zmierzch napisał/a:GIA
Polecam tobie wątek z działu obok:
http://www.netkobiety.pl/t89168.html
Autorka tego wątku powinna zostać sztandarowym przykładem postępowania po zdradzie.
Ona nie skupiła się tak jak ty tutaj na zdradzie, jej wybaczeniu, konieczności jej zadośćuczynienia przez zdradzacza, bo doskonale rozumie to, do czego tobie jeszcze daleko, czyli to, źe gdy w związku pojawia się zdrada, to ten związek ma o wiele poważniejsze powody niż sama zdrada. I gdyby nie te problemy, to tej zdrady w ogóle by nie było.
Zdrada jest skutkiem waszych problemów a nie ich początkiem i dopóki tego nie zrozumiesz, dopóty będziesz się miotać od prawa do lewa i wymagała fikołków, piruetów i szpagatów.
GIA,
Podświadomie czujesz, że samo wybaczenie nie wystarczy, bo ono tylko zaleczy na chwilę ranę, a problemy, które do niej doprowadziły zostają. Rady, źebyś zostawiła zdradzacza, to nic innego jak sugestia wyeliminowania potrzeby uleczenia problemów w związku i docelowo brak konieczności przyglądania się jego kondycji i problemom, których skutkiem jest zdrada. Tak jest łatwiej. Nie dość, że zostałaś upokorzona zdradą, kłamstwami, to po co jeszcze zajmować się problemami, które do nich doprowadziły? Lepiej zostawić wszystko łącznie ze zdradzaczem i liczyć na to, że w kolejnym związku nie będzie tych samych problemów, albo może bardziej, że inny partner nie wybierze najgorszej, najbardziej tchórzliwej metody radzenia sobie z nimi.
zmierzch - czytałam ten wątek wcześniej, czytałam i kibicuje bo bardzo mi się taka postawa podoba. I optymizm. Kasia80 - jak mnie czytasz - pozdrawiam i dużo siły życzę 
Co do mnie natomiast..przerobiłam swoją relacje, przerobiłam trochę z nim ( terapia ) więcej sama..
Tylko niestety ( nie sypcie teraz gromami ) moje myślenie się nie zmieni. Możesz pisać, że zdrada jest wynikiem deficytów w związku, czy czego tam jeszcze i oczywiście to też jest racja. I tak też się zdarza.
Tylko nie jest tak, że my sami chcemy podczepić nie wiadomo jaki problem i nazwać go tym przyczyniającym się do zdrady ?
A może nie ma w przypadku mojego m wielkich leżących pod nami problemów ? Może to rozdmuchane jest ? Może ta zdrada jest wynikiem klapek na oczach jakie wtedy miał zaćmiony przez feromony, słówka jakiż to on wspaniały etc etc
Może nie trzeba wcale wielkich POWODÓW ? kryzysów ?
Nie widziałam przez 10 lat jakiś większych problemów. I kiedy to wszystko się stało to z jego strony posypały się zdania
"czułem się przy Tobie niedowartosciowany" " zawsze to Ty jesteś w centrum zainteresowania" " to na Ciebie wszyscy patrzą"
"padła mi firma i czułem się nikim"
etc etc
Czyli głownie JA JA JA - ja GIA jestem przyczyną ?
Mam się usunąć bo w zasadzie wychodzi na to, że to przy mnie źle się czuł ?
( choć przez 10 lat tego nie odczułam i byłam zapewniana jak bardzo jest ze mną szczęśliwy )
Mam też myśleć jakie to mieliśmy problemy kilka miesięcy po ślubie, że mój m zalogował się na portalu erotycz. z ogłoszeniem, że szuka urozmaicenia bodajże ?
Zmierz będę wredna teraz:
Po całym tym roku od tego wydarzenia mogę Wam napisać, że nie czuję abym się jakoś wcześniej targnęła na ten związek, czy też przyczyniała się do jakiegoś kryzysu którego wynikiem miałaby być ZDRADA.
Aaaa przepraszam zrobiłam - byłam sobą ...
Napiszesz: nie miał przy mnie wsparcia.MIAŁ
MIAŁ nawet wtedy kiedy to wyszła jego zdrada fizyczna, i zostawił mi list jak to się wieszać będzie to JA do niego wraz ze swoimi rodzicami dzwoniłam, a ze strachu prawie sama nie wykitowałam
echh po czasie to już się zabawne staje..
Nigdy nie wymagałam piruetów czy czego tam jeszcze choć fakt to dostaję 