Witam! Byłem z kobietą przez 10 lat. mam 26. To była moja pierwsza i ostatnia miłość. Po ok. roku mnie zdradziła. Po dwóch się o tym dowiedziałem. Zerwałem, ale ona bardzo się starała, kocham ją nad życie, więc do niej wróciłem. Przez kolejne 8 lat wszystko było w porządku, dotabrze się bawiliśmy...ale teraz widzę, że ona jednak nie bawiła się w ogóle...niedawno postanowiła ode mnie odejść...mowiła, że chce kilka dni na to żeby zobaczyć czy zatęskni...ale ja wiem, że to juz koniec...chyba też się bała, że coś sobie zrobie...zapyłem dlaczego...co się stało, że tak nagle...a ona powiedziała, że się bała ze mną zerwać, że to się nawarstwiało...że popadła w rutynę...czasem, gdy byłem zły potrafiłem jej wypomnieć zdradę...dlaczego zmarnowała mi i sobie życie... co ja mam teraz zrobić? Tak bardzo ją kocham...jej uśmiech...dotyk dłoni na moim karku... boże...czy to możliwe...żebym był jej obojętny? przez tyle czasu? To przerażające...czy też tak kiedyś mieliście? taki cos w klatce piersiowej tak silne, że nie mogę żyć, tak boli, że nie jestem zdolny do niczego...co mogę zrobić? Czy jest sens się jeszcze starać? 10 lat związku...jestem w stanie zrobić wszystko...
czy jestem bardzo żałosny?
Tak się cieszyła, jak jeszcze całkiem niedawno dałem jej pierścionek...przyjęła...popłakała się...była taka jakiej nigdy jej nie widziałem...myślałem, że ślub i dzieci, to tylko formalność...a ona po zmarnowaniu mi i sobie najlepszych lat życia, po prostu odchodzi...jak ja mam sie odnaleźć...ona była całym moim życiem... kazda chwila, kazda przerwa w pracy, każdy wieczór popołudnie i dzień, zakupy, gotowanie, kolacje, wycieczki, wszystko to ona... to możliwe by była kimś kompletnie innym niż ja to widziałem? teraz jest tak zimna jak jeszcze nigdy... zna mnie tak dokładnie...wie o mnie wszystko...każda nawet najmniejsza rzecz...nie miałem przed nią najmniejszej tajemnicy... na razie czekam...poprosilem ja by mi dala szanse bym się zmienił tak jak i ja jej dałem... żebym mógł ja na nowo rozkochać... ukochana docenia sie najbardziej dopiero kiedy odchodzi...pomocy
Napiszę Ci tak: pitolisz jak potłuczony. Dziewczyna ma kryzys, jak to w życiu bywa. W każdej dziedzinie życia kryzysy się zdarzają, nie tylko w miłości. Są kryzysy wiary, kryzysy zawodowe, kryzysy w rodzinie itd. Trzeba je cierpliwie przeczekać i tyle. Bez dramatów i targania się na życie. Ogarnij się, ja Cie błagam, bo w ten sposób to ty ją szybko do siebie zniechęcisz.
I skąd pomysł, że ona przez 10 lat nic nie czuła? Musiała być najlepszą aktorką świata... Czuła, tylko ma kryzys, zrozum to. Dostaniesz radę jakich tu wiele: zajmij się sobą i pokaż jej, że nie jesteś uzależniony od niej. Potrzebujesz jej, bo ją kochasz, ale to ma być zdrowe i normalne uczucie, a nie uczucie człowieka w pełni uzależnionego od drugiej osoby.
sama to powiedziała... że może po prostu się przyzwyczaiła...jak mi to powiedziała, to myślałem, że to żart, mówię daj spokój, już starczy...a ona wzięła swoje rzeczy i wyszła...nigdy czegoś takiego nie było...to wyglądało, jakby w końcu udało jej się zrobić coś, czego chciała od bardzo, bardzo dawno... ale to boli nie wiem co ze sobą zrobić...całe 24h bez żadnego sygnału od niej, żadnego znaku... zawsze pisała, że tęskni, często, nawet zaraz po rozstaniu... ale chyba robiła tylko tak, bo się tak pisze...była może ze mną z litości...myślała, że może się uda...nigdy mój dotyk nie sprawiał jej takiej przyjemności, jak mi jej, zawsze coś było nie tak, tak łaskocze a tak za mocno, a w najlepszym wypadku to chyba miała go gdzieś... dlaczego tak długo to trzymała... dlaczego nic wcześniej nie powiedziała...tylko tak wybuchła nagle... ja jestem od niej uzależniony jak od powietrza... powinienem dać jej czas? A jeśli nie zatęskni, jeśli nic się w niej nie odezwie... ja nie mogę nic robić, nie mogę myśleć, a ona robi wszystko, chodzi sobie, myśli, zastanawia się... jakoś ją dorwałem, powiedziała, że to przemyśli, żeby mi dać szansę, ale to jest jakaś tragedia...czuje od niej takie zimno jak nigdy w życiu... dziękuje Ci za jakiś kawałek nadziei Myszeczko...to jedyne co mnie trzyma przy życiu... ale wszyscy tutaj piszą o jakimś honorze, dumie, żeby zostawić, bo nie ma nic gorszego jak kajający się facet... ale ja nie potrafię w ogóle o tym myśleć...mógłbym zrobić wszystko byleby to jednak nie była prawda, że ona nic nie czuje... ale jeśli to będzie prawda...jeśli po tych dniach, przez które się do mnie nie odezwie, przyjdę zapytam, czy coś poczułaś...jeśli nic nie poczuła....10 lat życia...tak łatwo...w ciągu kilku dni rzucić... nie wiem co bym wtedy zrobił... przepraszam, że tak piszę jak potłuczony, ale to co czuje to jest niemożliwie potworne nigdy w życiu czegoś takiego nie czułem...
A czemu Ty olewałeś te sygnały, które Ci dawała? Czemu nie reagowałeś jak nie chciała się dotykać, jak czułeś, że nie bardzo ona to lubi?
chyba nie mogłem zaakceptować tego, że ja ją tak bardzo kocham, a ona mnie nie...tłumaczyłem sobie, że są różne kobiety, że może po prostu moja nie lubi pocałunków w szyje, ale coś mi ciągle mówiło...tak po cichutku, że to nie chodzi o pocałunki w szyje, tylko o tego kto w nią całuję...ale pytałem ją o to, ona mówiła, że po prostu tak ma, że ze mną wszystko w porządku, wierzyłem jej, bo nie chciałem by to co o tym sądzę to była prawda...ale dogadywaliśmy się, dobrze, byliśmy przyjaciółmi, wszystkim się dzieliliśmy, śmialiśmy się razem, bawiliśmy, mieliśmy wspólne rzeczy nasze własne... były plany, ta radość z zaręczyn...
i moje wypominania tego co się stało przed 9ma laty...ale jej pocałunki stały się takie bez uczucia...nic nie zauważałem...patrzyłem a nie widziałem... ale dlaczego tego nie powiedziała...5 lat temu 7 tylko teraz... może mógłbym coś zmienić wtedy...teraz chyba już się nie uda...tak łatwo jej przychodzi nie pisanie do mnie nie dawanie mi żadnego znaku i nie otrzymywanie żadnych wiadomości ode mnie...ja cały czas trzymam telefon w oczekiwaniu na jakiś znak... który nie przychodzi...
Nie przychodzi jej to łatwo, bo musi to naprawdę przemyśleć, daj jej czas na to. Wiem, że dla Ciebie to koszmar, rozumiem to. Ale przeczekać musisz. Nie możesz jej teraz siłą zatrzymać, nie możesz jej prosić, ani próbować ją nakłonić do zmiany decyzji. To musi się narodzić w niej, ona musi sama poczuć, że tego chce. Inaczej znów odejdzie. A jak zechce, to też nie możecie sobie od razu wpadać w ramiona i cieszyć się jakbyś ją naprawdę odzyskał, bo to nie będzie odzyskanie. Wiem, bo miałam tak. Też zerwałam i po dwóch tygodniach wróciłam do niego. Lecz moja radość trwała krótko, szybko się przekonałam, że to nie była moja prawdziwa decyzja. Jeśli Ty chcesz ją odzyskać, to musisz to robić bardzo powoli. Teraz daj jej czas. Jak się odezwie to na spokojnie pogadajcie o wszystkim i rozmawiajcie długo, kilka dni, nawet tygodni. Budujcie to powoli, na nowo, bez szaleństw. Ja wiem jakie to ciężkie będzie nie pocałować jej, gdy będzie obok, nie przytulić, nie prosić by już zawsze była... Ale tylko w ten sposób dasz jej szanse na powrót. Bo ona sama tego musi chcieć. A to jedyny sposób, aby doceniła jaki jesteś naprawdę. Bo nie oszukujmy się: samą miłością jej nie zatrzymasz. Musi w Tobie dostrzec coś więcej niż tylko maślane oczy zapatrzone w nią. Musi poczuć, że jesteś silny i naprawdę jej dajesz wybór. Kobieta musi zostać czasem odstawiona na bok, aby sama w tej łepetynie sobie poukładała. Kto wie, może dopiero teraz się naprawdę w Tobie zakocha?
A jak Ty się zachowałeś po jej zdradzie, 9 lat temu? I czemu ona to zrobiła?
8 2016-05-16 06:25:31 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-16 06:40:07)
Taka była cwaniara, a co to nie ona, że może mieć dwóch, taka młoda i głupia, gościu typowy podrywacz, nie to co ja, trochę starszy, poleciała na niego, miała władzę...ale potem, jak do niej wróciłem bardzo się zmieniła...już nigdy mi tego nie zrobiła...całkiem inaczej się zachowywała... może już wtedy ukryła się pod maską? Boże ja nie wiem co robić...Dzisiaj znowu do niej napisałem, bo potrzebowałem jednego numeru... Odpisała tylko, że już go nie ma, i żebym radził sobie sam. Jak ona może być taka zimna, taka oschła, taka wredna po tylu latach...
Jaki ja jestem głupi...po co ja w ogóle pisałem... Z każdym dniem ma mnie coraz bardziej gdzieś...Złamałem się znów... Co ja mam zrobić żeby to mniej bolało? Ja naprawdę nie mogę robić nic, ciągle myślę o tym... Serce tak boli, że nie potrafię się na niczym skupić...Nie poszedłem do pracy, będę leżał cały dzień w łóżku...jak mogę z tym walczyć? Czy jakiś psychiatra pomoże?
Chce Ci powiedzieć coś, a mianowicie fakt, że poprostu ją glorofikujesz ,a to dziewczyna jak każdy inny człowiek z wadami i zaletami ,to po pierwsze, a po drugie przedramatyzujesz to, że życie masz zmarnowane ,a przecież to, ani Twoja żona, ani matka Twojego dziecka .Wiem ,że sytuacja w której się znajdujesz jest dla Ciebie dramatyczna ale ,to co przeżyłeś z nią jest częścią Twojego życia a ,to nie oznacza, że masz,to wszystko już zamknięte tzn ,że dalszy ciąg Twojego życia będzie przykry, to poprostu było minęło teraz warto pomyśleć o tworzeniu sobie nowego etapu ,tamten zamknij raz na zawsze nie rozpamiętuj go .Tylko twardo myśl o sobie .Jeśli u dziewczyny wypalily się uczucia to, lepiej jak zrobiła, to teraz jakbyś miał być okłamywany przez dłuższy okres .To ,że Cię zna od podszewki nie jest symbolem wielkiej miłości tylko tego, że byliście razem i to reakcja jest całkiem automatyczna .
A i jeszcze coś nie jesteś żałosny i tak o sobie nawet nie myśl .Masz złamane serce .Weź sobie nawet zwolnienie, czy urlop na tydzień przepłacz ten ból ,zostań w łóżku ,i zapisz sobie na kartce plusy z faktu, że nie jest się z osobą ,która nie ma w sobie miłości do Ciebie .Odnajdz pozytywy Tej sytuacji, bo są one !!!!!A i wypisz wszystkie aspekty, które tworzyła Twoja była i Cię drażniły i wszystkie jak wady .
nic mnie w niej nie drażniło... ona była idealna...taka opiekuńcza, dobra, zawsze pomogła, była moją podporą czegokolwiek bym się nie podjął, co bym nie zaczął robić, zawsze wspierała... Jakie pozytywy? w wieku 27 lat niemal zostać samemu? Opuszczony przez kobietę która była miłością mojego życia? Która wcześniej mnie zdradziła? Kiedy ona prosiła o szansę, mówiła, że poczuła ile dla niej znaczę, dopiero kiedy mnie straciła, ja ją dałem...A ona teraz nie potrafi, nie chce mi jej dać bym spróbował? Naprawić to co było złe? Moje poczucie własnej wartości jest na poziomie poczucia wartości podłogi... Czy naprawdę nie mam już szans powrócić tego co było dobre? Boże, ale jak mogła tak udawać? To wszystko robiliśmy razem...ona zawsze dążyła do spotkania, jak ja mówiłem, że potrzebuję jednego dnia odpoczynku ona zawsze mówiła nie nie błagam mogę przyjść możemy się zobaczyć choć na chwilę, wyglądało tak, jakby naprawdę jej zależało ale to wszystko z przyzwyczajenia....Boże dlaczego ona mi to zrobiła....Ja będę dalej walczył, ale ona jest teraz taka zimna, w ogóle jej nie rusza to, że się nie widujemy, im dłużej się nie widzimy, tym ona po prostu zyskuje pewność że te 10 lat to było kłamstwo...Jeśli się już spotkamy i ona mi to powie to będzie mój koniec...dziewczyna, z która byłem prawie połowę życia...
dają gdzieś L4 na zmarnowane życie?
nic mnie w niej nie drażniło... ona była idealna...taka opiekuńcza, dobra, zawsze pomogła, była moją podporą czegokolwiek bym się nie podjął, co bym nie zaczął robić, zawsze wspierała...
vs
Opuszczony przez kobietę która była miłością mojego życia? Która wcześniej mnie zdradziła?
Była ideałem, kryształem, ale miała rysy, defekt - w postaci zdrady!
Po 10 latach wciąż była ideałem, poza tą zdradą nie poznałeś żadnych jej wad? Ta zdrada tobie chyba towarzyszy na każdym kroku, prawda? Może w ogóle nie poznałeś jej, może tylko żyłeś ze swoim wyobrażeniem kobiety życia przez te lata?
Nie będę jej bronić, skoro cię zdradziła, to nie była taka dobra i wspaniała. Być może uznała, że z jakiś powodów lepiej jej będzie z tobą niż bez ciebie, ale to było 8 lat temu, być może powód dla którego była z tobą wyczerpał się, może teraz uznała, że nie chce żyć z tobą, nie chce do końca świata słuchać, jak cię skrzywdziła, jaka była zła, jak cię zdradziła, może woli zacząć nowy rozdział z czystym kontem?
Dlaczego teraz a nie 5 lat temu? No bo chyba ciśniesz do przodu, chcesz coraz większy zobowiązań, jakieś pierścionki, jakieś dzieci w przyszłości. To kiedy miała ci powiedzieć, że już nie ma nic między wami, jak już się pobierzecie?
Czy dają zwolnienie na zmarnowane życie ?Ty nie znasz słowa tego znaczenia .Nie ironizuj .Tobie się nie da pomóc .A walcz sobie o nią ,jesteś pozbawiony obiektywizmu .
14 2016-05-16 14:23:23 Ostatnio edytowany przez make.me.mambo (2016-05-16 14:25:01)
Uważam, że masz pełne prawo mieć do niej duży żal. Mogła powiedzieć Ci dużo wcześniej. Moim zdaniem nie masz na co czekać, nie walcz bo ona juz podjęła decyzję.wiem, ze to bardzo trudne ale musisz się jakoś otrząsnąć. Patrz ludzie po rozwodach i dłuższych związkach znajdują sile na nowy start. Nie jesteś. Jeszcze stary. Nie jesteś też Zalosny
Czy dają zwolnienie na zmarnowane życie ?Ty nie znasz słowa tego znaczenia .Nie ironizuj .Tobie się nie da pomóc .A walcz sobie o nią ,jesteś pozbawiony obiektywizmu .
Wiem że to w tej chwili dla Ciebie bardzo trudny okres w życiu ale czas najwyższy ogarnąć się! Nie popełniaj tego samego błędu co wiele zdesperowanych mężczyzn raczej chłopców, przede wszystkim NIE WALCZ! Daj jej zatęsknić, nie pisz, nie dzwoń, unikaj kontaktu to ona ma zainicjować spotkanie.
Pozdrawiam.
16 2016-05-16 17:02:42 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-16 17:07:07)
Dziękuje wszystkim za porady. Za wszystko co tutaj napisaliście. Będę czekał na nią do końca życia. Jeśli odmówi mi szansy kategorycznie i ostatecznie, nie wiem co zrobię, bo nie ma dla mnie miejsca na świecie jeśli nie obok niej. Przepraszam za moje użalanie się, ale musiałem to wyjąć z siebie. Żyję nadzieją. Dziękuję. Ciekawe jak to wszystko się skończy...
17 2016-05-16 17:14:39 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-05-16 17:15:38)
Innymi słowy zabijesz się, bo laska nie chce być z Tobą?
Tak, to zdecydowanie BYŁO ŻAŁOSNE, gratulacje
Chłopie, dorośnij i przede wszystkim zacznij pracować nad sobą i swoim poczuciem wartości, bo musi być ono zaiste na gównianym poziomie, skoro uzależniasz swoją obecność na świecie od tego czy jesteś w związku.. I nie, takie podejście u faceta (u nikogo!) nie jest seksowne ani pożądane.
Naprawdę skończ z użalaniem się i bullshitem, a odebraniem życia - zaufaj mi- na NIKIM wrażenia nie zrobisz, na NIKIM powtarzam. A wiem, że ten rodzaj szantażu emocjonalnego, bo samobójstwo tym właśnie w istocie jest, ma na celu wzbudzenie wyrzutów sumienia w Twojej ex.
Niestety, miłości nie da się wymusić, ani wyżebrać.
Musisz nieco dorosnąć i zrozumieć, że celem życia i jego istotą nie jest 'obrażanie się' na nie i 'wylogowanie z niego' ilekroć coś pójdzie nie po Twojej myśli.
Często to co nie jest po naszej myśli jest ważną LEKCJĄ życia i ma na celu nasz rozwój.
Sam wybierasz jak potraktujesz i zinterpretujesz to co Ciebie spotyka.
Użalanie się i samobójstwo jest passe
Niestety nie ma na celu wzbudzaniu żadnych wyrzutów...nie dam rady się zabić tak swoją drogą, jestem zbyt wielkim tchórzem i ciotą po prostu moja psychika została zniszczona do tego stopnia że nie ma nic przede mną. Dziękuję za to wszystko co pisaliście dla normalnego człowieka to dobre rady. A moje poczucie wartości jest na gównianym poziomie już za długo, żeby móc coś z nim zrobić. zdrada aua. za co? przeciez nic nie zrobilem. powrot. stopniowe budowanie pewnosci. i teraz to xD hahaha nieeeeeee jak grom z jasnego nieba
To jest Twój wybór, co zrobić. Nikt nie będzie tutaj za Ciebie decydował, ani namawiał. Możemy dać Ci wsparcie i pomoc, ale najpierw sam musisz podjąć decyzję czy tego chcesz.
Większość osób na Forum (jak i w życiu) ma doświadczenie zdrady na koncie i żyjemy. Da się, uwierz
A co ciekawsze, po takim doświadczeniu jest się silniejszym psychicznie.
to ja jestem dziwny bo odarlo mnie to z jakiejkolwiek godnosci jakakolwiek mialem no ale coz roznie widocznie to dziala
Nikt i nic Cie z żadnej godności nie odarlo. A w sumie inaczej...to Ty sie odzierasz z niej dobrowolnie takim rozumowaniem. Masz 26 lat i piszesz o pierwszej i ostatniej miłości w życiu. Patetyczne i słabe.
Żałosny
po pierwsze zmień nicka.
Nie jesteś żalosny, jedynie żałujesz.
Żałosny jest ten kto zdradził, nie ten kogo zdradzono.
Po drugie uwierz mi jest wiele bardzo ciekawych rzeczy w życiu, ciekawszych niż wieszanie się na szyji żalosnym osobnikom, ktorzy nie potrafią docenić kogo mają obok siebie.
Po trzecie, nie zawierzaj swojego życia od postawy innej osoby.
To Ty jesteś wartością samą w sobie, nie druga osoba.
W ogóle to świat stanął na głowie, skoro to osoba porzucona ma walczyć. To tak jakby kobieta zgwałcona miała walczyć o uniwinnienie jej.
Ale Ty nie zrozumiesz tego mojego porównania.
24 2016-05-16 20:47:52 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-16 20:52:22)
Porównanie rozumiem bardzo dobrze.
Od rana jak zmiękłem i napisałem to nic nie piszę. Ciekawe czy ją też boli w sercu. Chociaż troszeczkę.
Porównanie rozumiem bardzo dobrze.
Ciekawe czy ją też boli w sercu. Chociaż troszeczkę.
Wątpliwe bardzo
Jak ktoś odchodzi i przestał kochać to nic się już nie czuje. To przykre, ale nie ma sensu żyć nadzieją.
26 2016-05-16 21:09:39 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-16 21:11:03)
Właśnie tylko nią żyję, ale tak trzeźwo patrząc to mnie się wydaje, że ona czuje ulgę. To jeszcze bardziej boli niżby nic nie czuła Ona chyba umie się normalnie cieszyć. Śmiać. Weselić. Kurcze. Co tu robić.
Właśnie tylko nią żyję, ale tak trzeźwo patrząc to mnie się wydaje, że ona czuje ulgę. To jeszcze bardziej boli niżby nic nie czuła
Kurcze. Co tu robić.
Dokładnie. ONa czuje coś na kształt ulgi, bo nie musi już udawać uczucia do Ciebie i męczyć siebie i ciebie (kłamstwami).
Poczytaj wątek 'energy' - tam masz niemal identyczną sytuację tylko z perspektywy mężczyzny.
Uwierz mi, że za 2 lata od tego momentu będziesz zupełnie inaczej myślał o tym wszystkim i będziesz znowu szczęśliwy
Ja mam podobne doświadczenie za sobą, tylko u mnie trwało to jakieś 5 x krócej niż u Ciebie i za nic nie żałuję, że tamta osoba mnie zostawiła, ba! uważam, że zrobił mi przysługę, bo wtedy byłam za słaba żeby sama to przerwać. A teraz jestem bulletproof. Dzięki niemu i tej sytuacji m.in.
Właśnie te 5x krócej po dwóch latach...to by było marzenie:) czyli mniej więcej wtedy, kiedy powinniśmy się rozstać... szkoda tego czasu...pewnie wróciła tylko dlatego, że zobaczyła, że faceci to dupki, zależy im tylko na seksie, a ten bezpieczny Żałosny(czyli ja) jest inny...no i tak już zostało od tego czasu
chciała mi zadośćuczynić ten swój wybryk, zatraciła w tym siebie i swoje uczucia. Ah jaka szkoda, że nie zakończyłem tego wtedy.
Za dwa lata? Pocieszająca perspektywa. Czytałem wątek energy. Trochę straszne to wszystko.
Trzeba było urodzić się socjopatą.
Właśnie te 5x krócej
po dwóch latach...to by było marzenie:) czyli mniej więcej wtedy, kiedy powinniśmy się rozstać... szkoda tego czasu...pewnie wróciła tylko dlatego, że zobaczyła, że faceci to dupki, zależy im tylko na seksie, a ten bezpieczny Żałosny(czyli ja) jest inny...no i tak już zostało od tego czasu
chciała mi zadośćuczynić ten swój wybryk, zatraciła w tym siebie i swoje uczucia. Ah jaka szkoda, że nie zakończyłem tego wtedy.
Za dwa lata? Pocieszająca perspektywa. Czytałem wątek energy. Trochę straszne to wszystko.
Trzeba było urodzić się socjopatą.
O, coś zaczyna chyba do Ciebie trafiać fajnie
Wiesz, u mnie było chyba podobnie.. To był 1 jedyny facet, przed którym pozwoliłam sobie okazać 'słabość'/wrażliwość i byłam dla niego właśnie żałosna Kochanka, dla odmiany, ponieważ całe lata widywała się z nim co kilka m-cy lub tygodni na bzykanko, pozostała niedościgłym ideałem, bo nigdy nie pokazała mu tej wrażliwej strony, nigdy nie marudziła, nie złościła się, tylko..pięknie wyglądała i spełniała jego zachcianki w łóżku, a miał specyficzne.
Dopiero od niej dowiedziałam się jaka wg niego byłam 'byle jaka' i 'słaba', urocze prawda?
Od tamtego czasu minęło już trochę, dziś wiem, że nigdy bym go nie przyjęła po tym jak sama go porzuciłam po jakichś 3 m-cach, a wrócił chyba kierowany zranionym ego: "Jak to , MNIE ktoś będzie rzucał?!! co to to nie" , ja też z braku laku wtedy go przyjęłam, a potem już była szopka noworoczna i jeden teatr udawanych patetycznych gestów to znowu zerwania i tak w kółko, w międzyczasie zdrada
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - wiedziałam na co mogę liczyć a na co nie, przeczuwałam to, ale.. no właśnie, nie miałam wtedy siły.
Musisz sobie wybaczyć, że byłeś słaby, to TERAZ odchodząc i zostawiając za sobą ochłapy od tej kobiety i niepełnowartościowe uczucie z jej strony jesteś silny, możesz być.
30 2016-05-16 22:36:30 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2016-05-16 22:38:25)
Właśnie te 5x krócej
po dwóch latach...to by było marzenie:) czyli mniej więcej wtedy, kiedy powinniśmy się rozstać... szkoda tego czasu...pewnie wróciła tylko dlatego, że zobaczyła, że faceci to dupki, zależy im tylko na seksie, a ten bezpieczny Żałosny(czyli ja) jest inny...no i tak już zostało od tego czasu
chciała mi zadośćuczynić ten swój wybryk, zatraciła w tym siebie i swoje uczucia. Ah jaka szkoda, że nie zakończyłem tego wtedy.
Za dwa lata? Pocieszająca perspektywa. Czytałem wątek energy. Trochę straszne to wszystko.
Trzeba było urodzić się socjopatą.
ciesz się że teraz, a nie po ślubie z gromadką dzieci do wychowania, z kredytem hipotecznym na głowie.
Wiesz, tak myślę, że powodem jej odejścia wcale nie jest to, ze Cie nie kochała przez te 10 lat, ale coś/ktoś co ostatnio jej zamieszało w glowie...
Gdyby prawdą było, że Cię nigdy nie kochała, to nie spędziła by z Tobą 10 lat... moze 2, moze 3.
Ale nie 10.
Podziekuj za te 10 lat, pewnie były fajne chwile, pewnie masz co wspominać i ciesz się, że teraz przed dziećmi, wspólnym majątkiem, kredytem i kolejną dekadą wspólnego życia.
Przecież Ty nawet nie masz 30 !
To dla faceta najlepsze lata, dla kobiety czas biegnie nieco szybciej
Jak pisałam, jesteś w czepku urodzony - spędziłeś fajne 10 lat i udało Ci się uniknąc tragedii rodziny którą byłbyś z nią założył.
Nie siedź w domu, wyszalej się na siłowni, basenie.
Zadbaj o swoją sylwetkę, ubiór, zdrowie zrob coś dla siebie, dla swojej przyjemnosci.
Jaką masz pasję ?
tu sie pojawia problem...moja jedyna pasja byla ona...wspolne spacery, wycieczki, baseny, lyzwy...zapisalismy sie nawet ostatnio na salse...samemu to wszystko wydaje sie takie puste bezwartosciowe. nic nie jest juz ciekawe...niczego sie nie chce...jestem od niej uzalezniony jak od narkotyku...nie moge spac, nie moge jesc, a trzeba chyba jakos zyc...jak mozna zasnac z tym bolem w klatce piersiowej? jest na to jakis sposob? sylwetka, ubior, zdrowie...po co mi to wszystko:( mowila, ze nikogo nie ma, a ja jej wierze...brzmiala tak szczerze... jak nigdy...chetnie wychowywalbym jej dzieci...nasze dzieci... jak ona moze nic nie czuc po tym wszystkim co razem przezylismy... zakompleksiony, zniszczony przez zycie, zamkniety w sobie, majacy wielkie problemy spoleczne 27 juz prawie latek ze slaba praca... nie mam szans na nic... ona byla jedyna osoba w zyciu przed ktora sie otworzylem...bezpieczna ostoja. jestem taki pusty w srodku!!!! dlaczego ona mnie nie kocha... czuje sie tak slaby jak jeszcze nigdy w zyciu... nie da sie z tego podniesc... dziekuje Ci elle za Twoja historie, ale to zupelnie cos innego... ciesze sie, ze Ciebie zahartowala i sprawila,ze teraz juz nic tak mocno nie zaboli....ale u mnie to zniszczylo calego mnie... cale poczucie bezpieczenstwa, zaufanie, ktore przez tyle lat z trudem jej dalem...poza tym...takie zahartowanie to smutne, bo juz chyba nigdy nie bedzie sie w stanie dac partnerowi czy partnerce wszystkiego, przez ta zbroje ktora zbudowala ta tragedia...
32 2016-05-16 23:45:43 Ostatnio edytowany przez loovk (2016-05-16 23:47:24)
Rozumiem twój ból , ale ty już przesadzasz.. Jest pełno kobiet na tym świecie. Może zgłoś się do psychiatry? Ty piszesz jakbyś był bliski samobójstwa. Są gorsze rzeczy - choroby , wypadki, śmierć. To co Cię dotknęło to zupełnie nic w porównaniu do prawdziwych ludzkich tragedii. Jesteś niezdrowo uzależniony. Nigdy w życiu nie chciałabym być z taki facetem - którego jedynym osiągnięciem według niego jest posiadanie kobiety "życia". Tak słabo się cenisz? Człowiek jest odrębną jednostką. Powinieneś przede wszystkim pokochać samego siebie, żeby kochać drugą osobę - prawdziwie, a nie w sposób obsesyjny i chory. Przecież ludzie się rozstają, rzadko jest tak , że związek trwa do końca życia..
Rozumiem twój ból , ale ty już przesadzasz.. Jest pełno kobiet na tym świecie. Może zgłoś się do psychiatry? Ty piszesz jakbyś był bliski samobójstwa. Są gorsze rzeczy - choroby , wypadki, śmierć. To co Cię dotknęło to zupełnie nic w porównaniu do prawdziwych ludzkich tragedii. Jesteś niezdrowo uzależniony. Nigdy w życiu nie chciałabym być z taki facetem - którego jedynym osiągnięciem według niego jest posiadanie kobiety "życia". Tak słabo się cenisz? Człowiek jest odrębną jednostką. Powinieneś przede wszystkim pokochać samego siebie, żeby kochać drugą osobę - prawdziwie, a nie w sposób obsesyjny i chory. Przecież ludzie się rozstają, rzadko jest tak , że związek trwa do końca życia..
Dokładnie tak.
Przez sekundę myślałam, że gość coś zaczyna jarzyć, ale nie..
Typ leśnej huby. Faktycznie zupełnie inna historia niż moja, ja cały czas miałam swoje życie. Nie wyobrażam sobie siedzieć w dziurze od tyłka u faceta tak jak autor siedział u ex, przeżuwając mam wrażenie, "rodzynki" zanim stamtąd wypadną.. ble
34 2016-05-17 00:08:55 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-17 00:20:41)
Taka prawda. Pewnie dlatego mnie zostawila. Bo jestem tym typem lesnej huby i przezuwaczem rodzynkow. Jak mozna do kogos takiego cos czuc?
wieczorem jest jeszcze gorzej
serce boli jak oszalale.... tak przez te 10 lat oby dwoje stalismy sie takimi hubami...wszystko robilismy razem. ale ona tego chciala. jak chcialem gdzies isc sam ze znajomymi to sie gniewala wkurzala... ona zrobila ze mnie taka hube...a pozniej wyjebala na smietnik:D bo sobie kolezanke znalazla! kogos z kim mogla by zwalczyc ta nude po moim odejsciu. i to wystarczylo. nie musial byc nawet facet. kurde. chyba bala sie tej nudy. no coz ja moich wszystkich kolegow praktycznie zostawilem dla niej. bo jej sie nie chcialo wyjsc a samego mnie puscic to tez niebardzo. i tak zostalismy takimi hubami lesnymi. tylko ja na tym gorzej wyszedlem:/da sie jakos odhubic?;p
To poproś ją żeby ci odłożyła kilka rodzynek, to będziesz sobie żuł w ten trudny czas..
Ogólnie nudzisz.
nara, biczuj się dalej
Żałosny ona teraz ma inny obiekt uczuć, a Ty jej teraz w tym przeszkadzasz w nowej miłości.
Musisz się z tym pogodzić
tu sie pojawia problem...moja jedyna pasja byla ona...wspolne spacery, wycieczki, baseny, lyzwy...zapisalismy sie nawet ostatnio na salse...samemu to wszystko wydaje sie takie puste bezwartosciowe. nic nie jest juz ciekawe...niczego sie nie chce...jestem od niej uzalezniony jak od narkotyku...nie moge spac, nie moge jesc, a trzeba chyba jakos zyc...jak mozna zasnac z tym bolem w klatce piersiowej? jest na to jakis sposob? sylwetka, ubior, zdrowie...po co mi to wszystko:( mowila, ze nikogo nie ma, a ja jej wierze...brzmiala tak szczerze... jak nigdy...chetnie wychowywalbym jej dzieci...nasze dzieci... jak ona moze nic nie czuc po tym wszystkim co razem przezylismy... zakompleksiony, zniszczony przez zycie, zamkniety w sobie, majacy wielkie problemy spoleczne 27 juz prawie latek ze slaba praca... nie mam szans na nic... ona byla jedyna osoba w zyciu przed ktora sie otworzylem...bezpieczna ostoja. jestem taki pusty w srodku!!!! dlaczego ona mnie nie kocha... czuje sie tak slaby jak jeszcze nigdy w zyciu... nie da sie z tego podniesc... dziekuje Ci elle za Twoja historie, ale to zupelnie cos innego... ciesze sie, ze Ciebie zahartowala i sprawila,ze teraz juz nic tak mocno nie zaboli....ale u mnie to zniszczylo calego mnie... cale poczucie bezpieczenstwa, zaufanie, ktore przez tyle lat z trudem jej dalem...poza tym...takie zahartowanie to smutne, bo juz chyba nigdy nie bedzie sie w stanie dac partnerowi czy partnerce wszystkiego, przez ta zbroje ktora zbudowala ta tragedia...
Stworzyłeś bardzo toksyczny związek zapętliłeś się w nią, zacząłeś zatracać granicę między sobą, a nią, złośliwie powiedziałabym stałeś się jednością z nią ... ach jakie to romantyczne... tyleże teraz kiedy ona odeszła, zabrała swoją połówkę, to ciebie jest już tylko połowa... właśnie dlatego posiadanie jedynej pasji, chodzenie tylko z jedyną osobą na spacery, na wycieczki, ... jest to tak chore i toksyczne!
Wiem, że teraz wszystko jest świeże i bardzo boli, ale wam obojgu wyrwanie się z toksycznego związku wyjdzie to na dobre. Spróbuj wyciągnąć mądre wnioski i nie popełniać błędów w nowym związku w przyszłości. A dziewczynie daj święty spokój, im więcej czytam twoje teksty, tym bardziej rozumiem, że dziewczyna mogła chcieć uciec od ciebie, od twojej zaborczość, natręctwa, chęci posiadania drugiego człowieka na własność, zdominowania go swoim uczuciem, itp
Dziewczyna jedyną pasją... Jeeny, jakie to musiało być dla niej męczące... Jaka ogromna odpowiedzialność na niej spoczywała, pomyślałeś? Jedna osoba odpowiedzialna za całe Twoje jestestwo. Za samopoczucie, za poczucie własnej wartości, za hobby i pasje, za Twoją chęć życia... I jeszcze to ciągłe wypominanie tego, że zdradziła... Ileż można?
39 2016-05-19 19:36:21 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-19 19:41:09)
Byłem potworem. Jeśli przyjąłem ją z powrotem powinienem o tym zapomnieć, wybaczyć i nie wywlekać już nigdy.
To był mega toksyczny związek zbudowany na jej początkowej chęci odpokutowania za zdradę, na byciu z człowiekiem, który ją kocha, mimo tego, że ona sama mnie nie kochała...szkoda tylko, że tyle mi to wmawiała... i sobie pewnie również. 10 lat to kupa czasu. Mieliśmy tam jakieś swoje małe pasje, ale we wszystkim staraliśmy się być razem. Ale to ona chciała ze mną wszędzie chodzić. Chciałem iść gdzieś sam, to nie, bo jej nie wezmę, bo się jej wstydzę. Ja mówię nie wstydzę się ale idę z kolegami na imprezę. No i zawsze i tak ja brałem, albo sam nie szedłem. A ona nie miała koleżanek. Teraz znalazła sobie przyjaciółkę w pracy i ona pomogła jej się wyrwać z tego...od razu uciekła. Ja bym dalej w tym tkwił, bo taki jestem...
Całkiem zatraciłem te granice... Averyl, bardzo trafny komentarz, ale nie chciałem jej posiadać na własność.
Myślałem, że takie dzielenie robienie wszystkiego z osobą którą się kocha to dobra rzecz. Ale widać że nie. No cóż... idę poszukiwać siebie, tej połowy która mi wyrwano...tylko gdzie zacząć? Fajnie by było się zmienić, szukam jakiegoś psychologa bo sam nie dam rady...
mamy się spotkać w tym tygodniu...muszę z nią pogadać jak dorosły w końcu, chociaż jestem tak niedojrzały psychicznie jak 13 latek. czekam jak kundelek na jej znak. żałosne. dlaczego ona się teraz zachowuje jak ktoś kompletnie dla mnie obcy? co sądzicie o koleżeństwie po takich związkach? to w ogóle możliwe?
Ona się tak zachowuje żebyś nie robił sobie nadziei i miał jakieś życie w końcu poza nią.
41 2016-05-19 19:51:42 Ostatnio edytowany przez Żałosny (2016-05-19 19:53:34)
Tak myślałem. Bo na początku mówiła, że odpoczynek, że parę dni, ale szybko to się zmieniło.. co się robi z pierścionkiem zaręczynowym w takim przypadku? Bo jakby mi oddała to po co mi on, i tak go innej nie dam, a jak ona sobie zostawi, to i tak będzie się go musiała pozbyć czy wcześniej czy później..
Musiałą tak powiedzieć, bo widocznie cię zna i wiedziała, że zareagujesz histerycznie jak dziecko, nie jak dorosły facet i się nie pomyliła.
Nic się nie robi. Nie szukaj pretekstu do kontaktu znowu..
przeczytałem cały temat, grubo musimy się kiedyś ziomuś wybrać na piwko . To jaki poziom toksyczności i depresji byśmy byli w stanie razem wytworzyć najprawdopodobniej zabił by wszystkich ludzi w promieniu 100 kilometrów
po prostu mózgi by wszystkim wypieprzyło hehe, drugi czarnobyl
niezła beka. teraz do mnie dotarło jak poroniony pomysł miałem ^^
Facet-mimoza. Najgorzej.
nic dalej sie nie odzywa...we wtorek napisala mi, ze moze w tym tygodniu sie spotkamy, jak moze sie zachowywac w ten sposob w stosunku do faceta z ktorym byla 10 lat?!?!?! o co jej chodzi...wczesniej mowila, ze bedizemy mogli sie nromalnie spotykac a teraz nawet sms nie napisze boze kim ja jestem
boze kim ja jestem
Hubą leśną.
47 2016-05-22 23:27:48 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2016-05-22 23:29:51)
co sądzicie o koleżeństwie po takich związkach? to w ogóle możliwe?
Nie do czasu gdy coś czujesz do niej. Nie spotykaj się z nią. Ona będzie sobie normalnie rozmawiać, a Ciebie będzie telepało. Masz nałóg, chcesz rzucić to się od niego odetnij. Pomyśl racjonalnie. Pozbądź się rzeczy z nią związanych to szybciej Ci przejdzie. Co Ciebie w ogóle obchodzi ten pierścionek? Niech sobie sprzeda w komisie. 10lat czy rok, nie ma różnicy. Koniec to koniec.
Koniec. W końcu po dwóch tygodniach od kiedy chciała "przerwy", teraz już zupełnie inna niż w ten dzień, zdecydowana, wręcz wściekła. Zimna. Ona mnie nienawidzi. Oddała pierścionek. Resztę moich rzeczy. Moje zdjęcia. Nie da mi szansy. Choćbym jej przyniósł gwiazdę z nieba. Tak powiedziała. Powiedziałem, żeby dała znać, jeśli będzie kiedyś potrzebowała pomocy. Powiedziała, że nie da, choćby miała zgnić. A 2 tygodnie wcześniej mówiła jeszcze, że będziemy mogli się widywać... Była ideałem...
Mój ideał odszedł.
Była ideałem...
Mój ideał odszedł.
No raczej nie. Wrócił tam, gdzie jego miejsce.
Teraz potrzebujesz czasu.
Dużo czasu. Dla siebie.
Jej miejsce jest przy mnie
Miałem takie szczęście... a nie doceniałem go! Dopiero, gdy odeszła! Było tak ciepło w środku, teraz jest ciemność...
Jak można żyć z taką pustką? Wiedząc na dodatek, że jeśli lepiej by się obserwowało i zwracało uwagę na jej sygnały to można było to uratować? Jeszcze z miesiąc temu jakbym to zmienił wszystko byłoby wspaniałe..!
Idealna kobieta! Ale [WULGARYZM]... nigdy sobie tego nie wybaczę! i ona mi też nigdy
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaAA!
Co zrobić z tym bólem...
Bardzo spodobało mi się jak zwerbalizowałeś cierpienie. I te emocje: "AAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaAAaaaaaaaaaaaaaaa" wow
To było mocne.
Przysięgam, że herbata pociekła mi nosem.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaAA!
Co zrobić z tym bólem...
Czekać.
Przetrzymać go.
Być silniejszym.
Zakatować się treningami.
Być wśród ludzi.
Gadać z przyjaciółmi (sprawdzonymi).
Nie pić. Nie ćpać.
Patrzeć w niebo.
Potrzebujesz czasu.
Koniec. W końcu po dwóch tygodniach od kiedy chciała "przerwy", teraz już zupełnie inna niż w ten dzień, zdecydowana, wręcz wściekła. Zimna. Ona mnie nienawidzi. Oddała pierścionek. Resztę moich rzeczy. Moje zdjęcia. Nie da mi szansy. Choćbym jej przyniósł gwiazdę z nieba. Tak powiedziała. Powiedziałem, żeby dała znać, jeśli będzie kiedyś potrzebowała pomocy. Powiedziała, że nie da, choćby miała zgnić. A 2 tygodnie wcześniej mówiła jeszcze, że będziemy mogli się widywać... Była ideałem...
Mój ideał odszedł.
Ja sobie mogę wyobrazić, jak ona się czuje. Pewnie nie może teraz uwierzyć, że 10 lat wytrzymała z kimś takim, 10 lat opleciona przez bluszcz i to toksyczny. Pewnie teraz może wreszcie wziąć głęboki oddech. A znając - bo znałam - takich jak Ty, to pewnie męczysz ją jakimś "przypadkowym" kontaktem, niby, bo coś Ci tam potrzebne, niby chcesz być przyjacielem, a ona ma tego dość i chce spokoju i wolności. Ja to osobiście przerabiałam, nic do gościa nie docierało: kulturalne prośby, krzyk, wyzwiska nawet! W końcu zablokowałam go gdzie się dało: na FB, mailu, skypie i nr telefonu zmieniłam i miałam spokój od tamtej pory.
54 2016-05-28 16:41:29 Ostatnio edytowany przez Olinka (2016-06-05 22:48:39)
Była dla mnie taka dobra... taka miła, taka wspaniała... a ja nie potrafiłem tego wszystkiego odwzajemnić... wiem, że teraz bym umiał zmienić wszystko co było we mnie złe, ale teraz już za późno...ona była IDEALNA! jak patrze na inne dziewczyny kolegów to one może ładniejsze, ale są okropne!!! traktują swoich chłopaków jak służących... myśmy byli parą, równi, partnerami, nosiliśmy razem, ja trochę cięższe zakupy, ona trochę lżejsze, a tamta dziewczyna bierze prawie nic a jej chłopak ledwo idąc bierze całą resztę...była taka wspaniała, w ogóle nie patrzyła na pieniądze, nie interesowały jej one... nawet nie wiecie jaki mam żal do siebie, że byłem tak straszny, że nie zauważałem jej sygnałów, że coś jest nie tak... zmieniłbym wszystko, to naprawdę nie byłoby trudne, wystarczyło tylko trochę poświęcenia... to tak okropne mieć taki skarb, a zorientować się o tym dopiero jak się go utraci... wiecie jak to jest mieć szczęście? To ciepło kiedy ona nawet nie odzywając się siedzi obok, gdy przytula, gdy leży obok, gdy zasypia w moich objęciach... zawsze tak lekko podrygiwała przy tym... Tak świetnie się śmiała, tak szczerze, że aż cała się ruszała przy tym...
Zjebałem sobie życie. A co najgorsze jej 10 lat. Ale ona jest pewna siebie, nie ma problemu z kontaktami z ludźmi, jest przewspaniałą osobą, świetnie tańczy.
Ale dlaczego tak to się zmieniło... w ciągu miesiąca... od miłości do nienawiści... zaręczyny, płacz, uśmiech...myślała, że się zmienie, miała nadzieje...
Doceniajcie swoje partnerki nim będzie za późno, później przez resztę życia zostanie Wam tylko smutek, ogromne poczucie winy i dziura której nikt nie będzie w stanie wypełnić.
Nie będę jej nawiedzał, jeśli by zablokowała mój numer to chyba bym umarł... mimo to ciągle mam nadzieje, że może za jakiś czas będzie potrafiła mi wybaczyć... już tylko tego chcę i o tym marzę... ale ona chce zacząć nowe życie... wyprowadzić sie od siebie z domu, uciec w końcu z tej klatki...
[nieregulaminowy link]
to może zadziałać?
Była dla mnie taka dobra... taka miła, taka wspaniała... a ja nie potrafiłem tego wszystkiego odwzajemnić...
Przestań
Taka dobra znowu nie była - nikt nie jest ideałem, wtedy byłaby raczej "taka nudna" a po drugie, jakby była "taka dobra", to by Cię to by taka była i w trakcie rozstania.
Widocznie TERAZ jest sobą, a wcześniej się naginała pod Ciebie. A ty zachowujesz się jak dzieciątko odstawione od cycusia, powiedzmy to sobie wprost, ale to inna sprawa..
wiem, że teraz bym umiał zmienić wszystko co było we mnie złe
Przeeestań dramatyzować.
Nic i nikt nie zmienia się 'od tak', na pierdnięcie. I Ty też nie. To jest PROCES, a to oznacza, że to potrwa, może lata nawet.
Nic się nie zmienisz, bo cały czas zachowujesz się jak huba, jak narkoman. A kobieta potrzebuje silnego i ogarniętego emocjonalnie mężczyzny koło siebie, a nie gościa, który nie wie co, nie wie jak - jedyne co wie, że chce do cycusiaaaa "AAaaaaaa"
Emocje emocjami, ale ty masz w sobie zbyt dużo z dziecka, a nie mężczyzny, dlatego tak to kobiety drażni. Twoja ex po 10 latach w końcu dojrzała żeby być kobietą, wcześniej godziła się być Mamusią, dziewczynką, opiekunką, wszystkim tylko nie kobietą. Rozumiesz?
Musisz popracować nad sobą żeby stać się równorzędnym partnerem, narazie nie ma szans ani na wasze zejście, ani jakikolwiek zdrowy emocjonalnie związek z Tobą. Musisz dojrzeć.
I przestań już jojczyć, ta melodrama nie przystoi dorosłemu facetowi.. Zrozum, to nie wzbudza współczucia, tylko wkur... Za dużo teatralnośc w tym, mała drama queen jesteś.
Bierz się za siebie, bierz się do roboty i będzie git.
Pieprzenie skończ.
Nic i nikt nie zmienia się 'od tak', na pierdnięcie. I Ty też nie. To jest PROCES, a to oznacza, że to potrwa, może lata nawet.
uwierz mi, że byłbym w stanie zmienić dla niej to wszystko co ją bolało ot, tak sobie, na "pierdnięcie"
Możliwe, że rzeczywiście, naginała się pode mnie te wszystkie lata...
Elle, ale jak stać się z takiej huby mężczyzną? Jak stać się równorzędnym partnerem? Jak z nikogo stać się kimś?
Czy to w ogóle możliwe?
57 2016-05-28 18:17:47 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-05-28 18:18:54)
Elle78 napisał/a:Nic i nikt nie zmienia się 'od tak', na pierdnięcie. I Ty też nie. To jest PROCES, a to oznacza, że to potrwa, może lata nawet.
uwierz mi, że byłbym w stanie zmienić dla niej to wszystko co ją bolało ot, tak sobie, na "pierdnięcie"
Kolejny raz udowadniasz, że NICZEGO nie rozumiesz.
Masz się zmienić po pierwsze - dla SIEBIE, nie dla kogoś, ani nie dla NIEJ.
Pod drugie, zmiany to PROCES< a nie każdy ma na to czas i ochotę by ci w tym 'towarzyszyć' i męczyć się.
Skumaj w końcu, że Ty nie masz , jak piesek, zrobić dla Pani wszystko żeby Pani Cię nie wyrzuciła, tylko masz być takim facetem, żeby jej czy innej kobiecie nie chciało się z Tobą rozstawać.
Narazie jesteś natrętnym pieskiem, który liże kostki pani próbując od czasu do czasu je "atakować" w wiadomy sposób.. (tak, chodzi o ruchy frykcyjne).
Możliwe, że rzeczywiście, naginała się pode mnie te wszystkie lata...
Bo myślała, że związek polega na przystawieniu dorosłego faceta do piersi. Dorosła i zrozumiała, że tak nie jest.
Elle, ale jak stać się z takiej huby mężczyzną? Jak stać się równorzędnym partnerem? Jak z nikogo stać się kimś?
Czy to w ogóle możliwe?
Czytaj wątki na Forum, znajdziesz wiele odpowiedzi i podpowiedzi.
Wyleź z tej pozy cierpiącego Wertera i przestań tak obsesyjnie się skupiać na sobie i onanizować cierpieniem - to tak na początek.
Poczytaj książki/albo poradniki na początek, co to znaczy lubić, potem KOCHAĆ siebie i dlaczego to jest ważne w relacjach. Podstawowe powiedziałabym.
Weź się kurna gościu w garść i zacznij coś ze sobą robić, bo jeśli dalej będziesz stawiał kobietę jako sens istnienia, to będą od Ciebie spieprzać gdzie pieprz rośnie, bo będą się dusić.
Posadź dupsko na rower i wio.
Miałem takie szczęście... a nie doceniałem go! Dopiero, gdy odeszła! Było tak ciepło w środku, teraz jest ciemność...
Wtedy było to oczywiste, prawda? Myślałeś, że była, jest i będzie. To tak niestety nie działa, nie da się kogoś kochać na siłę.
I bez urazy, ale to co teraz wypisujesz idealnie pokrywa się z Twoim nickiem, masz więc odpowiedź na swoje pytanie z pierwszego posta.
Elle, ale jak stać się z takiej huby mężczyzną? Jak stać się równorzędnym partnerem? Jak z nikogo stać się kimś?
Czy to w ogóle możliwe?
Co Ty biadolisz?
Wtedy było to oczywiste, prawda? Myślałeś, że była, jest i będzie. To tak niestety nie działa, nie da się kogoś kochać na siłę.
Tak myślałem, było to dla mnie oczywiste... Po 10 latach związku myślałem, że da jakieś ultimatum, będzie chciała walczyć o to wszystko co razem przeżyliśmy zanim zakończy to na zawsze. Że da mi szansę, po tym, gdy zrozumiałem co straciłem. Tak jak ja dałem jej. Ale oczywiście się myliłem. Dostałem w tyłek niesamowicie.
Co Ty biadolisz?
Czego nie rozumiesz?
Największy błąd jaki popełniłeś to ten w którym pozwoliłeś sobie na to by ona była całym Twoim życiem. Uzależniłeś wszystko od niej. Teraz będziesz wiedział na przyszłość że tak nie można po za związkiem musisz też mieć własne życie, znajomych, pasje, czas tylko dla siebie.
Jak prawie każdy przeżyłem taki zawód miłosny
Zapisz się na siłownię albo trenuj jakąś sztukę walki, zobaczysz jak przy tym będziesz mógł się wyzbyć wszystkich negatywnych emocji. Polecam:)
Miłycham napisał/a:Co Ty biadolisz?
Czego nie rozumiesz?
Nie zachowuj się jak maślak.
Jestem maślakiem to jak mam się zachowywać.
Widziałem ją dzisiaj...aż mi serce podskoczyło do mózgu!(jeśli huby mają mózg) ona mnie chyba nie zauważyła... szła z tą koleżanką... szła tak pewnie, wesoło gestykulowała, była pełna energii, życia! Wyglądała jak ptak którego ktoś wypuścił z klatki!
Ona naprawdę w ogóle nic o mnie nie myśli.
Jak mogła tak oszukiwać przez te wszystkie lata. Po co?
Słodkie smski, jak to ona tęskni jak się nie widzimy jeden dzień. Jak ona chce się zobaczyć, żebym nigdzie nie szedł, bo ona tęskni. Telefony co chwilę. Co przerwa w pracy. Wspólnie spędzone całe dnie. Gdzie to wszystko. Dobra z niej aktorka. Bardzo dobra. Albo ja jestem ślepy... ale nigdy bym nie pomyślał, że tak może się zachowywać niekochający człowiek.
Już 3 tygodnie, a to nadal boli jak sam skurczybyk. Nadal nie mogę ruszyć z miejsca.
Zacząć zmian. Eh pieprzona HUBA ze mnie.
Przysięgam, że herbata pociekła mi nosem.
Ależ mi się skojarzyło niewiarygodne jak przypadkowe zdania mogą przywoływać pewne sytuacje z przeszłości.