Zastanawia mnie w takim razie, czemu autor w ogóle wiązał się z kobietą, mając o nas takie, nie inne zdanie.
67 2014-06-11 17:18:24 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2014-06-11 17:19:18)
To czemu dobrej napisałeś że mądrze postępuje a przypadku niej maż wahał się pomiędzy żona a kochanką czyli sytuacja była gorsza. Napisałeś że na jej miejscu postąpił byś TAK SAMO. Jak chcesz to znajdę ci ten cytat tylko po co każdy może to zrobić. Więc jak to jest wybaczyłbyś zdradę czy nie ?
Mi to obojętne ale nie lubię jak ktoś kłamie i jest hipokrytą.
Ja ciebie zobaczyłem pierwszy raz właśnie przy tamtych postach ponieważ temat mnie bardzo poruszył.
Darkness, bardzo proszę nie czytaj moich postów oczami ale również głową, sercem i rozumkiem.
Nigdy nie namawiałem Dobrej do rozstania z mężem.
Pisałem tylko jakie ja mam podejście do tego tematu i co ja bym zrobił.
Będąc na tym forum zawsze określałem definicję zdrady w jeden sposób.
Mam do tego prawo.
Dobra decyduje sama o własnym życiu i podjęła taką decyzję jaką podjęła.
Ja ją podziwiam za kosekwencję i za to, że jest w stanie mężowi zdradę wybaczyć, bo jak wcześniej zaznaczyłem ja bym nie był w stanie.
Wiesz, czasem trzeba trochę pobyć w związku żeby wydorośleć i patrzeć na to inaczej, mądrzej.
Ty widzę wyciągasz bardzo pochopne wnioski, bo uważasz mnie za kłamcę i hipokrytę.
Nie będę używał w stosunku do Ciebie epitetów, bo mnie jeszcze rodzice wychowali na (myślę, że) porządnego człowieka.
Zapamiętaj moją dobrą radę i przeczytaj w KK definicję oszczerstwa i związanych z tym konsekwencji.
Życzę Ci powodzenia ( ale pozwolisz, że pośledze Twoje posty na tym forum).
Może mnie przekonasz, że jesteś doświadczonym przez życie facetem .
68 2014-06-21 17:48:47 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-06-21 17:56:41)
Witam !
Czytaliście moje posty kiedy byłem w rozpaczy kiedy kierowała mną wściekłość i kiedy dawałem się ponieść uczuciom i rozmyślaniom DZIĘKUJĘ WAM ZA TO !!!! A URAŻONYCH JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.
Dziś miesiąc po fakcie mogą wam powiedzieć że jesteśmy razem....Ale dla obu stron jest to BARDZO TRUDNY czas. Nie wiemy czy obraliśmy dobrą strategię ale STARAMY SIĘ naprawdę oboje wkładamy w to wszystkie siły na które nas teraz stać. Podstawą naszych relacji jest SZCZEROSĆ do bólu...nie pozostawianie najdrobniejszych znaków zapytania. Przebywamy z sobą całe 24 godz na dobę. Jedynie nasze pożycie intymne stanęło na głowie ,żony nie poznaję to nie ta delikatna osoba która lubiła całkiem coś innego niż teraz mam nadzieję zę z tym sobie też powoli poradzimy. Zdajemy sobie sprawę że dużo czasu musi upłynąć ,musi się to trochę uleżeć, a ból i żale musi trochę przykryć kurz. Oboje jesteśmy dobrej myśli lecz to czas pokaże czy oboje jesteśmy na tyle mocni by z tym żyć.
Pozdrawiam wszystkich SZALONYCH OPTYMISTÓW i tych pesymistów też rumpel
Musisz ją bardzo kochać, skoro wybaczyłeś zdradę.
jak widać to jest szczere uczucie.
Zazdroszczę twojej żonie,że ma takiego fajnego faceta szkoda,że ja trafiłam gorzej:(
Rumpel, a powiedz szczerze: nie zdarza Ci się w czasie seksu z żoną wyobrazić sobie, jak robiła to z innym? Ja niestety nie potrafiłam kiedyś wybaczyć zdrady z tego właśnie powodu. Choć kochałam bardzo, tamte myśli były silniejsze ode mnie.
Rumpel, a powiedz szczerze: nie zdarza Ci się w czasie seksu z żoną wyobrazić sobie, jak robiła to z innym? Ja niestety nie potrafiłam kiedyś wybaczyć zdrady z tego właśnie powodu.
Choć kochałam bardzo, tamte myśli były silniejsze ode mnie.
Napisałem to w ostatnim poście ,że nasze życie intymne staneło na głowie. Więc dpowiem że TAK mam ten problem. Żona o tym wie ,zresztą w momencie jak moja wyobraźnia mi podsuwa tą myśl ,jest po seksie i nic na to nie poradzę w danej chwili. Próbujemy jakoś sobie z tym radzić (z różnym skutkiem) najczęściej stosujemy metodę "odczekania". Czyli chwila (dłuższa) spokoju, jakaś luźna rozmowa o byle bzdetach ,dużo pieszczot i przytulania.Potem ja staram się "wyłączyć"i w trzech na cztery razy mi się to udaje. Ale zdajemy sobie sprawę że właśnie w tej sprawie mamy naprawdę trudny orzech do zgryzienia, ona wie że to dla mnie nie jest wcale takie proste i stara się jak może ale najbardziej muszę sobie z tym radzić sam.Próbowałem też zająć swą wyobraźnię wspomnieniami o seksie jaki uprawiałem z kobietami przed ślubem .... można też tak. Na razie chwytam się każdej możliwości.
Pozdrawiam rumpel
zająć swą wyobraźnię wspomnieniami o seksie jaki uprawiałem z kobietami przed ślubem .... można też tak. Na razie chwytam się każdej możliwości.
byle tylko nie powstał schemat
bo ty będziesz myślał o sexie z innymi, ona może z innym ... to z kim ten sex w końcu będzie ?
75 2014-06-25 09:55:28 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-06-25 10:00:31)
in_ka
Wiesz od wynajdowania sobie problemów w tym temacie to jestem JA SAM , a uwierz mi że jest ich nie mało, a staram się jak mało kto aby je rozwiązać, tak że dokładając następny,następny, następny można wpaść w korkąciąg z którego można nie wyjść. Trzeba po prostu spróbować na wszelkie (na razie) sposoby sobie radzić i czekać co przyniesie jutro,pojutrze i jutro pojutrza - czas jeszcze raz czas, Ale też nie można siąść i czekać z założonymi rękami i włączonym mózgiem na wynajdowanie nowych problemów. W.g. mnie one same wychodzą na bieżąco i jeżeli jest to możliwe to trzeba je dogłębnie wyjaśnić we dwoje ......ZAPAKOWAĆ DO CZARNEGO ŚMIECIOWEGO WORKA I ZAKOPAĆ GŁĘBOKO ... i nie wracać to tego za wszelką cenę !!!!
Pozdrawiam rumpel
Rumpel, wszystko teraz zależy od Ciebie. Od Twojej klasy, wyrozumiałości i wytrwałości. Wiem, co mówię, bo podobnie było z moimi rodzicami.
Mama była kochliwą osobą, zdradzała tatę, a on jej to wszystko wybaczał. Kochała go, choć wierność nie była jej mocną stroną. (Piszę w czasie przeszłym, bo choć obydwoje żyją, to dziś jako starsi ludzie żyją spokojnie, bez żadnych przygód mamy). Mama sama nie miała łatwego dzieciństwa, wychowywała się bez ojca i na skutek swojego trudnego dzieciństwa bez ojca i z łatką nieślubnego dziecka chciała potem dużo od życia i stąd jej liczne zdrady. Do dziś podziwiam tatę, że to wszystko wytrzymał. Powiedział kiedyś, że już przed ślubem wiedział, że z mamą nie będzie łatwo i da mu w kość, ale wolał mieć ciężkie życie z nią niż sielankę z kimkolwiek innym. Wszystkie zdrady dzielnie znosił, wybaczał i sam był wierny. Mama też go kochała, choć wierność nie była jej mocną stroną. Po prostu potrzebowała więcej miłości i czułości niż jeden mężczyzna był w stanie jej dać. Ale najważniejszy był dla niej tata, o czym świadczy to, że nie odeszła od niego, choć niejeden z jej kochanków jej to proponował. Tata z wielką klasą znosił zdrady i wybaczał. Choć wewnątrz bardzo go to bolało.
77 2014-06-25 18:21:00 Ostatnio edytowany przez Darkness (2014-06-25 18:28:13)
Darkness napisał/a:To czemu dobrej napisałeś że mądrze postępuje a przypadku niej maż wahał się pomiędzy żona a kochanką czyli sytuacja była gorsza. Napisałeś że na jej miejscu postąpił byś TAK SAMO. Jak chcesz to znajdę ci ten cytat tylko po co każdy może to zrobić. Więc jak to jest wybaczyłbyś zdradę czy nie ?
Mi to obojętne ale nie lubię jak ktoś kłamie i jest hipokrytą.
Ja ciebie zobaczyłem pierwszy raz właśnie przy tamtych postach ponieważ temat mnie bardzo poruszył.Darkness, bardzo proszę nie czytaj moich postów oczami ale również głową, sercem i rozumkiem.
Nigdy nie namawiałem Dobrej do rozstania z mężem.
Pisałem tylko jakie ja mam podejście do tego tematu i co ja bym zrobił.
Będąc na tym forum zawsze określałem definicję zdrady w jeden sposób.
Mam do tego prawo.
Dobra decyduje sama o własnym życiu i podjęła taką decyzję jaką podjęła.
Ja ją podziwiam za kosekwencję i za to, że jest w stanie mężowi zdradę wybaczyć, bo jak wcześniej zaznaczyłem ja bym nie był w stanie.
Wiesz, czasem trzeba trochę pobyć w związku żeby wydorośleć i patrzeć na to inaczej, mądrzej.
Ty widzę wyciągasz bardzo pochopne wnioski, bo uważasz mnie za kłamcę i hipokrytę.
Nie będę używał w stosunku do Ciebie epitetów, bo mnie jeszcze rodzice wychowali na (myślę, że) porządnego człowieka.
Zapamiętaj moją dobrą radę i przeczytaj w KK definicję oszczerstwa i związanych z tym konsekwencji.
Życzę Ci powodzenia ( ale pozwolisz, że pośledze Twoje posty na tym forum).
Może mnie przekonasz, że jesteś doświadczonym przez życie facetem http://emotikona.pl/emotikony/pic/niewiem.gif.
Nie przeinaczaj ja jasno napisałem że ty właśnie nie chciałeś by ona odeszła od zdrajcy. A jeśli w miejsce dobrej da się rumpela to widać że jego decyzja o naprawie (potem modyfikacja bo w końcu od pierwszy zdradził) uważałbyś za idiotyczną. Co do zniewagi to widzę tu groźbę
Nie można znieważyć ksywy z awatarem psa
Do Darkness i Lexpar
Mam do was pytanie . Czy wy się czytacie czy nabijacie sobie posty i zaśmiecacie forum ? Bo nie zauważyłem ani znajomości tematu w którym się wypowiadacie ani składni tego co piszecie.
pozdrawiam rumpel
79 2014-06-26 17:06:30 Ostatnio edytowany przez Darkness (2014-06-26 17:20:07)
Ja nie nabijam postów ale odpowiadam na zarzuty Lexpara co do ciebie karma odpłaciła ci pięknym nadobne. W każdym razie życzę wam powodzenia.
Do Darkness i Lexpar
Ja wam proponuję utwórzcie nowy temat na forum np Darkness kontra Lexpar albo coś w tym stylu, a nie zaśmiecajcie innych tematów swymi "dyskusjami".
pozdrawiam rumpel, aha.... za życzenia dziękuję .
Witam.
Na wstępie pragnę przeprosić admina bo zastanawiałem się czy otworzyć nowy wątek czy ciągnąc stary ale uznałem że dotyczy to sytuacji w moim związku więc ciągnę go dalej. Jeżeli admin uważa że nie powinno tak być to niech przeniesie do innego działu jako nowy post.
A teraz do rzeczy.... walka o przetrwanie naszego związku jest na razie na dobrej drodze, lecz wynikło z mych obserwacji i rozmów z moją żoną coś na nigdy nie zwróciłem większej uwagi i bagatelizowałem to. Moja żona się boi.... boi się odpowiedzialności, podejmowania decyzji, powiedzenia prawdy, Wiem że za to odpowiedzialność w głównej mierze ponoszę ja. Zdałem sobie z tego sprawę i chcę to naprawić. ALE JAK - NIE ZA BARDZO WIEM ,znaczy to że mam się w tej materii zmienić TO WIEM ale jak ją przekonać że bycie pewnym siebie jest jej potrzebne i to bardzo- NIE ZA BARDZO WIEM ? Same rozmowy i przekonywania z mojej strony nie dają większych rezultatów.MOŻE JAKIEŚ POMYSŁY Z WASZEJ STRONY ???
Pozdrawiam rumpel
.MOŻE JAKIEŚ POMYSŁY Z WASZEJ STRONY ???
Może przeczytaj książkę "Bądź najlepszą wersją siebie" L> Adams. To pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy...
rumpel
może idźcie na terapię?
Rumpel jestesmy w podobnym wieku choc ja, jak przystało na kobietę, jestem "duzo młodsza" ;-) dlatego powim Ci jako kobieta dojrzała - Nie zmieniaj teraz ani siebie ani swojej kobiety! Ona "wrocila" do Ciebie bo taki jestes i to jej pasuje. Czemu nagle ma podejmować decyzje skoro zawsze Ty to robiłeś? Może ona nie chce brać odpowiedzialnosci i tak jej dobrze? Moze nie chce konfrontacji czy aby napewno dobrze zdecydowała i czy wszyscy będą zadowoleni?
Dbaj o nią, kochaj i dawaj stabilizacje z nutką niepewności - bo tego nam trzeba..
Rumpel jestesmy w podobnym wieku choc ja, jak przystało na kobietę, jestem "duzo młodsza" ;-) dlatego powim Ci jako kobieta dojrzała - Nie zmieniaj teraz ani siebie ani swojej kobiety! Ona "wrocila" do Ciebie bo taki jestes i to jej pasuje. Czemu nagle ma podejmować decyzje skoro zawsze Ty to robiłeś? Może ona nie chce brać odpowiedzialnosci i tak jej dobrze? Moze nie chce konfrontacji czy aby napewno dobrze zdecydowała i czy wszyscy będą zadowoleni?
Dbaj o nią, kochaj i dawaj stabilizacje z nutką niepewności - bo tego nam trzeba..
DZIEKI.......rumpel
86 2014-10-04 13:34:04 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-10-04 20:09:52)
WITAM !
W związku z pytaniami kierowanymi na e maila dotyczącymi finału odpowiem na forum.
Pięć miesięcy po tym jak zawalił się mój świat stwierdzam że WARTO BYŁO WALCZYĆ I WYBACZYĆ !!!
Budujemy nowy związek (w starych ramach) oparty zrozumieniu i poparty wyciągniętymi z popełnionych błędów naukami. Przyznam szczerze że jestem sam czasami zaskoczony efektami naszych starań. Czasami zachowujemy się jak zakochani nastolatkowie , potrafimy robić rzeczy szalone aż nie pasujące do naszego wieku?. ale co nam tam. JESTEŚMY NAPRAWDĘ SZCZĘŚLIWI ! Jest nam z sobą dobrze jak przed dwudziestu laty . Zdaję sobie sprawę z tego że jesteśmy na początku naszej nowej drogi ale jesteśmy przekonani oboje że jeżeli się będziemy dalej tak starać to uda się nam reszta życia. NIECH NASZ PRZYKŁAD DA NADZIEJĘ WSZYSTKIM KTÓRZY ZNALEŻLI SIĘ W PODOBNEJ SYTUACJI.
Teraz trochę tej ciemniejszej strony. Faktem jest że czasami gnębią mnie ?ZMORY ZDRADY? ale na razie jest to wpisane w MENU naszego związku. Jedynym pocieszeniem jest to że potrafię z tym w sobie walczyć i nawiedza mnie to coraz rzadziej i mam nadzieję że z czasem całkiem zniknie z jadłospisu. Co do mojej żony to widzę często jak cierpi z powodu popełnionej zdrady, ale też musi sobie z tym poradzić ?. ALE UWIERZCIE WARTO WALCZYĆ!!!
Pozdrawiam rumpel
rumpel
ten tekst miał być mój i zakończenie !
Walcz,walcz,bo gdy druga osoba daje też coś z siebie to naprawdę warto .
Ja mam przy sobie przykład człowieka,który nie robi nic,a na dodatek próbuje obarczać wyrzutami.
Dzięki forum moja nieustanna walka się skończyła.Teraz walczę o siebie.
Więc jeśli to czujesz ,że warto to walcz i nie poddawaj się.
Trzymam kciuki i życzę powodzenia na nowej drodze życia,która choć stara może mieć smaczek i to coś !
A może pojawią się motylki...
TAK TRZYMAJ RUMPELKU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
K.....!!! Od dwóch dni męczą mnie zmory .... jak na samym początku! Staram się nad tym zapanować ale już prawie nie potrafię....za chwilę eksploduję ....cholerna wyobraźnia...
rumpel
Rumpel
nie jesteś poogodzony ze soba do końca. Nie przepracowales tego w sobie.
Rumpel
nie jesteś poogodzony ze soba do końca. Nie przepracowales tego w sobie.
Fajnie !!! Ale jak to zrobić ???
rumpel
Potrzeba czasu i poczucia/czucia, że ta druga osoba jest zaangażowana w naprawę związku.
Dla mnie to głupota wybaczyć zdradę.
No ja rozumiem że 20 lat małżeństwa, wszak to tyle co ja żyje ale jak ona raz zdradziła to i zdradzi ponownie chcesz tego?
Rozumiem jest sentyment i po tylu latach trudno się rozstać ale powinieneś mieć jaja i wyrzucić ją na zbity pysk, ona doskonale wiedziała w co się pakuje a wybaczeniem sprawiasz że ona zrobi to jeszcze raz.
Co do synów to ja bym im powiedział, prawdę powinni znać są już duzi a jak to przyjmą to zapewne negatywnie ale prawdę znać powinni.
I tak na koniec, w małżeństwie nie ma prawda na zdradę, jeszcze raz powtórzę, ONA W PEŁNI ŚWIADOMIE SIĘ W TO WPAKOWAŁA, a najlepsze jest to że drogie Netkobiety będą ją bronić, ale gdyby role się odwróciły to tutaj byłby duży hejt na faceta.
Tak więc zastanów się, czy chcesz być z kobietą która nie miała oporów obciągać innemu kolesiowi? Myśl o sobie, z dziećmi ona i tak będzie mogła się spotykać, a ty zacznij się rozglądać za prawdziwą kobietą.
Tom94 no tak, to skoro Ty masz aż 20 lata o jesteś tak doświadczony jak nikt z tąd.
Ty wiesz co uczynić i jak postąpić.
Tylko niestety, dla mnie to przez Ciebie przejawia miłość zemsty.
Ty patrzysz na wszystko przez pryzmat siebie.
Czy o to Ci chodziło?
Ja mam podobne pojęcie definicję zdrady.
Być może, że moje wykształcenie prawnika powoduje to, że rozpatruję wszystkie sytuację indywidualnie i nigdy nie sprowadzam ich do głównego mianownika.
Przemyśl to.
K.....!!! Od dwóch dni męczą mnie zmory .... jak na samym początku! Staram się nad tym zapanować ale już prawie nie potrafię....za chwilę eksploduję ....cholerna wyobraźnia...
rumpel
To eksploduj, byle z dala od ludzi. Upychanie w najgłębszych zakamarkach tych nieprzyjemnych uczuć mści się... eksplozją w najmniej oczekiwanym momencie.
Cholerna wyobraźnia? Hm... Masz na nią wpływ. Możesz zatrzymać ją, możesz nie tworzyć scenariuszy. Ale też, być może, jest to Twój sposób na eksplozję i wywalenie trudnych uczuć. Wywalaj je, ale bez obecności innych, a na pewno żony.
tak się kończy, gdy tłumi się gniew a nie rozładowuje - inaczej "przerabia"
a ty stłumiłeś swoją ... złość, zazdrość
trzeba by się przez to przegrzebać - wtedy możną pójść dalej
są na to sposoby, metody - na tym właśnie polega ... terapia
95 2014-10-22 12:12:18 Ostatnio edytowany przez 67Eve (2014-10-22 12:12:58)
K.....!!! Od dwóch dni męczą mnie zmory .... jak na samym początku! Staram się nad tym zapanować ale już prawie nie potrafię....za chwilę eksploduję ....cholerna wyobraźnia...
rumpel
Kopnij w dupę niewierną żonę, bo zmory będą Cię męczyły do końca życia. Niech spada do kochanka.
96 2014-10-22 12:25:25 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-10-22 12:31:11)
rumpel napisał/a:K.....!!! Od dwóch dni męczą mnie zmory .... jak na samym początku! Staram się nad tym zapanować ale już prawie nie potrafię....za chwilę eksploduję ....cholerna wyobraźnia...
rumpelKopnij w dupę niewierną żonę, bo zmory będą Cię męczyły do końca życia. Niech spada do kochanka.
Po przeczytaniu większości Twoich postów
CZY TY KIEDYŚ KOGOŚ KOCHAŁAŚ??? Odnoszę wrażenie że tak.... ale bardzo Cię ktoś skrzywdził ....stąd twe nastawienie do życia......
rumpel
"Rumpel, a powiedz szczerze: nie zdarza Ci się w czasie seksu z żoną wyobrazić sobie, jak robiła to z innym? Ja niestety nie potrafiłam kiedyś wybaczyć zdrady z tego właśnie powodu. Choć kochałam bardzo, tamte myśli były silniejsze ode mnie."
Sa dwie drogi. Podobnie jak z lękami. Albo droga ewolucyjna, ze sie odczeka, mysli wtedy przechodza albo sie wyobrazi mocno jak to bylo samemu to przezywajac (w czasie seksu). Probowalem tych dwoch sposobow i do drugiego z nich już bym nie wracał (nie wracam) bo to była taki "psychiczny klin" na samym początku.
Niestety stosuje tez psychiczny klin. Pozwalam sobie na pewne wyborazenia i mysli o innych kobietach. Jest tak poniewaz charakter mojej pracy jest taki, ze jestem jakby to powiedziec "atrakcyjny" dla nich. Nie wykorzystuje tego i znam granice ale gdybym chcial je przekroczyc to nie bylo by problemu. Dodaje mi to pewnosci siebie i poczucia atrakcyjnosci. Samoocena (to nie narcyzm) po prostu wzrasta co jest bardzo pomocne w obecnej sytuacji.
Problemu nie można też zamieść pod dywan, zapomnieć. Odwrotnie trzeba uzmysławiać parnerowi to jak się czujemy, co nas boli, z czym mamy problemy. Takze, skoro "Żona o tym wie ,zresztą w momencie jak moja wyobraźnia mi podsuwa tą myśl ,jest po seksie i nic na to nie poradzę w danej chwili. Próbujemy jakoś sobie z tym radzić (z różnym skutkiem) najczęściej stosujemy metodę "odczekania" to oznacza ze jednak jakis taki jawny element tego przepracowywania jest. Wracac mozna ale w sposob "wesoły" zwłaszcza ze i kobieta czasami bezwiednie moze wrocic do tematu jesli np. w Twoim przypadku bedzie mowila o pracy a w moim o mojej rodzinie. Tak bylo ostatnio w czasie kawy w kawiarni i po prostu przelknalem to jakos z wisielczym humorem.
Po takim czasie, demony wracaja tylko w dwoch przypadkach. Pierwszy to sytuacje kryzysowe. Niestety ale to jest konsekwnecja tego co było. Majac "bat na głowa" ze samemu cos sie keidys zrobilo (jak w moim przypadku) jest latwiej ale to nie koi nerwow. Druga sytuacja to samocena. Jesli jest niska to jest sklonnosc do popadania w rozpacz, pretensje i zale ale jak wiemy tego typu odczucia niszcza przede wszystkim tego, kto je odczuwa.
Dziwne ze jak piszesz od dwoch dni czujesz sie zle. Mysle ze to jest spowodowane "wypaleniem" tego w co weszliscie teraz. Zmiana sposobu zycia, seksu, Ciebie po prostu zmeczyla. U mnie jest to samo. Kiedys regularny seks ale nie codziennie, teraz codziennie i sam nie wiem jak wrocic do "normalnosci. Chyba boje sie ze jak wroce to sytuacja znowu moze sie powtorzyc. I to jest ten strach, ktory bedzie towarzyszyl nam do konca zycia bo to sa konsekwencje zdrady. Niestety ale zwykle bardziej cierpi zdradzany niz zdradzajacy, chyba ze zdradzany jest obdazony spora empatia.
Charakter Twojej żony przypomina mi trochę charakter mojej. Ale duzo by na ten temat dyskutowac. Napisales do mnie a ja nie wiedzialem od kogo i dlaczego. Teraz przeczytalem wszystko i wiem.
Wczoraj byla taka sytuacja ze zona poszla do K. Czasami chodzi na 19.00. Wyszlo dziwnie bo wrocilem z pracy wczesniej (mowilem ze pozniej) wlasnie o 19.00 i zony juz w domu nie bylo. Okolo 20.20 zdenerwowany poszedlem do K. i widzialem ze tam jeszcze siedzi (byly rekolekcje) do 20.40. Zona wrocila wiec prawie o godz. pozniej. Mimo wiec ze wiedzialem gdzie bylo to nie moglem sie opanowac, bo gdybym nic nie zrobil sytuacja wygladala by tak ze zona niewiadomo gdzie byla i wraca po 2h niedobierajac telefonu. Dlatego po zdradzie te same sytuacje, ktore w innym przypadku nie byly by problemem, rodza problemy niestety i trzeba sie ich uczyc na nowo ale nie wolno tracic czujnosci, jak to miało miejsce wcześniej.
Najtrudniej jest chyba wrócić do normalności. Wyzbyć się podejrzeń. Ale na pewno teraz jest spokojniej. Czas leczy rany.
maniek_z_maniek
DZIĘKI !!!
67Eve napisał/a:rumpel napisał/a:K.....!!! Od dwóch dni męczą mnie zmory .... jak na samym początku! Staram się nad tym zapanować ale już prawie nie potrafię....za chwilę eksploduję ....cholerna wyobraźnia...
rumpelKopnij w dupę niewierną żonę, bo zmory będą Cię męczyły do końca życia. Niech spada do kochanka.
Po przeczytaniu większości Twoich postów
CZY TY KIEDYŚ KOGOŚ KOCHAŁAŚ??? Odnoszę wrażenie że tak.... ale bardzo Cię ktoś skrzywdził ....stąd twe nastawienie do życia......
rumpel
Tak, kochałam. I tak, byłam zdradzona. A nawet sama zdradziłam, więc wiem jak to jest. Uważam, że to normalne, że po zdradzie nachodzą zdradzonego "zmory". Zdarzają się wyjątki i wtedy zdradę da się wybaczyć (jak mój tata wybaczał mamie zdrady, ale on to widocznie lepiej znosił). Ty chyba jesteś zbyt wrażliwy i zawsze Cię to będzie męczyło.
Niekoniecznie. Wrażliwość oznacza odczuwanie (w danej chwili, ogólny stosunek do świata, sposób i głębie odczuwania) i nie ma związku z męczeniem. Męczenie bedzie bardziej zależne od tego czy będziemy się skupiać na sobie czy skierujemy swoją uwagę i myśli niejako od siebie, na inne sprawy. Nie chodzi o to, żeby nie poznawać siebie, ale o to, że w momencie kiedy przerobienie problemu się w większości zakończyło, nie ma już tego ciągłego i silnego bólu, żeby nie wracać i nie skupiać się na tym odczuciu tak samo jak np. nie wkłada się niewygodnych butów, które raniły nam stopy. Owszem, można je wkładać, żeby pokazywać jacy to jesteśmy zranieni (dla zwrócenia na siebie uwagi) ale żeby zrealizować kolejne cele życiowe, iśc dalej to już się w tych butach po prostu nie da. Są za stare i niemodne. Przeszkadzają nam a nie pomagają. Jeśli dodatkowo człowiek jest raczej pozytywnie nastawiony do ludzi (nie jest nienawistny, nie obgaduje) to nawet jeśli te złe myśli przyjdą to nie mają one umocowania. Ważne, żeby też nie kojarzyć stanów wynikających np. ze zmian pogody, osłabienia, niewyspania, jakiś lęków, z tym co się kiedyś stało. Owszem, wymaga to jakieś minimalnej dyscypliny umysłowej, którą powinno dać wychowanie, tak samo jak osiągnięcie jakiegoś fizycznego cely wymaga choćby minimalnej kondycji (np. dojście na przystanek). Dziś niestety wychowanie prowadzi do braku dyscypliny i panowania nad sobą czego skutkami jest, między innymi, zle radzienie sobie z przeciwnosciami.
101 2014-10-22 15:21:10 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-10-22 17:37:58)
Ważne, żeby też nie kojarzyć stanów wynikających np. ze zmian pogody, osłabienia, niewyspania, jakiś lęków, z tym co się kiedyś stało. .
Chyba tu leży pies pogrzebany (w poniedziałek idę na poważną operację) do tego noce nieprzespane pewnie pomogły...
maniek z maniek z wszystkim co napisałeś się zgadzam i wszystkiego tego co radzisz próbowałem, ale szlag mnie trafia że wobec zmór jestem bezsilny.
A wrażliwy jestem..... ale uważam to za dobrą cechę,choć życie nauczyło mnie też być twardym....
wrażliwy dla innych ,twardy dla siebie.
rumpel
Wspólczuje, bo nie wyobrazam sobie dalszego zycia z taka codzienna trauma. Zauwazylem ze mi duzo pomogla tamta strona. Mam tam tez przyjaciol ale trudno o czyms takim pisac w tym sensie ze dla wielu ludzi to sa rzeczy, ktorych nie doswiadczaja. Jednak gdyby nie to, to bym byl dosc dlugo chyba jeszcze zalamany. Bez wartosci, bez wiary nie dalbym rady. Ale przede wszystkim bez tego nie dalaby rady zona. Wogole trudno mi jest zrozumiec, ze ktos cos robi, potem tego zaluje i robi dalej. Bo takie wlasnie rekacje widzialem, obserwowalem ale nie wiedzialem o co chodzi. Troche to wiem po sobie. Kiedys myslalem ze mnie to minie ale statystycznie bylem na przegranej pozycji. W sumie wole wiedziec niz nie widziec bo dzieki temu uwolnilem sie od kilku bardzo toksycznych osob w mojej rodzinie, bylego brata, bratowej, ktorej wspolczuje ale ktora lubila mnie obgadywac za plecami, wg. relacji innych osob lubila sie wywyzszac a teraz okazalo sie ze ma najgorszego w rodzinie, drugiego brata, ktory z tamtym chodzil na dziwki, itp. Wspolczuje im, ale rowniez ciesze sie ze moje dzieci nie beda mialy takiego przykladu. Zycie rodzinne bylo dla mnie zawsze wazne, ale mam tez przyjaciol, w przyszlosci licze na dzieci, wiec perspektywy sa dobre. Nie zalamuje sie a wrecz czuje sie lepiej bez osob, ktorych wplyw na mnie byl negatywny co odczuwalem ze wzgledu na swoja podswiadomosc.
To nie jest codzienna trauma, zdarza się co jakiś czas,tylko ta teraz była nieporównywalnie silniejsza niż poprzednie (nie do opanowania).Zawładneła mną chęć poznania całej historii związku mojej żony chociaż obiecałem jej że do tego już nigdy nie wrócimy.
rumpel
104 2014-10-22 18:50:56 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2014-10-22 18:56:34)
To echa tego ze wtedy tego nie przepracowales. Wtedy byl czas na to zeby sie pytac, rozmawiac, poznawac szczegoly. Teraz, kiedy oboje nie chcecie juz do tego wracac bedzie trudno bo oznacza to ponowne przezywanie wszystkiego rowniez przez Twoja zone. Nie wiem co Ci poradzic ale na pewno duzy wplyw ma to jaka obecna sytuacja jest z Twoja zona, gdzie pracuje, jak sie zachowuje. Jesli widzisz oddannie, zal to staraj sie nie wracac. Starac sie to nie znaczy ze nigdy do tego nie wrocisz ale staraj sie nie wracac.
Mnie natomiast niepokoi cos innego. Pod wplywem tego wszystkiego doznalem dziwnego odczucia w sobie. Podobnie mialem kiedy zaczalem przekraczac granice wytrzymalosci. Byc moze tak wlasnie sie stalo i zeby tego nie kontynuowac umysl odpuscil. Tzn. polega to na tym, ze tamto jakby mi zobojetnialo. Konsekwnecja tego jest to, ze jakby "zbojetnialem" na pewne sprawy. Brakuje mi wigoru i tym podobnych. Dlatego swiadomie wczesniej przerzucilem to na zone. Ona to chetnie wykonuje ale martwie sie o siebie przez przyzmat tego wplywu na nasz zwiazek. Trudno mowic tu o wypaleniu (dalej pragne zone) ale raczej o jakims skutku psychicznym poprzez koniecznosc radzenia sobie z niemysleniem jednoznacznie z tym co sie kojarzy z zona, czyli porzadaniem, seksem. Ja to widze tak, ze ty tego nie masz i dalej sie zmagasz a ja to mam (ten skutek, wyparcie) ale konsekwnecja tego jest to ze ogolnie mam takie jakies (mam nadzieje ze czasowe) obrzydzenie do kobiet w tym sensie ze seks nie daje mi takiej "czystej" satysfakcji jak kiedys. Mam nadzieje ze to minie, bo inaczej bede potrzebowal konkretnej pomocy. Na razie daje sobie czas i byc moze Twoja trauma jest lepsza niz moje niemyslenie. Ja jednak mialem juz tego dosc i mozg po prostu musial to jakos wylaczyc. A ze osrodki sa polaczone to tez i inne skutki przy okazji. Nawet myslalem ze wolalbym wrocic do stanu sprzed 2 mies., przezywac, pragnac i sie meczyc niz tak jak dzisiaj.
105 2014-10-22 19:04:41 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-10-22 19:54:12)
Masz rację był na to czas wcześniej.A co do zachowania żony to naprawdę na dzień dzisiejszy nie zasługuje na powrót do tego wspomnieniami. Zdaje egzamin z bycia kochającą i oddaną żoną na sześć.
Co do drugiej części twej wypowiedzi.... to dokładnie idę w tym samym kierunku,tylko ja chciałbym właśnie tego wypalenia uniknąć. Masz rację co do sexu, ale myślę że to minie.
rumpel
To przyszlo samo. Myslalem o klinie ale postanowilem tego nie robic. Przyszlosc pokaze czy to byla dobra decyzja czy nie. Moze powinienem o swoich odczuciach powiedziec zonie ale jakby to powiedziec, jako mezczyznie trudno mi to przychodzi. Co bedzie to bedzie - przeznaczenie ale chcialbym miec na to wplyw.
Co bedzie to bedzie - przeznaczenie ale chcialbym miec na to wplyw.
Wiesz... ja wierzę w to że możemy mieć na to jakiś wpływ !!!
rumpel
108 2014-10-22 19:23:44 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2014-10-22 20:01:52)
Dlatego podjalem ku temu kroki. Zona dzwoni do mnie codziennie czego wczesniej nie robila (to moj pomysl). Mam jej wiec wiecej w glowie (wczesniej bardzo sie skupialem na pracy). Zmienilismy tez inne rzeczy. Czesciej razem wychodzimy, wiecej rozmawiamy. Tylko ze interesujac sie roznymi rzeczami zdaje sobie sprawe z tego ze u mezczyny rozne rzeczy sa w mozgu polaczone. Sa takie informacje dostepne. Bardzo duzo zlego mozna sobie wyrzadzic idac za pewnymi pragnieniami ale z drugiej strony jakies musza byc obecne bo pchaja one ku dzialaniu. Wlasnie u mezczyzn czesc pchajaca ku dzialaniu jest polaczona ze sfera zwiazana z plcia przeciwna. Dzis tez po pytaniu zony czego oczekuje po powrocie do domu, zaproponowalem cos z tej sfery. Takze nie siedze z zalozonymi rekami i jestem w stanie nawet przez jakis czas "robic cos na sile" byle sie tylko nie poddac jakiemus marazmowi. Ale skoro juz o tym pisze, to znaczy ze dostrzeglem problem. Mysle, ze to wlasnie efekt tego ze trauma i przezycia byly zbyt duze. To bylo codzienne myslenie, przez caly dzien na poczatku. Bylem na urlopie wiec to tez spowodowalo ze nie zajmowalem sie innymi sprawami i mialem za duzo czasu na myslenie i przezywanie. Tej traumy wogole bylo w moim zyciu za duzo. Takze obecny efekt to skutek i innych zdarzen. Trzeba z tego jakos wyjsc, zeby zyc pelnia zycia - to jest moj cel. Razem z zona oczywiscie.
Chodzi tez o to ze nie odreagowalem na sprawcy. Tzn. doszedlem w koncu do tego co powinienem zrobic ale czasy nie te i konsekwencje tego ew. czynu poniosla by cala moja rodzina. Dlatego czuje sie troche zapedzony w kozi rog i bezsilny. Z drugiej strony podjalem przeciez dzialania. Dzieki mojej pisaninie rodzina wie co sie stalo i stoi po mojej stronie i co dziwne? zony(sprawca stworzy sytuacje, wykorzystal, potem wykorzystywal strach, lek, brak mozliwosci podzielenie sie z kims problemem, nekal) choc kilka osob sie "wykruszylo". Choc to nieusprawiedliwienie to jednak oni (rodzina) tak to postrzegaja choc ja wiem ze dzialo sie tez z "wolnej woli". Takze to ze nie moge sie zachowac jak powinienem tez ma duzy wplyw. Wiem ze jestem w stanie to zrobic i poniesc konsekwnecje moralne ale najblizsza rodzina juz nie. Czuje sie wiec bezsilny stad moze to wyparcie. No i zblizanie sie okresu 1 listopada, gdzie grob naszego ojca jest w tym samym miescie. Na szczecie matka nie ta sama i zagrozilem ze nie zycze sobie zadnych wizyt w moim miescie. Moglo by dojsc do nieszczescia a tego na pewno nie chce.
Natomiast teraz, kiedy pod wpływem rozmowy z Toba zaczynam wracac do osoby sprawcy to az wlos mi sie jerzy na glowie. Nie wracaja silne emocje ale wracaja i moze wlasnie tego mi brakuje? Uzaleznilem sie do silnych emocj? Wyobraz sobie ze wykorzystal do tego swoja zone i corke (zeby stworzyc pierwsza sytuacje). One o tym wiedza. Zawsze podawal sie za przyjaciela i opiekuna (wobec mnie) a okazal sie najwiekszym wrogiem. Systematycznie niszczyl to co dal mnie jest najwazniejsze o czym wiedzial i oczym wiedziala rodzina (wynika to z ich oceny tego co dla mnie jest najwazniejsze i pokrywa sie z moja ocena). Ta swiadomosc ze zrobila to z moim najwiekszym wrogiem...Dlatego chec ukarania go jest tak silna. Z jednej strony ukarala go obnazona wobec wszystkich prawda. Ale prawda to prawda jest jedynie prosta konsekwnecja. To mnie nie do konca satysfakcjonuje. Zwlaszcza ze dalej niszczy zycie swojej zony. A to jest jej wybor, bo ona zna ten wybor. Rodzinie juz nie zagraza poniewaz kazdy sie obawia kontaktu z nim i o swoje dzieci (dorosle corki). Nie karzac go w adekwatny sposób czuje się jak dupek. Ale tak jak napisalem nie moge tego zrobic bo raz ze nie chce (to moj moralny swiadomy wybor) a dwa ze nie moge - poszedlbym do wiezienia, czego nie chce. Zonie go obrzydzilem, to moj sukces. Sam tez poczulem obrzydzenie. Nie wiem jak tylko patrza na to moim dwaj najstarsi synowie. Czy mam ich szacunek nie wyciagajac innych konsekwencji? Bo np. sasiad mi powiedzial ze by zabil (musial slyszec dawna awanture) ale byl pijany i nie drazylem tematu za co i koga, ale chyba wiadomo za co, choc nie wiadomo kogo mial na mysli.
109 2014-10-22 19:37:27 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-10-22 20:12:18)
Dlatego podjalem ku temu kroki. Zona dzwoni do mnie codziennie czego wczesniej nie robila (to moj pomysl). Mam jej wiec wiecej w glowie (wczesniej bardzo sie skupialem na pracy). Zmienilismy tez inne rzeczy. Czesciej razem wychodzimy, wiecej rozmawiamy. Tylko ze interesujac sie roznymi rzeczami zdaje sobie sprawe z tego ze u mezczyny rozne rzeczy sa w mozgu polaczone. Sa takie informacje dostepne. Bardzo duzo zlego mozna sobie wyrzadzic idac za pewnymi pragnieniami ale z drugiej strony jakies musza byc obecne bo pchaja one ku dzialaniu. Wlasnie u mezczyzn czesc pchajaca ku dzialaniu jest polaczona ze sfera zwiazana z plcia przeciwna. Dzis tez po pytaniu zony czego oczekuje po powrocie do domu, zaproponowalem cos z tej sfery. Takze nie siedze z zalozonymi rekami i jestem w stanie nawet przez jakis czas "robic cos na sile" byle sie tylko nie poddac jakiemus marazmowi. Ale skoro juz o tym pisze, to znaczy ze dostrzeglem problem. Mysle, ze to wlasnie efekt tego ze trauma i przezycia byly zbyt duze. To bylo codzienne myslenie, przez caly dzien na poczatku. Bylem na urlopie wiec to tez spowodowalo ze nie zajmowalem sie innymi sprawami i mialem za duzo czasu na myslenie i przezywanie. Tej traumy wogole bylo w moim zyciu za duzo. Takze obecny efekt to skutek i innych zdarzen. Trzeba z tego jakos wyjsc, zeby zyc pelnia zycia - to jest moj cel. Razem z zona oczywiscie.
Też zaważyłem że u mnie to samo że... "podaj,przynieś,pozamiataj" przyznam że to takie przyjemne ale nie całkiem fer wobec niej.
Najbardziej podobają mi się twoje ostatnie dwa zdania....TAK TRZYMAJ !!!
Żona zaintrygowana tym że piszę spytała co ..... i dałem jej poczytać ...same plusy z jej strony! Jeden mądry w tej ..... jej słowa.
A ja przepraszam że obudziłem twe zmory na nowo- SORRY !!!
rumpel
Wczoraj rzeczywiscie 1sze podejscie do seksu nie wyszlo z mojej strony. Udalo mi sie jednak porozmawiac z zona i wyjasnic powody. To spowodowalo jej zal i ponowne zblizenie po czasie. Z tego wynika wniosek ze nie mozna tak do konca w sobie dusic wszystkiego. Nie wszystko da sie zakopac i trzeba to przerobic. Zonie przede wszystkim chodzi o to zeby ja przytulac a ja mam z tym obecnie niestety problem, nieswiadomie ja czasami "odpycham". Jesli chodzi o mysli to wszedlem w taki stan ze mnie one nie mecza za bardzo bo dotycza kogos kto stracil szacunek calej rodziny. W zwiazku z tym zrozumialem ze rowniez pomocne dla mnie bylo to, ze rodzina zajela dosc jednoznaczne stanowisko wobec tego co sie stalo. Moze za bardzo mi nie pomagali ale bez znajomosci tego meczylem sie ponad 2,5 mies. Takze na pewno pomaga zdecydowane stanowisko rodziny, przyjaciol i oczywiscie zony. Bo jak jestes sam, np. wyobrazam sobie jakbym byl sam z tym problemem to moze bym nie dal rady, moze zrobil cos glupiego. Takze wczorajsza sytuacja oczywscila atmosfere i jest trampolia na kolejny dluzszy juz mysle czas od poprzedniej. Kolejna moze przyjdzie za jeszcze dalszy czas i mam nadzieje, ze przerobimy to spokojnie. Wyglada na to, ze w zwiazku co jakis czas (dluzszy lub krotszy) narasta napiecie i nalezy je rozladowac. Jedni robia to pretensjami z awantura, my miniawantura z rozmowa. Chyba nie da sie tego wogole uniknac. A zale, nie ma ich poniewaz zale osmieszaja mnie jako mezczyzne. Natomiast gdyby zona mnie nie kochala, to malzenstwo by nie przetrwalo. Z tego wszystkiego wynika tez ze kazdy chce byc doceniany, "przytulany" niezaleznie od sytuacji i tego co zrobil. Każdy popełnia błędy. Pragmatyczny stosunek żony do tego co się stało czasami mnie szokuje, ale skoro za tym idzie wierność i oddanie to tylko patrzeć pozytywnie.
W każdym razie zapominanie nie oznacza zapomnienia wogole i nigdy nie bedzie. Mysle ze jednak najwiecej teraz zalezy od poczucia wlasnej wartosci. Drazenie do niczego dobrego juz nie prowadzi. Probowalem drazyc jeszcze dzis rano ale po rekacji zony dalem spokoj i juz tego nie chce. Najwazniejsze ze powoli zaczalem sie zajmowac tez sprawami, ktorymi przestalem zajmowac sie dwa lata temu (wtedy zaczalem odczuwac dyskomfort w zyciu, co jest trudne do racjonalengo wytlumaczenia, czujac). Dlatego moze nie masz tak samo, jak ja, inaczej, lepiej czy gorzej trudno powiedziec. Trzeba miec cos swojego a rodzina choc najwazniejsza jest jednym z filarow naszego istnienia. Nie powiem ze tylko jednym ale jednym z kilku. Nie mozna np. poswiecic sie rodzinie i nie rozwijac wlasnej osobowosci bo chyba nie postepuje sie wtedy dobrze. Trzeba miec sile w sobie. Nie poddawac sie i byc lepszym od innych, ktorym mozna pomagac ale nie nasladowac typowych i zlych w skutkach rozwiazan. Poza tym ludzie realizuja rozne dazenia, np. rodzine, i rozne sily im w tym przeszkadzaja.
112 2014-10-24 17:41:48 Ostatnio edytowany przez rumpel (2014-10-24 18:53:31)
Przepraszam.... ale wczoraj nie miałem czasu ani "natchnienia" do wypowiedzi na forum.
Maniek czytam Cię i zastanawiam się czy jesteś przedemną czy za mną w sytuacji godzenia się z zdradą, ja z tym zmagam się od sześciu miesięcy a Ty ? Moja sytuacja jest odmienna od Twojej np.ja dowiedziałem się o zdradzie w trakcie,Ty dwa lata po, u mnie o tym fakcie wie siedem osób (nasi synowie,wieloletni wspólnik w interesach wraz z żoną my dwoje i cholerny dupcyngiel)tak że ten fakt ten został zatajony przed "społeczeństwem" u Ciebie wyszło to dla szerszego grona osób , pewnie też różnimy się wiekiem. Faktem za to jest że nasze postrzeganie tego problemu jest prawie takie same utwierdza mnie w przekonaniu że dobrze robię i postępuję i nie jestem jedyny który z wprowadzeniem w takiej sytuacji swych postanowień ma problemy o dziwo... z samym sobą.Piszesz o seksie ...moja cholerna wyobraźnia psuje mi go na wszelkie sposoby.... zaś żona chce(pewnie wie że ta zmora mnie wtedy niszczy) tylko tego wspomnianego przez Ciebie przytulania, na szczęście z tym nie mam żadnego problemu . Byłem do momentu zdrady bardzo energicznym i impulsywnym człowiekiem teraz o wiele za spokojnym jak na mnie (wypaliłem się) Zmieniłem priorytety na rodzinę i zdrowie,nic innego nie ma dla mnie na razie znaczenia (mam nadzieję że to się zmieni, chociaż nie powiem wygodnie mi z tym). Najlepiej było by zrobić sobie wraz z żoną reset mózgu ....to pewnie by jedynie pomogło
rumpel
Moim zdaniem wazna jest konsekwnecja. I swoista dyscyplina mentalno-umyslowa. Nawet jesli to jest cos czego brakuje, to nalezy do tego dazyc bo...to jest naszym sprzymierzencem. Sami dzieki temu poczujemy sie lepiej. A na drugiego czlowieka nie mamy az takiego wplywu jak nam sie wydaje. Jesli bedzie/nie bedzie chcial cos/czegos zrobic to i tak to zrobi/nie zrobi. Trudno jest odbudowac zaufanie, ale czestszy kontakt powinien w tym pomoc. Trudno jest odbudowac intymne sprawy, ale nasze reakcje i nieunikanie tego, powinno nam w tym pomoc. Trudno jest "przytulac" ale robienie tego i poglebienie (przez wieksza ilosc spedzanai czasu razem) powinno i w tym pomoc. Zapierajac sie samych siebie odbodowujemy to co jest dla nas cenne. Dalej juz nie ma odpowiedzi, jest zycie...
A dalej jest życie a ono pokaże ?.. no i pokazało?.. Końcem listopada poszedłem na nieskomplikowany zabieg resekcji i zespolenia jelit do kliniki miał być prosty i bezpieczny, no i nie udał się!!!!!! .Dziś po dwóch miesiącach i drugiej operacji ratującej życie jestem fizycznie wrakiem człowieka z stomią. Sam pobyt w szpitalu pokazał jak ma żona o mnie dba. Pomimo 70 km i wielu obowiązków w domu do szpitala przyjeżdżała codziennie doglądając i pielęgnując mnie. W tej chwili jestem już w domu ale w dość kiepskim stanie. Strata wagi (25 kg w miesiąc) a co za tym idzie kompletna utrata sił , nadszarpnięta psychika , stomia która nie pozwala zapomnieć o swym upośledzeniu, powodują że jestem (pomimo że staram się kontrolować) upierdliwy. ONA ZNOSI TO bez słowa skargi, mało tego to jeszcze próbuje mnie podtrzymać na duchu ,zmobilizować do życia. CZY W TAKIEJ SYTUACJI WARTO BYŁO WYBACZYĆ KOMUŚ KTO POPEŁNIŁ BŁĄD ???
Pozdrawiam rumpel
Postawiles pytanie retoryczne. Zycze Ci uporania sie z obecna niedogodnoscia zycia. Czerpania z zycia tego co w nim jest najcenniejszego. Pozdrawiam
rumpel Chcial bym Ci tylko powiedziec ze Ci zazdroszcze , podziwiam Cie z drugiej strony , bedziesz moim natchnieniem wiara i sila ze wszystko moze miec nowy poczatek. Dziekuje ze podzieliles sie swoja historia , bo mam nadzieje ze jest w niej choc male swiatelko i dla mnie i mojej zony. Pozdrawiam serdecznie.
117 2015-02-05 02:06:28 Ostatnio edytowany przez 67Eve (2015-02-05 02:06:56)
A dalej jest życie a ono pokaże ?.. no i pokazało?.. Końcem listopada poszedłem na nieskomplikowany zabieg resekcji i zespolenia jelit do kliniki miał być prosty i bezpieczny, no i nie udał się!!!!!! .Dziś po dwóch miesiącach i drugiej operacji ratującej życie jestem fizycznie wrakiem człowieka z stomią. Sam pobyt w szpitalu pokazał jak ma żona o mnie dba. Pomimo 70 km i wielu obowiązków w domu do szpitala przyjeżdżała codziennie doglądając i pielęgnując mnie. W tej chwili jestem już w domu ale w dość kiepskim stanie. Strata wagi (25 kg w miesiąc) a co za tym idzie kompletna utrata sił , nadszarpnięta psychika , stomia która nie pozwala zapomnieć o swym upośledzeniu, powodują że jestem (pomimo że staram się kontrolować) upierdliwy. ONA ZNOSI TO bez słowa skargi, mało tego to jeszcze próbuje mnie podtrzymać na duchu ,zmobilizować do życia. CZY W TAKIEJ SYTUACJI WARTO BYŁO WYBACZYĆ KOMUŚ KTO POPEŁNIŁ BŁĄD ???
Pozdrawiam rumpel
Tako rzecze Doktor Ewa: stomia to Twój najmniejszy problem zdrowotny. Ty przede wszystkim cierpisz na brak jaj. Gdybyś miał jaja, to byś kopnął w dupę puszczalską żonę. Ale zamiast tego wybaczyłeś zdradę i w dodatku jeszcze jesteś jej wdzięczny za to, że robi coś, co jest jej psim obowiązkiem, czyli bycie przy chorym mężu.
WITAM CIE RUMPEL
Dopiero teraz poznalam Twoja historie.
Wiesz,co mnie cieszy?
Ze LUDZIE moga,mimo pewnych zawirowan,zrozumiec,co jest WAZNE.
Ty to wiesz,Twoja zona takze.
Niech Wam sie wiedzie!
67Eve,
czytajac watki na tym Forum,kilkakrotnie,natknelam sie na Twoje posty.
I szczerze,poraza minie Twoja "filozofia".
Takiej koncentracji zlej energii,zolci wylewajacej sie z Ciebie...dlugo by szukac.
Bardzo siebie nie lubisz?
Albo bardzo nie lubisz"INNYCH"
"INNI",to ci,ktorzy mysla i postepuja inaczej niz Ty? Prawda?
O tolerancji nie masz pojecia.To dla Ciebie abstrakcja.
Ciesze sie niezmiernie,ze nigdy w zyciu,nie bylo mi dane spotkac Ciebie.
RUMPEL
Przepraszam za off i zycze wszystkiego najlepszego.
67Eve,
czytajac watki na tym Forum,kilkakrotnie,natknelam sie na Twoje posty.
I szczerze,poraza minie Twoja "filozofia".
Takiej koncentracji zlej energii,zolci wylewajacej sie z Ciebie...dlugo by szukac.
Bardzo siebie nie lubisz?
Albo bardzo nie lubisz"INNYCH"
"INNI",to ci,ktorzy mysla i postepuja inaczej niz Ty? Prawda?
O tolerancji nie masz pojecia.To dla Ciebie abstrakcja.
Ciesze sie niezmiernie,ze nigdy w zyciu,nie bylo mi dane spotkac Ciebie.
Niech jeszcze pocieszy żonę, bo na pewno jej smutno, że kochanek ją wystawił.
Promowanie wybaczania zdrady jest szkodliwe społecznie, bo potem mężczyźni czytają te fora i też wybaczają. I przez mamy dziś na świecie takich mężczyzn.
120 2015-02-06 04:07:22 Ostatnio edytowany przez kicur (2015-02-06 04:12:43)
Kobiety mają wybaczać a mężczyźni już nie ? :
Poza tym Eve67 jesteś facetem, czemu udajesz kobietę ?
Kobiety mają wybaczać a mężczyźni już nie ?
:
No właśnie, zapachniało hipokryzją.
Kobiety mają wybaczać a mężczyźni już nie ?
:
Poza tym Eve67 jesteś facetem, czemu udajesz kobietę ?
Nie uważam, że kobiety powinny wybaczać, zdradzanym kobietom też radzę nie wybaczać. Nie udaję kobiety, po prostu brzydzę się zdradą i nie będę pochwalała niewiernych kobiet. Zbyt wiele napatrzyłam się na moich rodziców, jak to mój ojciec był zdradzany przez matkę.
kicur napisał/a:Kobiety mają wybaczać a mężczyźni już nie ?
:
Poza tym Eve67 jesteś facetem, czemu udajesz kobietę ?Nie uważam, że kobiety powinny wybaczać, zdradzanym kobietom też radzę nie wybaczać. Nie udaję kobiety, po prostu brzydzę się zdradą i nie będę pochwalała niewiernych kobiet. Zbyt wiele napatrzyłam się na moich rodziców, jak to mój ojciec był zdradzany przez matkę.
To wygląda na to, że trochę za bardzo się wcześniej rozpędziłam, a teraz jest zrozumiałe czemu tak napisałaś, biorąc pod uwagę Twoje doświadczenia. Ale takie przedstawianie sprawy może chyba tylko dobić autora, tak mi się wydaje, w sytuacji, gdy ma znacznie poważniejsze problemy-ze zdrowiem. Swoją drogę to okropne, że lekarze w Polsce nierzadko zupełnie sp%przą sprawę(nawet gdy chodzi o proste operacje), wywracając życie poszkodowanego pacjenta do góry nogami, i potem w ogóle nie ponoszą tego konsekwencji. Współczuję, Rumpel. Może w Twoim przypadku była by chociaż możliwość zgłoszenia gdzieś tego, np do rzecznika praw pacjenta.
kicur napisał/a:Kobiety mają wybaczać a mężczyźni już nie ?
:
Poza tym Eve67 jesteś facetem, czemu udajesz kobietę ?Nie uważam, że kobiety powinny wybaczać, zdradzanym kobietom też radzę nie wybaczać. Nie udaję kobiety, po prostu brzydzę się zdradą i nie będę pochwalała niewiernych kobiet. Zbyt wiele napatrzyłam się na moich rodziców, jak to mój ojciec był zdradzany przez matkę.
Eve67 ma swoje zdanie na temat zdrady, tylko zbyt nachalnie próbuje wszystkich przekonać do swych racji. Trudno.... jej prawo, ale po przeczytaniu jej tematów jej postępowanie budzi we mnie wiele kontrowersji. Ale to mi uświadomiło mi że nie warto słuchać jej rad i dlatego nie dołują mnie jej wypowiedzi (często, gęsto, obraźliwe).
Pozdrawiam rumpel
67Eve napisał/a:kicur napisał/a:Kobiety mają wybaczać a mężczyźni już nie ?
:
Poza tym Eve67 jesteś facetem, czemu udajesz kobietę ?Nie uważam, że kobiety powinny wybaczać, zdradzanym kobietom też radzę nie wybaczać. Nie udaję kobiety, po prostu brzydzę się zdradą i nie będę pochwalała niewiernych kobiet. Zbyt wiele napatrzyłam się na moich rodziców, jak to mój ojciec był zdradzany przez matkę.
Eve67 ma swoje zdanie na temat zdrady, tylko zbyt nachalnie próbuje wszystkich przekonać do swych racji. Trudno.... jej prawo, ale po przeczytaniu jej tematów jej postępowanie budzi we mnie wiele kontrowersji. Ale to mi uświadomiło mi że nie warto słuchać jej rad i dlatego nie dołują mnie jej wypowiedzi (często, gęsto, obraźliwe).
Pozdrawiam rumpel
Moje postępowanie budzi kontrowersje? Co konkretnie? To, że byłam z dużo młodszym od siebie? Widocznie polskie społeczeństwo nie dorosło do akceptowania takich związków.
Co ma piernik do wiatraka 67Eve, jakieś kompleksy
Szacun, szacun, szacun, bla, bla, bla. Kobieta zawsze biedna, skruszona, a facet jak zdradzi to łajdak. Jedno i drugie takie samo łajdactwo.
Dla mnie wybaczenie zdrady nie jest siłą, a wręcz przeciwnie, to wielka słabość. To zgodzenie się na podeptanie uczucia przez ukochaną osobę. Cicha zgoda na kolejne wybryki. Nie masz co jej usprawiedliwiać swoją chorobą i utratą pracy. Ślubowaliście sobie "na dobre i na złe", czyż nie? A jak tylko nadeszły gorsze chwile, ona rozłożyła nogi, no super.
Trudno radzić, przecież Ty już podjąłeś decyzję. Wiedz, że będzie Ci bardzo ciężko. I ktoś tutaj dobrze powiedział, to ona powinna stawać na głowie. Powinieneś na jakiś czas kazać jej się wyprowadzić albo sam spakować. Żeby poczuła niepewność, żeby miała namiastkę cierpienia, jakie zadała Tobie. Za łatwo jej to, kochany, przyszło wszystko.
Buszująca, Wcale nie zawsze łatwo przychodzi wybaczenie po zdradzie. Drażniący jest ton twojej wypowiedzi oraz wyczuwalny brak szacunku do autora wątku i jego decyzji. Autor wie "co powinien", to jego życie. Buszująca- życzę tobie trochę więcej empatii w stosunku do innych. Kiedyś ty możesz znaleźć się po jednej albo po drugiej stronie.
Szacun, szacun, szacun, bla, bla, bla. Kobieta zawsze biedna, skruszona, a facet jak zdradzi to łajdak. Jedno i drugie takie samo łajdactwo.
Dla mnie wybaczenie zdrady nie jest siłą, a wręcz przeciwnie, to wielka słabość. To zgodzenie się na podeptanie uczucia przez ukochaną osobę. Cicha zgoda na kolejne wybryki. Nie masz co jej usprawiedliwiać swoją chorobą i utratą pracy. Ślubowaliście sobie "na dobre i na złe", czyż nie? A jak tylko nadeszły gorsze chwile, ona rozłożyła nogi, no super.
Trudno radzić, przecież Ty już podjąłeś decyzję. Wiedz, że będzie Ci bardzo ciężko. I ktoś tutaj dobrze powiedział, to ona powinna stawać na głowie. Powinieneś na jakiś czas kazać jej się wyprowadzić albo sam spakować. Żeby poczuła niepewność, żeby miała namiastkę cierpienia, jakie zadała Tobie. Za łatwo jej to, kochany, przyszło wszystko.
Za łatwo...... czy ja wiem ??? Jesteśmy razem tyle lat ile ty chodzisz po tym świecie i wiem że wcale jej nie jest łatwo żyć z świadomością krzywdy jaką wyrządziła jedynej osobie która ją tak bardzo kochała i kocha nadal. Sam też nie ułatwiam jej życia z tym pokazując jak ją kocham..... Ona "staje na głowie" aby mi to wynagrodzić ale udaję że tego nie widzę.
Wybaczyć .....naprawdę trudno....
Rumpel
Buszująca w zbożu napisał/a:Szacun, szacun, szacun, bla, bla, bla. Kobieta zawsze biedna, skruszona, a facet jak zdradzi to łajdak. Jedno i drugie takie samo łajdactwo.
Dla mnie wybaczenie zdrady nie jest siłą, a wręcz przeciwnie, to wielka słabość. To zgodzenie się na podeptanie uczucia przez ukochaną osobę. Cicha zgoda na kolejne wybryki. Nie masz co jej usprawiedliwiać swoją chorobą i utratą pracy. Ślubowaliście sobie "na dobre i na złe", czyż nie? A jak tylko nadeszły gorsze chwile, ona rozłożyła nogi, no super.
Trudno radzić, przecież Ty już podjąłeś decyzję. Wiedz, że będzie Ci bardzo ciężko. I ktoś tutaj dobrze powiedział, to ona powinna stawać na głowie. Powinieneś na jakiś czas kazać jej się wyprowadzić albo sam spakować. Żeby poczuła niepewność, żeby miała namiastkę cierpienia, jakie zadała Tobie. Za łatwo jej to, kochany, przyszło wszystko.Za łatwo...... czy ja wiem ??? Jesteśmy razem tyle lat ile ty chodzisz po tym świecie i wiem że wcale jej nie jest łatwo żyć z świadomością krzywdy jaką wyrządziła jedynej osobie która ją tak bardzo kochała i kocha nadal. Sam też nie ułatwiam jej życia z tym pokazując jak ją kocham..... Ona "staje na głowie" aby mi to wynagrodzić ale udaję że tego nie widzę.
Wybaczyć .....naprawdę trudno....
Rumpel
Chodzi mi tylko o to, że wybaczenie ma sens, gdy osoba, która zawiniła mocno się stara. Może i jestem młoda, ale wiem, że gdy człowiekowi zbyt łatwo przychodzi wybaczenie ze strony drugiej osoby, to nie zawsze wyciągnie odpowiednie wnioski na przyszłość. Sam najlepiej znasz swoją żonę, ale może powinieneś dać jej się trochę bardziej wykazać?