pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 64 65 66 67 68 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4,226 do 4,290 z 8,335 ]

4,226

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czy jest sens zapytać osobę, jaki się zrobiło błąd, że wycofała się ze znajomości , co zrobiłam nie tak, że on wybrał inną? Czy to będzie ośmieszenie się?

"Kto pyta, nie błądzi". Tyle, że jest to pytanie z rodzaju tych kłopotliwych, na które mało kto udziela szczerych odpowiedzi. Czasami jest też tak, że ktoś jest jednak szczery i wtedy człowiek żałuje, że zapytał big_smile
Więc... na co Ci to ? Wiedza zdobyta w kontekście jednego faceta i tak może być kompletnie nieprzydatna w przypadku innego.

Bo może za każdym razem gdzieś robię błąd a nie wiem gdzie. Wiedząc, mogłabym go naprawić.
U mnie wszystko kończy się zanim się jeszcze zaczęło.

Zobacz podobne tematy :

4,227

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czy jest sens zapytać osobę, jaki się zrobiło błąd, że wycofała się ze znajomości , co zrobiłam nie tak, że on wybrał inną? Czy to będzie ośmieszenie się?

"Kto pyta, nie błądzi". Tyle, że jest to pytanie z rodzaju tych kłopotliwych, na które mało kto udziela szczerych odpowiedzi. Czasami jest też tak, że ktoś jest jednak szczery i wtedy człowiek żałuje, że zapytał big_smile
Więc... na co Ci to ? Wiedza zdobyta w kontekście jednego faceta i tak może być kompletnie nieprzydatna w przypadku innego.

Bo może za każdym razem gdzieś robię błąd a nie wiem gdzie. Wiedząc, mogłabym go naprawić.
U mnie wszystko kończy się zanim się jeszcze zaczęło.

Od poznawania i analiz takich błędów to najlepsza jest terapia.

4,228

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

"Kto pyta, nie błądzi". Tyle, że jest to pytanie z rodzaju tych kłopotliwych, na które mało kto udziela szczerych odpowiedzi. Czasami jest też tak, że ktoś jest jednak szczery i wtedy człowiek żałuje, że zapytał big_smile
Więc... na co Ci to ? Wiedza zdobyta w kontekście jednego faceta i tak może być kompletnie nieprzydatna w przypadku innego.

Bo może za każdym razem gdzieś robię błąd a nie wiem gdzie. Wiedząc, mogłabym go naprawić.
U mnie wszystko kończy się zanim się jeszcze zaczęło.

Od poznawania i analiz takich błędów to najlepsza jest terapia.

Może jakiś terapeuta relacji, jeśli jest cos takiego?

4,229

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jakoś mnie faceci stresuja:/

4,230

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Jakoś mnie faceci stresuja:/

Terapeuci ? To idź do kobiety.

4,231

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ale w przypadku rossanki przecież problemem nie jest to, ze związki się rozpadają, ze ona coś w nich zle robi... Bo do nich nie dochodzi. To co Wy za wywody o jakiejś miłości.

4,232

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jakoś mnie faceci stresuja:/

Terapeuci ? To idź do kobiety.

Nie terapeuci. Faceci w życiu prywatnym.

4,233

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jakoś mnie faceci stresuja:/

Terapeuci ? To idź do kobiety.

Nie terapeuci. Faceci w życiu prywatnym.

Mnie kobiety stresują, w pewnych sytuacjach. Zdarza się smile

4,234

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Terapeuci ? To idź do kobiety.

Nie terapeuci. Faceci w życiu prywatnym.

Mnie kobiety stresują, w pewnych sytuacjach. Zdarza się smile

Nie stresuj się, ja jestem kobietą, kobieta to żaden cud natury, wierz mi, nie ma się czym ekscytowac czy popadać w nieśmiałość.

4,235

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie terapeuci. Faceci w życiu prywatnym.

Mnie kobiety stresują, w pewnych sytuacjach. Zdarza się smile

Nie stresuj się, ja jestem kobietą, kobieta to żaden cud natury, wierz mi, nie ma się czym ekscytowac czy popadać w nieśmiałość.

A faceci to cud natury ? Jeszcze gorzej big_smile Nie ma się czym ekscytować.

4,236

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

I żyli długo i szczęśliwie.

4,237

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ludzie - kobiety i mężczyźni to w pewnym sensie jest cud natury i ewenement, tylko że faktycznie nie jest to powód do stresu .

4,238

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Mnie kobiety stresują, w pewnych sytuacjach. Zdarza się smile

Nie stresuj się, ja jestem kobietą, kobieta to żaden cud natury, wierz mi, nie ma się czym ekscytowac czy popadać w nieśmiałość.

A faceci to cud natury ? Jeszcze gorzej big_smile Nie ma się czym ekscytować.

Nie no facet to co innego. Mnie intrygują. Baby są do bólu zwyczajne.

4,239

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Baby zwyczajne? Raczej bym powiedział, że są jak używki... Wiesz, ze nie powinieneś w to brnąć, ale jednak to robisz...


Stres jest akurat ok, bo jak go nie odczuwasz i od razu skracasz dystans = to jest nie ok akurat i takie osoby zazwyczaj szybko się "nudzą", to by Ci nawet ten psycholog powiedział. Trzeba przeciez respektować cudze granice.

4,240 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-05-10 11:06:31)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Byłaś .
Powiedzial, że jestem normalna  mimo nerwicy.
Tylko nie mogę tak biegać na każde zawołanie faceta, być tak uległa i muszę mieć własne zdanie, które mam wyrażać i mam nie prosić o miłość i nie zgadzać się na rzeczy, których nie chce, tylko po to by zadowolić drugą stronę.

No i jakos przemyslalas to, co powiedzial?
Po co masz faceta pytac, skoro samo to, co Ci psycholog powiedzial idealnie pokazuje, jak powinno sie funkcjonowac w zwiazku, czego Ty zupelnie nie robilas.
Nikt nie chce bezwolnego robota, ktory przytakuje i z ktorym sie nie da dyskutowac...

Bałam się, że jak nie będę robić tego, czego oczekiwał ex to on mnie zostawi . Terapeuta powiedział, że to jest błąd, że tak się nie robi. Że pary się przecież kłócą, nie ma związków bez sprzeczek. W moim ex związku ani razu się nie kłóciłam. Parę rzeczy mi się nie podobały, ale jakbym się nie naginała, bałam się, że związek się skończy.

No i o to chodzi Ros.
I nie, u rodzicow to nie dzialalo. To tak nigdy nie dziala. Sama sie zastanow, czy Ty chcesz byc w jakiejkolwiek relacji z czlowiekiem, ktory nie ma wlasnego zdania, tylko jest przedluzeniem Ciebie i we wszystkim Ci ustepuje?
Ja przy takiej relacji po miesiacu mam dosc. Moze dlatego do zwiazkow nie dochodzi? Bo nikt nie chce byc odpowiedialny za caloksztalt relacji i jeszcze odpowiadac za to, zeby drugiej osobie bylo dobrze, kiedy ta druga osoba nie wyraza swojego zdania w zaden sposob.

A to, ze nie trzeba zaslugiwac na milosc, to juz tlumaczylo Ci wiele osob w roznych tematach. Milosc jest bezinteresowna. Przykro mi, ze masz takie doswiadczenia z rodzicami, jakie masz, ale to, ze dalej tego nie rozumiesz pokazuje wlasciwie tylko to, jak beznadziejna byla Twoja terapia. Bo co z tego, ze sluchasz terapeuty, skoro w zaden sposob to Ciebie nie zmienia?

4,241

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie stresuj się, ja jestem kobietą, kobieta to żaden cud natury, wierz mi, nie ma się czym ekscytowac czy popadać w nieśmiałość.

A faceci to cud natury ? Jeszcze gorzej big_smile Nie ma się czym ekscytować.

Nie no facet to co innego. Mnie intrygują. Baby są do bólu zwyczajne.

Cooo ? Faceci to są dopiero zwyczajni i prości w obsłudze big_smile Ktoś powiedział, że w praktyce to wystarczy do obsługi faceta jeden "lewarek".

4,242

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

No i jakos przemyslalas to, co powiedzial?
Po co masz faceta pytac, skoro samo to, co Ci psycholog powiedzial idealnie pokazuje, jak powinno sie funkcjonowac w zwiazku, czego Ty zupelnie nie robilas.
Nikt nie chce bezwolnego robota, ktory przytakuje i z ktorym sie nie da dyskutowac...

Bałam się, że jak nie będę robić tego, czego oczekiwał ex to on mnie zostawi . Terapeuta powiedział, że to jest błąd, że tak się nie robi. Że pary się przecież kłócą, nie ma związków bez sprzeczek. W moim ex związku ani razu się nie kłóciłam. Parę rzeczy mi się nie podobały, ale jakbym się nie naginała, bałam się, że związek się skończy.

No i o to chodzi Ros.
I nie, u rodzicow to nie dzialalo. To tak nigdy nie dziala. Sama sie zastanow, czy Ty chcesz byc w jakiejkolwiek relacji z czlowiekiem, ktory nie ma wlasnego zdania, tylko jest przedluzeniem Ciebie i we wszystkim Ci ustepuje?
Ja przy takiej relacji po miesiacu mam dosc. Moze dlatego do zwiazkow nie dochodzi? Bo nikt nie chce byc odpowiedialny za caloksztalt relacji i jeszcze odpowiadac za to, zeby drugiej osobie bylo dobrze, kiedy ta druga osoba nie wyraza swojego zdania w zaden sposob.

A to, ze nie trzeba zaslugiwac na milosc, to juz tlumaczylo Ci wiele osob w roznych tematach. Milosc jest bezinteresowna. Przykro mi, ze masz takie doswiadczenia z rodzicami, jakie masz, ale to, ze dalej tego nie rozumiesz pokazuje wlasciwie tylko to, jak beznadziejna byla Twoja terapia. Bo co z tego, ze sluchasz terapeuty, skoro w zaden sposob to Ciebie nie zmienia?

Nie była beznadziejna, bo ja się z Wami zgadzam z tym punktem i z terapeutą też  . Ona to samo mówiła, że to tak nie działa, że dziecko robi to i to i dopiero je rodzic kocha. Ja jej przyznawałam rację, bo to co mówiła miało sens. Ale tego nie czuje  . Terapeutka nie mogła mi przecież nakazac: ma pani robić tak i tak aby to poczuć.
Pamiętam raz na sesji, zadała mi pytanie" Co by musiało się stać, aby poczuła pani, że może być sobą i być kochana, ( bez zasługiwania na uczucie przez podporządkowanie się innej osobie"). Odpowiedziałam jej, że jest jedną rzecz, która by mnie przekonała do tego myślenia, a mianowicie musiałabym coś takiego przeżyć, spotkać taką osobę, która da mi miłość bez oczekiwań i wymogów.
Odpowiedziała, że tak się nie stanie, bo ja szukam takiej miłości rodzicielskiej, której nie doświadczyłam i jako dorosła już tego nie doświadczę.
Tu się zezłościłam trochę.
Wracając do tematu, jakiejkolwiek miłości doświadczyć nie mogę, bo relacje, jak już pisałam, kończą się zaraz na początku. Tam nie ma żadnego " dalej", wszystko kończy się na poziomie"zwykli znajomi".
Dlatego też jak pojawią się ktoś, kto z kolei jest mną zainteresowany i chce sprobowac- jak już pisałam,  tak było w przeszłości i ja wchodzilam w te relacje w nadziei, że mi się odmieni. Ale nie. Ta osoba -nigdy nie myślałam o niej jak o potencjalnym partnerze, ani na początku znajomości ani w trakciem

4,243

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

A faceci to cud natury ? Jeszcze gorzej big_smile Nie ma się czym ekscytować.

Nie no facet to co innego. Mnie intrygują. Baby są do bólu zwyczajne.

Cooo ? Faceci to są dopiero zwyczajni i prości w obsłudze big_smile Ktoś powiedział, że w praktyce to wystarczy do obsługi faceta jeden "lewarek".

Nie wiem sad
Wiem, że id 8 lat kręcę się w kółko i nic z tego nie wynika. O tym moim wątku to ktoś kiedyś książkę powinien napisać.

4,244

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Bałam się, że jak nie będę robić tego, czego oczekiwał ex to on mnie zostawi . Terapeuta powiedział, że to jest błąd, że tak się nie robi. Że pary się przecież kłócą, nie ma związków bez sprzeczek. W moim ex związku ani razu się nie kłóciłam. Parę rzeczy mi się nie podobały, ale jakbym się nie naginała, bałam się, że związek się skończy.

No i o to chodzi Ros.
I nie, u rodzicow to nie dzialalo. To tak nigdy nie dziala. Sama sie zastanow, czy Ty chcesz byc w jakiejkolwiek relacji z czlowiekiem, ktory nie ma wlasnego zdania, tylko jest przedluzeniem Ciebie i we wszystkim Ci ustepuje?
Ja przy takiej relacji po miesiacu mam dosc. Moze dlatego do zwiazkow nie dochodzi? Bo nikt nie chce byc odpowiedialny za caloksztalt relacji i jeszcze odpowiadac za to, zeby drugiej osobie bylo dobrze, kiedy ta druga osoba nie wyraza swojego zdania w zaden sposob.

A to, ze nie trzeba zaslugiwac na milosc, to juz tlumaczylo Ci wiele osob w roznych tematach. Milosc jest bezinteresowna. Przykro mi, ze masz takie doswiadczenia z rodzicami, jakie masz, ale to, ze dalej tego nie rozumiesz pokazuje wlasciwie tylko to, jak beznadziejna byla Twoja terapia. Bo co z tego, ze sluchasz terapeuty, skoro w zaden sposob to Ciebie nie zmienia?

Nie była beznadziejna, bo ja się z Wami zgadzam z tym punktem i z terapeutą też  . Ona to samo mówiła, że to tak nie działa, że dziecko robi to i to i dopiero je rodzic kocha. Ja jej przyznawałam rację, bo to co mówiła miało sens. Ale tego nie czuje  . Terapeutka nie mogła mi przecież nakazac: ma pani robić tak i tak aby to poczuć.
Pamiętam raz na sesji, zadała mi pytanie" Co by musiało się stać, aby poczuła pani, że może być sobą i być kochana, ( bez zasługiwania na uczucie przez podporządkowanie się innej osobie"). Odpowiedziałam jej, że jest jedną rzecz, która by mnie przekonała do tego myślenia, a mianowicie musiałabym coś takiego przeżyć, spotkać taką osobę, która da mi miłość bez oczekiwań i wymogów.
Odpowiedziała, że tak się nie stanie, bo ja szukam takiej miłości rodzicielskiej, której nie doświadczyłam i jako dorosła już tego nie doświadczę.
Tu się zezłościłam trochę.
Wracając do tematu, jakiejkolwiek miłości doświadczyć nie mogę, bo relacje, jak już pisałam, kończą się zaraz na początku. Tam nie ma żadnego " dalej", wszystko kończy się na poziomie"zwykli znajomi".
Dlatego też jak pojawią się ktoś, kto z kolei jest mną zainteresowany i chce sprobowac- jak już pisałam,  tak było w przeszłości i ja wchodzilam w te relacje w nadziei, że mi się odmieni. Ale nie. Ta osoba -nigdy nie myślałam o niej jak o potencjalnym partnerze, ani na początku znajomości ani w trakciem

No Ross, a co zrobilas tak realnie, zeby to poczuc? Nie masz dzieci, wiec sama na sobie nie sprawdzisz. Tak naprawde jedyna opcja dla Ciebie to przyjecie tego jako prawdziwe, skonfrontowanie tego z wlasnym dziecinstwem i zobaczenie, jak to wplywa na Ciebie teraz. I zmiana tego, na co masz wplyw, czyli swojej postawy w relacji z drugim czlowiekiem.
Czyli wlasnie zmiana tego myslenia, ze musisz byc bezwolnym stworzeniem i nie przejawiac zadnych swoich pragnien, we wszystkim przytakiwac i byc przedluzeniem wszystkiego, co robi Twoj facet.

Bo jak inaczej chcesz isc do przodu?

Ja mam wrazenie, ze sama siebie bojkotujesz. Bo to jest nierealne, ze spotykasz samych facetow, ktorzy Cie nie pociagaja. Albo Ty sobie takich podswiadomie wybierasz, zeby sie nie angazowac, albo podswiadomie totalnie olewasz tych, ktorzy byliby dla Ciebie atrakcyjni, bo sie boisz.

4,245

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie no facet to co innego. Mnie intrygują. Baby są do bólu zwyczajne.

Cooo ? Faceci to są dopiero zwyczajni i prości w obsłudze big_smile Ktoś powiedział, że w praktyce to wystarczy do obsługi faceta jeden "lewarek".

Nie wiem sad
Wiem, że id 8 lat kręcę się w kółko i nic z tego nie wynika. O tym moim wątku to ktoś kiedyś książkę powinien napisać.

Wiele osób Ci tu radziło terapię, żeby właśnie coś na te kółko poradzić. Chociaż kółko to ładna figura smile Ja też się w paru sprawach kręcę w kółko.

4,246

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Faceci nie są mniej lub bardziej skomplikowani od kobiet. Różnica jest taka, że prawdę o facetach między sobą walimy wprost. A prawdy o kobietach do siebie nie dopuszczamy, bo chcąc zaimponować kobiecie i założyć z nią rodzinę zaczynamy ją gloryfikowac, to się dzieje na masowa skalę. Także mając prawdę pod nosem ludzie typu Misinx ją odrzucają w oczekiwaniu na nadejście drugiej prawdy, której nie ma. I tak uczycie się żyć w świecie, który nie jest dla Was przejrzysty, bo dalej brniecie w bagno. I potem są teksty, ze babki to niesamowicie skomplikowane, bo nie da się męskiej logiki na nie przenieść.
Ross to jak wyglądały te relacje? Bo piszesz o nich teraz jak gdyby to były krótkie związki. To były to zwiazki czy coś typu umówienie się na kawę. Jaki był najfajniejszy facet, z którym się spotykałaś?

4,247

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

No i o to chodzi Ros.
I nie, u rodzicow to nie dzialalo. To tak nigdy nie dziala. Sama sie zastanow, czy Ty chcesz byc w jakiejkolwiek relacji z czlowiekiem, ktory nie ma wlasnego zdania, tylko jest przedluzeniem Ciebie i we wszystkim Ci ustepuje?
Ja przy takiej relacji po miesiacu mam dosc. Moze dlatego do zwiazkow nie dochodzi? Bo nikt nie chce byc odpowiedialny za caloksztalt relacji i jeszcze odpowiadac za to, zeby drugiej osobie bylo dobrze, kiedy ta druga osoba nie wyraza swojego zdania w zaden sposob.

A to, ze nie trzeba zaslugiwac na milosc, to juz tlumaczylo Ci wiele osob w roznych tematach. Milosc jest bezinteresowna. Przykro mi, ze masz takie doswiadczenia z rodzicami, jakie masz, ale to, ze dalej tego nie rozumiesz pokazuje wlasciwie tylko to, jak beznadziejna byla Twoja terapia. Bo co z tego, ze sluchasz terapeuty, skoro w zaden sposob to Ciebie nie zmienia?

Nie była beznadziejna, bo ja się z Wami zgadzam z tym punktem i z terapeutą też  . Ona to samo mówiła, że to tak nie działa, że dziecko robi to i to i dopiero je rodzic kocha. Ja jej przyznawałam rację, bo to co mówiła miało sens. Ale tego nie czuje  . Terapeutka nie mogła mi przecież nakazac: ma pani robić tak i tak aby to poczuć.
Pamiętam raz na sesji, zadała mi pytanie" Co by musiało się stać, aby poczuła pani, że może być sobą i być kochana, ( bez zasługiwania na uczucie przez podporządkowanie się innej osobie"). Odpowiedziałam jej, że jest jedną rzecz, która by mnie przekonała do tego myślenia, a mianowicie musiałabym coś takiego przeżyć, spotkać taką osobę, która da mi miłość bez oczekiwań i wymogów.
Odpowiedziała, że tak się nie stanie, bo ja szukam takiej miłości rodzicielskiej, której nie doświadczyłam i jako dorosła już tego nie doświadczę.
Tu się zezłościłam trochę.
Wracając do tematu, jakiejkolwiek miłości doświadczyć nie mogę, bo relacje, jak już pisałam, kończą się zaraz na początku. Tam nie ma żadnego " dalej", wszystko kończy się na poziomie"zwykli znajomi".
Dlatego też jak pojawią się ktoś, kto z kolei jest mną zainteresowany i chce sprobowac- jak już pisałam,  tak było w przeszłości i ja wchodzilam w te relacje w nadziei, że mi się odmieni. Ale nie. Ta osoba -nigdy nie myślałam o niej jak o potencjalnym partnerze, ani na początku znajomości ani w trakciem

No Ross, a co zrobilas tak realnie, zeby to poczuc? Nie masz dzieci, wiec sama na sobie nie sprawdzisz. Tak naprawde jedyna opcja dla Ciebie to przyjecie tego jako prawdziwe, skonfrontowanie tego z wlasnym dziecinstwem i zobaczenie, jak to wplywa na Ciebie teraz. I zmiana tego, na co masz wplyw, czyli swojej postawy w relacji z drugim czlowiekiem.
Czyli wlasnie zmiana tego myslenia, ze musisz byc bezwolnym stworzeniem i nie przejawiac zadnych swoich pragnien, we wszystkim przytakiwac i byc przedluzeniem wszystkiego, co robi Twoj facet.

Bo jak inaczej chcesz isc do przodu?

Ja mam wrazenie, ze sama siebie bojkotujesz. Bo to jest nierealne, ze spotykasz samych facetow, ktorzy Cie nie pociagaja. Albo Ty sobie takich podswiadomie wybierasz, zeby sie nie angazowac, albo podswiadomie totalnie olewasz tych, ktorzy byliby dla Ciebie atrakcyjni, bo sie boisz.

Spotykam takich, co mnie pociagają( pisze ogolnie) ale okazuje się, że zajęci, albo wolni ale niezainteresowani, albo wolni, niby wydaje mi się, że idzie do przodu, koniec końców facet poznaje inną-u mnie to standard i znajomość kończy się zanim się coś zaczęło .
Nie wybieram ich specjalnie. Tak jak ostatnio, to się samo działo. Fajnie się gadali, raz  drugi, nty, minęło wiele czasu, fizycznie też mi się podobał- ale nie chciał się wiązać  ( to się wtedy zdystansowałam), a za 3 miesiące związał się ale z inną. Skąd mogłam wiedzieć że tak się to potoczy. Na początku nawet w ogóle go nie brałam pod uwagę jako potencjalnego partnera .

4,248

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

Faceci nie są mniej lub bardziej skomplikowani od kobiet. Różnica jest taka, że prawdę o facetach między sobą walimy wprost. A prawdy o kobietach do siebie nie dopuszczamy, bo chcąc zaimponować kobiecie i założyć z nią rodzinę zaczynamy ją gloryfikowac, to się dzieje na masowa skalę. Także mając prawdę pod nosem ludzie typu Misinx ją odrzucają w oczekiwaniu na nadejście drugiej prawdy, której nie ma. I tak uczycie się żyć w świecie, który nie jest dla Was przejrzysty, bo dalej brniecie w bagno. I potem są teksty, ze babki to niesamowicie skomplikowane, bo nie da się męskiej logiki na nie przenieść.
Ross to jak wyglądały te relacje? Bo piszesz o nich teraz jak gdyby to były krótkie związki. To były to zwiazki czy coś typu umówienie się na kawę. Jaki był najfajniejszy facet, z którym się spotykałaś?

Uwielbiam Twoje nadinterpretacje big_smile

4,249

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Cooo ? Faceci to są dopiero zwyczajni i prości w obsłudze big_smile Ktoś powiedział, że w praktyce to wystarczy do obsługi faceta jeden "lewarek".

Nie wiem sad
Wiem, że id 8 lat kręcę się w kółko i nic z tego nie wynika. O tym moim wątku to ktoś kiedyś książkę powinien napisać.

Wiele osób Ci tu radziło terapię, żeby właśnie coś na te kółko poradzić. Chociaż kółko to ładna figura smile Ja też się w paru sprawach kręcę w kółko.

Szczerze, nie bardzo widzę sens. Znowu będę malować dziecinstwo-juz wszystko opowiedziałam i szkoda mi dalej czasu. Terapeuta mówiła mniej więcej co tu piszą na forum o tej bezinteresownej miłości. I najlepsze, że ja się z tym zgadzam, ale tego nie czuje.

4,250

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

To jacyś goście z neta?

4,251

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

Faceci nie są mniej lub bardziej skomplikowani od kobiet. Różnica jest taka, że prawdę o facetach między sobą walimy wprost. A prawdy o kobietach do siebie nie dopuszczamy, bo chcąc zaimponować kobiecie i założyć z nią rodzinę zaczynamy ją gloryfikowac, to się dzieje na masowa skalę. Także mając prawdę pod nosem ludzie typu Misinx ją odrzucają w oczekiwaniu na nadejście drugiej prawdy, której nie ma. I tak uczycie się żyć w świecie, który nie jest dla Was przejrzysty, bo dalej brniecie w bagno. I potem są teksty, ze babki to niesamowicie skomplikowane, bo nie da się męskiej logiki na nie przenieść.
Ross to jak wyglądały te relacje? Bo piszesz o nich teraz jak gdyby to były krótkie związki. To były to zwiazki czy coś typu umówienie się na kawę. Jaki był najfajniejszy facet, z którym się spotykałaś?

To nie były zadbe związki. Ci faceci, którzy mi się ogólnie podobały, nawet z nimi nie byłam na kawie. Jeden wziął ode mnie kiedyś nr telefonu-i to było na tyle. Tam nic do przodu nigdy nie poszło.
Nie spotykałam się z nimi na umówionych spotkaniach, ale rozmawiałam regularnie, bo widywaliśmy się często w grupie, czy na zajęciach, czy na osiedlu, siłowni, kursie angielskiego.

4,252

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No jak... Jestem pewien, ze gdzieś tu pisałaś o spotkaniach. Idzie się pogubić trochę, a bez konkretów ciężko właściwie doradzić.

4,253

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie wiem sad
Wiem, że id 8 lat kręcę się w kółko i nic z tego nie wynika. O tym moim wątku to ktoś kiedyś książkę powinien napisać.

Wiele osób Ci tu radziło terapię, żeby właśnie coś na te kółko poradzić. Chociaż kółko to ładna figura smile Ja też się w paru sprawach kręcę w kółko.

Szczerze, nie bardzo widzę sens. Znowu będę malować dziecinstwo-juz wszystko opowiedziałam i szkoda mi dalej czasu. Terapeuta mówiła mniej więcej co tu piszą na forum o tej bezinteresownej miłości. I najlepsze, że ja się z tym zgadzam, ale tego nie czuje.

Spróbuj terapii grupowej.

4,254

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

No jak... Jestem pewien, ze gdzieś tu pisałaś o spotkaniach. Idzie się pogubić trochę, a bez konkretów ciężko właściwie doradzić.

Spotkania były, ale z tymi co mi byli całkiem obojętni, albo mi się nie podobali.  Pomyślałam, że może tamtym dam szanse, by się znajomość rozwinęła. Umawiałam się z rozsądku. A to też nie wychodziło.

4,255

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Wiele osób Ci tu radziło terapię, żeby właśnie coś na te kółko poradzić. Chociaż kółko to ładna figura smile Ja też się w paru sprawach kręcę w kółko.

Szczerze, nie bardzo widzę sens. Znowu będę malować dziecinstwo-juz wszystko opowiedziałam i szkoda mi dalej czasu. Terapeuta mówiła mniej więcej co tu piszą na forum o tej bezinteresownej miłości. I najlepsze, że ja się z tym zgadzam, ale tego nie czuje.

Spróbuj terapii grupowej.

Te grupowe są tylko na NFZ?

4,256

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No skąd, bardzo chętnie zaopiekują się Twoim 200zl za tydzień. Ja zalecam ostrożność, na grupowej zostaniesz poddana ocenie. I to prawie na pewno częściowo przez ludzi, z którymi nie chciałabyś mieć wspólnego. Może nie być zbyt milo.

4,257

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Szczerze? Myślę, że w końcu czas znaleźć w samej sobie siłę, a nie ciągle wisiec na terapii. Byłam u 2 terapeutów, za u 3 psychiatrów ( za 3 trafiłam na dibrego) I doszłam do wniosku, że pracevpiwinnam zacząć, ale już sama, nikt za mnie niczego nie zrobi.
Ta ostatnia znajomość w ub roku wydawała się obiecująca, ale w pewnym momencie coś się musiało stać, facet zamilkł. Tłumaczył się brakiem czasu, a za jakiś czadxwidywalam go już z inną  . To by było na tyle.
Albo nie wie, może już jestem na tyle uszkodzona, że po prostu nie działa coś, co na innych działa.
Leki mogę brać, ale jak mam somaty.
A tu robię coś źle w relacjach. Albo to ewidentnie pech.

4,258

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Oczywiscie, ze nikt za Ciebie tego nie zrobi. Co z tego, ze Ty sobie posluchasz, co Ci mowi terapeuta, skoro nic potem z tym nie robisz.
To bez sensu ta kasa wydana na terapie.

Napisalam Ci wczesniej:
"No Ross, a co zrobilas tak realnie, zeby to poczuc? Nie masz dzieci, wiec sama na sobie nie sprawdzisz. Tak naprawde jedyna opcja dla Ciebie to przyjecie tego jako prawdziwe, skonfrontowanie tego z wlasnym dziecinstwem i zobaczenie, jak to wplywa na Ciebie teraz. I zmiana tego, na co masz wplyw, czyli swojej postawy w relacji z drugim czlowiekiem.
Czyli wlasnie zmiana tego myslenia, ze musisz byc bezwolnym stworzeniem i nie przejawiac zadnych swoich pragnien, we wszystkim przytakiwac i byc przedluzeniem wszystkiego, co robi Twoj facet.

Bo jak inaczej chcesz isc do przodu?"

Nie pojdziesz do przodu, nawet przy terapii, jezeli sama nie bedziesz pracowac nad zmiana myslenia.
Inaczej bedziesz tu siedziec na forum kolejne 10 lat i opowiadac ludziom, jak to terapia nie dziala. No nie dziala. Bo Ty nie robisz nic, zeby ona zadzialala, to nie zadziala. To tak jakbys podpiela toster do kontaktu, ale miala wylaczone korki.

4,259

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

No skąd, bardzo chętnie zaopiekują się Twoim 200zl za tydzień. Ja zalecam ostrożność, na grupowej zostaniesz poddana ocenie. I to prawie na pewno częściowo przez ludzi, z którymi nie chciałabyś mieć wspólnego. Może nie być zbyt milo.

Terapie nie są od tego, żeby było miło. Oprócz tego, że można być tam faktycznie ocenionym, to można tam spotkać kogoś z kim się człowiek poczuje blisko.

4,260

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:

Oczywiscie, ze nikt za Ciebie tego nie zrobi. Co z tego, ze Ty sobie posluchasz, co Ci mowi terapeuta, skoro nic potem z tym nie robisz.
To bez sensu ta kasa wydana na terapie.

Napisalam Ci wczesniej:
"No Ross, a co zrobilas tak realnie, zeby to poczuc? Nie masz dzieci, wiec sama na sobie nie sprawdzisz. Tak naprawde jedyna opcja dla Ciebie to przyjecie tego jako prawdziwe, skonfrontowanie tego z wlasnym dziecinstwem i zobaczenie, jak to wplywa na Ciebie teraz. I zmiana tego, na co masz wplyw, czyli swojej postawy w relacji z drugim czlowiekiem.
Czyli wlasnie zmiana tego myslenia, ze musisz byc bezwolnym stworzeniem i nie przejawiac zadnych swoich pragnien, we wszystkim przytakiwac i byc przedluzeniem wszystkiego, co robi Twoj facet.

Bo jak inaczej chcesz isc do przodu?"

Nie pojdziesz do przodu, nawet przy terapii, jezeli sama nie bedziesz pracowac nad zmiana myslenia.
Inaczej bedziesz tu siedziec na forum kolejne 10 lat i opowiadac ludziom, jak to terapia nie dziala. No nie dziala. Bo Ty nie robisz nic, zeby ona zadzialala, to nie zadziala. To tak jakbys podpiela toster do kontaktu, ale miala wylaczone korki.

To jak mam zmienić myślenie?
Jak to się robi?

4,261 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-05-10 12:06:44)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

No skąd, bardzo chętnie zaopiekują się Twoim 200zl za tydzień. Ja zalecam ostrożność, na grupowej zostaniesz poddana ocenie. I to prawie na pewno częściowo przez ludzi, z którymi nie chciałabyś mieć wspólnego. Może nie być zbyt milo.

Znowu chyba piszesz domniemania o terapii grupowej ,na początku takich terapii zwykle i właściwie to zasada jest, nie dopuszcza się zwrotów oceniających ,bez względu raczej na nurt w jakim jest,zwroty oceniające występują i są zalecane raczej w bardziej zaawansowanych etapach terapii .

W przypadku Ross to właśnie terapia grupowa jest też i moim zdaniem dobrym pomysłem ,nie międli się raczej dzieciństwa , przeszłości na zajęciach i najistotniejsze są bieżące problemy te zastarzałe i takie bardzo aktualne .
No i różne zadania ćwiczenia jeżeli są przewidziane to mogą zrobić przełom w tym kręceniu się w kółko.

4,262

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

I oszczędźcie mi wpisów, że widać źle robiłam terapię , czy oczekiwałam cudu
Sama jestem rym zdenerwowana, że nie zadziałało jak widać, a pracowałam uczciwie, miałam motywację i widziałam światełko w tunelu. Moze terapia nie zawsze zadziala.  To tak jakby się złościć na kogoś, kto przez tydzień brał leki a jednak nadal ma anginę. Powinna przejść, ale nie przeszła.
Znam siebie i wiem, że się bardzo starałam pracując nad sobą  ale coś mi poszło widać nie tak.
I wkurzające jest to, widzialamvtezxw innych tematach, że jak komuś terapia nie pomogła do końca to zaraz są zdania typu
Mało się starałaś
Szukasz wymówek
To był zły terapeuta
Oczekiwałaś, że terapia działa jak magiczna różdżka
Po prostu może w niektórych przypadkach nie zadziala. Tak jak leki.

4,263

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:
W1dmo napisał/a:

No skąd, bardzo chętnie zaopiekują się Twoim 200zl za tydzień. Ja zalecam ostrożność, na grupowej zostaniesz poddana ocenie. I to prawie na pewno częściowo przez ludzi, z którymi nie chciałabyś mieć wspólnego. Może nie być zbyt milo.

Znowu chyba piszesz domniemania o terapii grupowej ,na początku takich terapii zwykle i właściwie to zasada jest, nie dopuszcza się zwrotów oceniających ,bez względu raczej na nurt w jakim jest,zwroty oceniające występują i są zalecane raczej w bardziej zaawansowanych etapach terapii .

Zgadza się. Zresztą każda terapia jest moderowana przez terapeutę. U mnie było nawet dwóch na każdej sesji i nikt nie będzie dopuszczał do sytuacji w której jakiś uczestnik terapii będzie "grillowany". Poza tym terapia grupowa to jest sprężenie zwrotne. Nie tylko ty "jesteś oceniany", ale też ty "oceniasz". Uczestnicząc w pracy z czyimiś problemami też wyciąga się coś dla siebie.
Ja nie wiem Rossanka skąd jesteś, ale w Krakowie były takie turnusy terapeutyczne na NFZ organizowane przy Katedrze Psychologii na UJ. Po przejściu kwalifikacji czekało się ze 3-4 miesiące w kolejce, ale moim zdaniem warto było.

4,264 Ostatnio edytowany przez W1dmo (2021-05-10 12:11:54)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No więc czyli chcieliście się nie zgodzić, ale się zgodziliście. Tak, terapeuta kilka zasad na początku przedstawi, ale i tak do tej oceny regularnie dochodzi. Każą Ci się wypowiedzieć na jakiś temat, a potem pozostałe dajmy na to 5 osób wyraża opinie. To jest ocena. Do tego taka terapia jest droższa i dla samej rossanki będzie może z 20 minut poświęconych. Ja sobie spróbowałem kiedyś i oceniam to koszmarnie. Nie ma opcji by OPka przez to przeszła.

4,265

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

No więc czyli chcieliście się nie zgodzić, ale się zgodziliście. Tak, terapeuta kilka zasad na początku przedstawi, ale i tak do tej oceny regularnie dochodzi. Każą Ci się wypowiedzieć na jakiś temat, a potem pozostałe dajmy ja to 5 osób wyraża opinie. To jest ocena. Do tego taka terapia jest droższa i dla samej rossanki będzie może z 20 minut. Ja sobie spróbowałem kiedyś i oceniam to koszmarnie. Nie ma opcji by OPka przez to przeszła.

Ty sobie spróbowałeś i oceniasz koszmarnie, a ja byłem na całym intensywnym 3 miesięcznym turnusie i oceniam, że to była najlepsza terapia na jakiej byłem.

4,266

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

I oszczędźcie mi wpisów, że widać źle robiłam terapię , czy oczekiwałam cudu
Sama jestem rym zdenerwowana, że nie zadziałało jak widać, a pracowałam uczciwie, miałam motywację i widziałam światełko w tunelu. Moze terapia nie zawsze zadziala.  To tak jakby się złościć na kogoś, kto przez tydzień brał leki a jednak nadal ma anginę. Powinna przejść, ale nie przeszła.
Znam siebie i wiem, że się bardzo starałam pracując nad sobą  ale coś mi poszło widać nie tak.
I wkurzające jest to, widzialamvtezxw innych tematach, że jak komuś terapia nie pomogła do końca to zaraz są zdania typu
Mało się starałaś
Szukasz wymówek
To był zły terapeuta
Oczekiwałaś, że terapia działa jak magiczna różdżka
Po prostu może w niektórych przypadkach nie zadziala. Tak jak leki.

Ross, ale prawda jest taka, ze jak czlowiek chce, to terapia pomoze. A Ty sama piszesz, ze terapeuta Ci tlumaczyl, drugi terapeuta Ci tlumaczyl, a Ty dalej nic.
To jakich reakcji oczekujesz?
Czasami niektore rzeczy trzeba przyjac jako pewnik. Nie doswiadczysz juz drugi raz milosci rodzicow, zebys mogla to poczuc. Musisz po prostu zaakceptowac to, ze tak jest, zreszta opisalam Ci to dokladnie w poprzednim poscie, tylko Ty znowu czytasz fragmentami i bierzesz to, co Ci akurat pasuje. Tak sie nie da rozmawiac i ja sie ani troche nie dziwie, ze te terapie nie pomogly.

Jak masz angine, to bierzesz leki i lezysz w lozku. Jak masz angine i bierzesz leki i idziesz przebiec maraton, to nie masz sie co dziwic, ze nie pomoglo.
Terapia nie jest magiczna rozdzka. Ale to Ty tak to traktujesz, a nie my. My tu za to ciagle piszemy, ze w czasie terapii najwazniejsza jest praca wlasna.

4,267

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
W1dmo napisał/a:

No więc czyli chcieliście się nie zgodzić, ale się zgodziliście. Tak, terapeuta kilka zasad na początku przedstawi, ale i tak do tej oceny regularnie dochodzi. Każą Ci się wypowiedzieć na jakiś temat, a potem pozostałe dajmy ja to 5 osób wyraża opinie. To jest ocena. Do tego taka terapia jest droższa i dla samej rossanki będzie może z 20 minut. Ja sobie spróbowałem kiedyś i oceniam to koszmarnie. Nie ma opcji by OPka przez to przeszła.

Ty sobie spróbowałeś i oceniasz koszmarnie, a ja byłem na całym intensywnym 3 miesięcznym turnusie i oceniam, że to była najlepsza terapia na jakiej byłem.

Ale to brzmi jak ośrodek zamknięty jakiś, a nie zwykła psychoterapia.

4,268 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-10 12:23:08)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Czy jest sens zapytać osobę, jaki się zrobiło błąd, że wycofała się ze znajomości , co zrobiłam nie tak, że on wybrał inną? Czy to będzie ośmieszenie się?

Ross, żadne ośmieszenie.
A dlaczego od razu zakładasz, że to Ty popełniłaś błąd w relacji? Może to on popełnił, a może nikt i po prostu stało się, jak się stało.
Nie za wszystko jesteśmy odpowiedzialni. Przekonanie o tym, to poniekąd pycha.

4,269

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

I oszczędźcie mi wpisów, że widać źle robiłam terapię , czy oczekiwałam cudu
Sama jestem rym zdenerwowana, że nie zadziałało jak widać, a pracowałam uczciwie, miałam motywację i widziałam światełko w tunelu. Moze terapia nie zawsze zadziala.  To tak jakby się złościć na kogoś, kto przez tydzień brał leki a jednak nadal ma anginę. Powinna przejść, ale nie przeszła.
Znam siebie i wiem, że się bardzo starałam pracując nad sobą  ale coś mi poszło widać nie tak.
I wkurzające jest to, widzialamvtezxw innych tematach, że jak komuś terapia nie pomogła do końca to zaraz są zdania typu
Mało się starałaś
Szukasz wymówek
To był zły terapeuta
Oczekiwałaś, że terapia działa jak magiczna różdżka
Po prostu może w niektórych przypadkach nie zadziala. Tak jak leki.

Ross, ale prawda jest taka, ze jak czlowiek chce, to terapia pomoze. A Ty sama piszesz, ze terapeuta Ci tlumaczyl, drugi terapeuta Ci tlumaczyl, a Ty dalej nic.
To jakich reakcji oczekujesz?
Czasami niektore rzeczy trzeba przyjac jako pewnik. Nie doswiadczysz juz drugi raz milosci rodzicow, zebys mogla to poczuc. Musisz po prostu zaakceptowac to, ze tak jest, zreszta opisalam Ci to dokladnie w poprzednim poscie, tylko Ty znowu czytasz fragmentami i bierzesz to, co Ci akurat pasuje. Tak sie nie da rozmawiac i ja sie ani troche nie dziwie, ze te terapie nie pomogly.

Jak masz angine, to bierzesz leki i lezysz w lozku. Jak masz angine i bierzesz leki i idziesz przebiec maraton, to nie masz sie co dziwic, ze nie pomoglo.
Terapia nie jest magiczna rozdzka. Ale to Ty tak to traktujesz, a nie my. My tu za to ciagle piszemy, ze w czasie terapii najwazniejsza jest praca wlasna.

Rece mi opadły.
Może inaczej: mam angine, dostaje na 7 dni leki, mam leżeć w łóżku I odpoczywać. To robię. Jednak po 7 dniach nadal cos mnie boli gardło. Mimo,że grzecznie leżałam i brałam antybiotyk.
Na jednego zadziala na innego nie. Z reszta może zadziałała na inne rzeczy, których nawet już nie pamiętam i o których tu nie pisze.
Naprawdę się starałam, ćwiczyłam, pracowałam z terapeuta, pracowałam sama, pomału z mozolem.  Był i płacz i złość,z niektórych sesji wychodziłam zapłakana  potem się podnosiłam.
Po czym ktoś po latach nie widząc mnie na oczy pisze: Nie zadziałało, bo robilas źle.
A wiesz, że teraz są badania, że różne techniki są dla różnych osób i nie każdemu terapia pomaga?

Jak mam sobie wmówić,  że na uczucie nie trzeba zasłużyć no jak? Terapeuta to samo mówi, ja tego nie czuje. Wiem to rozumowo. To tak jak masz szklankę z gorącą herbata  ja ją dotykam i nic nie czuje, ale wiem teoretycznie, że jest gorąca więc jej nie dotykam. Nie czuje tego.

4,270

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

I oszczędźcie mi wpisów, że widać źle robiłam terapię , czy oczekiwałam cudu
Sama jestem rym zdenerwowana, że nie zadziałało jak widać, a pracowałam uczciwie, miałam motywację i widziałam światełko w tunelu. Moze terapia nie zawsze zadziala.  To tak jakby się złościć na kogoś, kto przez tydzień brał leki a jednak nadal ma anginę. Powinna przejść, ale nie przeszła.
Znam siebie i wiem, że się bardzo starałam pracując nad sobą  ale coś mi poszło widać nie tak.
I wkurzające jest to, widzialamvtezxw innych tematach, że jak komuś terapia nie pomogła do końca to zaraz są zdania typu
Mało się starałaś
Szukasz wymówek
To był zły terapeuta
Oczekiwałaś, że terapia działa jak magiczna różdżka
Po prostu może w niektórych przypadkach nie zadziala. Tak jak leki.

Ross, ale prawda jest taka, ze jak czlowiek chce, to terapia pomoze. A Ty sama piszesz, ze terapeuta Ci tlumaczyl, drugi terapeuta Ci tlumaczyl, a Ty dalej nic.
To jakich reakcji oczekujesz?
Czasami niektore rzeczy trzeba przyjac jako pewnik. Nie doswiadczysz juz drugi raz milosci rodzicow, zebys mogla to poczuc. Musisz po prostu zaakceptowac to, ze tak jest, zreszta opisalam Ci to dokladnie w poprzednim poscie, tylko Ty znowu czytasz fragmentami i bierzesz to, co Ci akurat pasuje. Tak sie nie da rozmawiac i ja sie ani troche nie dziwie, ze te terapie nie pomogly.

Jak masz angine, to bierzesz leki i lezysz w lozku. Jak masz angine i bierzesz leki i idziesz przebiec maraton, to nie masz sie co dziwic, ze nie pomoglo.
Terapia nie jest magiczna rozdzka. Ale to Ty tak to traktujesz, a nie my. My tu za to ciagle piszemy, ze w czasie terapii najwazniejsza jest praca wlasna.

Rece mi opadły.
Może inaczej: mam angine, dostaje na 7 dni leki, mam leżeć w łóżku I odpoczywać. To robię. Jednak po 7 dniach nadal cos mnie boli gardło. Mimo,że grzecznie leżałam i brałam antybiotyk.
Na jednego zadziala na innego nie. Z reszta może zadziałała na inne rzeczy, których nawet już nie pamiętam i o których tu nie pisze.
Naprawdę się starałam, ćwiczyłam, pracowałam z terapeuta, pracowałam sama, pomału z mozolem.  Był i płacz i złość,z niektórych sesji wychodziłam zapłakana  potem się podnosiłam.
Po czym ktoś po latach nie widząc mnie na oczy pisze: Nie zadziałało, bo robilas źle.
A wiesz, że teraz są badania, że różne techniki są dla różnych osób i nie każdemu terapia pomaga?

Jak mam sobie wmówić,  że na uczucie nie trzeba zasłużyć no jak? Terapeuta to samo mówi, ja tego nie czuje. Wiem to rozumowo. To tak jak masz szklankę z gorącą herbata  ja ją dotykam i nic nie czuje, ale wiem teoretycznie, że jest gorąca więc jej nie dotykam. Nie czuje tego.

No mi tez rece opadaja, jak wyciagasz jedno zdanie z calej wypowiedzi i jeszcze wywracasz je na druga strone, zeby pokazac na Twoje.
Jak masz szklanke z goraca herbata, to nawet jak szklanka jest zimna (a sa takie big_smile nawet mam), to i tak jestes swiadoma, ze ona jest goraca. Albo mozesz wsadzic do niej palec i sie oparzyc.
Rob Ross, jak uwazasz. Niczego nie zmieniaj. To przeciez Twoje zycie. Dalej uwazaj, ze terapie sa do dupy, a na milosc trzeba zasluzyc. Powodzenia.

4,271 Ostatnio edytowany przez Misinx (2021-05-10 12:52:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:
Misinx napisał/a:
W1dmo napisał/a:

No więc czyli chcieliście się nie zgodzić, ale się zgodziliście. Tak, terapeuta kilka zasad na początku przedstawi, ale i tak do tej oceny regularnie dochodzi. Każą Ci się wypowiedzieć na jakiś temat, a potem pozostałe dajmy ja to 5 osób wyraża opinie. To jest ocena. Do tego taka terapia jest droższa i dla samej rossanki będzie może z 20 minut. Ja sobie spróbowałem kiedyś i oceniam to koszmarnie. Nie ma opcji by OPka przez to przeszła.

Ty sobie spróbowałeś i oceniasz koszmarnie, a ja byłem na całym intensywnym 3 miesięcznym turnusie i oceniam, że to była najlepsza terapia na jakiej byłem.

Ale to brzmi jak ośrodek zamknięty jakiś, a nie zwykła psychoterapia.

To nie był ośrodek zamknięty. Po prostu sesje w okresie 3 miesięcy były bardzo częste, 4 razy w tygodniu po 2 godziny + godzina sesji indywidualnej. A to był tryb "mniej intensywny". Trzeba więc się przygotować się na 3 miesiące wycięte z życiorysu, ale moim zdaniem warto. Taki mają wypracowany system. Może teraz się coś zmieniło, bo ja byłem tam jakieś 13 lat temu. To jest ośrodek, który ma wysoką renomę.

4,272

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
W1dmo napisał/a:
Misinx napisał/a:

Ty sobie spróbowałeś i oceniasz koszmarnie, a ja byłem na całym intensywnym 3 miesięcznym turnusie i oceniam, że to była najlepsza terapia na jakiej byłem.

Ale to brzmi jak ośrodek zamknięty jakiś, a nie zwykła psychoterapia.

To nie był ośrodek zamknięty. Po prostu sesje w okresie 3 miesięcy były bardzo częste, 4 razy w tygodniu po 2 godziny + godzina sesji indywidualnej. A to był tryb "mniej intensywny". Trzeba więc się przygotować się na 3 miesiące wycięte z życiorysu, ale moim zdaniem warto. Taki mają wypracowany system. Może teraz się coś zmieniło, bo ja byłem tam jakieś 13 lat temu. To jest ośrodek, który ma wysoką renomę.

Tez mialam propozycje takiej terapii smile w koncu nie skorzystalam, ale uwazam, ze to dobra opcja.

4,273

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ross, ale prawda jest taka, ze jak czlowiek chce, to terapia pomoze. A Ty sama piszesz, ze terapeuta Ci tlumaczyl, drugi terapeuta Ci tlumaczyl, a Ty dalej nic.
To jakich reakcji oczekujesz?
Czasami niektore rzeczy trzeba przyjac jako pewnik. Nie doswiadczysz juz drugi raz milosci rodzicow, zebys mogla to poczuc. Musisz po prostu zaakceptowac to, ze tak jest, zreszta opisalam Ci to dokladnie w poprzednim poscie, tylko Ty znowu czytasz fragmentami i bierzesz to, co Ci akurat pasuje. Tak sie nie da rozmawiac i ja sie ani troche nie dziwie, ze te terapie nie pomogly.

Jak masz angine, to bierzesz leki i lezysz w lozku. Jak masz angine i bierzesz leki i idziesz przebiec maraton, to nie masz sie co dziwic, ze nie pomoglo.
Terapia nie jest magiczna rozdzka. Ale to Ty tak to traktujesz, a nie my. My tu za to ciagle piszemy, ze w czasie terapii najwazniejsza jest praca wlasna.

Rece mi opadły.
Może inaczej: mam angine, dostaje na 7 dni leki, mam leżeć w łóżku I odpoczywać. To robię. Jednak po 7 dniach nadal cos mnie boli gardło. Mimo,że grzecznie leżałam i brałam antybiotyk.
Na jednego zadziala na innego nie. Z reszta może zadziałała na inne rzeczy, których nawet już nie pamiętam i o których tu nie pisze.
Naprawdę się starałam, ćwiczyłam, pracowałam z terapeuta, pracowałam sama, pomału z mozolem.  Był i płacz i złość,z niektórych sesji wychodziłam zapłakana  potem się podnosiłam.
Po czym ktoś po latach nie widząc mnie na oczy pisze: Nie zadziałało, bo robilas źle.
A wiesz, że teraz są badania, że różne techniki są dla różnych osób i nie każdemu terapia pomaga?

Jak mam sobie wmówić,  że na uczucie nie trzeba zasłużyć no jak? Terapeuta to samo mówi, ja tego nie czuje. Wiem to rozumowo. To tak jak masz szklankę z gorącą herbata  ja ją dotykam i nic nie czuje, ale wiem teoretycznie, że jest gorąca więc jej nie dotykam. Nie czuje tego.

No mi tez rece opadaja, jak wyciagasz jedno zdanie z calej wypowiedzi i jeszcze wywracasz je na druga strone, zeby pokazac na Twoje.
Jak masz szklanke z goraca herbata, to nawet jak szklanka jest zimna (a sa takie big_smile nawet mam), to i tak jestes swiadoma, ze ona jest goraca. Albo mozesz wsadzic do niej palec i sie oparzyc.
Rob Ross, jak uwazasz. Niczego nie zmieniaj. To przeciez Twoje zycie. Dalej uwazaj, ze terapie sa do dupy, a na milosc trzeba zasluzyc. Powodzenia.

Miałam coś napisać, ale szkoda mi czasu. Nie znasz mnie, nie byłaś przy tym  .

4,274

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
W1dmo napisał/a:
Misinx napisał/a:

Ty sobie spróbowałeś i oceniasz koszmarnie, a ja byłem na całym intensywnym 3 miesięcznym turnusie i oceniam, że to była najlepsza terapia na jakiej byłem.

Ale to brzmi jak ośrodek zamknięty jakiś, a nie zwykła psychoterapia.

To nie był ośrodek zamknięty. Po prostu sesje w okresie 3 miesięcy były bardzo częste, 4 razy w tygodniu po 2 godziny + godzina sesji indywidualnej. A to był tryb "mniej intensywny". Trzeba więc się przygotować się na 3 miesiące wycięte z życiorysu, ale moim zdaniem warto. Taki mają wypracowany system. Może teraz się coś zmieniło, bo ja byłem tam jakieś 13 lat temu. To jest ośrodek, który ma wysoką renomę.

Jak wygląda taka praca w grupie? Każdy mówi co chce, czy tematy sesji są narzucane? Czy osoba prowadząca tylko kieruje rozmową? Czy ludzie są tam jakiś dobierani czy 18 latkowie są na sali z 50 latkami?

4,275

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A szczera rozmowa z Rodzicami?

4,276

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:

A szczera rozmowa z Rodzicami?

Jedno już nie żyje a drugie ma juz swoje lata.
Muszę sobie sama to poukładać.
Żadne terapię tylko ja sama już.
Z resztą to było tak dawno było minęło co tam.
Ważne dla mnie co jest teraz.

Co do zwiazkow-nie macie wrażenia w związkach, że jak będziecie się kłócić, stawiać na swoim, nie zgadzam się z partnerem i nie robić mu przyjemności to Was zostawi?

4,277

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
W1dmo napisał/a:

Ale to brzmi jak ośrodek zamknięty jakiś, a nie zwykła psychoterapia.

To nie był ośrodek zamknięty. Po prostu sesje w okresie 3 miesięcy były bardzo częste, 4 razy w tygodniu po 2 godziny + godzina sesji indywidualnej. A to był tryb "mniej intensywny". Trzeba więc się przygotować się na 3 miesiące wycięte z życiorysu, ale moim zdaniem warto. Taki mają wypracowany system. Może teraz się coś zmieniło, bo ja byłem tam jakieś 13 lat temu. To jest ośrodek, który ma wysoką renomę.

Jak wygląda taka praca w grupie? Każdy mówi co chce, czy tematy sesji są narzucane? Czy osoba prowadząca tylko kieruje rozmową? Czy ludzie są tam jakiś dobierani czy 18 latkowie są na sali z 50 latkami?

Zaczynając od końca to ludzie na grupie są oczywiście dobrani. Zanim trafisz na terapię musisz przejść kwalifikację. Robisz testy, rozmawiasz z terapeutą. Na tej podstawie jesteś, lub nie, zakwalifikowana do grupy z ludźmi o podobnych problemach i w zbliżonym przedziale wiekowym. Jak wygląda praca w grupie ? Dokładnie to Ci już nie powiem, bo tego już nie pamiętam. Pamiętam, że był pewien schemat tych zajęć. Oprócz dwóch obecnych na zajęciach terapeutów sesje były nagrywane i był też obecny (za lustrem weneckim) superwizor. Jeśli ktoś chciał, to była możliwość odsłuchania sobie ponownie takiej sesji. Pamiętam, że każdy uczestnik miał też przypisanego uczestnika, któremu robiło się takie podsumowania w połowie trwania terapii i na końcu. Oprócz zwykłych sesji były też osobno zajęcia praktyczne w trakcie których były różne fajne ćwiczenia, psychodramy.

4,278

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

To nie był ośrodek zamknięty. Po prostu sesje w okresie 3 miesięcy były bardzo częste, 4 razy w tygodniu po 2 godziny + godzina sesji indywidualnej. A to był tryb "mniej intensywny". Trzeba więc się przygotować się na 3 miesiące wycięte z życiorysu, ale moim zdaniem warto. Taki mają wypracowany system. Może teraz się coś zmieniło, bo ja byłem tam jakieś 13 lat temu. To jest ośrodek, który ma wysoką renomę.

Jak wygląda taka praca w grupie? Każdy mówi co chce, czy tematy sesji są narzucane? Czy osoba prowadząca tylko kieruje rozmową? Czy ludzie są tam jakiś dobierani czy 18 latkowie są na sali z 50 latkami?

Zaczynając od końca to ludzie na grupie są oczywiście dobrani. Zanim trafisz na terapię musisz przejść kwalifikację. Robisz testy, rozmawiasz z terapeutą. Na tej podstawie jesteś, lub nie, zakwalifikowana do grupy z ludźmi o podobnych problemach i w zbliżonym przedziale wiekowym. Jak wygląda praca w grupie ? Dokładnie to Ci już nie powiem, bo tego już nie pamiętam. Pamiętam, że był pewien schemat tych zajęć. Oprócz dwóch obecnych na zajęciach terapeutów sesje były nagrywane i był też obecny (za lustrem weneckim) superwizor. Jeśli ktoś chciał, to była możliwość odsłuchania sobie ponownie takiej sesji. Pamiętam, że każdy uczestnik miał też przypisanego uczestnika, któremu robiło się takie podsumowania w połowie trwania terapii i na końcu. Oprócz zwykłych sesji były też osobno zajęcia praktyczne w trakcie których były różne fajne ćwiczenia, psychodramy.

Jak oceniasz jej przydatność dla siebie ?

4,279

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jak wygląda taka praca w grupie? Każdy mówi co chce, czy tematy sesji są narzucane? Czy osoba prowadząca tylko kieruje rozmową? Czy ludzie są tam jakiś dobierani czy 18 latkowie są na sali z 50 latkami?

Zaczynając od końca to ludzie na grupie są oczywiście dobrani. Zanim trafisz na terapię musisz przejść kwalifikację. Robisz testy, rozmawiasz z terapeutą. Na tej podstawie jesteś, lub nie, zakwalifikowana do grupy z ludźmi o podobnych problemach i w zbliżonym przedziale wiekowym. Jak wygląda praca w grupie ? Dokładnie to Ci już nie powiem, bo tego już nie pamiętam. Pamiętam, że był pewien schemat tych zajęć. Oprócz dwóch obecnych na zajęciach terapeutów sesje były nagrywane i był też obecny (za lustrem weneckim) superwizor. Jeśli ktoś chciał, to była możliwość odsłuchania sobie ponownie takiej sesji. Pamiętam, że każdy uczestnik miał też przypisanego uczestnika, któremu robiło się takie podsumowania w połowie trwania terapii i na końcu. Oprócz zwykłych sesji były też osobno zajęcia praktyczne w trakcie których były różne fajne ćwiczenia, psychodramy.

Jak oceniasz jej przydatność dla siebie ?

Najlepiej z wszystkich dotychczasowych terapii na których byłem.

4,280

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Zaczynając od końca to ludzie na grupie są oczywiście dobrani. Zanim trafisz na terapię musisz przejść kwalifikację. Robisz testy, rozmawiasz z terapeutą. Na tej podstawie jesteś, lub nie, zakwalifikowana do grupy z ludźmi o podobnych problemach i w zbliżonym przedziale wiekowym. Jak wygląda praca w grupie ? Dokładnie to Ci już nie powiem, bo tego już nie pamiętam. Pamiętam, że był pewien schemat tych zajęć. Oprócz dwóch obecnych na zajęciach terapeutów sesje były nagrywane i był też obecny (za lustrem weneckim) superwizor. Jeśli ktoś chciał, to była możliwość odsłuchania sobie ponownie takiej sesji. Pamiętam, że każdy uczestnik miał też przypisanego uczestnika, któremu robiło się takie podsumowania w połowie trwania terapii i na końcu. Oprócz zwykłych sesji były też osobno zajęcia praktyczne w trakcie których były różne fajne ćwiczenia, psychodramy.

Jak oceniasz jej przydatność dla siebie ?

Najlepiej z wszystkich dotychczasowych terapii na których byłem.

Dużo ich było? Ile trwaly?

4,281

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

A szczera rozmowa z Rodzicami?

Jedno już nie żyje a drugie ma juz swoje lata.
Muszę sobie sama to poukładać.
Żadne terapię tylko ja sama już.
Z resztą to było tak dawno było minęło co tam.
Ważne dla mnie co jest teraz.

Co do zwiazkow-nie macie wrażenia w związkach, że jak będziecie się kłócić, stawiać na swoim, nie zgadzam się z partnerem i nie robić mu przyjemności to Was zostawi?

A jakbyś napisała list do swoich Rodziców?
Może udałoby Ci się w drugim liście być swoimi Rodzicami i odpowiedzieć na tej pierwszy list?
A na końcu już jako Rossanka odpowiedzieć na drugi list?

Tak bylo dawno, ale jak nie uporządkujesz swojego dzieciństwa i relacji z Rodzicami to moim zdaniem będzisz kręcić się w kółko

A co do drugiego pytania: jeżeli związek miałby polegać tylko na kłótniach i ciąłych ustępstwach z jednej strony, to tak będzie to koniec związku - i bardzo dobrze.

4,282

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Misinx napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jak oceniasz jej przydatność dla siebie ?

Najlepiej z wszystkich dotychczasowych terapii na których byłem.

Dużo ich było? Ile trwaly?

Nie liczyłem dokładnie. Indywidualnych to chyba 4. Najdłuższa trwała 2 lata. Teraz też jestem w terapii od jesieni. Oprócz tego dwa razy byłem też z żoną na terapii dla par.

4,283

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka a w drugą stronę: masz takie doświadczenie, że na miłość zasłużyłaś? Udało ci się? Czy raczej zawsze sobie mówiłaś: muszę więcej zrobić wtedy zasłużę?

Ja np nie wiem ile bym nie zrobiła, a zrobiłam wiele by spełnić oczekiwania, to wiem, że nie dostałabym takiej miłości jak potrzebowałam od swoich rodziców. Oni są po prostu sami zbyt pokręceni i zablokowani. Natomiast były/ są inne osoby, które okazywały mi miłość. Może też masz jakieś takie doświadczenia w swoim życiu. U mnie taką osobą była babcia, która w dzieciństwie codziennie była u nas w domu. Jej strata była dla mnie bardzo trudna, ale na jej pogrzebie poznałam dalszą krewną, kuzynkę mojej matki, która jest dla mnie teraz jak matka. Kolejne wcielenie ;-) Może to brzmieć dziwnie, ale po prostu potrzebowałam takiej osoby i akurat tamta ciotka, najwyraźniej też. Mimo to, że nieraz z czymś się jej sprzeciwiłam, a czasem ją zawodzę, to wiem, że mnie kocha.

Wydaje mi się, że koszt terapii grupowej jest raczej niższy, chyba za ok 100zł za sesję się da. I są opcje online teraz.
Myślę, że warto czegoś nowego spróbować, dać szansę zobaczyć co się wydarzy.

Czy ten wątek w czymś Ci w ogóle przez 8 lat pomógł Rossanka?

4,284

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Co do zwiazkow-nie macie wrażenia w związkach, że jak będziecie się kłócić, stawiać na swoim, nie zgadzam się z partnerem i nie robić mu przyjemności to Was zostawi?

Przechodzisz ze skrajnosci w skrajnosc.
Ja przykladowo w zwiazku sie nie kloce. Rozmawiamy, osiagamy kompromisy, ale nie stawiamy na swoim mimo wszystko i nie klocimy sie tak, zeby na siebie wrzeszczec.
To sie da wyposrodkowac, bo w wiekszosci kwestii (poza slubem, mieszkaniem, dziecmi czy religia) da sie wypracowac kompromisy. Tylko trzeba chciec.

Ty wbijasz od razy w klotnie, a to nie o klotnie chodzi, tylko o to, zebys pokazala, ze masz swoje zdanie i swoje opinie i jestes rownorzednym partnerem w dyskusji. Bo mozesz chciec jechac na wakacje do Gdyni, a Twoj facet w gory. I teraz idac za tym, co piszesz, to Ty bys nawet nie powiedziala, ze wolisz morze, tylko od razu zaakceptowalabys pomysl partnera. A tymczasem na spokojnie mozna pogodzic jedno z drugim i albo jechac oddzielnie, albo podzielic urlop i jechac na tydzien tu i na tydzien tu, tylko trzeba o tym pogadac i miec w sobie otwartosc na potrzeby partnera i swoje tez.
Urlop to taki mini przyklad, ale to sie tyczy wszystkiego. Nie mozna ani caly czas ustepowac drugiej osobie i traktowac jej potrzeby jako wazniejsze od wlasnych, ani nie mozna caly czas wrzeszczec i sie klocic i tylko stawiac na swoim. I jedno i druie jest destrukcyjne.

4,285

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Co do zwiazkow-nie macie wrażenia w związkach, że jak będziecie się kłócić, stawiać na swoim, nie zgadzam się z partnerem i nie robić mu przyjemności to Was zostawi?

Może i tak i może tak będzie lepiej.
Nie trzeba się kłócić, można rozmawiać. Potrzeba stawiania zawsze na swoim też nie jest zdrowa. Czasem sytuacja wymaga jednak powiedzenia nie. Nie na wszystko można się zgodzić. Czasem jak nie powiesz tego "nie", to ta druga osoba nie będzie Cię już szanować. Bywa, że ludzie nieźle przeginają i testują granice. Z jednej strony opłaci im się, żebyś się na coś zgodziła, a jednocześnie mogą sami uważać, że głupio robisz, można Cię wykorzystywać, nie masz charakteru.

4,286

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Miałam kiedyś schemat wykłócania się do upadłego, wchodzenia w pyskówki, byłam wojownicza. Dziś też czasem moja gwałtowność dochodzi do głosu, gdy mam jakiś słabszy moment, ale nauczyłam się, że nie wdając się w awantury, wcale nie przegrywam i wręcz zyskuję - czas na ochłonięcie i rozsądną reakcję. Nauczylo mnie tego toksyczne małżeństwo, a dokładnie terapia, której zdesperowana się wtedy podjęłam.

Dziś uważam, że z mądrym człowiekiem się dogadam nawet mimo różnic, a z głupim szkoda tracić czasu, im szybciej się to skończy, tym lepiej. Obustronnie oczywiście.

4,287

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Co do zwiazkow-nie macie wrażenia w związkach, że jak będziecie się kłócić, stawiać na swoim, nie zgadzam się z partnerem i nie robić mu przyjemności to Was zostawi?

Przechodzisz ze skrajnosci w skrajnosc.
Ja przykladowo w zwiazku sie nie kloce. Rozmawiamy, osiagamy kompromisy, ale nie stawiamy na swoim mimo wszystko i nie klocimy sie tak, zeby na siebie wrzeszczec.
To sie da wyposrodkowac, bo w wiekszosci kwestii (poza slubem, mieszkaniem, dziecmi czy religia) da sie wypracowac kompromisy. Tylko trzeba chciec.

Ty wbijasz od razy w klotnie, a to nie o klotnie chodzi, tylko o to, zebys pokazala, ze masz swoje zdanie i swoje opinie i jestes rownorzednym partnerem w dyskusji. Bo mozesz chciec jechac na wakacje do Gdyni, a Twoj facet w gory. I teraz idac za tym, co piszesz, to Ty bys nawet nie powiedziala, ze wolisz morze, tylko od razu zaakceptowalabys pomysl partnera. A tymczasem na spokojnie mozna pogodzic jedno z drugim i albo jechac oddzielnie, albo podzielic urlop i jechac na tydzien tu i na tydzien tu, tylko trzeba o tym pogadac i miec w sobie otwartosc na potrzeby partnera i swoje tez.
Urlop to taki mini przyklad, ale to sie tyczy wszystkiego. Nie mozna ani caly czas ustepowac drugiej osobie i traktowac jej potrzeby jako wazniejsze od wlasnych, ani nie mozna caly czas wrzeszczec i sie klocic i tylko stawiac na swoim. I jedno i druie jest destrukcyjne.

W byłym związku było tak jak mówisz, przykładowo, że chciałam jechać nad morze a on w góry. Ja lubiłam jedne miejsca on inne. W to w które ja chciałam jechać pojechaliśmy tylko raz. Pozostałe miejsca-byly tylko jego, nie lubiłam ich. Na szczęście były też wspólne miejsca, gdzie obydwoje lubiliśmy spędzać czas. Oddzielnie też spędzaliśmy czas, nie lubię być przyklejona 24/24do mężczyzny, muszę mieć oddech.
Bo inaczej czuje się jak w więzieniu.
Ale też nie chce związku, gdzie widzimy się raz na trzy dni i żadnych telefonów w międzyczasie jak to było u mnie. To z kolei za zadko. Mówiłam mu o tym, ale mówił,że jemu to wystarczy, a przecież nie mogłam go zmusić do czestszego kontaktu.
Poza tym on nie lubił chodzić na kompromisy. W sumie to miał rację.

4,288

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
aniuu1 napisał/a:

Rossanka a w drugą stronę: masz takie doświadczenie, że na miłość zasłużyłaś? Udało ci się? Czy raczej zawsze sobie mówiłaś: muszę więcej zrobić wtedy zasłużę?

Ja np nie wiem ile bym nie zrobiła, a zrobiłam wiele by spełnić oczekiwania, to wiem, że nie dostałabym takiej miłości jak potrzebowałam od swoich rodziców. Oni są po prostu sami zbyt pokręceni i zablokowani. Natomiast były/ są inne osoby, które okazywały mi miłość. Może też masz jakieś takie doświadczenia w swoim życiu. U mnie taką osobą była babcia, która w dzieciństwie codziennie była u nas w domu. Jej strata była dla mnie bardzo trudna, ale na jej pogrzebie poznałam dalszą krewną, kuzynkę mojej matki, która jest dla mnie teraz jak matka

Czy ten wątek w czymś Ci w ogóle przez 8 lat pomógł Rossanka?

Tak. Był dziadek. Ale mieszkał daleko, widywaliśmy się raz-dwa razy do roku , tego powodu, zmarł jak byłam na początku podstawówki. 3klasa.
Przez 8 lat - chyba w niczym nie pomógł. Widzę tylko, że ludzie po prostu żyją, ja utknęłam na 8 lat ( pisze o związkach, bo o tym jest wątek, inne rzeczy przez 8 lat bardzo się zmienily). Dużo ludzi tu się przewinęło, jedni się zdążyli rozwiesc, inni powchodzili w związki, jeszcze inni dorobili się dzieci, domów. Właściwie dużo samotnych osób odeszło z forum gdy poznało swoich partnerów. Co mnie nie dziwi.
U mnie nic się nie zmieniło. Jak dożyje, to pewnie zax8 lat będę pisała to samo. Haha
Najgorsze, że zaczynam się przyzwyczajać do życia w pojedynkę, chyba za długo byłam sama.

4,289

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

A jesteś prostytutką obsługującą grupę porównawczą, by wyciagać takie wnioski?  bo jak np miałaś paru kochanków z EU i paru spoza to wiesz że to statystycznie za mała próba?
To jest post w stylu: a wszystkie Polki to puszczalskie, sorry

To była właśnie odpowiedź na jego uogólnienie na temat kobiet. Nie odpisuj już na moje posty, bo kompletnie nie masz pojęcia o czym ja piszę i do czego się odnoszę smile

4,290 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-05-10 20:27:30)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Terapia grupowa wydaje się dobrym pomysłem, bo to taki mini poligon doświadczalny- jak w życiu- gdzie współistniejemy z innymi osobami i niestety Widmo:) nie jest to konsylium gdzie omawiamy problemy jednej osoby 2 godziny, a ona się pławi w uwadze.  dostaniesz też informacje zwrotne od ludzi- takie same jak w realu- i o to chodzi.

Rossanka: na czym polegała ta praca nad sobą podczas terapii- bo terapia to nie są wykłady- tylko po godzinie wracamy do życia- jakie to miało przełożenie: zmieniałaś coś w zachowaniu i obserwowałaś jak to działa?

no i Twoja ostatnia relacja o którtej mało piszesz wiec moze strzelam trochę:

są miłe rozmowy i wspólny język z podobajacym, Ci się męzczyzną
zbliżacie się wiec on mówi coś o sobie- ze nie chce się angażować uczuciowo
Ty się dystansujesz bo nie tego szukasz
On się dystansuje i znakduje inną..


tu powinien być wniosek- że wszystko przebiegło prawidłowo
a Ty pytasz co robisz nie tak?

a tu przecież 2 dorosłe osoby oddaliły się z relacji która nie spełniała ich oczekiwań.
gdyby obustronnie coś z niej wynosiły, to by trwała.

Jśli dorosła osoba dystansuje się to nie mopze zakładać, że ta druga będzie ją gonic, to tak nie działa.  czasem tak jest w zawiązanych związkachj a i tak w końcu się sypie. A w nowym nie działa nigdy.

jak nie chciałaś by się oddalił- trzeba było się nie dystansować.
jeśli chciałaś- zrobiłaś dobrze
jak liczyłaś na próby zatrzymywania Cię- to było dziecinne.

Posty [ 4,226 do 4,290 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 64 65 66 67 68 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024