pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 57 58 59 60 61 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3,771 do 3,835 z 8,335 ]

3,771 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-18 14:48:35)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rin Trine, a ja tyle się nasłuchałam o bujnym studenckim życiu towarzyskim. Moja licealna klasowa koleżanka w czasie studiów co rusz zapraszała do siebie na weekend (jasne, że nie w środku sesji) jakąś koleżankę z roku albo i kilka. Poznałam je i ja.

Zobacz podobne tematy :

3,772 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-18 14:51:11)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

sorry, pomyłka

3,773

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
niktinny napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Ciezko odpowiedziec na to pytanie, bo nie ma zycia po tej milosci. Ta milosc nigdy sie nie skonczy, jest tak samo silna dzis jak byla kiedy go poznalam, moze nawet silniejsza na swoj sposob.
Moja relacja z moim mezem jest praktycznie przeciwienstwem tamtej. To objawia sie we wszystkim, nawet w moich symbolicznych snach.
Widze tylko jedna rzecz w ktorej sa do siebie podobne: Obie relacje sa daleko poza codzinnym zyciem. W takim sensie, ze zwiazek miedzy nami, nasze malzenstwo nie odbywa sie w codziennych sprawach, wspolnych decyzjach, codziennym zyciu.
Dla mnie moj maz i ja jestesmy jak Moriarty i Sherlock.

To wszystko co mowie jest na podstawie tego jak ja mysle. Co ja uwazam za 'one true love', a mam bardzo sprecyzowane wymogi.

W zasadzie ciężko mi to zrozumieć. Jeśli relacja z obecnym mężem jest przeciwieństwem wielkiej i idealnej miłości to chyba nie brzmi to zbyt dobrze. Albo ja coś tu źle odbieram. Skoro wasz związek jest tak wyobcowany poza standardową prozę życia to jaki przyświeca wam cel?
Mam kilkoro rodzeństwa, więc bycie pępkiem świata, też jest mi raczej obce. Po prostu po kilku wspólnych latach ciężko mi się przestawić na obecną sytuację, mimo tego, że trwa już od jakiegoś czasu. Nie chciałbym uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby, ale samoistnie widzę, że tak się dzieję, bo nic co robię w samotności nie sprawia mi takiej radości.

Hmm, nie wiem jak to krotko tlumaczyc.
Mowiac prosto: Idealna milosc juz mam, wiec dlaczego mialabym to dublowac?
Moj maz jest jedyna osoba osoba, jaka kiedykolwiek poznalam, ktora jest/byla realnym zagrozeniem dla mnie. To jest dla mnie bardzo wazne i bardzo cenne.

Mialam kiedys taki sen, o moim mezu, ze ja czolgalam sie po podlodze bo nie moglam wstac, a moj maz mial wielkie okragle lustro i stawial je na mojej drodze i mowil 'patrz, patrz jak wygladasz!'. W lustrze wygladalam okropnie, z twarza zaschnieta jak jakis stary wampir i korytami wyrytami zracymi lzami.
Z kolei o moim bylym mialam sen, ze szlam przez moje dawne miejsca i czulam sie niepewnie. Wtedy zobaczylam mojego bylego i on zlapal mnie za reke, pomogl mi stanac na stole i powiedzial 'idealna'.
Obie te relacje tworza calosc ze soba. Jedna wyciagnela ze mna to co najlepsze, a druga to co najgorsze. Sila i stabilnosc umyslowa, oswiecenie i znajomosc siebie nie jest zrobiona tylko z ladnych rzeczy, a tez tych brzydkich i przerazajacych.

3,774

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Rin Trine, a ja tyle się nasłuchałam o bujnym studenckim życiu towarzyskim. Moja licealna klasowa koleżanka w czasie studiów co rusz zapraszała do siebie na weekend (jasne, że nie w środku sesji) jakąś koleżankę z roku albo i kilka. Poznałam je i ja.

Wiesz co, bo to zależy, co studiujesz. Ja przez 1 semestr studiowałam taki jeden kierunek, na którym było mnóstwo wolnego czasu. Ja niestety dojeżdżałam wtedy pociągiem do domu rodzinnego (miałam tylko 40 minut bezpośrednio pociągiem), więc nie było czasu na integrację, ale nie musiałam się codziennie uczyć, sporo osób imprezowało.
Teraz, na stomatologii codziennie jakieś zaliczenia, w najlepszym wypadku jedno, więc nie ma nawet kiedy wychodzić w tygodniu. Też słyszałam o super imprezach na studiach. Nie powiem, u mnie też są, tak z 2 razy na semestr na jakiejś domówce się pojawię, ale to tyle. Ludzie albo wyjeżdżają co tydzień (do rodziców, do chłopaka/dziewczyny) albo po prostu odpoczywają po męczącym tygodniu. Ja też miewałam momenty, że w piątek wieczorem po powrocie z zajęć marzyłam tylko o łóżku i kładłam się spać o 22, a nie żadne imprezy.
Jeśli ktoś pracuje, wróci z pracy np.o 16, 17 czy 18 i nie ma dodatkowych obowiązków w domu (nauka do północy) to nie ma problemu ze spotkaniem się. Ta dziewczyna, którą opisałam ma jeszcze gorzej, bo ona nie ma pracy, tylko studiuje bardzo ciężki kierunek, a do tego ma dziecko, więc ja ją bardzo podziwiam, bo nie mam pojęcia, jak ona na to wszystko znajduje czas.

Piegowata'76 napisał/a:

O.k. może się trochę zagalopowalam. Ja znowu nie mówię, że ma się samotność uznać za coś wyłącznie cudownego. Ale nie spieprzmy sobie życia zamartwianiem się, że nie ma tego jedynego u boku. Zresztą sama gdzieś wyżej to napisałaś.

I to jest dobre podejście.
Najgorsza jest chyba tylko presja otoczenia, szczególnie wszystkich wujków i ciotek, którzy zawsze muszą wszystko wiedzieć

3,775

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Pracując dużo i angażując się w 100 % można zwyczajnie odsunąć pewne rzeczy na bok, ja właśnie coś takiego przeżyłem. Poza tym, jak zauważyła Piegowata potrzeby są zróżnicowane. Nie ma zamiaru zmieniać czegoś, z czymś czuję się znakomicie lub mając w perspektywie coś, co mnie odrzuca.
Natomiast w sprawie studiowania, to zależy co i gdzie się studiuje smile Jak dajmy na to, same budynki uczelni zlokalizowane są w ciekawym miejscu, to można sobie czas urządzać. Gorzej, jak są to specyficzne warunki, gdzie poza owym budynkiem nie ma właściwie nic, co można skutecznie wykorzystać w celach rozrywkowych smile Ludzie też różnie podchodzą do samej nauki i może niektórym wystarczy raz na jakiś czas a inni, mimo ciężkiego kierunku, używają sobie ile wlezie. Akurat w moim przypadku, kiedy na I roku mieszkałem w akademiku, to byli tam właściwie wszyscy, z wyjątkiem kierunków medycznych. Oni mieli osobne mieszkanka i żyli własnym życiem smile Oczywiście pewne kierunki są siłą rzeczy cięższe, bo trzeba przyswoić więcej materiału czy dochodzą też zajęcia praktyczne. Jeśli jest się świadomym trudności danych studió, to potem ciężko się dziwić, że czasu nie ma, dlatego, jeśli ktoś jeszcze ma na głowie rodzinę, to szacun.

3,776

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Pracując dużo i angażując się w 100 % można zwyczajnie odsunąć pewne rzeczy na bok, ja właśnie coś takiego przeżyłem. Poza tym, jak zauważyła Piegowata potrzeby są zróżnicowane. Nie ma zamiaru zmieniać czegoś, z czymś czuję się znakomicie lub mając w perspektywie coś, co mnie odrzuca.
Natomiast w sprawie studiowania, to zależy co i gdzie się studiuje smile Jak dajmy na to, same budynki uczelni zlokalizowane są w ciekawym miejscu, to można sobie czas urządzać. Gorzej, jak są to specyficzne warunki, gdzie poza owym budynkiem nie ma właściwie nic, co można skutecznie wykorzystać w celach rozrywkowych smile Ludzie też różnie podchodzą do samej nauki i może niektórym wystarczy raz na jakiś czas a inni, mimo ciężkiego kierunku, używają sobie ile wlezie. Akurat w moim przypadku, kiedy na I roku mieszkałem w akademiku, to byli tam właściwie wszyscy, z wyjątkiem kierunków medycznych. Oni mieli osobne mieszkanka i żyli własnym życiem smile Oczywiście pewne kierunki są siłą rzeczy cięższe, bo trzeba przyswoić więcej materiału czy dochodzą też zajęcia praktyczne. Jeśli jest się świadomym trudności danych studió, to potem ciężko się dziwić, że czasu nie ma, dlatego, jeśli ktoś jeszcze ma na głowie rodzinę, to szacun.

No dokładnie. Przy czym ta dziewczyna ma jakieś poprawki, ale radzi sobie całkiem dobrze.
Po prostu trzeba sobie umieć wygospodarować trochę czasu. Jak ktoś ma chłopaka/dziewczynę to też rozumiem, że jeśli nie mieszkają razem to mimo wszystko chcą spędzać jak najwięcej czasu razem-w weekendy, ale no i tak uważam, że to dziwne, bo prócz tych narzeczonych nie mają żadnych większych zainteresowań

3,777

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A ze mną na mieszkaniu od jakiegoś czasu pomieszkują dwie zakochane pary big_smile Ech, i jak tu nie myśleć, że byłoby fajnie, gdy takie widoki.... wink

3,778 Ostatnio edytowany przez niktinny (2020-06-18 20:19:15)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Chyba się nie dogadamy. Rozumiem to wszystko co piszecie i wiem, że nie można się całe życie zamartwiać, że nie jest się w związku. Jednak rozsądek mówi swoje, a uczucia i emocje swoje. Mieszkam na wsi, nie mam tu żadnych znajomych. Pozostali znajomi, nawet jak wyjde z propozycją spotkania to piszą, że tak, chętnie musimy się umówić, ale jak przechodzę do konkretów to nigdy im nie pasuje. Mam dwie pary takich dobrych znajomych z którymi udaje mi się spotkać raz na miesiąc, czasem rzadziej. Mają swoje rodziny, dzieci więc nie chce im też co chwilę pisać czy się spotkamy. W pracy mimo dobrej atmosfery, jakieś wyjścia integracjne udają się moze raz na pół roku, każdy się po prostu zajmuje swoim życiem. Najgorsze jest to, że mnie związek w zasadzie nie ograniczał czasowo w niczym. Czy to w związku czy bez mogłem robić to na co miałem ochotę. Lubię podróże, w związku też podróżowaliśmy, teraz mógłbym jeździć więcej. Ale przez tą całą sytuacje zostałem ograniczony. Nie narzekam, w Polsce też jest sporo fajnych miejsc, które można odwiedzić, ale przez wirusa strasznie posypały mi się zarobki także średnio mam teraz opcję wydawać kasę na wyjazdy. Wiem, ze pewnie ciężko się czyta takie marudzenie, ale tak się właśnie czuję. Nie mam siły ani ochoty aby to zmienić. Najgorsze jest to, że widzę jak się zmieniłem po tym rozstaniu i boje się, że tak już zostanie. Nawet te spotkania ze znajomymi, które już się udaje zorganizować nie cieszą mnie tak jak kiedyś, tak jak powinny. Boje się, że jestem jakiś skrzywiony przez to rozstanie i nie wiem jak to naprostować na właściwe tory.

3,779

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
umajona napisał/a:

A ze mną na mieszkaniu od jakiegoś czasu pomieszkują dwie zakochane pary big_smile Ech, i jak tu nie myśleć, że byłoby fajnie, gdy takie widoki.... wink

Ogólnie okres lata uważam, w tej kwestii za "bolesny" dla singli smile
Bo jednak to w parkach, to na spacerach masę par widać, a to jednak trochę człowiek odczuwa braki

-----

Bagienniku zapoznaj się z definicją szaleństwa Einsteina (wczoraj zapomniałem odpisać)

3,780

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:
umajona napisał/a:

A ze mną na mieszkaniu od jakiegoś czasu pomieszkują dwie zakochane pary big_smile Ech, i jak tu nie myśleć, że byłoby fajnie, gdy takie widoki.... wink

Ogólnie okres lata uważam, w tej kwestii za "bolesny" dla singli smile
Bo jednak to w parkach, to na spacerach masę par widać, a to jednak trochę człowiek odczuwa braki

O, a ja mam akurat odwrotnie big_smile
wiosna i lato to czas, kiedy chce mi się najbardziej spędzać czas samej ze sobą, jeździć, podróżować, oglądać nowe rzeczy, spacerować itd.

3,781 Ostatnio edytowany przez Rin Trine (2020-06-19 12:25:46)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:
umajona napisał/a:

A ze mną na mieszkaniu od jakiegoś czasu pomieszkują dwie zakochane pary big_smile Ech, i jak tu nie myśleć, że byłoby fajnie, gdy takie widoki.... wink

Ogólnie okres lata uważam, w tej kwestii za "bolesny" dla singli smile
Bo jednak to w parkach, to na spacerach masę par widać, a to jednak trochę człowiek odczuwa braki

O, a ja mam akurat odwrotnie big_smile
wiosna i lato to czas, kiedy chce mi się najbardziej spędzać czas samej ze sobą, jeździć, podróżować, oglądać nowe rzeczy, spacerować itd.

Mam tak samo- w lato mogę wyjść na spacer, pojeździć na rowerze, ogólnie porobić coś na dworze. W zimę, siedząc samemu w 4 ścianach, gdy dni coraz krótsze...siedzisz samemu pod kołdrą, przy filmie albo książce, nic się nie chce, nie ma motywacji. Jeszcze zima ze śniegiem jest całkiem okej, bo jest jasno, śnieżek, ale jesień albo taka zima jak w tym roku pogłębia tylko stany depresyjne. Czuję się fatalnie. Tak jakby nic nie miało sensu. Nic się nie chce. Wiosnę i lato uwielbiam!

niktinny napisał/a:

Chyba się nie dogadamy. Rozumiem to wszystko co piszecie i wiem, że nie można się całe życie zamartwiać, że nie jest się w związku. Jednak rozsądek mówi swoje, a uczucia i emocje swoje. Mieszkam na wsi, nie mam tu żadnych znajomych. Pozostali znajomi, nawet jak wyjde z propozycją spotkania to piszą, że tak, chętnie musimy się umówić, ale jak przechodzę do konkretów to nigdy im nie pasuje. Mam dwie pary takich dobrych znajomych z którymi udaje mi się spotkać raz na miesiąc, czasem rzadziej. Mają swoje rodziny, dzieci więc nie chce im też co chwilę pisać czy się spotkamy. W pracy mimo dobrej atmosfery, jakieś wyjścia integracjne udają się moze raz na pół roku, każdy się po prostu zajmuje swoim życiem. Najgorsze jest to, że mnie związek w zasadzie nie ograniczał czasowo w niczym. Czy to w związku czy bez mogłem robić to na co miałem ochotę. Lubię podróże, w związku też podróżowaliśmy, teraz mógłbym jeździć więcej. Ale przez tą całą sytuacje zostałem ograniczony. Nie narzekam, w Polsce też jest sporo fajnych miejsc, które można odwiedzić, ale przez wirusa strasznie posypały mi się zarobki także średnio mam teraz opcję wydawać kasę na wyjazdy. Wiem, ze pewnie ciężko się czyta takie marudzenie, ale tak się właśnie czuję. Nie mam siły ani ochoty aby to zmienić. Najgorsze jest to, że widzę jak się zmieniłem po tym rozstaniu i boje się, że tak już zostanie. Nawet te spotkania ze znajomymi, które już się udaje zorganizować nie cieszą mnie tak jak kiedyś, tak jak powinny. Boje się, że jestem jakiś skrzywiony przez to rozstanie i nie wiem jak to naprostować na właściwe tory.

Ja Cię doskonale rozumiem. To, co piszesz, jest logiczne, bo człowiek nie jest stworzony do życia w 100% w pojedynkę. Ty przynajmniej miałeś dziewczynę, jakąś stałą. Ja się tylko spotykałam, na krótko z chłopakami, którym ja się podobam, ale na dłuższą metę mnie to męczyło i urywałam to wszystko, bo nie chciałam robić nadziei i ranić kogoś niepotrzebnie. Też mam listę miejsc, w które chciałabym pojechać (nie mówię o wakacjach all inclusive tylko zwiedzanie kraju), ale sama się trochę boję jeździć, bo dzisiaj nie trudno o wypadek, a młoda, samotna kobieta jest idealnym celem jakiś np. porwań (i nie tylko, idź szlakiem górskim, niech Ci się coś stanie, to zawsze będąc samemu jest problem). Zawsze marzyłam o jakiejś szalonej przygodzie, spaniu pod namiotami. A tu nic. Jeździłam za czasów szkolnych na obozy np. pływackie, jazdy konnej, językowe i było świetnie. Tylko to jest jedyny mój czas z lat szkolnych, który wspominam dobrze. Takie obozy i kolonie trwały przeważnie 2 tygodnie, więc ciężko było nawiązać poważniejsze przyjaźnie, wszyscy się rozjeżdżali, poza tym to były tylko 2 tygodnie w roku. Reszta to była samotność (spotykałam się ze znajomymi zaledwie kilka razy do roku). Chłopaka nigdy nie miałam, takiego na poważnie, żeby motyle w brzuchu itp., więc nawet nie wiem, jak to jest być zakochanym.
Tak więc ja Cię doskonale rozumiem, ale no nie ma co z tym za bardzo zrobić. Trzeba o tym aż tyle nie myśleć, bo to tylko dobija. Trzeba znaleźć odskocznię od obowiązków w postaci zainteresowań. Mnie pływanie też czasem relaksowało (a czasem nie, zależy), zawsze to coś dodatkowego. Może też znajdź swoją jakąś pasję i ją realizuj? Może załóż konto na portalu randkowym?
Nie ma tu złotego środka, bo jak ktoś ma pecha do ludzi to tak bywa. Ja mam 23 lata, jestem studentką. Tyle się kiedyś nasłuchałam o imprezowym życiu studenckim, a prawda jest taka, że z dnia na dzień trzeba się uczyć, w weekendy ludzie albo jadą do rodziny, albo do narzeczonych. Wakacje to samo- większość spędza z drugimi połówkami, nie ze znajomymi. Aż się boję myśleć, co będzie koło 30stki, gdy większość już będzie pożeniona

3,782

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie rozumiem co ma odczuwanie takiego tiku samotności w lecie do przeróżnych aktywności, ale dobra...

3,783

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

W tym wszystkim chodzi chyba o to, że przy dobrej pogodzie i długim dniu jest zdecydowanie więcej chęci i możliwości, żeby cokolwiek porobić, a do wielu rzeczy nie trzeba bynajmniej drugiej połówki. Za to, jak się siedzi w domu przed TV albo kompem, to prędzej może brakować kogoś u boku... smile

3,784

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

W tym wszystkim chodzi chyba o to, że przy dobrej pogodzie i długim dniu jest zdecydowanie więcej chęci i możliwości, żeby cokolwiek porobić, a do wielu rzeczy nie trzeba bynajmniej drugiej połówki. Za to, jak się siedzi w domu przed TV albo kompem, to prędzej może brakować kogoś u boku... smile

Dokładnie.
Jest ciepło to nawet jak mam ciężką sesję to i tak nie przechodzę tego w połowie tak źle, jak w zimę. Pocieszam się, że w piątek wieczorem pojeżdżę sobie rowerem, albo pójdę na długi spacer po okolicy, kiedy będzie ciepło. Jestem osobą bardzo ciepłolubną. Dla mnie 30 stopni to temperatura odpowiednia, świetnie się wtedy czuję. Mam energię do życia (może nie jakoś bardzo, bo mam problemy z depresją, ale w porównaniu do zimy), chętnie wychodzę z domu.
W zimę mam ochotę zapaść w długi sen zimowy i obudzić się na wiosnę. Dni są krótkie: wychodzę na uczelnię i jest ciemno, wracam i też jest ciemno. Jest zimno i nie mam ochoty wychodzić nigdzie. I nie mam ochoty nic robić. Jedyne co w zimę jest fajne to zjeżdżanie na stokach. Jestem wielkim miłośnikiem snowboardu, ale powiedzmy sobie szczerze- jeżdżą ci, którzy mieszkają w górach (a Polskie góry nie są zbyt ciekawe do zjazdów, są krótkie i źle przygotowane, to nie Alpy). Ja w tym roku byłam w styczniu i deska mi się przylepiała do sztucznego śniegu. Sztucznego, bo nie napadał. Było zimno i bez śniegu. Masakra

Moim marzeniem jest wyprowadzić się do ciepłych krajów, bo powiedzmy sobie szczerze- jeśli ktoś przez pół roku czuje wzmożoną depresję i nie chce mu się żyć, bo jest tak zła pogoda, to jaki to sens? To pół życia praktycznie wyjęte z życiorysu. Wątpię, czy mi się uda, ale to takie moje marzenie

3,785

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Największą rolę gra to chyba ilość światła w ciągu doby, bo nawet jak za oknem jest zimno, ale słonecznie, to człowiek się jeszcze jakoś trzyma. A co do temperatury, to cóż chyba jestem z tego mocno średniego przedziału, bo optimum to gdzieś między 17 a 25 stopni. Potem wzwyż, zwłaszcza w mieście, robi się już nieprzyjemnie.
Pamiętam tą naukę do sesji letniej w parku na ławeczce smile

3,786

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:

Nie rozumiem co ma odczuwanie takiego tiku samotności w lecie do przeróżnych aktywności, ale dobra...

w sensie? big_smile
u mnie wiosna i lato są takim czasem, kiedy uciekłabym ze związku, żeby robić swoje rzeczy. Zresztą jeden mój związek rozpadł się w marcu, a drugi w czerwcu. Wiosna to czas "nowych narodzin" w przyrodzie i człowiekowi aż się chce zrobić sobie też nowy start.
Więc ja właśnie zamiast tiku samotności mam tik "samotność byłaby super".

3,787

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Największą rolę gra to chyba ilość światła w ciągu doby, bo nawet jak za oknem jest zimno, ale słonecznie, to człowiek się jeszcze jakoś trzyma. A co do temperatury, to cóż chyba jestem z tego mocno średniego przedziału, bo optimum to gdzieś między 17 a 25 stopni. Potem wzwyż, zwłaszcza w mieście, robi się już nieprzyjemnie.
Pamiętam tą naukę do sesji letniej w parku na ławeczce smile

Większość ludzi lubi optymalną temperaturę. Ja jestem jakimś wyjątkiem, bo większość znajomych w 30 stopniach ma dosyć wszystkiego. Ja uwielbiam spędzać czas na zewnątrz w takich temperaturach. Dlatego bardzo źle znoszę okres zimowy sad

Też uwielbiam naukę na ławeczce w parku big_smile
Często do różnych parków chodzę w moim mieście studenckim uczyć się i uwielbiam ten okres czasu big_smile

3,788 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-19 14:55:50)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wszystko jest kwestią nastawienia. Jak sobie wbiję do głowy, że bez faceta wszystko jest be, to tak będzie.
Ja tam sobie zawsze coś znajdę. Rower, basen, spacery, ulubione czytanie, dałam się też porwać nowej pasji - ogrodnictwu. Uwielbiam gotować. Co do spacerów to nieraz świadomie sama siebie wyciągam na przechadzkę w ponury dzień, bo wiem, że to mi dobrze zrobi - dotlenię się, a ruch na pewno poprawi mi nastrój, bo ja tak już mam. I zawsze coś ciekawego zobaczę, zachwycę się ptakiem, motylem, spotkam może kogoś znajomego na ulicy.
Ludzie, sprawdzajcie, co dobrze na Was działa - może głupi koktajl z truskawek? Może wyprawa za miasto z aparatem fotograficznym i podglądanie biedronek? Zauważajcie, czego Wam trzeba.
Czasami się doła ma, bo po prostu człowiek zmęczony, albo ciśnienie atmosferyczne spadło - a my szukamy wielkich egzystencjalnych powodów. Zwróćcie i na to uwagę.
Wczoraj byłam na drugim już grupowym treningu nordic-walking. Fajnie było smile
Kurde, życie ma tyle do zaoferowania, że i trzy razy żyć to mało. Nie szkoda go na jęki i wzdychania?

3,789

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:

Nie rozumiem co ma odczuwanie takiego tiku samotności w lecie do przeróżnych aktywności, ale dobra...


No ja też nie rozumiem ;p

Zresztą LadyLoka jak ma ochotę pobyć sama, to sobie jest, a jak ktoś jest sam i ma ochotę pobyć z ukochanym, to się nie da. I taka jest różnica.

A to, o czym pisze Piegowata, robi się od lat, i to o każdej porze roku, bo ja akurat każdą lubię big_smile Ale to nie zmienia faktu, że kogoś brak.... I to nie jest narzekanie wink

3,790 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-19 15:44:22)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Najgorsze jest to, że u pewnych ludzi, którzy wprawdzie już byli w związku, ale nagle znaleźli się sami, występują zachowania takie, jakby ktoś ich odłączył od prądu. Z partnerem mogliby na Księżyc lecieć a sami to tylko skuleni na łóżku wpatrzeni w okno. Częściowo to może i piękne poczucie, że kogoś się kocha tak, że jest dla niego niemal powietrzem do oddychania. Z drugiej strony świadomość, że jednak nic ni jest nam dane na zawsze i każdy człowiek może odejść, może nieco ułatwiać postrzeganie potencjalnie samotnego trybu życia smile Ponadto, ciężko uwierzyć, żeby człowiek nie miał w życiu żadnych przyjemności, oprócz pragnienia przebywania wśród ludzi czy z drugim człowiekiem obok siebie. Jeśli kogoś nie cieszy w życiu nic, poza partnerem, to chyba ma to podłożę w jakiś przykrych doświadczeniach z przeszłości..?
edit: Z tą pogodą czy porą roku to raczej taka dygresja, że przy ponurym i krótkim dniu po prostu nie chce się czasem człowiekowi wyjść z domu, choćby się okazało, że po wyjściu z domu, za rogiem gdzieś czeka druga połówka smile Ja jakoś chętniej wstaję z łóżka w czerwcu niż z końcem listopada smile
Życie i świat ma tyle do zaoferowania, że trzeba by było się z 10 razy urodzić, żeby tego wszystkiego doświadczyć smile

3,791

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Wczoraj byłam na drugim już grupowym treningu nordic-walking. Fajnie było smile
Kurde, życie ma tyle do zaoferowania, że i trzy razy żyć to mało. Nie szkoda go na jęki i wzdychania?

O! Chciałam rozpocząć trenowanie Nordic-Walking. Kocham spacery i długie dystanse, więc ostatnio stwierdziłam, że można to przecież przerzucić na treningi a NW to podobno dużo plusów dla zdrowia big_smile
Co to za grupowe treningi? Jak się odbywają? To w jakimś klubie sportowym?
Czy da się trenować NW z obciążnikami na nadgarstkach lub kostkach tak jak przy bieganiu?

bagienni_k napisał/a:

Ponadto, ciężko uwierzyć, żeby człowiek nie miał w życiu żadnych przyjemności, oprócz pragnienia przebywania wśród ludzi czy z drugim człowiekiem obok siebie. Jeśli kogoś nie cieszy w życiu nic, poza partnerem, to chyba ma to podłożę w jakiś przykrych doświadczeniach z przeszłości..?

Oj uwierz mi, że są tacy. Jak wyżej pisałam z niektórymi moimi znajomymi z uczelni ciężko się umówić, bo wracają co tydzień do swoich narzeczonych (mam koleżankę, która ani weekendu w mieszkaniu studenckim nie została od rozpoczęcia studiów, czyli 3 lata). Zawsze wraca do chłopaka. I to tylko przykład, takich osób jest bardzo dużo. Przynajmniej u mnie. I to ludzie w takich długich związkach, które trwają już od liceum. Nikomu źle nie życzę- wręcz przeciwnie, ale czasem się zastanawiam, co by było, gdyby nagle zerwali? Ani zainteresowań, ani znajomych (bo nie wiem, czy bym nagle chciała się widywać z kimś, kto dla mnie nie mógł pół dnia dłużej zostać w mieście studenckim, a jak się rozstał to nagle dużo wolnego czasu). Tacy ludzie raczej się nie rozstaną i nie życzę im tego, ale czasem zżera mnie ciekawość, co by wtedy zrobili.
Według mnie trzeba to zbilansować- miłość jest super, ale trzeba mieć też swoje życie, pragnienia, marzenia i cele, które chcemy spełniać czy osiągać

3,792

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Najlepszy "nordic walking" (cudzysłów zamierzony) jest zimą po śniegu... Ech, aż się rozmarzyłam smile Rin, Ty nie mogłaś tej zimy pojeździć na desce, a mi żal, że nie mogłam zbyt wiele pochodzić z kijkami po ośnieżonych drogach i górach... smile Cudo smile

3,793 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-19 21:16:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rin Ja takich ludzi naprawdę podziwiam, tym bardziej kiedy nawet wolą siedzieć sami ze sobą zawsze, zamiast czasami wyjść na większe spotkanie w gronie znajomych. Może jak się ludzie wyjątkowo dobrze dobiorą, to potrafią ze sobą długo wytrzymać i nie nudzić się smile Akurat, przynajmniej na pewnym etapie - tym początkowym - przy spotykaniu się codziennym, zwyczajnie nie miałbym chyba już o czym rozmawiać:P
Chociaż życie się toczy i w sumie coś tam zawsze się nawinie do rozmowy, ale trzeba właśnie być otwartym i kreatywnym. Natomiast nie wyobrażam sobie, aby partner mnie ograniczał i odcinał od znajomych albo pozazwiązkowych aktywności a niestety to się zdarza. Bywa, że zbyt zaborczy partner nie widzi innej opcji, niż spędzanie czasu razem i oczekuje, że druga strona stopniowo zrezygnuje z pozostałych przyjemności.

3,794

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:

Ja Cię doskonale rozumiem. To, co piszesz, jest logiczne, bo człowiek nie jest stworzony do życia w 100% w pojedynkę. Ty przynajmniej miałeś dziewczynę, jakąś stałą. Ja się tylko spotykałam, na krótko z chłopakami, którym ja się podobam, ale na dłuższą metę mnie to męczyło i urywałam to wszystko, bo nie chciałam robić nadziei i ranić kogoś niepotrzebnie. Też mam listę miejsc, w które chciałabym pojechać (nie mówię o wakacjach all inclusive tylko zwiedzanie kraju), ale sama się trochę boję jeździć, bo dzisiaj nie trudno o wypadek, a młoda, samotna kobieta jest idealnym celem jakiś np. porwań (i nie tylko, idź szlakiem górskim, niech Ci się coś stanie, to zawsze będąc samemu jest problem). Zawsze marzyłam o jakiejś szalonej przygodzie, spaniu pod namiotami. A tu nic. Jeździłam za czasów szkolnych na obozy np. pływackie, jazdy konnej, językowe i było świetnie. Tylko to jest jedyny mój czas z lat szkolnych, który wspominam dobrze. Takie obozy i kolonie trwały przeważnie 2 tygodnie, więc ciężko było nawiązać poważniejsze przyjaźnie, wszyscy się rozjeżdżali, poza tym to były tylko 2 tygodnie w roku. Reszta to była samotność (spotykałam się ze znajomymi zaledwie kilka razy do roku). Chłopaka nigdy nie miałam, takiego na poważnie, żeby motyle w brzuchu itp., więc nawet nie wiem, jak to jest być zakochanym.
Tak więc ja Cię doskonale rozumiem, ale no nie ma co z tym za bardzo zrobić. Trzeba o tym aż tyle nie myśleć, bo to tylko dobija. Trzeba znaleźć odskocznię od obowiązków w postaci zainteresowań. Mnie pływanie też czasem relaksowało (a czasem nie, zależy), zawsze to coś dodatkowego. Może też znajdź swoją jakąś pasję i ją realizuj? Może załóż konto na portalu randkowym?
Nie ma tu złotego środka, bo jak ktoś ma pecha do ludzi to tak bywa. Ja mam 23 lata, jestem studentką. Tyle się kiedyś nasłuchałam o imprezowym życiu studenckim, a prawda jest taka, że z dnia na dzień trzeba się uczyć, w weekendy ludzie albo jadą do rodziny, albo do narzeczonych. Wakacje to samo- większość spędza z drugimi połówkami, nie ze znajomymi. Aż się boję myśleć, co będzie koło 30stki, gdy większość już będzie pożeniona

Jeśli marzą Ci się takie rzeczy i masz możliwości je realizować tzn czas i pieniądze, to nie powstrzymuj się tylko dlatego, że nie masz towarzystwa. Jeśli cieszą Cię podróże, to nawet te samotne mogą być fajne. Ja w tamtym roku pojeździłem trochę i ciesze się, że mogłem zobaczyć tyle miejsc. Fakt przyjemniej byłoby być z kimś i dzielić z kimś tą radość, jednak samo odkrywanie nowych miejsc też w jakiś sposób cieszy.  A jak się boisz jechać sama ze względów bezpieczeństwa, to daj znać, chętnie potowarzyszę smile Konto na portalu randkowym już mam od dłuższego czasu, ale od dawna tam nie zaglądam, bo uznałem, że to bez sensu, nie znalazłem tam żadnej sensownej relacji, nawet rozmowy. Skoro jesteś studentką, to teoretycznie faktycznie powinnaś mieć mnóstwo możliwości na nowe znajomości i jakieś wyjścia ze znajomymi. Jednak rozumiem jak to wygląda,  jak piszesz, że każdy zajmuje się swoimi sprawami. Niestety nie pocieszę Cię, ja mam własnie 30 lat i własnie wygląda to dokładnie tak jak piszesz. Większość znajomych pożeniona, są dzieci każdy się zajmuje swoimi sprawami. Spotkamy się może raz na pół roku i tyle. Nowych znajomych nie ma gdzie poznać, bo każdy jest zamknięty w swoim gronie.
Piegowata rozumiem Twoje podejście, jednak ja tak nie potrafię. Chciałbym próbować czegoś nowego co by mnie mogło wciągnąć, zainspirować i cieszyć, jednak zwyczajnie mi się nie chce. I nawet nie mam pomysłów co mogłoby mi się podobać. Im dłużej się tak czuję, tym bardziej mam wrażenie, że jednak coś jest ze mną nie tak.
Bagienni_k nie obraź się, jeśli jestem w błędzie to przepraszam, ale z tego co kojarzę to Ty nie miałeś okazji być w związku? Jeśli tak jest to możesz się wypowiedzieć tylko teoretycznie, ale wcale się nie dziwię, ze nie rozumiesz ludzi dla których ta druga osoba jest wszystkim. Nie mozesz rozumieć skoro sam tego nie doświadczyłeś. I żeby nie było, w związku nigdy się nie ograniczałem tylko do drugiej osoby. Wręcz przeciwnie to ja byłem tym, który chciał się spotykać ze znajomymi więc też nie rozumiem kompletnego odcięcia od świata kiedy jest się w związku, jednak zwyczajnie brakuje mi tej drugiej osoby. Nie umiem zająć się swoim życiem i zapomnieć o tym co było.

3,795

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

niktinny Tak, nie byłem nigdy w poważnym związku, jedynie w kilku przelotnych znajomościach, choć oczywiście zakochanym się parę razy było smile, co jednak zadziwiająco szybko przechodziło. Natomiast będąc dwa razy niemal u progu powstania związku, nieco przeraziłem się bliskością. Może nawet nie chodzi o przerażenie, ale o jakieś dziwne uczucie niezręczności czy braku komfortu przy bliskim kontakcie. NIe czułem aż takiej potrzeby doświadczania tegoż właśnie uczucia a teraz mi kompletnie przeszło, gdzie jeszcze doszły inne czynniki.
Generalnie, chodziło raczej o to, jak ludzie już będący w związkach podchodzą do kwestii ilości czasu spędzanego z partnerami, gdzie jedni dają sobie nawzajem sporo przestrzeni a inni prawie trzymają partnera w złotej klatce, choć tych ostatnich chyba na szczęście nie jest aż tak dużo..

3,796

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
umajona napisał/a:

Najlepszy "nordic walking" (cudzysłów zamierzony) jest zimą po śniegu... Ech, aż się rozmarzyłam smile Rin, Ty nie mogłaś tej zimy pojeździć na desce, a mi żal, że nie mogłam zbyt wiele pochodzić z kijkami po ośnieżonych drogach i górach... smile Cudo smile

No ta zima to była jakaś katastrofa sad
O, też uprawiasz Nordic Walking? Opowiesz trochę o tym? Polecasz jakieś fajne poradniki dla początkujących? big_smile
Bo zastanawiam się, jakie kupić kije (jakiej długości), jak powinny wyglądać itp.

bagienni_k napisał/a:

Natomiast nie wyobrażam sobie, aby partner mnie ograniczał i odcinał od znajomych albo pozazwiązkowych aktywności a niestety to się zdarza. Bywa, że zbyt zaborczy partner nie widzi innej opcji, niż spędzanie czasu razem i oczekuje, że druga strona stopniowo zrezygnuje z pozostałych przyjemności.

A to ja się kiedyś z takim spotykałam. Nie wprost, ale mi wypominał, że za rzadko i za krótko się widujemy. Wytrzymałam 2 miesiące

bagienni_k napisał/a:

Może jak się ludzie wyjątkowo dobrze dobiorą, to potrafią ze sobą długo wytrzymać i nie nudzić się smile Akurat, przynajmniej na pewnym etapie - tym początkowym - przy spotykaniu się codziennym, zwyczajnie nie miałbym chyba już o czym rozmawiać:P

To są ludzie, którzy niby są razem od wielu lat (bo jednak związek np.5-6 letni to długi związek biorąc pod uwagę, że ktoś ma 22-24 lata), czyli jak oni zaczęli razem się spotykać od liceum, to widywali się raz na czas. Na studiach też co weekend. Tylko no kiedyś razem zamieszkają i co wtedy, kiedy już nie będzie tej tęsknoty, tej odległości? Nawet najbliższe osoby w nadmiarze potrafią nas czasem denerwować, a jeśli nie będzie żadnej odskoczni tylko cały czas praca-dom-praca-dom...no może komuś to odpowiada, ale ja bym się udusiła w takim związku

niktinny napisał/a:

Jeśli marzą Ci się takie rzeczy i masz możliwości je realizować tzn czas i pieniądze, to nie powstrzymuj się tylko dlatego, że nie masz towarzystwa. Jeśli cieszą Cię podróże, to nawet te samotne mogą być fajne. Ja w tamtym roku pojeździłem trochę i ciesze się, że mogłem zobaczyć tyle miejsc. Fakt przyjemniej byłoby być z kimś i dzielić z kimś tą radość, jednak samo odkrywanie nowych miejsc też w jakiś sposób cieszy.  A jak się boisz jechać sama ze względów bezpieczeństwa, to daj znać, chętnie potowarzyszę smile Konto na portalu randkowym już mam od dłuższego czasu, ale od dawna tam nie zaglądam, bo uznałem, że to bez sensu, nie znalazłem tam żadnej sensownej relacji, nawet rozmowy. Skoro jesteś studentką, to teoretycznie faktycznie powinnaś mieć mnóstwo możliwości na nowe znajomości i jakieś wyjścia ze znajomymi. Jednak rozumiem jak to wygląda,  jak piszesz, że każdy zajmuje się swoimi sprawami. Niestety nie pocieszę Cię, ja mam własnie 30 lat i własnie wygląda to dokładnie tak jak piszesz. Większość znajomych pożeniona, są dzieci każdy się zajmuje swoimi sprawami. Spotkamy się może raz na pół roku i tyle. Nowych znajomych nie ma gdzie poznać, bo każdy jest zamknięty w swoim gronie.
Piegowata rozumiem Twoje podejście, jednak ja tak nie potrafię. Chciałbym próbować czegoś nowego co by mnie mogło wciągnąć, zainspirować i cieszyć, jednak zwyczajnie mi się nie chce. I nawet nie mam pomysłów co mogłoby mi się podobać. Im dłużej się tak czuję, tym bardziej mam wrażenie, że jednak coś jest ze mną nie tak.
Bagienni_k nie obraź się, jeśli jestem w błędzie to przepraszam, ale z tego co kojarzę to Ty nie miałeś okazji być w związku? Jeśli tak jest to możesz się wypowiedzieć tylko teoretycznie, ale wcale się nie dziwię, ze nie rozumiesz ludzi dla których ta druga osoba jest wszystkim. Nie mozesz rozumieć skoro sam tego nie doświadczyłeś. I żeby nie było, w związku nigdy się nie ograniczałem tylko do drugiej osoby. Wręcz przeciwnie to ja byłem tym, który chciał się spotykać ze znajomymi więc też nie rozumiem kompletnego odcięcia od świata kiedy jest się w związku, jednak zwyczajnie brakuje mi tej drugiej osoby. Nie umiem zająć się swoim życiem i zapomnieć o tym co było.

Bagiennik się odnosiłł chyba do mojej wypowiedzi odnośnie tego, że moi znajomi wracają co chwila do domów- do drugich połówek albo nie mają czasu dla znajomych i cały czas tylko chłopak i dziewczyna. To wcale nie jest łatwa kwestia. Mam na roku takie 2 koleżanki. Trzymały się we dwie, więcej osób nie było im potrzebnych do towarzystwa. Jedna z nich znalazła chłopaka. Jak w pewnym momencie gadałam z tą drugą to powiedziała tylko "No wiesz, jak to jest, koleżanka znajduje sobie chłopaka to koleżanki już nie ma" i chyba sporo w tym racji. Oczywiście doceniam ludzi, którzy mimo związku znajdą czas na pasje, na znajomych, nie są "uwiązani" przy drugiej osobie- bo znam takie pary, co wszędzie chodzą razem, nie da się pojedynczo kogoś wyciągnąć, bo "Nie ma ja, nie ma ona, jesteśmy MY" i kiedyś mnie to śmieszyło, ale teraz uważam, że to jest dziwne. Ja jestem takim wolnym duchem i mnie by się nawet nie dało tak "zakneblować"

"Większość znajomych pożeniona, są dzieci każdy się zajmuje swoimi sprawami."- no ja to tak odczuwam właśnie teraz XD

Wiem wiem, realizuję się nawet bez towarzystwa. Tylko no z tymi wyjazdami i podróżowaniem to nie są żarty. Niech Cię żmija ukąsi na szlaku, skręć kostkę daleko od drogi itp. Tak się tylko mówi, a zdarzyć się może. Samemu ciężko, a druga osoba zawsze choć trochę pomoże.
Nigdy nie wyjeżdżam sama dalej niż do najbliższego większego miasta (lub na studia), bo po prostu trochę się boję. Poza tym we dwójkę zawsze raźniej

3,797

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dziewczyny, jak chcecie dobrej rozrywki, to zapraszam w góry smile zamiast zjazdów na nartach, to np. wyzwaniem jest przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego z Beskidu Śląskiego do Bieszczad:P Plecak, namiot śpiwór i jazda smile i gaz pieprzowy na niedźwiedzie smile
Podróżowanie dalej jest zwykle bardziej komfortowe i opłacalne w jakiejś grupie. Wspólnie się organizuje wypad, załatwia noclegi i przejazd/przejście w konkretne miejsca, oczywiście tak, aby koszta nie były za duże. Czasami wiąże się to ze stopem, znam osobiście takich wariatów smile  którzy pół Europy na stopa przejechali. Na jeszcze dalsze dystanse, na objazdowe wycieczki to czasami już trzeba nieraz wydać więcej. Akurat ja kiedyś planuję z takiej skorzystać, tylko najpierw trzeba na to zarobić smile Biura organizują choćby wycieczki pod katem przyrodniczym, kulturowym czy rekreacyjnym, jak np rowerowe trasy. Niestety pochłania to sporo kasy..

3,798

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Natomiast będąc dwa razy niemal u progu powstania związku, nieco przeraziłem się bliskością. Może nawet nie chodzi o przerażenie, ale o jakieś dziwne uczucie niezręczności czy braku komfortu przy bliskim kontakcie. NIe czułem aż takiej potrzeby doświadczania tegoż właśnie uczucia a teraz mi kompletnie przeszło, gdzie jeszcze doszły inne czynniki.

No i właśnie o to się rozchodzi ;p Ty nie masz potrzeby bliskości, więc jest Ci super tak, jak jest. A ktoś inny taką potrzebę przytulania i pocałunków ma wink No chyba że te wszystkie Twoje wpisy są po prostu opowiedzeniem o tym, jak to wygląda u Ciebie, a nie próbą przekonania tych, którzy tęsknią za bliskością, że ta bliskość jest do niczego nie potrzebna, no to spoko wink I nie, nie wegetuję w czterech ścianach z rozpaczy ;p Normalnie sobie żyję życiem... smile

Rin Trine napisał/a:

O, też uprawiasz Nordic Walking? Opowiesz trochę o tym? Polecasz jakieś fajne poradniki dla początkujących? big_smile
Bo zastanawiam się, jakie kupić kije (jakiej długości), jak powinny wyglądać itp.

Nie, ja chodzę po swojemu big_smile No i z kijkami, które akurat mam, i które chyba nawet nie są do NW, tylko do gór ;p Może Piegowata coś podpowie wink

3,799

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

umajona Daleko mi do polityków, aby przekonywać kogokolwiek do swoich racji, widzę to nieco przez swój pryzmat, ale generalnie przelewam tutaj stricte swoje odczucia smile

3,800

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Dziewczyny, jak chcecie dobrej rozrywki, to zapraszam w góry smile zamiast zjazdów na nartach, to np. wyzwaniem jest przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego z Beskidu Śląskiego do Bieszczad:P Plecak, namiot śpiwór i jazda smile i gaz pieprzowy na niedźwiedzie smile
Podróżowanie dalej jest zwykle bardziej komfortowe i opłacalne w jakiejś grupie. Wspólnie się organizuje wypad, załatwia noclegi i przejazd/przejście w konkretne miejsca, oczywiście tak, aby koszta nie były za duże. Czasami wiąże się to ze stopem, znam osobiście takich wariatów smile  którzy pół Europy na stopa przejechali. Na jeszcze dalsze dystanse, na objazdowe wycieczki to czasami już trzeba nieraz wydać więcej. Akurat ja kiedyś planuję z takiej skorzystać, tylko najpierw trzeba na to zarobić smile Biura organizują choćby wycieczki pod katem przyrodniczym, kulturowym czy rekreacyjnym, jak np rowerowe trasy. Niestety pochłania to sporo kasy..

Słyszałam właśnie, że szlaki górskie są niesamowite big_smile
Planuję kiedyś jechać w góry, żeby tam połazić big_smile

umajona napisał/a:

Nie, ja chodzę po swojemu big_smile No i z kijkami, które akurat mam, i które chyba nawet nie są do NW, tylko do gór ;p Może Piegowata coś podpowie

O to też super big_smile
I widzisz jakieś efekty? Bo podobno NW angażuje podobno sporo mięśni, nie tylko nogi i brzuch, ale też ramiona, a mi zależy na tym, żeby mieć właśnie ciało wytrenowane (całe), dlatego pytam big_smile
A te kije o czym mówisz to są chyba trekkingowe i one są super w góry, ale do zwykłego chodzenia jeden gość polecał takie zwykłe. Nie mam pojęcia, jaka to jest różnica

3,801

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Dziewczyny, jak chcecie dobrej rozrywki, to zapraszam w góry smile zamiast zjazdów na nartach, to np. wyzwaniem jest przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego z Beskidu Śląskiego do Bieszczad:P Plecak, namiot śpiwór i jazda smile i gaz pieprzowy na niedźwiedzie smile
Podróżowanie dalej jest zwykle bardziej komfortowe i opłacalne w jakiejś grupie. Wspólnie się organizuje wypad, załatwia noclegi i przejazd/przejście w konkretne miejsca, oczywiście tak, aby koszta nie były za duże. Czasami wiąże się to ze stopem, znam osobiście takich wariatów smile  którzy pół Europy na stopa przejechali. Na jeszcze dalsze dystanse, na objazdowe wycieczki to czasami już trzeba nieraz wydać więcej. Akurat ja kiedyś planuję z takiej skorzystać, tylko najpierw trzeba na to zarobić smile Biura organizują choćby wycieczki pod katem przyrodniczym, kulturowym czy rekreacyjnym, jak np rowerowe trasy. Niestety pochłania to sporo kasy..

Słyszałam właśnie, że szlaki górskie są niesamowite big_smile
Planuję kiedyś jechać w góry, żeby tam połazić big_smile

umajona napisał/a:

Nie, ja chodzę po swojemu big_smile No i z kijkami, które akurat mam, i które chyba nawet nie są do NW, tylko do gór ;p Może Piegowata coś podpowie

O to też super big_smile
I widzisz jakieś efekty? Bo podobno NW angażuje podobno sporo mięśni, nie tylko nogi i brzuch, ale też ramiona, a mi zależy na tym, żeby mieć właśnie ciało wytrenowane (całe), dlatego pytam big_smile
A te kije o czym mówisz to są chyba trekkingowe i one są super w góry, ale do zwykłego chodzenia jeden gość polecał takie zwykłe. Nie mam pojęcia, jaka to jest różnica

To dużo lepiej połączyć trening obwodowy z NW smile
Samo NW sprawy nie załatwi. Niemniej w góry zapraszamy big_smile

3,802

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:

I widzisz jakieś efekty? Bo podobno NW angażuje podobno sporo mięśni, nie tylko nogi i brzuch, ale też ramiona, a mi zależy na tym, żeby mieć właśnie ciało wytrenowane (całe), dlatego pytam big_smile
A te kije o czym mówisz to są chyba trekkingowe i one są super w góry, ale do zwykłego chodzenia jeden gość polecał takie zwykłe. Nie mam pojęcia, jaka to jest różnica

Nie chodzę regularnie, tylko jak jestem w domu. No i to nie jest typowy NW, bo moje trasy to polne drogi, lasy i góry smile Czyli bardziej jest to "chodzenie sobie z kijkami" niż NW big_smile A moje różne aktywności nie są dla "zrobienia mięśni", tylko dla frajdy, kondycji, sprawności i zdrowia wink Więc niestety Ci nie odpowiem na Twoje pytania, bo jak widać, żaden profesjonalizm ;p Ale może popytaj w forum tematycznym? Chyba są tu takie działy? Albo zagadaj, jak spotkasz kogoś z kijkami? Ja kiedyś na przykład zagadałam do pewnej osoby robiącej piruety na rolkach i sobie porozmawialiśmy smile


Bagiennik, mi się raz w życiu zdarzyło jechać "stopem" i było to właśnie w górach. Zobaczyłam, że jedzie dżip i stwierdziłam, że chciałabym się tak przejechać, no to dałam im znak, żeby się zatrzymali i czy mnie podwiozą na szczyt. Podwieźli big_smile

3,803

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
umajona napisał/a:

Nie chodzę regularnie, tylko jak jestem w domu. No i to nie jest typowy NW, bo moje trasy to polne drogi, lasy i góry smile Czyli bardziej jest to "chodzenie sobie z kijkami" niż NW big_smile A moje różne aktywności nie są dla "zrobienia mięśni", tylko dla frajdy, kondycji, sprawności i zdrowia wink Więc niestety Ci nie odpowiem na Twoje pytania, bo jak widać, żaden profesjonalizm ;p Ale może popytaj w forum tematycznym? Chyba są tu takie działy? Albo zagadaj, jak spotkasz kogoś z kijkami? Ja kiedyś na przykład zagadałam do pewnej osoby robiącej piruety na rolkach i sobie porozmawialiśmy smile

Tak pewnie zapytam!
Nie no nie chodzi o robienie nie wiadomo jakich mięśni (bo to jednak nie siłownia, chociaż czytałam, że NW wzmacnia mięśnie ud, pośladków, brzucha, bicepsów i tricepsów), tylko o kondycję, a czytałam, że NW jest dobry, bo odciąża stawy (które mam trochę osłabione ostatnio).
Mimo wszystko dzięki za rady big_smile

Lucyfer666 napisał/a:

To dużo lepiej połączyć trening obwodowy z NW smile
Samo NW sprawy nie załatwi. Niemniej w góry zapraszamy

A o jakim konkretnie treningu obwodowym mówisz? Jak to można połączyć?
Haha uwielbiam góry, no ale niestety mam trochę daleko hmm
Na pewno nie na regularne treningi

3,804

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Warto pomachać blachami, żeby całe ciało popracowało wink
NW mimo wszystko nie aktywuje odpowiednio wszystkich części ciała, dlatego warto to połączyć, żeby zachować proporcje wink
A jak to połączyć? Po prostu jednego dnia taka aktywność, a drugiego taka. smile
Ew. obydwie tego samego dnia.

3,805

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:

Warto pomachać blachami, żeby całe ciało popracowało wink
NW mimo wszystko nie aktywuje odpowiednio wszystkich części ciała, dlatego warto to połączyć, żeby zachować proporcje wink
A jak to połączyć? Po prostu jednego dnia taka aktywność, a drugiego taka. smile
Ew. obydwie tego samego dnia.

Nie no tak pewnie, dodatkowo zapiszę się na pływalnię, NW to taki dodatek, żeby kondycję zachować, bo na pływalnię będę jeździć na jakieś 2 godziny w tygodniu, a to po prostu jako urozmaicenie, bo uwielbiam spacerować i to tak dużo spacerować, biegać średnio, ale spacerować tak i na jednym forum mi podsunęła jedna osoba ten pomysł, więc sobie myślę- czemu nie? Skoro można połączyć przyjemne z pożytecznym
Tylko co to znaczy "pomachać blachami"? Bo nie mam pojęcia, co to znaczy XD

3,806

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Blachy to takie określenie na ciężarki smile

3,807

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:

Blachy to takie określenie na ciężarki smile

A tak tak to mam hantle w domu, takie 2,5 kg (albo nawet 3???) smile
Mam też obciążniki na nadgarstki i kostki i czasem zakładałam na ręce w trakcie biegania (żeby też wzmocnić mięśnie ramion), więc trochę o tym poczytam, popytam, może do NW też się nada, bo jestem prawie pewna, że z pół roku temu widziałam kobietę, która uprawiała NW i miała właśnie obciążniki na kostkach i nadgarstkach

3,808

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Z blachami to mam zgoła inne skojarzenie, ale zupełnie niezwiązane z tematem, choć w sumie na takich "imprezach" to też kondycji można nabrać smile

Ja mam jakąś niechęć do wody, więc polegam na lądowych rozrywkach, ale nigdy nie myślałem o NW, już prędzej o wspinaczce, choć zostałem ostatecznie przy typowych pieszych wycieczkach. Kiedyś jeszcze dochodziły sztuki walki, ale to już przeszłość wink I oczywiście rower smile

3,809

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Z blachami to mam zgoła inne skojarzenie, ale zupełnie niezwiązane z tematem, choć w sumie na takich "imprezach" to też kondycji można nabrać smile

Ja mam jakąś niechęć do wody, więc polegam na lądowych rozrywkach, ale nigdy nie myślałem o NW, już prędzej o wspinaczce, choć zostałem ostatecznie przy typowych pieszych wycieczkach. Kiedyś jeszcze dochodziły sztuki walki, ale to już przeszłość wink I oczywiście rower smile

Też myślałam o wspinaczce, ale góry daleko, ściany wspinaczkowe do mnie nie przemawiają...na to trzeba mieć raczej więcej czasu.
Też nigdy nie myślałam o NW. Widziałam wiele ludzi uprawiających to, ale nie zauważałam ich. Dopiero na jednym forum napisałam, że lubię długie spacery i oglądanie okolicy (gdzie niezbyt lubię biegać) to ktoś mi zasugerował, że NW byłoby dla mnie, bo mogłabym prócz spacerów jeszcze dodatkowo poćwiczyć
Jakie sztuki walki trenowałeś? big_smile

3,810

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
niktinny napisał/a:
Rin Trine napisał/a:

Ja Cię doskonale rozumiem. To, co piszesz, jest logiczne, bo człowiek nie jest stworzony do życia w 100% w pojedynkę. Ty przynajmniej miałeś dziewczynę, jakąś stałą. Ja się tylko spotykałam, na krótko z chłopakami, którym ja się podobam, ale na dłuższą metę mnie to męczyło i urywałam to wszystko, bo nie chciałam robić nadziei i ranić kogoś niepotrzebnie. Też mam listę miejsc, w które chciałabym pojechać (nie mówię o wakacjach all inclusive tylko zwiedzanie kraju), ale sama się trochę boję jeździć, bo dzisiaj nie trudno o wypadek, a młoda, samotna kobieta jest idealnym celem jakiś np. porwań (i nie tylko, idź szlakiem górskim, niech Ci się coś stanie, to zawsze będąc samemu jest problem). Zawsze marzyłam o jakiejś szalonej przygodzie, spaniu pod namiotami. A tu nic. Jeździłam za czasów szkolnych na obozy np. pływackie, jazdy konnej, językowe i było świetnie. Tylko to jest jedyny mój czas z lat szkolnych, który wspominam dobrze. Takie obozy i kolonie trwały przeważnie 2 tygodnie, więc ciężko było nawiązać poważniejsze przyjaźnie, wszyscy się rozjeżdżali, poza tym to były tylko 2 tygodnie w roku. Reszta to była samotność (spotykałam się ze znajomymi zaledwie kilka razy do roku). Chłopaka nigdy nie miałam, takiego na poważnie, żeby motyle w brzuchu itp., więc nawet nie wiem, jak to jest być zakochanym.
Tak więc ja Cię doskonale rozumiem, ale no nie ma co z tym za bardzo zrobić. Trzeba o tym aż tyle nie myśleć, bo to tylko dobija. Trzeba znaleźć odskocznię od obowiązków w postaci zainteresowań. Mnie pływanie też czasem relaksowało (a czasem nie, zależy), zawsze to coś dodatkowego. Może też znajdź swoją jakąś pasję i ją realizuj? Może załóż konto na portalu randkowym?
Nie ma tu złotego środka, bo jak ktoś ma pecha do ludzi to tak bywa. Ja mam 23 lata, jestem studentką. Tyle się kiedyś nasłuchałam o imprezowym życiu studenckim, a prawda jest taka, że z dnia na dzień trzeba się uczyć, w weekendy ludzie albo jadą do rodziny, albo do narzeczonych. Wakacje to samo- większość spędza z drugimi połówkami, nie ze znajomymi. Aż się boję myśleć, co będzie koło 30stki, gdy większość już będzie pożeniona

Jeśli marzą Ci się takie rzeczy i masz możliwości je realizować tzn czas i pieniądze, to nie powstrzymuj się tylko dlatego, że nie masz towarzystwa. Jeśli cieszą Cię podróże, to nawet te samotne mogą być fajne. Ja w tamtym roku pojeździłem trochę i ciesze się, że mogłem zobaczyć tyle miejsc. Fakt przyjemniej byłoby być z kimś i dzielić z kimś tą radość, jednak samo odkrywanie nowych miejsc też w jakiś sposób cieszy.  A jak się boisz jechać sama ze względów bezpieczeństwa, to daj znać, chętnie potowarzyszę smile Konto na portalu randkowym już mam od dłuższego czasu, ale od dawna tam nie zaglądam, bo uznałem, że to bez sensu, nie znalazłem tam żadnej sensownej relacji, nawet rozmowy. Skoro jesteś studentką, to teoretycznie faktycznie powinnaś mieć mnóstwo możliwości na nowe znajomości i jakieś wyjścia ze znajomymi. Jednak rozumiem jak to wygląda,  jak piszesz, że każdy zajmuje się swoimi sprawami. Niestety nie pocieszę Cię, ja mam własnie 30 lat i własnie wygląda to dokładnie tak jak piszesz. Większość znajomych pożeniona, są dzieci każdy się zajmuje swoimi sprawami. Spotkamy się może raz na pół roku i tyle. Nowych znajomych nie ma gdzie poznać, bo każdy jest zamknięty w swoim gronie.
Piegowata rozumiem Twoje podejście, jednak ja tak nie potrafię. Chciałbym próbować czegoś nowego co by mnie mogło wciągnąć, zainspirować i cieszyć, jednak zwyczajnie mi się nie chce. I nawet nie mam pomysłów co mogłoby mi się podobać. Im dłużej się tak czuję, tym bardziej mam wrażenie, że jednak coś jest ze mną nie tak.
Bagienni_k nie obraź się, jeśli jestem w błędzie to przepraszam, ale z tego co kojarzę to Ty nie miałeś okazji być w związku? Jeśli tak jest to możesz się wypowiedzieć tylko teoretycznie, ale wcale się nie dziwię, ze nie rozumiesz ludzi dla których ta druga osoba jest wszystkim. Nie mozesz rozumieć skoro sam tego nie doświadczyłeś. I żeby nie było, w związku nigdy się nie ograniczałem tylko do drugiej osoby. Wręcz przeciwnie to ja byłem tym, który chciał się spotykać ze znajomymi więc też nie rozumiem kompletnego odcięcia od świata kiedy jest się w związku, jednak zwyczajnie brakuje mi tej drugiej osoby. Nie umiem zająć się swoim życiem i zapomnieć o tym co było.

No niestety ludzie żyją własnym życiem i dlaczego mieliby czekać i oglądać się na nas ? Jest to przykre (potwierdzają to moje wątki na forum), gdy tracimy jakieś relacje. Wierzmy, że o jest dane na zawsze często. No, ale często jesteśmy tylko przystankiem w życiach innych i na odwrót.

Warto jednak poznawać nowe rzeczy i próbować swoich sił. Tak czasami jesteśmy określeni przez kontekst, ja na przykład teraz cierpię przez kontekst, no ale zawsze znajdą się rzeczy i sytuacje, które nadają życiu sens.

Sport pod tym względem jest super, bo nie dość, że endorfinki, to jeszcze to też może być okazja do poznania ludzi. Ja mieszkam w 3mieście, więc są grupy, które inicjują wspólne wyjścia w teren, bieganie, cokolwiek. Pewnie w mniejszych miejscowościach może być z tym gorzej.

Ja na szczęście też nie mam tak, że ta druga połówka miałaby robić ze mną wszystko i miałaby zapełniać grafik, ale przyznaję, że bycie singlem może być trudne i mam porównanie. Jednak trzeba znaleźć kogoś odpowiedniego. Miałam kilka związków, ale tak naprawdę nikt nie kochał mnie taką jaką jestem i szczerze na odwrót chyba też.

PS. A co do Beskidów i, to ja nawet sama, chyba zamierzam tu przybyć jak zahaczę o Kino na hranicy tongue

3,811

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Od dzisiaj granica ze Słowacją jest otwarta, a jest co zwiedzać w Beskidach wink

3,812 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-20 12:42:04)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zapewne bardzo fałszywie, ale do tej pory sądziłem, że NW to raczej rozrywka typowa dla seniorów, chociaż może przez to, że tylko takowych spotykałem, uprawiających tą dyscyplinę.
Młodzi zazwyczaj sięgali po coś, co było poza zasięgiem seniorów. Mnie w każdym razie razie denerwuje za bardzo chodzenie po płaskim terenie tongue, czuje się znacznie lepiej, kiedy droga pnie się raz w górę a raz schodzi w dół. Trenowałem aikido przez kilka lat, ale jeszcze w podstawówce smile Kombinacja ataków, uników, upadków i rozciągania połączona z celebrowaniem tradycji samej sztuki( ukłon w stronę portretu Mistrza, senseia Ueshiby). Takie tam młodzieńcze wspomnienia smile

EDIT: Uważam, że właśnie świadomość, iż w pewnym momencie każdy musi niejako zajmować się swoimi sprawami powoduje, że często wcześniejsze znajomości przestają mieć znaczenie. Nie ma co mieć do nikogo o to pretensji, bo to naturalna kolej rzeczy. Warto chociaż czuć satysfakcję, kiedy raz na jakiś czas, ktoś znajdzie dla nas chwilę, poza tym, fajnie jest sobie życie tak układać, żeby móc w co ręce włożyć i ni erozpaczać z powodu ewentualnych strat, oczywiście w sensie przenośnym smile

3,813

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
lisseo napisał/a:

PS. A co do Beskidów i, to ja nawet sama, chyba zamierzam tu przybyć jak zahaczę o Kino na hranicy tongue

Też jeżdżę sama po Polsce, a z Twoich rejonów uwielbiam Wyspę Sobieszewską... smile Już trzy razy udało mi się tam być smile

Lucek, a z którego Beskidu jesteś? Ja Wyspowy ;p

3,814 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2020-06-20 12:47:45)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Sądeczyzna pozdrawia big_smile

No proszę, jak po sąsiedzku.

3,815

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
umajona napisał/a:
lisseo napisał/a:

PS. A co do Beskidów i, to ja nawet sama, chyba zamierzam tu przybyć jak zahaczę o Kino na hranicy tongue

Też jeżdżę sama po Polsce, a z Twoich rejonów uwielbiam Wyspę Sobieszewską... smile Już trzy razy udało mi się tam być smile

Lucek, a z którego Beskidu jesteś? Ja Wyspowy ;p

Wyspa Sobieszewska jest cudowna smile

3,816 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-20 12:51:38)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Prawie po sąsiedzku smile

A Wyspa Sobieszewska jest cudowna, zgadzam się smile szczególnie u ujścia Wisły Śmiałej i samego Przekopu big_smile

3,817 Ostatnio edytowany przez Rin Trine (2020-06-20 14:39:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Zapewne bardzo fałszywie, ale do tej pory sądziłem, że NW to raczej rozrywka typowa dla seniorów, chociaż może przez to, że tylko takowych spotykałem, uprawiających tą dyscyplinę.
Młodzi zazwyczaj sięgali po coś, co było poza zasięgiem seniorów. Mnie w każdym razie razie denerwuje za bardzo chodzenie po płaskim terenie tongue, czuje się znacznie lepiej, kiedy droga pnie się raz w górę a raz schodzi w dół. Trenowałem aikido przez kilka lat, ale jeszcze w podstawówce smile Kombinacja ataków, uników, upadków i rozciągania połączona z celebrowaniem tradycji samej sztuki( ukłon w stronę portretu Mistrza, senseia Ueshiby). Takie tam młodzieńcze wspomnienia smile

Oglądałam filmik na youtube, gdzie trener NW śmiał się właśnie, że większość osób kojarzy NW z czymś dla seniorów, a tymczasem większość trenerów NW jest koło 30stki smile
Poza tym nie wiedziałam o tym, ale weszłam w wikipedię- NW wziął się od ludzi, którzy "biegali" na nartach- narty biegowe? Nie pamiętam, jak się nazywa ta dyscyplina, ale no nasza Kowalczyk bierze w nich udział i Ci, którzy nie mogli trenować zimą, w śniegu to właśnie chodzili z kijkami w lecie i z tego podobno ta dyscyplina powstała.
W sumie to nie wiem, czemu od razu dla seniorów? Jak się idzie szybkim tempem, żwawo z dobrą techniką to można się dobrze zmęczyć, a sporo seniorów z tego co widziałam powłóczy tylko kijkami po ziemi, a to nie na tym polega
Aikido? Super big_smile Nie znam się na tym, ale podziwiam, zawsze mnie interesowały sztuki walki, chociaż nigdy ich nie uprawiałam.

umajona napisał/a:

Też jeżdżę sama po Polsce, a z Twoich rejonów uwielbiam Wyspę Sobieszewską... smile Już trzy razy udało mi się tam być

O a jak Ci się udaje zorganizować taki wyjazd samemu? Nie mam kompletnie motywacji, więc pytam, bo może też się w końcu odważę big_smile

lisseo napisał/a:

Ja na szczęście też nie mam tak, że ta druga połówka miałaby robić ze mną wszystko i miałaby zapełniać grafik, ale przyznaję, że bycie singlem może być trudne i mam porównanie. Jednak trzeba znaleźć kogoś odpowiedniego. Miałam kilka związków, ale tak naprawdę nikt nie kochał mnie taką jaką jestem i szczerze na odwrót chyba też.

PS. A co do Beskidów i, to ja nawet sama, chyba zamierzam tu przybyć jak zahaczę o Kino na hranicy

No ja też tak nie mam. Jestem po części introwertykiem, muszę czasem pobyć sama ze sobą i lubię być sama.
Problem w tym, że nie lubię sama wyjeżdżać. Dla mnie to największa frajda, żeby poznawać nowe miejsca z kimś. W wieku lat 18 i 19 wyjechałam z koleżanką najpierw na Słowację, po maturze do Grecji. Bardzo dobrze wspominam te wyjazdy (niestety kontakt z koleżanką urwał się). Moi rodzice planują w tym roku wyjazd nad polskie morze i chcą mnie zabrać. Jestem im wdzięczna za to, ale jestem w takim wieku, że taka rutyna jaka jest przy nich mnie gryzie. To starsi ludzie, dla nich wszystko musi być spokojne i zaplanowane. Nawet nie można wyjść na spacer w deszczu, bo przecież już jest mokro, więc jest źle, "szkoda zdrowia". Z rodzicami jest po prostu... nudno. Tak sądzę, że ta koleżanka wyżej wspomniana nie chciała już ze mną jeździć, bo ona od lat jeździła z ludźmi pod namioty, dobrze się bawili, ja ciągle z rodzicami i tą ich rutyną, więc ze mną też było jej pewnie nudno (bo nie wiedziałam, że można się lepiej bawić) i takie kółko.
Z drugiej strony jeśli nie z nimi to nie wiem, gdzie i jak wyjechać. Boję się, że nawet jakbym wyjechała gdzieś sama to potem będę siedzieć w jednym miejscu, bo nie będę miała motywacji, żeby zrobić coś więcej.
Tak więc uwielbiam spędzać czas sama ze sobą, ale nie lubię sama podróżować. Po prostu uważam, że przynajmniej z jedną osobą jest raźniej, weselej, więcej możliwości. Dlatego nie mogę się przełamać

lisseo napisał/a:

No niestety ludzie żyją własnym życiem i dlaczego mieliby czekać i oglądać się na nas ? Jest to przykre (potwierdzają to moje wątki na forum), gdy tracimy jakieś relacje. Wierzmy, że o jest dane na zawsze często. No, ale często jesteśmy tylko przystankiem w życiach innych i na odwrót.

No nie wiem, ja sobie nie wyobrażam, żeby urywać znajomości z ludźmi tylko dlatego, że mam faceta, może jestem dziwna, ale tak jest smile
Poza tym mam na fejsie w znajomych jednego gościa, jest już po 30stce, nie ma swojej rodziny, a jeździ gdzieś ze znajomymi a to w góry, a to na żagle (widzę zdjęcia, które dodaje). Takie życie też jest super big_smile

3,818

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Zapewne bardzo fałszywie, ale do tej pory sądziłem, że NW to raczej rozrywka typowa dla seniorów, chociaż może przez to, że tylko takowych spotykałem, uprawiających tą dyscyplinę.
Młodzi zazwyczaj sięgali po coś, co było poza zasięgiem seniorów. Mnie w każdym razie razie denerwuje za bardzo chodzenie po płaskim terenie tongue, czuje się znacznie lepiej, kiedy droga pnie się raz w górę a raz schodzi w dół. Trenowałem aikido przez kilka lat, ale jeszcze w podstawówce smile Kombinacja ataków, uników, upadków i rozciągania połączona z celebrowaniem tradycji samej sztuki( ukłon w stronę portretu Mistrza, senseia Ueshiby). Takie tam młodzieńcze wspomnienia smile

Oglądałam filmik na youtube, gdzie trener NW śmiał się właśnie, że większość osób kojarzy NW z czymś dla seniorów, a tymczasem większość trenerów NW jest koło 30stki smile
Poza tym nie wiedziałam o tym, ale weszłam w wikipedię- NW wziął się od ludzi, którzy "biegali" na nartach- narty biegowe? Nie pamiętam, jak się nazywa ta dyscyplina, ale no nasza Kowalczyk bierze w nich udział i Ci, którzy nie mogli trenować zimą, w śniegu to właśnie chodzili z kijkami w lecie i z tego podobno ta dyscyplina powstała.
W sumie to nie wiem, czemu od razu dla seniorów? Jak się idzie szybkim tempem, żwawo z dobrą techniką to można się dobrze zmęczyć, a sporo seniorów z tego co widziałam powłóczy tylko kijkami po ziemi, a to nie na tym polega
Aikido? Super big_smile Nie znam się na tym, ale podziwiam, zawsze mnie interesowały sztuki walki, chociaż nigdy ich nie uprawiałam.

umajona napisał/a:

Też jeżdżę sama po Polsce, a z Twoich rejonów uwielbiam Wyspę Sobieszewską... smile Już trzy razy udało mi się tam być

O a jak Ci się udaje zorganizować taki wyjazd samemu? Nie mam kompletnie motywacji, więc pytam, bo może też się w końcu odważę big_smile

lisseo napisał/a:

Ja na szczęście też nie mam tak, że ta druga połówka miałaby robić ze mną wszystko i miałaby zapełniać grafik, ale przyznaję, że bycie singlem może być trudne i mam porównanie. Jednak trzeba znaleźć kogoś odpowiedniego. Miałam kilka związków, ale tak naprawdę nikt nie kochał mnie taką jaką jestem i szczerze na odwrót chyba też.

PS. A co do Beskidów i, to ja nawet sama, chyba zamierzam tu przybyć jak zahaczę o Kino na hranicy

No ja też tak nie mam. Jestem po części introwertykiem, muszę czasem pobyć sama ze sobą i lubię być sama.
Problem w tym, że nie lubię sama wyjeżdżać. Dla mnie to największa frajda, żeby poznawać nowe miejsca z kimś. W wieku lat 18 i 19 wyjechałam z koleżanką najpierw na Słowację, po maturze do Grecji. Bardzo dobrze wspominam te wyjazdy (niestety kontakt z koleżanką urwał się). Moi rodzice planują w tym roku wyjazd nad polskie morze i chcą mnie zabrać. Jestem im wdzięczna za to, ale jestem w takim wieku, że taka rutyna jaka jest przy nich mnie gryzie. To starsi ludzie, dla nich wszystko musi być spokojne i zaplanowane. Nawet nie można wyjść na spacer w deszczu, bo przecież już jest mokro, więc jest źle, "szkoda zdrowia". Z rodzicami jest po prostu... nudno. Tak sądzę, że ta koleżanka wyżej wspomniana nie chciała już ze mną jeździć, bo ona od lat jeździła z ludźmi pod namioty, dobrze się bawili, ja ciągle z rodzicami i tą ich rutyną, więc ze mną też było jej pewnie nudno (bo nie wiedziałam, że można się lepiej bawić) i takie kółko.
Z drugiej strony jeśli nie z nimi to nie wiem, gdzie i jak wyjechać. Boję się, że nawet jakbym wyjechała gdzieś sama to potem będę siedzieć w jednym miejscu, bo nie będę miała motywacji, żeby zrobić coś więcej.
Tak więc uwielbiam spędzać czas sama ze sobą, ale nie lubię sama podróżować. Po prostu uważam, że przynajmniej z jedną osobą jest raźniej, weselej, więcej możliwości. Dlatego nie mogę się przełamać

lisseo napisał/a:

No niestety ludzie żyją własnym życiem i dlaczego mieliby czekać i oglądać się na nas ? Jest to przykre (potwierdzają to moje wątki na forum), gdy tracimy jakieś relacje. Wierzmy, że o jest dane na zawsze często. No, ale często jesteśmy tylko przystankiem w życiach innych i na odwrót.

No nie wiem, ja sobie nie wyobrażam, żeby urywać znajomości z ludźmi tylko dlatego, że mam faceta, może jestem dziwna, ale tak jest smile
Poza tym mam na fejsie w znajomych jednego gościa, jest już po 30stce, nie ma swojej rodziny, a jeździ gdzieś ze znajomymi a to w góry, a to na żagle (widzę zdjęcia, które dodaje). Takie życie też jest super big_smile


Kupujesz bilet, ogarniasz boooking i jedziesz ?
Tak też jest fajnie, ale wszystko się przejada. Single chcą part, osoba w parze marzy o singlowanie. Ludzie są często nienasyceni. Stąd to forum tongue

3,819 Ostatnio edytowany przez Rin Trine (2020-06-20 15:40:09)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
lisseo napisał/a:

Kupujesz bilet, ogarniasz boooking i jedziesz ?
Tak też jest fajnie, ale wszystko się przejada. Single chcą part, osoba w parze marzy o singlowanie. Ludzie są często nienasyceni. Stąd to forum tongue

A co sądzisz o biurach podróży? Takich typowo dla studentów? Wpisałam ostatnio w wyszukiwarkę "wyjazdy studenckie" i wyskoczyły mi różne biura, przejrzałam 2 pierwsze. Jedno z nich wygląda fajnie, ma np. wycieczkę w Bieszczady i aktywny program na każdy dzień. Cena całkiem fajna, warunki nie takie jak w all inclusive, ale ja takich nie potrzebuję, chcę taniej i się zastanawiam, czy takie biuro to nie jest dobry pomysł? Może się kogoś jeszcze pozna? Jakiś studentów?
Nie znam nikogo, kto by jeździł z takim biurem studenckim. Uczelnie często jeżdżą na jakieś swoje wycieczki, u mnie o czymś takim nie słyszałam (nawet szukałam na stronie). Tak więc zastanawiam się, czy takie biuro to nie jest dobre rozwiązanie? Gotowy plan wycieczki, kilka dni np. w górach lub nad morzem, zorganizowane grupy i może się kogoś ciekawego pozna

3,820

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Na temat NW wiem tyle, że są chyba różne poziomy trudności, dostosowane do kondycji piechura, zatem można wybierać smile W górach, jak chodzi o studenckie wypady, to często spotyka się specjalne miejscówki, gdzie przyjeżdża młodzież szkolna i studenci, zwane zwyczajowo chatkami studenckimi smile Ceny są zwykle niższe niż w schroniskach a same chatki rozsiane są po całych Karpatach.
Z rodzicami jeździłem swego czasu, ale to tak do 16 -17. roku życia maksymalnie. Potem zaczęły się zacieśniać znajomości szkolne a na samych studiach to już się odciąłem całkowicie od towarzystwa rodziny na wakacjach, chyba, że trzeba akurat coś na działce zrobić, to wtedy bierze się łopatę czy widły i do roboty smile Zawsze przy tym jakiegoś grilla można zrobić, choć mało mięsa teraz jadam i okazji jeszcze mniej..

Now widzisz, znalazłaś ciekawą opcję na wyjazd, to może warto poszperać i nawiązać kontakty smile Nic trudnego smile

3,821

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Na temat NW wiem tyle, że są chyba różne poziomy trudności, dostosowane do kondycji piechura, zatem można wybierać smile W górach, jak chodzi o studenckie wypady, to często spotyka się specjalne miejscówki, gdzie przyjeżdża młodzież szkolna i studenci, zwane zwyczajowo chatkami studenckimi smile Ceny są zwykle niższe niż w schroniskach a same chatki rozsiane są po całych Karpatach.
Z rodzicami jeździłem swego czasu, ale to tak do 16 -17. roku życia maksymalnie. Potem zaczęły się zacieśniać znajomości szkolne a na samych studiach to już się odciąłem całkowicie od towarzystwa rodziny na wakacjach, chyba, że trzeba akurat coś na działce zrobić, to wtedy bierze się łopatę czy widły i do roboty smile Zawsze przy tym jakiegoś grilla można zrobić, choć mało mięsa teraz jadam i okazji jeszcze mniej..

Now widzisz, znalazłaś ciekawą opcję na wyjazd, to może warto poszperać i nawiązać kontakty smile Nic trudnego smile

No bo wyjazdy z rodzicami do 16-17 roku życia są dobrą opcją i bezpieczną. Potem człowiek powinien ogarniać jakieś wyjazdy samemu. A ja byłam tylko 2 razy z koleżanką za granicą i to tylko, cały czas z rodziną. Kocham moją rodzinę, ale no trzeba się kiedyś usamodzielnić. Ta granica 16-17 lat jest dobra, potem człowiek już dorasta i nie chce być cały czas przy rodzicach. Niestety u mnie nie było takich zorganizowanych wyjazdów ani ze szkoły, ani teraz na studiach. Byłam pewna, że na studiach coś się zmieni, ale sam napisałeś- ludzie z medycznych się często izolują i tylko uczą i tak jest u nas.
Ja w czasach szkolnych dużo jeździłam na obozy i kolonie młodzieżowe, dlatego, tak nagle mi przyszła do głowy myśl "Ej, a może studenckie też są w ofercie?", wpisałam w google i faktycznie, wyskoczyło kilka pozycji, pierwsza z nich ma ciekawe i w miarę tanie propozycje (napisali, że studenci mają zniżki, natomiast nie biorą małych dzieci i starszych ludzi). Boję się tylko, że tam pojadą jakieś grupy znajomych i będę sama i nie zakoleguję się z nikim. Nie znam nikogo, kto by z takim biurem jechał, dlatego trochę się boję.

3,822

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Czemu od razu zakładasz, że coś nie wypali i się nie wkręcisz do grupy? Więcej pozytywnego myślenia, bo to raczej tylko wyjazd grupy rówieśników i perspektywa na miłe spędzenie czasu smile Zapytaj, dogadaj się, jak nie z ludźmi z roku, to może z innymi studentami, albo zabierz Koleżankę Martę z tego forum big_smile
Akurat w tych górskich chatkach studenckich panuje świetny klimat, a to ktoś z gitarą przyjedzie a to w planszówki się pogra czy wieczorem ognisko rozpali. Opcji jest sporo smile
Głowa do góry i więcej optymizmu smile

3,823

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Czemu od razu zakładasz, że coś nie wypali i się nie wkręcisz do grupy? Więcej pozytywnego myślenia, bo to raczej tylko wyjazd grupy rówieśników i perspektywa na miłe spędzenie czasu smile Zapytaj, dogadaj się, jak nie z ludźmi z roku, to może z innymi studentami, albo zabierz Koleżankę Martę z tego forum big_smile
Akurat w tych górskich chatkach studenckich panuje świetny klimat, a to ktoś z gitarą przyjedzie a to w planszówki się pogra czy wieczorem ognisko rozpali. Opcji jest sporo smile
Głowa do góry i więcej optymizmu smile

Obawiam się tego, bo byłam kiedyś w takiej sytuacji. Miałam 15 lat, gdy pojechałam na wycieczkę szkolną do Niemiec. Moja bliższa koleżanka z ławki jechać nie chciała, bo nie podobał jej się nigdy ten kraj. Ja chciałam zobaczyć, stwierdziłam, że nie będzie tak źle, bo jechało trochę osób, które znam chociażby z widzenia.
No i zostałam sama. Na postojach kazali wszystkim wysiąść z autobusu (nie wiem czemu, taki przymus) no i jak wszyscy się gdzieś porozchodzili (postoje były na trochę większych stacjach) to ja nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Dojechaliśmy na miejsce. Pierwsza noc, pokoje 4-osobowe, kazali nam się podobierać samemu w tych pokojach. Mną się nikt nawet nie zainteresował. Pamiętam, jak w pewnym momencie nauczycielki, które były opiekunami wycieczek nagle zrobiły szum i dyskutowały, do kogo mnie wrzucić. Było mi tak przykro...Dołączyły mnie do takich dziewczyn, które były zdziwione, że nie mam nawet z kim nocować. Zapytały "Ale jak można jechać na wycieczkę nie znając ludzi?", ja odpowiedziałam, że dla mnie to normalne, bo od wielu lat jeździłam na kolonie i obozy pływackie czy jazdy konnej, one odparły, że "No ale obozy i kolonie to zrozumiałe, ale na wycieczkę szkolną jechać samemu?". Były zdziwione.
Potem co prawda dołączałam się do jakiś ludzi, ale bardzo źle wspominam tą wycieczkę. Był taki miły chłopak, razem z siostrą bliźniaczką i do nich się dołączyłam przy zwiedzaniu, ale z tego co pamiętam to nauczycielka im powiedziała, żeby mieli na mnie oko. To było straszne.
Zwiedzaliśmy Berlin, Dortmund, Drezno, a ja z tamtych wycieczek pamiętam nie zabytki tylko to okropne uczucie, że zaraz znowu będę sama, że się zgubię.
To była chyba najgorsza wycieczka, na jakiej byłam. Rok później była wycieczka do Anglii i mimo że bardzo chciałam zobaczyć ten kraj to stwierdziłam, że drugi raz tego przeżywać nie chcę.
Dzisiaj już kompletnie zapomniałam o tej wycieczce. Przypomniała mi się dopiero, gdy napisałeś ten fragment. Mimo, że jej nie wspominam już, to w podświadomości mam chyba jeszcze w dalszym ciągu to okropne uczucie, dlatego już wolę jechać z rodzicami, niż sama.
Tak podejrzewam, bo nawet teraz, jak o tym piszę to czuję to nieprzyjemne uczucie samotności i strachu na tej wycieczce. Jak każdy był w jakiejś grupce, tylko ja sama. Pamiętam, że robili sobie zdjęcie grupowe w Berlinie. Praktycznie wszyscy tam byli, prócz mnie, jakiś pojedynczych osób (które były razem w innym miejscu) i nauczycieli.
Dlatego tak bardzo boję się samodzielnych wyjazdów, mimo że wiem, że to już nie szkoła i jestem dorosła, ale no podświadomość mówi swoje
I boję się, że nawet jak wyjadę z jakiegoś biura, to znowu będę sama jak palec

3,824

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rin, tylko jest jednak różnica między ludźmi z gimnazjum a studentami smile Chociażby różnica w mentalności i dojrzałości pozwala jednak przewidzieć, że ludzie będący w wieku studenckim są trochę bardziej ogarnięci i wyrozumiali. Poza tym, szkolne wycieczki często są traktowane, jako przymusowe zsyłki, mimo, że niby dzieciaki uciekają od tego, czego nie lubią najbardziej: lekcji smile Natomiast studenci, już bardziej potrafią się dogadać, coś ich tam łączy wspólnego - słowem są to już dorośli ludzie, a nie za przeproszeniem smarkacze z gimbazy wink Wątpię, czy ktoś w wieku studenckim zadałby równie debilne pytanie, jak to, czemu jedziesz nie znając ludzi smile Poza tym, trzeba czasami wyczuć, czy ludzie Ciebie dla żartu nie podpuszczają
Dlatego, jak nie pozbędziesz się tych irracjonalnych lęków, to będziesz dalej skazana na podróżowanie z rodzicami a chyba cały czas mówisz , jakie to jest nudne..? To dlaczego nie spróbować? Mówisz, że znalazłaś fajną ofertę, dlaczego więc nie można zaryzykować, mając świadomość, ze może być naprawdę fajnie? smile

3,825

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Rin, tylko jest jednak różnica między ludźmi z gimnazjum a studentami smile Chociażby różnica w mentalności i dojrzałości pozwala jednak przewidzieć, że ludzie będący w wieku studenckim są trochę bardziej ogarnięci i wyrozumiali. Poza tym, szkolne wycieczki często są traktowane, jako przymusowe zsyłki, mimo, że niby dzieciaki uciekają od tego, czego nie lubią najbardziej: lekcji smile Natomiast studenci, już bardziej potrafią się dogadać, coś ich tam łączy wspólnego - słowem są to już dorośli ludzie, a nie za przeproszeniem smarkacze z gimbazy wink Wątpię, czy ktoś w wieku studenckim zadałby równie debilne pytanie, jak to, czemu jedziesz nie znając ludzi smile Poza tym, trzeba czasami wyczuć, czy ludzie Ciebie dla żartu nie podpuszczają
Dlatego, jak nie pozbędziesz się tych irracjonalnych lęków, to będziesz dalej skazana na podróżowanie z rodzicami a chyba cały czas mówisz , jakie to jest nudne..? To dlaczego nie spróbować? Mówisz, że znalazłaś fajną ofertę, dlaczego więc nie można zaryzykować, mając świadomość, ze może być naprawdę fajnie? smile

Ja wiem, muszę się przełamać. Właśnie oferta biura wycieczek studenckich może być o tyle fajna, że w ofercie widziałam, że są organizowane np. imprezy integracyjne wieczorami itp.
No fakt, to pytanie było bardzo debilne, generalnie dziewczyny z tego pokoju to były dobre koleżanki, wydawały mi się całkiem fajne, ale po kilku miesiącach od wycieczki tak nagle wywaliły mnie ze znajomych na fb, wszystkie trzy na raz, nie wiem o co chodziło, bo nie pokłóciłam się z nimi na pewno, także one były specyficzne
Może masz rację big_smile
Pojadę i będzie fajnie big_smile

3,826

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No, już lepiej to brzmi smile Może moje wypociny( i pozostałych użytkowników) coś zdziałają tongue W każdym razie postęp jest a to już pierwszy krok do przodu smile
Tak, zwykle wyjazdy polegają na tym, że jednak coś się wspólnie robi, w ciągu dnia np wycieczki w terenie i poznawanie okolicy a wieczorem integracja smile Teraz jest najlepszy moment, żeby coś takiego chwytać! Jak Ci dają Bieszczady to jedź, możesz obczaić wcześniej jakieś info na temat tych okolic, Youtube jest dość bogaty w takie atrakcje:)

3,827

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

No, już lepiej to brzmi smile Może moje wypociny( i pozostałych użytkowników) coś zdziałają tongue W każdym razie postęp jest a to już pierwszy krok do przodu smile
Tak, zwykle wyjazdy polegają na tym, że jednak coś się wspólnie robi, w ciągu dnia np wycieczki w terenie i poznawanie okolicy a wieczorem integracja smile Teraz jest najlepszy moment, żeby coś takiego chwytać! Jak Ci dają Bieszczady to jedź, możesz obczaić wcześniej jakieś info na temat tych okolic, Youtube jest dość bogaty w takie atrakcje:)

No te Bieszczady to tak rzuciłam, bo akurat były te tematy, ale mają sporo ofert m.in. na Mazury, nad morze czy nawet za granicę.
No wiem właśnie, na obozach i koloniach poznawałam super ludzi i świetnie się bawiłam, tylko ta jedna wycieczka szkolna...boję się, że tu może być podobnie, choć staram się odganiać te myśli
Jestem wdzięczna za Wasze wypociny big_smile
Jesteście najlepsi <3

3,828

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Otóż to smile Bywałaś na wielu takich wycieczkach i nie masz na co narzekać, wręcz przeciwnie, tak? smile To, jak nazwać tę jedną, która się nie udała? - wypadkiem przy pracy big_smile

To już masz wybór, skoro oferta jest większa, zawsze coś się znajdzie odpowiedniego.

3,829

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Otóż to smile Bywałaś na wielu takich wycieczkach i nie masz na co narzekać, wręcz przeciwnie, tak? smile To, jak nazwać tę jedną, która się nie udała? - wypadkiem przy pracy big_smile

To już masz wybór, skoro oferta jest większa, zawsze coś się znajdzie odpowiedniego.

Przekonaliście mnie big_smile

3,830

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:

O a jak Ci się udaje zorganizować taki wyjazd samemu? Nie mam kompletnie motywacji, więc pytam, bo może też się w końcu odważę big_smile

Pytanie, na które mogłabym odpowiadać godzinami big_smile Ale postaram się tak w skrócie - jeśli jest to kilkudniowy wyjazd, to ogarniam nocleg i dojazd. A na miejscu to już różnie bywa, ale raczej nie robię szczegółowego planu, tylko mniej więcej się orientuję, co bym chciała robić/zobaczyć, a potem to już spontan wink Swoją drogą, telefon z internetem i z GPSem mam dopiero od 1,5 roku, więc wcześniej jeździłam na orientację. Albo z jakimiś mapkami, albo ludzi się pytałam o drogę (zawsze chętnie odpowiadali) itp. Nawet zdarzyła mi się taka sytuacja, że stałam z rozłożoną mapą i podszedł do mnie jakiś pan z pytaniem, czy może mi pomóc smile Generalnie mam podejście typu "jakoś sobie poradzę" ;p A jak jeżdżę autem, to "jakoś trafię" ;p Czyli na luzie, bez spiny. Nie wiem, czy to dobre, ale tak już mam ;p
A więc znów się wychyla mój brak profesjonalizmu w temacie, więc w sumie za bardzo Ci nie doradzę, co i jak. Ale powiem Ci, że jak nie chcesz sama wyjeżdżać, to nie namawiam na siłę. To trzeba lubić i chcieć smile Wycieczki w towarzystwie czy grupowe też są super smile Wszystkie mają swój urok i zalety smile


Pozdrawiam ziomków big_smile

3,831

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
umajona napisał/a:
Rin Trine napisał/a:

O a jak Ci się udaje zorganizować taki wyjazd samemu? Nie mam kompletnie motywacji, więc pytam, bo może też się w końcu odważę big_smile

Pytanie, na które mogłabym odpowiadać godzinami big_smile Ale postaram się tak w skrócie - jeśli jest to kilkudniowy wyjazd, to ogarniam nocleg i dojazd. A na miejscu to już różnie bywa, ale raczej nie robię szczegółowego planu, tylko mniej więcej się orientuję, co bym chciała robić/zobaczyć, a potem to już spontan wink Swoją drogą, telefon z internetem i z GPSem mam dopiero od 1,5 roku, więc wcześniej jeździłam na orientację. Albo z jakimiś mapkami, albo ludzi się pytałam o drogę (zawsze chętnie odpowiadali) itp. Nawet zdarzyła mi się taka sytuacja, że stałam z rozłożoną mapą i podszedł do mnie jakiś pan z pytaniem, czy może mi pomóc smile Generalnie mam podejście typu "jakoś sobie poradzę" ;p A jak jeżdżę autem, to "jakoś trafię" ;p Czyli na luzie, bez spiny. Nie wiem, czy to dobre, ale tak już mam ;p
A więc znów się wychyla mój brak profesjonalizmu w temacie, więc w sumie za bardzo Ci nie doradzę, co i jak. Ale powiem Ci, że jak nie chcesz sama wyjeżdżać, to nie namawiam na siłę. To trzeba lubić i chcieć smile Wycieczki w towarzystwie czy grupowe też są super smile Wszystkie mają swój urok i zalety smile


Pozdrawiam ziomków big_smile

Dzięki za rady big_smile
Wiem, że nie namawiasz, ale czasem trzeba dostać takiego "kopa", żeby się ogarnąć.
Nie wiem, czy sama dam radę, ale może w takim razie poszukam czegoś w tych biurach studenckich. Piszą, że nie zabierają dzieci ani seniorów, dla studentów zniżki, warunki są średnie, ale dla mnie idealne, bo nie potrzebuję hotelu 5* z basenem i drinkami, tylko zwiedzania i dobrej zabawy, a jak patrzę tak w programy, to codziennie coś organizują, więc całkiem spoko big_smile

3,832

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Możesz liczyć co najwyżej na wirtualnego kopa, ale skoro tylko wirtualny to może być dość mocny? Myślę, że się przyda smile

Powodzenia!

3,833

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rin Trine napisał/a:
lisseo napisał/a:

Kupujesz bilet, ogarniasz boooking i jedziesz ?
Tak też jest fajnie, ale wszystko się przejada. Single chcą part, osoba w parze marzy o singlowanie. Ludzie są często nienasyceni. Stąd to forum tongue

A co sądzisz o biurach podróży? Takich typowo dla studentów? Wpisałam ostatnio w wyszukiwarkę "wyjazdy studenckie" i wyskoczyły mi różne biura, przejrzałam 2 pierwsze. Jedno z nich wygląda fajnie, ma np. wycieczkę w Bieszczady i aktywny program na każdy dzień. Cena całkiem fajna, warunki nie takie jak w all inclusive, ale ja takich nie potrzebuję, chcę taniej i się zastanawiam, czy takie biuro to nie jest dobry pomysł? Może się kogoś jeszcze pozna? Jakiś studentów?
Nie znam nikogo, kto by jeździł z takim biurem studenckim. Uczelnie często jeżdżą na jakieś swoje wycieczki, u mnie o czymś takim nie słyszałam (nawet szukałam na stronie). Tak więc zastanawiam się, czy takie biuro to nie jest dobre rozwiązanie? Gotowy plan wycieczki, kilka dni np. w górach lub nad morzem, zorganizowane grupy i może się kogoś ciekawego pozna

Spoko opcja i też można trochę ludzi poznać smile

3,834

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
umajona napisał/a:
Rin Trine napisał/a:

O a jak Ci się udaje zorganizować taki wyjazd samemu? Nie mam kompletnie motywacji, więc pytam, bo może też się w końcu odważę big_smile

Pytanie, na które mogłabym odpowiadać godzinami big_smile Ale postaram się tak w skrócie - jeśli jest to kilkudniowy wyjazd, to ogarniam nocleg i dojazd. A na miejscu to już różnie bywa, ale raczej nie robię szczegółowego planu, tylko mniej więcej się orientuję, co bym chciała robić/zobaczyć, a potem to już spontan wink Swoją drogą, telefon z internetem i z GPSem mam dopiero od 1,5 roku, więc wcześniej jeździłam na orientację. Albo z jakimiś mapkami, albo ludzi się pytałam o drogę (zawsze chętnie odpowiadali) itp. Nawet zdarzyła mi się taka sytuacja, że stałam z rozłożoną mapą i podszedł do mnie jakiś pan z pytaniem, czy może mi pomóc smile Generalnie mam podejście typu "jakoś sobie poradzę" ;p A jak jeżdżę autem, to "jakoś trafię" ;p Czyli na luzie, bez spiny. Nie wiem, czy to dobre, ale tak już mam ;p
A więc znów się wychyla mój brak profesjonalizmu w temacie, więc w sumie za bardzo Ci nie doradzę, co i jak. Ale powiem Ci, że jak nie chcesz sama wyjeżdżać, to nie namawiam na siłę. To trzeba lubić i chcieć smile Wycieczki w towarzystwie czy grupowe też są super smile Wszystkie mają swój urok i zalety smile


Pozdrawiam ziomków big_smile

Też mam takie podejscie. No jakoś to się ogarnie tongue
Ogólnie teraz można uberem obie podjechać jak już naprawdę nie ogarniamy (o ile nie podróżujmy bez samochodu), więc te podróże w pojedynkę to już nie takie wyzwanie.

3,835

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dzięki wszystkim za rady :*

Posty [ 3,771 do 3,835 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 57 58 59 60 61 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024