Toska mylisz się.
Poczytaj a zobaczysz, że pisze tu wiele osób które nigdy nie były zdradzone, a mimo to kochankę, jako osobę włażącą do łózka facetowi mającemu rodzinę uważają za patologię.
Twoja teoria pada. Bo to nie kwestia zranienia, tylko naszych wewnętrznych poglądów, zasad i moralności.
Oczywiście, że w przypadku zdrady winny jest mąż.
Kochanka rzadko bywa winna - najczęściej po prostu się "nawinęła" pod rękę (i tak jest często traktowana przez tego faceta, który ją tam obraca). Nie mniej - nie zmienia to faktu, że jest osobą poniżej pewnego poziomu człowieczeństwa... osobą łamiącą podstawowe zasady: nie wchodzi się nigdy w rolę "tej trzeciej" i nie krzywdzi innej osoby, żony, dzieci... nie wolno - nic tego nie usprawiedliwia - przyczyniać się do krzywdy innych, tych małych i dopiero uczących się życia szczególnie.
A problemy w związku - jak radzisz - można rozwiązywać tylko wtedy, gdy te panie trzymają się od owych związków z daleka.
A jak tych problemów się rozwiązać nie da, to trzeba się rozstać. A nie szukać pocieszenia. I usprawiedliwiać - bo winni są oboje... bzdura, która dopiero może prowadzić do prawdziwych patologii... bo skoro to jest uprawiedliwienie, to co mnie ogranicza, nie? Mogę się puszczać na prawo i lewo, bo mąż się już nie stara tak jak ja bym chciała? No błagam Cię... przemyśl, zanim wygłosisz takie mądrości.
A problemy w związku - jak radzisz - można rozwiązywać tylko wtedy, gdy te panie trzymają się od owych związków z daleka.
Cóż za złota myśl! A może najlepiej od razu po ślubie wywieść męża na bezludną wyspę albo zamknąć w klatce, żeby biedny nie uległ pokusie innej kobiety i nie dopuścił zdrady.
Jak będzie chciał to zdradzi, jak nie z tą to inną. Jak nie uwiedzie ot tak, to zacznie kłamać, byleby tylko "zaliczyć", a jak to nie poskutkuje to i zapłaci. I dalej ta trzecia winna, że facet szuka poza związkiem? Czemu zdradza? Albo mu źle w związku albo rzeczywiście ma jakieś zaburzenia. To popyt rodzi podaż, nie odwrotnie.
523 2015-10-02 10:43:24 Ostatnio edytowany przez Zorija (2015-10-02 10:45:44)
Anastacjo, nie czytasz ze zrozumieniem.
Napisałam przecież wyraźnie, że WINNY ZDRADY jest ZAWSZE FACET, a kochanka raczej rzadko - ona najczęściej akurat mu się nawinęła... (żadna wielka miłość, masz rację... jak nie ta to znajdzie się inna).
Zrozumiałaś? Jeśli nie, to powtórzę i wyjaśnię kolejny raz, a co tam
Co (to co napisałam powyżej) zupełnie nie zmienia faktu, że ta trzecia, dobrze wiedząc w jaką rolę wchodzi, wystawia sobie opinię i świadczy sama o sobie. Kim jest? Pewnie sama sobie na to też potrafi odpowiedzieć, szczególnie w tych przypadkach, gdy facet już się nią pobawi, a potem odstawi (zostanie przy żonie, lub poszuka kolejnej).
Jak facetowi źle w związku to rozwiązaniem jest puszczanie się? Anastacja, wyrosłaś już z podstawówki? Czy mentalnie jeszcze jesteś na tym poziomie?
Naprawdę znasz tylko takie rozwiązania?
A to taki zaszczyt zostać kochanką? To powód do wstydu,zawsze tak było i tak pozostanie.Zostać zabawką w łóżku dla faceta?Weź się ogarnij Anastacjaa i nie nie ośmieszaj się ze swoimi teoriami.Mnie jako kobiecie jest zwyczajnie wstyd za takie kobiety jak TY.
Inga, ale Anastacja i tak zrobiła już postęp.
Bo do tej pory tłumaczyła kochanki i ich postępowanie wielką miłością.
Teraz już pisze wprost, że są tak naprawdę nikim - ot, trafiły się poszukującemu fiutkowi... JAK NIE TA, TO INNA... szkoda tylko, że każda z nich wierzy (przynajmniej na początku, tak jak Anastacja), że w jej przypadku jest inaczej...
Zorija, nie czytasz ze zrozumieniem.
Napisałam przecież wyraźnie, że problemy w związku, jakieś braki są przyczyną zdrad, a nie rozwiązaniem. Dlaczego dana osoba decyduje się na zdradę, zamiast szukać rozwiązania w małżeństwie, tylko ona wie. Myślę, że "dojrzewanie" współmałżonka do zdrady to pewien proces, a nie "chwila zapomnienia", nie mająca wpływy na dobro relacji. Musi być tego jakieś źródło wewnątrz tej osoby, związku. Dopiero potem pojawia się ta trzecia osoba. Ona nie jest przyczyną, tylko skutkiem tego procesu dojrzewania do zdrady. Ja tak to rozumiem.
527 2015-10-02 11:02:47 Ostatnio edytowany przez Zorija (2015-10-02 11:06:49)
Tak Anastacja.
Idąc za Twoim tokiem rozumowania, który brzmi, cytuję: "Czemu zdradza? Albo mu źle w związku albo rzeczywiście ma jakieś zaburzenia" --->> i dalej "dojrzewanie" współmałżonka do zdrady to pewien proces" --->>> a na końcu "Napisałam przecież wyraźnie, że problemy w związku, jakieś braki są przyczyną zdrad, a nie rozwiązaniem"
podam Ci kilka tych "braków" w związku, o których piszesz, a które są najczęstszymi powodami, że mężowie robią sobie skok w bok (przeczytałam opracowania).
A Ty mi na to odpowiedz, proszę, który z tych powodów jest wg Ciebie usprawiedliwieniem.
1. kobieta po porodzie / porodach straciła figurę, przytyła i ma rozstępy - nie jest już dla męża tak atrakcyjna jak wcześniej
2. kobieta wychowująca małe dzieci + pracująca + zajmująca się domem (standard dziś) jest zmęczona, nie zakłada tipsów i szpilek idąc do sklepu
3. kobieta zmęczona, spracowana i niewyspana (małe dzieci) nie ma ochoty na seks w takiej ilości, jak to bywało w czasach narzeczeństwa
4. kobieta po kilkunastu latach małżeństwa jest o te kilkanaście lat starsza - nie do porównania z młodymi egzemplarzami, które tylko czekają na przystojnego 45-latka, ustawionego zawodowo
itd. itp.
Anastacja - to są najczęstsze PROBLEMY i BRAKI, które wymieniają faceci zdradzający żony.
Który z nich jest dla Ciebie usprawiedliwieniem męża?
I który usprawiedliwia kochankę??
dawaj Anastacja.
edit: i przypominam i Tobie i Xymenie i Belletrix (i innnym), że NIGDY nie napisałyście, że W NIEKTÓRYCH MAŁŻEŃSTWACH... lub, że CZASEM...
Wy GENERALIZUJECIE
Osądzacie zdradzone żony / mężów bez żadnego zahamowania i różnicowania...
Bo Wy WIECIE - pewnie lepiej od nich samych...
Dodam tylko,że ustawionego zawodowo i finansowo.
no to Inga miałam na myśli... szczególnie wtedy, gdy sama skończyła "szkołę średnią" i większych perspektyw brak...
530 2015-10-02 11:16:41 Ostatnio edytowany przez Anastacjaa (2015-10-02 11:18:17)
Czy ja mówię o usprawiedliwianiu czy o motywach? Zdradzający są jak widać nieszczęśliwymi frustratami, chcącymi coś zmienić w życiu, jeszcze doświadczyć. Czemu nie chce zmienić czegoś w małżeństwie, porozmawiać, wyręczyć, znaleźć rozwiązanie? Bo mu nie zależy, bo jest tchórzem i egoistą, bo myśli, że przecież nic złego się nie stanie jeśli poszuka wrażeń, zaspokoi BRAKI poza związkiem? Nie każdy jednak jest w stanie przewidzieć skutki: co jeśli się wyda? albo się naprawdę zaangażuje, zakocha? Przykładów dalszych scenariuszy można na forum znaleźć wiele.
531 2015-10-02 11:25:15 Ostatnio edytowany przez Zorija (2015-10-02 11:28:08)
...
Czy ja mówię o usprawiedliwianiu czy o motywach? Zdradzający są jak widać nieszczęśliwymi frustratami, chcącymi coś zmienić w życiu, jeszcze doświadczyć. Czemu nie chce zmienić czegoś w małżeństwie, porozmawiać, wyręczyć, znaleźć rozwiązanie? Bo mu nie zależy, bo jest tchórzem i egoistą, bo myśli, że przecież nic złego się nie stanie jeśli poszuka wrażeń, zaspokoi BRAKI poza związkiem? Nie każdy jednak jest w stanie przewidzieć skutki: co jeśli się wyda? albo się naprawdę zaangażuje, zakocha? Przykładów dalszych scenariuszy można na forum znaleźć wiele.
Tak Anastacja! Brawo smile (bez ironii)
Dlatego NIE WOLNO tak bezkrytycznie i bez umiaru oskarżać zdradzone żony smile One czasem nie są bez winy, to prawda! Ba, czasem ich wina jest bardzo duża.
Tylko, że po pierwsze - to nie jest reguła (tak jak na tym forum jest to forsowane) - podałam Ci na to przykłady.
Po drugie - frustrat powinien wtedy NAJPIERW pożegnać żonę (jeśli tak mu doskwiera, a bądź pewna, że w opowieściach zdradzacza fikcję można mierzyć w tonach). Bo jeśli tego nie zrobi WPIERW, tylko zacznie od kochanki - to niestety, ale traci wiarygodność. I żadne jego usprawiedliwienie nie zasługuje już wtedy na miano prawdziwego.
chceuciekacstad napisał/a:....
Nie atakuję Cię , ale moim zdaniem taki stan jest prostą drogą do .. niczego .
Życie nie jest proste , nie ma w realu happy endów .." żyli długo i szczęśliwie " .. Jednak takie zachowanie uważam za niekonsekwentne .
Zdradził, ok. Ty doszłaś do wniosku że to był błąd i podjęłaś decyzję o utrzymaniu związku. Może o jego naprawie.
A teraz siedzicie w jakiś dziwnych atmosferach...
Co Ci daje to że on się stara ?? skoro Ty nawet tego nie przyjmujesz tak na prawdę . Akceptujesz tylko.
Po prostu nie masz innego pomysłu na życie.
I teraz pewnie posypią się gromy na mnie.
Ale uważam że trwanie w takim stanie dowodzi jak bardzo jesteście uzależnione od tych mężów . Jak bardzo ten drugi człowiek jest Wam potrzebny.
Nie szukacie radości w sobie , szczęścia pomimo . .
Każdy żyje jak chce , tyle że nie przyznawanie się przed samym sobą , że ten człowiek,( słaby , nie do końca uczciwy , z błędami ) JEST MI POTRZEBNY DO ŻYCIA , i jestem z nim bo taka jest moja wola . Z różnych powodów.
Takie uświadomienie sobie że to moja decyzja powinno powodować odpowiedzialność w nas . .
Możemy mieć wpływ na dziś i jutro. Przeszłości nie zmienicie .
Wiem że boli, ale to Wy pozwalacie na ten ból. Sami go sobie fundujecie . Gdybyś nie wiedziała o zdradzie nie było by bólu. Wiec po prostu trzeba zaakceptować przeszłość , pogodzić się . Było tak nie inaczej. kropka. Widać inaczej ten człowiek nie potrafił. Ale to nie określa drugiej osoby. To był jego czyn. Tyle.
A można przecież iść do przodu, razem czy osobno.Nie chcę nikogo urazić, nie jestem jednak wprawnym dyplomatą
.
Ściskam ciepło.
Ode mnie na pewno nie posypia sie zadne gromy.
To jest bardzo dojrzale stanowisko.Niestety , choc kazdy jest kowalem swojego losu, nie kazdy potrafi czy chce kuc.
Nie ma tez zadnego schematu, czy po zdradzie sie uda czy nie, bo zalezy to od wielu czynnikow. Przede wszystkim nie tylko od siebie, ale i od partnera.
A czasem po prostu zakonczyl sie jakis etap w zyciu i wtedy nie pomoga ani checi ani starania, zeby utrzymac dotychczasowe.
Ludzie dorastaja, przezywaja wiek dorosly a potem starzeja sie i umieraja. Pory roku sie zmieniaja. Na to wszystko nie mamy wplywu, to bieg zycia.
I tak samo jest z wieloma zwiazkami. W takim przypadku zdrada bywa tylko symptomem obumierania, a nie jego przyczyna.
Problemem jest to kulturowe przekonanie, ze koniec zwiazku jest rownoznaczny z osobista porazka czy wina ktorejkolwiek ze stron, podczas gdy czesto jest to po prostu naturalny proces obumierania.
bardzo trafne , dodać należy, że ten proces może być i najczęściej tak jest , na różnym etapie u każdej z osób (mąż i żona).
Odniosę się jeszcze do wypowiedzi Gia :
"Paranoja jakaś - sorry ale dziś wkur***** jestem na maxa. Zatem przebaczasz, przyjmujesz, męczysz się, nieraz jest trudno, strasz się ufać, tysiące rozmów o tym co było, co będzie. I co z tego ???
Ja czasem nie zrozumiem jakie my jesteśmy durne ! Durne że poświęcamy tyle czasu ! Czasu na człowieka który na bajzel w głowie ! sam się ze sobą męczy ! I co ??? Myślimy że to udźwigniemy ! Bo miłość zniesie wszystko !! W filmie chyba ! Kur** podniosło mi się ciśnienie !
I jestem prawie pewna Endi, że u mnie sytuacja za jakiś czas może wyglądać podobnie.
Bo bidulek znowu pocieszenia zacznie kiedyś szukać bo go żonka tłamsi, on przy niej malutki się czuł ! A jak teraz się czuje po tym wszystkim ??!! I kiedy na wszystko kurz opadnie zacznie szukać nowej pocieszycielki która będzie mu wmawiać ze taki wspaniały jest !
Żenada po prostu."
Wybaczenie to proces nie dla naszego złoczyńcy , ale dla nas samych. To nam ma pomóc żyć w nowych warunkach, nie ma być w żadnym razie kontraktem, czy zakładem: ja Ci wybaczam a ty w zamian za to do końca życia będziesz taki czy owaki, będziesz zachowywał się tak czy siak .
Dziewczyny, jeśli to życie przed zdradą , ten człowiek - miał dla Was tak duże znaczenie że CHCECIE pomimo tego wydarzenia być razem ...to zróbcie to. Ale pamiętajcie o tym że to Wasza decyzja i to wy powinniście pracować nad sobą . Ta zła sytuacja może była po to byście wszyscy docenili to co było dobre w wspólnym życiu. Zdrajca może też docenia teraz to co zniszczył. Ale nie wie jak ma się zachowywać. Gia , czy Ty wiesz co ma robić Twój mąż by jego skrucha była prawdziwa?? a może tylko szukasz zadośćuczynienia.. zapłaty za grzechy .
Nie możecie robić zakładnika z Waszego małżeństwa, dzieci - i męża , popełnił błąd, OK.
Skoro "dajecie szansę " to ma być to cos nowego. A nie grzebanie w historii .
polecam "Przebudzenie "
ten cytat utkwił mi szczególnie w głowie :"
czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli jesteś do mnie przyklejony i nie pozwalasz mi odejść? Jeśli nie pozwalasz mi być sobą? Czy
możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli to ty potrzebujesz mnie psychicznie i emocjonalnie, by być szczęśliwym?""
I jeszcze coś co mi pomaga w przyjmowaniu złych rzeczy
"Gdy nie ma zimna, nie doświadczysz ciepła, gdy nie ma smutku, nie poznasz czym jest radość, gdy nie ma „zła”, nie poznasz „dobra”... Ktoś musi „zniżyć się”, żebyś ty mogła doświadczyć,..."
Minęło 10 lat od mojego rozwodu i zdrady męża . Niemal 9 lat zajęło mi przepracowanie w sobie zawodu, bólu ..
Wszystko co piszecie jest mi znane .
Anastacjaa napisał/a:Czy ja mówię o usprawiedliwianiu czy o motywach? Zdradzający są jak widać nieszczęśliwymi frustratami, chcącymi coś zmienić w życiu, jeszcze doświadczyć. Czemu nie chce zmienić czegoś w małżeństwie, porozmawiać, wyręczyć, znaleźć rozwiązanie? Bo mu nie zależy, bo jest tchórzem i egoistą, bo myśli, że przecież nic złego się nie stanie jeśli poszuka wrażeń, zaspokoi BRAKI poza związkiem? Nie każdy jednak jest w stanie przewidzieć skutki: co jeśli się wyda? albo się naprawdę zaangażuje, zakocha? Przykładów dalszych scenariuszy można na forum znaleźć wiele.
Tak Anastacja! Brawo smile (bez ironii)
Dlatego NIE WOLNO tak bezkrytycznie i bez umiaru oskarżać zdradzone żony smile One czasem nie są bez winy, to prawda! Ba, czasem ich wina jest bardzo duża.
Tylko, że po pierwsze - to nie jest reguła (tak jak na tym forum jest to forsowane) - podałam Ci na to przykłady.
Po drugie - frustrat powinien wtedy NAJPIERW pożegnać żonę (jeśli tak mu doskwiera, a bądź pewna, że w opowieściach zdradzacza fikcję można mierzyć w tonach). Bo jeśli tego nie zrobi WPIERW, tylko zacznie od kochanki - to niestety, ale traci wiarygodność. I żadne jego usprawiedliwienie nie zasługuje już wtedy na miano prawdziwego.
I tu się z Tobą zgadzam.
I wcale nie generalizuję, wiadomo, że każdy przypadek inny. Jedni zdradzają dla tylko i wyłącznie rozładowania napięcia. Inni szukają zrozumienia, wsparcia, ciepła. Te motywy zależą od rodzaju tych BRAKÓW, braku komunikacji między małżonkami, braku chęci czy też niemożności ich zaspokojenia. I jak różne historie pokazują to w tym drugim przypadku najczęściej ludzie zaczynają się angażować emocjonalnie w nową znajomość, zakochiwać w sobie. No i jest jeszcze większy problem.
A wystarczyłoby chcieć i próbować problemy rozwiązywać w 4 ścianach. W przypadkach, które podałaś..nie wiem chociażby wynająć nianię, czy poprosić znajomych o pomoc przy dzieciach, odciążyć żonę w obowiązkach domowych, zapisać się razem na fitness, wyjechać na weekend do SPA itd. Wtedy i żona o siebie lepiej zadba, będzie bardziej wypoczęta i pewnie ochota na seks się znajdzie..Wiem, że w wielu przypadkach to tylko teoria, że z różnych powodów się nie da... niekoniecznie braku chęci. Ale na pewno są inne sposoby, ważne by była komunikacja, wyrozumiałość i szacunek do siebie nawzajem.
Hm..popatrzcie, że już wcześniej na któryś stronach mojego wątku temat oparł się o kochanki i ich winę..
Zresztą z racji tematyki tego forum zawsze będzie to powracało.
Z mojej perspektywy po takim czasie;
- nadal mam żal do tej szmaty ( tak, tak ją będę nazywać ) - choć to nie umniejsza w ogóle WINY mojego m. !
Nie jest to dla mnie osoba która zasługiwałaby na mój szacunek.
Takich kilka drobiazgów Wam napiszę dla przykładu:
- potrafiła i zgodziła się na np. wyjazd do hoteliku ( m.jechał tam również do pracy ) tuż po tym jak mój m był ze mną na rocznicy ( wiedziała że wyjeżdżaliśmy we dwoje na 4 dni )
I godziła się na ten hotelik mimo że biedaczka czekała tam z 6 czy 8 godzin aż mój m wróci z budowy ! No więc kto to dla mnie może być ? skoro upokarza się na tyle żeby czekać na faceta żonatego przez tyle godzin ?
potem pójdą na kręgle i się jeszcze bzykną ! Taka kurwa do wynajęcia ??
No sorry ! poleciałam ! ale tym dla mnie jest.
- karmiła mnie tekstami typu:
maile odnośnie li tylko ZAWODOWEJ znajomości z moim m.\
rozmowy listopad: hahaha jestem taka sympatyczna ! kontaktowa ! to dlatego Pani mąż tak dzwonił ! w ogóle nic nie ma ! ja mam swoje problemy !
smski grudzień: ależ proszę mu dać szansę ! przecież Panią kocha !
smski luty ( po tym jak nie wytrzymała kiedy w styczniu definitywnie mój m powiedział jej ze to" the end of story" i dowaliła mu na maila miłosną serenadę
" ależ po co mi on? przecież ma same długi ! po co mi ktoś z problemami"
" kiedyś mężczyźni mnie skrzywdzili. m był odwetem za moje niepowodzenia"
" a obiecałam sobie ze dam wam spokój ale widać ten miesiąc bez waszych emocji był za spokojny"
" pewnie mam nierówno pod sufitem"
I wiele WIELE podobnych bzdur.
Gdybym teoretycznie wdała się w romans i usłyszała jak kobieta - żona rozpaczliwie próbuje dowiedzieć się PRAWDY. Albo bym ją powiedziała albo zamilkła na zawsze. Tyle na temat.
Nie raniła. Tak ! Bo jej postawa również mnie zraniła.
Ale to jest zawsze kwestia danego człowieka, sumienia, wartości etc etc etc.
Nie można widać od wszystkich wymagać człowieczeństwa...
Zorija napisał/a:Anastacjaa napisał/a:Czy ja mówię o usprawiedliwianiu czy o motywach? Zdradzający są jak widać nieszczęśliwymi frustratami, chcącymi coś zmienić w życiu, jeszcze doświadczyć. Czemu nie chce zmienić czegoś w małżeństwie, porozmawiać, wyręczyć, znaleźć rozwiązanie? Bo mu nie zależy, bo jest tchórzem i egoistą, bo myśli, że przecież nic złego się nie stanie jeśli poszuka wrażeń, zaspokoi BRAKI poza związkiem? Nie każdy jednak jest w stanie przewidzieć skutki: co jeśli się wyda? albo się naprawdę zaangażuje, zakocha? Przykładów dalszych scenariuszy można na forum znaleźć wiele.
Tak Anastacja! Brawo smile (bez ironii)
Dlatego NIE WOLNO tak bezkrytycznie i bez umiaru oskarżać zdradzone żony smile One czasem nie są bez winy, to prawda! Ba, czasem ich wina jest bardzo duża.
Tylko, że po pierwsze - to nie jest reguła (tak jak na tym forum jest to forsowane) - podałam Ci na to przykłady.
Po drugie - frustrat powinien wtedy NAJPIERW pożegnać żonę (jeśli tak mu doskwiera, a bądź pewna, że w opowieściach zdradzacza fikcję można mierzyć w tonach). Bo jeśli tego nie zrobi WPIERW, tylko zacznie od kochanki - to niestety, ale traci wiarygodność. I żadne jego usprawiedliwienie nie zasługuje już wtedy na miano prawdziwego.I tu się z Tobą zgadzam.
I wcale nie generalizuję, wiadomo, że każdy przypadek inny. Jedni zdradzają dla tylko i wyłącznie rozładowania napięcia. Inni szukają zrozumienia, wsparcia, ciepła. Te motywy zależą od rodzaju tych BRAKÓW, braku komunikacji między małżonkami, braku chęci czy też niemożności ich zaspokojenia. I jak różne historie pokazują to w tym drugim przypadku najczęściej ludzie zaczynają się angażować emocjonalnie w nową znajomość, zakochiwać w sobie. No i jest jeszcze większy problem.
A wystarczyłoby chcieć i próbować problemy rozwiązywać w 4 ścianach. W przypadkach, które podałaś..nie wiem chociażby wynająć nianię, czy poprosić znajomych o pomoc przy dzieciach, odciążyć żonę w obowiązkach domowych, zapisać się razem na fitness, wyjechać na weekend do SPA itd. Wtedy i żona o siebie lepiej zadba, będzie bardziej wypoczęta i pewnie ochota na seks się znajdzie..Wiem, że w wielu przypadkach to tylko teoria, że z różnych powodów się nie da... niekoniecznie braku chęci. Ale na pewno są inne sposoby, ważne by była komunikacja, wyrozumiałość i szacunek do siebie nawzajem.
Pełna zgoda Anastacjo I bardzo dobre pomysły. Szkoda, że nie realizowane. Chociaż nie... MAM NADZIEJĘ, że jednak w większości związków realizowane!
tylko o takich się nie mówi, bo to jest normalne i nie ma o czym tak naprawdę gadać.
Hm..popatrzcie, że już wcześniej na któryś stronach mojego wątku temat oparł się o kochanki i ich winę..
Zresztą z racji tematyki tego forum zawsze będzie to powracało.Z mojej perspektywy po takim czasie;
- nadal mam żal do tej szmaty ( tak, tak ją będę nazywać ) - choć to nie umniejsza w ogóle WINY mojego m. !
Nie jest to dla mnie osoba która zasługiwałaby na mój szacunek.
Takich kilka drobiazgów Wam napiszę dla przykładu:
- potrafiła i zgodziła się na np. wyjazd do hoteliku ( m.jechał tam również do pracy ) tuż po tym jak mój m był ze mną na rocznicy ( wiedziała że wyjeżdżaliśmy we dwoje na 4 dni )
I godziła się na ten hotelik mimo że biedaczka czekała tam z 6 czy 8 godzin aż mój m wróci z budowy ! No więc kto to dla mnie może być ? skoro upokarza się na tyle żeby czekać na faceta żonatego przez tyle godzin ?
potem pójdą na kręgle i się jeszcze bzykną ! Taka kurwa do wynajęcia ??
No sorry ! poleciałam ! ale tym dla mnie jest.- karmiła mnie tekstami typu:
maile odnośnie li tylko ZAWODOWEJ znajomości z moim m.\
rozmowy listopad: hahaha jestem taka sympatyczna ! kontaktowa ! to dlatego Pani mąż tak dzwonił ! w ogóle nic nie ma ! ja mam swoje problemy !
smski grudzień: ależ proszę mu dać szansę ! przecież Panią kocha !
smski luty ( po tym jak nie wytrzymała kiedy w styczniu definitywnie mój m powiedział jej ze to" the end of story" i dowaliła mu na maila miłosną serenadę
" ależ po co mi on? przecież ma same długi ! po co mi ktoś z problemami"
" kiedyś mężczyźni mnie skrzywdzili. m był odwetem za moje niepowodzenia"
" a obiecałam sobie ze dam wam spokój ale widać ten miesiąc bez waszych emocji był za spokojny"
" pewnie mam nierówno pod sufitem"I wiele WIELE podobnych bzdur.
Gdybym teoretycznie wdała się w romans i usłyszała jak kobieta - żona rozpaczliwie próbuje dowiedzieć się PRAWDY. Albo bym ją powiedziała albo zamilkła na zawsze. Tyle na temat.
Nie raniła. Tak ! Bo jej postawa również mnie zraniła.
Ale to jest zawsze kwestia danego człowieka, sumienia, wartości etc etc etc.
Nie można widać od wszystkich wymagać człowieczeństwa...
GIA, mnie na szczęście coś takiego ominęło...
dowiedziałam się o niej dopiero, gdy mąż się wyprowadził... ufff, wniosek - że mogłam dostać jeszcze mocniej, chyba powinnam się cieszyć?
współczuję Ci... i przyznaję - szczególnie w takim przypadku jak Twój - pełne prawo do nazywania jej tak jak ją nazwałaś!
Witam
Skoro zostałaś z tym mężem , który Cie zdradził, ciągle nad tym rozmyślasz , znaczy to, że ciągle na nim Ci zależy.
Z doświadczenia wiem, że ten, który raz zdradził, zrobi to ponownie
Mając ustabilizowana sytuację rodzinną: piękną , mądrą zonę, dziecko , prace itp.- zastanawiamy się czemu ktoś robi tzw. skok w bok?
Tak naprawdę , to chyba nie ma na to pytanie odpowiedzi, ponieważ, oczywiście dla nas, kobiet niezrozumiałych wiele czynników na to się składa.
Pamiętaj jedno: często będziesz wracać do tego, co stało się...
Wiele kobiet tutaj wypowiada się, w takich przypadkach, ze to wyłącznie wina " tej drugiej"
Absolutnie nie zgadzam się z tym. żyje na tym świecie już trochę i mam prawo wyciągać swoje postrzeżenia ( na podstawie zachowań znajomych ).
Jesli kobieta nie zechce , to facet nie ma nic do gadania i tyle. Przecież nikt nie może na siłę zaciągnąć kogoś do łózka.
żadna kobieta ( kimkolwiek ona by nie była) nie zasługuje na miano dziwki, k....y itp., a to negatywnie świadczy o twoim mężu.
Jak mu było dobrze, to nie myślał, kto obok niego jest???
Dziwne!......
No, chyba , że jesteś tak uzależniona od niego - to po trosze usprawiedliwia.
Pozdrawiam serdecznie
wchodzimy w tematy wałkowane tutaj od dawna....
oczywiście, że kochanka jest ważna;)) bo ona stanowi w pewnym momecie taki zdrowy wentyl bezpieczeństwa dla uczuć złości, nienawiści, frustracji, żalu i bólu.... gdzies to ujście jest potrzebne
a kochanka jest w końcu obca.. zła i jest namacalnym 'dowodem;) zwykle, gdy dowiadujemy sie o zdradzie to walcza z nami nienaweiśc i miłośc.. ciągle jeszcze kochamy zdradzacza... a do kochanki nie czujemy nic.. więc możemy się na niej 'emocjonalnie wyżyć"..
to jest wpisane w status kochanki.. bycie kochanką oznacza...
bycie zdradzaną zoną/mężem oznacza..
bycie zdradzającym oznacza...
takie a nie inne konsekwencje
Kochanka nie jest gwoździem do trumny związku i efektem tego, że w związku wcześniej było do dupy
zdrada jest wynikiem WYBORU naszego partnera drogi, jaka on wybierze, by "poradzić sobie" z poczuciem braku w związku? frustracją dnia codziennego? poszukiwaniem siebie? bóg i zdradzający wiedza co jeszcze - o ile tak naprawdę wiedzą....
bo zdradzający może wybrac tysiące dróg... lepszych gorszych
a zdrada jest najjgorsza... ale jest jego wyborem
i oczywiście czy by się ta czy nie inna pojawiła, czy by ona prowokowała, czy on, czy to prawda, że okazja czyni złozieja.... to wszystko traci sens w świetle tego, co robi osoba zdradzająca..
Kochanki są tematem zastepczym, to fakt., nie o nie chodzi
co i tak nie zmienia faktu, że niepojęte jst, jak normalna, zdrowo mysląca kobieta mogłaby w takie relacje wejść. za kochanką stoją - samotność, niskie poczucie własnej wartości, desperacja w szukaniu emocji, nuda.. masa rzeczy.... i tak - niezależnie od tego, co jej przyświecało - bycie kochanką to jej wybór.... niezaleznie od tego co mówił on, co obiecywał on.. czego oczekiwał...
KAŻDY z nas podejmuje wybory, każdego dnia, i za nie odpowiada
brak decyzji to tez decyzja
\
540 2015-10-02 12:16:24 Ostatnio edytowany przez GIA_79 (2015-10-02 12:52:31)
GIA, mnie na szczęście coś takiego ominęło...
dowiedziałam się o niej dopiero, gdy mąż się wyprowadził... ufff, wniosek - że mogłam dostać jeszcze mocniej, chyba powinnam się cieszyć?
współczuję Ci... i przyznaję - szczególnie w takim przypadku jak Twój - pełne prawo do nazywania jej tak jak ją nazwałaś!
Dziękuję Zorija !
Też sobie takie prawo do nazwa jej tak przypisałam - sama na to zapracowała. Tak jak mój m, tak samo i ona - w każdym momencie mogła się zatrzymać ! A miała sporo danych o mnie i zdjęć z portali społ. żeby sobie ocenić kondycję naszego małżeństwa. Z tego też nie wyciągnęła wniosków.
Aaaa i jeszcze hit ! Równolegle jak dawała mojemu m. aktywnie poszukiwała mężczyzn w internecie ! tak !
Padłybyście z opisów jej profili ! I te zdjęcia ! zresztą chwała Bogu ! bo ubawiłam z jej wyglądu ) Oj zołza ze mnie !
Więc to już dało mi obraz całości.
Jeszcze jedno.
Aleksandro K ! Jeśli kiedyś trafisz na ten post, a przecież jest taka możliwość - może najdzie Cię np. na post w stylu " byłam wycieraczką dla żonatego" -
to przeczytaj wszystko ze ZROZUMIENIEM.
Przeczytaj...przeczytaj o moim związku...o moim bólu którego jesteś również współwinną..przeczytaj i zastanów się czy nie zasługiwałam na zwykłe słowo PRZEPRASZAM..
541 2015-10-02 12:21:07 Ostatnio edytowany przez GIA_79 (2015-10-02 12:21:53)
Kochanki są tematem zastepczym, to fakt., nie o nie chodzi
co i tak nie zmienia faktu, że niepojęte jst, jak normalna, zdrowo mysląca kobieta mogłaby w takie relacje wejść. za kochanką stoją - samotność, niskie poczucie własnej wartości, desperacja w szukaniu emocji, nuda.. masa rzeczy.... i tak - niezależnie od tego, co jej przyświecało - bycie kochanką to jej wybór.... niezaleznie od tego co mówił on, co obiecywał on.. czego oczekiwał...KAŻDY z nas podejmuje wybory, każdego dnia, i za nie odpowiada
brak decyzji to tez decyzja
\
Taaaa dokładnie - niskie poczucie wartości, desperacja na pewno ! No i ta chęć bycia zauważonym ! Wypisz wymaluj to również mój m. No normalnie dobraliby się z tą kochanicą, aż się dziwie że do niej ostatecznie nie polazł!
End_aluzja pozdrawiam Cię ciepło !!!
542 2015-10-02 14:57:11 Ostatnio edytowany przez chceuciekacstad (2015-10-02 14:57:40)
Zorija napisał/a:GIA, mnie na szczęście coś takiego ominęło...
dowiedziałam się o niej dopiero, gdy mąż się wyprowadził... ufff, wniosek - że mogłam dostać jeszcze mocniej, chyba powinnam się cieszyć?
współczuję Ci... i przyznaję - szczególnie w takim przypadku jak Twój - pełne prawo do nazywania jej tak jak ją nazwałaś!Dziękuję Zorija !
![]()
Też sobie takie prawo do nazwa jej tak przypisałam - sama na to zapracowała. Tak jak mój m, tak samo i ona - w każdym momencie mogła się zatrzymać ! A miała sporo danych o mnie i zdjęć z portali społ. żeby sobie ocenić kondycję naszego małżeństwa. Z tego też nie wyciągnęła wniosków.Aaaa i jeszcze hit ! Równolegle jak dawała mojemu m. aktywnie poszukiwała mężczyzn w internecie ! tak !
Padłybyście z opisów jej profili ! I te zdjęcia ! zresztą chwała Bogu ! bo ubawiłam z jej wyglądu) Oj zołza ze mnie !
Więc to już dało mi obraz całości.
Jeszcze jedno.
Aleksandro K ! Jeśli kiedyś trafisz na ten post, a przecież jest taka możliwość - może najdzie Cię np. na post w stylu " byłam wycieraczką dla żonatego" -
to przeczytaj wszystko ze ZROZUMIENIEM.
Przeczytaj...przeczytaj o moim związku...o moim bólu którego jesteś również współwinną..przeczytaj i zastanów się czy nie zasługiwałam na zwykłe słowo PRZEPRASZAM..
Gia , smutne to co czytam.
Jesteś tak pełna złości , jadu .. że to Cię oślepia .
A obraz męża jak w tym wygląda ?? I jak to się ma do Ciebie , żony takiego człowieka ?
To wszystko co zarzucasz kochance męża , to zafundował Ci małżonek. Ona jest nikim w Waszym życiu . Epizodem.
A zobacz jaką rangę jej przypisałaś ?? Jaką moc jej dałaś ? Rozwaliła Ci życie, zrobiła z Ciebie jędzę .
Lubisz siebie taką ? Pogadaj ze sobą samą prawdziwie .
Ja wierzę że wszystko co nam się przydarza w życiu jest po coś. To nasza lekcja , moja zmusiła mnie do pracy nad sobą . Konkretnej ciężkiej pracy.
Wiem, że moja lekcja (zdrada męża, późniejszy toksyczny związek ) była po to bym zaczęła żyć prawdziwie , nie uzależniała swojego dobrego samopoczucia , szczęścia od innych.
Gia , a Ty uzależniłaś swoje dalsze szczęście od kochanki męża i od historii- zamknęłaś się w niemożliwym !
Bo nie zmienisz przeszłości i kochanka męża nie wyparuje.
Tak jak nie wyparuje Twoje zranione ego .
Wybacz to co napiszę... ale najgłośniej z czyjegoś wyglądu kpią osoby które same siebie w duchu krytykują . Które w lustrze patrzą na swoje deficyty, choćby najmniejsze.
Nie jesteś lepsza tylko dlatego że opluwasz kogoś. Tamta kobieta nie jest Ci nic winna, jest taka nie inna, to jej życie.
TWÓJ mąż zdecydował żeby ją wpuścić do Was .
Gia , czy Ty naprawdę poza mężem nie masz powodów do szczęścia ?
co z dziećmi? co z pracą , hobby, przyjaciółkami, rodziną ? psem/kotem?
Co z Tobą ? Kochasz siebie ?
Ona nie musiala ogladac Twoich profili na portalach spolecznosciowych, zeby ocenic kondycje Waszego malzenstwa. W tamtym czasie miala zdaje sie lepszy oglad niz Ty sama.
A to ze jej wyglad Ciebie bawi nie ma kompletnie znaczenia. Moze jedynie chwilowo dla Ciebie.
A moze on wlasnie z tymi "brzydkimi i nieidealnymi" czuje sie lepiej, jakby byl na swoim miejscu.
Cale lata czul sie gorszy od Ciebie, lechta Ci to ego czy jednak nie?
GIA przypominasz Mariolkę która też przerzuca całą złość na kochankę.
545 2015-10-02 16:43:08 Ostatnio edytowany przez Anastacjaa (2015-10-02 16:43:55)
GIA przypominasz Mariolkę która też przerzuca całą złość na kochankę.
Bo tak najłatwiej i poniekąd najzdrowiej, kiedy się wybaczyło, dało szansę. Pytanie, czy słusznie? To jaka jest ta kochanka to jej "problem', to ona musi ze swoimi zaburzeniami żyć. Nie wiesz co on jej nagadał, jakimi słówkami karmił, że czekała te 6 czy 8 godzin (a po kilku jego postach widać jak potrafi kwieciście pisać i sypać wyznaniami, komplementami). Wcześniej chyba sama napisałaś, że oni wspólnie tworzyli front przeciwko Tobie. Równie dobrze to twój mąż mógł zmanipulował ją by się do niczego przed Tobą nie przyznawała. Wierzył, że uwierzysz w te bajki i będzie miał spokój. Najwyraźniej się nie spodziewał, że zaczniesz drążyć. Czy to nie jest brak szacunku? Dla Was obu?
Owszem, ona okazała się naiwna i gupia... i dostała nauczkę. Może rzeczywiście ma słaby charakter, zdaje sobie sprawę że nie jest miss, że jesteś ładniejsza itd. a on nagle zwrócił na nią uwagę, zaczął słodzić, pewnie obiecywał góry, chmury i nie wiem co jeszcze aż dziewczę popłynęło. Ta ekscytacja, wspólny front... gdzie wtedy byłaś Ty? Skoro mąż postępował tak a nie inaczej, okłamywał Cię, robił z Ciebie, przepraszam za słowo "idiotkę' kłamiąc w oczy, to dlaczego ona nie miała uwierzyć na tamten czas, że nie jesteś dla niego ważna, że ważniejsza jest ona. Ona nie miała obowiązku być Ci lojalna. Twój mąż tak. Ją nazwałaś "szmatą", więc kim jest w takim razie Twój mąż? Osoba z którą mieszkasz, masz dziecko, pewnie wciąż kochasz? Na pewno bardzo dobrym manipulantem...
Pan moze miec zwyczajnie taki styl.
Tak jak dbal o autorke przez te lata, tak samo moze zabiegac o kazda nowa.
Kwiaty, piekne slowa, male prezenty i kazdej da to czego konkretnie potrzebuje.
A doswiadczenie ma pewnie juz spore.
Przed laty byl na portalu erotycznym.
Gia moze byc jedna z jego zobyczy, z nia sie ozenil ale nie musial rezygnowac z innych.
Pan moze miec zwyczajnie taki styl.
Tak jak dbal o autorke przez te lata, tak samo moze zabiegac o kazda nowa.
Kwiaty, piekne slowa, male prezenty i kazdej da to czego konkretnie potrzebuje.
A doswiadczenie ma pewnie juz spore.
Przed laty byl na portalu erotycznym.Gia moze byc jedna z jego zobyczy, z nia sie ozenil ale nie musial rezygnowac z innych.
Wyszło że to życie i jego słowa to jedno wielkie kłamstwo. ..
I dlatego GIA z jednej strony chce by trwała ta iluzja szczęśliwego małżeństwa ... nie ma siły by przyznać przed sobą że mąż ją oszukał i wykorzystał jej zaufanie... i żeby tak było musi znaleźć przyczynę rozpadu i problemu poza sobą i mężem...stąd atak na kochankę.
Tyle że to nieprawda . Kochanka to kolejna ofiara jej męża.
Tylko pogodzenie się z prawdą o mężu i wydarzeniach może pozwolić iśc dalej.
Każdy z nas jest inny, każdy z nas ma inna granicę wytrzymałości, inne wartości. Dla jednych zdrada jest końcem. Dla innych to punkt kontrolny.. można sprawdzić ile warte jest to co mamy w zderzeniu ze zwykłym człowiekiem. Błądzenie jest ludzkie.
Naiwne jest wierzenie drugiemu człowiekowi że nigdy się nie zmieni, że nie popełni błędu.
Stało się . Pytanie czy to przekreśli wszystko .
Jedno jeszcze ... w wielu wypowiedziach zdradzonych kobiet które zostały z mężem, podnoszone jest ich poświęcenie dla niego..BO WYBACZYŁY", bo chcą ratować....
Nie zgadzam się z Wami... nie robicie tego dla zdradzaczy tylko dla siebie.
Bo to Wy nie potraficie z różnych powodów odejść i jesteście uzależnione od tych facetów. I walczycie same ze sobą ... lokując najczęściej złość w osobach trzecich (kochanki ).
548 2015-10-02 17:46:05 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2015-10-02 17:47:01)
GIA przypominasz Mariolkę która też przerzuca całą złość na kochankę.
mowisz o mnie? ha ha
bo jesli tak to stuknij sie w glowe i to mocno
Nie byłabym tak kategoryczna w ocenie tego, co pisze Gia. To tylko pewien etap. Takie myśli i takie wypowiedzi, to tzw. „list nienawiści”. To sposób na poradzenie sobie z gniewem. Jedni piszą coś takiego a później palą, inni idą na strzelnicę albo naparzają w poduszki, czasem powydzierają się w lesie. Gia wybrała to miejsce w nadziei na zrozumienie swojego stanu. Lepiej że odreagowuje złość niż miałaby ją w sobie kumulować. Nieopróżniane szambo zawsze wybija. A że list jest skierowany do kochanki? No cóż. Gdyby zaadresowała go do właściwego adresata, to musiałaby stanąć przed boleśniejszą prawdą niż ta o kochance. To odwlekanie powiedzenia samej sobie prawdy to też forma samoobrony. Bo to zaboli. I będzie wymagało konkretnych wniosków, a wnioski działań. A te znów - odwagi.
Gia , smutne to co czytam.
Jesteś tak pełna złości , jadu .. że to Cię oślepia .
A obraz męża jak w tym wygląda ?? I jak to się ma do Ciebie , żony takiego człowieka ?
To wszystko co zarzucasz kochance męża , to zafundował Ci małżonek. Ona jest nikim w Waszym życiu . Epizodem.
A zobacz jaką rangę jej przypisałaś ?? Jaką moc jej dałaś ? Rozwaliła Ci życie, zrobiła z Ciebie jędzę .
Lubisz siebie taką ? Pogadaj ze sobą samą prawdziwie .Ja wierzę że wszystko co nam się przydarza w życiu jest po coś. To nasza lekcja , moja zmusiła mnie do pracy nad sobą . Konkretnej ciężkiej pracy.
Wiem, że moja lekcja (zdrada męża, późniejszy toksyczny związek ) była po to bym zaczęła żyć prawdziwie , nie uzależniała swojego dobrego samopoczucia , szczęścia od innych.Gia , a Ty uzależniłaś swoje dalsze szczęście od kochanki męża i od historii- zamknęłaś się w niemożliwym !
Bo nie zmienisz przeszłości i kochanka męża nie wyparuje.
Tak jak nie wyparuje Twoje zranione ego .
Wybacz to co napiszę... ale najgłośniej z czyjegoś wyglądu kpią osoby które same siebie w duchu krytykują . Które w lustrze patrzą na swoje deficyty, choćby najmniejsze.
Nie jesteś lepsza tylko dlatego że opluwasz kogoś. Tamta kobieta nie jest Ci nic winna, jest taka nie inna, to jej życie.
TWÓJ mąż zdecydował żeby ją wpuścić do Was .Gia , czy Ty naprawdę poza mężem nie masz powodów do szczęścia ?
co z dziećmi? co z pracą , hobby, przyjaciółkami, rodziną ? psem/kotem?
Co z Tobą ? Kochasz siebie ?
chceuciekacstąd - no wiedziałam, że mi się oberwie
Ale to co napisałam, napisałam szczerze.
Jednak wiele razy podkreślałam też że to głównie JEGO wina.
To co napisałam o owej kochanicy, napisałam bo oczywiście jest we mnie sporo żalu i złości również na tą osobę. I koniec. Nie zmienię tego.
Natomiast podkreślę, że to są DNI w których jeszcze sobie o niej popiszę, wywalę się tutaj ...to mi pomaga i od tego mam te forum.
Pośmieje się z niej, z tej głupoty...
On mógł mnie zdradzić, kochanica okłamywać. A ja teraz mam się uśmiechnąć bo żona taka dumna, niech tylko trzaśnie drzwiami, wywali gnoja o kochanicy która nabruździłą w ogóle niech nie wspomina i koniec ?
NIE. Ja też mam swoje emocje, przez tyle czasu byłam oszukiwana, że przypisuje sobie prawo to tego żeby teraz choćby pośmiać się z jej zdjątek.
To jednak ON. To jednak był jego wybór i tutaj pełna ZGODA.
Ale to ona zalewała mnie wielokrotnie bzdurami i trudno by było żeby to po mnie spłynęło.
Czy ja siebie taką lubie ? Wiesz ja to ostatnio mojemu m powiedziałam...powiedziałam, że nienawidzę tego jaka czasem jestem przez to co mi zrobił..
Naprawdę chce to zmienić, zminimalizować.
Ostatnio wróciłam znowu do fortepianu, wracam do siebie, swoich pasji.
Lato było bardziej udane, teraz wróciłam tu bo ta pora...za tydzień rocznica..więc otworzyło mi się to znowu.
Ale było lepiej, i latem potrafiłam się z tego "wybić"
Nie byłabym tak kategoryczna w ocenie tego, co pisze Gia. To tylko pewien etap. Takie myśli i takie wypowiedzi, to tzw. „list nienawiści”. To sposób na poradzenie sobie z gniewem. Jedni piszą coś takiego a później palą, inni idą na strzelnicę albo naparzają w poduszki, czasem powydzierają się w lesie. Gia wybrała to miejsce w nadziei na zrozumienie swojego stanu. Lepiej że odreagowuje złość niż miałaby ją w sobie kumulować. Nieopróżniane szambo zawsze wybija. A że list jest skierowany do kochanki? No cóż. Gdyby zaadresowała go do właściwego adresata, to musiałaby stanąć przed boleśniejszą prawdą niż ta o kochance. To odwlekanie powiedzenia samej sobie prawdy to też forma samoobrony. Bo to zaboli. I będzie wymagało konkretnych wniosków, a wnioski działań. A te znów - odwagi.
Tarantella no właśnie odpisywałam do chceuciekacstad i zobaczyłam teraz Twoją wypowiedź. Właśnie o to mi chodziło. Choć znowu czytam " przerzuca winę na kochankę" etc etc. A to nie o to chodzi ...
Dzięki za zrozumienie. Trafnie jak zwykle.
....siedzę i słucham
https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA
i jakoś się poryczałam teraz bo przypomniały mi się te wszystkie chwile nasze przed..
Brakuje mi tego....tak ...brakuje mi pewności NAS...fuck...
chceuciekacstąd...napisałaś jeszcze że zostajemy ze zdradzaczami dla siebie. Tak, dla siebie również.
Każdy z nas ma inne powody dlaczego decyduje się aby jednak nie zamykać ostatecznie drzwi po zdradzie..
Jeśli jednak przed dłuższy okres nie wyjdę z takiego nastroju, jeśli to przeważy, jeśli bardziej będę wracać do tego niż budować nowe - ODEJDĘ.
553 2015-10-02 21:12:45 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2015-10-02 21:16:18)
....siedzę i słucham
https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DAi jakoś się poryczałam teraz bo przypomniały mi się te wszystkie chwile nasze przed..
Brakuje mi tego....tak ...brakuje mi pewności NAS...fuck...
Ale, pardon, kto jest kim w tym teledysku? Jak dla mnie Ty, to ta pani, co się tam za jego plecami miota, kusi ciałem, szantażuje walizką, rzuca sprzętami, a on, to Twój mąż, który tylko: I wanna to, I wanna tamto ale i tak nie robi nic. Siedzi se i śpiewa o tej wannie. Piosenka zagubionego hydraulika. Bardzo realistyczny scenariusz. Z życia wzięty - kupa deklaracji i zero działań. Taka ich niemoc rozpaczliwa dopada.
No chyba, że wyobrażasz sobie siebie na miejscu Toma. To jeszcze gorszy scenariusz.
Weź się, Gia, nie faszeruj takimi bzdetami.
GIA_79 napisał/a:....siedzę i słucham
https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DAi jakoś się poryczałam teraz bo przypomniały mi się te wszystkie chwile nasze przed..
Brakuje mi tego....tak ...brakuje mi pewności NAS...fuck...Ale, pardon, kto jest kim w tym teledysku? Jak dla mnie Ty, to ta pani, co się tam za jego plecami miota, kusi ciałem, szantażuje walizką, rzuca sprzętami, a on, to Twój mąż, który tylko: I wanna to, I wanna tamto ale i tak nie robi nic. Siedzi se i śpiewa o tej wannie. Piosenka zagubionego hydraulika. Bardzo realistyczny scenariusz. Z życia wzięty - kupa deklaracji i zero działań. Taka ich niemoc rozpaczliwa dopada.
No chyba, że wyobrażasz sobie siebie na miejscu Toma. To jeszcze gorszy scenariusz.
Weź się, Gia, nie faszeruj takimi bzdetami.
haha nie ! w ogóle słucham bo mi sie podoba ten utwór przypomniałam go sobie bo ostatnio ktoś go śpiewał w voice of poland - co z córą namiętnie oglądamy
haha no ale ta panna co rzuca sprzętami ! no cóż - ja tam w mojego kiedyś czymś rzuciłam ale kurde przeżył )
555 2015-10-02 21:40:37 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2015-10-02 21:41:45)
haha no ale ta panna co rzuca sprzętami ! no cóż - ja tam w mojego kiedyś czymś rzuciłam ale kurde przeżył
)
Twoje przeżycie, w znaczeniu zakończenie przeżywania, jest ważne, Gia. Znasz moje stanowisko. Nie będę się powtarzać. Widząc jednak, jak przechodzisz przez wszystkie te fazy i wiedząc, co jeszcze przed Tobą, zwyczajnie mam serce w krajalnicy. To smutne, bo tak strasznie powtarzalne. Facet zapędził Cię w niezły banał, a tak wyjątkowo miało być, nie? Tyle by się chciało powiedzieć, ale Ty i tak musisz to odpękać, bo, jak to mawiają żeglarze – bez prędkości nie ma sterowności. A bez tych wszystkich faz nie ma decyzyjności.
O widzę, że poruszyłam wielkie emocje.
Napisałam o kochance to, co napisałam, bo wynika to z mojego osobistego doświadczenia.
Kochanka mojego exmęża nie była sympatyczną kobietą, nie mam powodów, aby ją lubić, a tym bardziej bronić.
Nie uważam jednak za odpowiednie obrzucać ją błotem, ponieważ nie znam kobiety i nie wiem, co nią kierowało. Z moich obserwacji wynika, że oboje byli w sobie bardzo zakochani.
I myślę tak jak Anastazja, że to jest dla nich usprawiedliwieniem. Tak, uważam, że gdy w grę wchodzi wielkie uczucie, ono usprawiedliwia wiele.
Poza tym ja nie czułam się przez nią skrzywdzona. Skrzywdził mnie mój mąż. Czy jego kochanka zasługuje na potępienie? Dla ortodoksów pewnie tak. Całe szczęście świat składa się z różnych ludzi, nie wszyscy tak szybko nabijają bliźnich na pal. Czy rzeczywiście mamy prawo oceniać moralność innych tak surowo? Czy sami jesteśmy nieposzlakowani moralnie we wszystkich aspektach naszego życia? Jesteśmy ideałami?
dlatego tak często zdradzają, ryzyko jest niewielkie
spadają na cztery łapy, albo żona wybaczy i pozwoli zostać, albo kochanka przyjmie pod swoje skrzydła
kobiety, obie cierpią, porzucona bo straciła, a druga bo jej marzenia się spełniły
a jak wiadomo najwięcej łez wylano przez modlitwy wysłuchane
i co najlepsze my same tę rzeczywistość tworzymy
to dzięki nam kobietom im jest tak dobrze
jeśli kiedykolwiek rodzić to tylko chłopaka...
O widzę, że poruszyłam wielkie emocje.
Napisałam o kochance to, co napisałam, bo wynika to z mojego osobistego doświadczenia.
Kochanka mojego exmęża nie była sympatyczną kobietą, nie mam powodów, aby ją lubić, a tym bardziej bronić.
Nie uważam jednak za odpowiednie obrzucać ją błotem, ponieważ nie znam kobiety i nie wiem, co nią kierowało. Z moich obserwacji wynika, że oboje byli w sobie bardzo zakochani.
I myślę tak jak Anastazja, że to jest dla nich usprawiedliwieniem. Tak, uważam, że gdy w grę wchodzi wielkie uczucie, ono usprawiedliwia wiele.Poza tym ja nie czułam się przez nią skrzywdzona. Skrzywdził mnie mój mąż. Czy jego kochanka zasługuje na potępienie? Dla ortodoksów pewnie tak. Całe szczęście świat składa się z różnych ludzi, nie wszyscy tak szybko nabijają bliźnich na pal. Czy rzeczywiście mamy prawo oceniać moralność innych tak surowo? Czy sami jesteśmy nieposzlakowani moralnie we wszystkich aspektach naszego życia? Jesteśmy ideałami?
Tośka, tyle tylko, że to nie jest sympozjum naukowe tylko forum. Gia przechodzi pewien etap. Nie widzi spraw jeszcze tak jasno, jak zobaczy je po latach od tego pierwszego szoku.
A tak z ciekawości. Nigdy? Żadnej złej myśli? Nawet choćby takiej, że... nieładnie ta niesympatyczna pani postąpiła?
A jeśli choćby jedną taką myśl miałaś, to dlaczego innym teraz odbierasz prawo do tego samego? Bo, widzisz, całe szczęście świat składa się z różnych ludzi i każdy ma inną ekspresję.
no cóż - ja tam w mojego kiedyś czymś rzuciłam ale kurde przeżył
)
To akurat znam też rzuciłam, co prawda nie w niego, a o podłogę, a należało w niego, był mistrzem prowokacji.
To bardzo cenne dla mnie doświadczenie. Teraz uśmiecham się na wspomnienie tych prowokacji z politowaniem, ale wtedy nie było mi do śmiechu...
Pamiętaj Gia, że złe emocje mają swój koniec. Tak, to teraz dla Ciebie marne pocieszenie, ale tak jest naprawdę. Trzeba przecierpieć swoje, żeby potem "rozkwitnąć na nowo".
A tak z ciekawości. Nigdy? Żadnej złej myśli? Nawet choćby takiej, że... nieładnie ta niesympatyczna pani postąpiła?
A jeśli choćby jedną taką myśl miałaś, to dlaczego innym teraz odbierasz prawo do tego samego? Bo, widzisz, całe szczęście świat składa się z różnych ludzi i każdy ma inną ekspresję.
Napisałam, że to nie jest powód do obrzucania błotem i "wbijania na pal". Tylko tyle napisałam.
Było to skierowane do użytkowniczek forum, które skrytykowały mnie za moją postawę wobec kochanek.
Nie odbieram kobiecie zdradzonej prawa do przeżywania cierpienia na jej własny sposób. Nie jest jednak dobrze podsycać w niej tę nienawiść, bo nienawiść do innych niszczy najbardziej nas samych. Wiem to dobrze, sama tego doświadczyłam nim się otrząsnęłam.
561 2015-10-02 22:45:56 Ostatnio edytowany przez Zorija (2015-10-02 22:48:05)
Daj spokój Toska.
To, że np. ja mam swoje zdanie na temat "tej trzeciej" (zarówno w moim przypadku, jak i każdym innym) - i uważam ją za kogo uważam - wcale nie znaczy, że........... NIENAWIDZĘ łaaał...
Przekręcasz kota ogonem i tyle
Oceniam ją po prostu. Nienawiść? eee nie
GIA ma prawo być wściekła na kochankę swojego męża.
I trudno mi zgodzić się z padającymi tu stwierdzeniami, że przecież "ona Ci nic nie zrobiła" i też jest (biedulka) pokrzywdzona. Naciągane jak diabli
562 2015-10-02 22:48:12 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-02 22:48:40)
Daj spokój Toska.
To, że np. ja mam swoje zdanie na temat "tej trzeciej" - i uważam ją za kogo uważam - wcale nie znaczy, że........... NIENAWIDZĘ łaaał...
Przekręcasz kota ogonem i tyleGIA ma prawo być wściekła na kochankę swojego męża.
I trudno mi zgodzić się z padającymi tu stwierdzeniami, że przecież "ona Ci nic nie zrobiła" i tez jest (biedulka) pokrzywdzona. Naciągane jak diabli
A co dopiero ja mam powiedzieć.
Żadna kochanka mi się w realu nie trafiła a i tak ich wszystkich nie lubię i uważam za łatwe i nieogarnięte życiowo.
Daj spokój Toska.
(...)
I trudno mi zgodzić się z padającymi tu stwierdzeniami, że przecież "ona Ci nic nie zrobiła" i też jest (biedulka) pokrzywdzona. Naciągane jak diabli
Daję przykład ze swojego życia i Ty tutaj nie jesteś dla mnie ekspertem. Ale z tym kotem, to przypominasz mi mojego ex
Ja w ogóle nie jestem ekspertem. Więc dla Ciebie tym bardziej nie chciałabym być.
Piszę to, co myślę... i już
Wiem to dobrze, sama tego doświadczyłam nim się otrząsnęłam.
Nie do końca tego samego doświadczyłaś. Napisałaś:
W moim związku nie było już miłości, a ja tęskniłam za nią, ale wiedziałam, że w małżeństwie jej już nie dostanę. Dlatego doskonale rozumiałam, że kochanka mojego męża też może mieć takie marzenia. I przyjęłam za pewnik, że łączy ich wielka miłość, która rozwiąże nasze wspólne problemy, czyli zgadzałam się na rozwód.
Mąż Gii obrażał przed nią kochankę, robił z niej paszteta i kłamczuchę. Może gdyby między jej mężem a kochanką było poważne, zniewalające uczucie, a on sam nie wyrażał się o niej obraźliwie, to nie dałby Gii przyzwolenia na jechanie po niej. Być może w układzie takim jak Twój Gia miałaby do tej kobiety nadal żal ale zgoła inny stosunek.
Problem tkwi w tym, że Gia wiedząc, jak jej mąż wyrażał się na temat kochanki ma pełne kalosze obaw, że w drugą stronę to działało tak samo. Sic! Obie kobiety zostały względem siebie upokorzone. Przyznaj, że jest to nieco odmienna sytuacja niż u Ciebie, a więc i emocje o wyższej amplitudzie.
566 2015-10-02 23:44:50 Ostatnio edytowany przez Tarantella (2015-10-02 23:45:12)
Wiem to dobrze, sama tego doświadczyłam nim się otrząsnęłam.
Nie do końca tego samego doświadczyłaś. Napisałaś:
W moim związku nie było już miłości, a ja tęskniłam za nią, ale wiedziałam, że w małżeństwie jej już nie dostanę. Dlatego doskonale rozumiałam, że kochanka mojego męża też może mieć takie marzenia. I przyjęłam za pewnik, że łączy ich wielka miłość, która rozwiąże nasze wspólne problemy, czyli zgadzałam się na rozwód.
Mąż Gii obrażał przed nią kochankę, robił z niej paszteta i kłamczuchę. Może gdyby między jej mężem a kochanką było poważne, zniewalające uczucie, a on sam nie wyrażał się o niej obraźliwie, to nie dałby Gii przyzwolenia na jechanie po niej. Być może w układzie takim jak Twój Gia miałaby do tej kobiety nadal żal ale zgoła inny stosunek.
Problem tkwi w tym, że Gia wiedząc, jak jej mąż wyrażał się na temat kochanki ma pełne kalosze obaw, że w drugą stronę to działało tak samo. Sic! Obie kobiety zostały względem siebie upokorzone. Przyznaj, że jest to nieco odmienna sytuacja niż u Ciebie, a więc i emocje o wyższej amplitudzie, i rispekt dla panny słabszy.
Żadna kochanka mi się w realu nie trafiła a i tak ich wszystkich nie lubię i uważam za łatwe i nieogarnięte życiowo.
Wśród moich koleżanek kilka było, dwie są aktualnie kochankami. Są wśród nich kobiety naiwne, są również te niezbyt ogarnięte życiowo. Jednak mimo tego, że nie jestem specjalną "fanką" życia w trójkątach, to jednak nie potrafię żadnej "znielubić' jedynie z faktu, że była/jest kochanką. Wiele z tych kobiet uważam za naprawdę wartościowe osoby.
568 2015-10-02 23:59:12 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-02 23:59:32)
zmierzch napisał/a:Żadna kochanka mi się w realu nie trafiła a i tak ich wszystkich nie lubię i uważam za łatwe i nieogarnięte życiowo.
Wśród moich koleżanek kilka było, dwie są aktualnie kochankami. Są wśród nich kobiety naiwne, są również te niezbyt ogarnięte życiowo. Jednak mimo tego, że nie jestem specjalną "fanką" życia w trójkątach, to jednak nie potrafię żadnej "znielubić' jedynie z faktu, że była/jest kochanką. Wiele z tych kobiet uważam za naprawdę wartościowe osoby.
Może gdybym znała "przyzwoitą" kochankę jak ty, Volver, to moja opinia byłaby zgoła inna.
Tymczasem dobieram sobie znajomych, którzy kierują się pewnymi nie tylko deklaratywnymi zasadami i potrafią się ich trzymać. Czas pokaże co dalej
Może gdybym znała "przyzwoitą" kochankę jak ty, Volver, to moja opinia byłaby zgoła inna.
Tymczasem dobieram sobie znajomych, którzy kierują się pewnymi nie tylko deklaratywnymi zasadami i potrafią się ich trzymać. Czas pokaże co dalej
Mnie się wydaje, że skoro aktualnie nikt z Twoich znajomych nie romansuje , to ten fakt nie musi zaraz oznaczać, iż ci sami znajomi trzymają się zawsze i wszystkich swoich "zasad" Nie żyję na bezludnej wyspie, więc dość często bywam mimowolnym świadkiem cudzych konfrontacji z głoszonymi "zasadami". Genialnym polem obserwacyjnym dla badania trwałości wszelkiego rodzaju szumnych deklaracji jest każdy zakład pracy...
Bliskich znajomych dobieram sobie sama, dalszych dobiera mi los. Ale nawet przy wyborze tych bliskich koleżanek, nigdy nie kierowałam się stopniem trudności dobrania się do ich majtek. Nie oznacza to oczywiście, że romansującą przyjaciółkę pogłaskałabym po główce, ale wiem że z takiego powodu nie potrafiłabym przestać ją lubić i nagle zapomnieć o innych jej zaletach.
Toska i inne panie wspierające kochanki...
Nie zapominajcie że Gia miała kontakt z kochanką, ta kobieta kłamała i manipulowala. I trwało to jakiś czas.
Z drugiej strony te kłamstwa i oszczerstwa męża, o których już wspomniała Tarantella...
Nie wiem jak można oczekiwać szacunku dla kobiety-kochanki która sama siebie nie szanuje, bo nie wiem jak można dobrowolnie pchać się w taki układ.
Także Gia jeśli tylko Ci to pomaga to śmiało wyrzucaj wszystko złe tutaj :-)
571 2015-10-03 08:13:39 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-03 08:23:47)
zmierzch napisał/a:Może gdybym znała "przyzwoitą" kochankę jak ty, Volver, to moja opinia byłaby zgoła inna.
Tymczasem dobieram sobie znajomych, którzy kierują się pewnymi nie tylko deklaratywnymi zasadami i potrafią się ich trzymać. Czas pokaże co dalejMnie się wydaje, że skoro aktualnie nikt z Twoich znajomych nie romansuje , to ten fakt nie musi zaraz oznaczać, iż ci sami znajomi trzymają się zawsze i wszystkich swoich "zasad"
Nie żyję na bezludnej wyspie, więc dość często bywam mimowolnym świadkiem cudzych konfrontacji z głoszonymi "zasadami". Genialnym polem obserwacyjnym dla badania trwałości wszelkiego rodzaju szumnych deklaracji jest każdy zakład pracy...
Bliskich znajomych dobieram sobie sama, dalszych dobiera mi los. Ale nawet przy wyborze tych bliskich koleżanek, nigdy nie kierowałam się stopniem trudności dobrania się do ich majtek. Nie oznacza to oczywiście, że romansującą przyjaciółkę pogłaskałabym po główce, ale wiem że z takiego powodu nie potrafiłabym przestać ją lubić i nagle zapomnieć o innych jej zaletach.
Wypada mi rozszerzyć poprzednią wypowiedź, gdyż czuję się niezrozumiana
Nie uważam wierność swoim zasadą i niezłomność za priorytetową zaletę ludzką (aczkolwiek to ważne), bo tylko krowa nie zmienia poglądów czasami.
Bardziej chodzi o to, że nie musiałam z powodu złamania wyznawanych wartości przez osoby z mojego otoczenia, ważyć na jednej szali brak hamulców i podążanie za wszelką cenę w realizację swoich popędów i pragnień (racjinalizując sobie w niewybredny sposób fakt, że pośrednio przyczynia się do krzywdzących czynów wobec rodziny kochanka/i), a na drugiej szali innych cech, które uważam za wartościowe u danej osoby.
Na marginesie, czy zauważyłaś u którejkolwiek z tutejszych kochanek cechy, które czyniłłyby z niej wartościowe osoby (poza samym człowieczeństwem i tylko z tego tytułu należnym szacunkiem, który nakazują społeczne zasady)? Bo ja tutaj widzę pompatyczną arogancję i wręcz bezrefleksyjność i ułomność w trzeźwym rozumowaniu (opartym na faktach). Stąd też moje wcześniejsze zdanie o życiowym nieogarnięciu.
Nie zawsze jest tak, że kochanek/ kochanka to bezwartosciowi ludzie, bez hamulców.
Czasem to właśnie zdradzana żona lub zdradzany mąż to osoby zimne, bez uczuć do współmałżonków.
Oj są wredne żony i podli mężowie.
Jednak jak nazwac kobietę, która ma swiadomość, że żonie zależy na mężu, bo stara się wyjasnić watpliwości
nawet kontaktując z potencjalną kochanką, szuka, zastanawia się, walczy...?
Jak nazwać kobietę, która ma świadomość, że kochanek oszukuje cynicznie żonę i mami ją uczuciami zabierając na romantyczną rocznicę?
Nie da się inaczej niz s...ką.
Nie da się inaczej niz s...ką.
Dziewczyny, pamiętajcie, że plujecie do własnego gniazda.
574 2015-10-03 10:09:18 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-03 10:19:50)
Nie zawsze jest tak, że kochanek/ kochanka to bezwartosciowi ludzie, bez hamulców.
Czasem to właśnie zdradzana żona lub zdradzany mąż to osoby zimne, bez uczuć do współmałżonków.
Oj są wredne żony i podli mężowie.
Jednak jak nazwac kobietę, która ma swiadomość, że żonie zależy na mężu, bo stara się wyjasnić watpliwości
nawet kontaktując z potencjalną kochanką, szuka, zastanawia się, walczy...?
Jak nazwać kobietę, która ma świadomość, że kochanek oszukuje cynicznie żonę i mami ją uczuciami zabierając na romantyczną rocznicę?
Nie da się inaczej niz s...ką.
horses
Hamulców i pewnych wartości to kochankom jednak brak
Co nie oznacza, że kochanki/kochankowienie nie mają żadnych "zalet" i nie wyklucza tego, że stały partner kochanka ma "wady".
A najlepsze jest to za jakiś czas okazuje się, że te wady stałych partnerów, dziwnym trafem są także cechami kochanek/kochanków, którzy ponoć mieli być inni
575 2015-10-03 10:17:42 Ostatnio edytowany przez horses (2015-10-03 10:18:34)
horses napisał/a:Nie zawsze jest tak, że kochanek/ kochanka to bezwartosciowi ludzie, bez hamulców.
Czasem to właśnie zdradzana żona lub zdradzany mąż to osoby zimne, bez uczuć do współmałżonków.
Oj są wredne żony i podli mężowie.
Jednak jak nazwac kobietę, która ma swiadomość, że żonie zależy na mężu, bo stara się wyjasnić watpliwości
nawet kontaktując z potencjalną kochanką, szuka, zastanawia się, walczy...?
Jak nazwać kobietę, która ma świadomość, że kochanek oszukuje cynicznie żonę i mami ją uczuciami zabierając na romantyczną rocznicę?
Nie da się inaczej niz s...ką.horses
Hamulców i pewnych wartości to kochankom jednak brak
Co nie oznacza, że nie mają innych "zalet" i nie wyklucza tego, że stały partner kochanka ma "wady". Nie wiem, po co te oczywiste oczywistości piszesz.
Tak jak i niektórym mężom ( np znęcającym się psychicznie nad rodziną ) i niektórym zonom ( np poniewierającym męża, już od dawna go niekochającym),
ale wiem, o co Ci chodzi. Romans z zonatym to zawsze pewne przekroczenie granic. Tylko, że czasami to mozna wytłumaczyć.
Ale niektórych rzeczy nie da wytłumaczyć i zaakceptować. Ta od Gia to pewnie już nienajmłodsza , cyniczna laska, która za wszelką cenę chciała zdobyć faceta.
Dla takiej to nawet chora żona, chore dziecko, czy zona w ciąży nie byłyby zadną przeszkodą....... potrafiłaby wytłumaczyć kochankowi, że musi takze mysleć o sobie,
o swoim szczęściu itp
576 2015-10-03 10:21:52 Ostatnio edytowany przez zmierzch (2015-10-03 10:31:25)
zmierzch napisał/a:horses napisał/a:Nie zawsze jest tak, że kochanek/ kochanka to bezwartosciowi ludzie, bez hamulców.
Czasem to właśnie zdradzana żona lub zdradzany mąż to osoby zimne, bez uczuć do współmałżonków.
Oj są wredne żony i podli mężowie.
Jednak jak nazwac kobietę, która ma swiadomość, że żonie zależy na mężu, bo stara się wyjasnić watpliwości
nawet kontaktując z potencjalną kochanką, szuka, zastanawia się, walczy...?
Jak nazwać kobietę, która ma świadomość, że kochanek oszukuje cynicznie żonę i mami ją uczuciami zabierając na romantyczną rocznicę?
Nie da się inaczej niz s...ką.horses
Hamulców i pewnych wartości to kochankom jednak brak
Co nie oznacza, że nie mają innych "zalet" i nie wyklucza tego, że stały partner kochanka ma "wady". Nie wiem, po co te oczywiste oczywistości piszesz.Tak jak i niektórym mężom ( np znęcającym się psychicznie nad rodziną ) i niektórym zonom ( np poniewierającym męża, już od dawna go niekochającym),
ale wiem, o co Ci chodzi. Romans z zonatym to zawsze pewne przekroczenie granic. Tylko, że czasami to mozna wytłumaczyć.
Ale niektórych rzeczy nie da wytłumaczyć i zaakceptować. Ta od Gia to pewnie już nienajmłodsza , cyniczna laska, która za wszelką cenę chciała zdobyć faceta.
Dla takiej to nawet chora żona, chore dziecko, czy zona w ciąży nie byłyby zadną przeszkodą....... potrafiłaby wytłumaczyć kochankowi, że musi takze mysleć o sobie,
o swoim szczęściu itp
hehehe...zdążyłam właśnie wyedytować i zmienić swoją wypowiedź mniej więcej w tym samym tonie, co twoja, horses
Jak dla mnie kochanki wierzące w takie historie to naiwne idiotki. Jak pani czy panu tak źle w małżeństwie, to się rozwodzi a nie szuka zapchajdziury
Jak dla mnie kochanki wierzące w takie historie to naiwne idiotki. Jak pani czy panu tak źle w małżeństwie, to się rozwodzi a nie szuka zapchajdziury
Tak byłoby w świecie idealnym, ale w prawdziwym maltretowane żony nie odchodzą od mężów. Latami tkwią bite i upokarzane... chyba nie dlatego, że nie jest im źle...
Zmierzch,
niby tak powinno byc. Pierw rozwód, a poźniej nowe życie. Nie tylko z tego względu, że tak jest przyzwoiciej,
ale tez z tego, że człowiek powinien sam uporac się ze swoimi demonami, aby móc stworzyć nowy związek bez obciązenia.
Ale ludzie sa ułomni, czasami bezsilni i własnie drugi człowiek potrafi dac im siłę, aby wyrwac się z marazmu.
Czasami to kochanka/ kochanek.
Oczywiscie to są sytuacje skrajne np kiedy w małżeństwie przez lata jedna strona drugą emocjonalnie wykorzystuje,
kiedy tylko jedna osoba chce walczyć itd.
Nie piszę o sytuacjach, kiedy panu po 40-stce wraz z awansem uderza woda sodowa do głowy i oprócz nowego samochodu potrzebuje takze nowy model żony,
czy o wiecznym miłośniku adrealinki, albo zakichanym narcyzie itp.
W sytuacji Gia tamta kobieta polowała, ale nie upolowała i mimo kiepskiej sytuacji Gia to, że utarła takiej nosa .... jest takim małym babskim zwycięstwem.
Co do męża i dalszego trwania małżeństwa się nie wypowiadam.
Horses, nie pamietam czy Ty czy ktos inny mi zarzucil, ze staje w obronie kochanek...
Sa jednak rozne przypaki i zawsze 2 str medalu...Zgadzam sie, ze podle sie ta zachowala kłamiąc Gia. Nie wiadomo jednak kto tu byl bardziej perifdny ona czy maz Gia. On mogl równie dobrze ja zmanipulowac, slodzic, obiecywac.. Mowic jaka wersje ma Gia przedstawic, by byla spojna z tym co on jej kłamie. Mogl zapewniac, ze jego malzenstwo to tylko papierek i kwestia czasu az sie rozwiedzie...ze "musi" jechac na ten rocznicowy wyjazd, bo juz wczesniej byl zaplanowany itd. ale caly czas o niej mysli i jak tylko wroci to od razu do niej przebiegnie bo tak sie stesknil..
Dziewczyna naiwna.. w to uwierzyla..
Ale rownie dobrze mogla perfidnie za wszelka cene go uwiesc, a on biedny nie mogl sie oprzec...
Na marginesie, czy zauważyłaś u którejkolwiek z tutejszych kochanek cechy, które czyniłłyby z niej wartościowe osoby (poza samym człowieczeństwem i tylko z tego tytułu należnym szacunkiem, który nakazują społeczne zasady)? Bo ja tutaj widzę pompatyczną arogancję i wręcz bezrefleksyjność i ułomność w trzeźwym rozumowaniu (opartym na faktach). Stąd też moje wcześniejsze zdanie o życiowym nieogarnięciu.
Zmierzch, moim zamiarem nie jest absolutnie obrona tych kobiet, bo ich nie znam. Może to rzeczywiście "złe kobiety są". Nie wiem. Weź proszę tylko pod uwagę, że poznajemy je tutaj jednak"z drugiej ręki " Osobiście z arogancką i kompletnie ograniczoną kochanką miałam do czynienia tylko raz w życiu. Była to moja koleżanka z pracy. Fakt, że była kochanką w porównaniu do reszty jej podłości, choćby wobec własnego męża, to chyba najmniejszy jej "grzech". Z drugiej strony nie odważę się jednoznacznie stwierdzić, że jej nikczemność wynikała z czystego wyrachowania. Ona autentycznie nie ogarniała faktu bezmiaru swojego łajdactwa. Widziałam prawdziwą rozpacz w jej oczach, kiedy kompletnie nie mogła zrozumieć co jej zarzucam i dlaczego próbuje nią potrząsnąć. Dziś ta kobieta jest żoną swojego kochanka. Sądzę, że to najlepsza "kara" jaka mogła tych dwoje spotkać.
Reszta ze znanych mi kochanek zawsze miała wyrzuty sumienia. Większe lub mniejsze, które czasami próbowały nieudolnie zagłuszać głupimi tłumaczeniami... Natomiast nie spotkałam w swoim życiu żadnego pana, który miałby kaca moralnego, że zdradza lub, że jest kochankiem...
Horses, nie pamietam czy Ty czy ktos inny mi zarzucil, ze staje w obronie kochanek...
Sa jednak rozne przypaki i zawsze 2 str medalu...Zgadzam sie, ze podle sie ta zachowala kłamiąc Gia. Nie wiadomo jednak kto tu byl bardziej perifdny ona czy maz Gia. On mogl równie dobrze ja zmanipulowac, slodzic, obiecywac.. Mowic jaka wersje ma Gia przedstawic, by byla spojna z tym co on jej kłamie. Mogl zapewniac, ze jego malzenstwo to tylko papierek i kwestia czasu az sie rozwiedzie...ze "musi" jechac na ten rocznicowy wyjazd, bo juz wczesniej byl zaplanowany itd. ale caly czas o niej mysli i jak tylko wroci to od razu do niej przebiegnie bo tak sie stesknil..
Dziewczyna naiwna.. w to uwierzyla..
Ale rownie dobrze mogla perfidnie za wszelka cene go uwiesc, a on biedny nie mogl sie oprzec...
Anastacjoo
osobiscie uwazam, że wciąż tkwisz w romansie, a nie myslisz, jak zona i rzeczywiście stajesz w obronie kochanek nie patrząc na sytuacje.
Więc moze aby nie ogólnikowo, bo zycie jest różne.....
jak by s się czuła spędzając romantyczny weekend z kochankiem, wiedząc, że poprzedniego dnia kochał się z zoną, był z nią na rocznicy w hotelu,
wiedząc, ze ta kobieta walczy o męza......? Przeciez kobiety nie sa idiotkami.
Osobiście czułabym się podle, ale gdybym miała zamiar za wszelką cenę uwieść tego faceta..... to chciałabym aby to ten weekend był niezapomniany
i dostaczyłabym mu niezapomnianych emocji Tylko, ze nie udawałabym wtedy przed sobą naiwnej kobiety. Byłabym s...ą , która walczy o faceta.
582 2015-10-03 11:01:28 Ostatnio edytowany przez GIA_79 (2015-10-03 11:07:17)
Toska i inne panie wspierające kochanki...
Nie zapominajcie że Gia miała kontakt z kochanką, ta kobieta kłamała i manipulowala. I trwało to jakiś czas.
Z drugiej strony te kłamstwa i oszczerstwa męża, o których już wspomniała Tarantella...
Nie wiem jak można oczekiwać szacunku dla kobiety-kochanki która sama siebie nie szanuje, bo nie wiem jak można dobrowolnie pchać się w taki układ.
Także Gia jeśli tylko Ci to pomaga to śmiało wyrzucaj wszystko złe tutaj :-)
Słuchajcie gdzieś na początku tej historii kiedy znalazłam li jedynie pierwszą ich rozmowę i smski mój m napisał jej przy mnie sporo smsów treści:
bardzo kocham moją żonę, nie chce jej stracić przez smsy które pisałem z tobą. etc etc etc
I w głowie mi się nie mieści, że nawet jeśli później latał za nią i przepraszał za te słowa ( a tak robił, jak mi tłumaczy żeby owa kochanica nie zemściła się potwornie i nie powiedziała mi prawdy ) to myśląca osoba chyba wyciągnęła by wnioski że robi to ze strachu ! Bo jeśli jemu zależało by na niej i te wszystkie pewnie jego obietnice które jej dawał miałyby być spełnione to nie postępowałby w ten sposób.
Czemu zatem bał się o swój tyłek ? Bo nie chciał ponieść konsekwencji ! Dlaczego ta szmata tego nie widziała ??? Nie wiem.
Dlaczego nie przeszkadzało jej że jedzie ze mną na 4 dni a potem ona mu daje ? Nie wiem.
Dlaczego przekonywała mnie w grudniu żebym dała m szansę ? Nie wiem
Dlaczego wiedząc że ja tak cierpie ( no musiała słyszeć to w moim głosie ) nie dała spokoju, wysłała pieśń miłosną mojemu m i jeszcze dowaliła tekstem: uciekam od okazji zemsty w daleką delegację, ale później pisze o sobie do mnie teksty w stylu "lubie wbijać szpile" albo " zawsze wywołuje zamieszanie"
Zrozumcie: JA za dużo dostałam i od tej osoby. I nie udaje że mnie to nie boli. Ale jeśli przeczytam tutaj raz jeszcze, że zwalam winę na kochanicę to ręce mi opadną.
I skieruje wtedy każdego do przeczytania mojej historii raz jeszcze ze zrozumieniem.
GIA... Ty naprawdę nadal chcesz być z tym kolesiem?
Horses, nie pamietam czy Ty czy ktos inny mi zarzucil, ze staje w obronie kochanek...
Sa jednak rozne przypaki i zawsze 2 str medalu...Zgadzam sie, ze podle sie ta zachowala kłamiąc Gia. Nie wiadomo jednak kto tu byl bardziej perifdny ona czy maz Gia. On mogl równie dobrze ja zmanipulowac, slodzic, obiecywac.. Mowic jaka wersje ma Gia przedstawic, by byla spojna z tym co on jej kłamie. Mogl zapewniac, ze jego malzenstwo to tylko papierek i kwestia czasu az sie rozwiedzie...ze "musi" jechac na ten rocznicowy wyjazd, bo juz wczesniej byl zaplanowany itd. ale caly czas o niej mysli i jak tylko wroci to od razu do niej przebiegnie bo tak sie stesknil..
Dziewczyna naiwna.. w to uwierzyla..
Ale rownie dobrze mogla perfidnie za wszelka cene go uwiesc, a on biedny nie mogl sie oprzec...
Witaj Anastacjaa
Jasne, mógł ją tak mamić i to robił. Tylko ta jej naiwność powinna na pewnym etapie się skończyć.
To potwierdzanie wersji mojego m również. Zgodziłabyś się na to ??
Facet ci mówi - proszę nie mów żonie. Okłamuj ją, mów to i to. Zaprzeczaj że to romans ?
Ale nie przyszłoby Ci do głowy DLACZEGO ?
Ja bym się zapytała: Skoro deklarujesz że Tobie na mnie zależy, że chcesz zmienić swoje życie to dlaczego masz to ciągnąć z żoną zołzowatą ? Po co to przeciągasz ? Po co kiedy ona wyrzuca Cię z domu to ty jednak do tego domu wracasz ?
Przecież to ona cie wyrzuciła. Byłoby na nią, jej decyzja, Ty decyzji nie chciałeś podejmować. Zatem do niej nie wracaj.
To że ją mamił i pewnie robił to mistrzowsko to temat który między innymi sprawia, że nie potrafię uwierzyć teraz w jego słowa ...deklaracje...Bo jak ...??
585 2015-10-03 11:24:08 Ostatnio edytowany przez GIA_79 (2015-10-03 11:41:09)
GIA... Ty naprawdę nadal chcesz być z tym kolesiem?
toorank szczerze ? od tygodnia mam znowu taki mętlik w głowie że sama nie wiem czego chce. Wszystko otworzyło się we mnie jakoś na nowo . ledwo poupychałam gdzies tam w sobie pewne sprawy.
Za tydzień kolejna rocznica...Rany...Zabierzcie mnie gdzieś stąd