Ingunn napisał/a:Ja mam sporo doświadczenia z (je)badoo, oczywiście za każdym razem zakładane konto, zostało usuwane po krótkim czasie, bo to naprawdę strata czasu i nerwów, ale taka naiwna ja miała nadzieję... 
To gdzie to biuro, Piracie?
Mam to konto od paru lat, jeszcze mężatką byłam, gdy tam zaistnialam logując się z Facebooka. Do dziś nie umiem się wykasować. Jako mężatka prawie tam nie zaglądałam, bo jestem nudna i mam zasady 
Gdy zostałam sama, koleżanka zapoznała mnie z kumplem poznanym przez Badoo. Kolega jest świetnym facetem, a jednak żadnej z nas nie podrywa, ani my nie podrywamy jego. Jakoś nie zabiły nam mocniej serducha. Ale tworzymy fajną paczkę, widujemy się na róznych piwkach i kawkach. On po prostu był "nowy" w naszym mieście i szukał zwyczajnie towarzystwa.
Zainspirował mnie do zainteresowania się rzeczonym portalem. Odświeżyłam profil, stwierdzając, że Badoo nie gryzie.
Szybko pojawili się chętni na znajomość. Przeważnie tłamsiłam zakusy w zarodku, bo wybaczcie, ale teksty: "Cześć może kawa" (dosłownie tak, nawet znaku zapytania taki biedaczek nie potrafił postawić) ani mi nie imponują, ani nie zachęcają do przyjęcia propozycji.
W końcu trafił się bardzo ciekawy egzemplarz. Inteligentny, kulturalny... miły gość. Pisaliśmy dość długo, miałam czas się oswoić z tym człowiekiem, co mi bardzo odpowiadało. Przygotowałam się na rózne scenariusze, bo wiem, że bajkopisarzy na portalach nie brakuje. Ale same rozmowy sprawiały mi przyjemność, więc nie żałuję tej znajomości ani trochę. Mimo iż... w konfrontacji na żywo pan okazał się poszukiwaczem rozrywek, w dodatku żonatym, tyle że żona gdzieś na obcych "landach".
Następny, któremu dałam szansę był pan, któremu znacznie szybciej zadałam pytanie o matkę jego dzieci (opowiadał o nich, ma je dorosłe), wykorzystując po temu pierwszą okazję. Okazało się, że żona jest i to w tym samym domu :-). Wyjaśniłam mu rzeczowo i grzecznie, ze nie takich znajomośći oczekuję. Dziś mamy ze sobą sporadyczny kontakt, czasem sobie wymienimy parę zdań na Badoo. W jakimś sensie podbudował moje poczucie atrakcyjności. Fajnie wiedzieć, że się komuś jeszcze podobam. Można z nim zwyczajnie, życiowo, jak to się mówi, pogadać. W pewnym sensie lubię tego człowieka, choć nie pochwalam.
Teraz posucha. Zaczepiają mnie jacyś koszmarni nudziarze...
Aha, jeszcze jeden. Znamy się już z pół roku. Ujął mnie rozmową, bo jest z nim o czym porozmawiać. Gość bardzo inteligentny i taki ciepły. Po wcześniejszych doświadczeniach nie stwarzałam i nie stwarzam sobie żadnych oczekiwań. Po prostu będzie, co ma być. Nieraz sama go zaczepiałam, żeby pogadać, bo wiecie, jak to jest w pustym domu. Jasno mu mówilam, co myślę o poszukiwaniu facetów przez internet. Z czasem on zaczął się przede mną otwierać, zwierzać się ze swojego bardzo trudnego i nieudanego życia. Ja też jestem kobietą po przejściach. Potem przeszliśmy na rozmowy telefoniczne.
I wiecie co? Parą nie będziemy, nie odważe się na związek z życiowym rozbitkiem, on też zdaje sobie sprawę z obciążeń. Za daleko też od siebie mieszkamy. Są również inne przeszkody. Jednak cenię sobie tę przyjaźń, w jakimś sensie staliśmy się sobie bliscy. Gadamy nieraz po dwie godziny (darmowe minuty, hurraaa!) i bardzo te rozmowy lubię.
Wniosek? A kurczę, do licha z miłością! Sama się znajdzie nie wiadomo kiedy. A do ludzi zawsze warto wychodzić. Kontakt z drugim człowiekiem to wartość sama w sobie. Badoo też jest dla ludzi.
Dzięki moim znajomym z portalu poznałam parę fajnych piosenek i wierszy (z jednym miałam taki właśnie wspólny punkt zaczepienia), dowiedziałam się, że mogę być traktowana o wiele lepiej niż traktował mnie pan mąż. Że choć mam kłopoty z niepełnosprawnością (bo mam), to wcale mnie nie przekreśla jako kobiety. I zwyczajnie miło było mieć z kim wyskoczyć na tańce czy kawę.
Fajnie? Fajnie!