pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 67 68 69 70 71 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4,421 do 4,485 z 8,335 ]

4,421 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-05-28 09:38:52)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Uodpornienie się - właśnie chyba znalazłem właściwe określenie, jeśli przyjdzie mi komuś wyjaśnić, dlaczego nie zależy mi na związku czy bardziej: nie brakuje mi tych wszystkich "ochów i achów" z nim związanych smile
Choć bardziej potrzeb, o których w wątku obok Panowie dyskutują: sam brak przytulania, czułości, pocałunków czy zwykłej obecności drugiej osoby jeszcze mi nie zrył psychiki na tyle, aby się nad tym zastanawiać wink

Zobacz podobne tematy :

4,422 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-28 10:20:13)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Bagiennik, miałam na myśli uodpornienie się na te randkowe porażki, o czym wspomniała wyżej Mallwusia.
Dla mnie "na dzień dzisiejszy" to całe aktywne szukanie, umawianie się w ciemno albo niemal w ciemno i kolejne rozczarowania, a często i nieprzyjemności - to wyczerpujące emocjonalnie. Mogę sobie raz i drugi powiedzieć, że to po mnie spływa, ale... jednak nie spływa.
Wolę być sama niż wykańczać się ganianiem z randki na randkę, co tydzień z innym, jak zrobiła moja koleżanka. Dopięła swego, owszem, ale ja bym chyba padła w pół drogi wink


Fajny i dobry - tak na marginesie - był ten jej "chłopak", ale koleżanki szczęście musiało być bardzo względne i nie tylko chłopakiem uwarunkowane. Znałam jej depresyjne skłonności i do dziś sobie pluję w brodę, że nie zadbałam o częstszy kontakt, że rozluźniła się nasza więź. Rozmawiałyśmy przez telefon po dlugiej przerwie, skończyłyśmy z obietnicą rychłego spotkania - a tydzień później ona już nie żyła. Domniemane samobójstwo.


Wracając do "naszych baranów" - odporniejsza jestem na tzw. samotność niż na kolejne bezowocne próby.

4,423

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie no, oczywiście, że taka zdolność się przydaje, nawet bardzo smile Niestety jest chyba dość rzadko spotykana..Odporność na niepowodzenia randkowe, branie wszystkiego do siebie i szukanie w sobie winy musi częściowo wynikać z faktu, że niektóre osoby świadomie oczekują na każdym kroku adoracji i uwagi. Dlatego, jka im nie wyjdzie kontakt z kilkoma osobami to już wpadają w rozpacz..

4,424 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-30 09:04:00)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie oczekuję że wszyscy będą się mną zachwycać ale seria nieudanych randek to jednak męcząca rzecz.
Nawet jeśli randka nie zaowocuje dalsza znajomością, to może być zwykłym sympatycznym spotkaniem ale niestety nie zawsze tak jest.  Bywało że wracałam z poczuciem całkowicie straconego czasu.
Już mi się nie chce tracić czasu, życie jest na to za krótkie

4,425

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:

Takie to dziecinne.

Jeszcze raz napiszę, jeżeli Ross czułaby się po lekach otumaniona, źle to serio nie dziwiłabym się, że je odstawiła, ale Ona sama napisała, że Jej pomagają.
Więc pytam, gdzie tu logika?

Jest tu pewna logika. To bunt przeciw chorobie. To wyraz niepogodzenia się z byciem chorą, zaprzeczanie. Branie leków przypomina o tym, że jest się chorym. Nie biorąc leków można udawać, że nie jest to nic poważnego (bo skoro potrzebne są aż leki, to znaczy, że to musi być coś poważnego). Nie wiem skąd się bierze brak chęci pomocy samemu sobie.

4,426 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2021-06-21 08:26:54)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Yazoo napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Takie to dziecinne.

Jeszcze raz napiszę, jeżeli Ross czułaby się po lekach otumaniona, źle to serio nie dziwiłabym się, że je odstawiła, ale Ona sama napisała, że Jej pomagają.
Więc pytam, gdzie tu logika?

Jest tu pewna logika. To bunt przeciw chorobie. To wyraz niepogodzenia się z byciem chorą, zaprzeczanie. Branie leków przypomina o tym, że jest się chorym. Nie biorąc leków można udawać, że nie jest to nic poważnego (bo skoro potrzebne są aż leki, to znaczy, że to musi być coś poważnego). Nie wiem skąd się bierze brak chęci pomocy samemu sobie.

Bierze sie z przywiazania do choroby. Nerwica to bardzo trudna do wyleczenia choroba bo czlowiek jest przywiazany do niej.
Nie wiem, szczerze mowiac, do czego bylam tak bardzo przywiazana w zyciu jak do nerwicy. Nerwica to nie tylko nieprzyjemne objawy, to cos jak ziemia na ktorej czlowiek stoi. Noz wbity w serce, jak zostanie wyjety to uczucie umierania i wykrwawiania sie zaczyna, a jezeli pozostanie wbity to zatrzymuje zycie.
Zeby sie wyleczyc trzeba isc przez bardzo trudna droga i nie jest to przyjemne. Jest to bardziej przerazajace od choroby wrecz i to dalece. Stad bardzo ciezko chciec sie wyleczyc. Znajomy bol, grunt pod nogami nawet jezeli ten grunt jest ze zbitego szkla nadal jest latwiejszy od uczucia, ze ziemia sie rozpada i co z nami bedzie?

4,427

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Winter.Kween napisał/a:
Yazoo napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Takie to dziecinne.

Jeszcze raz napiszę, jeżeli Ross czułaby się po lekach otumaniona, źle to serio nie dziwiłabym się, że je odstawiła, ale Ona sama napisała, że Jej pomagają.
Więc pytam, gdzie tu logika?

Jest tu pewna logika. To bunt przeciw chorobie. To wyraz niepogodzenia się z byciem chorą, zaprzeczanie. Branie leków przypomina o tym, że jest się chorym. Nie biorąc leków można udawać, że nie jest to nic poważnego (bo skoro potrzebne są aż leki, to znaczy, że to musi być coś poważnego). Nie wiem skąd się bierze brak chęci pomocy samemu sobie.

Bierze sie z przywiazania do choroby. Nerwica to bardzo trudna do wyleczenia choroba bo czlowiek jest przywiazany do niej.
Nie wiem, szczerze mowiac, do czego bylam tak bardzo przywiazana w zyciu jak do nerwicy. Nerwica to nie tylko nieprzyjemne objawy, to cos jak ziemia na ktorej czlowiek stoi. Noz wbity w serce, jak zostanie wyjety to uczucie umierania i wykrwawiania sie zaczyna, a jezeli pozostanie wbity to zatrzymuje zycie.
Zeby sie wyleczyc trzeba isc przez bardzo trudna droga i nie jest to przyjemne. Jest to bardziej przerazajace od choroby wrecz i to dalece. Stad bardzo ciezko chciec sie wyleczyc. Znajomy bol, grunt pod nogami nawet jezeli ten grunt jest ze zbitego szkla nadal jest latwiejszy od uczucia, ze ziemia sie rozpada i co z nami bedzie?

Dobrze powiedziane.
Zresztą z długoletnią depresją jest chyba podobnie.

4,428

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:
Yazoo napisał/a:

Jest tu pewna logika. To bunt przeciw chorobie. To wyraz niepogodzenia się z byciem chorą, zaprzeczanie. Branie leków przypomina o tym, że jest się chorym. Nie biorąc leków można udawać, że nie jest to nic poważnego (bo skoro potrzebne są aż leki, to znaczy, że to musi być coś poważnego). Nie wiem skąd się bierze brak chęci pomocy samemu sobie.

Bierze sie z przywiazania do choroby. Nerwica to bardzo trudna do wyleczenia choroba bo czlowiek jest przywiazany do niej.
Nie wiem, szczerze mowiac, do czego bylam tak bardzo przywiazana w zyciu jak do nerwicy. Nerwica to nie tylko nieprzyjemne objawy, to cos jak ziemia na ktorej czlowiek stoi. Noz wbity w serce, jak zostanie wyjety to uczucie umierania i wykrwawiania sie zaczyna, a jezeli pozostanie wbity to zatrzymuje zycie.
Zeby sie wyleczyc trzeba isc przez bardzo trudna droga i nie jest to przyjemne. Jest to bardziej przerazajace od choroby wrecz i to dalece. Stad bardzo ciezko chciec sie wyleczyc. Znajomy bol, grunt pod nogami nawet jezeli ten grunt jest ze zbitego szkla nadal jest latwiejszy od uczucia, ze ziemia sie rozpada i co z nami bedzie?

Dobrze powiedziane.
Zresztą z długoletnią depresją jest chyba podobnie.

Dokladnie! Powiedzialabym, ze z wiekszoscia chorob. To nie jest takie proste zeby wyzdrowiec, bo wszystko to jest zaplate w to co czyni nas nami.
Pamietam jak raz, dawno temu, wkurzylam sie i powiedzialam 'Ale ja nie chce pomocy! Ja nie chce czuc sie lepiej, ja chce sie czuc stabilnie zle'

4,429

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Winter.Kween napisał/a:
Misinx napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Bierze sie z przywiazania do choroby. Nerwica to bardzo trudna do wyleczenia choroba bo czlowiek jest przywiazany do niej.
Nie wiem, szczerze mowiac, do czego bylam tak bardzo przywiazana w zyciu jak do nerwicy. Nerwica to nie tylko nieprzyjemne objawy, to cos jak ziemia na ktorej czlowiek stoi. Noz wbity w serce, jak zostanie wyjety to uczucie umierania i wykrwawiania sie zaczyna, a jezeli pozostanie wbity to zatrzymuje zycie.
Zeby sie wyleczyc trzeba isc przez bardzo trudna droga i nie jest to przyjemne. Jest to bardziej przerazajace od choroby wrecz i to dalece. Stad bardzo ciezko chciec sie wyleczyc. Znajomy bol, grunt pod nogami nawet jezeli ten grunt jest ze zbitego szkla nadal jest latwiejszy od uczucia, ze ziemia sie rozpada i co z nami bedzie?

Dobrze powiedziane.
Zresztą z długoletnią depresją jest chyba podobnie.

Dokladnie! Powiedzialabym, ze z wiekszoscia chorob. To nie jest takie proste zeby wyzdrowiec, bo wszystko to jest zaplate w to co czyni nas nami.
Pamietam jak raz, dawno temu, wkurzylam sie i powiedzialam 'Ale ja nie chce pomocy! Ja nie chce czuc sie lepiej, ja chce sie czuc stabilnie zle'

Ja z kolei miewam tego rodzaju problem, że po prostu nie potrafię sobie wyobrazić tego, że mogę być inny, że mogę inaczej myśleć, że mogę być inaczej postrzegany, niż mi się wydaje itd. Tak jakby mi się wyobraźnia zawieszała na pewnym poziomie.

4,430

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Bbaselle napisał/a:

Ewidentnie nigdy w Anglii nie byłeś - tutaj to w każdy weekend można napotkać tak naprute ze leżą na ulicach i zygaja a w poniedziałek nakładają garsonki i zasuwają do swojej pracy w biurze.
Poza tym nawet jak kobieta kupuje alkohol to nie zawraca się na to uwagi bo zazwyczaj robi to z jakimiś jedzeniowymi zakupami albo jest zrobiona jakby szła na imprezę i ten alkohol miała wypić z koleżankami. Może wrócić do domu i pic go sama. Zreszta znam wiele dziewczyn które bez problemu potrafią przepić facetów co nie świadczy o tym ze od razu miałby być uzależnione.

Ooo! Kocham ta wypowiedz, mieszkalam w centrum Birmingham i Broad Street w weekend? Sodoma i gomora, karetka tam stoi caly weekend i czasem widzialam dziewczyny na wozku inwalidzkim przez sanitariuszy wiezione bo tak sie zapily. Juz nie mowiac o tym jak pod moim domem o 5 rano widzialam ludzi wystrojonych na ziemi lezacych, a pozniej tych samych widzialam w pracy wlasnie w garsonce.

4,431 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-06-24 11:36:24)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wiem z własnego doświadczenia, że coś jednak można zmienić. Ale może zawsze miałam w sobie to, co wydaje mi się efektem zmiany? Może tylko potrzebowałam to odnaleźć? Wrócić do źródeł, do siebie, do własnego serca? Wciąż jestem w drodze.

To o zmianie myślenia.
Co do opisanego wyżej pijaństwa - niepojęte dla mnie. Jakby ludzie pierwszy raz w życiu bawili się, a nawet i pili. Po prostu niepojęte i wcale nie o moralność mi chodzi.

4,432

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Co do opisanego wyżej pijaństwa - niepojęte dla mnie. Jakby ludzie pierwszy raz w życiu bawili się, a nawet i pili. Po prostu niepojęte i wcale nie o moralność mi chodzi.

Brak umiaru w piciu. Brak samokontroli. Brak silnej woli.

4,433

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Tak się zastanawiam nad jedną rzeczą: skoro Ci ludzie tak silnie odreagowywują cały tydzień w pracy, upijając się w sztok i doprowadzają się do takiego stanu, nie muszą byc chyba zbyt szczęśliwi w swoim życiu. Taki upust przeżywa z reguły osoba, która na codzień jest niezadowolona i rozczarowana życiem.

4,434

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Tak się zastanawiam nad jedną rzeczą: skoro Ci ludzie tak silnie odreagowywują cały tydzień w pracy, upijając się w sztok i doprowadzają się do takiego stanu, nie muszą byc chyba zbyt szczęśliwi w swoim życiu. Taki upust przeżywa z reguły osoba, która na codzień jest niezadowolona i rozczarowana życiem.

Myślę, że to jest stereotypowe podejście. Dla tych ludzi taki sposób zabawy jest po prostu sposobem na życie. To nie jest upijanie się na smutno, albo zapijanie stresu. Oni po prostu tak widzą dobrą zabawę. Ja wiem, że to się może w głowie nie mieścić. My Polacy często się zapijamy, bo mamy problemy ze sobą i z otaczającą nas rzeczywistością (te wierzby płaczące itd. wink ), ale w innych nacjach nie jest tak samo.

4,435

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Misinx Nie wiem, ale ciężko jest jakoś w to uwierzyć. Może ci ludzie nie tyle nienawidzą swojej pracy, bo zapewne przynosi im ona jakieś efekty smile Natomiast rozumiem, że oni prawie ŚWIADOMIE się upijają, tzn chcą i wiedzą, że prawdopodobnie znajdą się w takim stanie. Tym bardziej, jeśli się to powtarza..

Człowiek nie był święty i kilka razy zaliczył ostrego zgona, ale chyba nigdy nie zrobiłęm tego tak, że CHCIAŁEM się doprowadzić do takiego stanu.  Najgorsze sytuacje, jakie miałem to właśnie takie, gdzie na drugidzień miałem ważną sprawę do załatwienia czy też chciałem się gdzieś wybrać..Bynajmniej nie miało się skończyć tak, jak się skończyło..

4,436

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Oczywiście, że ludzie piją, bo lubią pić, lubią - w ich mniemaniu - dobrą zabawę a zabawa bez alkoholu, to zabawa nieudana. Oczywiście nie każdy musi podzielać taki sposób zabawy. W pewnych środowiskach w dobrym tonie będzie picie z umiarem, w innych środowiskach w dobrym tonie będzie upijania się, dotrzymywanie kroku w picie, przysłowiowe niewylewanie za kołnierz. Natomiast tolerancja na alkohol to już bardzo indywidualna sprawa.

4,437

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Misinx Nie wiem, ale ciężko jest jakoś w to uwierzyć. Może ci ludzie nie tyle nienawidzą swojej pracy, bo zapewne przynosi im ona jakieś efekty smile Natomiast rozumiem, że oni prawie ŚWIADOMIE się upijają, tzn chcą i wiedzą, że prawdopodobnie znajdą się w takim stanie. Tym bardziej, jeśli się to powtarza..

Człowiek nie był święty i kilka razy zaliczył ostrego zgona, ale chyba nigdy nie zrobiłęm tego tak, że CHCIAŁEM się doprowadzić do takiego stanu.  Najgorsze sytuacje, jakie miałem to właśnie takie, gdzie na drugidzień miałem ważną sprawę do załatwienia czy też chciałem się gdzieś wybrać..Bynajmniej nie miało się skończyć tak, jak się skończyło..

Mnie też się parę razy w życiu "urwał film" i nie jestem fanem tego stanu. Ostatni raz zdarzyło mi się to chyba w okresie studenckim. Ale trzeba przyjąć do wiadomości, że są ludzie, którzy sobie po prostu stawiają za cel picie do oporu i dla nich to jest świetna zabawa. I to nie oznacza, że są nieszczęśliwi. Oczywiście mają pewnie problemy, mniejsze lub większe, jak każdy, ale piją tak, bo po prostu to lubią, bo towarzystwo w którym się obracają preferuje taką formę rozrywki itd.

4,438

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Misinx Nie wiem, ale ciężko jest jakoś w to uwierzyć. Może ci ludzie nie tyle nienawidzą swojej pracy, bo zapewne przynosi im ona jakieś efekty smile Natomiast rozumiem, że oni prawie ŚWIADOMIE się upijają, tzn chcą i wiedzą, że prawdopodobnie znajdą się w takim stanie. Tym bardziej, jeśli się to powtarza..

Człowiek nie był święty i kilka razy zaliczył ostrego zgona, ale chyba nigdy nie zrobiłęm tego tak, że CHCIAŁEM się doprowadzić do takiego stanu.  Najgorsze sytuacje, jakie miałem to właśnie takie, gdzie na drugidzień miałem ważną sprawę do załatwienia czy też chciałem się gdzieś wybrać..Bynajmniej nie miało się skończyć tak, jak się skończyło..

Mnie też się parę razy w życiu "urwał film" i nie jestem fanem tego stanu. Ostatni raz zdarzyło mi się to chyba w okresie studenckim. Ale trzeba przyjąć do wiadomości, że są ludzie, którzy sobie po prostu stawiają za cel picie do oporu i dla nich to jest świetna zabawa. I to nie oznacza, że są nieszczęśliwi. Oczywiście mają pewnie problemy, mniejsze lub większe, jak każdy, ale piją tak, bo po prostu to lubią, bo towarzystwo w którym się obracają preferuje taką formę rozrywki itd.

Masz rację Misinx picie to nie tylko znieczulanie się i uspokajanie się użalanie nad sobą czy tłumienie ucieczka "odreagowanie" stresu ,to też pobudzanie się i przedłużanie wzmacnianie radości przyjemności to również nagroda .

Ale z was z Bagiennikiem straszne opoje big_smile  były smile

4,439

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:
Misinx napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Misinx Nie wiem, ale ciężko jest jakoś w to uwierzyć. Może ci ludzie nie tyle nienawidzą swojej pracy, bo zapewne przynosi im ona jakieś efekty smile Natomiast rozumiem, że oni prawie ŚWIADOMIE się upijają, tzn chcą i wiedzą, że prawdopodobnie znajdą się w takim stanie. Tym bardziej, jeśli się to powtarza..

Człowiek nie był święty i kilka razy zaliczył ostrego zgona, ale chyba nigdy nie zrobiłęm tego tak, że CHCIAŁEM się doprowadzić do takiego stanu.  Najgorsze sytuacje, jakie miałem to właśnie takie, gdzie na drugidzień miałem ważną sprawę do załatwienia czy też chciałem się gdzieś wybrać..Bynajmniej nie miało się skończyć tak, jak się skończyło..

Mnie też się parę razy w życiu "urwał film" i nie jestem fanem tego stanu. Ostatni raz zdarzyło mi się to chyba w okresie studenckim. Ale trzeba przyjąć do wiadomości, że są ludzie, którzy sobie po prostu stawiają za cel picie do oporu i dla nich to jest świetna zabawa. I to nie oznacza, że są nieszczęśliwi. Oczywiście mają pewnie problemy, mniejsze lub większe, jak każdy, ale piją tak, bo po prostu to lubią, bo towarzystwo w którym się obracają preferuje taką formę rozrywki itd.

Masz rację Misinx picie to nie tylko znieczulanie się i uspokajanie się użalanie nad sobą czy tłumienie ucieczka "odreagowanie" stresu ,to też pobudzanie się i przedłużanie wzmacnianie radości przyjemności to również nagroda .

Ale z was z Bagiennikiem straszne opoje big_smile  były smile

Wiesz co, niezupełnie big_smile Mnie się zdarzały sytuacje, że "urywał mi się film", ale to nie znaczyło, że zaliczyłem "zgon". Funkcjonowałem normalnie, ale po prostu rano nic nie pamiętałem. Nigdy się nie opiłem do nieprzytomności. Z reguły "na autopilocie" zawsze docierałem do miejsca spoczynku smile i grzecznie kładłem się spać. Raz mi się zdarzyło w wojsku, że w Sylwestra wziąłem służbę, żeby właśnie nie pić z innymi, a sam się opiłem piwem big_smile

4,440

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zgon to zgon ,przed nim też czasem się nie pamięta co było.
prawdziwy palimpsest "urwany film" "przerwa w życiorysie " to właśnie działanie na "autopilocie"

nie napiszę jaki był mój rekord ,gdzie chodziłem do pracy "normalnie ",rozmawiałem  itp bo prawdopodobnie  nie uwierzycie smile

to był stan gdzie miałem odwrotnie czasem przebłyski i przerwy w przerwach w życiorysie na jeden dzień lub kilka godzin.

4,441

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mi sie zdarzało zaliczyć niestety pare zgonów, ale nigdy chyba nie było przypadku, aby był on zamierzony smile Przynajmniej z jakiehgoś powodu. Twierdziłem, że zawsze dzień nastęny jest po to, aby go jakoś inaczej wykorzystać, niż leżenie w łóżku do południa smile  Gdyby było inaczej, to pewnie za 2 czy 3 razem stwierdziłbym, że coś ze mną jest nie tak smile

Taki wniosek mi się nasunął, bo można przypuszczać, że taka forma rozrywki jest jedyną, na jaką sobie pozwalają ci ludzie. Choć mi osobiście ciężko w to uwierzyć, ale ok, skoro tak mają...

Najgorzej chyba miałem, jak przyszedł zgon po piwie i biernemu wdychaniu dymu papierosowego w kanjpie, swoją drogą położonej w jakże uroczym centrum KMK big_smile

A w Wawie też mi się zdarzyło, ale na szczęście w mieszkaniu, więc nie było siary.. smile Potem jechałem z tego Ursynowa na Centralny dość długo... smile

4,442

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Misinx Nie wiem, ale ciężko jest jakoś w to uwierzyć. Może ci ludzie nie tyle nienawidzą swojej pracy, bo zapewne przynosi im ona jakieś efekty smile Natomiast rozumiem, że oni prawie ŚWIADOMIE się upijają, tzn chcą i wiedzą, że prawdopodobnie znajdą się w takim stanie. Tym bardziej, jeśli się to powtarza..

Człowiek nie był święty i kilka razy zaliczył ostrego zgona, ale chyba nigdy nie zrobiłęm tego tak, że CHCIAŁEM się doprowadzić do takiego stanu.  Najgorsze sytuacje, jakie miałem to właśnie takie, gdzie na drugidzień miałem ważną sprawę do załatwienia czy też chciałem się gdzieś wybrać..Bynajmniej nie miało się skończyć tak, jak się skończyło..

Mnie też się parę razy w życiu "urwał film" i nie jestem fanem tego stanu. Ostatni raz zdarzyło mi się to chyba w okresie studenckim. Ale trzeba przyjąć do wiadomości, że są ludzie, którzy sobie po prostu stawiają za cel picie do oporu i dla nich to jest świetna zabawa. I to nie oznacza, że są nieszczęśliwi. Oczywiście mają pewnie problemy, mniejsze lub większe, jak każdy, ale piją tak, bo po prostu to lubią, bo towarzystwo w którym się obracają preferuje taką formę rozrywki itd.

Jak to mówią, glowa pijana d... sprzedana lol

4,443 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-06-29 15:43:03)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mnie ostatnio zaszokowała Ulubiona Sąsiadka. Odwiedziłam ją po wyjściu ich gości. Z tymi gośćmi sobie łyknęła, dzień był upalny, w głowę poszło, że hej. Była "rozkoszna", rozgadana, zupełnie nieskupiona na temacie rozmowy (a to było wtedy, gdy wpadliśmy do nich z Pepkiem w sprawie planowanego przez nich wyjazdu, o który się kłócili).
W ciężkim szoku byłam, ale wiecie, dlaczego? Bo zupełnie na drugi dzień nie pamiętała, co się działo tego wieczoru i co wygadywała. Nie widać było, że aż tak wstawiona.
Mnie się nie zdarzył urwany film i dobrze. Ale ze dwa czy trzy razy w życiu plątał mi się język, nie panowałam nad ruchami i zdecydowanie był to nieprzyjemny stan - unikam.
Lekki rausz nawet lubię (nie nadużywam), ale dalej - wcale nie jest fajnie.

4,444

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mialo byc dluzej, ale bedzie krotszy wpis.
Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni.
Samotne zycie  w dluzszej perspektywie czasu, kilkuletniej, moze nawet 10 nie jest na dluzsza mete dobre. Mnie przynajmniej nie sluzy. Na chwile tak, na lata nie.
Takze badzcie dobrej mysli, albo przynajmniej nie dobijajcie sie sami tym, ze jestescie sami - to dla tych, ktorzy moze trafia kiedys na ten temat. Nie ma sie czego wstydzic, ze potrzebuje sie drugiej osoby obok i jest to naturalna potrzeba.
Jednak jak ktos chce zyc sam i to tak autentycznie, to tez jest dobrze, jesli jest to zgodne z  jego zapatrywaniami.
Ja nie chcialam.

4,445

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Mialo byc dluzej, ale bedzie krotszy wpis.
Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni.
Samotne zycie  w dluzszej perspektywie czasu, kilkuletniej, moze nawet 10 nie jest na dluzsza mete dobre. Mnie przynajmniej nie sluzy. Na chwile tak, na lata nie.
Takze badzcie dobrej mysli, albo przynajmniej nie dobijajcie sie sami tym, ze jestescie sami - to dla tych, ktorzy moze trafia kiedys na ten temat. Nie ma sie czego wstydzic, ze potrzebuje sie drugiej osoby obok i jest to naturalna potrzeba.
Jednak jak ktos chce zyc sam i to tak autentycznie, to tez jest dobrze, jesli jest to zgodne z  jego zapatrywaniami.
Ja nie chcialam.

O, dawno Cię nie było smile

4,446

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mialo byc dluzej, ale bedzie krotszy wpis.
Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni.
Samotne zycie  w dluzszej perspektywie czasu, kilkuletniej, moze nawet 10 nie jest na dluzsza mete dobre. Mnie przynajmniej nie sluzy. Na chwile tak, na lata nie.
Takze badzcie dobrej mysli, albo przynajmnfiej nie dobijajcie sie sami tym, ze jestescie sami - to dla tych, ktorzy moze trafia kiedys na ten temat. Nie ma sie czego wstydzic, ze potrzebuje sie drugiej osoby obok i jest to naturalna potrzeba.
Jednak jak ktos chce zyc sam i to tak autentycznie, to tez jest dobrze, jesli jest to zgodne z  jego zapatrywaniami.
Ja nie chcialam.

O, dawno Cię nie było smile

Hello, bo myslalam, ze mam bana na stale, a potem wyszlo, ze nie, a potem to stwierdzilam, ze forum mi nie sluzy,wyrzadzilo wiecej zlego niz dobrego, (nie to, ze potepiam fora, ale mozna pisac o lekkich rzeczach, albo tematycznie, abo nie tak dlugo, bo to zabiera za duzo czasu). A potem to skupilam sie na zyciu poza internetem.
Ponalam kupe fajnych chlopa . Zonatych. Ale roboe i inne rzeczy, co mnie nieco ostatnio pochlania.
A sama byc nie zamierzam, bo sie po prostu do tego nie nadaje.

4,447

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mialo byc dluzej, ale bedzie krotszy wpis.
Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni.
Samotne zycie  w dluzszej perspektywie czasu, kilkuletniej, moze nawet 10 nie jest na dluzsza mete dobre. Mnie przynajmniej nie sluzy. Na chwile tak, na lata nie.
Takze badzcie dobrej mysli, albo przynajmnfiej nie dobijajcie sie sami tym, ze jestescie sami - to dla tych, ktorzy moze trafia kiedys na ten temat. Nie ma sie czego wstydzic, ze potrzebuje sie drugiej osoby obok i jest to naturalna potrzeba.
Jednak jak ktos chce zyc sam i to tak autentycznie, to tez jest dobrze, jesli jest to zgodne z  jego zapatrywaniami.
Ja nie chcialam.

O, dawno Cię nie było smile

Hello, bo myslalam, ze mam bana na stale, a potem wyszlo, ze nie, a potem to stwierdzilam, ze forum mi nie sluzy,wyrzadzilo wiecej zlego niz dobrego, (nie to, ze potepiam fora, ale mozna pisac o lekkich rzeczach, albo tematycznie, abo nie tak dlugo, bo to zabiera za duzo czasu). A potem to skupilam sie na zyciu poza internetem.
Ponalam kupe fajnych chlopa . Zonatych. Ale roboe i inne rzeczy, co mnie nieco ostatnio pochlania.
A sama byc nie zamierzam, bo sie po prostu do tego nie nadaje.

No i dobrze smile

4,448

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Mialo byc dluzej, ale bedzie krotszy wpis.
Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni.
Samotne zycie  w dluzszej perspektywie czasu, kilkuletniej, moze nawet 10 nie jest na dluzsza mete dobre. Mnie przynajmniej nie sluzy. Na chwile tak, na lata nie.
Takze badzcie dobrej mysli, albo przynajmniej nie dobijajcie sie sami tym, ze jestescie sami - to dla tych, ktorzy moze trafia kiedys na ten temat. Nie ma sie czego wstydzic, ze potrzebuje sie drugiej osoby obok i jest to naturalna potrzeba.
Jednak jak ktos chce zyc sam i to tak autentycznie, to tez jest dobrze, jesli jest to zgodne z  jego zapatrywaniami.
Ja nie chcialam.

Bardzo mądry post.
Samotność jest paskudna i boli. I ja też nie chce. Kiedyś sobie wmawiałem, że mogę i potrafię, że powierzchowne relacje są ok. Dupa tam, puste to i nie dla mnie. Substytut.

4,449 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-19 15:29:03)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Samotność jest paskudna i boli - no, dobra, zgodzę się.
Ale jeśli człowiek jest pogodzony ze sobą i światem, to samotny nie jest nawet jako singiel.
Pewnie nie jestem idealnie pogodzona, ale nie czuję się już samotna.
Owszem jest ze mną jeszcze syn, ale nie boję się, że kiedyś wyfrunie mi z gniazda. Świat nawet na własnych dzieciach się nie kończy.
Samotność jest w naszych głowach, to nasz wybór, jak ją przeżywamy i jak sobie z nią radzimy.

W dawnych latach bywałam samotna, a teraz się zdarza, że mam kilka propozycji towarzyskich na jeden wieczór. Trzeba trochę się odważyć i wystawić nos do ludzi.

A jak zostaję sama, to mam czas dla siebie i domu.




A co do tego:

rossanka napisał/a:

Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni..

Sorry, ale uważam to za przepis na życie pełne frustracji.
______________________

No i jeszcze to "zamierzam - nie zamierzam". Nie wiem, jak w tej kwestii cokolwiek można zamierzyć. Przecież nie wszystko zależy od naszych zamierzeń. Tak jak samotność często nie bywa zamierzona, tak i bycia w związku zamierzenie nie zagwarantuje.
Ja nie zamierzam zamykać się na związek, zamierzam też dowiedzieć się, jak to się robi wink
Zamierzam również mieć radochę z życia bez względu na związkowy status. Już mam smile

4,450

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:


A co do tego:

rossanka napisał/a:

Szukajcie do skutku, albo nie szukajcie, ale jednak miejcie nadzieje, ze stan zycia w pojedynke jest prejsciowy i kiedys sie zmieni..

Sorry, ale uważam to za przepis na życie pełne frustracji.
______________________

No i jeszcze to "zamierzam - nie zamierzam". Nie wiem, jak w tej kwestii cokolwiek można zamierzyć. Przecież nie wszystko zależy od naszych zamierzeń. Tak jak samotność często nie bywa zamierzona, tak i bycia w związku zamierzenie nie zagwarantuje.
Ja nie zamierzam zamykać się na związek, zamierzam też dowiedzieć się, jak to się robi wink
Zamierzam również mieć radochę z życia bez względu na związkowy status. Już mam smile


To Twoje zdanie , ja mam inne.
Tak, nie zamierzam, a czy wyjdzie, tego nie wiem, nie wiem co będzie za rok.  nie wiem nawet, co będzie jutro.

Sama się już nażyłam , 8 lat, przed związkiem prawie 10 lat byłam sama. To już starczy./

4,451 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 07:00:59)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

To zupełnie zrozumiałe, że mamy swoje marzenia i potrzeby. Tyle że dla mnie to brzmi tak jakby: pstryk! zamierzam nie być sama i już nie jestem. A to przecież nie tak.
Gdyby tak to funkcjonowało, single byliby wielką rzadkością.

4,452

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

To zupełnie zrozumiałe, że mamy swoje marzenia i potrzeby. Tyle że dla mnie to brzmi tak jakby: pstryk! zamierzam nie być sama i już nie jestem. A to przecież nie tak.
Gdyby tak to funkcjonowało, single byliby wielką rzadkością.

To dla Ciebie tak zabrzmiało, jakoby miałoby cyk i już załatwione. Tu na forum to częste, co osoba to inny odbiór słowa pisanego.

Samotne życie jest fajne po zakończeniu związku, aby ochłonąć, a także nauczyć się żyć samemu, samemu na siebie zarabiać, samemu robić sobie remont,xzatrudniac fachowców, samemu wychodzić do kina, na rower, umieć spędzać samemu wieczory, weekendy, być samemu w czasie choroby i radzić sobie samemu że złymi dniami. Jest to jak najbardziej w porządku, śmiem twierdzić nawet, że okres samotności jest porzadany, niezdrowa jest natomiast sytuacja, gdy kobieta wychodzi spod opieki rodziców pod skrzydła chłopaka,  męża a potem może i przechodzi płynnie że związku w związek. Dacie wiarę, że są kobiety, które nie wiedzą nawet gdzie jest mechanik samochodowy, bo to ogarnia mąż, nie wiedzą nawet co to jest alternator? Albo nie mają pojęcia jak się gruntuje ścianę, jak się nakłada szpachle czy czym i jak należy przykleić kafelek, który odpadł ze ściany? Albo takie, które nigdy nie były same w kawiarni. Albo w kinie. Bo zawsze obok musi być facet. I tak dalej. Dlatego mówię, że okres samotności jest potrzebny, tylko gdy nie idzie on w lata, bo to nie fajne. Przynajmniej widzę po sobie.
Przed ex związkiem byłam dekadę sama. Po zwiazku-jestem sama niemal 8 lat. To nie dla mnie.
Z resztą mogę dużo dać.

4,453

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nikt nie musi wiedzieć wszystkiego. Można się dowiedzieć jak jest potrzebne. W dzisiejszych czasach pozyskanie takiej wiedzy to nie jest problem.

4,454

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
aniuu1 napisał/a:

Nikt nie musi wiedzieć wszystkiego. Można się dowiedzieć jak jest potrzebne. W dzisiejszych czasach pozyskanie takiej wiedzy to nie jest problem.

Chodzili mi o to, że umiem żyć sama I sama sobie daje rade. Sama umiem naprawić wiele rzeczy, a jak nie umiem, to sama dowiaduje się gdzie uzyskać pomoc, sama place i sama zamawiam fachowca wink
Ale jak mówię, na dłuższą metę samotne życie nie jest dobre.

4,455 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 11:03:31)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Samowystarczalność to jakaś bzdura, w którą nie wierzę i której nie popieram. Niezależność a samowystarczalność to dwie różne sprawy. Dowodem sily i zaradności bywa właśnie umiejętność sięgnięcia po pomoc, odwaga poproszenia o nią i jej przyjęcia.
Samotność nie jest równoznaczna z brakiem życiowego partnera.
Moje życie nie jest samotne, wokół jest tylu ludzi, którym można zajrzeć w duszę.
Wczoraj moja sąsiadka wymieniała meble i zaprosiła mnie, bym "pooglądała jej bałagan". W domu był jej syn, popijał wódeczkę (no, niestety), mnie też zapropnowal, ale ja wódki nie lubię. Pobajerował, pożartował, a na koniec podarował mi szczepkę doniczkowej rośliny zwanej koroną cierniową smile No, przecież to fajne.
Może to powierzchowne, ale poczytajcie Stasiuka albo Stachurę, Hugo-Badera... Ile tam ciepłych i ważnych spotkań z drugim człowiekiem. Nauczyłam się z takich spotkań czerpać. Związek mam jeden, kilka lub wcale, a ludzi wokoło - oho, ho. Nawet jakoś masowo z tego nie korzystam, ale wiem, że mogę.
Nie, nie każę nikomu myśleć podobnie, ale fiksowanie się na związku to samoudręczenie.

4,456

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Samowystarczalność to jakaś bzdura, w którą nie wierzę i której nie popieram. Niezależność a samowystarczalność to dwie różne sprawy. Dowodem sily i zaradności bywa właśnie umiejętność sięgnięcia po pomoc, odwaga poproszenia o nią i je przyjęcia.
Samotność nie jest równoznaczna z brakiem życiowego partnera.
Moje życie nie jest samotne, wokół jest tylu ludzi, którym można zajrzeć w duszę.
Wczoraj moja sąsiadka wymieniała meble i zaprosiła mnie, bym "pooglądała je bałagan". W domu był jej syn, popijał wódeczkę (no, niestety), mnie też zaproponowal, ale ja wódki nie lubię. Pobajerował, pożartował, a na koniec podarował mi szczepkę doniczkowej rośliny zwanej koroną cierniową smile
Może to powierzchowne, ale poczytajcie Stasiuka albo Stachurę, Hugo-Badera... Ile tam ciepłych i ważnych spotkań z drugim człowiekiem. Nauczyłam się z tego czerpać. Związek mam jeden, kilka lub wcale, a ludzi wokoło - oho, ho!

Sasiadke mogę mieć mając partnera. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Co to ma do rzeczy?
A ludzie dookola-kochana, oni Ci pomogą jak poprosisz, ale oni mają swoje życie. Swoich mężów, dzieci, wnuki i tak dalej. To błąd opierać się na sąsiadach i koleżankach. Kiedysxto zrobiłam, myślałam, ok, jestem sama, ale mam dobre koleżanki. Życie to zweryfikowało. Spotykamy się, ale raz na ruski rok, telefony są też spotlradyczne, bo mąż, bo dziecko, bo do teściów jedzie, albo zmęczona po tygodniu, albo dziecko ma komunie, urodziny kolegi czy zdaje do liceum. I to jest jak najbardziej normalne, ludzie mają swoje życie, swoje rodziny i bliskich i nikt Cię nie będzie niańczył. Czasem zadzwoni,xspotkavie się raz czy dwa na rok i już. Bo na codzień one mają swoje dzieci i mężów. I to jest normalne.
A z resztą one też nie myślały, że wystarczy im do życia sąsiadką czy koleżanka  ale jak nadarzyła się okazja, zakochały się to szybko powchodzily w związki. A sąsiadki mają niezależnie od tego.;)

4,457 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 11:16:20)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie, no kręcimy się w kółko i bijemy pianę. Nie twierdzę, że moje przekonania są jedynie słuszne, zresztą nie brakuje mi błędów w myśleniu.
Akurat jednak w kwestii związków posługuję się tym, co mi pomaga.
To błąd opierać się na kimkolwiek, ale prośba o pomoc albo chęć spędzenia wspólnie czasu to jeszcze nie jest opieranie się. A że ludzie mają swoje życie... ja też mam swoje, też czasami odmawiam spotkania, bo np. źle się czuję, albo mam jakąś ważną sprawę do załatwienia.
To wyzwanie, by sobie z tym poradzić.

4,458

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Nie, no kręcimy się w kółko i bijemy pianę. Nie twierdzę, że moje przekonania są jedynie słuszne, zresztą nie brakuje mi błędów w myśleniu.
Akurat jednak w kwestii związków posługuję się tym, co mi pomaga.
To błąd opierać się na kimkolwiek, ale prośba o pomoc albo chęć spędzenia wspólnie czasu to jeszcze nie jest opieranie się. A że ludzie mają swoje życie... ja też mam swoje, też czasami odmawiam spotkania, bo np. źle się czuję, albo mam jakąś ważną sprawę do załatwienia.

Nie kręcimy, tylko ja twierdzę, że nie widzę się w życiu sama. Dobrze, zylam sama tyle lat, jakby tak zliczyć lata od pelnoletnosci, to wychodzi na  to, że z przerwą, to sama żyła 20 lat. To duży wynik. Myślę, że już starczy. Umiem żyć sama, ale to nie dla mnie. Pewnie, jak musze to muszę.

4,459

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mam wrażenie, że Rossanka wróciła na forum w bojowym nastroju wink

4,460 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 11:25:42)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

nie widzę się w życiu sama (...) jak muszę, to muszę

Ale to jest właśnie paradoksalne: nie widzisz się, a jesteś.
W sumie bezcelowa ta dyskusja, ot, wymiana poglądów i niech każdy ma swoje. Ale przeraża mnie życie traktowane w kategoriach "muszę".
W sumie większość z nas pragnie tego samego. W związku (dobrym!) jest fajnie i ja też chcę. Ale traktować to, co tu i teraz jako poczekalnię do szczęścia i substytut? Nie i jeszcze raz nie!

rossanka napisał/a:

Umiem żyć sama, ale to nie dla mnie.

Tyle, że nikt nas o zgodę nie pyta.

4,461

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:

Mam wrażenie, że Rossanka wróciła na forum w bojowym nastroju wink

Oj nie, nie w bojowym. Powiedzmy, że przejawiam już obraz trzezwego myślenia. Niepotrzebnie zdarzało się, że sabotowalam przez kąta sama siebie, a i forum okazuje się, że wcale mi nie pomagali, choć pozornie wyglądało na pomocne ( doceniam jednak parę nicków i niektóre wpisy, nie uważam ich za stratę czasu,  ale ogólnie dużo tu ludzi, którzy pozornie chcą pomóc a tylko ciągną w dol. Nie wszyscy,aby nie było, bo zaraz będzie krzyk).
Jestem miła i pomocna a także uważna i mogę dużo zaoferować. Wady też mam, jakże bym mogła bez nich być. Kwestia odpowiedniego doboru i wyzbycia się strachu. Nie ma się czego bać.

4,462

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

nie widzę się w życiu sama (...) jak muszę, to muszę

Ale to jest właśnie paradoksalne: nie widzisz się, a jesteś.
W sumie bezcelowa ta dyskusja, ot, wymiana poglądów i niech każdy ma swoje. Ale przeraża mnie życie traktowane w kategoriach "muszę".
W sumie większość z nas pragnie tego samego. W związku (dobrym!) jest fajnie i ja też chcę. Ale traktować to, co tu i teraz jako poczekalnię do szczęścia i substytut? Nie i jeszcze raz nie!

rossanka napisał/a:

Umiem żyć sama, ale to nie dla mnie.

Tyle, że nikt nas o zgodę nie pyta.

Nie, ale nie mamy po 80 lat. Są wypadki, tak. Ale zakładając optymistycznie, to jaka masz szansę na kolejne 40 lat życie w pojedynkę? To się musi w końcu zmienić, póki człowiek żyje( I nie zamieszka nagle na bezludnej wyspie).

4,463 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-20 11:35:20)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Nie, no kręcimy się w kółko i bijemy pianę. Nie twierdzę, że moje przekonania są jedynie słuszne, zresztą nie brakuje mi błędów w myśleniu.
Akurat jednak w kwestii związków posługuję się tym, co mi pomaga.
To błąd opierać się na kimkolwiek, ale prośba o pomoc albo chęć spędzenia wspólnie czasu to jeszcze nie jest opieranie się. A że ludzie mają swoje życie... ja też mam swoje, też czasami odmawiam spotkania, bo np. źle się czuję, albo mam jakąś ważną sprawę do załatwienia.

Nie kręcimy, tylko ja twierdzę, że nie widzę się w życiu sama. Dobrze, zylam sama tyle lat, jakby tak zliczyć lata od pelnoletnosci, to wychodzi na  to, że z przerwą, to sama żyła 20 lat. To duży wynik. Myślę, że już starczy. Umiem żyć sama, ale to nie dla mnie. Pewnie, jak musze to muszę.

Piszecie dziewczyny trochę o dwóch różnych rzeczach i dwóch rodzajach relacji
Ross opisuje potrzebę bycia w związku ,A Piegus bardziej ogólnie o wszelkich relacjach.
Pytanie czy związki z rodzina i sąsiadami,koleżankami zaspokoją potrzebę bycia w związku na poziomie bliższym,bardziej intymnym,zażyłymi poufałym .
Uważam podobnie jak Ross - nie zastąpią bo to co innego,nie muszą niczego zastępować.
Stosunek i postawa do naturalnej potrzeby bycia w intymnej relacji jest istotny,właściwie to jest najważniejszy w tym wszystkim,tłumienie potrzeb jest tak samo niezdrowe jak wywoływanie presji na sobie w desperacji.
fajnie że wreszcie Ross podkreśliłaś ,potrzebę dawania czegoś od siebie ,a nie tylko oczekiwania zaspokajania potrzeb przez kogoś ,bo na forum znacznie więcej jest o wymaganiach ,preferencjach itp.
Na jakimś etapie bycia samemu i zadbania o siebie bycia w miarę niezależnymi, samodzielnym,po prostu potrzeba dawania jest nieunikniona moim zdaniem ponieważ jest też czymś bardzo naturalnym i może być konsekwencją zwykłego rozwoju, dojrzewania .Dojrzewanie to bardzo jednak indywidualna sprawa okazuje się w życiu ,choć różne tego wzorce egzystują od wieków.
Według mnie na da się poprzestać tylko na miłości do siebie ,i tylko kochaniu siebie ,nie uważam też tego za coś nawiedzonego i egzaltowanie górnolotnego ,to zwykła codzienna duchowość - równowaga we wzajemności z bezinteresownością i bezwarunkowością.

4,464 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 11:42:37)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nic nie musi.
Poznam kogoś to super. Właśnie od pewnego czasu gadam sobie z panią terapeutką, jak zmienić niesłużące mi i błędne przekonania, żeby sobie nie blokować możliwości.
Ale jak nie poznam nikogo? Mam przez to uznać swoje życie za mniej wartościowe? O, nie, protestuję smile

P.S. Paslawek, no pewnie że nie zastąpią, ale bardzo pomagają w życiu, a bywają mocno niedoceniane.
Mam się powiesić, jeśli związku już nie zaznam?

4,465

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Paslawek - w samo sedno, napisze to samo wink
Relacje sąsiadką, koleżanka, ciocia -sa w porządku, ale nie zastąpią relacji kobieta- mężczyzna . Podobnie jak mają partnera nie zastąpi Ci on koleżanek, sąsiadek i cioć, bo to są inne relacje, na innym poziomie, czy jak to nazwać. Nie ważne jak zwał to zwał.
Piegowata- co do presji związków, myślę, że dookoła wiele par, nslzenstw może być nieudanych bo właśnie weszli w relacje pod presją, a nie , że chcieli być akurat z tą określoną osoba. Coś na zasadzie, nie jest taki zły, gdzie znajdę lepszego- co jest błędem i stratą czadu dla obu stron. To już lepiej zamiast tego nauczyć się nowego języka albo wspinaczki.

4,466

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Nic nie musi.
Poznam kogoś to super. Właśnie od pewnego czasu gadam sobie z panią terapeutką, jak zmienić niesłużące mi i błędne przekonania, żeby sobie nie blokować możliwości.
Ale jak nie poznam nikogo? Mam przez to uznać swoje życie za mniej wartościowe? O, nie, protestuję smile

P.S. Paslawek, no pewnie że nie zastąpią, ale bardzo pomagają w życiu, a bywają mocno niedoceniane.
Mam się powiesić, jeśli związku już nie zaznam?

Ty to raczej się nie powiesisz i nie pochlastasz smile 
Problemem może być już samo wartościowanie i różnicowanie,porównywanie się do innych,i stosunek do w/w zjawisk, to bywa największe źródło frustracji i różnych neurotycznych stanów ,bólu i cierpienia,przygnębienia i złości.

4,467 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 11:54:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zazdroszczę osobom, które jakoś tak naturalnie i swobodnie nawiązują bliskie relacje. Po prostu żyją i przyciągają, jak im się podoba, biorą, a jak nie to nie.
Ja się kiedyś bardzo - baaardzo! - przejechałam na związku dla związku. Z Pepkiem też w pewnym stopniu powtórzyłam scenariusz, choć już była to lepsza jakość (kurde, do trzech razy sztuka wink )
Z wyżej wymienionych powodów bardziej niż na związkach zależy mi na dobrym samopoczuciu niezależnie od związkowej sytuacji.

4,468

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Zazdroszczę osobom, które jakoś tak naturalnie i swobodnie nawiązują bliskie relacje. Po prostu żyją i przyciągają, jak im się podoba, biorą, a jak nie to nie.
Ja się kiedyś bardzo - baaardzo! - przejechałam na związku dla związku. Z Pepkiem też w pewnym stopniu powtórzyłam scenariusz, choć już była to lepsza jakość (kurde, do trzech razy sztuka wink )
Z wyżej wymienionych powodów bardziej niż na związkach zależy mi na dobrym samopoczuciu niezależnie od związkowej sytuacji.

Może spróbuj z nim raz jeszcze, widać, że was ciągnie do siebie. Chyba że problem alkoholowy jest na etapie, że on nie widzi problemu ( nie czytałam wszystkiego co pisalas) . Chyba, żeby on Ci powiedział zdecydowanie, że nie chce być z Tobą ( nie wiem czy powiedzial czy nie, nie czytam wszystkiego). Bo z tego co opisujesz to sytuacja niby jest zakończona, ale jak dla mnie to jest w zawieszeniu, on orzychodzi, jest kawka, sąsiadką przychodzi, ma być ślub, potem idziesz z nim na zakupy.... moim zdaniem nie można na dłuższą metę żyć w rozkroku, bo to może być męczące, wiem po sobie.
Z tego co piszesz masz zdolność łatwego nawiązywania kontaktów, o co więc chodzi?

4,469 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-20 12:11:39)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Zazdroszczę osobom, które jakoś tak naturalnie i swobodnie nawiązują bliskie relacje. Po prostu żyją i przyciągają, jak im się podoba, biorą, a jak nie to nie.
Ja się kiedyś bardzo - baaardzo! - przejechałam na związku dla związku. Z Pepkiem też w pewnym stopniu powtórzyłam scenariusz, choć już była to lepsza jakość (kurde, do trzech razy sztuka wink )
Z wyżej wymienionych powodów bardziej niż na związkach zależy mi na dobrym samopoczuciu niezależnie od związkowej sytuacji.


Nie no spokojnie Piegusie piszesz o pewnych rodzajach wchodzenia w związki z tak zwanego rozsądku i pewnej desperacji.
Desperacja to mocno obciążone słowo i to przesadnie negatywnie zwłaszcza w mowie potocznej ,a to nic takiego znowu strasznego ,jeżeli się zmieni w tym wektor myślenia i przekonań i znajdzie "symetrie" smile czyli równowagę.Zredukuje ciśnienie na rzecz naturalności .
Uciekanie w samotność bywa tak samo szkodliwe dla psychiki jak tłumienie naturalnej potrzeby bliskości życiem towarzyskim,czy uciekaniem w pracę .
W tym wszystkim właśnie znajdywanie równowagi i nadawanie znaczeń jest najtrudniejszą sztuką.
Ross ma chęć dzielić się życiem i sobą z kimś innym ,widocznie życie samodzielne i niezależne na pewnych poziomach ma w jakiś sposób wypełnione ,samo zaspokajanie przez kogoś jej potrzeb to nie wszystko co ją interesuje ,tak wczorajsze i dzisiejsze wpisy jej zrozumiałem.
Zmuszanie się do związku ma jakby za sobą ,zabranianie ich sobie najwidoczniej również .
Teraz jak zauważył Misinx jest w bojowym nastroju i po prostu wie czego tu i teraz chce ,chce być w związku,bycie samą z sobą już zna,desperackie uwarunkowane,zdeterminowane życie jej już tak nie interesuje .
Jeżeli tak jest z Tobą Ross to świetnie ,nawet desperacja i porównywanie się z innymi mogą być nietrwałe jak większość zjawisk .

4,470 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 12:14:40)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Z tego co piszesz masz zdolność łatwego nawiązywania kontaktów, o co więc chodzi?

Nie wszędzie i nie zawsze mam tę zdolność.
A z tym panem nie zacznę od nowa. Nie chcę pomimo jakiegoś tam sentymentu. Za duże ryzyko.

4,471

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Z tego co piszesz masz zdolność łatwego nawiązywania kontaktów, o co więc chodzi?

Nie wszędzie i nie zawsze mam tę zdolność.

Wisia skromnisia smile Chciała by duszyczka od razu do raju ,ni ma letko.Ciemne strony są do rozświetlenia.
a zdolności maja to do siebie że chowanie ich "pod korcem" i nie rozwijanie, nie wychodzi na zdrowie.
Ni ma odwrotu Piegusie .Maszerujesz albo odpadasz już teraz.
Po drodze się obciera pięty,czasem zaliczy wywrotkę i nabije guza - życie.

4,472 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 12:28:27)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:

Ni ma odwrotu Piegusie .Maszerujesz albo odpadasz już teraz.
Po drodze się obciera pięty,czasem zaliczy wywrotkę i nabije guza - życie.

No, toć lezę... wink
Lizę big_smile
Ino w takim tempie nie wiem, czy dolizę.

4,473

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Paslawek- nie bojowa, raczej spokojna.
Ale coś w ten deseń.
Piegowata- jak mówisz, że to zamknięte, to zamknięte. Ty wiesz sama najlepiej jak było, a i tak pewnie nie piszesz wszystkiego.

4,474

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Ni ma odwrotu Piegusie .Maszerujesz albo odpadasz już teraz.
Po drodze się obciera pięty,czasem zaliczy wywrotkę i nabije guza - życie.

No, toć lezę... wink
Lizę big_smile

To wreszcie idź sama na ten basen smile
........idzie, idzie i dojść nie może smile

4,475 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-20 12:34:45)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Paslawek- nie bojowa, raczej spokojna.
Ale coś w ten deseń.
Piegowata- jak mówisz, że to zamknięte, to zamknięte. Ty wiesz sama najlepiej jak było, a i tak pewnie nie piszesz wszystkiego.

No, już mi się nie chce wszystkiego pisać, to fakt.
Mam dziką chęć powiedzieć mu otwarcie, co mnie uwiera w tym kontynuowaniu znajomości, bo uwiera, choć wydawało mi się że nie. Ale nie mam odwagi, po prostu mi wstyd, choć może to glupie.

Paslawek, no to może pójdę na ten basen. Sama wink

4,476

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Paslawek- nie bojowa, raczej spokojna.
Ale coś w ten deseń.
Piegowata- jak mówisz, że to zamknięte, to zamknięte. Ty wiesz sama najlepiej jak było, a i tak pewnie nie piszesz wszystkiego.

Bojowa w sensie -  z energią ,bo taki spokój wewnątrz, daje energię wiem o tym dobrze.
I błysk w oku smile

4,477 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-21 09:54:09)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Z tą energią i spokojem, z ich wzajemnym powiązaniem to bardzo ciekawa sprawa. Mam dzisiaj coś o tym do powiedzenia. Lecę do magla u Adeli wink

4,478

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:
rossanka napisał/a:

Paslawek- nie bojowa, raczej spokojna.
Ale coś w ten deseń.
Piegowata- jak mówisz, że to zamknięte, to zamknięte. Ty wiesz sama najlepiej jak było, a i tak pewnie nie piszesz wszystkiego.

Bojowa w sensie -  z energią ,bo taki spokój wewnątrz, daje energię wiem o tym dobrze.
I błysk w oku smile

Energie spokoju smile

Piegowata - czytałam, jeszcze się namęczysz na terapii. To błędne myślenie nakręca całą spirale jak się wpadnie, cieżko z niej wyjśc chociaż pozornie wydaje się , ze się wychodzi.

4,479 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-21 13:03:39)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja sobie chwalę. Czasem kończę spotkanie "rozwalona", ale to konstruktywne rozwalenie. Przygotowałam się na to.
Energia spokoju fajna jest. Czasami ją odczuwam i chciałabym jej więcej w swoim życiu.

4,480

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Ja sobie chwalę. Czasem kończę spotkanie "rozwalona", ale to konstruktywne rozwalenie. Przygotowałam się na to.
Energia spokoju fajna jest. Czasami ją odczuwam i chciałabym jej więcej w swoim życiu.


Jak Co tp przynosi po czasie satysfakcje,  to chodz dalej jeli jest taka potrzeba, ale z tego co czytam, to chcesz chodzic.
W jakim nurcie pracujesz?

4,481

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

A sama byc nie zamierzam, bo sie po prostu do tego nie nadaje.

Nie zamierzasz, bo się nie nadajesz a jednak jesteś sama i to właściwie przez całe życie, i jednak jakoś dajesz radę. To chyba nie tutaj jest problem. Poza tym, jak już wspomniała Koleżanka Piegowata, to życie pisze nam scenariusz, niezależnie od tego czego zamierzamy a czego nie. Związku w życiu nie da się tak po prostu zrealizować.

4,482

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Yazoo napisał/a:
rossanka napisał/a:

A sama byc nie zamierzam, bo sie po prostu do tego nie nadaje.

Nie zamierzasz, bo się nie nadajesz a jednak jesteś sama i to właściwie przez całe życie, i jednak jakoś dajesz radę. To chyba nie tutaj jest problem. Poza tym, jak już wspomniała Koleżanka Piegowata, to życie pisze nam scenariusz, niezależnie od tego czego zamierzamy a czego nie. Związku w życiu nie da się tak po prostu zrealizować.

Mam jeszcze taka nadzieje. Jeśli jednak jak piszesz, to się nie zdazy, to będę sama ( jednak nie wejdę w związek na siłę, byleby ktoś był obok).

4,483 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-22 09:04:16)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jestem w stanie zinterpretować to "nie zamierzam " inaczej. Rozumiem Rossankę w ten sposób, że nie zamierza rezygnować z pragnień, poszukiwań, nie zamierza zamknąć się na miłość. I w takim rozumieniu ja również nie zamierzam. Ale jeśli chodzi o zamiar taki dosłowny, to uważam że nie do końca jest to możliwe.

4,484

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Jestem w stanie zinterpretować to "nie zamierzam " inaczej. Rozumiem Rossankę w ten sposób, że nie zamierza rezygnować z pragnień, poszukiwań, nie zamierza zamknąć się na miłość. I w takim rozumieniu ja również nie zamierzam. Ale jeśli chodzi o zamiar taki dosłowny, to uważam że nie do końca jest to możliwe.

Tak mam na myśli, że nie chce zrezygnować, poddać się, ale nie wiem, jak będzie w przyszłości.
Przy okazji, jakieś rady na " odkochanie" czy raczej "odzauroczenie"? Wchodzi w grę ograniczenie kontaktu, ale nie całkowite zerwanie( jest to obecnie niemozliwe), zajęcie się innymi rzeczami i nowymi zainteresowaniami - to robię, ale niewiele pomaga.
Jak sobie z tym radziliście w przeszłości?

4,485

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Jestem w stanie zinterpretować to "nie zamierzam " inaczej. Rozumiem Rossankę w ten sposób, że nie zamierza rezygnować z pragnień, poszukiwań, nie zamierza zamknąć się na miłość. I w takim rozumieniu ja również nie zamierzam. Ale jeśli chodzi o zamiar taki dosłowny, to uważam że nie do końca jest to możliwe.

Tak mam na myśli, że nie chce zrezygnować, poddać się, ale nie wiem, jak będzie w przyszłości.
Przy okazji, jakieś rady na " odkochanie" czy raczej "odzauroczenie"? Wchodzi w grę ograniczenie kontaktu, ale nie całkowite zerwanie( jest to obecnie niemozliwe), zajęcie się innymi rzeczami i nowymi zainteresowaniami - to robię, ale niewiele pomaga.
Jak sobie z tym radziliście w przeszłości?

Znaleźć sobie inny obiekt "zauroczenia".

Posty [ 4,421 do 4,485 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 67 68 69 70 71 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024