Nie, Ross, nie warto próbować. Zresztą przecież spróbowałam.
Czasami (podkreślam: czasami) żałuję, ale to nie miałoby sensu. Żyłabym w obawach i niepewności, na emocjonalnej huśtawce. Niech zostanie tak jak jest. Podchodzę na zasadzie: "jesteś to jesteś, a jak cię nie ma, to też niewielki kram (...) ja sobie radę dam".Gdyby nie picie i tegoż konsekwencje byłabym z nim jak nic. To był mój typ.
Dobrze mówisz: może jeszcze spotkam. Póki się żyje, nic nie jest wykluczone.
On jeszcze popija, bo nie czytałam wszystkiego?
Szkoda, że nie wyszli, zupełnie z inną energia wtedy pisałaś. Ale jak mówię, może jeszcze spotkasz kto wie?
Myślisz, że wszystko jest z góry spisane, czy to suma przypadków? Czy może mieszanka tego i tego?