Betsy80 napisał/a:niech do niego dotrze, że nie kwiatki, nie balony, nie słowa, którymi można wytapetować latrynę ale praca nad sobą, szukanie w SOBIE odpowiedzi, szukanie przyczyn własnych słabości i szukanie rozwiązań, inteligencja emocjonalna, właściwa percepcja, dotarcie do najbardziej skrywanych cech.. To tak jakby się człowiek rozebrał tylko przed samym sobą, odarł ze złych emocji, intencji, oswoił je i stanął tak, prawdziwy, szczery, uczciwy w tym, co o sobie sądzi.
He? I to niby on ma zrobic te sekcje zwlok na sobie? W duchy wierzysz Betsy czy w inne ufoludki? Ty mi pokaz jednego faceta, ktory zdradzil i to nie jeden raz po pijaku w krzakach przy A4, ale zdradzal wielokrotnie i ukartowanie i ktory do takiej samoalnalizy bylby zdolny.
Jedno co ich martwi to 1. strace zone, dzieci, dom, jeszcze alimenty mi nalicza 2. kurde, a gdybym ten mail od reki wykasowal, to byloby wszystko ok. Oto cala ich skrocha i glebokie przemyslenia nad soba.
Cuda wianki tu sobie wmawiacie drogie Panie.
Jego zle emocje to takie, ze jest w..wiony sam na siebie - bo go zlapano a nie taki byl plan.
Betsy80 napisał/a:Nie pójdziecie do przodu bez poukładania sobie tego. Ale to jest tak katorżnicza praca, że gdybym ja mogła cofnąć czas to wybrałabym rozstanie.
Ukladac to sobie mozna puzzle, partnerowi trzeba ufac, zeby moc z nim razem zyc i budowac przyszlosc. A jak tu ufac komus, kto w zywe oczy klamie, patrzy Ci w slepka, zaklina sie na wszystkich swietych, skruche i pokute obiecuje, biczuje sie, lzy roni - i caly czas swiadomie i z premedytacja lze? A potem zawija sie i leci jeszcze pouzywac sobie miodku z innego ula, poki go ma pod reka?
Ja tez wybralabym rozstanie, bo to jak dla mnie jedyna, rozsadna i warta mnie decyzja. Inne wyjscie, to zgoda na wegetacje w na zawsze juz niepewnym zwiazku. Zycie z Dr. Jeckylem i Mr Hydem do grobowej deski. Albo do takiej lafiryndy, ktora go jednak od zony uwolni.
Betsy80 napisał/a:W maju minął rok odkąd wiem. I to był najtrudniejszy, najcięższy , najbardziej bolesny rok mojego życia. Ale też najbardziej prawdziwy, bo wreszcie coś czuję, wiem, co to jest, rozumiem siebie, poznałam siebie i kocham siebie.
A mozesz jakos prosciej i ludzkimi slowami? Bez cytowania profesorow i innych dorobionych teorii o wyzszosci zdrady nad zyciem doczesnym monogamistow? Bo jakos nie dociera do mnie czemu to niby dopiero teraz odkrylas siebie, poznalas i pokochalas? Rozumiem, ze przed zdrada jest sie kims obcym dla siebie i kims nielubianym? No to ja akurat nie potrzebuje takiej dawki adrenaliny i jazdy bez trzymanki, zeby wiedziec tu i teraz kim jestem, co potrafie i ile jestem warta. Zdrada jest mi do takiego samouwielbienia calkowicie zbedna. Wrecz niepozadana.
Po co tworzyc jakies hipokryzje i pisac fasmantagorie, jak to niektore osoby zdrada uszlachetnila i wzmocnila skoro to kupa bzdur? Jak zdrada moze cos w zdradzonym wzmocnic? Chyba tylko lewy sierpowy.
Moze choc raz slowko prawdy tu ktos napisze, ktoras z pan, ktora zdradzacza gada zostawila przy sobie w domu i ma odwage napisac czemu? Bo sie bala samotnosci, utraty sporej dawki finansow, przeprowadzek czy wyprowadzki, braku chlopa do napraw, bala sie, ze juz nikt nigdy jej nie zechce, bala sie tytulu rozwodki vel kobiety samotnej - bo to jest przeciez najwieksza obelga i brzemie jakie trzeba latami nosic szczegolnie w kregu rodzin, znajomych, przyjaciolek zameznych.
To, a nie inne wzniosle uczucia, kieruja w 99% kobietami, ktore godza sie aby im pluto w twarz a one to za wiosenny deszczyk przyjma. To dlatego zdradzacze wiedza, jak pomanipulowac taka kobieta i jaki teatrzyk odwalic, zeby swoja stara (wygodna bo juz przyzwyczajona do siebie i prostsza w obsludze niz ew. nowa kobieta) polowice przekonac, ze to byl "wypadek", "manipulacja suczy", "amnezja" czy inne force majeure, ktore spowodowalo, ze on MUSIAL sobie raz, dwa albo i wielokrotnie ulzyc na boku. Bo on ja i tylko ja kocha, ale...i tu nastepuje litania tych czynnikow, ktore poza jego wlasna wola i chucia spowodowaly, ze sciagnal spodnie i zapomnial, ze wlasnie kogos podobno kocha. Taka miloscia mozna sobie wychodek wytapetowac.
Prosze zatem nie pisac tu, ze cos sie nie oplaca ale warto, bo to jakas malpia logika. Jak nie oplaca sie z kims byc to i nie warto. Nie oplaca sie byc ze zdrajca, klamca, tchorzem, Judaszem, hipokryta - nie oplaca, bo prawdziwego i godnego zycia juz sie z takim nie zbuduje. I traci sie czas, a czasu nie oplaca sie tracic. I nie warto.
GIA - do Ciebie jedno slowo - Ty nie chcesz zmian, Ty chcesz za wszelka cene zatrzymac go, nie warto i nie oplaca sie pisac do Ciebie, bo Ty przyszlas szukac poklepania po plecach a nie prawdy. On nawet nie musi Cie juz przepraszac, niczego udowadniac, zmieniac sie czy nawet zalowac. On doskonale wie, czytajac m.in. to forum, ze Ty przelkniesz kazde klamstwo i kazda krzywde, jaka on Ci zafunduje. A zrobi to na pewno.
Dobra, tyle ode mnie, na trzezwo to sie nie da Was, drogie oredowniczki wybaczania kazdego swinstwa, czytac. A ze w pracy nie pije, to musze sobie te lekture chyba na weekend zostawic. Pod sete i sledzia moze to jakos przetrawie.