Gia, bardzo Ci współczuję. Serce się kraje, jak czytam takie historie jak Twoja. Szok, dezorientacja, zła sucz, dozowanie łgarstw i skruszony miś w kłopocie, bo się zes?ał na środku dywanu i chciałby, żeby ktoś to sprzątnął.
Zaproponuję Ci coś, co mnie wyprowadziło z tej bajki. Skorzystasz ? ekstra, nie ? też zrozumiem. Każdy walczy jak umie o swoje marzenia i scenariusz, w który chciał wierzyć. Tyle że marzenia i scenariusze też można zmieniać, jeśli okoliczności się zmieniają. Proponuję więc:
1. Wystawić pacjenta za drzwi w trybie natychmiastowym, bez tłumaczenia dlaczego właśnie teraz, bez słuchania wpędzających w poczucie winy bzdetów i bez oglądania się na lament. Jeśli potrafił wywinąć taki numer jak to lewe dymanko po waszej ukwieconej rocznicy, to jest lepszym zawodnikiem w te klocki i cierpiący wizerunek to dla niego bułka z masłem. Przeszkodą może być lęk, że on uda się wprost w wyczekujące ramiona (i pewnie dlatego też go przyjęłaś po miesiącu), ale z tym musisz się zmierzyć jak z odczytaniem wyników badań na kiłę.
2. [Jeśli się nie zdecydujesz na pkt. 1.] Wykorzystać czas własnej niemocy separacyjnej na zgromadzenie dowodów zdrady (może się przydać na wypadek recydywy, a coś czuję przez bieliznę, że ta będzie.) Biorąc pod uwagę stopień zuchwałości jego kłamstw, obawiam się, że Twój mąż nie jest prawiczkiem w tej robocie ale do tego stopnia się wyluzował, że wreszcie wpadł.
3. Skorzystać z interwencji kryzysowej psychologa/terapeuty. DLA SIEBIE. W męża, w zrozumienie jego pobudek i terapię par nie inwestuj ani złotówki. Jeśli on poczuje autentyczną potrzebę ? niech się sam zakręci. Radzę też ostrożne podejście do haseł: wina leży po obu stronach. Jak mu nie pasowało, to mógł się rozwieść albo negocjować zmiany. Skoro jednak pasał się na was obu, to najwyraźniej tak źle mu nie było, a Twoje winy wymyśla doraźnie na potrzeby wpadki.
4. Zakończyć relacje z dublerką. Wiesz już tyle ile trzeba. Pogadałyście i chwatit. Ona kłamała i kłamać będzie. Taka jej banalna, oklepana rola, bo on ją namawia do krycia jego tyłka. I jej własnego też. Idę o zakład, że już Cię jej zaanonsował jako chwiejną emocjonalnie, na której reakcje trzeba uważać bo narozrabiasz. Gdyby aferka się rozkręciła to obciach w jednym kręgu zawodowym gwarantowany. Sporo bym też postawiła na wariant, że naobiecywał jej wspólnego pożycia ?już lada moment, jak tylko domknę pewne kwestie?, więc będzie Ci łgała prosto w oczy, żeby nie narazić go na rozwód z orzekaniem, alimenty i wspólne klepanie biedy z gołodupcem, którym przecież już jest.
5. Nie oglądać się na czas miniony, bo jego już NIE MA. Małżonek go skasował w kilku ruchach (posuwisto-zwrotnych). Tamtego fajnego gościa też już nie ma. Został mały, popędliwy, znudzony życiem rodzinnym chujopląt. Albo SAM (w skali dłuższej niż kilka miesięcy), w pocie czoła, wykazując naprawczą inwencję, zawiązując wacka na supeł zapracuje na przywrócenie dobrego imienia albo chujoplątem zostanie.
Rozumiem stan, w jakim teraz jesteś. Byłam. Dziś jestem już daleko. [Nie na tyle jednak, żeby czasem z sentymentu tu nie wpaść, głównie po to, żeby poczytać kilka mądrych dziewczyn, które i tu się zgromadziły
. No i zwyczajnie chciałam Cię przytulić.] Będzie dobrze, tylko nie sprzedawaj swojej skóry tanio ? za gadkę, smsy, kwiatki i cała tę mgłę, która ma zasłonić kupę na dywanie. Albo nawet większej ilości kup.