pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 61 62 63 64 65 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4,031 do 4,095 z 8,335 ]

4,031

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Mam pytanie teoretyczne. Przy nowej znajomości kiedy powiedziec o nerwicy?
A w związku? Zatajalibyscie to przed partnerem czy powiedzieli mu o tym? Myślicie że brak powiadomienia może być odebrany jako
A)  prywatna sprawę drugiej osoby, w związku nie trzeba mówić wszystkiego
B) brak zaufania
?

Powiedz, ale nie wychylaj się z tym od razu. Po prostu wspomnij po tygodniu lub paru tygodniach znajomości. Z tym że powiedz też że normalnie z tym żyjesz i w niczym Ci to nie przeszkadza.

Zobacz podobne tematy :

4,032

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mam pytanie teoretyczne. Przy nowej znajomości kiedy powiedziec o nerwicy?
A w związku? Zatajalibyscie to przed partnerem czy powiedzieli mu o tym? Myślicie że brak powiadomienia może być odebrany jako
A)  prywatna sprawę drugiej osoby, w związku nie trzeba mówić wszystkiego
B) brak zaufania
?

Powiedz, ale nie wychylaj się z tym od razu. Po prostu wspomnij po tygodniu lub paru tygodniach znajomości. Z tym że powiedz też że normalnie z tym żyjesz i w niczym Ci to nie przeszkadza.

Ale mi to przeszkadza.

4,033

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

O, Alone, dawno Cię nie widzialam
Dla mnie oczywiste jest, że nie rzucę partnera z powodu "głupiej" nerwicy, a nawet w ciężkiej chorobie. Do licha, jest się ze sobą na dobre i na złe. Wierzę, że podobnie myślących ludzi jest więcej.
Oczywiście każdy jest wolnym człowiekiem, więc jeśli ktoś mnie nie zaakceptuje z powodu choroby albo nie dźwignie cięzaru - nic na to nie poradzę. Życie...

Właśnie. Niektórych obrzydza łuszczyca, albo łysina u faceta, albo nadmierne owłosienie u kobiet związane z hormonami a innym to  wcale nie przeszkadza.

4,034

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mam pytanie teoretyczne. Przy nowej znajomości kiedy powiedziec o nerwicy?
A w związku? Zatajalibyscie to przed partnerem czy powiedzieli mu o tym? Myślicie że brak powiadomienia może być odebrany jako
A)  prywatna sprawę drugiej osoby, w związku nie trzeba mówić wszystkiego
B) brak zaufania
?

Powiedz, ale nie wychylaj się z tym od razu. Po prostu wspomnij po tygodniu lub paru tygodniach znajomości. Z tym że powiedz też że normalnie z tym żyjesz i w niczym Ci to nie przeszkadza.

Ale mi to przeszkadza.

Chyba źle napisałem. Chodziło mi o to że jesteś w stanie z tym funkcjonować w codziennym życiu, tzn chodzić do pracy, wyjść do sklepu, itp. Bo są ludzie z nerwicą lękową którzy boją się wyjść z domu.

4,035

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:

Powiedz, ale nie wychylaj się z tym od razu. Po prostu wspomnij po tygodniu lub paru tygodniach znajomości. Z tym że powiedz też że normalnie z tym żyjesz i w niczym Ci to nie przeszkadza.

Ale mi to przeszkadza.

Chyba źle napisałem. Chodziło mi o to że jesteś w stanie z tym funkcjonować w codziennym życiu, tzn chodzić do pracy, wyjść do sklepu, itp. Bo są ludzie z nerwicą lękową którzy boją się wyjść z domu.

A o to chodzi, to tak. Tylko mam te lęki i napady z ciała. Tzn jak mam stres.

4,036

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:

Powiedz, ale nie wychylaj się z tym od razu. Po prostu wspomnij po tygodniu lub paru tygodniach znajomości. Z tym że powiedz też że normalnie z tym żyjesz i w niczym Ci to nie przeszkadza.

Ale mi to przeszkadza.

Chyba źle napisałem. Chodziło mi o to że jesteś w stanie z tym funkcjonować w codziennym życiu, tzn chodzić do pracy, wyjść do sklepu, itp. Bo są ludzie z nerwicą lękową którzy boją się wyjść z domu.

A o to chodzi, to tak. Tylko mam te lęki i napady z ciała. Tzn jak mam stres.

4,037

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:

Ale mi to przeszkadza.

Chyba źle napisałem. Chodziło mi o to że jesteś w stanie z tym funkcjonować w codziennym życiu, tzn chodzić do pracy, wyjść do sklepu, itp. Bo są ludzie z nerwicą lękową którzy boją się wyjść z domu.

A o to chodzi, to tak. Tylko mam te lęki i napady z ciała. Tzn jak mam stres.

Napiszę Ci że w pewnym okresie życia miałem podobne objawy. Wtedy ratowałem się cukierkami, czy czymś słodkim jak mi się robiło słabo. Nawet do tej pory noszę kilka cukierków w kieszeni z przyzwyczajenia. wink Więc to nie jest nic nadzwyczajnego i skreślającego.

4,038

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:

Chyba źle napisałem. Chodziło mi o to że jesteś w stanie z tym funkcjonować w codziennym życiu, tzn chodzić do pracy, wyjść do sklepu, itp. Bo są ludzie z nerwicą lękową którzy boją się wyjść z domu.

A o to chodzi, to tak. Tylko mam te lęki i napady z ciała. Tzn jak mam stres.

Napiszę Ci że w pewnym okresie życia miałem podobne objawy. Wtedy ratowałem się cukierkami, czy czymś słodkim jak mi się robiło słabo. Nawet do tej pory noszę kilka cukierków w kieszeni z przyzwyczajenia. wink Więc to nie jest nic nadzwyczajnego i skreślającego.

Ale wstyd. Np z nerwów masz nudności, a tu masz iść na randkę. Facet stawia kolację a Ty nie możesz nic przełknąć i wychodzisz na dziwaka. Albo idziesz do teściowej i nie możesz nic przełknąć z emocji a ona myśli, ze Ci nie smakuje.
Pamiętam swoją studniówkę, nic prawie nie mogłam z wrażenia przełknąć, aż mnie jedna matka, która była w obsłudze operdzieliła, że możebym coś zjadła bo wydziwiam. Nie wiem co ja jej zrobiłam, co ją obchodziło, czy zjadłam ten obiad czy nie.

4,039

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:

A o to chodzi, to tak. Tylko mam te lęki i napady z ciała. Tzn jak mam stres.

Napiszę Ci że w pewnym okresie życia miałem podobne objawy. Wtedy ratowałem się cukierkami, czy czymś słodkim jak mi się robiło słabo. Nawet do tej pory noszę kilka cukierków w kieszeni z przyzwyczajenia. wink Więc to nie jest nic nadzwyczajnego i skreślającego.

Ale wstyd. Np z nerwów masz nudności, a tu masz iść na randkę. Facet stawia kolację a Ty nie możesz nic przełknąć i wychodzisz na dziwaka. Albo idziesz do teściowej i nie możesz nic przełknąć z emocji a ona myśli, ze Ci nie smakuje.
Pamiętam swoją studniówkę, nic prawie nie mogłam z wrażenia przełknąć, aż mnie jedna matka, która była w obsłudze operdzieliła, że możebym coś zjadła bo wydziwiam. Nie wiem co ja jej zrobiłam, co ją obchodziło, czy zjadłam ten obiad czy nie.

U mnie aż tak źle na tym tle nie było no i wiązało się to z inną dolegliwością którą wtedy miałem. Ale grunt to opanować to przejmowanie się tym co inni sobie o mnie pomyślą albo co powiedzą bo to tylko napędza stres a stres napędza objawy. Przełamać wstyd i mieć na to wywalone. smile

Co z tego że sobie tak pomyśli czy inaczej. Nie możesz jeść albo akurat w danej chwili nie masz ochoty to mówisz drugiej osobie że boli Cię żołądek albo że źle się czujesz i pomimo że jedzenie jest smaczne to przepraszasz ale akurat w tej chwili nie możesz. Sam byłem kiedyś w takiej sytuacji i tak właśnie zrobiłem. Druga osoba się nie pogniewała.

4,040

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:
Peter4x napisał/a:

Napiszę Ci że w pewnym okresie życia miałem podobne objawy. Wtedy ratowałem się cukierkami, czy czymś słodkim jak mi się robiło słabo. Nawet do tej pory noszę kilka cukierków w kieszeni z przyzwyczajenia. wink Więc to nie jest nic nadzwyczajnego i skreślającego.

Ale wstyd. Np z nerwów masz nudności, a tu masz iść na randkę. Facet stawia kolację a Ty nie możesz nic przełknąć i wychodzisz na dziwaka. Albo idziesz do teściowej i nie możesz nic przełknąć z emocji a ona myśli, ze Ci nie smakuje.
Pamiętam swoją studniówkę, nic prawie nie mogłam z wrażenia przełknąć, aż mnie jedna matka, która była w obsłudze operdzieliła, że możebym coś zjadła bo wydziwiam. Nie wiem co ja jej zrobiłam, co ją obchodziło, czy zjadłam ten obiad czy nie.

U mnie aż tak źle na tym tle nie było no i wiązało się to z inną dolegliwością którą wtedy miałem. Ale grunt to opanować to przejmowanie się tym co inni sobie o mnie pomyślą albo co powiedzą bo to tylko napędza stres a stres napędza objawy. Przełamać wstyd i mieć na to wywalone. smile

Co z tego że sobie tak pomyśli czy inaczej. Nie możesz jeść albo akurat w danej chwili nie masz ochoty to mówisz drugiej osobie że boli Cię żołądek albo że źle się czujesz i pomimo że jedzenie jest smaczne to przepraszasz ale akurat w tej chwili nie możesz. Sam byłem kiedyś w takiej sytuacji i tak właśnie zrobiłem. Druga osoba się nie pogniewała.

Znowu się mam tłumaczyć?:(
Myślisz, że że mną już tak źle bo powiedziałeś, że u Ciebie aż tak źle nie było?

4,041 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-10-08 14:53:16)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka, ćwiczysz może jogę?  Bo teraz Ciebie napędza strach przed atakiem, jak dostrzeżesz, że za kazdym razem nie umierasz, ale żyjesz dalej, dasz radę. Głupia metoda 10 spokojnych wdechów od 10 już działa. A może jak Peter twierdzi, masz problemy z hipoglikemią i musisz dbać o to własnie, chociażby napój izotoniczny z glukozą, czy cukierek? skąd wiesz, że tak się na randce poczujesz? raczej nie, bo takie objawy są od skupiania się na sobie, a wtedy będziesz na drugiej osobie.

4,042

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

Rossanka, ćwiczysz może jogę?  Bo teraz Ciebie napędza strach przed atakiem, jak dostrzeżesz, że za kazdym razem nie umierasz, ale żyjesz dalej, dasz radę. Głupia metoda 10 spokojnych wdechów od 10 już działa. A może jak Peter twierdzi, masz problemy z hipoglikemią i musisz dbać o to własnie, chociażby napój izotoniczny z glukozą, czy cukierek? skąd wiesz, że tak się na randce poczujesz? raczej nie, bo takie objawy są od skupiania się na sobie, a wtedy będziesz na drugiej osobie.

Tak robię ćwiczenia oddechowe. Cukierki też mam zwykle w kieszeni. Ja to mam niemal od 40 lat, już mnie nic nie zdziwi.

4,043

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

Rossanka, ćwiczysz może jogę?  Bo teraz Ciebie napędza strach przed atakiem, jak dostrzeżesz, że za kazdym razem nie umierasz, ale żyjesz dalej, dasz radę. Głupia metoda 10 spokojnych wdechów od 10 już działa. A może jak Peter twierdzi, masz problemy z hipoglikemią i musisz dbać o to własnie, chociażby napój izotoniczny z glukozą, czy cukierek? skąd wiesz, że tak się na randce poczujesz? raczej nie, bo takie objawy są od skupiania się na sobie, a wtedy będziesz na drugiej osobie.

Tak robię ćwiczenia oddechowe. Cukierki też mam zwykle w kieszeni. Ja to mam niemal od 40 lat, już mnie nic nie zdziwi.

4,044

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Znowu się mam tłumaczyć?:(
Myślisz, że że mną już tak źle bo powiedziałeś, że u Ciebie aż tak źle nie było?

Hmm, muszę się pilnować ze słowami. sad

Pisząc to miałem na myśli że z tego powodu nie miałem kłopotów z jedzeniem. Wcale nie myślę że z Tobą tak źle skoro możesz pomimo wszystko funkcjonować tak jak normalni ludzie i nikt obcy się nawet nie domyśli. To znaczy że dolegliwość nie jest poważna.

rossanka napisał/a:

Cukierki też mam zwykle w kieszeni. Ja to mam niemal od 40 lat, już mnie nic nie zdziwi.

No i widzisz, z tymi cukierkami mamy podobnie. smile

4,045 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-08 15:52:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko, przyszło mi do głowy coś, co kiedyś wyczytałam w jakichś poradach.
Proponował ktoś wyobrazić sobie, co najgorszego może mi się przytrafić, jeśli zrobię coś, czego się obawiam.
Próbuję się postawić na Twoim miejscu i myślę: jeśli mnie ktoś odrzuci, bo zrobiło mi się słabo, bo wydała się moja "straszna tajemnica" - to co? Czy umrę od tego? Czy moje życie się zmieni? Przecież nie. Byłam do tej pory sama i żyję.

Podobne ćwiczenie zafundowałam sobie kiedyś "z okazji" zdiagnozowania zespołu Sjogrena.
W tej chorobie zwiększa się ryzyko chłoniaków. Przeczytałam o tym i bylam przerażona.
Pamiętam, jak w słoneczny dzień, wczesną wiosną "wywieszałam się" z okna, spoglądałam na beztroskich - zda się - ludzi i myślałam sobie: a jeśli nawet mam tego chłoniaka - to co? Tak samo wyglądam przez okno jak wyglądałam rok czy pięć lat temu, jak wczoraj, tak samo świeci slońce. Nic się nie zmienia, świat trwa. A przede wszystkim - kto, kurde powiedział, że mam raka?! Będzie - to będę się martwić.
To było 10 lat temu ; żyję, jak widać, do dziś.
A gdybym nawet umarła? To już nic gorszego nie może mnie spotkać. A kiedyś mnie to i tak czeka. Pewnie będzie trudno, to jasne, ale jakoś będzie.

Ekstremalne to może i dziwaczne, ale mnie takie myślenie pomaga. Bardzo mi się przydało w czasie koronawirusowych emocji.
Mniejszego kalibru sprawy też tak sobie tłumaczę.

Peter dobrze mówi: wystarczy powiedzieć, że gorzej się czujesz, przecież to ludzka i normalna sprawa. A pani, która Cię opierdzieliła, widocznie taki miała opierdzielająco-macierzyński styl. Nie ma co się przejmować, zresztą co jej do Twojego jedzenia?

4,046

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Rossanko, przyszło mi do głowy coś, co kiedyś wyczytałam w jakichś poradach.
Proponował ktoś wyobrazić sobie, co najgorszego może mi się przytrafić, jeśli zrobię coś, czego się obawiam.
Próbuję się postawić na Twoim miejscu i myślę: jeśli mnie ktoś odrzuci, bo zrobiło mi się słabo, bo wydała się moja "straszna tajemnica" - to co? Czy umrę od tego? Czy moje życie się zmieni? Przecież nie. Byłam do tej pory sama i żyję.

Podobne ćwiczenie zafundowałam sobie kiedyś "z okazji" zdiagnozowania zespołu Sjogrena.
W tej chorobie zwiększa się ryzyko chłoniaków. Przeczytałam o tym i bylam przerażona.
Pamiętam, jak w słoneczny dzień, wczesną wiosną "wywieszałam się" z okna, spoglądałam na beztroskich - zda się - ludzi i myślałam sobie: a jeśli nawet mam tego chłoniaka - to co? Tak samo wyglądam przez okno jak wyglądałam rok czy pięć lat temu, jak wczoraj, tak samo świeci slońce. Nic się nie zmienia, świat trwa. A przede wszystkim - kto, kurde powiedział, że mam raka?! Będzie - to będę się martwić.
To było 10 lat temu ; żyję, jak widać, do dziś.
A gdybym nawet umarła? To już nic gorszego nie może mnie spotkać. A kiedyś mnie to i tak czeka. Pewnie będzie trudno, to jasne, ale jakoś będzie.

Ekstremalne to może i dziwaczne, ale mnie takie myślenie pomaga. Bardzo mi się przydało w czasie koronawirusowych emocji.
Mniejszego kalibru sprawy też ia?

Tak też robię. Czasem mówi sobie, że najwyżej umre. Nic więc gorszego mnie nie spotka. Jak sobie to wyobrażam, że nie żyje to mnie to uspokaja. Paradoksalnie, bo ja się jednak panicznie boje śmierci.

4,047 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-08 16:23:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ba, też się boje, choć chyba mniej niż kiedyś. Jakoś bardziej mi się to wydaje akceptowalne, a gdy się źle czuję, myślę nawet, że byłaby to ulga.
Jednak życie bardzo lubię, niech jeszcze trochę potrwa smile I synowi jestem potrzebna.

4,048

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
AloneWolf90 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Normalnie, niczego nie zauważyli, po latach się przyznałam, jak już miałam te 20pare lat i dopiero objawy mnie uderzyly, że nie dało już tego ukrywać.
Tak, też mi się wydaje, że w związkach jakie by nie były potrzeba szczerości. Inaczej jest to takie niepełne. Też bym chciała, aby druga strona mówiła mi o swoich problemach, może mogłabym pomóc?

Rossanka wg mnie masz jak najbardziej słuszne podejście do związku. W związku potrzeba szczerości, problemem jest, że nie da się dokladnie określić kiedy należy to powiedziec, myślę, że na pewno nie na pierwszej randce, ale raczej wtedy kiedy już można powiedziec, że jest się w związku. smile Zresztą nerwica to nie jest jakaś straszna choroba, da się z tym żyć, takze spokojnie nie musisz się martwić moja mama ma nerwice natręctw, ale da się spokojnie z nia żyć, po prostu po pewnym czasie człowiek się przyzwyczaja. smile

Również mam podobne zdanie, że partenrzy w związku powinni mówić o swoich problemach, wg mnie po to sie wchodzi w związko, by nie mierzyć się z wszystkim samemu. smile Cześć ludzi jednak czesto nie jest w stanie unieść tego i wtedy czesto druga osoba jest oceniana jako ciężar i czesto konczy się związek... Także najlepiej być zawsze po środku. big_smile

Nerwica natręctw? A co na to tata? Jak się zachował?
Ja mam nerwice lękową Ale inną osobę mogę też wesprzeć, niszczyć mnie nie trzeba, z resztą nie chciałabym.

Nie wiem czy mój tata wiedział. tongue Bo przed obcymi moja mama się ukrywa swoje nerwice, także na randkach też tak pewnie mogła. tongue big_smile Ogólnie to jak dla mnie to bardzo dobrze ze sobą żyją, no wiadomo czasem kłótnię i awantury są na tyle małe, że niebieskie radiowozy nie przyjeżdżają, ale chyba tak jest wszędzie? big_smile

A co do opisanych przez Ciebie objawów to wychodzi, że ja mam/miałem chyba nerwicę, bo zawsze jak mnie stres łapał to nie mogłem nic jeść, wymiotowałem, albo brzuch mnie strasznie bolał i do toalety chodziłem, cały się trzęsłem i w ogóle pot po mnie spływał litrami... Teraz już mam lepiej boli mnie tylko brzuch i ewentualnie niedobrze mi... Także rozumiem wszystkie Twoje obawy oto, że nie możesz jeść na randkach ze stresu i ogólnie jak kiedyś byłem w liceum u kolegi w domu to też się tak stresowałem, że jak mi dali obiad to nic nie zjadłem, bo nie byłem w stanie i głodowałem do wieczora...

Myślę, że dla normalnego mężczyzny wszystko to co piszesz jest jak najbardziej do zaakceptowania, szczerze ja też się bardzo martwiłem tym jak ja będę w związku z takimi dolegliwościami, bo do tej pory mi się zdarzają takie ataki paniki, ale jest dobrze powiedziałem o wszystkim od razu swojej narzeczonej i nie ma i nie było żadnych problemów, chociaż wiem, że przez to życie nie jest do końca takie jak bym chciał i czasami jest dziwnie. wink

Piegowata'76 napisał/a:

O, Alone, dawno Cię nie widzialam

Zmieniłem pracę 2 lata temu i cóż nie była to dobra zmiana do końca. tongue Byłem młody, głupi i ambitny, a trzeba było siedzieć tam gdzie byłem teraz mam dużo bardziej stresującą pracę i niby robię coś bardziej w zawodzie, ale wcześniej miałem lepiej, mogłem w pracy sobie dużo rzeczy załatwić, bo było mało roboty, a teraz muszę często zostawać po godzinach,a w pracy to czasem nie ma nawet kiedy iść do toalety... Dużo się wprawdzie nauczyłem, ale to wszystko wydaje mi się za dużym kosztem, wcześniejsza praca miał idealny wskaźnik nakładu pracy do otrzymywanego wynagrodzenia. big_smile Dzisiaj na forum sprowadził mnie głównie covidowy temat i protesty antycovidowców. tongue big_smile No i teraz mam narzeczoną to jeszcze trzeba dla niej czas znaleźć, a tu jeszcze proza i obowiązki życia codziennego i człowiekowi brakuje dnia. tongue

4,049

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

bump

Rossanko skąd jesteś?

4,050 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-11-28 20:27:19)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Kompletnie mi nie przeszkadza jak kobieta ma nerwicę, hipochondrię, jakieś drgawki czy inne choroby.
A nawet w jakiś dziwny sposób mi się to podoba, bo lubię po prostu opiekować się ludźmi.

Zauważyłem taki trend wśród znajomych.
Im facet większy babiarz tym bardziej idealnej, bez wad kobiety szuka.
Takim ludziom nawet mała wada już przeszkadza i kobieta odpada w przedbiegach.

Więc tak jak ze wszystkim. Zależy na jakiego człowieka trafiasz smile

4,051

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Britan napisał/a:

Kompletnie mi nie przeszkadza jak kobieta ma nerwicę, hipochondrię, jakieś drgawki czy inne choroby.
A nawet w jakiś dziwny sposób mi się to podoba, bo lubię po prostu opiekować się ludźmi.

Zauważyłem taki trend wśród znajomych.
Im facet większy babiarz tym bardziej idealnej, bez wad kobiety szuka.
Takim ludziom nawet mała wada już przeszkadza i kobieta odpada w przedbiegach.

Więc tak jak ze wszystkim. Zależy na jakiego człowieka trafiasz smile

"Babiarzy" nie znam, ale łatwo sie naciąć. Kiedyś, wieku temu bo prawie 20 lat, poznałam na studiach kolege, podobał mi sie bardzo, ale określałam go mianem własnie babiarza, a okazało się, ze facet po prostu był otwarty, pełen życia i lubił ludzi. Poza tym poważnie myślał o życiu, był inteligentny i odpowiedzialny. Tylko  z wierzchu wyglądał na podrywacza. Także z ocenami opstrożnie, bo sie można naciąc.

Nerwica nerwicy pewnie też nie równa, ja ze swoją funkcjonuję ale są przypadki, ze ktoś boi sie wyjsc z domu, nie pracuje bo nie jest w stanie, albo nie jest w stanie załatwić nic w urzędzie, iść na zakupy czy pojechać samochodem - ale to już ekstrema.

Co do wad, to myślę, że każdy ma swoje i szleństwem jest oczekiwać, że drugi człowiek bedzie idealny, to domena bardzo młodych, nastoletnich ludzi.

4,052

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No i dlaczego mi nie odpisałaś? chciałem cie poznać bo mam podobnie w życiu jak ty ale ok, nie to nie tylko potem nie narzekajcie ze jesteście same.

4,053

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dlugi ten moj watek, czas sie chyba pozegnac. Duzo czasu tu spedzilam, pare wirtualnych znajomosci doszlo.
Jezeli komu ten temat w czyms bedzie pomocny, bedzie mi milo, w koncu ma juz on prawie 8 lat, inne watki tez mają starz czasowy calkiem imponujący.
W zasadzie najbardziej zawsze mi sie podobalo tu, ze mozna sie bylo wygadac, poznac inne punkty widzenia, nie zawsze zgodne z moimi, no ale tak ma byc, jak to w zyciu. 
Jakby nie patrzec jestem teraz w tym samym punkcie w zyciu osobistym co te 8 lat temu, choc moze i calkiem innym miejscu.
Historie zamykam.
Watek bedzie istnial, jak komus pomoze.

4,054 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2021-01-17 01:30:16)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Dlugi ten moj watek, czas sie chyba pozegnac. Duzo czasu tu spedzilam, pare wirtualnych znajomosci doszlo.
Jezeli komu ten temat w czyms bedzie pomocny, bedzie mi milo, w koncu ma juz on prawie 8 lat, inne watki tez mają starz czasowy calkiem imponujący.
W zasadzie najbardziej zawsze mi sie podobalo tu, ze mozna sie bylo wygadac, poznac inne punkty widzenia, nie zawsze zgodne z moimi, no ale tak ma byc, jak to w zyciu. 
Jakby nie patrzec jestem teraz w tym samym punkcie w zyciu osobistym co te 8 lat temu, choc moze i calkiem innym miejscu.
Historie zamykam.
Watek bedzie istnial, jak komus pomoze.

Ale, żegnasz się czy "żegnasz"?

Ostatnio miałam takie przemyślenia na temat "żegnania się z forum".

Wolę to teraz napisać, żeby znowu nie było niepotrzebnej gównoburzy.
To są tylko moje spostrzeżenia, moje wyobrażenia i nie muszą pokrywać się z prawdziwymi intencjami Ludzi z forum.
Ale do rzeczy.

Są tutaj Ludzie, którzy piszą, że żegnają bądź muszą odpocząć od forum, ale w rzeczywistości tego nie robią.
A jak już to parę dni i wracają.
I Ci ludzie kojarzą mi się z ludźmi, którzy tylko mówią o samobójstwie.

I są tutaj Ludzie, którzy naprawdę odchodą z forum.
I dosłownie kasują swoje jestestwo na forum i po Nich zostaje tylko "Gość Netkobiet"
Czasem  lakonicznie się pożegnają a czasem i nie.
I Oni kojarzą mi się z samobójcami.

Jak dla mnie ta pierwsza grupa, pisząca o odejściu, tak naprawdę sprawdza na ile jest ważna tutaj na forum.
I tak samo moim zdaniem jest u ludzi, którzy piszą o samobójstwie.
Oni tak naprawdę sprawdzają, jak ważni są dla innych. Pisanie o samobójstwie to tak naprawdę jest krzyk rozpaczy i błaganie o pomoc.

Druga grupa, nie chce informować dosadnie o swoim odejściu, ponieważ jest zdecydowana zrobić ten krok.
Możliwe, że boi się, że jakby o tym ciągle pisała ludzie by ją zniechęcili do odejścia.
Albo jej słowa by nikogo nie zainteresowały.
Albo po prostu są zdecydowani na ten krok i tyle.

I człowiek, który zdecydował się naprawdę pozbawić życia, nie mówi o tym głośno, tylko niestety to robi.

Na tym zakończę moje przemyślenia dziwnej treści.
Normalnie byłyby tylko moimi przemyśleniami z którymi podzieliłam się z Naprędce, ale, że na forum powstał post z "żegnamiem" postanowiłam swoimi przemyśleniami Was pomęczyć. big_smile big_smile big_smile

A co do Autorki tego długiego wątku, zrób to co dla Ciebie najważniejsze.
Patrz na siebie, na swoje odczucia.

I tak na koniec: spójrz czasami na siebie łaskawym okiem i szczerym uśmiechem. smile smile smile

4,055

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:

I tak na koniec: spójrz czasami na siebie łaskawym okiem i szczerym uśmiechem. smile smile smile

smile I nie odchodź...

4,056

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko mam nadzieję, że nie żegnasz się na zawsze?  Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić tu i wyrzucić z siebie rzeczy, które nie dają Ci spokoju. smile

I tak jak napisała Krejzi nie bądź taka surowa dla siebie i nie trać nadziei. Nie musisz być zawsze idealna (a takie wnioski często mam po czytaniu Twoich niektórych  wypowiedzi), jeżeli będziesz odważna to kwestia znalezienia kogoś pozostaje dla Ciebie caly czas otwarta. smile Bycie w związku i poznanie drugiej połowy to   funkcja szczęścia od czasu, póki żyjesz, masz czas. smile

4,057

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Dlugi ten moj watek, czas sie chyba pozegnac. Duzo czasu tu spedzilam, pare wirtualnych znajomosci doszlo.
Jezeli komu ten temat w czyms bedzie pomocny, bedzie mi milo, w koncu ma juz on prawie 8 lat, inne watki tez mają starz czasowy calkiem imponujący.
W zasadzie najbardziej zawsze mi sie podobalo tu, ze mozna sie bylo wygadac, poznac inne punkty widzenia, nie zawsze zgodne z moimi, no ale tak ma byc, jak to w zyciu. Jakby nie patrzec jestem teraz w tym samym punkcie w zyciu osobistym co te 8 lat temu, choc moze i calkiem innym miejscu. Historie zamykam.
Watek bedzie istnial, jak komus pomoze.

...znikasz z Forum tak zupełnie? Szkoda. Chyba byłaś moją pkrewną duszą w tym miejscu online smile Mam nadzieję, że będziesz prawdziwie szczęśliwa i spełnią się Twoje marzenia. Wszystkiego dobrego Rossanko smile

4,058

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

wróci, wróci. Dopóki nie usunie całkiem konta to wróci. Już było kilka pożegnań i nagłych powrotów w tym wątku, bo np.przyszedł mail z subskrypcji wątku czy coś innego:) ot, sposób na zwrócenie uwagi.

4,059

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:

wróci, wróci. Dopóki nie usunie całkiem konta to wróci. Już było kilka pożegnań i nagłych powrotów w tym wątku, bo np.przyszedł mail z subskrypcji wątku czy coś innego:) ot, sposób na zwrócenie uwagi.

Oczywiście, że wróci!!!

Czy ktoś może mi wytłumaczyć " Ban na życzenie Użytkownika", rozumiem, że ludzie sami się banują, ale nie rozumiem po co?
Czy naprawdę niektórzy z Was mają taką słabą wolę, że tylko ban spowoduje, że nie będziecie pisać na forum?
Pytam z czystej ciekawości, żeby nie było.

4,060

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

wróci, wróci. Dopóki nie usunie całkiem konta to wróci. Już było kilka pożegnań i nagłych powrotów w tym wątku, bo np.przyszedł mail z subskrypcji wątku czy coś innego:) ot, sposób na zwrócenie uwagi.

Oczywiście, że wróci!!!

Czy ktoś może mi wytłumaczyć " Ban na życzenie Użytkownika", rozumiem, że ludzie sami się banują, ale nie rozumiem po co?
Czy naprawdę niektórzy z Was mają taką słabą wolę, że tylko ban spowoduje, że nie będziecie pisać na forum?
Pytam z czystej ciekawości, żeby nie było.

Szczerze to też tego nie rozumiem. No chyba ze za tym banem idzie likwidacja wszystkich postów na forum i znika slad po danej osobie? (bo ktoś może chcieć zniknąć wraz ze swoją historia). Ale to chyba nie ten rodzaj bana.
Co do Rossanki to tez kojarzę ze to kolejne pożegnanie. Mysle ze podobnie jak w sprawach związkowych tak i w innych ona lubi życie na skrajnościach: czarne- biale, tęsknię za związkiem  - absolutnie go nie chce, udzielam się na forum- żegnam się by juz nie pisać wogole. Tylko ze te skrajności nie są tak naprawdę autentyczne i wynikające z woli samej Rossanki, sa tylko jakas forma radzenia sobie z rozgoryczeniem, rozczarowaniem, stagnacją. Po części sa również nadzieją na zmianę sytuacji poprzez gwałtowny obrot o 180 stopni. Tylko ze to tak nie działa.
Życzę Ci Rossanko bys jesli to przeczytasz (a sądzę że przeczytasz) odnalazla siebie i zrozumiała ze klucz do wszystkiego lezy w Tobie samej i zmianie która będzie w Tobie autentyczna i zgodna z Toba.Bo póki co to jest takie miotanie się między skrajnościami, które nie płynie z prawdziwego przekonania ze podejmujesz dobre decyzje. Postaraj się poprostu zyc, nie zakładając niczego z góry. Będziesz gotowa na związek to pomyślisz o tym, nie to nie, będziesz czuła potrzebe napisania na forum to napiszesz ponownie a jeśli nie to się nie będziesz logować  przez ten czas. Nie szafuj pochopnie decyzjami, co do ktorych wcale nie masz przekonania bo sobie robisz krzywdę a przy tym pewne gesty gdy sa nadużywane to zwyczajnie tracą swoją moc.

4,061

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
feniks35 napisał/a:

(...)Postaraj się poprostu zyc, nie zakładając niczego z góry.(...)

Idealne na motto! smile

4,062

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Przynajmniej miałyście jakieś związki, dziewczyny. A ja co? 34 lata i nigdy nie byłam nawet na randce, a co tu dopiero mówić o czymś poważniejszym.

4,063

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dlugie to wszytsko nie wiem jak to jets ze niektorzy spotkaja kogos od razu w swoim zyciu inni sa w zwiaZk dlugm i sie rozpada a jeszce inni tyle lat nikogo spotkac nie moga tylko ciagle krotkie zwiaki same i nic nie wychodzi na stale.

4,064

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
mar3 napisał/a:

Dlugie to wszytsko nie wiem jak to jets ze niektorzy spotkaja kogos od razu w swoim zyciu inni sa w zwiaZk dlugm i sie rozpada a jeszce inni tyle lat nikogo spotkac nie moga tylko ciagle krotkie zwiaki same i nic nie wychodzi na stale.

Hej.
Nie wiem jak u innych, ale u mnie jest tak dlatego, że mam nerwice lęków o depresyjną,  od 15 lat, albo więcej leczę się u psychiatry, przez co całkiem normalna nie jestem i po co komu taka kulą u nogi. Poza tym mam beznadziejny wygląd ( znajomi mnie często wysmiewają-tzn juz byli znajomi) I koepski charakter. A najważniejsze, że nie zasługuje na uczucie. Mnie nie dziwi zupełnie, dlaczego do tej pory mi się nie udało stworzyć związku, rodziny.
Ale inni mają pewnie inne powody.

4,065

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

A najważniejsze, że nie zasługuje na uczucie. Mnie nie dziwi zupełnie, dlaczego do tej pory mi się nie udało stworzyć związku, rodziny.

Dlaczego tak uważasz? Każdy zasługuje na uczucie. Inną sprawą jest to, że nie każdy je otrzyma, nie jesteś sama w tej kwestii.

To że ktoś się leczy u psychiatry nie czyni go nienormalnym. Jedna z moich przyjaciółek, prawie 20 lat ode mnie starsza, też się leczyła a jest super babka.
I co wg Ciebie jest nie tak z Twoim wyglądem że uważasz go za beznadziejny?

4,066

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
CCCatch napisał/a:
rossanka napisał/a:

A najważniejsze, że nie zasługuje na uczucie. Mnie nie dziwi zupełnie, dlaczego do tej pory mi się nie udało stworzyć związku, rodziny.

Dlaczego tak uważasz? Każdy zasługuje na uczucie. Inną sprawą jest to, że nie każdy je otrzyma, nie jesteś sama w tej kwestii.

To że ktoś się leczy u psychiatry nie czyni go nienormalnym. Jedna z moich przyjaciółek, prawie 20 lat ode mnie starsza, też się leczyła a jest super babka.
I co wg Ciebie jest nie tak z Twoim wyglądem że uważasz go za beznadziejny?

Hmm.  Jeśli w dzieciństwie nie zasługiwałam na uczucie rodziców, tzn zasługiwałam jak się postarałam byłam grzeczna posłuszna i takie tam, to jak w dorosłości mogę dostać uczucie id dorosłego bez starania się? Nie ma nic za darmo.

No wiesz, raczej psychiatra to temat wstydliwy mimo postępu. Ja nie vhwale się tym na lewo i prawo.

Wygląd? Inni komentuja: weź coś zjedz, jesz coś wogole, ile ważysz, nie przesadzaj z tym odchudzaniem .
Raz, na takie słowa koleżanki, która po raz kolejny stwierdziła, że jestem coraz chudsza ( mówiłam jej wielokrotnie, że to wynik stresu, tłumaczyłam, że się nie odchudzam), odpowiedziałam, że ale ty za to jesteś coraz grubsza .
Oczywiście nie jest już mija koleżanka.

4,067 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-04-20 12:59:07)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Raz, na takie słowa koleżanki, która po raz kolejny stwierdziła, że jestem coraz chudsza ( mówiłam jej wielokrotnie, że to wynik stresu, tłumaczyłam, że się nie odchudzam), odpowiedziałam, że ale ty za to jesteś coraz grubsza .
Oczywiście nie jest już mija koleżanka.

Myślę że zrobiłabym podobnie, nawet za cenę utraty znajomości. Ja też niedawno schudłam i jedni komplementowali, ale znaleźli się i tacy co czynili wobec mnie uszczypliwosci, to trzeba olać.
Coś jeszcze powoduje u Ciebie kompleksy i niezadowolenie?
Myślę że Cię doskonale rozumiem. Wprawdzie nie mam takich doświadczeń jeśli chodzi o dzieciństwo, ale ta moja przyjaciółka miała m.in w tym problem, ale udało się jej to pokonać. Z tego co pamiętam jej terapeuta powtarzał jej, że jeśli nie przebaczy, to nigdy jej to z głowy nie wyjdzie i  młodzieńcze demony będą ja nieustannie przesladować.
Przykro że tak u Ciebie to wygląda. Rodzice powinni kochać swoje dzieci bez względu na cokolwiek i nie za 'coś'. Liczę że uda Ci się z tego wyjść.

4,068

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
CCCatch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Raz, na takie słowa koleżanki, która po raz kolejny stwierdziła, że jestem coraz chudsza ( mówiłam jej wielokrotnie, że to wynik stresu, tłumaczyłam, że się nie odchudzam), odpowiedziałam, że ale ty za to jesteś coraz grubsza .
Oczywiście nie jest już mija koleżanka.

Myślę że zrobiłabym podobnie, nawet za cenę utraty znajomości. Ja też niedawno schudłam i jedni komplementowali, ale znaleźli się i tacy co czynili wobec mnie uszczypliwosci, to trzeba olać.
Coś jeszcze powoduje u Ciebie kompleksy i niezadowolenie?
Myślę że Cię doskonale rozumiem. Wprawdzie nie mam takich doświadczeń jeśli chodzi o dzieciństwo, ale ta moja przyjaciółka miała m.in w tym problem, ale udało się jej to pokonać. Z tego co pamiętam jej terapeutyczne powtarzał jej, że jeśli nie przebaczy, to nigdy jej to z głowy nie wyjdzie i  młodzieńcze demony będą ja nieustannie przesladować.
Przykro że tak u Ciebie to wygląda. Rodzice powinni kochać swoje dzieci bez względu na cokolwiek i nie za 'coś'. Liczę że uda Ci się z tego wyjść.

Kiedyś sie złościłam na dzieciństwo, teraz przyjmuję to na spokojnie, było to było. Chcę pójść dalej.
Co do komentarzy, to ludzi bywają różni.  Moje koleżanki najczęściej się podśmiewują - to jest byłe koleżanki, albo sa to tylko zwykłe znajome.
Co ciekawe, podejdz do kogoś i wypal" aleś przytyła, ty chyba tylko jesz i jesz, grubasko jedna" - zaraz będzie obraza. W drugą strionę mogą po Tobie jechać z "troski".

Cóż, pozbyłam się w ostatnich latach takich chwastowatych znajomości (doszły jeszcze inne rzeczy). Od razu lepiej.

Co do mężczyzn - to też gusta są różne. Jeden będzie gustował w biuściastych i biodrzastych a drugi w szczupłych i płaskich jak deska , (jak ja haha). Każdy znajdzie coś dla siebie.
Tylko charakter mam nie za ciekawy, pracuje nad nim od  czasów nastolatki i już się zmęczyłam.

4,069

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Tylko charakter mam nie za ciekawy, pracuje nad nim od  czasów nastolatki i już się zmęczyłam.

Co masz na myśli poprzez określenie 'nieciekawy'? Jakieś szczegoly? Mój charakter też nie jest idealny, mam świadomość swoich wad, ale staram się gdzieś znaleźć pozytywne cechy. A Ty szukasz takich u siebie? Na pewno jakieś masz smile

4,070

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
CCCatch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tylko charakter mam nie za ciekawy, pracuje nad nim od  czasów nastolatki i już się zmęczyłam.

Co masz na myśli poprzez określenie 'nieciekawy'? Jakieś szczegoly? Mój charakter też nie jest idealny, mam świadomość swoich wad, ale staram się gdzieś znaleźć pozytywne cechy. A Ty szukasz takich u siebie? Na pewno jakieś masz smile

Myślę, że jestem nudna, dziwna i nieinteresujące.  Do tego okropnie sztywna. Nie lubię śmiać się sama z siebie i podchodzę serio do życia.

4,071

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

A najważniejsze, że nie zasługuje na uczucie. Mnie nie dziwi zupełnie, dlaczego do tej pory mi się nie udało stworzyć związku, rodziny.
Ale inni mają pewnie inne powody.

Dawno mnie tu nie było. Dzisiaj przez przypadek zajrzałem...

Rossanko, zasługujesz na uczucie tak jak każdy z nas. Tu nawet nie chodzi o wiarę ale o przekonanie że mi się to należy. Tak jest stworzony świat i do tego większość ludzi dąży. Świadomie albo podświadomie. Przecież jakichś złych i karygodnych czynów nie popełniłaś, ani też niczym nie zawiniłaś aby twierdzić że nie zasługujesz na coś jak najbardziej naturalnego i powszechnego. Chyba czas sobie powiedzieć "należy mi się" i być o tym przekonaną.

4,072

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

To jest tak jak pisałaś, ktoś ci w dzieciństwie mówił, że jesteś mniej ważna, gorsza i nie możesz w życiu liczyć na wiele. Nadal widać to w twoich postach, kiedy po raz kolejny pytasz "w czym jestem gorsza?", "czemu nie zasługuję na ..?". Jest coś w tym, że sięgamy i dostajemy zwykle to na co uważamy, że zasługujemy. To przeświadczenie, że jestem gorsza, dziwna manifestuje się na różne sposoby, niekoniecznie świadomie.

"Chyba czas sobie powiedzieć "należy mi się" i być o tym przekonaną."

Ta rada wyżej jest dobra :-)

4,073 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2021-04-21 00:07:54)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:

A najważniejsze, że nie zasługuje na uczucie. Mnie nie dziwi zupełnie, dlaczego do tej pory mi się nie udało stworzyć związku, rodziny.
Ale inni mają pewnie inne powody.

Dawno mnie tu nie było. Dzisiaj przez przypadek zajrzałem...

Rossanko, zasługujesz na uczucie tak jak każdy z nas. Tu nawet nie chodzi o wiarę ale o przekonanie że mi się to należy. Tak jest stworzony świat i do tego większość ludzi dąży. Świadomie albo podświadomie. Przecież jakichś złych i karygodnych czynów nie popełniłaś, ani też niczym nie zawiniłaś aby twierdzić że nie zasługujesz na coś jak najbardziej naturalnego i powszechnego. Chyba czas sobie powiedzieć "należy mi się" i być o tym przekonaną.

Należy się uczucie większości ludzi, którzy nie są ewidentnie źli (o ile w ogóle można mówić o miłości, że się należy, no ale wiemy o co chodzi). Tylko, że to nie ma znaczenia. Bo co z tego, że się należy, skoro się nie ma. Jestem zdania, że takie rzeczy wydarzają się przypadkiem (zresztą takie też mam doświadczenia) i nie da się sobie "zasłużyć" pilnym szukaniem, staraniem się, właściwym nastawieniem, byciem dobrym, pozytywnym myśleniem itp., to nie działa, dzieje się albo nie. Dopiero jak już się wydarzy, to można ewentualnie coś zepsuć swoim złym podejściem.

4,074

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
niepodobna napisał/a:
Peter4x napisał/a:
rossanka napisał/a:

A najważniejsze, że nie zasługuje na uczucie. Mnie nie dziwi zupełnie, dlaczego do tej pory mi się nie udało stworzyć związku, rodziny.
Ale inni mają pewnie inne powody.

Dawno mnie tu nie było. Dzisiaj przez przypadek zajrzałem...

Rossanko, zasługujesz na uczucie tak jak każdy z nas. Tu nawet nie chodzi o wiarę ale o przekonanie że mi się to należy. Tak jest stworzony świat i do tego większość ludzi dąży. Świadomie albo podświadomie. Przecież jakichś złych i karygodnych czynów nie popełniłaś, ani też niczym nie zawiniłaś aby twierdzić że nie zasługujesz na coś jak najbardziej naturalnego i powszechnego. Chyba czas sobie powiedzieć "należy mi się" i być o tym przekonaną.

Należy się uczucie większości ludzi, którzy nie są ewidentnie źli (o ile w ogóle można mówić o miłości, że się należy, no ale wiemy o co chodzi). Tylko, że to nie ma znaczenia. Bo co z tego, że się należy, skoro się nie ma. Jestem zdania, że takie rzeczy wydarzają się przypadkiem (zresztą takie też mam doświadczenia) i nie da się sobie "zasłużyć" pilnym szukaniem, staraniem się, właściwym nastawieniem, byciem dobrym, pozytywnym myśleniem itp., to nie działa, dzieje się albo nie. Dopiero jak już się wydarzy, to można ewentualnie coś zepsuć swoim złym podejściem.

Niepodobna-kiedys Ci maila odesłałam jakby co.
Może coś w tym jest, że to przypadek.

A pracować nad sobą można i będąc w związku. Można wtedy też pozytywnie myśleć i mieć właściwe nastawienie.

Błędem jest dążenie do tego by nauczyć się żyć samemu ( chyba ,że ktoś nigdy nie pracował, nie zarabia na siebie, ma 20 lat i zawsze mieszkał z rodzicami a teraz szuka drugiego rofzica czyli męża dla niego. W taki o to sposób życie pieknie mija, człowiek uczy się latami być sam. Mija 10 lat i jak był sam tak jest sam, nic się nie zmienia

Zadziwiające reż, że nawet tu na forum pełno przypadków, gdy kobiety zarzekaly się, że im dobrze samym, nie szukają nikogo  ale jak tylko pojawił się kandydat, w podskokach wchodziły w związki.
Albo odwrotnie, mężatki, które tak twierdziły, że trzeba umieć żyć samemu, że facet jest niepotrzebny do szczęścia, że bez związku też by były szczesliwe-jak się nagle związek skończył, to okazelywalo się, że zamiast być szczęśliwe to ledwo funkcjonują.
Mądrości na girumnjedno, ale życie pokazuje co innego.
Niepodobna-pozdrowienia, coś tak podobnie myślę

4,075 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-04-21 11:24:17)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
niepodobna napisał/a:
Peter4x napisał/a:

Dawno mnie tu nie było. Dzisiaj przez przypadek zajrzałem...

Rossanko, zasługujesz na uczucie tak jak każdy z nas. Tu nawet nie chodzi o wiarę ale o przekonanie że mi się to należy. Tak jest stworzony świat i do tego większość ludzi dąży. Świadomie albo podświadomie. Przecież jakichś złych i karygodnych czynów nie popełniłaś, ani też niczym nie zawiniłaś aby twierdzić że nie zasługujesz na coś jak najbardziej naturalnego i powszechnego. Chyba czas sobie powiedzieć "należy mi się" i być o tym przekonaną.

Należy się uczucie większości ludzi, którzy nie są ewidentnie źli (o ile w ogóle można mówić o miłości, że się należy, no ale wiemy o co chodzi). Tylko, że to nie ma znaczenia. Bo co z tego, że się należy, skoro się nie ma. Jestem zdania, że takie rzeczy wydarzają się przypadkiem (zresztą takie też mam doświadczenia) i nie da się sobie "zasłużyć" pilnym szukaniem, staraniem się, właściwym nastawieniem, byciem dobrym, pozytywnym myśleniem itp., to nie działa, dzieje się albo nie. Dopiero jak już się wydarzy, to można ewentualnie coś zepsuć swoim złym podejściem.

Niepodobna-kiedys Ci maila odesłałam jakby co.
Może coś w tym jest, że to przypadek.

A pracować nad sobą można i będąc w związku. Można wtedy też pozytywnie myśleć i mieć właściwe nastawienie.

Błędem jest dążenie do tego by nauczyć się żyć samemu ( chyba ,że ktoś nigdy nie pracował, nie zarabia na siebie, ma 20 lat i zawsze mieszkał z rodzicami a teraz szuka drugiego rofzica czyli męża dla niego. W taki o to sposób życie pieknie mija, człowiek uczy się latami być sam. Mija 10 lat i jak był sam tak jest sam, nic się nie zmienia

Zadziwiające reż, że nawet tu na forum pełno przypadków, gdy kobiety zarzekaly się, że im dobrze samym, nie szukają nikogo  ale jak tylko pojawił się kandydat, w podskokach wchodziły w związki.
Albo odwrotnie, mężatki, które tak twierdziły, że trzeba umieć żyć samemu, że facet jest niepotrzebny do szczęścia, że bez związku też by były szczesliwe-jak się nagle związek skończył, to okazelywalo się, że zamiast być szczęśliwe to ledwo funkcjonują.
Mądrości na girumnjedno, ale życie pokazuje co innego.
Niepodobna-pozdrowienia, coś tak podobnie myślę

Rossanka a Ty wkolo swoje. Zegnasz się wracasz i piszesz to samo.
Wiesz ja się nie dziwię ze jestes sama. Z takim myślenie o sobie to musiałby być cud zeby ktoś z Tobą był. Bo Ty sama siebie nie kochasz i nie lubisz nawet a bez tego trudno będzie komuś Cie pokochać gdyż na to nie pozwolisz. Ty na dzień dobry dajesz komunikat: jestem brzydka, nudna, sztywna, nic nie warta, nie zasługuje na nic. A potem dziwisz się ze ludzie mówią ok skoro tak to omijam łukiem ta panią. Na kogo Ty czekasz/ czekałaś? Na ksiecia-  terapeutę który Ci powie ach nie Rossanko to wszystko nie prawda? Nawet jakby się taki znalazł to nic by nie wskórał. Bo sama piszesz o latach terapii które to miały dać Ci "przepracowanie tego". A za przeproszeniem g...przepracowałas skoro piszesz tak o sobie i coś bredzisz o zasługiwaniu na miłość męża i dzieci (?!). Na nic zasługiwać nie trzeba, kocha się kogos lub nie, no chyba że nas krzywdzi i jest złym człowiekiem ( ale i takich niektórzy kochaja).
Ja rozumiem że jak rodzice dziecku ciągle kładą do glowy że nic nie jest warte to ciężko isc z  takim ciężarem przez życie. Ale nie masz 8 czy nawet 18 lat zeby ciągle w to ślepo wierzyć. Miałaś lata okazji zeby się przekonać i zrozumieć że każdy człowiek jest wartością sama w sobie z racji tego że żyje. Każdy zasługuje z automatu na ciepło dobro i miłość.
Ja tez  mam nerwice lekowa i wypraszam sobie teksty że jestem chora psychicznie czy nienormalna, że coś ze mną nie tak. Biorę leki, pracuje żyje, ba staram się o adopcje mimo ze jestem niedużo młodsza od Ciebie. Choroba mnie nie definiuje, śmieje się z niej jak się lepiej czuje i mam dystans do siebie i do tego. Ot slabosc ktora mnie czasem dopada ale ja potem dopadam ja i zwalczam.Nie jestem przez to głupsza ani gorsza. Ludzie wiedza o mojej chorobie i też nie traktują mnie inaczej.  Wręcz przeciwnie mam wrażenie że część z nich jest mi wdzięczna za to że mowie o tym jako o czymś naturalnym bo dzieki temu i oni mają śmiałość mówić o swoich problemach i nie biczować się ze cos z nimi nie tak.
A co do żon które placza po odejściu męża mimo że zarzekaly się ze życie solo jest spoko. Nie rozumiesz czy udajesz ze nie rozumiesz tu różnicy? One nie płaczą z racji samotnosci. Płaczą bo zostały zdradzone, bo ktoś najblizszy je oszukał, bo straciły zaufanie do ludzi i świata, bo zostały dzieci które cierpią z powodu rozpadu rodziny, bo trzeba radzic sobie finansowo i lokalowo w nowej sytuacji ( często sprzedać i podzielić ukochany dom który się latami razem budowało i dopieszczalo). Zycie solo ma tu akurat najmniejsze znaczenie bo po takim numerze partnera to one potrzebują nieraz lat zebu spojrzeć na faceta znowu jak potencjalnego partnera a nie najwyżej kolege do okazjonalnego flirtu i bzykniecia. A te które mimo ze deklarują ze fajnie im w samotności to są otwarte na związek tez nikogo nie okłamują. Ja np nie potrzebuje domu z basenem do szczęścia ale jak  mam okazję  się popluskac w basenie to chętnie skorzystam. Czy to znaczy ze klamie? No chyba nie.
W sumie to nie musisz mi nawet odpisywać. Wiem i tak co napiszesz. Zrobisz z siebie znowu ofiarę albo przekręcisz moje słowa tak ze "sobie sama potwierdzisz" ze jestes beznadziejna, ewentualnie enty raz dokonasz pożegnania z forum
Chciałabym tylko żebyś raz uczciwie przed soba zastanowiła się czy swoim podejściem sama sobie dałaś kiedykolwiek szanse na to wszystko o czym podobno marzysz.

4,076

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
feniks35 napisał/a:

Rossanka a Ty wkolo swoje. Zegnasz się wracasz i piszesz to samo.

Szukanie atencji. Przy kazdym pozegnaniu z gory wiadomo, ze Rossanka i tak pod jakims pozorem wroci. Nie Rossanko, to nie jest tak, ze ktos Cie stad wygania, nie odbieraj tak tego.
Ale chyba lubisz, kiedy ludzie sie na Tobie skupiaja, probuja Ci pomoc, a Ty mozesz sie plawic w tym, jaka jestes biedna i jak to nikt Cie nie kocha.

Idealnie dobralyscie sie z CC, bo obie macie dokladnie te sama potrzebe bycia w centrum zainteresowania.

4,077

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
feniks35 napisał/a:
rossanka napisał/a:
niepodobna napisał/a:

Należy się uczucie większości ludzi, którzy nie są ewidentnie źli (o ile w ogóle można mówić o miłości, że się należy, no ale wiemy o co chodzi). Tylko, że to nie ma znaczenia. Bo co z tego, że się należy, skoro się nie ma. Jestem zdania, że takie rzeczy wydarzają się przypadkiem (zresztą takie też mam doświadczenia) i nie da się sobie "zasłużyć" pilnym szukaniem, staraniem się, właściwym nastawieniem, byciem dobrym, pozytywnym myśleniem itp., to nie działa, dzieje się albo nie. Dopiero jak już się wydarzy, to można ewentualnie coś zepsuć swoim złym podejściem.

Niepodobna-kiedys Ci maila odesłałam jakby co.
Może coś w tym jest, że to przypadek.

A pracować nad sobą można i będąc w związku. Można wtedy też pozytywnie myśleć i mieć właściwe nastawienie.

Błędem jest dążenie do tego by nauczyć się żyć samemu ( chyba ,że ktoś nigdy nie pracował, nie zarabia na siebie, ma 20 lat i zawsze mieszkał z rodzicami a teraz szuka drugiego rofzica czyli męża dla niego. W taki o to sposób życie pieknie mija, człowiek uczy się latami być sam. Mija 10 lat i jak był sam tak jest sam, nic się nie zmienia

Zadziwiające reż, że nawet tu na forum pełno przypadków, gdy kobiety zarzekaly się, że im dobrze samym, nie szukają nikogo  ale jak tylko pojawił się kandydat, w podskokach wchodziły w związki.
Albo odwrotnie, mężatki, które tak twierdziły, że trzeba umieć żyć samemu, że facet jest niepotrzebny do szczęścia, że bez związku też by były szczesliwe-jak się nagle związek skończył, to okazelywalo się, że zamiast być szczęśliwe to ledwo funkcjonują.
Mądrości na girumnjedno, ale życie pokazuje co innego.
Niepodobna-pozdrowienia, coś tak podobnie myślę

Rossanka a Ty wkolo swoje. Zegnasz się wracasz i piszesz to samo.
Wiesz ja się nie dziwię ze jestes sama. Z takim myślenie o sobie to musiałby być cud zeby ktoś z Tobą był. Bo Ty sama siebie nie kochasz i nie lubisz nawet a bez tego trudno będzie komuś Cie pokochać gdyż na to nie pozwolisz. Ty na dzień dobry dajesz komunikat: jestem brzydka, nudna, sztywna, nic nie warta, nie zasługuje na nic. A potem dziwisz się ze ludzie mówią ok skoro tak to omijam łukiem ta panią. Na kogo Ty czekasz/ czekałaś? Na ksiecia-  terapeutę który Ci powie ach nie Rossanko to wszystko nie prawda? Nawet jakby się taki znalazł to nic by nie wskórał. Bo sama piszesz o latach terapii które to miały dać Ci "przepracowanie tego". A za przeproszeniem g...przepracowałas skoro piszesz tak o sobie i coś bredzisz o zasługiwaniu na miłość męża i dzieci (?!). Na nic zasługiwać nie trzeba, kocha się kogos lub nie, no chyba że nas krzywdzi i jest złym człowiekiem ( ale i takich niektórzy kochaja).
Ja rozumiem że jak rodzice dziecku ciągle kładą do glowy że nic nie jest warte to ciężko isc z  takim ciężarem przez życie. Ale nie masz 8 czy nawet 18 lat zeby ciągle w to ślepo wierzyć. Miałaś lata okazji zeby się przekonać i zrozumieć że każdy człowiek jest wartością sama w sobie z racji tego że żyje. Każdy zasługuje z automatu na ciepło dobro i miłość.
Ja tez  mam nerwice lekowa i wypraszam sobie teksty że jestem chora psychicznie czy nienormalna, że coś ze mną nie tak. Biorę leki, pracuje żyje, ba staram się o adopcje mimo ze jestem niedużo młodsza od Ciebie. Choroba mnie nie definiuje, śmieje się z niej jak się lepiej czuje i mam dystans do siebie i do tego. Ot slabosc ktora mnie czasem dopada ale ja potem dopadam ja i zwalczam.Nie jestem przez to głupsza ani gorsza. Ludzie wiedza o mojej chorobie i też nie traktują mnie inaczej.  Wręcz przeciwnie mam wrażenie że część z nich jest mi wdzięczna za to że mowie o tym jako o czymś naturalnym bo dzieki temu i oni mają śmiałość mówić o swoich problemach i nie biczować się ze cos z nimi nie tak.
A co do żon które placza po odejściu męża mimo że zarzekaly się ze życie solo jest spoko. Nie rozumiesz czy udajesz ze nie rozumiesz tu różnicy? One nie płaczą z racji samotnosci. Płaczą bo zostały zdradzone, bo ktoś najblizszy je oszukał, bo straciły zaufanie do ludzi i świata, bo zostały dzieci które cierpią z powodu rozpadu rodziny, bo trzeba radzic sobie finansowo i lokalowo w nowej sytuacji ( często sprzedać i podzielić ukochany dom który się latami razem budowało i dopieszczalo). Zycie solo ma tu akurat najmniejsze znaczenie bo po takim numerze partnera to one potrzebują nieraz lat zebu spojrzeć na faceta znowu jak potencjalnego partnera a nie najwyżej kolege do okazjonalnego flirtu i bzykniecia. A te które mimo ze deklarują ze fajnie im w samotności to są otwarte na związek tez nikogo nie okłamują. Ja np nie potrzebuje domu z basenem do szczęścia ale jak  mam okazję  się popluskac w basenie to chętnie skorzystam. Czy to znaczy ze klamie? No chyba nie.
W sumie to nie musisz mi nawet odpisywać. Wiem i tak co napiszesz. Zrobisz z siebie znowu ofiarę albo przekręcisz moje słowa tak ze "sobie sama potwierdzisz" ze jestes beznadziejna, ewentualnie enty raz dokonasz pożegnania z forum
Chciałabym tylko żebyś raz uczciwie przed soba zastanowiła się czy swoim podejściem sama sobie dałaś kiedykolwiek szanse na to wszystko o czym podobno marzysz.

Nie zasługuje i niepotrzebnie się urodziłam.

4,078

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Rossanka a Ty wkolo swoje. Zegnasz się wracasz i piszesz to samo.

Szukanie atencji. Przy kazdym pozegnaniu z gory wiadomo, ze Rossanka i tak pod jakims pozorem wroci. Nie Rossanko, to nie jest tak, ze ktos Cie stad wygania, nie odbieraj tak tego.
Ale chyba lubisz, kiedy ludzie sie na Tobie skupiaja, probuja Ci pomoc, a Ty mozesz sie plawic w tym, jaka jestes biedna i jak to nikt Cie nie kocha.

Idealnie dobralyscie sie z CC, bo obie macie dokladnie te sama potrzebe bycia w centrum zainteresowania.

Nie. Forum to dla mnie wentyl bezpieczeństwa.
Znajomym się nie skarżę.
A i tak mało która koleżanka wie o mojej nerwicy, w pracy nikt, a z rodziny tylko najbliższa   bo już np rodzeństwo cioteczne już nie.
Czasem muszę sobie wywalić myśli i pada na forum.

Na terapii wszystko przepracowałam, możliwe jednak, że u mnie ona nie zadziałała. Tak jak z anginą, na jednego dobrze podxiala lek, a inny wybierze opakowanie i jeszcze jest chory. To nie jego wina.
Wiem ile przepracowałam, aż nie wyzdrowialam-to nie wina, że za mało się starałam, czasem tak jest. To tak jak mieć pretensje do kogoś że się nie wyleczył vhoc się leczył.
Feniks-no to super, że Ci się układa.
Tylko, że ja mam inaczej. W zasadzie mnie nie znasz,  to co ja piszę na forum to jest tylko wycinek. Pojęcia o mnie nie masz, ale już założyłaś to i owo, ale nie vhce się tłumaczyć.
Zawsze można skontaktować się e-mailowo.

Poza tym dla mnie to jyz dużo, dużo pracy mnie kosztowało, aby w ogóle żyć, wstać z łóżka  czy wyjsc do sklepu, nie uciec do domu w napadzie paniki, żyć.
Teraz na nikim nie wiszę  mam pracę, nie mam długów, a przy moich lękach ja się i tak sama podziwiam, że żyje na takim poziomie i w taki sposób jak obecnie. To dla mnie duży sukces.

4,079

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Nie zasługuje i niepotrzebnie się urodziłam.

Czytam ten wątek, aż w końcu postanowiłam zabrać głos. Ty bardzo dobrze czujesz się w roli cierpiętnicy, którą sobie narzuciłaś. Gdybyś kiedyś jakimś cudem poczuła się szczęśliwa ze swojego życia, jakiegokolwiek jego aspektu, to... byłabyś nieszczęśliwa, że jesteś szczęśliwa. Myślę, że Ty nie potrafisz inaczej. Z jakiegoś powodu dobrze Ci w tym użalaniu się nad sobą. Całkiem możliwe, że to zaspokaja Twoją potrzebę skupienia uwagi na Tobie, o ile nie jest to przejaw głębokiej depresji.

4,080

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja tak nie uważam że Rossanko szukasz atencji.
Szkoda tylko że kręcisz się w kółko..
Czasami trafiamy na złych lekarzy  i złych terapeutów. Może też warto poszerzyć krąg znajomych i przebywać  tylko z ludźmi z którymi dobrze się czujesz.
Ale warto też pamiętać  że ludziom warto coś z siebie dawać  A nie tylko traktować  ich jak wentyl..wbrew pozorom dając coś poczujesz się lepiej. Powodzenia...

4,081

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Powiedziałbym, że Ross to  siostra bliźniaczka CCCatch..Bez urazy, widzę po prostu identyczne podejście..

4,082

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Powiedziałbym, że Ross to  siostra bliźniaczka CCCatch..Bez urazy, widzę po prostu identyczne podejście..

No i się mylisz, przecież mnie nie znasz.
Ela- odwrotnie, zawsze dawałam i dawałam innym, aż na terapii wyszło,że zapominałam o sobie. Nie wiem może to depresja, może mam gorszy okres, może coś że mną nie tak. Może ten wątek kogoś denerwuje, ale nie dbam o to, nie musi czytać.
Powinnam się cieszyć z tego co mam, ale czasem nie umiem. A czasem się cieszę. Najbardziej lubię spać, bo wtedy nie istnieje, mam spokój, a rano musze zaczynać od nowa i od nowa.
A jak słyszę, że widać za mało się starałam na terapii to mi ręce opadają. 
Dla mnie to już dużo, jak pisałam, że jeszcze żyje, wstaje z łóżka,  jem, pracuje. Nawet nowe hobby sobie znalazłam.
Po czym wchodzę na forum i czytam, że szukam atencji, marudzę, nie dziwne ,e nie mogę sobie nikogo znaleźć. To ręce opadają znowu. Ale w sumie nie powinna rac tego do siebie.
A co do związków to fakt feniks dobrze napisała, też bym nie chciała być z takim czymś jak ja w związku, bo to sam kłopot tylko i zmarnowanie życia.

4,083 Ostatnio edytowany przez W1dmo (2021-04-22 13:15:31)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Po co udajesz, że moralność i skromność to Twoje cechy, skoro sama pisałaś, ze jak faceci niczym buraki od razu pchali ręce tam gdzie nie trzeba to Cię kręciło. A jak trafiał się super gosciu, który traktował Cię jak człowieka (sama tak pisałaś), to od razu odrzucalas go, bo nie było tej seksualnej atmosfery. Dla mnie to już lekko chore. Powinnaś to przegadać z jakimś specem. Poza tym większość facetów na żony nie chce lasek myślących tylko o jednym, bo potem spędza się z taką osobą masę czasu i fajnie gdyby rozwinęło się to w przyjaźń.

4,084

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Powiedziałbym, że Ross to  siostra bliźniaczka CCCatch..Bez urazy, widzę po prostu identyczne podejście..

To dziwne, że można tak to widzieć.

4,085

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

Po co udajesz, że moralność i skromność to Twoje cechy, skoro sama pisałaś, ze jak faceci niczym buraki od razu pchali ręce tam gdzie nie trzeba to Cię kręciło. A jak trafiał się super gosciu, który traktował Cię jak człowieka (sama tak pisałaś), to od razu odrzucalas go, bo nie było tej seksualnej atmosfery. Dla mnie to już lekko chore. Powinnaś to przegadać z jakimś specem. Poza tym większość facetów na żony nie chce lasek myślących tylko o jednym, bo potem spędza się z taką osobą masę czasu i fajnie gdyby rozwinęło się to w przyjaźń.

Dla mnie to też tak wygląda.
Po prostu sama nie wiesz kim jesteś.

4,086

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
W1dmo napisał/a:

Po co udajesz, że moralność i skromność to Twoje cechy, skoro sama pisałaś, ze jak faceci niczym buraki od razu pchali ręce tam gdzie nie trzeba to Cię kręciło. A jak trafiał się super gosciu, który traktował Cię jak człowieka (sama tak pisałaś), to od razu odrzucalas go, bo nie było tej seksualnej atmosfery.

Nie doczytałeś.
Jak pchali ręce gdzie nie trzeba, obrzydzalo mnie to a nie kręciło.
Jak był ktoś z kim dobrze mi się rozmawiało, zawsze dawałam szansę znajomości, ale jak mijał miesiąc dwa, pół roku i ta osoba nie kręciła mnie fizycznie, to nic z tego nie było.
Jak Ci się z kobietą  dobrze rozmawia,ale traktujesz ją jak siostrę bo nie pociąga Cię fizycznie to będziesz z nią jako z partnerką na życie?

4,087

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Britan napisał/a:
W1dmo napisał/a:

Po co udajesz, że moralność i skromność to Twoje cechy, skoro sama pisałaś, ze jak faceci niczym buraki od razu pchali ręce tam gdzie nie trzeba to Cię kręciło. A jak trafiał się super gosciu, który traktował Cię jak człowieka (sama tak pisałaś), to od razu odrzucalas go, bo nie było tej seksualnej atmosfery. Dla mnie to już lekko chore. Powinnaś to przegadać z jakimś specem. Poza tym większość facetów na żony nie chce lasek myślących tylko o jednym, bo potem spędza się z taką osobą masę czasu i fajnie gdyby rozwinęło się to w przyjaźń.

Dla mnie to też tak wygląda.
Po prostu sama nie wiesz kim jesteś.

Halo halo, coś tu Panowie nie halo, albo mylicie mnie z inną użytkowniczka forum. Nic takiego nie pisałam i proszę mi tego nie wkładać w palce.

4,088

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Powiedziałbym, że Ross to  siostra bliźniaczka CCCatch..Bez urazy, widzę po prostu identyczne podejście..

No i się mylisz, przecież mnie nie znasz.
Ela- odwrotnie, zawsze dawałam i dawałam innym, aż na terapii wyszło,że zapominałam o sobie. Nie wiem może to depresja, może mam gorszy okres, może coś że mną nie tak. Może ten wątek kogoś denerwuje, ale nie dbam o to, nie musi czytać.
Powinnam się cieszyć z tego co mam, ale czasem nie umiem. A czasem się cieszę. Najbardziej lubię spać, bo wtedy nie istnieje, mam spokój, a rano musze zaczynać od nowa i od nowa.
A jak słyszę, że widać za mało się starałam na terapii to mi ręce opadają. 
Dla mnie to już dużo, jak pisałam, że jeszcze żyje, wstaje z łóżka,  jem, pracuje. Nawet nowe hobby sobie znalazłam.
Po czym wchodzę na forum i czytam, że szukam atencji, marudzę, nie dziwne ,e nie mogę sobie nikogo znaleźć. To ręce opadają znowu. Ale w sumie nie powinna rac tego do siebie.
A co do związków to fakt feniks dobrze napisała, też bym nie chciała być z takim czymś jak ja w związku, bo to sam kłopot tylko i zmarnowanie życia.

Jestes atencjuszką i paskudnie manipulujesz. Znajdź mi proszę gdzie napisałam o związku z takims czymś i że to może być tylko problem. Jeśli nie znajdziesz to proszę to odwołać bo sobie nie zycze pomówień. Chcesz się umartwiac to proszę bardzo ale nie slowami inny które przekręcasz.

4,089

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
feniks35 napisał/a:

Wiesz ja się nie dziwię ze jestes sama. Z takim myślenie o sobie to musiałby być cud zeby ktoś z Tobą był. a.

Tu.
Ja się w sumie z tym zgadzam.

4,090

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Byłaś kiedyś na terapii grupowej Rossanko?

4,091

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

Byłaś kiedyś na terapii grupowej Rossanko?

Nie.

4,092

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jeżeli te słowa:

"Wiesz ja się nie dziwię ze jestes sama. Z takim myślenie o sobie to musiałby być cud zeby ktoś z Tobą był"
naprawdę równają się dla Ciebie tym słowom:

"A co do związków to fakt feniks dobrze napisała, też bym nie chciała być z takim czymś jak ja w związku, bo to sam kłopot tylko i zmarnowanie życia"

to nie będę tego nawet komentować.
Ostatni raz udzielam się w Twoim wątku bo nie zamierzam być jednym z narzedzi, przy pomocy których robisz z siebie  ofiarę.

4,093

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

feniks Smutne, ale prawdziwe ...

4,094

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
feniks35 napisał/a:

Jeżeli te słowa:

"Wiesz ja się nie dziwię ze jestes sama. Z takim myślenie o sobie to musiałby być cud zeby ktoś z Tobą był"
naprawdę równają się dla Ciebie tym słowom:

"A co do związków to fakt feniks dobrze napisała, też bym nie chciała być z takim czymś jak ja w związku, bo to sam kłopot tylko i zmarnowanie życia"

to nie będę tego nawet komentować.
Ostatni raz udzielam się w Twoim wątku bo nie zamierzam być jednym z narzedzi, przy pomocy których robisz z siebie  ofiarę.

Nie złość się,  nie było moją intencją Cię urazić.
Nie mogę jakoś wyjsc z tego stanu. Najchętniej bym zniknęła, al jakiś rozumowo wiem, że to bez sensu.
Nie mogę się pozbierać.
Jeszcze raz-nie miałam intencji Cię urazic.

4,095

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Depresja?

Posty [ 4,031 do 4,095 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 61 62 63 64 65 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024