@Tom94, czy ja stoję w miejscu? zdecydowanie nie, nie opisywałem tutaj co się działo w moim życiu od maja kiedy usłyszałem, że od dziś nie ma jutra. Sen co drugą noc i to 1 do 2 godzin, 8 kg w tydzień w dół, mózg prawie nie funkcjonował i naprawdę niewiele pamiętam. Ale kiedy zmysły i umysł zaczęły wracać, chciałem namówić córkę, żeby rozmawiała z mamą o naprawie wszystkiego, później już tylko miałem samobójcze myśli, a nawet inaczej miałem już plan swojego samobójstwa (nikomu o tym nie mówiąc, bo kto chce się zabić nie będzie się tym chwalił, chyba że chce w ten sposób szantażować emocjonalnie). Życie dla mnie się skończyło i nie ma nic więcej, realizując swój plan chciałem uporządkować wszystkie swoje zaległe i bieżące sprawy (urzędy, ubezpieczenia, konta, samochód, działka). Ponieważ pracuję w terenie i jeżdżę po kilkadziesiąt kilometrów dziennie, znalazłem miejsce, most i jego przęsła, gdzie mogę rozp... się samochodem służbowym i żona z dzieckiem dostaną ponad 300tyś odszkodowania za wypadek komunikacyjny w pracy i parę złociszy z innych źródełek (miało to chyba być taka forma odkupienia za moje winy). Nie patrzyłem wtedy na nikogo, dla mnie nie było już świata. Do tej pory mam głęboko schowane pudełko z listami do mojej żony z wyjaśnieniami, uczuciami, instrukcjami, dokumentami, kluczami które miały się tam znajdować. Kiedy miał nadejść czas prywatny samochód miał być zapakowany moimi rzeczami, gotowy do wywiezienia. Nie miałem zamiaru wtajemniczać w to nikogo i o tym nikt nie mógł się dowiedzieć. Ale...
dzwoniąc, załatwiając pisma, pisząc maile związane z MOJĄ sprawą i dochodząc coraz bardziej do jaśniejszego spojrzenia, zauważyłem, że nie tylko ja to tak mocno przeżywam, ale moje dziecko, które wcześniej chciałem na początku wykorzystać do ratowania wszystkiego, też nie może się w tym odnaleźć.
Odłożyłem swoje sprawy na bok. Córka. Do cholery tak nie może być. Od tamtej pory wspieranie jej i chęć niesienia pomocy daj mi siłę, której tak bardzo brakowało na początku. I dla mojej córki jestem wiele zrobić i znieść. Chcę być przy niej i ona już chyba o tym wie i ma tego świadomość. Chcę też pomóc żonie odbudować relację z córką. Rozmawiamy dużo o różnych rzeczach i problemach, nawet jeśli nadchodzi temat matki staram się ją przekonywać, że mama ją kocha i nigdy nie chce dla niej nic złego. Poświęcam małej czas i uwagę, bo ona tego potrzebuje, JA jestem trochę na boku dla siebie, ale już raczej nie mam zamiaru napełniać pudełka, które miało być dla mojej żony i myślę, że zrobiłem nie tylko pierwszy krok, ale kilka następnych przed bardzo długą drogą.
I Tom94, masz rację, stoję w miejscu. Mało zajmuję się sobą skupiam się na córce, ale w swoim czasie zacząłem bawić się w pstrykanie zdjęć, czytam książki i historie podobne do moich w necie, spaceruję z muzyką za rękę. Z biegiem czasu wyjdę do ludzi bliżej, ale nie za blisko. Jeszcze nie
Małżeństwo, wiele osób uświadamia mi ten fakt, ta wiedza jest we mnie, tylko to zajeb... ciężko zaakceptować, chociaż żonie coraz mniej wierzę i coraz mniej ufam.
Co do pozwu, ona chce bez orzekania o winie i raczej w ten sposób będzie chciała to zrobić,żeby nie robić sobie większych problemów, już podjęła decyzję,a ja i tak nie zaufam nikomu przez długi czas.
@Secondo1 czy masz na myśli porządki finansowo-formalne?
Secondo1 napisał/a:Chyba przyszedł czas na robienie porządków....
wczoraj
żona rozmawiała z córką wczoraj, a dała się przekonać do spokojnej rozmowy, po tym jak powiedziałem jej, że jeśli dziecko opuści więcej godzin lekcyjnych niż jakaś tam ustalona ilość, wychowawca musi rozpocząć procedurę, informacja do pedagog, dyrektora, rodziców oraz na co sześciomiesięcznym sprawozdaniu do sądu rodzinnego i chyba mamusi to bardzo nie w smak w swoich planach, które Secondo1 przewiduje,
dzięki za wskazówki 