Piegowata'76 napisał/a:mallwusia napisał/a:niepodobna napisał/a:Nie jest to tragedia. Ale potrzeba bycia dla kogoś ważnym, rozumianym, potrzeba afirmacji (akceptacja to za mało), uczuć, przyjaźni w związku, bliskości, dzielenia z drugim człowiekiem myśli, wrażeń, codziennego dnia, choć niekoniecznie musi to być 24 na dobę (to nawet niezdrowe) - jest takim aspektem naszej psychiki, którego nie da się wyprzeć. Nie da się tego zastąpić innymi elementami, czy aktywnościami, z których można być nawet jak najszczerzej zadowolonym... To inne poziomy. Jest jakaś grupa ludzi, którym naprawdę dobrze bez partnera, ale to mniejszość.
Nie sztuka jednak znaleźć 'kogoś', a tym bardziej seks, jeśli komuś zależy głównie na tym, bo chodzi o to, żeby wszystko co ważne, zagrało. Uważam, że osoby które mają kolejność ustawioną tak, że najpierw wszystko musi zagrać, a dopiero gdy gra, jest sens bliskości fizycznej - spotkanie partnera mają mocno utrudnione. Będę się powtarzać, ale to jest łatwe do zrealizowania tylko w młodym wieku. W trochę starszym, gdy się nie uznaje półśrodków, ani nie szuka przygód, szanse są niewielkie.
Bardzo ładnie i trafnie napisane, tego się nie da zastąpić, bo wszystko inne to będzie tylko namiastka, erzac.
Ponadto bez partnera nie można zrealizować wielu elementarnych dla człowieka potrzeb.
Hmm... Absolutnie nie jestem przeciwniczką zwiążków ani pragnienia związku. Ale dziś, gdy okrzepłam w roli singla (początki łatwe nie były), zastanawiam się mocno, co związek mógłby mi dać, czego sama sobie nie byłabym w stanie zaoferować. Gdzieś wyczytałam, że pewne rzeczy można odkryć tylko w związku i nie kwestionuję tego, chętnie tego doświadczę, bo nie dane mi było z moim byłym doznać jakichś specjalnych "bonusów". Z radością przeżyję dobrą miłość, bo z nią świat wydaje się piękniejszy, a radość życia się podwaja.
Ale czy dziś brakuje mi radości? Absolutnie nie. Czy potrzebuję afirmacji? Niekoniecznie, bo sama ze sobą jestem w coraz większej zgodzie. Dzielenia się? Przecież się dzielę - z przyjaciółmi, koleżankami, rodziną, Panem Bogiem (wstaw dowolne)... Nawet w ostatnią sobotę miałam piękną pogawędkę o życiu ze... starszym panem na basenie (siedzieliśmy razem w jaccuzi), żegnaliśmy się z uśmiechem.
Podobno są sprawy, które odkrywa się tylko w związku, ale też takie, które tylko w samotności wybrzmiewają w pełni. Oba stany mogą być wartościowe. Nic tu nie jest ersatzem ani namiastką.
Mallwusiu, które potrzeby uważasz za elementarne? Serio pytam, bo chcę się odnieść. Dla mnie elementarne czyli podstawowe to jeść, oddychać, mieć jakiś dach nad głową i okrycie na grzbiecie
Można to z powodzeniem realizować w pojedynkę
Reszta, choć ważna, elementarna nie jest.
Piszesz Piegowata o potrzebach fizjologicznych, ja miałam na myśli przede wszystkim potrzebę bliskości.
Czytam właśnie bardzo ciekawy artykuł, szkoda, że nie można zalinkować, więc zacytuję fragment:
"Martyna Bunda: – Co to jest: bliskość?
Dr Kinga Tucholska: – Podstawowa ludzka potrzeba. Ważniejsza nawet od potrzeby zaspokojenia głodu. Co w zasadzie mówi wszystko o jej sile i randze.
Skąd wiadomo, że jest silniejsza niż głód?
Harry Harlow, amerykański psycholog, prowadził w latach 50. znane badania nad rezusami. Małym małpkom, oddzielonym od mamy, dano do wyboru dwie figurki – jedną drucianą, ale dającą jedzenie, i drugą – miłą w dotyku, przypominającą dorosłą małpkę, ale nie karmiącą. Małe małpki wybierały zawsze tę drugą, dobrą do przytulenia figurkę. Szukały kontaktu. Na zdjęciach widać je, trzymające się kurczowo tej włochatej niby-mamy, i wychylające się, żeby jednak złapać jakiś pokarm od tej drugiej, drucianej. Nad ludźmi aż tak brutalnych badań nie prowadzono, ale wyniki obserwacji dzieci pozbawionych fizycznego i emocjonalnego kontaktu z osobami bliskimi, jakie prowadził w podobnym czasie René Spitz, skłaniają do podobnych wniosków. Zaspokojenie potrzeb fizycznych to za mało, by w ogóle przeżyć.
Czysto technicznie rzecz biorąc: gdzie to w nas siedzi?
W mózgu, oczywiście. Mózg reaguje na bliskość, produkując przeróżne substancje: neuropeptydy, neuroprzekaźniki i hormony. A prym wśród nich wiedzie oksytocyna, zwana hormonem miłości. Uwalniana w trakcie orgazmu i porodu i pod wpływem bliskiego kontaktu właśnie. Oksytocyna wzmacnia zaufanie, oddanie i wywołuje chęć ponownego kontaktu, czyli wiąże.
Pewną rolę w tworzeniu więzi pomiędzy rodzicami a dziećmi odgrywają również wazopresyna i prolaktyna. Nie bez znaczenia są naturalne opioidy – endorfiny, czyli hormony przyjemności; podobne do morfiny substancje uśmierzające ból i wprawiające nas w stan lekkiej euforii.
Czyli cały koktajl.
Z najnowszych badań wynika też, że w budowaniu bliskości uczestniczą całe struktury mózgu. Przyjazny dotyk aktywuje w mózgu korę okołooczodołową (OFC) – czyli ten sam region, który reaguje pobudzeniem na słodki smak i przyjemne zapachy. Przyjemna bliskość fizyczna jest więc bardzo nagradzającym bodźcem, podobnie jak czekolada. Raz zasmakowawszy, chcemy ich więcej i więcej. Z kolei ważna dla bliskości emocjonalnej ludzka zdolność do syntonii, czyli współodczuwania stanów emocjonalnych drugiej osoby, jest efektem pobudzenia u obserwatora jego neuronów lustrzanych w przednich częściach kory zakrętu obręczy i wyspy. Natomiast zdolność rozumienia uczuć i przekonań drugiego – empatia, wiąże się z pobudzeniem kory przedczołowej.
Ogromnie dużo mechanizmów. A sama bliskość? Możemy mówić o jednej czy też o różnych jej rodzajach?
Możemy mówić po prostu o różnych znaczeniach tego słowa. O intymności – czyli bliskości seksualnej. O bliskości fizycznej wyrażanej przyjaznym, czułym dotykiem. O więzi, czyli bliskości emocjonalnej. O rozumieniu się, czyli pewnym pokrewieństwie intelektualnym. Jest też coś tak subtelnego jak bliskość duchowa: można być z kimś bardzo daleko fizycznie, a jednocześnie czuć bliskość niezwykłą. Można bardzo długo się nie widzieć, spotkać się po 20 latach i kontynuować przerwaną rozmowę. Te płaszczyzny bliskości czasami zazębiają się, splatają ze sobą. Ale nie zawsze.
....
W ZWIĄZKU
Bliskość serca dotyczy pewnie relacji partnerskich?
Oczywiście. Bliskość na poziomie serca to czysta miłość. Bezwarunkowa, akceptująca, przyjmująca. Pełna, dojrzała miłość partnerska ma dodatkowo wymiar bliskości emocjonalnej, intelektualnej, duchowej, seksualnej. To bliskość na wszystkich poziomach, głęboki kontakt, płynące z niego szczęście i poczucie spełnienia obojga partnerów.