feniks35 napisał/a:rossanka napisał/a:Nie, dlaczego? Ja często o tym myślę, nieraz codziennie nawet. Ale nie mam depresji jakby co (tzn chyba, bo może czegoś nie widzę), zawsze tak miałam. Jako dziecko też myślałam o śmierci.
A ja mysle ze to jest bardzo niepokojace. Bo piszac tak przekreslasz sens wszystkiego, nie tylko pragnienia zwiazku ale pracy, samodoskonalenia (ktore przeciez intensywnie prowadzilas) i wszystkiego innego. Idac tym tropem lepiej sie od razu polozyc juz w podstawowce albo nawet w przedszkolu, nie jesc, nie pic i czekac na koniec bo po co sie meczyc, lepiej miec juz zycie z glowy.
Serio uwazasz Rossanko ze to jest zdrowe podejscie?? Bo ja nie... Owszem tez czesto mysle o zyciu, jego kruchosci i ulotnosci ale to mnie motywuje do doceniania tego co mam teraz, ludzi obok mnie, relacji z rodzina i przyjaciolmi a nie do zatracania sie w poczuciu beznadziei. Jesli bym w ten sposob zaczela funkcjonowac to powaznie zastanowilabym sie czy jednak nie powinnam skonsultowac tego ze specjalista. No chyba ze to taki chwilowy dol gdzie "nic nie ma sensu" bo takie chyba kazdy miewa. Tyle tylko ze wtedy nie staralabym sie tego przekonania przenosic tez na innych.I co powiem specjaliście,? On zapyta:" od jak dawna na Pani uczucie, że żałuję że się urodziła, że to wszystko nie ma sensu, że musi się czlowiek męczyć w tym zyciu?" ,"panie doktorze, takie mysli mam od dziecka,powiedzmy od 10 roku życia, są one okresowe, czasem się nasilają a czasem znikają i tak przez kolejne 30 lat".
Poza tym każdy miewa takie myśli okresowo.
Poza tym na nikogo nie przenoszę tych myśli, czasem tu coś napisze.
Nie mieliście takich myśli w dzieciństwie, że dlaczego mama mnie urodziła, bylo by lepiej abym nie istniała? To jest chyba jakaś faza rozwojowa, dzieci tak miewają.
Nie. W dzieciństwie nigdy.
Pamietałam Rossanko, że pisałaś, że myśli takie towarzyszą Ci od dzieciństwa.
Zapytałam, bo dla mnie to nie jest stan naturalny. Gdy u mnie tego typu myśli pojawiają się - ma to jakieś podłoże. I u mnie stanowią zazwyczaj symptom lub zwiastun czegoś, czym trzeba się zająć. Stąd pociągnęłam temat.