Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia ! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 127 ]

Temat: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Historia jakich miliony jak swiat dlugi i szeroki. Pisze ku ?pokrzepieniu serc? a także jako wyraz podziękowania i uznania dla autora i wszystkich, którzy interesownie/bezinteresownie udzielali się w watku Iceman?a ?Chłodne rozstania??.
Poznalismy się w liceum. Wakacyjna milosc. Dzielila nas duza odleglosc, napisałem do niej pierwszy list, potemy były te ?darmowe minuty?, zajebista milosc nastolatkow, wspólne wakacje, wszystko crazy jak w komediach romantycznych, pociagnelismy związek na odleglosc 3 lata. Potem ona przyjechala do mnie do Warszawy na studia. Ja byłem na SGH ona zdala na prawo na UW. Super nam szlo. Ja szybko miałem bardzo dobra prace, ona odpowiednio później z racji młodszego wieku także swietnie zaczela . Ciagle razem, ciagle wszystko idealnie. Od razu zamieszkala u mnie. 10 lat zycia w stylu? najlepsze kluby, najlepsze restauracje, najlepsze wakacje, najlepsze ciuchy, najlepsze ?. wszystko. Spijanie z dziubkow. Dwa golabki i papuzki nierozłączki. Caly czas mega namietnosc i bardzo dobre wspólne zycie razem. Mimo tego ze tak dobrze nam w zyciu szlo oboje byliśmy dość normalnymi i skromnymi osobami. Planowalismy dzieci w okolicach 30stki? Teraz wiem ze planować to sobie można zakupy w sklepie?
Oswiadczylem się w 2011 w Rzymie roku mega super wyjazd? wzruszenie i w ogole orgia ?
Ja caly czas awansowałem i robilem karierę ale nie pracowałem duzo, zarabiałem bardzo dużo a ona jakby chciała ciagle rywalizować w tej materii (nie dawałem jej powodow do tego?). Slub wzielismy w 2013 roku? bo zaczelismy się starac o dziecko i chcieliśmy wszystko ?zalegalizować?. Kluczowy jest 2013 rok. Zostala managerem w dobrej firmie konsultingowej, prosta dziewczyna ze wsi osiagnela ? szczyt swiata. Ja od kilku lat byłem dyrektorem? Nie robilo to na mnie zadnego wrazenia mam poukładane w glowie i nigdy nie odbija mi sodówka ale oczywiście starałem się doceniać i chwalić jej osiagniecia bo widziałem ze bardzo jej na tym zalezy. Ciagle trwalo  ?super zycie?, czesty lub bardzo czesty sex (dziecko), oboje robiliśmy sobie dużo niespodzianek, mnóstwo wyjazdow, prezentow, kupowałem jej kwiaty bieliznę i mowilem ze jest zajebista ? Caly czas poza praca spedzalismy razem. I ciagle slyszalem kocham Cie kotku najkochanszy, mój najdroższy chce twojego szczęścia i nie ma slow które by wyrazily jak bardzo cie kocham i jakie mamy cudowne zycie razem. Była naprawdę niezla laska, zakochany byłem w niej po uszy. Cale zycie była na maxa we mnie wpatrzona jak w obrazek. Byłem jej jedynym partnerem w zyciu? Teraz wiem ze to może być problem. Ja w mlodosci zdazylem zdobyc trochę doswiadczen. W lipcu 2014 obchodzilismy 1 rocznice slubu i 15 rocznice związku. Kolacje, imprezy prezenty itd. Było teoretycznie idealnie, dobry sex, dobre wszystko. W skrocie: sierpień 2014, piątkowy wieczor, nie wraca z pracy dlugo na moje pytanie po powrocie czy mnie kocha nie do końca zna odpowiedz. Ja ostro mowie żeby się zastanowila dobrze bo to w sumie dla mnie ważne!!!??? Pakuje mala walizke niby przeniesie się na trochę do koleżanki bo musi ?przetworzyć miliony myśli? i ?potrzebuje samotności?. Ja zaczynam taniec cpuna. Ja szaleje z rozpaczy/milosci. Ona urywa kontakt nie odbiera telefonow. Twierdzi ze ja naciskam i przytlaczam. Mam 32 lata ale to moja pierwsza powazna kobieta. Nie wiem co robic. Klasyka. Szkoda gadac. POPELNIAM WSZYSTKIE MOŻLIWE BLEDY. Mój mozg nie funkcjonuje. To jest obled, jestem totalnie uzależniony i mam po prostu zapasc, depresje. Dodam ze jestem 32 letnim gościem który ma swietna prace, super zdrowie, ekstra wyksztalcenie, pasjonujące hobby? itd. Mam niby zycie jak z obrazka milosc na bogato i beverly hills w jednym a? mam totalna bezsenność, prawie nie spie przez kilka tygodni? Jestem załamany. Myslalem na początku, ze ona ma depresje bo bardzo przezywala wcześniej miesiącami kolejne miesiączki i brak ciąży? Wiec ?szaleje żeby ja uratować?: latam do jej pracy do szefa, pytam najblizsze koleżanki, biegam po psychologach żeby jej pomoc żeby terapie malzenska? wisze godzinami na telefonie z moja mama i z jej mama? Jej rodzice przyjezdzaja do Warszawy ona ich oklamuje i mowi żeby wracali bo ?nic się nie dzieje?? Wysylam do biura zyliardy kwiatow, proponuje wszystkie możliwe  srodki aby ?jej pomoc?. Mam wspaniala rodzine i przyjaciol. Pomagaja mi jak mogą. Nigdy tego nie zapomnę. To jednak najważniejsze w zyciu. Po 7 tygodniach mozg zaczyna funkcjonować. 7 TYGODNI !!!!??? Niesamowite. Zaczynam laczyc wszystko w jedna calosc. Musial pojawic sie jakis adorator a ona taka biedna niespelniona, niedopieszczona i pewnie sie "wypalila" hahahaha. Jej niektóre wypowiedzi, jej smski ze zostaje dluzej w pracy, jej propozycje zmian dotyczące sexu. Zawsze była konserwatywna jak zakonnica? a tu propozycja zebysmy sex uprawiali w hotelach w warszawie (pewnie chciala do zwiazku przeniesc do czego sprobowala).... Cale zycie taka dobra, porzadna, madra i piekna ? Zerwala się w końcu z lancucha! Jestem bardzo ogarniętym życiowo człowiekiem. Bardzo. Pomyslalem... czas chyba kogos kopnac w dupe! Imperium kontratakuje. Mozg zaczal funkcjonować, powoli dociera do mnie co się stało, etap zaprzeczania się konczy. Kocham ja ale nie jestem przecież idiota, zaciskam żeby, boli jak cholera, wynajmuje bardzo dobrego detektywa. Po pierwszym weekendzie mam zdjęcia i filmy jak zyje!, już mieszka!, chodzi za raczke i caluje się z kolega z biura? Dodam ze ona nawet nie zabrala rzeczy z naszego mieszkania tylko wziela mala walizeczke ubran i tak sobie zyje z kolesiem na Wilanowie a ja mieszkam z jej ubraniami. Mysle ku*** niemożliwe! A jednak! Po 15 latach ze mna zmienila lozko nie trudząc się żeby nawet powiedzieć ze cos jest nie tak. Caly czas same sygnaly ze wszystko jest super. Rozpoczyna się faza gniewu. Rozstrzaskam mu leb !? Mam 185 i jestem bardzo wysportowany i wychowałem się na Legii? No ale nic tam? Jestem ogarnięty, głęboki oddech, dzwonie do bardzo dobrego prawnika ona zakazuje mi robienia glupot. Dobry człowiek. Dowiaduje się w międzyczasie, ze ja jej wysylam kwiaty ona mi pisze ze piękne i ?dziekuje kochanie? i mieszka z kochankiem. Ja szukam z tesciowa psychologow żeby pomoc córeczce w depresji ona w tym czasie pojechala na wakacje z nim do Indii. Dowiaduje sie ze prowadzi podwojne zycie conajmniej kilka miesiecy. Ok. Pisze jej jakies listy, jej odpowiedzi sa co raz bardziej zimne i wrogie. Mysle sobie? to rozgrywam gierke teraz po swojemu. Z klasa, szybko i skutecznie. Jestem w końcu z tego znany. Lece z kumplami do szkocji nawalić się whisky i kaze jej zabrać wszystkie rzeczy, to co zostawi w mieszkaniu bedzie wyrzucone. Wracam i rzeczywiście w mieszkaniu nie ma już jej rzeczy. Kolezanka pomogla jej się przeprowadzac ale ja tez oszukala nie mowic gdzie będzie mieszkac, rzeczy zostały w samochodzie? Zabrala także nasz wspólny samochod? Nowe zajebiste niemieckie kombi. W końcu mielismy mieć dziecko ? Klasa i honor. Mysle sobie nie rozmieniaj się na drobne chlopaku. Nie rob glupot badz z klasa do konca. Karma wraca. Informuje jej rodzicow o materiałach detektywa? bo obiecałem jej mamie, ze jak się dowiem czegos to ona będzie pierwsza. Mama placze. Wiadomo. Po 15 latach związku i po slubie moja ?ukochana zona? ? zeszmacila sie i nie była w stanie nawet ze mna porozmawiać, powiedzieć ze mnie nie kocha, spotkać się itd. Kochankowie ukrywaja się do dzisiaj. Nie ma ich nigdzie ? nikt ich nigdzie nie widział. Ja na pewno nie zrobe nic głupiego bo mam baaaardzo dużo do stracenia w zyciu. Natomiast ona zna mój charakter i mysle ze bardzo boi się o zdrowie kochanka. My chlopcy z Legii nie tolerujemy kurestwa wink Po za tym wstyd?. Dalej szybciutko. Nadal zaciskam zeby. Walcze z obsesyjnym mysleniem o niej. Skladam po 2 tygodniach pozew o rozwod z orzeczeniem jej wyłącznej winy. Chce zrobic z tego mega show zapraszam na swiadkow polowe jej firmy, jej rodzicow, psychologa. W zalaczeniu fajne zdjęcia i filmiki. Wziela sobie nasz wspólny samochod i po tym co zrobila odgraza się ze zabierze mi jakies pieniądze ? Ja miałem caly czas mega prawnika wiec niezły miałem z tego ubaw? Wszystko miało na celu wystraszyć ja? 24 lutego rozprawa? 40 minut. Aby uniknac totalnej życiowej kompromitacji ona przyznaje się do wszystkiego i prosi aby Rzeczpospolita orzekla, ze jest tchorzliwa swinia ? i jest 100% winna rozpadu malzenstwa. Sedzia i lawnicy patrza na nia z obrzydzeniem. Zawsze miała piękne wlosy teraz wygląda jak znisczona miotla. Cera jakby jarala 3 paczki fajek dziennie. Przyszla chora z goraczka? Karma i stresik ? smile Trzeba wypic piwko które się nawazylo. Ja natomiast jak milion dolarow... znaczy sie frankow teraz sie mowi. Opalony po super wakacjach, najlepszy garniak, biala koszula...

Co się ze mna dzialo w okresie od zlozenia pozwu (listopad 2014) do rozprawy?? Wszystko?. Przezywalem to ciezko... gniew, smutek, zal, leki? walka o codzienność jaka każdy tu opisuje. Mega uzależnienie. Zaczalem czytac forum. Zastosowalem totalne odcięcie. Historie innych ludzi i wpisy bardzo mi pomogly. Zaczalem czytac dużo książek o związkach i psychologii. Godzinami zanudzalem rodzine i znajomych moimi problemami... Wyrzucalem z siebei wszystko ale chcialem dla siebie wyciagnac jak najwięcej z tej traumy. Aby być dojrzalszym lepszym człowiekiem i lepszym partnerem dla kolejnej kobiety. Potem etap podnoszenia utraconej wartości. Mozg także potrzebowal odciąć się na chwile od wielkiego smutku. Mega imprezowanie. Szybki seks. Zero zwiazkow wiec mam nadzieje ze nikogo nie zraniłem?. Okazuje się ze jestem dowcipny, przystojny, i podobam się kobietom?. przerobiłem możliwie wszystko w dużych ilosciach. Zupelnie się tym nie podniecam, ale taki miałem etap? Potem smutek znow wrocil? dochodze do wniosku ze musze to przezyc sam w samotności. Teraz ja potrzebuje ?przetworzyć miliony myśli? ? Ze nie mogę uciekać przed zyciem w imprezy, kobiety itd. Wdrozylem w zycie plan: super odżywianie, dbanie o siebie, zero alkoholu, zaczalem w miare normalnie spac, sport (zawsze dużo było), znajomi, relaks, podroze. Codziennie ciezka praca nad emocjami, nad umysłem i nastrojami. Ciagle wahania i sinusoida. Zawsze ubierałem się dobrze ale zmieniłem sobie garderobę, kupiłem prześliczny wymarzony sportowy samochod. Nie po to żeby podrywac tak jak wszyscy mysla? Wszystko to zrobiłem dla siebie. Aby się sobie podobać, cieszyc się życiem i zyc tak jak chce i jak lubie. Spedzalem czas samotnie ale doszedłem do wniosku ze tylko jeśli poznam kogos wyjątkowego i jeśli będzie ?chemia? to można sprobowac? ale bez pospiechu.

Od momentu gdy moja eks wyprowadzila się (potem detektyw i mój pozew) do zamkniecia sprawy rozwodem z orzeczeniem jej winy to ok. 6 miesiecy. Kochalem ja ponad zycie, byliśmy ?wzrorem szczęśliwej i dobrze dobranej pary?, jej matka powiedziała mi ze jej corka się ?pogubila? i ze byłem bardzo dobrym mezem i jest jej cholernie przykro. Wspolczuje im bo to bardzo porządni i religijni ludzie? Pewnie bedzie bardzo ciężko, oni nie wyrzuca jej z zycia, byłem bardzo szanowany przez jej rodzine, tym bardziej po tym co zrobiłem żeby ratować malzenstwo. Podziekowalem im, ze mnie wspierali. Bardzo mocno to przezylem, okupiłem to zdrowiem. CHOLERNIE ciężko nad sobą pracowałem. Zaczalem nowe zycie, jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, nie boje sie niczego i ciesze sie z zycia. Znajomi mowia ze bardzo dobrze wyglądam, tak jak przed rozstaniem albo nawet lepiej. Jestem o niebo bardziej dojrzaly i rozumiem lepiej siebie, potrzeby i własne emocje. Nabralem doświadczenia z kobietami.

A ona? co mnie ona interesuje? Ale mogę poswiecic jej maly akapit... moge się tylko domyslac po wyglądzie? Nie wiem czy mieszka jeszcze z tym gościem? zniszczyla dobry zwiazek, oszukala mnie, najblizsza rodzine, najbliższe przyjaciolki i zrobila sobie niesamowita siare w pracy (tam mnie dobrze znali i wiedzieli o naszym slubie o staraniach o dziecko). Zniszczyla lub odciela się od najważniejszych osob, rzeczy w jej zyciu. Zycze jej żeby po tym co zrobila i w tak trudnych okolicznościach potrafila to wszystko jakos poskladac. Niedojrzala i nieodpowiedzialna kobieta.... Może wreszcie się czegos nauczy chociaż przechodząc beposrednio do patologicznego związku nie sadze żeby miała na to czas i mozliwosci? W sumie szkoda żeby fajna laska zmarnowala się kompletnie albo skoczyla z mostu. Po rozprawie wybuchla takim placzem jakiego w zyciu nie widziałem? i zapytala czy może się do mnie przytulic!? Zareagowalem obojetnoscia. Spojrzalem z politowaniem, zalozylem plaszcz,  powiedziałem ?powodzenia? wsiadłem do samochodu i odjechałem z jej zycia z hukiem kilkuset koni mechanicznych ?

W styczniu jeszcze przed rozprawa poznałem sliczna i madra blondynke ? Moja mama jest lekarzem i chyba mam jakas slabosc smile Pani doktor jest kilka lat mlodsza? podobnie patrzymy na swiat? oboje nie mamy ciśnienia, nie boimy się samotności ? uwielbiamy razem sprzedać czas ?jest miło?

Pozdrawiam wszystkich! Pracujcie nad sobą i walczcie o swoje zycie!

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez weronka44 (2015-03-03 14:51:03)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Gratuluję espresso, tempo ogarniania się rzeczywiście ekspresowe smile
Też bym tak chciała...

To w ogóle, naprawdę możliwe?

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Każdy ma swoje tempo - ważne żeby je mieć wink

4

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

CHOLERNIE ciężko nad sobą pracowałem. Zaczalem nowe zycie, jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, nie boje sie niczego i ciesze sie z zycia.

I tak trzymaj smile

BTW: muszę wreszcie znaleźć czas i przeczytać wątek Icemana.

5

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Jedyne co mi przychodzi do głowy to... WOW!!!!
Tylko pogratulować.

6

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

świetny przykład, że w życiu liczą się efekty a nie wymówki.... brawo i dalszego powodzenia!

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

dzisiaj, dziewica = bomba z opoznionym zaplonem

8

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Dziekuje za cieple slowa! To bardzo mile i inspirujace. Mam nadzieje ze Wasze komentarze dodaja skrzydel nie tylko mi ale takze wszystkim ktorzy sa smutni i TYMCZASOWO pograzeni w cierpieniu. Chcialem opisac ta historie w calosci i jednoczesnie najkrocej jak potrafilem wiec nie poswiecilem duzo czasu na opisywanie mojego CHOLERNIE WIELKIEGO smutku i bolu jaki przezywalem. Uwierzcie mi... bylo MEGA CIEZKO. Przelomowym chyba momentem byla wizyta u psychiatry, z ktorej wyszedlem z recepta na bardzo silny lek antydepresyjny i antylekowy... Wtedy cos mnie tchnelo... Powiedzialem sobie dosc tego!!! Jestem wspanialym czlowiekiem, mam piekne zycie, ona nie zasluguje na moja milosc, na moje dobro i wszystko to co dla niej w zyciu zrobilem a TYMBARDZIEJ nie zasluguje na to abym pograzal sie w jakiejs rozpaczy po niej i robil z siebie "warzywo" przyjmujac mocne, uzalezniajace leki... Powiedzialem sobie ze predzej bede codziennie biegal 20km zeby pasc na twarz i lepiej sie poczuc lub umre w chwale biegnac smile niz lykne oglupiajaca tabletke placzac po jakiejs beznadziejnej kobiecie... Pomyslalem co jest z Toba gosciu nie tak??! Zastanowilem sie ze wszystko w moim zyciu jest ok poza tym drobnym faktem ze opusciala mnie zona... Ale zaraz zaraz czy ona jest warta tego zeby rozpaczac... Dodam ze jest piekna kobieta, z ktora bylo mi dobrze, ktora ma super wyksztalcenie i prace, dobry gust... wszystko w niej bylo "cudowne i idealne"... ale czy naprawde jest sens tesknic za kims kto tak mnie potwornie oszukal i zranil mimo tych wszystkich zalet wynikajacych z idealizacji ulomnego, "nacpanego miloscia" umyslu? NIE !!!!!!!!!!!! NA PEWNO NIE JEST TEGO WARTA !!!!!!!!!! I wtedy zaczela sie moja walka o "nowe" wspaniale zycie i bardzo ciezka praca nad soba.

Kazdy ma swoj sposob wyjsca z ciemnej jaskini, swoja droge. Kazdy ma swoj czas, ktorego potrzebuje. Nie ma sensu sie porownywac kto lepiej, kto szybciej... Od poczatku zalozylem sobie:
1 z nikim nie bede sie scigal a na pewno nie z nia. kazdy uklada zycie w swoim tempie i tak jak potrafi najlepiej...
2 nie bede uciekal od zlych emocji. smutek, gniew, leki, zal sa bardzo trudne jesli czlowiek sie w to "zanurzy" ale to wlasnie te uczucia maja uzdrawiajaca moc bo pozwalaja "odkleic" sie emocjonalnie od eks, uwolnic i zdystansowac, z czasem sa co raz mniejsze i znikaja i pojawia sie obojetnosc na ta osobe

pomyslalem...
1 jak bede musial byc smutny 5 lat to bede. mam do tego prawo! zyjemy w swiecie w ktorym wszyscy "musza" byc caly czas szczesliwi i usmiechnieci. pieprze to! bede smutny... bede plakal jak bede mial ochote itd... i plakalem, szczegolnie rano lzy laly sie jak cholera
2 jak bede mial byc sam 10 lat to bede. nie ma powodow do paniki. a moze bede sam do konca zycia? ok! widac tak ma byc

i co sie okazalo ? nagle jak przestalem chorobliwie myslec o tym ze "o jejku co ja zrobie, jestem taki samotny i taki biedny i jak ja teraz kogos poznam...?"
Okazalo sie ze szybko przestalem byc smutny i biedny, bo zajalem sie normalnym zyciem, codziennoscia, zaczalem doceniac bardzo rodzine, znajomych, prace, drobne rzeczy w zyciu i bardzo o siebie zadbalem.... zaczalem byc wdzieczny za to co mam i uswiadomilem sobie ze bez niej mam BARDZO DUZO i mam fajne zycie jak kazdy z Was... bez niej jestem tym samym dobrym czlowiekiem... nie potrzebuje jej do niczego...
Okazalo sie takze ze przestalem czuc sie samotny... wyszedlem do swiata zaczalem sie cieszyc, ze poznaje nowych ludzi, nowe miejsca, zaczalem rozumiec co znaczy o czym mowili mi znajomi ze "mam tyle nowych mozliwosci" itd....

Wszyscy, ktorzy porzucaja, zdradzaja ABSOLUTNIE NIE ZASLUGUJA na nasze uczucia i dobro. To kwestia naszego mozgu jak sie z tym czujemy i jak to zinterpretujemy. Jak przetrawimy i przerobimy w sobie. Kazdy czlowiek jest wolny i moze popelniac bledy i grzechy, moze ranic moze zabijac krasc itd... ukladac sobie zycie jak chce i nie mamy prawa do zawlaszczenia sobie drugiej osoby. Moja byla zona jest wolna. Chce byc podla suka, chce byc jak hotelowa dziwka? Prosze bardzo! Taki sobie wybrala zyciorys. Szkoda, ze ja na tym ucierpialem ale nie ma co dramatyzowac smile Mozna wyciagnac lekcje i pojsc dalej a mozna miesiacami czy latami pograzac sie w bolu i rozpaczy. Ale CZY WARTO to robic dla kogos kto na to nie zasluguje?! Pisalem, ze trudne uczucia po traumie sa "dobre" i maja uzdrawiajaca moc ale z drugiej strony nie mozna sie w nich w nieskonczonosc pograzac i zatracac. Musi byc balans. Jak we wszystkim z zyciu...

NALEZY PAMIETAC ZAWSZE I WSZEDZIE: ISTNIEJE ZYCIE PO ZYCIU, SWIAT JEST PIEKNY I CHCE NASZEGO DOBRA... WYSTARCZY SIE NA TO DOBRO OTWORZYC A Z PORAZEK I TRUDNYCH MOMENTOW WYCIAGAC NAUKE ABY BYC LEPSZYM CZLOWIEKIEM.

Pozdrawiam! Idzie wiosna... w samochodzie bez dachu rozwiane wlosy blondynki beda wygladaly uroczo smile))))) nadal nie mam cisnienia i nie spiesze sie z niczym...

PS. jak ktos nie ogladal filmu "Kocha Lubi Szanuje" to polecam. Goscia zdradzila i opuscila zona i w sumie bardzo fajnie i szybko sie ogarnal. Film jak na glupkowata amerykanska komedie jest naprawde niezly i optymistyczny!

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

"Kazdy czlowiek jest wolny i moze popelniac bledy i grzechy, moze ranic moze zabijac krasc itd... ukladac sobie zycie jak chce i nie mamy prawa do zawlaszczenia sobie drugiej osoby. Moja byla zona jest wolna. Chce byc podla suka, chce byc jak hotelowa dziwka? Prosze bardzo! Taki sobie wybrala zyciorys"

To bardzo madre slowa.

10

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

pozazdrościć historii-jak bym miała takie jaja (jestem kobietą) i trochę więcej kasy- zrobiłabym to samo-dokładnie to samo...
Tymczasem ja uciekam do swojego życia z milionami "panienek" w tle a Tobie życzę powodzenia w nowym związku!!!
dobrze wiedzieć, że można spaść na cztery łapy!!!

11

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso, bardzo mądry wpis.

12

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Przerażająca historia. Babka musiała być nieźle zastraszona skoro bała się nawet wziąć swoje rzeczy. Nie mówiąc o jej zachowaniu w sądzie czy tym, że "mogła się bać o zdrowie nowego faceta". Satysfakcja autora z niszczenia byłej żony sporo o nim mówi. Podobnie jak tony jadu które na nią wylewa, bez refleksji czemu tak się stało. Ot, "puściła się szmata". Niestety, autor to rasowy psychopata, w dodatku z rysem narcystycznym. Współczuję tej babce i mam nadzieję że ułożyła sobie życie z kimś normalnym.

13

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

smile MaciekM dziekuje za krotki rys psychologiczny.

1. Moja eks nigdy nie byla zastraszona mielismy partnerski zwiazek w ktorym oboje mielismy pelna swobode dzialania i wyrazania siebie. Udostepnilem jej mieszkanie wyjezdzajac z polski zeby wlasnie czula sie na maxa komfortowo zabierajac rzeczy i zebym nie musial na to patrzec. Wydaje mi sie, ze nie zabrala swoich rzeczy bo miala mnie i te rzeczy totalnie w dupie i byla oszolomiona adrenalina i tym co zrobila... Po mojej prosbie o zabranie ich (jeszzce przed detektywem) odpisala cyt: "Jesli tak Ci bedzie lepiej to zabiore te rzeczy..." MI BEDZIE LEPIEJ ?! Bezczelnosc!

2 Kochanek sam napisal mi w mailu ze sie mnie boi po mojej prosbie o rozmowe... chcialem zapytac go czy wie ze niszczy mi zycie i czy ja kocha... czemu bal sie wpierdolu? bo ma swiadomosc ze zrobil cos bardzo zlego i nie dlatego, ze ja cokolwiek powiedzialem lub zrobilem wczesniej w zyciu. Nawet jemu nigdy nie grozilem ani nic nie mowilem. Nigdy nie dalem swoim zachowaniem czy postawa nawet podstaw zeby mnie o cos takiego osadzac. Wlasnie wydaje mi sie, ze ten koles ma tak taka wizje, ze spodziewa sie wpierdolu, to on sobie to ulozyl w glowie bo widac uwaza ze tak powinno byc (pewnie on na moim miejscu by tak zrobil). Jakbys uwaznie przeczytal moj post totalnie tego nie planuje i nigdy nie chcialbym zrobic chociaz targaly mna rozne uczucia... Po prostu nie chce ich wyprowadzac z bledu... Po co mam im pomagac? Nie interesuja mnie ich uczucia i mysli. Interesuja mnie moje uczucia i mysli bo tylko nad tym jestem w stanie panowac. Niech sie ukrywaja... niech sie boja... Ich wybor. To nie ma dla mnie znaczenia.

3 Nie czerpie z satysfakcji z tego co sie stalo. Wrecz przeciwnie. Zostalem postawiony przed bardzo trudna sytuacja w zyciu i musialem sobie z nia poradzic. Musialem zadbac o swoje zycie i swoje interesy. Jestem bardzo konkretnym i poukladanym czlowiekiem i lapie zycie za rogi zawsze wtedy gdy trzeba. Czerpie satysfakcje tylko z tego jak sobie poradzilem i wspolczuje mojej eks... napisalem jej to w mailu. Przebaczylem jej to co zrobila i wspolczuje jej bo zniszczyla sobie piekne zycie. Daje bardzo male prawdopodobienstwo sukcesu jej nowemu zwiazkowi ale rowniez mam nadzieje ze ulozy sobie zycie z kims "normalnym" bo szkoda czlowieka. Zycze jej zeby byla szczesliwa... ale po wygladzie i zachowaniu wnioskuje ze niestety nie jest... Minelo w ogole dosc malo czasu... motylki potrafia opadac 2 lata... ona pewnie bedzie w jakims kosmosie za jakis czas jak uswiadomi sobie co zrobila ze swoim zyciem... i jak fatalnie i bez zadnych skurpolow mnie potraktowala... po 15 latach nie czula nawet potrzeby zeby mi powiedziec ze odchodzi i ze ma kogos... ehhh.... niczym sobie nie zasluzylem na takie traktowanie. Szkoda slow.

4 Jest wiele czynnikow ktore mogly spowodowac to ze moja byla zona mnie zdradzila. Czesc z nich bylo juz tu poruszonych (nie miala nikogo przede mna). To temat na osobny watek. Dosc ciekawy, przerabialem to z psychologiem przez wiele tygodni.... ale w tym momencie juz nieistotny. Przezylismy razem 15 lat i bylismy wzorem dobrej pary i emanowalismy szczesciem i miloscia. Nie wiem czy moja eks sie "pogubila", "wypalila" smile ale  dla Twojej informacji powody przedstawione przez moja eks to m.in ze czytalem do sniadania gazety przed praca zamiast gleboko codziennie patrzec jej w oczy, ze na wakacjach uprawialem sport lub bralem ksiazki zamiast spedzac 100% czasu z nia... tego typu wyssane z palca argumenty... dodam ze przez znajomych bylismy oceniani jako para ktora bardzo duzo razem spedza czasu i robi razem mnostwo rzeczy.... ciezko nawet to co mowila jakos analizowac bo nie przeszkadzalo jej to przez 15 lat  a potem wlasnie...puscila sie... i nagle zauwazyla w jakiej nieswiadomosci i beznadziei zyje...

PS. fajnie dowiedziec sie, ze jest sie psychopata smile  psychopaci podobno nie odczuwaja wyrzutow sumienia... to powiem ci ze mialem cholerne wyrzuty sumienia po tym jak nie oddalem jej rzeczy ktore zostawila w komorce, poniewaz zastosowalem zasade calkowitego odciecia i izolacji... po sprawie rozwodowej oczywiscie oddalem jej wszystkie rzeczy i kamien spadl mi z serca ze "od A do Z" nie mam sobie nic do zarzucenia... i rozstalem sie z nia bez agresji, z klasa i godnoscia.

Moze psychopata jest kazdy kto ma mocny kregoslup moralny i dobrze radzi sobie z emocjami? Tak samo kazdy kto jest bogaty na pewno jest zlodziejem i nakradl ?! smile

MaciekM podobno psychopaci nie odczuwaja wyrzutow sumienia... cos tu chyba nie gra ? a moze zrobiles kiedys w zyciu to samo co moja eks i teraz tak sobie piszesz i siebie usprawiedliwiasz ? smile

Z lekkim rysem narcystycznym masz racje. Wg psychologa bardzo lekkim wiec nie przesadzalbym. Staram sie nad tym pracowac. Naprawde.

14

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

15

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

on33: dokladnie tak moglo byc jak piszesz... gdzies moze rozminelismy sie w tym do czego w zyciu dazymy i co daje nam szczescie. Tylko sygnaly jakie otrzymywalem przez CALY CZAS do ostatnich dni byly zupelnie inne i sprawiala caly czas wrazenie bardzo szczesliwej. Natomiast szkoda ze nie zakonczyla wczesniej zwiazku w normalny sposob, szkoda ze nie czula potrzeby porozmawiania ze mna, szkoda ze wziela ze mna slub koscielny i starala sie o dziecko tylko po to zeby "nadstawic dupci" koledze z biura ktory nie jest chyba jakims tam szarakiem tylko normalnym ogarnietym facetem. Piszesz tak troche pokazujac mi, ze taki jestem niby zajebisty a zona puscila sie z szarakiem. Wisi mi z kim sie puszcza. Jakie to ma znaczenie? Wolalbys zeby Twoja kobieta puscila sie z Ryanem Gosslingiem niz z jakims zwyklym czlowiekiem? Jakie to ma znaczenie? Lepiej bys sie czul? Szanuje ludzie niezaleznie kim sa. Moze inaczej nie potrafila ? Nie wiem. Najbardziej bolalo nie to ze zdradzila i ze odeszla bo nie chcialbym byc z kims kto mnie nie kocha i komu nie moge dac szczescia... najbardziej bolalo to ze tak sie rozstala i tak beznadziejnie mnie potraktowala... do ostatnich dni oklamywala i zyla jakims podwojnym zyciem... nawet nie wiem jak dlugo...

Myslalem o tym swiecie szczescia widzianym moim i jej oczami... Chyba przez 14,5 roku bardzo jej sie podobalo... ba po rozprawie jak krotko rozmawialismy mowila mi ze jak wychodzila za mnie za maz bardzo mnie kochala i byla na maxa szczesliwa i pewna swojej decyzji... tego goscia znala od kilku lat... nie jest tak, ze pojawil sie leonardo di caprio i ja uwiodl... co stalo sie z nia po zdradzie kilka miesiecy po slubie... nie wiem... to nie istotne. moze miala takie pietno i wyrzuty sumienia ze musiala odejsc bo nie mogla tego wytrzymac? nigdy sie nie dowiem. moze ona sama nie wie? to juz poza mna. szkoda tylko ze nie wyglada teraz na szczesliwa. chyba ze udaje przede mna smutek tak jak udawala szczescie? szkoda by bylo gdyby poswiecila dobry zwiazek i tyle lat razem dla krotkotrwalej glupoty i przelotnego romansu.

Dziekuje za madry wpis, dajacy do myslenia!

16

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

no ładnie, ja się zainteresowałem tym forum bo wciąż szukam pytania "dlaczego odeszła"  a tu na kobiecym forum pełno jest facetów z podobnymi problemami ;-)
i nie ma mądrych na znikające ukochane ...

17

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

SimplyBlack... tylko nie mysl za dlugo czemu odeszla. Postaraj sie krotko i rzeczowo, najlepiej z kims obcym (psycholog), kto oceni zwiazek z zewnatrz,  przemyslec jakie mogly byc powody odejscia, gdzie moglbys poprawic siebie zeby nie dopuscic do tego w przyszlosci i byc lepszym facetem. Ja tak zrobilem i nie mam zamiaru analizowac tego miesiacami. Szkoda zdrowia i zycia. Nie bierz na siebie calej winy. Zwiazek to dwie osoby. W moim przypadku sad orzekl wylaczna wine mojej eks natomiast nie jestem swietym... nie ma ludzi idealnych i zwiazkow idealnych. Mam sobie kilka rzeczy do zarzucenia. Kochalem ja bardzo mocno i staralem sie jak moglem byc dobrym mezem ale widac i tak jej czegos brakowalo. Szkoda ze nie powiedziala nigdy czego jej brakowalo lub co przeszkadzalo... To wlasnie dojrzalosc i odpowiedzialnosc za druga osobe... Taki widac ma charakter i osobowosc. Jak zmierzyc czyjas wine? Po co zastanawiac sie czy moja wina to bylo 20% czy 68% ? Kto to oceni ? smile Nie ma sensu... Przebaczylem sobie za bledy jakie popelnilem w tym zwiazku.

NAJWAZNIEJSZE... ZACZNIJ ZYC SWOIM ZYCIEM. UKLADAJ JE TAK JAK CZUJESZ ZEBYS BYL SZCZESLIWY I PRZESTAN O NIEJ MYSLEC. PO CO ANGAZOWAC SIE EMOCJONALNIE W COS CZEGO JUZ NIE MA? PRACUJ NAD SOBA A NIE NAD NIA.

18

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Twoja historia budzi we mnie mieszane uczucia.

19

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Enona napisał/a:

Twoja historia budzi we mnie mieszane uczucia.

właśnie ja też, niby fajnie ale coś nie tak...

20

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Bardzo miło czytało się post osoby, która jest pełna sympatii dla siebie, ma po kolei w głowie smile gratuluję i życzę wszelkiego powodzenia i Legia mistrz wink

21

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Enona napisał/a:

Twoja historia budzi we mnie mieszane uczucia.

mam podobnie sad

22

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Czy ja wiem, czy tak fajnie? Szybkie i skuteczne poradzenie sobie mogłoby budzić jednoznaczne uznanie, gdyby rzecz nie dotyczyła zawartego w kościele małżeństwa z piętnastoletnim stażem. Tak, ona złamała ślub wierności, ale on miał jej nie opuścić aż do śmierci. Nieco mnie dziwi, że nikt nie zwraca na to uwagi. Żeby była jasność: absolutnie nie kwestionuję kalibru świństwa, które zrobiła Autorowi ex(już)-żona.

23

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

śmiem twierdzić, iż niejeden zdradzony pozazdrościł "słodkiej zemsty", bo dla mnie tak to wyglądało... rozumiem brak chęci przebaczenia, bo ja mam podobnie, choć uważam że pamiętliwość jest jedną z moich zapewne wielu wad... nigdy nie byłam w roli zdradzonego, zatem są to tylko moje dywagacje, ale nie potrafiłabym wybaczyć zdrady i raczej zrobiłabym wiele żeby się odegrać mimo tego że zeżarłyby mnie później wyrzuty sumienia, ale i tak bym się do tego nie przyznała... trochę szkoda mi tej ex - żony choć to w sumie nawet dla mnie niezrozumiałe:)

24

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Enona: Bylismy w zwiazku 15 lat natomiast MALZENSTWEM bylismy TYLKO ROK, od lipca 2013. Staz malzenstwa to rok. Moja zona zaczela romans kilka miesiecy po slubie, w okresie gdy staralismy sie o dziecko. Jestem osoba wierzaca i praktykujaca... dla mnie to bardzo wazny aspekt. Chodze od wielu lat do dominikanow, przegadalem z zakonnikami lacznie... kilka godzin... zostalem w zyciu postawiony pod sciana... mialem wybor albo patrzec w sufit, rozpaczac i robic z siebie cierpietnika albo walczyc o nowe piekne zycie. Nie mamy wplywu na to co robi z zyciem druga osoba. Jak napisalem wczesniej kazdy moze zejsc na zla droge i co wtedy... ? mialbym czekac na niewierna zone az przestanie grzeszyc np 10 lat? co jakbym nigdy sie nie doczekal ? zmarnowalbym zycie ? chcialbym zalozyc rodzine i normalnie zyc...
zakonnicy powiedzieli mi, ze powinienem w takich okolicznosciach uniewaznic malzenstwo i ukladac sobie zycie zgodnie z wlasnym sumieniem i wiara. Poszedlem do Sadu Metropolitalnego i tam dostalem informacje ze zachodzi duzo przeslanek za tym zeby uniewaznic slub koscielny. Jako ze malzenstwo trwalo tylko rok i eks-zona zupelnie nie zrozumiala co to jest nierozerwalnosc wezla malzenskiego i wykazala sie w sumie skrajna niedojrzaloscia emocjonalna uniewaznienie nie powinno byc problemem zgodnie z litera prawa kanonicznego... w marcu spotykam sie w tym celu z kolejnym prawnikiem...

scarlet6: po tym jak moja eks dowiedziala sie, ze odkrylem jej romans, laskawa pani zadzwonila do mnie i spotkala sie ze mna w kawiarni... powiedziala ze mnie nie kocha (szybko sie odkochala!), ze kocha tego goscia i ze chcialaby sie rozwiesc...
NIE USLYSZALEM NAWET PRZEPROSIN, a jedynie kilka blachych i agresywnych komentarzy ktore po prostu mialy chyba zagluszyc jej wyrzuty sumienia. To ze przez wiele tygodni, po 15 latach zwiazku, nie raczyla nawet ze mna porozmawiac mialo byc "dla mojego dobra". Ona po prostu pierwsza zastosowala zasade kompletnego odciecia zeby zdusic resztki uczucia do mnie, zeby nie widziec jak cierpie i zeby orgazmy z kochankiem byly lepsze... wiadomo stres zle na to wszystko wplywa... ciezko bzykac sie gdy ciagle wydzwania lub pisze glupi i zakochany maz.... Nie odbierala telefonow takze od swojej rodziny, odciela sie totalnie od najblizszych...
Kochalem ja bardzo mocno, zrobilem naprawde wszystko zeby ratowac to malzenstwo przez wiele tygodni gdy szalalem jak glupi z milosci i rozpaczy. Niezliczone proby rozmowy czy kontaktu z zona, rozmowy z jej rodzina, przyjaciolkami zeby sprobowac znalezc jakies rozwiazanie problemow, potem propozycja terapii malzenskiej, niezliczona ilosc cieplych i milych gestow z mojej strony... nie chce mi sie tego wszystkiego nawet wymieniac.... Jej mama, tesciowa, powiedziala ze zrobilem naprawde wszystko zeby to uratowac ale ona zadecydowala inaczej... To byly dla mnie bardzo budujace i duzo znaczace slowa ale slowa nie zmieniajac rzeczywistosci... Niestety nic nie pomoglo... wiec co mialem zrobic ? Plakac do konca zycia? Czekac az milosciwa Pani sie opamieta ?

Czy ja sie na niej zemscilem? Czy to bylo slodkie? Ani jedno ani drugie... to bylo szybkie i skuteczne zakonczenie tej calej historii tak abym mogl jak najszybciej przestac o niej myslec, zaczac nowe zycie i nie ucierpiec na tym bardziej niz ucierpialem.

Czy potrafilbym wybaczyc? ekstremalnie trudne pytanie. Nie wiem. Na pewno moglbym sprobowac wybaczyc zdrade gdyby wykazala skruche i przeprosila mnie i gdyby chciala wrocic po tym jak odkrylem romans... Naprawde mocno ja kochalem i byla dla mnie calym swiatem. Zachowala sie dokladnie odwrotnie....  Natomiast nie wiem czy potrafilbym wybaczyc te 7 tygodni klamania mnie, zwodzenia, ze potrzebuje oddechu i samotnosci... te 7 tygodni jej "samotnosci" gdy przeprowadzila sie do kochanka podczas gdy ja mialem bezsennosc, szalalem z milosci i usychalem z rozpaczy. To przeciez wszystko bylo dla mojego dobra... Po jakims czasie wybaczylem jej w duchu i sercu to co zrobila, tlumaczac sobie ze kazdy jest ulomny, kazdy moze zabladzic w zyciu i nie potrafila inaczej sie zachowac. Wybaczylem jej zeby nie czuc do niej zlosci i innych negatywnych uczuc natomiast mysle ze nie potrafilbym z nia juz byc...

Ja tez mam mieszane uczucia. Swiat nie jest tylko czarny albo tylko bialy. Nie ma rozwiazan idealnych szczegolnie w kontekscie tak trudnej sytuacji. Szkoda tego wszystkiego. To byl dobry zwiazek i przezylismy razem piekne chwile. Moze zdradzila mnie z ciekawosci jak to jest z kims innym... i stracila glowe i zakochala sie... Niewazne... Oboje jestesmy pokrzywdzeni. Ja na maxa cierpialem i jestem "poturbowany" ona zniszczyla sobie tyle waznych elementow zyciowej ukladanki.... Mi bedzie ciezko komus zaufac jej bedzie ciezko z tym pietnem zyc... Uwazam ze pomimo tego ze jestem sam, jestem w duzo lepszej sytuacji dlatego jej wspolczuje... jako czlowiek nawet nie jako eks-maz.

ALE TRZEBA DALEJ ZYC. Skutecznie i szybko rozstalem sie z osoba ktora mnie zranila, probowala mnie szantazowac i grozila mi i nie chce juz ze mna byc. Moze moglem to zrobic inaczej? Delikatniej? Moze zrobilem to za szybko... Ale dalem jej wiele szans i pokazalem jak cholernie bardzo mi zalezalo. Kazdy popelnia bledy. Moze gdybym nie wynajal detektywa dalej bym byl pograzony w rozpaczy, mieszkal z jej rzeczami a ona w najlepsze zylaby z kochankiem ? To bylyby dopiero jaja! To przeciez wg. niej byloby dla mojego dobra... Zrobilem to co wydawalo mi sie najlepsze z perspektywy mojego sumienia, wiary i zdrowia psychicznego. Mam czyste sumienie i potrafie spojrzec teraz w lustro. Wierze ze gdzies czeka na mnie dobro i szczescie i o to bede walczyl do konca moich dni.

25

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
on33 napisał/a:

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

Odnioslam podobne wrazenie. Ale pal szesc caly ten blichtr, swiece i fajerwerki. Moze niektorzy taki maja styl i niech im na zdrowie bedzie.
Mnie ubodlo cos zupelnie innego - ta pogarda, z jaka opisujesz swoja byla, niewierna, ale mimo wszystko Twoja partnerke zyciowa. Nikt jej nie usprawiedliwia, zle zrobila, ale skoro jest juz PO, to czy nie czas przestac sie w tym g.. grzebac i pisac o niej w taki sposob, jakby teraz miala stoczyc sie na samo dno? A moze wcale tak nie bedzie? Moze te miotlane wlosy i szara cera to tez oznaka, ze i po niej ten rozwod nie splynal jak po gesi woda?

Ja tez sie rozwiodlam po 10 latach ale od tego czasu nie mam powodu aby zle wypowiadac sie o moim eks. To rozdzial zamkniety. U Ciebie chyba nie do konca.

26 Ostatnio edytowany przez Binonade (2015-03-05 11:49:49)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Wiesz Mussuka, chyba to zależy JAK BARDZO ktoś nas zranił. Trudno wypowiadać się pozytywnie, czy choćby neutralnie o kimś kogo się kochało, a ta osoba doprowadziła nas do depresji, leków, miesięcy przepłakanych łez, do doliny rozpaczy- z której trzeba było wyłazić ostatkiem sił. Ja na mojego ostatniego partnera nie mam niestety innego określenia niż "s.......n".
I szczerze to nie widzę, żeby autor jakoś szczególnie deprecjonował swoją ex.

27

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
Binonade napisał/a:

Wiesz Mussuka, chyba to zależy JAK BARDZO ktoś nas zranił. Trudno wypowiadać się pozytywnie, czy choćby neutralnie o kimś kogo się kochało, a ta osoba doprowadziła nas do depresji, leków, miesięcy przepłakanych łez, do doliny rozpaczy- z której trzeba było wyłazić ostatkiem sił. Ja na mojego ostatniego partnera nie mam innego określenia niż "s.......n".

No moze. Ale wowczas ciezko mi jest uwierzyc, ze taka osoba jest naprawde znow w pelni szczesliwa. Takie ochy i achy jak mi teraz lekko i cudownie, a jednoczesnie jad i zlosc sie saczy z tych opisow. Nie pasuje mi to i juz. Kiedy czlowiek jest naprawde szczesliwy to wtedy mija mu zal nawet do tych, ktorzy go kiedys skrzywdzili. Nie mowie, ze calkiem, ale najczesciej te osoby staja sie jakby nam obojetne.

Czy ucieszylam sie, kiedy na komunie corki przyszedl eks i widzialam, ze zdecydowanie kieposko wygladal? Nie, bo nie zycze mu zle. Zdziwilo mnie to i zastanowilo, nawet troche zmartwilo, czy nie jest chory itp. (okazalo sie, ze wlasnie tak bylo). Ale nie chodzilam, rozpowiadalam i czerpalam satysfakcje z tego, ze : ha, patrzecie; on taki szarobury a ja kwitne. To zwykla proznosc. I nie zagojone rany.

Dlatego uwazam, ze autor ma jeszcze troche do przejscia, zanim naprawde odczuje wolnosc od eks partnerki, wygrana (a mozna o takiej w ogole mowic?) i szczescie.

28 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-05 12:38:05)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Mussaka: pewnie jest we mnie jeszcze troche zlych emocji... Bylbym daleki od stwierdzenia, ze 7 miesiecy po tak dlugim zwiazku i takim uczuciu u mnie "rozdzial jest zamkniety". Przede mna jeszcze sporo pracy do wykonania. Aby uwierzyc w milosc, zaufac komus i prawdziwie przebaczyc... Dlatego w sumie zdecydowalem sie na opisanie tej historii tutaj... Chociaz to powoduje ze wracam myslami do nieprzyjemnych rzeczy i nie wiem czy to ma sens... Coz moge powiedziec... byla wspaniala kobieta, dziekuje jej za 14,5 roku wspanialego zycia razem. Jest wolnym czlowiekiem, zawsze dawalem jej calkowita wolnosc. Wybrala inna droge... niestety bardzo mnie przy okazji krzywdzac. Zdrada a potem tym beznadziejnym rozstaniem... Jakie to bylo okropne uczucie musiec wynajac detektywa ktory ma wysledzic zdrade ukochanej osoby... Okropne... Zaciskalem zeby bo czulem ze to dla mnie jedyne rozwiazanie ale to na pewno pozostawilo blizny w moim sercu/duszy.

Chcialbym zeby ulozyla sobie dobrze zycie, zeby byla szczesliwa... Po prostu widze, ze obiektywnie nie wyglada teraz na szczesliwa... Ale moze masz racje, moze to tylko rozwod tak na nia wplynal. Wspolczuje jej bo doszedlem do wniosku, ze zrobila tyle tak beznadziejnych rzeczy dla swojego zycia, ze bardzo ciezko jej bedzie to wszystko poskladac. Np pytala mnie czy wiem czy jej mama dostala wezwanie na rozprawe... Czyli nie ma znia zadnego kontaktu... W wigilie moi znajomi widzieli ja na lotnisku grubo po 16:00 czyli poleciala do rodziny na ostatnia chwile a zwykle latala 2 dni przed swietami... Jej najblizsze przyjaciolki, ktore spotykalem przez ostatnie miesiace dowiadywaly sie o tym, ze nie jestesmy razem ode mnie... Czyli odciela sie nawet od przyjaciolek... I nie bylo tak, ze opowiadalem ze jest podla kobieta i zrobila takie straszne rzeczy.... Po prostu mowilem ze nie wyszlo nam i rozwodzimy sie bez podawania szczegolow. Wole zeby ona im powiedziala tyle ile uzna za stosowne. Jej rodzicom powiedzialem zeby jej przebaczyli i ze tak musialo byc... Ale... prawdopodobienstwo sukcesu i szczescia jej nowego zwiazku jest obiektywnie dosc niskie. Ja nie wyobrazam sobie byc z osoba ktora tak oszukala meza kilka miesiecy po slubie, nie wyobrazam sobie zebym mial teraz podrywac mezatki i rozbijac komus zwiazek. Dlatego wspolczuje jej bo jest duza szansa, ze zwyczajnie dostanie od zycia po dupie. I nie pisze tego bo tak chce czy marze o tym. Pisze, ze to jest bardzo prawdopodobne ale jesli bedzie inaczej czyli jesli ona bedzie bardzo szczesliwa zalozy z nim rodzine itd... to mysle ze jak sie kiedys spotkamy gdzies i zobacze ich razem to bede sie cieszyl tak samo jak ciesze sie widzac np rodzine szczesliwych znajomych mi ludzi...

Moze zostalem zle zrozumiany. Nie jestem najszczesliwszym czlowiekiem swiata. Rozpadlo mi sie malzenstwo, nawet 24 lutego po rozprawie wsiadlem w ten zajebisty samochod i zaplakalem... wyswietlil mi sie film z najlepszych naszych momentow, nie pamietalem nawet juz tych zlych rzeczy... czulem sie jak po pogrzebie kogos najblizszego. Dalej trawie w sobie jeszcze niektore uczucia, zaakceptowalem koniecznosc i pogodzilem sie z samym soba i swoim losem. Uwazam ze zaczalem odzyskiwac szczescie. Znow ciesze sie zyciem, ciesze sie rodzina, znajomymi, sloncem ,przyroda, sportem, praca itd... Przede mna jeszcze dluga droga ale mysle ze jestem blizej niz dalej i ze wszystko idzie w dobrym kierunku.

Jestem z natury duzym optymista. Zawsze widze szklanke do polowy pelna. Moze to pozwala 'szybko' podnosic sie z kolan?
Jest blondynka. Naprawde wartosciowa kobieta. Jest pierwsza od miesiecy kobieta ktorej nie porownuje do bylej, ktora mnie po prostu fascynuje, wizualnie i intelektualnie. Jestem zauroczony. Nie podniecam sie, nie planuje jeszcze zycia do konca mych dni razem z nia... ale po prostu ciesze sie tym ze jestesmy razem i to powoduje ze moj poziom szczescia... podnosi sie...

NIE JESTEM URADOWANY TYM CO SIE STALO Z MOIM ZYCIEM ALE Z DRUGIEJ STRONY NIE MAM ZAMIARU BYC CIERPIETNIKIEM.

LIFE GOES ON...

29

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

No widzisz espresso, napisales to teraz tak, bez tego szpanu i szybkich aut, seksu, mamony itp., ze od razu "stales sie" bardziej ludzki. Rozumiesz o co mi chodzi?;)  Bo nie mozna mowic o szczesciu, jesli jeszcze gdzies tli sie zal i zlosc za straconym zwiazkiem.

Wspolczuje Ci tego, co przeszedles, walczyles z bolem na swoj, meski sposob i widac, ze wychodzisz na prosta. A ona, niech sobie zyje po swojemu, dobrze czy zle, to juz jest tylko i wylacznie jej sprawa. Jak sam piszesz, zle jej nie musisz zyczyc ani kwiatow na Dzien Kobiet posylac tez nie.

Bylo, minelo, jeszcze boli i bedzie jakis czas bolalo, ale z kazdym dniem mniej:) Az zostana tylko wspomnienia, bez zadnych uczuc.

A z blondynka..coz, nie zarzekaj sie:) Ja poznalam swojego obecnego partnera niecale 3 miesiace po rozstaniu sie z eks mezem. I to byla milosc jak piorun kulisty:) Do dzis jest. Szczescia na nowej drodze Ci zycze.

30

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Mussaka i inni: macie sporo racji z tym szpanem. To jest cos nad czym musze pracowac. Blondynka niesamowicie sie czasem z tego smieje i ladnie mnie punktuje bo jest skromna osoba mimo bardzo dobrej pracy i wyksztalcenia... szacun! Na pewno mnie mocno zmienila moja praca i srodowisko w ktorym jestem.  "Fajerwerki" maja tutaj dosc spore znaczenie. Podczas studiow w SGH caly czas wszyscy slysza ze sa mistrzami swiata... Potem sukcesy powoduja ze czlowiek czuje sie Panem swiata (moja eks zona, ja pewnie tez troche). Ale nie chce sie usprawiedliwiac. Wazne zeby pracy i tych "wypaczen" nie przenosic do zycia prywatnego i charakteru. To jest wlasnie ten aspekt samotnosci dzieki ktoremu mozemy na spokojnie zastanowic sie nad swoim zyciem, pracowac nad soba i probowac cos zmienic... To jest wlasnie szansa aby traume i wszystkie przemyslenia dotyczace zycia wykorzystac poprawiajac swoj charakter i zycie. W malzenstwie, w ciaglym codziennym biegu nie ma na to czasu...

Mam troche taka osobowosc i taki styl zycia, lubie chyba fajerwerki i wodotryski... Ale jak jade do najlepszego hotelu to nie melduje tego na facebooku tylko robie to dla swojego komfortu... jak kupuje sportowy samochod to dla przyjemnosci a nie po to zeby mnie w nim widzieli... na pierwsza randke z blondynka pojechalem bardzo przecietnym sluzbowym oplem smile jakie bylo zaskoczenie gdy na nastepna przyjechalem czyms innym... Znam swoja wartosc. Nikomu nie musze nic udawadniac ani pokazywac. Kiedys jak bylismy mlodzi nie mielismy pieniedzy i bylismy tak samo szczesliwi. Mam sie czuc zle dlatego, ze dobrze sobie radze w pracy? Nie staram sie standardem zycia pokazywac innym, ze sa gorsi...  ale to moze byc tak zinterpretowane a jesli nie daj Boze ktos ma w sobie duzo zazdrosci to juz w ogole jestem wrogiem numer jeden i pyszalkiem. Opisalem swoja historie z tymi wszystkimi elementami "szpanu i blichtru" abyscie mieli swiadomosc jakie mielismy zycie. Moze troche przesadzilem. Mam wielu przyjaciol ktorzy maja bardzo skromne i zwykle zycie, nie gardze nikim, nigdy nie oceniam czlowieka po zasobnosci portfela, wygladzie itd... Tak zostalem wychowany. Bardzo latwo jest zarzucic komus ze jest psychopata lub pyszalkiem szczegolnie nie znajac kogos... szczegolnie anonimowo w internecie. Mam bardzo wielu znajomych wiec chyba nie jestem jakims tragicznie zapatrzonym w siebie dupkiem... Ale popracowac nad soba zawsze mozna! Wszystkie cierpkie ale nie zlosliwe komentarze sa mile widziane ... Dziekuje Mussaka. Chyba rozumiem o co Ci chodzi smile Tobie tez wszystkiego dobrego !!!!!

31

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Nie Mussaka, panie dyrektorze tylko MussUka. Nie z greckiego ale z finskiego:)) Wszyscy mnie do tego kotla tu wrzucaja;)

A odnosnie szpanu, fajerwerkow, blichtru - taki mamy dzis klimat zdaje sie. I media i srodowisko mlodych gniewnych tak wplywa na postrzeganie swiata i jego pseudo wartosci. Dla wielu niestety tylko to co sie blyszczy ma jakas wartosc.

Nie pisze o Tobie, tak ogolnie. O dzisiejszych 30-40 latkach. 20-tki dopiero sie dorabiaja a 50-tki jeszcze wtedy nie mialy szansy na taki luksus.

Czasem patrze na nowo powstajace fimy polskie, takie z grupy: mlodzi biznesmani, ich korporacyjne zycie i romanse. Co pare miesiecy takie teraz powstaja. W kazdym wlasnie widzi sie to, co wychwycilam w Twoim pierwszym poscie: szybkie fury, szklane apartamenty na 50-ym pietrze jakiegos warszawskiego Manhattanu (tez jestem warszawianka ale na zeslaniu), kolacje z dlugonogimi kociakami w drogich knajpach, jak w domu to najlepiej zamowione sushi czy inne robactwo, zycie na chybcika, w korporacji, w pedzie, kasa, kasa, kasa i w miedzyczasie tani seks. Tani bo szybki..
Mozna kota odwrocic i wstawic tam np. singielki sukcesu - podobna oprawa.

Jak ktos sie takiej mlocki naoglada i tak chce wzorowac swoje zycie, to szczerze wspolczuje. Dojdzie do 40-tki i wrzody gwarantowane. I wizyty na kozetce u swojego terapeuty. Koniecznie wlasnego.

Absolutnie nie nalezy bac sie sukcesu i nie trzeba sie go wstydzic, tylko korzystac z tych dobrodziejstw z glowa i nogami na ziemii:) I cos jeszcze: klasa. Czlowieka z klasa poznaje sie wlasnie po tym, ze on duzo ma, ale nikt tego nie widzi:).

Ale jeszcze raz powtarzam, teraz to byly tylko neutralne dywagacje, nic personalnego:)

32

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

w ogole nie "kupuje" twojej opowiesci o brzydnacej w oczach (po tym jak porzuciala najlepszego z najlepszych) ex i niewinnym wyjatkowym "chlopcu", ktory z prawosci "serca" wynajal detektywa, ktory dostarczyl mu dowodow zdrady- ktorymi to trzeba bylo obdzieli szerokie grono znajomych wspolnych i nietylko, nie zapominajac o rodzicach niewiernej! bo przeciez jak moglaby sie "szmata" wywinac bez postawienia jej pod pregierzem.

"Chce zrobic z tego mega show zapraszam na swiadkow polowe jej firmy, jej rodzicow, psychologa. W zalaczeniu fajne zdjęcia i filmiki"

juz tytul jest jak z narcystycznej opowiesci: "zwykla historia"

ale czy naprawde zywkla....przeciez opowiada o samcu alfa, ktoremu nadepnieto na odcisk- ku przestrodze-patrzcie co sie dzieje z tymi, ktorzy obracaja sie przeciwko mnie lub niszcza moj wizerunek: " byliśmy wzrorem szczęśliwej i dobrze dobranej pary".

oczywiscie niewierna powinna poczuc odraze i odrzucenie najblizszych, wlasnych rodzicow i tutaj autor dostarczyl niezbednych materialow, no ale przeciez jak sam zauwaza: "Wspolczuje im bo to bardzo porządni i religijni ludzie? Pewnie bedzie bardzo ciężko, oni nie wyrzuca jej z zycia"!

no coz rodzina bedzie musiala jej przebaczyc aj......

takich kwiatkow w opowiesci jest masa trzeba tylko uwaznie czytac;)

mnie zastanawia rowniez jak to sie stalo, ze kobieta (niewierna), ktora robi kariere w branzy prawniczej, swietnie zarabia itp. nie zdbala o swoje interesy typu: kupno WSPOLNEGO mieszkania, to troche takie bycie na lasce wlasciciela..........

33

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Kejt38: Masz prawo do takiej interpretacji. Postaram sie dopisac cos co moze zmienic Twoja ocene ale nie chce zeby to bylo zrozumiane jako tlumaczenie sie...
1. Nie napisalem, ze ostatecznie nic nie wydarzylo sie co mogloby jej zaszkodzic. Swiadkowie nie dostali wezwania na rozprawe z czego sie ucieszylem, bo mialbym z pewnoscia potem wyrzuty sumienia. Znajomi ani ludzie z jej firmy i rodzina nie zostali wezwani na 1sza rozprawe, na ktorej sie rozwiedlismy. Moja intencja nie bylo "postawienie szmaty pod pregierzem." Nie doszlo do sytuacji w ktorej ona moglaby sie skompromitowac. Na szczescie bo wcale tego nie chcialem. Co prawda pozew o rozwod skladalem w fazie mega gniewu wiec na pewno jad wylewal sie ze mnie. Pozew byl bardzo ostry poniewaz moja eks po tym co zrobila zaczela mi grozic w kwestiach majatkowych... w ogole nie rozumialem jej zachowania... twierdzila ze zabierze pieniadze ktore ja zarobilem... Oboje zarabiamy bardzo dobrze wiec mielismy przez caly czas osobne rachunki i to kto co kupuje i ile wydaje nie mialo nigdy znaczenia. Nie licytowalismy sie ani nie rozliczalismy kazdej zlotowki. Ja mieszkanie kupilem lata temu na kredyt a slub wzielismy rok przed rozstaniem... Chcialem aby ostry pozew  spowodowal ze... ona opamieta sie i szybko sie rozwiedziemy i unikniemy oboje dodatkowego cierpienia. Czemu nie zadbala o wspolne mieszkanie ? Mieilismy kupic razem mieszkanie w kwietniu 2014, gdy w najlepsze trwal juz jej romans... mielismy nawet rezerwacje itd... W koncu staralismy sie o dziecko, potrzebowalismy czegos wiekszego niz to moje 2-pokojowe, wcale nie na 50 pietrze w budynku ze szkla. Nie zadbala o mieszkanie... Moze dlatego ze kochala mnie bardzo i nie bylo sensu o to dbac skoro wierzyla kiedys w bycie razem na zawsze i slubowala mi to przed Bogiem ?...
2. ciezko zeby jej rodzina i nablizsi przyjaciele nie dowiedzieli sie co sie dzieje, co zrobila i dlaczego nie jestesmy razem. Bylem lubiany i szanowany przez jej rodzine. Poprosilem ich aby jej wybaczyli i zeby nie odwracali sie od niej... ale pewnie jest to dla nich bardzo trudna kwestia... Mama wielokrotnie przez te kilka tygodni uciekania przed prawda zostala przez nia oklamana. Jak bys sie poczula gdyby corka oklamywala Cie z premedytacja patrzac prosto w oczy ? Na poczatku naprawde myslalem ze eks ma depresje stad moj bliski kontakt z jej mama... Jej mama mnie bardzo lubila. Dziekowala mi ze poinformowalem ja o problemach i nie zostawilem tego dla siebei poniewaz oboje martwilismy sie ze z eks moze zdarzyc sie cos zlego.
3. historia jest bardzo zwykla. chodzilo mi o to ze zdrada jest dosc powszechnym problemem i zwykle prowadzi do rozpadu zwiazkow i nie lamentuje wlasnie ze moja historia jest wyjatkowa, nie idealizuje swojej eks i nie przekonuje calego swiata ze ja mialem najwieksza milosc i ze ja cierpialem najbardziej na swiecie... rzeczywiscie full narcyzm... zwykla trudna historia z ktorej jakos wychodze...
4. co powinienem albo czego nie powinienem robic w mojej sytuacji? Co bys mi doradzila? Sprawiasz wrazenie dojrzalej osoby i piszesz w sumie bez agresji. Krytyki bylo sporo ale prosze Cie o cos bardziej konstruktywnego... Zona przez kilka miesiecy prowadzi podwojne zycie, rok po slubie  nie dajac wczesniej zadnych sygnalow opuszcza mnie i zrywa kontakt i staje sie co raz bardziej agresywna i zimna.  Ja przez kilka tygodni mieszkam z jej rzeczami ktorych nie zabiera, ona mieszka z kochankiem i jezdzi sobie w najlepsze na wakacje!!! itd... ja w tym czasie probuje najlepiej jak tylko potrafie ratowac malzenstwo. Co powinienem zrobic po opuszczeniu przez nia mieszkania? Czy detektyw i pozew byl bledem ?

34

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Są dwie drogi na poradzenie sobie z chęcią zemsty.

Pierwsza - to się mścić. Ale tutaj, przy osobowości narcystycznej masz ogromne ryzyko, że żądza zemsty będzie karmić się Twoją nienawiścią i rosnąć. Nieważne co zrobisz, będzie Ci mało, będziesz chciał jej dowalić jeszcze bardziej. W końcu możesz ją zabić.

Druga - to wybaczyć. Sobie i jej. Arcytrudne... ale tylko to faktycznie Cię od niej uwolni. Bo tak długo jak siedzą w Tobie te wszystkie emocje, jesteś niewolnikiem jej i Waszej relacji.
Znam jeden dobry patent na wybaczanie, jeśli jesteś zainteresowany to daj znać.

35 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-05 18:10:07)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

MACIEKM OCZYWISCIE JESTEM ZAINTERESOWANY, DZIEKUJE ZA PROPOZYCJE POMOCY...

Moze historie opisalem zbyt pieknie z mojej strony i czesc z Was pomyslala, ze jestem takim mega twardzielem... Samcem alfa? nawet nie wiem jaka jest definicja i co oznacza bycie samcem alfa... Tak jak pisalem mialem bezsennosc, stracilem sporo zdrowia, widze ze w jakims stopniu wylysialem, stracilem bardzo duzo wlosow... nie mam z tym problemu ale to nie jest tak ze jestem jakims nieczulym i niezniszczalnym czlowiekiem. Bardzo mocno przezylem te wszystkie wydarzenia ale to nie przeszkodzilo mi dzialac i probowac poskladac sobie zycie...

Dodam, ze w swojej firmie moja eks-zona ma ksywe "lady testosteron"... chyba nie bez przypadku. TO nie jest tak ze ja jestem jakims bezwglednym skurw***** a ona jest taka biedna zagubiona duszyczka.... Bo nie jest to taka delikatna kobietka ktora ma dobre serduszko i cale zycie byla przeze mnie zdominowana... kopnela mnie z wyrachowaniem w tylek wykazujac zerowy poziom empatii... Jest bezwgledna osoba, ktora doskonale dba o swoje interesy...

"Lady Testosteron" wysyla mi np takiego smsa NA MIESIAC! przed rozstaniem jako odpowiedz na mojego smsa, w ktorym napisalem ze smutno mi ze nie wraca do domu (byla w hotelu z kochankiem) poniewaz umowilismy sie na konkretna godzine w piatek wieczorem i czekam na nia jak debil aby rozpoczac wspolnie weekend... zawsze byla mega wylewna i "barokowo" slodzila relacje wiec ten sms nie wzbudzil jakiegos wielkiego podejrzenia... teraz wiem ze to po prostu jakies chore...

Cytuje: "Kiciu kochany! Moj najkochanszy na swiecie! Bardzo Cie kocham! Wiedzialam to lata temu. Rok
temu. Wczoraj i dzis tez! Nie chce zebys sie tak srozyl. Nie chce zeby bylo ci smutno czy przykro.
Chce zebys byl szczesliwy. Zebysmy razem byli. Wracam do domku. Jesli mialbys chec to
mozemy jeszcze skoczyc pod poniatoszczak. Buziaczki. Twoja xxxxxx!!! I najkochansza
zona!!!"

Po okolo miesiacu od tego smsa wyprowadza sie bez slowa wyjasnienia do kochanka... Wspaniala osobowosc. Odwaga cywilna najwyzszej proby. Samica Alfa? Jak sie nazywa taka osobe? Jeszcze jakis czas temu chcialo mi sie zwyczajnie wymiotowac jak to czytalem, teraz to juz tylko obojetnosc...

36

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Zastosuj afirmacje. Poszukaj afirmacji o wybaczaniu albo stwórz własne. Gdy trzeba dotrzeć do podświadomości - a tam tkwi problem - to najszybsza metoda.

37 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-05 18:48:06)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Dziękuję MaciekM. Poczytam o afirmacjach.

Za co chciałbym sobie przebaczyć sobie bo także miałem udział w rozpadzie związku? Zrobilem taka analize aby wyciagnac wnioski dla przyszlego zwiazku... To nie jest tak ze dawalem ciala w ponizszych aspektach, wg, wielu osob wrecz przeciwnie, ale to cos nad czym mozna zawsze pracowac w zwiazku i gdzie moglem ja zaniedbywac...

   "oziębłości" (przytulanie, całowanie, spanie, kontakt fizyczny), może ona potrzebowała więcej niz to co dawałem...
    codziennie trzeba kobiete zdobywac, doceniac itd mowilem to ale moze potrzebowala wiecej ?
    trzeba kontrolowac i wyrazac lekka zazdrosc, byc czujnym... zasada ograniczonego zaufania,
    oboje mamy inny język miłości, moglem wyrazac milosc nie tym jezykiem ktory najbardziej na nia dziala
    mogłem częściej wyrażać miłość i robić male niespodzianki, drobiazgi zamiast np. drogich prezentów
    mogłem częściej chwalić i doceniać, wyrażać podziw
    mogłem zadbać o większą bliskość, wiecej wspólnego hobby, posiłki, poza praca caly czas spedzalismy razem ale moznaby poprawic jakosc tego czasu razem
    mogłem starać się zapewniać więcej roznorodnych atrakcji, aby unikać nudy i rutyny, glupi przyklad: chodzi o to ze jak sie jest cale zycie w luksusowym hotelu to nocowanie w namiocie stanowi wieksza atrakcje niz piec gwiazdek w Toskanii
    mniej krytykować, być bardziej otwartym na drugą osobę na jej gust, to co lubi lub robi

Za co chciałbym przebaczyć byłej żonie?

Nie byla "idealna zona" i miala swoje wady ale to juz nieistotne... Jej chcialbym przede wszystkim przebaczyc:

Za to ze mnie opuscila po slubie
Za to ze mnie zdradzila
za to ze mnie oklamywala miesiacami, prowadzac podwojne zycie
za to ze mnie tak beznadziejnie i bez szacunku potraktowala
za to ze zniszczyla mi marzenia i zdrowie
za to ze mnie upokorzyla

Ciezko jest mi zrozumiec powody jej zdrady. Kobieta sprawiala wrazenie szczesliwej i strasznie mnie lukrowala zapewnieniami ze jest wspaniale. Nikt, lacznie z najblizszymi jej osobami nie zauwazyl najmniejszych powodow do zdrady, nic niepokojacego nie dzialo sie w naszym zyciu... Eks zona stwierdzila przeciez, ze w lipcu 2013 podczas slubu kocha mnie nad zycie... a w styczniu 2014 zaczyna romans z czlowiekiem ktorego znala na dlugo przed slubem. Jak to zrozumiec? Chyba sie nie da...  Nie klocimy sie, nie ma zadnych patologii, razem spedzamy kazda chwile poza praca, staramy sie o dziecko, szukamy mieszkania, planujemy przyszlosc, teoretycznie wszystko jest super... I tu nagle taki cios...

CHCIALBYM JEJ PRZEBACZYC ZA TO WYBRALA TAKA DROGE ZYCIA KTORA SPOWODOWALA ROZPAD MALZENSTWA I MOJE CIERPIENIE.

38

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

analizę zrobił big_smile patrzcie go big_smile no niestety miłości nie można prowadzić wedle wyliczeń w excelu big_smile człowiek to nie case.

Chłopie, jedna rada, przy następnym związku po prostu bądź sobą. Umiejętność przebaczenia jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu człowieka. Warto o tym poczytać, jak będziesz zainteresowany, to powiem Ci, gdzie.

39

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Panibaronowa: Twoja porada jest z jednej strony szczera i sympatyczna, doceniam to ale z drugiej strony jest tez dosc banalna...  jasne ze bylem, jestem i bede soba nie zamierzam udawac kogos, kim nie jestem smile tylko jedna uwaga, latwo sie w tym zatracic i przez cale zycie "byc soba"... nie dbajac o rozwoj i nie probujac walczyc ze slabosciami, nie zauwazajac bledow zawsze mozna sie usprawiedliwic mowiac "przeciez nic na to nie poradze, jestem soba..." trzeba pamietac ze mozemy nad soba pracowac by stawac sie lepszym czlowiekiem, partnerem itd...

Przeczytalem kilka ksiazek psychologow o zwiazkach i porownywalem nasza relacje do tego co tam przeczytalem i naprawde uwazam ze to byl niezly zwiazek... chyba musial byc skoro wytrzymal 15 lat i mamy oboje z niego tyle wspanialych wspomnien... ale widac takie zwiazki tez sie rozpadaja gdy pojawia sie trzecia osoba... bolalo mnie to ze moja eks nie wykazala zadnej skruchy, nie przeprosila mnie i wczesniej zupelnie nie probowala zrobic nic aby uratowac 15 letni zwiazek, poprawic to co przeszkadzalo tylko mnie  "lukrowala" i przeskoczyla z kwiatka na kwiatek... tak bylo jej chyba latwiej... jak moglem cos zmienic albo zauwazyc kiedy caly czas slyszalem ze mnie tak kocha i ze jest tak wspaniale?

Oczywiscie jestem zainteresowany gdzie mozna poczytac o umiejetnosci przebaczania. Napisz prosze.

Wiesz... to jest tak ze czlowiek dostaje rozne talenty, jeden pisze wiersze drugi jest dobry w excelu, mam do siebie dystans wiec nie przeszkadza mi, ze troche sie ze mnie nabijasz smile ale kazdy ma swoj sposob na zycie... na radzenie sobie z emocjami i analize swoich przemyslen... ja chyba jestem lepszy w excelu wink

40

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

ja chyba jestem lepszy w excelu - widzę big_smile
No banalna porada, banalna, ale nie miałam na myśli, żeby sobie folgować, być leniem, nie rozwijać się, nie dbać o to, czy jestem lepszym człowiekiem, bla bla bla - czyżby Freud Cię zdradził?
Chodziło mi o to, że właśnie nie wszystko można porównywać z książkami, rozumiem, że mamy tu do czynienia z umysłem przyrodniczym, ale do sedna:
O byciu sobą w związku chodziło mi: określanie własnej definicji dobrego związku nie przez pryzmat książek, ale własnych potrzeb, dla Ciebie dobry związek to może być taki, który siedzi przed telewizorem i wsuwa popkorn, serio, nikomu nic do tego. I jeśli para szczęśliwa, to książkę o wspólnym wspinaniu się na ośmiotysięczniki można spalić

Stary, bądź z kimś, kto Cię rozśmiesza, przy kim czujesz się wolny, kto Cię nie ocenia i kto będzie z Tobą, jak Twoja uroda przeminie :)i forsa smile

jeśli chodzi o lekturę, to zaraz Ci tu coś zaproponuję.

41

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Ilustracja muzyczna do wpisu panibaronowej: https://www.youtube.com/watch?v=Q05N0C0dmrI .

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

Dziękuję MaciekM. Poczytam o afirmacjach.

Za co chciałbym sobie przebaczyć sobie bo także miałem udział w rozpadzie związku? Zrobilem taka analize aby wyciagnac wnioski dla przyszlego zwiazku... To nie jest tak ze dawalem ciala w ponizszych aspektach, wg, wielu osob wrecz przeciwnie, ale to cos nad czym mozna zawsze pracowac w zwiazku i gdzie moglem ja zaniedbywac...

   "oziębłości" (przytulanie, całowanie, spanie, kontakt fizyczny), może ona potrzebowała więcej niz to co dawałem...
    codziennie trzeba kobiete zdobywac, doceniac itd mowilem to ale moze potrzebowala wiecej ?
    trzeba kontrolowac i wyrazac lekka zazdrosc, byc czujnym... zasada ograniczonego zaufania,
    oboje mamy inny język miłości, moglem wyrazac milosc nie tym jezykiem ktory najbardziej na nia dziala
    mogłem częściej wyrażać miłość i robić male niespodzianki, drobiazgi zamiast np. drogich prezentów
    mogłem częściej chwalić i doceniać, wyrażać podziw
    mogłem zadbać o większą bliskość, wiecej wspólnego hobby, posiłki, poza praca caly czas spedzalismy razem ale moznaby poprawic jakosc tego czasu razem
    mogłem starać się zapewniać więcej roznorodnych atrakcji, aby unikać nudy i rutyny, glupi przyklad: chodzi o to ze jak sie jest cale zycie w luksusowym hotelu to nocowanie w namiocie stanowi wieksza atrakcje niz piec gwiazdek w Toskanii
    mniej krytykować, być bardziej otwartym na drugą osobę na jej gust, to co lubi lub robi

Za co chciałbym przebaczyć byłej żonie?

Nie byla "idealna zona" i miala swoje wady ale to juz nieistotne... Jej chcialbym przede wszystkim przebaczyc:

Za to ze mnie opuscila po slubie
Za to ze mnie zdradzila
za to ze mnie oklamywala miesiacami, prowadzac podwojne zycie
za to ze mnie tak beznadziejnie i bez szacunku potraktowala
za to ze zniszczyla mi marzenia i zdrowie
za to ze mnie upokorzyla

Ciezko jest mi zrozumiec powody jej zdrady. Kobieta sprawiala wrazenie szczesliwej i strasznie mnie lukrowala zapewnieniami ze jest wspaniale. Nikt, lacznie z najblizszymi jej osobami nie zauwazyl najmniejszych powodow do zdrady, nic niepokojacego nie dzialo sie w naszym zyciu... Eks zona stwierdzila przeciez, ze w lipcu 2013 podczas slubu kocha mnie nad zycie... a w styczniu 2014 zaczyna romans z czlowiekiem ktorego znala na dlugo przed slubem. Jak to zrozumiec? Chyba sie nie da...  Nie klocimy sie, nie ma zadnych patologii, razem spedzamy kazda chwile poza praca, staramy sie o dziecko, szukamy mieszkania, planujemy przyszlosc, teoretycznie wszystko jest super... I tu nagle taki cios...

CHCIALBYM JEJ PRZEBACZYC ZA TO WYBRALA TAKA DROGE ZYCIA KTORA SPOWODOWALA ROZPAD MALZENSTWA I MOJE CIERPIENIE.

Tak "na wizus" wydaje mi się, że umiałeś zadbać o wszystko z wyjątkiem bliskiego kontaktu z żoną. Zresztą ona też. Byliście po prostu "obrazkami" "ikonami", realizacją jakieś "listy przymiotów idealnego partnera", ale nie wiedzieliście jak być blisko, co to jest, w jaki sposób czuje się drobne odcienie emocji innej osoby, osiąga z nią kontakt taki "nibytelepatyczny" - w którym zdrada jest niemożliwa, a nawet jeśli ma miejsce, natychmiast jest wykrywana na etapie zamiaru.

To dlatego że inwestowaliście wasz czas i wysiłek głównie w samochody, nieruchomości i przyjemności. Dla odmiany warto zabawić się w inwestowanie w wiedzę psychologiczną, interpersonalną wrażliwość, szkolić w zakresie umiejętności rozumienia ludzkich emocji, w tym swoich emocji.

Pomyśl może o tym jako o zadaniu do wykonania - wyczuwam w tobie rzeczywistego lidera, człowieka planującego, stawiającego sobie cele i realizującego je. Jeśli postawisz sobie taki cel osiągniesz go. Nowy samochód podniesie ci nastrój, ale rzeczywistą obroną na takie okazje jest wrażliwość na drobiazgi, umiejętność wchodzenia w stan bliskości z inną osobą, znajomość ludzkich charakterów - zwłaszcza w zakresie w którym w grę wchodzą uczucia ciężiego kalibru a nie w zakresie wymaganym dla managera. W tym zakresie jeszcze w siebie nie inwestowałeś - a to wiedza, umiejętności możliwe do nabycia.
Nawet na tym forum możesz poćwiczyć empatię patrząc jak w czasie rzeczywistym rozgrywają się konflity silnych emocji, zawiedzionych nadziei...
A więc książki, teoria, dobry psychoterapeuta, praktyka...

43

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Cenny komentarz EXTRA_terrestrial. Podobne przemyslenia pojawily sie u mnie jakis czas po rozstaniu. Zaczalem sie zastanawiac jak to jest mozliwe ze bylo tak pieknie a tak beznadziejnie sie skonczylo a ja w zasadzie nie zauwazylem zadnych znakow pogorszenia relacji... Cos musi byc ze mna nie tak... Inna sprawa ze tak jak opisalem wyzej moja eks byla niesamowita aktorka... na kolacje rocznicowa w lipcu... 2 tygodnie przed rozstaniem zamowila trebacza zeby nam zagral i zeby bylo romantycznie... niesamowite tongue

Przez jakis czas, jak kazdy "nacpany" miloscia, analizowalem przede wszystkim eks. Dlaczego to zrobila, co sie stalo itd... fakty sa takie, ze ma strasznie dziwna osobowosc... kolejny raz w zyciu zrywa ze wszystkim co tworzy jej zycie (ja, znajomi, rodzina... praca?) + pali za soba mosty... zeby nawet nie powiedziec slowa o tym ze odchodzi, ze mnie nie kocha itd po 15 latach partnerskiego zwiazku to jest niepojeta dla mnie rzecz... mozna powiedziec ze znecala sie nade mna troche... ja szalalem i probowalem ratowac malzenstwo a ona bez slowa jedzie z kochankiem na wakacje juz 3 tygodnie po rozstaniu, potem chcialem wiedziec co siedzi w jej glowie i musialem od niej to doslownie wyciagnac na spotkaniu w kawiarni... ostatecznie spotkala sie ze mna bo chyba zmusili ja do tego rodzice i w zasadzie nie miala nic do powiedzenia... no ale ludzie sa rozni... szczerze... po tym wszystkim kazdego dnia dziekuje Bogu ze odeszla... bylo bardzo ciezko ale teraz z perspektywy czasu widze ze to najlepsza rzecz jaka mnie spotkala w zyciu...

po kilku tygodniach analizy eks -zony zaczalem myslec o sobie i skupilem sie na moich uczuciach i emocjach bo tylko to jestem w stanie zrozumiec i kontrolowac... Z pewnoscia... gdzies musielismy sie zagubic w bliskosci i komunikacji.

Doszedlem do wniosku ze musze "podniesc sie z kolan" ale jednoczesnie zadbac o swoj rozwoj wewnetrzny. Stad spotkania z psychologiem, duza ilosc ksiazek (wojciszke, wisniewski, beck, gray i inni). Zaczalem zastanawiac sie nad relacjami miedzyludzkimi, przegadalem dziesiatki godzin ze znajomymi (glownie z kolezankami, faceci czesto "wypieraja" ten temat)

Dlaczego ciesze sie ze odeszla?
1. moge w sumie powiedziec, ze po tym wszystkim boje sie jej... totalnie nieprzewidywalna, strasznie introwertyczna kobieta, ktora jest wyrafinowana aktorka... jest niedojrzala i nieodpowiedzialna i ma totalnie niezrozumiala dla mnie osobowosci i zachowanie...  rozumiem przestac kochac, zdradzic, chciec odejsc... kazdy czlowiek jest wolny ale po 15 latach nie powiedziec ani slowa , nie zachowac jakiejs elementarnej przyzwoitosci ?? jak dowiedzialem sie jaka jest przyczyna jej zachowania to dopiero wtedy nastapil moj poczatek powrotu do normalnosci i leczenie ran... bo wczesniej po prostu szalalem i nie wiedzialem co sie dzieje... zafundowala mi 7 tygodni obledu
2. Mam 32 lata. Nie doczekalismy sie dzieci. odeszla w idealnym dla mnie okresie. jestem ogarniety zyciowo a dzieki temu moge stac sie lepszym i bardziej swiadomym czlowiekiem. jestem  mlody ale nie jestem szczeniakiem, mam bardzo duzo sil i energii i moge wszystko ladnie w zyciu poukladac. dzieki temu wydarzeniu duzo zrozumialem i stalem sie bardziej dojrzaly. nadrobilem zaleglosci z okresu mlodosci jesli chodzi o imprezowanie i kobiety. Mialem w tym zakresie male doswiadczenie. Postawilem na rozwoj wewnetrzny i prace nad emocjami, umyslem. Mam nadzieje ze po tym wszystkim dla kolejnej kobiety bede o niebo lepszym partnerem....

Ciezka praca przede mna... pozbyc sie calkowicie zlosci i zupelnie odpuscic negatywne emocje i potrafic prawdziwie,  wybaczyc...

Jeszcze raz dzieki za rade!

44

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

Oswiadczylem się w 2011 w Rzymie roku mega super wyjazd? wzruszenie i w ogole orgia ?
Ja caly czas awansowałem i robilem karierę ale nie pracowałem duzo, zarabiałem bardzo dużo a ona jakby chciała ciagle rywalizować w tej materii (nie dawałem jej powodow do tego?). Slub wzielismy w 2013 roku? bo zaczelismy się starac o dziecko i chcieliśmy wszystko ?zalegalizować?. Kluczowy jest 2013 rok. Zostala managerem w dobrej firmie konsultingowej, prosta dziewczyna ze wsi osiagnela ? szczyt swiata. Ja od kilku lat byłem dyrektorem? Nie robilo to na mnie zadnego wrazenia mam poukładane w glowie i nigdy nie odbija mi sodówka ale oczywiście starałem się doceniać i chwalić jej osiagniecia bo widziałem ze bardzo jej na tym zalezy. Ciagle trwalo  ?super zycie?, czesty lub bardzo czesty sex (dziecko), oboje robiliśmy sobie dużo niespodzianek, mnóstwo wyjazdow, prezentow, kupowałem jej kwiaty bieliznę i mowilem ze jest zajebista ? Caly czas poza praca spedzalismy razem. I ciagle slyszalem kocham Cie kotku najkochanszy, mój najdroższy chce twojego szczęścia i nie ma slow które by wyrazily jak bardzo cie kocham i jakie mamy cudowne zycie razem. Była naprawdę niezla laska, zakochany byłem w niej po uszy. Cale zycie była na maxa we mnie wpatrzona jak w obrazek. Byłem jej jedynym partnerem w zyciu? Teraz wiem ze to może być problem. Ja w mlodosci zdazylem zdobyc trochę doswiadczen. W lipcu 2014 obchodzilismy 1 rocznice slubu i 15 rocznice związku. Kolacje, imprezy prezenty itd. Było teoretycznie idealnie, dobry sex, dobre wszystko. W skrocie: sierpień 2014, piątkowy wieczor, nie wraca z pracy dlugo na moje pytanie po powrocie czy mnie kocha nie do końca zna odpowiedz. Ja ostro mowie żeby się zastanowila dobrze bo to w sumie dla mnie ważne!!!??? Pakuje mala walizke niby przeniesie się na trochę do koleżanki bo musi ?przetworzyć miliony myśli? i ?potrzebuje samotności?. Ja zaczynam taniec cpuna. Ja szaleje z rozpaczy/milosci. Ona urywa kontakt nie odbiera telefonow. Twierdzi ze ja naciskam i przytlaczam. Mam 32 lata ale to moja pierwsza powazna kobieta. Nie wiem co robic. Klasyka. Szkoda gadac. POPELNIAM WSZYSTKIE MOŻLIWE BLEDY. Mój mozg nie funkcjonuje. To jest obled, jestem totalnie uzależniony i mam po prostu zapasc, depresje. Dodam ze jestem 32 letnim gościem który ma swietna prace, super zdrowie, ekstra wyksztalcenie, pasjonujące hobby? itd. Mam niby zycie jak z obrazka milosc na bogato i beverly hills w jednym a? mam totalna bezsenność, prawie nie spie przez kilka tygodni? Jestem załamany. Myslalem na początku, ze ona ma depresje bo bardzo przezywala wcześniej miesiącami kolejne miesiączki i brak ciąży? Wiec ?szaleje żeby ja uratować?: latam do jej pracy do szefa, pytam najblizsze koleżanki, biegam po psychologach żeby jej pomoc żeby terapie malzenska? wisze godzinami na telefonie z moja mama i z jej mama? Jej rodzice przyjezdzaja do Warszawy ona ich oklamuje i mowi żeby wracali bo ?nic się nie dzieje?? Wysylam do biura zyliardy kwiatow, proponuje wszystkie możliwe  srodki aby ?jej pomoc?. Mam wspaniala rodzine i przyjaciol. Pomagaja mi jak mogą. Nigdy tego nie zapomnę. To jednak najważniejsze w zyciu. Po 7 tygodniach mozg zaczyna funkcjonować. 7 TYGODNI !!!!??? Niesamowite. Zaczynam laczyc wszystko w jedna calosc. Musial pojawic sie jakis adorator a ona taka biedna niespelniona, niedopieszczona i pewnie sie "wypalila" hahahaha. Jej niektóre wypowiedzi, jej smski ze zostaje dluzej w pracy, jej propozycje zmian dotyczące sexu. Zawsze była konserwatywna jak zakonnica? a tu propozycja zebysmy sex uprawiali w hotelach w warszawie (pewnie chciala do zwiazku przeniesc do czego sprobowala).... Cale zycie taka dobra, porzadna, madra i piekna ? Zerwala się w końcu z lancucha! Jestem bardzo ogarniętym życiowo człowiekiem. Bardzo. Pomyslalem... czas chyba kogos kopnac w dupe! Imperium kontratakuje. Mozg zaczal funkcjonować, powoli dociera do mnie co się stało, etap zaprzeczania się konczy. Kocham ja ale nie jestem przecież idiota, zaciskam żeby, boli jak cholera, wynajmuje bardzo dobrego detektywa. Po pierwszym weekendzie mam zdjęcia i filmy jak zyje!, już mieszka!, chodzi za raczke i caluje się z kolega z biura? Dodam ze ona nawet nie zabrala rzeczy z naszego mieszkania tylko wziela mala walizeczke ubran i tak sobie zyje z kolesiem na Wilanowie a ja mieszkam z jej ubraniami. Mysle ku*** niemożliwe! A jednak! Po 15 latach ze mna zmienila lozko nie trudząc się żeby nawet powiedzieć ze cos jest nie tak. Caly czas same sygnaly ze wszystko jest super. Rozpoczyna się faza gniewu. Rozstrzaskam mu leb !? Mam 185 i jestem bardzo wysportowany i wychowałem się na Legii? No ale nic tam? Jestem ogarnięty, głęboki oddech, dzwonie do bardzo dobrego prawnika ona zakazuje mi robienia glupot. Dobry człowiek. Dowiaduje się w międzyczasie, ze ja jej wysylam kwiaty ona mi pisze ze piękne i ?dziekuje kochanie? i mieszka z kochankiem. Ja szukam z tesciowa psychologow żeby pomoc córeczce w depresji ona w tym czasie pojechala na wakacje z nim do Indii. Dowiaduje sie ze prowadzi podwojne zycie conajmniej kilka miesiecy. Ok. Pisze jej jakies listy, jej odpowiedzi sa co raz bardziej zimne i wrogie. Mysle sobie? to rozgrywam gierke teraz po swojemu. Z klasa, szybko i skutecznie. Jestem w końcu z tego znany. Lece z kumplami do szkocji nawalić się whisky i kaze jej zabrać wszystkie rzeczy, to co zostawi w mieszkaniu bedzie wyrzucone. Wracam i rzeczywiście w mieszkaniu nie ma już jej rzeczy. Kolezanka pomogla jej się przeprowadzac ale ja tez oszukala nie mowic gdzie będzie mieszkac, rzeczy zostały w samochodzie? Zabrala także nasz wspólny samochod? Nowe zajebiste niemieckie kombi. W końcu mielismy mieć dziecko ? Klasa i honor. Mysle sobie nie rozmieniaj się na drobne chlopaku. Nie rob glupot badz z klasa do konca. Karma wraca. Informuje jej rodzicow o materiałach detektywa? bo obiecałem jej mamie, ze jak się dowiem czegos to ona będzie pierwsza. Mama placze. Wiadomo. Po 15 latach związku i po slubie moja ?ukochana zona? ? zeszmacila sie i nie była w stanie nawet ze mna porozmawiać, powiedzieć ze mnie nie kocha, spotkać się itd. Kochankowie ukrywaja się do dzisiaj. Nie ma ich nigdzie ? nikt ich nigdzie nie widział. Ja na pewno nie zrobe nic głupiego bo mam baaaardzo dużo do stracenia w zyciu. Natomiast ona zna mój charakter i mysle ze bardzo boi się o zdrowie kochanka. My chlopcy z Legii nie tolerujemy kurestwa wink Po za tym wstyd?. Dalej szybciutko. Nadal zaciskam zeby. Walcze z obsesyjnym mysleniem o niej. Skladam po 2 tygodniach pozew o rozwod z orzeczeniem jej wyłącznej winy. Chce zrobic z tego mega show zapraszam na swiadkow polowe jej firmy, jej rodzicow, psychologa. W zalaczeniu fajne zdjęcia i filmiki. Wziela sobie nasz wspólny samochod i po tym co zrobila odgraza się ze zabierze mi jakies pieniądze ? Ja miałem caly czas mega prawnika wiec niezły miałem z tego ubaw? Wszystko miało na celu wystraszyć ja? 24 lutego rozprawa? 40 minut. Aby uniknac totalnej życiowej kompromitacji ona przyznaje się do wszystkiego i prosi aby Rzeczpospolita orzekla, ze jest tchorzliwa swinia ? i jest 100% winna rozpadu malzenstwa. Sedzia i lawnicy patrza na nia z obrzydzeniem. Zawsze miała piękne wlosy teraz wygląda jak znisczona miotla. Cera jakby jarala 3 paczki fajek dziennie. Przyszla chora z goraczka? Karma i stresik ? smile Trzeba wypic piwko które się nawazylo. Ja natomiast jak milion dolarow... znaczy sie frankow teraz sie mowi. Opalony po super wakacjach, najlepszy garniak, biala koszula...

Co się ze mna dzialo w okresie od zlozenia pozwu (listopad 2014) do rozprawy?? Wszystko?. Przezywalem to ciezko... gniew, smutek, zal, leki? walka o codzienność jaka każdy tu opisuje. Mega uzależnienie. Zaczalem czytac forum. Zastosowalem totalne odcięcie. Historie innych ludzi i wpisy bardzo mi pomogly. Zaczalem czytac dużo książek o związkach i psychologii. Godzinami zanudzalem rodzine i znajomych moimi problemami... Wyrzucalem z siebei wszystko ale chcialem dla siebie wyciagnac jak najwięcej z tej traumy. Aby być dojrzalszym lepszym człowiekiem i lepszym partnerem dla kolejnej kobiety. Potem etap podnoszenia utraconej wartości. Mozg także potrzebowal odciąć się na chwile od wielkiego smutku. Mega imprezowanie. Szybki seks. Zero zwiazkow wiec mam nadzieje ze nikogo nie zraniłem?. Okazuje się ze jestem dowcipny, przystojny, i podobam się kobietom?. przerobiłem możliwie wszystko w dużych ilosciach. Zupelnie się tym nie podniecam, ale taki miałem etap? Potem smutek znow wrocil? dochodze do wniosku ze musze to przezyc sam w samotności. Teraz ja potrzebuje ?przetworzyć miliony myśli? ? Ze nie mogę uciekać przed zyciem w imprezy, kobiety itd. Wdrozylem w zycie plan: super odżywianie, dbanie o siebie, zero alkoholu, zaczalem w miare normalnie spac, sport (zawsze dużo było), znajomi, relaks, podroze. Codziennie ciezka praca nad emocjami, nad umysłem i nastrojami. Ciagle wahania i sinusoida. Zawsze ubierałem się dobrze ale zmieniłem sobie garderobę, kupiłem prześliczny wymarzony sportowy samochod. Nie po to żeby podrywac tak jak wszyscy mysla? Wszystko to zrobiłem dla siebie. Aby się sobie podobać, cieszyc się życiem i zyc tak jak chce i jak lubie. Spedzalem czas samotnie ale doszedłem do wniosku ze tylko jeśli poznam kogos wyjątkowego i jeśli będzie ?chemia? to można sprobowac? ale bez pospiechu.

Od momentu gdy moja eks wyprowadzila się (potem detektyw i mój pozew) do zamkniecia sprawy rozwodem z orzeczeniem jej winy to ok. 6 miesiecy. Kochalem ja ponad zycie, byliśmy ?wzrorem szczęśliwej i dobrze dobranej pary?, jej matka powiedziała mi ze jej corka się ?pogubila? i ze byłem bardzo dobrym mezem i jest jej cholernie przykro. Wspolczuje im bo to bardzo porządni i religijni ludzie? Pewnie bedzie bardzo ciężko, oni nie wyrzuca jej z zycia, byłem bardzo szanowany przez jej rodzine, tym bardziej po tym co zrobiłem żeby ratować malzenstwo. Podziekowalem im, ze mnie wspierali. Bardzo mocno to przezylem, okupiłem to zdrowiem. CHOLERNIE ciężko nad sobą pracowałem. Zaczalem nowe zycie, jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, nie boje sie niczego i ciesze sie z zycia. Znajomi mowia ze bardzo dobrze wyglądam, tak jak przed rozstaniem albo nawet lepiej. Jestem o niebo bardziej dojrzaly i rozumiem lepiej siebie, potrzeby i własne emocje. Nabralem doświadczenia z kobietami.

A ona? co mnie ona interesuje? Ale mogę poswiecic jej maly akapit... moge się tylko domyslac po wyglądzie? Nie wiem czy mieszka jeszcze z tym gościem? zniszczyla dobry zwiazek, oszukala mnie, najblizsza rodzine, najbliższe przyjaciolki i zrobila sobie niesamowita siare w pracy (tam mnie dobrze znali i wiedzieli o naszym slubie o staraniach o dziecko). Zniszczyla lub odciela się od najważniejszych osob, rzeczy w jej zyciu. Zycze jej żeby po tym co zrobila i w tak trudnych okolicznościach potrafila to wszystko jakos poskladac. Niedojrzala i nieodpowiedzialna kobieta.... Może wreszcie się czegos nauczy chociaż przechodząc beposrednio do patologicznego związku nie sadze żeby miała na to czas i mozliwosci? W sumie szkoda żeby fajna laska zmarnowala się kompletnie albo skoczyla z mostu. Po rozprawie wybuchla takim placzem jakiego w zyciu nie widziałem? i zapytala czy może się do mnie przytulic!? Zareagowalem obojetnoscia. Spojrzalem z politowaniem, zalozylem plaszcz,  powiedziałem ?powodzenia? wsiadłem do samochodu i odjechałem z jej zycia z hukiem kilkuset koni mechanicznych ?

W styczniu jeszcze przed rozprawa poznałem sliczna i madra blondynke ? Moja mama jest lekarzem i chyba mam jakas slabosc smile Pani doktor jest kilka lat mlodsza? podobnie patrzymy na swiat? oboje nie mamy ciśnienia, nie boimy się samotności ? uwielbiamy razem sprzedać czas ?jest miło?
Pozdrawiam wszystkich! Pracujcie nad sobą i walczcie o swoje zycie!

Wielkie gratulacje Espresso!!! i dziekuje ze opisales swoja historie i dajesz  nadzje na lepsze zycie po zdradzie.
Oj jak Twoja historia jest bardzo podobna do mojej....tyle ze ja bylam z mezem prawie 26 lat....znalazl sobie mlodsza kochanke....zazdroszcze Tobie ze sie uzdrowiles! Ja mam dalej hustawki, ale mam coraz to wiecej dobrych dni smile Niestety siedzi mi moj maz dalej uparcie w glowie i nie moge go wywalic na zbity pysk....
ale ostatnio wyslalam do niego mail-a  ze chce rozwodu bo chce go na zawsze wyrzucic ze swojego zycia bo on nie jest wart mojej milosci.
Minelo juz 6 dni i nie mam od niego odpowiedzi....w nastepnym tygodniu skladam  papiery...

Zycze Tobie jak najwiecej szczescia w nowym zyciu ! smile

45

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso Ty jesteś dopiero na początku drogi do pełnego wyzwolenia się z 13-letniego związku.

Twoją historię z pewnymi modyfikacjami, mogłabym sama napisać.

Rozwiodłam się po 25 latach z winy exmęża, też była zdrada, też na sprawie rozwodowej wyglądałam jak two million dollars (w pożyczonym ubranku od MaxMary), też ja rozkwitałam, a on szarzał i starzał się w tempie ekspresowym i też dość szybko zaczęłam się z kimś spotykać.  Ja też próbowałam znaleźć odpowiedzi na pytania ?dlaczego??.
Była we mnie i złość i zazdrość i czasami tęsknota. Te złe uczucia zawsze starałam się przekształcić w dobre, tak jak psychologowie radzą, te lepsze powoli odchodziły w siną dal. Dopiero kilka latach od rozwodu jakiekolwiek uczucia przestały pojawiać się.

Dla mnie tym momentem wyzwolenia i  zakończenie żałoby było uświadomienie sobie także mojej winy. Nieważne jaki był wyrok sądu. Ważne, że  jestem zwykłym człowiekiem, że razem budowaliśmy związek i razem to rozp?.. Forma mogłaby być inna to fakt, ale nie byliśmy na tyle mądrzy (oboje!!!), żeby zakończyć małżeństwo, w którym żadne z nas nie było już szczęśliwe, bo naprawić się chyba już by nie dało.

Jak przestanie Ci zależeć na wybaczeniu i zrozumieniu tego co się stało??..dopiero wtedy będzie ok. A na pytania ?dlaczego?? podobno nie ma odpowiedzi. Może zadaj sobie pytanie ?po co??.

46 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2015-03-06 11:52:49)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Ja - tak na szybko, bo ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu..
Co mnie uderzyło w tej całej opowieści to poszczególne sformułowania, które w moim odczuciu i doświadczeniu świadczą, jak część osób zauważyła, o tym, że jesteś na początkowych etapach żałoby, a nie przy jej końcu, jak Ci się autorze wydaje.

Zwłaszcza określenie tej nowej kobiety w Twoim życiu vel "Blondynka".. "Jak dobrze będą wyglądać rozwiane włosy blondynki w Twoim nowym cabrio" itp. itd.
Takie przedmiotowe traktowanie innych kobiet po rozstaniu z kimś ważnym są znamienne. Świadczą o odcięciu emocjonalnym i braku pełnego otwarcia na nowe, a jednocześnie kotwicy emocjonalnej przy 'starym'.

Cieszy mnie, że podjąłeś decyzję by nie ratować czegoś, co nie było do odratowania na starych warunkach i na kolanach, ale trochę martwi, że obecny stan euforyczny (który tez na tym etapie jest naturalny i jak widać - nie da się tak trwać bezrefleksyjnie i długo, nie zamykając realnie tamtego etapu w sobie) przypisujesz czemuś, co nie ma jeszcze wiele wspólnego z etapem na jakim się realnie znajdujesz.

Jak ktoś słusznie wyżej napisał - dopiero moment gdy opadnie Ci chęć przekonywania wszystkich wokół, a tak naprawdę samego siebie, że historia jest już zamknięta, a Ty czujesz się jak młody bóg, dopiero gdy przyjdzie 'neutralność' i obojętność, nie mylić z otępieniem, bo ten etap jeszcze przed Tobą wink, dopiero wtedy można mówić, że się uwolniłeś.

Sądzę, że to jeszcze minimum rok - przy sprzyjających okolicznościach. Niemniej trzymam mocno kciuki oczywiście.

47

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
on33 napisał/a:

Chłopie większego pyszałka nie widziałem i nie czytałem dawno. Popis, kasa, szpan, miliony, kwiaty, seks, słowka, stanowiska, wakacje , cud miód , a i tak wiele wiele musiało brakować w tym Twoim "idelanym" świecie skoro nadstawiła dupci i związała się ze zwykłym szarakiem z biura. Przemyśl czy świat szczęscia widziany Twoimi oczami mógł być w ten sam sposób widziany jej - bo chyba nie !!.

Ale to nam imponuje, czyz nie?

Otoz dla mnie postepowanie autora ogolnie jest wyjątkowym wręcz przykładem "pozytywnym" dla innych. Daje po prostu wiare, nadzieje ze można wyjść na prosta. Jako postepowanie "indywidualne" jawi się już inaczej (wpływ egzystencjalizmu, umocowanie w określonym srodowisku, patrzenie na zycie) ale nie jest to w tym akurat tak ważne, no chyba ze nagle autor zaczalby krucjatę narzucania swojego stylu innym. Jeśli nie, to zdrowy dystans z humorem, do tego co pisze autor, jest zalecany.

48

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Elle88: dzieki za trafny komentarz! zgadzam sie, ze niewatpliwie nie jest to "rozdzial zamkniety" o czym juz napisalem wczesniej. Opisalem swoja historie troche euforycznie z radosci, ze powstalem z kolan i szybko posprzatalem to co sie zakonczylo (formalnie i nieformalnie). I bylo to okupione ciezka praca i morzem wylanych lez w roznych etapach przezywania tego ciosu...

Ciezko ustalic czy to poczatkowy etap zaloby czy srodkowy ... moze i poczatkowy, wazne ze idzie mam nadzieje w dobrym kierunku. Jak ktos napisal kazdy ma swoje tempo a ja nie zamierzam sie scigac z nikim a tym bardziej z samym soba... nie wiem czy potrzebuje roku moze bede potrzebowal trzech smile

Tak, jak minie chec opowiadania o tym, przekonywania, zlosci i w ogole emocji dotyczacych eks i tego co zrobila stwierdze ze ten rozdzial zycia jest zakonczony... Przetrawie to...

Nie czuje sie jak mlody Bog smile czuje sie po prostu dobrze sam ze soba smile to uczucie boskie ale nie jestem Bogiem...

"Blondynka"... hmm zastanowie sie nad tym co napisalas... na sto procent wiem, ze nie jestem w pelni otwarty ale moja otwartosc na nia i przed nia szybko rosnie w miare jak sie poznajemy a robimy to bez pospiechu, co do reszty nie potrafie teraz w pelni sie odniesc...

Dzieki za kciuki i komentarz i pracuje nad soba dalej ! Najwazniejsze to zwiekszac swiadomosc naszych brakow i niewiedzy...

AnnaJo: dziekuje za madre slowa! poprzez to co chcialbym wybaczyc sobie (pare postow wyzej) wlasnie staralem sie znalezc przyczyny rozpadu zwiazku po mojej stronie. Moze i jestem jakims tam zagubionym pyszalkiem ale jestem na tyle swiadomy, ze wiem ze mialem takze w tym swoj udzial...

Ninka123: skladaj papiery, glowa do gory, walcz o swoje szczescie i nowe zycie smile zycze Ci duzo szczescia i milosci! ja nie wyzdrowialem zupelnie, nie jestem w idealnej formie, tez mam jakies tam mniejsze wahania nastrojow czasem ale mysle ze jestem na dobrej drodze aby z tego ladnie sie pozbierac i tego samego zycze Tobie !!! z drugiej strony czy czlowiek zawsze musi byc w idealnej formie czy nie moze miec wahan nastrojow ? smile potrzeba troche dystansu do swiata i do siebie. Trzymaj sie i nie przejmuj tym ze czasem bywa ciezko!

49

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

maniek_z_maniek: postawilbym Ci piwo za ten komentarz smile nie chodzilo mi o imponowanie komukolwiek...jaki w ogole sens ma imponowanie anonimowe na forum ?:) chodzilo mi o to zeby opisac to, ze udalo mi sie pozbierac po ciosie i zaczalem wychodzic z mega ciemnej jaskini... i ze z tego powodu odzyskuje szczescie i poczucie sensu zycia... nie maja znaczenia samochody, fajerwerki, historie itd... to tylko ozdobniki rodem z powiesci sensacyjnej lub komedii romantycznej smile kazdy ma swoj styl zycia i wlasnie mozna podejsc do tego z humorem i dystansem lub negatywnymi emocjami...
ale to dla mnie tez bardzo cenne doswiadczenie. opisalem siebie, swoj swiat, moze troche zbyt arogancko ale prawdziwie, uderzylem w stol i odezwaly sie nozyce... jak czlowiek jest zamkniety w swoim szklanym swiecie i nie ma duzego kontaktu ze swiatem zewnetrznym szczegolnie z obcymi ludzmi z takim szerokim "przekrojem spolecznym"... to dobrze uslyszec ostre komentarze ktore niekoniecznie musza byc sprawiedliwe (dlatego nie obrazam sie lub nie podniecam nadmiernie) ale zawsze jakos daja do myslenia. Prawda zwykle lezy gdzies po srodku. Popracuje takze nad skromnoscia i "klasa". Moja nowa kobieta bedzie miala ogarnietego zyciowo ale takze wrazliwego, dojrzalego i skromnego faceta z klasa... Taki mam plan! HA! jejku ale jestem pyszalkiem ! wink)))

50

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Moim zdaniem, świetnie postępujesz, świetnie opisałeś tę historię. Bez ściemy, potrafisz dostrzec też, że mimo tego wszystkiego, co robiłeś dla eks, być może czegoś jej brakowało.
A to że masz tak fajne życie, to tylko i wyłącznie Twoja zasługa. Ja osobiście chciałabym być traktowana przez swojego partnera, w taki sposób jak Ty traktowałeś eks. Z tym, że ja wolę trochę skromniejsze życie smile

Mam nadzieję, że Twoje życie potoczy się jeszcze lepiej niż do tej pory i, że to największe szczęście, czyli miłość, wierność i dziecko, da Ci wspaniała kobieta, która będzie cieszyć się każdym wspólnie spędzonym dniem z Tobą i która nie potraktuje Cię tak beznadziejnie jak eks.

Kurde ale nadal  nie mogę zrozumieć osób, które miesiącami zdradzają, spotykają się z kimś innym, a zarazem udają, że wszystko jest okey przy swoim partnerze/partnerce. A najgorsze jest to i najbardziej obrzydliwe dla mnie, jak ktoś uprawia seks. np w południe z kochankiem a wieczorem przychodzi do domu, jakby nigdy nic i kocha się z mężem/ z żoną. Fuj...

Ps. A Ciebie espresso i tak podziwiam smile

51

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Testosteron Cię rozpiera;)

Fajnie się czytało, prawdopodobnie historia mogła się wydarzyć. Pozytywna.

Możliwa w realizacji bo nie było dzieci... Myślę jak wielu tutaj jeszcze długa droga przed Tobą w zamknięciu tej historii, o ile w ogóle jest to możliwe.
Powodzenia

52 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-06 19:51:46)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

/.../ Podobne przemyslenia pojawily sie u mnie jakis czas po rozstaniu. Zaczalem sie zastanawiac jak to jest mozliwe ze bylo tak pieknie a tak beznadziejnie sie skonczylo a ja w zasadzie nie zauwazylem zadnych znakow pogorszenia relacji... Cos musi byc ze mna nie tak... Inna sprawa ze tak jak opisalem wyzej moja eks byla niesamowita aktorka... na kolacje rocznicowa w lipcu... 2 tygodnie przed rozstaniem zamowila trebacza zeby nam zagral i zeby bylo romantycznie... niesamowite tongue

Przez jakis czas, jak kazdy "nacpany" miloscia, analizowalem przede wszystkim eks. Dlaczego to zrobila, co sie stalo itd... fakty sa takie, ze ma strasznie dziwna osobowosc... kolejny raz w zyciu zrywa ze wszystkim co tworzy jej zycie (ja, znajomi, rodzina... praca?) + pali za soba mosty... zeby nawet nie powiedziec slowa o tym ze odchodzi, ze mnie nie kocha itd po 15 latach partnerskiego zwiazku to jest niepojeta dla mnie rzecz... mozna powiedziec ze znecala sie nade mna troche... ja szalalem i probowalem ratowac malzenstwo a ona bez slowa jedzie z kochankiem na wakacje juz 3 tygodnie po rozstaniu, potem chcialem wiedziec co siedzi w jej glowie i musialem od niej to doslownie wyciagnac na spotkaniu w kawiarni... ostatecznie spotkala sie ze mna bo chyba zmusili ja do tego rodzice i w zasadzie nie miala nic do powiedzenia...

Historia ta fascynuje mnie właśnie z jej powodu - chodzi o "rozgryzienie" tego jak można żyć z drugą osobą tyle lat, właściwie wspólnie dorastać i rozwijać się i być zaskoczonym jej zdradą - nie zauważyć zmian w zachowaniu, nastawieniu do ciebie, w sposobie... patrzenia, mówienia, w zachowaniu w łóżku, w częstości uśmiechania.... To sugeruje mi, że przez te wszystkie lata kontaktowałeś się z jakimś wypracowanym przez nią "zestawem reakcji do obsługi bieżącej rzeczywistości" ale nie z człowiekiem ukrytym pod tym wszystkim. Myśle jak mógłbyś nauczyć się ODRÓŻNIAĆ taki fasadowy kontakt od kontaktu "dwóch egzystencji"? Kontaktu w którym nie ma gry, nie ma ściemy, a cała radość polega właśnie na tym że nie ukrywa się przed drugą osobą swojego wnętrza. Zauważ, że kontakt z taką "fasadową" osobą traktowany był przez Ciebie jako "miłość" przez 15 lat, bez najmniejszego dyskomfortu. Z punktu widzenia rozwoju uczuciowego był więc 15-leciem straconego czasu. Czy masz po tych 15 latach, choć mgliste pojęcie, że można inaczej (te wasze teksty były raczej jak z filmów niż z rozmowy ludzi wymieniających własne, autentyczne emocje). Dlaczego, coś takiego Ci nie przeszkadzało? Czy chodzi tu o brak kontaktu z własnymi emocjami - a co za tym idzie mniejszą "czułość" na fałsz? Czy może chodzi o to, że sam lubisz być osobą zamkniętą, do której nie ma wstępu? Diabli wiedzą. Być z kimś 15 lat i nie domyślić się, gdy było trzeba, że gra, oszukuje, że jest do tego zdolna? Tu jakoś bym próbował kombinować - gdzieś w rozwiązaniu tego problemu leży szansa na Twój przyszły sensowny związek. Nawiasem, nie jesteś jedyny. Są tu historie w rodzaju kilkuletniej zdrady, gdzie partner, znając od czasów szkolnych drugą połowę, zignorował znaki i dopiero dziś widzi, że znaki były ewidentne, rozpoznawalne lecz odrzucane na zasadzie "to nie może być prawda".

Piszesz gdzieś, że chciałbyś być lepszym partnerem. OK, fajnie. Ale czy byłeś złym? To co piszesz sugerowałoby raczej, że nie TY ale ZWIĄZEK był "zły" - w znaczeniu POZORNY. Jeśli mam rację, możliwym i uzasadnionym celem pracy nad sobą byłoby "bycie blisko" w związku, odróżnianie "fasady" od treści i nauka znajdywania w bliskości satysfakcji.
Może właśnie dlatego, że związek był PŁYTKI, nie jesteś zniszczony i mogłeś zachować w krytycznych momentach zdolność do trzeźwej oceny sytuacji. Faceci opisują tu horrory w których sprowadzano ich niemal do roli wycieraczki, bo nie mogli poradzić sobie z utratą miłości.

Nieszczęśliwie, jesteś właśnie w okresie, który szczególnie nie sprzyja otwieraniu się i bliskości, czyli temu o co chodzi, dla porządku chciałbym o tym przypomnieć w kontekście tekstu Elle o blondynce.

espresso napisał/a:

no ale ludzie sa rozni... szczerze... po tym wszystkim kazdego dnia dziekuje Bogu ze odeszla... bylo bardzo ciezko ale teraz z perspektywy czasu widze ze to najlepsza rzecz jaka mnie spotkala w zyciu...

po kilku tygodniach analizy eks -zony zaczalem myslec o sobie i skupilem sie na moich uczuciach i emocjach bo tylko to jestem w stanie zrozumiec i kontrolowac... Z pewnoscia... gdzies musielismy sie zagubic w bliskosci i komunikacji.

Doszedlem do wniosku ze musze "podniesc sie z kolan" ale jednoczesnie zadbac o swoj rozwoj wewnetrzny. Stad spotkania z psychologiem, duza ilosc ksiazek (wojciszke, wisniewski, beck, gray i inni). Zaczalem zastanawiac sie nad relacjami miedzyludzkimi, przegadalem dziesiatki godzin ze znajomymi (glownie z kolezankami, faceci czesto "wypieraja" ten temat)

Dlaczego ciesze sie ze odeszla?
1. moge w sumie powiedziec, ze po tym wszystkim boje sie jej... totalnie nieprzewidywalna, strasznie introwertyczna kobieta, ktora jest wyrafinowana aktorka... jest niedojrzala i nieodpowiedzialna i ma totalnie niezrozumiala dla mnie osobowosci i zachowanie...  rozumiem przestac kochac, zdradzic, chciec odejsc... kazdy czlowiek jest wolny ale po 15 latach nie powiedziec ani slowa , nie zachowac jakiejs elementarnej przyzwoitosci ?? jak dowiedzialem sie jaka jest przyczyna jej zachowania to dopiero wtedy nastapil moj poczatek powrotu do normalnosci i leczenie ran... bo wczesniej po prostu szalalem i nie wiedzialem co sie dzieje... zafundowala mi 7 tygodni obledu
2. Mam 32 lata. Nie doczekalismy sie dzieci. odeszla w idealnym dla mnie okresie. jestem ogarniety zyciowo a dzieki temu moge stac sie lepszym i bardziej swiadomym czlowiekiem. jestem  mlody ale nie jestem szczeniakiem, mam bardzo duzo sil i energii i moge wszystko ladnie w zyciu poukladac. dzieki temu wydarzeniu duzo zrozumialem i stalem sie bardziej dojrzaly. nadrobilem zaleglosci z okresu mlodosci jesli chodzi o imprezowanie i kobiety. Mialem w tym zakresie male doswiadczenie. Postawilem na rozwoj wewnetrzny i prace nad emocjami, umyslem. Mam nadzieje ze po tym wszystkim dla kolejnej kobiety bede o niebo lepszym partnerem....
/.../

Widzę, że "z przyzwyczajenia" chcesz pozostać do końca człowiekiem sukcesu. :-))))
No powiedzmy... w sumie jest to sukces z gatunku "mogło być gorzej". Mam nadzieję, że nie jest to "ucieczka do przodu" przed samym sobą.

Ale trzeba widzieć rzeczy jakimi są:
Czy kiedykolwiek dojdziesz do jej rzeczywistych motywacji, a także zrozumiesz jak to możliwe, że mając na liczniku 15 lat związku, byłeś tak całkowicie i ZUPEŁNIE zaskoczony tym do czego jest zdolna. Bo to jest największa porażka. A WŁASNIE na największej porażce można się nauczyć najwięcej.

53

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

espresso
Wiesz jak brzmisz, małżeństwo, rozwód-kolejne projekty w Twoim życiu, a Ty człowiek sukcesu twardo stąpający po ziemi, jak budge collector, a wiesz zapewne o czym mówię. Brak mi tu żywego człowieka, z uczuciami, przeżywającego żałobę a nie korpoludka czy project managera z kolejnym deadlinem smile. Możliwe, ze to nie zostało tak opisane bo wydaje Ci się, że ten okres minął i się podniosłeś, ale na moje oko to tylko pozory.

54

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

aha no i my po SGH jesteśmy najlepsi, nawet w rozwodach wink, potrafimy przekuć porażkę w sukces. Tylko nie zaprzeczaj, wiem co mówię, sama w tym tkwię wink.

55

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Długo na tym forum nie byłem i tak z ciekawości wpadłem na chwilę... smile Historia podobna do mojej, z małą różnicą.... ja do rozpadu mojego małżeństwa dorzuciłem sporo do pieca.
W zasadzie to chciałbym Ci napisać, żebyś nie odpuszczał kościelnego stwierdzenia nieważności małżeństwa. Warto o to powalczyć, bo jak się uda to nie ma lost lost tylko win win. I pamiętaj walczysz o życie wieczne... smile
PS. Ja odpuściłem temat i wiele rzeczy się zatarło... mam nadzieję, że jednak ten rok będzie przełomowy i również uderzę do sądu biskupiego.
Pozdrawiam i good luck

PS. Dla mnie momentem, od którego zacząłem żyć pełnią życia po byłej było to, że jej całkowicie i bezwarunkowo przebaczyłem! Dzisiaj naprawdę życzę jej szczęścia, byle z daleka ode mnie... smile

56

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
K.82 napisał/a:

I pamiętaj walczysz o życie wieczne... smile

ale o co come on?

57

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Pewnie że pójdzie do piekła i takie tam gdy znajdzie nową bo będzie cudzołożył <ślub kościelny mode on>

58

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
stokrotka1978 napisał/a:
K.82 napisał/a:

I pamiętaj walczysz o życie wieczne... smile

ale o co come on?

Jeśli dla kogoś kwestia życia zgodnie z nauką Jezusa jest ważna to nie rozumiem o co Tobie "come on"?

59

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

K.82
zapytałam przewrotnie... smile. Ale to o czym mówisz to nauka KK, nie mieszajmy do tego nic ponadto.

60

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
stokrotka1978 napisał/a:

K.82
zapytałam przewrotnie... smile. Ale to o czym mówisz to nauka KK, nie mieszajmy do tego nic ponadto.

Poza tym, że jest to nauka KK to jest to również moja wiara...
Nie dawajmy jednak pożywki tym wszystkim, którzy myślą i czują inaczej. Każdy ma prawo do własnych przekonań smile

61 Ostatnio edytowany przez starlet007 (2015-03-07 09:34:13)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
EXTRA_terrestrial napisał/a:

Historia ta fascynuje mnie właśnie z jej powodu - chodzi o "rozgryzienie" tego jak można żyć z drugą osobą tyle lat, właściwie wspólnie dorastać i rozwijać się i być zaskoczonym jej zdradą - nie zauważyć zmian w zachowaniu, nastawieniu do ciebie, w sposobie... patrzenia, mówienia, w zachowaniu w łóżku, w częstości uśmiechania.... To sugeruje mi, że przez te wszystkie lata kontaktowałeś się z jakimś wypracowanym przez nią "zestawem reakcji do obsługi bieżącej rzeczywistości" ale nie z człowiekiem ukrytym pod tym wszystkim. Myśle jak mógłbyś nauczyć się ODRÓŻNIAĆ taki fasadowy kontakt od kontaktu "dwóch egzystencji"? Kontaktu w którym nie ma gry, nie ma ściemy, a cała radość polega właśnie na tym że nie ukrywa się przed drugą osobą swojego wnętrza. Zauważ, że kontakt z taką "fasadową" osobą traktowany był przez Ciebie jako "miłość" przez 15 lat, bez najmniejszego dyskomfortu. Z punktu widzenia rozwoju uczuciowego był więc 15-leciem straconego czasu. Czy masz po tych 15 latach, choć mgliste pojęcie, że można inaczej (te wasze teksty były raczej jak z filmów niż z rozmowy ludzi wymieniających własne, autentyczne emocje). Dlaczego, coś takiego Ci nie przeszkadzało? Czy chodzi tu o brak kontaktu z własnymi emocjami - a co za tym idzie mniejszą "czułość" na fałsz? Czy może chodzi o to, że sam lubisz być osobą zamkniętą, do której nie ma wstępu? Diabli wiedzą. Być z kimś 15 lat i nie domyślić się, gdy było trzeba, że gra, oszukuje, że jest do tego zdolna? Tu jakoś bym próbował kombinować - gdzieś w rozwiązaniu tego problemu leży szansa na Twój przyszły sensowny związek. Nawiasem, nie jesteś jedyny. Są tu historie w rodzaju kilkuletniej zdrady, gdzie partner, znając od czasów szkolnych drugą połowę, zignorował znaki i dopiero dziś widzi, że znaki były ewidentne, rozpoznawalne lecz odrzucane na zasadzie "to nie może być prawda".

Piszesz gdzieś, że chciałbyś być lepszym partnerem. OK, fajnie. Ale czy byłeś złym? To co piszesz sugerowałoby raczej, że nie TY ale ZWIĄZEK był "zły" - w znaczeniu POZORNY. Jeśli mam rację, możliwym i uzasadnionym celem pracy nad sobą byłoby "bycie blisko" w związku, odróżnianie "fasady" od treści i nauka znajdywania w bliskości satysfakcji.
Może właśnie dlatego, że związek był PŁYTKI, nie jesteś zniszczony i mogłeś zachować w krytycznych momentach zdolność do trzeźwej oceny sytuacji. Faceci opisują tu horrory w których sprowadzano ich niemal do roli wycieraczki, bo nie mogli poradzić sobie z utratą miłości.

Nieszczęśliwie, jesteś właśnie w okresie, który szczególnie nie sprzyja otwieraniu się i bliskości, czyli temu o co chodzi, dla porządku chciałbym o tym przypomnieć w kontekście tekstu Elle o blondynce.

Widzę, że "z przyzwyczajenia" chcesz pozostać do końca człowiekiem sukcesu. :-))))
No powiedzmy... w sumie jest to sukces z gatunku "mogło być gorzej". Mam nadzieję, że nie jest to "ucieczka do przodu" przed samym sobą.

Ale trzeba widzieć rzeczy jakimi są:
Czy kiedykolwiek dojdziesz do jej rzeczywistych motywacji, a także zrozumiesz jak to możliwe, że mając na liczniku 15 lat związku, byłeś tak całkowicie i ZUPEŁNIE zaskoczony tym do czego jest zdolna. Bo to jest największa porażka. A WŁASNIE na największej porażce można się nauczyć najwięcej.

EXTRA_terriestral, świetny wywód,  podziwu godna przenikliwosc i obiektywizm. Choć jak dla mnie nadal tu za dużo wydźwięku pozytywnego dla autora, ale to już jak kto uważa.
Moim zdaniem kobieta Autora odchodząc, zrobiła przysługę przede wszystkim sobie. Po przeczytaniu pierwszego postu to jej było mi żal, taki "człowiek sukcesu" pewnie nie jest zły, ale jedyna miłość,  do jakiej jest zdolne jego serce, to miłość własna. Znośne jedynie dla partnera równie narcystycznego.
Padły tu słowa "pozorny" i "płytki" o związku, ale odniosłabym je także w stosunku do autora. Jakiś taki jest wymowny, hurraoptymistyczny, a przy tym płytki i zimny. Odnosi się wrażenie, że liczy się tylko otoczka, blichtr, a nie wzajemna miłość, szacunek i porozumienie. I nie zgodziłabym się z opiniami o początku stawania na nogi po zdradzie. Moim zdaniem  ma to już  za sobą. Mimo tylu lat wspólnego życia , nie stało się to dla niego ważne i głębokie, wiec łatwiej się otrząsnąć i odciąć. Może to jest niezły   sposób na szczęście , na pewno mniej bolesny, zwłaszcza kiedy czyta się historie ludzi cierpiących po związkach nawet latami, gotowymi nawet do odebrania sobie życia z rozpaczy i tęsknoty.
Osobiście uważam, że odpowiednią kobietą dla Autora nie byłaby owieczka "wpatrzona w niego  jak w obrazek" jak żona, ale jej zupełne przeciwieństwo. Piękna, mądra, nietuzinkowa, niezależna kobieta sukcesu, która mu zaimponuje i zafascynuje.

62

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Espresso, bardzo Cie prosze o kontakt mailowy????

63 Ostatnio edytowany przez espresso (2015-03-08 23:05:30)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

DZIEKUJE ZA WPISY. WSZYSTKIE DALY MI ZNOW POWODY DO PRZEMYSLEN. O TO CHYBA CHODZI.

DROGIE PANIE WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!! FAJNYCH FACETOW I DUZO MILOSCI! BEZ WAS SWIAT BYLBY OKROPNIE PUSTY I ... PRZEWIDYWALNY JAK EXCELL 

Wjechalem samotnie na kilka dni do malej alpejskiej wioski... upadl kolejny mit, jeden z ostatních..., ktorego jeszcze nie przerobilem a ktory serwowala mi moja uparta podswiadomosc  otoz ?co ja zrobie bez eks... jestem taki biedny z kim pojade na narty... czy bez niej bede potrafil cieszyc sie nartami...? w koncu dzieki niej nauczylem sie jezdzic...?  jest pieknie! Sloneczko, stoki, piwko, sauna, ksiazki... czuje sie swietnie i odpoczywam, glownie psychicznie po stresie rozprawy...

No to po kolei:
Smutna95: Dziekuje za cieple slowa! Moje zycie jak kazde inne, jednemu sie podoba inny uzna to za dramat czlowieka... najwazniejsze ze mi jest z tym dobrze, lubie swoje zycie i to kim jestem  wierze ze znajdzie sie kiedys ktos kto naprawde doceni moja osobowosc i pokocha mnie mocno   Podwojne zycie to naprawde obrzydliwa rzecz... ja chyba nie mam wystarczajaco silnej psychiki zeby potrafic cos takiego zrobic... FUJ !!!

Rozbita34: Tak ta historia zdzarzyla sie naprawde. Bylo w niej o wiele wiecej aspektow rodem z serialu lub komedii romantycznych (np slub w Las Vegas) ale oszczedzilem Wam dodatkowych bzdur nie wplywajacych na ocene sytuacji...

Smutna95 i Rozbita34: zastanowcie sie nad tymi ksywkami... ja rozumiem ze macie prawo do bycia smutna i rozbita... ale to niejako determinuje postrzeganie Was samých... mozna byc smutnym i rozbitym ale jako ludzie, jako istoty, wspaniale kobiety nie jestescie rozbite i smutne z definicji... to tylko uczucia i emocje... ja bym takiego nicka nigdy wybral, balbym sie wrecz ze to wplynie na moj sposob myslenia o sobie.... ale tak juz mam ze optymizm jest wiekszy pewnie niz rozum wink

Extra_terrestrial: Jasne ze zauwazylem JEJ ZMIANY ! Juz wyjasniam... Wczesniej przez 14 lat bylo jakos tak idealnie. Ciezko to opisac slowami. To bylo wlasnie polaczenie dusz i cial i emocji w szczesciu i rozumieniu sie w kazdym aspekcie... dlatego zdecydowalismy sie na staranie sie o dziecko... slubu zadne z nas nigdy nie potrzebowalo jako takiego... moja eks nawet na przyjeciu weselnym oglosila ze wlasnie zaczynamy sie starac o dziecko...( na kilka miesiecy przed romansem sic!) nie zaskoczyla mnie tym ale zaskoczony bylem tym ze mowi to wszystkim... Piszesz ze nie zauwazylem ... zauwazylem ale dopiero zrozumialem i pojalem po czasie... gdy ona juz byla w innym swiecie... gdy odleciala na inna planete.... bylo bardzo wiele znak zdrady i problemow (inny seks, propozycje dotczace zmian w seksie, chciala sie kochac ze mna w hotelach tak jak z kochankiem)... pozne powroty do domu z pracy (no ale biedna zonka ciezko pracuje),  mega wylewne zapewnienia o milosci (wyrzuty sumienia) zwykle wtedy gdy wracala od niego (teraz to wiem po czasie) itd. Moglbym wymieniac duzo...
TERAZ KLUCZOWE PYTANIE... czemu nie zareagowalem???   Bo bylem glupi... bo to moja pierwsza kobieta, bo wtedy nie potrafilem tego tak odczytywac jak teraz... bo bylem na maxa zakochany i ?slepy z milosci?.... bo moja podswiadomosc mowila mi kompletnie co innego: jestesmy kilka miesiecy po slubie, staramy sie o dziecko.... przeciez to niemozliwe zeby wlasnie W TAKIM OKRESIE ktos mogl robic cos tak strasznego.... no i jeszcze jeden BAAARDZO wazny aspekt... kazdy kto staral sie o dziecko wie ze jak kobieta nie zachodzi w ciaze to seks przestaje byc taki dobry jak dawniej, przestaje byc taki spontaniczny (bo kochasz sie w dni plodne) i to w sumie wszystko wplywa na psychike...  ona nawet mi powiedziala 3 miesiace przed odejsciem ze ludzie zachodza w ciaze tylko jak maja mega namietny seks... zapytalem jej co ze zgwalconymi kobietami w czasie wojny? Tez maja namietny sex? Ale widzisz ja myslalem ze ona jest smutna i zestresowana tym ze nie zachodzi w ciaze i tak to interpretowalem... glupia podswiadomosc... takze po tym jak mnie opuscila myslalem ze  tego powodu ma depresje.... wiec znakow bylo cholernie duzo tylko ja albo nie chcialem w nie wierzyc albo zle interpretowalem... ucze sie na wlasnych bledach... to samo z bezgranicznym zaufaniem, zero kontroli a ona ciagle klikala w blackberry... ja  myslalem ze ciezko pracuje... przypominam takze ze caly czas slyszalem ze jest wspaniale, ze kupujemy razem mieszkanie, robimy badania na bezplodnosc, ze bardzo mnie kocha i ze w ogole wszystko super... BYLEM SLEPY ALBO CHCIALEM BYC SLEPY... moze to drugie ??

Uwazam ze nasz zwiazek nie byl plytki. Byl przez 14 lat oparty o solidne fundamenty przyjazni, wspolnych celow, milosci, troski itd. Bylismy bardzo blisko, bardzo polaczeni w wielu aspektach zycia razem... Mielismy bardzo duza wiez emocjonalna, z mojej strony musze powiedziec ze moja eks byla najwazniejsza rzecza na swiecie. Przed sierpniem 2014 na 100% moglbym umrzec gdyby to mialo uratowac jej zycie.... na 100% i nie rzucam slow na wiatr...

Zgadzam sie, ze z najwiekszej porazki mozna wyciagnac najwieksze lekcje i przekuc to na sukces jesli sie odpowiednio to ?przepracuje?. Nie boje sie porazek, nie wstydze sie ich. Przegrywalem wielokrotnie w zyciu i w sporcie i te wszystkie porazki uksztaltowaly ta osobe, ktora jestem w duzo wiekszym stopniu niz sukcesy.

Stokrotka1978: kiedy konczylas SGH ja dopiero zaczynalem sadzac po nicku  minelismy sie! Jestem szefem od kilku lat, pracuje w miejscu w ktorym obowiazuja dosc surowe zasady wygladu i zachowania, w moim departamencie mozna chodzic w japonkach, miec dredy, nie trzeba garnituru, o ile  widze ze ktos wklada serce w prace i mu na niej zalezy nie przykladam wagi do wygladu i szerokopojetych zasad korpo ludkow. Chyba jestem niezlym szefem bo ludzie mnie po prostu lubia i chca ze mna pracowac.... Statysfakcja dla mnie jest to ze nie odszedl ode mnie jeszcze zaden pracownik z powodow innych niz wyprowadzka albo cos takeigo.... ciesze sie ze w pracy mam w zasadzie kumpli... choc to wbrew wszystkim ksiazkom o zarzadzaniu korpoludkami... musialabys mnie spotkac zeby przekonac sie jak bardzo daleki jestem od bycia korpoludkiem tym bardziej pracujac w bardzo sztywnej instytucji.... Zostalem tak wychowany ze nie robia na mnei wrazenie te korporacyjne standardy typu swietne biura sztywne gadki  pensyjki bonusiki itd... nie mam zamiaru sie do tego dostosowywac, smieje sie z tego... ide robie swoje, a ze lubie to co robie to dobrze placa. The end. Zero rozkminiania czy jestem korpoludkiem czy nie... Jestem soba   Ale trzeba uwazac... SGH to pranie umyslu  A juz w ogole zenujace dla mnie tym bardziej z perspektywy zycia mojej eks sa te romanse biurowe korpoludkow... co to jest za obciach... ale to juz inny temat.

K82: po powrocie z nart jestem umowiony z prawnikiem od prawa kanonicznego. Mysle ze bez problemu uniewaznie slub koscielny tak jak szybko rozwiodlem sie z winy pozwanej w cywilnym... bum bum odchaczone i jedziemy dalej, taki juz mam charakter co niektorych moze razic...

Starlet007: poruszylas bardzo wazny temat. masz racje kocham siebie i swoje zycie. Nie widze w tym nic zlego. Mam bardzo duzo ciepla, dobroci i szczescia do obdarowania ludziom, ktorymi sie otaczam, ktorzy mnie spotykaja na swojej drodze zycia. Mam pasje ktora potrafie zarazic prawie kazdego jesli poswieci mi troche czasu a ja z zapalem o tym opowiem lub pokaze... Jestem wielkim optimista. Ciesze sie w zasadzie z kazdego dnia, malych i duzych rzeczy. Pisalem wczesniej ze bylem tak samo szczesliwy gdy nie mialem pieniedzy. Kochalem ja bardzo mocno i zawsze stawialem jej dobro i szczescie przed moim... ale zawsze dbalem takze o siebie o ten swoj swiat zeby byl piekny zebym nie byl uzalezniony od kogos... mimo wszystko gdy odeszla znalazlem sie NA DNIE. 3 miesiace bezsennosci, troche wylysialem, nie moglem skupic sie na pracy, pasja przestala byc dla mnie istotna, poszedlem na pielgrzymke po Hiszpanii (polecam wszystkim Camino de Santiago!) zeby przemyslec i pomodlic sie... schudlem tam 10 kg... i przy wzroscie 185 wazylem 68... wygladalem I CZULEM SIE TRAGICZNIE...
Ostatnio przeczytalem ksiazke o traumach... to nie jest tak ze sa ludzie ktorzy sie nie przejmuja i sa absolutnie odporni na wszystko... takich nie ma.... w zyciu czlowieka jest zwykle kilka takich bardzo waznych elementow dla kazdego waga i istotnosc kazdego z nich moze byc inna... zwykle sa to zdrowie, zyciowy partner, rodzina, praca, znajomi, hobby itd... i teraz umiejetnosc absorbowania traumy czy porazki danego elementu ukladanki zyciowej w duzej mierze zalezy od tego jaki masz ogolny stan ducha i jak dobre sa inne elementy...
Uwazam ze nasz zwiazek nie byl plytki i  nie kochalem jej plytko a bardzo mocno i uwierz mi przezylem to okropnie... ale w pewnym momencie zdalem sobie sprawe ze wszystkie inne elementy mojego zycia sa mega zajebiste i znich zaczalem czerpac sile... dodatkowo dopoki nie zlamie mnie cos naprawde strasznego mam ten swoj troche zawadiacki rodem ze stadionu Legii i arogancki  wobec losu charakter na ktory porazki dzialaja jak plachta na byka... tak mam skonstruowany umysl ze porazki mnie motywuja... co robic... jakos trzeba z tym zyc! Nie wiem moze jakby mnie wywalili z pracy i odwrociliby sie ode mnie przyjaciele to naprawde bym sie zalámal... nie jestem jakims chojrakiem... ale zwyczajnie dzieki ciezkiej pracy nad soba w wielu elementach zycia wychodze z gowna w jakim pozostawila mnie eks zona...

Off topic:
z perspektywy czasu zauwazam w niej rzeczy dotyczace charakteru i osobowosci moje eks, nad ktorymi nigdy sie nie zastanawialem... otoz 3 razy w zyciu kobieta ta bezproblemowo odwraca sobie zycie do gory nogami i odcina sie od dawnych relacji palac za soba wszystkie mosty. Po szkole podstawowej poszla do liceum we Wroclawiu opuszczajac rodzicow i znajomych i zamieszkala tam z siostra... potem przyjezdzajac do mnie do Warszawy opuscila wszystkich przyjaciol z liceum wroclawskiego... i nigdy nie utrzymywala kontaktu z nikim... z rodzina ma bardzo slabe relacje i dosc powierzchownie zawsze sie o niej wypowiadala... nie wiem czy w pewnym momencie ja nie mialem lepszych relacji z jej rodzina niz ona.... i teraz porzucila mnie jednoczesniej odcinajac sie od wszystkich przyjaciol... i znow zaczela zycie z kims nowym.... o okazalo sie jakos ze wszyscy ?nasi? przyjaciele to w sumie moi znajomi a nie jej... niesamowite ze wczesniej o tym nie myslalem...
Czy ona caly czas zyla moim zyciem i nie miala swojego ?
Drugi aspekt to wlasnie zaczalem sie zastanawiac jakie ona miala pasje i czy w jej zyciu bylo cos fajnego/waznego/intensywnego oprocz mnie i naszego zwiazku i jej pracy... chyba nie!!!!! Kobieta bez pasji, bez malej czesci siebie i swojego skrawka zycia to chyba jest jakis dramat....

Odnosnie uwagi Starlet007: chyba trafiasz w sedno, kobieta z ktora sie teraz spotykam niesamowicie mi imponuje... jako lekarz operuje bardzo ciezkie przypadki, niesamowity stres,  wiedza jaka trzeba miec i umiejetnosci... pomoc drugiemu czlowiekowi itd... to robi na mnie bezdusznym bankierze wink ogromne wrazenie, imponuje mi takze jej skromnosc i rozsadek   no i ...  jest cudownie przesliczna blondynczka 

Moi drodzy... kazdy czlowiek jest inny, kazdy inaczej reaguje na to co spotyka go w zyciu. To ze wydaje mi sie... w miare szybko wychodze z bagna to nie oznacza ze nie kochalem jej bardzo albo ze tego mocno nie przezylem....
Nigdy nie narzekam w pracy i na prace. Uwazam ze jak ktos narzeka to powinien sie zwolnic i znalezc sobie inna prace. To samo chyba mam w zyciu. Zostalem postawiony przed bardzo trudna sytuacja i albo moglem robic z siebie cierpietnika i uzalac sie latami i pisac wiersze o tym jak to jestem skrzywdzony... albo isc dalej !!! (nie uciekajac przed uczuciami bo czas wielkiego smutku i zalu i gniewu przezylem). Wybralem to drugie.

Pozdrawiam z gor !

64 Ostatnio edytowany przez EXTRA_terrestrial (2015-03-09 02:26:41)

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !
espresso napisał/a:

/.../
Rozbita34: Tak ta historia zdzarzyla sie naprawde. Bylo w niej o wiele wiecej aspektow rodem z serialu lub komedii romantycznych (np slub w Las Vegas) ale oszczedzilem Wam dodatkowych bzdur nie wplywajacych na ocene sytuacji...

Jakbym gdzieś w realu to usłyszał od kogoś, ale może to przypadek, nie mogę sobie przypomnieć. Może ludzie używają jakiś powtarzalnych stereotypów. Jeśli tak - może lepiej odnaleźć coś własnego i oryginalnego, jedynego w swoim rodzaju - w życiu, w przekazywanych sobie znakach, gestach, w SMS-ach, we wszystkim i stale.

espresso napisał/a:

Smutna95 i Rozbita34: zastanowcie sie nad tymi ksywkami...

Ha :-) Są tu jeszcze bardziej dołujące nicki, coś takiego jest doprawdy obezwładniające, jeśli człowiek uczył się choć trochę o kreowaniu i zarządzaniu własnym wizerunkiem ;-)) Podpisuję się wszystkimi rękami :-)

espresso napisał/a:

/.../Piszesz ze nie zauwazylem ... zauwazylem ale dopiero zrozumialem i pojalem po czasie... gdy ona juz byla w innym swiecie... gdy odleciala na inna planete.... bylo bardzo wiele znak zdrady i problemow (inny seks, propozycje dotczace zmian w seksie, chciala sie kochac ze mna w hotelach tak jak z kochankiem)... pozne powroty do domu z pracy (no ale biedna zonka ciezko pracuje),  mega wylewne zapewnienia o milosci (wyrzuty sumienia) zwykle wtedy gdy wracala od niego (teraz to wiem po czasie) itd. Moglbym wymieniac duzo...
/.../
TERAZ KLUCZOWE PYTANIE... czemu nie zareagowalem???   Bo bylem glupi... bo to moja pierwsza kobieta, bo wtedy nie potrafilem tego tak odczytywac jak teraz... bo bylem na maxa zakochany i ?slepy z milosci?.... bo moja podswiadomosc mowila mi kompletnie co innego: jestesmy kilka miesiecy po slubie, staramy sie o dziecko.... przeciez to niemozliwe zeby wlasnie W TAKIM OKRESIE ktos mogl robic cos tak strasznego.... no i jeszcze jeden BAAARDZO wazny aspekt... kazdy kto staral sie o dziecko wie ze jak kobieta nie zachodzi w ciaze to seks przestaje byc taki dobry jak dawniej, przestaje byc taki spontaniczny (bo kochasz sie w dni plodne) i to w sumie wszystko wplywa na psychike...  ona nawet mi powiedziala 3 miesiace przed odejsciem ze ludzie zachodza w ciaze tylko jak maja mega namietny seks... zapytalem jej co ze zgwalconymi kobietami w czasie wojny? Tez maja namietny sex? Ale widzisz ja myslalem ze ona jest smutna i zestresowana tym ze nie zachodzi w ciaze i tak to interpretowalem... glupia podswiadomosc... takze po tym jak mnie opuscila myslalem ze  tego powodu ma depresje.... wiec znakow bylo cholernie duzo tylko ja albo nie chcialem w nie wierzyc albo zle interpretowalem... ucze sie na wlasnych bledach... to samo z bezgranicznym zaufaniem, zero kontroli a ona ciagle klikala w blackberry... ja  myslalem ze ciezko pracuje... przypominam takze ze caly czas slyszalem ze jest wspaniale, ze kupujemy razem mieszkanie, robimy badania na bezplodnosc, ze bardzo mnie kocha i ze w ogole wszystko super... BYLEM SLEPY ALBO CHCIALEM BYC SLEPY... moze to drugie ??

OK rozumiem, że była to własciwie pierwsza miłość, pierwsza prawdziwa partnerka i to "wzajemnie" ty dla niej i ona dla Ciebie. Twoja historia jest kolejną w której ten fakt powoduje, że spodziewamy się, że druga osoba będzie jak betonowy fundament - bo zagościła w naszej psychice wcześnie, stała się niemal jej częścią. Jak można wątpić w coś co jest włąściwie częścią siebie? Pewne warianty instynktownie się wtedy odrzuca, opierając się na doświadczeniu WŁASNEGO uczucia do drugiej osoby i spodziewając tego samego.

Jedyne co mnie "nietenteges" to ten "filmowy" klimat - jakby brakowało mi czegoś oryginalnego, bezpośredniego, WASZEGO a nie serialowego w tych relacjach, które opisałeś gdy podawałeś przykłądy. A potem pisałeś niemal o "jedności dusz" - widzę tu sprzeczność.


Teraz zestawmy to:

espresso napisał/a:

/.../ Jasne ze zauwazylem JEJ ZMIANY ! Juz wyjasniam... Wczesniej przez 14 lat bylo jakos tak idealnie. Ciezko to opisac slowami. To bylo wlasnie polaczenie dusz i cial i emocji w szczesciu i rozumieniu sie w kazdym aspekcie... dlatego zdecydowalismy sie na staranie sie o dziecko... slubu zadne z nas nigdy nie potrzebowalo jako takiego... moja eks nawet na przyjeciu weselnym oglosila ze wlasnie zaczynamy sie starac o dziecko...( na kilka miesiecy przed romansem sic!) nie zaskoczyla mnie tym ale zaskoczony bylem tym ze mowi to wszystkim... /.../

z tym:

espresso napisał/a:

/.../
z perspektywy czasu zauwazam w niej rzeczy dotyczace charakteru i osobowosci moje eks, nad ktorymi nigdy sie nie zastanawialem... otoz 3 razy w zyciu kobieta ta bezproblemowo odwraca sobie zycie do gory nogami i odcina sie od dawnych relacji palac za soba wszystkie mosty. Po szkole podstawowej poszla do liceum we Wroclawiu opuszczajac rodzicow i znajomych i zamieszkala tam z siostra... potem przyjezdzajac do mnie do Warszawy opuscila wszystkich przyjaciol z liceum wroclawskiego... i nigdy nie utrzymywala kontaktu z nikim... z rodzina ma bardzo slabe relacje i dosc powierzchownie zawsze sie o niej wypowiadala... nie wiem czy w pewnym momencie ja nie mialem lepszych relacji z jej rodzina niz ona.... i teraz porzucila mnie jednoczesniej odcinajac sie od wszystkich przyjaciol... i znow zaczela zycie z kims nowym.... o okazalo sie jakos ze wszyscy ?nasi? przyjaciele to w sumie moi znajomi a nie jej... niesamowite ze wczesniej o tym nie myslalem...
!

Może przyjąć że jeśli nie ma własnych pasji, zainteresowań, "idee fix" to jest osobą w jakiś sposób UZALEŻNIONĄ od stymulacji z zewnątrz - (można goglnąć na termin "novelty seeking"). Nie mam nic w środku - potrzebuję nakręcania się tym co dzieje się naokoło. Łatwo przyzwyczajam się do tego co jest. Są osoby, dla których siedzenie w pokoju, jest już wystarczającym powodem aby być pobudzonym na maxa (jak ja np.;-)... a niektórzy potrzebują skrajności, od ślubu w Las Vegas poczynając. Chyba dzięki temu że byliście w stanie sobie fundować te skrajności wasz związek przetrwał tyle lat - zwłaszcza w końcówce.

Podejrzewam, że wcześniejsze dwa "resety" które sobie urządzała miały właśnie podobne tło - habituacja - znużenie poprzednimi układami społecznymi, które coraz bardziej ją dusiły wobec braku nowych bodźców.

I teraz - przecież w jej wieku trzeba już wziąć ślub i zająć się spokojnie wychowywaniem dzieci. Właśnie tego chciałeś ty i pewnie ona bo przejęła się wzorcem społecznym - nie było racjonalnego powodu aby zachowywać się inaczej.
"Kochanek" był więc po to aby móc uciec przed sytuacją "dziecko rodzina" - którą BARDZO TRUDNO sobie zresetować. Uciekała przed wizją jednostajności, mając zapewne dodatkowo okazję - znalazła osobę zapewniającą jeszcze wyższy niż dotąd poziom stymulacji. Nowości w seksie, nowa osoba nowe doznania...i to odczuwane "całą sobą"...

Nastepny "level" gry. Co będzie dalej? Jakieś ekstremalne zachowania seksualne, sporty z dużym ryzykiem, narkotyki, hazard?  Jeśli mam rację nie skończy się na jednym kochanku. Jeśli masz jakiś podgląd warto to "pośledzić" aby zrozumieć więcej - chyba że wolisz się odciąc, jeśli jakiekolwiek wspomnienie uruchamia ci resentymenty. Mnie - osobę patrzącą obojętnie to oczywiście ciekawi - bo jak piszę - jest tu sporo niewiadomych.

65

Odp: Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Znałam podobną kobietę, też zamykała kolejne rozdziały, odcinając się od poprzednich. W jej wypadku nie chodziło jednak, tak mi się wydaje, o uzależnienie od zewnętrznej stymulacji i potrzeby nowych bodźców, chociaż.... to ciekawe spostrzeżenie. Tam problem był w braku akceptacji siebie samej. W każdej nowej sytuacji tworzyła obraz siebie (jak niektórzy w internecie - taka kreacja), przy "wychodzeniu" na jaw zachowań w jej oczach deprecjonujących ten obraz - po prostu uciekała. Ponadto było u niej jeszcze coś - jakaś absolutnie niszcząca ambicja, więcej i wyżej. Pierwsza ucieczka z maleńkiego miasteczka do większego, zupełne odcięcie się od podstawówki. Następnie tak jak Twoja żona espresso, uciekła do Wrocławia:), zerwała kontakty z koleżankami z liceum i całym towarzystwem ( jak potem wieść gminna donosiła zanotowała tam również mniej chlubne zachowania) i kolejna ucieczka od męża, zerwanie więzi z rodzicami, koleżankami. Narkotyki, hazard i inne skrajne zachowania nie wchodzą w grę, krzywdy sobie nie zrobi. Tylko ona, w odróżnieniu od zony espresso, nigdy nie pokazała, że żałuje rozstania z mężem. I była to jedyna osoba, którą znałam, nie mająca potrzeby utrzymywania z kimkolwiek relacji w dłuższym niż dekada okresie. A podobnie, jak u Ciebie espresoo, lubiła luksus i pokazówki. Tak w celach poznawczych Autorze - jej mąż (praca dobrze płatna, pełen high life) po kilku związkach ( długo nie mógł jednak pogodzić się ze stratą) poznał kobietę, z z którą planuje ślub. I jest ona zupełnie inna niż żona choć wizualnie pozostał w kręgu czarnulek. Jest ciepła, domowa, mocno emocjonalna, bardzo oszczędna (wystarczy małe mieszkano i tam gdzie mąż chce, byle z nim), rodzinna, utrzymująca trwałe relacje z ludźmi, dbająca o niego a jednocześnie wymagająca zaangażowania, póki co nie pracuje, nie ma też na koncie jakichś zapierających dech w piersiach sukcesów zawodowych.

Posty [ 1 do 65 z 127 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zwykła historia. Od upadku i depresji do wygranej i szczescia !

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024