Witam ponownie.
Tytułem wstępu:
zakładąjąc wątek na tym forum i w tym dziale,chciałam się podzielić moją obecną sytuacją wyżalić, poradzić i albo pokrzepić albo już zdołowac na maxa, bo ostatno troche sie pogubiłam.
Zaszokowała mnie lawina późniejszych postów i to co się tu następnie działo. Nie zdziwiłabym się, gdyby taka dyskusja wybuchła na topiku coś w stylu: zdradzone żony,
kochanki, wredni sąsiedzi , wychowanie młodzieży itd.
Przyznam , że nie znałam wcześniej Netkobiety.pl, może kiedyś tam dawno temu coś tu przeczytałam, ale ogólnie to obce dla mnie forum.Napisałam tu, bo wyglądało dosyć
poważnie,spokojnie, żeby nie powiedzieć niewinnie (przeciwieństwo Kafeterii.pl).A tu niespodzianka.
Ale lepszy taki odzew niż żaden. Szkoda tylko, że dużo z Was przepychało się ze sobą słownie, a ja tu gdzieś zniknęłam.Mimo to dziękuję wszystkim, którzy jednak odpisali
do mnie konkretnie na moje zapytanie.
Do rzeczy:
1.Nastawienie-punkt widzenia a siedzenia
Uważam, że ogólnie rzecz biorąc, dużo zależy od nas samych, jeśli na czymś mi zależy, robię coś ku temu , aby to zmienić.Samo narzekanie nic nie da.Jednak czasami zdarza się tak, że mimo wysiłku, mimo wszelakich prób nic się nie zmienia.Mimo "wychodzenia do ludzi",różnych aktywności, wielu znajomych i tak z jakiś powodów nie poznaje się odpowiedniego mężczyzny(kobiety), a wtedy naprawde można załapać doła.Zwłasza,kiedy to trwa pare lat.
Pamiętam siebie z czasów dłuuugiej samotności bezzwiązkowej, szukałam,naprzemiennie narzekałam albo byłam pełna nadziei i nic i nic.Potem byłam w związku. I w tym okresie nie mogłam się nadziwić, jak wcześniej mogłam się tak dołować, kiedy byłam sama.Przeciez poznać kogoś to takie proste...a bycie samemu, to nie koniec świata i nie stawia człowieka w gorszej pozycji.
Teraz znowu jestem sama od jakiegoś czasu i powiem wam ,z reszta nic odkrywczego, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Ciężko kogoś sensownego , wolnego poznać.Choć nie jest to niemożliwe.W każdym razie mam wrażenie, że jeszcze sie ułoży.
2.Jestem desperatką?
Ktoś tu napisał mi, o bijącej z moich postów desperacji bycia z kimś, coś o wędzonce tam tez było , hmm?Kurcze, myślałam o tym ,ale tak nie jest.
Gdybym była 21 latką tak piszącą, to zgodziłabym się z tym określeniem. Ale że mam 36, sprawa jest inna: sama to już byłam, ho ho, jak długo.Do 30 stki praktycznie nie byłam w żadnym sensownym związku.Wszystko rozpadało się po 4-5 miesiącach .Za każdym razem schemat ten sam:facet znajduje inną, albo od początku nie jest zbytnio zainteresowany, albo ja odchodzę, bo stwierdzam, ze "to nie to". Więc w sumie większość tych lat byłam sama ( poznawałam siebie, samorozwijanie się było itd itd).Zmieniło się to po 30stce (związek ponad 2 lata), ale jak widać nie wyszło.Szkoda.
Dla mnie chęć bliskości, bycia z kimś , małżeństwa, dzieci, domu, to nie desperacja.Po prostu czuję, ze nadszedł mój czas.Mam taką potrzebę.
3.Terapia
Coś tu się przewijało o terapii, czy skuteczna, czy nie.
Z mojej strony:byłam, przerabiałam , polecam.Wszystko zależy od mojego nastawienia i motywacji.Jeżeli jest silna i prawdziwa, to jest sens iść.Jeśli ktoś nie wierzy, lub nie chce, to nie ma sensu. Żaden terapeuta nie powie:ma pan/i zrobić tak i tak, aby osiągnąć swój cel.
Miałam kiedyś pewne problemy, nijak sama nie mogłam dojść do ładu, spróbowałam terapii i byłam bardzo zadowolona.Najważniejsze chyba, być szczerym na spotkaniach i to nie wobec terapeuty, ale wobec siebie, bo inaczej terapia idzie w gwizdek , czy jak tam się mówi.Jednym słowem byłam bardzo zmotywowana , a na spotkania chodziłam
aby spotkać sie ze sobą , a nie z psychologiem (nie wiem , czy jasno się wyraziłam, kto zrozumie, to zrozumie). Podsumowując ;macie chęc- idzcie, nie chcecie-nie idzcie, bo to wtedy bez sensu.
Aha , terapia NFZtowska.
4.Zbyt zbytni optymizm
Mówienie osobie, która latami jest sama słów:"weź sie za siebie, nie narzekaj, wyjdź do ludxi, uśmiechaj się, znajdz jakieś hobby,po co ci gacie w domu, lepiej być samemu,
rozwijać się,naucz się być ze sobą"- nie jest dobrym pomysłem(nie dotyczy to b.młodych osób, powiedzmy 18-25 lat).Jest złym pomysłem.Wszystkie samotne latami, lub okresowo istoty jakie znam mają hobby, obracają się w śród ludzi,nie są jakimiś mrukami,łamagami, a i tak nie wiedzieć czemu są same.Czasem naprawde mimo wielu prób i zmiany podejścia nic się w tej materii nie zmienia.Nie bo nie.
Nie wiem dlaczego tak jest.Pech, przeznaczenie, może jeszcze nie czas?
Ale nadziei tracić nie można.
5.Zatwardziały pesymizm
W drugą stronę też nie można przesadzać. Jeżeli ktoś ciągle twierdzi, że wszyscy faceci /kobiety to zło wcielone, chamy, prostaki, lecą na wygląd, panie na kasę i pozycje,
są wulgarni, głupi i ogólnie do niczego, to z takim podejściem to naprawdę nigdy się nikogo nie spotka.Zakładając z góry że kolejny facet/babka to kolejny prostak/a, strzela sobie człowiek sam w stopę.To co widzisz, czego chcesz ,to dostaniesz.
Jeśli trafiam na jakiegoś chama/ke, to nie wchodze w dalsza znajomość.W ogóle głowy sobie nie zaprzątam takimi osobami, bo nie ma po co.
6.Portale randkowe
Będę pisać tylko o mężczyznach.
Tu odczucia mam mieszane.Faktem jest, że 70 procent panów chce łatwego seksu (zarówno żonaci, jak i wolni), pozostałe 20 procent to sierotki-biedne misie a także
baaardzo dziwni, których najbezpieczniej omijać.
I zostaje 10 procent, w które należy celować. Naprawde fajni, wartościowi mężczyźni,a czy coś z tego wyjdzie-może tak, moze nie.Tak samo, jak z osobą poznana w realu.
Z moim byłym poznaliśmy się na typowym portalu randkowym.A że nie wyszło, to już inna historia i miejsce poznania nie ma tu nic do rzeczy.
Podsumowując - trzeba tam uważać, ale normalni się trafiaja.
(procenty podałam oczywiście tak z głowy i na oko .)
7.Udawać czy...
Tu mam dylemat i do końca sama nie wiem.
Jeśli mi z jakiegoś powodu źle (tu w temacie, ze nie mam bliskiej osoby), to bezsensu jest sztuczny uśmiech i głoszenie dookoła, ze jest fajnie, bo mam dużo czasu, nikt mnie nie ogranicza, mogę jechac gdzie chce, robić co chce, gotować co chce. Na zewnątrz się uśmiecham a wewnątrz rozpadam.
Z drugiej jednak strony, jak będę ciągle skwaszona, jęcząca, będę każdej osobie jęczeć, jak mi źle, bo nie mam faceta/kobiety , a wszyscy mają, a dleczego ja nie mam itd,
to odstrasze wszystkich dookoła.Zwłaszcza potencjalnych kandydatów.
Tu jestem w kropce.A może trzeba być jakoś po środku???
Tyle na razie.Miało być wczoraj, ale późno do domu wróciłam, bo długo relaksowałam się w miłym pubie.
I trochę zeszło na pisaniu.Mówiłam, ze będzie długie.