a sala operacyjna jest wciąż pokryta krwią poprzedniego pacjenta" - opisuje sytuację w szpitalu Uniwersytetu Andyjskiego w Meridzie amerykański tygodnik "New York Times". To nie jedyna placówka medyczna w Wenezueli, która ma cierpieć przez chroniczne braki nie tylko podstawowych leków czy sprzętu, ale też wody i prądu. A wszystko w kraju mającym większe złoża ropy naftowej niż Arabia Saudyjska i w którym - jak zauważają "NYT" i obrońcy praw człowieka - nie toczy się żadna wojna. Nie zawsze tak było.
Kraj ropą (nie)stojący
Gdy kilkanaście lat temu lewicowy liderł Hugo Chavez został prezydentem, od razu zabrał się za reformy polityczne, gospodarcze i przede wszystkim społeczne. Wyniesiony na ten urząd na barkach najbiedniejszych mieszkańców kraju, nie zapomniał wyciągnąć później do nich ręki. Państwowa pomoc poprawiła życie najuboższych, a sprzyjały temu rosnące wówczas ceny ropy naftowej. Wenezuela ma bowiem największe na świecie złoża tego surowca, który jest podstawą eksportu. Kraj nie stał się bynajmniej mlekiem i miodem płynący, nadal problemem była korupcja i przestępczość, a część reform okazała się po prostu nietrafiona. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
Esthere, wydoroślej.
210 2016-05-18 20:40:19 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-05-18 20:40:28)
Esthere, on Ciebie na pewno lubi i ceni w jakiś sposób, ale raczej nie jest zakochany..
Zakochanie to emocje, brak zimnej kalkulacji, opanowania w KAŻDEJ sytuacji 'pokerowa twarz' albo jakieś granie na przetrzymanie? Kto zakochany jest w stanie czekać i ryzykować (!) że druga strona poczuła się dotknięta na tyle, że bliska jest rezygnacji, i siedzieć sobie spokojnie czekając czy sama się odezwie czy nie? Nie ma opcji.
I też mam 'z życia' przykład diametralnej zmiany zachowania i podejścia u faceta zakochanego i tego niezakochanego. To mój ex: dla mnie był taki jak ten Twój dla Ciebie, dla ex która go zdradzała gotowy był w ogień skoczyć i robił rzeczy o które nigdy bym takiego "spokojnego" faceta nie podejrzewała.
Też mnie to dziwiło z początku (i imponowało), że on taki opanowany, spokojny, nie skory do kłótni, do obrony swojego zdania - po prostu mu nie zależało.
Ps. Zgłaszajcie tego niedorozwoja - im więcej zgłoszeń tym szybsza reakcja moderacji.
Esthere, wydoroślej.
W punkt
Piegowata'76 napisał/a:Esthere, wydoroślej.
W punkt
Zwykły, myślałam, że bana na IP dostałeś.
Harvey napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Esthere, wydoroślej.
W punkt
Zwykły, myślałam, że bana na IP dostałeś.
Myśl dalej, podobno nie boli
214 2016-05-18 21:03:34 Ostatnio edytowany przez A ja napiszę tak: (2016-05-18 21:12:04)
Elle88 napisał/a:Harvey napisał/a:W punkt
Zwykły, myślałam, że bana na IP dostałeś.
Myśl dalej, podobno nie boli
Jak na faceta "z klasą" (a to sugeruje avatar...) to dość niskich lotów poziom żartu - o ile to miał być żart - bo zawierajacy insynuację mającą chyba swe źródła w kiepsko ukrywanym szowiniźmie... Czyżby tak ...ledwo ukryta sugestia, że Elle (i ogólnie kobiety) była ograniczona i z bólem ...myslała?
Mnie to jakoś oburzyło...
Zmień gajerek na waciak - bardziej kompatybilny
Co do tematu i Autorki:
Po wczorajszych emocjach już nie ma śladu - co mnie bardzo cieszy, bo da się już wyczyć, że Autorka ochłonęła, przemyślała i ...zaczyna się skłaniać ku tezom, które tak wczoraj ją wzburzyły.
To daje nadzieję, że da sobie radę
Ja tylko napomknę jedno...
Są pewne zachowania, słowa i gesty, które powinny być - i są zazwyczaj - autentyczne, nie udawane, a które DUŻO MÓWIĄ O CZŁOWIEKU. W Twojej sytuacji, Autorko, ta nieszczęsna herbata jest ...takim przykładem. Ta duperela doskonale ilustruje jego egoizm, jego podejście do Twojej obecności w jego życiu - jesteś potencjalnie zagrożeniem dla jego wygody. Ale w zasadzie to i tak jest pryszcz w obliczu czegoś, po czym ledwo tu się poślizgano - wobec jego brylowania na portalach randkowych. Jak dla mnie - nie do zaakceptowania. A podanie hasła do ...rzekomo jedynego już konta - to ściema dla zamydlenia Twoich oczu. Założę się, że za Twoimi plecami ma tuzin innych, o których jeszcze nie wiesz.
Powinnaś pojechać z nim w Bieszczady - a co! Ale tam go poobserwuj, spróbuj wybadać i - jesli według niego wszystko jest dalej "ok" - odpuść sobie tego gostka. Serio - szkoda Twojego czasu i zycia na takiego miglanca w majtkach z metką
Elle88 napisał/a:Harvey napisał/a:W punkt
Zwykły, myślałam, że bana na IP dostałeś.
Myśl dalej, podobno nie boli
Harvey, dlaczego zwracasz sie w taki sposób do drugiego człowieka?
Rodzice nie odzywali sie do Ciebie z miłościa i teraz odreagowujesz?
Adaś, myślę, że dobrze tę ukrytą , acz niezbyt wyszukaną , sugestię odebrałeś.
Dzięki za wstawiennictwo. Jak słusznie zauważyłeś dobór avatara w tym przyp. mocno życzeniowy.
Adaś, myślę, że dobrze tę ukrytą , acz niezbyt wyszukaną
, sugestię odebrałeś.
Dzięki za wstawiennictwo. Jak słusznie zauważyłeś dobór avatara w tym przyp. mocno życzeniowy.
O'żesz Ty! Elle, masz ...trzecie oko?
Pozdrawiam
Oho, widzę podwójne standardy żartów wyznajemy.
„Jak Kali ukraść krowę - to dobrze, jak Kalemu ukraść krowę to źle”
Widzę,w temacie wrze
Elle88 napisał/a:Adaś, myślę, że dobrze tę ukrytą , acz niezbyt wyszukaną
, sugestię odebrałeś.
Dzięki za wstawiennictwo. Jak słusznie zauważyłeś dobór avatara w tym przyp. mocno życzeniowy.O'żesz Ty! Elle, masz ...trzecie oko?
Pozdrawiam
Hihi, wiesz, że tak
I myślę, że z kontem harveya daleko się nie pomyliłam.
A ja napiszę tak: napisał/a:Elle88 napisał/a:Adaś, myślę, że dobrze tę ukrytą , acz niezbyt wyszukaną
, sugestię odebrałeś.
Dzięki za wstawiennictwo. Jak słusznie zauważyłeś dobór avatara w tym przyp. mocno życzeniowy.O'żesz Ty! Elle, masz ...trzecie oko?
PozdrawiamHihi, wiesz, że tak
I myślę, że z kontem harveya daleko się nie pomyliłam.
Ell, nie zaczepiaj, nie spinaj się tak i daj żyć innym. Nie jesteś jakimś guru forumowym.
Peace!
Ja się za guru nie uważam, zwracam ci uwagę jeśli uważam, że pieprzysz od rzeczy z perspektywy bardziej 15latka niż dorosłego faceta, który widzi więcej niż czubek własnego nosa.
Zresztą nie ja jedna cię tak odbieram.
223 2016-05-18 21:32:48 Ostatnio edytowany przez A ja napiszę tak: (2016-05-18 21:33:12)
Dobra, odpuśćmy
A wracając do aktualnego tematu: jakie jest Wasze zdanie na temat potencjalnego wyjazdu Autorki z tym jegomościem? Ja sugeruję zaryzykowanie by "dać ostatnią szansę" i wybadać, poobserwować. Choćby po to, by za jakiś czas nie być szarganą wątpliwościami, że "skończyłam związek, a może to był błąd?"
Obawiam się, że teraz - będąc tak już wyczuloną na nieciekawe zachowania - Autorka sama zacznie zauważać więcej perełek i sama odpusci sobie tą znajomość. Taki człowiek jak ów facet nawet choćby chciał grać to i tak wyłoży się przy pierwszej lepszej okazji...
No niestety.
Ja się za guru nie uważam, zwracam ci uwagę jeśli uważam, że pieprzysz od rzeczy z perspektywy bardziej 15latka niż dorosłego faceta, który widzi więcej niż czubek własnego nosa.
Zresztą nie ja jedna cię tak odbieram.
I nie tylko ja uważam że jesteś ironiczną hejterką.
Elle88 napisał/a:Ja się za guru nie uważam, zwracam ci uwagę jeśli uważam, że pieprzysz od rzeczy z perspektywy bardziej 15latka niż dorosłego faceta, który widzi więcej niż czubek własnego nosa.
Zresztą nie ja jedna cię tak odbieram.I nie tylko ja uważam że jesteś ironiczną hejterką.
Buahahaha Jest i za to ją uwielbiam
226 2016-05-18 21:46:01 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-05-18 21:46:51)
Dobra, odpuśćmy
A wracając do aktualnego tematu: jakie jest Wasze zdanie na temat potencjalnego wyjazdu Autorki z tym jegomościem? Ja sugeruję zaryzykowanie by "dać ostatnią szansę" i wybadać, poobserwować. Choćby po to, by za jakiś czas nie być szarganą wątpliwościami, że "skończyłam związek, a może to był błąd?"
Obawiam się, że teraz - będąc tak już wyczuloną na nieciekawe zachowania - Autorka sama zacznie zauważać więcej perełek i sama odpusci sobie tą znajomość. Taki człowiek jak ów facet nawet choćby chciał grać to i tak wyłoży się przy pierwszej lepszej okazji...
No niestety.
Też uważam, że jeśli ma ochotę to może z nim pojechać, ale rozumiem, że po tych akcjach będzie czuła dyskomfort jak on będzie chciał za coś zapłacić, mając w pamięci gdy stawiał ją w bardzo niezręcznych sytuacjach. JA też pamiętam, że ex potrafił zapłacić za sam wyjazd (to nie były duże kwoty), ale w trakcie wyjazdu był psychicznie i emocjonalnie jakby nieobecny.. albo płacić za wyjście do restauracji, bo liczył na seks potem. To nigdy nie było 'z gestem'. Bo kiedy niczego nie oczekiwał, to potrafił pożałować szklanki wody, jak wspominałam i wygłaszać tyrady o piwie, czy bilecie do kina, na które musiał (!) wydać na mnie parę złotych
Żenada, bo ja bym sobie spokojnie kupiła, tylko głupia sądziłam wtedy, że chłop ma przyjemność z faktu, że robi coś dla mnie (jak 90% innych facetów, z którymi kiedykolwiek się umawiałam na randki), a on się czuł okradziony z tych kilku złotych
No mniejsza. W każdym razie ona musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy będzie w stanie dobrze się bawić na wyjeździe mając w głowie to jak wygląda ta relacja pomiędzy wyjazdami.
Zyfika :*
Zobaczymy,czy do tego wyjazdu w ogóle dojdzie.
Bo o ile mnie pamięć nie myli,dziś wieczorem miała nastąpić poważna rozmowa.
A no tak. Rozmowa.. W praktyce pewnie monolog autorki i pełne politowania potakiwanie łbem i ew. na odwal się" "no ok, 'spróbuję'" to zmienić.
A no tak. Rozmowa.. W praktyce pewnie monolog autorki i pełne politowania potakiwanie łbem i ew. na odwal się" "no ok, 'spróbuję'" to zmienić.
To by było prawdopodobne.
Rozmowa nie odbyła się. Tzn on sam zadzwonił, co mnie nawet zdziwiło, myślałam, że jak ksiązę zamilczy, bo konfliktowych tematów nie lubi.
Niestety nie miałam jak rozmawiac, zamieniliśmy dwa słowa, uzgadniając, że jutro pogadamy.
Miał ton głosu przyjazny, ciepły i "spoko".
Jeśli o mnie chodzi, to na pewno wrócę do nieszczęsnej herbaty. I do kwestii mojego dyskomfortu związanego z finansami. Czuję się z tym źle i koniec.
Ja myślę, że on to świetnie wyczuwa, i od tamtego "kwasu" z podliczaniem robi wszystko, żeby zamazać złe wrażenie, ale wydaje mi się to sztuczne. Tzn jakby on przejął się bardziej złą opinią o sobie niż mną.
Kiedyś jak zostałam sama u niego w domu, to jak wrócił, miał jakąś jakby "przykrość", że nic nie zjadłam, i było suszenie głowy, czemu tak mało, przez pół dnia.
Mówię Wam, on się zachowuje skrajnie czasami.
Kiedyś kupiłam sobie przy nim czekoladki z Lind't , sklepu firmowego, siostra dała mi kupon rabatowy spory, więc skorzystałam, czekoladki obłędne. Dziwił się bardzo, myślał, że ja to komuś kupuję na prezent, nie mógł zrozumieć, że to tylko tak, dla siebie.
To, co ma w lodówce to też obraz skrajności- wymieszane rzeczy najtańsze z Biedronki, i kilka bardzo dobrych czy też najdrozszych, jak jakies soki owocowe z górnej półki.
Kiedyś miał taką fantazję, żeby mnie popsikać bitą śmietaną. No i tak sobie zgryźliwie pomyślałam- ocho, pewnie jakąś najtańszą z Biedronki.
No i jak przyszło co do czego, to bach- patrzę, najtańsza.
Choć fakt, potem sam skwapliwie przyznał, że trzeba było wziąć inną, bo ta jest za rzadka.
Z drugiej strony ma też dobre artykuły, dobrej jakości. Taki totalny i skrajny misz masz.
Nie ogarniam w tym logiki.
Co do wyjazdu, to się waham. Oczywiście mogłabym jechac na luzie, ale jak wspomniała Elle, będzie mi towarzyszył dyskomfort z powodu jego płacenia. Będę sobie wyobrazac, ze mu ciężko sie rozstac z pieniędzmi. Albo obserwowac jego "za wszelką cenę" próby udowodnienia, jaki on hojny. Wyczuwam w tym dysonans, on NIE JEST spójny w tych sprawach. Więc to na mnie oddziałuje też tak, że nie czuję tego spójnie. Kropka.
Inna strona medalu- ja się przywiązuję, a los tej znajomości jest niepewny. Jego zachowanie niejednoznaczne, pomieszane, i ja czuję chaos. To nie jest poczucie bezpieczeństwa. To nie jest komfort.
Nie podjęłam jeszcze decyzji.
Może potraktuję to wysiłkiem woli jako wypad dla odprężenia, odpoczynek i obserwację.
Potrzebuję dystansu i szeroko otwartych oczu.
Elle88 napisał/a:A no tak. Rozmowa.. W praktyce pewnie monolog autorki i pełne politowania potakiwanie łbem i ew. na odwal się" "no ok, 'spróbuję'" to zmienić.
To by było prawdopodobne.
Rozmowa nie odbyła się. Tzn on sam zadzwonił, co mnie nawet zdziwiło, myślałam, że jak ksiązę zamilczy, bo konfliktowych tematów nie lubi.
Niestety nie miałam jak rozmawiac, zamieniliśmy dwa słowa, uzgadniając, że jutro pogadamy.Miał ton głosu przyjazny, ciepły i "spoko".
Jeśli o mnie chodzi, to na pewno wrócę do nieszczęsnej herbaty. I do kwestii mojego dyskomfortu związanego z finansami. Czuję się z tym źle i koniec.
Ja myślę, że on to świetnie wyczuwa, i od tamtego "kwasu" z podliczaniem robi wszystko, żeby zamazać złe wrażenie, ale wydaje mi się to sztuczne. Tzn jakby on przejął się bardziej złą opinią o sobie niż mną.
Kiedyś jak zostałam sama u niego w domu, to jak wrócił, miał jakąś jakby "przykrość", że nic nie zjadłam, i było suszenie głowy, czemu tak mało, przez pół dnia.
Mówię Wam, on się zachowuje skrajnie czasami.Kiedyś kupiłam sobie przy nim czekoladki z Lind't , sklepu firmowego, siostra dała mi kupon rabatowy spory, więc skorzystałam, czekoladki obłędne. Dziwił się bardzo, myślał, że ja to komuś kupuję na prezent, nie mógł zrozumieć, że to tylko tak, dla siebie.
To, co ma w lodówce to też obraz skrajności- wymieszane rzeczy najtańsze z Biedronki, i kilka bardzo dobrych czy też najdrozszych, jak jakies soki owocowe z górnej półki.
Kiedyś miał taką fantazję, żeby mnie popsikać bitą śmietaną. No i tak sobie zgryźliwie pomyślałam- ocho, pewnie jakąś najtańszą z Biedronki.
No i jak przyszło co do czego, to bach- patrzę, najtańsza.Choć fakt, potem sam skwapliwie przyznał, że trzeba było wziąć inną, bo ta jest za rzadka.
Z drugiej strony ma też dobre artykuły, dobrej jakości. Taki totalny i skrajny misz masz.
Nie ogarniam w tym logiki.
Nuworysz: mieszanka rozrzutności i skąpstwa. Rozrzutność po to, by budować imidż i wpasować się w środowisko nowobogackich. A skąpstwo? Bo człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka już nie.
O reszcie nie chce mi się pisać, bo już wszystko zostało powiedziane. Teraz czas na konkretne działania.
232 2016-05-19 07:59:08 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-05-19 07:59:51)
mnie zastanawia dlaczego autorka az taka wage przywiazuje do metek, markowych rzeczy, do takich dupereli jak markowa herbata czy czekoladka
i chlop jej nie odpowiada, sa sygnaly alarmowe ze ja zle traktuje, ale ona go nie pusci bo zobaczyla ze przystojny, nosi markowe gacie:), i wogole w towarzystwie zrobi wrażenie bogatego mimo tego ze jest raczej skąpy i raczej kasa nie śmierdzi
sa siebie warci jednym słowem
aakcja autorki żeby on oddawał jej kasę za przyjazdy do niego to żenada
pisze ze jest elegancka i przywiązuje wagę do wyglądu i tego jak ja otoczenie odbiera, a co dzieje się w środku to już nie ważne
nie lubię ludzi którzy robią wszystko pod publiczkę, żeby mówić o nich dobrze a problemy zamiatają pod dywan
puste takie życie, tylko pozory, metki
to czy ktoś jest wartościowym człowiekiem nie zależy od tego czy kupuje w biedronce czy w innym sklepie
ale skoro dorosła kobieta wybiera partnera na takiej podstawie to ja nie mam więcej nic do powiedzenia
tylko niech potem się nie dziwi jak ten gość ją pierwszy rzuci
233 2016-05-19 09:38:38 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-05-19 09:41:18)
Harvey przecież portale randkowe u niego nie były po 2-3 spotkaniach, tylko po 2-3 miesacach. Uważam, ze dojrzały człowiek po takim czasie wie już czego chce, a jeżeli by chciał tylko seksu, to powinien to powiedzieć autorce uczciwie. A on pewnie mówił, ze mu zależy, a przy tym był na portalach randkowych, a to nie w porządku. Jeżeli po takim czasie nie był jej pewny to kiepsko, alrme niestety może być tak, ze on nie wiąże z nią poważniejszych planów. Pół roku to nie jest jeszcze dlugi związek, ale też to wystarczający czas, by wiedzieć czy może z tego coś być. Inaczej można tracić czas licząc, ze może on zaangazuje się równie mocno, bo jeśli teraz tego nie ma, to później też może nie być.
mnie zastanawia dlaczego autorka az taka wage przywiazuje do metek, markowych rzeczy, do takich dupereli jak markowa herbata czy czekoladka
O rany, po prostu należy do rodzaju ludzi, którzy się ślinią na widok markowych rzeczy, płytkie to, ale tacy ludzie byli, są i będą, i NIC się na to nie poradzi.
235 2016-05-19 10:54:05 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-05-19 10:54:57)
Elle88 napisał/a:A no tak. Rozmowa.. W praktyce pewnie monolog autorki i pełne politowania potakiwanie łbem i ew. na odwal się" "no ok, 'spróbuję'" to zmienić.
To by było prawdopodobne.
Rozmowa nie odbyła się. Tzn on sam zadzwonił, co mnie nawet zdziwiło, myślałam, że jak ksiązę zamilczy, bo konfliktowych tematów nie lubi.
Niestety nie miałam jak rozmawiac, zamieniliśmy dwa słowa, uzgadniając, że jutro pogadamy.Miał ton głosu przyjazny, ciepły i "spoko".
Jeśli o mnie chodzi, to na pewno wrócę do nieszczęsnej herbaty. I do kwestii mojego dyskomfortu związanego z finansami. Czuję się z tym źle i koniec.
Ja myślę, że on to świetnie wyczuwa, i od tamtego "kwasu" z podliczaniem robi wszystko, żeby zamazać złe wrażenie, ale wydaje mi się to sztuczne. Tzn jakby on przejął się bardziej złą opinią o sobie niż mną.
Kiedyś jak zostałam sama u niego w domu, to jak wrócił, miał jakąś jakby "przykrość", że nic nie zjadłam, i było suszenie głowy, czemu tak mało, przez pół dnia.
Mówię Wam, on się zachowuje skrajnie czasami.Kiedyś kupiłam sobie przy nim czekoladki z Lind't , sklepu firmowego, siostra dała mi kupon rabatowy spory, więc skorzystałam, czekoladki obłędne. Dziwił się bardzo, myślał, że ja to komuś kupuję na prezent, nie mógł zrozumieć, że to tylko tak, dla siebie.
To, co ma w lodówce to też obraz skrajności- wymieszane rzeczy najtańsze z Biedronki, i kilka bardzo dobrych czy też najdrozszych, jak jakies soki owocowe z górnej półki.
Kiedyś miał taką fantazję, żeby mnie popsikać bitą śmietaną. No i tak sobie zgryźliwie pomyślałam- ocho, pewnie jakąś najtańszą z Biedronki.
No i jak przyszło co do czego, to bach- patrzę, najtańsza.Choć fakt, potem sam skwapliwie przyznał, że trzeba było wziąć inną, bo ta jest za rzadka.
Z drugiej strony ma też dobre artykuły, dobrej jakości. Taki totalny i skrajny misz masz.
Nie ogarniam w tym logiki.
Odniosę się tylko do Jego zakupów.
Tak naprawdę to nie jest Twoja sprawa co On ma w lodówce, może mieć "misz masz".
Widocznie niektóre rzeczy może mieć z "górnej półki" a niektóre niekoniecznie.
Ja tak mam tylko i wyłącznie z kawą.
Kawę rozpuszczalaną muszę mieć z "górnej półki" a reszta co wpadnie do koszyka z zakupami.
mnie zastanawia dlaczego autorka az taka wage przywiazuje do metek, markowych rzeczy, do takich dupereli jak markowa herbata czy czekoladka
i chlop jej nie odpowiada, sa sygnaly alarmowe ze ja zle traktuje, ale ona go nie pusci bo zobaczyla ze przystojny, nosi markowe gacie:), i wogole w towarzystwie zrobi wrażenie bogatego mimo tego ze jest raczej skąpy i raczej kasa nie śmierdzi
sa siebie warci jednym słowem
aakcja autorki żeby on oddawał jej kasę za przyjazdy do niego to żenada
pisze ze jest elegancka i przywiązuje wagę do wyglądu i tego jak ja otoczenie odbiera, a co dzieje się w środku to już nie ważne
nie lubię ludzi którzy robią wszystko pod publiczkę, żeby mówić o nich dobrze a problemy zamiatają pod dywan
puste takie życie, tylko pozory, metki
to czy ktoś jest wartościowym człowiekiem nie zależy od tego czy kupuje w biedronce czy w innym sklepie
ale skoro dorosła kobieta wybiera partnera na takiej podstawie to ja nie mam więcej nic do powiedzenia
tylko niech potem się nie dziwi jak ten gość ją pierwszy rzuci
Olu, fakty są takie:
napisałam, że jestem elegancką kobietą, tak, ale nie ometkowaną.
Dla mnie to NIE MA znaczenia, jakiej firmy mam ciuch.
Liczy się dla mnie ogólna estetyka, dobranie tych rzeczy w sensowną całość.
Ogólne zadbanie.
Poznałam faceta na portalu, gdzie po zdjęciach wyglądał właśnie na kogoś eleganckiego,
czystego, porządnego w detalach ubioru, ja to zawsze biorę na plus.
Nie lubię gdy facet jest niechlujny.
Tyle.
Natomiast to, że zauważyłam, że on się metkuje,
to NIE JEST wyraz tego, że mi to imponuje, dla mnie to śmieszne.
Z jednej strony ktoś jest oszczędny, z drugiej musi mieć logo na gaciach.
Zwróciłam na to uwagę, bo to mnie MARTWI. To, o czym piszesz- że można więcej inwestować w gacie niż swoje wnętrze.
Ze można na tym budować wizerunek.
Dla mnie ubiór jest elementem pracy, nie uzależniam samopoczucia od ceny majtek!
Pracuję w biurze, i ucząc, i mam wyglądać schludnie.
Metkę mam w czterech literach.
Mówiłam mojemu facetowi : " niepotrzebnie zawieszasz opinię o sobie na innych ludziach".
Dla niego wazna jest opinia.
Póbuje się "przyzozdabiać", dodawac sobie pewnosci siebie czyms tam na zewnątrz.
Bo jest własnie NIEPEWNY W SRODKU.
I tę niepewnośc widac.
Gdyby on był klarowny i pewny siebie, nie bałby się, ze go zostawię dla innego.
A to z tego lęku on się trzyma na dystans.
Metki to tylko syndrom całości...
Esthere napisał/a:Elle88 napisał/a:A no tak. Rozmowa.. W praktyce pewnie monolog autorki i pełne politowania potakiwanie łbem i ew. na odwal się" "no ok, 'spróbuję'" to zmienić.
To by było prawdopodobne.
Rozmowa nie odbyła się. Tzn on sam zadzwonił, co mnie nawet zdziwiło, myślałam, że jak ksiązę zamilczy, bo konfliktowych tematów nie lubi.
Niestety nie miałam jak rozmawiac, zamieniliśmy dwa słowa, uzgadniając, że jutro pogadamy.Miał ton głosu przyjazny, ciepły i "spoko".
Jeśli o mnie chodzi, to na pewno wrócę do nieszczęsnej herbaty. I do kwestii mojego dyskomfortu związanego z finansami. Czuję się z tym źle i koniec.
Ja myślę, że on to świetnie wyczuwa, i od tamtego "kwasu" z podliczaniem robi wszystko, żeby zamazać złe wrażenie, ale wydaje mi się to sztuczne. Tzn jakby on przejął się bardziej złą opinią o sobie niż mną.
Kiedyś jak zostałam sama u niego w domu, to jak wrócił, miał jakąś jakby "przykrość", że nic nie zjadłam, i było suszenie głowy, czemu tak mało, przez pół dnia.
Mówię Wam, on się zachowuje skrajnie czasami.Kiedyś kupiłam sobie przy nim czekoladki z Lind't , sklepu firmowego, siostra dała mi kupon rabatowy spory, więc skorzystałam, czekoladki obłędne. Dziwił się bardzo, myślał, że ja to komuś kupuję na prezent, nie mógł zrozumieć, że to tylko tak, dla siebie.
To, co ma w lodówce to też obraz skrajności- wymieszane rzeczy najtańsze z Biedronki, i kilka bardzo dobrych czy też najdrozszych, jak jakies soki owocowe z górnej półki.
Kiedyś miał taką fantazję, żeby mnie popsikać bitą śmietaną. No i tak sobie zgryźliwie pomyślałam- ocho, pewnie jakąś najtańszą z Biedronki.
No i jak przyszło co do czego, to bach- patrzę, najtańsza.Choć fakt, potem sam skwapliwie przyznał, że trzeba było wziąć inną, bo ta jest za rzadka.
Z drugiej strony ma też dobre artykuły, dobrej jakości. Taki totalny i skrajny misz masz.
Nie ogarniam w tym logiki.Odniosę się tylko do Jego zakupów.
Tak naprawdę to nie jest Twoja sprawa co On ma w lodówce, może mieć "misz masz".
Widocznie niektóre rzeczy może mieć z "górnej półki" a niektóre niekoniecznie.Ja tak mam tylko i wyłącznie z kawą.
Kawę rozpuszczalaną muszę mieć z "górnej półki" a reszta co wpadnie do koszyka z zakupami.
Zgodzę się z tym. Można mieć rzeczy tańsze, ale dobre, jak i takie, które muszą być droższe, żeby były dobre. To oczywiste.
Może niepotrzebnie się przyczepiłam.
Chodziło mi tylko o to, że on wydaje się ogólnie taki trochę skrajny,
w wersji mikro chodzi o lodówkę,
w wersji makro - o całe jego zachowanie,
o sprzeczne komunikaty.
Ola_la napisał/a:mnie zastanawia dlaczego autorka az taka wage przywiazuje do metek, markowych rzeczy, do takich dupereli jak markowa herbata czy czekoladka
O rany, po prostu należy do rodzaju ludzi, którzy się ślinią na widok markowych rzeczy, płytkie to, ale tacy ludzie byli, są i będą, i NIC się na to nie poradzi.
Wyjaśnienie o herbacie:
Jakiś czas temu prowadziłam sklep z herbatą na wagę,
bardzo cenię smak dobrej herbaty.
Dałam mojemu facetowi kilka torebek,
i pijemy tę herbatę u niego w domu.
W świetle tego faktu, że został obdarowany,
że ma jej pod dostatkiem,
jego tekst, że nie podzieli się ze mną własną ostatnią torebką herbaty,
cytuję za nim" W PRAWDZIE Z TESCO, ALE PREMIUM, Z GÓRNEJ PÓŁKI "
jest co najmniej nie na miejscu.
Jak byś się czuła?
To ON podkreślił znaczenie metki, nie ja.
Sam dostał ode mnie herbaty dobre gatunkowo,
bo sama takimi handlowałam.
Ma pełną szafkę MOICH HERBAT!
A gdy miałam ochotę na jedną torebkę JEGO ulubionej herbaty,
to mi odwalił takim tekstem.
239 2016-05-19 11:36:28 Ostatnio edytowany przez Esthere (2016-05-19 11:37:17)
Harvey przecież portale randkowe u niego nie były po 2-3 spotkaniach, tylko po 2-3 miesacach. Uważam, ze dojrzały człowiek po takim czasie wie już czego chce, a jeżeli by chciał tylko seksu, to powinien to powiedzieć autorce uczciwie. A on pewnie mówił, ze mu zależy, a przy tym był na portalach randkowych, a to nie w porządku. Jeżeli po takim czasie nie był jej pewny to kiepsko, alrme niestety może być tak, ze on nie wiąże z nią poważniejszych planów. Pół roku to nie jest jeszcze dlugi związek, ale też to wystarczający czas, by wiedzieć czy może z tego coś być. Inaczej można tracić czas licząc, ze może on zaangazuje się równie mocno, bo jeśli teraz tego nie ma, to później też może nie być.
Własnie o to chodzi, oto CAŁA ESENCJA mojego niepokoju z nim związanego.
Po 2 miesiącach wciąż obecny aktywnie na 500 portali, z setkami zdjęć.
Gdy ja usunęłam swoje konto,
to mi powiedział :
" zrobiłaś to demonstracyjnie, sam bym to zrobił w swoim czasie. nie pozwalasz sprawom rozwijac się naturalnie, przyspieszasz."
Ekstra, nie?
To podkuliłam ogon, że ja taka prędka,
no i czekam.
Minęło pół roku.
On ma wciąż konto na Fotce.
Mam do niego hasło, bo sam mi dał, no ale k...a po co?
Widzę, że on się tam loguje, choć ja tam nie włażę.
Po co to robi?
Minęło pół roku. Jak widać to tez za mało na " naturalne rozwinięcie się sprawy",
które umożliwiłoby mu skasowanie tego konta.
Na fotce ma kilkadziesiąt fot, niedawno dorzucił kolejną.
Ale ze mną się spotyka, mówi o mojej wyjątkowości,
ze mną jezdzi w góry,
podaje sniadanie do łóżka.
Pytam- PO CO MU TO KONTO?
Tak nie może żyć bez lajków, bez tej karmy uznania z zewnątrz?
To mnie włąsnie przeraza.
Nie tłumacz go. ŻE NIEWRAŻLIWY i skąpy bo ma kompleksy, bo się boi milosci, bo się boi odrzucenia czy inne niewidy. To dorosły facet i jest dokładnie taki jak chce być. Tłumacząc go wpedzasz się w uzależnienie od niego. Będzie ci trudniej. Musisz zrozumieć ze on TAKI JEST I INNY NIE BĘDZIE dla ciebie. Robi to co chce i jak chce. TY masz wpływ tylko na siebie.
Nie znoszę pasożytów: ani wśród znajomych, ani faceta skąpca bym już nie zdzierżyła - skoro kurna nie muszę!
Z tą herbatą to nie wiadomo śmiać się czy płakać, wiadomo. Ale ja miałam podobną sytuację, jak nie gorzej - tamtego eksa przyłapałam jak mi wpi..ał prosto z lodówki bardzo dobrej jakości wędlinę, która była kupiona dla kogoś (!!!) i prosiłam dziada żeby nie ruszał, dałam mu spróbować. Wychodzę kurna niespodziewanie z łazienki i słyszę tylko jak drzwiczki od lodówki latają..zaglądam - a ten jakby nigdy nic, jak mały chłopczyk, udaje zdziwienie "ojej, nie wiedziałem, że to taka ważna sprawa.. ". Nawet nie zaproponował odkupić !
Takich "kwiatków" było więcej - wpie...ł (sorry, inaczej nie umiem o nim powiedzieć, bo pasożyt "wpier...la" nie je) u mnie obiady, a jak gdzieś szliśmy to potrafił rozkminiać kartę i na głos komentować ceny, to samo z piwem.. Jak se dziada przypomnę to mam ochotę nawrzeszczeć na siebie z tamtego okresu
A z tymi kontami.. to 500 to jakaś liczba z kosmosu. Żartujesz czy serio ma konta na wszystkich portalach randkowych w europie, w tym religijnych?
Bo ja znam 3 góra 4. A jak zdjęcia aktualizuje i ciągle nowe dorzuca, to nie miej złudzeń raczej, że nie szuka. Może nie tak 'aktywnie' na maxa, ale pasywnie to na bank.
W każdym razie chcę podziękować wszystkim, którzy udzielili się w temacie.
Dało mi to wiele.
Spróbuję podsumować to, o czym pisaliście, i co z tego wynika.
1. Zrozumiałam taki fakt, że facet nie jest az tak zaangazowany, owszem, lubi mnie bardzo, podobam mu się, ale nie pozwolił sobie na dopuszczenie do swiadomosci faktu, ze jestem naprawdę bliska, on stroni od prawdziwej bliskosci róznymi metodami, i ja tego nie zmienię. Sam sobie stworzył taki świat za szybą.
2. Nie pomogą tu zadne metody i kombinacje, one mu dadzą motywację na krótko. Motywowany strachem, ze odejdę mógłby przejsciowo się skorygowac, poprawic, ale to będzie jak słoma do pieca... Tym, co go trzyma w odległości ode mnie są inne rzeczy, i to one są paliwem jego działań. To są jego wartości.
A ceni :
a- wolnośc
b- wygodę
c- święty spokój
d- kasę, którą ani myśli się dzielić we wspólnym życiu
e- swój dobry wizerunek
Gdyby cenił miłość,oddanie, relacje, inaczej by to wyglądało.
On ma INNY SYSTEM WARTOŚCI.
Kropka.
3. Facet jest EGOISTĄ. Może większym niż to widać na pierwszy rzut oka. Ten przykład z herbatą dał mi mocno do myślenia.
ktoś słusznie zauważył- on na początku stara się wypaść jak najlepiej. A i tak zdarzają mu się takie wpadki. To co będzie, gdy motyle wyfruną?
4. Facet może coś kręcić na boku. To tylko hipoteza, a ja nie będe się bawić w detektywa, ale te portale, nasza odległośc, ta sytuacja, gdy ochoczo reagował na zaczepki kolezanki z portalu, - to juz wtedy powinno mi zapalić kontrolną lampkę. Zapaliło. Ale ją sama zgasiłam. To jak brak kontrolki sygnalizującej wyciek oleju w aucie. Moze byc zgaszona, uszkodzona. Ale wystawia auto na wielkie ryzyko. Ryzyko w tej znajomosci jest za duze, zeby az tak się angazowac. Trzeba albo podejsc na luzie, albo powiedziec baj baj.
5. Trudno jest podejsc na luzie. Więc nalezy sobie włożyc do głowy dobrze, ze nic z tego nie będzie, odskoczyc, budowac swoje zycie, i nie zamykac oczu na inne mozliwosci, które z pewnoscią mnie ominą niezauwazone, gdy będę w niego wpatrzona jak baba w obraz na odpuście.
6. Nalezy umiec stawiac granice i nie bac się tego. Jestem za miękka. Kobieta ma prawo mówić, co jest nie tak i czegos wymagac. Jak się sama nie poszanuję, nikt mnie nie poszanuje.
7. Potrzebna jest szczera rozmowa. Potrzebna i nie. Formalnie- tak. Tak by było uczciwie. Faktycznie- to juz nic nie wniesie, uwazam, ze on nie chce powaznego związku. A jak nie chce, zadna rozmowa tego nie zmieni. Mogę powiedziec jakie mam potrzeby i jeszcze ten jeden raz poobserwowac. Moze okazją będzie wyjazd. Wczesniej musze z nim ustalic sprawy płacenia- co i kto płaci, żeby nie było dyskomfortu.
8. Nalezy tytułem emocjonalnego detoxu zająć się swoim życiem i własnymi aspiracjami. Jęsli by mu zależało ( mała szansa ), to by za mną podązył, nie pozwolił odskoczyc za daleko. Jego sprawa. Przewidywany kierunek rozwoju sytuacji: ja odskoczę, a on a on przeskoczy ... na inny model.
9. Mam swoje zycie i wazny jest mój własny interes, gdy uzaleznie swoje plany od jego postawy, która jest niepewna, zrobie sobie kuku. Mam miec takie plany, które realizuję nie oglądając się na jego deklaracje. On mi w niczym nie pomoze, zadnej odpowiedzialnosci nie wezmie. Z wygody i egoizmu.
10. Rozejrzę się za kimś innym. Wiem, ze wazna jest dla mnie czułość, to ona mnie trzyma przy R. Chyba są gdzies czuli faceci???
AMEN.
Ola_la napisał/a:mnie zastanawia dlaczego autorka az taka wage przywiazuje do metek, markowych rzeczy, do takich dupereli jak markowa herbata czy czekoladka
O rany, po prostu należy do rodzaju ludzi, którzy się ślinią na widok markowych rzeczy, płytkie to, ale tacy ludzie byli, są i będą, i NIC się na to nie poradzi.
ale ja tez lubie dobre jakościowo rzeczy niekoniecznie z metkami ale dobre
jednak nie do tego stopnia żeby nie podzielić się herbata, musiałaby chyba być ze złota
Nie znoszę pasożytów: ani wśród znajomych, ani faceta skąpca bym już nie zdzierżyła - skoro kurna nie muszę!
Z tą herbatą to nie wiadomo śmiać się czy płakać, wiadomo. Ale ja miałam podobną sytuację, jak nie gorzej - tamtego eksa przyłapałam jak mi wpi..ał prosto z lodówki bardzo dobrej jakości wędlinę, która była kupiona dla kogoś (!!!) i prosiłam dziada żeby nie ruszał, dałam mu spróbować. Wychodzę kurna niespodziewanie z łazienki i słyszę tylko jak drzwiczki od lodówki latają..zaglądam - a ten jakby nigdy nic, jak mały chłopczyk, udaje zdziwienie "ojej, nie wiedziałem, że to taka ważna sprawa..
". Nawet nie zaproponował odkupić !
Takich "kwiatków" było więcej - wpie...ł (sorry, inaczej nie umiem o nim powiedzieć, bo pasożyt "wpier...la" nie je) u mnie obiady, a jak gdzieś szliśmy to potrafił rozkminiać kartę i na głos komentować ceny, to samo z piwem.. Jak se dziada przypomnę to mam ochotę nawrzeszczeć na siebie z tamtego okresuA z tymi kontami.. to 500 to jakaś liczba z kosmosu. Żartujesz czy serio ma konta na wszystkich portalach randkowych w europie, w tym religijnych?
Bo ja znam 3 góra 4. A jak zdjęcia aktualizuje i ciągle nowe dorzuca, to nie miej złudzeń raczej, że nie szuka. Może nie tak 'aktywnie' na maxa, ale pasywnie to na bank.
To 500 to taka...hiperbola. :-). Miał konto na pewno na Badoo, Twoo, Sympatii, Fotce, podejrzewam ze na eDarling tez. Do tego klasyka: FB, NK, Goldenline, Linkedln. O reszcie nie wiem. Ale można się domyślić.
Dobrze to ujęłaś. Nie szuka aktywnie tylko pasywnie. Ale szuka. O to to to!!!
Nie tłumacz go. ŻE NIEWRAŻLIWY i skąpy bo ma kompleksy, bo się boi milosci, bo się boi odrzucenia czy inne niewidy. To dorosły facet i jest dokładnie taki jak chce być. Tłumacząc go wpedzasz się w uzależnienie od niego. Będzie ci trudniej. Musisz zrozumieć ze on TAKI JEST I INNY NIE BĘDZIE dla ciebie. Robi to co chce i jak chce. TY masz wpływ tylko na siebie.
Oczywiście. To dorosły chłop. Nikt go siłą nie zmusza by zyć tak czy inaczej.
Ma swoje uwarunkowania, jak kazdy z nas, ale dorosłośc to branie odpowiedzialnosci za to.
A on niewiele robi.
Taki bierny.
Ale za tym stoi wygoda.
To, ze robi co chce i jak chce, to juz mu sama powiedziałam...
On pod kogos, swoim kosztem, nic nie zmieni.
No i super.
Widzisz, to Forum jest nieocenione jeśli chodzi o pomoc w dochodzeniu do oczywistych wniosków w tempie ekspresowym
JA niestety nie byłam na tyle mądra i świadoma żeby szukać pomocy po Forach jak to się działo i dałam dziadowi satysfakcję: "O, jeszcze jedna, która leci na mnie..muszę być taki zajebisty." A był złamasem, ja po prostu byłam zbyt miętka i chciałam się wpasować, bo nie chciałam być sama. Ale gościowi ego tak spompowałam swoją postawą, że jak go 'zostawiałam' (też była "rozmowa" o oczywistościach, podczas której się upodliłam chyba bardziej niż cokolwiek zmieniłam ) to wychodził z takim grymasem blisko uśmiechu chyba.
Fajnie, że masz szansę wyjść z tego z twarzą i klasą, bez płaszczenia się. To b. ważne, szybciej dojdziesz do siebie po wszystkim.
Tak nie może żyć bez lajków, bez tej karmy uznania z zewnątrz?
To mnie włąsnie przeraza.
Ludzie uzależniają się od bardzo różnych rzeczy...
No i super.
Widzisz, to Forum jest nieocenione jeśli chodzi o pomoc w dochodzeniu do oczywistych wniosków w tempie ekspresowym
JA niestety nie byłam na tyle mądra i świadoma żeby szukać pomocy po Forach jak to się działo i dałam dziadowi satysfakcję: "O, jeszcze jedna, która leci na mnie..muszę być taki zajebisty." A był złamasem, ja po prostu byłam zbyt miętka i chciałam się wpasować, bo nie chciałam być sama. Ale gościowi ego tak spompowałam swoją postawą, że jak go 'zostawiałam' (też była "rozmowa" o oczywistościach, podczas której się upodliłam chyba bardziej niż cokolwiek zmieniłam) to wychodził z takim grymasem blisko uśmiechu chyba.
Fajnie, że masz szansę wyjść z tego z twarzą i klasą, bez płaszczenia się. To b. ważne, szybciej dojdziesz do siebie po wszystkim.
W jaki sposób się upodliłaś?
I skąd ten grymas?
Wyraz satysfakcji po napompowaniu ego?
Widział, ze az tak ci zalezy?
I jaki Twoim zdaniem jest najlepszy sposób zostawienia takich delikwentów?
Ja myślałam o takim powolnym odpływaniu do innego portu,
bez niepotrzebnych tyrad i emocji.
Zeby zamiast zalewac ten ogień wodą, po prostu przestac dorzucac do pieca.
Samo zgasnie.
Najskuteczniej zgasnie jak w końcu poznam kogos, po kim będzie widac, ze naprawdę jestem wazna.
Wtedy tamto przestanie miec znaczenie.
W jaki sposób się upodliłaś?
Próbując po raz 100-ny wyjąsniać sprawy oczywiste. A on nic nie mówił, nic nie mówił (słuchał - tak sądziłam, o ja głupia! ) a na koniec wypalił , tak wiesz.. A PROPOS tego co mówiłam, że fajnie by było jakbym na niego "Wskakiwała tak z 5 razy dziennie, bo on może cały czas" <wtf?> Myślałam, że się przesłyszałam..ale nie.
I skąd ten grymas?
To był taki grymas obojętności łamany przez 'dude,whatever'
Wyraz satysfakcji po napompowaniu ego?
Przyjemnie mu było w każdym razie, próbował mnie przytulić nawet na koniec - wiadomo, level jego zajebistości wtedy podskoczyłby jeszcze , ale nie miałam ochoty.
Widział, ze az tak ci zalezy?
Na 100%. Nie mówiłam tego wtedy wprost, ale po zachowaniu i moich reakcjach na jego debilne zachowania - na pewno. Ślepy i głuchy by się zorientował. Tak jak dzisiaj ja się orientuję, gdy nie jestem zaangażowana, a ktoś jest.
I jaki Twoim zdaniem jest najlepszy sposób zostawienia takich delikwentów?
Ja myślałam o takim powolnym odpływaniu do innego portu,
bez niepotrzebnych tyrad i emocji.
Zeby zamiast zalewac ten ogień wodą, po prostu przestac dorzucac do pieca.
Samo zgasnie.
To jest NAJLEPSZA metoda na takich gości, zdecydowanie!
Nie ma sensu okazywać słabości czy prawdziwych emocji, bo dla nich to jest ego pompka, nic więcej.
Najskuteczniej zgasnie jak w końcu poznam kogos, po kim będzie widac, ze naprawdę jestem wazna.
Wtedy tamto przestanie miec znaczenie.
Tak jest - ZERO skrupułów.
Choć ja jestem taka, że pewnie nie chciałoby mi się tego ciągnąć w takiej formie i bym po prostu odeszła. Szkoda by mi było energii na spotkania z kimś, kto tak do tego podchodzi.
Ale zrób jak Ci będzie wygodniej i co mniej Cię będzie kosztowało emocjonalnie.
To jest NAJLEPSZA metoda na takich gości, zdecydowanie!
Nie ma sensu okazywać słabości czy prawdziwych emocji, bo dla nich to jest ego pompka, nic więcej.Najskuteczniej zgasnie jak w końcu poznam kogos, po kim będzie widac, ze naprawdę jestem wazna.
Wtedy tamto przestanie miec znaczenie.Tak jest - ZERO skrupułów.
Choć ja jestem taka, że pewnie nie chciałoby mi się tego ciągnąć w takiej formie i bym po prostu odeszła. Szkoda by mi było energii na spotkania z kimś, kto tak do tego podchodzi.
Ale zrób jak Ci będzie wygodniej i co mniej Cię będzie kosztowało emocjonalnie.
Fakt, jak to gdzieś przeczytałam, dla faceta każda reakcja emocjonalna jest nagrodą.
Im bardziej się skupię na sobie tym miej będzie emocji do pokazania.
Mam kogoś na oku...za miesiąc się z nim spotkam.
Pojadę może w te Bieszczady. Coś tam poobserwuję.
Zadam mu jakies mądre pytania.
Jak Miś nabierze zaufania to może samemu mu się coś wyrwie niechcący, co mnie utwierdzi w przekonaniu, ze nie jest warty zachodu.
Myślę, że opcja zerwania taka raptowna jest dla mnie zbyt kosztowna.
Spróbuję powoli odpływać.
Grunt to zrozumiec, ze to nie ma sensu.
Nie miec zadnej nadziei.
Nie oszukiwac się.
Inny port?
Może to nie jest idealne rozwiązanie, ale najmniej będzie bolało.
wiem, że on by to zrobił bez wahania- klin klinem,
i nie ma co iść w wyrzuty sumienia,
skoro nawet nie jestesmy w związku,
bo nie było przeciez takiej deklaracji.
Skoro on się wielce namyśla, to i ja się mam prawo namyślic, nie???
251 2016-05-19 14:27:09 Ostatnio edytowany przez Elya (2016-05-19 14:27:52)
Esthere, czemu piszesz wierszami?
Jak komu? co? nie pasuje to po prostu powinien odej?? a nie dopiero jak b?dzie" inny port". Po co gdzies z nim wyje?dza?? Po co obserwowac go? I m?czyc si? zmuszaniem go do rozmowy. Po takim wyje?dzie wrocisz i powiesz sobie ze dalej chcesz sie z nim m?czyc bo tak Ci? przytuli?...
Robi? to, co on, czyli byc z nim i w miedzyczasie szukac lepszej opcji? Zdrowia bym nie mia?a do takiego udawania. Nie zachecam Cie do tego. Ja bym po prostu zerwa?a kontakt, tym bardziej, ?e nie mieszkacie w tym samym mie?cie, chyba nietrudno b?dzie si? od niego odci?c i zapomnie?. O czym tu debatowa??
Esthere, czemu piszesz wierszami?
Jak komu? co? nie pasuje to po prostu powinien odej?? a nie dopiero jak b?dzie" inny port". Po co gdzies z nim wyje?dza?? Po co obserwowac go? I m?czyc si? zmuszaniem go do rozmowy. Po takim wyje?dzie wrocisz i powiesz sobie ze dalej chcesz sie z nim m?czyc bo tak Ci? przytuli?...
Robi? to, co on, czyli byc z nim i w miedzyczasie szukac lepszej opcji? Zdrowia bym nie mia?a do takiego udawania. Nie zachecam Cie do tego. Ja bym po prostu zerwa?a kontakt, tym bardziej, ?e nie mieszkacie w tym samym mie?cie, chyba nietrudno b?dzie si? od niego odci?c i zapomnie?. O czym tu debatowa??
Co? w tym jest. Zw?aszcza to : " bo on mnie tak przytuli?". Przemy?l?... Co do udawania, ja nie bym nie udawa?a. Zale?y mi na nim. pewnie bym to ci?gn??a z nadziej?, ?e mo?e co? si? zmieni...Ale nic na to nie wskazuje. Mo?e jako? sobie to pouk?adam i b?dzie mnie sta? na to, ?eby to zerwa? nawet bez rozgl?dania si? za innym portem... Oczywi?cie ja z tego uk?adu czerpi? jakie? korzy?ci...- ta czu?o?c, rozmowa, fajny seks....Potrzebuj? tego. Mo?e to mnie trzyma i sprawia , ?e tak trudno jednoznacznie z tego wyj?? pomimo braku rokowa? na co? wi?cej. To zaspakaja jakie? moje potrzeby. Ale innych wa?nych NIE zaspakaja. W tym rzecz. Zastanowi? si? jeszcze nad tym. Obiecuj? te? nie pisa? wierszem. :-)
I jaki Twoim zdaniem jest najlepszy sposób zostawienia takich delikwentów?
Ja my?la?am o takim powolnym odp?ywaniu do innego portu,
bez niepotrzebnych tyrad i emocji.
Esthere, pozwole sobie zabrac glos, mimo tego, ze pytanie skierowalas do Elle.
Najlepszy sposob zostawiania takich delikwentow, to - ZERO KONTAKTU.
Odciecie sie.
Inaczej wciaz bedziesz sie szarpac, denerwowac, myslec o jego reakcjach, itp...
To jest dalszy ciag emocjonalego zaangazowania i uzaleznienia.
Trudno jest wejsc w nowy zwiazek, kiedy tkwi sie jeszcze w jakims toksycznym "ukladzie".
Oczywiscie, zdaje sobie sprawe z tego, ze zerwanie kontaktu obecnie jest nierealne, ale... To jest jednak najlepsze wyjscie..
Wiem to z wlasnego doswiadczenia.
Autorko, taki wspólny wyjazd w Bieszczady OZNACZA, ?e jeste?cie w zwi?zku. Nawet je?li tak tego nie nazywacie.
Dla mnie takie "spokojne odp?ywanie" oznacza?oby raczej to, ?e obiera?abym jego telefony - ?eby porozmawia? np. o tym jak min?? dzie? co s?ycha?...
?e spotka?abym si? z nim, gdyby zaprosi? mnie do knajpki...
Ale stanowczo ucina?abym wszelkie rozmowy, gesty i zachowania zmierzaj?ce w kierunku "nas".
Inaczej mówi?c - nie komunikowa?abym mu, ?e to jest koniec czego? (czego jak wida? i tak do ko?ca nie by?o). Nie zerwa?abym gwa?townie znajomo?ci.
Ale jednocze?nie nie da?abym si? wp?dzi? w co? bli?szego, w ?adne zbli?enie maj?ce cechy inne, ni? przyjacielskie. Ucina?abym to ostro - wprost, albo okr??n? drog? (czyli mówi?c, ?e nie mam czasu, musz? ju? i??, musz? ko?czy? i pa pa).
Ale oczywi?cie to tylko takie "gdybanie".
Bo prawdopodobnie najlepiej dla Ciebie b?dzie uci?? to szybko. Sama napisa?a?, ?e nie dasz rady oprze? mu si?. Nie staniesz si? nagle oboj?tna, Twoje uczucia wci?? w Tobie s?, i s? silne. P?kniesz
Poza wszystkim - pomy?l, czy chcesz na kogo? takiego, z kim ju? nie wi??esz wielkich nadziei - marnowa? swoj? energi??
Niby tak "delikatnie" powinno by? te? mniej bole?nie... ale to na pewno b?dzie te? "przed?u?ona agonia"...
Nie wiem. Je?li w ogóle bierzesz pierwszy wariant pod uwag? (a bierzesz) to mo?e spróbuj - ale sama sobie najpierw powiedz, ?e to tylko próba i jak tylko poczujesz, ?e si? w tym m?czysz - odpu??.
Autorko, taki wspólny wyjazd w Bieszczady OZNACZA, ?e jeste?cie w zwi?zku. Nawet je?li tak tego nie nazywacie.
Dla mnie takie "spokojne odp?ywanie" oznacza?oby raczej to, ?e obiera?abym jego telefony - ?eby porozmawia? np. o tym jak min?? dzie? co s?ycha?...
?e spotka?abym si? z nim, gdyby zaprosi? mnie do knajpki...Ale stanowczo ucina?abym wszelkie rozmowy, gesty i zachowania zmierzaj?ce w kierunku "nas".
Inaczej mówi?c - nie komunikowa?abym mu, ?e to jest koniec czego? (czego jak wida? i tak do ko?ca nie by?o). Nie zerwa?abym gwa?townie znajomo?ci.
Ale jednocze?nie nie da?abym si? wp?dzi? w co? bli?szego, w ?adne zbli?enie maj?ce cechy inne, ni? przyjacielskie. Ucina?abym to ostro - wprost, albo okr??n? drog? (czyli mówi?c, ?e nie mam czasu, musz? ju? i??, musz? ko?czy? i pa pa).Ale oczywi?cie to tylko takie "gdybanie".
Bo prawdopodobnie najlepiej dla Ciebie b?dzie uci?? to szybko. Sama napisa?a?, ?e nie dasz rady oprze? mu si?. Nie staniesz si? nagle oboj?tna, Twoje uczucia wci?? w Tobie s?, i s? silne. P?knieszPoza wszystkim - pomy?l, czy chcesz na kogo? takiego, z kim ju? nie wi??esz wielkich nadziei - marnowa? swoj? energi??
Niby tak "delikatnie" powinno by? te? mniej bole?nie... ale to na pewno b?dzie te? "przed?u?ona agonia"...
Nie wiem. Je?li w ogóle bierzesz pierwszy wariant pod uwag? (a bierzesz) to mo?e spróbuj - ale sama sobie najpierw powiedz, ?e to tylko próba i jak tylko poczujesz, ?e si? w tym m?czysz - odpu??.
Fajne rady, du?o w tym racji, - chcia?abym odp?ywa? takim sposobem jak piszesz, pomaga mi w tym odleg?o?c, ale jak go tylko spotkam, p?kam....
Pomy?l? nad rozwi?zaniem najlepszym dla mnie. Dzi?kuj? Ci.
Esthere, popatrz na to: on uprawia seks z Toba ale zwiazkiem tego nie nazwie? To kim Ty dla niego jesteś? I jeszcze sie pytasz czy z nim być? Zreszta seks jest jedynym co Cie przy nim trzyma, moze jestes od seksu uzależniona, lekko? Ja nie wiem, sama sobie odpowiedz.
257 2016-05-19 15:39:10 Ostatnio edytowany przez Esthere (2016-05-19 15:41:51)
Esthere, popatrz na to: on uprawia seks z Toba ale zwiazkiem tego nie nazwie? To kim Ty dla niego jesteś? I jeszcze sie pytasz czy z nim być? Zreszta seks jest jedynym co Cie przy nim trzyma, moze jestes od seksu uzależniona, lekko? Ja nie wiem, sama sobie odpowiedz.
Nie jestem. Po prostu lubię. :-) Mam na to apetyt, bardzo, zwłaszcza w tym czasie, w tym wieku. :-) A on mnie kręci fizycznie. Rzadko to do kogoś czuję. Orzystam więc, jak on. :-) Tylko ja się przywiązuję, on chyba nie aż tak.
258 2016-05-19 16:01:37 Ostatnio edytowany przez Elya (2016-05-19 16:03:53)
To ja nie rozumiem po co ten watek, sama się nie szanujesz jeśli włazisz do łózka facetowi z którym nawet nie jestes w związku. Mało to cwaniaczków, którzy liczą na takie naiwne, łatwe- jeden gest czułosci i juz jest jego.
To ja nie rozumiem po co ten watek, sama się nie szanujesz jeśli włazisz do łózka facetowi z którym nawet nie jestes w związku. Mało to cwaniaczków, którzy liczą na takie naiwne, łatwe- jeden gest czułosci i juz jest jego.
litości...
gdzie tu brak szacunku? Esthere lubi seks więc podejmuje tą aktywność. Ma to dużo wspólnego z szacunkiem do samej siebie - dowodzi, że ten istnieje i ma się dobrze. Reglamentowanie sobie fizycznego spełnienia w imię szacunku do samej siebie jest zakłamanym podejściem do sprawy, nierzadko wykorzystującym seks w charakterze karty przetargowej (bądź grzeczny to będzie bzykanie). To, owszem, jest brakiem szacunku do siebie.
elya napisał/a:Esthere, popatrz na to: on uprawia seks z Toba ale zwiazkiem tego nie nazwie? To kim Ty dla niego jesteś? I jeszcze sie pytasz czy z nim być? Zreszta seks jest jedynym co Cie przy nim trzyma, moze jestes od seksu uzależniona, lekko? Ja nie wiem, sama sobie odpowiedz.
Po prostu lubię. :-).. A on mnie kręci fizycznie. Rzadko to do kogoś czuję. Tylko ja się przywiązuję, on chyba nie aż tak.
i właśnie dlatego nie powinnaś się z nim bzykać, teraz jesteś na dobrej drodze, by zrobić sobie kuku