Bo tak nam mówią, że jest potrzebne, najfajniej jest się samemu przekonać, co nam jest potrzebne
Bez reklam, madrych "babskich" pisemek i wszystkiego, co napędza ten świat na konsumpcję... Ja przez lata nie uprawiałam sportu w sumie nigdy
Bo zawsze byłam fajtłapą i szarym końcem... Spróbowałam biegać, z koleżankami, ale nie nadążałam, nie rozumiałam, ciężko mi było.... Aż w końcu któregoś wieczoru, bardzo smutna, poszłam na rodzimy, ciemny o tej porze stadion i zaczęłam biec. I ciężko mi było, że tylko ja sama, a na fejsie tyle radosnych fotek. A potem znowu pobiegłam i w trakcie tego biegania, wszystkie rzeczy, które sprawiają mi przykrość przychodzily mi do głowy. I zostawały tam, w tym bieganiu, nie myślałam już o nich kładąc się spać. Kilka dni temu pomyślałam, a może by tak sprintem? Nie, nie dam rady, koleżanka mówiła, że to nie dla mnie. Bez sensu. A potem, no dobra, to chociaż pół okrążenia, jak nie dasz rady to nie, odważ się, po prostu odważ. I pobiegłam, nogi same poniosły. I byłam tak oniemiała z zaskoczenia, że mogę się zdobyć na takie coś... Tak zadziwiona... Fajnie jest czasem obserwować siebie, tak z daleka i patrzeć, co Ci przeszkadza. Ja już nie podejrzewam rzeczy. Ja patrzę, widzę i jestem pewna. Boję się, z takiego czy innego powodu. I strach po strachu staram się pokonywać. I czasem jest wstyd, nawet się przed sobą przyznać do pewnych rzeczy. Ale jak nie jest wstyd, jak nie boli, to po co coś zmieniać? Musi przyjść bodziec do zmiany
Łoj, się rozpisałam xD
Girl, jesli masz na myśli serial o Wiewiórce i Łosiu, to tak, jedenasty rok mija i ta jedna rzecz się nie zmienia, kocham miłością bezwarunkową
Witaj w klubie! 