nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 83 ]

Temat: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Witam. Jestem w zwiazku od 10 lat, w tym trzy lata malzenstwa. Maz jest moim pierwszym powaznym chlopakiem. Zawsze mialam powodzenie ale czekalam na tego jedynego bo ubzdurala mi sie milosc na cale zycie. Teraz wiem ze nie ma czegos takiego, oprocz uczuc licza sie wspolne pasje, szacunek, wzajemne wsparcie. Mysle ze mozna byc szczesliwym z jedna osoba cale zycie, ale potrzeba do tego ciezkiej pracy i checi.
Jeszcze w czasie chodzenia mielismy wzloty i upadki. Raz nawet zerwalismy z winy meza gdyz flirtowal z inna, ale po dwoch miesiacach przekonywan mu wybaczylam.
Maz ma ciezki charakter. Jest pedantem, wszystko w domu musi byc zrobione jak trzeba, najlepiej jego sposobem. Ja niestety jestem typem balaganiary, ale walcze z tym i mamy zawsze porzadek, wszystko ma swoje miejsce a naczynia sa zmywane na bierzaca. Maz i tak czesto krzyczy na mnie a to ze kranu dobrze nie dokrecilam, a to ze okruszki na kanapie zostawilam czy ze nie raczylam oproznic kosza na smieci. Dodam ze on po sobie sprzata zawsze i dokladnie, wynosi smieci, robi zakupy i pomaga sprzatac, robi pranie, sam sobie prasuje i dba o swoje rzeczy. Moja dzialka jest gotowanie, lista zakupow, mycie naczyn i ogolnie sprzatanie. Ale i tak zawsze cos musze nie tak zrobic i ruga mnie jak dziecko. Do tego odwoluje sie czasem do mojej rodziny ze jestem takim samym brudasem jak i oni i o nic nie dbam( sa strasznie balaganiarzami). To przykre bo nie ma do tego prawa. Nie lubi czesci mojej rodziny i jak do nich szlam z prezentem i poprosilam o podwiezienie to odmowil. Znajomych wozi non stop gdzie chca:-(
Maz w kwestii uczuc jest dosyc zamkniety. Przytulanie tez nie za bardzo, na chwile tak ale zeby polezec na kanapie razem czy przytulic sie w lozku nie ma mowy bo zaraz mu niewygodnie. Nie mamy wspolnych pasji, nie mamy o czym gadac. Kiedys probowalam non stop ale on uwaza to co mowie za malo wazne, smieszne czy glupie. Wiec malo co rozmawiamy. Od roku czuje sie jakbym mieszkala sama lub z obcym. Maz namawial mnie na dziecko ale sie nie zgodzilam. Jemu tez juz na szczescie przeszlo. Nie mam w nim wsparcia a ciaza i porod to czas kiedy kobieta potrzebuje tego szczegolnie. Maz nigdy zbytnio mnie nie wspieral, raczej to bylo normalne ze w pracy mi sie uklada itd . Nigdy nie moglam sie z nim podzielic moimi problemami bo jedyne co mowil to ze bedzie ok. Albo zebym zmienila prace. Ma bardzo racjonalne i proste podejscie do zycia. Ja jestem wrazliwa osoba, przejmujaca sie byle czym
Uwazam ze moj maz nie zdaje sobie sprawy jak powinien wygladac udany zwiazek. Ze licza sie dwie osoby i kazda z nich ma swoje potrzeby emocjonalne. Czuje ze on jest raczej egoista. Albo po prostu bardzo sie roznimy.
od roku mamy kryzys. Pracowal bardzo duzo a w wolnych chwilach nie zwracal na mnie uwagi.  Nie potrzebowal mojej bliskosci. Probowalam o tym rozmawiac, ale mowil ze jest zmeczony. Seksu tez zbytnio nie chcial kiedy go chcialam przytulic na przywitanie, szczypal mnie bo wiedzial ze w ten sposob skutecznie sie mnie pozbedzie albo mowil odejdz . Zepsol nasza rocznice slubu swoja zloscia, w restauracji mial pretensje ze zamowilam deser i musielismy dlugo czekac. Wolal wrocic do domu i grac na xboxie. Obrazil mnie innym razem przy znajomych. Mialam znalezc nam klub z kreglami. Zle sprawdzilam i jak wyszlismy ze znajomymi nie znalezlismy klubu. Powiedzial ze jestem taka sierota czy lajza ze chyba prace dostalam bo komus loda zrobilam!!!! Dwa tygodnie z nim nie rozmawialam po tym. Wiec zaczelam go olewac. Teraz on znowu chce seksu, ale ja juz nie bardzo. Przez jego zachowanie, brak wspolnej bliskosci itd przestalam odczuwac do niego pociag. Kocham go jak czlinka rodziny, wiem ze kiedys bylismy szczesliwi, mimo jego charakteru, spedzalismy razem czas ale nawet wtedy brakowalo mi czegos. Czesto byl nie mily i mi dogadywal, nigdy nie przeklinal. Teraz zycze mu dobrze, nie chce go skrzywdzic ani jego rodziny, bardzo ich lubie, ale nie chce juz z nim byc. Chcialabym miec szanse byc z kims kto mnie rozumie i szanuje. Z kim moge rozmawiac o czy i chce i nie musze sie stresowac ze czegos tam nie zrobilam. Nie mam odwagi zostawic meza. Wolalabym zeby to on zostawil mnie, ale raczej tak sie nie stanie. On twierdzi ze mnie kocha. Jest dobrym czlowiekiem ogolnie, pracowitym i odpowiedzialnym. Nie wiem co robic. Z jednej strony boje sie ze jesli go zostawie to kiedys befe myslec ze to blad. Wiem ze ludzie maja wieksze problemy w zyciu. I nie wyobrazam sobie mysli ze sprawiam mu bol.
Co o tym myslicie?

Zobacz podobne tematy :
Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Smutna Twoja opowiesz, wspolczuje i rozumie Ciebie.
Może jeszcze spotkasz takiego człowieka co Cie pokocha, ale nie będzie to Twój maz- on jest oziebly, pedant, egoista.
Rozgladaj się, może gdzies za rogiem jest jakiś cieply facet, przyjaciel, dobry, czuly...
Może zycie nas zaskoczy...

3

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Poki nie macie dziecka jest lepiej odejsc. Pozniej nie będzie łatwo. Proponuje separację,będzie mial czas na przemyslenia Twój mąż, na starania się. Ale to już jest Twoja decyzja.

4

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

....
Co o tym myslicie?

Kiepsko pasujecie do siebie, zdarza się. Poza tym Ty już przecież postanowiłaś, tylko boisz się podjąć samodzielnie wykonania tej decyzji i poniesienia jej konsekwencji.

5

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Można znieść pedanterię, można znieść bałaganiarstwo, bo to są drobne wado-śmiesznostki. NIe można natomiast tolerować gdy mąż wyzywa cię od brudasów, sierot, łajz itp.

6

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
assassin napisał/a:
agnieszka103 napisał/a:

....
Co o tym myslicie?

Kiepsko pasujecie do siebie, zdarza się. Poza tym Ty już przecież postanowiłaś, tylko boisz się podjąć samodzielnie wykonania tej decyzji i poniesienia jej konsekwencji.

Masz racje. Decyzje podjelam "wewnetrznie" ale z jej realizacja jest problem bo jestem zwyklym tchorzem. Boje sie reakcji meza, tego ze moge zmieknac jeslu by on zaczal prosic o szanse. Oczywiscie moze byc tak ze powie ok to do widzenia. Ogolnie nie lubie przykrych sytuacji i staram sie ich unikac.

7

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
PodPseudonimem napisał/a:

Można znieść pedanterię, można znieść bałaganiarstwo, bo to są drobne wado-śmiesznostki. NIe można natomiast tolerować gdy mąż wyzywa cię od brudasów, sierot, łajz itp.

Dokladnie to mu probowalam zawsze tlumaczyc, ze nie mozna sie tak odnosic do drugiej osoby. On natomiast twierdzil. zawsze ze to dla mojego dobra i inaczej do mnie nie dociera. On sam ogolnie nie wydaje sie byc pamietliwy, choc ja nigdy nie obrazilam go w zaden sposob. Chyba nawet nigdy glosu porzadnie nie podnioslam w trakcie klotni, zawsze staralam sie wyjasniac sytuacje na spokojnie.

8

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
Rozczarowanadziewczyna napisał/a:

Smutna Twoja opowiesz, wspolczuje i rozumie Ciebie.
Może jeszcze spotkasz takiego człowieka co Cie pokocha, ale nie będzie to Twój maz- on jest oziebly, pedant, egoista.
Rozgladaj się, może gdzies za rogiem jest jakiś cieply facet, przyjaciel, dobry, czuly...
Może zycie nas zaskoczy...

Dziekuje za cieple slowa. Zycze ci zeby  wszystko ci sie w zyciu ulozylo. Na pewno spotkasz kogos kto zasluguje na ciebie i bedzie twoja druga polowka. Mysle ze obie musimy byc bardziej ostrozne w wyborze partnerow, zwracac uwage na dopasowanie charakterow itd. To wazniejsze niz motylki w brzuchu... i chyba obydwie sie przekonalysmy ze osoby z viezkim charakterem nie sa dla wrazliwych osob dobrymi partnerami.

9

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jeśli naprawde czujesz sie nieszczęśliwa to lepsze wyjście to odejść .

10

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jezeli ktos jeszcze ma jakies opinie to bardzo prosze o podzielenie sie nimi.
Najbardziej boje sie tego ze zyje z glowa w chmurach i marze o idealnym zwiazku a takich nie ma. Ze za duzo bym chciala... albo ze wyolbrzymiam problemy.

11

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Raczej ich nie wyolbrzymiasz odejdź godnie to jest znacznie lepsze wyjście niż zdrada która może się zdarzyć jeśli dłużej będziesz to ciągła.

12

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Nie ma zlotej rady... tak jak piszesz - nie ma tez idealnych związk?w. Ale jak masz cale zycie byc z kims, kto wypomina Ci kroplę wody na zlewie i byc wobec ciebie zimnym non stop to chyba lepiej odejsc.... wiadomo, ze to nie kest proste, ale moze tak jak ktos pisal - separacja? Chociaz ja myslę, ze jest za duzo 'ale', by on się diametralnie mogl zmienic..  ech ta proza życia...

13 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2014-07-09 07:55:26)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

szczypie cie gdy się witacie to przykre, a gdzie buziak, albo czesc kochanie?
nie pasujecie do siebie, on jest takim prostym chłopem, egoista
jesteś za wrazliwa i za dobra dla niego
albo z ta kolacja, on toba rzadzi i traktuje jak dziecko gorzej nawet bo na pewno nie jak partnerke zone chyba jak sluzacą

14

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Przykre to wszystko. Nawet kiedy wszystko jest w porzadku to jest po prostu nudno. Nie mamy o czym rozmawiac i patrzymy sie pusto w telewizor. Ja probuje cos zagadywac chocby zeby zabic ta nude, ale oprocz krotkich odpowiedzi nie widze nawet odrobiny checi z jego strony. Czeka mbie kolejny nudny jak flaki z olejem weekend.

15

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

Jezeli ktos jeszcze ma jakies opinie to bardzo prosze o podzielenie sie nimi.
Najbardziej boje sie tego ze zyje z glowa w chmurach i marze o idealnym zwiazku a takich nie ma. Ze za duzo bym chciala... albo ze wyolbrzymiam problemy.

Nie ma idealnych zwiazkow,ale tez nie mozna sie czuc nieszczesliwym z powodu nieudanego wyboru partnera.Wiem cos o tym i wiem co czujesz,bo moj maz to tez wielki egoista i nie jestem z nim szczesliwa.Jest gdzies ktos,kto otoczy Cie miloscia i cieplem,bo kazdemu sie to nalezy.Nie mozna sie oszukiwac ,ze jest ok ,jesli w sercu czujesz bol i pustke.Bardzo dobrze ,ze jeszcze nie macie dzieci,bo wlasciwie droga do szczescia jest dla Ciebie otwarta i nie musisz sie zmuszac ,aby byc z tym obcym dla Ciebie czlowiekiem,bo on sie nie zmieni i nic sie miedzy wami nie zmieni, a Ty przy nim stracisz swoj blask.Badz silna i dzialaj.

16

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

jej... jakie to smutne... jakbyś chciała pogadać, bez czekania na jakiś odpis, zapraszam gg 19578054
Trzymaj się... :*

17

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Dziekuje wszystkim za opinie.
Mysle nad odejsciem od meza. Dam sobie jeszcze troche czasu, przemysle jak to zrobic by jak najmniej go zranic. Gdyby tylko tak sie dalo. Wczoraj powiedzial mimochodem ze rozmawial z kims i powiedzial tej osobie ze bardzo mnie kocha. Strasznie przykro mi sie zrobilo bo poczulam sie jakbym go zdradzila bo mysle o odejsciu a on nie jest tego swiadomy. Latwiej jest pewnie myslec o tym gdy w zwiazku jest zle. Ale ja czekalam az najgorsze przejdzie zeby sie upewnic ze to nie chwilowy kryzys. Teraz praktycznie sie nie klocimy ale tak jak pisalam wczesniej nuda, brak rozmow i brak bliskosci rowniez zabila moja milosc. I pamietam te gorzkie slowa ktore co prawda nie byly na porzadku dziennym ale trudno je zapomniec. I jeszcze jedno. Kryzysy mielismy co jakis czas. To ja zawsze musialam w koncu stawac sie obojetna i chlodna zeby on sie ogarnol i zaczal byc mily i czulszy. Mam tego dosc bo to chore. Jestem mila osoba i chce taka byc, nie chce udawac kogos zimnego bo tylko to na niego dziala. Dodam tez ze jak najbardziej mam swoje zdanie i potrafie postawic na swoim, po prostu jestem mila na codzien, nie czepiam sie o drobnostki, bo szkoda na to czasu i absolutnie potepiam uzywanie brzydkich slow w klotniach.

Jesli macie rady jak rozegrac sytuacje tzn jak powiedziec mezowi ze chce odejsc bo nie jestem z nim szczesliwa, bardzo prosze piszcie.  Nie chce tez juz sytuacji ze on bedzie chcial kolejna szanse bo juz je dawalam w przeszlosci. Po prostu nie pasujemy do siebie. Bede za nim tesknic, kocham go, ale to bedzie tesknota za wspomnieniami i za kims, kto byl na codzien w poblizu...

18

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
Asalia napisał/a:

jej... jakie to smutne... jakbyś chciała pogadać, bez czekania na jakiś odpis, zapraszam gg 19578054
Trzymaj się... :*

Bardzo dziekuje ale nie mam gg:-(

19

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jestem w szoku- zaczelam czytac ksiazke Toksyczne Slowa Patricii Evans i uswiadomilam sobie ze moj maz stosuje agresje werbalna wobec mnie. Jestem wsciekla, mam ochote podejsc i okladac go piesciami po twarzy bo jak glupia sobie uswiadomilam ze te wszystkie jego dziwne niezrozumiale dla mnie wybuchy zlosci to mapipulowanie mna i proba przejecia wladzy w zwiazku. Oto kilka przykladow.
- kiedy wychodze do rodziny, jeszcze zanim mu powiem ze ide na 2 godziny, czuje wewnetrzny stres przed jego reakcja. On zazwyczaj cos odburkuje, robi lekcewazaca mine, i ledwo sie odzywa gdy wroce. Coz z tego ze nie krzyczy i nie zabrania, kiedy ja wewnetrznie czuje sie jakbym robila cos zlego, mam poczucie winy ze wychodze. On chodzi na silownie kilka razy w tyg, ma moje pelne wsparcie
2- ostatnio powiwdzialam ze ide na silownie, znowu lekcewazaca mina. Kiedys chodzilam czesto, wysmiewal mnie ze mam slomiany zapal, zle cwicze i nie ma sensu moje chodzenie. Pare razy chcialam wyjsc z nim z domu, to sie zloscil bez powodu.
3- krytykuje lub krytykowal to jak sie ubieram. Mowil przez lata ze nie umiem chodzic w szpilkach, az nabawilam sie jakiegos irracjonalnego strachu i jak mam szpilki mysle o tym jak ide.
4- docinki ze jem za duzo i jestem obzarta, ze jak  chodze do znajomych to tylko sie nazrec. Jestem szczupla i kocham jedzenie. Mowie to otwarcie. Uwazam ze z zycia trzeba korzystac.
5- zlosci sie jak opowiadam o pracy ze sie dobrze znam z kierownictwem i mnie lubia. Twierdzi ze sie przechwalam jak chce opowoedziec znajomym o mojej pracy albo o tym ze dostalam awans. A ja jestem bardzo dumna z siebie i chcialabym sie chwalic. Maz zaraz ucina rozmowe
6- nic mi nie mowi o sobie. Pytam jak w pracy, odpowiedz- dobrze- koniec konwersacji. Nie dzieli sie ze mna swoimi opiniami, nic nie wiem, dowiaduje sie od ludzi na imprezie lub jak on cos mowi znajomym przy mnie
7- potrafi krytykowac wszystko co robie, nigdy nie robie wystarczajaco dobrze, niechlujnie, inaczej itd. Kiedys ugotowalam bigos z miesxanej kapusty, a on lubi tylko z kiszonej, to go nawet nie sprobowal. Dodam bigos byl super, zanioslam bratu i jego rodzina sie zajadala.
8- ledwo pamieta o moich urodzinach, na prezenty nie mam bardzo co liczyc, jak juz to tylko bo mi znajomi i rodzina kupia i mu glupio. Ja nigdy nie wymagalam prezentow ale czasem przykro ze obcy ludzie w pracy sie postrali i pomysleli o mnie a on nie
9- Nie rozmawiamy ze soba o niczym poza tematami zwiazanymi z domem, rachunkami, itp. Moje pasje jak czytanie ksiazek to glupota i strata czasu. Kiedy chcialam z nim powaznie porozmawiac stwierdzil ze znowu naczytalam sie glupich ksiazek

10- na kazde moje zdanie ma odmienna opinie, jesli juz uda mi sie cos powiedziec, czesto mnie krytykuje.  Przyklad. Mowie chodzmy do baru ze znajomymi, zagramy w bilard, cos zjemy itd. On od razu zaczol krzyczec ze tylko latanie mi w glowie. Ja w szoku po jego reakcji, przeciez nic zlego nie mialam na mysli. Nigdzie nie wychodzilismy rzez dlugi czas, nudno tak kolejny weekend przed telewizorem. Tydzien pozniej on mowi- chodzmy do baru, znajomi chca sie z nami spotkac.....????  no wyobrazacie sobie... jak juz wyszlismy to mnie obrazil przy nich a potem sie jeszcze nie odzywal jakbym to ja mu cos zrobila.
11- Wole jak go nie ma w domu. Kiedys szukalam winy w sobie, ze zle sie wyrazam, ze on nie rozumie o co mi chodzi, ze jestem malo precyzyjna. Probowalam sie zmienic. Kiedy to nie skutkowalo, zaczelam sie stresowac, zamilklam zeby uniknac krytyki, nigdy nie wiadomo co sie odezwac. Kiedys bylam szczesliwa, teraz mam kompleksy i brak wiary w siebie. Zaczelam byc pesymistka


Nigdy nie zostalam uderzona przez meza, nigdy nie padlo z jego ust wyzwisko typu ..k... szm... Ale przez 10 lat zylam z czlowiekiem ktory odebral mi radosc zycia, spontanicznosc, to on a nie obcy ludzie sprawil mi najwiecej przykrosci w zyciu. A to wszystko bylo tak powoli, po kroczku, nieraz czulam wstyd i ponizenie, ale to w koncu moja wina zawsze byla, bo ja taka lajza jestem, i balaganiarz....

20

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Powyższy post... jakbym przeczytała o sobie:( 13 lat minęło , a ja z optymistycznej dziewczyny stałam się kobietą z nawracającą depresją...

21

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

bedę obserwować co zrobisz-proponuję separację i pisz list o tym co czujesz...jeśli nawet nigdy go nie dostanie,wyrzucisz z siebie toksyny jakie Cię zatruwają...myśl tylko o sobie,siebie pokochaj w końcu,bo Ty siebie nie kochasz wcale...pamiętaj-zachowaj swoją godność...

22

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Wczoraj i przedwczoraj maz znowu sie nie odzywal i nie zwracal na mnie uwagi. Gdy probowalam cos zagadac odburknal mi tylko. Wiec dzis spakowalam wszystkie rzeczy i przeprowadzilam sie do znajomej. Zostawilam mu list i napisalam ze dzis nie mam sily z nim rozmawiac, ze za pare dni jak ochloniemy. Przeprosilam go za swoje tchorzostwo i poprosilam o pozostawanie w przyjazni i dyskrecje. Jestem przerazona i boje sie ze zle robie tzn ze go krzywdze. Nie widze szans na nasze wspolne szczescie, na pewno nie na moje. Moze mi ktos dodac otuchy?

23 Ostatnio edytowany przez kosmiczny nick (2014-12-03 22:02:50)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

Wczoraj i przedwczoraj maz znowu sie nie odzywal i nie zwracal na mnie uwagi. Gdy probowalam cos zagadac odburknal mi tylko. Wiec dzis spakowalam wszystkie rzeczy i przeprowadzilam sie do znajomej. Zostawilam mu list i napisalam ze dzis nie mam sily z nim rozmawiac, ze za pare dni jak ochloniemy. Przeprosilam go za swoje tchorzostwo i poprosilam o pozostawanie w przyjazni i dyskrecje. Jestem przerazona i boje sie ze zle robie tzn ze go krzywdze. Nie widze szans na nasze wspolne szczescie, na pewno nie na moje. Moze mi ktos dodac otuchy?

Nie robisz mu krzywdy. Twoje wpisy świadczą, że w tym związku to Ty byłaś osoba krzywdzoną. Zaczynasz w końcu walczyć o siebie i to jest najważniejsze... Opis Twego małżeństwa jest druzgocący i to chyba teraz najlepsze, co mogłaś zrobić.
Znam az za dobrze relacje w tak funkcjonujacym związku i powiem Ci, że z czasem byłoby z Tobą gorzej. Sama widzisz, ze zgasłaś i gasniesz kazdego dnia. Przez niego, przez jego podejscie do Ciebie, przez to tłamszenie Twojej psychiki, radosci zycia i spontaniczności... Związek musi bazować - sama to przecież zauwazyłaś - na szacunku, cieple, serdeczności, wyrozumiałości, a wszystko to "okraszone" uczuciem... U Ciebie tego nie ma. Jest toksyk, który zatruwa cała Ciebie.
Może małzonek wyrósł, bądź sam "wypracował" (tylko gdzie i jak?) swój własny schemat zwiazku i zasad w nim priorytetowych i na siłę Cię w to wcisnął, a wszelkie protesty z Twojej strony gasił krzykiem i krytyką? Owszem, macie bardzo rózne wizje związku i taki, jaki Twój małżonek prezentuje - moim zdaniem - pasuje do wieloletniego, znudzonego małżeństwa, gdzie każde ma swoje własne życie obok drugiego. Mieszkają razem, ale obok siebie... Są osoby, którym cos takiego pasuje. Ale podejrzewam, że większość od czegos takiego natychmiast chciałaby uciec, tym bardziej, jak związek nie jest aż tak wieloletni... Ja sam tezx z czymś takim sie spotkałem, ale u mnie to w porównaniu z Twoją sytuacją to była ..."krótka piłka". Ale masę podobieństw widzę i wyjątkowo Cię rozumiem...
Zdobyłas sie na odważny krok w akcie rozpaczy, bo inaczej tego nie nazwę... Czas pokaże, co z tego wyniknie. Może małżonek ochłonie i znów będzie przekonywać do siebie. Z pewnością, to w tym związku przecież jemu BYŁO DOBRZE. Sama zadecydujesz co zrobisz, ale radziłbym postawić warunek: wspólna terapia, na której może ktoś mu uświadomi, na czym związek z kimś polega... Jesli małzonek to wykpi (a tak pewnie zrobi) - będziesz wiedzieć, że szans na ratunek tego związku juz nie ma... I będziesz mieć możliwość spotkać kogoś i stworzyć prawdziwy, ciepły i udany związek z kimś, dla kogo będziesz osoba najważniejszą, darzoną miłością i szacunkiem. Osobą, przy której będziesz umieć znów się uśmiechać i zrobić, powiedzieć cokolwiek - bez obaw o reakcję...
Tego Ci życzę...

24

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

może terapia małżeńska?

25

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Typowy "Robert" z innego watku. Mysle ze tutaj jednym z problemow jest koniecznosc uswiadomienia meza co do innych wzorcow malzenstwa i zwiazku oraz koniecznoesci podejmowania wysilku, narzucenia sobie pewnych zachowan w stosunku do zwiazku, do ciebie. Kto mialby to zrobic, nie wiem. Niby zawsze podaje sie koniecznosc terapii. Ale trzeba przyjac jej autorytet. Widzisz mnie sie wydaje ze powodem tutaj jest nieumiejetnosc rozmawiania, przekazania sobie sposobow postepowania, wlasnych oczekiwan. Ten zwiazek tez ma jakies zalety np. pewnie maz Cie nie zdradza. W innym zwiazku mily "fircyk" mogly Cie nosic na rekach a Ty byc cierpiala przez jego zdrady. Zawsze mozna wpasc z deszczu pod rynne. Moze sie uda naprawic?

26

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Napisz, co sie dzieje u Ciebie. Czy są jakieś reakcje ze strony małżonka...?

27

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Wylaczylam tel I jak wlaczylam nie ma zadnych wiadomosci,czy dzwonil nie wiem go niemam powiadomien. Ja like wlasnie kieliszek wine I staraam sie nie myslec za duzo. Czuje sir okropnie

28

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

Wylaczylam tel I jak wlaczylam nie ma zadnych wiadomosci,czy dzwonil nie wiem go niemam powiadomien. Ja like wlasnie kieliszek wine I staraam sie nie myslec za duzo. Czuje sir okropnie

Przepraszam za bledy

29

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

...I staraam sie nie myslec za duzo. Czuje sir okropnie

Odstawiłaś gwatownie truciznę, którą mimowolnie dawkowałaś sobie od dawna - to zrozumiałe, ze tak sie czujesz. Jak "na głodzie".
I dodatkowo te wyrzuty sumienia - całkiem zrozumiałe gdy jesteś ofiarą toksycznego zwiazku.
Chwile potrwa i w niedługim czasie zaczniesz lepiej funkcjonować...

30 Ostatnio edytowany przez kamann (2014-12-04 11:09:56)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

11- Wole jak go nie ma w domu. Kiedys szukalam winy w sobie, ze zle sie wyrazam, ze on nie rozumie o co mi chodzi, ze jestem malo precyzyjna. Probowalam sie zmienic. Kiedy to nie skutkowalo, zaczelam sie stresowac, zamilklam zeby uniknac krytyki, nigdy nie wiadomo co sie odezwac. Kiedys bylam szczesliwa, teraz mam kompleksy i brak wiary w siebie. Zaczelam byc pesymistka


Nigdy nie zostalam uderzona przez meza, nigdy nie padlo z jego ust wyzwisko typu ..k... szm... Ale przez 10 lat zylam z czlowiekiem ktory odebral mi radosc zycia, spontanicznosc, to on a nie obcy ludzie sprawil mi najwiecej przykrosci w zyciu. A to wszystko bylo tak powoli, po kroczku, nieraz czulam wstyd i ponizenie, ale to w koncu moja wina zawsze byla, bo ja taka lajza jestem, i balaganiarz....

Nie myslałam, ze mogłabym komuś doradzić odejście, ale właśnie to Ci radzę: separację. Najtrudniejsze jest przejście z teorii i myśli do czynów i rzeczywista rozmowa, a potem rozstanie. bo gdzie zamieszkać, jak podzielić rzeczy. co jest czyje itd.
Jeśli masz przy sobie siostrę lub przyjaciółkę, która pomoże Ci się spakować i wesprze Cię słowem, to do dzieła. jeśli nie - znajdź najpierw taką. razem łatwiej.

Tylko wszystko po kolei! separacja -> bycie samą -> szukanie kogoś nowego! nie wdawaj się w romans. Może i Twój mąż jest egoistą, zimną rybą i pedantem, ale to nie powód, żeby romansować. Potem będziesz mieć wyrzuty sumienia i żałować tego. a tak musisz się odnaleźć sama, poukładać swoje sprawy i dopiero odnaleźć szczęście z kimś innym.
Też mogą Cię czekać prośby o zejście się. Uważaj na to.Bo jego poprawa będzie tylko na chwilę: na miesiąc, dwa.

Powodzenia

31

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jest mi ciezko. Tysiac mysli na minute. Ale caly czas przypominam sobie dlaczego to zrobilam. Ze nie chcialam dluzej zyc w zwiazku w ktorym bylam nieszczesliwa.

32

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

No coz. Maz dzwonil. Blaga zebym wrocila. Mam okropne wyrzuty sumienia. Maz obiecuje poprawe, nalega bysmy zaczeli rozmawiac i zebym nie wyrzucala tych 10 lat razem w bloto. Wiem ze gdybym wrocila za rok czy dwa byloby to samo. I na wyrzutach sumienia nie ma sensu opierac zwiazku.

33

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Aga, nie daj się nabrać na ściemy!

34 Ostatnio edytowany przez kosmiczny nick (2014-12-04 22:41:56)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

No coz. Maz dzwonil. Blaga zebym wrocila. Mam okropne wyrzuty sumienia. Maz obiecuje poprawe, nalega bysmy zaczeli rozmawiac i zebym nie wyrzucala tych 10 lat razem w bloto. Wiem ze gdybym wrocila za rok czy dwa byloby to samo. I na wyrzutach sumienia nie ma sensu opierac zwiazku.

Wiadomo - nam łatwiej doradzać, bo konsekwencji nie poniesiemy, a i ...miotać się z wątpliwosciami nie bedzie nam dane...
Dziesięć lat - szmat czasu. Też i szmat czasu Twoich upokorzeń...
Rozumiem Twoje dylematy. Wróć ...ale do jednego z moich wczesniejszych wpisów i rozważ radę: "radziłbym postawić warunek: wspólna terapia, na której może ktoś mu uświadomi, na czym związek z kimś polega... Jesli małzonek to wykpi..."
Myślę, ze nawet jesli nic z tego nie wyjdzie - będziesz miec świadomość, ze zrobiłas coś dla ratowania związku i wykazałaś DOBRĄ WOLĘ, a nie puste słowa, by wszystko naprawić i sprawić aby związek zaczął funcjonować jak na zwiazek dwojga kochających sie osób przystało.
Rozwinę tą moją "radę". Terapia wspólna, ale - w świetle całej Waszej sytuacji - na obecnych zasadach, tzn. jesteś tam gdzie teraz i do momentu zmiany Twojej decyzji - tam zostajesz. A z małżonkiem spotykasz sie na terapiach... I warunek: żyjesz i postępujesz tak jak na żonę przystało: bez poznawania czy spotykania sie z innymi... Taki stan "zawieszenia" ale z zachowaniem lojalności w związku. Ten warunek uwypukliłem, choć wątpię, abyś tak postępowała... Ja akurat z czymś takim "po drugiej stronie" sie spotkałem i to sprawiło, że całkowicie naprawę związku odpuściłem.
Nie wiem, jak moją propozycję ocenia tu inne osoby, ale to chyba w miarę rozsądne rozwiązanie: nie skreślasz, dajesz szansę, ale nie zadowalają Cię już kolejne puste słowa... A od efektów terapii i ewentualnych zmian w zachowaniach małzonka uzależniasz dalsze kroki.
Przemyśl to...

35 Ostatnio edytowany przez pitagoras (2014-12-04 22:47:02)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
kosmiczny nick napisał/a:

Nie wiem, jak moją propozycję ocenia tu inne osoby...

Mówisz i masz:
Jak słyszę w co drugim wątku słowo ''terapia'' to mam ochotę zarzygać komputer.
Terapie psychologiczne i psychiatryczne znajdują sporadyczne zastosowanie w specyficznych sytuacjach.
To nie jest panaceum na wszelkie kłopoty.
Terapii poddawać się mogą ludzie z zaburzeniami chorobowymi.
Bycie wrednym chu**m niestety nie jest żadną chorobą i ''terapiowanie'' tego jest stratą czasu.

36

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
pitagoras napisał/a:
kosmiczny nick napisał/a:

Nie wiem, jak moją propozycję ocenia tu inne osoby...

Mówisz i masz:
Jak słyszę w co drugim wątku słowo ''terapia'' to mam ochotę zarzygać komputer.
Terapie psychologiczne i psychiatryczne znajdują sporadyczne zastosowanie w specyficznych sytuacjach.
To nie jest panaceum na wszelkie kłopoty.
Terapii poddawać się mogą ludzie z zaburzeniami chorobowymi.
Bycie wrednym chu**m niestety nie jest żadną chorobą i ''terapiowanie'' tego jest stratą czasu.

Ok. Wobec tego (też "terapie" uważam za ...przereklamowane) co innego tu doradzisz miotanej wątpliwosciami Autorce? Owszem, mozna potępiać w czambuł jakiekolwiek dawanie szansy, radzić definitywne rozstanie... Tyle tylko, że za jakiś czas to Autorka będzie żałować, iż szansy i jemu i sobie nie dała i to ona będzie mieć ...bezsenne noce. Nie my.

37

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

''Dawanie szansy'' to najbardziej kretyński pomysł.Jakikolwiek kontakt z mężem sprawi, że on ją przegada, zmiękczy, naobiecuje a ona to kupi.
No niestety, babska natura i wiara w cuda.
Jakby się miał zmieniać to czasu było aż nadto.

38

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
pitagoras napisał/a:

''Dawanie szansy'' to najbardziej kretyński pomysł.Jakikolwiek kontakt z mężem sprawi, że on ją przegada, zmiękczy, naobiecuje a ona to kupi.
No niestety, babska natura i wiara w cuda.
Jakby się miał zmieniać to czasu było aż nadto.

Niestety, ale zgadzam się. Mam nadzieję, ze podobne zdanie na temat sytuacji Autorki jest "wyczytywane" w moich tu wpisach. Też mnie krew zalewa na myśl o takim "małzonku"... Ale też dobrze zdaję sobie sprawę z psychicznej kondycji Autorki. Dla niej to dopiero ockniecie się, sama jest zaskoczona rozwojem wypadków i nie wie, co począć. Nie dojrzała jeszcze psychicznie na drastyczne posunięcia - jak najbardziej tu uzasadnione - nawet, jesli tak postapi i faktycznie skończy tą swoja gehennę - będzie potem żałować i mieć masę wyrzutów sumienia. Zważ na to, że to było dziesięcioletnie małżeństwo...
Nadal (może i wbrew sobie) obstaje przy ostatniej próbie...

39

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Powiem szczerze ze ja tu nie wierze w terapie. To znaczy sama terapia jest ok ale chyba dla pary gdzie bylo kiedys ok a potem sie zepsulo. A u nas nawet jak bylo ok to nie bylo ok... nie dla mnie. Maz ma swoja wizje zwiazku- inna niz ja. Dla niego musi byc tak a nie inaczej.  I nawet chociaz intencje ma dobre- to cena ktora yrzeba poniesc jest zbyt wysoka.Niestety w domu mnie nie nauczono jak powinien wygladac zwiazek.  Dlatego pozwolilam mu na to wszystko- zawsze myslalam ze inni maja gorzej i ze nie chce byc sama. Unikalam klotni i na wszystko sie godzilam mimo ze bylo to wbrew mnie. Jak teraz wytlumaczyc komus ze wszystko miedzy nami bylo zle i trzeva budowac od zera wszystko- komunikacje, codzienne nawyki,najprostsze sprawy. Sama myslalam o terapii dla siebie- jako kobiety kochajacej za bardzo.   Plus jako dda- mam zbyt duzo empatii i zamiast myslec o sobie staram sie uszczesliwic innych. Nawet myslalam przez chwile zeby wrocic zeby skrocic mu cierpienia- ale przyjaciolka mnie odwiodla od tego- powiedzial: nie badz glupia, musisz myslec o sobie i o tym czego ty pragniesz. Nie mozna byc z kims z litosci.

40

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Doskonale cie rozumiem,  jestem w bardzo podobnej sytuacji, będę tu zaglądać co u ciebie i sledzic twój wątek.

41

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:
PodPseudonimem napisał/a:

Można znieść pedanterię, można znieść bałaganiarstwo, bo to są drobne wado-śmiesznostki. NIe można natomiast tolerować gdy mąż wyzywa cię od brudasów, sierot, łajz itp.

Dokladnie to mu probowalam zawsze tlumaczyc, ze nie mozna sie tak odnosic do drugiej osoby. On natomiast twierdzil. zawsze ze to dla mojego dobra i inaczej do mnie nie dociera. On sam ogolnie nie wydaje sie byc pamietliwy, choc ja nigdy nie obrazilam go w zaden sposob. Chyba nawet nigdy glosu porzadnie nie podnioslam w trakcie klotni, zawsze staralam sie wyjasniac sytuacje na spokojnie.

Właśnie a może jak on cię obrazi ty też go obraź? po czuje to na własnej skórze to co ty czujesz bo inaczej on ciebie nie zroaumie..

ma problem nie pozmywany talerz ? to rzuć nim o podłogę ( patrz Magda Gessler :-))) i powiedz że masz dość jego krytyki i ty się nie wtrącasz do jego obowiązków

zacznij mówić głośno - nie cicho i spokojnie bo książę się obrazi

krzyczy? krzyknij na niego
obraża ? to powiedz mu jakim jest debilem jak tak mówi
POPROSTU NIE DAJ SIE a wszytko się zmieni i jego zachowanie zniknie jak ręką odjął to nie będziesz musiała już tyle krzyczeć ;-)
wydaje mi się że ona ma taki charakter że potrzebuje trochę kopa od swojej partnerki znajomego...bo on dobrze wyczuł wszystkie twoje słabe punkt wady zna cię na wylot ...a mimo że on je odsłania zewnętrznie ty jesteś miła spokojna..albo cicho...wtedy miewa mniej szacunku dla ciebie bo by chciał mieć partnera równego sobie a jeśli nie jesteś wstanie mu dorównać on ma cię ...za mniej inteligentą od niego.

42

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

Powiem szczerze ze ja tu nie wierze w terapie. To znaczy sama terapia jest ok ale chyba dla pary gdzie bylo kiedys ok a potem sie zepsulo. A u nas nawet jak bylo ok to nie bylo ok... nie dla mnie. Maz ma swoja wizje zwiazku- inna niz ja. Dla niego musi byc tak a nie inaczej.  I nawet chociaz intencje ma dobre- to cena ktora yrzeba poniesc jest zbyt wysoka.Niestety w domu mnie nie nauczono jak powinien wygladac zwiazek.  Dlatego pozwolilam mu na to wszystko- zawsze myslalam ze inni maja gorzej i ze nie chce byc sama. Unikalam klotni i na wszystko sie godzilam mimo ze bylo to wbrew mnie. Jak teraz wytlumaczyc komus ze wszystko miedzy nami bylo zle i trzeva budowac od zera wszystko- komunikacje, codzienne nawyki,najprostsze sprawy. Sama myslalam o terapii dla siebie- jako kobiety kochajacej za bardzo.   Plus jako dda- mam zbyt duzo empatii i zamiast myslec o sobie staram sie uszczesliwic innych. Nawet myslalam przez chwile zeby wrocic zeby skrocic mu cierpienia- ale przyjaciolka mnie odwiodla od tego- powiedzial: nie badz glupia, musisz myslec o sobie i o tym czego ty pragniesz. Nie mozna byc z kims z litosci.

z całym szacunkiem dla Ciebie

ale 10 lat!!!
7 lat poznawania
3 lata związku małżeńskiego

przecież z dnia na dzień taki się nie stał
co Tobą powodowało że powiedziałaś "TAK"???
tu piszesz o sobie, jako otwartej, potrzebującej, czującej mocniej

kurde ja bym się już dawno udusił,

ale skoro dochodzisz do miejsca że chcesz o siebie walczyć to walcz, może lepszej okazji już w życiu nie być

jedno życie

powodzenia

43

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Skąd ja to znam?:/  Niektóre zdania mogłyby być moje...
Kibicuję Ci:)

44

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Spotkalam sie wczoraj z mezem. Rozmawialismy 3 godziny. Powiedzial ze wie ze byl draniem, ze zdawal sobie sprawe ze mnie krzywdzi ale nie potrafil mnie przeprosic bo ciezko mu okazywac uczucia. Mowi ze taki kop byl mu potrzebny. Ze jest w stanie sie zmienic bo wie ze inaczej mnie straci a bardzo mnie kocha i tego nie chce. Prosi mnie o szanse, zebym wrocila, zebysmy zaczeli wreszcie rozmawiac i naprawili nasze malzenstwo. Powiedzial ze jest to tylko jego wina i on wie ze mu nie ufam czy potrafi sie zmienic.
Tylko ze ja naprawde nie wierze w to ze ktos moze sie zmienic na dluzsza mete niz pare miesiecy, rok czy dwa. Nie chce z jednej strony okazac sie idiotka i brnac w to dalej, by po 2 lub 3 latach byc w tej samej sytuacji. Z jednej strony kusi mnie zeby sprobowac bo to by bylo duzo latwiejsze niz rozstanie ktore wiaze sie z wieloma nieprzyjemnymi sytuacjami. Ale z drugiej strony czuje ze chcialabym rozpoczac nowe zycie z kims z kim nie mam tego negatywnego bagazu, z kims kto jest mily i zwraca uwage na moje uczucia.

Wiem  ze maz nie stal sie taki nagle. Nigdy nie bylo tak idealnie.  Jest w tym tez moja wina ze mu na to pozwolilam i nie walczylam o swoje wystarczajaco mocno. Czemu zatem powiedzialam tak? Kochalam go,myslalam ze jak cos tam sie zmieni to bedziemy szczesliwi, nie zdawalam sobie sprawy z problemu, bylam niedoswiadczona, trudne dziecinstwo gdzie nie nauczono mnie jak powinny wygladac poprawne relacje. Moja mama miala nerwice, bila nas i wyzywala- wyrzywala sie na nas bo nie potrafila stawic czolo swoim problemom. Ojciec cichy i zamkniety w sobie- zazwyczaj go nie bylo gdy miala ataki. On tez nie mial sily i odwagi by stanac po jej stronie lub sprzeciwic sie jej.

Po tym wszystkim ja boje sie krzyku . Paralizuje mnie gdy bliska mi osoba zle mnie traktuje. Czuje sie jak dziecko wtedy. Co ciekawe nie mam tego problemu w pracy gdzie kieruje duza grupa ludzi i potrafie sie postawic- ale zawsze szanuje ludzkie uczucia.
Nie wracam do domu. Powiedzialam mezowi ze potrzebuje czasu zeby przemyslec czy ja wogole chce sprobowac. Na razie sklaniam sie na nie. Zeby ostatecznie to zakonczyc i sprobowac nowego zycia. Czulabym sie okropnie glupia gdybym dala mu szanse a po 2 latach by bylo to samo. Ja juz naprawde sie nastawilam na to ze jestem sobie od teraz sama panem, zyje jak chce, nikt mnie nie bedzie krytykowal jesli na to nie zasluze. Walcze z watpliwosciami i natretnymi myslami w ktorych wyobrazam sobie siebie i meza szczesliwych.

45

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
natalcia napisał/a:
agnieszka103 napisał/a:
PodPseudonimem napisał/a:

Można znieść pedanterię, można znieść bałaganiarstwo, bo to są drobne wado-śmiesznostki. NIe można natomiast tolerować gdy mąż wyzywa cię od brudasów, sierot, łajz itp.

Dokladnie to mu probowalam zawsze tlumaczyc, ze nie mozna sie tak odnosic do drugiej osoby. On natomiast twierdzil. zawsze ze to dla mojego dobra i inaczej do mnie nie dociera. On sam ogolnie nie wydaje sie byc pamietliwy, choc ja nigdy nie obrazilam go w zaden sposob. Chyba nawet nigdy glosu porzadnie nie podnioslam w trakcie klotni, zawsze staralam sie wyjasniac sytuacje na spokojnie.

Właśnie a może jak on cię obrazi ty też go obraź? po czuje to na własnej skórze to co ty czujesz bo inaczej on ciebie nie zroaumie..

ma problem nie pozmywany talerz ? to rzuć nim o podłogę ( patrz Magda Gessler :-))) i powiedz że masz dość jego krytyki i ty się nie wtrącasz do jego obowiązków

zacznij mówić głośno - nie cicho i spokojnie bo książę się obrazi

krzyczy? krzyknij na niego
obraża ? to powiedz mu jakim jest debilem jak tak mówi
POPROSTU NIE DAJ SIE a wszytko się zmieni i jego zachowanie zniknie jak ręką odjął to nie będziesz musiała już tyle krzyczeć ;-)
wydaje mi się że ona ma taki charakter że potrzebuje trochę kopa od swojej partnerki znajomego...bo on dobrze wyczuł wszystkie twoje słabe punkt wady zna cię na wylot ...a mimo że on je odsłania zewnętrznie ty jesteś miła spokojna..albo cicho...wtedy miewa mniej szacunku dla ciebie bo by chciał mieć partnera równego sobie a jeśli nie jesteś wstanie mu dorównać on ma cię ...za mniej inteligentą od niego.

z jednej strony masz racje i pewnie by to pomoglo troche. Ale z drugiej strony ja bym sie nie czula z tym dobrze. Nie cierpie krzyku, zlosci i agresji slownej. Cale dziecinstwo to przerabialam dopoki nie uderzylam matki ( oddalam jej)i jej nie powiedzialam ze jeszcze raz to zrobi to ja zabije:-( nie ma sie czym chwalic... czasem i mi zdarzy sie wybuchnac.
Moim marzeniem jest zycie w zgodzie i zeby nie trzeba bylo drzec kotow. Wybuchowy charakter, terroryzowanie innych dla wlasnego widzimisie mnie bardzo zniecheca do ludzi.

46

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
pitagoras napisał/a:

''Dawanie szansy'' to najbardziej kretyński pomysł.Jakikolwiek kontakt z mężem sprawi, że on ją przegada, zmiękczy, naobiecuje a ona to kupi.
No niestety, babska natura i wiara w cuda.
Jakby się miał zmieniać to czasu było aż nadto.

Masz racje. Juz mnie zmiekczyl ale jeszcze nie wygral:-) pragnienie wolnosci i zycia w zgodzie ze swoimi zasadami ciagle jest silniejsze????

47

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Uważam Agnieszko,że postąpiłaś słusznie-tylko czemu tak długo czekałaś z tą decyzją!
Piszesz,że mąż Cię już zmiękczył. Czy chcesz znowu stracić z nim kolejne 10 lat?!
Prochu nie odkryję jeśli powiem:mamy tylko jedno życie.
I nie trwa ono w nieskończoność!

48

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Co u ciebie, jak sie mają sprawy?

49

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Nie wrocilam do domu. Maz blaga zebym wrocila, ciagle pisze i chyba mysli ze wroce. Ja sama nie wiem, chyba nie chce ale tez boje sie ze bede zalowac. Nie wiem czy jest sens dawac mu szanse. A potem znowu cierpiec.

50 Ostatnio edytowany przez Volver (2014-12-14 12:31:45)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją decyzję smile W moim odczuciu powrót do męża spowoduje tylko wydłużenie okresu agonii tego związku. Na podstawie Twoich wypowiedzi wnioskuję, że sama myślisz podobnie. Chyba przekroczyłaś ten magiczny próg, po przekroczeniu którego ciężko jest wskrzesić w sobie entuzjazm do pracy nad związkiem, ponieważ przestaje się wierzyć w jego reanimację.
Zawalczyć wreszcie o siebie i własne szczęście. Nie lekceważ tego co podpowiada Ci intuicja  smile

51

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jest mi ciezko. Maz ciagle namawia do powrotu. Twierdzi ze ma tylko mnie, ze sie zmieni dla mnie, prosi bysmy walczyli o to malzenstwo.  Powiedzial nawet ze juz nie bedzie takim pedantem. Woli miec syf w domu ale zone w domu. Szkoda mi go.

52

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

ja rok myslałem że sie coś zmieni, ktoś zmądrzeje ... reasumując straciłem rok czasu ;(

53

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
borys111 napisał/a:

ja rok myslałem że sie coś zmieni, ktoś zmądrzeje ... reasumując straciłem rok czasu ;(

Ale wypada przyjąć, że każdy przypadek jest inny i to, co akurat u Ciebie okazało się być "złudną nadzieją" - w przypadku Autorki może przynieść pozytywne rezultaty... Bo być może jednak jej małżonek ma inna konstrukcję psychiczną. Fakt, to tylko założenia i mogą okazać się błędne. Ale o tym czy błędne dowiedzieć się, przekonać można jedynie ...próbując.
Ja już swoją opinię tu napisałem: pomimo wszystko - nawet dla własnego poczucia "zrobienia wszystkiego" - szansę na naprawę związku dać można... Nie sztuka od razu niszczyć, wywalać ...a tym bardziej małżeństwa trwającego już ładnych parę lat.

54 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2014-12-15 12:12:17)

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Moim zdaniem maż może sie zmienic ale musi miec "bat" nad soba. Co moze byc tym BATEM? Na pewno postawienie okreslonych wymagac i przestrzeganie tego. Ale poniewaz kazdy jest ulomny mozna zrobic taka tabelke np. robisz to to "minus" ale za konkretna rzecz, kategorie, 10x"-" to jakis sygnal, konsekwnecja ale 100x"-" to koniec. Trzeba dac szanse ale uzdrawianie zwiazku to sa konkretne dzialania w ramach jednak mozliwosci dalszego popelniania bledow co trzeba jednak sygnalizowac i wizji kosekwnecji. Trzeba byc jednoczesnie elastycznym ale i konsekwentnym. Po to zeby sie nauczyc. To srodek dorazny ale konieczny. On musi widziec ze tym "-" na kartce przybywa jesli cos robi. To jest wychowywanie, moze sie to kumus nie podobac ale inaczej czlowiek szybko zapomina. Wizja odejscia tez moze byc ale to jest tez destrukcyjne (zaburza poczucie bezpieczenstwa). Moze to zastapic "mozliwosci odejscia".

W przypadku "pewnego" malzenstwa pewne zachowania, ktore byly ustalone i obiecane pod wplywem opobolnej decyzji o pozostaniu w malzenstwie byly naginane, przeginane, nie realizowane. Pierwsze zachowanie po 5 mies. jest na poziomie prawie 30x"-", drugie na poziomie 20x"-". Obecnie "-" nie przybywa. Jest to przyklad wziety z pewnych systemow ale sprawdza sie w praktyce.

Autorka moze cos takiego tez zrobic, np. podniesiony glos to "-" skala np. max. 300, epitet to "-" skala 200-300, itd. Jak maz zobaczy ze n. po tygodniu ma 10 - a po miesiacu 40 - to dopiero wtedy zacznie sie zmieniac i nie bedzie po presja "jednego razu" a jednoczesnie mozna mu przypominac o konsekwnecji braku zmian.

Nie wiem czy przestawilem to jasno ale takie cos funkcjonuje w praktyce. Jesli jednak myslicie ze samo obiecanie czegos spowoduje ze ktos bedzie czegos przestrzegal to powiem ze to naiwnosc i myslenie zyczeniowe. Chcac kogos zmienic trzeba go wychowac a do tego potrzebna jest swiadomosc, system i konsekwnecja. Nigdy nie bylo inaczej. Zdarza sie czasem ze czlowiek sie sam pilnuje ale czesciej przyzwyczajenia biora gore (nawet jak nie ma w tym zlej woli).

55

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

macie racje, tylko powiedzicie ile można dawać szanse komuś, 3 razy,  5 razy czy 10. gdzie jest ta granica ... żyjemy czasem złudzeniami.
sam tak miałem. prosiłem,  rozmawiałem ...;
ale tak jak piszecie każdy przypadek, związek jest inny, inne relacje,  inne pragnienia ... i każdy sam powinien czuć co jest dla niego dobre czy bezpieczne.

56

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Ja najbardziej sie boje tego ze dam mu szanse, owszem zmieni sie na lepsze bo nie ma innego wyjscia ale i tak zacznie nam zycie ukladac znowu po swojemu. Bo nie wierze ze nagle bedzie bral pod uwage moje zdanie w kazdej kwestii- moze byc milszy, ale on ma swoje poglady i wyznacza pewne cele i po prostu oznajmia je. Ja raczej nie zrobie sie jakas super odwazna i przebojowa zeby juz nigdy nie pozwolic mu sie zle traktowac. Nie chce byc znowu nieszczesliwa za jakis czas. Ja nawet teraz nie potrafie mu porzadnie wygarnac swoich ale bo mi go szkoda bo on cierpi teraz.
Druga sprawa to ze mam zal i zlosc za to ze mnie zle traktowal. Sam przyznal ze wie ze byl draniem mimo ze jak z nim rozmawialam to wcale nie drazylam tego zlego miedzy nami.
Smieszne jest to ze nie mam odwagi mu powiedziec co naprawde mysle bo boje sie jego reakcji. To troche chore, jestem doroslym czlowiekiem a on nigdy mi nie zagrazal fizycznie... pozatym to niby ja jestem w lepszej pozycji teraz, bo to on stara sie zrobic jak najlepsze wrazenie.
Mysle sobie ze gdybysmy mieli do siebie wrocic to moze za pare miesiecy sprobowac od zera od czegos jak pierwsza randka i poznawanie sie od nowa. Po dlugiej przerwie gdzie na jakis czas kontakt sie urywa. Nie umialabym wrocic teraz do domu i kontynuowac wspolne zycie, nawet w cudownej atmosferze. Nawet nie mam ochoty zeby go pocalowac itd. I byloby sztucznie, nie chcialabym udawac czegos. I nie wiem nawet czy go kocham czy tylko czuje strach przed samotnoscia i zmianami. Wiem oczywiscie ze odciecie sie moze spowodowac totalny koniec, mozemy znalezc sobie nowych partnerow w tym czasie itd. Ale ja czuje ze gdybym teraz wrocila to by to w jakis sposob podkopalo moj szacunek do samej siebie.

57

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jutro mam pierwsza wizyte u psychologa- zdecydowalam sie na prywatna terapie. Moze troche pozwoli mi to poukladac sobie w glowie. A teraz ide na zakupy- pare nowych ciuchow powinno poprawic mi humor????

58

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Jak po wizycie, zakupy udane, jak teraz sie czujesz, cos sie zmienilo?

59

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Zakupy udane dziekuje- dwa cieple swetry na wyprzedarzy. Bylam juz na dwoch wizytach- w poniedzialek trzecia. Pani psycholog mowi ze mam problem z wyrazaniem emocji i swoich potrzeb- za bardzo przejmuje sie innymi i ich potrzebami oraz unikam konfliktow. Z tego co mowila to wyszlo ze bylo tak cale moje zycie. Stwierdzila ze raczej nie doszlo do znecania sie nade mna przez meza- po prostu wykorzystal to ze  pozwolilam mu na zbyt wiele i nie zaznaczylam granicy- on natomiast ja przekroczyl bo myslal ze w ten sposob bedzie wszystko tak jak on chce bez zadnych konsekwencji. Ja sama nie wiem czego chce-  terapeutka mowi zebysmy poszli razem na terapie chocby po to by przekonac sie czy dalej chce z nim byc i czy jest sens. On jest bardzo chetny na terapie- sam mi proponuje, duzo czyta o problemach malzenskich. Przyznal ze wie ze zle robil i ze sie zmieni. Powiedzial ze teraz bedziemy rozmawiac o wszystkim i ze bedzie mnie sluchal. Obiecuje poprawe, prosi bysmy zawalczyli o to malzenstwo. Mowi ze zagalopowal sie w pracy zeby zarobic duzo kasy zebysmy mieli wygodne zycie a stracil to co najwazniejsze czyli mnie.  Mowi ze mnie kocha i nie wyobraza sobie zycia beze mnie. I ze wie se jakby zaczal spowrotem sie tak zachowywac jak wczesniejbto go zostawie. A ja nie wiem czy jestem w stanie mu wybaczyc i zapomniec. I czy go jeszcze kocham. Gdyby byl taki jak teraz wczesniej nigdy by nie doszlo do tej sytuacji. Poza tym kto wie czy taki jest tylko na jakis czas.

60

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:

Pani psycholog mowi ze mam problem z wyrazaniem emocji i swoich potrzeb- za bardzo przejmuje sie innymi i ich potrzebami oraz unikam konfliktow
...
Gdyby byl taki jak teraz wczesniej nigdy by nie doszlo do tej sytuacji. Poza tym kto wie czy taki jest tylko na jakis czas.

Gdybyś ty była INNA wcześniej (stawiała granice) - też by do tego nie doszło?
Ale "takich" siebie właśnie pokochaliście i wybraliście...
Co Ci szkodzi spróbować proponowanej terapii?
Przynajmniej gdybyś (jednak) nie potrafiła wybaczyć - będziesz mogła powiedzieć: "zrobiłam wszystko"
Powodzenia

61

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
agnieszka103 napisał/a:
PodPseudonimem napisał/a:

Można znieść pedanterię, można znieść bałaganiarstwo, bo to są drobne wado-śmiesznostki. NIe można natomiast tolerować gdy mąż wyzywa cię od brudasów, sierot, łajz itp.

Dokladnie to mu probowalam zawsze tlumaczyc, ze nie mozna sie tak odnosic do drugiej osoby. On natomiast twierdzil. zawsze ze to dla mojego dobra i inaczej do mnie nie dociera. On sam ogolnie nie wydaje sie byc pamietliwy, choc ja nigdy nie obrazilam go w zaden sposob. Chyba nawet nigdy glosu porzadnie nie podnioslam w trakcie klotni, zawsze staralam sie wyjasniac sytuacje na spokojnie.

Moj maz wyzywal mnie od najgorszych we wczesnych latach malzenstwa i tez twierdzil ,ze to dla mojego dobra,tak mi kiedys powiedzial,tylko nie wyjasnil jakie to mialo byc dobro.

62

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
mili_vanili napisał/a:

Nie ma zlotej rady... tak jak piszesz - nie ma tez idealnych związk?w...

Moze nie ma zlotej rady, ale NIE CZEKAJ, AZ BEDZIE ZBYT POZNO !!! Poko nie masz dzieci mozesz swobodnie odejsc, jestes dorosla i on tez, na pewno oboje ulozycie sobie zycie od nowa.
Pisze na podstawie swoich doswiadczen. Mam 31pat, 3,5 letniego synka, ktory trzyma mnie przy zyciu. Moje malzenstwo to fikcja, ktora prowadzi do destrukcji mnie, mojej zony i jak niestety w zwiazku z ciagla zimna wojna miedzy nami oraz cyklicznymi wybuchami (teraz juz co ok miesiac) zaczyna  cierpiec rowniez dziecko.
Jeszcze sie ludze, ze niedlugo bedzie dobrze, ze samo sie wszystko pouklada. Na sama mysl o ew. Cierpieniu dziecka mieszkajacego bez jednego z nas odechciewa mi sie rozwodu, a dodatkowo obawa, ze sad moglby dac prawo wychowywania zonie,a nie mi... ze wzgledu na strony pochodzenia, w takiej sytuacji wyjechala by z dzieckiem do innego miasta ponad 350km, tego bym nie potrafil zniesc, jestem z nim bardzo zzyty.
Obecnie pojawily sie u mnie pierwsze mysli samobojcze, w srodku krzycze glosno ze wscieklosci, ale nikt tego nie moze uslyszec. Na zewnatrz zachowuje pozory normalnosci i wlasciwie nie ma nikogo z kim moglbym porozmawiac, a ten ktos by to rozumial.
Nie chce opowiadac o szczegolach, bo nie maja znaczenia. Istotne jest to, ze moja historia pokazuje, ze gdybym za wczasu zareagowal na znaki/zdarzenia, ktore sugerowaly, ze z tej maki chleba nie bedzie, to dzis moglibysmy byc szczesliwi, kazde osobno.
Nie wahajcie sie przed rozstaniem jezeli jeszcze nie macie dzieci.

63

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

myśli o odejściu nie ma na co czekać na początku będzie ciężko ale napewno znajdziesz kogoś kto zaakceptuje cię taka jaką jesteś póki nie dzieci. jest dużo łatwiej

64

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?
Marcin8833 napisał/a:
mili_vanili napisał/a:

Nie ma zlotej rady... tak jak piszesz - nie ma tez idealnych związk?w...

Moze nie ma zlotej rady, ale NIE CZEKAJ, AZ BEDZIE ZBYT POZNO !!! Poko nie masz dzieci mozesz swobodnie odejsc, jestes dorosla i on tez, na pewno oboje ulozycie sobie zycie od nowa.
Pisze na podstawie swoich doswiadczen. Mam 31pat, 3,5 letniego synka, ktory trzyma mnie przy zyciu. Moje malzenstwo to fikcja, ktora prowadzi do destrukcji mnie, mojej zony i jak niestety w zwiazku z ciagla zimna wojna miedzy nami oraz cyklicznymi wybuchami (teraz juz co ok miesiac) zaczyna  cierpiec rowniez dziecko.
Jeszcze sie ludze, ze niedlugo bedzie dobrze, ze samo sie wszystko pouklada. Na sama mysl o ew. Cierpieniu dziecka mieszkajacego bez jednego z nas odechciewa mi sie rozwodu, a dodatkowo obawa, ze sad moglby dac prawo wychowywania zonie,a nie mi... ze wzgledu na strony pochodzenia, w takiej sytuacji wyjechala by z dzieckiem do innego miasta ponad 350km, tego bym nie potrafil zniesc, jestem z nim bardzo zzyty.
Obecnie pojawily sie u mnie pierwsze mysli samobojcze, w srodku krzycze glosno ze wscieklosci, ale nikt tego nie moze uslyszec. Na zewnatrz zachowuje pozory normalnosci i wlasciwie nie ma nikogo z kim moglbym porozmawiac, a ten ktos by to rozumial.
Nie chce opowiadac o szczegolach, bo nie maja znaczenia. Istotne jest to, ze moja historia pokazuje, ze gdybym za wczasu zareagowal na znaki/zdarzenia, ktore sugerowaly, ze z tej maki chleba nie bedzie, to dzis moglibysmy byc szczesliwi, kazde osobno.
Nie wahajcie sie przed rozstaniem jezeli jeszcze nie macie dzieci.

to smutne co cię spotkało ją tkwie w chorych sytuacjach dużo dłużej i też. tylko dla dzieci. ale uwiez że i tak kiedys. to pęknie predzej czy później nie dacie sobie z tym rady

65

Odp: nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Z Twoich wypowiedz mam wrazenie, ze nie masz ochoty wracac do meza ani probowac terapii.
Wydaje sie,ze jesli to zrobisz to raczej z litosci dla niego. Fakt,ze Ci go szkoda nie jest dobrym powodem,by probowac "ratowac" tego trupka.

Posty [ 1 do 65 z 83 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » nieszczesliwa w malzenstwie- odejsc?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024