pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 85 86 87 88 89 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5,591 do 5,655 z 8,335 ]

5,591

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Szeptuch- napisałeś, że wspolzylbys z żoną, nawet, gdyby Cię nie pociągała fizycznie. Tylko ile czasu byś był w stanie wytrzymać? Tydzień, miesiąc, pół roku, 2- 3 razy w tygodniu współżycia z osobą, która zupełnie Cię nie pociąga?
I czy nie uważasz, że to małżeństwo by nie przetrwało, bo nici by były z przyjaźni, ze wspólnego życia, chodziłbyś podminowany, bo wiedziałbyś, że musisz wspolzyc wieczorem z osobą, z którą nie chcesz uprawiać seksu a i zonie pewnie nie byłoby przyjemnie, gdyby wiedziała, że nie działa i nigdy nie działała na swojego meza fizycznie, a ozrnil się z nią jedynie dlatego, że była dobra przyjaciółką i mieli wspólne spojrzenie na świat, ale w nocy mąż fantazjuje o srksie z inną, a w tych fantazjach nie ma żony. Nawet w trakcie seksu zawsze myśli i myślał o innych.
Moim zdaniem takie małżeństwo by się rozsypało. Seks szwankuje to resztą też. Odwrotnie rowniez- gdy się nie dogadujecie na codzien- nie ma sie ochoty wieczorem iść do sypialni.

Tak ja napisałem: jest to sprawa bardzo indywidualna, i dla mnie czysto hipotetyczna b o zona mnie bardzo podnieca.
Ale myślę że byłbym wstanie zmuszać się do seksu. Bo nie jest on dla mnie ( podkreślam DLA MNIE)  czynnikiem wiążącym w związku.
O wiele bardziej cenie przyjaz/partnerstwo/wzajemny szacunek/wspólną wizje życia/ten czas który spędzamy wspólnie/tą radość kiedy zona i syn wracają z pracy i podaje im obiad/wspólne wychowanie dziecka.
Ja po prostu kocham taka prozę życia.
Wiec tak, jeżeli trzeba by było to bym się poświecił.

Zobacz podobne tematy :

5,592

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Szeptuch- napisałeś, że wspolzylbys z żoną, nawet, gdyby Cię nie pociągała fizycznie. Tylko ile czasu byś był w stanie wytrzymać? Tydzień, miesiąc, pół roku, 2- 3 razy w tygodniu współżycia z osobą, która zupełnie Cię nie pociąga?
I czy nie uważasz, że to małżeństwo by nie przetrwało, bo nici by były z przyjaźni, ze wspólnego życia, chodziłbyś podminowany, bo wiedziałbyś, że musisz wspolzyc wieczorem z osobą, z którą nie chcesz uprawiać seksu a i zonie pewnie nie byłoby przyjemnie, gdyby wiedziała, że nie działa i nigdy nie działała na swojego meza fizycznie, a ozrnil się z nią jedynie dlatego, że była dobra przyjaciółką i mieli wspólne spojrzenie na świat, ale w nocy mąż fantazjuje o srksie z inną, a w tych fantazjach nie ma żony. Nawet w trakcie seksu zawsze myśli i myślał o innych.
Moim zdaniem takie małżeństwo by się rozsypało. Seks szwankuje to resztą też. Odwrotnie rowniez- gdy się nie dogadujecie na codzien- nie ma sie ochoty wieczorem iść do sypialni.

Że się wtrącę tutaj. Nie wiem jak Szeptuch, ale mnie nie rajcuje fizyczność. Powiedziałabym, że im przystojniejszy tym bardziej unikam. Pociąg czuję do mózgu, sposobu bycia, nie do walorów zewnętrznych. Oczywiście ten bezzębny, wyjątkowo szpetny czy obleśny w jakimś stopniu nie miałby szans. Ale każdy, kto mnie zadowoli intelektualnie lub swoim podejściem do życia czy swoim uroczym charakterem, ma szanse na zbliżenie. A jak jesteś z kimś 25 lat to myślisz, że cały czas Ci się chce i Cię ciągnie ze względu na fizyczność? Czasami się trochę uginasz i dajesz, czego druga strona potrzebuje, a często tez masz swoje potrzeby i je realizujesz. Wszystko co w długim związku należy robić, aby to utrzymać na jako takim poziomie, to aby nie rezygnować z flirtów i inteligentnych niedopowiedzeń. A partner Ci się roztyje do 140 kilo i już rzucasz go w cholerę? No nie jest tak (dobra wiem, że część ludzi tak ma), a przynajmniej nie powinno. Kocha się za to jaki kto jest, zachowuje się, jakie ma podejście do życia, poczucie humoru itp. Gdybym mogła uprawiać seks z czyimś mózgiem to tak bym robiła przez całe życie smile Ojj perwersyjnie to zabrzmiało wink

5,593

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Szeptuch- napisałeś, że wspolzylbys z żoną, nawet, gdyby Cię nie pociągała fizycznie. Tylko ile czasu byś był w stanie wytrzymać? Tydzień, miesiąc, pół roku, 2- 3 razy w tygodniu współżycia z osobą, która zupełnie Cię nie pociąga?
I czy nie uważasz, że to małżeństwo by nie przetrwało, bo nici by były z przyjaźni, ze wspólnego życia, chodziłbyś podminowany, bo wiedziałbyś, że musisz wspolzyc wieczorem z osobą, z którą nie chcesz uprawiać seksu a i zonie pewnie nie byłoby przyjemnie, gdyby wiedziała, że nie działa i nigdy nie działała na swojego meza fizycznie, a ozrnil się z nią jedynie dlatego, że była dobra przyjaciółką i mieli wspólne spojrzenie na świat, ale w nocy mąż fantazjuje o srksie z inną, a w tych fantazjach nie ma żony. Nawet w trakcie seksu zawsze myśli i myślał o innych.
Moim zdaniem takie małżeństwo by się rozsypało. Seks szwankuje to resztą też. Odwrotnie rowniez- gdy się nie dogadujecie na codzien- nie ma sie ochoty wieczorem iść do sypialni.

Tak ja napisałem: jest to sprawa bardzo indywidualna, i dla mnie czysto hipotetyczna b o zona mnie bardzo podnieca.
Ale myślę że byłbym wstanie zmuszać się do seksu. Bo nie jest on dla mnie ( podkreślam DLA MNIE)  czynnikiem wiążącym w związku.
O wiele bardziej cenie przyjaz/partnerstwo/wzajemny szacunek/wspólną wizje życia/ten czas który spędzamy wspólnie/tą radość kiedy zona i syn wracają z pracy i podaje im obiad/wspólne wychowanie dziecka.
Ja po prostu kocham taka prozę życia.
Wiec tak, jeżeli trzeba by było to bym się poświecił.

Myślę, że to by było nie do zaakceptowania dla żony spać z kimś, kto wie, że się wtedy poświęca.
Odwrocmy sytuacje: to zonie nigdy się nie podobales fizycznie, nie pociągałem jej, ani przed małżeństwem, ani na początku małżeństwa, ani lata po ślubie, ale poświęca się ona, chodzi z tobą do łóżka, bo wie, że masz takie potrzeby, ale tak naprawdę nie ma ona ochoty Cię dotykać, uprawiać z Tobą seksu. Poszedłbyś na takie coś?

5,594

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:

Szeptuch- napisałeś, że wspolzylbys z żoną, nawet, gdyby Cię nie pociągała fizycznie. Tylko ile czasu byś był w stanie wytrzymać? Tydzień, miesiąc, pół roku, 2- 3 razy w tygodniu współżycia z osobą, która zupełnie Cię nie pociąga?
I czy nie uważasz, że to małżeństwo by nie przetrwało, bo nici by były z przyjaźni, ze wspólnego życia, chodziłbyś podminowany, bo wiedziałbyś, że musisz wspolzyc wieczorem z osobą, z którą nie chcesz uprawiać seksu a i zonie pewnie nie byłoby przyjemnie, gdyby wiedziała, że nie działa i nigdy nie działała na swojego meza fizycznie, a ozrnil się z nią jedynie dlatego, że była dobra przyjaciółką i mieli wspólne spojrzenie na świat, ale w nocy mąż fantazjuje o srksie z inną, a w tych fantazjach nie ma żony. Nawet w trakcie seksu zawsze myśli i myślał o innych.
Moim zdaniem takie małżeństwo by się rozsypało. Seks szwankuje to resztą też. Odwrotnie rowniez- gdy się nie dogadujecie na codzien- nie ma sie ochoty wieczorem iść do sypialni.

Że się wtrącę tutaj. Nie wiem jak Szeptuch, ale mnie nie rajcuje fizyczność. Powiedziałabym, że im przystojniejszy tym bardziej unikam. Pociąg czuję do mózgu, sposobu bycia, nie do walorów zewnętrznych. Oczywiście ten bezzębny, wyjątkowo szpetny czy obleśny w jakimś stopniu nie miałby szans. Ale każdy, kto mnie zadowoli intelektualnie lub swoim podejściem do życia czy swoim uroczym charakterem, ma szanse na zbliżenie. A jak jesteś z kimś 25 lat to myślisz, że cały czas Ci się chce i Cię ciągnie ze względu na fizyczność? Czasami się trochę uginasz i dajesz, czego druga strona potrzebuje, a często tez masz swoje potrzeby i je realizujesz. Wszystko co w długim związku należy robić, aby to utrzymać na jako takim poziomie, to aby nie rezygnować z flirtów i inteligentnych niedopowiedzeń. A partner Ci się roztyje do 140 kilo i już rzucasz go w cholerę? No nie jest tak (dobra wiem, że część ludzi tak ma), a przynajmniej nie powinno. Kocha się za to jaki kto jest, zachowuje się, jakie ma podejście do życia, poczucie humoru itp. Gdybym mogła uprawiać seks z czyimś mózgiem to tak bym robiła przez całe życie smile Ojj perwersyjnie to zabrzmiało wink

Jak uprawiać seks bez pociągu fizycznego? Poznajesz faceta, chodzicie razem na kawę. Do kina. Rozmawiacie. Macie nawet podobne zainteresowania. Obydwoje lubicie spokojne życie na wsi. Albo szalone w mieście. Albo odwrotnie.  Ale facet Cię nie pociąga. 
Jak i kiedy iść z nim do łóżka?

5,595

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:

Szeptuch- napisałeś, że wspolzylbys z żoną, nawet, gdyby Cię nie pociągała fizycznie. Tylko ile czasu byś był w stanie wytrzymać? Tydzień, miesiąc, pół roku, 2- 3 razy w tygodniu współżycia z osobą, która zupełnie Cię nie pociąga?
I czy nie uważasz, że to małżeństwo by nie przetrwało, bo nici by były z przyjaźni, ze wspólnego życia, chodziłbyś podminowany, bo wiedziałbyś, że musisz wspolzyc wieczorem z osobą, z którą nie chcesz uprawiać seksu a i zonie pewnie nie byłoby przyjemnie, gdyby wiedziała, że nie działa i nigdy nie działała na swojego meza fizycznie, a ozrnil się z nią jedynie dlatego, że była dobra przyjaciółką i mieli wspólne spojrzenie na świat, ale w nocy mąż fantazjuje o srksie z inną, a w tych fantazjach nie ma żony. Nawet w trakcie seksu zawsze myśli i myślał o innych.
Moim zdaniem takie małżeństwo by się rozsypało. Seks szwankuje to resztą też. Odwrotnie rowniez- gdy się nie dogadujecie na codzien- nie ma sie ochoty wieczorem iść do sypialni.

Że się wtrącę tutaj. Nie wiem jak Szeptuch, ale mnie nie rajcuje fizyczność. Powiedziałabym, że im przystojniejszy tym bardziej unikam. Pociąg czuję do mózgu, sposobu bycia, nie do walorów zewnętrznych. Oczywiście ten bezzębny, wyjątkowo szpetny czy obleśny w jakimś stopniu nie miałby szans. Ale każdy, kto mnie zadowoli intelektualnie lub swoim podejściem do życia czy swoim uroczym charakterem, ma szanse na zbliżenie. A jak jesteś z kimś 25 lat to myślisz, że cały czas Ci się chce i Cię ciągnie ze względu na fizyczność? Czasami się trochę uginasz i dajesz, czego druga strona potrzebuje, a często tez masz swoje potrzeby i je realizujesz. Wszystko co w długim związku należy robić, aby to utrzymać na jako takim poziomie, to aby nie rezygnować z flirtów i inteligentnych niedopowiedzeń. A partner Ci się roztyje do 140 kilo i już rzucasz go w cholerę? No nie jest tak (dobra wiem, że część ludzi tak ma), a przynajmniej nie powinno. Kocha się za to jaki kto jest, zachowuje się, jakie ma podejście do życia, poczucie humoru itp. Gdybym mogła uprawiać seks z czyimś mózgiem to tak bym robiła przez całe życie smile Ojj perwersyjnie to zabrzmiało wink

Jak uprawiać seks bez pociągu fizycznego? Poznajesz faceta, chodzicie razem na kawę. Do kina. Rozmawiacie. Macie nawet podobne zainteresowania. Obydwoje lubicie spokojne życie na wsi. Albo szalone w mieście. Albo odwrotnie.  Ale facet Cię nie pociąga. 
Jak i kiedy iść z nim do łóżka?

Musisz się wtedy zaangażować emocjonalnie, chcieć go poznać lepiej, sama pójść o krok dalej. Może on zacznie flirtować, a może będzie okazja, że ten pociąg się pojawi, booo... byliście na roller coasterach puściły Wam hamulce emocjonalne i wpadniecie sobie w ramiona. Trudno mi to wyjaśnić, może dlatego, że u mnie libido jest dość wysokie i wiele rzeczy mnie podnieca, nawet jak ktoś skonstruuje piękną stylistycznie wypowiedź big_smile. Może oprócz mężów koleżanek wink bo mam tu jakąś blokadę.
A jeśli jest jakiś ktoś z kim się widywałam i spędzałam czas i ta osoba pasuje mi pod każdym względem intelektualnie, charakterologicznie, humorystycznie, i inne takie, to ma u mnie duży punkt i ma szanse.

No ok, była jedna historia, że facet się zauroczył, a ja totalnie nie (emocje moje były gdzieś indziej), zrobił jednak kilka kroków, jak złapanie mnie za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, to mu powiedziałam, że nie jestem małą dziewczynką, aby z tatusiem przez ulicę przechodzić big_smile (obruszył się, ale starszy był o 8 lat, to przecież prawie tak samo big_smile). Gadaliśmy, wałęsaliśmy się i było fajnie, a na koniec mnie pocałował znienacka (ja to mam pecha do tego całowania znienacka) i wywaliłam go za drzwi. Następnym razem znowu gdzieś jechaliśmy, a on się do mnie nachylił i szepnął do ucha, że jestem "bajecznie cudowna" smile i zrobił to w taki sposób, że ciary mi po plecach przejechały od góry do dołu, i tak się zaczęło rozkręcać. Z jeszcze innym, przyjaciel tym razem, fizyczność zaczęła się jak robiliśmy sekcję zabitej osy, która nam latała wokół big_smile. Jakoś musieliśmy się do siebie zbliżyć, aby dobrze przyjrzeć i jeden, drugi dotyk i potem już było łatwiej smile To akurat historia z lat bardzo wczesnych.

5,596

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Że się wtrącę tutaj. Nie wiem jak Szeptuch, ale mnie nie rajcuje fizyczność. Powiedziałabym, że im przystojniejszy tym bardziej unikam. Pociąg czuję do mózgu, sposobu bycia, nie do walorów zewnętrznych. Oczywiście ten bezzębny, wyjątkowo szpetny czy obleśny w jakimś stopniu nie miałby szans. Ale każdy, kto mnie zadowoli intelektualnie lub swoim podejściem do życia czy swoim uroczym charakterem, ma szanse na zbliżenie. A jak jesteś z kimś 25 lat to myślisz, że cały czas Ci się chce i Cię ciągnie ze względu na fizyczność? Czasami się trochę uginasz i dajesz, czego druga strona potrzebuje, a często tez masz swoje potrzeby i je realizujesz. Wszystko co w długim związku należy robić, aby to utrzymać na jako takim poziomie, to aby nie rezygnować z flirtów i inteligentnych niedopowiedzeń. A partner Ci się roztyje do 140 kilo i już rzucasz go w cholerę? No nie jest tak (dobra wiem, że część ludzi tak ma), a przynajmniej nie powinno. Kocha się za to jaki kto jest, zachowuje się, jakie ma podejście do życia, poczucie humoru itp. Gdybym mogła uprawiać seks z czyimś mózgiem to tak bym robiła przez całe życie smile Ojj perwersyjnie to zabrzmiało wink

Jak uprawiać seks bez pociągu fizycznego? Poznajesz faceta, chodzicie razem na kawę. Do kina. Rozmawiacie. Macie nawet podobne zainteresowania. Obydwoje lubicie spokojne życie na wsi. Albo szalone w mieście. Albo odwrotnie.  Ale facet Cię nie pociąga. 
Jak i kiedy iść z nim do łóżka?

Musisz się wtedy zaangażować emocjonalnie, chcieć go poznać lepiej, sama pójść o krok dalej. Może on zacznie flirtować, a może będzie okazja, że ten pociąg się pojawi, booo... byliście na roller coasterach puściły Wam hamulce emocjonalne i wpadniecie sobie w ramiona. Trudno mi to wyjaśnić, może dlatego, że u mnie libido jest dość wysokie i wiele rzeczy mnie podnieca, nawet jak ktoś skonstruuje piękną stylistycznie wypowiedź big_smile. Może oprócz mężów koleżanek wink bo mam tu jakąś blokadę.
A jeśli jest jakiś ktoś z kim się widywałam i spędzałam czas i ta osoba pasuje mi pod każdym względem intelektualnie, charakterologicznie, humorystycznie, i inne takie, to ma u mnie duży punkt i ma szanse.

No ok, była jedna historia, że facet się zauroczył, a ja totalnie nie (emocje moje były gdzieś indziej), zrobił jednak kilka kroków, jak złapanie mnie za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, to mu powiedziałam, że nie jestem małą dziewczynką, aby z tatusiem przez ulicę przechodzić big_smile (obruszył się, ale starszy był o 8 lat, to przecież prawie tak samo big_smile). Gadaliśmy, wałęsaliśmy się i było fajnie, a na koniec mnie pocałował znienacka (ja to mam pecha do tego całowania znienacka) i wywaliłam go za drzwi. Następnym razem znowu gdzieś jechaliśmy, a on się do mnie nachylił i szepnął do ucha, że jestem "bajecznie cudowna" smile i zrobił to w taki sposób, że ciary mi po plecach przejechały od góry do dołu, i tak się zaczęło rozkręcać. Z jeszcze innym, przyjaciel tym razem, fizyczność zaczęła się jak robiliśmy sekcję zabitej osy, która nam latała wokół big_smile. Jakoś musieliśmy się do siebie zbliżyć, aby dobrze przyjrzeć i jeden, drugi dotyk i potem już było łatwiej smile To akurat historia z lat bardzo wczesnych.

Kurcze, ale nie rozumiemy się.
Ty opisujesz sytuację, jak na początku nie pociągała Cię druga osoba fizycznie a z biegiem czasu się ro zmieniło. Wtedy nie ma problemu, bo pociag fizyczny jest.
Ja posze o sytuacji, jak pociąg fizyczny z biegiem czasu się nie pojawił. Jak się wtedy zmuszalas?

Nie masz w otoczeniu takich mężczyzn, których lubisz albo nie lubisz i nawet do głowy Ci nie przyjdzie abyś miała ich dotknąć czy iść do lozka? Mimo,z e są i teligentni i porządni?

5,597

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Szeptuch- napisałeś, że wspolzylbys z żoną, nawet, gdyby Cię nie pociągała fizycznie. Tylko ile czasu byś był w stanie wytrzymać? Tydzień, miesiąc, pół roku, 2- 3 razy w tygodniu współżycia z osobą, która zupełnie Cię nie pociąga?
I czy nie uważasz, że to małżeństwo by nie przetrwało, bo nici by były z przyjaźni, ze wspólnego życia, chodziłbyś podminowany, bo wiedziałbyś, że musisz wspolzyc wieczorem z osobą, z którą nie chcesz uprawiać seksu a i zonie pewnie nie byłoby przyjemnie, gdyby wiedziała, że nie działa i nigdy nie działała na swojego meza fizycznie, a ozrnil się z nią jedynie dlatego, że była dobra przyjaciółką i mieli wspólne spojrzenie na świat, ale w nocy mąż fantazjuje o srksie z inną, a w tych fantazjach nie ma żony. Nawet w trakcie seksu zawsze myśli i myślał o innych.
Moim zdaniem takie małżeństwo by się rozsypało. Seks szwankuje to resztą też. Odwrotnie rowniez- gdy się nie dogadujecie na codzien- nie ma sie ochoty wieczorem iść do sypialni.

Tak ja napisałem: jest to sprawa bardzo indywidualna, i dla mnie czysto hipotetyczna b o zona mnie bardzo podnieca.
Ale myślę że byłbym wstanie zmuszać się do seksu. Bo nie jest on dla mnie ( podkreślam DLA MNIE)  czynnikiem wiążącym w związku.
O wiele bardziej cenie przyjaz/partnerstwo/wzajemny szacunek/wspólną wizje życia/ten czas który spędzamy wspólnie/tą radość kiedy zona i syn wracają z pracy i podaje im obiad/wspólne wychowanie dziecka.
Ja po prostu kocham taka prozę życia.
Wiec tak, jeżeli trzeba by było to bym się poświecił.

Myślę, że to by było nie do zaakceptowania dla żony spać z kimś, kto wie, że się wtedy poświęca.
Odwrocmy sytuacje: to zonie nigdy się nie podobales fizycznie, nie pociągałem jej, ani przed małżeństwem, ani na początku małżeństwa, ani lata po ślubie, ale poświęca się ona, chodzi z tobą do łóżka, bo wie, że masz takie potrzeby, ale tak naprawdę nie ma ona ochoty Cię dotykać, uprawiać z Tobą seksu. Poszedłbyś na takie coś?

Już to pisałem
W tedy zrezygnował bym z sexu.

5,598

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Tak ja napisałem: jest to sprawa bardzo indywidualna, i dla mnie czysto hipotetyczna b o zona mnie bardzo podnieca.
Ale myślę że byłbym wstanie zmuszać się do seksu. Bo nie jest on dla mnie ( podkreślam DLA MNIE)  czynnikiem wiążącym w związku.
O wiele bardziej cenie przyjaz/partnerstwo/wzajemny szacunek/wspólną wizje życia/ten czas który spędzamy wspólnie/tą radość kiedy zona i syn wracają z pracy i podaje im obiad/wspólne wychowanie dziecka.
Ja po prostu kocham taka prozę życia.
Wiec tak, jeżeli trzeba by było to bym się poświecił.

Myślę, że to by było nie do zaakceptowania dla żony spać z kimś, kto wie, że się wtedy poświęca.
Odwrocmy sytuacje: to zonie nigdy się nie podobales fizycznie, nie pociągałem jej, ani przed małżeństwem, ani na początku małżeństwa, ani lata po ślubie, ale poświęca się ona, chodzi z tobą do łóżka, bo wie, że masz takie potrzeby, ale tak naprawdę nie ma ona ochoty Cię dotykać, uprawiać z Tobą seksu. Poszedłbyś na takie coś?

Już to pisałem
W tedy zrezygnował bym z sexu.

Łatwo Ci teoretyzować bo jakoś ożeniłeś się z kobietą, która oprócz osobowości bardzo pociąga Cię fizycznie, to sobie możesz teoretyzować.
Jakby Cię fizycznie nie pociągała to pewnie skończyłoby się na zwykłym koleżeństwie, bo po co wtedy brać ślub?

5,599

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jak uprawiać seks bez pociągu fizycznego? Poznajesz faceta, chodzicie razem na kawę. Do kina. Rozmawiacie. Macie nawet podobne zainteresowania. Obydwoje lubicie spokojne życie na wsi. Albo szalone w mieście. Albo odwrotnie.  Ale facet Cię nie pociąga. 
Jak i kiedy iść z nim do łóżka?

Musisz się wtedy zaangażować emocjonalnie, chcieć go poznać lepiej, sama pójść o krok dalej. Może on zacznie flirtować, a może będzie okazja, że ten pociąg się pojawi, booo... byliście na roller coasterach puściły Wam hamulce emocjonalne i wpadniecie sobie w ramiona. Trudno mi to wyjaśnić, może dlatego, że u mnie libido jest dość wysokie i wiele rzeczy mnie podnieca, nawet jak ktoś skonstruuje piękną stylistycznie wypowiedź big_smile. Może oprócz mężów koleżanek wink bo mam tu jakąś blokadę.
A jeśli jest jakiś ktoś z kim się widywałam i spędzałam czas i ta osoba pasuje mi pod każdym względem intelektualnie, charakterologicznie, humorystycznie, i inne takie, to ma u mnie duży punkt i ma szanse.

No ok, była jedna historia, że facet się zauroczył, a ja totalnie nie (emocje moje były gdzieś indziej), zrobił jednak kilka kroków, jak złapanie mnie za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, to mu powiedziałam, że nie jestem małą dziewczynką, aby z tatusiem przez ulicę przechodzić big_smile (obruszył się, ale starszy był o 8 lat, to przecież prawie tak samo big_smile). Gadaliśmy, wałęsaliśmy się i było fajnie, a na koniec mnie pocałował znienacka (ja to mam pecha do tego całowania znienacka) i wywaliłam go za drzwi. Następnym razem znowu gdzieś jechaliśmy, a on się do mnie nachylił i szepnął do ucha, że jestem "bajecznie cudowna" smile i zrobił to w taki sposób, że ciary mi po plecach przejechały od góry do dołu, i tak się zaczęło rozkręcać. Z jeszcze innym, przyjaciel tym razem, fizyczność zaczęła się jak robiliśmy sekcję zabitej osy, która nam latała wokół big_smile. Jakoś musieliśmy się do siebie zbliżyć, aby dobrze przyjrzeć i jeden, drugi dotyk i potem już było łatwiej smile To akurat historia z lat bardzo wczesnych.

Kurcze, ale nie rozumiemy się.
Ty opisujesz sytuację, jak na początku nie pociągała Cię druga osoba fizycznie a z biegiem czasu się ro zmieniło. Wtedy nie ma problemu, bo pociag fizyczny jest.
Ja posze o sytuacji, jak pociąg fizyczny z biegiem czasu się nie pojawił. Jak się wtedy zmuszalas?

Nie masz w otoczeniu takich mężczyzn, których lubisz albo nie lubisz i nawet do głowy Ci nie przyjdzie abyś miała ich dotknąć czy iść do lozka? Mimo,z e są i teligentni i porządni?

Ej, no więc mówię właśnie, że właściwie zawsze się pojawiał, dzięki inicjatywie z drugiej strony i też z tytułu, że mnie dużo rzeczy podnieca. Czyli te 2 czynniki. Zakochuje się/ekscytuje mnie nawet sama rozmowa jeśli jest flow, zaangażowanie. Może dlatego tyle przygód w moim życiu było. Nie zastanawiałam się czy coś wypada czy nie, carpe diem, zwyczajnie, mimo iż pochodzę z bardzo konserwatywnej rodziny, z której cichaczem się wymykałam do swojego świata, o którym nie mieli pojęcia.
Mam w otoczeniu takich mężczyzn, których lubię i nie przychodzi mi do głowy pójście z nimi do łóżka - mężowie koleżanek, panowie z bazarku, listonosze, ochroniarze i te wszystkie osoby, które wymieniłaś ze swojego otoczenia smile Ale jeśli teraz znalazłby się taki wolny, zainteresowany spędzeniem ze mną czasu i mielibyśmy ze sobą coś wspólnego, i on byłby bardziej na "tak" niż ja, to musiałby się chłopina postarać, aby mnie zakręcić. A jeśli chodzimy razem na kawę i mamy wspólne zainteresowania, podobne poczucie humoru, to pewnie coś by z tego wyszło. Tylko Ross, taka uwaga, bo ja w obecnym wieku nikogo jeszcze nie szukałam. Zaczepiali mnie w tych klubach i innych portalach, bez mojej chęci w tym udziału, ale każdy mnie rozczarował na tyle, że nie byłam w stanie pójść z nimi na żadną kawę czy roller coaster. Trudno mi powiedzieć jakby to było na 100% teraz, gdybym na kawę z kimś polazła, ale jeśli chodziłabym regularnie, to myślę, że jeśli koleś pasi to by się rozkręciło. Bo siebie dawną znam.
Dobra, jedna historia jeszcze, świeża bardzo. Może niezbyt optymistyczna. Byłam na wakacjach i na jakiejś imprezie wieczornej gdzie popiłyśmy nieco z koleżankami poprosił mnie do tańca jakiś obcokrajowiec (lat około 30), miałam dobry humor, więc mówię, a co tam. Gorąco było, alkohol szybko wskoczył do głowy, chłopak mnie zaczął całować, dałam mu się jakoś zbałamucić. Spędziliśmy na tym całowaniu i macankach kawałek czasu. A że gość chyba obserwował mnie od jakiegoś czasu wcześniej, to po godzinie czy dwóch zaproponował wypad do jego apartamentu w wiadomym celu. No i nie poszło. No nie mogłam. A wiesz dlaczego? Dlatego, że nie pogadaliśmy (nie wiem jak na imię miał chłopak nawet, a może mówił, a nie pamiętam) i niczym mi nie zaimponował, nie zakręcił pozytywnie intelektualnie. No nie, kurde. Nawet całował nie tak jak trzeba, a to dla mnie też ważne.
Nie zmusisz się od razu z kimś do seksu typu kawka i seks od razu, jeśli mózgowo cyka to i fizyczność może się pojawić, ale to Ty się musisz odblokować, a Pan postarać (albo musisz się DAĆ Panu postarać).

5,600

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wychodzi na to, żę aby u niektórych wzbudzić pożądanie czy aby powstał ten flow, trzeba podjąć się trudu większego niż wyjśćie na Mount Everest smile Tak długo zajmuje kruszenie tego muru smile

5,601

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Musisz się wtedy zaangażować emocjonalnie, chcieć go poznać lepiej, sama pójść o krok dalej. Może on zacznie flirtować, a może będzie okazja, że ten pociąg się pojawi, booo... byliście na roller coasterach puściły Wam hamulce emocjonalne i wpadniecie sobie w ramiona. Trudno mi to wyjaśnić, może dlatego, że u mnie libido jest dość wysokie i wiele rzeczy mnie podnieca, nawet jak ktoś skonstruuje piękną stylistycznie wypowiedź big_smile. Może oprócz mężów koleżanek wink bo mam tu jakąś blokadę.
A jeśli jest jakiś ktoś z kim się widywałam i spędzałam czas i ta osoba pasuje mi pod każdym względem intelektualnie, charakterologicznie, humorystycznie, i inne takie, to ma u mnie duży punkt i ma szanse.

No ok, była jedna historia, że facet się zauroczył, a ja totalnie nie (emocje moje były gdzieś indziej), zrobił jednak kilka kroków, jak złapanie mnie za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, to mu powiedziałam, że nie jestem małą dziewczynką, aby z tatusiem przez ulicę przechodzić big_smile (obruszył się, ale starszy był o 8 lat, to przecież prawie tak samo big_smile). Gadaliśmy, wałęsaliśmy się i było fajnie, a na koniec mnie pocałował znienacka (ja to mam pecha do tego całowania znienacka) i wywaliłam go za drzwi. Następnym razem znowu gdzieś jechaliśmy, a on się do mnie nachylił i szepnął do ucha, że jestem "bajecznie cudowna" smile i zrobił to w taki sposób, że ciary mi po plecach przejechały od góry do dołu, i tak się zaczęło rozkręcać. Z jeszcze innym, przyjaciel tym razem, fizyczność zaczęła się jak robiliśmy sekcję zabitej osy, która nam latała wokół big_smile. Jakoś musieliśmy się do siebie zbliżyć, aby dobrze przyjrzeć i jeden, drugi dotyk i potem już było łatwiej smile To akurat historia z lat bardzo wczesnych.

Kurcze, ale nie rozumiemy się.
Ty opisujesz sytuację, jak na początku nie pociągała Cię druga osoba fizycznie a z biegiem czasu się ro zmieniło. Wtedy nie ma problemu, bo pociag fizyczny jest.
Ja posze o sytuacji, jak pociąg fizyczny z biegiem czasu się nie pojawił. Jak się wtedy zmuszalas?

Nie masz w otoczeniu takich mężczyzn, których lubisz albo nie lubisz i nawet do głowy Ci nie przyjdzie abyś miała ich dotknąć czy iść do lozka? Mimo,z e są i teligentni i porządni?

Ej, no więc mówię właśnie, że właściwie zawsze się pojawiał, dzięki inicjatywie z drugiej strony i też z tytułu, że mnie dużo rzeczy podnieca. Czyli te 2 czynniki. Zakochuje się/ekscytuje mnie nawet sama rozmowa jeśli jest flow, zaangażowanie. Może dlatego tyle przygód w moim życiu było. Nie zastanawiałam się czy coś wypada czy nie, carpe diem, zwyczajnie, mimo iż pochodzę z bardzo konserwatywnej rodziny, z której cichaczem się wymykałam do swojego świata, o którym nie mieli pojęcia.
Mam w otoczeniu takich mężczyzn, których lubię i nie przychodzi mi do głowy pójście z nimi do łóżka - mężowie koleżanek, panowie z bazarku, listonosze, ochroniarze i te wszystkie osoby, które wymieniłaś ze swojego otoczenia smile Ale jeśli teraz znalazłby się taki wolny, zainteresowany spędzeniem ze mną czasu i mielibyśmy ze sobą coś wspólnego, i on byłby bardziej na "tak" niż ja, to musiałby się chłopina postarać, aby mnie zakręcić. A jeśli chodzimy razem na kawę i mamy wspólne zainteresowania, podobne poczucie humoru, to pewnie coś by z tego wyszło. Tylko Ross, taka uwaga, bo ja w obecnym wieku nikogo jeszcze nie szukałam. Zaczepiali mnie w tych klubach i innych portalach, bez mojej chęci w tym udziału, ale każdy mnie rozczarował na tyle, że nie byłam w stanie pójść z nimi na żadną kawę czy roller coaster. Trudno mi powiedzieć jakby to było na 100% teraz, gdybym na kawę z kimś polazła, ale jeśli chodziłabym regularnie, to myślę, że jeśli koleś pasi to by się rozkręciło. Bo siebie dawną znam.
Dobra, jedna historia jeszcze, świeża bardzo. Może niezbyt optymistyczna. Byłam na wakacjach i na jakiejś imprezie wieczornej gdzie popiłyśmy nieco z koleżankami poprosił mnie do tańca jakiś obcokrajowiec (lat około 30), miałam dobry humor, więc mówię, a co tam. Gorąco było, alkohol szybko wskoczył do głowy, chłopak mnie zaczął całować, dałam mu się jakoś zbałamucić. Spędziliśmy na tym całowaniu i macankach kawałek czasu. A że gość chyba obserwował mnie od jakiegoś czasu wcześniej, to po godzinie czy dwóch zaproponował wypad do jego apartamentu w wiadomym celu. No i nie poszło. No nie mogłam. A wiesz dlaczego? Dlatego, że nie pogadaliśmy (nie wiem jak na imię miał chłopak nawet, a może mówił, a nie pamiętam) i niczym mi nie zaimponował, nie zakręcił pozytywnie intelektualnie. No nie, kurde. Nawet całował nie tak jak trzeba, a to dla mnie też ważne.
Nie zmusisz się od razu z kimś do seksu typu kawka i seks od razu, jeśli mózgowo cyka to i fizyczność może się pojawić, ale to Ty się musisz odblokować, a Pan postarać (albo musisz się DAĆ Panu postarać).

Czyli się nie zmuszasz  o tym pisze. Bo już sobie pomyślałam, że w przeszłości może powinnam się zmusić, możemy coś z tego wyszło, ale widzę, że nie, że dobrze robiłam.
Nawet ostatnie wpisy- Twoje, Ty się do seksu nie zmuszalas z tamtymi osobami, jak nie chcesz z kimś iść do lozka to nie idziesz.
Tak sami Szeptuch, wziął sobie za żonę kobietę, z którą oprócz dogadania na płaszczyźnie psychicznej bardzo kreci go ona fizycznie. Szybko się więc wokół niej zakręcił. A nie np wokół innej kobiety, która oczarowała go charakterem, ale fizycznie na niego nie działa.

Po świecie chodzi wielu świetnych ludzi o świetnych charakterach, inteligentnych, do życia, ale przecież nie z każdym z nich chce się uprawiać seks.  To by dopiero było.

5,602

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Wychodzi na to, żę aby u niektórych wzbudzić pożądanie czy aby powstał ten flow, trzeba podjąć się trudu większego niż wyjśćie na Mount Everest smile Tak długo zajmuje kruszenie tego muru smile

To zależy. Ci mężczyźni, którzy w przeszłosci mi się podobali i wzbudzali pozadanie, akurat nic zupełnie nie musieli robić, wystarczy, ze istnieli. Chociaż ci sami mężczyźni zupełnie fizycznie nie byli pociągający dla moich koleżanek. Ot zagadką.

5,603

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Wychodzi na to, żę aby u niektórych wzbudzić pożądanie czy aby powstał ten flow, trzeba podjąć się trudu większego niż wyjśćie na Mount Everest smile Tak długo zajmuje kruszenie tego muru smile

Oj bagienni_k każdy ma szanse, naprawdę. Niewiele trzeba, tylko samemu trzeba być otwartym na świat i doświadczenia. U mnie wystarczy tylko trochę czasu, czasem i więcej czasu, zależy od drugiej strony i zależy czy się umysłowo zgadzamy (bez tego ani rusz u mnie), aby coś popłynęło dalej. Może Ross sama się blokuje w jakiś relacjach, nie wiem. Tylko ona może powiedzieć/pomyśleć z czego to wynika.

5,604

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Czyli się nie zmuszasz  o tym pisze. Bo już sobie pomyślałam, że w przeszłości może powinnam się zmusić, możemy coś z tego wyszło, ale widzę, że nie, że dobrze robiłam.
Nawet ostatnie wpisy- Twoje, Ty się do seksu nie zmuszalas z tamtymi osobami, jak nie chcesz z kimś iść do lozka to nie idziesz.
Tak sami Szeptuch, wziął sobie za żonę kobietę, z którą oprócz dogadania na płaszczyźnie psychicznej bardzo kreci go ona fizycznie. Szybko się więc wokół niej zakręcił. A nie np wokół innej kobiety, która oczarowała go charakterem, ale fizycznie na niego nie działa.

Po świecie chodzi wielu świetnych ludzi o świetnych charakterach, inteligentnych, do życia, ale przecież nie z każdym z nich chce się uprawiać seks.  To by dopiero było.

Ale jeśli ktoś mnie oczarowuje charakterem i dogaduje się z nim na płaszczyźnie psychicznej, i mamy to flow oralne (bez podtekstów wink) to jest już 75% sukcesu. Jeśli druga strona wykaże zainteresowanie do wyjścia gdzieś indziej niż na kawę i będzie chciała się nieco zbliżyć, to ma ogromne szanse na fizyczność u mnie. Gruntem jest ta fascynacja intelektualna.

5,605

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Wychodzi na to, żę aby u niektórych wzbudzić pożądanie czy aby powstał ten flow, trzeba podjąć się trudu większego niż wyjśćie na Mount Everest smile Tak długo zajmuje kruszenie tego muru smile

Oj bagienni_k każdy ma szanse, naprawdę. Niewiele trzeba, tylko samemu trzeba być otwartym na świat i doświadczenia. U mnie wystarczy tylko trochę czasu, czasem i więcej czasu, zależy od drugiej strony i zależy czy się umysłowo zgadzamy (bez tego ani rusz u mnie), aby coś popłynęło dalej. Może Ross sama się blokuje w jakiś relacjach, nie wiem. Tylko ona może powiedzieć/pomyśleć z czego to wynika.

Z tego to wynika, że normalny człowiek nie zmusza się do kontaktów fizycznych z osobami, do których nie czuję pociągu fizycznego, nawet się nad tym nie zastanawia. Nie i już.
A ja myslalam" nie wybrzydzaj, może zachcesz z nim fizyczności, nie bądź wybredna, on jest zainteresowany".
U zdrowych ludzi nie ma nawet dalszego ciągu takich historii, bo takie historie nie istnieją.
Pisałam gdzieś, że mężczyźni są mądrzejsi w tym temacie od kobiet. Jeśli kobieta nie pociąga ich fizycznie, mimo, że np mają takie samo hobby czy podejście do życia, ani przez chwilę nie będą jej brali pod uwagę jako kobiety- partnerki. Może ona być tylko koleżanka i znajomą. I ja też nie powinnam mieć takich dylematów. Pociag fizyczny nie pojawił sie- to zostaje zwykła znajomość, a ja rozważam przez parę stron jak i kiedy było się zmusić.
Mezczyzna się nie zmusza bo po co.
Nawet na szybki numerek w pubie decyduje się na kogo, na taką co go kręci fizycznie, czy ba taką, która go zupełnie nie kręci fizycznie, ale pójdzie z nią do pokoju, w nadziei, że może w trakcie zacznie ona go kręcić.
Seks jest ważny, bez seksu związku nie ma.

5,606

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czyli się nie zmuszasz  o tym pisze. Bo już sobie pomyślałam, że w przeszłości może powinnam się zmusić, możemy coś z tego wyszło, ale widzę, że nie, że dobrze robiłam.
Nawet ostatnie wpisy- Twoje, Ty się do seksu nie zmuszalas z tamtymi osobami, jak nie chcesz z kimś iść do lozka to nie idziesz.
Tak sami Szeptuch, wziął sobie za żonę kobietę, z którą oprócz dogadania na płaszczyźnie psychicznej bardzo kreci go ona fizycznie. Szybko się więc wokół niej zakręcił. A nie np wokół innej kobiety, która oczarowała go charakterem, ale fizycznie na niego nie działa.

Po świecie chodzi wielu świetnych ludzi o świetnych charakterach, inteligentnych, do życia, ale przecież nie z każdym z nich chce się uprawiać seks.  To by dopiero było.

Ale jeśli ktoś mnie oczarowuje charakterem i dogaduje się z nim na płaszczyźnie psychicznej, i mamy to flow oralne (bez podtekstów wink) to jest już 75% sukcesu. Jeśli druga strona wykaże zainteresowanie do wyjścia gdzieś indziej niż na kawę i będzie chciała się nieco zbliżyć, to ma ogromne szanse na fizyczność u mnie. Gruntem jest ta fascynacja intelektualna.

Nie do końca.
Np profesor Miodek, fascynuje mnie intelektualnie, ale w zyciuby mi nie przyszło iść z nim na całość. Natomiast posłuchałeś jego wykładów czy porozmawiać z nim- chętnie.

5,607 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-05-26 13:19:29)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Evergreen napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czyli się nie zmuszasz  o tym pisze. Bo już sobie pomyślałam, że w przeszłości może powinnam się zmusić, możemy coś z tego wyszło, ale widzę, że nie, że dobrze robiłam.
Nawet ostatnie wpisy- Twoje, Ty się do seksu nie zmuszalas z tamtymi osobami, jak nie chcesz z kimś iść do lozka to nie idziesz.
Tak sami Szeptuch, wziął sobie za żonę kobietę, z którą oprócz dogadania na płaszczyźnie psychicznej bardzo kreci go ona fizycznie. Szybko się więc wokół niej zakręcił. A nie np wokół innej kobiety, która oczarowała go charakterem, ale fizycznie na niego nie działa.

Po świecie chodzi wielu świetnych ludzi o świetnych charakterach, inteligentnych, do życia, ale przecież nie z każdym z nich chce się uprawiać seks.  To by dopiero było.

Ale jeśli ktoś mnie oczarowuje charakterem i dogaduje się z nim na płaszczyźnie psychicznej, i mamy to flow oralne (bez podtekstów wink) to jest już 75% sukcesu. Jeśli druga strona wykaże zainteresowanie do wyjścia gdzieś indziej niż na kawę i będzie chciała się nieco zbliżyć, to ma ogromne szanse na fizyczność u mnie. Gruntem jest ta fascynacja intelektualna.

Nie do końca.
Np profesor Miodek, fascynuje mnie intelektualnie, ale w zyciuby mi nie przyszło iść z nim na całość. Natomiast posłuchałeś jego wykładów czy porozmawiać z nim- chętnie.

big_smile no Miodek, przykład mocny. Nie przeszedłby mi przez głowę big_smile Tu się zgodzę Ross.

Edit: to w takim razie inaczej, nie tylko samo IQ, ale też jak się zachowuje, porusza, jakie ma żarty, skojarzenia, szybkie reakcje na moje gry słowne. Nie chodzi oto, żeby mnie storpedował wyliczanką ze słownika języka polskiego smile

5,608

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Acha, Evergreen, u mnie pojawią się też fascynacja i pociąg do mężczyzny nie od razu tylko po pewnym czasie, tylko ja z tych znajomości musiałam zrezygnować, bo oni nie byli mną zainteresowani.
To nie tak, że u mnie pociąg fizyczny się nie rozwija, tylko nie zmuszę nikogo by mnie chciał.
Skupiałam się więc na kimkolwiek, kto okazał choć trochę zainteresowania bo wtedy tylko miałam szanse.

5,609 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-26 13:19:56)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

I tu właśnie jest różnica miedzy pojmowaniem czym jest seks dla facetów a czym dla kobiet..

Bo jeśli ktoś(kobieta) podoba mi się czyli wzbudza pożądanie fizyczne jedynie swoją obecnością czy kontaktem np w trakcie rozmowy, to co ja o niej wiem? Właściwie nic. Zatem jedyne, co moggę z nią zdziałać w danej chwili to nic innego, jak flirt czy właśnie seks. Żeby był związek to przecież muszę o niej coś więcej wiedzieć, musi być coś, co mnie będzie łączyło z nią poza łóżkiem.
Seks jest niezbędny, ale bynajmniej nie będzie nigdy wystarczający, aby z kimś być dłuższy czas bliżej. Co ja mam niby robić u boku takiej kobiety, jeśli nic poza łóżkiem mnie z nią nie łączy? W sumie fascynacja możę równie dobrze dotyczyć nie tylko fizyczności, ale i osobowości. Dla fizyczności najbardziej pasujący termin to po prostu pożądanie..

5,610

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

I tu właśnie jest różnica miedzy pojmowaniem czym jest seks dla facetów a czym dla kobiet..

Bo jeśli ktoś(kobieta) podoba mi się czyli wzbudza pożądanie fizyczne jedynie swoją obecnością czy kontaktem np w trakcie rozmowy, to co ja o niej wiem? Właściwie nic. Zatem jedyne, co moggę z nią zdziałać w danej chwili to nic innego, jak flirt czy właśnie seks. Żeby był związek to przecież muszę o niej coś więcej wiedzieć, musi być coś, co mnie będzie łączyło z nią poza łóżkiem.
Seks jest niezbędny, ale bynajmniej nie będzie nigdy wystarczający, aby z kimś być dłuższy czas bliżej. Co ja mam niby robić u boku takiej kobiety, jeśli nic poza łóżkiem mnie z nią nie łączy? W sumie fascynacja możę równie dobrze dotyczyć nie tylko fizyczności, ale i osobowości. Dla fizyczności najbardziej pasujący termin to po prostu pożądanie..

No to u mnie akurat taka sama fizjonomia nie ekscytuje na tyle, aby pójść do łóżka nawet na ONS. Gościu z wakacji był całkiem przystojny, a i tak nie poszło.

5,611

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

I tu właśnie jest różnica miedzy pojmowaniem czym jest seks dla facetów a czym dla kobiet..

Bo jeśli ktoś(kobieta) podoba mi się czyli wzbudza pożądanie fizyczne jedynie swoją obecnością czy kontaktem np w trakcie rozmowy, to co ja o niej wiem? Właściwie nic. Zatem jedyne, co moggę z nią zdziałać w danej chwili to nic innego, jak flirt czy właśnie seks. Żeby był związek to przecież muszę o niej coś więcej wiedzieć, musi być coś, co mnie będzie łączyło z nią poza łóżkiem.
Seks jest niezbędny, ale bynajmniej nie będzie nigdy wystarczający, aby z kimś być dłuższy czas bliżej. Co ja mam niby robić u boku takiej kobiety, jeśli nic poza łóżkiem mnie z nią nie łączy? W sumie fascynacja możę równie dobrze dotyczyć nie tylko fizyczności, ale i osobowości. Dla fizyczności najbardziej pasujący termin to po prostu pożądanie..

Bo jak jest samo łóżko a nic Was nie łączy innego to nie jest żaden związek. A jak was łączy tylko przykazn ale seksu nie ma, to też związku z tego nie będzie.

5,612

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Bagiennik to nas różni jako mężczyznę i kobietę, że ry byś mógł iść do lozka bez żadnego zaangażowania tylko dla samej fizycznej przyjemności, a ja potrzebuje czegoś więcej. Dlanie seks to nie tylko mechaniczne ruchy.

5,613 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-26 14:23:12)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A kto powiedział, że seks to tylko mechaniczne ruchy? smile Co innego iść do łóżka raz czy dwa a co innego regularnie ze sobą sypiać. Poza tym jest różnica między szybkim numerkiem dla spuszczenia z krzyża a np wieczorem spędzonym z kobietą, gdzie jest kolacja, rozmowa i flirt, zakończony upojną nocą. I to się w sposób niezaprzeczalny RÓŻNI choćby tym, jak przebiega całe zdarzenie. Z jednej strony masz krótką akcję a z drugiej do tego finału trzeba jakoś dojść, nastrajając się nawzajem, poprzez romowę czy flirt, ale do zaangażowania daleka droga.
To, że raz czy drugi spędzam noc z kobietą, to nie znaczy, że ją traktuje przedmiotowo czy sam seks w spośób mechaniczny. Wiadomo, jak każdy widzi ten seks czy jak w ogóle wygląda życie w sypialni? Nie zakładaja, że seks dla faceta (czy wo góle taki przygodny) to tylko mechanika, bo jest zupełenie inaczej. Już samo pożądanie możę współgrać z fascynacją czy dawkowaniem przyjemności z bliskości cielesnej, gdzie niekoniecnzie może być mowa o czystej mechanice. Mechaniczny seks to uprawia tirówka na poboczu drogi, za przeproszeniem. Jeśli seks będzie delikatny i czuły to co wtedy? Co nie oznacza, żę się od razu zaangażujesz!
Tak samo, jak to, że się nie zaangażuję po 1 czy 2 spotkaniach zakończonych w łóżku. Albo inaczej: nie zaangażuję się po dość krótkim czasie,(kilka spotkań dajmy na to) niezależnie czy ten seks jest czy go nie ma.

5,614 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-26 15:00:05)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

A kto powiedział, że seks to tylko mechaniczne ruchy? smile Co innego iść do łóżka raz czy dwa a co innego regularnie ze sobą sypiać. Poza tym jest różnica między szybkim numerkiem dla spuszczenia z krzyża a np wieczorem spędzonym z kobietą, gdzie jest kolacja, rozmowa i flirt, zakończony upojną nocą. I to się w sposób niezaprzeczalny RÓŻNI choćby tym, jak przebiega całe zdarzenie. Z jednej strony masz krótką akcję a z drugiej do tego finału trzeba jakoś dojść, nastrajając się nawzajem, poprzez romowę czy flirt, ale do zaangażowania daleka droga.
To, że raz czy drugi spędzam noc z kobietą, to nie znaczy, że ją traktuje przedmiotowo czy sam seks w spośób mechaniczny. Wiadomo, jak każdy widzi ten seks czy jak w ogóle wygląda życie w sypialni? Nie zakładaja, że seks dla faceta (czy wo góle taki przygodny) to tylko mechanika, bo jest zupełenie inaczej. Już samo pożądanie możę współgrać z fascynacją czy dawkowaniem przyjemności z bliskości cielesnej, gdzie niekoniecnzie może być mowa o czystej mechanice. Mechaniczny seks to uprawia tirówka na poboczu drogi, za przeproszeniem. Jeśli seks będzie delikatny i czuły to co wtedy? Co nie oznacza, żę się od razu zaangażujesz!
Tak samo, jak to, że się nie zaangażuję po 1 czy 2 spotkaniach zakończonych w łóżku. Albo inaczej: nie zaangażuję się po dość krótkim czasie,(kilka spotkań dajmy na to) niezależnie czy ten seks jest czy go nie ma.

Jeśli się regularnie ze sobą sypia przez jakis czas, na przyklad pol roku, rok, w miedzyczasie sa rozmowy, wspolne wyjsccua, wyjazdy, odwiedzanie sie, nocowanie itd, to znaczy, że jest coraz większe przywiązani oraz zaangazowanie i to nie jest tylko chodzenie do łóżka dla zaspokojenia popędu tylko związek. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji z mężczyzną, gdy np mija czas, niech będzie pół roku czy rok częstego kontaktu, częstych spotkań na seks, ale i nie na seks, po prostu aby pobyć ze sobą, poznać się, rozmawiać, spędzać razem czas, robić zakupy, czy po prostu posiedzieć razem w domu, to dla mnie jest to już zaangaziwanie. Nie wyobrażam sobie, aby po tym czasie usłyszeć od mezczyzny: Hej, to było tylko koleżeństwo z seksem, a co sobie wyobrażałaś, że jak spędzamy razem czas, rozmawiamy, uprawiamy seks, dzwonimy do siebie, chodzimy razem do kina, wyjeżdżamy na weekendy, chodzimy popołudniami na spacery, odwiedzam Cię w domu a Ty mnie to to już jest związek? Ty jesteś tylko bardzo dobrą koleżanką z którą dobrze mi się spędza czas i dobrze mi w łóżku, ale związku z Tobą nie chce.

Ps czy ta sytuacja którą opisałam to już związek czy ja jakiś źle pojmuje związek?
Przecież nikt nie wyskoczy z oświadczynami i propozycją wspólnego zamieszkania po paru dniach od zapoznania się. Takie rzeczy rodzą się powoli

Ps 2 Bagiennik doczytałam. Seks nie będzie z mojej strony czuły jeśli nie będę zaangazowana. Bo nie obchodzi mnie wtedy druga osoba. W zasadzie nie będę miała wcale ochoty iść z nią do łóżka.

5,615

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wszystko chyba zależy od INDYWIDUALNEGO podejścia, co do czasu, w jakim się ktoś zaangażuje. O ile pół roku to nie jest kilka spotkań, ale już nowu nie tak długo, żeby snuć po tym czasie wobec kogoś poważne plany. Raczej pewnie po tym czasie dopiero bym się poczuł zaangażowany, może po krótszym, ale znowu nie startowałbym z pierścionekiem czy obiecywaniem nie wiadomo czego. Związek to też plany wobec drugiej osoby a jeśli ktoś po prostu przez te kilka miesięcy żyje chwilą i się sobą cieszy, to czemu ma oczekiwać jakiś poważnych deklaracji? Do tego chyba zależy jak się spędza razem czas i jak się częśto człowiek widuje. Tutaj nieraz bywały historie, że ludzie się niby znają kilka miesięcy a kontakt utrzymują głównie poprzez telefon lub mail albo ewentualnie rozmowę w sieci. CO to za związek? Wirtualny?

O zaangażowaniu po kilku tygodniach czy dajmy na to miesiącu to już nawet nie wspomnę.
Poza tym, jeśli ktoś na samym początku coś deklaruje, to raczej wyraża się jasno co do charakteru relacji? Ta druga osoba może w to wejść albo nie, ale niech potem nie ma pretensji, że się ta pierwsza wycofa, skoro wcześniej były pewnie jakieś ustalenia. I każdy ma prawo postąpić wedle swojego uznania - żadne z wyjść nie jest gorsze.

5,616 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-26 15:15:04)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Wszystko chyba zależy od INDYWIDUALNEGO podejścia, co do czasu, w jakim się ktoś zaangażuje. O ile pół roku to nie jest kilka spotkań, ale już nowu nie tak długo, żeby snuć po tym czasie wobec kogoś poważne plany. Raczej pewnie po tym czasie dopiero bym się poczuł zaangażowany, może po krótszym, ale znowu nie startowałbym z pierścionekiem czy obiecywaniem nie wiadomo czego. Związek to też plany wobec drugiej osoby a jeśli ktoś po prostu przez te kilka miesięcy żyje chwilą i się sobą cieszy, to czemu ma oczekiwać jakiś poważnych deklaracji? Do tego chyba zależy jak się spędza razem czas i jak się częśto człowiek widuje. Tutaj nieraz bywały historie, że ludzie się niby znają kilka miesięcy a kontakt utrzymują głównie poprzez telefon lub mail albo ewentualnie rozmowę w sieci. CO to za związek? Wirtualny?

O zaangażowaniu po kilku tygodniach czy dajmy na to miesiącu to już nawet nie wspomnę.
Poza tym, jeśli ktoś na samym początku coś deklaruje, to raczej wyraża się jasno co do charakteru relacji? Ta druga osoba może w to wejść albo nie, ale niech potem nie ma pretensji, że się ta pierwsza wycofa, skoro wcześniej były pewnie jakieś ustalenia. I każdy ma prawo postąpić wedle swojego uznania - żadne z wyjść nie jest gorsze.

To jak rozróżnić, czy ja jestem w związku (nie mówię już o pierścionku czy slubie)ale czy jestem z kims w związku, czy jestem tylko bardzo dobra koleżanka, z którą się sypia, chadza na spacery, prowadzi rozmowy, chodzi potańczyć i uprawia seks, ale to jest tylko znajomość z seksem (przy założeniu,że mężczyzna na początku nie powiedział nic w stylu, że pospotyklaby się bez zobowiązań, ale na partnerkę będzie sobie szukał innej kobiety)?
Jak to rozróżnić?
W którym momencie para to para, a nie tylko kolega i koleżanka? Przecież nie musi być od razu ślub aby był związek?

5,617

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ross, może wyznacznikiem początku związku jest zaangażowanie w poważniejsze sprawy niż te, które wymieniłaś.
Troska o zdrowie, o problemy, o prozę życia potencjalnego partnera. Czy ma zakupy na łikend. Czy nie ma zaległych rachunków za prąd wink...

5,618

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Ross, może wyznacznikiem początku związku jest zaangażowanie w poważniejsze sprawy niż te, które wymieniłaś.
Troska o zdrowie, o problemy, o prozę życia potencjalnego partnera. Czy ma zakupy na łikend. Czy nie ma zaległych rachunków za prąd wink...

To zawarłam w " rozmowach" , przecież nie chodziło mi i rozmowy typu co grają w kinie czy gdzie pojedziemy na wakacje. Rozmowy- czyli właśnie takie zainteresowanie życiem drugiej osoby, przeszłością, teraźniejszością , troskami nad problemami, pomoc w niektórych przypadkach. Przecież koleżance też można pomóc gdy no zepsuje się jej komputer, czy wyrazić troskę o jej zdrowie, co nie znaczy, że jestem w związku z tą koleżanką.

5,619

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jeśli rozmowy i czyny idą właśnie w tym kierunku, to chyba nadchodzi etap związku? Do tego cała ta fajna reszta i jest komplet?

5,620 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-05-26 16:54:19)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka
Przecież pisałem że wszystkie moje odpowiedzi są czysto hipotetyczne.
I gdyby moja żona nie pociągała mnie fizycznie to nie skończyło by się to tylko na koleżeństwie.
Bo to była pierwsza kobieta która oczarowała mnie swoim charakterem i osobowością.
Żadna inna kobietą nie zafascynowała mnie tak bardzo.  I gdybym widział że zmusza się do sexu to bym z niego zrezygnował.
Wcześniej 7 lat go nie uprawiałem i nie umarłem, na szczęście Szatan wymyślił coś takiego jak masturbacja. Ja po prostu gdzie indziej widzę ciezar związku. I pomimo tego że sex z żoną mam boski i dzień w dzień, i nigdy sobie nie odmawiamy różnych udziwnień. Moja żona np nie miała nic przeciwko kiedy zaproponowałem anal, to wciąż zrezygnował bym z tego dla niej. Czy ty, gdybyś się zakochała, była z facetem powiedzmy kilka lat i ten facet stał by się impotentem to byś go zostawiła?

rossanka wybacz ale nie, nie i nie
Dla mężczyzn seks nie jest czymś innym niż dla kobiet. Nie gadaj bzdur o jakiś " mechanicznych ruchach " bo to jest bardzo krzywdzące
Dla nas jest tak samo ważny bo pozwala przekazać tę same uczucia. Dla mnie tym właśnie jest seks takim nośnikiem danych. Gdzie w ten najbardziej bezpośredni i intymny sposób mogę przekazać swojej żonie że ja kocham. Gwarantuję ci że mogła by się przede mną rozebrać jakąś super modelka i by mi nawet nie drgnął. A żoną wystarczy że mnie obejmnie i już jestem gotowy do działania.

5,621 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-26 15:59:09)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Jeśli rozmowy i czyny idą właśnie w tym kierunku, to chyba nadchodzi etap związku? Do tego cała ta fajna reszta i jest komplet?

Czyny? Jakie np? Przecież nie od razu ślub?
To, że  ktoś powie: ożenię się z Tobą w przyszlosci- to nic nie znaczy, to tylko słowa.
Albo, że ktoś złamie ręka a druga osoba zrobi jej zakupy- to robi sąsiad sąsiadce bez żadnych deklaracji.
Dla Ciebie mogą to być rozmowy, czyny, fajna resztą, a facet Ci powie, ale przecież się tylko przyjaźnimy? Jaki związek sobie wymyśliłaś? To, że że sobą sypiamy, rozmawiamy, pomogłem Ci z komputerem i ogólnie spotykamy się już pół roku to nic nie znaczy, lubię cię jak koleżankę, dobrze mi z Tobą w łóżku, ale się nie zaangazowalem uczuciowo. Chyba dwoje ludzi jak sypia ze sobą,  fajnie im w łóżku, dobrze im ze sobą poza łóżkiem  to nie znaczy, że to od razu para, bo dla mnie jesteś bardzo dobrą koleżanką  którą lubię I szanuje.
Poczytaj Bagiennika on to pojmuje w ten sposób.
A co jak trafisz na takiego faceta? A on jak Bagiennik Ci powie, że stara, co ty sobie myślałaś, to, że od roku z tobą sypiam, chodzimy razem do pubu, na basen, dzwonimy do siebie, pomogłem Ci z autem, Ty pomogłaś mi wypełnić Pit-a to znaczy, że to już jest związek?

5,622

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:

Rossanka
Przecież pisałem że wszystkie moje odpowiedzi są czysto hipotetyczne.
I gdyby moja żona nie pociągała mnie fizycznie to nie skończyło by się to tylko na koleżeństwie.
Bo to była pierwsza kobieta która oczarowała mnie swoim charakterem i osobowością.
Żadna inna kobietą nie zafascynowała mnie tak bardzo.  I gdybym widział że zmusza się do sexu to bym z niego zrezygnował.
Wcześniej 7 lat go nie uprawiałem i nie umarłem, na szczęście Szatan wymyślił coś takiego jak masturbacja. Ja po prostu gdzie indziej widzę ciezar związku. I pomimo tego że sex z żoną mam boski i dzień w dzień.

Evergreen a.

Bez seksu nie ma związku, przykro mi, chyba, że on i ona oboje są aseksualni, seks może dla nich nie istnieć.
Twój związek trwa bo oprócz porozumienia na płaszczyźnie duchowej łączy Was super seks.
Poczytaj wątki kobiet, które wyszły za mąż, bo się dogadywali z facetem, ale facet nic a nic ich nie pociągał fizycznie, ale one myślały, że to się zmieni. To jest dramat, tamte małżeństwa albo już nie istnieją, albo pojawiło się dziecko, seksu nie na, mąż sfrustrowany i tak to się kończy
W drugą stronę, że facet ożenię się z kobietą, która go fizycznie nie podniecala- takich watkiw nie na, bo mężczyzna nie związek się z taką kobietą. Chyba, że się mylę to mnie panowie poprawcie.

5,623

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:

Gwarantuję ci że mogła by się przede mną rozebrać jakąś super modelka i by mi nawet nie drgnął. A żoną wystarczy że mnie obejmnie i już jestem gotowy do działania.

Nic już nie rozumiem
Pisałeś, że żona mogłaby Cię nie pociagac fizycznie, ale zmuszalbys się do współżycia jakby nalegała.
Jakim cudem, jak kobietą, która Cię nie podnieca nie sprawi, że by ci "drgnąl". Jak by to było fizycznie możliwe? Coś takiego jakbyś się miał kochać z tą super modelką, przy której nic nie czujesz.

5,624 Ostatnio edytowany przez adela 07 (2022-05-26 16:27:25)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
adela 07 napisał/a:

Jeśli rozmowy i czyny idą właśnie w tym kierunku, to chyba nadchodzi etap związku? Do tego cała ta fajna reszta i jest komplet?

Czyny? Jakie np? Przecież nie od razu ślub?
To, że  ktoś powie: ożenię się z Tobą w przyszlosci- to nic nie znaczy, to tylko słowa.
Albo, że ktoś złamie ręka a druga osoba zrobi jej zakupy- to robi sąsiad sąsiadce bez żadnych deklaracji.
Dla Ciebie mogą to być rozmowy, czyny, fajna resztą, a facet Ci powie, ale przecież się tylko przyjaźnimy? Jaki związek sobie wymyśliłaś? To, że że sobą sypiamy, rozmawiamy, pomogłem Ci z komputerem i ogólnie spotykamy się już pół roku to nic nie znaczy, lubię cię jak koleżankę, dobrze mi z Tobą w łóżku, ale się nie zaangazowalem uczuciowo. Chyba dwoje ludzi jak sypia ze sobą,  fajnie im w łóżku, dobrze im ze sobą poza łóżkiem  to nie znaczy, że to od razu para, bo dla mnie jesteś bardzo dobrą koleżanką  którą lubię I szanuje.
Poczytaj Bagiennika on to pojmuje w ten sposób.
A co jak trafisz na takiego faceta? A on jak Bagiennik Ci powie, że stara, co ty sobie myślałaś, to, że od roku z tobą sypiam, chodzimy razem do pubu, na basen, dzwonimy do siebie, pomogłem Ci z autem, Ty pomogłaś mi wypełnić Pit-a to znaczy, że to już jest związek?

Cóż..dla mnie to już związek, a czym dłużej to trwa, tym jestem tego bardziej pewna. Zaangażowanie i bycie priorytetem jest wyczuwalne, a jeśli gość nagle z czymś takim wyskakuje, to sam nie wie czego chce, albo niedojrzały albo emocjonalnie skrzywiony.
Ja tam nie wiem.
Może Bagiennik w takim razie odpowie Ci na pytanie o granice między koleżeństwem a związkiem, skoro tak to pojmuje.
Bo rozumiem, że chodzi Ci o stwierdzenie, że " w każdej chwili każdy może się wycofać".

5,625 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-26 16:33:16)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:
rossanka napisał/a:
adela 07 napisał/a:

Jeśli rozmowy i czyny idą właśnie w tym kierunku, to chyba nadchodzi etap związku? Do tego cała ta fajna reszta i jest komplet?

Czyny? Jakie np? Przecież nie od razu ślub?
To, że  ktoś powie: ożenię się z Tobą w przyszlosci- to nic nie znaczy, to tylko słowa.
Albo, że ktoś złamie ręka a druga osoba zrobi jej zakupy- to robi sąsiad sąsiadce bez żadnych deklaracji.
Dla Ciebie mogą to być rozmowy, czyny, fajna resztą, a facet Ci powie, ale przecież się tylko przyjaźnimy? Jaki związek sobie wymyśliłaś? To, że że sobą sypiamy, rozmawiamy, pomogłem Ci z komputerem i ogólnie spotykamy się już pół roku to nic nie znaczy, lubię cię jak koleżankę, dobrze mi z Tobą w łóżku, ale się nie zaangazowalem uczuciowo. Chyba dwoje ludzi jak sypia ze sobą,  fajnie im w łóżku, dobrze im ze sobą poza łóżkiem  to nie znaczy, że to od razu para, bo dla mnie jesteś bardzo dobrą koleżanką  którą lubię I szanuje.
Poczytaj Bagiennika on to pojmuje w ten sposób.
A co jak trafisz na takiego faceta? A on jak Bagiennik Ci powie, że stara, co ty sobie myślałaś, to, że od roku z tobą sypiam, chodzimy razem do pubu, na basen, dzwonimy do siebie, pomogłem Ci z autem, Ty pomogłaś mi wypełnić Pit-a to znaczy, że to już jest związek?

Cóż..dla mnie to już związek, a czym dłużej to trwa, tym jestem tego bardziej pewna. Zaangażowanie i bycie priorytetem jest wyczuwalne, a jeśli gość nagle z czymś takim wyskakuje, to sam nie wie czego chce, albo niedojrzały albo emocjonalnie skrzywiony.
Ja tam nie wiem.
Może Bagiennik w takim razie odpowie Ci na pytanie o granice między koleżeństwem a związkiem, skoro tak to pojmuje.
Bo rozumiem, że chodzi Ci o stwierdzenie, że " w każdej chwili każdy może się wycofać".

W każdej  chwili ktoś się może wycofać i po 20 latach małżeństwa, srednio wierzę w związki do końca życia i późnej starości razem.
Chodziło mi o to, kiedy to jest luźna znajomość, a kiedy związek, gdy myślisz " to mój czlowiek" i nie masz już ochoty dalej " szukac" nie interesują Cię inni faceci, nie dajesz się im porywać do łóżka i na randki, bo masz " swojego mezczyzne". Tylko co, jeśli druga strona jak Bagiennik stwierdzi, że mimo seksu, wspólnych chwil, rozmow i upływu czasu on się nie zaangazowal ale możecie się nadal przyjaźnić jak dotąd, spać że sobą, bo w łóżku jest fajnie, wyskoczyć razem w plener, na działkę czy pooglądać filmy.

5,626

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ale ja bym tak surowo Bagiennika nie oceniała, bo on taki bardzo asekuracyjny się wydaje. Poza tym nie pojmuje zjawiska zakochania, a to zjawisko pcha znajomość szybko do przodu.

5,627

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
adela 07 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czyny? Jakie np? Przecież nie od razu ślub?
To, że  ktoś powie: ożenię się z Tobą w przyszlosci- to nic nie znaczy, to tylko słowa.
Albo, że ktoś złamie ręka a druga osoba zrobi jej zakupy- to robi sąsiad sąsiadce bez żadnych deklaracji.
Dla Ciebie mogą to być rozmowy, czyny, fajna resztą, a facet Ci powie, ale przecież się tylko przyjaźnimy? Jaki związek sobie wymyśliłaś? To, że że sobą sypiamy, rozmawiamy, pomogłem Ci z komputerem i ogólnie spotykamy się już pół roku to nic nie znaczy, lubię cię jak koleżankę, dobrze mi z Tobą w łóżku, ale się nie zaangazowalem uczuciowo. Chyba dwoje ludzi jak sypia ze sobą,  fajnie im w łóżku, dobrze im ze sobą poza łóżkiem  to nie znaczy, że to od razu para, bo dla mnie jesteś bardzo dobrą koleżanką  którą lubię I szanuje.
Poczytaj Bagiennika on to pojmuje w ten sposób.
A co jak trafisz na takiego faceta? A on jak Bagiennik Ci powie, że stara, co ty sobie myślałaś, to, że od roku z tobą sypiam, chodzimy razem do pubu, na basen, dzwonimy do siebie, pomogłem Ci z autem, Ty pomogłaś mi wypełnić Pit-a to znaczy, że to już jest związek?

Cóż..dla mnie to już związek, a czym dłużej to trwa, tym jestem tego bardziej pewna. Zaangażowanie i bycie priorytetem jest wyczuwalne, a jeśli gość nagle z czymś takim wyskakuje, to sam nie wie czego chce, albo niedojrzały albo emocjonalnie skrzywiony.
Ja tam nie wiem.
Może Bagiennik w takim razie odpowie Ci na pytanie o granice między koleżeństwem a związkiem, skoro tak to pojmuje.
Bo rozumiem, że chodzi Ci o stwierdzenie, że " w każdej chwili każdy może się wycofać".

W każdej  chwili kogoś się może wycofać i po 20 latach małżeństwa, miałoby było, ale średnio wierzę w związki do końca życia i późnej starości razem.
Chodziło mi o to, kiedy to jest luźna znajomość, a kiedy związek, gdy myślisz " to mój czlowiek" i nue masz już ochoty dalej " szukac" nie interesują Cię inni faceci, nue dajesz się im porywać do łóżka i na randki, bo masz " swojego mezczyzne". Tylko co, jeśli druga strona hak Bagiennik stwierdzi, że mimo seksu, wspólnych chwil, rozmiw i upływu czasu on się nie zaangazowal ale możecie się nadal przyjaźnić jak dotąd, spać że sobą, bo w łóżku jest fajnie, wyskoczyć razem w plener, na działkę czy pooglądać filmy.

No ja właśnie po tym o czym piszemy poczułam że to mój człowiek. I że jestem na swoim miejscu, przy Nim. I stało się to jakieś 4 miesiące od początku znajomości. No ale ja się szybko zakochałam

5,628 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-26 16:43:50)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A nie pomyślałaś Ross, że związek możę się opierać (też) na przyjaźni? Czy to jakieś nierealne, żę partnerzy czy małżonkowie są dla siebie jednocześnie przyjaciółmi i powiernikami? Trochę mnie dziwi ten sztywny schemat, gdzie przyjaciel to przyjaciel a partner to partner. Choć w pierwszym przypadku często oczywiśćie ciężko jest, aby przyjaciel miał tą drugą osobę pociągąć(ale to nie jest niemożliwe po pewnym czasie, bo takie historie się zdarzają) , to z jakiej racji mój partner/partnerka ma nie być jednocześnie moim przyjacielem?
Zgodzę się z adelą, że związkiem mogę nazwać stan, kiedy po prostu między dwójką ludzi tworzy się poważna relacja, nie oparta jedynie na zakochaniu i szleństwach, wynikających z fruwających motylków w brzuchu. Jeśli właśnie martwisz się o partnera, zaczynasz z nim coś planować, dzieje się coś poważniejszego - a nie tylko siedzienie i spijanie sobie z dzióbków - wtedy można mówić o związku. Jak się ci ludzie lepiej znają a stan zakochania i różowe okulary spadają, ale nie widzimy jednak czegoś, co by nas odrzucało, bo akceptujemy partnera takim, jakim jest. Poza tym, jeśli bywają goersze momenty, wyzwania, trudności itp tez widać, czy komuś zależy. Innymi słowy: nie same pozytywy powinny cementować dwójkę ludzi. Bo co jak będzie gorzej? Odejdziesz, bo powiesz, że ci nie pasuje? Bo już nie jest tak fajnie i odlotowo?I do tego różni ludzie zwyczajnie angażują się po różnym czasie, ale jednak ktoś, kto twiedzi, że  kocha po miesiąću znajomości może budzić większe podejrzenia, niż ten, kto zaangażował się po dwu-czy trzykrotnie dłuższym okresie. Cały sęk chyba w tym, żeby te różowe okulary nie przysłaniały nam całkiem obrazu drugiego człowieka, takiego, jakim jest naprawdę. Nie będe deklarował niczego ani wchodził z kimś w głębszą relację jedynie na podstawie samego zakochania..

5,629

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:
rossanka napisał/a:
adela 07 napisał/a:

Cóż..dla mnie to już związek, a czym dłużej to trwa, tym jestem tego bardziej pewna. Zaangażowanie i bycie priorytetem jest wyczuwalne, a jeśli gość nagle z czymś takim wyskakuje, to sam nie wie czego chce, albo niedojrzały albo emocjonalnie skrzywiony.
Ja tam nie wiem.
Może Bagiennik w takim razie odpowie Ci na pytanie o granice między koleżeństwem a związkiem, skoro tak to pojmuje.
Bo rozumiem, że chodzi Ci o stwierdzenie, że " w każdej chwili każdy może się wycofać".

W każdej  chwili kogoś się może wycofać i po 20 latach małżeństwa, miałoby było, ale średnio wierzę w związki do końca życia i późnej starości razem.
Chodziło mi o to, kiedy to jest luźna znajomość, a kiedy związek, gdy myślisz " to mój czlowiek" i nue masz już ochoty dalej " szukac" nie interesują Cię inni faceci, nue dajesz się im porywać do łóżka i na randki, bo masz " swojego mezczyzne". Tylko co, jeśli druga strona hak Bagiennik stwierdzi, że mimo seksu, wspólnych chwil, rozmiw i upływu czasu on się nie zaangazowal ale możecie się nadal przyjaźnić jak dotąd, spać że sobą, bo w łóżku jest fajnie, wyskoczyć razem w plener, na działkę czy pooglądać filmy.

No ja właśnie po tym o czym piszemy poczułam że to mój człowiek. I że jestem na swoim miejscu, przy Nim. I stało się to jakieś 4 miesiące od początku znajomości. No ale ja się szybko zakochałam

Ja też, może po paru miesiącach poczułam dopiero, że to jest to. A na koniec związku usłyszałam, że on nie wie, że co  tego że mi coś mówił, że człowiek przecież w każdej chwili może zmienić zdanie.

5,630 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-26 16:45:44)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Raz piszesz, że można po 20 latach odejść, raz zmiana zdania to już nie bardzo..A tymczasem mogą kryć się za tym dokładnie TE SAME powody: człowiek traci kimś zainteresowanie, miłość się wypala itp.

5,631

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

A nie pomyślałaś Ross, że związek możę się opierać (też) na przyjaźni? Czy to jakieś nierealne, żę partnerzy czy małżonkowie są dla siebie jednocześnie przyjaciółmi i powiernikami? Trochę mnie dziwi ten sztywny schemat, gdzie przyjaciel to przyjaciel a partner to partner. Choć w pierwszym przypadku często oczywiśćie ciężko jest, aby przyjaciel miał tą drugą osobę pociągąć(ale to nie jest niemożliwe po pewnym czasie, bo takie historie się zdarzają) , to z jakiej racji mój partner/partnerka ma nie być jednocześnie moim przyjacielem?
Zgodzę się z adelą, że związkiem mogę nazwać stan, kiedy po prostu między dwójką ludzi tworzy się poważna relacja, nie oparta jedynie na zakochaniu i szleństwach, wynikających z fruwających motylków w brzuchu. Jeśli właśnie martwisz się o partnera, zaczynasz z nim coś planować, dzieje się coś poważniejszego - a nie tylko siedzienie i spijanie sobie z dzióbków - wtedy można mówić o związku.

Skąd Ci Bagiennik przyszło do głowy, że mój partner nie może być moim przyjacielem?
Z drugiej strony sam przyjaciel to tylko przyjaciel, z kolegami do łóżka nie chodzę.

Ja się martwię o kolegę, koleżankę, czy kogoś z rodziny, to jest normalny ludzki odruch, a to nie znaczy, że ha bym chciała być w związku z tymi osobami.

Bez motyli w brzuchu nie zacznie się żaden związek. W którymś momencie znajomości muszą się pojawić. Musisz myśleć o tej osobie, fantazjować o niej, mieć ochote na wspólne spędzenie czasu. Inaczej będzie to ten sam poziom emocji co masz z sąsiadami w bloku. Jednych bardziej lubisz innych nie, nie myślisz co robią na codzień, ot dzień dobry na klatce i tyle.

5,632

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Raz piszesz, że można po 20 latach odejść, raz zmiana zdania to już nie bardzo..A tymczasem mogą kryć się za tym dokładnie TE SAME powody: człowiek traci kimś zainteresowanie, miłość się wypala itp.

Coś  takiego usłyszałam na koniec związku, identycznie. Jak już się całkiem posypało i spytałam dlaczego kiedyś mówiłeś mi to to i to to właśnie usłyszałam, że "on kiedyś myślał inaczej, ale zmienił zdanie, a co człowiek już nie może zmienić zdania? Widzę  że przy Tobie to się muszę pilnować i nic nie mogę powiedzieć. Mówiłem tak ale teraz zmieniłem zdanie."

5,633

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

A nie pomyślałaś Ross, że związek możę się opierać (też) na przyjaźni? Czy to jakieś nierealne, żę partnerzy czy małżonkowie są dla siebie jednocześnie przyjaciółmi i powiernikami? Trochę mnie dziwi ten sztywny schemat, gdzie przyjaciel to przyjaciel a partner to partner. Choć w pierwszym przypadku często oczywiśćie ciężko jest, aby przyjaciel miał tą drugą osobę pociągąć(ale to nie jest niemożliwe po pewnym czasie, bo takie historie się zdarzają) , to z jakiej racji mój partner/partnerka ma nie być jednocześnie moim przyjacielem?
Zgodzę się z adelą, że związkiem mogę nazwać stan, kiedy po prostu między dwójką ludzi tworzy się poważna relacja, nie oparta jedynie na zakochaniu i szleństwach, wynikających z fruwających motylków w brzuchu. Jeśli właśnie martwisz się o partnera, zaczynasz z nim coś planować, dzieje się coś poważniejszego - a nie tylko siedzienie i spijanie sobie z dzióbków - wtedy można mówić o związku. Jak się ci ludzie lepiej znają a stan zakochania i różowe okulary spadają, ale nie widzimy jednak czegoś, co by nas odrzucało, bo akceptujemy partnera takim, jakim jest. Poza tym, jeśli bywają goersze momenty, wyzwania, trudności itp tez widać, czy komuś zależy. Innymi słowy: nie same pozytywy powinny cementować dwójkę ludzi. Bo co jak będzie gorzej? Odejdziesz, bo powiesz, że ci nie pasuje? Bo już nie jest tak fajnie i odlotowo?I do tego różni ludzie zwyczajnie angażują się po różnym czasie, ale jednak ktoś, kto twiedzi, że  kocha po miesiąću znajomości może budzić większe podejrzenia, niż ten, kto zaangażował się po dwu-czy trzykrotnie dłuższym okresie. Cały sęk chyba w tym, żeby te różowe okulary nie przysłaniały nam całkiem obrazu drugiego człowieka, takiego, jakim jest naprawdę. Nie będe deklarował niczego ani wchodził z kimś w głębszą relację jedynie na podstawie samego zakochania..

No i git. Rozsądne słowa. Ale wiesz, Bagienniku, że zakochanie może trwać bardzo długo i płynnie przechodzi w miłość? I czasem nie da się ( choć byłoby praktycznie) powiedzieć sobie, " o, teraz to się mogę zaangażować". Jesteś zakochany, a potem jeśli między wami gra, chcesz już tego człowieka, z jego wadami.

5,634 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-26 17:01:47)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A gdzie ja z kolei napisałem, żę tego zakochania nie może/nie musi być?
Mówię tylko o tym, żeby relacja dwójki ludzi nie opierała się WYŁĄCZNIE na tych motylkach. Żeby to nie było CAŁY CZAS podstawą związku, bo inaczej bym chyba oszalał od nadmiaru tej słodyczy. Kurde, z kolei martwienie się o kogoś, odruch pomocy czy wsparcia, zyczliwość to "dobro" i "poczicowść" tak wiele razy już tu wałkowane nie jest w ogóle istotne to ja nie mam pytań...Ja mam z kimś przez całe życie iść i wyłącznie unosić się nad ziemią, fantazjując o nim/niej cały czas, nie myśląc o niczym innym? Przecież takie "związki" istnieją raczej w bajkach dla naiwnych nastolatek.
Patrząc z boku, to w tym momencie najcenniejszą kwestią w relacji partnerów jest prędzej ta dojrzała miłośći to uczucie, które się pojawia PO fazie "motylkowej". Myśleć o kimś czy mieć ochotę na spędzanie czasu też mogę mieć w późniejszej fazie.

Adela Ok, tylko właśnie ten dojrzały etap jest dla mnie najbardziej atrakcyjny. Bo wtedy dopiero można powiedzieć, czy tych dwoje w ogóle coś dla siebie znaczy, choćby w trudniejszych chwilach. Mam wrażęnie(może mylne), że dla Ross liczy się przede wszystkim ten pierwszy etap, który mógłby trwać cały czas, bez wchodzenia na wyższy poziom.

5,635

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Poza tym, jeśli bywają goersze momenty, wyzwania, trudności itp tez widać, czy komuś zależy. Innymi słowy: nie same pozytywy powinny cementować dwójkę ludzi. Bo co jak będzie gorzej? Odejdziesz, bo powiesz, że ci nie pasuje? Bo już nie jest tak fajnie i odlotowo?I do tego różni ludzie zwyczajnie angażują się po różnym czasie, ale jednak ktoś, kto twiedzi, że  kocha po miesiąću znajomości może budzić większe podejrzenia, niż ten, kto zaangażował się po dwu-czy trzykrotnie dłuższym okresie.

Nie no zakładam, że mój związek będzie wyjątkowy. Facet zawsze w formie, bogaty z dobra pracą, zadbany, o dobrej ko dychi, z dużym mieszkaniem, będzie na każde moje zawołanie. Będę codziennie dostawała kwiaty, nikt się nie zestarzeje, nie będzie chorował, nie będzie kłopotów finansowych, ani problemów życia codziennego. Po to jest związek by było długo i szczęśliwie.

5,636

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nawet nie będę próbował dociekać czy to sarkazm czy nie...

Ale jak nic pasuje do wyobrażeń nastolatki wychowanej na bajkach o "Kopciuszku"

5,637

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Adela Ok, tylko właśnie ten dojrzały etap jest dla mnie najbardziej atrakcyjny. Bo wtedy dopiero można powiedzieć, czy tych dwoje w ogóle coś dla siebie znaczy, choćby w trudniejszych chwilach. Mam wrażęnie(może mylne), że dla Ross liczy się przede wszystkim ten pierwszy etap, który mógłby trwać cały czas, bez wchodzenia na wyższy poziom.

Ciekawe z czego to wywnioskowałeś, że dla mnie liczą się tylko motylki, cały czas. Teraz mnie zaciekawiłeś? Ja tak brzmię?

5,638

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Gwarantuję ci że mogła by się przede mną rozebrać jakąś super modelka i by mi nawet nie drgnął. A żoną wystarczy że mnie obejmnie i już jestem gotowy do działania.

Nic już nie rozumiem
Pisałeś, że żona mogłaby Cię nie pociagac fizycznie, ale zmuszalbys się do współżycia jakby nalegała.
Jakim cudem, jak kobietą, która Cię nie podnieca nie sprawi, że by ci "drgnąl". Jak by to było fizycznie możliwe? Coś takiego jakbyś się miał kochać z tą super modelką, przy której nic nie czujesz.

Nie rozumiesz bo trochę pomyliłaś watki.
2 czesc moje posta odnosiła sie do twoich insynuacji w których przedstawiasz mężczyzn jakoby ( wszyscy bez wyjątku)  byli by zdolni do uprawiania sexu bez głębszych uczuć.
wiec przedstawiłem Ci jak to wygląda u mnie aktualnie.
Całe swoje uczucia umieściłem  w swojej zonie, dlatego ona tak mnie podnieca, podnieca mnie  z tych powodów które już tutaj opisywałem, a nie dlatego ze jest jakaś ładna(bo nie jest)
to powoduje tez ze żadna inna kobieta mnie nie podnieca.
tak w skrócie
Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie. a ja odpowiadałaś grzecznie na wszystkie twoje.
Wiec proszę o odp.
Czy zostawiłaś byś swoje męża po kilku latach małżeństwa, którego kochasz, dlatego że np został impotentem/zachorował i już nie będzie sexu nigdy.

5,639

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Nawet nie będę próbował dociekać czy to sarkazm czy nie...

Ale jak nic pasuje do wyobrażeń nastolatki wychowanej na bajkach o "Kopciuszku"

Nie wyczuwasz ironi????

5,640

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wiem że nie mam monopolu na definicje miłości czy na to jak powinien wyglądać związek ale..
To co wypisują tu kobiety, dziwnie się to czyta. Takie trochę to dziecinne jest.

5,641

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Gwarantuję ci że mogła by się przede mną rozebrać jakąś super modelka i by mi nawet nie drgnął. A żoną wystarczy że mnie obejmnie i już jestem gotowy do działania.

Nic już nie rozumiem
Pisałeś, że żona mogłaby Cię nie pociagac fizycznie, ale zmuszalbys się do współżycia jakby nalegała.
Jakim cudem, jak kobietą, która Cię nie podnieca nie sprawi, że by ci "drgnąl". Jak by to było fizycznie możliwe? Coś takiego jakbyś się miał kochać z tą super modelką, przy której nic nie czujesz.

Nie rozumiesz bo trochę pomyliłaś watki.
2 czesc moje posta odnosiła sie do twoich insynuacji w których przedstawiasz mężczyzn jakoby ( wszyscy bez wyjątku)  byli by zdolni do uprawiania sexu bez głębszych uczuć.
wiec przedstawiłem Ci jak to wygląda u mnie aktualnie.
Całe swoje uczucia umieściłem  w swojej zonie, dlatego ona tak mnie podnieca, podnieca mnie  z tych powodów które już tutaj opisywałem, a nie dlatego ze jest jakaś ładna(bo nie jest)
to powoduje tez ze żadna inna kobieta mnie nie podnieca.
tak w skrócie
Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie. a ja odpowiadałaś grzecznie na wszystkie twoje.
Wiec proszę o odp.
Czy zostawiłaś byś swoje męża po kilku latach małżeństwa, którego kochasz, dlatego że np został impotentem/zachorował i już nie będzie sexu nigdy.

Szczerze nie wiem bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nawet męża nie miałam, podejrzewam też, że nikt na świecie, jakbyś mu zadał takie pytanie, nie odpowiedziałby Ci. Choć kusi, by powiedzieć " nie nie zostawilblabym, ale pojęcia nie mam co by bylo". Jedynie te osoby, które to przeżyły mogą Ci odpowiedzieć tak lub nie.

Ale co do sejsu, to z ex, czasem nie do końca wychodziło ( męskie sprawy) ponadto miał jedna wrodzoną chorobę ( widoczną fizycznie), i ani jedna ani druga rzecz nie przeszkadzala mi, aby go zostawić.
Kochałam go, podejrzewam, że jakby wyłysiał, stracił wszystkie zęby i ważył 150 kg też bym z nim była.

5,642

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

7

Szeptuch napisał/a:

Wiem że nie mam monopolu na definicje miłości czy na to jak powinien wyglądać związek ale..
To co wypisują tu kobiety, dziwnie się to czyta. Takie trochę to dziecinne jest.

W którym miejscu? Ciekawią mnie inne opinie.

5,643 Ostatnio edytowany przez rossanka (2022-05-26 17:21:35)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Kurcze, nie chce chodzić do łóżka I zmuszać się do kontaktów fizycznych z kimś, z kim nie chce. Czemu całe życie mam się do tego zmuszać? Tak robiłam lata temu potem przestałam bo to bez sensu i strasznie się męczyłam.
.edit bo się ktoś przyczepi:
Kontakty fizyczne, czyli chodzenie za rękę czy objęcie, nie, że się zmuszalam i szlam z kimś do łóżka

5,644 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2022-05-26 17:19:23)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Kochałam go, podejrzewam, że jakby wyłysiał, stracił wszystkie zęby i ważył 150 kg też bym z nim była.

Gdybym ja go kochała, to na pewno  nie byłby bez zębów i nie ważyłby150 kg .
Nie ma co pozwalać na takie zaniedbanie, ani brać sobie faceta nieogarniętego wink

5,645

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Agnes76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Kochałam go, podejrzewam, że jakby wyłysiał, stracił wszystkie zęby i ważył 150 kg też bym z nim była.

Gdybym ja go kochała, to na pewno  nie byłby bez zębów i nie ważyłby150 kg .
Nie ma co pozwalać na takie zaniedbanie, ani brać sobie faceta nieogarniętego wink

Miałam na myśli chorobę. Wystarczy nowotwór  lecą zęby i włosy np.
Nie, że się zapuścił;)

5,646

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Agnes76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Kochałam go, podejrzewam, że jakby wyłysiał, stracił wszystkie zęby i ważył 150 kg też bym z nim była.

Gdybym ja go kochała, to na pewno  nie byłby bez zębów i nie ważyłby150 kg .
Nie ma co pozwalać na takie zaniedbanie, ani brać sobie faceta nieogarniętego wink

Miałam na myśli chorobę. Wystarczy nowotwór  lecą zęby i włosy np.
Nie, że się zapuścił;)

Z tym się zgodzę, w takim wypadku co innego smile

5,647

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:

Całe swoje uczucia umieściłem  w swojej zonie, dlatego ona tak mnie podnieca, podnieca mnie  z tych powodów które już tutaj opisywałem, a nie dlatego ze jest jakaś ładna(bo nie jest)
to

Podoba Ci się Twoja żona?
(Nie pytam czy jest ładna).

5,648 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-05-26 17:40:41)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Kurcze, nie chce chodzić do łóżka I zmuszać się do kontaktów fizycznych z kimś, z kim nie chce. Czemu całe życie mam się do tego zmuszać? Tak robiłam lata temu potem przestałam bo to bez sensu i strasznie się męczyłam.

A czy ja albo ktokolwiek inny napisał Ci żebyś się zmuszała do czegokolwiek?
Ba, z tego co pamiętam to pisałem ci ze nie musisz się zmuszać do czegokolwiek.

co do innych opinii.
Znów, powtarzam że jest to tylko mój odbiór, może być zły.
Ale jak czytam twoje posty to mam takie wrażenie że bardzo ale to bardzo cierpiałaś gdy tamten mężczyzna cie zostawił.
Że był dla ciebie całym światem. Bo z tego Co piszesz ogromnie dużo dla niego poświeciłaś a on okazał się niewdzięcznym dupkiem.
Potem jak piszesz byłaś cały czas sama.
I mam wrażenie że hmm jak to powiedzieć, że wróciłaś z poglądami na miłość do ostawień fabrycznych, czyli takich jakie mamy gdy jesteśmy nastolatkami.
I nie tylko u ciebie, ale ogólnie u ludzi którym pierwszy, długoletni związek się rozsypał.
Wracają do tego co było przed związkiem, w ten sposób pojmują miłość.
Jest w tym trochę takiej naiwności/i przeciwnie brak naginania zasad( bo przecież naginałam siebie do woli faceta/zony a on/ona i tak odeszli) wiec naturalna odpowiedzią jest egoizm. Brak zrozumienia ze dla partnera trzeba często postępować wbrew swojej woli. Jest cienka granica pomiędzy egoizmem a służalczością. Baaardzo łatwo przegiąć w jedna albo druga stronę.
Powinnaś widzieć ze idealnego kandydata na męża nie znajdziesz, bo nie ma ideałów. zawsze będzie coś co Ci nie będzie pasować, z czasem dojdzie masę nowych rzeczy. Budowanie związku na sexie zawsze się zakończy katastrofa.
próba szukania kogoś kto będzie cie pociągał sexualnie, będzie twoim przyjacielem i partnerem, będziesz mogla na nim zawsze polegać..hmm
Mi to zajęło 7 lat i był to czysty przypadek, bo równie dobrze mógłbym założyć identycznnie brzmiący temat jak twój.(bo sam ma teraz 36 lat)
moja zona nie jest piękną kobieta, nawet ładna nie jest ale opierając się na jej wspaniałym charakterze i osobowości to ten pociąg fizyczny się zbudował sam.
Tak od pierwszego wejrzenia się zakochałem ale silny  pociąg do jej osoby powstał dopiero po rozmowie z nią.

5,649

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wiem, wiem, Bagienniku, że chciałbyś podejmować racjonalną decyzję, BEZ tracenia głowy. Ale związek zaczyna się tworzyć już w fazie " motylkowej". I chociaż wtedy widzi się na różowo, to nie przesadzajmy z tym. Poza tym chyba natura tak chciała;), żeby szybciej dobierać się w pary i rozmnażać.:).
Fakt, że na początku wszystko jest cudownie, nie znaczy że tracimy zdolność oceny sytuacji (choć nierzadko bywa i tak). Gdybym zorientowała się, że facet na przykład nie lubi zwierząt, albo jest nierobem, czy wielbicielem disco polo, to motyle szybko by zdechły.:)

5,650

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Kurcze, nie chce chodzić do łóżka I zmuszać się do kontaktów fizycznych z kimś, z kim nie chce. Czemu całe życie mam się do tego zmuszać? Tak robiłam lata temu potem przestałam bo to bez sensu i strasznie się męczyłam.

A czy ja albo ktokolwiek inny napisał Ci żebyś się zmuszała do czegokolwiek?
Ba, z tego co pamiętam to pisałem ci ze nie musisz się zmuszać do czegokolwiek.

co do innych opinii.
Znów, powtarzam że jest to tylko mój odbiór, może być zły.
Ale jak czytam twoje posty to mam takie wrażenie że bardzo ale to bardzo cierpiałaś gdy tamten mężczyzna cie zostawił.
Że był dla ciebie całym światem. Bo z tego Co piszesz ogromnie dużo dla niego poświeciłaś a on okazał się niewdzięcznym dupkiem.
Potem jak piszesz byłaś cały czas sama.
I mam wrażenie że hmm jak to powiedzieć, że wróciłaś z poglądami na miłość do ostawień fabrycznych, czyli takich jakie mamy gdy jesteśmy nastolatkami.
I nie tylko u ciebie, ale ogólnie u ludzi którym pierwszy, długoletni związek się rozsypał.
Wracają do tego co było przed związkiem, w ten sposób pojmują miłość.
Jest w tym trochę takiej naiwności/i przeciwnie brak naginania zasad( bo przecież naginałam siebie do woli faceta/zony a on/ona i tak odeszli) wiec naturalna odpowiedzią jest egoizm. Brak zrozumienia ze dla partnera trzeba często postępować wbrew swojej woli. Jest cienka granica pomiędzy egoizmem a służalczością. Baaardzo łatwo przegiąć w jedna albo druga stronę.
Powinnaś widzieć ze idealnego kandydata na męża nie znajdziesz, bo nie ma ideałów. zawsze będzie coś co Ci nie będzie pasować, z czasem dojdzie masę nowych rzeczy. Budowanie związku na sexie zawsze się zakończy katastrofa.
próba szukania kogoś kto będzie cie pociągał sexualnie, będzie twoim przyjacielem i partnerem, będziesz mogla na nim zawsze polegać..hmm
Mi to zajęło 7 lat i był to czysty przypadek, bo równie dobrze mógłbym założyć identycznnie brzmiący temat jak twój.(bo sam ma teraz 36 lat)
moja zona nie jest piękną kobieta, nawet ładna nie jest ale opierając się na jej wspaniałym charakterze i osobowości to ten pociąg fizyczny się zbudował sam.
Tak od pierwszego wejrzenia się zakochałem ale silny  pociąg do jej osoby powstał dopiero po rozmowie z nią.

Ale silny pociąg fizyczny pojawił się z czasem . A co jak sie nie pojawił? Miałam się zmuszać? Czułabym się jak po gwałcie chyba.

5,651

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Szeptuchu, no szukałeś i znalazłeś. Ale gdybyś nie znalazł, to co, obnizylbys swoje wymagania ( nie pasuje mi to określenie) tylko dlatego, że wokół radzą, żebyś nie wybrzydzał? Ross po prostu wie, czego chce i nie sądzę, żeby nie dawała szansy facetom. Ale niestety zawsze u niej coś nie klika. A Ty miałeś po prostu szczęście, bo kliknęlo u Ciebie i u niej.

5,652

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Kurcze, nie chce chodzić do łóżka I zmuszać się do kontaktów fizycznych z kimś, z kim nie chce. Czemu całe życie mam się do tego zmuszać? Tak robiłam lata temu potem przestałam bo to bez sensu i strasznie się męczyłam.

A czy ja albo ktokolwiek inny napisał Ci żebyś się zmuszała do czegokolwiek?
Ba, z tego co pamiętam to pisałem ci ze nie musisz się zmuszać do czegokolwiek.

co do innych opinii.
Znów, powtarzam że jest to tylko mój odbiór, może być zły.
Ale jak czytam twoje posty to mam takie wrażenie że bardzo ale to bardzo cierpiałaś gdy tamten mężczyzna cie zostawił.
Że był dla ciebie całym światem. Bo z tego Co piszesz ogromnie dużo dla niego poświeciłaś a on okazał się niewdzięcznym dupkiem.
Potem jak piszesz byłaś cały czas sama.
I mam wrażenie że hmm jak to powiedzieć, że wróciłaś z poglądami na miłość do ostawień fabrycznych, czyli takich jakie mamy gdy jesteśmy nastolatkami.
I nie tylko u ciebie, ale ogólnie u ludzi którym pierwszy, długoletni związek się rozsypał.
Wracają do tego co było przed związkiem, w ten sposób pojmują miłość.
Jest w tym trochę takiej naiwności/i przeciwnie brak naginania zasad( bo przecież naginałam siebie do woli faceta/zony a on/ona i tak odeszli) wiec naturalna odpowiedzią jest egoizm. Brak zrozumienia ze dla partnera trzeba często postępować wbrew swojej woli. Jest cienka granica pomiędzy egoizmem a służalczością. Baaardzo łatwo przegiąć w jedna albo druga stronę.
Powinnaś widzieć ze idealnego kandydata na męża nie znajdziesz, bo nie ma ideałów. zawsze będzie coś co Ci nie będzie pasować, z czasem dojdzie masę nowych rzeczy. Budowanie związku na sexie zawsze się zakończy katastrofa.
próba szukania kogoś kto będzie cie pociągał sexualnie, będzie twoim przyjacielem i partnerem, będziesz mogla na nim zawsze polegać..hmm
Mi to zajęło 7 lat i był to czysty przypadek, bo równie dobrze mógłbym założyć identycznnie brzmiący temat jak twój.(bo sam ma teraz 36 lat)
moja zona nie jest piękną kobieta, nawet ładna nie jest ale opierając się na jej wspaniałym charakterze i osobowości to ten pociąg fizyczny się zbudował sam.
Tak od pierwszego wejrzenia się zakochałem ale silny  pociąg do jej osoby powstał dopiero po rozmowie z nią.

Ale silny pociąg fizyczny pojawił się z czasem . A co jak sie nie pojawił? Miałam się zmuszać? Czułabym się jak po gwałcie chyba.

no przecież ci pisałem juz kilka razy, żebyś się nigdy do niczego nie zmuszała.
przez ten czas jak jesteś sama to nigdy do żadnego wolnego i chętnego stworzyć relacje faceta, nie poczułaś pociągu seksualnego?
Pisałas o tym ze zdarzało ci sie ale albo był zajęty albo nie był zainteresowany.
Przez ten czas nie natrafiłaś na faceta który byłby wolny/chętny do żeniaczki i pociągał cie sexualnie?

5,653

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

A czy ja albo ktokolwiek inny napisał Ci żebyś się zmuszała do czegokolwiek?
Ba, z tego co pamiętam to pisałem ci ze nie musisz się zmuszać do czegokolwiek.

co do innych opinii.
Znów, powtarzam że jest to tylko mój odbiór, może być zły.
Ale jak czytam twoje posty to mam takie wrażenie że bardzo ale to bardzo cierpiałaś gdy tamten mężczyzna cie zostawił.
Że był dla ciebie całym światem. Bo z tego Co piszesz ogromnie dużo dla niego poświeciłaś a on okazał się niewdzięcznym dupkiem.
Potem jak piszesz byłaś cały czas sama.
I mam wrażenie że hmm jak to powiedzieć, że wróciłaś z poglądami na miłość do ostawień fabrycznych, czyli takich jakie mamy gdy jesteśmy nastolatkami.
I nie tylko u ciebie, ale ogólnie u ludzi którym pierwszy, długoletni związek się rozsypał.
Wracają do tego co było przed związkiem, w ten sposób pojmują miłość.
Jest w tym trochę takiej naiwności/i przeciwnie brak naginania zasad( bo przecież naginałam siebie do woli faceta/zony a on/ona i tak odeszli) wiec naturalna odpowiedzią jest egoizm. Brak zrozumienia ze dla partnera trzeba często postępować wbrew swojej woli. Jest cienka granica pomiędzy egoizmem a służalczością. Baaardzo łatwo przegiąć w jedna albo druga stronę.
Powinnaś widzieć ze idealnego kandydata na męża nie znajdziesz, bo nie ma ideałów. zawsze będzie coś co Ci nie będzie pasować, z czasem dojdzie masę nowych rzeczy. Budowanie związku na sexie zawsze się zakończy katastrofa.
próba szukania kogoś kto będzie cie pociągał sexualnie, będzie twoim przyjacielem i partnerem, będziesz mogla na nim zawsze polegać..hmm
Mi to zajęło 7 lat i był to czysty przypadek, bo równie dobrze mógłbym założyć identycznnie brzmiący temat jak twój.(bo sam ma teraz 36 lat)
moja zona nie jest piękną kobieta, nawet ładna nie jest ale opierając się na jej wspaniałym charakterze i osobowości to ten pociąg fizyczny się zbudował sam.
Tak od pierwszego wejrzenia się zakochałem ale silny  pociąg do jej osoby powstał dopiero po rozmowie z nią.

Ale silny pociąg fizyczny pojawił się z czasem . A co jak sie nie pojawił? Miałam się zmuszać? Czułabym się jak po gwałcie chyba.

no przecież ci pisałem juz kilka razy, żebyś się nigdy do niczego nie zmuszała.
przez ten czas jak jesteś sama to nigdy do żadnego wolnego i chętnego stworzyć relacje faceta, nie poczułaś pociągu seksualnego?
Pisałas o tym ze zdarzało ci sie ale albo był zajęty albo nie był zainteresowany.
Przez ten czas nie natrafiłaś na faceta który byłby wolny/chętny do żeniaczki i pociągał cie sexualnie?

Spotkałam paru, ale wszyscy mieli żony więc nawet nic nie zaczynałam na szczęście nie zdążyłam się zauroczyc. Jakiś czas temu, jeszcze przed pandemia poznałam kogoś. Na początku zwykła znajomość, potem rozmowy, jedna,  druga I kolejna, potem mijały miesiące i nie zauważyłam jak się zauroczylam i zaczal mnie jakis bardzo pociagac fizycznie.Wydawało mi sie, ze z drugiej strony jest to samo. W wielkim skrócie okazało się, że nie był mną zainteresowany.

5,654

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
adela 07 napisał/a:

Szeptuchu, no szukałeś i znalazłeś. Ale gdybyś nie znalazł, to co, obnizylbys swoje wymagania ( nie pasuje mi to określenie) tylko dlatego, że wokół radzą, żebyś nie wybrzydzał? Ross po prostu wie, czego chce i nie sądzę, żeby nie dawała szansy facetom. Ale niestety zawsze u niej coś nie klika. A Ty miałeś po prostu szczęście, bo kliknęlo u Ciebie i u niej.

No przecież pisałem że miałem szczęście i gdyby nie to szczecie to byłbym na miejscu ross. Pisałem tez ze trochę się z tego powodu z nią utożsamiam.
Znów czysto hipotetycznie ale tak, obniżył bym wymagania.
co do przyjaźni i partnerstwa to nie, bo nie ma związku bez tego, i nie chciał bym mieszkać z kimś kogo nawet nie lubię.
Ale co do wyglądu/aparycji to już tak.
Bo ja naprawdę wierze w miłość do grobowej deski, a za kilkanaście lat to co z tego ze zona była by paskudna skoro z racji wieku ja tez?
Co prawda, moja zona paskudna nie jest ale faceci na ulicy się za nią tez nie oglądają.
Ale dla mnie jest najpiękniejsza  i podniecająca bo potrafiłem sobie w głowie to pookładać.

5,655

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Ale silny pociąg fizyczny pojawił się z czasem . A co jak sie nie pojawił? Miałam się zmuszać? Czułabym się jak po gwałcie chyba.

no przecież ci pisałem juz kilka razy, żebyś się nigdy do niczego nie zmuszała.
przez ten czas jak jesteś sama to nigdy do żadnego wolnego i chętnego stworzyć relacje faceta, nie poczułaś pociągu seksualnego?
Pisałas o tym ze zdarzało ci sie ale albo był zajęty albo nie był zainteresowany.
Przez ten czas nie natrafiłaś na faceta który byłby wolny/chętny do żeniaczki i pociągał cie sexualnie?

Spotkałam paru, ale wszyscy mieli żony więc nawet nic nie zaczynałam na szczęście nie zdążyłam się zauroczyc. Jakiś czas temu, jeszcze przed pandemia poznałam kogoś. Na początku zwykła znajomość, potem rozmowy, jedna,  druga I kolejna, potem mijały miesiące i nie zauważyłam jak się zauroczylam i zaczal mnie jakis bardzo pociagac fizycznie.Wydawało mi sie, ze z drugiej strony jest to samo. W wielkim skrócie okazało się, że nie był mną zainteresowany.

Czytam to i realnie jest mi Cie szkoda, tak po ludzku Ci współczuje bo każdy człowiek zasługuje na to aby znalesc swoja druga polówkę.
Nie pozostaje mi nic innego jak dopingować Cie do dalszych starań i poszukiwań.

Posty [ 5,591 do 5,655 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 85 86 87 88 89 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024