pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 46 47 48 49 50 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3,056 do 3,120 z 8,335 ]

3,056

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Kurde co mają powiedzieć ci, którzy nie szukają i teraz mają po 40 kilka lat i są singlami od urodzenia?

Że z jakiegoś powodu, świadomie lub nie, odrzucili to, co im życie zaoferowało.

No właśnie chodzi o to że w tym aspekcie życie nic im nie zaoferowało ponieważ są tacy ludzie którzy i tak są skazani na samotność więc to czy są aktywni czy bierni na tym polu nie ma żadnego znaczenia.
Po prostu trzeba być atrakcyjnym czyli min w przypadku mężczyzn mieć wygląd, zasoby, prestiż wśród ludzi oraz odpowiedni charakter najlepiej typowo ekstrawertyczny ot cała recepta na sukces.

Zobacz podobne tematy :

3,057

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Tom94 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Kurde co mają powiedzieć ci, którzy nie szukają i teraz mają po 40 kilka lat i są singlami od urodzenia?

Że z jakiegoś powodu, świadomie lub nie, odrzucili to, co im życie zaoferowało.

No właśnie chodzi o to że w tym aspekcie życie nic im nie zaoferowało ponieważ są tacy ludzie którzy i tak są skazani na samotność więc to czy są aktywni czy bierni na tym polu nie ma żadnego znaczenia.
Po prostu trzeba być atrakcyjnym czyli min w przypadku mężczyzn mieć wygląd, zasoby, prestiż wśród ludzi oraz odpowiedni charakter najlepiej typowo ekstrawertyczny ot cała recepta na sukces.

Właśnie sama nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, wierzyłam, że na każdego czeka miłość, ale teraz wiem, że to wcale nie jest prawda. Mam niby tylko 22 lata, niby "całe życie przede mną", ale nigdy nie byłam w poważnym związku i na razie nic takiego się nie zapowiada (serio, na razie skupiam się na nauce)
Także wierzę, że nie na każdego przyjdzie czas i są ludzie skazani na samotność
Ale z drugiej strony miałam kilku adoratorów, tylko nie chciałam z nimi być, więc no można być normalnym, a być samemu, z wyboru
Tylko co trzeba mieć w przypadku kobiet?
Jeden znajomy z pracy (dojrzały facet po 40stce) sam opowiadał mi, że jego koleżanka mu się żali, że ma pracę, mieszkanie, samochód i nie może mimo tego znaleźć faceta, a on ją wyśmiał, ponieważ na to patrzą kobiety, a faceci patrzą na wygląd. Z drugiej strony sama jak się wystroję i wyglądam na prawdę dobrze to owszem przyciągam facetów, ale nie tych, co chcę, tylko jakiś a la sebki, a nie nikogo porządnego (nie ubieram się wyzywająco)
Chyba że mam po prostu pecha do facetów...

3,058

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

W takich sytuacjach, jak kobieta pisze, że jest ciągle sama, mimo że miała "adoratorów" to się zastanawiam nad jednym:Czy Ci adoratorzy, to tacy typowi, umizgujący sie na każdym kroku, chcący tylko jednego, czy może porzadni, ułożeni faceci, w których jednak coś zawsze było nie tak, że jednak kobieta ich nie chciała. 22 lata to jeszcze nic, ale już tak koło 35 lat i no n stop komuś coś nie pasuje, to zaczynam nabierać podejrzeń...

3,059

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

W takich sytuacjach, jak kobieta pisze, że jest ciągle sama, mimo że miała "adoratorów" to się zastanawiam nad jednym:Czy Ci adoratorzy, to tacy typowi, umizgujący sie na każdym kroku, chcący tylko jednego, czy może porzadni, ułożeni faceci, w których jednak coś zawsze było nie tak, że jednak kobieta ich nie chciała. 22 lata to jeszcze nic, ale już tak koło 35 lat i no n stop komuś coś nie pasuje, to zaczynam nabierać podejrzeń...

Tzn ja bym chciała faceta, który jednak będzie umiał podjąć jakąś swoją decyzję itp.
Ja się podobam takim trochę ciapom, za których trzeba nawet podjąć decyzję, jaką pizzę zamówić, bo ten się nie może zdecydować. Wszytko trzeba tłumaczyć, pokazywać, bo sam się nie domyśli. Ja lubię konkretnych facetów, a nie ciepłe kluchy, a na takich trafiam jeden w jeden.
Jak trafiam na jakiś właśnie fajnych facetów, to przeważnie zajęci
Spodobał mi się jeden chłopak, był zajęty. No trudno. Drugi to samo. W trzecim się zakochałam, tak na prawdę zakochałam, był wolny, próbowałam go jakoś subtelnie poderwać, ale to nic nie dało. Chyba się domyślił, bo sam kilka razy pisał, że nie dojrzał do związku, że nie wierzy w miłość. Zrozumiałam te aluzje i szanuję, że powiedział to w kulturalny sposób. Jednak bardzo za nim tęsknię, jak go nie widzę. Płakałam przez niego kilka razy mimo tego, że nie robił mi złudnych nadziei. Jednak jak ktoś tylko się spodoba, to jakoś to mnie nie bolało, szczególnie jak ten ktoś był zajęty. Wcale nie bolało. Mówiłam "trudno nie ten to inny". O tego chłopaka się wiele razy martwiłam jak miał problemy, chciałabym, żeby był szczęśliwy. Nie mogę ot tak zapomnieć. Co najlepsze on nie wygląda jak bóg, nie jest bogaty. Zakochałam się w jego osobowości, co boli jeszcze bardziej, bo z wyglądu ktoś w środku może okazać się "pusty" (w sensie nieciekawy) a jak zakochałam się w charakterze tego chłopaka to nie jest tak łatwo zapomnieć. Próbuję sobie nawet wykalkulować, co mu się we mnie nie podobało, co może być ze mną nie tak, ale no nie byłam bierna i nie czekałam aż on sam zagada, kolega, któremu to opowiedziałam powiedział, że na prawdę dużo zrobiłam i to bardzo dobrze, że nie czekałam tylko działałam, ale z opisu wywnioskował, że ten chłopak kiedyś był skrzywdzony przez jakąś dziewczynę i boi się zaangażować- tak wywnioskował z dokładnego opisu sytuacji. Tylko szkoda, że to odbija się to na mnie, bo jestem bardzo smutna przez niego

3,060

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Przez podejmowanie decyzji, to rozumiemy zazwyczaj jakieś poważniejsze kwestie smile Każdy swoje zdanie ma, pytanie co na to druga strona? smile Czasami warto coś zasugerować, doradzić, świat się mimo wszystko nie zawali. Co nie znaczy, zęby tolerować brak zdolności do postawienia sprawy jasno..Z takimi sprawami, jak wybranie pizzy w knajpie to nie przesadzajmy, bo niedługo będziemy robić z ludzi mentalnych inwalidów:) Jak się nie mogę zdecydować, to wybieram opcję pół na pół - często pizzerie tak oferują smile
Coby gość nie mówił, jakie były to powody, warto to właśnie uszanować i się nie przejmować smile Ludzie sobie nawzajem wyrządzają gorsze rzeczy w związkach i to jest realny powód do zmartwień. Ktoś nas skrzywdził, zranił czy oszukał i to nas szczególnie wtedy dołuje, bo mu zaufaliśmy. A tak, z osobą, którą ledwo nawiązaliśmy kontakt, co możemy straic, jak mało o niej wiemy? Ja tez kiedyś, kiedy mi zależało na związkach wpadłem, kiedy zauroczyłem się w jednej osobie, która zresztą była wolna. Chciałem nawet w przypływie zakochania się przeprowadzić do jej miasta. Na szczęście w porę otrzeźwiałem i skoro ona nie chciała się wiązać, przyjąłem to z pokorą. Jakiś czas jeszcze mi było przykro, ale po paru miesiącach przeszło mi całkowicie. Nie analizowąłem za bardzo, nie rozkminiałem sytuacji, po prostu ją zaakceptowałem i tyle smile

3,061

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Pisanie rzeczy typu: ,,mam 22 lata i jeszcze nigdy nie byłam w związku, całe życie przegrałam" brzmi tak samo irracjonalnie jak 18 latek narzekający na swoje życie, że nie zrobił jeszcze prawa jazdy.

Ja rozumiem jak ktoś ma 40 lat i się żali, że jest singlem od urodzenia.

Kurde co dalej? czekam na posty typu ,,mam 18 lat i nigdy nie miałam chłopaka, czy przegrałam życie?"

Przecież wiek 18-22 to dopiero wchodzenie pomału w dorosłe życie a tutaj już ludzie płaczą, że nie mają 15 letniego związku, no ludzie.

3,062

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Cześć Wam wszystkim.
Wygląda na to, że jestem z PP, choć ciągle jeszcze niedowierzam w powodzenie tego przedsięwzięcia na dluższą metę. Jednak tu i teraz jest O.K. Ot, pozwoliłam sprawom, by się działy, a chwilom, by trwały. Nie bez obaw i starych, zadawnionych lęków. A jednak widzę dbałość o mnie, pociąg i tym podobne...
Temat "samotności", pomimo wszystko, nadal żywo mnie obchodzi.
Konkluzję mam niezmienną od kilku lat: żyć pomimo. Po prostu żyć. Nie wałkować w tym parku swojej samotności, ale niesamowite kolory brzóz, jesionów i klonów. Zbierać kasztany i rozdawać je spotkanym dzieciom. Cieszyć się tym, co jest, a na resztę przyjdzie czas, jeśli ma przyjść. Można w ramach pomagania losowi zagadnąć tego przystojniaka z psem w parkowej alejce. Po prostu skupić się na tym, co mamy pozytywnego, bo od ciągłego rozpamiętywania braków rzeczywiście można oszaleć.
Co do postu Marty, to sorry, ale nie pozwoliłabym sobie na zauroczenie się facetem, którego nie poznałam osobiście, choćby najpiękniej pisał przez internet. Nawet w realu wolałabym nie kierować się zanadto pierwszym wrażeniem, ale pozwolić, by czas je zweryfikował. Kiedyś zdarzyło mi się ulec urokowi takiego gawędziarza, co to tylko przygody i odskoczni od małżeństwa szukał. Było to dla mnie nauczką i bardzo skutecznie wyleczyło z mrzonek i bezpodstawnych zauroczeń.
Świadomie też nie wchodzę w znajomości na odległość, bo wiem, że temu po prostu nie podołam. Nie stać mnie na nieustanne podróżowanie, a na przeprowadzkę do innego miasta nie zdecyduję się dla nikogo.

I to jest wkasnie to, o czym pisalaam. Zycie samemu jest tak wychwalane, ludzie sa tak zadowoleni z tego stanu, a mimo tego jak pojawi sie na horyzoncie ktos konkretny nie mowia mu: ej spadaj, nie potrzebuje nikogo do szcescia, bo samej mi jest dobrze, ale zamiast tego ochoczo wchodza w relacje. A przeciez mozna krotko powiedziec drugiej osobie: nie jestem zainteresowana, samej mi dobrze.

Nie znaczy to, ze potepiam Piegiwata czy cos, bo tak nie jest . Po prostu zycie z kims ma calkiem inny wymiar i tyle. Sanotnikow z wyboru nie znam, chyba, ze po kompletnie nieudanych zwiazkach ale to jest wtedy samotnosc ze strachu a nie z zadnego wyboru
Ktos mi tu kiedys napisal, ze nigdy nie bede w zwiazku albo, ze bede w nieszczesliwym i te terapie, psychologowie, poradniki kompletnie nic nie daja. Poczatkiwo sie obruszylam, bo jak to, tak sie staralam , rozwijalam, chodzilam do terapeuty i nic? Teraz przyznaje tej osbie racje. Terapia nic nie zmienila. Bo inaczej dawno bylabym w zwiazku, logicznie rzecz biorac.Poradniki to strata kasy i czasu. Nie chodzcie do psychologow, zamiast tego kupcie sobie cos fajnego albo za te poeniadze pojedzcie na wczasy ( no moze za wyjatkiem nerwic i depresji oraz sposobow radzenia sobie z objawami -tu terapia dziala) .
Poza tym faktycznie racja, nigdy nie bede w zwiazku. I mozna na tym zakoncztc watek.
Tymczasem skupiam sie na pracy i pieniadzach. Mozna sobie za to znacznie ukatwic zycie. A sproboj nie miec pieniedzy-ciezko bedzie zyc. I zawsze człowiek ma zajecie. Poza tym musze miec pieniadze bo jak bede sama to znikąd pomocy nie otrzymam. Musze sama sobie wszystko oplacic.
Co do fotum to czasem dobrze jest oczyscic emocje i sie wyzalic . Robi sie wtedy lzej. Ale nie namawialabym juz do godzin i calych miesiecy tu spedzsnia, to strata czasu, a probkem nadal jest i nic sie nie rozwiazuje.
Chyba najlepsza jest tu akceptacja pewnego stanu rzeczy.
A Piegiwata, mam nadzueje, ze to jest dobry i wlasciwy czlowiek dlaCiebie, choc jak piszesz, nie krysztalowy. Ale kto jest krysztalowy?

3,063

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Przez podejmowanie decyzji, to rozumiemy zazwyczaj jakieś poważniejsze kwestie smile Każdy swoje zdanie ma, pytanie co na to druga strona? smile Czasami warto coś zasugerować, doradzić, świat się mimo wszystko nie zawali. Co nie znaczy, zęby tolerować brak zdolności do postawienia sprawy jasno..Z takimi sprawami, jak wybranie pizzy w knajpie to nie przesadzajmy, bo niedługo będziemy robić z ludzi mentalnych inwalidów:) Jak się nie mogę zdecydować, to wybieram opcję pół na pół - często pizzerie tak oferują smile
Coby gość nie mówił, jakie były to powody, warto to właśnie uszanować i się nie przejmować smile Ludzie sobie nawzajem wyrządzają gorsze rzeczy w związkach i to jest realny powód do zmartwień. Ktoś nas skrzywdził, zranił czy oszukał i to nas szczególnie wtedy dołuje, bo mu zaufaliśmy. A tak, z osobą, którą ledwo nawiązaliśmy kontakt, co możemy straic, jak mało o niej wiemy? Ja tez kiedyś, kiedy mi zależało na związkach wpadłem, kiedy zauroczyłem się w jednej osobie, która zresztą była wolna. Chciałem nawet w przypływie zakochania się przeprowadzić do jej miasta. Na szczęście w porę otrzeźwiałem i skoro ona nie chciała się wiązać, przyjąłem to z pokorą. Jakiś czas jeszcze mi było przykro, ale po paru miesiącach przeszło mi całkowicie. Nie analizowąłem za bardzo, nie rozkminiałem sytuacji, po prostu ją zaakceptowałem i tyle smile

Oj się przyczepiłeś tej pizzy
To był tylko jeden z przykładów
A w przypadku tego chłopaka tak jest ze wszystkim. Jakbyśmy się zgubili w dużym mieście to wszystko by był na mojej głowie
Podałam to za przykład, że to nie jest tak, że wymyślam, tylko dla mnie na prawdę jest to problem. Trafi się w otoczeniu jakiś chłopak, spodoba mi się, ja mu nie, natomiast ja spodobam się innemu, który nie podoba się mi. I tak od jakiś 6 lat

3,064

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Pisanie rzeczy typu: ,,mam 22 lata i jeszcze nigdy nie byłam w związku, całe życie przegrałam" brzmi tak samo irracjonalnie jak 18 latek narzekający na swoje życie, że nie zrobił jeszcze prawa jazdy.

Ja rozumiem jak ktoś ma 40 lat i się żali, że jest singlem od urodzenia.

Kurde co dalej? czekam na posty typu ,,mam 18 lat i nigdy nie miałam chłopaka, czy przegrałam życie?"

Przecież wiek 18-22 to dopiero wchodzenie pomału w dorosłe życie a tutaj już ludzie płaczą, że nie mają 15 letniego związku, no ludzie.

I tu się mylisz.
Każdy dojrzewa w swoim tempie
Moja koleżanka z klasy z gimnazjum ma już dziecko. Inna z klasy z liceum niedawno wzięła ślub. One były na to gotowe. Ja nie jestem jeszcze gotowa ani na ślub ani na dziecko, ale jestem gotowa na poważniejszy związek, w który nie mogę wejść
To jest frustrujące
Jeśli masz 25 lat i nie masz dziewczyny i nie chcesz mieć to jest wszystko jak najbardziej w porządku, to twój wybór, ale jeśli masz np.18-19 lat i czujesz, że chcesz kogoś mieć, czujesz się na to gotowy to czemu nie?
Ja przykładowo jestem osobą, która odstaje kilka lat do przodu od swoich rówieśników. Najlepiej dogaduję się z ludźmi koło 30stki, mentalnością też jestem do przodu, więc dla mnie to nie jest wiek wchodzenia w dorosłość, bo to już przeszłam kilka lat temu
Także no to takie trochę bezsensowne gadanie, bo każdy dojrzewa w swoim tempie

3,065 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-16 20:35:07)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Efira Chodziło mi raczej o rangę problemu. Przykład z pizzą czy zgubieniem się w mieście to dla mnie powiedzmy taki poziom, z którym powinno sobie radzić 15 letnie dziecko, więc nie wiem, na jakich Ty facetów trafiasz. Albo raczej jakich cech oczekujesz? Ale przypuszczam, że chodzi o coś poważniejszego. A wiadomo, że im problem poważniejszy, tym trzeba się dłużej zastanowić czy mieć wątpliwości.

Myślę, że Rumuński ma rację w dużej mierze. Chcąc wysnuwać jakieś wnioski, musimy patrzeć na problem szerzej, nie tylko w swoim najbliższym otoczeniu. Zdecydowana większość ludzi( przynajmniej obecnie) w wieku 18-20 lat kończy szkołę, mają pewne plany, związane z zawodem, przyszłością. Najpierw próbują zdobyć wykształcenie, coś osiągnąć, nawiązując przy tym kontakty z rówieśnikami, cieszyć się życiem, bawiąc się - normalna rzecz. Czy to można uznać za niedojrzałe? Nie powiedziałbym. Nawet jeśli gorąco pragnąłbym z kimś się związać, mieć szczęsliwą rodzinę z dziećmi, to nie wyobrażam sobie wchodzić od razu w ten etap po szkole. Myślę, że czasy studenckie i znajomości jakie człowiek wtedy nawiązuje, stają się najcudowniejszym okresem w życiu. Owszem w podanym wieku ludzie ze sobą wchodza w związki, ale raczej( z podkreśleniem na raczej) przed ukończeniem studiów czy przynajmniej szkoły, ludzie na dzieci się nie decydują. OBIEKTYWNIE wiek taki jest odbierany jako młody, nie to co powyżej np 35 lat, nie mówiąc o 40 czy więcej.
Także zastanawiam się zawsze, co może oznaczać, kiedy ktoś twierdzi, że odstaje mentalnie od swoich rówieśników(bez jakichkolwiek przytyków do Twojej osoby!). Choćby właśnie w wieku tych 20 kilku lat, kiedy to NIKT z mojego otoczenia raczej nie prowadził trybu życia, który można by uznać za dziecinne, leserskie czy totalnie imprezowe, bez żadnych planów, ambicji czy celów w życiu. Każdy coś tam robił, studiując czy pracując, spotykał się  z ludźmi, zajmował się sobą, realizował swoje pasje. Czego można wymagać od człowieka w tym wieku? Jeżeli to jest dla Ciebie za mało, to nie wiem czego Ty oczekujesz? Chyba, żę spotykasz na swoich drodze samych leserów, którzy tylko siedzą przed TV czy komputerem i chleją piwo...Albo uznamy, że przejawem niedojrzałości, jest każde działanie niezwiązane bezpośrednio z pracą czy rodziną. Pytam się spokojnie, bez żadnych wycieczek w Twoją stronę. Zdumiewa mnie po prostu, co można w tym wieku robić poza pracą lub/czy studiowaniem? Ludzie w tym wieku uczą sie przecież zaradności i samodzielności na wyższym poziomie, bo umówmy się że pewne podstawowe jej pokłady są już obecne. Zorganizowanie sobie w odpowiedni sposób czasu tak, aby pogodzić zajęcia, obowiązki i przyjemności - do tego nie trzeba geniuszu. No chyba, że dzisiejsi 20 latkowie pracuja na 2 etaty i studiują dziennie, znajdując jeszcze czas na 50 różnych innych rzeczy..
Są oczywiście ludzie, którzy stosunkowo wcześnie zaczynają życie rodzinne, ale raczej jest to rzadkie, przynajmniej w pewnych środowiskach.

3,066

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

bagienni_k, zgadzam się całkowicie.

Efira, mi chodziło o rangę problemu a nie jakieś pojedyncze przypadki.

Osoba, która ma 18-22 lata żaląca się, że nigdy nie była w związku jest dla mnie tak samo irracjonalna jak 18 latek, który po dwóch tygodniach w swojej 1wszej pracy płacze, że nie stać go na swój pierwszy samochód, rozumiesz o co mi chodzi?

Już bywały takie tematy jak: ,,mam 18 lat, nigdy nie miałam chłopaka, czy przegrałam życie??" albo: ,,mam 16 lat i nigdy się nie całowałam, dlaczego nigdy nie mogłam znaleźć chłopaka??"

To tak samo jakby ktoś dopiero co zrobił prawo jazdy na kombajn i po 1 dniu jazdy miałby żal do całego świata, że zaorał tylko 2 hektary w całym swoim życiu i dlaczego tak mało smile

Wyobraź sobie teraz faceta, 57 lat, nigdy nie był w związku, nigdy nie miał kobiety, nigdy nie trzymał się za ręce, nigdy się nie całował. Jest prawiczkiem. Kłębkiem frustracji seksualnej i depresji.
A potem postaw sobie obok tej osoby innego faceta 17 lat, który płacze do poduszki całymi nocami, że nigdy nie miał dziewczyny.

Kosmos dla mnie normalnie jakiś...

3,067

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Efira napisał/a:
Tom94 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Że z jakiegoś powodu, świadomie lub nie, odrzucili to, co im życie zaoferowało.

No właśnie chodzi o to że w tym aspekcie życie nic im nie zaoferowało ponieważ są tacy ludzie którzy i tak są skazani na samotność więc to czy są aktywni czy bierni na tym polu nie ma żadnego znaczenia.
Po prostu trzeba być atrakcyjnym czyli min w przypadku mężczyzn mieć wygląd, zasoby, prestiż wśród ludzi oraz odpowiedni charakter najlepiej typowo ekstrawertyczny ot cała recepta na sukces.

Właśnie sama nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, wierzyłam, że na każdego czeka miłość, ale teraz wiem, że to wcale nie jest prawda. Mam niby tylko 22 lata, niby "całe życie przede mną", ale nigdy nie byłam w poważnym związku i na razie nic takiego się nie zapowiada (serio, na razie skupiam się na nauce)
Także wierzę, że nie na każdego przyjdzie czas i są ludzie skazani na samotność
Ale z drugiej strony miałam kilku adoratorów, tylko nie chciałam z nimi być, więc no można być normalnym, a być samemu, z wyboru]
Tylko co trzeba mieć w przypadku kobiet?
Jeden znajomy z pracy (dojrzały facet po 40stce) sam opowiadał mi, że jego koleżanka mu się żali, że ma pracę, mieszkanie, samochód i nie może mimo tego znaleźć faceta, a on ją wyśmiał, ponieważ na to patrzą kobiety, a faceci patrzą na wygląd. Z drugiej strony sama jak się wystroję i wyglądam na prawdę dobrze to owszem przyciągam facetów, ale nie tych, co chcę, tylko jakiś a la sebki, a nie nikogo porządnego (nie ubieram się wyzywająco)
Chyba że mam po prostu pecha do facetów...

Z całym szacunkiem, ale nie zgadzam się z tym co piszesz.
To, że miałaś Adoratorów i nie związałaś się z żadnym, nie oznacza, że chciałaś być sama z wyboru.
Samą z wyboru byłabyś wtedy, kiedy byłaby obupólna chęć bycia razem, a Ty zakomunikowałabyś, że pomimo uczucia chcesz być sama.

3,068 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2019-11-16 20:39:07)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Cześć Wam wszystkim.
Wygląda na to, że jestem z PP, choć ciągle jeszcze niedowierzam w powodzenie tego przedsięwzięcia na dluższą metę. Jednak tu i teraz jest O.K. Ot, pozwoliłam sprawom, by się działy, a chwilom, by trwały. Nie bez obaw i starych, zadawnionych lęków. A jednak widzę dbałość o mnie, pociąg i tym podobne...
Temat "samotności", pomimo wszystko, nadal żywo mnie obchodzi.
Konkluzję mam niezmienną od kilku lat: żyć pomimo. Po prostu żyć. Nie wałkować w tym parku swojej samotności, ale niesamowite kolory brzóz, jesionów i klonów. Zbierać kasztany i rozdawać je spotkanym dzieciom. Cieszyć się tym, co jest, a na resztę przyjdzie czas, jeśli ma przyjść. Można w ramach pomagania losowi zagadnąć tego przystojniaka z psem w parkowej alejce. Po prostu skupić się na tym, co mamy pozytywnego, bo od ciągłego rozpamiętywania braków rzeczywiście można oszaleć.
Co do postu Marty, to sorry, ale nie pozwoliłabym sobie na zauroczenie się facetem, którego nie poznałam osobiście, choćby najpiękniej pisał przez internet. Nawet w realu wolałabym nie kierować się zanadto pierwszym wrażeniem, ale pozwolić, by czas je zweryfikował. Kiedyś zdarzyło mi się ulec urokowi takiego gawędziarza, co to tylko przygody i odskoczni od małżeństwa szukał. Było to dla mnie nauczką i bardzo skutecznie wyleczyło z mrzonek i bezpodstawnych zauroczeń.
Świadomie też nie wchodzę w znajomości na odległość, bo wiem, że temu po prostu nie podołam. Nie stać mnie na nieustanne podróżowanie, a na przeprowadzkę do innego miasta nie zdecyduję się dla nikogo.

I to jest wkasnie to, o czym pisalaam. Zycie samemu jest tak wychwalane, ludzie sa tak zadowoleni z tego stanu, a mimo tego jak pojawi sie na horyzoncie ktos konkretny nie mowia mu: ej spadaj, nie potrzebuje nikogo do szcescia, bo samej mi jest dobrze, ale zamiast tego ochoczo wchodza w relacje. A przeciez mozna krotko powiedziec drugiej osobie: nie jestem zainteresowana, samej mi dobrze.

Nie znaczy to, ze potepiam Piegiwata czy cos, bo tak nie jest . Po prostu zycie z kims ma calkiem inny wymiar i tyle. Sanotnikow z wyboru nie znam, chyba, ze po kompletnie nieudanych zwiazkach ale to jest wtedy samotnosc ze strachu a nie z zadnego wyboru
Ktos mi tu kiedys napisal, ze nigdy nie bede w zwiazku albo, ze bede w nieszczesliwym i te terapie, psychologowie, poradniki kompletnie nic nie daja. Poczatkiwo sie obruszylam, bo jak to, tak sie staralam , rozwijalam, chodzilam do terapeuty i nic? Teraz przyznaje tej osbie racje. Terapia nic nie zmienila. Bo inaczej dawno bylabym w zwiazku, logicznie rzecz biorac.Poradniki to strata kasy i czasu. Nie chodzcie do psychologow, zamiast tego kupcie sobie cos fajnego albo za te poeniadze pojedzcie na wczasy ( no moze za wyjatkiem nerwic i depresji oraz sposobow radzenia sobie z objawami -tu terapia dziala) .
Poza tym faktycznie racja, nigdy nie bede w zwiazku. I mozna na tym zakoncztc watek.
Tymczasem skupiam sie na pracy i pieniadzach. Mozna sobie za to znacznie ukatwic zycie. A sproboj nie miec pieniedzy-ciezko bedzie zyc. I zawsze człowiek ma zajecie. Poza tym musze miec pieniadze bo jak bede sama to znikąd pomocy nie otrzymam. Musze sama sobie wszystko oplacic.
Co do fotum to czasem dobrze jest oczyscic emocje i sie wyzalic . Robi sie wtedy lzej. Ale nie namawialabym juz do godzin i calych miesiecy tu spedzsnia, to strata czasu, a probkem nadal jest i nic sie nie rozwiazuje.
Chyba najlepsza jest tu akceptacja pewnego stanu rzeczy.
A Piegiwata, mam nadzueje, ze to jest dobry i wlasciwy czlowiek dlaCiebie, choc jak piszesz, nie krysztalowy. Ale kto jest krysztalowy?

Oj wyczuwam i zazdrość, i uszczypliwość... .
O ile dobrze pamiętam to Piegowata nigdy nie pisała, że nie chce być w związku. Ona nie chciała być w związku z desperacji, nie chciała być ponownie w takim samym związku, jakim było Jej małżeństwo.
Wychwalając życie w pojedynkę Piegowata skupiała się na pozytywach, ale też dostrzegała minusy takiego życia, przy czym nie skupiała się na nich, tak, jak wiele samotnych ludzi robi, w tym Ty.

Tą osobą, która Ci to pisała, byłam ja.
I niestety, ale dalej to podtrzymuję.
Nie obraź się Ross, ale jak dla mnie, to co kilka tygodni masz tylko i wyłacznie takie rozumne myślenie* i szczerze nie wiem, czy tak na serio zaczynasz myśleć czy też tak tylko piszesz na potrzeby forum.
A za jakiś czas znowu tu zaczynasz pisać pesymistycznie.
I tak w kólko Macieja.

Ja wiem, że na forum chcesz pisać o swoich problemach, ale tak jak już to pisał wielokrotnie Rumuński Żołnierz to pisanie nic Ci nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
I broń Boże nie sugeruję Ci, żebyś tutaj nie pisała, ale po prostu weź przeczytaj od początku swój temat , przemyśl co tutaj zostało napisane i spróbuj to pomału wnieś w swoje życie, albo po prostu pomału przestań się udzielać w tym wątku.
Pamiętasz, jakie myślenie miałaś, jakieś trzy lata temu, jak udzielałaś się na całym forum, w moim wątku?
To była inna Ross.
Wiadomo czasem narzekałaś tak samo, jak na przykład Piegowata, bo to jest normalna sprawa, ale nie skupiałaś się tak bardzo na swojej samotności.

Pamiętasz co mi pisałaś na temat jednej z Użytkowniczek, że tamta ciągle tylko narzeka?
Z przykrością muszę stwierdzić, że zachowujesz się identycznie.


P.S.
Czułam, że Piegowata będzie w związku prędzej czy później, ponieważ z Jej postów bije paleta emocji, ale przede wszystkim optymizm, radość, czego niestety nie mogę napisać o Twoich postach.

Piegowata, życzę Ci, abyś była pewna co do Pana Pomocnika i abyś zaznała w końcu partnerskiej miłosci!!!.:):):)



* Co jakiś czas piszesz, że cieszysz się ze swojego życia i je akceptujesz.

3,069

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

bagienni_k, zgadzam się całkowicie.

Efira, mi chodziło o rangę problemu a nie jakieś pojedyncze przypadki.

Osoba, która ma 18-22 lata żaląca się, że nigdy nie była w związku jest dla mnie tak samo irracjonalna jak 18 latek, który po dwóch tygodniach w swojej 1wszej pracy płacze, że nie stać go na swój pierwszy samochód, rozumiesz o co mi chodzi?

Już bywały takie tematy jak: ,,mam 18 lat, nigdy nie miałam chłopaka, czy przegrałam życie??" albo: ,,mam 16 lat i nigdy się nie całowałam, dlaczego nigdy nie mogłam znaleźć chłopaka??"

To tak samo jakby ktoś dopiero co zrobił prawo jazdy na kombajn i po 1 dniu jazdy miałby żal do całego świata, że zaorał tylko 2 hektary w całym swoim życiu i dlaczego tak mało smile

Wyobraź sobie teraz faceta, 57 lat, nigdy nie był w związku, nigdy nie miał kobiety, nigdy nie trzymał się za ręce, nigdy się nie całował. Jest prawiczkiem. Kłębkiem frustracji seksualnej i depresji.
A potem postaw sobie obok tej osoby innego faceta 17 lat, który płacze do poduszki całymi nocami, że nigdy nie miał dziewczyny.

Kosmos dla mnie normalnie jakiś...

Przepraszam, że to napiszę, ale dla mnie takie myślenie jest płytkie. Nie można segregować problemy na ważne i mniej ważne i każdy psycholog ci o tym powie. Może być 50 letni prawiczek, dla którego to jest problemem a może być i 17 latek, którego dobija samotność
Moja mama też mi zawsze mówiła, jak byłam nastolatką "jakie ty możesz mieć problemy"
A prawda jest taka, że dla każdego jego problem jest największy. Taki 17latek też może powiedzieć, że on ma gorzej niż taki 57 latek i wynaleźć 1000 argumentów za to
I oba te problemy dla tych osób będą ciężkie
A wiesz, że są nastolatki, które popełniają samobójstwa przez brak znajomych, mobbing czy niespełnioną miłość? Owszem, można wyśmiać ten problem, ale dla mnie to nie jest powód do śmiechu. Staram się postawić na miejscu takiej osoby, poczuć, co ona czuje i pomóc
Była taka sytuacja, że ja miałam jakiś problem i koleżanka miała problem. Ona sama wprost powiedziała mi, że mój problem uważa za błahy, a ja jej problem uważałam za śmieszny
Nie można tak segregować problemów

3,070

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:
Efira napisał/a:
Tom94 napisał/a:

No właśnie chodzi o to że w tym aspekcie życie nic im nie zaoferowało ponieważ są tacy ludzie którzy i tak są skazani na samotność więc to czy są aktywni czy bierni na tym polu nie ma żadnego znaczenia.
Po prostu trzeba być atrakcyjnym czyli min w przypadku mężczyzn mieć wygląd, zasoby, prestiż wśród ludzi oraz odpowiedni charakter najlepiej typowo ekstrawertyczny ot cała recepta na sukces.

Właśnie sama nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, wierzyłam, że na każdego czeka miłość, ale teraz wiem, że to wcale nie jest prawda. Mam niby tylko 22 lata, niby "całe życie przede mną", ale nigdy nie byłam w poważnym związku i na razie nic takiego się nie zapowiada (serio, na razie skupiam się na nauce)
Także wierzę, że nie na każdego przyjdzie czas i są ludzie skazani na samotność
Ale z drugiej strony miałam kilku adoratorów, tylko nie chciałam z nimi być, więc no można być normalnym, a być samemu, z wyboru]
Tylko co trzeba mieć w przypadku kobiet?
Jeden znajomy z pracy (dojrzały facet po 40stce) sam opowiadał mi, że jego koleżanka mu się żali, że ma pracę, mieszkanie, samochód i nie może mimo tego znaleźć faceta, a on ją wyśmiał, ponieważ na to patrzą kobiety, a faceci patrzą na wygląd. Z drugiej strony sama jak się wystroję i wyglądam na prawdę dobrze to owszem przyciągam facetów, ale nie tych, co chcę, tylko jakiś a la sebki, a nie nikogo porządnego (nie ubieram się wyzywająco)
Chyba że mam po prostu pecha do facetów...

Z całym szacunkiem, ale nie zgadzam się z tym co piszesz.
To, że miałaś Adoratorów i nie związałaś się z żadnym, nie oznacza, że chciałaś być sama z wyboru.
Samą z wyboru byłabyś wtedy, kiedy byłaby obupólna chęć bycia razem, a Ty zakomunikowałabyś, że pomimo uczucia chcesz być sama.

Co? Serio? To nie wiedziałam, że tak to działa, ale nie znam osoby, która kocha inną osobę a z nią nie jest, bo tak
Serio nie znam

3,071

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Efira Chodziło mi raczej o rangę problemu. Przykład z pizzą czy zgubieniem się w mieście to dla mnie powiedzmy taki poziom, z którym powinno sobie radzić 15 letnie dziecko, więc nie wiem, na jakich Ty facetów trafiasz. Albo raczej jakich cech oczekujesz? Ale przypuszczam, że chodzi o coś poważniejszego. A wiadomo, że im problem poważniejszy, tym trzeba się dłużej zastanowić czy mieć wątpliwości.

Myślę, że Rumuński ma rację w dużej mierze. Chcąc wysnuwać jakieś wnioski, musimy patrzeć na problem szerzej, nie tylko w swoim najbliższym otoczeniu. Zdecydowana większość ludzi( przynajmniej obecnie) w wieku 18-20 lat kończy szkołę, mają pewne plany, związane z zawodem, przyszłością. Najpierw próbują zdobyć wykształcenie, coś osiągnąć, nawiązując przy tym kontakty z rówieśnikami, cieszyć się życiem, bawiąc się - normalna rzecz. Czy to można uznać za niedojrzałe? Nie powiedziałbym. Nawet jeśli gorąco pragnąłbym z kimś się związać, mieć szczęsliwą rodzinę z dziećmi, to nie wyobrażam sobie wchodzić od razu w ten etap po szkole. Myślę, że czasy studenckie i znajomości jakie człowiek wtedy nawiązuje, stają się najcudowniejszym okresem w życiu. Owszem w podanym wieku ludzie ze sobą wchodza w związki, ale raczej( z podkreśleniem na raczej) przed ukończeniem studiów czy przynajmniej szkoły, ludzie na dzieci się nie decydują. OBIEKTYWNIE wiek taki jest odbierany jako młody, nie to co powyżej np 35 lat, nie mówiąc o 40 czy więcej.
Także zastanawiam się zawsze, co może oznaczać, kiedy ktoś twierdzi, że odstaje mentalnie od swoich rówieśników(bez jakichkolwiek przytyków do Twojej osoby!). Choćby właśnie w wieku tych 20 kilku lat, kiedy to NIKT z mojego otoczenia raczej nie prowadził trybu życia, który można by uznać za dziecinne, leserskie czy totalnie imprezowe, bez żadnych planów, ambicji czy celów w życiu. Każdy coś tam robił, studiując czy pracując, spotykał się  z ludźmi, zajmował się sobą, realizował swoje pasje. Czego można wymagać od człowieka w tym wieku? Jeżeli to jest dla Ciebie za mało, to nie wiem czego Ty oczekujesz? Chyba, żę spotykasz na swoich drodze samych leserów, którzy tylko siedzą przed TV czy komputerem i chleją piwo...Albo uznamy, że przejawem niedojrzałości, jest każde działanie niezwiązane bezpośrednio z pracą czy rodziną. Pytam się spokojnie, bez żadnych wycieczek w Twoją stronę. Zdumiewa mnie po prostu, co można w tym wieku robić poza pracą lub/czy studiowaniem? Ludzie w tym wieku uczą sie przecież zaradności i samodzielności na wyższym poziomie, bo umówmy się że pewne podstawowe jej pokłady są już obecne. Zorganizowanie sobie w odpowiedni sposób czasu tak, aby pogodzić zajęcia, obowiązki i przyjemności - do tego nie trzeba geniuszu. No chyba, że dzisiejsi 20 latkowie pracuja na 2 etaty i studiują dziennie, znajdując jeszcze czas na 50 różnych innych rzeczy..
Są oczywiście ludzie, którzy stosunkowo wcześnie zaczynają życie rodzinne, ale raczej jest to rzadkie, przynajmniej w pewnych środowiskach.

Tak serio trafiam na takich chłopaków, którym wszystko trzeba mówić, sami inicjatywy nie przejmą, trzeba ich prawie że za rączkę prowadzić
Tak, ja bardzo mentalnie odstaję od rówieśników, przynajmniej tych w moim otoczeniu
To co piszesz to właśnie to. Bardzo cenię ludzi ambitnych, z pasją. Studiuję analitykę medyczną na uczelni medycznej. Ludzie tutaj bardzo dużo się uczą i nie mogę temu zaprzeczyć, ale poza nauką to ich jedyną pasją jest netflix i seriale. Ja nie oglądam tego, więc nie mam nawet  czym gadać z nimi. Jak mówię, że moją pasją jest siatkówka, to chyba nikt mnie nie zapytał o nic z nią związaną, tylko było "aha". Żadnego pytania o osiągnięcia, plany z tym związane. Nic. Bo oni sami nie mają zainteresowań, więc nie wiedzą, jak to jest. Do klubów owszem wyciągają mnie, ale ja już z tego wyrosłam, nie sprawia mi to przyjemności, wolę iść do muzeum, do kina, do teatru, ale nie mam z kim, bo nikt nie chce.
Zanim poszłam na studia chodziłam do szkoły policealnej na technika (nie ważne czego). Miałam 19 lat i już wtedy najlepiej dogadywałam się z ludźmi, którzy mieli powyżej lat 25. Najlepsza koleżanka była jakieś 15 lat starsza, z nią nawet umówiłam się kilka razy na kawę
Samą nauką i netflixem ciężko żyć
Raz w pociągu spotkałam moją koleżankę i kolegę z liceum. Oboje studiują na politechnice i zaczęli opisywać, na jakie koła naukowe chodzą, zapisali się na kurs rysunku (tak dla siebie, dla hobby), chodzą na zajęcia sportowe, basen. Z przyzwyczajenia zaczęłam opowiadać o zajęciach, a oni "okej, dobrze, ale jakie masz zainteresowania, prócz zajęć na uczelni?"- byłam tym bardzo pozytywnie zaskoczona, że jest ktoś, kto nie patrzy na mnie dziwnie jak opowiadam o swojej pasji, bo mimo że ich siatkówka nie interesuje to wypytywali z gdzie trenuję, ile, jak. Interesowało ich to i to było super
A jak o tym opowiadam na uczelni to słyszę tylko "aha", "masz na to czas?", "mi by się nie chciało" i tak w kółko

3,072 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-11-17 12:23:04)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:

Oj wyczuwam i zazdrość, i uszczypliwość... .
O ile dobrze pamiętam to Piegowata nigdy nie pisała, że nie chce być w związku. Ona nie chciała być w związku z desperacji, nie chciała być ponownie w takim samym związku, jakim było Jej małżeństwo.
Wychwalając życie w pojedynkę Piegowata skupiała się na pozytywach, ale też dostrzegała minusy takiego życia, przy czym nie skupiała się na nich, tak, jak wiele samotnych ludzi robi, w tym Ty.

Tą osobą, która Ci to pisała, byłam ja.
I niestety, ale dalej to podtrzymuję.
Nie obraź się Ross, ale jak dla mnie, to co kilka tygodni masz tylko i wyłacznie takie rozumne myślenie* i szczerze nie wiem, czy tak na serio zaczynasz myśleć czy też tak tylko piszesz na potrzeby forum.
A za jakiś czas znowu tu zaczynasz pisać pesymistycznie.
I tak w kólko Macieja.

Ja wiem, że na forum chcesz pisać o swoich problemach, ale tak jak już to pisał wielokrotnie Rumuński Żołnierz to pisanie nic Ci nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
I broń Boże nie sugeruję Ci, żebyś tutaj nie pisała, ale po prostu weź przeczytaj od początku swój temat , przemyśl co tutaj zostało napisane i spróbuj to pomału wnieś w swoje życie, albo po prostu pomału przestań się udzielać w tym wątku.
Pamiętasz, jakie myślenie miałaś, jakieś trzy lata temu, jak udzielałaś się na całym forum, w moim wątku?
To była inna Ross.
Wiadomo czasem narzekałaś tak samo, jak na przykład Piegowata, bo to jest normalna sprawa, ale nie skupiałaś się tak bardzo na swojej samotności.

Pamiętasz co mi pisałaś na temat jednej z Użytkowniczek, że tamta ciągle tylko narzeka?
Z przykrością muszę stwierdzić, że zachowujesz się identycznie.


P.S.
Czułam, że Piegowata będzie w związku prędzej czy później, ponieważ z Jej postów bije paleta emocji, ale przede wszystkim optymizm, radość, czego niestety nie mogę napisać o Twoich postach.
8
Piegowata, życzę Ci, abyś była pewna co do Pana Pomocnika i abyś zaznała w końcu partnerskiej miłosci!!!.:):):)



* Co jakiś czas piszesz, że cieszysz się ze swojego życia i je akceptujesz.

No to się poddałam.
Piegowata powodzenia (i inni szukający w tym wątku tez).
Edit: chociaż i tak 7 lat wytrzymałam,  co jest dosyć dobrym wynikiem.

3,073

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Pisanie rzeczy typu: ,,mam 22 lata i jeszcze nigdy nie byłam w związku, całe życie przegrałam" brzmi tak samo irracjonalnie jak 18 latek narzekający na swoje życie, że nie zrobił jeszcze prawa jazdy.

Ja rozumiem jak ktoś ma 40 lat i się żali, że jest singlem od urodzenia.

Kurde co dalej? czekam na posty typu ,,mam 18 lat i nigdy nie miałam chłopaka, czy przegrałam życie?"

Przecież wiek 18-22 to dopiero wchodzenie pomału w dorosłe życie a tutaj już ludzie płaczą, że nie mają 15 letniego związku, no ludzie.

O tak, tak, tak!
I nie, nie myli się.
Po prostu takie narzekanie w wieku 22 lat jest śmieszne. Ja też mając 22 lata nigdy nie byłam w związku, ba, mając 22 lata faceci mi nie byli do niczego potrzebni. W pierwszy związek weszłam mając 24 lata. Jak się chce być w związku, to się szuka aż się znajduje. Samo nie przyjdzie.
A Efira wszyscy tutaj wiedzą, gdzie leży źródło Twoich problemów.

Niby możesz powiedzieć, że dla każdego jego problem jest najważniejszy, ale po to masz tutaj innych ludzi, żeby Ci powiedzieli, że tak wcale nie jest.

Efira, Twój problem jest taki, że marnujesz czas na ludzi, których normalnie nie chciałabyś mieć w swoim życiu, ale nie ma innych więc bierzesz co jest. Z takim podejściem wylądujesz z jakimś facetem z desperacji i będziesz jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż jesteś teraz. Poukładaj najpierw swoje życie, swoje relacje ze znajomymi, z rodzicami, a potem dopiero szukaj facetów.

Tak jak Ci napisałam w Twoim temacie, Ty tak naprawdę wymagasz od tych ludzi dookoła Ciebie czegoś całkowicie nierealnego i niedefiniowalnego. Nie potrafisz sama z ludźmi tworzyć relacji nawet koleżeńskich i potem się dziwisz, że oni Cię mają gdzieś. Ja mam znajomych i przyjaciół, z którymi się całkowicie rozjeżdżamy w kwestii zainteresowań, zajęć, pracy i umiemy rozmawiać. Ty po prostu nie umiesz rozmawiać z ludźmi. Pogardzasz, bo oni mają Netflixa, a Ty się nie zniżasz do tego poziomu. Może Ty ich zapytaj jaki serial oglądają, o czym jest itd, a nie wymagaj od nich, żeby się pytali o siatkówkę tongue

3,074

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Efira napisał/a:

Przepraszam, że to napiszę, ale dla mnie takie myślenie jest płytkie. Nie można segregować problemy na ważne i mniej ważne i każdy psycholog ci o tym powie.

Kurde, Ci psychologowie to muszą być bardzo mądrzy skoro ich zdanie jest wyrocznią.
Jak się nad tym zastanowić to w 100% się zgadzam. Nie można segregować problemów względem ważności. Przecież umierające dziecko z głodu na ulicy w Sudanie jest takim samym problemem jak lekko porysowana zabawka u dziecka z bogatego domu.

Efira napisał/a:

ale poza nauką to ich jedyną pasją jest netflix i seriale. Ja nie oglądam tego, więc nie mam nawet  czym gadać z nimi. Jak mówię, że moją pasją jest siatkówka, to chyba nikt mnie nie zapytał o nic z nią związaną, tylko było "aha". Żadnego pytania o osiągnięcia, plany z tym związane. Nic. Bo oni sami nie mają zainteresowań, więc nie wiedzą, jak to jest.

No proszę jak ja kocham takie kwiatki smile
Wcześniej napisałaś, że nie można segregować problemów w kategorii ważności.
A teraz segregujesz sposoby spędzania wolnego czasu w kategorii ambitności smile

Kolejna osoba, która uważa, że jej spędzanie wolnego czasu to mega wielka pasja a wszyscy inni to nudziarze.

Jeżeli powiedziałabyś mi, że Twoją pasją jest siatkówka to nigdy nie zapytałbym się Ciebie cokolwiek związanego z tym tematem. Nigdy nie zapytałbym się o jakiekolwiek osiągnięcia czy plany z tym związane bo siatkówka jest dla mnie tak cholernie nudnym sportem, że na samą myśl o nim zasypiam.

Zaś gdyby ktoś mi powiedział, że ogląda filmy/seriale historyczno-dokumentalne to wtedy bardzo bym się tym zainteresował. Ponieważ uważam, że poprzez takie materiały dokumentalne można się wiele nauczyć z zakresu jak działa psychika ludzka (np. seriale dokumentalne o zbrodniarzach wojennych itp.)

Dlatego ja osobiście prędzej zainteresowałbym się kimś kto ogląda seriale dokumentalne aniżeli kimś kto odbija sobie piłkę przez jakąś zawieszoną siatkę

Efira napisał/a:

ale poza nauką to ich jedyną pasją jest netflix i seriale. Ja nie oglądam tego, więc nie mam nawet  czym gadać z nimi.

Efira napisał/a:

wolę iść do muzeum, do kina, do teatru, ale nie mam z kim, bo nikt nie chce.

3,075

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja w sumie nigdy nie oczekiwałam i nigdy nie oczekuję, żeby ktoś się interesował tym, czym ja się interesuję po pracy tongue czasami powiem informacyjnie przy jakiejś okazji, ale bez szału. No bo co mam mówić? Że hobbystycznie uczę się historii, bo czuję, że mam braki ze szkoły i chcę to ponadrabiać? big_smile i jakie tu pytania ktoś może mi zadać? tongue

A jak chcę iść do kina to pytam albo idę sama. Lubię chodzić do kina sama.

Efira, masz naprawdę nierealne oczekiwania i robisz sobie najgorszą rzecz, jaką można zrobić na forum, rozwalasz swoje problemy w kilku różnych tematach, przez co ludzie nie mogą Ci obiektywnie doradzić, a Ty zamiast przeczytać rady i coś ze sobą zrobić to lecisz do kolejnego tematu i zaczynasz kolejną rozkminę o tym, jak to Ci źle w życiu, bo wszyscy są przeciw Tobie i Ty nie masz znajomych.
Wstrzymaj się, wróć do swojego tematu, zbieraj rady, zmieniaj życie, znajduj znajomych. Widzisz, różnica jest taka, że można marudzić a można żyć i brać z życia to, co akurat najlepszego Ci oferuje. Ale Ty wolisz marudzić.
Ty odrzucasz facetów ,bo są gapami. Oni mogą odrzucać Ciebie, bo nie da się z Tobą wytrzymać.

3,076 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2019-11-17 14:17:56)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Po prostu wydaje mi się, że użytkownik Efira jest kolejną osobą, która na siłę robi pasję z czegokolwiek, np. przerzucanie piłki przez zawieszoną siatkę (siatkówka) itp.

W dzisiejszych czasach mega modne jest właśnie posiadanie własnych ,,pasji", czyt.: pukanie dłonią w kulkę (siatkówka), bieganie po lesie (jogging), oglądanie starych zardzewiałych noży (muzeum) itp.

Kiedyś słowo pasja oznaczało np. odkrywanie nowych gwiazd, odkrywanie nowych kontynentów, wynajdowanie wynalazków, tworzenie nowych związków chemicznych itp.
W dzisiejszych czasach ,,pasja" to po prostu wszystko inne niż seriale/netflix.

Ja tego nie oceniam, każdy ma prawo żyć tak jak chce.

Ale osobiście uważam, że to jest takie trochę pyszne podejście typu: moja pasja jest bardziej wartościowa niż Twoja!

No ale tak to już jest, ludzie prześcigają się na to czyja pasja jest bardziej ,,cool", kto ile krajów zwiedził itp.

Edit:

Jak już wspominałem, dla mnie np. bardziej ciekawsza pasja to ta, w której ktoś ogląda filmy historyczne aniżeli kopie ręką/nogą w jakąś kulkę smile

3,077

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rumuński, za bardzo wartościujesz te pasje tongue pasja to pasja. Jednemu pasuje siatkówka innemu filmy i tyle z tego filozofii. Nic nie jest obiektywnie lepsze lub gorsze.
Subiektywnie tak, ale po co oceniać to, co lubi druga osoba? Ty twierdzisz, że nie oceniasz, po czym pokazujesz pogardę wszystkiemu, co nie jest naukowe big_smile
A nawet oglądanie seriali może być pasją jeżeli ktoś bierze potem udział w dyskusjach po konkretnych odcinkach. Czytanie może być pasją, można brać udział w kółkach dyskusyjnych. Siatkówka też może być pasją. To, że my tego nie rozumiemy, nie oznacza, że to jest złe.

3,078 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-17 19:03:17)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Efira napisał/a:

Przepraszam, że to napiszę, ale dla mnie takie myślenie jest płytkie. Nie można segregować problemy na ważne i mniej ważne i każdy psycholog ci o tym powie. Może być 50 letni prawiczek, dla którego to jest problemem a może być i 17 latek, którego dobija samotność
Moja mama też mi zawsze mówiła, jak byłam nastolatką "jakie ty możesz mieć problemy"
A prawda jest taka, że dla każdego jego problem jest największy. Taki 17latek też może powiedzieć, że on ma gorzej niż taki 57 latek i wynaleźć 1000 argumentów za to
I oba te problemy dla tych osób będą ciężkie
A wiesz, że są nastolatki, które popełniają samobójstwa przez brak znajomych, mobbing czy niespełnioną miłość? Owszem, można wyśmiać ten problem, ale dla mnie to nie jest powód do śmiechu. Staram się postawić na miejscu takiej osoby, poczuć, co ona czuje i pomóc
Była taka sytuacja, że ja miałam jakiś problem i koleżanka miała problem. Ona sama wprost powiedziała mi, że mój problem uważa za błahy, a ja jej problem uważałam za śmieszny
Nie można tak segregować problemów

Muszę się do tego odnieść. Czytając coś takiego zastanowiłbym się głęboko nad Twoim systemem wartości.
Już nie mówię o podejściu do zawierania związków, tylko własnie o HIERARCHI potrzeb, którą każdy chyba człowiek ma jakoś w życiu usystematyzowaną. Co więcej, większość chyba ludzi, w tym tutaj na forum, uznałaby, iż istnieje pewna uniwersalna drabina priorytetów. Ludzie zazwyczaj uznają, że takie wartośći jak życie, zdrowie, praca, zaspokojenie głodu są jednak istotniejsze niż bycie w związku, samochód, pies, impreza co weekend itp. Staramy się spełniać te potrzeby hierarchicznie. Mogą zaistnieć drobne różnice, ale jednak podstawowe potrzeby TRZEBA spełniać, prawda? Możesz  być singlem, nie mieć samochodu, roweru, nie umieć pływać itd., ale musisz pracować, musisz jeść, pić spać, musisz pracować, żeby mieć za co żyć. Wracając do wieku wchodzenia w związki: 18-20 lat to jest OBIEKTYWNIE młody wiek, kiedy człowiek jeszcze dojrzewa fizycznie i psychicznie, więc bardzo często związki, które ludzie wtedy tworza nie są stabilne i często rozpadają się pod wpływem błahych problemów. Nic dziwnego, że ludzie wolą zaczekać, chociażby do czasu, kiedy beda mieli stabilnijszą sytuację życiową. Dlatego narzekanie na brak partnera i stałego związku w ieku 20 lat, jest dla mnie nieco śmieszny, kiedy jednocześnie urasta do rangi końća świata.

Natomiast w kwestii zainteresowań, to cieżko tak wyrokować, co jest wartościowe czy właściwe. Nawet inaczej jest postrzegane przez różnych ludzi, kiedy mówimy o tym samym zajęciu. Dla mnie uprawianie jakiegokolwiek sportu miałoby nadrzędne znaczenie nie w rywalizacji czy wygrywaniu, ale powiedzmy w utrzymaniu zdrowia i kondycji. A ktoś inny może sądzić inaczej. Otaczam się mnóstwem ludzi o podobnej pasji, ale z chęcią rozmawiam czy przebywam z innymi, mającymi kompletnie odmienne zainteresowania. Zarówno oni uznają moje za nieciekawe czy wręcz śmieszne, tak ja uważam ich za nudne, mimmo to potrafimy rozmawiać  i się dogadywać.

3,079

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

To tak samo jakby ktoś dopiero co zrobił prawo jazdy na kombajn i po 1 dniu jazdy miałby żal do całego świata, że zaorał tylko 2 hektary w całym swoim życiu i dlaczego tak mało smile

Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać big_smile Kombajnem się nie orze wink
A tak wracając do tematu to jak najbardziej się zgadzam. Wg mnie nieporównywalne jest zestawienie ze sobą samotnego 17 latka i 50 latka. Mimo, ze dla obydwu ich samotność będzie wydawała się największą tragedią na świecie. To jednak obiektywnie patrząc taki 17 latek ma o wiele więcej możliwości i prawdopodobieństwa zmiany tej sytuacji niż 50 latek.

Sam się dziś też zastanawiam czy ze mną wszystko w porządku. Spotkałem się wczoraj z dziewczyną po raz pierwszy od dawna, tzn taka znajoma znajomych. I mimo, ze spotkanie całkiem udane było miło, dziewczyna fajna i normalna to jakoś tego nie widze. Z jednej strony boję się samotności, z drugiej związku z byle kim. Sam już nie wiem jak to powinno wyglądać, czy czekać na to uderzenie piorunem czy po prostu to przyjdzie z czasem. Byłem w długim związku i tak się wczoraj zastanawiałem wracając z tego spotkania, jak to było wtedy z nami na poczatku, o czym gadaliśmy i jak to przeszło w związek, skoro teraz wszystko wydaje mi się takie trudne i bezcelowe. Nie wiem, może to za wczesnie po rozstaniu na wiązanie się z kimkolwiek i dlatego takie odczucia, a może wręcz przeciwnie zdążyłem się juz przyzwyczaić do samotności i też mi przez to cieżko się ogarnąc w takiej sytuacji.

3,080

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

mimo wszystko, chociaż mężczyżni tak nie lubią friendzona nie rozwijać tej znajomości w romantyczny sposób?
Jakieś poruszenia serca i ciała powinny być jednak. Czas to rozstrzygnie, czy coś więcej będzie..

3,081

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Pisanie rzeczy typu: ,,mam 22 lata i jeszcze nigdy nie byłam w związku, całe życie przegrałam" brzmi tak samo irracjonalnie jak 18 latek narzekający na swoje życie, że nie zrobił jeszcze prawa jazdy.

Ja rozumiem jak ktoś ma 40 lat i się żali, że jest singlem od urodzenia.

Kurde co dalej? czekam na posty typu ,,mam 18 lat i nigdy nie miałam chłopaka, czy przegrałam życie?"

Przecież wiek 18-22 to dopiero wchodzenie pomału w dorosłe życie a tutaj już ludzie płaczą, że nie mają 15 letniego związku, no ludzie.

O tak, tak, tak!
I nie, nie myli się.
Po prostu takie narzekanie w wieku 22 lat jest śmieszne. Ja też mając 22 lata nigdy nie byłam w związku, ba, mając 22 lata faceci mi nie byli do niczego potrzebni. W pierwszy związek weszłam mając 24 lata. Jak się chce być w związku, to się szuka aż się znajduje. Samo nie przyjdzie.
A Efira wszyscy tutaj wiedzą, gdzie leży źródło Twoich problemów.

Niby możesz powiedzieć, że dla każdego jego problem jest najważniejszy, ale po to masz tutaj innych ludzi, żeby Ci powiedzieli, że tak wcale nie jest.

Efira, Twój problem jest taki, że marnujesz czas na ludzi, których normalnie nie chciałabyś mieć w swoim życiu, ale nie ma innych więc bierzesz co jest. Z takim podejściem wylądujesz z jakimś facetem z desperacji i będziesz jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż jesteś teraz. Poukładaj najpierw swoje życie, swoje relacje ze znajomymi, z rodzicami, a potem dopiero szukaj facetów.

Tak jak Ci napisałam w Twoim temacie, Ty tak naprawdę wymagasz od tych ludzi dookoła Ciebie czegoś całkowicie nierealnego i niedefiniowalnego. Nie potrafisz sama z ludźmi tworzyć relacji nawet koleżeńskich i potem się dziwisz, że oni Cię mają gdzieś. Ja mam znajomych i przyjaciół, z którymi się całkowicie rozjeżdżamy w kwestii zainteresowań, zajęć, pracy i umiemy rozmawiać. Ty po prostu nie umiesz rozmawiać z ludźmi. Pogardzasz, bo oni mają Netflixa, a Ty się nie zniżasz do tego poziomu. Może Ty ich zapytaj jaki serial oglądają, o czym jest itd, a nie wymagaj od nich, żeby się pytali o siatkówkę tongue

Loka, ja rozumiem, co chcesz przekazać i też się zgadzam. Zgadzam się, że zadaję się z ludźmi, z którymi normalnie nie miałabym do czynienia, ale z raku laku zadaję się z nimi, ponieważ nie miałabym już żadnego innego życia niż uczelnia-nauka. Nie zgodzę się jednak, że z desperacji wyląduję z pierwszym lepszym facetem. Gdyby tak było to już bym była w toksycznym związku, a tak nie jest, bo dla mnie fundamentem związku jest uczucie, wierność, zaufanie i przyjaźń
Relacje koleżeńskie potrafię zawierać. Mam dużo koleżanek, na uczelni przed zajęciami nigdy nie siedzę sama, ludzie mi nawet mówili, że jestem taką towarzyską duszą. Jednak prawdą jest, że nie potrafię wejść w relacje przyjacielskie. Pogadać przed zajęciami jest okej, ale żeby coś bliżej to już nie. Fajnie by było, gdybym znała przyczynę tego, bo coś muszę robić źle: jestem za miła? Za chamska? Zbyt uległa? Za mało przebojowa? Nie wiem
Kto powiedział, że to ja gardzę ludźmi oglądającymi netflixa? Właśnie napisałam, że jest zupełnie na odwrót- ja staram się wypytywać, jakimi serialami się interesują, co robią, jakie mają zainteresowania. nie o to nikt nie pyta. Ostatnio byłam odwiedzić ciocię w stolicy. Zrobiłam śmieszne selfie, a jako że gadaliśmy niedawno o Warszawie wrzuciłam to zdjęcie na konwersację, na której mam 3 innych znajomych: 2 koleżanki i kolegę. Nikt nie zapytał nawet, co ja tam robię, mimo że nie mówiłam o tym wyjeździe (bo dowiedzialam się z dnia na dzień o nim). Nie byli ani trochę zainteresowani
I szczerze mówiąc mnie wkurza już to, że to ja wiecznie dbam o to, aby druga osoba czuła się komfortowo w rozmowie, żeby o sobie opowiadała. Też bym czasem chciała z kimś pogadać, a nie tylko słuchać

3,082

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:
Efira napisał/a:

Przepraszam, że to napiszę, ale dla mnie takie myślenie jest płytkie. Nie można segregować problemy na ważne i mniej ważne i każdy psycholog ci o tym powie. Może być 50 letni prawiczek, dla którego to jest problemem a może być i 17 latek, którego dobija samotność
Moja mama też mi zawsze mówiła, jak byłam nastolatką "jakie ty możesz mieć problemy"
A prawda jest taka, że dla każdego jego problem jest największy. Taki 17latek też może powiedzieć, że on ma gorzej niż taki 57 latek i wynaleźć 1000 argumentów za to
I oba te problemy dla tych osób będą ciężkie
A wiesz, że są nastolatki, które popełniają samobójstwa przez brak znajomych, mobbing czy niespełnioną miłość? Owszem, można wyśmiać ten problem, ale dla mnie to nie jest powód do śmiechu. Staram się postawić na miejscu takiej osoby, poczuć, co ona czuje i pomóc
Była taka sytuacja, że ja miałam jakiś problem i koleżanka miała problem. Ona sama wprost powiedziała mi, że mój problem uważa za błahy, a ja jej problem uważałam za śmieszny
Nie można tak segregować problemów

Muszę się do tego odnieść. Czytając coś takiego zastanowiłbym się głęboko nad Twoim systemem wartości.
Już nie mówię o podejściu do zawierania związków, tylko własnie o HIERARCHI potrzeb, którą każdy chyba człowiek ma jakoś w życiu usystematyzowaną. Co więcej, większość chyba ludzi, w tym tutaj na forum, uznałaby, iż istnieje pewna uniwersalna drabina priorytetów. Ludzie zazwyczaj uznają, że takie wartośći jak życie, zdrowie, praca, zaspokojenie głodu są jednak istotniejsze niż bycie w związku, samochód, pies, impreza co weekend itp. Staramy się spełniać te potrzeby hierarchicznie. Mogą zaistnieć drobne różnice, ale jednak podstawowe potrzeby TRZEBA spełniać, prawda? Możesz  być singlem, nie mieć samochodu, roweru, nie umieć pływać itd., ale musisz pracować, musisz jeść, pić spać, musisz pracować, żeby mieć za co żyć. Wracając do wieku wchodzenia w związki: 18-20 lat to jest OBIEKTYWNIE młody wiek, kiedy człowiek jeszcze dojrzewa fizycznie i psychicznie, więc bardzo często związki, które ludzie wtedy tworza nie są stabilne i często rozpadają się pod wpływem błahych problemów. Nic dziwnego, że ludzie wolą zaczekać, chociażby do czasu, kiedy beda mieli stabilnijszą sytuację życiową. Dlatego narzekanie na brak partnera i stałego związku w ieku 20 lat, jest dla mnie nieco śmieszny, kiedy jednocześnie urasta do rangi końća świata.

Natomiast w kwestii zainteresowań, to cieżko tak wyrokować, co jest wartościowe czy właściwe. Nawet inaczej jest postrzegane przez różnych ludzi, kiedy mówimy o tym samym zajęciu. Dla mnie uprawianie jakiegokolwiek sportu miałoby nadrzędne znaczenie nie w rywalizacji czy wygrywaniu, ale powiedzmy w utrzymaniu zdrowia i kondycji. A ktoś inny może sądzić inaczej. Otaczam się mnóstwem ludzi o podobnej pasji, ale z chęcią rozmawiam czy przebywam z innymi, mającymi kompletnie odmienne zainteresowania. Zarówno oni uznają moje za nieciekawe czy wręcz śmieszne, tak ja uważam ich za nudne, mimmo to potrafimy rozmawiać  i się dogadywać.

No dobrze
Przyznaję Ci rację
W wieku lat 20 człowiek jeszcze dojrzewa, ale no jednak mi jest źle samej, jako wiecznej singielce. Za dlugo trwa ten stan. to czy w takim razie coś jest ze mną nie tak? Od wielu lat (jakiś 4-5) wmawiam sobie i otoczeniu przy okazji, że dobrze mi ze sobą i jak się ktoś trafi to fajnie a jak nie to, ale w głębi jednak marze o chłopaku, co noc wyobrażam sobie, że mnie przytula przed spaniem. To mi pomaga zasnąć i się uspokoić. Nie wiem, czy to jest normalne, ale pomaga
Co do tego wieku to też nie tak łatwo. Nie tak dawno na serwisie youtube napisałam komentarz pod jakimś postem, że mam 22 lata i mam czas na faceta, to wielu mężczyzn mnie wyśmiało, że  mi się tak tylko wydaje, że jeszcze jest czas, że to zleci, że jak stawiam teraz na karierę to potem nikt nie będzie chciał przechodzonej 30stki z bagażem doświadczeń która urodzi jedno dziecko....autentycznie takie komentarze dostałam. Z jednej strony są one beznadziejne a z drugiej sama znam dziewczyny, które całe życie tylko kariera i samorozwój, aż potem doszedł wiek 29 lat i faceta jak nie było tak nie ma, a ci porządni już zajęci
I tego się boję

3,083

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lady Loka napisał/a:

Ja w sumie nigdy nie oczekiwałam i nigdy nie oczekuję, żeby ktoś się interesował tym, czym ja się interesuję po pracy tongue czasami powiem informacyjnie przy jakiejś okazji, ale bez szału. No bo co mam mówić? Że hobbystycznie uczę się historii, bo czuję, że mam braki ze szkoły i chcę to ponadrabiać? big_smile i jakie tu pytania ktoś może mi zadać? tongue

A jak chcę iść do kina to pytam albo idę sama. Lubię chodzić do kina sama.

Efira, masz naprawdę nierealne oczekiwania i robisz sobie najgorszą rzecz, jaką można zrobić na forum, rozwalasz swoje problemy w kilku różnych tematach, przez co ludzie nie mogą Ci obiektywnie doradzić, a Ty zamiast przeczytać rady i coś ze sobą zrobić to lecisz do kolejnego tematu i zaczynasz kolejną rozkminę o tym, jak to Ci źle w życiu, bo wszyscy są przeciw Tobie i Ty nie masz znajomych.
Wstrzymaj się, wróć do swojego tematu, zbieraj rady, zmieniaj życie, znajduj znajomych. Widzisz, różnica jest taka, że można marudzić a można żyć i brać z życia to, co akurat najlepszego Ci oferuje. Ale Ty wolisz marudzić.
Ty odrzucasz facetów ,bo są gapami. Oni mogą odrzucać Ciebie, bo nie da się z Tobą wytrzymać.

Dobrze rozumiem już nie będę się tu udzielać sad
Miałam potrzebę wygadania się i pomogliście mi w sumie, za co jestem wdzięczna

3,084 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-18 14:48:22)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Witajcie.
Krejzolka wyczerpująco wyręczyła mnie w wyjaśnieniu mojej postawy wobec związku i wobec tzw. samotności ("tzw." ponieważ przenigdy nie zgodę się, z utożsamianiam stanu singielskiego z osamotnieniem). Strasznie uparcie, Rossanko trzymasz się pewnego myślowego schematu, sorry.
Co budzi mój sprzeciw to powszechne narzucanie sobie i innym odgórnych... no, właśnie: schematów. A gdyby tak pozwolić życiu popłynąć i zamiast z góry czynić założenia, po prostu przyjrzeć się temu, co niesie i spotkanym ludziom? Jak mi się nie podoba, że ocenia się ludzi pod kątem posiadania mieszkania, zasobności portfela, posiadania samochodu, wykształcenia czy prawa jazdy. Wolę po prostu spotykać się, poznawać, weryfikować, jak czuję się w danym towarzystwie. Bez oczekiwań, za to z ciekawością.
Teoretycznie powinnam posłać PP do wszystkich diabłów, co zresztą obiecywałam sobie. Tymczasem powoli poznaję, badam sytuację i póki co, nie zawiodłam się. Jak się zawiodę, pożegnam go, ale nie będę żałować przeżytych chwil. Miałam i mam radość, wsparcie, inspirację, a jeżeli okaże się, że to tylko na chwilę - nie boje się zostać sama.
Sprzeciwiam się też mocno takiemu podejściu, że facet ma nas utrzymać. Cenię samodzielność i niezależność czy w związku, czy bez. Aczkolwiek nikt nie zaprzeczy, że zawsze łatwiej wspólnymi siłami pchać wózek zwany życiem.

3,085 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-18 14:54:55)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
niktinny napisał/a:

...czy czekać na to uderzenie piorunem...

Nie zaufam żadnemu piorunowi, nie cenię ich. Nie wątpię, że może i od pioruna się zacząć ale są mocno przereklamowane.

3,086 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-18 15:52:55)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Efira napisał/a:

(...) W wieku lat 20 człowiek jeszcze dojrzewa, ale no jednak mi jest źle samej, jako wiecznej singielce. Za dlugo trwa ten stan. to czy w takim razie coś jest ze mną nie tak? Od wielu lat (jakiś 4-5) wmawiam sobie i otoczeniu przy okazji, że dobrze mi ze sobą i jak się ktoś trafi to fajnie a jak nie to, ale w głębi jednak marze o chłopaku, co noc wyobrażam sobie, że mnie przytula przed spaniem. To mi pomaga zasnąć i się uspokoić. Nie wiem, czy to jest normalne, ale pomaga
Co do tego wieku to też nie tak łatwo. Nie tak dawno na serwisie youtube napisałam komentarz pod jakimś postem, że mam 22 lata i mam czas na faceta, to wielu mężczyzn mnie wyśmiało, że  mi się tak tylko wydaje, że jeszcze jest czas, że to zleci, że jak stawiam teraz na karierę to potem nikt nie będzie chciał przechodzonej 30stki z bagażem doświadczeń która urodzi jedno dziecko....autentycznie takie komentarze dostałam. Z jednej strony są one beznadziejne a z drugiej sama znam dziewczyny, które całe życie tylko kariera i samorozwój, aż potem doszedł wiek 29 lat i faceta jak nie było tak nie ma, a ci porządni już zajęci
I tego się boję

Widzisz, cały czas mówisz tutaj o jakimś niby niewyobrażalnie długim okresie czasu. Włąsnie słowo "wieczny" może powiedzieć ktoś po 30-tym czy nawet prędzej 40-tym roku życia, nie zaś komuś kto lewdo co skończył 20 lat. A tymczasem to dopiero początek smile Odniosę się jeszcze do tych pasji czy zajęć poza nauka czy pracą. Często odnoszę wrażenie, że ludzie dość nagminnie określają mianem pasji czy zainteresowań dość pospolite czynności, tak jakby były one bardzo specyficzne. Czytanie książek, jazda na rowerze, teatr, muzeum, kino są dość powszechnie uprawianymi czynnościami, dlatego, może to nie wzbudząć tak wielkiego entuzjazmu. Choćby ze względu na stosunkowo niewielki trud lub logisytkę w oddawaniu się tymże czynnościom.
EDIT: Piegowata brawo za postawę smile

3,087 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-18 16:00:52)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Śmieszy mnie nazywanie pasją np. kolekcjonowania rachunkowych druków (czytała kiedyś o kobiece, która na takowy pomysł wpadła), ale śmieszy też szukanie pasji na siłę, by zaimponować, zrobić wrażenie, zyskać czyjeś zainteresowanie, śmieszy licytowanie się i szpanowanie, która pasja lepsza.
Prawdziwa pasja wynika z autentycznych potrzeb i zamiłowań, nie ogląda się na cudzy poklask.

Pomimo wszystko jestem zdania, że pasja nie musi być bardzo wyszukana. Jak najbardziej można z pasją czytać książki czy śledzić kinowe nowości.
Czy mam pasję? Kiedyś była nią literatura, ale od kilku lat jakoś marnie z moim czytelnictwem (co nie znaczy, że niczego nie czytam). Mam swoje zainteresowania, ale pasja to duże słowo.

3,088

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:
Efira napisał/a:

(...) W wieku lat 20 człowiek jeszcze dojrzewa, ale no jednak mi jest źle samej, jako wiecznej singielce. Za dlugo trwa ten stan. to czy w takim razie coś jest ze mną nie tak? Od wielu lat (jakiś 4-5) wmawiam sobie i otoczeniu przy okazji, że dobrze mi ze sobą i jak się ktoś trafi to fajnie a jak nie to, ale w głębi jednak marze o chłopaku, co noc wyobrażam sobie, że mnie przytula przed spaniem. To mi pomaga zasnąć i się uspokoić. Nie wiem, czy to jest normalne, ale pomaga
Co do tego wieku to też nie tak łatwo. Nie tak dawno na serwisie youtube napisałam komentarz pod jakimś postem, że mam 22 lata i mam czas na faceta, to wielu mężczyzn mnie wyśmiało, że  mi się tak tylko wydaje, że jeszcze jest czas, że to zleci, że jak stawiam teraz na karierę to potem nikt nie będzie chciał przechodzonej 30stki z bagażem doświadczeń która urodzi jedno dziecko....autentycznie takie komentarze dostałam. Z jednej strony są one beznadziejne a z drugiej sama znam dziewczyny, które całe życie tylko kariera i samorozwój, aż potem doszedł wiek 29 lat i faceta jak nie było tak nie ma, a ci porządni już zajęci
I tego się boję

Widzisz, cały czas mówisz tutaj o jakimś niby niewyobrażalnie długim okresie czasu. Włąsnie słowo "wieczny" może powiedzieć ktoś po 30-tym czy nawet prędzej 40-tym roku życia, nie zaś komuś kto lewdo co skończył 20 lat. A tymczasem to dopiero początek smile Odniosę się jeszcze do tych pasji czy zajęć poza nauka czy pracą. Często odnoszę wrażenie, że ludzie dość nagminnie określają mianem pasji czy zainteresowań dość pospolite czynności, tak jakby były one bardzo specyficzne. Czytanie książek, jazda na rowerze, teatr, muzeum, kino są dość powszechnie uprawianymi czynnościami, dlatego, może to nie wzbudząć tak wielkiego entuzjazmu. Choćby ze względu na stosunkowo niewielki trud lub logisytkę w oddawaniu się tymże czynnościom.
EDIT: Piegowata brawo za postawę smile

W sumie to masz rację
Muszę zmienić tok myślenia
Ale z drugiej strony, jak napisałam komentarz na youtube, że mam dopiero 22 lata i mam czas to skomentowali to mężczyźni pisząc, że tak mi się tylko wydaje i ani się nie obejrzę i dobiję do 30stki i będę sama (kilku mi tak napisało, serio)
I to prawda, czytanie książek, rower, muzeum to nie są jakieś super zainteresowania tylko forma rozrywki. Chociaż jak dla mnie i tak to lepsze, niż jak pytam "czym się interesujesz, co robisz w wolnym czasie??" i słyszę netflix. ewentualnie gry komputerowe (chociaż to można podciągnąć pod pasje, ale netflix u mnie jest jak jakaś epidemia). A jak komuś mówię, że lubię sport to nikt nie bierze tego pod uwagę jako zainteresowania, bo oni w tym nie siedzą
Więc to też punkt widzenia

3,089

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Komentarze w sieci, szczególnie te złośliwe rządzą się swoimi prawami, jak zresztą cała sieć. Anonimowość daje ludziom przyzwolenie na pisanie farmazonów, więc to ostatnia rzecz, jaką bym sie przejmował. Także głowa do góry! smile
Widząc tak wiele przeróżnych pasji czy ludzkich zainteresowań staram się nikogo nie oceniać. Wiadomo, że jedne sa powszechne, czy częściej spotykane, inne rzadziej, wymagające chociażby większych nakładów finansowych. Obiektywnie można sądzić, że wizyta w muzeum czy w teatrzse jest lepsza niż oglądanie na netflixie seriali, któe niczego nie wnoszą. Tylko skoro ludzie to lubią. Też mam parę takich kategorii, które mogłyby dla mnie nie istnieć, jak choćby moda, kosmetyka, ploteczki na temat VIP-ów, czy właśnie gry komputerowe-tego nigdy nie czaiłem i nigdy nie rozumie ludzi, którzy siedzą i grają na konsoli całymi dniami smile
Ale niech grają, skoro ich to kręci smile Jak chodzi o sport, to akurat cenię ludzi, którzy dbają o rozwój fizyczny, bo mam wrażenie, że rośnie teraz pokolenie inwalidów, dlatego każdy ruch jest wskazany. Nie cieszy mnie specjalnie rywalizacja i jakies pięcie się po sukces, ale sama zaleta uprawiania sportu dla zdrowia.
Warto szukać ludzi o bardzo podobnych zainteresowaniach, które potrafią naprawdę mocno i trwale łączyć ludzi. Mówię to, jako jeden z takich "świrusów" spędzających pod namiotem kilka miesięcy w roku, żeby trochę pobyć na łonie przyrody. Grupa skupia ludzi, w wieku nieraz od kilkunastu do ponad 60 lat. Wszyscy są zgrani, traktują się jak rodzina, do tego mocno zakręceni smile Jak zaczynamy gadać na temat, to można nieźle popłynąć, w moim przypadku wiąże się to częściowo też z pracą( przynajmniej do tej pory), więc tym bardziej sprawia to przyjemność.

3,090

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata napisał/a:

Witajcie.
Krejzolka wyczerpująco wyręczyła mnie w wyjaśnieniu mojej postawy wobec związku i wobec tzw. samotności ("tzw." ponieważ przenigdy nie zgodę się, z utożsamianiam stanu singielskiego z osamotnieniem). Strasznie uparcie, Rossanko trzymasz się pewnego myślowego schematu, sorry..

Jakiego schematu się trzymam?

Piegowata napisał/a:

Sprzeciwiam się też mocno takiemu podejściu, że facet ma nas utrzymać. Cenię samodzielność i niezależność czy w związku, czy bez. Aczkolwiek nikt nie zaprzeczy, że zawsze łatwiej wspólnymi siłami pchać wózek zwany życiem.

Ktoś ma jeszcze podejście, ze facet ma dać utrzymanie? to już nawet nie było popularne w pokoleniu naszych mam. Babć - to i owszem.

3,091 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-21 16:26:23)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Jakiego schematu się trzymam?

Takiego, który sztywno zakłada, że jeśli ktoś jest zadowolony z zycia jako singiel, nie ma prawa chcieć czegoś innego. Ja bardzo chętnie zakosztuję związku (niestety, w tym moim wkrada mi się sporo wątpliwości, ale jeszcze się waham), ale wcale nie uważam życia w pojedynkę za horror czy czas stracony. Jedno i drugie ma swoje uroki, tudzież nieuroki smile
Niezaprzeczalnym plusem singielstwa jest brak pewnych rozterek.

rossanka napisał/a:

Ktoś ma jeszcze podejście, ze facet ma dać utrzymanie? to już nawet nie było popularne w pokoleniu naszych mam. Babć - to i owszem.

Nieraz podkreślasz, że musisz sama zadbać o swoje finanse, ponieważ nie masz na kogo liczyć. Mnie nigdy nie przyszło do głowy myśleć w takich kategoriach. Po prostu pracuję i zarabiam na siebie i moje dziecko.

3,092

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jakiego schematu się trzymam?

Takiego, który sztywno zakłada, że jeśli ktoś jest zadowolony z zycia jako singiel, nie ma prawa chcieć czegoś innego. Ja bardzo chętnie zakosztuję związku (niestety, w tym moim wkrada mi się sporo wątpliwości, ale jeszcze się waham), ale wcale nie uważam życia w pojedynkę za horror czy czas stracony. Jedno i drugie ma swoje uroki, tudzież nieuroki smile
Niezaprzeczalnym plusem singielstwa jest brak pewnych rozterek.

rossanka napisał/a:

Ktoś ma jeszcze podejście, ze facet ma dać utrzymanie? to już nawet nie było popularne w pokoleniu naszych mam. Babć - to i owszem.

Nieraz podkreślasz, że musisz sama zadbać o swoje finanse, ponieważ nie masz na kogo liczyć. Mnie nigdy nie przyszło do głowy myśleć w takich kategoriach. Po prostu pracuję i zarabiam na siebie i moje dziecko.

Pracujesz i zarabiasz, bo nie masz na kogo liczyć.  Musisz sobie sama to zapewnić. W razie odpisać nieszczęścia nikt Ci finansowo nie pomoże.
Dwa, w związku być nie musisz, mogłaś powiedzieć P, że cię to nie interesuje,  wolisz żyć sama. A jednak tego nie zrobiłaś.  Nie wolisz żyć sama?

3,093

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jakiego schematu się trzymam?

Takiego, który sztywno zakłada, że jeśli ktoś jest zadowolony z zycia jako singiel, nie ma prawa chcieć czegoś innego. Ja bardzo chętnie zakosztuję związku (niestety, w tym moim wkrada mi się sporo wątpliwości, ale jeszcze się waham), ale wcale nie uważam życia w pojedynkę za horror czy czas stracony. Jedno i drugie ma swoje uroki, tudzież nieuroki smile
Niezaprzeczalnym plusem singielstwa jest brak pewnych rozterek.

rossanka napisał/a:

Ktoś ma jeszcze podejście, ze facet ma dać utrzymanie? to już nawet nie było popularne w pokoleniu naszych mam. Babć - to i owszem.

Nieraz podkreślasz, że musisz sama zadbać o swoje finanse, ponieważ nie masz na kogo liczyć. Mnie nigdy nie przyszło do głowy myśleć w takich kategoriach. Po prostu pracuję i zarabiam na siebie i moje dziecko.

Pracujesz i zarabiasz, bo nie masz na kogo liczyć.  Musisz sobie sama to zapewnić. W razie odpisać nieszczęścia nikt Ci finansowo nie pomoże.
Dwa, w związku być nie musisz, mogłaś powiedzieć P, że cię to nie interesuje,  wolisz żyć sama. A jednak tego nie zrobiłaś.  Nie wolisz żyć sama?

Rossanko nie wiem skad ta wiedza ze sie pracuje i zarabia tylko jak sie jest samemu. Ja wyobraz sobie mam meza i to pracujacego a i tak nie wyobrazam sobie zeby siedziec i pachniec. Pracuje bo chce, bo lubie swiadomosc ze jestem wydolna finansowo, ze sie dokladam do budzetu domowego. Nawet majac meza zarabiajacego super dobrze pracowalabym bo nigdy wie wiadomo co los przyniesie. A noz zachoruje, umrze a ja sie okaze kaleka zyciowa bez zawodu i srodkow do zycia. Kazdy, tak jak  pisze Piegowata powinien byc samodzielny na miare mozliwosci zeby wspolne zycie nie bylo scalone tylko tym ze maz czy zona mnie utrzymuje wiec siedze w tym ukladzie nawet jesli jest niekorzystny tylko prawdziwa wola bycia z kims.
Co do bycia samotnym a w zwiazku to faktycznie jakbys nie rozumiala podstawowych rzeczy. To ze ktos akceptuje samotnosc i jej nie demonizuje nie oznacza ze nie ma prawa miec ochoty na zwiazek. Ja np nie moge miec dzieci i zaakceptowalam ten stan rzeczy, nie uwazam ze moje zycie jest bez sensu, nie szukam na sile zajecia zeby o tym nie myslec baa widze nawet plusy tego stanu(wieksza niezaleznosc, nie trzeba wstawac w nocy, martwic sie o choroby, szkole itp). Gdyby mi jednak bylo dane zajsc w ciaze to w zyciu bym jej nie usunela  tylko cieszyla sie z tego faktu. Wedle Twojego postrzegania swiata powinnam albo cale zycie miauczec ze jestem bezplodna i olaboga albo zostac zatwardziala przeciwniczka dzieci. Serio nie widzisz ze to nie niedorzeczne? Mozna czerpac radosc z obydwu sytuacji, naprawde.

3,094

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
feniks35 napisał/a:
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Takiego, który sztywno zakłada, że jeśli ktoś jest zadowolony z zycia jako singiel, nie ma prawa chcieć czegoś innego. Ja bardzo chętnie zakosztuję związku (niestety, w tym moim wkrada mi się sporo wątpliwości, ale jeszcze się waham), ale wcale nie uważam życia w pojedynkę za horror czy czas stracony. Jedno i drugie ma swoje uroki, tudzież nieuroki smile
Niezaprzeczalnym plusem singielstwa jest brak pewnych rozterek.



Nieraz podkreślasz, że musisz sama zadbać o swoje finanse, ponieważ nie masz na kogo liczyć. Mnie nigdy nie przyszło do głowy myśleć w takich kategoriach. Po prostu pracuję i zarabiam na siebie i moje dziecko.

Pracujesz i zarabiasz, bo nie masz na kogo liczyć.  Musisz sobie sama to zapewnić. W razie odpisać nieszczęścia nikt Ci finansowo nie pomoże.
Dwa, w związku być nie musisz, mogłaś powiedzieć P, że cię to nie interesuje,  wolisz żyć sama. A jednak tego nie zrobiłaś.  Nie wolisz żyć sama?

Rossanko nie wiem skad ta wiedza ze sie pracuje i zarabia tylko jak sie jest samemu. Ja wyobraz sobie mam meza i to pracujacego a i tak nie wyobrazam sobie zeby siedziec i pachniec. Pracuje bo chce, bo lubie swiadomosc ze jestem wydolna finansowo, ze sie dokladam do budzetu domowego. Nawet majac meza zarabiajacego super dobrze pracowalabym bo nigdy wie wiadomo co los przyniesie. A noz zachoruje, umrze a ja sie okaze kaleka zyciowa bez zawodu i srodkow do zycia. Kazdy, tak jak  pisze Piegowata powinien byc samodzielny na miare mozliwosci zeby wspolne zycie nie bylo scalone tylko tym ze maz czy zona mnie utrzymuje wiec siedze w tym ukladzie nawet jesli jest niekorzystny tylko prawdziwa wola bycia z kims.
Co do bycia samotnym a w zwiazku to faktycznie jakbys nie rozumiala podstawowych rzeczy. To ze ktos akceptuje samotnosc i jej nie demonizuje nie oznacza ze nie ma prawa miec ochoty na zwiazek. Ja np nie moge miec dzieci i zaakceptowalam ten stan rzeczy, nie uwazam ze moje zycie jest bez sensu, nie szukam na sile zajecia zeby o tym nie myslec baa widze nawet plusy tego stanu(wieksza niezaleznosc, nie trzeba wstawac w nocy, martwic sie o choroby, szkole itp). Gdyby mi jednak bylo dane zajsc w ciaze to w zyciu bym jej nie usunela  tylko cieszyla sie z tego faktu. Wedle Twojego postrzegania swiata powinnam albo cale zycie miauczec ze jestem bezplodna i olaboga albo zostac zatwardziala przeciwniczka dzieci. Serio nie widzisz ze to nie niedorzeczne? Mozna czerpac radosc z obydwu sytuacji, naprawde.

Ja tez zaakceptowalam fakt nie posiadania dzieci. Zaskceptowanie faktu, ze bede sama - to mnie juz dobija calkiem, ale ok, pracuje nad tym, jeszcze pare lat i sie uda. Moze .
Jedno co zauwazylam, to jest jakas moda, czy trend, nawet nie wiem jak to nazwac, ze jak ktos tylko wspomni, ze chcialby byc z kims, zaraz poleca mu sie terapie, psychologa, albo polubienie zycia w samotnosci. Prace nad soba oraz umiejetnosc zycia samemu. Albo pogodzenia sie z tym stanwm rzeczy. W wiekszosci jednak sa to rady osob o dziwo bedacych w zwiazkach.
Poza tym dlaczego nie radzi sie osobom w zwiazkach aby odeszly od chlopaka/partnera bo lepiej im bedzie samemu? Nikt nie powie: zostaw tego Krzyska, bycie singlem tez ma swoje plusy, po co ci on?
Czy ktos tak powie? No nie.
Kiedys dawno temu, jesli chodzi o pole zwiazkowe, wymarzylam sobie dom, meza, dzieci. Nic specjalnego powiecie, miliony osob pewnie o tym marzyly.
Potem minely lata, obecnie pogodzikam sie z brakiem dzieci. Domu pewnie tez nie bedzie, z ekonomicznych powodow, co najwyzej mieszkanue dla 1 osoby. Pogodzilam sie wiec, ze domu tez nie bedzie. Teraz uwaga, mam sie pogodzic, ze partnera rowniez.
Na polu zwiazkowo rodzinnym mam wynik zero, nic. Ja sie sobie nie dziwie, ze na tym polu czuje sie sfrustrowana, bo tam nic nie ma.
Zaraz ktos napisze, ze ludzie nie maja np pracy, czy wyksztalcenia, czy mieszkaja w biednym kraju.pewnie tak jest. Ale to jest watek o zwiazkach( a raczej o ich braku).
A rady od osob bedacych w malzenstwach xzy zwiazkach- one mnie nie przekonuja.
To tak jakbym radzila osobie z wyksztalceniem podstawowym aby pogodzila sie ze swoim wyksztalceniem, bo nie mozna miec wsztstkiego w zyciu, sama majac doktorat.

3,095 Ostatnio edytowany przez Kathy08 (2019-11-21 20:50:30)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka[/quote napisał/a:

Ja tez zaakceptowalam fakt nie posiadania dzieci. Zaskceptowanie faktu, ze bede sama - to mnie juz dobija calkiem, ale ok, pracuje nad tym, jeszcze pare lat i sie uda. Moze .
Jedno co zauwazylam, to jest jakas moda, czy trend, nawet nie wiem jak to nazwac, ze jak ktos tylko wspomni, ze chcialby byc z kims, zaraz poleca mu sie terapie, psychologa, albo polubienie zycia w samotnosci. Prace nad soba oraz umiejetnosc zycia samemu. Albo pogodzenia sie z tym stanwm rzeczy. W wiekszosci jednak sa to rady osob o dziwo bedacych w zwiazkach.
Poza tym dlaczego nie radzi sie osobom w zwiazkach aby odeszly od chlopaka/partnera bo lepiej im bedzie samemu? Nikt nie powie: zostaw tego Krzyska, bycie singlem tez ma swoje plusy, po co ci on?
Czy ktos tak powie? No nie.
Kiedys dawno temu, jesli chodzi o pole zwiazkowe, wymarzylam sobie dom, meza, dzieci. Nic specjalnego powiecie, miliony osob pewnie o tym marzyly.
Potem minely lata, obecnie pogodzikam sie z brakiem dzieci. Domu pewnie tez nie bedzie, z ekonomicznych powodow, co najwyzej mieszkanue dla 1 osoby. Pogodzilam sie wiec, ze domu tez nie bedzie. Teraz uwaga, mam sie pogodzic, ze partnera rowniez.
Na polu zwiazkowo rodzinnym mam wynik zero, nic. Ja sie sobie nie dziwie, ze na tym polu czuje sie sfrustrowana, bo tam nic nie ma.
Zaraz ktos napisze, ze ludzie nie maja np pracy, czy wyksztalcenia, czy mieszkaja w biednym kraju.pewnie tak jest. Ale to jest watek o zwiazkach( a raczej o ich braku).
A rady od osob bedacych w malzenstwach xzy zwiazkach- one mnie nie przekonuja.
To tak jakbym radzila osobie z wyksztalceniem podstawowym aby pogodzila sie ze swoim wyksztalceniem, bo nie mozna miec wsztstkiego w zyciu, sama majac doktorat.

Rossanko, ja już przeszłam etap, w którym jesteś. Uwierz mi, po pięćdziesiątce, kiedy robisz się przezroczysta dla mężczyzn, łatwiej się pogodzić z samotnością.
A tak na serio, rozumiem Cię. Samotność jest paskudna i nie jest to stan normalny dla człowieka. Ludzie nie są stworzeni do życia w samotności.
OK, samotność jako stan przejściowy da się przeżyć, jako stan permanentny to niestety klęska. Oczywiście rozumiem, że są ludzie, którzy lepiej znoszą samotność, ale są i tacy, którzy znoszą ją gorzej. W takiej sytuacji rzeczywiście trudno uwierzyć np. w entuzjastycznie  podejście do samotności jakie prezentuje Piegowata.
Ja też cieszę się z małych rzeczy, ale samotność mi ciąży.

3,096 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-21 21:39:17)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

O hezu.. Jak komuś coś ciąży to  zrzuca, a nie wymyśla. Ile Ty masz Kathy lat?
Moja matka 70,  przezroczysta nie jest. Ci macie do roboty po pracy, jak nie chodzenie na randki, naprzemiennie z kosmetyczką, jak się czujecie nieatrakcyjnie.  Jak można tak chodzić z gwożdziem  bucie i o nie wyjąć??

3,097 Ostatnio edytowany przez Kathy08 (2019-11-21 22:23:09)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

O hezu.. Jak komuś coś ciąży to  zrzuca, a nie wymyśla. Ile Ty masz Kathy lat?
Moja matka 70,  przezroczysta nie jest. Ci macie do roboty po pracy, jak nie chodzenie na randki, naprzemiennie z kosmetyczką, jak się czujecie nieatrakcyjnie.  Jak można tak chodzić z gwożdziem  bucie i o nie wyjąć??

Oj Ela, czytanie ze zrozumieniem się kłania.
Ja NIGDZIE nie napisałam, że JA się czuję nieatrakcyjna. Napisałam, że po pięćdziesiątce stajemy się przezroczyste dla mężczyzn..
A w ogóle to był SARKAZM. Jakoś jednak ludzie nie umieją już czytać bez emotikonów.

3,098 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2019-11-21 22:54:16)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
feniks35 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Pracujesz i zarabiasz, bo nie masz na kogo liczyć.  Musisz sobie sama to zapewnić. W razie odpisać nieszczęścia nikt Ci finansowo nie pomoże.
Dwa, w związku być nie musisz, mogłaś powiedzieć P, że cię to nie interesuje,  wolisz żyć sama. A jednak tego nie zrobiłaś.  Nie wolisz żyć sama?

Rossanko nie wiem skad ta wiedza ze sie pracuje i zarabia tylko jak sie jest samemu. Ja wyobraz sobie mam meza i to pracujacego a i tak nie wyobrazam sobie zeby siedziec i pachniec. Pracuje bo chce, bo lubie swiadomosc ze jestem wydolna finansowo, ze sie dokladam do budzetu domowego. Nawet majac meza zarabiajacego super dobrze pracowalabym bo nigdy wie wiadomo co los przyniesie. A noz zachoruje, umrze a ja sie okaze kaleka zyciowa bez zawodu i srodkow do zycia. Kazdy, tak jak  pisze Piegowata powinien byc samodzielny na miare mozliwosci zeby wspolne zycie nie bylo scalone tylko tym ze maz czy zona mnie utrzymuje wiec siedze w tym ukladzie nawet jesli jest niekorzystny tylko prawdziwa wola bycia z kims.
Co do bycia samotnym a w zwiazku to faktycznie jakbys nie rozumiala podstawowych rzeczy. To ze ktos akceptuje samotnosc i jej nie demonizuje nie oznacza ze nie ma prawa miec ochoty na zwiazek. Ja np nie moge miec dzieci i zaakceptowalam ten stan rzeczy, nie uwazam ze moje zycie jest bez sensu, nie szukam na sile zajecia zeby o tym nie myslec baa widze nawet plusy tego stanu(wieksza niezaleznosc, nie trzeba wstawac w nocy, martwic sie o choroby, szkole itp). Gdyby mi jednak bylo dane zajsc w ciaze to w zyciu bym jej nie usunela  tylko cieszyla sie z tego faktu. Wedle Twojego postrzegania swiata powinnam albo cale zycie miauczec ze jestem bezplodna i olaboga albo zostac zatwardziala przeciwniczka dzieci. Serio nie widzisz ze to nie niedorzeczne? Mozna czerpac radosc z obydwu sytuacji, naprawde.

Ja tez zaakceptowalam fakt nie posiadania dzieci. Zaskceptowanie faktu, ze bede sama - to mnie juz dobija calkiem, ale ok, pracuje nad tym, jeszcze pare lat i sie uda. Moze .
Jedno co zauwazylam, to jest jakas moda, czy trend, nawet nie wiem jak to nazwac, ze jak ktos tylko wspomni, ze chcialby byc z kims, zaraz poleca mu sie terapie, psychologa, albo polubienie zycia w samotnosci. Prace nad soba oraz umiejetnosc zycia samemu. Albo pogodzenia sie z tym stanwm rzeczy. W wiekszosci jednak sa to rady osob o dziwo bedacych w zwiazkach.
Poza tym dlaczego nie radzi sie osobom w zwiazkach aby odeszly od chlopaka/partnera bo lepiej im bedzie samemu? Nikt nie powie: zostaw tego Krzyska, bycie singlem tez ma swoje plusy, po co ci on?
Czy ktos tak powie? No nie.
Kiedys dawno temu, jesli chodzi o pole zwiazkowe, wymarzylam sobie dom, meza, dzieci. Nic specjalnego powiecie, miliony osob pewnie o tym marzyly.
Potem minely lata, obecnie pogodzikam sie z brakiem dzieci. Domu pewnie tez nie bedzie, z ekonomicznych powodow, co najwyzej mieszkanue dla 1 osoby. Pogodzilam sie wiec, ze domu tez nie bedzie. Teraz uwaga, mam sie pogodzic, ze partnera rowniez.
Na polu zwiazkowo rodzinnym mam wynik zero, nic. Ja sie sobie nie dziwie, ze na tym polu czuje sie sfrustrowana, bo tam nic nie ma.
Zaraz ktos napisze, ze ludzie nie maja np pracy, czy wyksztalcenia, czy mieszkaja w biednym kraju.pewnie tak jest. Ale to jest watek o zwiazkach( a raczej o ich braku).
A rady od osob bedacych w malzenstwach xzy zwiazkach- one mnie nie przekonuja.
To tak jakbym radzila osobie z wyksztalceniem podstawowym aby pogodzila sie ze swoim wyksztalceniem, bo nie mozna miec wsztstkiego w zyciu, sama majac doktorat.

Ross, doskonale wiesz i ja to też wiem, i pewnie jeszcze ktoś, że Ciebie nic nie przekona.
Zafiksowałaś się na braku partnera, że możliwe gdyby nawet się pojawił w Twoim życiu to Ty byś to olała.

Dnia 2016-05-06 godz.12:42:12, post 694 niejaka Krejzolka82, ówczesna singielka tak Ci napisała:
"A wracając do tematu, nawet nie wiedziałam, że takowy masz, jeżeli na coś nie mamy wpływu to po prostu trzeba z tym żyć, zaakceptować.
Nie użalać, nie analizować za bardzo, po prostu zaakceptować, no chyba, że jest to taki problem, który da się rozwiązać, to wtedy trzeba wziąć się w garść i przynajmniej próbować.

Życie jest fajne!!!:). "

I co, wziełaś sobie to do serca?

Na przykładzie, jak odbierasz moje posty, mogę stwierdzić, że po prostu piszesz bzdury, nieistotne jest czy osoba pisząca  jest w związku czy też nie, dla Ciebie istotne jest, że ktoś będzie tak samo marudził.
Ja Ci ciągle to samo piszę i jako singielka, i jak osoba w związku.

Żeby nie było, że jestem tak zapatrzona w siebie, napiszę jeszcze o innych Osobach:
Piegowata identycznie jak ja, to samo Ci pisała/pisze, jako singielka i będąc w związku;

Iceni, singielka też pisała w podobnym tonie co Piegowata i ja, i co? I pstro.

Były też inne Singielki i nikogo nie posłuchałaś.

Więc nie pisz proszę, że chcesz tylko rad singielek/singlów bo to bzdura.

P.S. Udzielajająca się teraz Ela210 też jest już singielką i co, zastanawiasz się nad tym o czym Ona pisze?

Nie chcę, abyś odebrała to jako atak, chcę, żebyś naprawdę przestała fiksować na temat związku.

Też byłam singielką dłuższy czas, ale w życiu nie zachowywałam się tak jak Ty.
Po prostu sobie żyłam i teraz też sobie po prostu żyję.
I tego Ci życzę, nie stagnacji, ale życia.

3,099

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ok na temat braku zwiazku moze niewiele wiem ale nie o to mi chodzilo a raczej o sam schemat myslenia w sytuacji gdy zycie nam czegos odmawia. Mnie rowniez odmowilo ale nie uczynilam z tego tematu przewodniego mojego zycia tak jak Ty. A pogodzic sie musze tak jak Ty rowniez z innymi rzeczami. Tez sie zmagam z nerwica i bardzo uprzykrzajacymi zycie schorzeniami neurologicznymi ktore mnie raczej nie opuszcza. Kazdy niesie jakies brzemie i tak naprawde nie ma znaczenia jakie to brzemie, istotne jest co z tym robimy. Ty to brzemie pielegnujesz i podlewasz codziennie zeby czasem nie zmalalo, jakbys miala w tym jakas chora przyjemnosc. Nikt Ci nie kaze nie pragnac zwiazku, nikt nie mowi ze takie pragnienie jest zle ale jesli go poki co nie ma to zyj Dziewczyno, poprostu zyj i ciesz sie tym co masz nie zakladajac nic na przod. Z obecnym swoim podejsciem albo nie zauwazysz nawet szansy na fajna relacje albo uderzysz w tak desperacka nute ze odstraszysz potencjalnego kandydata.
Zarzucasz Piegowatej jakies zaklamanie, ze tu niby jest pogodna bez zwiazku ale jak sie trafila okazja to jednak w niego weszla. Ona nigdzie nie napisala ze jej jest zaje... scie bez partnera i gardzi zwiazkami. Wiele razy podkreslala ze nie obrazi sie jesli jej zycie da dobry zwiazek ale poki go nie ma to tez ma po co zyc i z czego czerpac radosc. Jestes inteligentna osoba a tego zrozumiec nie potrafisz.. Ze da sie zyc baaa nawet calkiem fajnie a co bedzie to czas pokaze.

3,100 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-22 10:20:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

tak, Krejzolko, masz rację, jestem singielką pierwszy raz od ćwierćwiecza big_smile I widzę, że wszystko ma swoje plusy i minusy.
ale wiem jedno, gdyby w moim życiu pojawił się projekt towarzysza życia, z którym rano będę pić kawę i prasować mu koszulę, to wszystkie siły na pokład i taki będzie. smile i na pewno nie "byle portki"
Więc  nie rozumiem tu  marudzących 40..

Kathy.. nie wierzę, że kobieta która czuje się atrakcyjna jest dla mężczyzn przezroczysta.

3,101

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

Kathy.. nie wierzę, że kobieta która czuje się atrakcyjna jest dla mężczyzn przezroczysta.

Chyba załoźę temat o tym tytule. Ale ja tej przezroczystości nie wymyśliłam sama.
Poczytaj sobie artykuły w internecie np."Kobieta po 50 staje się niewidzialna" WP Kobieta.

JA się czuję dobrze w swoim ciele. Natomiast mężczyzni wolą 30-tki. I to jest fakt powszechnie znany. O podrywaniu 20-tek nie wspomnę wink.
Nie rozwijam tematu, bo Rossanka się zdołuje już całkiem.

3,102 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-22 10:55:42)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kathy08 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Kathy.. nie wierzę, że kobieta która czuje się atrakcyjna jest dla mężczyzn przezroczysta.

Chyba załoźę temat o tym tytule. Ale ja tej przezroczystości nie wymyśliłam sama.
Poczytaj sobie artykuły w internecie np."Kobieta po 50 staje się niewidzialna" WP Kobieta.

JA się czuję dobrze w swoim ciele. Natomiast mężczyzni wolą 30-tki. I to jest fakt powszechnie znany. O podrywaniu 20-tek nie wspomnę wink.
Nie rozwijam tematu, bo Rossanka się zdołuje już całkiem.


Od razu, gdy o tej "przezroczystości" przeczytałam, pomyślałam: no, tak, naczytają się ludzie w internecie i powtarzają jak papugi. A może by tak osobiście sprawę zweryfikować?
Nie jestem wprawdzie jeszcze po pięćdziesiątce, ale uwierz, Kathy, dopiero od kilku lat widzę i wierzę, że nie jestem żadną przezroczystą (a do klasycznych piękności raczej mi daleko), natomiast w czasach młodości była ze mnie szara myszka. I wiesz, wcale nie chodzi o to, że mnie nikt nie zauważał, tylko ja nie dawałam nikomu tej szansy, żyłam w cieniu, a nawet gdy pojawiały się sygnały zainteresowania, nie zauważałam ich, bo nie wierzyłam, że na nie zasługuję.

3,103

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kathy08 napisał/a:

...entuzjastycznie  podejście do samotności jakie prezentuje Piegowata.

Mam entuzjastyczne podejście do życia po prostu. W samotności bywa fajnie i bywa do d...y - tak samo jak w związku. Jak w życiu.

3,104 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-22 11:21:36)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

To tak jakbym radzila osobie z wyksztalceniem podstawowym aby pogodzila sie ze swoim wyksztalceniem, bo nie mozna miec wsztstkiego w zyciu, sama majac doktorat.

Ależ dokładnie tak. Skoro tak Cię boli brak doktoratu, to weź się za siebie (o ile masz możliwości, bo z tym różnie bywa) i go zrób albo uwierz, że bez doktoratu też da się żyć zupełnie dobrze, a nawet bardzo dobrze.

3,105 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-22 11:19:41)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Pracujesz i zarabiasz, bo nie masz na kogo liczyć.  Musisz sobie sama to zapewnić. W razie odpisać nieszczęścia nikt Ci finansowo nie pomoże.
Dwa, w związku być nie musisz, mogłaś powiedzieć P, że cię to nie interesuje,  wolisz żyć sama. A jednak tego nie zrobiłaś.  Nie wolisz żyć sama?


Rossanko, czasami wolę być sama, uwierz. A czasami wolę być z kimś.
W ogólnym bilansie owszem, związek wygrywa, ale nie za wszelką cenę, bo gdybym miała być w tak wysysającym energię układzie jak w moim małżeństwie, to sto razy wolę żyć w pojedynkę. Po rozstaniu z mężem wszyscy mi mówili, że zupełnie inaczej wyglądam, rozmawiam, nawet chodzę, że po prostu odżyłam. Nie więdłam z samotności, wręcz przeciwnie, właśnie wtedy poszerzyłam krąg znajomych, uczestniczyłam w dostępnych rozrywkach nie oglądając się na niczyje fochy i łaskawe "przyzwolenie".
Trochę mnie zniecierpliwiło to Twoje: "mogłaś powiedzieć P., że cię to nie interesuje...". Tłumaczę Ci, i inne osoby tłumaczą, o co w tym chodzi, a Ty dalej swoje. Litości!

Skarżysz się, że samotnych wysyła się na terapię, zaleca różne środki zaradcze. No, przecież to naturalne, skoro przedstawiasz samotność jako problem. Szuka się rozwiązania. Zatem chodzi Ci o znalezienie rozwiązania czy poklasku dla swoich wynurzeń?
Zaznaczam, że nie potępiam ani nie lekceważę smutku, pewnej żałoby, ale skoro chcesz poczuć się lepiej, to musisz jakoś to przepracować. Inaczej do końca życia będziesz zgorzkniała i nieszczęśliwa. Twój wybór.

P.S. W razie nieszczęścia jest jeszcze Opieka Społeczna.

3,106

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Piegowata'76 uwielbiam czytać twoje posty. Wreszcie ktoś kto sam decyduje o sobie, swoim życiu. Lubi siebie. Jeśli dany schemat mu nie pasuje, to przestaje być jego niewolnikiem. Jestem twoją fanką big_smile

3,107 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-22 11:34:52)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ajko napisał/a:

Piegowata'76 uwielbiam czytać twoje posty. Wreszcie ktoś kto sam decyduje o sobie, swoim życiu. Lubi siebie. Jeśli dany schemat mu nie pasuje, to przestaje być jego niewolnikiem. Jestem twoją fanką big_smile

O, rany... big_smile
Dzięki, ale powiem skromnie, że mam swoje słabości i niedoskonałości i wcale taka wiecznie "happy" nie chodzę. Ale w sumie... tak, lubię swoje życie i siebie trochę też wink W ogóle lubię żyć, mam z tego dużo frajdy.

Dzisiaj P.P. przyniósł mi do pracy "wypasione" drugie śniadanie, a z koleżankami organizujemy w przyszłym tygodniu andrzejki w moim mieszkaniu. A. obiecała upiec tiramisu, D. przygotuje sałatkę, a ja mam zatroszczyć się o pieczywo, wędliny i napoje. P.P. zdeklarował, że zadba o trunki big_smile
No, jak tu się nie cieszyć? smile Nawet bez P.P. taka imprezka to fajna perspektywa.

3,108 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-11-22 11:41:51)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Za 2 lata będę po 50  więc chyba nagle nie nastąpi pstryk smile I jak Piegowata powiem. dobrze mi ze sobą w swoim ciele jak nigdy dotąd. Naprawdę.
Gdybym nie znała wielu kobiet i starszych ode mnie i młodszych to bym moze uwierzyła.
Co nie znaczy ze bylabym sensowną partnerką dla kogoś kto jest ba etapie uwijania gniazda z dziećmi. bo pp prostu nie chciałoby mi się w to jeszcze raz wchodzić. Dla 40 parolatka który tej rodziny pragnie. 30 latka jest dobrym wyborem.

3,109

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

O, rany... big_smile

A ja czekam i czekam smile
Jeżeli nieuaktualniane to spokojnie .

3,110 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-11-22 12:17:56)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

O, rany... big_smile

A ja czekam i czekam smile
Jeżeli nieuaktualniane to spokojnie .

Paslawku, to był impuls, żeby do Ciebie napisać, ale rozmyśliłam się, wybacz. Jakoś sobie jednak daję radę z tym, co mnie nurtowało.
Pozdrawiam serdecznie.

P.S. Napisałam smile

3,111 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-11-23 17:25:44)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Powiem tak: zastanawiałam się czemu tak jest, czemu tak bardzo zawsze pagnelam sobie kogoś znaleźć,  byłamz tym nawet kiedyś u psychologa i efekt taki, że wszystko ze mną w porządku,  bo to normalna ludzka potrzeba, 99 procent chce być z kimś,  tylko, że nie wszyscy o tym głośno mówią.

Bycie sama mam opanowane w dużym stopniu. Byłam sama jako nastolatka, potem jako studentka. Potem do 30 ki,  kiedy to pomału zaczynały się śluby,dzieci,  ale cierpliwie starałam się "czekac"na swoją kolej, w mysl, że niemożliwe abym była sama już zawsze, bo i w środku lasu nie mieszkam, nie mam 90 lat, ani nie zamykam się w domu.
Zaraz po 30 w końcu się "udalo" kogoś poznać.  Pamiętam,  myślałam wtedy"co mi tam te wszystkie lata samotności,  warto było czekać na Tą osobę,  w końcu jest tak jak ma byc". Niestety chwilę potem byłam znowu sama, a potem byłam już tu, na forum. Cała historia.

W międzyczasie,  tzn jak byłam sama (czyli w zasadzie prawie całe zycie), zajmowałam się też innymi sprawami. Jakoś tak zawsze interesowało mnie wiele rzeczy,  miałam wiele aktywności,  mam do dziś.  W zasadzie nie zdarzały się lata, abym nic poza pracą nie robiła.  W sumie mogłabym obdarować tym kilka osób.  Ale nie pisze tu nigdy o tym, bo to jest wątek jedynie o mojej samotności,  oraz nieudanych relacjach. Nie będzie i nie było tu nic o mojej pracy, zainteresowaniach, aktywnościach,  przyjazniach  czy wyjazdach.

Miewałam okresy, z których naprawdę mi było dobrze, dobrze się czułam i nie myślałam tak maniakalnie  o zwiazku. Jakby to był film, to właśnie w tej chwili powinnam właśnie kogoś spotkać l tak niespodziewanie. W sumie często czytałam na forach i słyszałam od znajomych, że jak już się pogodzili z tym, źe będą sami, zaraz kogoś poznawali.
Miewałam takie okresy , ale ja nikogo nie poznałam w tamtym czasie. AlBo poznałam,  ale oni mieli żony,  albo nie byli zainteresowani, więc się nie liczy. Zastanawiam się,  czy jakby te osoby które poznały kogoś w czasie gdy im było dobrze, czy jakby w tym czasie jednak nikogo nie poznały, to czy potem znowu nie wpadliby w dołek?  A że poznali, to sprawa się rozwiązała.

3,112 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-11-23 17:23:25)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Kontynuacja:
Ktoś tu pisal, aby właśnie się z tym niejako pogodzić,  czymś zająć,  nie myśleć o tym i tego nie podsycac.  Tak robiłam i robię.  To działa na jakiś czas, a potem znowu wraca. Na początku,  tj po rozstaniu było bardzo ciężko,  ale potem odżyłam, nawiązałam  nowe znajomosci,  dużo wychodziłam,  pozapisywalam sie na nowe kursy,  a i w pracy dużo się zmieniło na ścieżce zawodowej.  Nawet się zaczęłam cieszyć,  że skończył się mój zwiazek, bo lepiej mi było samej niż w nieudanym związku.   Znajomi mówili mi, zobaczysz zaraz kogoś poznasz , zapomnisz, pozbieralas się,  podniosła to teraz tylko patrzeć jak to się zmieni.
Nie zmieniło się.

Ktoś pisał,  aby się z tym pogodzić, że się wszystkiego nie ma, bo jeden ma problemy zdrowotne.  Inny nie ma dzieci i nie może ich mieć.  Jeszcze inny właśnie zakończył nieudane małżeństwo itd.
Tak robiłam.  Pogodziłam  się,  że dzieci nie będzie,  ok, myślę,  zdarza się.  Pogodziłam się nawet, że nerwica całkiem nigdy mi nie minie-ok, myślę,  każdy coś ma.

Ktoś tu pisał,  Feniks chyba, że tez ma nerwice, męża ale dzieci nie będzie mieć.  Piegowata jak wiadomo ma syna, od niedawna w nowej relacji (i nie nie zazdroszczę,  ale też bym chciała,  nie będę kłamać przeciez).

Ja nie mam syna, ani córki,  szansę bliskie 0. Mam nerwice. Nie mam partnera.  Ok, mogę tych dzieci nie mieć,  jak mówiłam. Nerwica pewno już zostanie-trudno, czas przywyknąc.  To jeszcze -myślę sobie-mam się pogodzić z samotnością?  Jak? Od 2013 to robię i efekt marny.
Chciałabym kogoś w końcu poznać i wcale się też tym nie kryje. Piszę tu o tym i  trudno,  nie będę przecież nagle udawać,  że tak nie jest. Jak kogoś to drażni,  to co mu na to poradzę.
Mam się na tym nie skupiac-toć pisze, miewam lepsze momenty, ale to zawsze wraca prędzej czy później.
W tygodniu ,mam mniej czasu, bo robię inne rzeczy poza pracą,  ale na weekendach mnie dopada.

Czasami staram się spotykać z koleżankami,  ale to rzadko,  bo prawie wszystkie mają rodziny i ciężko je gdziekolwiek wyciągnąć.  Z częścią kontakt dawno już się urwal.
Samotne wyjścia do kina etc,nie sa już od lat dla mnie problemem, inaczej wieki całe ne byłabym w kinie, na koncercie czy głupich zakupach.Tylko ile można?  Nawet na Andrzejkach bywała sama (na doczepke  z parami). Na sylwestrze zresztą też.  Pomyślałam wtedy: nie będę przecież siedziec sama w domu skoro chce wyjść.  To poszłam.
Z resztą nie szukam towarzysza do wyjść do kina tylko do życia.
Ps
A z nerwica nauczyłam się sama radzić.  Nawet by było dziwnie mieć napad i być w związku,  bo partner byłby mi wtym dokładnie momencie zbedny  bo ja sobie sama umiem poradzić.  Nawet by mógł nie wiedzieć,  że mam atak lęku właśnie.
Więc opcja uwieszenia  się na kimś odpada. Finansowo też się nie będę uwieszac.
Ani nie oczekuję zabawiania  i organizowania rozrywek, bo to mam opanowane sama.

3,113 Ostatnio edytowany przez Peter4x (2019-11-23 18:17:30)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Kontynuacja:
Ktoś tu pisal, aby właśnie się z tym niejako pogodzić,  czymś zająć,  nie myśleć o tym i tego nie podsycac.  Tak robiłam i robię.  To działa na jakiś czas, a potem znowu wraca. Na początku,  tj po rozstaniu było bardzo ciężko,  ale potem odżyłam, nawiązałam  nowe znajomosci,  dużo wychodziłam,  pozapisywalam sie na nowe kursy,  a i w pracy dużo się zmieniło na ścieżce zawodowej.  Nawet się zaczęłam cieszyć,  że skończył się mój zwiazek, bo lepiej mi było samej niż w nieudanym związku.   Znajomi mówili mi, zobaczysz zaraz kogoś poznasz , zapomnisz, pozbieralas się,  podniosła to teraz tylko patrzeć jak to się zmieni.
Nie zmieniło się.

Kiedyś dużo pisałem w tym wątku, ale ostatnio jestem o wiele mniej aktywny na forum bo za dużo obowiązków mnie dopadło. Nie obraź się proszę, bo może sama masz te pozytywne cechy o których napiszę poniżej. Jeżeli tak, to wystarczy tylko mieć kontakt z ludźmi i nie chować się w domu. W końcu szczęście się do Ciebie uśmiechnie.

Wiesz dlatego ci którzy się pogodzą z tym że są sami w końcu kogoś znajdują? Bo ich już ten problem nie zasmuca, nie są smętni na co dzień, nie są już obrażeni na cały świat, są bardziej komunikatywni, no i przede wszystkim maja uśmiech na twarzy w każdej sytuacji. Jak facet spotyka taką pozytywnie nastawioną i uśmiechniętą kobietę to aż się chce z nią rozmawiać, z nią przebywać, czy nawet wspólnie pracować nad jakimś projektem. Rzeczywistość nabiera zupełnie innych barw, innego wymiaru. Poznałem trochę takich osób w życiu i wierz mi, o nich się nie zapomina.

3,114

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Peter4x napisał/a:

Kiedyś dużo pisałem w tym wątku, ale ostatnio jestem o wiele mniej aktywny na forum bo za dużo obowiązków mnie dopadło. Nie obraź się proszę, bo może sama masz te pozytywne cechy o których napiszę poniżej. Jeżeli tak, to wystarczy tylko mieć kontakt z ludźmi i nie chować się w domu. W końcu szczęście się do Ciebie uśmiechnie.

Wiesz dlatego ci którzy się pogodzą z tym że są sami w końcu kogoś znajdują? Bo ich już ten problem nie zasmuca, nie są smętni na co dzień, nie są już obrażeni na cały świat, są bardziej komunikatywni, no i przede wszystkim maja uśmiech na twarzy w każdej sytuacji.


Ci co są pogodni, pogodzeni znajdują. Ale to będzie jakaś część tych pogodnych i zadowolonych. Inna częśc może być też pogodna , zadowolona, może to trwać i dłuższy czas nawet, ale po paru latach może przyjść czas, że się to zmieni i jednak życie samemu zacznie im znów przeszkadzać.


Naprawdę miałam w tym okresie lepsze momenty, można nawet wywnioskować z forum, że dobrze mi było, nie skupiałam się nad poszukiwaniami, ba, nawet przez nawał obowiązków nie w głowie mi bywały związki - i co? I nikogo nie poznałam. Czy byłam zadowolona, czy smutna - efekt ten sam. A jak już jakimś cudem kogoś poznałam, to okazywał się zajęty, albo mną nie zainteresowany.




Peter4x napisał/a:

Jak facet spotyka taką pozytywnie nastawioną i uśmiechniętą kobietę to aż się chce z nią rozmawiać, z nią przebywać, czy nawet wspólnie pracować nad jakimś projektem. Rzeczywistość nabiera zupełnie innych barw, innego wymiaru. Poznałem trochę takich osób w życiu i wierz mi, o nich się nie zapomina.

Tu masz rację.
Ostatniego spotkałam jakiś czas temu, byłam w tamtym okresie nawet zadowolona z życia, trochę nawet nie miałam czasu na jakieś relacje (sprawy w pracy itd), ale dążył do kontaktu, nawet moje "olewanie" go nie zniechęcało do podejmowania  prób tego kontaktu. Az się sama zdziwiłam. Także coś w tym jest, że jak jesteś wyluzowany, zadowolony z obecnego stanu rzeczy, oraz masz wszystko "gdzieś" jak to się mówi, wtedy mężczyźni robią się nagle
zainteresowani. Oczywiście nie, ze od razu związek, ale jakaś znajomość czy coś - czemu nie?

3,115 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-24 16:36:26)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

W ogólnym bilansie owszem, związek wygrywa, ale nie za wszelką cenę, bo gdybym miała być w tak wysysającym energię układzie jak w moim małżeństwie, to sto razy wolę żyć w pojedynkę. Po rozstaniu z mężem wszyscy mi mówili, że zupełnie inaczej wyglądam, rozmawiam, nawet chodzę, że po prostu odżyłam. Nie więdłam z samotności, wręcz przeciwnie, właśnie wtedy poszerzyłam krąg znajomych, uczestniczyłam w dostępnych rozrywkach nie oglądając się na niczyje fochy i łaskawe "przyzwolenie".
Trochę mnie zniecierpliwiło to Twoje: "mogłaś powiedzieć P., że cię to nie interesuje...". Tłumaczę Ci, i inne osoby tłumaczą, o co w tym chodzi, a Ty dalej swoje. Litości!

Skarżysz się, że samotnych wysyła się na terapię, zaleca różne środki zaradcze. No, przecież to naturalne, skoro przedstawiasz samotność jako problem. Szuka się rozwiązania. Zatem chodzi Ci o znalezienie rozwiązania czy poklasku dla swoich wynurzeń?
Zaznaczam, że nie potępiam ani nie lekceważę smutku, pewnej żałoby, ale skoro chcesz poczuć się lepiej, to musisz jakoś to przepracować. Inaczej do końca życia będziesz zgorzkniała i nieszczęśliwa. Twój wybór.

P.S. W razie nieszczęścia jest jeszcze Opieka Społeczna.

Powiem szczerze Piegowata, że gdyby większość ludzi podzielała Twoje podejście, to na takich forach jak ten byłoby zdecydowanie mniej tematów, szczególnie w dziale "Rozstania" czy Trudne miłości" :-)
Poprzez sam fakt, że człowiek cieszy się tym co ma, NIE NARZEKA i NIE BIADOLI przez cały czas, traktuje zdecydowaną większość spraw swoim życiu na luzie, bez specjalnej spiny. Przecież to, że człowiek się czuje dobrze będąc singlem, nie oznacza, że odrzuci uczucie, jak musię takowe trafi! To kwestia jaki priorytet dla związku stawia człowiek w życiu. Jeżeli poza związkiem samym w sobie, człowiek nie widzi żadnego powodu do czerpania radości z życia, nie sprawaia mu satysfakcji cokolwiek innego, to wiecznie będzie ciągle narzekał, że nie ma partnera.

3,116

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

W ogólnym bilansie owszem, związek wygrywa, ale nie za wszelką cenę, bo gdybym miała być w tak wysysającym energię układzie jak w moim małżeństwie, to sto razy wolę żyć w pojedynkę. Po rozstaniu z mężem wszyscy mi mówili, że zupełnie inaczej wyglądam, rozmawiam, nawet chodzę, że po prostu odżyłam. Nie więdłam z samotności, wręcz przeciwnie, właśnie wtedy poszerzyłam krąg znajomych, uczestniczyłam w dostępnych rozrywkach nie oglądając się na niczyje fochy i łaskawe "przyzwolenie".
Trochę mnie zniecierpliwiło to Twoje: "mogłaś powiedzieć P., że cię to nie interesuje...". Tłumaczę Ci, i inne osoby tłumaczą, o co w tym chodzi, a Ty dalej swoje. Litości!

Skarżysz się, że samotnych wysyła się na terapię, zaleca różne środki zaradcze. No, przecież to naturalne, skoro przedstawiasz samotność jako problem. Szuka się rozwiązania. Zatem chodzi Ci o znalezienie rozwiązania czy poklasku dla swoich wynurzeń?
Zaznaczam, że nie potępiam ani nie lekceważę smutku, pewnej żałoby, ale skoro chcesz poczuć się lepiej, to musisz jakoś to przepracować. Inaczej do końca życia będziesz zgorzkniała i nieszczęśliwa. Twój wybór.

P.S. W razie nieszczęścia jest jeszcze Opieka Społeczna.

Powiem szczerze Piegowata, że gdyby większość ludzi podzielała Twoje podejście, to na takich forach jak ten byłoby zdecydowanie mniej tematów, szczególnie w dziale "Rozstania" czy Trudne miłości" :-)
Poprzez sam fakt, że człowiek cieszy się tym co ma, NIE NARZEKA i NIE BIADOLI przez cały czas, traktuje zdecydowaną większość spraw swoim życiu na luzie, bez specjalnej spiny. Przecież to, że człowiek się czuje dobrze będąc singlem, nie oznacza, że odrzuci uczucie, jak musię takowe trafi! To kwestia jaki priorytet dla związku stawia człowiek w życiu. Jeżeli poza związkiem samym w sobie, człowiek nie widzi żadnego powodu do czerpania radości z życia, nie sprawaia mu satysfakcji cokolwiek innego, to wiecznie będzie ciągle narzekał, że nie ma partnera.

Odniosę się do wzmianki Piegowatej o liczeniu na Opiekę Społeczną. To chyba żart jakiś. W ciągu 5 lat przeżyłam 2 tragedie życiowe. Na żadną pomoc  z  Opieki Społecznej nie mogłam liczyć. A jestem osobą samotną i musiałam liczyć tylko na siebie.

Bagienni_k myślę też, że Rossanka nie narzeka cały czas. Zapewne generalnie zajmuje się bieżącymi sprawami, pracą itd. Ma pewnie lepsze i gorsze dni. Jak każdy z nas. A tu na forum odzywa się wtedy, gdy jest jej już bardzo źle z tą wieloletnią samotnością.
Uwierz mi, można być osobą miłą i uśmiechniętą i mimo to nie spotkać nikogo w sensie "związkowym". Albo spotykać niewłaściwe osoby. Taki peszek.

Ciekawa jestem jakbyś określił siebie? Jesteś sam? Bo....?

3,117

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kathy08 napisał/a:

Ciekawa jestem jakbyś określił siebie? Jesteś sam? Bo....?

Jestem sam ...z wyboru smile Nawet nikt by nie przypuszczał( i ja sam), że jest mi z tym tak dobrze. Dużo możnaby wymieniać ,ale powiedzmy, że w ogólnym zestawieniu zdecydowanie i bezapelacyjnie przeważając plusy bycia singlem( i te minusy przyt okazji) niż plusy i MINUSY PRZEDE WSZYSTKIM bycia w związku. Powiedzmy, że połowa z tych minusów to dzieci. A reszta?  Może to zabrzmi prozaicznie, ale choćby niezależność, więcej swobody i czasu dla siebie, więcej czasu na rozwój zawodowy i pasje, brak konieczności tłumaczenia sie ze wszystkiego, więcej czasu dla znajomych i przyjaciół. Słowem: cieszę się z tego, żę żyję dla siebie smile
Z drugiej strony uważany jestem podobno za sympatycznego i wesołego osobnika. Ale nie mi to oceniać.. smile

3,118

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wróciłam na chwilkę, więc i tu coś dodam.
Racja i w tym, że optymizm i zadowolenie i skupienie na samym życiu, a nie brakach, przyciągają, jak i w tym, że u niektórych to może nie wystarczyć, bo okoliczności to w dużej mierze przypadek. Można będąc osobą zadowoloną z życia i wesołą, a nie spotykać ludzi, z którymi pojawi się to silniejsze zainteresowanie, chemia, porozumienie czy co tam uważamy za wyznacznik, że znajomość rokuje na związek. Bo pozytywne nastawienie i uśmiech to coś, co przyciąga na początku, ale nie da się budować tylko na tym. Da się, kiedy jest dużo wspólnego i wtedy przyklejony na stałe uśmiech nie jest potrzebny, bo rozumiemy swoje rzeczywiste nastroje i myślenie. To tak jak z atrakcyjnością. Jest ważna i często decyduje o tym, czy chcemy kogoś poznać, ale dalej już nie wystarczy.
Najpewniej Rossanka ma pecha, przypadki układają się źle i nie spotyka facetów, którzy by byli dla niej odpowiednimi partnerami, i odwrotnie. Jeśli szukać przyczyny w nastawieniu, to bardziej bym szukała w tym, czy zachowanie nie sugeruje drugiej stronie, że wszystko zależy w życiu od tego, czy jest związek. A nie od wesołości w ogóle. Mężczyźni wyczuwają desperację tak samo dobrze, jak kobiety bycie 10 opcją. I nie chcą jej, czują jakąś presję w tym, a wartość kobiety, której 'zależy za mocno' niestety spada. Staranie się jest czymś instynktownym, a gdy nie trzeba nic robić, bo ona tak bardzo chce być w związku, powstaje wrażenie, że starać się nie ma o co. Ten mechanizm może być irytujący, ale niestety działa u większości. Pomijając sytuacje takiego dopasowania 100/100 (co nie oznacza bycia bez wad). Kiedy jest po obu stronach całkowita otwartość, bo może być i jeszcze tak samo na siebie od początku działają.
Rossanko, a może lepiej by było się skupić na tym, żeby 'on' potrzebował Ciebie. I zobaczyć, co wyniknie. Nie mam na myśli odgrywania ról.

3,119

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
niepodobna napisał/a:

wartość kobiety, której 'zależy za mocno' niestety spada. Staranie się jest czymś instynktownym, a gdy nie trzeba nic robić, bo ona tak bardzo chce być w związku, powstaje wrażenie, że starać się nie ma o co. Ten mechanizm może być irytujący, ale niestety działa u większości.

Wiesz co, niestety, coś w tym jest, co również zaobserwowałam. Jak w w/wym sytuacji byłam obojętna, albo nawet nieco olewająca, kontakt był wyrażnie podtrzymywany, byłam zaczepiana, zagadywana.
Jak sama wykazałam zainteresowanie (myślałam, raz kozie śmierć, zaryzykuję) - momentalnie nastąpiło zdystansowanie.

niepodobna napisał/a:

Rossanko, a może lepiej by było się skupić na tym, żeby 'on' potrzebował Ciebie. I zobaczyć, co wyniknie. Nie mam na myśli odgrywania ról.

To właśnie polegałoby na odgrywaniu ról, jak jesteś lodową księżniczką, mężczyźni (wbrew temu co mówią, że nie lubią księżniczek i podoba im się gdy kobieta też wykazuje inicjatywę), wtedy za Tobą biegają.
Jak tylko pokazujesz, że ci zależy, zaraz tracą zainteresowanie. Sprawdzone również przez moje koleżanki.

3,120

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bagienni_k napisał/a:

Poprzez sam fakt, że człowiek cieszy się tym co ma, NIE NARZEKA i NIE BIADOLI przez cały czas, traktuje zdecydowaną większość spraw swoim życiu na luzie, bez specjalnej spiny. Przecież to, że człowiek się czuje dobrze będąc singlem, nie oznacza, że odrzuci uczucie, jak musię takowe trafi! To kwestia jaki priorytet dla związku stawia człowiek w życiu. Jeżeli poza związkiem samym w sobie, człowiek nie widzi żadnego powodu do czerpania radości z życia, nie sprawaia mu satysfakcji cokolwiek innego, to wiecznie będzie ciągle narzekał, że nie ma partnera.

Niezupełnie to tak działa.
Załóżmy, że ktoś ma partnera, zdrowie, udane dzieci, ale nie może znalezć pracy, ale ma tą pracę marną. I tak będzie narzekał, oraz się stresował, bo dzieci dziećmi, zdrowie zdrowiem, partner jest (i dobrze), ale pracy nie ma . Nie można udawać, ze tej strefy życia nie ma.

I teraz jeszcze pytanie, dlaczego człowiek będąc szczęsliwym singlem nie może odrzucić uczucia i zyć dalej samemu? Jeszcze nigdy o czymś  takim nie słyszałam. jak tylko jakiś odpowiedni mężczyzna lub kobieta pojawią się na horyzoncie, to ochoczo wchodzą w związek.

A dwa, mierzi mnie takie, nawet nie wiem jak to nazwać, może "namawianie" na wyzbycie się danych pragnień. Przecież ludzie są różni.Nie przypominam sobie, aby kiedyś była sytuacja, gdy koleżanka zwierza mi się, ze ma dosyć samotnego życia i chciałaby kogoś w końcu poznać, abym jej powiedziała: singiel może być też szczęśliwy, druga osoba szczęścia Ci nie da, nie szukaj jej.
Dziwi mnie za każdym razem powtarzane zdanie (zwłaszcza na forach), ze jak ktoś szuka sobie patrnera, to na pewno aby wypełnić swoje braki, albo uwiesić się na kimś psychicznie. Według tej reguły nasze babki, matki, siostry (panowie też), oni wszyscy powchodzili sobie w te małżeństwa, bo byli nieszczęśliwi i chcieli, aby partner im coś zapewnił.

Jeszcze jedno: mówi się, ze osoby pogodne, spełnione, zadowolone, z poukładanym życiem - takie mają bardzo duże szanse na poznanie kogoś i stworzenie dobrego związku. Może i tak jest.
A co z tymi, którzy swoich partnerów spotkali w nie najlepszym momencie swojego życia - może mieli załamanie, może tuż po rozwodzie, może akurat mieli długi, albo myśleli, ze nic dobrego już ich w życiu nie spotka, problemy zdrowotne itd?  Bo i tak się zdarza.

Posty [ 3,056 do 3,120 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 46 47 48 49 50 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024