pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 58 59 60 61 62 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3,836 do 3,900 z 8,335 ]

3,836 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-23 09:25:58)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Cześć, Dziewczyny i Chłopaki smile
Nie miałam dostępu do komputera, więc w dyskusji o NW nie zabrałam głosu.
Ja jakoś nie lubię w kwestii wyjazdów czy sportu dzielenia włosa na czworo. Mam ochotę, to ruszam w drogę i tyle, chwytam za kije i idę wink Poczytałam co nieco w internecie na temat prawidłowej techniki NW, jakiś filmik obejrzałam i tyle.
W moim mieście działa grupa "kijowych" pasjonatów, do których już dawno chciałam dołączyć, ale jakoś mi się nie udawało, bo wciąż inne sprawy... Wreszcie los się do mnie uśmiechnął, bo zorganizowano szkolenie dotowane przez urząd miasta, a więc nieodpłatne (a ja kasę wiecznie liczę), w dodatku treningi odbywają się niedaleko od mojego miejsca zamieszkania. Grzech nie skorzystać!
Finanse niestety, mocno mnie ograniczają, więc choć chęci i zapału mi nie brak, nie ze wszystkiego korzystam. Ale oferta jest szeroka nawet w małych miasteczkach. Trzeba tylko przełamać nieśmiałość i tremę, a z tym już nie mam problemu, to kwestia treningu.
Zanim dołączyłam do "kijowej" grupy, często wędrowałam sama, różnymi bezdrożami. W małym mieście wystarczy nieco odejść od centrum, by znaleźć polne ścieżki. Tego rodzaju spacery zawsze lubiłam, więc teraz po prostu dołączyłam akcesoria smile
I tyle. Żadnej filozofii smile
Co do wyjazdów, to choć nie miałam okazji nigdzie się dalej sama wypuścić (te finanse, no i syn, bez którego nie wyobrażam sobie wyjazdu), nie widzę problemu, by ogarnąć zakwaterowanie, wsiąść w pociąg i dojechać do celu.
Jakieś samotne spacery w nieznane... cóż... nie jestem już tak odważna, by ruszyć w pojedynkę gdzieś do lasu, w jakieś odludne góry, ale czy koniecznie muszę? Jest tyle innych możliwości. Można wyjść na szlak, gdzie choć jestem sama, jakaś dusza jednak się czasem pojawia. Dziś to już chyba trudno znaleźć jakieś kompletne odludzie.

Aha, pytał ktoś o rodzaj kijów. A czy ja tam wiem? smile Kije jak kije.
Zdaje się, że to trekkingowe, z regulowaną długością. Są w porządku, swoją rolę spełniają bez zarzutu. To mi wystarczy. Odkupiłam używane (prawie wcale) na OLX za głupie dwie dychy.

Zobacz podobne tematy :

3,837

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ten lęk przed samotnym podróżowaniem( przynajmniej po Polsce) jest często trochę przesadzony, moim zdaniem. Tak czy inaczej chętniej się zawsze wybieramy w grupie czy przynajmniej we dwójkę ze względu na miłe towarzystwo a nie bezpieczeństwo, ale 2-3 dniowe wycieczki np w polskie góry nie wymagają znowu aż takich środków ostrożności wink W dziczy tak naprawdę mniej nam grozi niż w mieście i wycieczka z plecakiem na szlak to nie jest jakiś szczyt brawury smile

3,838 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-23 11:06:31)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mnie kiedyś powiedziała znajoma, starsza pani, żebym nie jeździła sama rowerem za miasto, bo ktoś mnie może napaść. Ano, teoretycznie może, ale czy z tego powodu mam bać się własnego cienia? Umarłabym ze strachu - a to stokroć gorsze - a nie z realnego niebezpieczeństwa.
A w domach też zdarzają się wypadki i nawet napady.


Na marginesie - właśnie sławetna pandemia dała mi poznać, że najgorszy dla mnie jest strach, nie samo zagrożenie. Strachu boję się o wiele bardziej, więc prowadzę maksymalnie normalny tryb życia, bo to lepsze niż trzęsienie się w domu z przerażenia. W miarę rozsądku oczywiście.

Towarzystwo lubię, ale nie za wszelką cenę. Jeśli mam iść do kina czy na szlak z przynudzającą marudą, to wolę sama. Jeśli mam rezygnować z fajnego wyjazdu tylko dlatego, że jadę sama, to wolę jechać w pojedynkę i na pewno do kogoś się w drodze zagada.

3,839

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Obawa czy nawet strach jest uzasadniony, jeśli są ku temu realne podstawy, tylko w perspektywie 2-3 dniowej wycieczki w jakieś dzikie okolice takich podstaw ciężko się doszukać. Akurat w przypadku południa Polski, szlaki turystyczne w górach są tak wyznaczone, ze idzie się od schroniska do schroniska, uczęszczanymi dość często drogami i poza ryzykiem skręcenia kostki, raczej nie ma poważniejszych niebezpieczeństw czyhających na turystę. W sezonie, jeśli się ze szlaku nie zbacza, to naprawdę nie wiem, co trzeba by było zrobić, żeby się zgubić.. smile

3,840

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Cześć, Dziewczyny i Chłopaki smile
Nie miałam dostępu do komputera, więc w dyskusji o NW nie zabrałam głosu.
Ja jakoś nie lubię w kwestii wyjazdów czy sportu dzielenia włosa na czworo. Mam ochotę, to ruszam w drogę i tyle, chwytam za kije i idę wink Poczytałam co nieco w internecie na temat prawidłowej techniki NW, jakiś filmik obejrzałam i tyle.
W moim mieście działa grupa "kijowych" pasjonatów, do których już dawno chciałam dołączyć, ale jakoś mi się nie udawało, bo wciąż inne sprawy... Wreszcie los się do mnie uśmiechnął, bo zorganizowano szkolenie dotowane przez urząd miasta, a więc nieodpłatne (a ja kasę wiecznie liczę), w dodatku treningi odbywają się niedaleko od mojego miejsca zamieszkania. Grzech nie skorzystać!
Finanse niestety, mocno mnie ograniczają, więc choć chęci i zapału mi nie brak, nie ze wszystkiego korzystam. Ale oferta jest szeroka nawet w małych miasteczkach. Trzeba tylko przełamać nieśmiałość i tremę, a z tym już nie mam problemu, to kwestia treningu.
Zanim dołączyłam do "kijowej" grupy, często wędrowałam sama, różnymi bezdrożami. W małym mieście wystarczy nieco odejść od centrum, by znaleźć polne ścieżki. Tego rodzaju spacery zawsze lubiłam, więc teraz po prostu dołączyłam akcesoria smile
I tyle. Żadnej filozofii smile
Co do wyjazdów, to choć nie miałam okazji nigdzie się dalej sama wypuścić (te finanse, no i syn, bez którego nie wyobrażam sobie wyjazdu), nie widzę problemu, by ogarnąć zakwaterowanie, wsiąść w pociąg i dojechać do celu.
Jakieś samotne spacery w nieznane... cóż... nie jestem już tak odważna, by ruszyć w pojedynkę gdzieś do lasu, w jakieś odludne góry, ale czy koniecznie muszę? Jest tyle innych możliwości. Można wyjść na szlak, gdzie choć jestem sama, jakaś dusza jednak się czasem pojawia. Dziś to już chyba trudno znaleźć jakieś kompletne odludzie.

Aha, pytał ktoś o rodzaj kijów. A czy ja tam wiem? smile Kije jak kije.
Zdaje się, że to trekkingowe, z regulowaną długością. Są w porządku, swoją rolę spełniają bez zarzutu. To mi wystarczy. Odkupiłam używane (prawie wcale) na OLX za głupie dwie dychy.

Pytałam o te kije, bo są właśnie kije do Nordica i kije trekkingowe. Są trochę inaczej zbudowane (rękawiczk-NW, paski-trekking,
gładka, drobna rękojeść-NW, gruby, profilowany „grzybek”-trekking.). Trekkingowe służą chodzenia po trudniejszych terenach np. po górach, te do NW do normalnych, płaskich terenów: chodnik, łąka
Naczytałam się ostatnio w internecie big_smile

Też muszę obczaić jakąś podobną grupę z miłośnikami kijów i się zapisać big_smile

Ciekawa jestem skąd stereotyp, że NW to sport dla seniorów, skoro kiedyś uprawiali go tylko wyczynowi narciarscy biegacze

bagienni_k napisał/a:

Ten lęk przed samotnym podróżowaniem( przynajmniej po Polsce) jest często trochę przesadzony, moim zdaniem.

Niby tak, ale jak ostatnio poszłam biegać po okolicznej łące (na ścieżce turystycznej) biegał jakiś pies. Kundelek. Niby nic, ale podobny "niewinny" kundelek ostatnio pogryzł 2 osoby w tym roku w moim miasteczku. Ja nie zabrałam żadnego kija, gdyby mnie napadł, byłam trochę zaniepokojona, bo się do mnie zbliżał, ale udało mi się go zgubić i wiem, że nie chciał mnie zaatakować, ale gdyby chciał to nie miałby żadnego problemu. A ja sama, bez kija, gazu, 3 km od domu, nrak drzew do ukrycia się. Tak więc jadę jutro do sklepu i kupuję gaz pieprzowy

Ja wiem, co miałeś na myśli i się zgadzam, strach jest przesadzony, bo równie dobrze może nas coś w mieście na pasach rozjechać, tylko no w mieście ktoś nam pomoże, my sami na szlaku...ale to już osobny temat smile
Tak tylko napisałam o przygodzie z psem, bo nie wiem, co zrobić w przypadku spotkania z groźnym psem. W szkole nas uczyli, żeby stać nieruchomo, ale już wiem, że to brednie. Tylko ucieczka, gorzej jak jesteśmy daleko od domu

3,841 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-23 19:41:02)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Kolega Snake, gdzieś w jednym z pobocznych wątków wyjawił, jak wygląda jego arsenał na wypadek spotkania z bezpańskimi psami: scyzoryk, gaz pieprzowy, pałka teleskopowa i coś tam jeszcze wink Może warto skorzystać i się na nim wzorować? smile

3,842

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mało humanitarne, ale wiele psów umyka z podkulonym ogonem, gdy się tylko po kamień schylę. Dawniej wiejskie kundle często ganiały luzem, więc mam praktykę wink

3,843

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Kolega Snake, gdzieś w jednym z pobocznych wątków wyjawił, jak wygląda jego arsenał na wypadek spotkania z bezpańskimi psami: scyzoryk, gaz pieprzowy, pałka teleskopowa i coś tam jeszcze wink Może warto skorzystać i się na nim wzorować? smile

Też dobre big_smile
Muszę się w to zaopatrzyć

Piegowata- co do metody z kamieniem- nie wszędzie są kamienie sad
U mnie przy drodze ciężko o nie

3,844

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Kolega Snake, gdzieś w jednym z pobocznych wątków wyjawił, jak wygląda jego arsenał na wypadek spotkania z bezpańskimi psami: scyzoryk, gaz pieprzowy, pałka teleskopowa i coś tam jeszcze wink Może warto skorzystać i się na nim wzorować? smile

Pałke i gaz pieprzowy to się trzyma na wypadek niektórych facetów a nie psow.

3,845

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No nie wiem, jak Cię zaatakuje sfora bezpańskich kundli, to taki sprzęt zwiększa nieco Twoją szansę smile

3,846

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

No nie wiem, jak Cię zaatakuje sfora bezpańskich kundli, to taki sprzęt zwiększa nieco Twoją szansę smile

Gdzie Cię niby te kundle zaatakują? W środku miasta? Po borach się nie szwendam.
Jakoś pies mi krzywdy nie zrobił, mam nadzieję że nie zrobi, a facet to i owszem. Chociaż powinnam go wtedy potraktować gazem pieprzowym.

3,847

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

No nie wiem, jak Cię zaatakuje sfora bezpańskich kundli, to taki sprzęt zwiększa nieco Twoją szansę smile

Gdzie Cię niby te kundle zaatakują? W środku miasta? Po borach się nie szwendam.
Jakoś pies mi krzywdy nie zrobił, mam nadzieję że nie zrobi, a facet to i owszem. Chociaż powinnam go wtedy potraktować gazem pieprzowym.

No to zależy. U nas w mieście latało sporo bezpańskich psów. Pogryzły kilka osób, aż burmistrz interweniował, psy wyłapali i przewieźli do schroniska, ale jednak nadal się jakieś łażą Jak jesteś na środku polnej drogi, bez jednego drzewa, na które możesz się wspiąć, bez kamieni (to droga pośrodku upraw zbóż), bez gazu a dogania Cię bezpański pies, gdzie najbliższe schronienie masz np. 15-3 km od domu to wtedy robi się bardzo nieciekawie. Ja ostatnio podczas biegania na prawdę poczułam lęk.
Na zboczonych facetów też się przydaje smile

3,848

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

No nie wiem, jak Cię zaatakuje sfora bezpańskich kundli, to taki sprzęt zwiększa nieco Twoją szansę smile

Gdzie Cię niby te kundle zaatakują? W środku miasta? Po borach się nie szwendam.
Jakoś pies mi krzywdy nie zrobił, mam nadzieję że nie zrobi, a facet to i owszem. Chociaż powinnam go wtedy potraktować gazem pieprzowym.

No to zależy. U nas w mieście latało sporo bezpańskich psów. Pogryzły kilka osób, aż burmistrz interweniował, psy wyłapali i przewieźli do schroniska, ale jednak nadal się jakieś łażą Jak jesteś na środku polnej drogi, bez jednego drzewa, na które możesz się wspiąć, bez kamieni (to droga pośrodku upraw zbóż), bez gazu a dogania Cię bezpański pies, gdzie najbliższe schronienie masz np. 15-3 km od domu to wtedy robi się bardzo nieciekawie. Ja ostatnio podczas biegania na prawdę poczułam lęk.
Na zboczonych facetów też się przydaje smile

Tak przydaje. Skończyłabym w poprawczaku i tyle  by było z tej historii. Stare dzieje, ale teraz bym się umiała obronić.

Z psem idzie sobie bardziej poradzić niż s facetem, przeciętny facet, nawet mały i chudy jest silniejszy fizycznie od kobiety, nie masz z nim szans.

3,849 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-24 16:39:37)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko, a mnie się kiedyś udało znokautiwać jednego niedoszłego gwałciciela pięknym sierpowym smile Chudzina to była, fakt smile

W drogę polną bez kamieni nigdy nie uwierzę, a poza tym nie obraźcie się, ale jak niektóre wypowiedzi czytam, to myślę sobie o złej tanecznicy której przeszkadza byle rąbek u spódnicy.
Jeśli boję się psa, to po prostu zawracam z drogi i idę inną ścieżką.

3,850 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-24 17:37:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

rossanka, teraz to się już nakręcasz i to ostro smile

Mowa jest o psach, a tu zaraz się pojawia temat złych facetów smile No ile można?
Widocznie co do facetów masz ponad przeciętnego pecha, natomiast zapewniam Cię, że masz szczęście, że nie zaatakowała Cię nigdy zgraja bezpańskich, na wpół zdziczałych psów. Zgraja nie jeden pies! W skali całego kraju, przypuszczam, że to chyba najbardziej niebezpieczne zwierzę, przynajmniej potencjalnie, chociaż warto sobie popatrzeć na statystyki odnośnie śmiertelnych przypadków pogryzień p[rzez psy w stosunku do innych dużych. Akurat sam miałem okazję spotykać w lesie dziki, żubry i wilki i żaden z nich nie jest tak nieprzewidywalny jak zdziczałe psy. Akurat na takie sfory najłatwiej się natkniesz nie w środku lasu, ale gdzieś na terenach wiejskich lub obrzeżach miast.
Poza tym to tak szczerze, nie doceniasz swojej płci a przeceniasz męską. Teraz dużo łatwiej spotkać można na ulicy faceta tak wątłego, że wystarczy silniejszy podmuch wiatru, żeby się przewrócił. Wiele Pań z kolei dba o swoją tężyznę fizyczną. Co nie zmienia faktu, że sfora zdziczałych psów jest dużo bardziej groźniejsza niż przeciętny facet..

3,851

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Rossanko, a mnie się kiedyś udało znokautiwać jednego niedoszłego gwałciciela pięknym sierpowym smile Chudzina to była, fakt smile

W drogę polną bez kamieni nigdy nie uwierzę, a poza tym nie obraźcie się, ale jak niektóre wypowiedzi czytam, to myślę sobie o złej tanecznicy której przeszkadza byle rąbek u spódnicy.
Jeśli boję się psa, to po prostu zawracam z drogi i idę inną ścieżką.

Mnie się nie udało, nikogo znokautować. Dobrze, ze Cię na policje nie podał, ze to niby Twoja wina bo go zaatakowałaś.

3,852 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-06-24 20:54:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Pogryzienia przez psa sa duzo mniej powszechne nizeli uszkodzenie ciala przez telewizor.
Myslenie, ze to cos super prawdopodobnego wynika z tzw availability heuristic.
Duzo wieksza ma szanse kobieta zostac napadnieta przez faceta niz psa.
Ogolnie to dla zwyklej osoby atakowanie psa kijem jest conajmniej glupie, podobnie jak atakowanie gwalciciela np nozem.
Sa dobrze znane i rozpowszechnione metody jak reagowac na potecjalnie agresywnego psa. Darcie japy czy tez rzucanie rzeczami to na wlasne ryzyko sie robi.

Z kolei na gwalciciela metod nie ma. Powolne wycofywanie sie i nie patrzenie w oczy nic nie da.
Gaz pieprzowy to jest dla tych co go umieja uzyc bo on sie roznosi wszedzie i samemu sobie mozna kuku zrobic.
Jesli chodzi o sytuacje z przestepstwami tego typu to czesto szybka i agresywna reakcja moze podzialac. 
Tego brakuje praktycznie zawsze jest to niezwykle smutne. Ofiara zastyga, czeka do ostatniego momentu.
Jedna z ofiar Teda Bundy, ktora mu uciekla byla gotowa zostac przez niego zastrzelona na miejscu i wolala to nizeli gdyby mial z nia gdzies dalej jechac lub gwalcic. Stawiajac na to, byla w stanie walczyc z nim bez strachu, ze ja zastrzeli. Tylko dlatego uciekla.

Co do tego, ze ludzie sie boja sami podrozowac po Polsce/Europie. Z mojej perspektywy jest to smieszne.

3,853 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-25 10:27:20)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Mnie się nie udało, nikogo znokautować. Dobrze, ze Cię na policje nie podał, ze to niby Twoja wina bo go zaatakowałaś.

Ja pierniczę... sad

Dziewczyny, nie gniewajcie się, może kogoś niechcąco urażę, ale ręce opadają, jak ludzie czasami marudzą.
Gdybym tak miała podchodzić do życia, rozważać wszystkie argumenty przeciw, przewidywać wszystkie zagrożenia, tobym się za próg domu nie ruszyła. Wychodzę z założenia, że będę się martwić, jak będzie problem.
Myślisz, Rossanko, że wtedy analizowałam, co ten chłopak zrobi? Broniłam się i tyle. Na policji po prostu powiedziałabym, jak było i tyle, a potem zastanawiałabym się, co dalej. I tak się później okazało, że to był człowiek o zaburzeniach psychicznych - bardzo przygodna znajomość z czasów durnej i naiwnej młodości.
Dziś oczywiście nie dałabym się zaprosić ledwo co poznanemu facetowi na ognisko.

Ja też boję się psów (jeden taki miał zaszczyt ugryźć mnie jeszcze w dzieciństwie big_smile ) i gdy mi kiedyś wybiegły jakieś kundle na drogę, to po prostu zawrócilam z trasy rowerem i pojechałam gdzie indziej. Co za problem?

3,854

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mnie się nie udało, nikogo znokautować. Dobrze, ze Cię na policje nie podał, ze to niby Twoja wina bo go zaatakowałaś.

Ja pierniczę... sad

Dziewczyny, nie gniewajcie się, może kogoś niechcąco urażę, ale ręce opadają, jak ludzie czasami marudzą.
Gdybym tak miała podchodzić do życia, rozważać wszystkie argumenty przeciw, przewidywać wszystkie zagrożenia, tobym się za próg domu nie ruszyła. Wychodzę z założenia, że będę się martwić, jak będzie problem.
Myślisz, Rossanko, że wtedy analizowałam, co ten chłopak zrobi? Broniłam się i tyle. Na policji po prostu powiedziałabym, jak było i tyle, a potem zastanawiałabym się, co dalej. I tak się później okazało, że to był człowiek o zaburzeniach psychicznych - bardzo przygodna znajomość z czasów durnej i naiwnej młodości.
Dziś oczywiście nie dałabym się zaprosić ledwo co poznanemu facetowi na ognisko.

Ja też boję się psów i gdy mi kiedyś wybiegły jakieś kundle na drogę, to po prostu zawrócilam z trasy rowerem i pojechałam gdzie indziej. Co za problem?

Zgadzam się w pełni! smile

3,855 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-25 11:02:42)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A propos samotności - obserwacja z wczoraj:
Wczoraj, powiem Wam, dopadła mnie solidna chandra, pustka i smutek (reakcja na tę cała historię z PP). Co z tym zrobiłam? Stwierdziłam, że przejdzie, a teraz po prostu mam doła i tyle. Poszłam sobie wcześniej spać (bo ja na doły reaguję zmęczeniem i zniechęceniem), zregenerowałam siły, a rano wpadła do mnie koleżanka, zresztą krewna PP, która została mi "w spadku" - bardzo fajna kobieta. W drodze do pracy bywa u mnie na poranej kawce.
Pogawędka i ulżenie sobie (oczywiście i między innymi ploteczki o PP, którego ona bynajmniej nie broni) postawiły mnie na nogi. Życie znowu jest piękne.
Tak, że nie nadawajmy zbyt wielkiego znaczenia swoim gorszym chwilom, nie bójmy się ich. Zawsze po deszczu wychodzi słońce smile

3,856

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dlaczego na tym forum jest tak mało użytkowniczek o tak pozytywnym nastawieniu do życia, jak Ty ? tongue

Więcej takich! big_smile

3,857

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Dlaczego na tym forum jest tak mało użytkowniczek o tak pozytywnym nastawieniu do życia, jak Ty ? tongue

Więcej takich! big_smile

Tego się można nauczyć, tylko trzeba uwierzyć i chcieć. Brzmi jak koszmarny, tani banał, ale chodzi o to, że człowiek ma opory przed zmianą schematów, pewne myślowe nawyki. Jeśli wyjdzie poza te ramy - okazuje się to wykonalne i bardzo opłacalne. I ma się ochotę to kultywować.

3,858

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mnie się nie udało, nikogo znokautować. Dobrze, ze Cię na policje nie podał, ze to niby Twoja wina bo go zaatakowałaś.

Ja pierniczę... sad

Dziewczyny, nie gniewajcie się, może kogoś niechcąco urażę, ale ręce opadają, jak ludzie czasami marudzą.
Gdybym tak miała podchodzić do życia, rozważać wszystkie argumenty przeciw, przewidywać wszystkie zagrożenia, tobym się za próg domu nie ruszyła. Wychodzę z założenia, że będę się martwić, jak będzie problemej m?

To znacyz jak podchodzic do życia?   
Poszłaś na policję ok. A jakby był świadek,  ale ten świadek poświadczyl by na korzyść napastnika, że wcale nie tak było jak Ty mówisz?  Nie pomyslalas o tym, bo są i takie przypadki? A jakbys miała 12 lat a facet 40 i niktby Ci nie uwierzył?
Są różne przypadki, jak mówisz,  Ty miałaś takie.  Ktoś może mieć inne.

3,859 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-25 11:36:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ross, ale ja nie byłam na policji, napisałam tylko, co bym zrobiła, gdyby to on zgłosił sprawę.
Przypadki są różne, wszystkiego nie przewidzisz, ale po co na zapas tworzyć sobie najczarniejsze scenariusze? Będzie problem, będę reagować tak, jak potrafię. Nie z takimi kłopotami ludzie sobie radzili.
Pamiętam, jak bałam się rozwodu. Sprawę miał prowadzić sędzia, o którym mi nagadali, że to wredny typ. Okazał się zupełnie ludzki.
Kurde, większość naszych obaw się zwyczajnie nie spełnia, a większość problemów jest do rozwiązania i przeżycia.
A Wy mnożycie te obawy, nigdzie nie pójdziecie, nic nie zrobicie, bo pies, bo cegła na głowę... No, to siedźcie dalej i narzekajcie.
Przepraszam za ton, ale czasami to się niecierpliwię i mnie ponosi.

3,860

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Ross, ale ja nie byłam na policji, napisałam tylko, co bym zrobiła, gdyby to on zgłosił sprawę.
Przypadki są różne, wszystkiego nie przewidzisz, ale po co na zapas tworzyć sobie najczarniejsze scenariusze? Będzie problem, będę reagować tak, jak potrafię. Nie z takimi kłopotami ludzie sobie radzili.
Pamiętam, jak bałam się rozwodu. Sprawę miał prowadzić sędzia, o którym mi nagadali, że to wredny typ. Okazał się zupełnie ludzki.
Kurde, większość naszych obaw się zwyczajnie nie spełnia, a większość problemów jest do rozwiązania i przeżycia.
A Wy mnożycie te obawy, nigdzie nie pójdziecie, nic nie zrobicie, bo pies, bo cegła na głowę... No, to siedźcie dalej i narzekajcie.
Przepraszam, ale czasami to się niecierpliwię i mnie ponosi.

To nie ja o tych psach zaczęłam.  A napisałam tylko, że różnie bywa, pies mnie jeszcze nie skrzywidzil,  a facet tak.
Przeszłości nie zmienisz. W przyszłości zamierzam mieć to, co najlepsze dla mnie.

3,861

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Życzę Ci jak najbardziej tego najlepszego. Szczerze!
Rozumiem też różne obawy.
Ja na przykład panicznie boję się burzy, więc nie odważę się teraz, gdy codziennie się chmurzy i leje, na żaden rowerowy wypad gdzieś dalej. Ale przecież jest tyle innych możliwości, tyle nieprzeczytanych książek na mnie czeka, zaległych filmów w internecie, domowych prac odkładanych na wieczne "później".
Życie ma nam zawsze coś do zaoferowania.

3,862

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Życzę Ci jak najbardziej tego najlepszego. Szczerze!
Rozumiem też różne obawy.
Ja na przykład panicznie boję się burzy, więc nie odważę się teraz, gdy codziennie się chmurzy i leje, na żaden rowerowy wypad gdzieś dalej. Ale przecież jest tyle innych możliwości, tyle nieprzeczytanych książek na mnie czeka, zaległych filmów w internecie, domowych prac odkładanych na wieczne "później".
Życie ma nam zawsze coś do zaoferowania.

Mam to samo, też się boję burzy,moto jest aż śmieszne.  Boje się nie tyle błysku a grzmotu.
Też sobie niedawno kupiłam parę nowych książek,  a się nie mogę doczekać aż je zacznę czytać,  już ręce zacieram.  A rower ostatnio stoi bo ciągle leje sad

3,863

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Od piorunów giną ludzie. W dzieciństwie miałam okazję się o tym przekonać, zginęła kobieta z naszej miejscowości, jej córka była moją koleżanką z klasy.

3,864

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Dlaczego na tym forum jest tak mało użytkowniczek o tak pozytywnym nastawieniu do życia, jak Ty ? tongue

Więcej takich! big_smile

Tego się można nauczyć, tylko trzeba uwierzyć i chcieć. Brzmi jak koszmarny, tani banał, ale chodzi o to, że człowiek ma opory przed zmianą schematów, pewne myślowe nawyki. Jeśli wyjdzie poza te ramy - okazuje się to wykonalne i bardzo opłacalne. I ma się ochotę to kultywować.

Oczywiście! smile Takie zachowanie i podejście jak Twoje uważam właśnie za normalne i wyważone, z dystansem smile Bo, tak jak mówisz, jeśli się wszystkiego boimy i zaczynamy snuć czarne scenariusze, to się będziemy bali z domu wyjść. Trzeba mieć świadomość swoich lęków i próbować je zwalczyć. Ponadto, nie będę na podstawie pojedynczych przypadków, wnioskował o całości sprawy. Jeśli coś nas złego spotkało z konkretnej strony, nie oznacza, że to jedno z najbardziej śmiercionośnych zagrożeń, jakie istnieją.

3,865

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Praktycznie kazdy ma jakies irracjonalne strachy. Nie zaleznie jak pozytywny jest. Bo co do gwaltu mozna sie nie bac, ale burzy tak.

3,866

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Dlaczego na tym forum jest tak mało użytkowniczek o tak pozytywnym nastawieniu do życia, jak Ty ? tongue

Więcej takich! big_smile

Tego się można nauczyć, tylko trzeba uwierzyć i chcieć. Brzmi jak koszmarny, tani banał, ale chodzi o to, że człowiek ma opory przed zmianą schematów, pewne myślowe nawyki. Jeśli wyjdzie poza te ramy - okazuje się to wykonalne i bardzo opłacalne. I ma się ochotę to kultywować.

Oczywiście! smile Takie zachowanie i podejście jak Twoje uważam właśnie za normalne i wyważone, z dystansem smile Bo, tak jak mówisz, jeśli się wszystkiego boimy i zaczynamy snuć czarne scenariusze, to się będziemy bali z domu wyjść. Trzeba mieć świadomość swoich lęków i próbować je zwalczyć. Ponadto, nie będę na podstawie pojedynczych przypadków, wnioskował o całości sprawy. Jeśli coś nas złego spotkało z konkretnej strony, nie oznacza, że to jedno z najbardziej śmiercionośnych zagrożeń, jakie istnieją.

Tak, ale z drugiej strony lekceważenie wszystkiego i zbyt luźne podejście do wszystkiego też nie jest dobre. Trzeba znaleźć złoty środek i wypośrodkować. Nie można bać się wszystkiego, ale nie można też mówić, że "mnie to nie spotkało, więc to na pewno nie istnieje", ja się nie spotkałam z żadnym morderstwem, wiec co? Też nie istnieje? No właśnie
Najlepiej mają ludzie, którzy mają zdrowe podejście do życia i nie idą w las, sami, bez niczego udając kozaków, nie Ci, co siedzą tylko w domu. Najlepszy ten, który weźmie odpowiedni sprzęt i zabezpieczenia idąc do lasu. To się nazywa odpowiedzialność. A nie, że ktoś pisze, że "nie uwierzę w łąkę bez kamieni". Ja w życiu wulkanu na oczy nie widziałam, ale nie twierdzę, że nie istnieją.
Trzeba po prostu myśleć i być przygotowanym na wszystko, nie siedzieć w domu, ani nie biadolić, że coś się potem stało, bo wyłączyliśmy myślenie.
To chyba właśnie przepis na sukces
Przykład? Można chodzić w zimę po górach, w dresach i adidaskach, bez czekana, bez sprzętu, a można mieć cały najważniejszy ekwipunek i zabezpieczenia, żeby nic się nikomu nie stało. To jest po prostu zdrowy rozsądek i tzw "olej" w głowie

3,867 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-28 16:23:54)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rin, nie przesadzaj.
Akurat kamienie i patyki leżą wszędzie i nie wmawiaj mi bzdur.
A zamordowana możesz zostać nawet we własnym domu.
To wielka iluzja i naiwność, że ustrzeżemy się przed wszystkim w życiu, możemy tylko ograniczyć i zminimalizować prawdopodobieństwo.
W adidasach w Tatry to tylko idiota się wybiera, ale w lesie nieraz byłam w pojedynkę, bez żadnych zabezpieczeń i jakoś do dzisiaj żyję.
Ekstremalnych wypraw w środek dzikich puszcz nie uprawiam, ale przejść się ścieżką podmiejskiego lasku to chyba nie jest szczyt niebezpieczeństwa.

Zresztą o co ta dyskusja?. Czy aż tak znowu nagminnie eksplorujemy te niebezpieczne rejony? Naprawdcę spacerujemy wyłącznie po dzikich ostępach?

3,868

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mam wrażenie, że właśnie młode pokolenie ( tak +/- 10 lat młodsze ode mnie) prezentuje ciekawy światopogląd. Ludzie młodzi nieraz uważają, że całe życie można przeżyć bez problemów, potknięć, porażek czy wątpliwości a przede wszystkim ryzyka. Ryzyka, jakie podejmujemy w życiu na różnych płaszczyznach. W życiu nie ma miejsca na chwilowe nawet załamanie, zawsze wszystko musi się odbywać wg tego, jak my sobie życzymy, czerpać należy pełnymi garściami a każda minuta bez zajęcia się czymś jest stracona. Występuje albo nieuzasadniony lęk przed czymś( nie mylić ze świadomością zagrożenia!) lub obawa, że się coś nie uda za pierwszym razem, bo jak coś się nie uda od razu, to jest płacz i lament.
Na pewno ciężko motywować niektóre decyzje niebezpieczeństwami, przed którymi możemy się dość łatwo uchronić. Wybierać odpowiednie miejsca, zaopatrzyć się w coś pomocnego, czy wybrać się np na bieganie we dwójkę. Sam pracując i chodząc również rekreacyjnie po dziczy/górach zawsze mam ze sobą mapę, czołówkę, coś do picia i kawałek czekolady ze sobą, mimo, że znam dość dobrze okoliczne tereny. Odrobina rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a szkoda rezygnować ze swoich pasji.

3,869

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Racja. Jest tyle możliwości, że nie musimy decydować się na te najbardziej skrajne.
Ilu znamy ludzi uprawiających skrajności?

3,870

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Mam wrażenie, że właśnie młode pokolenie ( tak +/- 10 lat młodsze ode mnie) prezentuje ciekawy światopogląd. Ludzie młodzi nieraz uważają, że całe życie można przeżyć bez problemów, potknięć, porażek czy wątpliwości a przede wszystkim ryzyka. Ryzyka, jakie podejmujemy w życiu na różnych płaszczyznach. W życiu nie ma miejsca na chwilowe nawet załamanie, zawsze wszystko musi się odbywać wg tego, jak my sobie życzymy, czerpać należy pełnymi garściami a każda minuta bez zajęcia się czymś jest stracona. Występuje albo nieuzasadniony lęk przed czymś( nie mylić ze świadomością zagrożenia!) lub obawa, że się coś nie uda za pierwszym razem, bo jak coś się nie uda od razu, to jest płacz i lament.
Na pewno ciężko motywować niektóre decyzje niebezpieczeństwami, przed którymi możemy się dość łatwo uchronić. Wybierać odpowiednie miejsca, zaopatrzyć się w coś pomocnego, czy wybrać się np na bieganie we dwójkę. Sam pracując i chodząc również rekreacyjnie po dziczy/górach zawsze mam ze sobą mapę, czołówkę, coś do picia i kawałek czekolady ze sobą, mimo, że znam dość dobrze okoliczne tereny. Odrobina rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a szkoda rezygnować ze swoich pasji.

Ja mam wrazenie, ze to jest pokolenie nie tylko mlodsze, ale moich rowiesnikow i rowiesnikow mojego meza tez.
Chociaz moze takie wrazenie wynikac z tego, ze zwykle nie mam kontaktu z Polakami.

To jest takie pchanie pozytywnosci i produktywnosci. Jeden z wielu powodow dlaczego ludzie maja choroby psychiczne. Nie da sie tak zyc.
Co do tego, ze ludzie sie boja to zauwazam to w kazdym pokoleniu. Boja sie zyc inaczej, boja sie ryzyka, siedza w nieudanych malzenstwach, siedza w nudnej pracy, boja sie nawet ubrac jak chca.
Moja babcia ma z kolei taka paranoje na niebezpieczenstwo i to sprzedala moim ciotkom. Ciagle tylko morderstwa i gwalty wszedzie widzi.
Dwa lata temu bylam u niej i o godzinie 13 ona poszla do sklepu, a ja poszlam na hamak w ogrodzie podczas gdy moj maz byl w pokoju goscinnym u gory. Z hamaku widzialam wejscie do domu i drzwi jak zawsze byly otwarte. Jak babka wrocila to przezyla histerie bo morderca na 100% mogl wejsc. W tak malym miescie, w bialy dzien (kiedy drzwi do domu sa w strone ogordu, a nie ulicy) i w przeciagu kilku minut kiedy jej nie bylo akurat wejdzie morderca...
Nawet Ted Bundy chyba by nie wszedl, chociaz mordowal w bialy dzien.

3,871

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Winter.Kween napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Mam wrażenie, że właśnie młode pokolenie ( tak +/- 10 lat młodsze ode mnie) prezentuje ciekawy światopogląd. Ludzie młodzi nieraz uważają, że całe życie można przeżyć bez problemów, potknięć, porażek czy wątpliwości a przede wszystkim ryzyka. Ryzyka, jakie podejmujemy w życiu na różnych płaszczyznach. W życiu nie ma miejsca na chwilowe nawet załamanie, zawsze wszystko musi się odbywać wg tego, jak my sobie życzymy, czerpać należy pełnymi garściami a każda minuta bez zajęcia się czymś jest stracona. Występuje albo nieuzasadniony lęk przed czymś( nie mylić ze świadomością zagrożenia!) lub obawa, że się coś nie uda za pierwszym razem, bo jak coś się nie uda od razu, to jest płacz i lament.
Na pewno ciężko motywować niektóre decyzje niebezpieczeństwami, przed którymi możemy się dość łatwo uchronić. Wybierać odpowiednie miejsca, zaopatrzyć się w coś pomocnego, czy wybrać się np na bieganie we dwójkę. Sam pracując i chodząc również rekreacyjnie po dziczy/górach zawsze mam ze sobą mapę, czołówkę, coś do picia i kawałek czekolady ze sobą, mimo, że znam dość dobrze okoliczne tereny. Odrobina rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a szkoda rezygnować ze swoich pasji.

Ja mam wrazenie, ze to jest pokolenie nie tylko mlodsze, ale moich rowiesnikow i rowiesnikow mojego meza tez.
Chociaz moze takie wrazenie wynikac z tego, ze zwykle nie mam kontaktu z Polakami.

To jest takie pchanie pozytywnosci i produktywnosci. Jeden z wielu powodow dlaczego ludzie maja choroby psychiczne. Nie da sie tak zyc.
Co do tego, ze ludzie sie boja to zauwazam to w kazdym pokoleniu. Boja sie zyc inaczej, boja sie ryzyka, siedza w nieudanych malzenstwach, siedza w nudnej pracy, boja sie nawet ubrac jak chca.
Moja babcia ma z kolei taka paranoje na niebezpieczenstwo i to sprzedala moim ciotkom. Ciagle tylko morderstwa i gwalty wszedzie widzi.
Dwa lata temu bylam u niej i o godzinie 13 ona poszla do sklepu, a ja poszlam na hamak w ogrodzie podczas gdy moj maz byl w pokoju goscinnym u gory. Z hamaku widzialam wejscie do domu i drzwi jak zawsze byly otwarte. Jak babka wrocila to przezyla histerie bo morderca na 100% mogl wejsc. W tak malym miescie, w bialy dzien (kiedy drzwi do domu sa w strone ogordu, a nie ulicy) i w przeciagu kilku minut kiedy jej nie bylo akurat wejdzie morderca...
Nawet Ted Bundy chyba by nie wszedl, chociaz mordowal w bialy dzien.

Ludziom nie dogodzisz. Ostatnio słyszałam, jak jedna kobieta po 50-tce mówiła dokładnie to samo o ludziach po 30stce, co napisał bagiennik.
To chyba działa tak, że zawsze młodszy wydaje się trochę głupszy, bo nie ma tyle doświadczenia. Dla tej kobiety po 50 30-latkowie to taka niedojrzała młodzież, dla 30latka np. ja mająca lat 23, dla mnie 15latki itp.
Kto ma rację? Chyba każdy w jakimś tam stopniu

3,872

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie chciałem nikogo urazić, w żadnym wypadku, ale spotykając na swojej drodze młodszych Kolegów czy Koleżanki, widzę, jak bardzo stresują się i załamują wszelkimi niepowodzeniami. Szczególnie, jak im nie wychodzi za pierwszym razem, to często już się poddają i ogarnia ich zwątpienie.Zatem można mieć wrażenie, iż oczekują natychmiastowych i szybkich sukcesów, zaś nie przewidują możliwości, aby im się nie udało..
Z jednej strony charakter wskazuje na wielkie ambicje i zapał a z drugiej czasami brak pokory przed tym, że w życiu możemy dostać po d**ie.. smile

3,873 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-06 10:58:03)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A może młodość taka po prostu jest? Wszystko wie, wszystko może smile A potem konfrontacja i zdziwienie, że jednak nie wszystko.

Nie pamiętam kto jest autorem aforyzmu:

Starość we wszystko wierzy, dojrzałość we wszystko wątpi, młodość wszystko wie.

Mnie upływające lata przyniosły przekonanie, że na pewno nie wszystko będzie tak jak sobie zyczę, ale ze wszystkim sobie poradzę.


Lubię obserwować wnuki mojej sąsiadki, które często ją odwiedzają. Mamy wspólne podwórze (na podwórzu mały blok z przybudówką i nasza trzyrodzinna chałupka, a więc ludzi sporo), po którym maluchy ganiają umorusane jak nieboskie stworzenia, z podrapanymi kolanami. Matki nie chodzą za nimi krok w krok, ale dzieci są zawsze gdzieś na oku, bo na podwórzu przebywają rózni inni sąsiedzi (u nas się życie latem toczy na podwórku, ludzie pracują na działkach, robią coś w garażach, w wolnym czasie plotkują sobie przy stoliku pod drzewem). Nie zdmuchuje im sie pyłków spod stóp, nie upomina bez przerwy, że to brudne a tamto jeszcze coś, żeby tędy nie szło, a tego nie dotykało. Czasami, gdy otworzę drzwi na zewnątrz (bo lubię tak, wiejskim zwyczajem smile ) przychodzą do mnie w odwiedziny smile
Tak się wychowują zwyczajne zdrowe dzieci smile

3,874 Ostatnio edytowany przez rossanka (2020-07-06 10:39:06)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

A może młodość taka po prostu jest? Wszystko wie, wszystko może smile A potem konfrontacja i zdziwienie, że jednak nie wszystko.

Nie pamiętam kto jest autorem aforyzmu:

Starość we wszystko wierzy, dojrzałość we wszystko wątpi, młodość wszystko wie.

Mnie upływające lata przyniosły przekonanie, że na pewno nie wszystko będzie tak jak sobie zyczę, ale ze wszystkim sobie poradzę.

A mnie, że zmarnowałam  młodość na naukę i bycia grzeczną. A było fikac  jak inne, dziś ten, jutro inny, przynajmniej teraz mialabym  co wspominać,  jakieś mlodziencze,  miłosne przygody.  Ale ja nie, byłam za spokojna. Natomiast teraz obrywam za to, że pewnie byłam za bardzo wymagającą,  albo jestem i byłam brzydka dlatego jestem sama -tak mi kiedyś napisali panowie w internecie,  jak jeszcze bawiłam się w szukanie przez internet.
A wystarczyło zajść w ciaze w wieku 20 lat, złapać chłopa,  on by utrzymywał rodzinę plus rodzice i teściowie, teraz miałabym odchowane,  dorosłe dzieci,  w międzyczasie jakąś pracę bym miała,  a teraz multum czasu dla siebie i swojego rozwoju plus rodzinę.  A tak to wszystko w młodości zrobiłam nie tak. Znajoma w moim wieku tak zrobiła i żyje jej się całkiem dobrze.

3,875

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

W moim przypadku choroba była chyba takim punktem zwrotnym, który w dużej mierze wpłynął na moje życie i sposób postrzegania rzeczywistości. Szczególnie zaś w kwestii tego, że w życiu nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Sama świadomość tego, poparta własnymi doświadczeniami bardzo mi pomogła - i teraz to cały czas czuję smile

3,876 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-06 10:56:08)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko, kochana, nie wiesz, jaki ciężary dźwigają ci, którym zazdrościsz.
Moja mama ma koleżankę, zawsze uśmiechniętą, serdeczną dla wszystkich panią Zosię, której dom, zawsze wesoły i gościnny lubilam odwiedzać (jedna z jej córek to moja koleżanka). Pani Zosia wyznała kiedyś mojej mamie, że cale życie trwała przy mężu ze względu na dzieci, a dziś, gdyby miała powtórzyć swoje życie, nie wahałaby się przed odejściem. Jej mąż pił, choć był to dramat za zamkniętymi drzwiami, choć w domu nie było spektakularnych awantur.
I co?
Nigdy nic nie wiadomo.
Ja też byłam wycofaną dziewczyną z nosem w książkach, też wiele spraw mnie ominęło, ale powtarzam sobie, że widocznie tak miało być, ze było to po coś. Może gdybym zyła jak tysiące innych nastolatek, nie przeczytała tylu książek, nie miałabym dzisiaj tego czegoś, co ludzie nazywają mądrością. Może moje doświadczenia są po prostu... moje, niepowtarzalne.
Mimo wszystko wierzę, że wszystko, co mnie w życiu spotkało, miało sens i budowało mnie.
Żal nie jest mi obcy, ale bardzo przemawia do mnie cytat z ulubionej Antoniny Krzysztoń: "I za dni co przesżly, za braki i pełnie (...) dziękuje Panie...". I jeszcze: "Potrafię Ci śpiewać, choć łzy sercem płyną". O miłości też jest w tej piosence, ale to miłość w bardzo szerokim pojęciu, nie tylko ta damsko-męska.

Pisałam nieraz - a propos - że nawet nie będąc w związku miłości mam od groma.

3,877

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

W moim przypadku choroba była chyba takim punktem zwrotnym, który w dużej mierze wpłynął na moje życie i sposób postrzegania rzeczywistości. Szczególnie zaś w kwestii tego, że w życiu nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Sama świadomość tego, poparta własnymi doświadczeniami bardzo mi pomogła - i teraz to cały czas czuję smile

A w moim obserwacja otoczenia. Znajomych, rodziny. Jako nastolatka czy osoba tuż po 20 stce wyobrazalam sobie życie tak, że idę na studia,  potem znajduje pracę,  usamodzielniam się,  wyprowadzam, w międzyczasie od rodzicow,poznaje swojego męża,  mamy 2 dzieci przed 30 ką. Potem żyjemy Jak typowa rodzina, 3 pokoje, dzieci do szkoły,  my z mężem do pracy. Pies, latem wyjazd nad morze, odwiedziny u rodziców,  teściów,  wywiadówki,  zakupy, jeżdżenie na działkę z dzieciakami,  spotkanią z koleżankami że szkoły i wspominał z przeszłości, i tam podobne. A tu zonk,  nie przewidzisz.  Natomiast osoba, o której pisze wczesniej, kolezanka w moim wieku, pamiętam ledwo liceum skończyła,  potem jakieś policealne nauki (wszystko to rodzice pchali,  bo ona się nie paliła o nauki), zaraz po szkole zaszła w ciaze, urodziła wyszła za mąż,  za parę lat pojawiło się drugie dziecko, ona nie pracowała,  mąż utrzymywał rodzinę a takżee była duża pomoc od rodziców i teściów,  naprawdę żyła na wysokim poziomie. Pamiętam jak poszłam w końcu do pracy za 700 zł,  każdy grosz liczyłam,  a ona brała kartę kredytową męża i dalej w miasto na zakupy. W międzyczasie jak już dzieci były spore poszła w końcu do pracy, co prawda zarabiala mało,  tyle co na przysłowiowe waciki,  ale  mąż zapewnial utrzymanie dzieciom i caly czas teściowie i rodzice.  Dziś ma już dorosłe dzieci, niczego jej nie brakuje, wynajduje sobie ciągle nowe hobby,  lubi jeździć,  mąż też lubi jeździć,  ale wtym roku przez wirusa chyba zagranicą im odpada. Zmierzam do tego, że nic nie przewidzisz,  a nieporzadane czy zle jakby się wydawało rzeczy (np brak wykształcenia,  wagary, brak pracy, przypadkowa ciąza z nowo poznany mężczyzna chlopakiem,  to tak naprawdę o niczym nie świadczy.  Nie musisz wszystkiego planować,  dbać o własną samodzielność aby przeżyć życie względnie wygodnie finansowo,  mając wokoło rodzinę i mając już swoją rodzinę.

3,878 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-06 11:09:42)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja wiem, że moje życie jest niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. Jest moje.
To wystarczy.
A żyć tak jak wszyscy nie muszę.
Za to, co dostałam, co przyszło łatwo, jestem wdzięczna i doceniam. Za to, w co musiałam włożyć wysiłek, mam szacunek do siebie i dumę. Na żale za tym, czego nie mam, nie chcę trwonić energii, bo życie krótkie i lepiej zauważać tę pełna połowę szklanki.
Wczoraj byłam za miastem w dawno nie odwiedzanej stronie. Jak było cudownie! Słońce, zieleń, kwiaty w ogrodach (lipiec w ogrodach jest najpięknieszy) i półdzikie nieużytki (strasznie lubię takie tereny, gdzie swobodnie rosną krzaki, pokrzywy i dzikie kwiaty big_smile )
Jestem cholernie szczęsliwa!
To nie znaczy, że nie miewam gorszych chwil, ale już się w nich nie taplam, nie nurzam w nieskończoność. Szukam pełnej połowy.

3,879

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Powiem to jeszcze raz, ale chyba życie wielu osób wyglądałoby dużo lepiej, gdyby przejawiali taki tok myślenia, jak Piegowata smile Bez ciągłego defetyzmu, zwątpienia na każdym kroku, żalu do siebie czy innych. Za to z pełną akceptacją przeszłości, cieszenia się nawet z drobnych chwil w życiu, doceniania tego, co się ma, większej dawki luzu i pozytywnego myślenia.

Ostatni post : chapeau bas! smile

3,880 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-06 11:26:29)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jeśli człowiek ma dwie ręce, nogi i głowę na karku, to w życiu nie zginie. Jeśli nawet noga się powinie, ale człowiek chce żyć jak człowiek - da radę i nie zostanie bez pomocy.

Jak mi jakiś mąż pomoże w utrzymaniu i codziennych sprawach, to fajnie, ale nigdy jakoś nie zazdrościłam tego zamężnym koleżankom. Żyję w takich warunkach, w jakich żyję i dostosowuję się do wymogów sytuacji. I daję radę, nie chodzę w łachmanach, nie obgryzam tynku ze ścian. Nie mam też jakichś wielkich potrzeb, nie uważam za nieszczęście wakacji w rodzinnym mieście, czy kupowanie tańszej szynki (na miły Bóg, szynka wielu naszym dziadkom nie śniła się nawet na Wielkanoc, a nam się marzą cuda na kiju!), żeby jeszcze na kino starczyło. Niedawno kupiłam sobie zarąbiste buty za kilkanaście złotych smile

3,881

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Te, Bagiennik, nie za bardzo Ty mi kadzisz? big_smile

A tak poważnie - miło mi, dziękuję. Fajnie wiedzieć, że nie wszyscy podważają moje poglądy... właśnie defetyzmem.

3,882 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-07-06 11:35:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Te, Bagiennik, nie za bardzo Ty mi kadzisz? big_smile

A tak poważnie - miło mi, dziękuję. Fajnie wiedzieć, że nie wszyscy podważają moje poglądy... właśnie defetyzmem.

Ma racje bo bardzo trudno jest przejawiac taka postawe jak Ty. I to tez jest osiagniecie.

Zawsze cos nas omija w zyciu, bo nie da sie przezyc wszystkiego. Moja ciemna strona jest takim demonem, ktory by wszystko pozarl wokolo i ktory ubralby kazda skore i wszystko mial i wszystko robil i wszystko bral, bral, bral. Takie cos czasem trzymalo mnie w miejscu bo nie dalo sie wybrac jednej rzeczy. Ja zawsze bylam dobra w prawie wszystkim, wiec wybor tego co chce robic byl trudny jak sie chcialo wszystkiego na raz. Czasami mialam takie wrazenie, ze cos mnie omija. Bo ja jako 20 latka tulalam sie po swiecie, a inni byli w akademiku w Polsce. Ja wszedzie chcialam byc, w kazdym kraju i kazdym zyciu. Jednak podejscie Twoje jest najbardziej przydatne i pomocne: Zycie nasze jest jedno i wyjatkowe. Jest nasze i nie ma czego sie rozgladac za wszystkim co nas 'ominelo'.
Uswiadomienie sobie tego jest takie...przyjemne? Byl taki moment, kiedy uswiadomilam sobie, ze mialam najlepsze dorosle zycie i na nic bym go nie zmienila.

3,883

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Jeśli człowiek ma dwie ręce, nogi i głowę na karku, to w życiu nie zginie. Jeśli nawet noga się powinie, ale człowiek chce żyć jak człowiek - da radę i nie zostanie bez pomocy.

Jak mi jakiś mąż pomoże w utrzymaniu i codziennych sprawach, to fajnie, ale nigdy jakoś nie zazdrościłam tego zamężnym koleżankom. Żyję w takich warunkach, w jakich żyję i dostosowuję się do wymogów sytuacji. I daję radę, nie chodzę w łachmanach, nie obgryzam tynku ze ścian. Nie mam też jakichś wielkich potrzeb, nie uważam za nieszczęście wakacji w rodzinnym mieście, czy kupowanie tańszej szynki (na miły Bóg, szynka wielu naszym dziadkom nie śniła się nawet na Wielkanoc, a nam się marzą cuda na kiju!), żeby jeszcze na kino starczyło. Niedawno kupiłam sobie zarąbiste buty za kilkanaście złotych smile

A tego to akurat nie pochwalam,  tzn takiego:szynka się naszym dziadków nie śniła. Na tej samej zasadzie mogę powiedzieć,  że babcia miała wychodek  na zewnątrz i zimna wodę w kranie. Albo, że w czasie wojny nie jedli masła tylko margarynę.  Zawsze ktoś ma gorzej.  Koleżanka mi powiedziała, że ciesz, się że masz prace i zarabiasz, bo dużo ludzi nie ma pracy albo ma najnizszą  krajowa.  Jak by się tak myślało,  to w sumie studia nie potrzebne, bo można żyć bez studiów,  mąż pije ale nie bije, więc nie narzekaj, bo dużo kobiet ma męża co pije i bije, twoj jest pijany ale nie agresywny. Albo mieszkacie w 4 osoby na dwóch malychpokojach?ciesz się,  bo są ludzie co mają też dwoje dzieci i mieszkają w jednym pokoju, bo w drugim mieszkają teściowie. 
Mówię nie takiemu  myśleniu,  inaczej do dzaś mieszkalabym na głowie rodzinie, bo dużo ludzi tak żyje.  Albo wyszła za mąż z rozsądku.  Bo dobry człowiek,  nie przeklina i nie przepija  wypłaty -bo dużo ludzi tak żyje.  I tak dalej.
Bez tego nie ma rozwoju,  na zasadzie inni mają gorzej,  albo kiedyś było gorzej. Ciepła woda dziś to nie luksus tylko stqndard.

3,884

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Oj, oczywiście, że jeśli mogę mieć lepiej, to korzystam z możliwości, ale nie bluźnijmy, że nam źle, jeśli żyjemy w miarę spokojnie i komfortowo. Miejmy szacunek do tego, co mamy.

3,885

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Oj, oczywiście, że jeśli mogę mieć lepiej, to korzystam z możliwości, ale nie bluźnijmy, że nam źle, jeśli żyjemy w miarę spokojnie i komfortowo. Miejmy szacunek do tego, co mamy.

Nikt nie bluzni przecież.  Ja tylko narzekam na stronę rodzinna, fakt. Ale jeszcze mnie to gnębi.  Jakieś nowe umiejętności czy hobby, inne mieszkanie, wyglad-wszystko można zmieniać niemal w każdym wieku, ale pewne rzeczy są biologicznie determinowane.

3,886 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-06 12:15:32)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ross, tego o bluźnierstwach nie kierowałam konkretnie do Ciebie. Po prostu wiem, widzę, jak niektórym ludziom wciąż mało, jak szukają dziury w całym, jak nie potrafią normalnie, po ludzku cieszyć się i być w dobrym humorze. Jak się porównują np. do sąsiada, który dwa razy do roku wyjeżdża na urlop. A przecież im też można wielu rzeczy pozazdrościć.
W tym dążeniu do lepszego też można się zatracić.

Z tą biologią chodzi Ci o dzieci?

Ja mam biologicznie zdeterminowany stan zdrowia i też pewne rzeczy nie są dla mnie. Ale co sobie będę humor psuć. Naprawdę mogło być gorzej, ze śmiercią włącznie.

Myśl Aureliusza pewnie znasz: "...cierpliwość, bym zniósł to, czego zmienić nie mogę, odwagę, bym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego".

3,887

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Właśnie smile W życiu wszystkiego, co byśmy chcieli nie dostaniemy, możemy walczyć, żeby zrobić jak najwięcej. W dodatku, ciągłe narzekanie i biadolenie, jak się czasami słyszy po sąsiedzku, jest chyba zaraźliwe, bo jakby człowiek zaczął myśleć podobnie, to chyba dawno skończyłby w zakładzie zamkniętym.

3,888

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Ross, tego o bluźnierstwach nie kierowałam konkretnie do Ciebie. Po prostu wiem, widzę, jak niektórym ludziom wciąż mało, jak szukają dziury w całym, jak nie potrafią normalnie, po ludzku cieszyć się i być w dobrym humorze. Jak się porównują np. do sąsiada, który dwa razy do roku wyjeżdża na urlop. A przecież im też można wielu rzeczy pozazdrościć.
W tym dążeniu do lepszego też można się zatracić.

Z tą biologią chodzi Ci o dzieci?

Ja mam biologicznie zdeterminowany stan zdrowia i też pewne rzeczy nie są dla mnie. Ale co sobie będę humor psuć. Naprawdę mogło być gorzej, ze śmiercią włącznie.

Myśl Aureliusza pewnie znasz: "...cierpliwość, bym zniósł to, czego zmienić nie mogę, odwagę, bym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego".

Ale z dzieckiem jesteś "lepsza". Wiem co tu piszecie i w wątku opok, jasne, ale w którymś momencie i tak padną słową: nic nie wiesz, nie masz dzieci, masz więcej pieniędzy bo nie masz dzieci, zapisałAŚ SIĘ NA KURS KOMPUTEROWY (NIE, ZE CHCIAŁAŚ CZY COŚ)ale, że nie masz dzieci. Na portalach jeszcze jak byłam, to panowie szukali kobiety, która im jeszcze urodzi te dzieci. Dziwne jednak było to, że pisalo multum rozwodników z dziećmi, którzy kolejnych dzieci kategorycznie nie chcieli już mieć, ale też nie chcoeli kobiet z dziećmi, bo nie będą wychowywaćcudzych. Hipokryzxja to była.
To tak z tymi dziećmi, że jak masz 20, 23, 30 , nawet 35 i jeszcze mozesz urodzić, to już jest dobrze. Jak z powodu wieku już nie mozesz, to w sumie na smietnik masz iść czy coś, bo już się pod tym względem nie nadajesz do niczego. A jak urodzisz i dziecko będzie chore to sobie radz sama. U sąsiadów był taki przypadek, wszystko pięknie, piękny ślub, ale dziecko urodziło się chore, i już po miłości. Pan powiedział baj baj i za rok miał już sprawę rozwodową i mieszkał z inną panią. Tylko, ze akurat wiek nie był tam problemem ale choroba dziecka, bo obydwoje rodzice byli jeszcze przed 30.

3,889 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-06 14:50:47)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ale z dzieckiem jesteś "lepsza".

Psiakrew, Rossanko, czemu i po co takiego durnego gadania słuchasz?

3,890

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Psiakrew, Rossanko, czemu i po co tego durnego gadania słuchasz?

Chyba sama tak o sobie sądzę i w tym problem.Ale tylko w temacie dzieci. Bo już praca, nauka, wygląd czy umiejętności - można mi wszystko powieddzieć (nie wiem, ze mam garbary nos, krzywe nogi i brzydkie uszy, albo, że skończyłam beznadziejną uczelnie, czy mam nieciekawą pracę albo kijowe zainteresowania lub gust czytelniczy - to mnie nic a nic nie obejdzie, co mnie to obchodzi co inni mówią. A wystarczy powiedzieć, że jestem jakaś nie tak a bo nie mam dzieci - i ja się już przejmuję.

3,891

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Chyba sama tak o sobie sądzę i w tym problem.Ale tylko w temacie dzieci..

Wierzę, że to myślenie można "odczarować". Może nie tak od razu, ale sprawa jest do przepracowania.

3,892

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Chyba sama tak o sobie sądzę i w tym problem.Ale tylko w temacie dzieci..

Wierzę, że to myślenie można "odczarować". Może nie tak od razu, ale sprawa jest do przepracowania.

Ale jak?
A może to nie jest nienormalne. Może wiele kobiet ma dzieci, więc tak nie myśli, ale jakby tych dzieci nie miało to myślałoby tak jak ja. Jednak większość ludzi mam wrażenie, ze ma dzieci, wśród koleżanek jest to miażdżaca większość, ze dwie czy trzy nie mają bo nie chciały, ale mają mężów, a dosłownie ze 3 nie mają, ale wiem, ze chciały. Reszta ma jedno , dwójke, lub troje. Zwykle dwójka przeważa, w różnym wieku. Najstarsze to są już studenci, najmłodsze chodzą do przedszkoli, albo jeszcze w domu, bo mają np dopiero 2 lata czy rok. O , koleżanki syn, przypomniałam sobie, ma skończony niedawno rok. No to ona jeszcze siedzi w domu.

3,893 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-06 15:26:59)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka Naprawdę zmień sposób myślenia o sobie, bo sama sobie robisz krzywdę. Dostrzegasz jakieś pozytywy w swoim życiu? Nie pytam złośliwie, ale raczej, żeby poznać źródło Twoich problemów, bo ciężko nie dostrzec tego negatywnego wydźwięku w wielu Twoich postach..Oczywiście możesz nie odpowiadać wink

3,894

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Rossanka Naprawdę zmień sposób myślenia o sobie, bo sama sobie robisz krzywdę. Dostrzegasz jakieś pozytywy w swoim życiu? Nie pytam złośliwie, ale raczej, żeby poznać źródło Twoich problemów, bo ciężko nie dostrzec tego negatywnego wydźwięku w wielu Twoich postach..Oczywiście możesz nie odpowiadać wink

Tak, lubie swoją pracę, podoba mi się to, ze jestem samowystarczalna, moje mieszkanie, cieszę sie, ze mam samochód i jestem niezależna ( w znaczeniu nie uwiązana do roskładu MZK), że stać mnie na rózne kursy (ktróre zawsze chciałam robić a kiedyś nie miałam pieniędzy), że mogą robić co chce jestem niezależna i nikt mnie nie kontroluje, lubie swoje hobby, nawet głupie czytanie ksiązek (właśniezakupiłam ostatnio jedną) jestem zadowolona z wyglądu, nie zapuściłam się, mam 163 cm i waże jakies 50-52 kg, więc uważam, że waga jak na mój wiek jest bardzo dobra,  Mam nerwicę i dużo już zrobiłam aby żyć jak żyję (niestety całkiem mi nie przeszła co mnie martwi), lubię swoje towarzystwo, lubię samotne wieczory i sama spędzać czas.
Ale nie mam w moim wieku jeszcze rodziny i to przekreśla wszystko. O.

3,895

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Naprawdę?

To wszytko co masz i co osiągnęłaś się zupełnie nie liczy? Ta jedna rysa przesłania Ci wszystko?

Niewiarygodne...

3,896

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Naprawdę?

To wszytko co masz i co osiągnęłaś się zupełnie nie liczy? Ta jedna rysa przesłania Ci wszystko?

Niewiarygodne...

Ale co ja osiągnęłam? Praca i takie tam to normalny dorosły robi, to nie jest nic wielkiego.

3,897

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dziewczyno!!! Że się tak wyrażę.. smile Naprawdę nie wierzysz w to, że można w życiu czerpać radość i satysfakcję z czegoś innego, niż rodzina, partner i dzieci? Nie każdy może się poszczęścić tym wszystkim a ma np rodzinę i co ma być szczęśliwym, bo kredyt ma do spłacenia, ma nieciekawą pracę i żyje z dnia na dzień? Nie widzisz i nie doceniasz tego, że to osiągnęłaś sama, swoją pracą i konsekwentnym działaniem? Przecież nikt Ci tego nie dał z dnia na dzień smile Zwyczajnie nie wierzę ludziom, którzy mówią, że podoba im się praca, mają swoje zajęcia, są samowystarczalni a za chwilę mówią, że to nic wielkiego lub nic nie znaczącego..Poza tym brak tej jednej rzeczy sprowadza całą resztę do zerowego poziomu..

3,898

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Naprawdę?

To wszytko co masz i co osiągnęłaś się zupełnie nie liczy? Ta jedna rysa przesłania Ci wszystko?

Niewiarygodne...

Ale co ja osiągnęłam? Praca i takie tam to normalny dorosły robi, to nie jest nic wielkiego.

Na litość boską, dziecko też byle kto może urodzić.

3,899

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Naprawdę nie wierzysz w to, że można w życiu czerpać radość i satysfakcję z czegoś innego, niż rodzina, partner i dzieci?

Ale przecież Rossanka czerpie z tego radość, jak sama wcześniej napisała, wymieniając te wszystkie rzeczy, że je lubi.
Po prostu brakuje jej miłości, własnej rodziny, i jest to jak najbardziej zrozumiałe.
No, może nie dla Ciebie, bo Ty tego nie potrzebujesz. Ale są osoby, które potrzebują.

Nie wiem, czemu tak trudno zrozumieć osobę, która całe lata jest sama, z jednym krótkim epizodem miłosnym. Ja Rossankę rozumiem. Nie wiem, czy na przykład Winter miała by teraz takie podejście wobec sprawy Rossanki, gdyby nie miała miłosnych doświadczeń w swoim życiu z mężczyznami.

3,900

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja mam wrażenie, że nie miłość jest głównym problemem Rossanki (to swoją drogą). Najbardziej ubolewa nad tym że nie jest taka jak "standardowe"  kobiety, czuje się od nich gorsza, a to przecież czysty absurd.

Posty [ 3,836 do 3,900 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 58 59 60 61 62 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024