Evergreen napisał/a:Ja bym tam grzebnęła myślą w te niby przyjaźnie damsko-męskie Ross i zobaczyła co się w nich psuje, z której strony i z jakiej przyczyny. Taka opcja związku jest chyba najlepszą, najpewniejszą sukcesu, bo i grunt znany i można myśleć co zasadzić.
Wg mnie nic się nie psuje. Ja się przyjaźnie, z drugiej strony okazuje się, że nie chodziło o przyjaźń, tylko o coś więcej. Jak mówię, że nic z tego, że możemy się tylko przyjaźnić, kontakt się urywa.
Moim zdaniem to normalne, przecież można mieć wielu kolegów i nie chcieć z nimi iść do lozka ( na tej zasadzie powinnam juz sypiac z kolegami z pracy, ze sprzedawcami z Agd, z moim listonoszem, z chlopakami z bazarku, ochraniarzami z marketu i innymi).Co innego partner.
OOO Kochana, pełen wachlarz kolegów
A co do przyjaźni, to niestety tak to przecież wygląda, jak jedna strona się zaangażuje, to deklaracja na "nie" kończy znajomość. Gdybym ja była na miejscu tego kawalera, zrobiłabym to samo, bo trudno z emocjami kalibru zauroczenia trwać przy dziewczynie, która mówi "ani kroku dalej". Nie wiem czy tak było właśnie. Kolegów, co się widuje ich w pracy, na bazarku (:D), czy z uśmiechniętym listonoszem, co mówi "Złociutka, liścik polecony dla panienki dzisiaj" spać przecież nie musisz. Też mam takich kurierów, panów z warsztatu, wykonawców budowlanych, z którymi się lubię i sobie fajnie pożartuję, ale chodzi o ludzi, z którymi widujesz się celowo (w kawiarni, kinie, na spacerze, rowerze, wakacjach, wpadnie na kawę pogadać itp.). Są tego typu w Twoim życiu? Oprócz tego przypadku, co się zawinął. Ale właściwie, co Ci nie odpowiadało w tym "zawijańcu"? Nie to, że namawiam, tylko pytam zwyczajnie.