Od faceta oczekuje sie inicjatywy, zdecydowania, tzw. podrywania. A gdy tego nie robi to jest mało-meski. Gdy zas to robi to tempo jest za wolne lub za szybkie. Piegowata, daj sie poniesc fali, nie musisz nad wszystkim w zyciu miec kontroli.
1,756 2019-08-15 22:11:32
1,757 2019-08-15 22:21:31 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-15 22:25:51)
Od faceta oczekuje sie inicjatywy, zdecydowania, tzw. podrywania. A gdy tego nie robi to jest mało-meski. Gdy zas to robi to tempo jest za wolne lub za szybkie. Piegowata, daj sie poniesc fali, nie musisz nad wszystkim w zyciu miec kontroli.
Nie o kontrolę chodzi, a o komfort i swobodę.
Może po prostu muszą się zgrać potrzeby? Kiedyś spotykałam się z Sąsiaduniem, który raz odważył się przytulić mnie na koncercie - a ja byłam ogrooomnie z tego zadowolona. Przylgnęłam do niego, ale to mi w tym momencie całkowicie wystarczało, gdyby próbował czegoś więcej, odsunęłabym się. Liczyłam na to, że z czasem będzie to szło do przodu - a Sąsiadunio nic, zupełnie przestał wykazywać jakiekolwiek objawy zainteresowania. No, szkoda, ale jak nie to nie. A nawet za rękę go wzięłam w tłumie pod pretekstem obawy przed zgubieniem się - puścił natychmiast po wydostaniu się ze ścisku. W kinie pod chmurka marudziłam, że mi zimno - a ten skubaniec poradził mi, żebym zapięła sweter . Proponowałam wspólne wyjścia tu i tam, ale nie miał czasu, nastroju, zdrowia - niepotrzebne skreślić. No, to sobie Sąsiadunia odpuściłam, czasem zagaduję z czystej ludzkiej sympatii, ale inicjatywa prawie zawsze wychodzi ode mnie.
Więc nie jest tak, że odrzucam wszelką inicjatywę i sama nie jestem w stanie żadnej z siebie wykrzesać.
Muszę widocznie cierpliwie poczekać, aż trafi swój na swego, a że jestem księżniczka na ziarnku grochu, poczekam dłużej
Nie szkodzi, mam i tak fajne życie. A w związku chcę mieć jeszcze fajniejsze, nie gorsze.
1,758 2019-08-17 10:05:01
O, ile nowych wypowiedzi.
Powiem tak, w zasadzie nic nowego i odkrywczego nie mam do dodania. Teraz to albo pech, albo jest jakiś feler we mnie, innego wytłumaczenia nie ma.
Co do tego czy smęce, to w tym konkretnie temacie na forum tak. Prywatnie doszły mnie słuchy, że znajomi uważają mnie za wybredną, doskonale sobie radzą i zaradne źyciowo kobietę. A może każdy widzi to, co chce zobaczyć, tego nie wiem. Nie smęcę , nie narzekam ludziom dookoła. ,czasem tylko z bliższe koleżanka przyznam się, że kurcze, jest ciężko, tyle lat minęło i nic, i nie wiem, gdzie tkwi błąd.
Ktoś gdzieś napisał, o przeprowadzce. Nie mieszkam w małej dziurze.
Ktoś gdzieś też napisał, że mało jest sensownych wolnych facetów- może jest niewiele, ale się zdarzają. Tylko jest z nimi jeden problem, nie zmusze na siłę zadnego, aby zechciał ze mną być. Przecież go nie kupię
Gdzieś ktoś napisał, że pewnie dostaje mnóstwo maili z forum, bo faceci piszą do każdej. Otóż, nie, nie dostaje mnóstwa maili, prawdę mówiąc zwykle moja skrzynka milczy.,Jedynie parę fajnych koleżanek poznałam, to wymieniłyśmy parę myśli ze sobą.
Ktoś gdzieś pisał o jakiś ksiezniczkach na iarnku grochu, albo jakiś rozczeniowych królewnach, które oczekiwaly spełniania ich zachcianek-to nie wiem o kim było, bo to na pewno nie ja. Przypomniało mi się, jak byłam z ex, kupowalam mu prezenty z roznych okazji, on mi nie, ale to nawet dobrze, bo potem nie miałam żadnych pamiątek.
Uprzrdzając, tak, zmieniłam siebie, zarówno wygląd, styl, jak i pewne cechy wewnetrzne, podejście do niektórych spraw, zachowanie, myślałam, że tu jest problem, że nie potrafię zainteresować kogoś wzajemnością. Niestety, kompletnie nic to nie dało, jeśli chodzi o zwiazki. Nadal jestem sama. Jeśli już kogoś poznaje, to albo jest od dawna zajęty, a ten ułamek wolnych nie jest zupełnie zainteresowany.
Albo odwrotnie, interesuje się mną facet, który mnie zupełnie nie interesuje. Tak jak ten ostatnio.
Głupia nie jestem (chyba) i widzę, co się dzieje. Od początku od tego 2013 jestem tu na forum z jednym "problemem" , który trwa i trwa i na zmiany się nie zanosi. Sama więc jestem świadoma, że coś jest nie tak.
A najgorsze, że już tak dlugo jestem sama, że łapie sie na tym, że nie wiem, czy umiała bym być z kimś na codzien. To mi się wydaje abstrakcyjne abstrakcją. To się innym zdarza, nie mnie. Inni kogoś poznają w banalnych sytuacjach, nie ja. Inni są w relacjach z wzajemnością, nie ja.
1,759 2019-08-17 10:23:24 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-08-17 10:35:10)
Rossanko, rozumiem. Ja już prawie 4 lata jestem sama - też długo. Tylko u mnie brak jest presji, że MUSZĘ z kimś być, że bez tego jestem jakaś gorsza, że to mnie definiuje, itd. Po prostu smutno mi, bo w moim życiu nie ma czegoś bardzo ważnego, obserwuję ludzi, którzy to mają, w tym takich, którzy w podobnym wieku wchodzą w nowe związki. Nie mówię, że ja nikogo nie spotykam, i że nic się nie dzieje, ale właśnie... to zainteresowanie jest rozbieżne (on albo ja), albo zajęci, albo z takim podejściem do życia, że nie będę się w takie znajomości pchać, bo życie w związku ma być lepsze, nie gorsze od samotnego.
Podstawowa trudność to jednak chyba mało okazji do poznawania nowych osób. Tak jest, gdy większość znajomych jest sparowanych. W pracy też nie poznam, bo małe hermetyczne środowisko : )
1,760 2019-08-17 10:30:48
Rossanko, rozumiem. Ja już prawie 4 lata jestem sama - też długo. Tylko u mnie brak jest presji, że MUSZĘ z kimś być, że bez tego jestem jakaś gorsza, że to mnie definiuje, itd. Po prostu smutno mi, bo w moim życiu nie ma czegoś bardzo ważnego, obserwuję ludzi, którzy to mają, w tym takich, którzy w podobnym wieku wchodzą w nowe związki. Nie mówię, że ja nikogo nie spotykam, i że nic się nie dzieje, ale właśnie... to zainteresowanitoe jest rozbieżne (on albo ja), albo zajęci, albo z takim podejściem do życia, że nie będę się w takie znajomości pchać, bo życie w związku ma być lepsze, nie gorsze od samotnego.
U mnie też bez presji, że muszę, tylko ja sama bym chciała. Jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie samotnego życia. Ale przyznaje, zawsze się tego bałam, bo nie widzialam sie sama. Po 4 latach samotności jeszcze jakoś było. Kurcze, miewałam dobre okresy, nawet długo trwały, że xobrze mi było samej. Teraz coś się zmieniło, jest jakiś kryzys.
To już dzieci moich znajomych właśnie niektóre biorą ślub, albo rodzą im się dzieci. Głupie uczucie, widziałaś kogoś w kołysce albo jak chodził do przedszkola, a on już po ślubie, a Ty ciągle szukasz.
1,761 2019-08-17 10:40:01
niepodobna napisał/a:Rossanko, rozumiem. Ja już prawie 4 lata jestem sama - też długo. Tylko u mnie brak jest presji, że MUSZĘ z kimś być, że bez tego jestem jakaś gorsza, że to mnie definiuje, itd. Po prostu smutno mi, bo w moim życiu nie ma czegoś bardzo ważnego, obserwuję ludzi, którzy to mają, w tym takich, którzy w podobnym wieku wchodzą w nowe związki. Nie mówię, że ja nikogo nie spotykam, i że nic się nie dzieje, ale właśnie... to zainteresowanitoe jest rozbieżne (on albo ja), albo zajęci, albo z takim podejściem do życia, że nie będę się w takie znajomości pchać, bo życie w związku ma być lepsze, nie gorsze od samotnego.
U mnie też bez presji, że muszę, tylko ja sama bym chciała. Jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie samotnego życia. Ale przyznaje, zawsze się tego bałam, bo nie widzialam sie sama. Po 4 latach samotności jeszcze jakoś było. Kurcze, miewałam dobre okresy, nawet długo trwały, że xobrze mi było samej. Teraz coś się zmieniło, jest jakiś kryzys.
To już dzieci moich znajomych właśnie niektóre biorą ślub, albo rodzą im się dzieci. Głupie uczucie, widziałaś kogoś w kołysce albo jak chodził do przedszkola, a on już po ślubie, a Ty ciągle szukasz.
Właśnie takie myśli mam w związku ze zbliżającym się ślubem syna kuzynki : ) Pamiętam, jak byłam na jego chrzcinach i pierwszej Komunii. Chłopak ma już córkę, a teraz bierze ślub z nową partnerką. Mnie do dzieci nigdy nie ciągnęło, ale jest to poczucie, że moje życie stoi w miejscu. Coś tam było, ostatecznie nie wyszło, jestem w punkcie wyjścia, tylko czasu coraz mniej
1,762 2019-08-17 10:42:49
rossanka napisał/a:niepodobna napisał/a:Rossanko, rozumiem. Ja już prawie 4 lata jestem sama - też długo. Tylko u mnie brak jest presji, że MUSZĘ z kimś być, że bez tego jestem jakaś gorsza, że to mnie definiuje, itd. Po prostu smutno mi, bo w moim życiu nie ma czegoś bardzo ważnego, obserwuję ludzi, którzy to mają, w tym takich, którzy w podobnym wieku wchodzą w nowe związki. Nie mówię, że ja nikogo nie spotykam, i że nic się nie dzieje, ale właśnie... to zainteresowanitoe jest rozbieżne (on albo ja), albo zajęci, albo z takim podejściem do życia, że nie będę się w takie znajomości pchać, bo życie w związku ma być lepsze, nie gorsze od samotnego.
U mnie też bez presji, że muszę, tylko ja sama bym chciała. Jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie samotnego życia. Ale przyznaje, zawsze się tego bałam, bo nie widzialam sie sama. Po 4 latach samotności jeszcze jakoś było. Kurcze, miewałam dobre okresy, nawet długo trwały, że xobrze mi było samej. Teraz coś się zmieniło, jest jakiś kryzys.
To już dzieci moich znajomych właśnie niektóre biorą ślub, albo rodzą im się dzieci. Głupie uczucie, widziałaś kogoś w kołysce albo jak chodził do przedszkola, a on już po ślubie, a Ty ciągle szukasz.Właśnie takie myśli mam w związku ze zbliżającym się ślubem syna kuzynki : ) Pamiętam, jak byłam na jego chrzcinach i pierwszej Komunii. Chłopak ma już córkę, a teraz bierze ślub z nową partnerką. Mnie do dzieci nigdy nie ciągnęło, ale jest to poczucie, że moje życie stoi w miejscu. Coś tam było, ostatecznie nie wyszło, jestem w punkcie wyjścia, tylko czasu coraz mniej
Podobnie, niedawno ożenił się 26 letni syn znajomej, a pamiętam jak go urodziła. Z kolei dalsza kuzynka, pamiętam jak szła do 1wszej klasy podstawówki. ,a ja zaczynałam studia. Ona już jest mężatka i ma 3 letnie dziecko. Rozumiem Twoje odczucia.
1,763 2019-08-17 10:59:04
Jeśli już kogoś poznaje, to albo jest od dawna zajęty, a ten ułamek wolnych nie jest zupełnie zainteresowany.
Oj jakie to prawdziwe, jak ja poznaję jakąś kobietę to na 90% przypadków jest już zajęta/zaklepana albo właśnie z kimś ,,kręci"
A pozostałe 10% to albo kompletnie dziewczyna nie jest mną zainteresowana (nawet na mnie nie patrzy jak do niej mówię) albo są jakieś mega różnice między nami (np. wiek, poglądy, środowisko itp.)
1,764 2019-08-17 11:41:38
Oj jakie to prawdziwe, jak ja poznaję jakąś kobietę to na 90% przypadków jest już zajęta/zaklepana albo właśnie z kimś ,,kręci"
A pozostałe 10% to albo kompletnie dziewczyna nie jest mną zainteresowana (nawet na mnie nie patrzy jak do niej mówię) albo są jakieś mega różnice między nami (np. wiek, poglądy, środowisko itp.)
Jak sobie przypominam siebie w wieku 25 lat, to wyglądało podobnie. Przeżywałam wtedy wielkie zauroczenie kolegą, niestety jednostronne , ale to nic, bo już za 3 lata spotkało mnie wilelkie BUM, poznałam pewnego mężczyznę, w sytuacji, gdy sie tego nie spodziewałam (bo inne rzeczy zaprzątały mi głowę, a nie szukanie faceta) w miejscu, w którym do głowy nie przyszło, że mogę kogoś poznać, a jednak los bywa przewrotny. Pasowało mi w nim wszystko (w sumie na takiego Kogoś - myślałam wtedy czekałam tyle czasu), ale jak się okazało, jego zainteresowanie było zwykłą uprzejmością i swoje uczucia skierował od dawna do innej kobiety, co się później okazało
Sytuacja ta pokazała mi, ze nie odrózniam zainteresowania od uprzejmości
1,765 2019-08-17 11:46:44
Ciekawa jestem jakie Ty sama sygnały dajesz? Masz jakieś informacje zwrotne?
1,766 2019-08-17 11:46:55 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 11:48:50)
Wielu z nas nie odróżnia. I żywi złudną nadzieję. Jednak nie wszyscy robią z tego życiową tragedię. Takie są związki międzyludzkie. Nikt niczego nie ma wypisane na czole żeby od razu wszystko było z góry wiadomo. To są smaczki (czasem gorzkie) życia uczuciowego.
1,767 2019-08-17 11:49:30
Ciekawa jestem jakie Ty sama sygnały dajesz? Masz jakieś informacje zwrotne?
Informacja zwrotna to uśmiech, spojrzenie, rozmowa(to na początek).
1,768 2019-08-17 11:50:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-17 12:07:13)
Rossanko, ta na ziarnku grochu to ja
Może rzeczywiście tak jest, że łatwo mnie zrazić, bo podświadomie tak kombinuję, żeby jednak w związek nie wchodzić. Ale milionowy raz powtórzę: nie ma we mnie przekonania, że związek to taka znowu supersprawa. Choć nie powiem, bywa miło, dobrze, ciepło... i brakuje tego zwłaszcza, gdy zaistnieje i nagle (lub nienagle) się kończy. Ale ciemne strony bycia w związku poznałam aż nadto, a swoją (nad)wrażliwość znam, nie mam ochoty na huśtawki i uzależnianie swoich nastrojów od drugiej osoby. Teraz moje nastawienie do życia zależy głównie ode mnie samej.
Ojjj, rozgaduję się... Skracaj się Piegowata!
Rossanko, a może po prostu taka jesteś: niezależna, mająca swoje zdanie, swoje potrzeby, nieskora do związku za wszelką cenę. Może nie warto z tym walczyć, tylko zaakceptować siebie?
Gmatwam troche i nie wiem, czy dobrze zostanę zrozumiana, ale odkąd pojęłam, że w dużej mierze sama tak,a nie inaczej kieruję swoim życiem, wpływam na bieg wydarzeń, wybieram - to nie ma sensu się tym dołować.
No, bo po co w gruncie rzeczy miałabym być w związku? Dlatego, że tak żyją "wszyscy"?
Kiedyś myślałam, że coś ze mną nie tak, że nikt mnie nie chce, że jakiś autosabotaż uprawiam. Ale dotarło do mnie, że ja naprawdę nie muszę być w związku. Chociaż spróbuję, jeśli okoliczności będą sprzyjać. I będę ćwiczyć komunikację, bo zdałam sobie sprawę, że mocno mi szwankowała.
Aczkolwiek... to też powtórzyłam sto razy: po cholerę mam komunikować sprawy, które uważam za oczywiste i elementarne???????
1,769 2019-08-17 11:51:05
Wielu z nas nie odróżnia. I żywi złudną nadzieję. Jednak nie wszyscy robią z tego życiową tragedię. Takie są związki międzyludzkie. Nikt niczego nie ma wypisane na czole żeby od razu wszystko było z góry wiadomo. To są smaczki (czasem gorzkie) życia uczuciowego.
Ludzie mają różne potrzeby, dla jednego będzie tragedią, że ma mały biust, albo, że mieszka w Polsce, albo, że skończył 45 lat, albo, że nie zna angielskiego.... i nie ma się z czego śmiać, ludzie mają jakieś swoje zapatrywania.
1,770 2019-08-17 11:53:07 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-17 12:00:44)
Wielu z nas nie odróżnia. I żywi złudną nadzieję. Jednak nie wszyscy robią z tego życiową tragedię. Takie są związki międzyludzkie. Nikt niczego nie ma wypisane na czole żeby od razu wszystko było z góry wiadomo. To są smaczki (czasem gorzkie) życia uczuciowego.
Dlatego ja się nie zachłystuję. Faceci to nie bogowie, tylko ludzie tacy jak my (no, prawie )
Zawsze mówię: pożyjemy, zobaczymy i że Pana Boga za nogi nie złapałam tylko dlatego, że ktoś się mną zainteresował.
A panowie dzisiaj nie są cierpliwi, o nie. Wszystko chcą mieć od razu. I jak im się mówi nie, to robią w tył zwrot (zapewne nie wszyscy, ale takich spotykałam). Nie pojmują, że "nie" jest na tu i teraz i nie oznacza, że będzie obowiązywać wiecznie. To zawsze wydawało mi się takie normalne i oczywiste, a tu mi na forum mówią, że trzeba im to łopatą kłaść do głowy
Wrrrrrrr!!!!!!!
Pewnie przez to swoje podejście tracę, ale bywało, że dziękowałam sama sobie za trzeźwość.
1,771 2019-08-17 11:56:46
Piegowata i rossanka powinny się spotkać i razem iść na lachonów .
1,772 2019-08-17 11:56:54 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-17 11:57:55)
Ela210 napisał/a:Ciekawa jestem jakie Ty sama sygnały dajesz? Masz jakieś informacje zwrotne?
Informacja zwrotna to uśmiech, spojrzenie, rozmowa(to na początek).
Nie o to pytałam, tylko czy masz infomacje, jak Ty jesteś odbierana? W sensie zainteresowana jako mężczyzną, czy po prostu uprzejma babka..
1,773 2019-08-17 11:57:32
Sorry, trochę tu przemycam własnych problemów, bo mimo wszystko gdzieś tam po głowie temat się pałęta
1,774 2019-08-17 11:58:55
Piegowata i rossanka powinny się spotkać i razem iść na lachonów
.
Na lachonów? Myślałam, że lachony to kobiety. Zdecydowanie wolę chłopców
1,775 2019-08-17 12:03:37
rossanka napisał/a:Ela210 napisał/a:Ciekawa jestem jakie Ty sama sygnały dajesz? Masz jakieś informacje zwrotne?
Informacja zwrotna to uśmiech, spojrzenie, rozmowa(to na początek).
Nie o to pytałam, tylko czy masz infomacje, jak Ty jesteś odbierana? W sensie zainteresowana jako mężczyzną, czy po prostu uprzejma babka..
Skąd mam wiedzieć, co oni sobie myślą?
1,776 2019-08-17 12:04:42 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 12:05:42)
MalaMe napisał/a:Wielu z nas nie odróżnia. I żywi złudną nadzieję. Jednak nie wszyscy robią z tego życiową tragedię. Takie są związki międzyludzkie. Nikt niczego nie ma wypisane na czole żeby od razu wszystko było z góry wiadomo. To są smaczki (czasem gorzkie) życia uczuciowego.
Ludzie mają różne potrzeby, dla jednego będzie tragedią, że ma mały biust, albo, że mieszka w Polsce, albo, że skończył 45 lat, albo, że nie zna angielskiego.... i nie ma się z czego śmiać, ludzie mają jakieś swoje zapatrywania.
I tu jest pies pogrzebany. Bo sęk w tym, że to nie są tragedie ludzkie! Ale jeśli temu, czego tak bardzo w życiu pragniemy a czego od życia nie dostajemy, nie mając na to wpływu, nadajemy wymiar tragedii to pogrążamy się w czymś z czego bardzo ciężko się dźwignąć, bo wpadamy w pułapkę zastawioną na samych siebie przez samych siebie. Oczywiście można powiedzieć sobie że na wielkości biustu kończy się życie, i jeśli nie jest wymarzonego rozmiaru to nasze zycie nie ma sensu, podobnie jak na czymkolwiek innym. Tylko co to daje?
1,777 2019-08-17 12:05:23
Sorry, trochę tu przemycam własnych problemów, bo mimo wszystko gdzieś tam po głowie temat się pałęta
Spoko, może ten temat być również minikafejką. Jak widać problem ten nie zależy od wieku. Ale z wiekiem jest coraz bardziej niepokojący(bo co jezst ze mną nie tak, że lata mijają, a ja sam/sama).
1,778 2019-08-17 12:05:57
Ela210 napisał/a:rossanka napisał/a:Informacja zwrotna to uśmiech, spojrzenie, rozmowa(to na początek).
Nie o to pytałam, tylko czy masz infomacje, jak Ty jesteś odbierana? W sensie zainteresowana jako mężczyzną, czy po prostu uprzejma babka..
Skąd mam wiedzieć, co oni sobie myślą?
Boo komuś powiedzą? tak jak masz info od znajomych co wyżej napisałaś jak Cię spostrzegają.
1,779 2019-08-17 12:06:41 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 12:08:36)
Piegowata'76 napisał/a:Sorry, trochę tu przemycam własnych problemów, bo mimo wszystko gdzieś tam po głowie temat się pałęta
Spoko, może ten temat być również minikafejką. Jak widać problem ten nie zależy od wieku. Ale z wiekiem jest coraz bardziej niepokojący(bo co jezst ze mną nie tak, że lata mijają, a ja sam/sama).
Nic. Czemu nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że po prostu życie tak Ci się ułożyło i tak bardzo doszukujesz się problemu w sobie? A przed tobą jeszcze kolejny, spory kawał życia, które nie wiadomo co przyniesie.
1,780 2019-08-17 12:09:32
I tu jest pies pogrzebany. Bo sęk w tym, że to nie są tragedie ludzkie! Ale jeśli temu, czego tak bardzo w życiu pragniemy a czego od życia nie dostajemy, nie mając na to wpływu, nadajemy wymiar tragedii to pogrążamy się w czymś z czego bardzo ciężko się dźwignąć, bo wpadamy w pułapkę zastawioną przez na samych siebie przez samych siebie. Oczywiście można powiedzieć sobie że na wielkości biustu kończy się życie, podobnie jak na czymkolwiek innym. Tylko co to daje?
Myślisz, ze tego nie wiem? Ile razy sobie mówiłam, ze to bez sensu tak się katować taką jedną rzeczą, ale te myśli wciąż wracaja. Pewnie powiecie = znajdz sobie hobby - znalazłam. Albo - pracuj więcej, zajmij się czymś aby o tym nie myśleć - to robiłam, ale myśli i tak powracają. Głupia nie jestem widzę, jak to brzmi : baba od 6 lat jęczy, ze jest sama, niech się zajmie życiem, a facet jakk się znajdzie to się znajdzie - sama bym komuś tak poradziła. Ale radzić a samemu to zastosować to zupełnie coś innego. Obsesja niemal jakaś ostatnio, a wiem, że to jest bez sensu takie myślenie. Pewnie to wszystko przez kolejną nieudaną znajomość ostatnio, to mnie trochę wyprowadziło z równowagi, bo ile można przeżywać to samo.
1,781 2019-08-17 12:09:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-17 12:14:27)
Czemu nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że po prostu życie tak Ci się ułożyło i tak bardzo doszukujesz się problemu w sobie?
Popieram. Ale jeśli sprawa uwiera, to może jakiś terapeuta? Mnie to czasem chodzi po głowie pomimo zapewnień, że mogę sobie być sama.
No, bo i mogę, ale sprawdziłabym i zbadała, czy jednak sama sobie nie stwarzam przeszkód. Bo przecież to, że godzę się na samotność, że wręcz ją czasami wybieram, nie oznacza, że nie chciałabym zaznać czegoś innego.
1,782 2019-08-17 12:10:37
rossanka napisał/a:Ela210 napisał/a:Nie o to pytałam, tylko czy masz infomacje, jak Ty jesteś odbierana? W sensie zainteresowana jako mężczyzną, czy po prostu uprzejma babka..
Skąd mam wiedzieć, co oni sobie myślą?
Boo komuś powiedzą? tak jak masz info od znajomych co wyżej napisałaś jak Cię spostrzegają.
Komu mieliby coś powiedzieć? A jeśli powiedzą to swoim znajomym, to co mi to da, jak ja nie znam ich znajomych?
1,783 2019-08-17 12:12:12
MalaMe napisał/a:Czemu nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że po prostu życie tak Ci się ułożyło i tak bardzo doszukujesz się problemu w sobie?
Popieram. Ale jeśli sprawa uwiera, to może jakiś terapeuta? .
Własnie ostatnio dochodzi do mnie, że możliwe, że tak mi się ułożyło (ale to też nie do końca). U terapeuty by łam. Teraz jestem w punkcie, ze mi żaden terapeuta nie pomoże, ani nikt inny, tylko sama sobie mogę pomóc. Tu na forum mogę się jedynie czasami wygadać.
1,784 2019-08-17 12:17:58 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 12:18:46)
Moja rada. Przestań oglądać się wstecz. Nie myśl o tym, co było, a dokładnie, co miało być, a patrz w przyszłość. Nie rób analiz przeszłości, a skup się na teraźniejszości i przyszłości. Nie mówię żebyś uciekała od tego, co może być w Tobie, co powoduje Twoje takie a nie inne relacje z mężczyznami, lecz o tym żebyś przez ten pryzmat nie roztrząsała minionego w życiu czasu.
Jeśli chcesz coś poprawić w sobie, to zrób to najpierw dla siebie, a nie dlatego, że być może pomoże Ci to osiągnąć jakiś cel. Nie zakładaj zbyt wiele.
1,785 2019-08-17 12:20:41
Ross, a może taki etap po prostu przechodzisz? Ja przechodziłam, było mi źle samej.
Mój dobry kolega, też sam, również przeszedł przez taki kryzys. Napisał (mieszkamy daleko od siebie) mi wtedy: "Nigdy mi to nie przeszkadzało, a ostatnio to po prostu masakra". Po pewnym czasie stwierdził, że mu już przeszło, że jest spokojniejszy. I ciągle sam... To przyjaciel z dzieciństwa, mam do niego sentyment i nieraz myślałam, że gdyby nie rozłąka, to może on byłby dzisiaj moim mężem... Wszyscy wołali za nami "zakochana para"
1,786 2019-08-17 12:22:12 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-17 12:22:51)
Moja rada. Przestań oglądać się wstecz. Nie myśl o tym, co było, a dokładnie, co miało być, a patrz w przyszłość. Nie rób analiz przeszłości, a skup się na teraźniejszości i przyszłości. Nie mówię żebyś uciekała od tego, co może być w Tobie, co powoduje Twoje takie a nie inne relacje z mężczyznami, lecz o tym żebyś przez ten pryzmat nie roztrząsała minionego w życiu czasu.
Jeśli chcesz coś poprawić w sobie, to zrób to najpierw dla siebie, a nie dlatego, że być może pomoże Ci to osiągnąć jakiś cel. Nie zakładaj zbyt wiele.
Też tak uważam i tak żyję. W sumie do tego sprowadzają się te wszystkie moje tyrady.
1,787 2019-08-17 12:23:42
Moja rada. Przestań oglądać się wstecz. Nie myśl o tym, co było, a dokładnie, co miało być, a patrz w przyszłość. Nie rób analiz przeszłości, a skup się na teraźniejszości i przyszłości. Nie mówię żebyś uciekała od tego, co może być w Tobie, co powoduje Twoje takie a nie inne relacje z mężczyznami, lecz o tym żebyś przez ten pryzmat nie roztrząsała minionego w życiu czasu.
Jeśli chcesz coś poprawić w sobie, to zrób to najpierw dla siebie, a nie dlatego, że być może pomoże Ci to osiągnąć jakiś cel. Nie zakładaj zbyt wiele.
Wiesz co, w zasadzie sobie tak ostatnio myslałam, bo trochę w życiu przeszłam, a potem trochę w sobie rzeczy pozmieniałam, bo mi się nie podobały, trochę pracy w to włożyłam, że teraz znalazłam się w punkcie, że oprócz kosmetycznych, drobnych rzeczy, nad które jeszcze w sobie zmienię, bo chcę ( z resztą całe życie ludzie się czegoś nowego uczą), nie mam już potrzeby aby cokolwiek jeszcze zmieniać, jestem już sobą, nie wiem jak to inaczej wyrazić.
Nie patrzeć w przeszłość - trudne, zwłaszcza gdy ostatnia znajomość skończyła się finalnie identycznie jak te z przeszłości. Ale ok, wiem, ma masz na myśli.
1,788 2019-08-17 12:25:38
Ross, a może taki etap po prostu przechodzisz? Ja przechodziłam, było mi źle samej.
Mój dobry kolega, też sam, również przeszedł przez taki kryzys. Napisał (mieszkamy daleko od siebie) mi wtedy: "Nigdy mi to nie przeszkadzało, a ostatnio to po prostu masakra". Po pewnym czasie stwierdził, że mu już przeszło, że jest spokojniejszy. I ciągle sam... To przyjaciel z dzieciństwa, mam do niego sentyment i nieraz myślałam, że gdyby nie rozłąka, to może on byłby dzisiaj moim mężem... Wszyscy wołali za nami "zakochana para"
Sęk w tym Piegowata, że mi jest bardzo dobrze samej. Ale nie wyklucza to tego, że chciałabym być z kimś. Paradoks. A jak się pojawił ktoś, kim się zainteresowałam, to on standardowo nie jest zainteresowany. Drugim zainteresowanym z kolei ja nie jestem zainteresowana.
1,789 2019-08-17 12:50:54 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 13:04:20)
MalaMe napisał/a:Moja rada. Przestań oglądać się wstecz. Nie myśl o tym, co było, a dokładnie, co miało być, a patrz w przyszłość. Nie rób analiz przeszłości, a skup się na teraźniejszości i przyszłości. Nie mówię żebyś uciekała od tego, co może być w Tobie, co powoduje Twoje takie a nie inne relacje z mężczyznami, lecz o tym żebyś przez ten pryzmat nie roztrząsała minionego w życiu czasu.
Jeśli chcesz coś poprawić w sobie, to zrób to najpierw dla siebie, a nie dlatego, że być może pomoże Ci to osiągnąć jakiś cel. Nie zakładaj zbyt wiele.Wiesz co, w zasadzie sobie tak ostatnio myslałam, bo trochę w życiu przeszłam, a potem trochę w sobie rzeczy pozmieniałam, bo mi się nie podobały, trochę pracy w to włożyłam, że teraz znalazłam się w punkcie, że oprócz kosmetycznych, drobnych rzeczy, nad które jeszcze w sobie zmienię, bo chcę ( z resztą całe życie ludzie się czegoś nowego uczą), nie mam już potrzeby aby cokolwiek jeszcze zmieniać, jestem już sobą, nie wiem jak to inaczej wyrazić.
Nie patrzeć w przeszłość - trudne, zwłaszcza gdy ostatnia znajomość skończyła się finalnie identycznie jak te z przeszłości. Ale ok, wiem, ma masz na myśli.
Trudne, lecz nie niewykonalne. Pisząc o zmienianiu siebie, miałam na myśli zmianę Twojego sposobu myślenia, który wciąż jest nastawiony na analizę jednego i tego samego, co jest jasne jak słońce, a dotyczy właśnie tego:
A jak się pojawił ktoś, kim się zainteresowałam, to on standardowo nie jest zainteresowany. Drugim zainteresowanym z kolei ja nie jestem zainteresowana.
Czasem długo nie możemy trafić na "tę" osobę, czasem wydaje nam się, że już trafiliśmy a okazuje się, że to nie to, czasem nie trafiamy w ogóle, a bywa i tak, że trafiamy a przechodzimy obok niej nie dostrzegając w tłumie.
Twój problem sprowadza się do pytania > dlaczego Ci, którzy mi się podobają, nie odwzajemniają mojego zainteresowania i vice versa.
No dlatego, że tak to jest. Bywa różnie. Tobie przytrafiła się różnorodność pod postacią samotności.
I ostatnia rzecz, tak zupełnie szczerze, w całym tym temacie dostrzegam bardzo głęboko ukryte prawdziwe pytanie, które brzmi, dlaczego nikomu się nie podobam.
1,790 2019-08-17 13:09:24 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-08-17 13:11:00)
Czasem długo nie możemy trafić na "tę" osobę, czasem wydaje nam się, że już trafiliśmy a okazuje się, że to nie to, czasem nie trafiamy w ogóle, a bywa i tak, że trafiamy a przechodzimy obok niej nie dostrzegając w tłumie. .
Przechodząc obok - raczej nie, każdej znajomości dawałam szansę, nawet jak mi się facet zupełnie nie podobał ani to jak wyglądał, ani to , co mówił (chociaz z tym było gorzej). chyba, ze mówimy o przysłowiowym tłumie, gdzie widział mnie ktoś na ulicy, a ja jego nie, bo akurat spojrzałam w inną stronę - ale to już bardziej filozobiczne rozmyślania.
Twój problem sprowadza się do pytania > dlaczego Ci, którzy mi się podobają, nie odwzajemniają mojego zainteresowania i vice versa.
No dlatego, że tak to jest. Bywa różnie. Tobie przytrafiła się różnorodność pod postacią samotności.
Nie do końca. Rozumiem, że i bywa bez wzajemności. To nawet normalne, że ileś tam osób nie będzię odwzajemniało mojego zainteresowania (i odwrotnie). Nawet niespotykane by było, jakby każdy mężczyzna, który mi się podoba - abym, ja się podobała jemu. Sęk w tym, że od ponad 20 lat mam same takie przypadki, gdy ja jestem zainteresowana, a druga osoba, okazuje się, ze wcale nie. A to co brałam za cień zainteresowania okazało się tylko dobrym wychowaniem. I tak za każdym razem, 100% przyoadków. A to już ciężko nazwać, ze to był przypadek. Rozumiem, raz, dwa, trzy, w przeciągu 2 lat albo 5 ciu, ale za kazdym razem ponad 20 lat? To już jest dziwne.
edit:
I ostatnia rzecz, tak zupełnie szczerze, w całym tym temacie dostrzegam bardzo głęboko ukryte prawdziwe pytanie, które brzmi, dlaczego nikomu się nie podobam
Ale ja się podobam, ale takim, którzy mi się nie podobają (co prawda rzadko, ale się zdarzało).
Nie wiem jak to ludzie robią, ze podobają się sobie ze wzajemnością. Jak to jest?
1,791 2019-08-17 13:14:33 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 13:15:41)
MalaMe napisał/a:Czasem długo nie możemy trafić na "tę" osobę, czasem wydaje nam się, że już trafiliśmy a okazuje się, że to nie to, czasem nie trafiamy w ogóle, a bywa i tak, że trafiamy a przechodzimy obok niej nie dostrzegając w tłumie. .
Przechodząc obok - raczej nie, każdej znajomości dawałam szansę, nawet jak mi się facet zupełnie nie podobał ani to jak wyglądał, ani to , co mówił (chociaz z tym było gorzej). chyba, ze mówimy o przysłowiowym tłumie, gdzie widział mnie ktoś na ulicy, a ja jego nie, bo akurat spojrzałam w inną stronę - ale to już bardziej filozobiczne rozmyślania.
Pisałam w przenośni. Nie możesz wykluczyć, że kiedyś gdzieś tam nie dostrzegłaś czyjegoś prawdziwego zainteresowania, nie dałaś szansy poznania siebie i tej osoby. To nie chodzi o to, że umawiałaś się na randki jak leci nawet z tymi, którzy Ci się nie podobali. Niewykluczone że Twoje "klapki na oczach" i dążenie do bycia w związku za wszelką ceną przysłoniły Ci tą osobę. Nie mówię że tak było, lecz że tak mogło być.
Traktujesz to wszytko zbyt dosłownie i dosadnie.
Myślę że to uwolnienie się, ale takie szczere i prawdziwe, od tej przemożnej chęci bycia w związku, bardzo by Ci pomogło w normalnych kontaktach z facetami.
1,792 2019-08-17 13:28:37
Pisałam w przenośni. Nie możesz wykluczyć, że kiedyś gdzieś tam nie dostrzegłaś czyjegoś prawdziwego zainteresowania, nie dałaś szansy poznania siebie i tej osoby. To nie chodzi o to, że umawiałaś się na randki jak leci nawet z tymi, którzy Ci się nie podobali. Niewykluczone że Twoje "klapki na oczach" i dążenie do bycia w związku za wszelką ceną przysłoniły Ci tą osobę. Nie mówię że tak było, lecz że tak mogło być.
Traktujesz to wszytko zbyt dosłownie i dosadnie.
Raczej sobie nie przypominam, musiałby być to naprawdę cichy wielbiciel, jak to się mówi.
Myślę że to uwolnienie się, ale takie szczere i prawdziwe, od tej przemożnej chęci bycia w związku, bardzo by Ci pomogło w normalnych kontaktach z facetami.
Święte słowa, pozbyć się chęci bycia w związku, a związek się sam zdarzy - zabawne, 20 lat temu doszłam do tego wniosku, ale do dziś nie zdołałam osiągnąć tego stanu. Owszem, czasem mam okresy, że nie mam tej chcęci, wtedy nic się nie dzieje, albo, kogoś poznaję ot tak - a dale finał już znany - brak zainteresowania z jego strony.
Może smęcę, ale ja tu naprawdę próbuję dociec, co jest nie tak, bo tyle lat i same niepowodzenia, to jest zastanawiające. Albo po prostu taki pech. Ale czy może być aż taki pech?
Wiem, że powinnam odpuścić, ale 6 lat sama, wcześniej przed ex też byłam ponad dekadę sama, to się można zdenerwować.
1,793 2019-08-17 19:15:35 Ostatnio edytowany przez MalaMe (2019-08-17 19:16:54)
Raczej sobie nie przypominam, musiałby być to naprawdę cichy wielbiciel, jak to się mówi.
Nie możesz sobie nie przypominać, jeśli właśnie przegapiłaś. Jeśli przegapiłaś, to pewnie nigdy na niego nie zwróciłaś uwagi.
Może smęcę, ale ja tu naprawdę próbuję dociec, co jest nie tak, bo tyle lat i same niepowodzenia, to jest zastanawiające. Albo po prostu taki pech. Ale czy może być aż taki pech?
Wiem, że powinnam odpuścić, ale 6 lat sama, wcześniej przed ex też byłam ponad dekadę sama, to się można zdenerwować.
Kręcisz się w kółko. To ani pech, ani nie niepowodzenia, ani też powód do zdenerwowania, no chyba że dla Ciebie związek jest celem samym sobie. Byleby tylko był. Nie masz ani obowiązku być w związku ani nie musisz być w związku aby czuć się w pełni normalnie. To jest jakiś aspekt życia, który jednym się przydarza (udanie bądź też nieudanie) a innym nie. Czasem jest wynikiem dokonywanych wyborów, czasem kolei rzeczy.
1,794 2019-08-18 11:47:15
Kręcisz się w kółko. To ani pech, ani nie niepowodzenia, ani też powód do zdenerwowania, no chyba że dla Ciebie związek jest celem samym sobie. Byleby tylko był. Nie masz ani obowiązku być w związku ani nie musisz być w związku aby czuć się w pełni normalnie. To jest jakiś aspekt życia, który jednym się przydarza (udanie bądź też nieudanie) a innym nie. Czasem jest wynikiem dokonywanych wyborów, czasem kolei rzeczy.
Wiem, ze nie mam obowiązku, ale chciałabym. Obecnie staram się przyzwyczaić do już stałego życia w pojedynkę, powtarzam sobie, ze przecież są rózne sytuacje, nie każdy będzie z kimś, czasem zależy to od człowieka, a czasem jest to zupełny przypadek. Wmawiam sobie to i wmawiam, czasem działa, ale chyba nie do końca, bo chęć zawsze powraca i co z tym fantem zrobić ?
Nie udało się jako 20 latka, nie udało się jako 30 latka i teraz po 40 nic się nie zmieniło. Już w Lotto prędzej wygram.
1,795 2019-08-18 12:40:02
rossanka napisał/a:Może smęcę, ale ja tu naprawdę próbuję dociec, co jest nie tak, bo tyle lat i same niepowodzenia, to jest zastanawiające. Albo po prostu taki pech. Ale czy może być aż taki pech?
Wiem, że powinnam odpuścić, ale 6 lat sama, wcześniej przed ex też byłam ponad dekadę sama, to się można zdenerwować.Kręcisz się w kółko. To ani pech, ani nie niepowodzenia, ani też powód do zdenerwowania, no chyba że dla Ciebie związek jest celem samym sobie. Byleby tylko był. Nie masz ani obowiązku być w związku ani nie musisz być w związku aby czuć się w pełni normalnie. To jest jakiś aspekt życia, który jednym się przydarza (udanie bądź też nieudanie) a innym nie. Czasem jest wynikiem dokonywanych wyborów, czasem kolei rzeczy.
A ja rossankę rozumiem.
Oczywiście chciałabym spotkać swojego Towarzysza Życia, ale z drugiej strony nie mam jakiegoś parcia na związek, nigdy nie uważałam, że nie ważne kto, byle był. I póki co, tego TŻ nie spotkałam... Nawet nie mogę powiedzieć, że którakolwiek z moich znajomości z facetami była związkiem. I z jednej strony przyjmuję to ze spokojem, a z drugiej czasem się zastanawiam, dlaczego tak mi się ułożyło życie i mi smutno... Taka rozkmina, co się stało i dlaczego, bo jednak gdzieś tam w środku ta tęsknota za miłością jest.
Generalnie nie mam problemu z bycia singielką. Nie przeszkadzają mi wyjścia/wyjazdy w pojedynkę itd. Lubię życie i potrafię się nim cieszyć będąc sama Tylko że czasem brakuje mi tego przytulenia, pocałunku... Ostatnio zauważyłam, że strasznie modne jest wmawianie kobietom, że można być szczęśliwą samą, że facet nie jest do niczego potrzebny. Oczywiście sporo w tym racji, ale nie do końca. Gdyby tak było, to ludzie nie tworzyli by związków, skoro tak fajnie i szczęśliwie być samemu.
Nie rozpaczam za facetem, po prostu sobie żyję, cieszę się tym życiem tak, jak umiem, doceniam je. To jednak nie zmienia faktu, że czasem przychodzi pytanie, dlaczego miłość mnie ominęła. Tak po ludzku mi tęskno.
1,796 2019-08-18 12:49:44
Nie udało się jako 20 latka, nie udało się jako 30 latka i teraz po 40 nic się nie zmieniło. Już w Lotto prędzej wygram.
Nie żebym namawiał do hazardu, ale może powinnaś spróbować raz na tydzień. Mówią że kto nie ma szczęścia w miłości ten...
1,797 2019-08-18 13:01:08
Generalnie nie mam problemu z bycia singielką. Nie przeszkadzają mi wyjścia/wyjazdy w pojedynkę itd. Lubię życie i potrafię się nim cieszyć będąc sama
Tylko że czasem brakuje mi tego przytulenia, pocałunku... Ostatnio zauważyłam, że strasznie modne jest wmawianie kobietom, że można być szczęśliwą samą, że facet nie jest do niczego potrzebny. Oczywiście sporo w tym racji, ale nie do końca. Gdyby tak było, to ludzie nie tworzyli by związków, skoro tak fajnie i szczęśliwie być samemu.
Nie rozpaczam za facetem, po prostu sobie żyję, cieszę się tym życiem tak, jak umiem, doceniam je. To jednak nie zmienia faktu, że czasem przychodzi pytanie, dlaczego miłość mnie ominęła. Tak po ludzku mi tęskno.
W samo sedno. Też nie mam od dawna problemów z samotnym wyjściami. Czy to są wyjścia do miasta na zakupy, czy do kina, czy na spacer, albo jarmark, czy koncert.. Nie bywam smutna wieczorem, zwłaszcza w zimowe długie wieczory, jakoś nigdy nie miałam problemu z organizowaniem sobie czasu, muszę przyznać. W domu też różnie, sprawy domowe Jak to się mówi, nauczyłam się już dawno ogarniać sama. Od sprzątania po drobne naprawy. Do większych napraw wołam po prostu fachowca, płace i mam zrobione. Gdy mam jakieś wewnętrzne problemy rozmawiam z kimś bliskim, ale to już staram się nieczęsto, gdyz zwykle staram się sama sobie radzić. Jak sobie sama nie poradzę, to nikt mi nie rozwiąże moich problemów. O tym moim singlostwie nieszczęsnym w zasadzie naokoło nie opowiadam, czasem wyniknie to w rozmowie. Jedynie tu, tym temacie mam swój kąt gdzie sobie czasem ponarzekam.
Druga sprawa, też nie rozumiem tego zachwalania bycia samym. Ok, okresowa samotność jest wskazana, jakoś nie wyobrażam sobie, żeby takie przechodzenie z jednego związku w drugi w przeciągu paru dni czy tygodni było takie super, gdy człowiek nie pouklada sobie sam wszystkiego w swojej głowie. W czasie singlostwa można odetchnąć, nabrać nowej perspektywy. Tylko ten czas jak idzie już w lata, a nie, że ktoś rok czy nawet dwa jest sam, ten czas singlostwa zaczyna uwierać.
Poza tym te wszystkie rady, po bądź sam, samotność nie jest zła, można się rozwijać, związek szczęścia nie daje, nie dasz sobie szczęścia nikt Ci szczęścia nie da, nie bądź zdesperowana, zyj nie myśląc o związku - pół biedy, jak te rady dają inni samotni, ale zwykle pochodzą one od osób, które same są w związkach. Jakoś dziwnym trafem w tych zwiazkach są, nie odchodzą od partnerów aby pobyć samemu. I dlaczego panuje przekonanie, że jak ktoś kogoś szuka, gdy nien chce juz żyć w pojedynkę, to na pewno po to, by druga osoba wypełniła mu pustkę, naprawia świat i pozbawila problemów. Niepojęte.
Obecnie nie czuję się samotna, nie chce żyć jak to się mówi dla kogoś i nabrać przy nim sensu życia. Organizacji czasu też mi nie trzeba, ani nie szukam utrzymania. A mimo tego nadal nie widzę siebie w samotności do śmierci i nadal jednak chciałabym kogoś w końcu poznać, oraz aby wreszcie była wzajemność.
Nie jestem jednak szalona i wiem, se te moje "chciejstwo"może się na nic nie zdać. Tak jak teoretycznie za miesiąc mogę już być w związku, równie dobrze mogę już zawsze być sama i wciąż spotykać mężczyzn którzy mnie nie chcą, albo odwrotnie.
W tym temacie pisze tylko o tym problemie, ale to tylko wycinek życia, jednak może się wydawać, ze nic innego nie robię, tylko to rozkminiam.
I w zasadzie od lat związkowo stoję w miejscu.
1,798 2019-08-18 13:08:33
Wiem, ze nie mam obowiązku, ale chciałabym. Obecnie staram się przyzwyczaić do już stałego życia w pojedynkę, powtarzam sobie, ze przecież są rózne sytuacje, nie każdy będzie z kimś, czasem zależy to od człowieka, a czasem jest to zupełny przypadek. Wmawiam sobie to i wmawiam, czasem działa, ale chyba nie do końca, bo chęć zawsze powraca i co z tym fantem zrobić
?
Nie udało się jako 20 latka, nie udało się jako 30 latka i teraz po 40 nic się nie zmieniło. Już w Lotto prędzej wygram.
Ciekawie jest złapać się czasem za słowo. To prawda, że nasz język wiele o nas mówi, o tym, co w nas ukryte...
Rossanko, to jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? To jak żyłaś przez tyle lat? A jednak żyłaś i to przecież nieźle.
Jakie "już"? Jakie "stałego"?
Po co te założenia? Będzie, co ma być, ale po co samej sobie jakieś cezury i granice stawiać? Po prostu co ma być...
I moim zdaniem najlepiej jest żyć tym, co jest tu i teraz. Po prostu żyć.
To tylko moje zdanie oczywiście i jeśli poczułaś się atakowana to sorry (a piszę o tym, bo nieraz mi się obrywało za moje żywiołowe komentarze).
Ale po prostu nie mogę spokojnie słuchać takich rzeczy...
1,799 2019-08-18 13:16:28
rossanka napisał/a:Wiem, ze nie mam obowiązku, ale chciałabym. Obecnie staram się przyzwyczaić do już stałego życia w pojedynkę, powtarzam sobie, ze przecież są rózne sytuacje, nie każdy będzie z kimś, czasem zależy to od człowieka, a czasem jest to zupełny przypadek. Wmawiam sobie to i wmawiam, czasem działa, ale chyba nie do końca, bo chęć zawsze powraca i co z tym fantem zrobić
?
Nie udało się jako 20 latka, nie udało się jako 30 latka i teraz po 40 nic się nie zmieniło. Już w Lotto prędzej wygram.Ciekawie jest złapać się czasem za słowo. To prawda, że nasz język wiele o nas mówi, o tym, co w nas ukryte...
Rossanko, to jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? To jak żyłaś przez tyle lat? A jednak żyłaś i to przecież nieźle.
Jakie "już"? Jakie "stałego"?Po co te założenia? Będzie, co ma być, ale po co samej sobie jakieś cezury i granice stawiać? Po prostu co ma być...
I moim zdaniem najlepiej jest żyć tym, co jest tu i teraz. Po prostu żyć.
To tylko moje zdanie oczywiście i jeśli poczułaś się atakowana to sorry (a piszę o tym, bo nieraz mi się obrywało za moje żywiołowe komentarze).Ale po prostu nie mogę spokojnie słuchać takich rzeczy...
Bo nA szła mnie ostatnio myśl, o której pisałam wyżej, że to albo pech, albo ze mną jest coś nie tak. Mówi się, że może to być przypadek. Ok. Ale przez 25 lat ten sam przypadek? Moje wszystkie znajomości to były kopie jedna drugiej. Jakby wszystko według jednego wzoru szło, czego efektem było to, że ja się interesowałam, zaczynałam angażować a tu okazywalo się, ,że druga strona nie jest nic a nic zainteresowana. I to tak za każdym razem. Rozmawiałam nawet kiedyś o tym z psychologiem, w sumie niczego to nie zmieniło. I tradycyjnie jak już jest mężczyzna, który mi się spodoba z charakteru, sposobu bycia i wyglądu, a przynajmniej na poczatku, to mam jak w banku, że dla niego będę tylko koleżanką, a on sobie znajdzie jakąś inną.
1,800 2019-08-18 13:19:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-18 13:51:06)
Moim zdaniem nie chodzi o zachwalanie samotności, ale o dostrzeżenie, że jest wiele opcji w życiu, docenienie tych mniej "popularnych". O odczarowanie i odmitologizowanie tej "strasznej samotności".
Ja też mam różne momenty, choć na forum to może wyglądać na wieczną pochwałę singielskiego życia. Jak każdy człowiek mam swoje wzloty i upadki. Aczkolwiek przyznaję, że coraz lepiej jestem w tym swoim singielstwie osadzona, bardzo się wyćwiczyłam (od dziecka, tak mnie wychowano) w cieszeniu się zwykłymi rzeczami. To nawet złe słowo - "wyćwiczyłam", po prostu mam to wpojone chyba od zawsze, wyposażył mnie w tę umiejętność dom, szkoła, literatura... I to po prostu w życiu wybieram, na tym skupiam "środek ciężkości", choć kto mnie zna dłużej, choćby nawet z forum, wie, jakie potrafię mieć huśtawki emocjonalne (paradoksalnie zniżki uczą mnie strategii radzenia sobie z nimi ).
Bardzo istotnym aspektem jest dla mnie w samotności spokój, który coraz częściej i na coraz dłuższe chwile gości w moim sercu. Wiem, że gdy kogoś poznam, odżyją różne niepokoje, a jeszcze nie daj boże w razie rozczarowań i nieporozumień...
1,801 2019-08-18 13:20:23
rossanka napisał/a:Nie udało się jako 20 latka, nie udało się jako 30 latka i teraz po 40 nic się nie zmieniło. Już w Lotto prędzej wygram.
Nie żebym namawiał do hazardu, ale może powinnaś spróbować raz na tydzień. Mówią że kto nie ma szczęścia w miłości ten...
A przydała by się taka wygrana, nie powiem. ..
Ale w tym przysłowiu chyba chodziło o karty. Albo szczęście w miłości albo w kartach.
1,802 2019-08-18 13:22:22
Moim zdaniem nie chodzi o zachwalanie samotności, ale o dostrzeżenie, że jest wiele opcji w życiu, docenienie tych mniej "popularnych". O odczarowanie i odmitologizowanie tej "strasznej samotności".
Ja też mam różne momenty, choć na forum to może wyglądać na wieczną pochwałę singielskiego życia. Jak każdy człowiek mam swoje wzloty i upadki. Aczkolwiek przyznaję, że coraz lepiej jestem w tym swoim singielstwie osadzona, bardzo się wyćwiczyłam (od dziecka, tam mnie wychowano) w cieszeniu się zwykłymi rzeczami. To nawet złe słowo - "wyćwiczyłam", po prostu mam to wpojone chyba od zawsze, wyposażył mnie w tę umiejętność dom, szkoła, literatura... I to po prostu w życiu wybieram, na tym skupiam "środek ciężkości", choć kto mnie zna dłużej, choćby nawet z forum, wie, jakie potrafię mieć huśtawki emocjonalne (paradoksalnie zniżki uczą mnie strategii radzenia sobie z nimi).
Bardzo istotnym aspektem jest dla mnie w samotności spokój, który coraz częściej i na coraz dłuższe chwile gości w moim sercu. Wiem, że gdy kogoś poznam, odżyją różne niepokoje, a jeszcze nie daj boże w razie rozczarowań i nieporozumień...
Doceniam proste rzeczy i cieszę się drobiazgami. Samej jest mi dobrze.
Mimo tego nadal "chce "mi się być z kimś. Pytanie, jak się pozbyć tej potrzeby?
1,803 2019-08-18 13:26:06
Nie bardzo wiem, co Ci, Rossanko, powiedzieć.
Nie lubię mówić, że mam wywalone na związki, ale w pewnym sensie mogłabym tak to określić.
Ale, ale... A ci mężczyźni wiedzą, że Ci się podobają? Może tu jest pies pogrzebany?
Mnie zawsze w życiu brakowało odwagi, by komuś wyraźniej okazać swoje względy, ale też zawsze uznawałam, że jak nie to nie i akceptowałam koleżeństwo.
1,804 2019-08-18 13:29:20
Nie bardzo wiem, co Ci, Rossanko, powiedzieć.
Nie lubię mówić, że mam wywalone na związki, ale w pewnym sensie mogłabym tak to określić.Ale, ale... A ci mężczyźni wiedzą, że Ci się podobają? Może tu jest pies pogrzebany?
Mnie zawsze w życiu brakowało odwagi, by komuś wyraźniej okazać swoje względy, ale też zawsze uznawałam, że jak nie to nie i akceptowałam koleżeństwo.
Okazałam jakiś czas temu swoje względy (bo znajomość o dziwo, wg mnie zaczęła się rozwijać i widziałam zainteresowanie). Efekt taki, że zaczął mnie unikać, i tyle z tego mam.
1,805 2019-08-18 13:33:42
Kurde, Rossanko, a po co się pozbywać?
Człowiekiem jesteś i nic, co ludzkie...
Żyj sobie z tym po prostu. Przecież sama piszesz, ze tęsknota nie dręczy Cię 24 na dobę. Więc czasem i potęsknić można.
1,806 2019-08-18 13:36:34
Doceniam proste rzeczy i cieszę się drobiazgami. Samej jest mi dobrze.
Mimo tego nadal "chce "mi się być z kimś. Pytanie, jak się pozbyć tej potrzeby?
Raczej nie pozbędziesz się tej potrzeby. Niestety wydaje mi się że musisz naprawdę trafić na bratnią duszę, dopasowaną charakterem i na dodatek z przeszłością którą można zaakceptować. Pozostaje wierzyć w "dobry los" i być otwartym na dobrze zapowiadające się znajomości które trwają już jakiś czas. Za którymś razem w końcu trafia się w 10-tke.
1,807 2019-08-18 13:37:36
Kurde, Rossanko, a po co się pozbywać?
Człowiekiem jesteś i nic, co ludzkie...Żyj sobie z tym po prostu. Przecież sama piszesz, ze tęsknota nie dręczy Cię 24 na dobę. Więc czasem i potęsknić można.
To żyje z tym, żyję. Być może nie ma dla mnie osobą na świecie i tyle. Nie wiem, o co w tym chodzi.
Najbardziej się boję, że kiedyś się złamie i związek z kimś na siłę zamiast czekać na tego "ksiecia".
1,808 2019-08-18 13:38:21 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-18 13:52:44)
Piegowata'76 napisał/a:Nie bardzo wiem, co Ci, Rossanko, powiedzieć.
Nie lubię mówić, że mam wywalone na związki, ale w pewnym sensie mogłabym tak to określić.Ale, ale... A ci mężczyźni wiedzą, że Ci się podobają? Może tu jest pies pogrzebany?
Mnie zawsze w życiu brakowało odwagi, by komuś wyraźniej okazać swoje względy, ale też zawsze uznawałam, że jak nie to nie i akceptowałam koleżeństwo.Okazałam jakiś czas temu swoje względy (bo znajomość o dziwo, wg mnie zaczęła się rozwijać i widziałam zainteresowanie). Efekt taki, że zaczął mnie unikać, i tyle z tego mam.
No, cóż... nie wszystko od nas zależy.
Tak się po prostu układa, już wyżej ktoś pisał. Suma naszych wyborów, nie zawsze świadomych, nie zawsze celowych, oraz przypadków.
Żyjmy po prostu.
W mojej pracy jest teraz stażystka, ładna, fajna kobieta. Jako prawie dorosła (a więc świadoma, co traci) dziewczyna straciła władzę w nogach. I też musi (a przede wszystkim chce) żyć bez czegoś bardzo ważnego, bardzo potrzebnego. I to żyć nie w żalu, nie z płaczem. I udaje jej się.
Niektórzy zaraz odkrzyknęliby mi, że to nie to samo. I tak, i nie.
Idę brownie piec
1,809 2019-08-18 13:45:24 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-18 13:53:33)
Piegowata'76 napisał/a:Kurde, Rossanko, a po co się pozbywać?
Człowiekiem jesteś i nic, co ludzkie...Żyj sobie z tym po prostu. Przecież sama piszesz, ze tęsknota nie dręczy Cię 24 na dobę. Więc czasem i potęsknić można.
To żyje z tym, żyję. Być może nie ma dla mnie osobą na świecie i tyle. Nie wiem, o co w tym chodzi.
Najbardziej się boję, że kiedyś się złamie i związek z kimś na siłę zamiast czekać na tego "ksiecia".
Rossanko, boję się za dużo gadać, bo już mi się za to obrywało w pewnej forumowej kafejce (a ja jestem impulsywna gaduła ), ale Ty się wcale nie godzisz ze swoją samotnością i to jest problem. Niestety.
To Ty zadecydujesz, czy wejdziesz w związek na siłę. Swoją drogą niezła szkoła życia, taka przez solidny wycisk. Taka... szczepionka. Wiem, bo przerobiłam i szczerze odradzam. Konsekwencją było coś, co z całą odpowiedzialnością nazywam życiowym dramatem moim, mojego b. męża i naszego dziecka.
1,810 2019-08-18 14:06:39
Rossanko, boję się za dużo gadać, bo już mi się za to obrywało w pewnej forumowej kafejce (a ja jestem impulsywna gaduła
), ale Ty się wcale nie godzisz ze swoją samotnością i to jest problem. Niestety.
To Ty zadecydujesz, czy wejdziesz w związek na siłę. Swoją drogą niezła szkoła życia, taka przez solidny wycisk. Taka... szczepionka. Wiem, bo przerobiłam i szczerze odradzam. Konsekwencją było coś, co z całą odpowiedzialnością nazywam życiowym dramatem moim, mojego b. męża i naszego dziecka.
Rozumowo się z tym dawno pogpdzilam, ale emocjonalnie nie i to raczej nie nastąpi. Sama się zloszcze na siebie o to.
Nie wiem, jak to jest, że ludzie się sobie wzajemnie podobają i chcąa ze sobą być. Musi to być mile uczucie.
1,811 2019-08-18 14:47:50
rossanka napisał/a:Doceniam proste rzeczy i cieszę się drobiazgami. Samej jest mi dobrze.
Mimo tego nadal "chce "mi się być z kimś. Pytanie, jak się pozbyć tej potrzeby?Raczej nie pozbędziesz się tej potrzeby. Niestety wydaje mi się że musisz naprawdę trafić na bratnią duszę, dopasowaną charakterem i na dodatek z przeszłością którą można zaakceptować. Pozostaje wierzyć w "dobry los" i być otwartym na dobrze zapowiadające się znajomości które trwają już jakiś czas. Za którymś razem w końcu trafia się w 10-tke.
To robię, jestem otwarta, co do przeszłości, to zależy jaką kto ma. Jak bił żonę, albo kradł, albo siedział w wiezieniu za oszustwa, pobicia, rozboje, znęcanie się nad rodziną czy inne takie trakcie, to góry dopada. Albo jak chodził, latami do agencji towarzyskiej, brał czy bierze narkotyki, albo jest myśliwym, żonatym, księdzem -też odpada. Ale to chyba zrozumiałe.
Dobrze zapowiadającą się znajomości, jak pisałam Piegowatej miałam, po czym się skończyło, mężczyzna zaczął mnie unikać. A naiwnie przemykalo mi przez glowe-wow, to tak to jest, jak facet jest zainteresowany i ja też. Pp raz pierwszy w życiu wszystko szło nieco inaczej niż zawsze, a skończyło się tak samo.
1,812 2019-08-18 14:57:18
Nagle się skończyło? Bez wyjaśnienia?
1,813 2019-08-18 15:09:01
Nagle się skończyło? Bez wyjaśnienia?
Niezupełnie, bo to się nawet dobrze nie zaczęło. Myślałam, że idzie w dobrym kierunku, mylilam się.
1,814 2019-08-18 15:18:16
W samo sedno. Też nie mam od dawna problemów z samotnym wyjściami. Czy to są wyjścia do miasta na zakupy, czy do kina, czy na spacer, albo jarmark, czy koncert.. Nie bywam smutna wieczorem, zwłaszcza w zimowe długie wieczory, jakoś nigdy nie miałam problemu z organizowaniem sobie czasu, muszę przyznać. W domu też różnie, sprawy domowe Jak to się mówi, nauczyłam się już dawno ogarniać sama. Od sprzątania po drobne naprawy. Do większych napraw wołam po prostu fachowca, płace i mam zrobione. Gdy mam jakieś wewnętrzne problemy rozmawiam z kimś bliskim, ale to już staram się nieczęsto, gdyz zwykle staram się sama sobie radzić. Jak sobie sama nie poradzę, to nikt mi nie rozwiąże moich problemów. O tym moim singlostwie nieszczęsnym w zasadzie naokoło nie opowiadam, czasem wyniknie to w rozmowie. Jedynie tu, tym temacie mam swój kąt gdzie sobie czasem ponarzekam.
Druga sprawa, też nie rozumiem tego zachwalania bycia samym. Ok, okresowa samotność jest wskazana, jakoś nie wyobrażam sobie, żeby takie przechodzenie z jednego związku w drugi w przeciągu paru dni czy tygodni było takie super, gdy człowiek nie pouklada sobie sam wszystkiego w swojej głowie. W czasie singlostwa można odetchnąć, nabrać nowej perspektywy. Tylko ten czas jak idzie już w lata, a nie, że ktoś rok czy nawet dwa jest sam, ten czas singlostwa zaczyna uwierać.
Poza tym te wszystkie rady, po bądź sam, samotność nie jest zła, można się rozwijać, związek szczęścia nie daje, nie dasz sobie szczęścia nikt Ci szczęścia nie da, nie bądź zdesperowana, zyj nie myśląc o związku - pół biedy, jak te rady dają inni samotni, ale zwykle pochodzą one od osób, które same są w związkach. Jakoś dziwnym trafem w tych zwiazkach są, nie odchodzą od partnerów aby pobyć samemu. I dlaczego panuje przekonanie, że jak ktoś kogoś szuka, gdy nien chce juz żyć w pojedynkę, to na pewno po to, by druga osoba wypełniła mu pustkę, naprawia świat i pozbawila problemów. Niepojęte.
Obecnie nie czuję się samotna, nie chce żyć jak to się mówi dla kogoś i nabrać przy nim sensu życia. Organizacji czasu też mi nie trzeba, ani nie szukam utrzymania. A mimo tego nadal nie widzę siebie w samotności do śmierci i nadal jednak chciałabym kogoś w końcu poznać, oraz aby wreszcie była wzajemność.
Nie jestem jednak szalona i wiem, se te moje "chciejstwo"może się na nic nie zdać. Tak jak teoretycznie za miesiąc mogę już być w związku, równie dobrze mogę już zawsze być sama i wciąż spotykać mężczyzn którzy mnie nie chcą, albo odwrotnie.
W tym temacie pisze tylko o tym problemie, ale to tylko wycinek życia, jednak może się wydawać, ze nic innego nie robię, tylko to rozkminiam.
I w zasadzie od lat związkowo stoję w miejscu.
Mam bardzo podobne odczucia i podejście do singielstwa W sumie nie mam co napisać, bo rozumiemy się bez słów
Powiem tylko, że chyba najważniejsze jest zaakceptowanie tego, co jest. Akceptacja... I pozwolenie sobie na to, że czasem przychodzą tęsknoty, nie obwinianie się za nie. Ja po takim dopuszczeniu do siebie tych chwil smutku, w pewnym momencie się otrzepuję i mówię sobie zawadiacko - "No co zrobię, nic nie zrobię" ;p W tym sensie, że jest jak jest i nic na to nie poradzę, użalanie się niczego nie zmieni. I idę w życie dalej, cieszę się nim, doceniam je
Jak tak patrzę na siebie z perspektywy lat i na to, jak się przez te lata zmieniłam, to myślę sobie, że bardzo dobrze się stało, że w tamtym czasie nie byłam w związku, bo skończyłoby się to jedną wielką katastrofą... Sporo się przez te lata nauczyłam, zrozumiałam, zmieniłam swoje podejście do pewnych spraw, dojrzałam. I pewnie jeszcze sporo mam w sobie do przepracowania, co być może zauważę znów z pewnej perspektywy za jakiś czas, że nie byłam gotowa do związku i dobrze się stało. W sumie już to widzę Czasem nie rozumiemy tego, co się aktualnie dzieje i dlaczego, dopiero po jakimś czasie. Bardzo dobrze to widzę na przykładzie swojej ścieżki zawodowej (i w innych sferach życia też), która była bardzo kręta, momentami do bólu trudna, nieraz zaskakująca, niespodziewana. Może z miłością jest tak samo? Może to, co się dzieje, ma jakiś sens?
1,815 2019-08-18 15:30:19
Mam bardzo podobne odczucia i podejście do singielstwa
W sumie nie mam co napisać, bo rozumiemy się bez słów
![]()
Powiem tylko, że chyba najważniejsze jest zaakceptowanie tego, co jest. Akceptacja... I pozwolenie sobie na to, że czasem przychodzą tęsknoty, nie obwinianie się za nie. Ja po takim dopuszczeniu do siebie tych chwil smutku, w pewnym momencie się otrzepuję i mówię sobie zawadiacko - "No co zrobię, nic nie zrobię" ;p W tym sensie, że jest jak jest i nic na to nie poradzę, użalanie się niczego nie zmieni. I idę w życie dalej, cieszę się nim, doceniam je![]()
Jak tak patrzę na siebie z perspektywy lat i na to, jak się przez te lata zmieniłam, to myślę sobie, że bardzo dobrze się stało, że w tamtym czasie nie byłam w związku, bo skończyłoby się to jedną wielką katastrofą... Sporo się przez te lata nauczyłam, zrozumiałam, zmieniłam swoje podejście do pewnych spraw, dojrzałam. I pewnie jeszcze sporo mam w sobie do przepracowania, co być może zauważę znów z pewnej perspektywy za jakiś czas, że nie byłam gotowa do związku i dobrze się stało. W sumie już to widzęCzasem nie rozumiemy tego, co się aktualnie dzieje i dlaczego, dopiero po jakimś czasie. Bardzo dobrze to widzę na przykładzie swojej ścieżki zawodowej (i w innych sferach życia też), która była bardzo kręta, momentami do bólu trudna, nieraz zaskakująca, niespodziewana. Może z miłością jest tak samo? Może to, co się dzieje, ma jakiś sens?
Tym razem ja się zgodzę z całą Twoją wypowiedzią. Co do zdania.
Jesteśmy w tym samym,momencie życia, z tym, że ja jestem dużo starsza.
1,816 2019-08-18 19:18:42
Jesteśmy w tym samym,momencie życia, z tym, że ja jestem dużo starsza.
I skoro mi jest trudno, Tobie na pewno jest jeszcze trudniej...
Kiedyś taki młody chłopak, który był chory i przeżył tylko około 20 lat powiedział, że nie chce się zastanawiać, dlaczego tak wiele w życiu zostało mu zabrane, ale chce cieszyć się tym, co zostało mu dane. Myślę, że coś w tym jest...
1,817 2019-08-18 20:22:13
rossanka napisał/a:Nie udało się jako 20 latka, nie udało się jako 30 latka i teraz po 40 nic się nie zmieniło. Już w Lotto prędzej wygram.
Nie żebym namawiał do hazardu, ale może powinnaś spróbować raz na tydzień. Mówią że kto nie ma szczęścia w miłości ten...
Tak mówią... Wciąż sprawdzam I wychodzi na to, że chyba mam szczęście w miłości, tylko mnie jeszcze nie spotkało
1,818 2019-08-18 21:59:09
Tak mówią... Wciąż sprawdzam
I wychodzi na to, że chyba mam szczęście w miłości, tylko mnie jeszcze nie spotkało
To prawie tak jak ja.
1,819 2019-08-18 22:02:43
MalaMe napisał/a:Tak mówią... Wciąż sprawdzam
I wychodzi na to, że chyba mam szczęście w miłości, tylko mnie jeszcze nie spotkało
To prawie tak jak ja.
Można wygrywać miliony albo trafiać w zdrapki...
Zawsze to na 2 losy jeszcze będzie ; )
1,820 2019-08-18 22:08:25
Nie wiem, jak to jest, że ludzie się sobie wzajemnie podobają i chcąa ze sobą być. Musi to być mile uczucie.
Wiesz, nie jesteś jedyna która tego dawno nie doświadczyła. Jest wiele takich osób, a nawet powiedział bym że większość. Niektórzy są nawet w związkach w których woleliby nie być. Ja na razie próbuję poukładać sobie życie, więc za bardzo o tym nie myślę. Ale pewnie do czasu.