Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia ! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 127 z 127 ]

66

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Odcinanie świadczy o tym że albo nie nawiązała głębszych relacji albo była nielubiana

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso może osiągnął stan nad którym "my" pracujemy długimi miesiącami latami? Może to i słuszne podejście, może nie koniecznie świadczy o płytkiej powierzchowności autora? W pewnym sensie zazdroszczę, siły przekonania do własnych działań.

Jak słusznie zauważyliście sam nik chyba świadczy o stanie ducha;) na pewno espresso.

To gdzie szusujesz? Austria chyba zbyt nudna dla faceta potrzebującego adrenalinę? Włochy zbyt nachalne, obstawiam drogą i daleką Francję.

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
złata napisał/a:

/.../Tak w celach poznawczych Autorze - jej mąż (praca dobrze płatna, pełen high life) po kilku związkach ( długo nie mógł jednak pogodzić się ze stratą) poznał kobietę, z z którą planuje ślub. I jest ona zupełnie inna niż żona choć wizualnie pozostał w kręgu czarnulek. Jest ciepła, domowa, mocno emocjonalna, bardzo oszczędna (wystarczy małe mieszkano i tam gdzie mąż chce, byle z nim), rodzinna, utrzymująca trwałe relacje z ludźmi, dbająca o niego a jednocześnie wymagająca zaangażowania, póki co nie pracuje, nie ma też na koncie jakichś zapierających dech w piersiach sukcesów zawodowych.

Zmienił w końcu priorytety  z "MIEĆ" na "BYĆ" :-)

/np.: z "mieć żonę" na "być z żoną"/

69

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Podczytuję ten wątek od paru dni i serdecznie dziękuję Autorowi oraz komentującym za wypowiedzi. Jestem świeżo po rozstaniu i cała ta droga, którą opisuje espresso jest potężnie motywująca. Kiedy mam ochotę rzucić pracę i studia w kąt, położyć się na łóżku i tak zostać, rozpamiętując stracony czas, przypominam sobie jego opowieść i wraca mi ochota do walki (o samą siebie, swoje życie), energia, optymizm.
Wielkie dzięki!

I baaaaardzo podoba mi się ostatnia wypowiedź EXTRA_terrestriala. To celne spostrzeżenie.

70 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-10 02:28:27)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Extra_terrestrial:  klimat byl ?bajkowy? i ?filmowy? ale tylko z nazwy. To nie bylo tak ze bylo schematycznie, plytko i ?sztucznie? jak w filmie amerykanskim z ocena 3/10. Chodzi o to ze bylo ?normalnie?... czasem na maxa romantycznie niekoniecznie w Paryzu (a jesli tam to nie pod wieza Eiffla tylko w naszych miejscach ) czesto bardzo szalenie (nie zawsze w Miami lub Madrycie a czasem na kocyku nad malutkim jeziorem na wsi), bylo ekscytujaco byly niespodzianki byla wiejska diskotéka  i byla opera, bylo nieprzewidywalnie bylo wszystko itd. mielismy swoje miejsca, swoj kod, swoj jezyk porozumiewania sie... dotyku spojrzen taki totalnie nasz, nigdy na nikim sie nie wzrorowalismy ani chcielismy powielac czegokolwiek... mamy na tyle bogate osobowosci i ciekawe pomysly ze nie mielismy z tym problemu, z tym Las Vegas to ktos sobie pomysli ze obciach i sztampowo... to wyszlo tak ze ja mieszkalem sporo w USA i ogolnie kilka razy jezdzilismy do stanow z mojej inicjatywy i ja pamietam Vegas z czasow studenckich, bardzo lubie tam imprezowac mimo ze to mega kicz i obciach mam do siebie dystans i   jest mi z tym dobrze... jak ktos sie nastawi jadac do Vegas na uniesienia estetyczne rodem z Florencji to mocno sie zawiedzie... jesli natomiast bedzie chcial pijany poskakac w super klubie ze swiatowej klasy DJem to znajdzie to czego szuka... no i za ktoryms razem pojechalismy i spontanicznie wzielismy slub w debilnych przebraniach bo oboje lubimy imprezowac  to byl kwiecien 2013 a w lipcu 2013 mielismy slub koscielny w Warszawie taki ladny, kameralny, bardzo malo gosci tylko naprawde najblizsza rodzina. Oboje nie lubimy pokazowek wiec  na koscielnym slubie bylo bardzo skromnie a w Vegas na cywilnym bylismy sami bez rodziny... i bylo nieskromnie  ale tylko dla nas !
Mielismy bardzo duzo chwil, rzeczy, miejsc, zachowan, slowek gestow itd ktore sa zwiazane tylko i wylacznie z naszym zwiazkiem, dodatkowo bylismy bardzo aktywni jesli chodzi o zycie towarzyskie i wychodzenie z domu wiec w Warszawie nie ma chyba miejsca w ktorym bysmy nie byli i ktore by mi sie z nia kojarzylo   chwala Bogu ze ciagle otwieraja nowe miejsca chociaz teraz bez problemu bywam w tych w ktorych np obchodzilismy rocznice lub wazne okazje.... musialem z tym niezle walczyc na poczatku tak samo jak z mieszkaniem, w ktorym ja zostalem, wywalilem wiekszosc mebli i od nowa sobie urzadzilem zmieniajac jego wystroj, na szczescie zawsze gustowalem w Ikei wiec nie musialem wywalac szafeczek i lozeczek za jakies ciezkie pieniadze 
Na pewno jest cos w tym co piszesz... tzn ona w zasadzie zaczela chyba zastanawiac sie nad zyciem i nad tym czy chce ze mna byc wlasnie jak dotarlismy do arcy waznego momentu w zyciu czyli starania sie  o dziecko... slub mogla wziac sila rozpedu tak jak pisales... natomiast przy dziecku ta decyzja jest nieodwracalna... poza tym dopadl ja pewnie pierwszy kryzysik i pierwsze podsumowanie zycia bo dokladnie zblizala sie do 30stki, przed rozstaniem mowila ze zaluje ze nie wyszalala sie za mlodu... oczywiscie nikt jej nie zmuszal do siedzenia w domu... mowie tutaj o czasach studenckich... weszla szybko w ?role zony? takiej jak jej matka... ja juz wtedy pracowalem w banku a ona ?prasowala mi koszule? chociaz NIGDY jej do tego nie namawialem i potrafie to bardzo dobrze robic sam... po prostu robila to bo miala taka potrzebe... kolejny czynnik to praca, bardzo rozwiazle towarzystwo (jej szef niedawno wzial 3 slub)... i sodoweczka bo nagle wszyscy ja doceniali ?bardziej niz ja?...   rozpisalem sie o niej....
BEZ NIEJ NIE WIEDZAC CO SIEDZI W JEJ GLOWIE (MOZE ONA SAMA JESZCZE NIE WIE) NIE DOWIEMY SIE NIGDY JAKIE BYLY POWODY I NIE PRZEWIDZIMY JEJ PRZYSZLOSCI... TO W SUMIE DLA MNIE NIEISTOTNE.
Zastosowalem zasade odciecia aby uzdrowic siebie jak najszybciej i to naprawde przynioslo super efekty. Natomiast teraz nawet specjalnie nie czuje potrzeby odcinania sie ale szczerze mowiac KOMPLETNIE nie interesuje mnie jej los i to jak jej sie powodzi... ona sie chyba raczej mna interesuje bo zadawala jakies glupie pytania w stylu slyszalam ze kupiles sobie bmw? ... nie zycze jej zle... ale obiektywnie stwierdzam ze bardzo sie pogubila, nie wyglada i nie zachowuje sie jak szczesliwa osoba, mozliwe ze bedzie przez to cierpiala (ten wybuch placzu po rozwodzie)... moze wybrala inna droge zycia? Moze nie chce miec dzieci? Nie chce miec ?takiego nudnego i stabilnego? zycia jakie mielismy... jest w koncu Lady Testosteron. Moze wreszcie pozmienia facetow, posmakuje troche zanim sie ustatkuje ? teraz jest z drugim to chyba dosc malo dla takiej Pani Manager ktora wszyscy rozchwytuja  na zdrowie! Niech jej sie wiedzie jak najlepiej...
TO MOJ WATEK. O MNIE  NIE O NIEJ  Z CALYM SZACUNKIEM EXTRA_TERRESTRIAL I TAK BYSMY NIE DOSZLI O CO CHODZI W TYM JEJ ZACHOWANIU I PRZYSZLYM ZYCIU... Jesli jestes z Warszawy to na winko sie chetnie umowie i porozkminiamy o zyciu ale tutaj chyba nie ma sensu rozkladac ja na czynniki pierwsze tym bardziej bez niej...

Rozbita34: zaszufladkowaliscie mnie towarzyszko  czy ja wiem czy potrzebuje adrenaliny? Pewnie troche tak, pracuje na rynkach finansowych i mam bardzo duza adrenaline na codzien, tam wszystko sie zmienia w sekunde i miliony topnieja do tysiecy albo odwrotnie.... dodatkowo uprawiam bardzo intensywnie sport ktory nie jest ektsremalny i ryzykowny ale gram tak polzawodowo w turniejach i zawsze mam adrenaline gdy gram wazne mecze bo bardzo powaznie i ambicjonalnie (ale fair i z szacunkiem dla przeciwnika!) do tego podchodze... to chyba pozwala mi sie zresetowac...

Wiec szusuje w bardzo bliskiej Austrii niedaleko Garmisch... na nartach jezdze dosc wolno bo wizja kontuzji i braku mozliwosci uprawiania ulubionej dyscypliny powstrzymuje mnie skutecznie.... wybralem to miejsce bo moge bez problemu dojechac po pracy w piatek i w sobote juz od rana zasuwac... i potrzebowalem spokoju i ciszy... zaszylem sie w malutkiej skromnej wiosce 
I to jest wlasnie pulapka myslenia, np film ?wilk z wall street? to sciema. Dlatego historia sie tak skonczyla... nie da sie tak zyc... ludzie ktorzy maja stresujaca prace na rynkach finansowych w dlugim horyzoncie jesli nie sa spokojni i nie maja poukladanego zycia nie wytrzymuja presji... jestem bardzo aktywnym czlowiekiem ale naprawde nie szukam adrenaliny w zyciu prywatnym... to moze wlasnie nas rozlaczylo... ja mam taki set-up umyslu i zycia ze w pracy i sporcie daje z siebie wszystko bo lubie to a w zyciu prywatnym jestem aktywny ale jestem raczej romantycznym misiem-pysiem smile  a moja eks chyba odkryla w sobie bitch albo inne potrzeby, chyba caly czas poszukuje atrakcji bo ma dosc nudnawa przynajmniej dla mnie prace (podatki i ksiegowosc) + zero pasji czy hobby a jej nowy koleszka to taki Bad Boy... od detektywa wiem ze ma szybki motor scigacz, 7 dniowy zarost i jest takim ?kozaczkiem?... + adrenalina zdrad, nowy sex, bzykanko w hotelach ukrywanie sie itd... 
Jestem towarzyski wszedzie mnie pelno, lubie korzystac z zycia jak mam ochote i pomysly itd ale jestem najnormalniejszym facetem ... gdybys zobaczyla mnie w dresie na spacerze w parku albo w najtanszych barach z piwem z kumplami na 100% nie zauwazylabys ani jednej oznaki ?statusowej? czy high life'owej. Sa momenty w  zyciu gdy czlowiek wyglada jak milion dolarow ale one sa fajne tylko przy okazji bo na dluzsza mete sa dla mnie meczace smile bardzo dobrze czuje sie w najlepszych restauracjach swiata moge pieprzyc o winach toskani godzinami jak trzeba ale tak samo dobrze mi w budce z zapiekankami na jerozolimskich szczegolnie ok 4 rano, raz ogladam wimbledon z lozy VIP z jakimis lordami, Sir'ami i wladcami swiata smile a innym razem stoje na "zylecie" z chlopakami z pragi polnoc (mieszkam na pradze) jak gramy z lechem i wiadomo ze jest brzydko i niekulturalnie... wink tak mi sie zycie ulozylo... i dobrze odnajduje sie w kazdym klimacie... na wszystko jest miejsce i czas, wazne zeby byc naturalnym i autentycznym... i dobrze sie bawic! zycie jest takie roznorodne i piekne smile

Kobietka85: ciesze sie! Wlasnie po to jest moj wpis!!!!! DO BOJU KOBIETKO!!! Bol minie wszystko bedzie dobrze ! nikt nie powalczy o Twoje zycie tylko Ty! Swiat nie zatrzyma sie i nie zaplacze razem z Toba! Pracuj i koncz studia i rob to co kochasz !!!!

A ja siedze dalej w samotnosci  jezdze na nartkach, w przerwach czytam ksiazki i mysle o zyciu i tesknie za Blondynka 
Przysnilo mi sie w ogole ze eks chciala wrocic.... byloby grubo. Trzeba przyznac ze bardzo szybko sie rozwiodlem i zamknalem temat... jeszcze przed opadnieciem jej motylkow  no ale teraz to nawet nie namieszaloby mi to w glowie. Obudzilem sie i powiedzialem sobie nieeeee!!! Dobrze ze to tylko sen  Ten rozdzial zycia jest zamkniety.

PS ogladam wlasnie nowa serie house of cards smile mam chyba w sobie cos z franka underwooda jesli chodzi o milosc i zwiazek, po tym jak dowiedzialem sie ze moja eks ma romans i ze to koniec ze zwiazkiem szybko potrafilem zdusic w sobie uczucia i bezwzglednie zakonczyc sprawe na moich warunkach...  pierwszy raz w zyciu postapilem tak bezwzglednie ale tylko dlatego ze bardzo mnie ranila swoim zachowaniem, nie chciala sie porozumiec w kwestii rozwodu i majatku i musialem zadbac o siebie... przez jakis czas zastanawialem sie ... czy ona zapomniala za kogo wychodzila za maz? na poczatku jak kazdy zakochany po rozstaniu bylem zalosnym leszczem, w okresie mojego lamentowania i proszenia o milosc (z jednej strony miauczacy maz z drugiej bad boy kochanek) jej ego chyba odlecialo w kosmos i myslala ze bedzie mogla zrobic ze mna wszystko i ze zgodze sie na wszystko? pomylila sie smile

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

/.../
TO MOJ WATEK. O MNIE  NIE O NIEJ  Z CALYM SZACUNKIEM EXTRA_TERRESTRIAL I TAK BYSMY NIE DOSZLI O CO CHODZI W TYM JEJ ZACHOWANIU I PRZYSZLYM ZYCIU... Jesli jestes z Warszawy to na winko sie chetnie umowie i porozkminiamy o zyciu ale tutaj chyba nie ma sensu rozkladac ja na czynniki pierwsze tym bardziej bez niej.../.../

Więcej się chyba nie wymyśli choćby się wycisnęło pamięć jak wyżymaczką lub stosując winko jako wspomagacz pamięci. To co piszesz zwróciło moją uwagę jeszcze z jednego powodu - wątki zdradzonych mężczyzn mają jedną cechę wspólną - element zaskoczenia - prawie bezwyjątkowo. U kobiet zdrada nie jest tak jednoznacznie zaskakująca. Związek przed zdradą rzadko opisywany bywa jako satysfakcjonujący.

Jest natomiast powracający element pojawiający się w postach zdradzonych mężczyzn. Spora część z nich: (1) uważa, że bardzo dobrze znali swe żony (2) uważają, że bliskość i kontakt w związku nie podlegał dyskusji (3) opisują swój związek jako bardzo dobry przed zdradą - w skrajnych przypadkach jako bliski ideału (nie tylko u Ciebie - wyszukaj choćby użytkownika Piotr74). (4) ważnym składnikiem tej "idealnej" wizji związku jest bliska ideału żona

Bardzo niewielu potrafi powiedzieć coś przekonywującego i trzymającego się "kupy" w "temacie": dlaczego skończyło się tak źle skoro było tak dobrze. :-)

W kilka tygodni ideał zmienia się w kogoś obcego, kogoś kogo właściwie nie znali, kogoś z tak elementarnymi negatywami, że właściwie można już mówić o zupełnie innym człowieku. Ukochana żona zrzuca załonę i okazuje się być koszmarem z najgorszych snów! Co więcej odnoszę wrażenie niechęci do zastanawiania się nad tym - choć na logikę i chłopski rozum umiejętność wykrywania w przyszłości osób zdolnych do takiej metamorfozy powinna być priorytetem - choćby z powodów "samozachowawczych". Wystarczy poczytać o "Freudowskim" przymusie powtarzania - ludzie mają nieswiadomą tendencję do wielokrotnego wchodzenia w związki z osobami określonego typu, do czasu do którego nie odkryją zasad wedle których określona kategoria ludzi ich przyciąga i nauczą się w swoim dobrze rozumianym interesie ich rozpoznawać. Klasycznym przykładem są choćby doświadczenia kobiet wiążących się kilkakrotnie z mężczyznami skłonnymi do uzależnień lub przemocy.

No coż, pora zostawić Cię w rękach pań z "forumu" i życzyć wszystkim dobrej zabawy :-)

pozdrawiam Et

72

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Frank Anderwood nie kończy małżeństwa z piękną Clerrie, chyba że w 3 serii...

73

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

 I to jest wlasnie pulapka myslenia, np film ?wilk z wall street? to sciema. Dlatego historia sie tak skonczyla...

Witam,

Czy mozna prosic o rozwiniecie mysli

Z gory dziekuje

74 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-10 11:05:57)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Jesli para RAZEM na koniec w okresie rozstania albo po rozstaniu (ale zwykle to jest niemozliwe) nie pojdzie razem do psychologa i nie wyjasni sobie powodow dlaczego zwiazek sie rozpadl to rzeczywiscie jest duze prawdopodobienstwo ze bledy beda sie powtarzaly.

Dlatego przez wiele tygodni chodzilem na terapie a i teraz mam jeszcze kilka nurtujacych mnie pytan i emocji i pewnei sie wybiore na kilka sesji...

Razem z psychologiem przerabialismy te elementy zwiazku, w ktorych moglismy albo ja moglem popelnic bledy (to temat na osobny watek). Znalazlem kilka negatywnych aspektow w swietle tego co pisze Wojciszke w Psychologii Milosci... niestety pojawiali sie takze czasem "4 jezdzcy apokalipsy"...

Kobiety chyba sa lepszymi aktorkami, mezczyzni nie udaja orgazmow wink Poza tym kobieta chyba duzo bardziej ceni stabilnosc i bezpieczenstwo ... wiec dopoki nie jest pewna nowego zwiazku i nowego kochanka trwa przy obecnym mezczyznie i "lukruje" rzeczywistosc aby ten nie domyslil sie niczego...

Nie sadze ze moj przypadek byl jakis wyjatkowy... natomiast sadze ze dobrze pokazuje jak bardzo silny jest ten "koktail milosci" serwowany do mozgu, ktory ma sile burzaca absolutnie wszystko i powoduje, ze czlowiek po prostu "glupieje"...

Psycholog powiedzial mi ze jest bardzo duzo takich przypadkow ze ludzie maja dobry zwiazek i kochaja sie a jednak dochodzi do zdrady... Tak jak pisalem wczesniej powodem moglabyc jej zwykla ciekawosc bo nie miala nigdy innego faceta... moze to biologia, nie zachodzila ze mna w ciaze a bardzo pragnela dziecka i potrzebowala samca ktory by ja zaplodnil...? Nie wiem ile dzieci jest wychowywanych nie przez ojcow ale podobno bardzo duzo... wiec to tez nic niesamowitego... NIE WIADOMO DO KONCA JAKA BYLA PRZYCZYNA ?

Natomiast po miesiacach rozmyslan, po godzinach psychoterapii sklaniam sie do tego zeby powiedziec ze mielismy naprawde niezly zwiazek w ktorym bylo jak w kazdym troche rys i troche wypaczen ale takich nad ktorymi spokojnie mozna popracowac przy woli obu malzonkow... na luzie...

Chronologia: przez 14 lat zyjemy w wielkiej milosci i mamy super relacje => lipiec 2013 bierzemy slub i ona teraz twierdzi ze jak brala slub to bardzo mnie kochala i byla pewna decyzji => staramy sie o dziecko wszystko jest super w zwiazku => styczen 2014 zaczyna biurowy romans => walczy walczy spedzajac z nim czas w hotelach i biurze wink => sierpien 2014 odchodzi... tutaj chyba na poczatku rzeczywiscie mieszka u kolezanki, zastanawia sie, zabiera z domu "psychologie milosci"... byla u psychologa, moze sama nie wie co sie z nia dzieje... jeszcze pisze i mowi do mnie cieplo przez jakis czas ale potem chyba zaczyna mieszkac z nim i jeb! pojawia sie najmocniejszy, podwojny koktail milosci na lodzie... ktory ona wypija jednym duszkiem smile... i koniec malzenstwa i wywrocenie zycia do gory nogami...

Zdradzila i "przepadla..." facet chyba potrafi zdradzac "sportowo" nie rozbudzajac w sobie zadnych uczuc... natomiast kobiety zwykle lacza to z uczuciami... po zdradzie rozbudzila w sobie uczucia do kochanka... mowila mi po rozstaniu ze probowala walczyc z tymi uczuciami (to w sumie niezla sciema skoro spotykala sie z nim caly czas) i rozbudzac uczucia do mnie (dlatego do konca do ostatnich dni wlasnie tak lukrowala, zamawiala jakis trebaczy na rocznice i zachowywala sie jakby nic sie nie stalo)... niestety... motylki okazaly sie silniejsze niz milosc i to co nas laczylo przez 15 lat...

Podsumowujac... moja zona byla niedoswiadczona i niedojrzala emocjonalnie... Zdradzila mnie a potem nie potrafila sie opanowac... Zakochanie w kims to jest decyzja, to nie dzieje sie samo z siebie... Ja w okresie zwiazku bylem z tego co pamietam co najmniej 3krotnie zauroczony...jakos tak sie dzieje ze duzo kobiet sie wokol mnie kreci... natomiast nic z tym zauroczeniem nie zrobilem... najwyzej powiedzialem jakiejs kobiecie ze jest piekna i ze mi sie podoba ale zupelnie nic z tym wiecej nei robilem bo jestem przyzwoitym facetem a naprawde okazji do zdrady mialem dziesiatki przez te lata... Nie znam osoby, ktora nie mowilaby ze bedzie tego bardzo zalowala, to osoby ktory obiektywnie i dobrze znaly nas jako pare i mnie jako meza... Zachowala sie totalnie nieracjonalnie... ale na tym chyba polega zakochanie... chemia milosci... szalenstwo i brak opanowania... (patrz Kaziu Marcinkiewicz hehehe)
Mam nadzieje ze skoro zniszczyla "niezly" zwiazek i malzenstwo (przypominam, ze nie byl idealny, zauwazalem w nim wady i zle rzeczy ale uwazam ze byl "niezly" na tle zwiazkow i historii ktore znam) to ZE CHOCIAZ TRAFILA NA MILOSC ZYCIA I ZE TEN FACET BEDZIE O NIA DBAL I BEDA RAZEM ZYLI DLUGO I SZCZESLIWIE...

Ale o tym moja droga eks zonka przekona sie moze za 5 lat... a tak naprawde dobrze porowna sobie i przekona sie za lat 15... gdy bedzie miala z nim taki staz jak ze mna... no ale zeby to wiedziec trzeba byc madra, doswiadczona i dojrzala kobieta... a moja eks po rozstaniu powiedziala ze tego wszystkiego wlasnie jej brakuje i ona teraz wlasnie zdobywa dojrzalosc i doswiadczenie... zalosne...

O siebie sie w ogole nie martwie... miewam czasem jeszcze wahania nastrojow ale spokojnie przerobie do konca zalobe, przetrawie wszystkie uczucia i hulaj dusza z Blondyneczka smile !!!!

PIEKNY DZIEN, PIEKNE SLONCE! ZNIKAM NA STOK ! JEST TYLE WSPANIALYCH I DOBRYCH LUDZI NA SWIECIE, NIE MOZNA TRACIC CZASU NA LUDZI KTORZY NIE ZASLUGUJA NA NASZA MILOSC I NA ROZPACZANIE PO STRACIE CZEGOS CO BYLO TYLKO ILUZJA smile SWIAT JEST ZBYT PIEKNY! POZDRAWIAM !!!

75 Ostatnio edytowany przez Zwyczajny_facet (2015-03-10 11:44:39)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Siema warszawiaku,

Z predkoscia ciocu Mike Tyson wypunktuje Ci co i jak i znikam milliony z Belfordem ogarniac. Zrob jak piszesz, nowy watek i nowy nick. Nie wiem ile masz lat ale gafy takie walisz, nie ktorzy widzieli inni niestety nie. Jezeli latales do "stanow", zwyczajnie bys wiedzial, ze Stany pisze sie z duzej litery. Motasz sie i gubisz, ale prosze napisz mi, ze nie myslisz, ze wyrwiesz tu jakas "Panienke" ? Ja wiem a Ty sobie odpowiedz. Tak sie szczycisz, ze jakimis "yardami" obracasz a zadnymi zwrotami nie rzucasz. Chlopie to ja Ci za "free" dam porade. Wez gleboki oddech, zastanow sie kim jestes i kim bedziesz chcial zostac. Jezeli bedziesz chcial pod innym nickem wrocic to zrobisz jak uwarzasz, ale dzial, ktory jest wypelniony bolem ludzkim dla Ciebie miejscem nie jest. Ciesz sie, ze za "free" bo inaczej  z "one large" bys musial poplynac.

http://time.com/104734/jordan-belfort-real-wolf-of-wall-street/ tu masz jak to sie skonczylo

Artykul w twoim ulubionym jezyku, bo zauwazylem, ze z ojczystym masz pare problemow

z tego co pamietam to w Z.T w Warszawie caly premierowy weekend biletow nie bylo na wieczorne seanse, ale skoro film sciema ?

I nie probuj byc kims kim nie jestes, bo prawdziwy Facet ogarnia sie w dzien lub dwa,  a nie 7 tygodniu

Nara fraj....

76

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso, opowiedz o Camino... smile

77

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Witaj Espresso

Przyznam, że śledzę Twój wątek od samego początku. Podoba mi się przede wszystkim styl, w którym budujesz swoją niesamowitą opowieść, jak już kilka osób wcześniej zaznaczyło rodem z Hollywoodu. Sam jestem w trakcie rozwodu po bardzo krótkim małżeństwie. Żona bez jakiejkolwiek rozmowy wyprowadziła się po 5 miesiącach od ślubu aby miesiąc później złożyć pozew rozwodowy. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z czekającej mnie standardowej drogi upadku na dno i później czym szybszego odbicia. Pierwsze dni przebiegały zgodnie z zasadą ? płacz, nie przespane noce, żal do całego świata i nieustające pytanie ?dlaczego to dotknęło mnie??. Teraz wydaje się, że jestem już w etapie wzrostów. Co na to wpłynęło? Przede wszystkim przyjaciele, ale Ci szczerzy. Jak mówi klasyk prawdziwych poznaje się w biedzie. 100 % racji. Pojawia się poważny problem, potrzeba wsparcia i bezlitosne sito dotychczasowych znajomości momentalnie oddziela prawdziwych przyjaciół od sezonowców. Odwołując się znowu do klasyka to pozostają tacy, którzy pozwalają odczuć, że nie jesteś zerem.

Inna sprawa to charakter wyssany z warszawskich ulicach. Jestem przekonany, że większość zaglądających tutaj Pań nie zdaje sobie sprawy jakie to ważne i jaką siłą jest mentalność wyuczona na sektorach Żylety. Każdy mecz, czy to na Ł3 czy wyjazd wzmacnia nie tylko Twoją wytrzymałość fizyczną ale również emocjonalną. Jak przeżyjesz kolejny wyjazd, w którym wracając pociągiem z kolejnego meczu, przez okno zaczynają wpadać kamienie kilka centymetrów obok Twojej głowy to zaczynasz myśleć inaczej. Zdajesz sobie sprawę, że nie tylko w tym jednym dniu nie jesteś sam, ale w każdej potrzebie rzesza ludzi myślących podobnie, mających identyczne pasje, jest z Tobą. 

Porównując Twoją i moją historię przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl. Podobnie jak Ty mam w miarę ugruntowaną pozycję zawodową. Nie zarabiam milionów, ale wystarczy na tyle aby pozwolić sobie na swobodne życie. Będąc narzeczeństwem kilka razy w roku lataliśmy na wakacje w przeróżne egzotyczne miejsca, środków materialnych nigdy nie brakowało, jedynie urlopu. Dopiero przy mnie zaczęła ?oddychać pełną piersią? i poznawać przyjemności, które  niesie za sobą ten świat a dotąd nawet o nich ich nie słyszała. Nie korzystaliśmy z dóbr materialnych w takim samym stopniu jak Wy (iście po królewsku) ale niejedna osoba nam zazdrościła. Po ślubie mogłem czułem, że mogę oddać żonie wszystko aby była jedynie szczęśliwa. Patrząc na finał sprawy chyba nie tego oczekiwała, albo było to za mało?

Podobnie jak Ty nie rozumiałem dlaczego żona postanowiła opuścić wspólne mieszkanie. Nie byłbym sobą gdybym nie drążył tematu. Zawsze uważałem, że małżonkowie powinni wracać do domu nie dlatego, że reguluje to umowa małżeńska lecz z czystej potrzeby bycia razem. W związku z powyższym zaufanie wobec żony zawsze było na poziomie 100 %. Niech robi co chce, spotyka się z kim chce, to ja jestem mężem więc jednocześnie teoretycznie jej jedyną miłością. Detektyw nie wchodził w rachubę. Poszukiwanie rozwiązania zacząłem od myślenia lewopółkulowego, czysto analitycznego. Nie otrzymałem żadnego rozsądnego wyjaśnienia, wszystkie były irracjonalne i nie dawały satysfakcjonującej odpowiedzi. W kolejnym kroku otworzyłem się na przyjaciół i znajomych. Byli oni wystarczająco blisko aby wyrobić sobie neutralne zdanie na temat zaistniałej sytuacji. Większość odpowiedzi była standardowa ? może sobie kogoś znalazła? może za mało uczucia wkładałeś w związek? Itd. No tak, ale coś musiało się stać, żeby żona tak zaczęła myśleć. Jednak i to do mnie nie przemawiało. Ostatnią przedsięwziętą fazą był kontakt z osobą zupełnie zewnętrzną, z którą nie widziałem się kilkanaście lat. Postarałem się opisać cała historię zupełnie neutralnie, nie pomijając zagadnień typu: co ja zrobiłem źle i co ona (w moich oczach). Otrzymałem następującą odpowiedź ?może żona miała za dobrze i nie była w stanie tego wszystkie przyjąć w tak krótkim czasie i mózg zaczął się buntować??.  Przyznam, że ta teza powaliła mnie i analizując całą sytuację wydaje mi się to bardzo prawdopodobne.

Espresso ? być może i w Twoim przypadku rozwiązaniem zagadki jest odpowiedź jaką i ja otrzymałem? Twoja była żona pochodzi z małej miejscowości, w Warszawie spotkała faceta, który dobrze się uczy, kończy studia, szybkie awanse, jeszcze szybsze zasilanie konta w duże kwoty, małżeństwo z facetem z pasjami, od którego na kilometr czuć sukces?       

Pozdrowienia od brata po szaLu z tej samej strony rzeki.

78

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Czy ja dobrze zrozumiałam?
14 lat byliście w związku, zanim zdecydowaliście sie na ślub???
Nie wiesz, czy nie chciałeś wiedzieć, jak sie kończą takie małżeństwa?
Zdradzała Cię przed ślubem? No, cóż, niczego Ci nie przysięgala.
Obecną tez masz zamiar zwodzic kilkanaście lat?

Wybacz, ale nie lubię takich ludzi, jak Ty. Mam wrażenie, ze była żona sie Ciebie po prostu bała.
Przestała Cię kochać już przed ślubem.
Dlaczego wzięła z Tobą ślub? Nie wiesz?
Znamy tylko Twoją wersję, która wzbudza we mnie niesmak i chyba nie jest do końca szczera.

79

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Witam po raz kolejny smile Przeczytałem cały wątek , wypowiedziałem się krótko, zwięźle i dość uszczypliwie na pierwszej stronie nazywając autora pyszałkiem. Autor wątku jednak poprzez kilka następnych wypowiedzi zmienił całkowicie mój obraz jego postaci,)  widać jak dojrzałym, potrafiącym pracować nad swoimi słabościami jest człowiekiem, jak potrafi przyjmowac krytykę i wykorzystywać ją do przemyśleń nad sobą, swoim charakterem, uczuciami, "pyszałkowatością", oceną związku w którym był. . Brawo!!! mało jest takich ludzi szczególnie wywodzących się ze środowisk sukcesu, gdzie wiekszość nadyma się w swoim pojęciu nieomylnego pana świata i nie dopuszcza do siebie żadnych krytycznych uwag.

80 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-10 22:51:11)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

/.../
Mam nadzieje ze skoro zniszczyla "niezly" zwiazek i malzenstwo (przypominam, ze nie byl idealny, zauwazalem w nim wady i zle rzeczy ale uwazam ze byl "niezly" na tle zwiazkow i historii ktore znam) to ZE CHOCIAZ TRAFILA NA MILOSC ZYCIA I ZE TEN FACET BEDZIE O NIA DBAL I BEDA RAZEM ZYLI DLUGO I SZCZESLIWIE...
/.../

Wróce na moment bo to jest akurat na temat:

Mi też się wydaje, że chyba nie zdradziła Cię z komiwojażerem, tylko z kimś porównywalnym w sensie poweru "męskiego" lub lepszym. Jeśli tak - jej prawo. Ja nie chciałbym aby moja ślubna rezygnowała z miłości swojego życia  dla mnie (gdyby taka sytuacja się pojawiła), bo ciężko byłoby mieć coś takiego na sumieniu. Nie ma też sensu wiązać przy sobie kogoś kto mógłby być szczęśliwszym z kimś innym, wie to, mógł to zrobić i tego żałuje. To nie miłość a więzienie.

Po prostu - zakochała się. Zdarza się w najlepszej rodzinie. Nie ma na to rady. To silniejsze niż cokolwiek. Niektórzy - np z powodów religijnych, "zaawansowania w związku" (dzieci), czy "innych dziwnych"(powodów) podejmują jakieś akcje w rodzaju ucieczki - zmiana pracy, zmiana numeru itp. i rozpoczynająca się miłość wygasa. Ale czy warto jeśli nie ma odpowiedzialności wobec dzieci?

Teraz widzę, że próbowała nawet się nie zakochać, walczyła z tym :-) Wierzyłbym jej. Miłość w hotelach - chciała przeżyć to samo z tobą aby móc wrocić...aby poczuć że chce wrócić.  Niestety, nie ma obrony przed nowością. Seks z z osobą spoza stalego związku jest /tak statystycznie/ wg znanych mi badań o wiele przyjemniejszy i nie ma na to rady- to kwestia "nowości".

Podobno duch osoby zmarłej pozostaje przy osobach, które nie potrafią bez niej żyć, zamiast udać się tam gdzie wędrują dusze po śmierci. Ale, można je uwolnić, pozwalając im odejść w myślach. Zatem...

Let it be...

81 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-10 23:33:08)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Zwyczajny_facet: Dziekuje za wpis. Dales mi sporo do myslenia. Z predkoscia ciosu Mike Tysona tymi kilkoma zdaniami dokladnie opisales siebie, swoje frustracje a przede wszystim brak kultury, smutek i niespelnienie zyciowe... Skad w ludziach tyle jadu, zlosci i zazdrosci? Na poczatku jak przeczytalem to pomyslalem sobie ze to jest smieszne... ale to nie jest smieszne... to jest tragiczne jesli w takim staniej jest Twoja podswiadomosc i patrzenie na swiat i innych ludzi... dales mi do myslenia... jaka jest zawisc w ludziach i jak mozna nieznajac kogos wyzwac od frajerow i ublizac... wow... jestem pierwszy raz na jakims forum w zyciu... nie wiedzialem ze ludzie z taka latwoscia anonimowo wylewaja swoj jad i frustracje nie wnoszac nic do dyskusji... ja nie ?wyrywam? panienek a tym bardziej na jakims forum, dobrze radze sobie z kobietami w bezposrednim kontakcie  zdemaskowales mnie, od jutra zakladam watek jako capuccino...
Pracuje na rynkach finansowych ok 10 lat (mam 32 ale wczesnie zaczalem, bylem bardzo dobry studentem na 3 roku dostalem oferte wymarzonej pracy w treasury w jednym z najlepszych bankow w tym biznesie... w wieku 28 lat gdy po kilku latách pracy bylem juz w jakims stopniu rozpoznawalny na rynku i zasluzylem sobie osiagnieciami na szacunek dostalem propozycje awansu i pracy w innym banku). Rzeczywiscie znam kilka jezykow obcych i mam wielki problém z ojczystym  nie wiem tylko jak w miedzyczasie udalo mi sie skonczyc bardzo dobre szkoly w polsce i za granica (wieden)...
Wiesz na czym polega najwieksza sciema filmu wilk z wall street ? Idealnie sobie opowiedziales... cale kino w ZT bylo wykupione ? dlaczego? Bo ta historia interesuja sie i jaraja sie najbardziej Ci ktorzy z rynkiem finansowym nie maja w ogole nic wspolnego i ida do kina zobaczyc ?jak sie zyje w wielkim swiecie...?.  I jeszcze uzywaja ?zwrotow? zeby pokazac ze naprawde sa mega madafakerami  a gielda i forex jedza im z reki  sorry stary nie wiem co to jest ?one large?   dla mnie ten film to smutna historia goscia ktory byl bardzo zdolny i zmarnowal swoje zycie bo strasznie sie pogubil od nadmiaru pieniedzy i mozliwosci i jezdzi teraz po swiecie i udziela wykladow zeby wlasnie nie zrobic tego co on zrobil... ja natomiast jestem autentyczny i prawdziwy do szpiku kosci w tym co pisze...
Dales mi sporo do myslenia. Przez chwile zaczalem sie zastanawiac czy ja to ja, czy moje zycie jest prawdziwe  ? Otoz jest bardzo realne i prawdziwe i w sumie kazdego dnia dziekuja za to Bogu ze obdarzyl mnie zdrowiem, talentami i daje mi sile do ciezkiej pracy i dziekuje i jestem za to bardzo wdzieczny. Mam swiadomosc ze nie kazdy tak moze lub ma takie zycie i mozliwosci... Wzbudziles we mnie mimo wszystko jakas empatie.. Dam Ci rade. Nastepnym razem jak przeczytasz  podobna historie, obejrzysz film itd postaraj sie zapanowac na emocjami, zrob wlasnie gleboki oddech i zamiast zaprzeczac, deprecjonowac i wylewac jad moze zapytaj ta osobe? Stary jak do tego doszedles? Jak tego dokonales? Itd... Mam dla Ciebie propozycje... moze to odmieni Twoje zycie... ciekawe czy jestes taki odwazny w rzeczywistosci czy jestes takim mega komentátorem zycia w sieci... skoro piszesz o Z.T. to pewnie jestes z warszawy. Forum jest anonimowe ale moge zrobic dla Ciebie wyjatek. Moze to sprawi ze uwierzysz w siebie i zaczniesz inaczej myslec o ludziach i swiecie... moze spotkajmy sie kawke, specjalnie dla Ciebie przyjade sportowym autem, opowiem Ci o sobie, moze pokaze Ci moja wizytowke? i dealing room... moze dowiesz sie czegos o rynku jesli sie tym interesujesz... moze przestaniesz zyc jakimis niespelnionymi marzeniami tylko przekonasz sie ze ciezka praca i brakiem frustracji mozna osiagnac to co wydaje sie nieosiagalne ? Ciekawe czy jestes odwazny tylko na forum i czy nie wymiekniesz? Domyslam sie ze to bedzie dla Ciebie bardzo trudne bo skonfrontujesz sie z chyba bolesna dla Ciebie rzeczywistoscia... bo to wszystko co napisalem to prawda... aha... no i chyba nie jestem prawdziwym facetem bo nie ogarniam sie w 2 dni... minelo 7 miesiecy od rozstania a ja ciagle nie jestem ogarniety na 100%... jesli sie spotkamy sie to powiesz mi jak to robic....

Weronka44: camino jest super! Polecialem pod koniec sierpnia (wtedy mialem najgorszy okres i potrzebowalem sie pomodlic i spedzic czas w samotnosci), nie moglem wziac dluzszego urlopu wiec zrobilem ok polowe calej trasy w tydzien... polecialem do Madrytu stamtad pociag do Leon i dalej juz na pieszo do Santiago. To bylo jakies 320 km. Generalnie wspaniala atmosféra, super przyroda (szczegolnie Galicja), nocowalem razem z pielgrzymami w hostelach (5 eur), poznalem wiele ciekawych osob bo ida ludzie z calego swiata, takze wielu ateistow bo traktuja to jako wyprawe lub wyzwanie niekoniecznie laczac to z religia... po drodze wspanialem miejsca, pyszne jedzenie i wino... polecam každému. Ja robilem dosc duzo km dziennie (ok 40) bo jestem wysportowany i zalezalo mi na czasie... i zmeczeniu aby na chwile oderwac sie od tego co wydarzylo sie w moim zyciu... fajne wspomnienie! Jako ze Blondynka jest wielka fanka rowerow mamy zamiar wybrac sie tam razem wlasnie na rower... jesli masz jakies konkretne pytania... chetnie odpowiem

Antymon: Dzieki za dobre slowa i wpis bracie! Rzeczywiscie podobna historia dlatego tytul mojego watku to ?zwykla historia...?  Wspolczuje! Wiem co przezywales i ciesze sie ze wychodzisz z dolka! Bedzie dobrze. Czuc ze jestes fajnym normalnym gosciem, ja zdecydowanie preferuje zawsze bezposredni kontakt niz internet... jesli masz ochote umowmy sie na piwo i obgadamy strategiczne tematy naszego zycia  ? mozemy wymienic jakiegos maila albo cos? bedziesz w niedziele na wisle? Ja ide na 99% tylko jeszcze nie wiem czy na 212 (tam mam ziomali z karnetami) czy na Zylete (tam jest reszta kumpli). ?Beda filmy ?? Ja tez nie zarabiam milionow...  ja tez slyszalem od ludzi ze ?miala za dobrze? ale to troche sciema. Ciezko powiedziec. Musialo jej byc zle wiec chyba za dobrze nie miala  tzn. Inaczej... jak dostana kopa w dupe od zycia lub od kochankow i damy im sie spokojnie rozbic o skaly zycia... to wtedy sobie uswiadomia co stracily i czy mialy dobrze czy zle... moze moja eks bedzie miala duzo lepiej niz ze mna... ? oby jej sie wiodlo ....
widze ze niezly z Ciebie hardcorowiec  kamienie w pociag na wyjazdach tego jeszcze nie przezylem, bylem tylko na 2 wyjazdach w zyciu jeden to Leczna (piknik totalny) drugi to Wronki zanim staly sie KKS.... tam w Szamotulach lekkie przygody z ?przyjaciolmi z pyrlandii? ale bylo bez kamieni wink nie wychowalem sie na ulicy, mialem to szczescie ze pochodze z inteligenckiej rodziny... otrzymalem chyba dobre wychowanie i wyksztalcenie od rodzicow.... ale znam prawa jakimi rzadzi sie ulica i boisko, chodzilem do normálních szkol, to byly jescze te czasy ze jak kazdy  spedzalem czas z dzieciakami z roznych klas spolecznych.. i zostalem wychowany tak zeby nie gardzic ludzmi niezaleznie od tego kims sa, jakie maja wyksztalcenie, ile pieniedzy itd... wiec wsrod znajomych mam np. prostých chlopakow ktorzy ocierali sie o wiezienie... i jakies mega szychy z pierwszych stron gazet...

Dorula: trudny wpis... tak bylismy 14 lat i zdecydowalismy sie na slub bo wczesniej do niczego nie byl nam potrzebny, kochalismy sie bylo nam dobrze razem...po co slub? Tym bardziej ze moja eks nie jest jakos przesadnie wierzaca...  chcielismy oboje miec dziecko wiec zalegalizowalismy zwiazek...
nie wiem jak koncza sie takie malzenstwa... znam pary ktore zyja razem dluzej bez slubu i jakos sa szczesliwi i zwiazki im sie nie rozpadaja... we francji 1/3 spoleczenstwa zyje bez slubu ? to jacys kosmici, nienormalni ludzie ? prosze rozwin ta mysl...
moja eks zarzeka sie ze nie zdradzala mnie przed slubem a ja nie mam powodow zeby jej nie wierzyc wiec pewnie mowi prawde... jakie to ma znaczenie?
Nigdy nie ?zwodzilem? mojej eks nie wiem skad ta aluzja... nie wiem czy wezme slub z moja obecna dziewczyna, nie mam zamiaru jej w niczym zwodzic? Moze wezme za pol roku a moze nigdy? Czy kazdy czlowiek musi brac slub? Czy to jest jakis krok do szczesliwosci i wiecznego uniesienia? Nie rozumiem Cie.
Dziekuje za Twoje przemyslenia ale nie doczytalas uwaznie tego co napisalem (nie mam pretensji tylko chce sprostowac) wyraznie napisalem ze moja eks POWIEDZIALA MI ZE BARDZO MNIE KOCHALA WYCHODZAC ZA MAZ w lipcu 2013 roku na rok przed rozstaniem.... wiec ciezko mi sie odniesc do tego co napisalas ze ze pewnoscia mnie nie kochala juz przed slubem... ona twierdzi co innego... czy sie mnie bala? Moze... tego nie jeste w stanie zweryfikowac, nigdy nie dalem jej powodu zeby sie bac mnie ale nie wiem... jak napisalas tutaj jest tylko moja wersja wydarzen....
Skoro nie lubisz ?takich ludzi jak ja? to wydaje mi sie, ze masz jakis problém ze soba. Nie traktuj tego jako jakies oskarzenie. Ja lubie wszystkich ludzi...  w kazdym czlowieku jest cos dobrego i kazdy z drugiej strony ma jakies wady. Ktos kto nie lubi ludzi, czy okreslonych typow ludzi powinien sie nad tym zastanowic... czy czasami nie lubi czegos w sobie lub w sobie cos nie przeszkadza.... (podswiadomosc)

On33: ?przybij piatke!?. Mam swiadomosc swoich wad i ciesze sie ze napisales najpierw szczerze co sobie pomyslales i ciesze sie takze ze zmieniles o mnie zdanie... chcialbym Ci napisac cos pozytywnego od siebie... powiem ci ze trzeba byc bardzo dojrzalym zeby cos takiego napisac jak Ty, tzn powiedziec sorry stary zle Cie ocenilem, bylem w bledzie itd... nawet jesli ktos pomysli sobie ze nie masz racji, ma do tego prawo ale malo ludzi to dzisiaj potrafi tak jak ty zrobiles, szacun

Extra_terrestrial: Ty cholernie madry czlowieku... Przyjemnie sie Ciebie czyta i chlone ta wiedze jak gabka...  100% sie zgadzam z tym co napisales... tak to probuj ulozyc w glowie od tygodni... bez sensu jest sie z kimkolwiek porownywac, nie wiem kim jest kochanek ale pewnie jest normalnym radzacym sobie w zyciu gosciem, moja eks to ?dobra kobieta byla?, kochala mnie, oboje dolozylismy jakies swoje kamyczki do rozpadu malzenstwa... jej kamyczek moim skromnym zdaniem byl nieporownywalnie !!!! wiekszy i przyczynil sie bezposrednio do rozpadu malzenstwa... dlatego rzeczpospolita oglosila ze ona jest winna rozpadu malzenstwa... trzeba miec dojrzalosc zeby wiedziec o sexie to co napisales a ona dojrzalosci nie miala wcale co sama powiedziala... ja tez mysle ze ?probowala...? walczyc z uczuciem do niego, niestety razem pracowali i stracila glowe, walczyla totalnie nieudolnie ale jednak.... jest dokladnie tak jak piszesz milosc to nie wiezienie, nie chcialbym byc z kims kto mnie nie kocha bo bylbym nieszczesliwy, a tak mam teraz szanse na szczescie z kims innym...
Mnie najbardziej bolalo nie samo zakochanie w innym i odejscie ale  to jak sie rozstala ze mna i jak w perfidny i taki wyrafinowany sposob prowadzila podwojne zycie i potem porzucila mnie i zaczela sie z niej wylewac jakas agresja itd... po tylu pieknych latách razem, po tym co dla niej w zyciu robilem... ale pewnei sama byla przestraszona nie mna ale tym co zrobila, nie wiedziala jak sie zachowac i pogubila sie na maxa w tym rozstaniu... sama wywrocila zycie do gory nogami i wyszlo beznadziejnie... dlatego teraz placze i pyta sie nawet czy moze cos dla mnie zrobic i jak mi to zadoscuczynic....  widac inaczej nie potrafila... MOZE KIEDYS POJAWI SIE TU JEJ WPIS "ZDRADZILAM I OKROPNIE POTRAKTOWALAM MILOSC MOJEGO ZYCIA, TERAZ MNIE ZDRADZIL KOCHANEK I NIE POTRAFIE DALEJ Z TYM WSZYSTKIM ZYC..." nie zycze jej tego ale "You'll never know..."

Wiec Ty mowisz let it be...  a ja mowie sobie Let it burn... bo jeszcze troche  ?wypalam? w sobie resztki uczuc ... tych negatywnych...


Z WATKU ZROBILA SIE TROCHE ANALIZA MOJEJ EKS, TROCHE ANALIZA NASZEGO ZWIAZKU I MOJEGO ZYCIA smile CHCIALEM PODZIELIC SIE Z WAMI MOJA HISTORIA ZEBY POKAZAC ZE PO WIELKIM SMUTKU I STRASZNYM DOLKU MOZE PRZYJSC LEPSZE JUTRO I ZE TRZEBA UPARCIE WALCZYC O PIEKNE ZYCIE MIMO NAJGORSZYCH PRZECIWNOSCI LOSU... CZASAMI BYWA TAK ZE MUSIMY ZAAKCEPTOWAC JAKAS "KONIECZNOSC" KTORA SERWUJE NAM LOS I NA KTORA NIE MAMY WPLYWU (TO BARDZO TRUDNE) I ROZPOCZAC KOLEJNY ROZDZIAL ZYCIA CZEGO WSZYSTKIM PORZUCONYM I STRAPIONYM Z CALEGO SERCA ZYCZE !!!!

82

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Witam,
Panie Espresso o zjawisko mobbingu minchodziło, które panuje na forum, ale ja tylko mogę zazdrościc.

Powodzenia

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

/.../
Wiec Ty mowisz let it be...  a ja mowie sobie Let it burn... bo jeszcze troche  ?wypalam? w sobie resztki uczuc ... tych negatywnych...
/.../

No dobra, trochę się podłożę w szczytnym celu ułatwienia ci procesu wypalania resztek...
W czasach studenckich pisałem teksty do kabaretu i ten chciałem Ci zadedykować. Na szczęście wszystkie moje teksty śpiewane przy gitarze są "do szuflady" więc tylko ci którzy mnie znają osobiście z imprez gitarowych mogą mnie zidentyfikować po tym kawałku. Żal, że melodia jest nieprzekazywalna ale można w youtubach wrzucić hasło "bossanova" - chodzi o styl gry...

A propo "Let it burn..."


Bosa Noga

(jedna z pierwszych piosenek cyklu "Obsesje - Kompulsje",
napisana pod bezpośrednim wpływem lektury
książki K. Imielińskiego "Zboczenia Płciowe", Warszawa, PZWL, 1964,
zaleca się grać w stylu latynoamerykańskim
- bossanova - coś w rodzaju Samby Sikoreczki)


I znów chodzę po pokoju
Waląc głową o kant stołu
z tłustych włosów wydłubując
zakrzepniętą tam krew swoją

U nóg gryzę też paznokcie
Potem długo ostrzę brzytwę
Chyba ruchem półokrężnym
Chyba sobie coś nią wytnę*

(*większość opisanych zachowań dosłownie
przeniesiono z treści wspomnianej książki)

O czym myślę, zapytacie
W tej potwornej tak godzinie?,
A ja myślę o kochanej
O jedynej mej dziewczynie

Lecz nie nęci mnie dziś wcale
Ciało mej dziewczyny drogiej
Obsesyjnie wraca tylko
Wizja białej, bosej nogi

Bo zdradziłaś mnie perfidnie
z bliżej mi nie znanym trutniem
Ja i tak na swoje wyjdę
Bosą nogę dziewce utnę!

(chór żeński celem przerywnika i udramatycznienia
całości spiewa "auuu..." z rozbiciem na głosy melodię
a la bossanova ? wykonawca zaś  wznosi oczy ku niebu
i wyobrażając sobie intensywnie całą scenę śpiewa dalej:)

I pobiegniesz jednonoga
po tej trawce po zielonej
Wlokąc z tyłu krwawy kikut
Białą kością zakończony

Ja zaś w roztwór formaliny
Włożę pięcioprocentowy
Twoją nogę by oglądać
Sine palce, zniekształcone...

(chór żeński j.w.)

I już dawno bym to zrobił
Gdyby nie te drzwi bez klamek
Kraty w oknach, miękkie ściany
I pielęgniarz mój - Pan Franek!

84

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Ex_T: dobre! postaram sie nie zwariowac smile nie mam obsesji na jej punkcie, nie mysle o niej obsesyjnie, nie sledze itd a juz na pewno nie planuje pocwiartowac jej i kochanka smile moglbym wyrzadzic jej wiele szkod i zrobic wiele zlego, teraz troche zaluje ze zaangazowalem w to jej rodzine ale naprawde jak bylem w ciemnej d*** i nie myslalem racjonalnie wydawalo mi sie ze ona ma depresje i ze razem z rodzina mozemy jej pomoc... ale uwazam ze to sprawa pomiedzy nami i zaangazowanie jej rodziny na pewno spowodowalo ich oddalenie sie i trudno jej bedzie nawiazac z powrotem bliskie relacje... gdybym zechcial wydac wiecej pieniedzy na prawnikow moglaby ucierpiec majatkowo... i moglbym bez problemu pognebic jej kariere zawodowa (to firma konsultingowa, dla ktorej reputacja jest najwazniejsza i chyba romanse pracownikow nie sa mile widziane...) mamy wspolnych klientow, wydaje mi sie, ze oni sie dalej ukrywaja a ja znam osobiscie (prywatnie) jej szefow, mieszkamy obok siebie i spotykamy sie w sklepie czy knajpie... szkoda gadac... nigdy nawet o tym nie pomyslalem i wiem ze mialbym wyrzuty sumienia do konca zycia, po pierwsze kochalem ja bardzo mocno a po drugie zalezalo mi na jak najszybszym zakonczeniu sprawy zebym nie cierpial wiecej niz to co przezylem...

pogodzenie sie z negatywnymi emocjami/uczuciami typu skrzywdzenie, zdrada, poczucie bycia oszukanym jest chyba najtrudniejsze, trudniejsze niz utrata samej milosci... stad pewnie syndrom zdradzonego i poczucie krzywdy ktore moze pozostawic gigantyczna blizne w sercu...

mam jeszcze takie przemyslenia... ja nigdy w zyciu nie dopuszczalem do glowy faktu ze nasz zwiazek moze sie rozpasc, wielka milosc, slub, bajkowe zycie, wszystko idealnie... a jednak! moze to spowodowalo ze nie zawsze staralem sie na 100% i dolozylem swoje "kamyczki" do rozpadu malzenstwa... jasne ze w kazdym zwiazku trzeba wierzyc ze sie z kims bedzie "na zawsze" ale teraz bede mial swiadomosc ze jednak zwiazek tworza zwykli, ulomni i niedoskonali ludzie i trzeba caly czas o zwiazek i druga osobę bardzo dbac bo jednak moze sie rozpasc...
drugie przemyslenie jest takie, ze nie bylem swiadomy jak wazna czesc mojego zycia ona stanowi i jak bardzo ja kocham... bylismy razem od szczeniackich czasow... moze dlatego uwazalem milosc i to ze jestesmy razem za pewnik i ze to mi sie nalezy i ze to jest normalne i wieczne... teraz sam sie sobie dziwie, troche taka postawa chojraka, gdyby mi ktos rok temu powiedzial co bym zrobil gdyby odeszla ode mnie zona powiedzialbym ze pewnie bylbym smutny ale co tam!? "tego kwiatu pol swiatu" i ogarnalbym sie... chyba nie docenialem tej milosci tak jak powinienem... jak odeszla bylem na dnie rozpaczy... i uswiadomilem sobie ze stracilem cos najwaznieszego w zyciu i oddalbym wszystkie pieniadze i stanowiska zeby tylko ja odzyskac... ona sama mi powiedziala po rozstaniu, ze nie wiedziala ze ja tak mocno kochalem !!!!! (po tym jak zaczalem jej ta milosc na maxa okazywac i robic te wszystkie piekne rzeczy ktorymi probowalem ja do siebie zblizyc gdy juz bylo za pozno...). Powiedziala ze to piekne ze tak sie staram i ze ona to docenia i ze nie wie czy sama by tak potrafila ale ... jest za pozno... oczywiscie w ten sposob usprawiedliwia siebie i probuje uciszyc wyrzuty sumienia ale mysle ze na pewno troche prawdy w tym jest... W sumie ciesze sie ze skoro tak mowi to zapamietala mnie jako goscia ktory popelnil bledy ale wyciagnal z nich lekcje i potrafil chociaz na koniec pozostawic po sobie wspomnienie bardzo zakochanego i walczacego o milosc faceta... Jaki z tego wniosek? Tez w tym względzie bylem niedojrzaly i "pyszalkowaty", zbyt pewny siebie i przede wszystkim nie potrafilem, nie chcialem? okazywac jej mojej milosci w sposob ktory by do niej trafial aby mogla na tym gruncie pielegnowac swoje uczucie do mnie. Postaram sie o to zadbac w nastepny zwiazku... LET IT BURN !

85

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso, przywracasz wiarę w mężczyzn smile

Jeszcze o camino:
- jak zniosły to twoje nogi ? /jakieś porady/
- co warto mieć ze sobą a co niekoniecznie?

Bardzo chcę tam pójść

86

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

"chyba nie docenialem tej milosci tak jak powinienem... jak odeszla bylem na dnie rozpaczy... i uswiadomilem sobie ze stracilem cos najwaznieszego w zyciu i oddalbym wszystkie pieniadze i stanowiska zeby tylko ja odzyskac..."

ludzka rysa na twoim charakterze sie pojawila;), na rozpad zwiazku zawsze pracuja dwie strony, z tym, ze jedna pod wplywem (romansu, pracy, przemyslen itp.) podejmuje dzialania, ktore to owy zwiazek koncza.

rzeczywiscie...z kazdym wpisem ulegasz "metamorfozie", chcialabym wierzyc, ze nie jest to tylko "forumowa kreacja".

co do twoje ex-zony to oczywiscie zachowala sie strasznie niedojrzale, zamiast stawic czola problemowi ona schowala glowe w piasek, teraz zaplaci bardzo wysoka cene...

"LET IT BURN !"
niech tak sie stanie:)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Chlopaki z Legii potrafia kochac,ale sa charaktrerni I nie wybaczaja.Moj w podobnej sytuacji Sam wymierzyl sprawiedliwosc amantowi swojej zony za co  sprawiedliwosc dosiegla jego.Kazdy na swoj sposob radzi sobie z taka sytuacja co nie zmienia faktu ,ze to po nikim nie splywa jak po kaczce...Kuruj sie Legionisto:)

88 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-11 22:53:18)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

postaram sie nie zwariowac

OK. Umiesz przeczytać miedzy wierszami dokładnie to co tam "napisałem" :-)

espresso napisał/a:

/.../
pogodzenie sie z negatywnymi emocjami/uczuciami typu skrzywdzenie, zdrada, poczucie bycia oszukanym jest chyba najtrudniejsze, trudniejsze niz utrata samej milosci... stad pewnie syndrom zdradzonego i poczucie krzywdy ktore moze pozostawic gigantyczna blizne w sercu.../.../

Tak, niestety. "Muszę" się zgodzić. Można się odkochać, ale nie ma potrzeby "dokładać" człowiekowi, który i tak cierpi. Postąpiła źle. Szkoda, że wzięła coś takiego na swoje sumienie.

espresso napisał/a:

mam jeszcze takie przemyslenia... ja nigdy w zyciu nie dopuszczalem do glowy faktu ze nasz zwiazek moze sie rozpasc, wielka milosc, slub, bajkowe zycie, wszystko idealnie... a jednak! moze to spowodowalo ze nie zawsze staralem sie na 100% i dolozylem swoje "kamyczki" do rozpadu malzenstwa... jasne ze w kazdym zwiazku trzeba wierzyc ze sie z kims bedzie "na zawsze" ale teraz bede mial swiadomosc ze jednak zwiazek tworza zwykli, ulomni i niedoskonali ludzie i trzeba caly czas o zwiazek i druga osobę bardzo dbac bo jednak moze sie rozpasc...

To "poprawne politycznie" co piszesz tu pod koniec, ale wydaje mi się,  - jeśli to w pełni przedstawiłeś - że co byś nie zrobił efekt byłby podobny.  Warto wziąć pod uwagę, że znała gościa parę lat i - ciekawe -(chyba dobrze to zrozumiałem) nie zabierała się za kupno mieszkania "pod" przyszłe dziecko, Wydaje mi się więc - że kochanek wisiał jej w głowie już wcześniej - niewykluczone że ślub i pomysł z dzieckiem był próbą ucieczki do przodu, która się nie udała. Gdy obsesja zamiast zniknąć nasiliła się - dziewczyna w końcu "wymiękła" i nawiązała romans, który już wcześniej ją kusił. Taką mam teorię spiskową ;-) Ale w sumie to nieważne.
Można się tu czegoś doszukiwać w sobie, ale chyba prościej nauczyć się omijać szerokim łukiem osoby o podobnej osobowości- z niską empatią, bez wglądu, bez dojrzałości, nadrzędnego systemu wartości, dużymi potrzebami "hedonistycznymi" i  podwyższonym zapotrzebowaniem na adrenalinę.

espresso napisał/a:

drugie przemyslenie jest takie, ze nie bylem swiadomy jak wazna czesc mojego zycia ona stanowi i jak bardzo ja kocham... bylismy razem od szczeniackich czasow... moze dlatego uwazalem milosc i to ze jestesmy razem za pewnik i ze to mi sie nalezy i ze to jest normalne i wieczne... teraz sam sie sobie dziwie, troche taka postawa chojraka, gdyby mi ktos rok temu powiedzial co bym zrobil gdyby odeszla ode mnie zona powiedzialbym ze pewnie bylbym smutny ale co tam!? "tego kwiatu pol swiatu" i ogarnalbym sie... chyba nie docenialem tej milosci tak jak powinienem... jak odeszla bylem na dnie rozpaczy... i uswiadomilem sobie ze stracilem cos najwaznieszego w zyciu i oddalbym wszystkie pieniadze i stanowiska zeby tylko ja odzyskac... /.../

Nie mam 100% dobrego pomysłu jak uniknąć procesu, w wyniku którego świadomość, że kocha się partnera w kolejnych dziesięcioleciach stopniowo zanika z warstwy bieżących myśli, ujawniając się z całą mocą tylko wtedy gdy partner lub związek jest zagrożony. W końcu o tlenie w powietrzu też się nie mysli, chyba że zaczyna go brakować.  Ale ... to też kwestia doboru partnera. Habituacja, przyzwyczajenie, nuda pojawia się zawsze jeśli nic się nie dzieje. Tyle, że nie wiedzieć czemu, jak widzę - wielu osobom wystarcza, aby działo się coś naokoło nich a nie w środku. Wyobraź sobie dwoje ludzi, którzy za cel stawają sobie rozwój - nie rozwój zawodowy ale "jako człowiek". Czyli rozwój w sferze kompetencji społecznych, rozumienia siebie i innych, rozwój wiedzy ogólnej, mądrości życiowej. Rozwój polegający na lepszym rozumieniu świata, kształtowaniu postaw. Rozwój związany z rolami - np rodzicielską. Dorzućmy do tego jakieś fajne zainteresowania dające się wymienić z partnerem. Wtedy, nawet przy mniejszym udziale "zmian otoczenia" czytaj: dziś Wenecja jutro Florencja, a większym "zmian wewnętrznych" można dojść do sytuacji, w której partnerzy są wciąż na nowo ciekawi dla siebie i nie muszą aż tak uganiać się za niewiadomoczym  ;-). To chyba nawet taniej wyjdzie...
Tyle, że trzeba trafić na "istotę" zdolną do rozwoju i samemu nie stać w miejscu. Wspominałeś o "byłej", że nie miała "nic swojego", nawet podejrzewając, że pustkę wewnętrzną starała się zapełnić nowym facetem. Nie wiem czy grzebanie się w przepisach prawa i księgowości bardzo "rozwijają" osobowość - myślę o niej. Pewnie Twoje rynki finansowe - też średnio na jeża - ale po takich jazdach chęć głębszego zrozumienia siebie i ludzi z pewnością ci pozostanie. Już teraz dobrze radzisz sobie z niewłączaniem obrony Ego i kombinujesz  aby zawsze coś sensownego wyciskać z odpowiedzi. Na tym forum bardzo niewiele osób to umie. Nawiasem, uczą tego w SGH? Pytam z ciekawości.

89 Ostatnio edytowany przez alpengold (2015-03-11 23:18:05)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
MaciekM napisał/a:

Przerażająca historia. Babka musiała być nieźle zastraszona skoro bała się nawet wziąć swoje rzeczy. Nie mówiąc o jej zachowaniu w sądzie czy tym, że "mogła się bać o zdrowie nowego faceta". Satysfakcja autora z niszczenia byłej żony sporo o nim mówi. Podobnie jak tony jadu które na nią wylewa, bez refleksji czemu tak się stało. Ot, "puściła się szmata". Niestety, autor to rasowy psychopata, w dodatku z rysem narcystycznym. Współczuję tej babce i mam nadzieję że ułożyła sobie życie z kimś normalnym.

Czytałam ten wpis i miałam podobne wrażenie. To nie jest cierpienie tylko jakim prawem zabaweczka uciekła

90

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso,
Lubię Twój wątek smile
Nie tylko ze względu na stricte przedstawioną w nim historię.
Odbiór Ciebie i tego, co piszesz przez wypowiadające się w nim osoby, Twoje reakcje na poszczególne wypowiedzi oraz treść samych wypowiedzi to niezwykle interesująca i bardzo wymowna lektura.
Każdy w Twej "zwykłej" historii zwrócił uwagę na aspekt dla niego istotny, różne osoby skoncentrowały się na rozmaitym kontekście i warstwie Twoich wypowiedzi.
Nie inaczej jest ze mną. A co ja widzę?
Jak już się zedrze z Ciebie ten cały blichtr w postaci pozycji zawodowej, sukcesów i "hollywoodzko-bajkowych dodatków"; jak już się Ciebie wyswobodzi z pułapki zewnętrznych wymagań, zgodnie z którymi mężczyzna ma walczyć, imponować, posiadać władzę i prestiż - to wtedy można ujrzeć w Tobie człowieka, który właśnie odkrywa swoją własną wrażliwość. I to zdecydowanie mi się podoba.
Widzę jak integrujesz te części siebie, z którymi - jak sądzę - dotychczas nie zaznałeś raczej zbyt bliskiego kontaktu. Widzę jak przyznajesz się przed sobą samym do słabości i błędów, bólu i cierpienia, obaw i tęsknoty, poczucia straty i zranienia. I wreszcie widzę jak sam z sobą walczysz, aby trudnych emocji i odczuć nie traktować jak zdemonizowanej siły, z którą musisz się zmierzyć. LET IT BURN.

Ale jednocześnie czuję, że te wszystkie wnioski, którymi podzieliłeś się na forum to nie finał Twoich przemyśleń. Poczekam. Mam nadzieję, że nie zatrzymasz się w odkrywaniu własnego wnętrza i za jakiś czas, gdy już poczujesz wewnętrzną pełnię, to wrócisz tutaj i dokończysz swoją historię, dopisując w jaki sposób stworzyłeś relację z samym sobą, w której nie musisz już się popędzać batem, niczego nikomu udowadaniać, czy też uciekać od prawdziwego siebie w to wszystko, co w powszechnym mniemaniu powinno dać Tobie szczęście. Poczekam aż zdefiniujesz swoje własne szczęście.
Tego Tobie życzę smile

91

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Tylko czytam... nie oceniam ale podziwiam za siłę , to chyba wazne,ze po tylu latach
Zwiazku, i nie wazna tu jest pozycja w pracy i zarobki podroze ,
Ale wazne,ze znalazłes te siłe w sobie tak szybko :-) by sie zmobilizowac do dalszego zycia
Pisz bo i mnie to mobilizuje, ze mozna tak szybko?!?!?! mozna ....

Powodzenia

92

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Weronka44: moje nogi zniosly to fatalnie smile nie ma mocnych? chocbys miała najlepsze buty i jakies niesamowite preparaty i srodki? bedzie bolało! niezależnie jakim tempem idziesz, jeśli zrobisz min 20-30km dziennie, a to jest przyjemna i rozsadna ilość? to będziesz miała odciski wielkości pieciozlotowek? smile ale to w sumie jest czesc sensu pielgrzymki, jakies poswiecenie, zmeczenie i trudności, które pokonujesz? porady: kup sobie Dermatol puder leczniczy, przybywasz do schroniska, potem jak rambo rozcinasz nozem wielki odcisk? zasypujesz na noc pudrem, rano naklejasz specjalny plaster silikonowy ?Compeed? (który ?udaje? skore) i spokojnie bez większego bolu docierasz do następnego celu? Co zabrać? ogólnie jest zasada ze trzeba mieć wszystkiego jak najmniej? każdy kilogram ma znaczenie? poczytaj o tym na dedykowanych stronach.  Idz koniecznie na swoje Camino! milo jest mi slyszec o tym, ze przywracam wiare w mężczyzn? jak każdy mam swoje wady i slabosci ale staram się na tyle na ile potrafie po prostu ?dobrze po mesku zyc?? chciałbym jednoczesnie odzyskac swoja nadwyrezone i utracone zaufanie i wiare w ludzi? wink

Kejt38: Zgadzam się, do rozpadu związku przyczyniają się obie osoby? ale pewnie może być tez tak ze proporcje nie sa idealne fifty-fifty? jakiś jestem chyba niedojrzaly i niedzisiejszy, może zylem do tej pory w ?cieplarnianych warunkach? wszystko w moim zyciu było dobre/idealne (w mojej ocenie) i to pierwszy większy życiowy łomot? po pierwsze do glowy mi nie przyszlo, ze można komus kogo się kocha/kochalo zrobić takie straszne rzeczy, wydawalo mi się, ze takie podle rzeczy to sa tylko w filmach albo gdzies poza mna? a zrobila mi to ?ukochana zona?, najblizsza osoba? po drugie czuje się troche jak ?uczciwy glupek?? zostałem tak wychowany, ze jak się cos slubuje to nie po to żeby zrywac przysiege raptem po kilku miesiącach i zupełnie poddac się, nie probujac walczyc to co się przyrzeklo? bolało mnie ze tak latwo się poddala i nie zrobila prawie nic żeby probowac ratować malzenstwo/uczucie chociaż niby probowala? i nie pisze tego jako biadolacy i uzalajacy zdradzony? tylko jako mezczyzna z honorem i zasadami. Z perspektywy czasu raczej skłaniam się do myslenia, ze ona miesiącami to planowala i z dużym wyrachowaniem zwodzila mnie i w beznadziejnym stylu zakonczyla związek, coz taki widać ma charakter? mam jednak taka nadzieje, co chyba z reszta pokazuja inne obszary mojego zycia, ze wierność zasadom, uczciwośc i ludzka przyzwoitośc w dluzszej perspektywie się po prostu oplaca i to przynosi szczęście i spokoj wewnętrzny? tak jak pisałem wyżej, miałem wiele okazji do zdrad i do ?korzystania z zycia? a jednak tego nie robilem bo najbardziej na swiecie cenie prawde i wierność zasadom? potem po rozstaniu miałem ten swój ?imprezowy okres?, w którym przerobilem najbardziej zenujace i beznadziejne rzeczy jakie można sobie wyobrazić? upodliłem się strasznie i upadlem na samo dno poczucia własnej wartości (a przecież szukałem odbudowy własnej wartości?), sensu istnienia ale nie zaluje tego z perspektywy doświadczenia i dojrzalosci? teraz już do końca zycia będę wiedział jak bardzo beznadziejne jest takie hedonistyczne zycie, szybki seks, alkohol, narkotyki itd? nigdy mam nadzieje nie będzie mnie do tego ciagnelo? (czasem wcześniej w związku myslalem sobie jak to jest wyrwac laske z klubu, jak to jest byc takim ?playboyem??) teraz wiem ze nie ma w tym nic specjalnego i ze to ZENADA! Mój silny (chyba) CHARAKTER, jak słusznie zauwazylas, MA WIELE RYS smile nie wstydzę się tego! Wręcz przeciwnie im więcej ja ich zauważę, im więcej Wy wypunktujecie, tym lepszym się stane człowiekiem pod warunkiem, ze będę miał sile aby nad soba pracować? dlatego Tobie również dziekowalem za wpis który był ?cierpki?? i ciesze się ze zauważasz jakas metamorfoze ! szkoda mi czasu na ?kreacje? wink  jestem tu po to żeby podzielić się moja historia, dodac optymizmu innym i dowiedzieć sie czegos od doświadczonych, obcych ludzi i probowac zastanawiać się nad tym co mi napiszecie, a ze czasu mam sporo? to jakos idzie?

PORUSZYLAS w sumie CIEKAWY WATEK, od którego w okresie ?odcięcia? uciekałem bo nie chciałem się zastanawiać nad nia i jej uczuciami? Po pierwsze jak można przejść tak latwo z jednego związku (15 letniego, po slubie, w czasie starania się o dziecko czyli emocjonalnie nie było to po prostu chodzenie do kina na randki) bezpośrednio do drugiego? To chyba jest jakies okropnie trudne emocjonalnie? ja z każdym dniem jestem bliżej celu ale nie potrafie się jeszcze tak na 100% przed Blondynka otworzyć. Albo to powoduje ze większość takich zwiazkow po jakims czasie się rozpada? To chyba wpłynie tez na to, ze ona nie wyciągnie wnioskow z naszego związku, powieli te same bledy i nie zazna tego okresu samodoskonalenia się w samotności? Aby zlapac rownowage i poszerzyć swiadomosc. Jak to jest, ze ja wychodzę z doliny rozpaczy już 7 miesiecy i nadal trawie i ?SPALAM? w sobie resztki emocji i uczuc? a ona co? Nie przechodzi zaloby? Rozumiem, ze ona po prostu już w  czasie naszego związku przestawala mnie stopniowo kochac i przygotowywala się do tego? Ale chyba porzucający tez przechodzi zalobe? Nie kumam tego? I druga rzecz DLACZEGO ZAPLACI WYSOKA CENE? Na razie się nie wymeldowala i dostaje jeszcze jakas jej  korespendencje smile trochę mnie to wkurza bo naprawdę mnie to nie interesuje? ale dowiedzialem, ze kupila sobie mieszkanie,  to może jest ta wysoka cena ? wink

zaGoramiZaLasami: zemsta zawsze rani najbardziej tego kto się msci? wiec szybko zrezygnowałem z głupich pomyslow choć nie ukrywam, przez kilka dni chciałem rozstrzaskac leb!!! nie chciałbym żeby to splywalo po mnie jak po kaczce? bylby wtedy kaczka smile wole być wrażliwym człowiekiem inawet kosztem cierpienia wink (L)! kuruje się!!!

Extra_terrestrial: Tez mi się wydaje, ze raczej nie było ?nam pisane? bycie razem skoro tak to się skonczylo i w takim stylu z jej strony. W sumie przyjaciele i rodzina mowia (w co ja nie chcialem na poczatku wierzyc) ze ona zaczela zmieniac sie w ostatnich 3 latach. Np moja mama mowila ze przestala odbierac od niej telefony ze unikala rozmow itd... a wlasnie zdaje sie 3 lata przed rozstaniem do jej firmy dolaczyl kochanek. Z jej osobowoscia predzej czy później doszloby do zdrady, może jakbyśmy już mieli juz dzieci? Brrrrr  Ucieczka do przodu? Tez tak mysle! i tak tez mówili dobrze znajacy nas przyjaciele wiec musi w tym cos być. Ona liczyla, ze jak będziemy mieli dziecko i jak się już ze mna jakos majatkowo zwiaze (ona w pewnym momencie po slubie cisnela na wspólne mieszkanie ale nie znaleźliśmy nic fajnego w dobrej cenie) to nie będzie miała ?wyjścia? i zycie ?samo? rozwiaze za nia problemy i będzie musiala skonczyc romans? O RANY!!! JAKA TO MUSI BYĆ NIEDOJRZALA I NIEODPOWIEDZIALNA KOBIETA ŻEBY TAK MYSLEC!???! Dlatego napisałem wcześniej, ze KAZDEGO DNIA DZIEKUJE ZE NIE JESTESMY JUŻ RAZEM? MIMO ZE CIERPIALEM I PRZEZYLEM TO BARDZO? w tej mojej probie wyjścia z kadej sytuacji ?z sukcesem? to wlasnie ciesze się ze to się stało teraz i ze moglo być dużo gorzej (dzieci) i jeśli będę mogl kiedys postawić flaszke mojemu Aniolowi Strozowi to będzie to najlepsza whisky jaka wyprodukowala Szkocja? bo jak tu spedzic zycie z kims takim, kto jest tak nieprzewidywalny, perfidny i mało wiarygodny?! Oczywiście wiadomo ze skonczyloby się to dużo gorzej niż teraz czyli rozwod z dziecmi i podzialem majątku wspólnego? brrrr?. UCHOWAJ MNIE PANIE OD KOBIET Z INTELIGENCJA EMOCJONALNA NA POZIOMIE KURY Z WOLNEGO WYBIEGU?
I tu wlasnie przechodzę do kolejnej rzeczy, która poruszyles? w okresie ?amoku? i imprezowania porozstaniowego spotykałem się z jakas niezliczona iloscia kobiet? (wstydzę się tego i nie pisze żeby szpanować tylko taka jest ?trudna prawda? tego okresu?) takie spotykanie się jednocześnie z wieloma kobietami nie ma oczywiście najmniejszego sensu (teraz to wiem, 4 miesiace temu nie zastanawiałem się nad tym  potrzebowałem podnieść swoje poczucie wartosci). Mimo wszystko mam lepszy obraz kobiet, swoich potrzeb i co chyba najlepsze z tego okresu... uswiadomilem sobie wlasnie co ?OMIJAC SZEROKIM LUKIEM?? I gdy byłem na dnie i jak uswiadomilem sobie, ze beznadziejnie się zachowuje w stosunku do kobiet, z ktorymi się spotykam i przede wszystkim nie szanuje siebie? odstawiłem wszystkie kobiety, pozegnalem się, urwałem kontakty itd? i zaczalem zyc sam i przerabiac smutek, zal, gniew i leki? i dość niespodziewanie po dosc krótkim czasie ?znikad?, bez ciśnienia, pojawila się wlasnie Blondynka. Tzw. THE GAME CHANGER! Nie miałem wątpliwości i wiedziałem, ze nie chce się już spotykać z innymi. Jest przesliczna ale nie jest ?modelka?, bardzo lubie wlasnie jej niedoskonalosci, zmarszczki pod oczami jak się smieje i takie tam? jest mila i sympatyczna ale nie jest cukierkowa i nie slodzi? nie ?boi się? mnie i nie jestem dla niej jakims ?bozkiem?, szczerze i wprost mowi mi o wszystkim co jej przeszkadza (nareszcie normalna kobieta!). Mysle, ze w najważniejszym aspekcie jest wlasnie odwrotnoscia mojej eks czyli ma wysoki poziom inteligencji emocjonalnej, empatii, sprawia wrazenie dojrzalszej kobiety i w sumie zaliczyla trochę życiowych/związkowych gleb i łomotów, jest skromna i taka naturalna i prawdziwa w tym kim jest, potrafi wyraźnie artykulowac swoje potrzeby i swiadomie mowic o tym czego oczekuje od Partnera itd? Zgadzam się ze z tym co napisales na temat rozwoju osobistego i związku. Z tym co napisales o mnie.. Dziekuje! Milo slyszec od kogos madrego pozytywny komentarz. Nie mam wyjścia... staram się nieporadnie (w excelu idzie mi lepiej)? wyciagnac jakas nauke z tej bardzo bolesnej lekcji milosci? Czy ucza tego na SGH? I tak i nie wink  Jest to szkola, która przy odrobinie checi da Ci niezle gruntowne wyksztalcenie i wysokie kompetencje w zakresie ?miękkich umiejetnosci? ale można tez ja przebimbać i odpowiednio balansując przejść gładko i bez wysiłku niewiele wyciagajac dla siebie. Wiec jeśli sam chcesz sie uczyc i zdobywac kontakty  to jest to dobra szkola? W ogole ekonomia to oprócz cyferek tak naprawdę jest nauka mocno socjologiczna. Rynki finansowe, gospodarka to przecież czysta psychologia? Zachowanie każdego człowieka, jego wybory i decyzje, wpływaja na gospodarke  i  rynki finansowe? To przecież ludzie na podstawie doświadczenia i emocji dokonują transakcji i ustalają ceny poprzez popyt i podaz?

Alpengold: napisze troche ironicznie: uwierz mi ludzie z silnym charakterem albo bogaci tez cierpia z powodu utraconej milosci i zdrady? Nie traktowałem swojej kobiety nigdy jako zabaweczki? była moim rownorzednym partnerem, zawsze traktowałem ja z wielkim szacunkiem? natomiast słusznie można się zastanawiać JAKIM PRAWEM uciekla niedługo po tym jak przede mna, przed Bogiem i przed wszystkimi najbliższymi slubowala mi wierność, uczciwość itd? a ja w okresie od slubu do ucieczki nie zrobiłem nic zlego, nie stalem się alkoholikiem i nie zaczalem jej bic? NIE ZMIENILEM SIE NA GORSZE i po prostu kochałem ja i traktowałem tak samo jak przed slubem? wiec nie wiem do konca dlaczego MIALA PRAWO do tego żeby tak beznadziejnie potraktować mnie przy rozstaniu, w zasadzie znecac się nade mna gdy widziala jak cierpie i jak się miotam pojechala sobie z kochankiem na wakacje? jakie miała prawo do tego ze mnie zdradzila i tak oszukala i zranila? co to za prawo ? czy ktoś w ogole ma prawo żeby być takim złym czlowiekiem? prawo szatana?

Przyszłość: Uśmiechnąłem się czytając Twój wpis i trochę oczywiście zarumieniłem. Dziękuje za to co szczerze i bezinteresownie napisałaś... Lubie siebie i swoje zycie, jak pisałem gdzieś wyżej, lubie te fajerwerki,  ale nie traktuje tego jako cel zycia lub nie traktuje ich jako jedyny konieczny czynnik szczęścia i satysfakcji. Jakby ich nie było byłbym tym samym człowiekiem. No i wlasnie dochodzimy do sedna. Pierwszy post to było po prostu opisanie moje historii, bez większych uczuc (za wyjątkiem gniewu który jak mowilem jeszcze w sobie wypalam)? natomiast następne posty to już reakcje na komentarze lub bardziej opis moich uczuc, tego co przezywam lub mysle itd. Wiec to może być tak, ze Ty po przeczytaniu moje pierwszego postu (nie tylko z reszta Ty) pomyslalas sobie: bezwgledny, bogaty, wypacykowany osiol, który myśli ze jest pępkiem swiata i ze nie a w nim nic pozytywnego a na pewno nie ma w nim zadnych uczuc i ze beznadziejnie potraktowal biedna kobiete? A tak kobieta wcale taka biedna i zagubiona nie jest i mozna sie zastanawiac kto tu kogo beznadziejnie potraktowal? Wymysle taki przyklad: jest 2 wlascicieli, obaj maja sklep i obaj zostaja okradzeni w nocy. Ukradziono im tyle samo czyli obiektywnie szkoda jest taka sama. Rano jeden z nich wychodzi i placze i mowi ze jaki jest biedny i ze go okradli i ze co on teraz zrobi i on nie wie jak zyc... A drugi wychodzi i mowi ze jest mu przykro, ze go okradli, zglasza fakt na policje, czeka na wymierzenie sprawiedliwosci przez sad i mowi ze przeciez musi znow kupic towary by otworzyc swoj sklep i normalnie zyc. I ja jestem zdecydowanie tym drugim wlascicielem... Ale czy to oznacza ze drugi wlasciciel mniej cierpi albo jest mniej pokrzywdzony niz ten pierwszy!? NIE ON PO PROSTU INACZEJ REAGUJE NA SYTACJE I PANUJE NAD EMOCJAMI... Może sama trochę taka maske/gebe mi nalozylas  a potem otworzyłem Ci trochę oczy ? wink Chodzilo mi o to ze latwo jest kogos zaszufladkować a po jakims lepszym poznaniu okazuje się ze jesteśmy w bledzie?. Ale na pewno masz racje... jest w moim męskim zyciu masa rzeczy które sa uwaronkowane zewnętrznie a niekoniecznie musza wynikac z moich potrzeb i poczucia sensu tego wszystkiego? (wladza, pieniadze, kariera)
Ciesze się bardzo, ze napisalas to o tym ze teraz ?integruje rozne części siebie? i zaczynam być bliżej swoich uczuc. To samo powiedziała mi mama. To ma dla mnie ogromne znaczcenie i to dla mnie ma w zasadzie najwieksza wartość. Mama powiedziała mi, ze w okresie związku z eks i po tym jak zaczalem prace na tym ?szatańskim? rynku finansowym bardzo się zmieniłem? na gorsze? stalem się bardziej zamknięty w sobie, arogancki, zbyt pewny siebie, zbyt bezpośredni, wybuchowy itd?  Mama powiedziała mi ze po rozstaniu znow jestem tym milym, cieplym i wrazliwym facetem, który gdzies zniknal jakies kilka lat temu?
Tymaczsem tli się jeszcze trochę smuteczek i gniew. Nie probuje tego gasic, niech splonie wszystko żeby pozostal tylko popiol zeby niedopalone kawalki nie uwierały mnie w przyszłości.  Z każdym dniem ogien zaloby i cierpienia jest co raz mniejszy. Bardzo dobrze mi zrobil samotny wyjazd na narty. Oprocz przyjemności, slonca itd? miał okazje aby ?zanurzyć? się w spokoju w swoje uczucia? Wiec było i trochę radości i trochę smutku, tak chyba latwiej mi to wszystko znosic.
Szczególnie do serca biore sobie to co napisalas o tym ze to nie jest final moich przemyslen. Jest wiele rzeczy, które dopiero teraz odkrywam dzieki temu ze w samotności jest czas na rozmyslania, ze przeczytałem dużo ciekawych książek i ze spotykałem się z psychologiemi po tym co mnie spotkalo jestem dojrzalszym czlowiekiem. Zauwazam w sobie sporo lekow, niezdrowych ambicji i czesciowo negatywnie ukształtowana podswiadomosc itd. Wszystko to spowodowalo ze jestem tym  kim jestem, dokladnie w tym miejscu zycia. Zadaje sobie rozne pytania, czy np. to co robie naprawdę wynika z faktu ze bardzo to lubie i chce robic dobre, pozyteczne rzeczy dla innych ludzi czy jednak sam siebie oklamuje i wynika to z dazenia do bycia bogatym i widocznym (proznosc), do leku przed porazka, przed brakiem akceptacji siebie bez tych wszystkich sukcesow? To tylko maly wycinek tego o czym teraz rozmyślam bo jednak wczesniej większość myśli koncetrowala się na związku, na eks i na tym cierpieniu które mnie dotknelo? ale w miare jak wychodzę z tego syfu zaczynam co raz szerzej myslec o sobie i o zyciu? bo jak napisałem chciałbym rozumieć lepiej swoje własne emocje, to co determinuje moje zycie? no i z ta Blondynka chciałbym lepiej wink a do tego jeszcze wiele pracy nad sobą mi zostało !   LET IT BURN !

Impuls85: Ciesze się!!! Fajnie, ze ludzie pisza mi rozne madre rzeczy, ja korzystam z wlasnego watku, może wlasnie ktoś jeszcze skorzysta? Nie ważne ile masz pieniędzy, nie ważne czy jesteś ladny czy brzydki i czy byles 15 lat czy 15 miesiecy? jeśli się kochalo na dnie rozpaczy i cierpienia można znaleźć się zawsze i każdy zdrade lub utracona milosc przezywa inaczej, na swój sposób. Jak słusznie zauważyli moi ciekawi i madrzy komentatorzy jestem jeszcze daleki od całkowitego ?wyzdrowienia?. Nie mniej jednak swoja postawa i tym wątkiem chciałem pokazac ze wlasnie MOŻNA! Nie zaczalem pisać na forum od tego, ?ze jest mi zle i ze tak cierpie i proszę Was o wsparcie?? (nie mam nic przeciwko komus kto tak pisze, ja wybrałem inna droge) w tym okresie czytałem sławny już watek Icemana. Z niego to jest dopiero kozak a nie ze mnie! Ponioslem sam swój krzyz przez okresy wielkiego smutku i zwątpienia, gniewu i zalu? sam wymierzałem sobie sławne ?chlasty? w twarz i pracując nad sobą zaczalem w koncu odzyskiwac szczęście i radość z codziennosci (minelo 7 miesiecy), skutecznie sie ?odcialem od eks? i ostatecznie w 40 minut rozwiodłem z orzeczeniem jej winy? I nie zrobiłem tego aby ustanowić kolejny rekord, odhaczyc to jako kolejny sukces w zyciu (ciężko żeby rozwod był sukcesem?) Zrobilem to dla własnego dobra, dla ogranicznia mojego cierpienia. Zrobilem to abym mogl zacząć walczyc o nowe piękne zycie. POMYSLALEM SOBIE ZE NAJGORSZA KRZYWDA JAKA ONA MOGLABY MI WYRZADZIC TO? SPRAWIC BYM STRACIL ZAUFANIE DO KOBIET, ZGORZKNIAL LUB STRACIL COS W ZYCIU, STRACIL OKAZJE LUB JAKIES SZANSE. A żeby nie gorzknieć, nie tracic zaufania do kobiet, nie tracic szans i okazji w zyciu trzeba wyjść z depresji i trzeba się na swiat otworzyć. Ludzie ?lubia? się katować, lubia tkwic w sytuacji, w której uzalaja się nad sobą, bo tak jest im wygodnie, najłatwiej powiedzieć: ?to nie moja wina, jaki jestem biedny, skrzywidzla mnie, co mam zrobić??, ludzie wiedza ze nie ma przyszłości związku a jednak cierpia i jakos nie potrafią z tego wyjść. Na forum jest dzisiatki takich przykladow?  Ja wiedziałem, ze musze wyjść z tego jak najszybciej nawet kosztem wiekszego bolu bo moje ?spalanie? milosci, uczuc i emocji po prostu cholernie boli. Nic tak mnie w zyciu nie bolało dlatego czuje jakby to wypalalo się naprawdę wewnątrz mnie. Jak ktoś słusznie napisał na początku watku każdy ma swoje tempo. Ktos tez napisał, ze poznal milosc swojego zycia 3 miesiace po rozstaniu/rozwodzie? MOŻNA? MOŻNA! Ja sam zauwazylem ze jak ?sztucznie przyspieszalem? (wmawiając cos sobie) przerabianie pewnych uczuc to one i tak wracaly i lzy laly się strumieniami gdy miało być już pięknie. Cytujac klasyka ?Mame oszukasz, tate oszukasz ale zycia nie oszukasz?? Powodzenia wzajemnie!!!

!!!! LET IT BURN !!!!

ide na kawke, wiadomo jaka wink

93

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Taka kolej rzeczy , i nie widziałam osoby nie cierpiacej, po zwiazku, ale tez czytalam posty Iceman ii podobnie jakos droge wybraliscie ... lubbie takich silnych ludzi...
To wazne by wlsnie czytac opisywac emocje mnie motywuja pozytywnie
Zagladam tu kiedy jest dol i gorszy dzien.... i pomaga .
Milego  popołudnia

94

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Ciesze się bardzo, ze napisalas to o tym ze teraz ?integruje rozne części siebie? i zaczynam być bliżej swoich uczuc. To samo powiedziała mi mama. To ma dla mnie ogromne znaczcenie i to dla mnie ma w zasadzie najwieksza wartość. Mama powiedziała mi, ze w okresie związku z eks i po tym jak zaczalem prace na tym ?szatańskim? rynku finansowym bardzo się zmieniłem? na gorsze? stalem się bardziej zamknięty w sobie, arogancki, zbyt pewny siebie, zbyt bezpośredni, wybuchowy itd?  Mama powiedziała mi ze po rozstaniu znow jestem tym milym, cieplym i wrazliwym facetem, który gdzies zniknal jakies kilka lat temu?

Mam nadzieję, źe za bardzo się tu nie odkryję, jeśli napiszę Tobie, że dokładnie wiem jak wygląda cena pracy na rynkach finansowych, bo przez długi czas zarządzałam tradingiem, zresztą sama mam komplet kwitów wymaganych przez KNF. Dodam więcej: przez kilka lat w ramach grupy kapitałowej jednocześnie zarządzałam jedną spółką, prowadziłam trading w drugiej, a w "wolnych chwilach" kierowałam międzyspółkowym projektem, którego celem było stworzenie nowego...hm...układu sił w grupie, co wymagało pogodzenia wielu sprzecznych interesów, więc ciągle kogoś przekonywałam do "właściwych idei". Potrafię sprzedać to, w co wierzę tak samo jak Ty.
Jest mi doskonale znana sytuacja, gdy w parę tygodni zarabia się więcej niż oboje rodzice przez cały rok. I dobrze wiem, że zazwyczaj nie ma czasu, aby korzystać z sumy rosnącej na koncie, więc gdy tylko nadarza się sposobność nie odmawia się sobie niczego, żeby tylko czuć, że się żyje, by zdecydowanie odwrócić uwagę od tego, co zaprząta myśli na co dzień. Przerabiałam osobiście najróżniejsze "fajerwerki", może dlatego jako jedna z niewielu tutaj osób rozumiem i wcale nie potępiam hollywood lifestyle smile. Przyjdzie taki czas, gdy dotrze do Ciebie, że te fajerwerki, to bardziej zagłuszacze niż czasoumilacze, co teraz wcale nie wyklucza tej drugiej funkcji.
Znakomicie zdaję sobie również sprawę z tego, jakimi cechami trzeba się wykazywać, aby nie stać się przystawką w świecie rekinów i jak trzeba postępować, aby takie indywidualności - jakimi są zazwyczaj traderzy - czuli, że jesteś ich przyjacielem oraz respekt równocześnie, a szefowie byli przekonani, że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu. Znasz TO?
Niestety, TO wymaga pewnej dezintegracji samego siebie, wyparcia częśći siebie, zakamuflowania słabości. W pewnym momencie jest się kimś, kogo się stworzyło bardziej niż prawdziwym sobą. Z własnego doświadczenia dodam, że nawet mój własny mąż, który zna mnie od 7 roku życia uwierzył, że ja jestem na tyle silna, że poradzę sobie dosłownie ze WSZYSTKIM. Ba, przecież ja sama w to wierzyłam big_smile

Espresso, doświadczyłam, jak to jest dostawać od życia to wszystko, co sobie wymyśliłam i zapragnęłam: wysoki status społeczny, eksponowane stanowisko, spora wiedza, udane życie rodzinne i towarzyskie. Taka bajka trochę jak bańka mydlana, która pęka w najmniej spodziewanym momencie i pokazuje, w jakiej żyło się iluzji pełni szczęścia. Dlatego czuję, że mam prawo spróbować Tobie wyjaśnić, ze prawda jest taka, iż nie ma pełni szczęścia bez swojej wewnętrznej pełni, bez równowagi i harmoni. A gdy budujemy sobie wymyślone życie i?wymyślonego siebie, to brniemy w?narcystyczną pozę zamiast w życie w zgodzie z sobą. Życiowe zakręty często pomagają nam w odkryciu tego, co sami przed sobą ukryliśmy, poznania siebie i?swoich prawdziwych potrzeb a następnie ich integrację.
Zatem ALBO dobrze wykorzystasz to nieprzyjemne doświadczenie, które Ciebie spotkało w życiu, aby lepiej przyjrzeć się sobie i swojemu światu, ALBO - jak na twardziela przystało - wyliżesz rany i bardziej zahartowany wyruszysz, aby zrealizować wizję życia lansowaną przez media.
Jeszcze dodam, że można jednocześnie żyć wg "scenariusza filmowego", będąc przy tym prawdziwym sobą. Wystarczy realiziwać swój CAŁY potencjał i dzielić się sobą z innymi w prawdziwie bliskiej relacji bez maski siły i blichtru.
Powodzenia smile

Proszę, nie odpowiadaj już na ten post.

95

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

"Dorobkiem największym w życiu jest wygrać swoją samotność. Nawet w cierpieniu, w okresach najdotkliwszych cierpień samotność musi stać się nie tym, przed czym się ucieka, a przeciwnie, musi być zawsze przystanią? człowiek jest szczęśliwy wtedy, kiedy czuje się szczęśliwy zostając sam w pokoju. Najważniejszą rzeczą w życiu i obowiązkiem każdego jest dokopać się w sobie do najgłębszej warstwy, gdzie mieszka już tylko szczęście."

Anna Iwaszkiewicz, Dzienniki

Samotność nie jest tym samym, co osamotnienie. Ta pierwsza, zwłaszcza jako odskocznia, potrafi być kojąca i twórcza. Jako trwały stan jest możliwa do oswojenia. To nie od niej uciekamy, tylko od tego, co może w nas dojść do głosu ? od poczucia osamotnienia i izolacji, które zazwyczaj są skutkiem bolesnych doświadczeń.

Samotność, jeśli nie próbujemy jej od razu i za wszelką cenę wypełnić, może być okazją do odkrycia tego, za czym tęsknimy, czego nam brakuje, a czasem po prostu zauważenia tego, co się w nas dzieje.

http://dominikanie.pl/2015/03/samotnosc-nie-musi-bolec/

96

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Cześć Espresso,

Odezwij się do mnie na tego maila - antymon-1978@wp.pl

Nie sugeruj się datą wink

Pozdro

97 Ostatnio edytowany przez alcybiades (2015-03-16 15:25:23)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

"Dorobkiem największym w życiu jest wygrać swoją samotność. Nawet w cierpieniu, w okresach najdotkliwszych cierpień samotność musi stać się nie tym, przed czym się ucieka, a przeciwnie, musi być zawsze przystanią? człowiek jest szczęśliwy wtedy, kiedy czuje się szczęśliwy zostając sam w pokoju. Najważniejszą rzeczą w życiu i obowiązkiem każdego jest dokopać się w sobie do najgłębszej warstwy, gdzie mieszka już tylko szczęście."

Anna Iwaszkiewicz, Dzienniki

Samotność nie jest tym samym, co osamotnienie. Ta pierwsza, zwłaszcza jako odskocznia, potrafi być kojąca i twórcza. Jako trwały stan jest możliwa do oswojenia. To nie od niej uciekamy, tylko od tego, co może w nas dojść do głosu ? od poczucia osamotnienia i izolacji, które zazwyczaj są skutkiem bolesnych doświadczeń.

Samotność, jeśli nie próbujemy jej od razu i za wszelką cenę wypełnić, może być okazją do odkrycia tego, za czym tęsknimy, czego nam brakuje, a czasem po prostu zauważenia tego, co się w nas dzieje.

http://dominikanie.pl/2015/03/samotnosc-nie-musi-bolec/

...wybacz to co pisałeś wcześniej było "prześliczne" (przyznaję nie przerobiłam wszystkiego).... takie opowieści dresa o wygranej walce na stadionie..no ok lepszy dobór słów...dla mnie czysta abstrakcja...ten post do mnie przemawia, sprawdziłam sama...

98

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Dziękuję
Czytając Twoje posty zobaczyłam, że w samotności nie ma nic złego.  Jestem dopiero na początku tej drogi. Ciągle szukam metody żeby zapomnieć, nauczyć się żyć od nowa. Przede wszystkim zrozumieć, że samotność nie jest tragedią życiową.  Było to trudne.  Ja rozstałam się w zgodzie. Po prostu związek bez przyszłości. Tylko przez ponad pół roku co chwila słyszałam czy już kogoś mam, z kim się spotykam.  Na pytanie co u mnie opowiadałam o sukcesach w pracy, spotkaniach że ze znajomymi, cieszyłam się ostatnio przeczytaną książką i...padało pytanie- a jak w sferze która mnie najbardziej interesuje, nadal jesteś sama? Wiem, że to głupie ale czułam się gorsza. Spotkałam się z paroma mężczyznami ale nie umiem na siłę. I wtedy dotarło do mnie,  że wcale nie o to chodzi, że muszę przejść okres żałoby, że muszę znaleźć siłę w sobie.  Bardzo kochałam tego człowieka. Bolało jak odszedł, czasem bardzo, byłam już umówiona u psychiatry po leki ale nie. Dam radę. Odecielam się od niego całkowicie i zaczynam oswajanie siebie i swojej samotności. W sumie to dla mnie nowość. Zawsze ktoś był koło mnie. Najpierw rodzice, potem mąż, potem mój przyjaciel. Dopiero od niedawna jestem sama. Też niezupełnie, mam córkę i grono oddanych przyjaciół.
Dzięki Twojej historii zobaczyłam, że życie samemu nie musi być złe, a już z całą pewnością nie jest gorsze. Wiem, że większość Twoich wypowiedzi dotyczy bólu po stracie bliskiej osoby. Ja jednak znalazłam w nich coś dla siebie - pocieszenie, że to właśnie samotność może mi pomóc się odnaleźć, lepiej poznać siebie. Może właśnie tego potrzebuję aby kiedyś jeszcze spotkać kogoś takiego jak Twoja Blondynka. Ale żadnego etapu w życiu nie przeskoczę.  Musi być ból (kiedyś minie) musi być okres samotności i spokoju emocjonalnego...
To mój pierwszy kontakt z jakimkolwiek forum, ale dobrze, że takie coś istnieje.  Może kiedyś i ja opiszę swoją historię.
Jeszcze raz dzięki. Po raz pierwszy od dawna uśmiechnęłam się sama do siebie
Pozdrawiam

99

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Enona napisał/a:

Twoja historia budzi we mnie mieszane uczucia.

We mnie tez,cos to nie gra,albo zagralo za dobrze:-)))

100

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

A ja wierzę espresso i w tę historię i uważam, że na tym dość przygnębiającym forum daje ona pozytywne przesłanie i nadzieję...

101

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

witaj, odpowiadam na twoje zapytanie po dlugim czasie milczenia, ale sama przerabiam niewiarygodna historie w swoim zyciu:):)

PORUSZYLAS w sumie CIEKAWY WATEK, od którego w okresie ?odcięcia? uciekałem bo nie chciałem się zastanawiać nad nia i jej uczuciami? Po pierwsze jak można przejść tak latwo z jednego związku (15 letniego, po slubie, w czasie starania się o dziecko czyli emocjonalnie nie było to po prostu chodzenie do kina na randki) bezpośrednio do drugiego? To chyba jest jakies okropnie trudne emocjonalnie? ja z każdym dniem jestem bliżej celu ale nie potrafie się jeszcze tak na 100% przed Blondynka otworzyć. Albo to powoduje ze większość takich zwiazkow po jakims czasie się rozpada? To chyba wpłynie tez na to, ze ona nie wyciągnie wnioskow z naszego związku, powieli te same bledy i nie zazna tego okresu samodoskonalenia się w samotności? Aby zlapac rownowage i poszerzyć swiadomosc. Jak to jest, ze ja wychodzę z doliny rozpaczy już 7 miesiecy i nadal trawie i ?SPALAM? w sobie resztki emocji i uczuc? a ona co? Nie przechodzi zaloby? Rozumiem, ze ona po prostu już w  czasie naszego związku przestawala mnie stopniowo kochac i przygotowywala się do tego? Ale chyba porzucający tez przechodzi zalobe? Nie kumam tego? I druga rzecz DLACZEGO ZAPLACI WYSOKA CENE? Na razie się nie wymeldowala i dostaje jeszcze jakas jej  korespendencje smile trochę mnie to wkurza bo naprawdę mnie to nie interesuje? ale dowiedzialem, ze kupila sobie mieszkanie,  to może jest ta wysoka cena ?


jak mozna przejsc z jednego w drugi tak latwo? odpowiedz jest dosc prosta: jak sie juz nie kocha, jak myslalami jest sie juz zupelnie w innym swiecie. czasami jest tak, ze bardzo chcesz odejsc ale sie boisz konsekwencji, tego jak zareaguje otoczenie, czy maz nie zacznie sie wsciekac no i wydaje sie, ze najlepszym rozwiazaniem jest ucieczka. powiedzmy, ze wdala sie w romans myslac, ze da sie utrzymac dwa zwiazki w jednym czasie, potem tamten stawal sie silniejszy, wazniejszy itd.
kupila mieszkanie;)...no to madrze zrobila..haha. wiesz...ona juz placi wysoka cene (izolacja, sytuacja na sprawie rozwodowej, twoje szybkie dzwigniecie sie z kolan), a moze byc tego wiecej.

fajnie, ze wychodzisz z doliny rozpaczy, to musialo byc ekscytujace doswiadczenie, ktore zmienia czlowieka w......no wlasnie;)

102

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

"Ja lubie wszystkich ludzi...  w kazdym czlowieku jest cos dobrego i kazdy z drugiej strony ma jakies wady. Ktos kto nie lubi ludzi, czy okreslonych typow ludzi powinien sie nad tym zastanowic..."

Ty tak na poważnie?

"JAKIM PRAWEM uciekla niedługo po tym jak przede mna, przed Bogiem i przed wszystkimi najbliższymi slubowala mi wierność, uczciwość itd? "

14 lat żyliście bez ślubu, ba, piłeś do mnie, że ślub nie jest do niczego potrzebny, bo we Francji to, a w Holandii tamto,
a tu masz babo placek - powołujesz się na przysięgę małżeńską, która przez 14 lat nie miała dla Ciebie żadnego znaczenia.
I nagle zaczęła mieć?
Gubisz się w zeznaniach...

Takich kwiatków w Twoich wypowiedziach jest mnóstwo, np. ten z mieszkaniem ( bo nie takie, bo za tanie? za drogie? )
Powiedz mi, ile kobieta może czekać, aż partner dojrzeje do związku i będzie gotów na założenie rodziny?

Wybacz, ale Twoje podejście do życia jest bardzo infantylne, a to, w jaki sposób wypowiadasz się o byłej żonie, którą tak bardzo podobno kochałeś, świadczy o tym, że potrafisz zmieszać z błotem każdego, kto zrobi coś wbrew Twoim oczekiwaniom.

Pozdrawiam

103

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
on33 napisał/a:

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

Espresso, równie podziwiam siłę i upór, co mierzi mnie to samo co autora wpisu powyżej.

Dziany z Ciebie koleś, wyjazdy, auto, imprezki... nikt Ci nie żałuje, ale... pyszny w tym wszystkim jesteś.
I te samochody za kupę kasy, NIE, NIE, wcale nie po to by wyrywać laski na blache, choć kilka ich po drodze przeleciałeś, żeby się zresetować... och, ach! Cóż za wyczyn! To auto to dla mnie, zebym to ja sie lepiej poczuł... Proszę Cię!

Dziwi Cię, że ex-żona tak prędko weszła w nowy związek, ale to oczywiste, że wcześniej Cię z nim już zdradzała. Coś w tej sielance pływającej w rozpuście musiało się jej nie podobać. Kasa to tylko kasa. Kasą serca się nie wypełni. Ty z kolei już poznałeś Blondynkę. I co, może też powinno się powiedzieć, że ZA SZYBKO ją poznałeś po 14letnim związku?

Ale Ty pewnie i tak uważasz, że my Ci tutaj tak momentami jedziemy po garach, bo zwyczajnie zazdrościmy pozycji i zer na koncie bankowym... smile

104

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
GosiaSrosia napisał/a:
on33 napisał/a:

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

Espresso, równie podziwiam siłę i upór, co mierzi mnie to samo co autora wpisu powyżej.

Dziany z Ciebie koleś, wyjazdy, auto, imprezki... nikt Ci nie żałuje, ale... pyszny w tym wszystkim jesteś.
I te samochody za kupę kasy, NIE, NIE, wcale nie po to by wyrywać laski na blache, choć kilka ich po drodze przeleciałeś, żeby się zresetować... och, ach! Cóż za wyczyn! To auto to dla mnie, zebym to ja sie lepiej poczuł... Proszę Cię!

Dziwi Cię, że ex-żona tak prędko weszła w nowy związek, ale to oczywiste, że wcześniej Cię z nim już zdradzała. Coś w tej sielance pływającej w rozpuście musiało się jej nie podobać. Kasa to tylko kasa. Kasą serca się nie wypełni. Ty z kolei już poznałeś Blondynkę. I co, może też powinno się powiedzieć, że ZA SZYBKO ją poznałeś po 14letnim związku?

Ale Ty pewnie i tak uważasz, że my Ci tutaj tak momentami jedziemy po garach, bo zwyczajnie zazdrościmy pozycji i zer na koncie bankowym... smile

Expresso, jesteś moim idolem smile))))!!!!!

105

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Ha ...

Jak pisalam fajnie poczytac i rady madre kazdy  cos znajdzie, ale zauwazyłam, ze albo wiekszosc ma
Znpm buhahhaha albo tak wam hormony skacza... bo wiosne poczuliście :-D 


To ze ktos jest bogaty i ma taki sposob bycia , nie powinno nikomu przeszkadzac.
Ale jak jest sie biednym , skopanym przez zycie , przez exa ... to łatwiej uwierzyc.

Historia jak kazda z tym ze autor dawał rady i zamilkł , bo dobrobyt wam przeszkadzał

A tak miło się czytało .

106

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Witam! czytam wszystko... staram sie pisac tylko wtedy gdy mam cos do napisania bez podbijania popularnosci watku smile Gubie sie ciagle w zeznaniach i "kwiatkow" w mojej opowiesci jest duzo wiec trzeba sie pilnowac ! tongue

Teoria przyciagania.... Okazalo sie ze Blondynka  (mimo ze wczesniej zarzekala sie ze wszystko jest ok) jest krocej po rozstaniu niz ja i ma taki metlik w glowie ze moznaby nim obdarowac polowe ludzkosci i kazdy by cos znalazl dla siebie smile Na szczescie to nie byl dla mnie cios mimo ze troche zaangazowalem sie emocjonalnie smile Jakos tak sie dzieje... bardzo duzo wychodze i odwiedzam wiele miejsc, moze moje sympatyczne i otwarte nastawienie do swiata powoduje, ze poznaje bardzo duzo naprawde wartosciowych i slicznych kobiet. Jednak sa to znajomosci na gruncie kolezenskim i z niektorymi jest mi naprawde dobrze i bardzo milo spedzam czas. Tzn obie strony traktuja to jako kumplowanie! I to jest niesamowite dla mnie odkrycie bycia singlem !!! Po okresie kilku miesiecy moje grono znajomych z ktorymi spotykam sie regularnie jest lekko liczac 3 krotnie wieksze. Oczywiscie wiele z tych znajomosci jest powierzchownych bo to dopiero krotki czas od poznania natomiast mysle ze conajmnie kilka osob bedzie moimi dobrymi znajomymi na dlugo/zawsze. Super! To sa wlasnie te pozytywne strony singlowania! I ciesze sie ze sa to osoby spoza mojego zwyczajowego kregu znajomych czyli bankowosc, konsulting i szeroko pojete finanse...

Spedzam czas w samotnosci tzn. oprocz spotkan kolezenskich zupelnie nie mam potrzeby bycia w zwiazku smile Po tym epizodzie z blondynka dochodze nawet do wniosku, ze powinienm sobie zrobic jeszcze jakis czas "wolnego." I jest mi z tym... neutralnie smile nie kipie radoscia ale tez nie tarzam sie w rozpaczy smile stabilnie!!!

Na powaznie lubie wszystkich ludzi. Mam znajomych naprawde ze wszystkich klas spolecznych, z roznymi zyciorysami, normlanych, dziwnych, wykletych przez spoleczenstwo lub podziwianych... tych z telewizora i tych  z ulic, w roznym wieku, o roznym kolorze skory i musze powiedziec, ze naprawde lubie ludzi i w nich wierze.

Oprocz tego, ze opisalem historie swojej milosci i zwiazku i swoje przemyslenia na ten temat bardzo ciekawi mnie ten watek poboczny czyli ocena i odbior mojej osoby i mojego zycia przez Was smile

Opisalem moje zycie dokladnie takim jakie jest. Nie wiem czy jest fajne czy nie. Ma swoje wady i zalety ale mi sie podoba i jest mi z tym dobrze. Gdyby tak nie bylo to bym sobie zmienil to co mi sie nie podoba bo jakos wole zmieniac niz narzekac. Natomiast jestem przekonany ze gdybym opisal to bez informacji o statusie i tych wszystkich gadzetach materialnych, ktore jak widac robia ogromne wrazenie na niektorych to pewnie zostalbym okrzykniety facetem ktory poradzil sobie z trudna sytuacja w zyciu smile fajnie... bo tak wlasnie jest!!!

Nie uwazam, ze mi "tutaj jedziecie po garach". Jak pisalem wczesniej cenie sobie slowa krytyki o ile sa pozbawione zlosci i hejtu smile Ale latwo mozna zauwazyc ktore komentarze sa "merytoryczne" a ktore po prosty wynikaja z deficytow mentalnych ich autorow...  Naprawde nie wiem jak odniesc sie do tego co piszecie o materialnych gadzetach... Po pierwsze chciclabym zebyscie zastanowili sie czy w jakiejs czesci sami nie jestescie prozni i pyszni... kazdy na swoje mozliwosci. Jeden moze sobie pozwolic na zakup sportowego samochodu a ktos inny kupuje cos mniejszego co takze jest "niepotrzebne" i mozna by sie bez tego w zyciu obejsc... np bizuteria, drogie kosmetyki itd... Najbardziej krytykuja najczesciej Ci ktorzy maja sami sobie cos do zarzucenia. "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem". Druga mysl jest taka ze smutne musi byc zycie kogos kto mysli ze wszyscy ludzie kupuja sporowe samochody tylko dla szpanu a nie przyjemnosci smile Czy nie kupujecie sobie czasem czegos tylko dla przejemnosci ? smile Jeden realizuje marzenie kupujac teleskop aby w zaciszu domowym ogladac niebo a drugi kupuje samochod... Co w tym dziwnego/zlego? Nie jestem mnichem nie slubowalem skromnosci chociaz wiem ze to cnota. Szpan jest tutaj efektem ubocznym, ktory w ogole mnie nie interesuje, bo sportowe samochody sa najczesciej przepiekne bo ich konstruktorzy koncentruja sie na osiagach i wygladzie a nie na mozliwosciach transportowych 5 osobowej rodziny smile Czym w ogole jest szpan? Ja mam samochod dla siebie. To nie moj problem, ze to moze stanowic jakas sensacje dla ludzi na chodniku smile

Tak, "przelecialem" kilka kobiet. Im tez sie chyba podobalo... Mam 32 lata. No tez mi wielka historia!!! Jak pisalem wczesniej zupelnie sie tym nie jaram i nie podniecam, bo byl to mega smutny epizod imprezowania i upijania się do nieprzytomnosci niedlugo po rozstaniu. Roznimy sie mam wrazenie tym z niektorymi czytelnikami, ze ja nie jestem hipokryta i potrafie o tym smialo i otwarcie pisac/mowic. Nie stawiam siebie w roli swietego lub biednego misia ktorego fatalnie skrzywdzila nieodpowiedzialna i wyrachowana kobieta. Mam swiadomosc bezsensu tego co zrobilem i nie wstydze sie tego. Ot po prostu jestem dojrzalszy i zaliczylem taki "dolek" i doswiadczenia.

Rzeczywiscie przez wiele lat nie myslalem o slubie. Oboje mielismy te same cele w zyciu i plan na zycie i zylismy w partnerskim zwiazku i ustalilismy sobie ze chcemy miec dzieci w okolicach 30stki aby wczesniej skonczyc studia i zajac sie kariera przez kilka lat + podrozowac i korzystac z zycia. Mialem to szczescie, ze trafilem na kobiete ktora miala podobne plany na zycie i nie byla jedna z tych ktora "zmusza" Partnera szantazujac go ze "albo slub albo nara" ! uchowaj mnie panie od desperatek ! I rzeczywiscie wyszalelismy sie (tak mi sie wydawalo) zrobilismy to co zaplanowalismy i w wieku 28 lat kiedy dojrzalem do tej decyzji oswiadczylem sie a dwa lata pozniej pobralismy sie. Zrobilem to wtedy gdy wiedzialem ze jestem w 100% pewien ze z ta kobieta chce spedzic reszte zycia. jednak slub to dla mnie cos waznego. nie wezme slubu tylko dlatego ze tak trzeba, bo wszyscy biora i maja dzieci w wieku 25 lat lub dlatego ze jakas kobieta mnie zmusi... Sorry... Otoz moja eks byla przeszczesliwa gdy sie zareczylismy i twierdzi ze kochala mnie mocno wychodzac za mnie za maz smile jednak szybko zycie zweryfikowalo jej wielka milosc smile "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"... o niej wiemy juz bardzo duzo smile jest niedojrzala i niewarta najmniejszego zaufania i szacunku osoba... Po 14 latach razem... rozpoczela romans kilka miesiecy po slubie... Zlosc mija... powoli smile))

Co wiemy o mnie ? Dostalem mega cios od zycia ktory spowodowal ze upadlem na kolanka. I PODNIOSLEM SIE. I ta informacje chcialbym swiatu szerzyc. Ze jest zycie po zyciu. Ze mimo takich problemow zycie jest piekne. Moze ja rzeczywiscie powinienem pisac na innym forum? Moze ja tu nie pasuje? Bo wiekszosc watkow jest o tym ze jest tak bardzo ciezko... Ja tez bardzo cierpialem i bylo bardzo ciezko. Ciezko tez zarobilem swoje pieniadze. I wszystko zarobilem sam i nikt mi w niczym nie pomogl. U wow. Ale romantycznie. Ale cierpienie nie jest wieczne i mamy na to bardzo duzy wplyw czy pozostajemy w nim dlugo czy krocej i czy przyjmujemy postawe skrzywodznego cierpietnika czy bierzemy sie garsc i jak drzewo targane wiatrem nie lamiemy sie i rosniemy w sile.... Mam bardzo duzy wplyw na cale swoje zycie. Naprawde wystarczy sie otworzyc na swiat, zainteresowac swiat swoja osoba i zmienia sie totalnie perspektywa wszystkiego.

Caly czas uprawiam duzo sportu, dzielnie pracuje w banku, sporo imprezuje smile Ot fajne zycie porzuconego 32 letniego faceta w Warszawie. W Warszawie jest z reszta jakas niepoliczalna ilosc ciekawych ludzi ktorych mozna probowac poznac smile Zalozylem letnie opony i wspaniale przeogromne felgi smile jutro rano pojade sobie do Lublina odwiedzic znajomych i okazalo sie ze mam zabrac ze soba jakas znajoma znajomych - przesympatyczna dziewczyne (rozmawialismy dzis krotko przez telefon). I takich "sytuacji/okazji" od kiedy jestem sam... mam srednio dwie dziennie smile Kocham ludzi i jestem bardzo otwarty na swiat i to pewnie jest jedyny powod tego ze... jest jak jest smile

Pozdrawiam! Milej Niedzieli Palmowej!

107

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Czytając to forum, można się załamać i całkowicie stracić wiarę w rasę ludzką. Ogrom krzywd, zdrad i świństw jest porażający. Wydaje mi się, właściwie jestem tego już prawie pewna, że CZŁOWIEK, po pierwsze nie jest monogamistą, a po drugie jest z natury zły. Przeżarty negatywnym egoizmem. Nawet nasze cierpienie po utracie bliskich osób, to nic innego jak krzyk zranionego ego. Gdyby tak nie było, cieszylibyśmy się że nasi partnerzy odeszli, znajdując szczęście u boku kogoś innego. Kibicowalibyśmy im. Życzyli szczęścia. A my szalejemy z rozpaczy, rwiemy włosy z głowy. Pragniemy jakiejś karmicznej sprawiedliwości, zemsty, wyrównania rachunków. Dlaczego ? Bo jesteśmy niczym więcej, jak rozbuchanym do granic ego, które zostało zmasakrowane ?
Czytam wiele na ten temat, teorię znam doskonale - trzeba wyzbyć się ego, tylko to może dać spokój i szczęście, jednak gorzej z praktyką, emocje biorą górę nad wszelką książkową wiedzą.
Druga rzecz - monogamia. Przykre, ale wydaje mi się, że ona jednak nie leży w naturze człowieka. Została narzucona społecznie i kulturowo, religijnie, ideologicznie, nasze mózgi zostały w niej przeprane i to pranie narobiło wiele szkody.
Oczywiście nie każdy zdradza i nie każdy podąża bezrozumnie za instynktem, ale jestem pewna, że KAŻDY, ma lub przynajmniej raz miał tego typu myśli w głowie, będąc z kimś przez parę lat w związku. Obejrzał się za inną kobietą lub facetem, poczuł miłe ciepło na widok atrakcyjnego przedstawiciela płci przeciwnej, o oglądaniu filmów porno nie wspominając.
Żeby mimo wszystko nie zdradzić i pozostać wiernym, trzeba nie tyle mocno kochać partnera, co mieć ogromną świadomość pewnych mechanizmów i tego jak działa natura. Jaka jest przebiegła i jakie tworzy iluzje. Trzeba być silnym, żeby w imię dobra drugiego człowieka, nie folgować swojemu ego. Jak pokazuje to forum, ogrom ludzi nie potrafi nad tym zapanować, stąd nieszczęścia.
Autorze wątku, może nie powinnam dawać rad i się tutaj mądrzyć, bo sama jestem w rozsypce świeżo po rozstaniu, ale moim zdaniem daleko Ci do pełnego zdrowia i uleczenia i cały czas pozostajesz niewolnikiem tej kobiety.
Wskazuje na to Twoja HIPER aktywność, odsuwanie cierpienia i kompulsywne zapełnianie pustki - "gadżetami", znajomościami, wyjazdami, pracą, ciągłym ruchem, nawet pisaniem na tym forum.
A może jedynie słuszną drogą, jest zatopić się w tej pustce ? Dać się jej zmiażdżyć ? Dać jej wniknąć w każdy rdzeń świadomości ? Może jedynym ratunkiem jest poddać się cierpieniu i nie walczyć z nim ? Zanurzyć się w tej czystej, pięknej energii cierpienia aż do dna, przejść przez nią jak przez ogień, który wypali w nas wszystko na popiół ? Żeby móc się odrodzić się na nowo, na świeżo ?
Nie wiem, tak tylko gdybam, jak już wyżej wspomniałam z teorii zdałabym egzamin celująco, natomiast praktyka kuleje i to bardzo.

108

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Cierpienie nie leczy. Ani nie uszlachetnia. Z cierpienia trzeba starać się wyjść.
Rozstanie z bliskim człowiekiem, tak jak żałoba po śmierci ma swoje prawa - etapy, które trzeba przejść. Ale taplanie się w cierpieniu to nie jest dobry pomysł.

109

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Naked: Zgadzam sie z tym co napisalas na temat ego...
Natomiast ja mam inne zdanie na temat natury ludzkiej jesli chodzi o seksualnosc i zwiazki. Jednak w przyrodzie wiele gatunkow zwierzat jest monogamicznych, czlowiek chyba tez ma raczej tendencje do monogamicznosci... w danym momencie zycia. Ludzie jak porzucaja Partnera to nie zaczynaja kopulowac "z kim popadnie" tylko najczesciej odchodza do kochanki/kochanka i znow sa zwykle w monogamicznym zwiazku. O ile moja eks zona nie zdradzala mnie wczesniej z kims innym aktualnie jest ze swoim drugim mezczyzna w zyciu ponownie w monogamicznym zwiazku, z naszego domu wyprowadzila sie bezposrednio do niego i sprawiaja wrazenie pary ktora jest ze soba wiele lat. Zdarzaja sie oczywiscie okresy przejsciowe pomiedzy zwiazkami, w ktorych ludzie zmieniaja Partnerow dopoki nie znajda tego w ktorym sie zakochaja... Natura stworzyla nas tak, ze zakochanie i motylki trwaja dosc krotko (do 3 lat) i sa po to zeby ludzie sie do siebie zblizyli, nie widzieli swoich wad i byli zafascynowani soba... i rozmnozyli sie... Stad czesto totalnie "nieracjonalne" zachowania ludzi w okresie trwania nowych motylkow, ktorzy... pala wszystkie mosty, zachowuja sie bardzo brzydko i niefair, reaguja jakas zloscia i agresja w stosunku do bylego... maja "dobrego Partnera" ktory o nich dba i niezle funkcjonujacy zwiazek a odchodza do kogos przypadkowego lacznie z pakowaniem sie w jakis toksyczne zwiazki z alkoholikami, zdradzaczami i narkomanami... Potem motylki mijaja i zostaje przywiazanie, troche intymnosci i "zobowiazanie", przyzeczenie bycia razem... stad sluby i inne takie wymysly. Jednak zobowiazanie, szczegolnie w dzisiejszych czasach, jest czyms nieporowynywalnie slabszym niz sila motylkow i natury... Wiec ludzei sie zrywaja do kolejnych zwiazkow. Np nie wykluczone ze moja eks bedzie miala dziecko z nowym koleszka i za 5 lat dojdzie do wniosku ze to jakas kompletna pomylka gdy poczuje motylki do nowego kolegi z biura albo z silowni smile Albo generalnie bedzie zdradzac dalej bo przeciez taka wspaniala kobieta nie moze miec w zyciu tylko 2 mezczyzn... Albo odkryla milosc swojego zycia po zrobieniu dzieci nie odwazy sie kolejny raz burzyc swojego swiata i beda zyli dlugo i szczesliwie. Podsumowujac: czlowiek jest monogamiczny w danym momencie zycia. Tzn spokojnie moze przezyc zycie spedzajac np 5-10 lat z roznymi Partnerami wychowujac z kazdym przez jakis czas dzieci. Mysle ze z perspektywy ewolucji i natury... np trzy zwiazki po 10 lat i w kazdym np 2 dzieci jest jak najbardziej efektywnym modelem rozmnazania. Bo rozmnazanie kompulsywne z kim popadnie nie ma w przypadku czlowieka najmniejszego sensu bo trzeba przez dlugie lata dbac o dzieci zanim osiagna zdolnosc do funkcjonowania bez rodzicow... Natomiast malo kogo stac na 5 dzieci z roznymi Partnerami i normy spoleczne takze skutecznie to uniemozliwiaja... z perspektywy mezczyzny napisze tez ze chyba nie kazdy facet ma potrzebe i cel w zyciu zeby zaplodnic jak najwiecej samic i miec jak najwiecej dzieci smile i dodatkowo z biegiem lat gdy ludzie sie starzeja maja co raz mniejsze libido i  to tez trzyma ich w stalych zwiazkach. Ludzie tez ucza sie na bledach... np zdradzilem zone i zrobilem sobie przez to pieklo w zyciu wiec drugi raz tego nie zrobie mimo ze ciagle mysle o "Pani Kasi" - sekretarce prezesa....

Co do mojej HIPER aktywnosci... to jest zupelnie inaczej niz piszesz. Po okresie zaloby i obnizonej aktywnosci teraz powoli wracam do dawnego trybu i stylu zycia, ktory jest bardzo aktywny bo zwykle mam zaplanowany dzien od 8 rano do 23... Kazdy czlowiek jest inny i funkcjonuje w swoim trybie. Jestem bardzo aktywnym czlowiekiem. Dla mnie taka aktywnosc jest zupelnie NORMALNA, zawsze tak zylem i ciesze sie ze powoli wracam do siebie... Masz racje, mam swiadomosc, ze jestem jeszcze w jakims stopniu jej niewolnikiem ale to kwestia czasu, staram sie cierpliwie wypalac resztki uczuc, co raz mniej mysle i czuje ze to mija ale niestety nie dzieje sie to w tydzien... Trzeba znalezc balans pomiedzy samotnoscia i przezywaniem tego co sie stalo a normalnym szczesliwym zyciem i cieszeniem sie codziennoscia, znajomosciami, gadzetami, praca itd.

Binonade: Zgadzam sie! Uwazam, ze cierpienie (czyli mix smutku, gniewu i zalu i lekow w moim przypadku) pozawala oczyscic umysl i odkleic sie emocjonalnie od eks... zaloba ma lecznicza funkcje dla psychiki natomiast nie mozna sie w tym za mocno pograzac...

POZDRAWIAM!

110

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Naked, ładnie napisałaś... Podoba mi się ten pomysł przejścia przez ogień cierpienia i odrodzenie /Feniks smile/. Myślę, że uciekanie od cierpienia - tego po rozstaniu - wydłuża proces zdrowienia. Że trzeba to "wziąć na klatę" i się zmierzyć. Przyjąć wszystkie te emocje, płakać kiedy łzy napływają, szlochać i krzyczeć z wściekłości...

Co do ego - też tak myślę - ja swoje próbuję okiełznać poprzez medytację i na razie idzie mi średnio - ale sie nie poddaję. Chcę eksowi życzyc jak najlepiej.

A czy ludzie się z gruntu źli? Wolę myśleć, że dobrzy, tylko nieświadomi i pogubieni...
Nie, nie mogą być źli - zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo boże smile

111 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-30 15:26:41)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

weronka44: Jasne ze nie mozna tlumic w sobie emocji i probowac "zamiesc pod dywan"... Placz oczyszcza... o tym co napisalas na temat dobra i dziela boskiego dobry wpis zamiescili dominikanie, cyt.:

"Nawet jeżeli człowiek ma wysoko płatną pracę, pilnuje kondycji fizycznej, posiada piękne mieszkanie, a pod jego domem parkuje luksusowy samochód, lecz w mieszkaniu, do którego wraca, panuje chłód, bo w nim nie ma miłości, to taki człowiek ? choć zazdrości mu wielu ? nie jest szczęśliwy. Dopiero zbudowanie głębokich relacji z innymi ludźmi ? w małżeństwie, jako ojciec lub matka, z przyjaciółmi ? nadaje najgłębszy sens ludzkiemu życiu. "

Ponizszy fragment jest super, to wlasnie mysli, ktorymi kieruje sie probujac wychodzic z traumy, aby nie robic z siebie cierpietnika i po prostu zyc terazniejszoscia:

"W ten sposób się oszukujemy?

Możemy na tyle zająć się wspomnieniami, że rany odniesione w odległej przeszłości skutecznie sparaliżują nasze obecne życie. Możemy też uciekać w marzenia lub rozbudzać w sobie lęki przed nieznaną przyszłością, rysując czarne jej scenariusze ? co to będzie, gdy zachorujemy czy też gdy stracimy pracę.

Wydaje się, że te obawy są uzasadnione.

Chrześcijanin ma być realistą. Rozbudzona wyobraźnia buduje wirtualne rzeczywistości. "

http://dominikanie.pl/2015/03/ludzie-chca-wygodnego-zycia-bez-zobowiazan/

112

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Dzięki za link smile

113

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
GosiaSrosia napisał/a:
on33 napisał/a:

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

/.../
Dziany z Ciebie koleś, wyjazdy, auto, imprezki... nikt Ci nie żałuje, ale... pyszny w tym wszystkim jesteś.
I te samochody za kupę kasy, NIE, NIE, wcale nie po to by wyrywać laski na blache, choć kilka ich po drodze przeleciałeś, żeby się zresetować... och, ach! Cóż za wyczyn! To auto to dla mnie, zebym to ja sie lepiej poczuł... Proszę Cię!/.../

Tak mi się jakoś skojarzyło...

W ramach spotkań mojej klasy ze szkoły średniej - była to zresztą całkowicie "męska szkoła" dziewczyn nie przyjmowali, (nie, nie wojskowa - o dziwo techniczna) - więc w ramach tych spotkań dochodzi po wielu latach do interakcji ludzi z róznym poziomem osiągnięć materialnych i różnym poziomem chęci opowiadania o nich :-)

No i jest w tej naszej ekipie chłopak mający małą firmę budowlaną, czyli, z osiągnięciami raczej poniżej średniej. Facet fajny, ciepły (nawiasem - robił mi kiedyś remont domu). I kiedy któryś z kolegów zaczyna jakoś tak nadmiernie gorliwie robić w tym towarzystwie "wystawę" ze swoich osiągnięć on wrzuca mniej więcej taki tekst:

"A ja za to mam huia długości 25 cm..."

Najciekawsze są reakcje - prawie natychmiast powodują zamilknięcie "ofiary" próbującej poprawić sobie nastrój tego rodzaju opowieściami, jakieś jąkanie się, niepewny wzrok, patrzenie w dół...

Dowcip polega na tym, że chłopakom nie wypada sprawdzić czy mówi prawdę...a on upiera się przy swoim  ;-)

114

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
EXTRA_terrestrial napisał/a:
GosiaSrosia napisał/a:
on33 napisał/a:

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

/.../
Dziany z Ciebie koleś, wyjazdy, auto, imprezki... nikt Ci nie żałuje, ale... pyszny w tym wszystkim jesteś.
I te samochody za kupę kasy, NIE, NIE, wcale nie po to by wyrywać laski na blache, choć kilka ich po drodze przeleciałeś, żeby się zresetować... och, ach! Cóż za wyczyn! To auto to dla mnie, zebym to ja sie lepiej poczuł... Proszę Cię!/.../

Tak mi się jakoś skojarzyło...

W ramach spotkań mojej klasy ze szkoły średniej - była to zresztą całkowicie "męska szkoła" dziewczyn nie przyjmowali, (nie, nie wojskowa - o dziwo techniczna) - więc w ramach tych spotkań dochodzi po wielu latach do interakcji ludzi z róznym poziomem osiągnięć materialnych i różnym poziomem chęci opowiadania o nich :-)

No i jest w tej naszej ekipie chłopak mający małą firmę budowlaną, czyli, z osiągnięciami raczej poniżej średniej. Facet fajny, ciepły (nawiasem - robił mi kiedyś remont domu). I kiedy któryś z kolegów zaczyna jakoś tak nadmiernie gorliwie robić w tym towarzystwie "wystawę" ze swoich osiągnięć on wrzuca mniej więcej taki tekst:

"A ja za to mam huia długości 25 cm..."

Najciekawsze są reakcje - prawie natychmiast powodują zamilknięcie "ofiary" próbującej poprawić sobie nastrój tego rodzaju opowieściami, jakieś jąkanie się, niepewny wzrok, patrzenie w dół...

Dowcip polega na tym, że chłopakom nie wypada sprawdzić czy mówi prawdę...a on upiera się przy swoim  ;-)

Uczestniczyłam kiedyś w niemal identycznej sytuacji i nie miałam żadnych oprów, żeby zawołać "UDOWODNIJ" big_smile (byłam jedyną kobietą w towarzystwie)
I to dopiero spowodowało całą salwę żartów i ogólnego rozbawienia.

115

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Przyszłość napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:

/.../

Dowcip polega na tym, że chłopakom nie wypada sprawdzić czy mówi prawdę...a on upiera się przy swoim  ;-)

Uczestniczyłam kiedyś w niemal identycznej sytuacji i nie miałam żadnych oprów, żeby zawołać "UDOWODNIJ" big_smile (byłam jedyną kobietą w towarzystwie)
I to dopiero spowodowało całą salwę żartów i ogólnego rozbawienia.

Dobra, ale my spotykamy się w ściśle męskim gronie jak za dawnych lat. Nie ma szans na OBIEKTYWNY pomiar ;-)

116 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-03-31 16:43:09)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Nika77 napisał/a:

pozazdrościć historii-jak bym miała takie jaja (jestem kobietą) i trochę więcej kasy- zrobiłabym to samo-dokładnie to samo...
Tymczasem ja uciekam do swojego życia z milionami "panienek" w tle a Tobie życzę powodzenia w nowym związku!!!
dobrze wiedzieć, że można spaść na cztery łapy!!!

Co to znaczy do zcyia z milonami apneinek w tle...
CZYŻ NAPRAWE JESTEŚ KOBIETĄ CZY MOŻE DOPRAWIASZ SOBIE CYCKI ala Grodzka ...
Jak czytam ten watek to zaczynam tęsknić za moją druga ojczyzną Szwecją. Choć w maksymalnym przypływie złości także za PRL-em. Gardzę ludźmi z kasą menagerami nierobami. Co innego zaczynać interes jak mój ojciec po 18 godzin dziennie pracy. Korporacje to wylęgarnie psychopatów powinny być w Polsce zdelegalizowane i przejęte przez państwo.   Korporację niszczą małe firmy niszczą w końcu pracowników. Sprawa była skomplikowana nigdy jej nikomu nie powiem.
Przez poniższy idiotyczny filmik zabiła się moja koleżanka

117

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Przecież ta historia nie jest o korporacji, o szpanie. To historia o tym, że człowiek po porzuceniu, po cierpieniu może się podnieść.  To miało być 'ku pokrzepieniu '. Każdy z nas radzi sobie z takimi sytuacjami na swój sposób. Wszyscy przeżywamy ból, cierpienie i stajemy na nog,  zaczynamy myśleć o sobie, żyć dla siebie. Jeden kupi sobie sportowy samochód, drugi (tak jak np. ja) masę książek.  Chodzi o to żeby wyjść z dołka, robić to co się lubi, co sprawia przyjemność. Czasem właśnie po takich przeżyciach doceniamy rzeczy, na które wcześniej nie zwracalismy uwagi. Ja mam teraz więcej czasu dla przyjaciół, których wcześniej niestety zaniedbywalam.
Mi ten tekst pomógł silniej stanąć na nogi.  Zobaczyć, że nie tylko ja przez to przeszłam, że można żyć samemu, po zdradzie, po krzywdzie jaką wyrządził mi najbliższy człowiek. Szkoda życia na cierpienie.  Ono oczyszcza...tak, ale nie można żyć cierpieniem. Jest tyle rzeczy, które mogą przynosić radość.  Dlaczego z nich nie korzystać?!  Dlaczego nie cieszyć się życiem?!

118

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Paweło napisał/a:

/.../Gardzę ludźmi z kasą menagerami nierobami. /.../

Wyklęty powstań ludu ziemi, powstańcie, których dręczy głód...

[;-)]

119

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

"Ja lubie wszystkich ludzi...  w kazdym czlowieku jest cos dobrego i kazdy z drugiej strony ma jakies wady. Ktos kto nie lubi ludzi, czy okreslonych typow ludzi powinien sie nad tym zastanowic..."

Ależ ja wierzę Ci na słowo, lecz nie każ mi się zastanawiać, co jest ze mną nie tak, skoro nie lubię ludzi typu narcystycznego
lub psychopatycznego na przykład.
No, ale pewnie masz rację, nawet o diable można powiedzieć coś dobrego.
Co? Na przykład to, że we wtorek miał bardzo starannie wyczesany ogon-:)
( to cytat)

Pozdrawiam nieustająco.

120 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-04-01 21:31:07)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Paweło napisał/a:

/.../Gardzę ludźmi z kasą menagerami nierobami. /.../

Wyklęty powstań ludu ziemi, powstańcie, których dręczy głód...

[;-)]

Co uderz w stół .....
Wolę Francuską rewolucję głowy pospadają i się odechce smile
Wszystko da się zrobić. Pogardy nikt mi nie zabierze. Bardziej szanuję kieszonkowca niż menagera. Nierób pozostanie nierobem. Podałem jasno powody. Ciśnienie rośnie kiedyś pości a twedy nie ja a setki tysiące osób wyjdą na ulicę i nie będzie zabawnie.

121

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Paweło napisał/a:
EXTRA_terrestrial napisał/a:
Paweło napisał/a:

/.../Gardzę ludźmi z kasą menagerami nierobami. /.../

Wyklęty powstań ludu ziemi, powstańcie, których dręczy głód...

[;-)]

Co uderz w stół .....
Wolę Francuską rewolucję głowy pospadają i się odechce smile
Wszystko da się zrobić. Pogardy nikt mi nie zabierze. Bardziej szanuję kieszonkowca niż menagera. Nierób pozostanie nierobem. Podałem jasno powody. Ciśnienie rośnie kiedyś pości a twedy nie ja a setki tysiące osób wyjdą na ulicę i nie będzie zabawnie.

A podobno wstyd to kraść...

122

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Muszę przyznać, że wątek mi się bardzo spodobał, aż postanowiłem założyć konto, żeby to wyrazić.

Dzięki espresso, że chciałeś podzielić się swoją historią, daje ona dużo nadziei i pokazuje podejście jakiego chciałbym u siebie. Jestem po rozstaniu po 9-letnim związku, w momencie w którym jestem na kolanach i nie mam sił, chęci ani motywacji żeby się podnieść. Czytanie takiej historii dodaje energii i pokazuje, że warto coś ze sobą zrobić i potraktować ten kryzys jako okazję do rozwoju i dojrzewania, bo szczęście czai się za rogiem.
Dużo teraz czytam: książek, poradników, artykułów, forów - i zwłaszcza na tym ostatnim ciężko znaleźć (albo może celowo ich unikam?) historie z przynajmniej względnym happyendem, pokazujące zmaganie z całym tym mętlikiem w głowie jakie ma osoba zdradzona i porzucona. Przeważnie większość wpisów jest smutna, bo piszą je ludzie, którzy są na początku drogi, a gdy już ją przejdą, to nie mają już ochoty angażować się w takiej tematyce i przesadnie rozpisywać.
Podoba mi się Twoja szczerość i otwartość, sposób w jaki opisujesz swoje wydarzenia i przemyślenia, bez wstydu, nie bojąc się krytyki.
Czy mógłbyś polecić jakieś ciekawe książki, które warto przeczytać i uważasz, że pomogły Ci się jakoś pozbierać?

Może i ja się pokuszę, żeby opisać swoją historię, bo mam totalny mętlik w głowie, a widzę, że jest tutaj sporo mądrych ludzi, którzy mają do powiedzenia coś więcej niż "weź się w garść i przestań się mazgaić".

Paweło: Jeśli chcesz rozmawiać na temat szkodliwości korporacji, to proszę Cię: załóż sobie osobny wątek, bo tutaj taki wpis to tylko śmieć.

123

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

CZEŚĆ !!!

Dość przypadkiem przypomniałem sobie, że istnieje forum, na którym kilka lat temu opisałem historię swojego związku. Postanowiłem w kilku zdaniach napisać co u mnie.

Na miarę swoich możliwości zrobiłem dużo ciekawych rzeczy gdy żyłem sam. Podróżowałem. Balowałem. Uczyłem się, próbowałem różnych hobby, poznawałem ludzi itd. Żyć nie umierać! zapamiętam ten czas jako jeden z najlepszych w życiu i będę miał co wspominać przy kominku wnukom wink Trochę randkowałem na zasadzie strachu przed samotnością. Dopiero gdy naparawde mialem wywalone na sprawy sercowe i przestałem mieć jakiekolwiek ciśnienie 'na związek', przypadkiem poznałem niesamowitą kobietę. W skrócie. Zakochaliśmy się, szaleństwa okresu motylków, poczulem ze to jest to wiec szybko się oświadczyłem, pobraliśmy się i urodził nam się zdrowy synek!!!!!!. Bardzo się cieszę. Ale nie było łatwo. Sporo pracy mnie/nas to kosztowało. Miałem w sobie na pewno jeszcze trochę niewygaszonej złości (o czym nie miałem świadomości i to zaczęło trochę wychodzić, nie poznawałem sam siebie) i musiałem to przetrawić, oswoić i wyrzucić! z siebie. Moja dzielna żona znosiła moje glupie zachowania (za co bede jej zawsze wdzieczny). Mam wrażenie że żona jest bardziej dojrzała emocjonalnie ode mnie i w dużej mierze dzięki niej udało nam się przejść trudniejsze momenty i zbudować normalny związek, w którym stworzyliśmy rodzinę. Normalny mam na myśli naprawdę normalny. Zero lukrowania tylko szczerosc. Są lepsze i gorsze momenty ale oboje mamy te same cele, wartości i wizję bycia razem. Kochamy się i szanujemy.

Czuję że jesteśmy dla siebie Partnerami we wszystkich aspektach zycia a nie tylko kochankami lub współlokatorami wink Nie żałuję absolutnie niczego z mojego życia. Glupio powiedziec ze czlowiek cieszy sie z rozwodu bo nie jest to przyjemne doswiadczenie ale... dzieki temu poznalem lepiej siebie, mialem okazje wiele przezyc, sprobowac itd  potraktowalem to jako lekcje zycia, powalczylem o lepszy zwiazek, bardziej dojrzaly, oparty o zupelnie inne fundamenty niz szczeniacka "milosc".

PS. Lubię wszystko mieć ładnie posprzątane w życiu i pracy. Szybko złożyłem skargę powodową aby unieważnić ślub kościelny, byłem już przesłuchiwany, uzyskałem informacje, z których wynika że moja sprawa jest tak oczywista że mogę się niebawem spodziewać unieważnienia... niebawem czyli za kilka lat smile)). Ale spoko niech sprawa idzie własnym torem.

PS. Korporacje na pewno nie są super środowiskiem pracy, w którym ludzie w zdrowiu psychicznym i radości rozwijają się spełniając swoje potrzeby matarialne i niematerialne... Ale nie uważam żeby korporacje były większym siedliskiem patologii lub psychopatologii niż przeciętna dla społeczeństwa. Jak się komuś nie podoba to po prostu wystarczy wybrać inna drogę w życiu zamiast hejtować i oczerniać. Ten człowiek który pisał wyżej albo nigdy nie pracował w korpo (nie dostał się) albo ktoś w korpo go skrzywdził i teraz wyrzuca z siebie złość. Coś o złości wiem...

Pozdrawiam!

124

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Cześć. Twoja historia w wielu elementach przypomina moją:) Tyle, że mój związek nie trwał tak długo, nie byliśmy aż tak dobrze sytuowani. Moja była już na szczęście żona nie miała także w sobie tyle odwagi aby odejść. Ale także staraliśmy się o dziecko, mieszkaliśmy zagranicą. I 3 tygodnie po ślubie okazało się się, że moja eks ma romans z szefem. U mnie też był etap ogłupienia, o którym napisałeś, ale trwał może 3 tygodnie. Potem wziąłem się do pracy, zebrałem dowody. Nie brałem prawnika, byłem taki wściekły, a że studiowałem  trochę prawo, to postanowiłem załatwić to samodzielnie:) Moja eks nie miała nawet odwagi stawić się na sali sądowej. Rozwód orzeczono dokładnie 6 dni przed pierwszą rocznicą ślubu, oczywiście z jej winy. Dziś, ponad 2,5 roku po tych wydarzeniach jestem szczęśliwie zakochany, mam wspaniałą kobietę i 5 miesięcznego synka. Unieważnienie kościelne też planuję, papiery mam już wypisane, muszę je tylko zawieść do kurii.  Tak jak napisałeś, nie warto się poddawać, zawsze trzeba walczyć o szczęście.

125

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

CZEŚĆ !!!

Dość przypadkiem przypomniałem sobie, że istnieje forum, na którym kilka lat temu opisałem historię swojego związku. Postanowiłem w kilku zdaniach napisać co u mnie.

Na miarę swoich możliwości zrobiłem dużo ciekawych rzeczy gdy żyłem sam. Podróżowałem. Balowałem. Uczyłem się, próbowałem różnych hobby, poznawałem ludzi itd. Żyć nie umierać! zapamiętam ten czas jako jeden z najlepszych w życiu i będę miał co wspominać przy kominku wnukom wink Trochę randkowałem na zasadzie strachu przed samotnością. Dopiero gdy naparawde mialem wywalone na sprawy sercowe i przestałem mieć jakiekolwiek ciśnienie 'na związek', przypadkiem poznałem niesamowitą kobietę. W skrócie. Zakochaliśmy się, szaleństwa okresu motylków, poczulem ze to jest to wiec szybko się oświadczyłem, pobraliśmy się i urodził nam się zdrowy synek!!!!!!. Bardzo się cieszę. Ale nie było łatwo. Sporo pracy mnie/nas to kosztowało. Miałem w sobie na pewno jeszcze trochę niewygaszonej złości (o czym nie miałem świadomości i to zaczęło trochę wychodzić, nie poznawałem sam siebie) i musiałem to przetrawić, oswoić i wyrzucić! z siebie. Moja dzielna żona znosiła moje glupie zachowania (za co bede jej zawsze wdzieczny). Mam wrażenie że żona jest bardziej dojrzała emocjonalnie ode mnie i w dużej mierze dzięki niej udało nam się przejść trudniejsze momenty i zbudować normalny związek, w którym stworzyliśmy rodzinę. Normalny mam na myśli naprawdę normalny. Zero lukrowania tylko szczerosc. Są lepsze i gorsze momenty ale oboje mamy te same cele, wartości i wizję bycia razem. Kochamy się i szanujemy.

Czuję że jesteśmy dla siebie Partnerami we wszystkich aspektach zycia a nie tylko kochankami lub współlokatorami wink Nie żałuję absolutnie niczego z mojego życia. Glupio powiedziec ze czlowiek cieszy sie z rozwodu bo nie jest to przyjemne doswiadczenie ale... dzieki temu poznalem lepiej siebie, mialem okazje wiele przezyc, sprobowac itd  potraktowalem to jako lekcje zycia, powalczylem o lepszy zwiazek, bardziej dojrzaly, oparty o zupelnie inne fundamenty niz szczeniacka "milosc".

PS. Lubię wszystko mieć ładnie posprzątane w życiu i pracy. Szybko złożyłem skargę powodową aby unieważnić ślub kościelny, byłem już przesłuchiwany, uzyskałem informacje, z których wynika że moja sprawa jest tak oczywista że mogę się niebawem spodziewać unieważnienia... niebawem czyli za kilka lat smile)). Ale spoko niech sprawa idzie własnym torem.

PS. Korporacje na pewno nie są super środowiskiem pracy, w którym ludzie w zdrowiu psychicznym i radości rozwijają się spełniając swoje potrzeby matarialne i niematerialne... Ale nie uważam żeby korporacje były większym siedliskiem patologii lub psychopatologii niż przeciętna dla społeczeństwa. Jak się komuś nie podoba to po prostu wystarczy wybrać inna drogę w życiu zamiast hejtować i oczerniać. Ten człowiek który pisał wyżej albo nigdy nie pracował w korpo (nie dostał się) albo ktoś w korpo go skrzywdził i teraz wyrzuca z siebie złość. Coś o złości wiem...

Pozdrawiam!

Espresso, niby powinnam ci pogratulować, ale twoja historia wywołuje we mnie tylko smutek. Sądzę, że przeżyłes straszną traumę i jeszcze tego nie przepracowałeś.
Twojej obecnej żonie niestety bardzo współczuję, bo pewnie nieraz musi zmagać się z twoimi demonami. Mam nadzieję, że kiedyś tupnie na to nogą i wtedy się opanujesz. Opis twojego nowego związku to totalna opozycja do związku z pierwszą żoną. Coś mi tu nie gra. Przecież to ty tworzyles przez 15 lat związek z pierwszą żoną zanim zaczęlo się psuć.
Życzę wam szczęscia, ale zmien podejście. Pozwol sobie na szalenstwo w nowym związku a nie tylko "te same cele, wartości i wizja bycia razem", znudzi ci się to zanim się obejrzysz.

126

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso - miło cię widzieć big_smile. I słyszeć, że się wiedzie big_smile. Super

127

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

smile Nie raz zastanawiałam się jak się historie kończą lub jak się dalej toczą...
Ujmujące, że napisałeś, dzięki.

Posty [ 66 do 127 z 127 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024