pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 976 do 1,040 z 8,335 ]

976

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko
napisałaś w innym wątku:

"Nie mam zaufania do mężczyzn i uważam, że każdy związek może (choć nie musi) się kiedyś skończyć, więc powinno się liczyć na siebie i dbać o siebie w pierwszej kolejności.
Co do samych mężczyzn - nie wydaje mi się, aby większość z nich była specjalnie stała. Mówią jedno, co innego robią. Najpierw słyszysz, że tak, to jest wszystko na poważnie, że jemu bardzo zależy, a za parę lat słyszysz, - wiesz co, jednak się pomyliłem, to nie jest to. I baj baj."

i tak sobie myślę, czy Ty się aby nie naczytałaś za dużo na tym forum o różnych niefajnych sytuacjach? To jest specyficzne miejsce, gdzie kumulują się negatywne historie związkowe, ale to przecież nie jest papierek lakmusowy związków w ogóle. Nie wiem, czy z takim zamkniętym podejściem, pełnym obaw, będziesz w ogóle próbowała dać komuś szansę. Nie wiem też, czy aby nie przywykłaś do swego panieńskiego stanu, który z jeden strony Ci dokucza, ale z drugiej jest bezpieczny.



"A widzisz, a ja się z takimi zadawałam bo "co będę przebierać, nie pije, nie pali, mówi dzień dobry, chodzi na siłownie i chce się spotykać".... Co było niemądre. Na szczęście teraz już zmądrzałam."

Zastanowiłabym się Rossanko, czy aby nie przegięłaś w drugą stronę.

I wyszłabym jednak bardziej z inicjatywą szukania partnera przez internet, bo teraz nawet młodzi i atrakcyjni tak się poznają. Choćby introwertycy i domatorzy.



Rumunski_Zolnierz
"Miałem kiedyś znajomego co na dziewczyny mówił ,,beczki" nie wiedziałem o co mu z tym chodzi i się go kiedyś zapytałem, to mi odpowiedział - ,,no beczki, czyli 160 wzrostu i 90 kg ale same oczekują opalonego Hiszpana""

to działa w obie strony.

Jeśli zaś chodzi o te setki wiadomości, to podejrzewam, że większość z nich to propozycje erotyczne.

Zobacz podobne tematy :

977

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jak to działa w obie strony? Bo drogie Panie na zmianę mówicie, że mężczyźni nie są zbyt wybredni, a potem że oczekują cudów. Oczekują to raczej jakiejkolwiek stałości i rozwagi.

978

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Są dokładnie tak samo wybredni, jak kobiety. Kobiety oczekują ogarnięcia, mężczyźni zazwyczaj młodszego wieku, kobiety np. nie mieszkania u mamusi, faceci - aby najlepiej nie miała dzieci ...itd.

979

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Przecież to nie są porownywalne rzeczy. I nie, nie są tak sami wybredni, wymagamy zupelnie czego innego.

980

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

tak tak, te akurat nie są porównywalne, ale są też identyczne, np.dotyczące wyglądu. Pisałam o całokształcie wymagań, o ich wadze.

981 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2019-05-11 17:16:18)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Chciałbym Wam coś przedstawić

Kobiety mają znacznie łatwiej w szukaniu mężczyzny niż faceci w szukaniu kobiety

Dowody:

  • Wzrost - Jak facet ma 157 cm wzrostu to chłopie powodzenia, powiedzmy sobie szczerze, że raczej kobiety nie znajdziesz. Z góry zakładam, że 90% kobiet nie chciałoby być z mężczyzną niższym o głowę od jej samej. Popatrzcie na pary na ulicy (uwaga - istotne):
    A) Ile widzicie na ulicy par gdzie facet jest wyższy od kobiety (minimum 3 cm)? no ile takich par jest? 95/100? 97/100?
    B) Ile widzicie na ulicy par gdzie kobieta jest wyższa od mężczyzny (minimum 1 cm) no ile? 10/100? 05/100?
    C) Dlaczego w 9/10 związkach facet jest wyższy od kobiety? ponieważ takie normy biologiczno/społeczne zostały narzucone, mężczyzna ma większą presję społeczną niż kobieta w tematyce wzrostu. Kobieta atrakcyjna to wysoka/niska. Mężczyzna atrakcyjny to wysoki, nieatrakcyjny - niski. Czyli 2 pkt dla kobiet i 1 dla mężczyzn
    Facet niski = facet przegrany, kobieta niska = mała, słodka, filigranowa blondyneczka, atrakcyjna.
    -

  • Waga ciała - Tutaj robi się ciekawie, dlaczego?
    A) Jak mężczyzna jest otyły to jest nieatrakcyjny, jak kobieta jest otyła to jest nieatrakcyjna czyli po 0 pkt smile
    B) Jak facet jest CHUDY (nie szczupły, tylko CHUDY) to jest dla kobiet po prostu nieatrakcyjny. Często słyszy od ludzi, że powinien więcej zjeść bo słabo wygląda, że powinien zacząć chodzić na siłownię aby nie być takim wieszakiem itp. - 0 pkt
    C) Jak kobieta jest CHUDA to... uwaga... jest atrakcyjna smile nawet jak laska jest niczym wieszak to cały czas wzbudza zainteresowanie wśród facetów (zwłaszcza widać to na instagramie gdzie laski z sylwetką szkieletona cały czas zdobywają atencję) Tak więc mężczyzna z sylwetką szkieletona - nieatrakcyjny, kobieta chuda jak patyk - atrakcyjna, punkt dla kobiet.
    -

  • Zarobki/finanse - Tak więc:
    A) Jak mężczyzna mało zarabia tzn., że jest nieudacznikiem, nie ma w życiu żadnego celu, nie ma pasji ani nie dąży do polepszenia swoich zarobków, żyje z dnia na dzień pewnie tylko gra w gry i objada się czipsami, namiastka człowieka, żaden mężczyzna 0 pkt
    B) Jak kobieta mało zarabia to przecież nic złego, nie od dziś wiadomo, że faceci na tych samych stanowiskach zarabiają więcej od kobiet, to normalne. Zresztą kobieta nie musi zarabiać dużych pieniędzy bo od tego jest facet aby zbudował dom i posadził drzewo, spłodził syna i go utrzymał. Utrzymanie ogniska domowego leży w gestii mężczyzny a nie kobiety. 1 pkt
    -

  • Cechy charakteru - Tak więc:
    A) Mężczyzna, cichy spokojny, zamknięty w sobie, nieśmiały, pasywny, trochę zahukany, 100% introwertyk, brak ciętych ripost przy stole z towarzystwem, bojący się podejmować inicjatywy, nie potrafi się bić, ucieka jak ktoś go zaczepia, nie potrafi się odgryzć, boi się oddać/odpowiedzieć - po prostu pizda, 0 pkt.
    B) Kobieta - cicha, spokojna, zamknięta w sobie, nieśmiała, pasywna, trochę zahukana, 100% introwertyczka, brak chamskich odzywek przy stole z towarzystwem, bojąca się bić, nie podejmuje inicjatyw, strasznie nieśmiała i wystraszona, boi się oddać/odpowiedzieć, ucieka jak ktoś jej grozi/zaczepia - o jejku, jaka słodka dziewczyna, taka kobieca, subtelna, potrzebuje mężczyzny, który się nią zaopiekuje - 1 pkt
    -

  • Prawo jazdy - A raczej... jego brak smile
    A) Mężczyzna - Facet bez prawka? co? jak to możliwe? co ty gościu mężczyzna jesteś czy miękka faja? słyszeliście? no co to Krystianku, nie mój wujkowi, że prawa jazdy jeszcze nie zrobiłeś, jak Ty kobietę na randkę zawieziesz? facet bez prawka to dupa a nie facet - 0 pkt
    B) Kobieta - kobieta nie musi mieć prawa jazdy, nikt od niej tego nie wymaga, czy słyszeliście kiedyś powiedzenie, że kobieta bez prawa jazdy to dupa a nie kobieta? no właśnie nie smile 1 pkt

Wyszło nam, że faceci zgarnęli 1 pkt a kobiety 6 pkt.
Dodam tylko, że to co napisałem to skrawek góry lodowej.

Kobiety idą szybciej na emeryturę i żyją dłużej niż mężczyzni
w PL mężczyzni popełniają x4 częściej samobójstwa niż kobiety (ciekawe z czego to się bierze? hmm wink )
Ogólnie presja społeczna jest znacznie większa dla mężczyzn niż dla kobiet.

Kobieta może być niziutka, chudziutka, biedna, bez prawa jazdy, nieśmiała i tak sobie w życiu znajdzie jakiegoś gacha no bo przecież JEST KOBIETĄ, SŁABA PŁEĆ
Zaś facet taki być nie może, chłop musi wyglądać jak chłop (sylwetka, nie chudy jak patyk), musi mieć tam jakiś wzrost (nie może być niski), musi zarabiać kasę by utrzymać rodzinę, dzieci, musi być przebojowy (nie może być nieśmiały i zahukany), mężczyzna nie może dać sobie napluć w pysk przy ludziach i własnej rodzinie (musi potrafić strzelić w pysk, odgryzć sie, dać ripostę), musi mieć prawko by być niezależnym itp. - na każdym kroku facet musi trzymać fason.
NO BO CHŁOP TO MA BYĆ CHŁOP A NIE BABA

982

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
mallwusia napisał/a:

Rossanko
napisałaś w innym wątku:

"Nie mam zaufania do mężczyzn i uważam, że każdy związek może (choć nie musi) się kiedyś skończyć, więc powinno się liczyć na siebie i dbać o siebie w pierwszej kolejności.
Co do samych mężczyzn - nie wydaje mi się, aby większość z nich była specjalnie stała. Mówią jedno, co innego robią. Najpierw słyszysz, że tak, to jest wszystko na poważnie, że jemu bardzo zależy, a za parę lat słyszysz, - wiesz co, jednak się pomyliłem, to nie jest to. I baj baj."

Znam z doświadczenia.





mallwusia napisał/a:

Nie wiem też, czy aby nie przywykłaś do swego panieńskiego stanu, który z jeden strony Ci dokucza, ale z drugiej jest bezpieczny.

.

Raczej do STAROpoanieńskiego stanu, jak walić, to z grubej rury. A pewnie, ze się przyzwyczaiłam. Każdy by się przyzwyczaił. Prawie 7 lat to szmat czasu, można urodzić dziecko, podchować i do szkoły je zdążyć puścić. Można też doktorat zrobić. Albo wyjść za mąż, rozwieźć się, a potem wyjść ponownie za mąż.
Z resztą za około 3 lata, będę już 10 lat sama. To o czymś świadczy.


mallwusia napisał/a:

"A widzisz, a ja się z takimi zadawałam bo "co będę przebierać, nie pije, nie pali, mówi dzień dobry, chodzi na siłownie i chce się spotykać".... Co było niemądre. Na szczęście teraz już zmądrzałam."

Zastanowiłabym się Rossanko, czy aby nie przegięłaś w drugą stronę.

A to to na pewno.


mallwusia napisał/a:

I wyszłabym jednak bardziej z inicjatywą szukania partnera przez internet, bo teraz nawet młodzi i atrakcyjni tak się poznają. Choćby introwertycy i domatorzy.

O nie, a przynajmniej nie teraz. Nie mam do tego serca, a takie na siłę to by było bezsensu.

983

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Kobieta może być niziutka, chudziutka, biedna, bez prawa jazdy, nieśmiała i tak sobie w życiu znajdzie jakiegoś gacha no bo przecież JEST KOBIETĄ, SŁABA PŁEĆ
Zaś facet taki być nie może, chłop musi wyglądać jak chłop (sylwetka, nie chudy jak patyk), musi mieć tam jakiś wzrost (nie może być niski), musi zarabiać kasę by utrzymać rodzinę, dzieci, musi być przebojowy (nie może być nieśmiały i zahukany), mężczyzna nie może dać sobie napluć w pysk przy ludziach i własnej rodzinie (musi potrafić strzelić w pysk, odgryzć sie, dać ripostę), musi mieć prawko by być niezależnym itp. - na każdym kroku facet musi trzymać fason.
NO BO CHŁOP TO MA BYĆ CHŁOP A NIE BABA

Leczysz kompleksy? Znam dziesiątki jak nie setki par przeczących twojemu przepisowi na faceta. Grubi, chudzi, wysocy, niscy. Znałem dziesiątki mężczyzn zarabiających najniższa krajowa i, o dziwo, żonatych. A to że ciebie żadna nie chce? No, z takimi kompleksami furory nie zrobisz. Znałem pokurcza, który wyglądał jak Quasimodo. Ale jak tylko na imprezie któraś dziewczyna mu się spodobała, to nie było sposobu żeby mu się oparła.

984

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lagrange napisał/a:

Leczysz kompleksy? Znam dziesiątki jak nie setki par przeczących twojemu przepisowi na faceta. Grubi, chudzi, wysocy, niscy. Znałem dziesiątki mężczyzn zarabiających najniższa krajowa i, o dziwo, żonatych. A to że ciebie żadna nie chce? No, z takimi kompleksami furory nie zrobisz. Znałem pokurcza, który wyglądał jak Quasimodo. Ale jak tylko na imprezie któraś dziewczyna mu się spodobała, to nie było sposobu żeby mu się oparła.

Znasz setki par, gdzie kobiety są wyższe o pół głowy od swoich mężczyzn?
Znasz setki par, gdzie chudzi nieśmiali 157 cm faceci wiążą się z wysokimi kobietami typu sylwetki mezomorfik?
Znasz setki par, gdzie mężczyzni z najniższą wiązali się z kierowniczkami i managerkami albo dyrektorkami?

bo ja właśnie widzę to na odwrót

Już widzę te setki opisane przez Ciebie par, niscy 160cm faceci 40kg wiążą się z kobietami 182 cm typu mezomorfik,
Z całym szacunkiem ale coś Ci nie pykło smile

985 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2019-05-11 22:46:26)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Trudno, aby było sporo takich przypadków, skoro mężczyźni są wiele wyżsi
http://nop.ciop.pl/m3-4/images/s3-4-3.jpg

Pozostałe także o niczym nie świadczą, bo liczy się CAŁOKSZTAŁT WYMAGAŃ i wg mnie Twoje porównania są bez sensu. Ile godzin przed lustrem spędza przeciętna kobieta, a ile przeciętny facet? Ile operacji i zabiegów plastycznych i kosmetycznych ma przeciętna kobieta, a ile facet?
Zapewniam Cię, że to się wszystko równoważy po obu stronach, przy czym mam wrażenie, że z wiekiem te oczekiwania się coraz bardziej rozmijają.

986

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jestem po prostu w szoku jak mój post (tam gdzie wypunktowałem wszystko) został zignorowany i zinterpretowany tak powierzchownie jak się to tylko dało.

mallwusia napisał/a:

Trudno, aby było sporo takich przypadków, skoro mężczyźni są wiele wyżsi
http://nop.ciop.pl/m3-4/images/s3-4-3.jpg

Do dyskusji przytoczyłaś jakiś obrazek z neta bez podanego zródła, równie dobrze mógłbym to namalować w Paint i sobie gdzieś wkleić.
Ja każdego dnia widzę kobiety wyższe od facetów, co prawda z natury faceci są wyżsi od kobiet ale mi chodziło o zupełnie coś innego smile - też to zostało zignorowane.

mallwusia napisał/a:

Pozostałe także o niczym nie świadczą, bo liczy się CAŁOKSZTAŁT WYMAGAŃ i wg mnie Twoje porównania są bez sensu. Ile godzin przed lustrem spędza przeciętna kobieta, a ile przeciętny facet? Ile operacji i zabiegów plastycznych i kosmetycznych ma przeciętna kobieta, a ile facet?
Zapewniam Cię, że to się wszystko równoważy po obu stronach, przy czym mam wrażenie, że z wiekiem te oczekiwania się coraz bardziej rozmijają.

Nie wierzę w to co czytam.

Serio te moje punktowania były ,,bez sensu"? czy przeczytałaś je dokładnie?

Czy ktokolwiek przeczytał mój post z punktami?

Ludzie...

Czy Wy naprawdę chcecie powiedzieć, że... bardzo niski, wychudzony chłopak, biedny, nieśmiały, dający sobą pomiatać w towarzystwie, bez prawda jazdy ma takie same szanse na znalezienie drugiej połowy co niska, chuda biedna nieśmiała dziewczyna, niepotrafiąca się obronić do tego bez prawa jazdy?

Czy Wy w ogóle widzicie o czym ja piszę?
Czy jest chociaż jedna osoba na tym forum, która rozumie mój przekaz?

Może jeszcze inaczej, mamy dwie pary na ulicy

A) Kobieta 190 cm wzrostu, postawna baba 90kg, odważna ekstrawertyczka 30 lat i idzie z chłopakiem za rękę 25 lat 50 kg 160 wzrostu, nieśmiałym, wystraszonym
B) Facet 190 cm wzrostu, 90 kg, odważny ekstrawertyk 30 lat idzie z dziewczyną za rękę, która ma 25 lat, 50 kg i 160 wzrostu, nieśmiała, wystraszona

Raz - Jak często widujecie parę A na ulicy a jak często parę B
Dwa - Czy ktokolwiek uważa, że obie pary A i B będą tak samo odbierane przez ludzi na ulicy? w sensie ten sam stopień zdziwienia, pierwszego wrażenia itp?
Trzy - Czy chociaż jedna osoba widzi cokolwiek ,,nietypowego" w chociaż jednej z par?

Czy ktokolwiek rozumie o czym piszę?

987

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Oczywiście że masz rację. Kobiety mają dużo łatwiej, ale za to mają bardziej skomplikowaną naturę, która im utrudnia funkcjonowanie. Więc same sobie odbierają tę przewagę. Choć niektóre, te bardziej sprytne, wykorzystują ten fakt na swoją korzyść.

988

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Czy Wy naprawdę chcecie powiedzieć, że... bardzo niski, wychudzony chłopak, biedny, nieśmiały, dający sobą pomiatać w towarzystwie, bez prawda jazdy ma takie same szanse na znalezienie drugiej połowy co niska, chuda biedna nieśmiała dziewczyna, niepotrafiąca się obronić do tego bez prawa jazdy?

mam 170 cm, budowę może nie wychudzoną ale chodzących na siłownię nie przypominam;) mogłem być bogatszy gdybym lepiej rozplanował pierwsze lata studiów, jestem nieśmiały, wprawdzie pomiatać sobą nie daję ale prawa jazdy nie mam:D (a planuję skończyć na kategorii D, a podobno mężczyznę poznajemy po tym jak kończy:D kto to powiedział, niby interesuję się polityką a nie jestem pewien:D) czyli 1 pkt na 6 spośród tych Twoich kryteriów i wprawdzie ci którzy znają mój temat randkowy wiedzą jak jest, ale w innych miejscach generalnie nie narzekam:D więc Twoja teoria chyba nie jest do końca prawdziwa, jest więcej możliwości zainteresowania dziewczyny, o czym nie wszyscy wiedzą:D nie wiem czy autorce pomagają takie sugestie jakoby kobietom było znacznie łatwiej, no jak widać nie jest w tym przypadku:(

989 Ostatnio edytowany przez Kalvar25 (2019-05-12 09:56:28)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Generalnie ten Rumuński Żołnierz ma racje. Ale tutaj rozchodzi się również o pewność siebie, jeżeli jesteś mały (Facet 160 to niziołek - sam mam 175 i czuje się bardzo niski wśród znajomych) do tego jak jesteś chudy/gruby to wyglądasz jak dzieciak - do tego masz kompleksy bo masz prawo je mieć - tyle że wagę możesz zmienić ale urosnąć już nie urośniesz więc trzeba to zaakceptować, jeżeli facet mało zarabia, jest niski, wychudzony/gruby, jest nieśmiały i ma kompleksy to szanse na znalezienie dziewczyny oceniam na 1% (chyba że zainteresuje się nim jakaś desperatka z wyglądu podobna do niego z dwójką dzieci która usilnie poszukuje kogoś kto się nią zaopiekuje) -  wygląd ma ogromne znaczenie, największe.. jeżeli nie spodobasz się drugiej osobie to nic z tego nie będzie, atrakcyjność fizyczna jest kluczowa.  Ale wygląd można poprawić, zapisać się na siłownie zrobić sobie sylwetkę "modela", dobry fryzjer, dobry perfum, dobre ciuchy + rozwijanie się (języki obce, kursy, szkolenia) w celu poprawy zarobków - nie dla dziewczyny ale dla siebie,  jakieś hobby   rower, tenis, cokolwiek.      Chuda, gruba, wystraszona dziewczyna zawsze znajdzie chłopaka jeżeli POZWOLI mu się do siebie zbliżyć.     Dziewczyna wystarczy że dba o dietę, troche o siebie, założy fajne ubranie i się wymaluje - może być biedna i mieszkać w 10 osób w pokoju.. zawsze znajdzie facet który ją wyrwie z tego klimatu.. jeżeli facet jest wystraszonym cichym mieszkającym w 10 osób w pokoju chłopaczkiem to przegrał życie - jest nieudacznikiem, przegrywem, nikim.

990

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Jestem po prostu w szoku jak mój post (tam gdzie wypunktowałem wszystko) został zignorowany i zinterpretowany tak powierzchownie jak się to tylko dało.

mallwusia napisał/a:

Trudno, aby było sporo takich przypadków, skoro mężczyźni są wiele wyżsi
http://nop.ciop.pl/m3-4/images/s3-4-3.jpg

Do dyskusji przytoczyłaś jakiś obrazek z neta bez podanego zródła, równie dobrze mógłbym to namalować w Paint i sobie gdzieś wkleić.

a bez podanego źródła nie wierzysz w coś tak oczywistego ? smile


Poza tym te całe punktacje to się może sprawdzają przy ocenie piesków czy kotków na wystawach.

991

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Będzie długie, zróbcie sobie kawy.
Streszczenie, jak się komuś nie chce czytać "Dlaczego nie mogę sobie nikogo znaleźć odc 289"

Jestem już na forum 6 lat. Tyle też czasu jestem sama, o czym traktuje ten (żałosny) wątek. Trafiłam tu bo bardzo ciężkim rozstaniu, potrzebowałam miejsca, gdzie mogłabym się wygadać. Byłam w tamtym okresie również święcie przekonana, że już nigdy nikogo nie poznam i nie "ułożę sobie życia". Że będę już zawsze sama, koleżanki, kuzynki - wszyscy dookoła będą sobie poznawać facetów, niektóre rodzić dzieci, niektóre zaś będą kończyć swoje stare związki i wchodzić w nowe, a ja będę sama za rok, dwa, kolejny - słowem nigdy już nikogo nie spotkam (co jak dotąd się sprawdziło).
Od lat miałam ten sam problem, "zakochiwałam się" (piszę w cudzysłowie, bo to były tak naprawdę zauroczenia, co widzę po czasie) w osobach, które okazywały się zajęte, a ten maleńki procent wolnych- okazywał się być zainteresowany ale inną. Pomyślałam, że tak nie może być. Niemożliwe jest mieć aż takiego pecha, niemożliwe dostawać za każdym razem kosza i "zakochiwać" się bez w zajemności, coś musi być ze mną nie tak. Postanowiłam więc się zmienić, aby w końcu coś mi drgnęło na polu związkowym . Począwszy od wyglądu (co było łatwiejsze) - włosy, figura, ubiór, makijaż, nowy styl itd. Do 20 latki mi daleko, ale nie taki był mój zamiar. Jak na 42 latke jestem zadowolona, kiedyś myślałam, ze w tym wieku będzie o wiele gorzej, a tu niespodzianka. Oczywiście zmarszczek i siwych włosów przybywa i będzie ich z roku na rok coraz więcej, ale mniejsza o to. Tak więc problem wyglądu jest z głowy. Oczywiście, gusta są różne, bo jak ktoś preferuje wysokie o pełnych kształtach blondynki z niebieskimi oczami, to odpadam w przedbiegach, ale to już kwestia gustu.

Za zmianą wyglądu poszła zmiana wnętrza. Pomyślałam, że  lata mijają, nie mogę sobie nikogo znaleźć, nie potrafię sprawić, by ktoś "zakochał się z wzajemnośćią", więc coś tu musi być ze mną grubo nie tak. Zaczęłam pracować nad swoim wnętrzem. Dużo czytałam, słuchałam mądrych audycji, pracowałam z psychologiem. Wyprostowałam sobie wiele rzeczy, które okazały być się problemem.  Na przykład kiedyś nie do pomyślenia było dla mnie zagadać obcego mężczyznę na ulicy czy w sklepie, czy na straganie z marchewkami. Moment robiłam się czerwona, a jeśli jakiś mężczyzna mnie zagadał - tu już coś odpowiadałam, ale też cała czerwona (już nie wiem, coś ala burak czy pomidor malinowy) i uciekałam ze strachu. W tej chwili zaczepię już każdego, nawet takiego, który podoba mi się fizycznie co kiedyś było nie do pomyślenia, prędzej spaliłabym buraka i tyle by było z mojej zaczepki.

Po rozstaniu psycholog, koleżanki, bliskie osoby zasugerowały, abym zajęła się sobą. Może nowe hobby, może jakaś nowa umiejętność - co przyznaję, było bardzo dobrym pomysłem, potrzebowałam takiego czasu wyciszenia i pobycia tylko ze sobą. Szczęśliwie z hobby i zainteresowaniami nigdy akurat nie miałam problemów, więc do dotychczasowych doszły nowe zajęcia, aktywności. W pracy też nastał okres gorących zmian, szkolenia, podnoszenie kwalifikacji (takie tam nudy, alb pochłaniające dużo czasu i energii). Ostatnie 6 lat minęło więc na rozwoju zawodowym, fizycznym i wewnętrznym. Trochę tam tego potrzebowałam, a trochę robiłam aby nie myśleć o samotności. Znacie ten stan.
Z psychologiem pracowałąm też nad moją nerwicą lękową(wątek gdzieś tam jest), dużo już zrobiłam, było o wiele gorzej. Jednak trochę się rozczarowałam, ze mimo lat terapii i leczenia objawy całkowicie nie ustąpiły. Naiwnie myślałam, ze możliwe jest całkowite wyleczenie, podobno tak się zdarza. Psychiatra mówi, ze w moim przypadku jest to mało prawdopodobne, mam to odkąd pamiętam, a wg lekarki w razie większych kryzysów, czy dłuższych stresów, jest duża szansa, że objawy będą wracały, taką mam konstrukcję psychiczno-fizyczną. Nie powiem zmartwiło mnie to, bo - pomyślałam, jaki mężczyzna zechce uszkodzoną, wadliwą kobietę, przecież nie mogę być mu ciężarem czy kulą u nogi. Jednak wiem, ze może są tacy, którym to nie będzie przeszkadzało, z mojej strony tylko powiem, ze nie zamierzam się na nikim uwieszać i go tym obciążać. Jakby co, to mam zamiar poradzić sobie sama, nie potrzebuję pomocy, wymagam jednak, aby wtedy nikt nie rzucał mi dodatkowo kłód pod nogi. Z resztą na siłę nie będę nikogo trzymać. W tym aspekcie jestem niejako gorsza od zdrowych osób, ale co poradzę, nie przeskoczę sama siebie, robię co mogę i ile mogę.

Wracając do tematu do hobby - tak, przez te lata uzbierało się to tego tyle, że starczyłoby dla paru osób. No we umiejętności, nowe zainteresowania, rozwiniecie starych. Inne spojrzenie na świat, na związki, wypracowanie nowych zachowań, zwalczenie swoich słabości, zaakceptowanie wad (w większości, bo to trudne, straszny ze mnie krytyk, ale spokojnie tylko do siebie). Zmiana przyjażni, zkończenie starych, podjęcie innych.

Poza tym umiem, zawsze w sumie umiałam być sama, lubię samotne wieczory, z resztą mieszkam sama tyle lat, umiem zadbać o siebie i psychicznie i materialnie. Sama sobie też organizuję czas, gdy w kinie jest długo wyczekiwany film, albo koncert ulubionego wykonawcy - chodzę już od dawna sama (jeśli żadna koleżanka nie chce iść), nie mam z tym problemu, chociaż przyjemniej iść z kimś. (5x użyłam słowa "sama" smile )

Słowem przez tyle lat dużo się zmieniłam .Nadal jednak myślę o samotności - co przyznam się, ze mnie irytuje. Uciekam wtedy albo w pracę (np wczoraj wzięłam dyżur, ostatnio mam kiepski czas, ktos tam się pojawił, wspominałam już o tym, ale sytuacja się zrobiła dziwna, to się nadal ciągnie,  nie chcę o tym pisac), tak więc uciekam w pracę, albo w hobby, albo lecę na zakupy, idę na rower, wychodzę z domu aby o tym nie myśleć. Ale jak o tym nie myśleć. Nie mam 25 lat i nie jestem 2 lata sama, tylko mam 42 lata , jestem 6 lat sama. A i tak do 30 byłam praktycznie cały czas sama, bo te śmieszne kilka znajomości się nie liczy. Ale też złoszczę się sama na siebie, że mi tak ta moja samotność dominuje myślenie. Musze to jakoś wyłączyć.
Dużo osób mi mówi, że związek to nie wszystko, że facet to nie wszystko - pewnie, ze nie, ale są to wszystko osoby będące od lat w związkach, małżeństwach, z rodzinami. Jakoś narzekają, ale same nie chcą być. A po rozwodzie wychodzą znowu za mąż. A po rozejście z "chłopakiem" zaraz szukają następnego (faceci też. Z Jolką nie wyszło, to za pół roku jest Grażyna).

Niby tyle się wydarzyło przez ostatnie lata, mam namyśli pracę nad sobą, nad swoim charakterem, wyglądem, nad sferą zawodową, towarzyską, a w sumie nic to nie dało. Równie dobrze mogłam przez 6 lat siedzieć przed TV z nieogolonymi nogami, zapuścić się fizycznie, spróchnieć intelektualnie i czytać Harlekiny - efekt byłby  ten sam - nadal byłabym sama. To jak to jest? Jak to jest, ze ludzie podobają się sobie z wzajemnością i tworzą związki, bez pracy nad sobą , psychologów, czytania forum, bez bycia magistrem, modelką, duszą towarzystwa, z kiepskim charakterem, roszczeniowością i lenistwem w pakiecie? Mówi się, że uroda dużo daje. Ale brzysze osoby też są w związkach - myślisz wtedy - brzydka, brzydki, ale pewnie jest ciepłą, fają osobą - poznajesz bliżej  i wcale nie, charakter jest paskudny. To jak to jest, piękne i brzydkie, miłe i wredne osoby - wszystkie te grupy ludzi maja swoje "drugie połówki" jak to się potocznie mówi.
To od czego to zależy?
Bo mnie już przeraża, że będę tak pracować i pracować nad sobą, a to i tak nic nie zmienia. Czy byłam taka i owaka kiedyś a teraz jestem taka i taka - w obydwu przypadkach jestem sama.

Ostatnio już od dłuższego czasu męczy mnie też już nawet czytanie, słuchanie poradników psychologicznych typu, zmień siebie, jak być asertywnym, jak być w związku, zadbaj o siebie, rozwijaj się itp. Czasem coś posłucham , ale już tego tak nie chłonę jak gąbka, mam wrażenie, ze się już nasyciłam, mam już wszystko, co mi jest potrzebne, więcej nie potrzebuje.

W sumie czuję, że już od pewnego czasu jestem sobą i tyle, nie czuję już wewnętrznej potrzeby zmian.
No i ciągle jestem sama. Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?

992

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko, myślę tak: Nie zmarnowałaś tych 6 lat- czym jest 6 na przestrzeni całego życia?
zrobiłaś wiele rzeczy dla siebie, nie uwieszając się na mężczyżnie- słowo sama nie jest takie złe- bo to nie tylko SAMotność ale też SAModzielność.
Myślę, że miałaś radar skierowany na siebie, bo była taka potrzeba wtedy i dobrze. Teraz masz poczucie, że zadanie czy ważny jego etap zakończony i czas go nakierować na innych ( Panów), by móc się w nich czymś zachwycić, nawet jak będą niedoskonali.
Może powinnaś też szukać takich hobby, by większa szansa była kogoś poznać, jak nie możesz w pracy.
Praca nad sobą wymaga dyscypliny i kontroli- wpuszczenie kogoś do swojego świata- odwrotnie.
smile
Chciałabym mieć więcej z Ciebie- bo teraz to mi jet potrzebne. smile

993

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

Rossanko, myślę tak: Nie zmarnowałaś tych 6 lat- czym jest 6 na przestrzeni całego życia?
zrobiłaś wiele rzeczy dla siebie, nie uwieszając się na mężczyżnie- słowo sama nie jest takie złe- bo to nie tylko SAMotność ale też SAModzielność.
Myślę, że miałaś radar skierowany na siebie, bo była taka potrzeba wtedy i dobrze. Teraz masz poczucie, że zadanie czy ważny jego etap zakończony i czas go nakierować na innych ( Panów), by móc się w nich czymś zachwycić, nawet jak będą niedoskonali.
Może powinnaś też szukać takich hobby, by większa szansa była kogoś poznać, jak nie możesz w pracy.
Praca nad sobą wymaga dyscypliny i kontroli- wpuszczenie kogoś do swojego świata- odwrotnie.
smile
Chciałabym mieć więcej z Ciebie- bo teraz to mi jet potrzebne. smile

Elu, wlasnie hobby to ja robie od 6 lat i to co jakis czas wynajduje sobie nowe. Kolejne hobby?
Co do niedoskonałych panow, to nie tak, ze jak poznaje kigos to mysle; hmmm za niski, za gruby, za lysy, za malo zarabia, nie umie mowic po angielsku, ma tylko 12 letni samochód.... po prostu albo kogos lubie albo nie lubie i jest mi zupełnie obojetny, wiec nie obchodzi mnie vzy ma wady czy zalety i jakie, bo po prostu nie zaiskrzylo.
Co mi po facecie, z pieknym autem, doktoratem i 6pakiem jak ja go nie lubie. Albo lubie jako kolege i traktuje jak brata i tylko tyle.
Zastanawialam sie kiedys, o co tu chodzi z tą chemią na początku znajomosci i doszłam do wniosku, ze jak jej nie ma, jak sie nie pojawiła to nic z tego nie bedzie.

994

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wcześniej pisałaś, ze szukałas księcia właśnie.

995

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

Wcześniej pisałaś, ze szukałas księcia właśnie.

Gdzie?

996

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Widziałem dosłownie z 5 takich Twoich postów. Co Ty chcesz teraz udawać? Skąd to zdziwienie?

997

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

Widziałem dosłownie z 5 takich Twoich postów. Co Ty chcesz teraz udawać? Skąd to zdziwienie?

Acha.

998

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No wybacz, ze nie będę teraz przeszukiwal tysięcy Twoich postow. Dziwne raczej, ze sama nie pamiętasz co pisalas. Jak Ci zatem pomóc przy tej niekonsekwencji i malej wiarygodności?

999

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

No wybacz, ze nie będę teraz przeszukiwal tysięcy Twoich postow. Dziwne raczej, ze sama nie pamiętasz co pisalas. Jak Ci zatem pomóc przy tej niekonsekwencji i malej wiarygodności?

Wklejając  posty, w których to napisałam.

1,000

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

To jak to jest? Jak to jest, ze ludzie podobają się sobie z wzajemnością i tworzą związki, bez pracy nad sobą , psychologów, czytania forum, bez bycia magistrem, modelką, duszą towarzystwa, z kiepskim charakterem, roszczeniowością i lenistwem w pakiecie? Mówi się, że uroda dużo daje. Ale brzysze osoby też są w związkach - myślisz wtedy - brzydka, brzydki, ale pewnie jest ciepłą, fają osobą - poznajesz bliżej  i wcale nie, charakter jest paskudny. To jak to jest, piękne i brzydkie, miłe i wredne osoby - wszystkie te grupy ludzi maja swoje "drugie połówki" jak to się potocznie mówi.
To od czego to zależy?

A tak to jest, że oni za bardzo nie analizują, rzekłabym, że wcale nie analizują. Biorą co leci, a jak się skończy, biorą kolejne coś co leci, aż "zatrybi" i wyjdzie z tego związek.

rossanka napisał/a:

Bo mnie już przeraża, że będę tak pracować i pracować nad sobą, a to i tak nic nie zmienia. Czy byłam taka i owaka kiedyś a teraz jestem taka i taka - w obydwu przypadkach jestem sama.

U ciebie chyba praca nas sobą zmieniła się w harówkę. Może czas zwolnić tempo, odetchnąć i troszkę chociaż docenić swoją dobrą "robotę"?

Tak jak z ćwiczeniami fizycznymi.. nie można się zarżnąć na siłowni czy biegając, trzeba robić sobie przerwy. Trzeba też spróbować mieć "fun" z tych ćwiczeń smile

1,001

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
tri napisał/a:
rossanka napisał/a:

To jak to jest? Jak to jest, ze ludzie podobają się sobie z wzajemnością i tworzą związki, bez pracy nad sobą , psychologów, czytania forum, bez bycia magistrem, modelką, duszą towarzystwa, z kiepskim charakterem, roszczeniowością i lenistwem w pakiecie? Mówi się, że uroda dużo daje. Ale brzysze osoby też są w związkach - myślisz wtedy - brzydka, brzydki, ale pewnie jest ciepłą, fają osobą - poznajesz bliżej  i wcale nie, charakter jest paskudny. To jak to jest, piękne i brzydkie, miłe i wredne osoby - wszystkie te grupy ludzi maja swoje "drugie połówki" jak to się potocznie mówi.
To od czego to zależy?

A tak to jest, że oni za bardzo nie analizują, rzekłabym, że wcale nie analizują. Biorą co leci, a jak się skończy, biorą kolejne coś co leci, aż "zatrybi" i wyjdzie z tego związek.

rossanka napisał/a:

Bo mnie już przeraża, że będę tak pracować i pracować nad sobą, a to i tak nic nie zmienia. Czy byłam taka i owaka kiedyś a teraz jestem taka i taka - w obydwu przypadkach jestem sama.

U ciebie chyba praca nas sobą zmieniła się w harówkę. Może czas zwolnić tempo, odetchnąć i troszkę chociaż docenić swoją dobrą "robotę"?

Tak jak z ćwiczeniami fizycznymi.. nie można się zarżnąć na siłowni czy biegając, trzeba robić sobie przerwy. Trzeba też spróbować mieć "fun" z tych ćwiczeń smile

Biorą jak leci - ale  to widzisz, musi być wzajemnośc. Jakktoś jej wpadnie w oko, jak chce z nim spróbować,  to on też musi tego chcieć.  Inaczej go nie przekonasz. Dwie osoby muszą chcieć,  a czy i co z tego wyjdzie, to widać dopiero po czasie.
I tu się tworzy problem, jak dojść do tego momentu? Aby była wzajemnoś.

Masz rację,  z tym nie analizowaniem. Ludzie poprostu żyją,  poznają się , zatrybia im i tyle. A na pewno nie analizują każdego ruchu i każdej znajomości.

Taka coś w tym jest. Dlatego piszę,  że już nie jako nie pracuje nad sobą,  czuje, że już jestem sobą. Nie czuję juz potrzeby
zmian na dużą skalę.

1,002

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
M@r napisał/a:

Oczywiście że masz rację. Kobiety mają dużo łatwiej, ale za to mają bardziej skomplikowaną naturę, która im utrudnia funkcjonowanie. Więc same sobie odbierają tę przewagę. Choć niektóre, te bardziej sprytne, wykorzystują ten fakt na swoją korzyść.

Naprawdę cieszę się, że jest ktoś kto rozumie fakt, że kobiety mają łatwiej by być w związku niż faceci. Super punkt dla Ciebie big_smile

nudny.trudny napisał/a:

więc Twoja teoria chyba nie jest do końca prawdziwa, jest więcej możliwości zainteresowania dziewczyny, o czym nie wszyscy wiedzą:D nie wiem czy autorce pomagają takie sugestie jakoby kobietom było znacznie łatwiej, no jak widać nie jest w tym przypadku:(

Człowieku ale mi chodziło o ogół, miałem na myśli ogólną statystkę a nie jakieś pojedyncze przypadki 1/100
W ogóle co to są za porównania typu, że jakiś Quasimodo na dzielni co ma 132 cm wzrostu zalicza wszystkie modelki w klubie bez przerwy? ilu takich jest? jeden na województwo?

Mi chodziło o ogół, miałem na myśli to, że NISKI i CHUDY facet ma mniejsze szanse na znalezienie kobiety, niż kobieta z TAKIMI SAMYMI cechami szukająca gacha rozumiesz?
Chodziło mi o prawdopodobieństwo albo szanse na stworzenie związku.

Facet 160 cm 40 kg będzie mieć x10 mniejsze szanse na znalezienie dziewczyny niż dziewczyna (z takimi samymi wymiarami) w szukaniu chłopa
A nie, że ktoś tam zna jakiegoś niziołka 120 cm, który zalicza wszystkie kobiety i lata z peleryną po wieżowcach w Chicago, no ludzie...

Kalvar25 napisał/a:

Chuda, gruba, wystraszona dziewczyna zawsze znajdzie chłopaka jeżeli POZWOLI mu się do siebie zbliżyć.     Dziewczyna wystarczy że dba o dietę, troche o siebie, założy fajne ubranie i się wymaluje - może być biedna i mieszkać w 10 osób w pokoju.. zawsze znajdzie facet który ją wyrwie z tego klimatu.. jeżeli facet jest wystraszonym cichym mieszkającym w 10 osób w pokoju chłopaczkiem to przegrał życie - jest nieudacznikiem, przegrywem, nikim.

Kolejny użytkownik forum, który rozumie jak sprawy wyglądają. Tutaj już nic nie trzeba tłumaczyć.
Właśnie o to chodzi, że w naszym społeczeństwie (niestety) ale to facet POLUJE na kobietę (wiem, że to śmiesznie brzmi big_smile ) a kobieta tylko dokonuje SELEKCJI (wybiera chłopa)
Jak facet nawet 7/10 będzie pasywny i nic nie upoluje to będzie wiecznie sam. Jak dziewczyna 5/10 będzie w 100% pasywna i bierna to naprawdę nie ma problemu bo zawsze jakiś gach zaprosi na kawę itp. Tak to działa.

mallwusia napisał/a:

a bez podanego źródła nie wierzysz w coś tak oczywistego ? smile

Zdaję sobie sprawę, że w społeczeństwie przeważnie faceci są wyżsi od kobiet ale miałem zupełnie cokolwiek innego na myśli smile
Może jeszcze jaśniej wyjaśnię.
Kilka dni temu w autobusie stała koło mnie dziewczyna, wyższa ode mnie o kilka cm czyli pewnie miała z 190 wzrostu, niedaleko obok stał chłopak coś koło 30stki, miał na oko 165 wzrostu.
Teraz bardzo proszę aby każda osoba wyobraziła sobie sytuację, w której to na imprezie przychodzi para gdzie kobieta ma 190 wzrostu a jej chłopak 165 wzrostu - czy ktokolwiek widział kiedyś taką parę? bo ja nigdy, zawsze jest na odwrót, że jak ktoś jest wyższy o 30 cm to zawsze jest to chłop

rossanka napisał/a:

Nie mam 25 lat i nie jestem 2 lata sama, tylko mam 42 lata , jestem 6 lat sama. A i tak do 30 byłam praktycznie cały czas sama, bo te śmieszne kilka znajomości się nie liczy. Ale też złoszczę się sama na siebie, że mi tak ta moja samotność dominuje myślenie. Musze to jakoś wyłączyć.

A teraz wyobraz sobie, że są osoby, które są w Twoim wieku i nie są same od 6 lat tylko od 42 lat smile (nigdy nikogo nie miały, nawet kolegi/koleżanki)
Pamiętasz? już Ci pisałem w innym poście, że ważne jest aby doceniać to co się ma, to co się przeżyło, jakie ma się wspomnienia itp. a nie tylko się użalać w nieskończoność.

rossanka napisał/a:

Bo mnie już przeraża, że będę tak pracować i pracować nad sobą, a to i tak nic nie zmienia. Czy byłam taka i owaka kiedyś a teraz jestem taka i taka - w obydwu przypadkach jestem sama.

Przepraszam bardzo, czy ta praca i samodoskonalenie się nad sobą jest dla Ciebie czy dla jakiegoś faceta? człowiek się samodoskonali aby mieć lepsze życie, robienie tego dla przyszłego męża/żony to trochę marnowanie czasu, takie moje zdanie.

rossanka napisał/a:

No i ciągle jestem sama. Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?

Nie wyłączysz tego - jesteś człowiekiem, masz tak zaprogramowane w podświadomości jak my wszyscy. Najważniejsze to ciągłe zajmowanie sobie głowy innymi sprawami.
Jak jest Ci zle z powodu samotności i że inni są szczęśliwi w związkach to przypomnij sobie następujące wyrazy: zdrada, rozwód, alimenty, rozpad związku itp.

Masz 42 lata a piszesz tak jakbyś już leżała na łożu śmierci big_smile
Ja na Twoim miejscu zapisałbym się do jakiegoś biura matrymonialnego czy coś, tam może się uda.

Moim zdaniem masz za duże wymagania co do facetów, kobiety non-stop są kokietowane przez mężczyzn i naprawdę jest w czym dokonywać selekcji smile opisz nam jakiego faceta szukasz

1,003

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Biorą jak leci - ale  to widzisz, musi być wzajemnośc. Jakktoś jej wpadnie w oko, jak chce z nim spróbować,  to on też musi tego chcieć.  Inaczej go nie przekonasz. Dwie osoby muszą chcieć,  a czy i co z tego wyjdzie, to widać dopiero po czasie.
I tu się tworzy problem, jak dojść do tego momentu? Aby była wzajemnoś.

Masz rację,  z tym nie analizowaniem. Ludzie poprostu żyją,  poznają się , zatrybia im i tyle. A na pewno nie analizują każdego ruchu i każdej znajomości.

Może "wzajemność" u osób, które nie analizują za dużo to po prostu spotkanie drugiej osoby z takim samym podejściem wink A wychodzi im, bo dużo jest takich osób i tyle.

rossanka napisał/a:

Taka coś w tym jest. Dlatego piszę,  że już nie jako nie pracuje nad sobą,  czuje, że już jestem sobą. Nie czuję juz potrzeby
zmian na dużą skalę.

Praca nad sobą nigdy nie będzie procesem skończonym. Nie chcę podważać twojego czucia się już sobą w pełni. Uważam, że po prostu przerobiłaś pewien etap, ale przed tobą kolejne smile Najważniejsze teraz (przynajmniej ja sama dla siebie bym tak zrobiła) to odpocząć, odetchnąć, odstawić mądre książki. Co dalej? Odpowiedź przyjdzie sama. Może ponownie rzucisz się w wir samo doskonalenia tyle, że z nową, pozytywną energią, albo tym razem podejdziesz do tego spokojnie (bo już jedno zachłyśniecie się tym masz za sobą), bez nastawienia na rezultat, a z nastawieniem na "fun" tylko. smile

1,004

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
M@r napisał/a:

Oczywiście że masz rację. Kobiety mają dużo łatwiej, ale za to mają bardziej skomplikowaną naturę, która im utrudnia funkcjonowanie. Więc same sobie odbierają tę przewagę. Choć niektóre, te bardziej sprytne, wykorzystują ten fakt na swoją korzyść.

Naprawdę cieszę się, że jest ktoś kto rozumie fakt, że kobiety mają łatwiej by być w związku niż faceci. Super punkt dla Ciebie big_smile

nudny.trudny napisał/a:

więc Twoja teoria chyba nie jest do końca prawdziwa, jest więcej możliwości zainteresowania dziewczyny, o czym nie wszyscy wiedzą:D nie wiem czy autorce pomagają takie sugestie jakoby kobietom było znacznie łatwiej, no jak widać nie jest w tym przypadku:(

Człowieku ale mi chodziło o ogół, miałem na myśli ogólną statystkę a nie jakieś pojedyncze przypadki 1/100
W ogóle co to są za porównania typu, że jakiś Quasimodo na dzielni co ma 132 cm wzrostu zalicza wszystkie modelki w klubie bez przerwy? ilu takich jest? jeden na województwo?

Mi chodziło o ogół, miałem na myśli to, że NISKI i CHUDY facet ma mniejsze szanse na znalezienie kobiety, niż kobieta z TAKIMI SAMYMI cechami szukająca gacha rozumiesz?
Chodziło mi o prawdopodobieństwo albo szanse na stworzenie związku.

Facet 160 cm 40 kg będzie mieć x10 mniejsze szanse na znalezienie dziewczyny niż dziewczyna (z takimi samymi wymiarami) w szukaniu chłopa
A nie, że ktoś tam zna jakiegoś niziołka 120 cm, który zalicza wszystkie kobiety i lata z peleryną po wieżowcach w Chicago, no ludzie...

Kalvar25 napisał/a:

Chuda, gruba, wystraszona dziewczyna zawsze znajdzie chłopaka jeżeli POZWOLI mu się do siebie zbliżyć.     Dziewczyna wystarczy że dba o dietę, troche o siebie, założy fajne ubranie i się wymaluje - może być biedna i mieszkać w 10 osób w pokoju.. zawsze znajdzie facet który ją wyrwie z tego klimatu.. jeżeli facet jest wystraszonym cichym mieszkającym w 10 osób w pokoju chłopaczkiem to przegrał życie - jest nieudacznikiem, przegrywem, nikim.

Kolejny użytkownik forum, który rozumie jak sprawy wyglądają. Tutaj już nic nie trzeba tłumaczyć.
Właśnie o to chodzi, że w naszym społeczeństwie (niestety) ale to facet POLUJE na kobietę (wiem, że to śmiesznie brzmi big_smile ) a kobieta tylko dokonuje SELEKCJI (wybiera chłopa)
Jak facet nawet 7/10 będzie pasywny i nic nie upoluje to będzie wiecznie sam. Jak dziewczyna 5/10 będzie w 100% pasywna i bierna to naprawdę nie ma problemu bo zawsze jakiś gach zaprosi na kawę itp. Tak to działa.

mallwusia napisał/a:

a bez podanego źródła nie wierzysz w coś tak oczywistego ? smile

Zdaję sobie sprawę, że w społeczeństwie przeważnie faceci są wyżsi od kobiet ale miałem zupełnie cokolwiek innego na myśli smile
Może jeszcze jaśniej wyjaśnię.
Kilka dni temu w autobusie stała koło mnie dziewczyna, wyższa ode mnie o kilka cm czyli pewnie miała z 190 wzrostu, niedaleko obok stał chłopak coś koło 30stki, miał na oko 165 wzrostu.
Teraz bardzo proszę aby każda osoba wyobraziła sobie sytuację, w której to na imprezie przychodzi para gdzie kobieta ma 190 wzrostu a jej chłopak 165 wzrostu - czy ktokolwiek widział kiedyś taką parę? bo ja nigdy, zawsze jest na odwrót, że jak ktoś jest wyższy o 30 cm to zawsze jest to chłop

rossanka napisał/a:

Nie mam 25 lat i nie jestem 2 lata sama, tylko mam 42 lata , jestem 6 lat sama. A i tak do 30 byłam praktycznie cały czas sama, bo te śmieszne kilka znajomości się nie liczy. Ale też złoszczę się sama na siebie, że mi tak ta moja samotność dominuje myślenie. Musze to jakoś wyłączyć.

A teraz wyobraz sobie, że są osoby, które są w Twoim wieku i nie są same od 6 lat tylko od 42 lat smile (nigdy nikogo nie miały, nawet kolegi/koleżanki)
Pamiętasz? już Ci pisałem w innym poście, że ważne jest aby doceniać to co się ma, to co się przeżyło, jakie ma się wspomnienia itp. a nie tylko się użalać w nieskończoność.

rossanka napisał/a:

Bo mnie już przeraża, że będę tak pracować i pracować nad sobą, a to i tak nic nie zmienia. Czy byłam taka i owaka kiedyś a teraz jestem taka i taka - w obydwu przypadkach jestem sama.

Przepraszam bardzo, czy ta praca i samodoskonalenie się nad sobą jest dla Ciebie czy dla jakiegoś faceta? człowiek się samodoskonali aby mieć lepsze życie, robienie tego dla przyszłego męża/żony to trochę marnowanie czasu, takie moje zdanie.

rossanka napisał/a:

No i ciągle jestem sama. Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?

Nie wyłączysz tego - jesteś człowiekiem, masz tak zaprogramowane w podświadomości jak my wszyscy. Najważniejsze to ciągłe zajmowanie sobie głowy innymi sprawami.
Jak jest Ci zle z powodu samotności i że inni są szczęśliwi w związkach to przypomnij sobie następujące wyrazy: zdrada, rozwód, alimenty, rozpad związku itp.

Masz 42 lata a piszesz tak jakbyś już leżała na łożu śmierci big_smile
Ja na Twoim miejscu zapisałbym się do jakiegoś biura matrymonialnego czy coś, tam może się uda.

Moim zdaniem masz za duże wymagania co do facetów, kobiety non-stop są kokietowane przez mężczyzn i naprawdę jest w czym dokonywać selekcji smile opisz nam jakiego faceta szukasz

Ma mi się podobać z charakteru,  może być brzydki jak diabeł tasmanski, ale aby mnie pociagał fizycznie, mamy się dobrze czuć we własnym towarzystwie, gdzie każde może być sobą.


A jakie mam te za duże wymagania?

1,005

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

Wcześniej pisałaś, ze szukałas księcia właśnie.

Burzowy wierz lub nie, ale jeżeli Ross pisała o księciu, to pisała to w sposób żartobliwy.

1,006

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rumunski_Zolnierz
wracając dzisiaj z basenu minęłam parę i aż się uśmiechnęłam w duchu, bo mi się ten wątek przypomniał  big_smile  - on mały i chudy, z wielką brodą, ona wyższa od niego o pół głowy i 2x większe gabaryty big_smile

Oczywiście masz rację, że bardzo niski i szczupły facet będzie miał problem, bo to nie jest typ urody preferowany przez kobiety, ale teraz wyobraź sobie, że podobny problem może mieć dziewczyna przeciętnej budowy i wzrostu ale z wielkim i długim nosem. U faceta jakoś taki nos by nie przeszkadzał, facet ma być ładniejszy od diabła wink

1,007

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:
Burzowy napisał/a:

Wcześniej pisałaś, ze szukałas księcia właśnie.

Burzowy wierz lub nie, ale jeżeli Ross pisała o księciu, to pisała to w sposób żartobliwy.

O ho ho,  kto zawitał  w moje skromne progi smile

1,008

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Poza tym umiem, zawsze w sumie umiałam być sama, lubię samotne wieczory, z resztą mieszkam sama tyle lat, umiem zadbać o siebie i psychicznie i materialnie. Sama sobie też organizuję czas, gdy w kinie jest długo wyczekiwany film, albo koncert ulubionego wykonawcy - chodzę już od dawna sama (jeśli żadna koleżanka nie chce iść), nie mam z tym problemu, chociaż przyjemniej iść z kimś. (5x użyłam słowa "sama" smile )

I taki facet sobie to czyta i myśli po co jej ten facet skoro ona tyle rzeczy lubi robić sama ? Będzie tylko niepotrzebnym zabierającym czas i energię mebelkiem w tym idealnie samotnym życiu. Nie wiem jak inni ale ja w związku zwyczajnie potrzebuję czuć się potrzebny i chciany a nie na zasadzie nie chcę być sama więc w sumie możesz być ty mógłbyś być ładniejszy i w ogóle ale ważne że masz w miarę charakter jakoś cie zniosę w imię zmiany statusu na inny niż sama.

rossanka napisał/a:

Niby tyle się wydarzyło przez ostatnie lata, mam namyśli pracę nad sobą, nad swoim charakterem, wyglądem, nad sferą zawodową, towarzyską, a w sumie nic to nie dało. Równie dobrze mogłam przez 6 lat siedzieć przed TV z nieogolonymi nogami, zapuścić się fizycznie, spróchnieć intelektualnie i czytać Harlekiny - efekt byłby  ten sam - nadal byłabym sama. To jak to jest? Jak to jest, ze ludzie podobają się sobie z wzajemnością i tworzą związki, bez pracy nad sobą , psychologów, czytania forum, bez bycia magistrem, modelką, duszą towarzystwa, z kiepskim charakterem, roszczeniowością i lenistwem w pakiecie? Mówi się, że uroda dużo daje. Ale brzysze osoby też są w związkach - myślisz wtedy - brzydka, brzydki, ale pewnie jest ciepłą, fają osobą - poznajesz bliżej  i wcale nie, charakter jest paskudny. To jak to jest, piękne i brzydkie, miłe i wredne osoby - wszystkie te grupy ludzi maja swoje "drugie połówki" jak to się potocznie mówi.

A do jakiej grupy ludzi Ty należysz? Bo nie chodzi o to abyś była taka czy owaka tylko abyś pasowała dla danego pana. Jak on ma spory majątek to mu lenistwo nie przeszkadza sam ma paskudny charakter to i ta druga osoba może taki mieć . Masz w ogóle pomysły jak taki twój wybranek spędza wolny czas ? Gdzie byś mogła takiego spotkać ?
I nie jest tak że komuś spada związek z nieba i już jest happy nad tym trzeba pracować i to każdego dnia bo po prostu się rozpadnie do tego w związku jest druga osoba i można robić wszystko dobrze ale to tej drugiej stronie odbije .
Ciężko Ci coś doradzić bo już większość sposobów pewnie próbowałaś i nie widzisz co mogła byś jeszcze poprawić co da jakiś efekt. A próbowałaś testów osobowości ? Sprawdzałaś jaki masz i jaki typ najlepiej by do twojego pasował ?

rossanka napisał/a:

Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?


Jak to tak silne w Tobie jest to nie wyłączysz tego raczej powinnaś tą chęć zaakceptować i szukać dalej .

1,009 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-05-12 19:35:44)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

rossanka, przeczytałem post nr 991 w całości, wszystko co zrobiłaś przez te 6 lat jest ważne - dla Ciebie, niezależnie czy przyniesie to zamierzone skutki np. w postaci związku w przyszłości. Masz zupełnie racjonalne wymagania, jeśli chodzi o dyskusję z poprzednich stron mogę napisać, że bycie "księżniczką" w samotności jest lepsze niż bylejaki związek, jeśli takie słowo komuś wydaje się odpowiednie

rossanka napisał/a:

Co mi po facecie, z pieknym autem, doktoratem i 6pakiem jak ja go nie lubie. Albo lubie jako kolege i traktuje jak brata i tylko tyle.
Zastanawialam sie kiedys, o co tu chodzi z tą chemią na początku znajomosci i doszłam do wniosku, ze jak jej nie ma, jak sie nie pojawiła to nic z tego nie bedzie.

najprawdopodobniej przez te kilka lat swojej obecności na forum dostałaś już mnóstwo odpowiedzi i mogę nie być w stanie napisać nic nowego, ale zobaczymy.czy jest jakieś miejsce w którym np. nigdy nie byłaś, w którym nigdy nie próbowałaś kogoś poznać? jeśli tak, spróbuj tam:)

uleshe napisał/a:

I taki facet sobie to czyta i myśli po co jej ten facet skoro ona tyle rzeczy lubi robić sama ? Będzie tylko niepotrzebnym zabierającym czas i energię mebelkiem w tym idealnie samotnym życiu. Nie wiem jak inni ale ja w związku zwyczajnie potrzebuję czuć się potrzebny i chciany a nie na zasadzie nie chcę być sama więc w sumie możesz być ty mógłbyś być ładniejszy i w ogóle ale ważne że masz w miarę charakter jakoś cie zniosę w imię zmiany statusu na inny niż sama

moim zdaniem jedno drugiego nie wyklucza:)

rossanka napisał/a:

W sumie czuję, że już od pewnego czasu jestem sobą i tyle, nie czuję już wewnętrznej potrzeby zmian.
No i ciągle jestem sama. Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?

hmm nie wiem jak Ci to wyjaśnić, ale chęć szukania da ustalić poprzez zwykłą decyzję, mogę być dalej sam i w jakimś momencie to mi bardziej odpowiada, chociażby z powodu np. braku kogoś ciekawego wokół. w dalszej przyszłości mógłbym też zdecydować że dalej nie szukam, bo np. nie umiem albo jestem zawiedziony liczbą porażek, i też jest ok.

1,010

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
nudny.trudny napisał/a:

Masz zupełnie racjonalne wymagania, jeśli chodzi o dyskusję z poprzednich stron mogę napisać, że bycie "księżniczką" w samotności jest lepsze niż bylejaki związek, jeśli takie słowo komuś wydaje się odpowiednie.

Burzowy to cytat dla ciebie big_smile

A teraz przestań już molestować rossankę tymi książętami/księżniczkami big_smile

1,011

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
uleshe napisał/a:
rossanka napisał/a:

Poza tym umiem, zawsze w sumie umiałam być sama, lubię samotne wieczory, z resztą mieszkam sama tyle lat, umiem zadbać o siebie i psychicznie i materialnie. Sama sobie też organizuję czas, gdy w kinie jest długo wyczekiwany film, albo koncert ulubionego wykonawcy - chodzę już od dawna sama (jeśli żadna koleżanka nie chce iść), nie mam z tym problemu, chociaż przyjemniej iść z kimś. (5x użyłam słowa "sama" smile )

I taki facet sobie to czyta i myśli po co jej ten facet skoro ona tyle rzeczy lubi robić sama ? Będzie tylko niepotrzebnym zabierającym czas i energię mebelkiem w tym idealnie samotnym życiu. Nie wiem jak inni ale ja w związku zwyczajnie potrzebuję czuć się potrzebny i chciany a nie na zasadzie nie chcę być sama więc w sumie możesz być ty mógłbyś być ładniejszy i w ogóle ale ważne że masz w miarę charakter jakoś cie zniosę w imię zmiany statusu na inny niż sama.

Właśnie dobrze. Jestem sama przez tak długi czas, to co, jak koleżanki nie mogą czy nie chcą, to nigdy bym na koncert nie poszła czy na film, czy gdziekolwiek, bo koleżanki nie zawsze mają chęci i czas. I tak bym siedziała w domu i siedziała. A szanse na spotkanie kogoś byłyby równe zero. Co prawda nigdy jeszcze nikogo nie spotkałam w kinie czy na koncercie, ale kto wie...A z tym zadbaniem psychicznie i materialnie - myślę, że też dobrze. Chciałabym być z kimś, ale nie dlatego, że potrzebuję utrzymania, płacenia rachunków i kupowania ubrań, bo to sama od lat robię, tylko potrzebuję człowieka obok.  A ze psychicznie nie będę na nim wisieć i będę się starała nie zamęczać go swoimi problemami to też chyba dobrze?
Akurat myslałam, ze to pozytywne cechy, nie sądziłąm, ze mogą być żle odebrane.

rossanka napisał/a:

A do jakiej grupy ludzi Ty należysz? Bo nie chodzi o to abyś była taka czy owaka tylko abyś pasowała dla danego pana.

 

Własnie do żadnego widać nie pasuję. Zawsze jest coś nie tak, tylko nie wiem co. Dlatego podjęłam pracę nad sobą.


uleshe napisał/a:

Jak on ma spory majątek to mu lenistwo nie przeszkadza sam ma paskudny charakter to i ta druga osoba może taki mieć . Masz w ogóle pomysły jak taki twój wybranek spędza wolny czas ? Gdzie byś mogła takiego spotkać ?
I nie jest tak że komuś spada związek z nieba i już jest happy nad tym trzeba pracować i to każdego dnia bo po prostu się rozpadnie do tego w związku jest druga osoba i można robić wszystko dobrze ale to tej drugiej stronie odbije .
Ciężko Ci coś doradzić bo już większość sposobów pewnie próbowałaś i nie widzisz co mogła byś jeszcze poprawić co da jakiś efekt. A próbowałaś testów osobowości ? Sprawdzałaś jaki masz i jaki typ najlepiej by do twojego pasował ?

Tak testy osobowości robiłam już dawno temu. Randek z internetu też próbowałam. Na forach tematycznych bywałam. Jeździłąm na rowerze (mamy dużo nowych ścieżek), chodziłam na zajęcia sportowe (różne), na różne kursy, właściwie od tych 6 lat ciągle na coś chodzę. Znajomi też wiedzą, że nikogo nie ma i jakby był ktoś wolny, to ja chętnie.
Wszędzie na tych kursach czy ćwiczeniach były albo same kobiety, albo żonaci, albo wolni, ale dużo młodsi.

uleshe napisał/a:
rossanka napisał/a:

Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?


Jak to tak silne w Tobie jest to nie wyłączysz tego raczej powinnaś tą chęć zaakceptować i szukać dalej .

Szczerze, to już mi się nie chce szukać, a z Sympatii uciekłam jakiś czas temu z krzykiem.

1,012

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
nudny.trudny napisał/a:
rossanka napisał/a:

Co mi po facecie, z pieknym autem, doktoratem i 6pakiem jak ja go nie lubie. Albo lubie jako kolege i traktuje jak brata i tylko tyle.
Zastanawialam sie kiedys, o co tu chodzi z tą chemią na początku znajomosci i doszłam do wniosku, ze jak jej nie ma, jak sie nie pojawiła to nic z tego nie bedzie.

najprawdopodobniej przez te kilka lat swojej obecności na forum dostałaś już mnóstwo odpowiedzi i mogę nie być w stanie napisać nic nowego, ale zobaczymy.czy jest jakieś miejsce w którym np. nigdy nie byłaś, w którym nigdy nie próbowałaś kogoś poznać? jeśli tak, spróbuj tam:)

Pewnie za jakiś czas znowu się na coś zapiszę, ale od jakiegoś już czasu zapisuję się i chodzę na różne aktywnosci nie aby tam kogoś znaleźć, ale, ze mnie to faktycznie interesuje.


nudny.trudny napisał/a:
rossanka napisał/a:

W sumie czuję, że już od pewnego czasu jestem sobą i tyle, nie czuję już wewnętrznej potrzeby zmian.
No i ciągle jestem sama. Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?

hmm nie wiem jak Ci to wyjaśnić, ale chęć szukania da ustalić poprzez zwykłą decyzję, mogę być dalej sam i w jakimś momencie to mi bardziej odpowiada, chociażby z powodu np. braku kogoś ciekawego wokół. w dalszej przyszłości mógłbym też zdecydować że dalej nie szukam, bo np. nie umiem albo jestem zawiedziony liczbą porażek, i też jest ok.

Decyzję taką podejmowałam już wiele razy. Wydawało mi się wtedy, ze panuję nad tym, ale widać nie do końca.
Coś trzeba będzie w każdym razie wymyślić, bo tak dalej nie mozę być (tzn ta moja fiksacja na byciu w związku, bo to idzie zwariować).
Jedyne wyjście - to znaleźć sobie jeszcze więcej hobby, brać nadgodziny - czyli uciekać dalej, tylko ile można.

1,013 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-12 20:50:10)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko, moim zdaniem to zła strategia wciąż uciekać i zagłuszyć swoje naturalne emocje. Niech przepłyną, a jak przepłyną, to przejdą  i zrobią miejsce innym uczuciom, stopniowo staną się mmniej dokuczliwe.  To właśnie opór, szarpanie się zwiększają cierpienie.  Ja przynajmniej potwierdzam to własnym doświadczeniem.
To, przed tym uciekamy, goni nas.

1,014 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-05-12 21:05:36)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

[..] a z Sympatii uciekłam jakiś czas temu z krzykiem.

Serio? : D
Miałam tak samo.
Mój epizod obecności na portalach randkowych był krótki, i raczej nie będę go powtarzać. Nie, że nie można tam kogoś znaleźć. Gdyby się szukało tylko seksu, to nie ma najmniejszego problemu. Ale spotkać kogoś pasującego, żeby można stworzyć związek - nie wierzę w to. Nie dlatego, żebym uważała, że poznawanie się przez internet jest jakieś gorsze. Mam za sobą długi związek z mężczyzną spotkanym w necie, choć nie na portalu. Ale właśnie portale to specyficzne miejsce i nie wierzę zupełnie, że ktoś mentalnie zbliżony do mnie może tam siedzieć, wybrać taką formę. Doświadczenia to potwierdzały. Może jest i tam jakiś 1 na sto tysięcy, ale nie chciało mi szukać igły w stogu siana. Wychwycenie takiej osoby na podstawie informacji w profilu nie jest możliwe. To musi być bezpośrednia komunikacja od początku.

1,015

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Rossanko, moim zdaniem to zła strategia wciąż uciekać i zagłuszyć swoje naturalne emocje. Niech przepłyną, a jak przepłyną, to przejdą  i zrobią miejsce innym uczuciom, stopniowo staną się mmniej dokuczliwe.  To właśnie opór, szarpanie się zwiększają cierpienie.  Ja przynajmniej potwierdzam to własnym doświadczeniem.
To, przed tym uciekamy, goni nas.

Wiem,  ze ucieczka nicmi nie da, ze to tylko ulga na chwilę. A mimo tego to robię. Ciekawe dlaczego. Moze brak mi jeszcze odwagi, aby sie z tym zmierzyć "na trzeżwo".
A może po prostu nie trzeba rozmyślać, tylko zrobić to.

niepodobna napisał/a:
rossanka napisał/a:

[..] a z Sympatii uciekłam jakiś czas temu z krzykiem.

Serio? : D
Miałam tak samo.
Mój epizod obecności na portalach randkowych był krótki, i raczej nie będę go powtarzać. Nie, że nie można tam kogoś znaleźć. Gdyby się szukało tylko seksu, to nie ma najmniejszego problemu. Ale spotkać kogoś pasującego, żeby można stworzyć związek - nie wierzę w to. Nie dlatego, żebym uważała, że poznawanie się przez internet jest jakieś gorsze. Mam za sobą długi związek z mężczyzną spotkanym w necie, choć nie na portalu. Ale właśnie portale to specyficzne miejsce i nie wierzę zupełnie, że ktoś mentalnie zbliżony do mnie może tam siedzieć, wybrać taką formę. Doświadczenia to potwierdzały. Może jest i tam jakiś 1 na sto tysięcy, ale nie chciało mi szukać igły w stogu siana. Wychwycenie takiej osoby na podstawie informacji w profilu nie jest możliwe. To musi być bezpośrednia komunikacja od początku.

Nie to, ze potępiam całkiem takie potrale, bo są osoby, które znalazły tam kogoś dla siebie, tylko na dziś zupełnie tego nie czuję. Byłoby to takie na siłę dla mnie tkwienie w tamtym miejscu.
A jak na siłę, to bez sensu.
I racja : to musi być bezpośrednia komunikacja od początku, czego wszystkim obecnie samotnym życzę.  smile

1,016 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2019-05-13 11:01:58)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Będzie długie, zróbcie sobie kawy.
Streszczenie, jak się komuś nie chce czytać "Dlaczego nie mogę sobie nikogo znaleźć odc 289"

Jestem już na forum 6 lat. Tyle też czasu jestem sama, o czym traktuje ten (żałosny) wątek. Trafiłam tu bo bardzo ciężkim rozstaniu, potrzebowałam miejsca, gdzie mogłabym się wygadać. Byłam w tamtym okresie również święcie przekonana, że już nigdy nikogo nie poznam i nie "ułożę sobie życia". Że będę już zawsze sama, koleżanki, kuzynki - wszyscy dookoła będą sobie poznawać facetów, niektóre rodzić dzieci, niektóre zaś będą kończyć swoje stare związki i wchodzić w nowe, a ja będę sama za rok, dwa, kolejny - słowem nigdy już nikogo nie spotkam (co jak dotąd się sprawdziło).
Od lat miałam ten sam problem, "zakochiwałam się" (piszę w cudzysłowie, bo to były tak naprawdę zauroczenia, co widzę po czasie) w osobach, które okazywały się zajęte, a ten maleńki procent wolnych- okazywał się być zainteresowany ale inną. Pomyślałam, że tak nie może być. Niemożliwe jest mieć aż takiego pecha, niemożliwe dostawać za każdym razem kosza i "zakochiwać" się bez w zajemności, coś musi być ze mną nie tak. Postanowiłam więc się zmienić, aby w końcu coś mi drgnęło na polu związkowym . Począwszy od wyglądu (co było łatwiejsze) - włosy, figura, ubiór, makijaż, nowy styl itd. Do 20 latki mi daleko, ale nie taki był mój zamiar. Jak na 42 latke jestem zadowolona, kiedyś myślałam, ze w tym wieku będzie o wiele gorzej, a tu niespodzianka. Oczywiście zmarszczek i siwych włosów przybywa i będzie ich z roku na rok coraz więcej, ale mniejsza o to. Tak więc problem wyglądu jest z głowy. Oczywiście, gusta są różne, bo jak ktoś preferuje wysokie o pełnych kształtach blondynki z niebieskimi oczami, to odpadam w przedbiegach, ale to już kwestia gustu.

Za zmianą wyglądu poszła zmiana wnętrza. Pomyślałam, że  lata mijają, nie mogę sobie nikogo znaleźć, nie potrafię sprawić, by ktoś "zakochał się z wzajemnośćią", więc coś tu musi być ze mną grubo nie tak. Zaczęłam pracować nad swoim wnętrzem. Dużo czytałam, słuchałam mądrych audycji, pracowałam z psychologiem. Wyprostowałam sobie wiele rzeczy, które okazały być się problemem.  Na przykład kiedyś nie do pomyślenia było dla mnie zagadać obcego mężczyznę na ulicy czy w sklepie, czy na straganie z marchewkami. Moment robiłam się czerwona, a jeśli jakiś mężczyzna mnie zagadał - tu już coś odpowiadałam, ale też cała czerwona (już nie wiem, coś ala burak czy pomidor malinowy) i uciekałam ze strachu. W tej chwili zaczepię już każdego, nawet takiego, który podoba mi się fizycznie co kiedyś było nie do pomyślenia, prędzej spaliłabym buraka i tyle by było z mojej zaczepki.

Po rozstaniu psycholog, koleżanki, bliskie osoby zasugerowały, abym zajęła się sobą. Może nowe hobby, może jakaś nowa umiejętność - co przyznaję, było bardzo dobrym pomysłem, potrzebowałam takiego czasu wyciszenia i pobycia tylko ze sobą. Szczęśliwie z hobby i zainteresowaniami nigdy akurat nie miałam problemów, więc do dotychczasowych doszły nowe zajęcia, aktywności. W pracy też nastał okres gorących zmian, szkolenia, podnoszenie kwalifikacji (takie tam nudy, alb pochłaniające dużo czasu i energii). Ostatnie 6 lat minęło więc na rozwoju zawodowym, fizycznym i wewnętrznym. Trochę tam tego potrzebowałam, a trochę robiłam aby nie myśleć o samotności. Znacie ten stan.
Z psychologiem pracowałąm też nad moją nerwicą lękową(wątek gdzieś tam jest), dużo już zrobiłam, było o wiele gorzej. Jednak trochę się rozczarowałam, ze mimo lat terapii i leczenia objawy całkowicie nie ustąpiły. Naiwnie myślałam, ze możliwe jest całkowite wyleczenie, podobno tak się zdarza. Psychiatra mówi, ze w moim przypadku jest to mało prawdopodobne, mam to odkąd pamiętam, a wg lekarki w razie większych kryzysów, czy dłuższych stresów, jest duża szansa, że objawy będą wracały, taką mam konstrukcję psychiczno-fizyczną. Nie powiem zmartwiło mnie to, bo - pomyślałam, jaki mężczyzna zechce uszkodzoną, wadliwą kobietę, przecież nie mogę być mu ciężarem czy kulą u nogi. Jednak wiem, ze może są tacy, którym to nie będzie przeszkadzało, z mojej strony tylko powiem, ze nie zamierzam się na nikim uwieszać i go tym obciążać. Jakby co, to mam zamiar poradzić sobie sama, nie potrzebuję pomocy, wymagam jednak, aby wtedy nikt nie rzucał mi dodatkowo kłód pod nogi. Z resztą na siłę nie będę nikogo trzymać. W tym aspekcie jestem niejako gorsza od zdrowych osób, ale co poradzę, nie przeskoczę sama siebie, robię co mogę i ile mogę.

Wracając do tematu do hobby - tak, przez te lata uzbierało się to tego tyle, że starczyłoby dla paru osób. No we umiejętności, nowe zainteresowania, rozwiniecie starych. Inne spojrzenie na świat, na związki, wypracowanie nowych zachowań, zwalczenie swoich słabości, zaakceptowanie wad (w większości, bo to trudne, straszny ze mnie krytyk, ale spokojnie tylko do siebie). Zmiana przyjażni, zkończenie starych, podjęcie innych.

Poza tym umiem, zawsze w sumie umiałam być sama, lubię samotne wieczory, z resztą mieszkam sama tyle lat, umiem zadbać o siebie i psychicznie i materialnie. Sama sobie też organizuję czas, gdy w kinie jest długo wyczekiwany film, albo koncert ulubionego wykonawcy - chodzę już od dawna sama (jeśli żadna koleżanka nie chce iść), nie mam z tym problemu, chociaż przyjemniej iść z kimś. (5x użyłam słowa "sama" smile )

Słowem przez tyle lat dużo się zmieniłam .Nadal jednak myślę o samotności - co przyznam się, ze mnie irytuje. Uciekam wtedy albo w pracę (np wczoraj wzięłam dyżur, ostatnio mam kiepski czas, ktos tam się pojawił, wspominałam już o tym, ale sytuacja się zrobiła dziwna, to się nadal ciągnie,  nie chcę o tym pisac), tak więc uciekam w pracę, albo w hobby, albo lecę na zakupy, idę na rower, wychodzę z domu aby o tym nie myśleć. Ale jak o tym nie myśleć. Nie mam 25 lat i nie jestem 2 lata sama, tylko mam 42 lata , jestem 6 lat sama. A i tak do 30 byłam praktycznie cały czas sama, bo te śmieszne kilka znajomości się nie liczy. Ale też złoszczę się sama na siebie, że mi tak ta moja samotność dominuje myślenie. Musze to jakoś wyłączyć.
Dużo osób mi mówi, że związek to nie wszystko, że facet to nie wszystko - pewnie, ze nie, ale są to wszystko osoby będące od lat w związkach, małżeństwach, z rodzinami. Jakoś narzekają, ale same nie chcą być. A po rozwodzie wychodzą znowu za mąż. A po rozejście z "chłopakiem" zaraz szukają następnego (faceci też. Z Jolką nie wyszło, to za pół roku jest Grażyna).

Niby tyle się wydarzyło przez ostatnie lata, mam namyśli pracę nad sobą, nad swoim charakterem, wyglądem, nad sferą zawodową, towarzyską, a w sumie nic to nie dało. Równie dobrze mogłam przez 6 lat siedzieć przed TV z nieogolonymi nogami, zapuścić się fizycznie, spróchnieć intelektualnie i czytać Harlekiny - efekt byłby  ten sam - nadal byłabym sama. To jak to jest? Jak to jest, ze ludzie podobają się sobie z wzajemnością i tworzą związki, bez pracy nad sobą , psychologów, czytania forum, bez bycia magistrem, modelką, duszą towarzystwa, z kiepskim charakterem, roszczeniowością i lenistwem w pakiecie? Mówi się, że uroda dużo daje. Ale brzysze osoby też są w związkach - myślisz wtedy - brzydka, brzydki, ale pewnie jest ciepłą, fają osobą - poznajesz bliżej  i wcale nie, charakter jest paskudny. To jak to jest, piękne i brzydkie, miłe i wredne osoby - wszystkie te grupy ludzi maja swoje "drugie połówki" jak to się potocznie mówi.
To od czego to zależy?
Bo mnie już przeraża, że będę tak pracować i pracować nad sobą, a to i tak nic nie zmienia. Czy byłam taka i owaka kiedyś a teraz jestem taka i taka - w obydwu przypadkach jestem sama.

Ostatnio już od dłuższego czasu męczy mnie też już nawet czytanie, słuchanie poradników psychologicznych typu, zmień siebie, jak być asertywnym, jak być w związku, zadbaj o siebie, rozwijaj się itp. Czasem coś posłucham , ale już tego tak nie chłonę jak gąbka, mam wrażenie, ze się już nasyciłam, mam już wszystko, co mi jest potrzebne, więcej nie potrzebuje.

W sumie czuję, że już od pewnego czasu jestem sobą i tyle, nie czuję już wewnętrznej potrzeby zmian.
No i ciągle jestem sama. Jak wyłaczyć chęć szukania kogoś, jakieś pomysły?

Pięknie napisane, oczywiście z niewielkimi "ale".
Ross przebyłaś super drogę i to Ci się chwali, ale niestety nie z tych pobudek co powinnaś.
Powinnaś się dla siebie zmienić, jeżeli czułaś taką potrzebę.
Ty niestety zaczęłaś pracować nad sobą tylko dlatego, żeby być wreszcie w związku, a to nie o to chodzi.
Ross to Ty jesteś dla siebie najważniejsza, przynajmniej powinnaś być i zawsze, jak chcesz zmian w sobie to rób to dla siebie.

Wiadomo, że czasem człowiek musi coś w sobie zmienić, "podreperować", ale to powinno wyjść od tego człowieka samo z siebie, nie dlatego, że tak wypada i nie dlatego, bo ktoś inny sobie tego życzy.
Oczywiście, że rady innych warto posłuchać, przeanalizować, ale ostateczna decyzja o próbie zmiany samego siebie powinno wyjść od nas.
Moim zdaniem, jeżeli będziemy się chcieli zmienić tylko dla kogoś, albo, żeby kogoś poznać to nie wypali, ponieważ nie robimy to z naszej wewnętrznej potrzeby.
A jak nie robimy tego z naszej, wewnętrznej potrzeby to nie jest autentyczne, szczere, po prostu zmieniamy się wtedy w kogoś innego kim nie jesteśmy.
I uwierz taka zmiana może się i uda, ale tylko na chwilę i takim przykładem jesteś Ty, Ross.
Zmieniłaś się, ale dalej masz pretensje, że jesteś sama.
I udowodniłaś, że takie zmiany nie mają racji bytu, ponieważ w środku, gdzieś tam wychyla się stara Ross.


Co do poradników, nigdy nie byłam ich zwolennikiem, nie potrafię nawet ich przeczytać do końca (ba ja nawet nie potrafię przeczytać jednej strony, z całym szacunkiem, ale dla mnie to jeden wielki bełkot).
Ogólnie nie rozumiem fenomenu, jakim jest coach psychologiczny, czy jak to się zwie.
Nie rozumiem, jak ludzie zaczynają się zmieniać bo jakiś coach tak mówi.

Jestem osobą rozumną i jak coś mi nie odpowiada w sobie to to robię, nie potrzebuję żadnej motywacji z zewnątrz.
Wystarczy mi moja osobista, wewnętrzna motywacja.

Rada, gdzie jak wiadomo, nie udzielam rad.
Nie można żyć tylko i wyłącznie rozmyślając o związku.
Nie można się zmieniać tylko i wyłącznie, aby być wreszcie w związku.
Trzeba być sobą, jakkolwiek to brzmi i żyć tu i teraz.
Jeżeli jesteś w związku to żyj tym związkiem (oczywiście nie na zasadzie bluszcza i takie tam).
Jeżeli nie jesteś w związku to żyj, normalnie żyj.
Bez desperacji, że musisz w końcu kogoś poznać, bo wiesz, że nie wychodzisz na tym dobrze.
Jeżeli masz okazje i chęci to spotykaj się, tak normalnie.
Jeżeli nie masz to trudno, nie rób nic na siłę.
Masz ochotę zapisać się na portale randkowe, to zrób to.
Nie masz ochoty na portale, absolutnie tego nie rób.

Ross nie będziesz w związku, albo i może będziesz, ale tylko w nieszczęśliwym związku, jeżeli Twoim całym jestestwem będzie chęć bycia z kimś.

Banalne, ale jakie prawdziwe (w moim przypadku się sprawdziło), jeżeli nie jesteś zafiksowana na punkcie związku ten związek prędzej czy później się pojawi.
Ale trzeba żyć własnym życiem i zajmować się życiem, a nie myśleniem o związku.

Już to nieraz pisałam, że nie każdemu jest niestety pisana miłość.
I trzeba z tym żyć.
Nie rozmyślać, nie analizować, po prostu żyć.


P.S. Wiecie dlaczego takie tematy, nie mają racji bytu?
Ponieważ każdy z nas jest inny.
Do każdego z nas przemówi co innego.
Niestety, ale w takich tematach, zawsze będzie wojenka damsko-męska.
A to nie o to chodzi.
Nie wiem, co daje takie pisanie, że faceci mają gorzej i tym podobne.
Moja rada, gdzie wiadomo, co sądzę o radach big_smile big_smile big_smile
Nie podoba Ci się, że jesteś niskim, grubym, chudym facetem, zmień płeć.
Będziesz niską kobietą, która prędzej czy później będzie miała faceta, tak można wywnioskować z Waszych postów.
Aha, jak już będziecie zmieniać płeć to poproście o wysysanie tłuszczu i pomniejszeniu żołądka.
I wtedy staniecie się niską, szczupłą kobietą i za moment będziecie w związku. big_smile big_smile big_smile
Nie musicie dziękować, dajcie znać, kiedy będziecie już w związku. tongue tongue tongue


Jeszcze jedno, ktoś z Was proponował zrobić sobie testy osobowościowe, ja zapytam po co?
Co to da?
Ross ma potem każdego napotkanego faceta pytać, jaki ma typ osobowościowy?
A może ma im kazać zrobić przy Niej ten test?

1,017

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
tri napisał/a:
nudny.trudny napisał/a:

Masz zupełnie racjonalne wymagania, jeśli chodzi o dyskusję z poprzednich stron mogę napisać, że bycie "księżniczką" w samotności jest lepsze niż bylejaki związek, jeśli takie słowo komuś wydaje się odpowiednie.

Burzowy to cytat dla ciebie big_smile

A teraz przestań już molestować rossankę tymi książętami/księżniczkami big_smile

Nie przestanę, bo to nie było pisane w formie żartów. Siedzę tu długo i znam jej poczucie humoru na forum. A widocznie ross nie mówi do końca prawdy, skoro az tak się gubi w zeznaniach. Narzekala m.in gdzieś tam, ze za młodu za szybko skreslala, bo ten byl za niski, a ten cos tam. Nie ma kobiet, które zachowują się zwyczajnie i są same. Swiat tak nie działa.

1,018

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko, miałam odpisać na Twój post, a tu już ubiegła mnie Krejzolka i mogłabym podpisać się oburącz pod jej słowami.
Nic nie pomogą hobby, zakupy i tysiąc terapii, jeśli wewnętrznie wszystko pozostanie po staremu. Będzie to tylko przykrywka i ucieczka. Z własnego doświadczenia wiem, że czujemy ogromny opór przed zmianą myślenia, boimy się bólu i łez.
Nie jestem jaśnie oświeconą neofitką, ale gdy uczciwie opłakałam swoje porażki i smutki, poczułam, że już nie jestem w ich niewoli. Owszem, zdarza mi się cierpieć, ale bez tego nie ma życia, już się cierpienia nie boję (co nie znaczy, że je lubię), wiem, że ustąpi, gdy nie będę mu się rozpaczliwie opierać. To taki paradoks...
U siebie zaobserwowałam, że tzw. poszukiwanie (trochę próbowałam) są ogromnie męczące i potęgują poczucie przykrości w razie niepowodzenia - a żadna z moich randek z internetu nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Już mi się nie chce tych przykrości znosić. Czasem się umawiam, ale nie stwarzam sobie oczekiwań, idę po prostu pogadać przy kawie - a nuż życie mile mnie zaskoczy.
Nie ma też we mnie zgody na związek za cenę wyrzeczeń, rezygnacji z bycia sobą. Pisałam kiedyś dużo o Meczowym, Krejzi na pewno pamięta, może i Ty również. Było mi przykro, że "nie wyszło", ale dziś jest z moją Sąsiadką, spotykam więc go często, pozostał znajomym, więc poznałam go lepiej. Z całym przekonaniem stwierdzam, że to człowiek nie dla mnie. Koleżanka też przeżywa sporo wątpliwości, bo jest osobą wrażliwą. To z całą pewnością oddany jej i w sumie dobry człowiek, ale ja już nie chciałabym być z kimś za cenę zagryzania zębów i zastanawiania się, czy aby na pewno mi ten związek odpowiada.
Za to bardzo mile wspominam niedawnego Pana Pomocnika, choć ten na koniec wyrządził mi świństwo (mówiąc wprost okradł mnie). Ale będąc z nim czułam się tak właśnie, jakbym sobie życzyła - swobodnie i spokojnie. To był facet, który mimo zdecydowania i śmiałości nie wywierał na mnie presji, nie sprawiał, że wszystko bolało mnie ze stresu, jak to miało miejsce z natarczywym Meczowym. Tak właśnie chcę się czuć, w przeciwnym razie wolę być sama i mieć święty spokój.

1,019 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-13 12:05:52)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

Nie ma kobiet, które zachowują się zwyczajnie i są same. Swiat tak nie działa.

Burzowy, nie zgodzę się z Tobą. Nie jest tak, że masz związek na zawołanie. Nie wszystkie kobiety (pardon, osoby, bo mężczyźni też) mają jednakowe powodzenie, to po pierwsze. W pewnej mierze jest to loteria i nie wszystko zależy od naszej woli.
Po drugie: są kobiety (osoby!) mniej i bardziej wybredne i nie ma w tym nic złego czy dobrego, bo tak po prostu jest.
Po trzecie: presja społeczna na sparowanie jest na tyle silna, że większość osób czuje się źle w pojedynkę i jest w stanie dużo na rzecz związku poświęcić. Nie mówię tu o żadnych patologiach czy skrajnościach, to ludzkie i powszechne. Ale niektórzy są mniej "standardowi", co wcale nie znaczy, że coś z nimi nie tak.

1,020

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

No wybacz, ze nie będę teraz przeszukiwal tysięcy Twoich postow. Dziwne raczej, ze sama nie pamiętasz co pisalas. Jak Ci zatem pomóc przy tej niekonsekwencji i malej wiarygodności?

No to ja Ci pomogę.  Post 884 tego topiku.
Krejzolka,  Piegowata,  dziękuję za opinie.
Temat już nieaktualny.

1,021 Ostatnio edytowany przez Znerx (2019-05-13 19:25:30)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rumunski-zolnierz napisał/a:

to chodzi, że w naszym społeczeństwie (niestety) ale to facet POLUJE na kobietę (wiem, że to śmiesznie brzmi big_smile ) a kobieta tylko dokonuje SELEKCJI (wybiera chłopa)

Czy tak nie ma u większości gatunków zwierząt?
Zresztą to bardzo dobra zasada, z punktu widzenia ewolucyjnego, w końcu zapłodnią tylko "najlepiej przystosowani".
W końcu to mężczyźni są bardziej skrajni w swoich życiowych postawach/osiągnięciach. Więcej mężczyzn dużo osiąga. Biznes, nauka czy nawet gra w szachy ale i więcej siedzi w więzieniach, zostaje bezdomnymi, popada w nałogi czy popełnia samobójstwa. Kobiety za to są bardziej "ciążące do średniej społecznej", mniej z nich ma wybitne osiągnięcia ale i mniej ponosi porażki.

coś tam o wzroście

Ciekawa sprawa z tym wzrostem. W latach 80 robili takie badanie w UK/US. Z racji, że mężczyźni sa statystycznie wyżsi od kobiet to szansa na parę wyższa kobieta- niższy mężczyzna, w oparciu o rozkład wzrostu w populacji, wychodziła im 2/100... za to w badaniu empirycznym, takie pary występowały w 1 na 720 przypadków.
Czyli 14 razy mnie par w realu, niż wynikałoby z szacunków w oparciu o wzrost populacji i jakieś tam inne czynniki.


mallwusiaa napisał/a:

facet ma być ładniejszy od diabła wink

Czy przypadkiem w Biblii, czy jakichś tam innych pism, Lucyfer nie był najpiękniejszym aniołem?
Nie ma to jak kobieca logia -> być przystojniejszym od najpiekniejszego tworu Boga cool

1,022

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wracam właśnie z treningu i znów minęłam parę, gdzie ona wyższa i dużo grubsza. Czyżby w moim mieście skumulowały się takie "nietypowe" pary?  Fajnie wyglądali, szli sobie z kijkami i statystyki mają w nosie big_smile

1,023

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Znerx napisał/a:

Z racji, że mężczyźni sa statystycznie wyżsi od kobiet to szansa na parę wyższa kobieta- niższy mężczyzna, w oparciu o rozkład wzrostu w populacji, wychodziła im 2/100... za to w badaniu empirycznym, takie pary występowały w 1 na 720 przypadków.
Czyli 14 razy mnie par w realu, niż wynikałoby z szacunków w oparciu o wzrost populacji i jakieś tam inne czynniki.

No właśnie... praktycznie 14 razy mniej par gdzie kobieta jest wyższa niż zakłada teoria, ciekawe skąd się to bierze? hmm.... lol Czyżby wzrost u faceta się liczył w przeciwieństwie do dam? niemożliwe big_smile

mallwusia napisał/a:

Wracam właśnie z treningu i znów minęłam parę, gdzie ona wyższa i dużo grubsza. Czyżby w moim mieście skumulowały się takie "nietypowe" pary?  Fajnie wyglądali, szli sobie z kijkami i statystyki mają w nosie big_smile

Super to już trzeci wyjątek od reguły, jeszcze jakieś 10 wyjątków w skali globalnej i cała moja obserwacja otaczającego świata przez ostatnie 25 lat pójdzie w piach wink

1,024 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-14 00:43:11)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rumuński, to jeszcze jeden związkowy wyjątek dorzucę. Albo dwa.
Ona poważnie niepełnosprawna. Chodzi o własnych siłach, ale potyka się, czasem przewraca. Potrzebuje pomocy przy zapinaniu kurtki na przykład. A przy tym ma cudowny dystans do siebie, poczucie humoru, jest zadbana, ładnie ubrana, niebrzydka. I ma wspaniałego męża, urodziła dziecko.
Inna kobieta: mocno, mocno "puszysta". Ciepły, dobry człowiek, znamy się z blogów, bo pisałam swego czasu i pisała też ona. Zaczął jej blog czytać mężczyzna, który po kilku latach został jej mężem. Nie przeszkadzała mu jej tusza, zakochał się w osobowości i niebieskich oczach.
Za trzeci przykład mogę chyba sama posłużyć, bo choć ostatnia znajomość okazała się niefortunna, spotkałam tego człowieka zupełnie nie szukając, mając kłopoty zdrowotne i uszczerbki na urodzie. Zupełnie nie zależało mi na związku, wręcz obawiałam się tego człowieka, słusznie zresztą, jak się później okazało, ale coś się wydarzyło, zaistniało.

1,025

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Rumuński, to jeszcze jeden związkowy wyjątek dorzucę. Albo dwa.
Ona poważnie niepełnosprawna. Chodzi o własnych siłach, ale potyka się, czasem przewraca. Potrzebuje pomocy przy zapinaniu kurtki na przykład. A przy tym ma cudowny dystans do siebie, poczucie humoru, jest zadbana, ładnie ubrana, niebrzydka. I ma wspaniałego męża, urodziła dziecko.
Inna kobieta: mocno, mocno "puszysta". Ciepły, dobry człowiek, znamy się z blogów, bo pisałam swego czasu i pisała też ona. Zaczął jej blog czytać mężczyzna, który po kilku latach został jej mężem. Nie przeszkadzała mu jej tusza, zakochał się w osobowości i niebieskich oczach.
Za trzeci przykład mogę chyba sama posłużyć, bo choć ostatnia znajomość okazała się niefortunna, spotkałam tego człowieka zupełnie nie szukając, mając kłopoty zdrowotne i uszczerbki na urodzie. Zupełnie nie zależało mi na związku, wręcz obawiałam się tego człowieka, słusznie zresztą, jak się później okazało, ale coś się wydarzyło, zaistniało.

Zgadzam się, że życie nie jest zero-jedynkowe (0-1) i zawsze są jakieś wyjątki.
Nie każdy grejpfrut jest kwaśny itp.
Chodziło mi tylko o szanse oraz prawdopodobieństwo uzyskania czegoś przez mężczyznę jak i zarówno przez kobietę.
To, że Ty mi teraz będziesz punktować, że widziałaś jakiegoś gościa 110 cm wzrostu, który obraca modelki jak tylko chce to dalej nic nie zmienia.

Dalej jestem i będę w przekonaniu, że mężczyznie jest znacznie ciężej znalezć drugą osobę niż kobiecie
A to przez to, że na nas są kładzione większe wymagania społeczno/biologiczne typu: wzrost, charakter, zasoby itp.

nie ważne jaka kobieta będzie - zawsze do niej przyklei się jakiś gach
Zaś facet jak nie upoluje to nie będzie miał (no chyba, że jakiś model z okładki albo wyjątkowa jednostka)

1,026

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Zgadzam się, że życie nie jest zero-jedynkowe (0-1) i zawsze są jakieś wyjątki.
Nie każdy grejpfrut jest kwaśny itp.
Chodziło mi tylko o szanse oraz prawdopodobieństwo uzyskania czegoś przez mężczyznę jak i zarówno przez kobietę.
To, że Ty mi teraz będziesz punktować, że widziałaś jakiegoś gościa 110 cm wzrostu, który obraca modelki jak tylko chce to dalej nic nie zmienia.

Dalej jestem i będę w przekonaniu, że mężczyznie jest znacznie ciężej znalezć drugą osobę niż kobiecie
A to przez to, że na nas są kładzione większe wymagania społeczno/biologiczne typu: wzrost, charakter, zasoby itp.

nie ważne jaka kobieta będzie - zawsze do niej przyklei się jakiś gach
Zaś facet jak nie upoluje to nie będzie miał (no chyba, że jakiś model z okładki albo wyjątkowa jednostka)

No właśnie jakiś gach . To według Ciebie korzyść? Przewaga? Jesteś strasznie subiektywny.

1,027

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
SamotnaWilczyca napisał/a:

No właśnie jakiś gach . To według Ciebie korzyść? Przewaga? Jesteś strasznie subiektywny.

Ależ oczywiście, że tak uważam.
Nawet ,,jakiś gach" dla kobiety to jest już znaczna korzyść/przewaga w porównaniu do wiecznie samotnego mężczyzny, który ma 45 lat i nigdy nie miał kobiety.
Takie jest moje zdanie i tego będę się trzymał.

Lepiej nawet zjeść kromkę suchego chleba niż wiecznie o nim myśleć chodząc głodnym.

1,028

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Oj @rossanko, jaka smutna ta Twoja historia

1,029

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Nawet ,,jakiś gach" dla kobiety to jest już znaczna korzyść/przewaga w porównaniu do wiecznie samotnego mężczyzny, który ma 45 lat i nigdy nie miał kobiety.
Takie jest moje zdanie i tego będę się trzymał.

Robisz błąd. Oceniasz kobiece preferencje reprodukcyjne w oparciu o męskie podejście. To facet idzie w ilość i wisi mu czy pójdzie do łózka/zapłodni kulawą, garbatą czy Sashe Grey lol.
W sensie -> biologiczne popędy w kierunku reprodukcji nie "wiedzą" o antykoncepcji, więc dla nich liczy się "zaliczenie".
Kobiety idą w jakość, bo chodzą w ciąży i mają ograniczone zdolności co do ilości potomstwa, więc muszą być wybredne. Znowu podświadomie -> w oparciu o biologię.

Na logikę:
- gdyby mężczyźni zachodzili w ciąże to czy byś się puszczał z każda chętną? Ryzykując lata życia dla potomka nierozgarniętej Karyny? cool

1,030

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
SamotnaWilczyca napisał/a:

No właśnie jakiś gach . To według Ciebie korzyść? Przewaga? Jesteś strasznie subiektywny.

Ależ oczywiście, że tak uważam.
Nawet ,,jakiś gach" dla kobiety to jest już znaczna korzyść/przewaga w porównaniu do wiecznie samotnego mężczyzny, który ma 45 lat i nigdy nie miał kobiety.
Takie jest moje zdanie i tego będę się trzymał.

Lepiej nawet zjeść kromkę suchego chleba niż wiecznie o nim myśleć chodząc głodnym.


To zależy, czy piszesz o relacji, czy o samym seksie. Wolałabym być wiecznie sama, niż w związku z kimś kto mnie zdradza, nie szanuje, upokarza, wykorzystuje, olewa, nie dba o higienę osobistą, jest dla mnie aseksualny, jest pijakiem, ćpunem, wymusza na mnie czynności seksualne, które są dla mnie nieprzyjemne, czy też cokolwiek innego. Jeśli Ty masz inaczej, to nie jestem w stanie Cię zrozumieć.


Kilka dni temu z ciekawości założyłam konto na pewnym portalu i co? Kilkadziesiąt stron polubień, masa wiadomości, niby takie "żyć nie umierać" według faceta. Tylko co mi po tych polubieniach i wiadomościach? Około 80% to bardzo zaniedbani, otyli lub z jakąś mocno 'oryginalną' twarzą mężczyźni. Chyba nawet więcej, może z 85% albo 90... Nie wiem. Odwzajemniłam jakieś tam polubienia, zaznaczam, że nie byli to wcale modele. Każdy z nich miał w sobie coś, co mi się w jakiś sposób spodobało na pierwszy rzut oka. Kilka konwersacji zaczęło się kleić, zapowiadało się dobrze, kiedy jeden z rozmówców nagle wspomniał, że jego oczekiwania w stałej relacji to anal i w dalszym ciągu próbował drążyć ten temat. Odpuściłam, odechciało mi się. Z drugim "rozmowa" rozwijała się w najlepsze, nawet chwilami się uśmiechałam, do momentu, kiedy wypalił z pytaniem, które brzmiało mniej więcej "Szkoliłaś się w temacie głębokiego gardła?". Pomyślałam początkowo - może się droczy - ale nie droczył się big_smile To było na serio, dodatkowo nazwał mnie cnotą. Po chwili coś go tknęło i próbował naprawić sytuację, ale po co mi facet, który nie da mi przyjemności, tylko będzie chciał egoistycznie gwałcić moje gardło? Bycie kobietą nie jest wcale takie proste, łatwe i przyjemne. Nadeszła era porno i bezpowrotnie zmieniła świat relacji damsko-męskich. Z resztą nie tylko o porno tutaj chodzi...


W tamtym momencie miałam już usunąć konto, wkurzyłam się, to było takie zderzenie ze ścianą i nie chodzi mi tylko o te dwa przypadki, było ich więcej. Były oferty sponsoringu i wiele innych. Mimo, że celowo wstawiłam zdjęcie bez cycków, okrojone. Tak to teraz wygląda, czy to ja wyglądam jak urwiszon? Nie wiem.


Co prawda w ciągu 4 dni przekopałam się przez ten syf i trafiły się ze 3 względnie wartościowe osoby, nieodstraszające swoim wizerunkiem. Jednak myślę, że gdybym była nieatrakcyjna, to nie miałabym na to żadnych szans, tym bardziej jako samotna matka. Dlatego nie wmówisz mi, że kobiety mają tak kolorowo. Chyba tylko z męskiego punktu widzenia. Według mnie - czyli z perspektywy osoby wrażliwej, romantycznej, poniekąd idealistki - jest naprawdę ciężko trafić na odpowiedniego faceta. Ba, nawet ciężko się w którymś zakochać. Nawet nie zdążę się nim zainteresować, a czar już po chwili pryska, wylewa się wiadro lodowatej wody na moją głowę.


To było odnośnie związku, a co do seksu? No też nie jest łatwo będąc kobietą odnaleźć satysfakcję w tej sferze. Znajomość FwB? W większości przypadków koleś będzie nastawiony na spełnianie swoich zachcianek, będzie kopiował wszystko to, co jest teraz "modne" właśnie z porno, BDSM. Przecież po to jest mu potrzebny ten układ. Gdyby chciał się starać, angażować, dawać coś od siebie, to byłby w standardowym związku. Są kobiety, którym to odpowiada, ale to posłuszne, uległe S.
Pojedynczy numerek z byle kim? Potrwa może z 5 minut big_smile Jak kobieta jest dobrą zawodniczką, to może zdąży mieć orgazm, ale to walka z czasem.
Wakacyjna przygoda z super ciachem? Już trochę lepiej, przynajmniej facet nie jest przypadkowy, jest pożądanie, kilka numerków, może będą jakieś fajerwerki. Tak czy siak i tak kiepsko to wszystko wypada, jest tak mało opcji, a tak wiele rozczarowań.


Wszystko jest urządzone pod faceta. Nawet jeśli nie macie seksu z jakiegoś powodu, to macie instagramy, filmy porno zrobione pod was, z milionami różnych kobiet, od koloru do wyboru, tak samo najrozmaitsze akrobacje, pozycje, ujęcia, scenariusze. Jak nie to, to macie prostytutki, jak nie prostytutki, to zalane dziunie w sobotni wieczór, jak nie zalane dziunie, to spragnione milfy - samotne matki. Do tego kobiety w związkach coraz bardziej są podatne na tresurę na posłuszną dziwkę, ulegają presji. No ja nie wiem o co Ci chodzi Żołnierzu . Jeszcze marudzisz?

1,031

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
SamotnaWilczyca napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Zgadzam się, że życie nie jest zero-jedynkowe (0-1) i zawsze są jakieś wyjątki.
Nie każdy grejpfrut jest kwaśny itp.
Chodziło mi tylko o szanse oraz prawdopodobieństwo uzyskania czegoś przez mężczyznę jak i zarówno przez kobietę.
To, że Ty mi teraz będziesz punktować, że widziałaś jakiegoś gościa 110 cm wzrostu, który obraca modelki jak tylko chce to dalej nic nie zmienia.

Dalej jestem i będę w przekonaniu, że mężczyznie jest znacznie ciężej znalezć drugą osobę niż kobiecie
A to przez to, że na nas są kładzione większe wymagania społeczno/biologiczne typu: wzrost, charakter, zasoby itp.

nie ważne jaka kobieta będzie - zawsze do niej przyklei się jakiś gach
Zaś facet jak nie upoluje to nie będzie miał (no chyba, że jakiś model z okładki albo wyjątkowa jednostka)

No właśnie jakiś gach . To według Ciebie korzyść? Przewaga? Jesteś strasznie subiektywny.

Dokladnie! Niektorym odpowiada "jakis gach", innym nie i wola byc same. Tu naprawde nie chodzi o wyglad faceta (o ile oczywiscie nie jest zaniedbany), ale o jego sposob bycia. Bo niby po co doroslej kobiecie dorosly dzieciak?

1,032

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Myślę że w dobie szybkiego życia i natychmiastowego zaspokajania wszystkich zachcianek obu stronom jest trudniej. Obie strony relacji są nastawione na to że ma być tak czy siak, koniec kropka. Pojęcie kompromisu zostało zapomniane. Szybka randka przez internet, spotkanie i anal, albo głębokie gardło. W drugą stronę jest podobnie. Ludzie nie chcą czekać, nie chcą się poznawać, a już trwały związek, zobowiązania, kompromisy, wspólne życie z kimś kto nie spełnia wszystkich naszych oczekiwań? Po co to komu? Ja chcę teraz, już i tak jak ja chcę. A jak ci nie pasuje to spadaj.
Żyje ze swoją żoną już ponad ćwierć wieku. Różnie bywało, czasem lepiej, czasem gorzej, ale zawsze wiedzieliśmy że chcemy się przy sobie zestarzeć. Nigdy nie spełniała wszystkich moich zachcianek łóżkowych, mi nie zawsze udawało się zaprowadzić ja na szczyt. Czasem ja byłem biedniejszy, czasem ona. Miewałem okresy kryzysu emocjonalnego, kiedy wiem że trudno było ze mną wytrzymać, czasem ona bywa nie do zniesienia. Życie niesie wiele dodatkowych "atrakcji" które wpływają na nasze zachowanie. Ale jedno jest dla mnie jasne. Mam jedynego prawdziwego przyjaciela do grobowej deski i mimo iż czasem bywa to trudne, to chce przy nim wytrwać.
A jak czasem czytam o związkach gdzie on ma pin na telefonie i nie mogę czytać jego SMSów, ona nie daje mi dostępu do swojego fb!!! A czego tam szukac? Jak komuś nie ufasz, to nic z nim nie zbudujesz.

A tak a propos tematu. W wieku 36 lat trudno znaleźć kogoś na całe życie. Większość ludzi jest już jakiś skrzywiona, ale znam parę która w tym wieku się poznała. Teraz mają syna na studiach i są dalej razem. Oboje ok 60tki. A poznali się trochę przez to że byli na imprezie w klubie do którego z racji wieku żadne nie pasowało. Na tyle się wyróżniali że musieli porozmawiać. No i zaiskrzyło.

1,033 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-05-15 10:54:36)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Znerx napisał/a:

Ciekawa sprawa z tym wzrostem. W latach 80 robili takie badanie w UK/US. Z racji, że mężczyźni sa statystycznie wyżsi od kobiet to szansa na parę wyższa kobieta- niższy mężczyzna, w oparciu o rozkład wzrostu w populacji, wychodziła im 2/100... za to w badaniu empirycznym, takie pary występowały w 1 na 720 przypadków.
Czyli 14 razy mnie par w realu, niż wynikałoby z szacunków w oparciu o wzrost populacji i jakieś tam inne czynniki

hahahaha;) nawet jedna dziewczyna miała w opisie że par z niższym mężczyzną jest tylko 1/720 i że ona woli wyróżniać się w inny sposób:D poza tym byłoby ok ale nie pisałem mimo że miała o 3cm mniej;) też biorąc pod uwagę jak ja czasem się wyróżniam to nic dobrego nie wyszłoby z tego:D powiedzmy że jeśli nie chcę w tym uczestniczyć to nie muszę:) szukają wyższych? no to ok, ich życie i ich wybór;D

SamotnaWilczyca napisał/a:

No właśnie jakiś gach . To według Ciebie korzyść? Przewaga? Jesteś strasznie subiektywny.

dobrze napisane;)miałem chęć czasem zamieścić coś podobnego, ale trudno dobrać właściwe słowa. Jeśli chodzi o portale to mamy o tym cały temat, jeśli masz jakieś zastrzeżenia;)do płci przeciwnej:P to możesz pisać bezpośrednio do źródła:)

ananasowa napisał/a:

Dokladnie! Niektorym odpowiada "jakis gach", innym nie i wola byc same. Tu naprawde nie chodzi o wyglad faceta (o ile oczywiscie nie jest zaniedbany), ale o jego sposob bycia. Bo niby po co doroslej kobiecie dorosly dzieciak?

dorosły dzieciak to ja takim jestem;) ale co do przesłania generalnie zgadzam się i sam tak postępuję, dobry post, lepiej być samemu niż z kimś kogo zachowanie nie jest możliwe do zaakceptowania:)

1,034 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-15 12:56:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lagrange napisał/a:

Myślę że w dobie szybkiego życia i natychmiastowego zaspokajania wszystkich zachcianek obu stronom jest trudniej. Obie strony relacji są nastawione na to że ma być tak czy siak, koniec kropka. Pojęcie kompromisu zostało zapomniane. Szybka randka przez internet, spotkanie i anal, albo głębokie gardło. W drugą stronę jest podobnie. Ludzie nie chcą czekać, nie chcą się poznawać, a już trwały związek, zobowiązania, kompromisy, wspólne życie z kimś kto nie spełnia wszystkich naszych oczekiwań? Po co to komu? Ja chcę teraz, już i tak jak ja chcę. A jak ci nie pasuje to spadaj.
Żyje ze swoją żoną już ponad ćwierć wieku. Różnie bywało, czasem lepiej, czasem gorzej, ale zawsze wiedzieliśmy że chcemy się przy sobie zestarzeć. Nigdy nie spełniała wszystkich moich zachcianek łóżkowych, mi nie zawsze udawało się zaprowadzić ja na szczyt. Czasem ja byłem biedniejszy, czasem ona. Miewałem okresy kryzysu emocjonalnego, kiedy wiem że trudno było ze mną wytrzymać, czasem ona bywa nie do zniesienia. Życie niesie wiele dodatkowych "atrakcji" które wpływają na nasze zachowanie. Ale jedno jest dla mnie jasne. Mam jedynego prawdziwego przyjaciela do grobowej deski i mimo iż czasem bywa to trudne, to chce przy nim wytrwać.
A jak czasem czytam o związkach gdzie on ma pin na telefonie i nie mogę czytać jego SMSów, ona nie daje mi dostępu do swojego fb!!! A czego tam szukac? Jak komuś nie ufasz, to nic z nim nie zbudujesz.

A tak a propos tematu. W wieku 36 lat trudno znaleźć kogoś na całe życie. Większość ludzi jest już jakiś skrzywiona, ale znam parę która w tym wieku się poznała. Teraz mają syna na studiach i są dalej razem. Oboje ok 60tki. A poznali się trochę przez to że byli na imprezie w klubie do którego z racji wieku żadne nie pasowało. Na tyle się wyróżniali że musieli porozmawiać. No i zaiskrzyło.

Lagrange, niech Cię uściskam za ten wpis! smile

1,035 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-15 13:10:58)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Co do tych pinów i F-b...
Uważam, że jeśli sytuacja jest zdrowa, to tak jak np. ze zdrową nogą. Nie boli, więc nie zwracam większej uwagi. Traktuję sprawę naturalnie. W omawianym przypadku - nie strzegę zazdrośnie przed cudzym wzrokiem swojego telefonu, ale nie wyobrażam sobie sprawdzać wiadomości i listów nie do mnie kierowanych, szpiegowania, kontrolowania, sprawdzania. Nie mam też potrzeby domagania się PIN-u partnera bez uzasadnionej potrzeby (bo, np. jest chory i nie może sam pójść do bankomatu). Gdyby jednak postawił mi ktoś wymóg udostępninia moich danych dla samej zasady, poczułabym się cokolwiek obrażona.
Dokładnie tak: albo sobie ufamy, albo szkoda zawracać sobie głowę.

1,036

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No i będę zawsze powtarzać, że za bardzo nam się wmawia, że jedyną receptą na szczęśliwe życie jest związek. To gadanie wyrządziło wiele krzywdy zwłaszcza kobietom.

1,037 Ostatnio edytowany przez Znerx (2019-05-15 16:45:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

No i będę zawsze powtarzać, że za bardzo nam się wmawia, że jedyną receptą na szczęśliwe życie jest związek.

To się chyba "samo z siebie" wmawia. Szczególnie jak się człowiek zauroczy/zakocha.
Trochę tak jak narkoman/alkoholik, będą motylki życie będzie udane.

To gadanie wyrządziło wiele krzywdy zwłaszcza kobietom.

Czyli co? Model rodem z nordyckiego raju?
Róbcie karierę, bądźcie singielkami a "dziecko zrobi się w klinice, z użyciem nasienia z banku spermy"? W sumie... jeszcze tylko sztuczną macicę wymyślić i będzie luz. Każdy będzie mógł sobie zamówić dziecko, więc związki nie będą potrzebne.
Nie jest to takie głupie, H+ w praktyce. .

ps.
"o dzieciach" dlatego, że to w sumie główny "motor" wchodzenia w związki.

1,038

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Znerx napisał/a:

"o dzieciach" dlatego, że to w sumie główny "motor" wchodzenia w związki.

Ja, jak poznałem swoją żonę, to po tygodniu wiedziałem, że to z nią chce spędzić życie. Dzieci mi nie były w głowie, ale wiedziałem że przy tej dziewczynie chcę się zestarzeć. Po roku byliśmy małżeństwem i wszyscy znajomi ze wstrzymanym oddechem czekali na potomstwo, a to pojawiło się sporo później. Szwagier identycznie- czekali chyba z pięć lat, bo chcieli ustabilizować sytuację materialną. Jak spotykasz tą jedyną osobę, to chcesz z nią być i to tak oficjalnie. A skoro do końca życia, to po co to komplikować? Wspólne życie, wspólne problemy, wspólne pieniądze. A dzieci? Jedni chcą, inni nie. Ja chciałem i mam, ale to nie był powód ożenku.
Chciałem żeby pewne sprawy wynikające z aktu ślubu były przyklepane.

1,039

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Znerx napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

No i będę zawsze powtarzać, że za bardzo nam się wmawia, że jedyną receptą na szczęśliwe życie jest związek.

To się chyba "samo z siebie" wmawia. Szczególnie jak się człowiek zauroczy/zakocha.
Trochę tak jak narkoman/alkoholik, będą motylki życie będzie udane.

To gadanie wyrządziło wiele krzywdy zwłaszcza kobietom.

Czyli co? Model rodem z nordyckiego raju?
Róbcie karierę, bądźcie singielkami a "dziecko zrobi się w klinice, z użyciem nasienia z banku spermy"? W sumie... jeszcze tylko sztuczną macicę wymyślić i będzie luz. Każdy będzie mógł sobie zamówić dziecko, więc związki nie będą potrzebne.
Nie jest to takie głupie, H+ w praktyce. .

ps.
"o dzieciach" dlatego, że to w sumie główny "motor" wchodzenia w związki.

Wysnułeś bardzo daleko idące wnioski. Ja nic przeciwko związkom nie mam, sama bardzo chętnie zaistnieje w jakimś dobrym, ale ta powszechna presja społeczna powoduje,  że bez związku  wiele osób czuję się nieszczęśliwymi pomimo że jest tyle innych powodów do radości  i poczucia sensu życia. Nie mówię też o sytuacji gdy już się związku jest.

1,040 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-05-15 18:28:02)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Znerx napisał/a:

Czyli co? Model rodem z nordyckiego raju?
Róbcie karierę, bądźcie singielkami a "dziecko zrobi się w klinice, z użyciem nasienia z banku spermy"? W sumie... jeszcze tylko sztuczną macicę wymyślić i będzie luz. Każdy będzie mógł sobie zamówić dziecko, więc związki nie będą potrzebne.
Nie jest to takie głupie, H+ w praktyce. .

ps.
"o dzieciach" dlatego, że to w sumie główny "motor" wchodzenia w związki.

Sarkazm niepotrzebny.

Po pierwsze - to na "bycie w związku" istnieje społeczna presja, która nijak przekłada się na indywidualne potrzeby człowieka. Owszem, wiem, człowiek jest istotą społeczną, lecz kontakty z drugim człowiekiem, w tym z płcią przeciwną, niekoniecznie musi realizować poprzez obustronne wiązanie się i tworzenie z kimś parę.

Po drugie - powiedziałabym raczej, że dzieci są w większości przypadków konsekwencją bycia w związku, a nie motorem wchodzenia do niego, oczywiście o ile patrzymy na dzieci przez pryzmat związku, bo wiadomo że konsekwencją są czegoś innego tongue

Posty [ 976 do 1,040 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024