pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 846 do 910 z 8,335 ]

846

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:

Pamiętam, że chyba kiedyś pisałem na ten temat Krejzolko wink


Widzisz - pięknie zaznaczyłaś "wtedy, kiedy poznałabym" - po prostu przeszedłem w taki tryb życia, że może poznanie nie jest problemem, co samo podejście, chęć do zaangażowania się, spotykania z daną osobą, przejście przez te pierwsze gierki to jest coś czego mi się autentycznie nie chce i nie widzę z tym większego sensu, skoro nigdy to mi nic pozytywnego nie przeniosło. Więc na swój sposób wybieram samotność świadomie, bo tak sobie zorganizowałem życie, że nie ma na nim obecnie miejsca na zabawy towarzyskie.
Co będzie za nie wiem parę lat nie wiem, więc może się odmieni.


Za długo tutaj jestem, żebym zapamiętała wszystkie tematy a co dopiero wszystkie posty. tongue tongue tongue


Pięknie zaznaczyłam bo ja jestem piękna. big_smile big_smile big_smile


Twoje życie, Twoje decyzje, świadome bądź nie.

Zobacz podobne tematy :

847

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Krejzolko, jak mnie trafi coś co zmieni moje podejście to będziesz pierwsza, która się o tym dowie big_smile

848

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:

Krejzolko, jak mnie trafi coś co zmieni moje podejście to będziesz pierwsza, która się o tym dowie big_smile

O i to mi się podoba. big_smile big_smile big_smile

Oooooo, już za jakiś czas moja skrzynka e-mail'owa będzie miała w "Odebrane" nową wiadomość. tongue tongue tongue

849 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-07-16 13:05:27)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

@Lucyfer666 a kto Ci każe chwalić się, że nie masz doświadczenia seksualnego i nigdy nie byłeś w zwiążku ? Przeprowadzały z tobą wywiad czy jak ?
Jeśli dla tych dziewczyn to było kryterium wyboru to znaczy, że źle trafiałeś. Takie zamykanie się w kokonie strefy komfortu nie jest dobre ale to twoja decyzja i twoje życie. Rozumiem ciebie, że nie chcesz grać w te damsko-męskie gierki. Nie chcesz uczestniczyć w tym seksualno-matrymonialnym wyścigu szczurów.
Lepiej skupić się na samodokonaleniu zamiast uderzać ciągle głową w mur. Mimo to życzę Ci abyś wreszcie trafił na odpowiadajacą tobie dziewczynę.
Pozdrawiam.

850

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Mordimer napisał/a:

@Lucyfer666 a kto Ci każe chwalić się, że nie masz doświadczenia seksualnego i nigdy nie byłeś w zwiążku ? Przeprowadzały z tobą wywiad czy jak ?
Jeśli dla tych dziewczyn to było kryterium wyboru to znaczy, że źle trafiałeś. Takie zamykanie się w kokonie strefy komfortu nie jest dobre ale to twoja decyzja i twoje życie. Rozumiem ciebie, że nie chcesz grać w te damsko-męskie gierki. Nie chcesz uczestniczyć w tym seksualno-matrymonialnym wyścigu szczurów.
Lepiej skupić się na samodokonaleniu zamiast uderzać ciągle głową w mur. Mimo to życzę Ci abyś wreszcie trafił na odpowiadajacą tobie dziewczynę.
Pozdrawiam.

Skoro temat podczas rozmów zszedł na taki temat i same pytały to odpowiadałem Inkwizytorze smile

No właśnie każdy tak mówi - nie jest dobre, ale czy mógłbyś podać argumenty, dlaczego?
Bo widzisz ja mimo wszystko lubię iść w kierunku, który przynosi owoce. Na tym polu nie mam żadnych argumentów za, które by chociaż w małym stopniu obecnie przekonywały, że warto do tego pola wracać.

851 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-07-16 13:28:16)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

@Lucyfer666 a kto Ci każe chwalić się, że nie masz doświadczenia seksualnego i nigdy nie byłeś w zwiążku ? Przeprowadzały z tobą wywiad czy jak ?
Jeśli dla tych dziewczyn to było kryterium wyboru to znaczy, że źle trafiałeś. Takie zamykanie się w kokonie strefy komfortu nie jest dobre ale to twoja decyzja i twoje życie. Rozumiem ciebie, że nie chcesz grać w te damsko-męskie gierki. Nie chcesz uczestniczyć w tym seksualno-matrymonialnym wyścigu szczurów.
Lepiej skupić się na samodokonaleniu zamiast uderzać ciągle głową w mur. Mimo to życzę Ci abyś wreszcie trafił na odpowiadajacą tobie dziewczynę.
Pozdrawiam.

Skoro temat podczas rozmów zszedł na taki temat i same pytały to odpowiadałem Inkwizytorze smile

No właśnie każdy tak mówi - nie jest dobre, ale czy mógłbyś podać argumenty, dlaczego?
Bo widzisz ja mimo wszystko lubię iść w kierunku, który przynosi owoce. Na tym polu nie mam żadnych argumentów za, które by chociaż w małym stopniu obecnie przekonywały, że warto do tego pola wracać.

Doskonale ciebie rozumiem. Jeśli podjąłeś taką a nie inną decyzję racjonalnie to w porządku. Gorzej jeśli ta decyzja pojawiła się pod wpływem emocji. Tak jak jest tą Beacią96, której nie udało się z jednym mężczyzną i teraz demonizuje mężczyzn i związki. W psychologii nazywamy to syndromem kwaśnych winogron.
Ty na szczęście nie demonizujesz. Wycofałeś się z tej gry. Mam nadzieję, że zrobiłeś to na chłodno wink

Dlaczego nie jest dobre ? Hmm bo ludzie potem żałują takiej decyzji. Jest takie przysłowie - "Lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało". Wtedy człowiek będzie sobie pluł w twarz, że nie wykorzystał okazji jaką miał. Teraz jest za stary a czasu się jużnie cofnie. Zresztą czego człowiek nie zrobi i tak będzie żałował. Taka jest już jego natura.

Podsumowując mój wywód. Jeśli spełniasz się i rozwijasz w tej narracji jaką teraz masz to spoko. Próbowałeś i nie wyszło. W porządku. Może wrócisz za jakiś czas. Bez spiny z nowymi doświadczeniami. Czego Ci życzę.

852 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2018-07-16 13:52:31)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Mordimer napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

@Lucyfer666 a kto Ci każe chwalić się, że nie masz doświadczenia seksualnego i nigdy nie byłeś w zwiążku ? Przeprowadzały z tobą wywiad czy jak ?
Jeśli dla tych dziewczyn to było kryterium wyboru to znaczy, że źle trafiałeś. Takie zamykanie się w kokonie strefy komfortu nie jest dobre ale to twoja decyzja i twoje życie. Rozumiem ciebie, że nie chcesz grać w te damsko-męskie gierki. Nie chcesz uczestniczyć w tym seksualno-matrymonialnym wyścigu szczurów.
Lepiej skupić się na samodokonaleniu zamiast uderzać ciągle głową w mur. Mimo to życzę Ci abyś wreszcie trafił na odpowiadajacą tobie dziewczynę.
Pozdrawiam.

Skoro temat podczas rozmów zszedł na taki temat i same pytały to odpowiadałem Inkwizytorze smile

No właśnie każdy tak mówi - nie jest dobre, ale czy mógłbyś podać argumenty, dlaczego?
Bo widzisz ja mimo wszystko lubię iść w kierunku, który przynosi owoce. Na tym polu nie mam żadnych argumentów za, które by chociaż w małym stopniu obecnie przekonywały, że warto do tego pola wracać.

Doskonale ciebie rozumiem. Jeśli podjąłeś taką a nie inną decyzję racjonalnie to w porządku. Gorzej jeśli ta decyzja pojawiła się pod wpływem emocji. Tak jak jest tą Beacią96, której nie udało się z jednym mężczyzną i teraz demonizuje mężczyzn i związki. W psychologii nazywamy to syndromem kwaśnych winogron.
Ty na szczęście nie demonizujesz. Wycofałeś się z tej gry. Mam nadzieję, że zrobiłeś to na chłodno wink

Dlaczego nie jest dobre ? Hmm bo ludzie potem żałują takiej decyzji. Jest takie przysłowie - "Lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało". Wtedy człowiek będzie sobie pluł w twarz, że nie wykorzystał okazji jaką miał. Teraz jest za stary a czasu się jużnie cofnie. Zresztą czego człowiek nie zrobi i tak będzie żałował. Taka jest już jego natura.

Podsumowując mój wywód. Jeśli spełniasz się i rozwijasz w tej narracji jaką teraz masz to spoko. Próbowałeś i nie wyszło. W porządku. Może wrócisz za jakiś czas. Bez spiny z nowymi doświadczeniami. Czego Ci życzę.

Dzięki Mordimerze wink

Bardziej uznaję patrzenie "Bądź swoim sterem i okrętem, a ocean czasu i tak na różne kursy niesie." smile

A co do zasady żałowania decyzji to ona mnie nie dotyczy - wręcz uznają za wyjątkowo słabą - nigdy nie żałowałem, że nie spróbowałem różnych używek, czy nie hulałem za młodu, bo po prostu miałem takie warunki, że to było niemożliwe i musiałem dorosnąć dużo wcześniej. Przez co, bardziej kieruję się "przezorny zawsze ubezpieczony" - zawsze rozważam możliwości oraz ich konsekwencje, żeby potencjalne straty zminimalizować. Dlatego lubię skoncentrować środki na pola, które owocują (po prostu ta metoda mi się sprawdza w życiu już od wielu lat).

853

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:

Skoro temat podczas rozmów zszedł na taki temat i same pytały to odpowiadałem Inkwizytorze smile

No właśnie każdy tak mówi - nie jest dobre, ale czy mógłbyś podać argumenty, dlaczego?
Bo widzisz ja mimo wszystko lubię iść w kierunku, który przynosi owoce. Na tym polu nie mam żadnych argumentów za, które by chociaż w małym stopniu obecnie przekonywały, że warto do tego pola wracać.

Doskonale ciebie rozumiem. Jeśli podjąłeś taką a nie inną decyzję racjonalnie to w porządku. Gorzej jeśli ta decyzja pojawiła się pod wpływem emocji. Tak jak jest tą Beacią96, której nie udało się z jednym mężczyzną i teraz demonizuje mężczyzn i związki. W psychologii nazywamy to syndromem kwaśnych winogron.
Ty na szczęście nie demonizujesz. Wycofałeś się z tej gry. Mam nadzieję, że zrobiłeś to na chłodno wink

Dlaczego nie jest dobre ? Hmm bo ludzie potem żałują takiej decyzji. Jest takie przysłowie - "Lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało". Wtedy człowiek będzie sobie pluł w twarz, że nie wykorzystał okazji jaką miał. Teraz jest za stary a czasu się jużnie cofnie. Zresztą czego człowiek nie zrobi i tak będzie żałował. Taka jest już jego natura.

Podsumowując mój wywód. Jeśli spełniasz się i rozwijasz w tej narracji jaką teraz masz to spoko. Próbowałeś i nie wyszło. W porządku. Może wrócisz za jakiś czas. Bez spiny z nowymi doświadczeniami. Czego Ci życzę.

Dzięki Mordimerze wink

Bardziej uznaję patrzenie "Bądź swoim sterem i okrętem, a ocean czasu i tak na różne kursy niesie." smile

A co do zasady żałowania decyzji to ona mnie nie dotyczy - wręcz uznają za wyjątkowo słabą - nigdy nie żałowałem, że nie spróbowałem różnych używek, czy nie hulałem za młodu, bo po prostu miałem takie warunki, że to było niemożliwe i musiałem dorosnąć dużo wcześniej. Przez co, bardziej kieruję się "przezorny zawsze ubezpieczony" - zawsze rozważam możliwości oraz ich konsekwencje, żeby potencjalne straty zminimalizować. Dlatego lubię skoncentrować środki na pola, które owocują (po prostu ta metoda mi się sprawdza w życiu już od wielu lat).

Nie chodziło mi o używki czy imprezowe życie. Raczej o zdobywanie doświadczenia na polach, które mogą owocować w wiele ciekawych lekcji np. związki damsko-męskie. Twoja zasada bardziej pasuje do starców i bojaźliwych ludzi. No ale każdy ma inny temperament.

854

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Mordimer napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Doskonale ciebie rozumiem. Jeśli podjąłeś taką a nie inną decyzję racjonalnie to w porządku. Gorzej jeśli ta decyzja pojawiła się pod wpływem emocji. Tak jak jest tą Beacią96, której nie udało się z jednym mężczyzną i teraz demonizuje mężczyzn i związki. W psychologii nazywamy to syndromem kwaśnych winogron.
Ty na szczęście nie demonizujesz. Wycofałeś się z tej gry. Mam nadzieję, że zrobiłeś to na chłodno wink

Dlaczego nie jest dobre ? Hmm bo ludzie potem żałują takiej decyzji. Jest takie przysłowie - "Lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało". Wtedy człowiek będzie sobie pluł w twarz, że nie wykorzystał okazji jaką miał. Teraz jest za stary a czasu się jużnie cofnie. Zresztą czego człowiek nie zrobi i tak będzie żałował. Taka jest już jego natura.

Podsumowując mój wywód. Jeśli spełniasz się i rozwijasz w tej narracji jaką teraz masz to spoko. Próbowałeś i nie wyszło. W porządku. Może wrócisz za jakiś czas. Bez spiny z nowymi doświadczeniami. Czego Ci życzę.

Dzięki Mordimerze wink

Bardziej uznaję patrzenie "Bądź swoim sterem i okrętem, a ocean czasu i tak na różne kursy niesie." smile

A co do zasady żałowania decyzji to ona mnie nie dotyczy - wręcz uznają za wyjątkowo słabą - nigdy nie żałowałem, że nie spróbowałem różnych używek, czy nie hulałem za młodu, bo po prostu miałem takie warunki, że to było niemożliwe i musiałem dorosnąć dużo wcześniej. Przez co, bardziej kieruję się "przezorny zawsze ubezpieczony" - zawsze rozważam możliwości oraz ich konsekwencje, żeby potencjalne straty zminimalizować. Dlatego lubię skoncentrować środki na pola, które owocują (po prostu ta metoda mi się sprawdza w życiu już od wielu lat).

Nie chodziło mi o używki czy imprezowe życie. Raczej o zdobywanie doświadczenia na polach, które mogą owocować w wiele ciekawych lekcji np. związki damsko-męskie. Twoja zasada bardziej pasuje do starców i bojaźliwych ludzi. No ale każdy ma inny temperament.

Możliwe, ale dzięki temu wychodzę na plus.

Chciałbym zaznaczyć, że poza "będziesz żałować, bo taka natura ludzka" nie wymieniłeś w sumie argumentu w czym związki damsko-męskie miałyby owocować i jakie lekcje dać.

855

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:

Dzięki Mordimerze wink

Bardziej uznaję patrzenie "Bądź swoim sterem i okrętem, a ocean czasu i tak na różne kursy niesie." smile

A co do zasady żałowania decyzji to ona mnie nie dotyczy - wręcz uznają za wyjątkowo słabą - nigdy nie żałowałem, że nie spróbowałem różnych używek, czy nie hulałem za młodu, bo po prostu miałem takie warunki, że to było niemożliwe i musiałem dorosnąć dużo wcześniej. Przez co, bardziej kieruję się "przezorny zawsze ubezpieczony" - zawsze rozważam możliwości oraz ich konsekwencje, żeby potencjalne straty zminimalizować. Dlatego lubię skoncentrować środki na pola, które owocują (po prostu ta metoda mi się sprawdza w życiu już od wielu lat).

Nie chodziło mi o używki czy imprezowe życie. Raczej o zdobywanie doświadczenia na polach, które mogą owocować w wiele ciekawych lekcji np. związki damsko-męskie. Twoja zasada bardziej pasuje do starców i bojaźliwych ludzi. No ale każdy ma inny temperament.

Możliwe, ale dzięki temu wychodzę na plus.

Chciałbym zaznaczyć, że poza "będziesz żałować, bo taka natura ludzka" nie wymieniłeś w sumie argumentu w czym związki damsko-męskie miałyby owocować i jakie lekcje dać.

Jak wejdziesz to się dowiesz wink Nie będę zabierał tobie tej frajdy.

856

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Mordimer napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Nie chodziło mi o używki czy imprezowe życie. Raczej o zdobywanie doświadczenia na polach, które mogą owocować w wiele ciekawych lekcji np. związki damsko-męskie. Twoja zasada bardziej pasuje do starców i bojaźliwych ludzi. No ale każdy ma inny temperament.

Możliwe, ale dzięki temu wychodzę na plus.

Chciałbym zaznaczyć, że poza "będziesz żałować, bo taka natura ludzka" nie wymieniłeś w sumie argumentu w czym związki damsko-męskie miałyby owocować i jakie lekcje dać.

Jak wejdziesz to się dowiesz wink Nie będę zabierał tobie tej frajdy.

Typowe smile Gdyby za słuchanie takich tekstów mi płacili, to bym już dawno w pałacu mieszkał wink
Czyli tak naprawdę nie ma nic.

857 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-07-16 14:18:47)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lucyfer666 napisał/a:
Mordimer napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:

Możliwe, ale dzięki temu wychodzę na plus.

Chciałbym zaznaczyć, że poza "będziesz żałować, bo taka natura ludzka" nie wymieniłeś w sumie argumentu w czym związki damsko-męskie miałyby owocować i jakie lekcje dać.

Jak wejdziesz to się dowiesz wink Nie będę zabierał tobie tej frajdy.

Typowe smile Gdyby za słuchanie takich tekstów mi płacili, to bym już dawno w pałacu mieszkał wink
Czyli tak naprawdę nie ma nic.

Chcesz mieć na tacy podane rozwiązania. Powiedz mi co to za życie ? Takie bez spontaniczności. Chcesz mieć wszystko zaplanowane aby było bezpiecznie. A życie jest nie przewidywalne, chaotyczne. Nie da się wiecznie uciekać. Pytasz jakie. A takie, że doświadczysz całej gamy emocji, uczuć, zabawy, być może przyjaźni i miłości.Także zdrady czy nienawiści. Wiele sytuacji, których przezorny nigdy nie zaplanuje. To zaowocuje wieloma doświadczeniami. Nauczysz się jak obchodzić się z kobietami, poznasz dynamiki socjalne itp. Zresztą co ja będę tobie mówił. Pod warunkiem, że trafisz na odpowiednią partnerkę. Czegoś się być może nauczysz od płci przeciwnej tak samo jak od ciebie czegoś się ona nauczy. Dopóki nie doświadczysz to nie powinieneś mówić, że nie ma nic bo jesteś wtedy niewiarygodny.

858 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2018-07-16 17:35:58)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie chcę rozwiązań (bo nigdzie nie zapytałem jak do tego dotrzeć), tylko argumenty/cele, które przecież rewelacyjnie rozpisałeś w późniejszej części posta i to nie jest żadna złośliwość.

I widzisz - tutaj wychodzi sedno i cała różnica. Pytasz się mnie co to za życie bez spontaniczności? Ja się zapytam co to za życie z chaosem?
Lubisz kierować się emocjami wobec ludzi, więc dążysz do tego. Świetna sprawa jeżeli się w tym realizujesz i spełniasz się. Lecz widzisz... ja sobie odpowiedziałem na pytanie : Czy ja tego naprawde chcę, czy owa sprawia, że jestem szczęśliwy? - i szczerze nie jestem. Jak napisałem wyżej jedynie co mi daje znać to libido, którego z czystym sercem bym się pozbył. Pewnie, że można napisać, że mi odbiło, nie przepracowałem przeszłości itd. Jeżeli coś wywołuje czysto negatywne skojarzenia to się człowiek nie pcha w to samo. To, że wszystko ma dwie strony to normalna sprawa i nie oczekuję tylko super duper efektów i tęczy na tym polu.

Napisałeś, że nie można wiecznie uciekać. Masz rację - nie można. I to jest jedne, jedyne pole, które mnie pokonuje

A przede wszystkim - "Dopóki nie doświadczysz to nie powinieneś mówić, że nie ma nic bo jesteś wtedy niewiarygodny." - to subiektywne zdanie podobnie jak Twoje, a kojarzy mi się trochę z argumentem niektórych malarzy "dopóki sam nie będziesz malował, to nie powinieneś krytykować" - swoje człowiek też zaobserwował przez życie i nieraz o tych sprawach dyskutował. To co dla mnie jest niczym, dla kogoś może być całym życiem. Ot priorytet wartości

859

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

hej Moje Kochane Samotniczki:) Co dobrego slychac? Jakies zmiany w zyciu, flirty letnie? U mnie ostatnio duzo sie dzialo za sprawa choroby mojej mamy (mieszkam od 11 lat za granica a moja rodzina w Polsce, w miare mozliwosc jezdze i walcze z polskim systemem zdrowia...Ale tez jakies 3 miesiace temu poznalam kogos, tak! Mowie, a jednak cos sie jescze moze zmienic w mojej zyciowej rutynie samotnika. Endorfiny, wewnetrzn radosc, itd. No ale poniewaz pisze tutaj, to znaczy ze po euforii wrocilam do stanu wyjscia czyli do naszego pokoiku:))). I zaczynam rozknimiac co sie stalo. Ale pozwolcie, ze rozwine temat jutro, bo to trzeba jakos ulozyc. No i jakos tak wciaz nie wierze, ze tak fajnie zarlo i zdechlo. Tak wiec c.d.n. Buziaki Rossanko i wszyscy Samotni!

860 Ostatnio edytowany przez zielone_slonce (2018-07-22 02:14:40)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dubel

861

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zielone_Słońce - czyżby temat zamknięty ?

862

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
zielone_slonce napisał/a:

hej Moje Kochane Samotniczki:) Co dobrego slychac? Jakies zmiany w zyciu, flirty letnie? U mnie ostatnio duzo sie dzialo za sprawa choroby mojej mamy (mieszkam od 11 lat za granica a moja rodzina w Polsce, w miare mozliwosc jezdze i walcze z polskim systemem zdrowia...Ale tez jakies 3 miesiace temu poznalam kogos, tak! Mowie, a jednak cos sie jescze moze zmienic w mojej zyciowej rutynie samotnika. Endorfiny, wewnetrzn radosc, itd. No ale poniewaz pisze tutaj, to znaczy ze po euforii wrocilam do stanu wyjscia czyli do naszego pokoiku:))). I zaczynam rozknimiac co sie stalo. Ale pozwolcie, ze rozwine temat jutro, bo to trzeba jakos ulozyc. No i jakos tak wciaz nie wierze, ze tak fajnie zarlo i zdechlo. Tak wiec c.d.n. Buziaki Rossanko i wszyscy Samotni!

Hej Słońce,  wiem co czujesz. Pociesze Cię,  może to nie był ten. Czasami po prostu nie wychodzi.
Daj znać co dalej, czy jest jakieś dalej, jeśli masz oczywiście chęci.
NA szkoda pokoik- chciałabym,  aby był bardziej pozytywny, ale cóż,  założyłam go w dziale samotności, iść jest jak jest, czyli zbieraja się tu ludzie z wszelkimi niepowodzeniami w sferze zwiazkow. Wierzę,  że kiedyś się to zmieni.
U mnie po tych 5 latach bilans na zero.
A co przyszłość pokaże,  to się zobaczy.

863

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Tytułem mojego zakończenia (bo to dziś rocznica mojego zapisania się na forum),
powiem, że życie jest dosyć nieprzewidywalne i wszystko się może zdarzyć, jak i się nie zdarzyć
i nie ma się na co nastawiać ani też sobie czegoś wmawiać, bo może jeszcze być różnie.
Poza tym to, że u kogoś było tak i tak, nie znaczy, że u nas będzie tak samo. Nie ma dwóch takich samych historii, ale też
bywają pewne analogie.
W każdym razie forum dało mi tyle, że na pewne sprawy patrzę inaczej i jestem bardziej elastyczna, co mnie cieszy.
Życzę samotnym znalezienia swojego człowieka (po uprzednim posprzątaniu w swojej głowie i stanięciu na nogi),
a jeśli to nie nastąpi, to szczęścia i spokoju w sobie, oraz powodzenia na innych polach , bo one też są ważne.
Jak kto ma chęc to niech śmiało tu pisze, nie chcę zamykać wątku.

864

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Tytułem mojego zakończenia (bo to dziś rocznica mojego zapisania się na forum),
powiem, że życie jest dosyć nieprzewidywalne i wszystko się może zdarzyć, jak i się nie zdarzyć
i nie ma się na co nastawiać ani też sobie czegoś wmawiać, bo może jeszcze być różnie.
Poza tym to, że u kogoś było tak i tak, nie znaczy, że u nas będzie tak samo. Nie ma dwóch takich samych historii, ale też
bywają pewne analogie.
W każdym razie forum dało mi tyle, że na pewne sprawy patrzę inaczej i jestem bardziej elastyczna, co mnie cieszy.
Życzę samotnym znalezienia swojego człowieka (po uprzednim posprzątaniu w swojej głowie i stanięciu na nogi),
a jeśli to nie nastąpi, to szczęścia i spokoju w sobie, oraz powodzenia na innych polach , bo one też są ważne.
Jak kto ma chęc to niech śmiało tu pisze, nie chcę zamykać wątku.

Witaj,
Ja już tu coraz mniej piszę i czytam. Ale jak widzę ciebie, to czytam. Ciekawa jestem jak ci się wiedzie smile
Życzę ci powodzenia i dziękuję za twoje życzenia wink

865

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie mogę napisać, że jestem fanem (bo to złe określenie i nie pasuje do moich intencji), ale jestem czytelnikiem tego wątku od dawna. W sumie to jestem w podobnej sytuacji, tyle że ród męski reprezentuję. Chyba nam tu wszystkim potrzebny jest jakiś zbiorowy cud, co by się sytuacja zmieniła na lepsze.
Podziwiam Twoje podejście i spokój, ja się dalej szarpię.

866

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
denim napisał/a:

Chyba nam tu wszystkim potrzebny jest jakiś zbiorowy cud, co by się sytuacja zmieniła na lepsze.

Może wystarczy maila do Rossanki napisać, a co ma być, to będzie? wink

867

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
santapietruszka napisał/a:
denim napisał/a:

Chyba nam tu wszystkim potrzebny jest jakiś zbiorowy cud, co by się sytuacja zmieniła na lepsze.

Może wystarczy maila do Rossanki napisać, a co ma być, to będzie? wink

Dokladnie. Czasem proste rozwiązania  sa lepsze nic cud i łatwiej dostępnne smile

868

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lou71.71 napisał/a:

Witaj,
Ja już tu coraz mniej piszę i czytam. Ale jak widzę ciebie, to czytam. Ciekawa jestem jak ci się wiedzie smile
Życzę ci powodzenia i dziękuję za twoje życzenia wink

Cześć, jeśli chodzi o życie związkowe (bo o tym traktuje temat), to (po pewnych nadziejach) znowu bez zmian, czytaj jestem sama.
Nie wiem, co będzie dalej. Jeśli jednak ktoś się kiedyś by tam pojawił, to po tylu latach to już będzie super-ktoś, aż mi kapcie spadną  wink

869

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Jak mozna usunąc wątek? Wiem, że raczej sie tego nie paktykuje, ale np watek Blad w mysleniu jakos polecial w niebyt.
Ten obecny jest z 2013 roku i jest dosyć zenujacy,  nic sie nie zmieniło. Nie ma racji bytu, mi nie pomogl, innym mysle, ze tez nie pomogl. Wiek sie tylko zmienil z 36 na 42.

870

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie wolno usuwać, bo niszczysz forum w ten sposób. Ross, Ty jesteś wszędzie na tym forum. Kilka swoich tematów, piszesz też w innych. Chciałbym Ci zadać pytanie. W jaki sposób pomóc Ci w znalezieniu kogoś ma zauroczenie zajętym facetem? Soreczka, ale masz nad tym kontrolę, a więc zwyczajnie sobie na to pozwoliłas.

871

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie widzę tu nic żenującego samo życie raczej .

872

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
paslawek napisał/a:

Nie widzę tu nic żenującego samo życie raczej .

Samo życie?  Szczerze, to jak patrzę po kolezankach z różnych etapów życia,  czy z pracy, to drugiej takiej nie ma. Prędzej już rozwodki  z kolejnym mężem na koncie. Wiedziałam,  że po ex długo mi zajmie dojście do siebie i pewnie nie od razu kogoś poznam, ale szczerze, nie sądziłam,  że będzie to tyle lat. A w sumie za 3 mogę napisać,  że już 10 lat jestem sama, bo to też jest prawdopodobne. 
Wkurza mnie to już samą i zloszcze się na siebie. Powinno mi się nie chcieć być z kimś,  byłoby mi latwiej. 
Obecnie sobie odpuscilam w jakims tam stopniu, tzn nie jestem już aktywna na różnych Sympatiach,  mówię sobie: nie każdy kogoś spotka, niektórzy,  nie czarujmy się,  będą sami  zawsze. Na pewno znacie takie osoby.
Z resztą mam gdzie mieszkać,  na głowę mi nie pada,  pracuje, mam swoje hobby, od czasu do czasu stać mnie na kupienie sobie czegoś,  zrobienie soboe przyjemności.  Chodzę na różne kursy, lubię też siedzieć w domu, jakoś nigdy nie pociagalo mnie imprezowe życie,  ale mrukiem rownocześnie  też  nie jestem.
Siedzę na tych Netkobietach  od lat, czasem jestem bardziej aktywna, czasem mniej. Co jakiś czas nachodzi mniei ochota na skasowanie konta, myślę,  bez sensu jest to całe pisanie tutaj. Potem znowu wracam.
Przez te lata miałam jakies tam znajomości,  ale na siłę,  bo nie chcialam być sama. Spotykałam się wiec z tymi facetami z neta, większość mi się wcale nie podobała,  a i na spotkaniu wychodziło,  że kompletna klapa. Ale, umawiałam się dalej w nadziei, źe zaskoczy.  Jeden facet-z nim się akurat fajnie pisało,  fizycznie też było nieźle.  Na spotkaniu było  miło,  chętnie bym się spotkała jeszcze raz, ale coś tak czułam,  że to ja nie przypadkami mu do gustu. Po spotkaniu nagle przestał się  odzywać i tyle go widziałam. A wcześniej pisał po parę razy dziennie.
Z poza i nternetu nie miałam żadnej znajomości,  żadnego spotkania, za wyjątkiem tych zajętych,  o których pisałam.
Wadliwy egzemplarz albo już nie wiem co. Dlutego uważam,  że ten wątek jest już bez sensu, bo ciągle mielę  to samo i to samo i nic z tego nie wynika.

873

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
paslawek napisał/a:

Nie widzę tu nic żenującego samo życie raczej .

Samo życie?  Szczerze, to jak patrzę po kolezankach z różnych etapów życia,  czy z pracy, to drugiej takiej nie ma..

No jak to nie ma wink ? Ja jestem smile. Co prawda nie jestem Twoją koleżanką z pracy, ale też od zawsze jestem sama. I też nie znam nikogo w takiej samej sytuacji. Dlatego podczytywałam Twoje wątki. I chyba na którymś się nawet udzielałam. Więc sama widzisz, że ten wątek jest potrzebny. Pozdrawiam Cię.

874

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kathy08 napisał/a:
rossanka napisał/a:
paslawek napisał/a:

Nie widzę tu nic żenującego samo życie raczej .

Samo życie?  Szczerze, to jak patrzę po kolezankach z różnych etapów życia,  czy z pracy, to drugiej takiej nie ma..

No jak to nie ma wink ? Ja jestem smile. Co prawda nie jestem Twoją koleżanką z pracy, ale też od zawsze jestem sama. I też nie znam nikogo w takiej samej sytuacji. Dlatego podczytywałam Twoje wątki. I chyba na którymś się nawet udzielałam. Więc sama widzisz, że ten wątek jest potrzebny. Pozdrawiam Cię.

Kathy-Tak,  zamieniłyśmy  kiedyś parę słów.  Mówisz,  że wątek jest potrzebny? Może jako kafejka a nie poradnik.
Wejdzie tu ktoś  pomyśli,  ooo, jakas kobieta ma taki sam problem jak ja, będzie czytać i czytac i zobaczy, że od 6 lat nic się nie zmieniło.  Jakie wnioski wyciągnie z tego tematu?

875

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Jakie wnioski wyciągnie z tego tematu?

Że różnie w życiu bywa i że może nie warto przestawać pomimo tego że ma się strasznego doła.
Jedni mają tak inni inaczej nie ma sensu się porównywać poza tym to nawyk to różnicowanie mocno nadużywany.

876

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A odpowiesz na to co napisałem?

877

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

A odpowiesz na to co napisałem?

Popraw to zdanie w środku,  bo nie rozumiem  o co chodzi. Jakiś błąd.

878

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie wiem co tam nie gra, więc zapytam jeszcze raz. W innym temacie piszesz, ze wbilas sobie do głowy kogoś, kto jest zajęty i tak sobie zauroczenie trwa. PO CO ja się pytam? Jak długo to trwa? I jak chcesz poznać kogoś myśląc o innej osobie? Ja mam wrażenie, ze Ty byś okazje zmarnowała nawet gdyby Ci na głowę spadła, po prostu takie masz automatyzmy.

879

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

Nie wiem co tam nie gra, więc zapytam jeszcze raz. W innym temacie piszesz, ze wbilas sobie do głowy kogoś, kto jest zajęty i tak sobie zauroczenie trwa. PO CO ja się pytam? Jak długo to trwa? I jak chcesz poznać kogoś myśląc o innej osobie? Ja mam wrażenie, ze Ty byś okazje zmarnowała nawet gdyby Ci na głowę spadła, po prostu takie masz automatyzmy.

Aaa o to.
Niestety jw czasie jek go sobie wbiłam  do głowy, to się okazało,  że był to czas, gdy miał przerwę z ex.
Jakbym wiedziała,  że jest zonaty/zareczony/mieszka z kimś itd to od razu byłby do odstału,  tak jak do tej pory bywało.
Ale spadł mi na glowe-tu masz rację,  wogole go nie szukałam.

880 Ostatnio edytowany przez Rumunski_Zolnierz (2019-05-05 00:03:44)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Samo życie?  Szczerze, to jak patrzę po kolezankach z różnych etapów życia,  czy z pracy, to drugiej takiej nie ma. Prędzej już rozwodki  z kolejnym mężem na koncie.

No i co z tego? to nie oznacza z automatu, że te koleżaneczki są super szczęśliwe a Ty jesteś nieszczęśliwa. Kto wie? może jakby zrobić dogłębne prześwietlenie to by się okazało, że Ty taka samotna jesteś może jeszcze w najlepszej sytuacji smile

rossanka napisał/a:

Wkurza mnie to już samą i zloszcze się na siebie. Powinno mi się nie chcieć być z kimś,  byłoby mi latwiej.

Niestety ale biologia zaprogramowała człowieka w taki sposób aby zakładał rodzinę i płodził dzieci. Każdy człowiek ma w podświadomości zapisany taki scenariusz więc to normalnie, że się wkurzasz i złościsz na samą siebie. Popatrzcie na świat zwierząt, te istoty też są zaprogramowane jak my aby się rozmnażać. Każda żywa istota ma to w sobie, tego nie da się oszukać, można ew. czymś zastąpić by nie myśleć o tym 24/7.

rossanka napisał/a:

Obecnie sobie odpuscilam w jakims tam stopniu, tzn nie jestem już aktywna na różnych Sympatiach,  mówię sobie: nie każdy kogoś spotka, niektórzy,  nie czarujmy się,  będą sami  zawsze. Na pewno znacie takie osoby.

Człowiek to taka istota, która kompletnie nie docenia tego co ma/miała

Z Twoich postów wynika, że byłaś w jakichś tam związkach, że poznawałaś facetów, chodziłaś z nimi na randki, tworzyłaś jakieś tam (nie ważne jak długie) związki itp. a mimo tego piszesz tak jakbyś od urodzenia po dzień dzisiejszy nigdy nikogo nie miała...
Wyobraź sobie teraz jak się musi czuć osoba, która ma przykładowo 67 lat oraz nigdy, dosłownie nigdy z nikim nie była, ani jeden związek, ani jedna randka, nic, zero, null 0. To jest dopiero posiadanie problemu a nie Ty osoba, która trochę w życiu przeżyła i ma tam jakieś wspomnienia
Najważniejsze to nie poświęcać całego czasu na użalanie się nad swoim singielstwem, trzeba robić coś innego w życiu jakoś się rozwijać a nie tylko usiąść i płakać.

rossanka napisał/a:

Spotykałam się wiec z tymi facetami z neta, większość mi się wcale nie podobała,  a i na spotkaniu wychodziło,  że kompletna klapa.

A nie było przypadkiem tak, że szukałaś księcia z bajki? bo jak czytam te Twoje posty to wychodzi, że spotykałaś facetów tylko z dwóch kategorii:

1) zajęci/żonaci
2) wolni ale nudni, fajtłapy, ciamajdy, to nie to, kompletnie nie mój gust itp.

Może jakby tak trochę obniżyć poprzeczkę to by ktoś się w końcu znalazł? smile

881 Ostatnio edytowany przez M@r (2019-05-05 04:00:41)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Najlepszego z okazji urodzin. Poczytałem sobie ten wątek. Nie zamykaj go.  Można z niego wybrać kilka ciekawych i wartościowych wpisów.
Taka konkluzja mi się nasunęła. W ciągu tych 6 lat z początkowej niepewności przeszłaś do stwierdzenia, że widocznie nie wszyscy muszą z kimś być. Że jednych dotyka choroba, innych samotność.
Wydaje mi się, że to przekonanie jest główną przyczyną twojej sytuacji. Że zrezygnowałaś, że obawiałaś się zaryzykować bo w głowie miałaś zakodowane to, że przecież zawsze masz tą furtkę w postaci samotności. Takie bezpieczne wyjście. Możliwe, że takie często krytykowane "parcie na związek" taka determinacja, ciśnienie, mogłoby się udać. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
I tak jak rok temu stwierdziłaś że mając 35 lat wcale nie było za późno, to za kolejne 5 lat możesz to samo powiedzieć. Że w wieku 42 też nie było.
Tak mnie zaintrygowałaś samą sobą, że gdybym nie był zajęty, to spróbowałbym ci to udowodnić ;-)

882

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
M@r napisał/a:

Taka konkluzja mi się nasunęła. W ciągu tych 6 lat z początkowej niepewności przeszłaś do stwierdzenia, że widocznie nie wszyscy muszą z kimś być. Że jednych dotyka choroba, innych samotność.
Wydaje mi się, że to przekonanie jest główną przyczyną twojej sytuacji. Że zrezygnowałaś, że obawiałaś się zaryzykować bo w głowie miałaś zakodowane to, że przecież zawsze masz tą furtkę w postaci samotności. Takie bezpieczne wyjście. Możliwe, że takie często krytykowane "parcie na związek" taka determinacja, ciśnienie, mogłoby się udać. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
I tak jak rok temu stwierdziłaś że mając 35 lat wcale nie było za późno, to za kolejne 5 lat możesz to samo powiedzieć. Że w wieku 42 też nie było.
Tak mnie zaintrygowałaś samą sobą, że gdybym nie był zajęty, to spróbowałbym ci to udowodnić ;-)

Takie parcie na związek,  szukanie, zaczepianie kojarzy mi się właśnie z desperacją. Ludzie nie lubią desperatów.
I w rezultacie zwykle trzymam nerwy i uczucia na wodzy,  nie pokazuje, że ktoś mi się podoba w TEN specjalny sposób, ale okazuje się,  że dobrze na tym wychodzę,  bo okazuje się,  że Ci co mi się podobają mają oko na inną. wink

883

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Hej Rossanko smile
No jak liczysz że nagle cała konkurencja Ci wymrze, to długo poczekasz..
A mężczyżni to nie kobiety i nawet lubią desperatki czasem. smile
Nazywają to zaangażowaniem. smile

884

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

A nie było przypadkiem tak, że szukałaś księcia z bajki? bo jak czytam te Twoje posty to wychodzi, że spotykałaś facetów tylko z dwóch kategorii:

1) zajęci/żonaci
2) wolni ale nudni, fajtłapy, ciamajdy, to nie to, kompletnie nie mój gust itp.

Może jakby tak trochę obniżyć poprzeczkę to by ktoś się w końcu znalazł? smile

No właśnie całe życie byłam wybredna. Koleżanki miały pierwszych lepszych chłopaków,  a mi wiecznie coś nie pasowało,  a to za niski, a to za poważny,  a to robił błędy ortograficzne,  albo miał nie takie wykształcenie,  albo odpychal mnie fizycznie. I odrzucalam ich jednego po drugim. Koleżanki natomiast wszystkie brały jak leci i już dawno są żonami i matkami.....
.....
wink
Chciałabym,  aby to była prawda.
Oczywiście było dokładnie odwrotnie, to koleżanki wybrzydzały.  A to brzydki  i jej nie pociąga,  a to nudny, a to są niski, albo łysy,  albo ma już dziecko, albo  jest tylko kolegą, albo jest mało inteligentny. I tak przebierały i brzebieraly i w końcu wybrały. I już dawno mają pozakladane rodziny. A ja byłam zadowolona jak ktokolwiek się interesował chociaż zupełnie nie pociagał mnie fizycznie a charakter też mi nie odpowiadał. Ale to były dawne czasy.

Chociaż teraz przyznaje, lubię,  jak ktoś uważa,  że jestem sama bo szukałam księcia z bajki, daje mi to pewną przewagę,  tzn , że to jest mój stan, jaki wybrałam,  a nie, że tak wyszło.

Obniżyć poprzeczke-musiałabym w tamtym czasie chyba jeszcze dołek wykopać i ją tam położyć big_smile
Zostanę już sama niż się będę za dawała na sile z kimś.  Koszmar big_smile
Ale teraz to się tylko pośmiać z tegol

885

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Ela210 napisał/a:

Hej Rossanko smile
No jak liczysz że nagle cała konkurencja Ci wymrze, to długo poczekasz..
A mężczyżni to nie kobiety i nawet lubią desperatki czasem. smile
Nazywają to zaangażowaniem. smile

Tylko jak rozróżnić  desperacje od zaangażowania?  Zaproszę go na przykład na randkę -dla mnie to desperacja.
Pozwólmy, męźczyźnie być mężczyzną.  A skoro tego nie robi, tzn nie zaprasza, to znaczy, że nie myśli o mnie jako o kobiecie (tylko o kolezance), więc  logiczne, że nic nie robię, tylko się dystansuje. A jescze jak widzę,  że on jest na tej randce z inną,  to sprawa chyba jasna.
I tak przez całe życie.

886

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

http://bi.gazeta.pl/im/64/fd/11/z18863716Q,Roszczeniowe-Trzydziestki.jpg ;-)

887

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Tylko jak rozróżnić  desperacje od zaangażowania?  Zaproszę go na przykład na randkę -dla mnie to desperacja.
Pozwólmy, męźczyźnie być mężczyzną.  A skoro tego nie robi, tzn nie zaprasza, to znaczy, że nie myśli o mnie jako o kobiecie (tylko o kolezance), więc  logiczne, że nic nie robię, tylko się dystansuje.

Z całym szacunkiem ale tak się zachowują dziewczyny z liceum, że przybierają postawę typu: ,,nie piszę pierwsza hihi".
Co to ma znaczyć, że zaproszenie faceta na randkę to desperacja? przecież wszyscy tak dzielnie walczą o równouprawnienie w społeczeństwie (pod warunkiem, że działa to na korzyść kobiety) a tutaj takie kwiatki wyskakują nagle smile

,,nie zapraszam pierwsza, nie piszę pierwsza, nie zagadam pierwsza - będę ładnie leżeć i ślicznie pachnieć, to mężczyzna ma zrobić ten pierwszy krok hihi"

888

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Aleeee po co trzymasz w głowie tamtego kolesia? Wypusc go na dobry początek.

889 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-05-05 10:29:34)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tylko jak rozróżnić  desperacje od zaangażowania?  Zaproszę go na przykład na randkę -dla mnie to desperacja.
Pozwólmy, męźczyźnie być mężczyzną.  A skoro tego nie robi, tzn nie zaprasza, to znaczy, że nie myśli o mnie jako o kobiecie (tylko o kolezance), więc  logiczne, że nic nie robię, tylko się dystansuje.

Z całym szacunkiem ale tak się zachowują dziewczyny z liceum, że przybierają postawę typu: ,,nie piszę pierwsza hihi".
Co to ma znaczyć, że zaproszenie faceta na randkę to desperacja? przecież wszyscy tak dzielnie walczą o równouprawnienie w społeczeństwie (pod warunkiem, że działa to na korzyść kobiety) a tutaj takie kwiatki wyskakują nagle smile

Rownouprównie polega na tym, że w  Twoja córka,  albo siostra, albo matka, albo kuzynka czy zona ma prawo studiować to samo co  mężczyzna (a nie zakończyć edukację na 8 klasach), może pracować na tym samym stanowisku,  dostanie też to samo wynagrodzenie, co jej kolega biurko obok, a nie powiedzmy 1/5 tej sumy. wink


RuminskiZolnierz napisał/a:

,,nie zapraszam pierwsza, nie piszę pierwsza, nie zagadam pierwsza - będę ładnie leżeć i ślicznie pachnieć, to mężczyzna ma zrobić ten pierwszy krok hihi"

Zaraz, nie kastruj męczyzn. Pewne kroki należą do mężczyzny.
Jakbyś się czuł,  jakby kobieta zapraszala Cię na randkę,  kupowala Ci kwiaty,  przepuszczała  pierwszego w drzwiach, albo niosła Twoje siatki z zakupami? Na takie "rownouprawnienie" byś się zgodził;)?


Edit:zapomniałam dopisać o prawach wyborczych.
Za jakiś czas będą w Pl wybory prezydenckie. Gdyby nie równouprawnienie,  żadna ale to żadna kobieta nie miałaby prawa oddać głosu.

890

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Burzowy napisał/a:

Aleeee po co trzymasz w głowie tamtego kolesia? Wypusc go na dobry początek.

Jakiego kolesia?

891

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

W domu na pewno nikogo nie poznasz więc staraj się jak najwięcej wychodzić Na wesela prywatki dyskoteki tam na pewno kogoś poznasz tylko najpierw musisz zmienić swoje podejście do życia Mężczyźni lubią kobiety uśmiechnięte zaradne życiowo i optymistycznie nastawione do życia i ludzi Nie opowiadaj że jesteś taka biedna samotna nikt cię nie chce itd bo to odrazu zdyskwalifikuje cię Trudno jest znaleźć kogoś wartościowego ale nie trać nadzieji i nie szukaj kogoś na siłę Powodzenia

892

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kamilla66 napisał/a:

W domu na pewno nikogo nie poznasz więc staraj się jak najwięcej wychodzić Na wesela prywatki dyskoteki tam na pewno kogoś poznasz tylko najpierw musisz zmienić swoje podejście do życia Mężczyźni lubią kobiety uśmiechnięte zaradne życiowo i optymistycznie nastawione do życia i ludzi Nie opowiadaj że jesteś taka biedna samotna nikt cię nie chce itd bo to odrazu zdyskwalifikuje cię Trudno jest znaleźć kogoś wartościowego ale nie trać nadzieji i nie szukaj kogoś na siłę Powodzenia

To robię.  Jedynie wesela się już skończyły, kto się miał oźenić to się już ożenił.   nigdy tam nikogo nie poznałam, na każdym byłam sama.
Na dyskoteki nie chodzę,  bo nie mam z kim (koleżankom tańce już nie w glowach).

893

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tylko jak rozróżnić  desperacje od zaangażowania?  Zaproszę go na przykład na randkę -dla mnie to desperacja.
Pozwólmy, męźczyźnie być mężczyzną.  A skoro tego nie robi, tzn nie zaprasza, to znaczy, że nie myśli o mnie jako o kobiecie (tylko o kolezance), więc  logiczne, że nic nie robię, tylko się dystansuje.

Z całym szacunkiem ale tak się zachowują dziewczyny z liceum, że przybierają postawę typu: ,,nie piszę pierwsza hihi".
Co to ma znaczyć, że zaproszenie faceta na randkę to desperacja? przecież wszyscy tak dzielnie walczą o równouprawnienie w społeczeństwie (pod warunkiem, że działa to na korzyść kobiety) a tutaj takie kwiatki wyskakują nagle smile

Rownouprównie polega na tym, że w  Twoja córka,  albo siostra, albo matka, albo kuzynka czy zona ma prawo studiować to samo co  mężczyzna (a nie zakończyć edukację na 8 klasach), może pracować na tym samym stanowisku,  dostanie też to samo wynagrodzenie, co jej kolega biurko obok, a nie powiedzmy 1/5 tej sumy. wink


RuminskiZolnierz napisał/a:

,,nie zapraszam pierwsza, nie piszę pierwsza, nie zagadam pierwsza - będę ładnie leżeć i ślicznie pachnieć, to mężczyzna ma zrobić ten pierwszy krok hihi"

Zaraz, nie kastruj męczyzn. Pewne kroki należą do mężczyzny.
Jakbyś się czuł,  jakby kobieta zapraszala Cię na randkę,  kupowala Ci kwiaty,  przepuszczała  pierwszego w drzwiach, albo niosła Twoje siatki z zakupami? Na takie "rownouprawnienie" byś się zgodził;)?


Edit:zapomniałam dopisać o prawach wyborczych.
Za jakiś czas będą w Pl wybory prezydenckie. Gdyby nie równouprawnienie,  żadna ale to żadna kobieta nie miałaby prawa oddać głosu.


Rossanko

"kiedyś usłyszałam od znajomego - ja myślałem, że Ty taka ą i ę, 3 języki, normalnie nie pogadasz, a z Tobą można konie kraść"

Więc może nie o zapraszanie na randkę tu chodzi, ale o delikatne okazywanie zainteresowania, subtelny flirt, sygnały, w których  nie ma nic złego. Facet też przecież może być nieśmiały, albo zniechęcony po odrzuceniu, po zdradzie i coś go blokuje, by zrobić pierwszy krok.
,

894

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Takie parcie na związek,  szukanie, zaczepianie kojarzy mi się właśnie z desperacją. Ludzie nie lubią desperatów.
I w rezultacie zwykle trzymam nerwy i uczucia na wodzy,  nie pokazuje, że ktoś mi się podoba w TEN specjalny sposób, ale okazuje się,  że dobrze na tym wychodzę,  bo okazuje się,  że Ci co mi się podobają mają oko na inną. wink

Skoro do tej pory twoje założenia i zachowania nie przyniosły zadowalających rezultatów to może czas na zmianę? Może czas na zmianę statusu z jestem silną niezależną singielką co nawet jak jej się ktoś podoba to tego nie okazuje na jestem desperatką niech wszyscy znajomi wiedzą że mi potrzeba chłopa zna ktoś jakiegoś? Tak powiedzmy przez kolejny rok zagadywać każdego co wydaje się fajny zapraszać na randki pierwsza jak tylko nadarzy się okazja ? Nie patrzeć przy tym że może mu inna wpadła mu w oko . Sama wybierać zamiast czekać aż Ciebie wybiorą? Co by było złego w takim aktywnym podejściu nawet jak by ktoś Ci miał jakąś łatkę przyszywać? Życie w tych pozorach jest ważniejsze niż ewentualny związek ?

895

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Czyli chodzi o to, aby się trochę ponarzucać?

896

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Witaj rossanko.

rossanka napisał/a:

Oczywiście było dokładnie odwrotnie, to koleżanki wybrzydzały.  A to brzydki  i jej nie pociąga,  a to nudny, a to są niski, albo łysy,  albo ma już dziecko, albo  jest tylko kolegą, albo jest mało inteligentny. I tak przebierały i brzebieraly i w końcu wybrały. I już dawno mają pozakladane rodziny. A ja byłam zadowolona jak ktokolwiek się interesował chociaż zupełnie nie pociagał mnie fizycznie a charakter też mi nie odpowiadał. Ale to były dawne czasy.

Też nie wybrzydzałam z fałszywego i głupiego przekonania, że trzeba spróbować zanim kogoś się odrzuci. Nie ufałam swojej intuicji, bałam się, że ktoś powie, że jestem księżniczką.. To był ogromny błąd, ale widzę to dopiero teraz. Najgorsze, że straconego czasu z tymi facetami nic mi nie zwróci. Teraz postrzegam czas inaczej i widzę, że wszystkie długie chwile samotności nie były, aż tak długie i zdecydowanie mogłam się nie spieszyć i poczekać... o już się poprawiam "wybrzydzać" wink

"Wybrzydzać" jak najbardziej rozpuszczona księżniczka na świecie, tak żeby złośliwcy obu płci, aż się poskręcali smile


rossanka napisał/a:

Chociaż teraz przyznaje, lubię,  jak ktoś uważa,  że jestem sama bo szukałam księcia z bajki, daje mi to pewną przewagę,  tzn , że to jest mój stan, jaki wybrałam,  a nie, że tak wyszło.

Diagnoza "księżniczka" nie pasuje do Ciebie wcale. Może jesteś "za miła"? smile

Czas zacząć hodować pazurki i zacząć ich używać. Od czasu do czasu smile

Wmawiać kobietom, że nie mają partnera bo "szukają księcia z bajki" często lubią panowie, którzy mają problem ze sobą i wchodzeniem w udane związki. To zrozumiałe, bo łatwiej im powiedzieć, że to wina "wybrednych" kobiet, a nie ich niepoukładanych spraw. Dla innych panów to taki argument "zmiękczający", po którym łatwiej się taką wygłodniałą bliskości kobietę zaciągnie do łóżka.. bo zegar tyka, więc jeśli będziesz "marudzić" to sama zostaniesz na wieki.


rossanka napisał/a:

Obniżyć poprzeczke-musiałabym w tamtym czasie chyba jeszcze dołek wykopać i ją tam położyć big_smile
Zostanę już sama niż się będę za dawała na sile z kimś.  Koszmar big_smile
Ale teraz to się tylko pośmiać z tegol

Czemu się pośmiać. Szacun, że pomimo ogromnej tęsknoty za partnerem nie bierzesz byle kogo.

897 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-05-05 17:40:49)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
tri napisał/a:

Wmawiać kobietom, że nie mają partnera bo "szukają księcia z bajki" często lubią panowie, którzy mają problem ze sobą i wchodzeniem w udane związki. To zrozumiałe, bo łatwiej im powiedzieć, że to wina "wybrednych" kobiet, a nie ich niepoukładanych spraw. Dla innych panów to taki argument "zmiękczający", po którym łatwiej się taką wygłodniałą bliskości kobietę zaciągnie do łóżka.. bo zegar tyka, więc jeśli będziesz "marudzić" to sama zostaniesz na wieki.

W punkt.
Do tego typu panów w ogóle nie dociera, że można woleć samotność od bylejakości związków kleconych tylko po to, żeby były - mimo gadania innych, naklejanych etykiet, mimo 'tykających zegarów', 'przemijającej urody' i innych takich.
To już nie jest sposób, żeby kogoś zagonić do kieratu. Działałoby kilkadziesiąt lat temu. Warunki się zmieniły.
Oczywiście to_nie_znaczy, że samotność sama w sobie jest czymś fajnym albo łatwym. To też nie znaczy, że dobra jest "propaganda sukcesu", wmawianie sobie i innym, że ten stan to szczyt szczęścia. Większość ludzi, i kobiet, i mężczyzn, nie spełnia się w samotnym życiu i niezależnie od innych osiągnięć, bez partnera będzie im brakowało czegoś bardzo ważnego.
Ale to są dwie różne sprawy.
Nieakceptowanie bylejakości i związków bez przekonania, a przekonywanie siebie, że samemu jest super, to dwie różne rzeczy.

898

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Rownouprównie polega na tym, że w  Twoja córka,  albo siostra, albo matka, albo kuzynka czy zona ma prawo studiować to samo co  mężczyzna (a nie zakończyć edukację na 8 klasach), może pracować na tym samym stanowisku,  dostanie też to samo wynagrodzenie, co jej kolega biurko obok, a nie powiedzmy 1/5 tej sumy. wink

- kobiety mają otwarte uniwersytety od ponad 100 lat
- kobieta może pracować na każdym stanowisku co mężczyzna (np. policja - wydział antyterrorystyczny, operatorka działka przeciwlotniczego, szambonurek, transporter sprzętu opancerzonego, mechanik okrętowy, śmieciarz, mechanik pojazdów ciężarowych itp.) - a no zapomniałem! Panie chcą się pchać tylko za biurko smile
- statystycznie w Polsce jest najmniejsza różnica płac między płciami w europie. mało tego, w Polsce najwięcej kobiet pcha się na stanowiska kierownicze (względem innych państw europejskich)

Ty wymieniłaś kwestię równouprawnienia na płaszczyźnie edukacji, kariery bądź aspektów finansowych wynikających z tytułu pracy.

Tylko mi chodziło o troszeczkę inne równouprawnienie a mianowicie w kontaktach społecznych.
Skoro facet od średniowiecza był tym, który zagadywał jako ,,pierwszy" to może i kobieta by zagadała jako pierwsza?
Skoro facet zaprasza do restauracji i płaci za księżniczkę to może chociaż raz by kobieta podjęła taki krok? może by kobieta zaprosiła chłopa do karczmy i opłaciła mu obiad? tak raz dla wyjątku? smile

rossanka napisał/a:

Zaraz, nie kastruj męczyzn. Pewne kroki należą do mężczyzny.
Jakbyś się czuł,  jakby kobieta zapraszala Cię na randkę,  kupowala Ci kwiaty,  przepuszczała  pierwszego w drzwiach, albo niosła Twoje siatki z zakupami? Na takie "rownouprawnienie" byś się zgodził;)?

Nie kastruj mężczyzn?

Jakby kobieta mnie zapraszała na randkę to nie miałbym z tym żadnych problemów.
Może jej pasją jest np. łucznictwo i chciałaby mnie zaprosić właśnie na taką randkę aby pokazała mi swoje hobby, które kocha, co w tym złego?
Nawet jakby kobieta miała mnie zaprosić do restauracji to co w tym złego? dziewczyna wykazuje inicjatywę, chce mnie poznać a nie tylko strzela focha na buzi i oczekuje na rycerzyka.
Co do kupowania kwiatów jako przykład równouprawnienia - uważam, że trochę nietrafiony argument. To tak jakbym się zapytał jakbyś się czuła gdyby facet kupił Ci sprzęgło do opla.

Nie chciałbym kwiatów od kobiety ale nie dlatego, że społecznie byłoby to dziwnie akceptowalne ale tylko i wyłącznie z takiego tytułu iż obiekt moich zainteresowań leży w innej gestii.
Tutaj bardziej trzeba rozpatrywać sam aspekt dawania/posiadania upominku/prezentu a nie to czym dokładnie będzie owy przedmiot/usługa.

Chodzi o to, że skoro kobieta dostaje kwiatki, czekoladki, sukieneczki, futro, prezenciki (czyli jest biorcą przedmiotów) to może w ramach równouprawnienia sama by dała facetowi jakiś przedmiot (przystosowany do zainteresowań mężczyzny)

Co do przepuszczania w drzwiach - w świecie gdzie byłoby 100% równouprawnienie, przepuszczanie w drzwiach przez kobiety byłoby normalne.

Niestety ale świat, w którym żyjemy obecnie jest tak przesiąknięty historycznymi normami społecznymi, że jakby teraz jakaś kobieta przepuściła faceta w drzwiach to byłoby wręcz skandaliczne.

Rozumiesz o co mi chodzi? jak jest księżniczka, której facet płaci za obiady 30 lat i nagle sama musiałaby za siebie zapłacić to by chyba Roz .... .... ...waliła... pół restauracji bo byłoby to niewybaczalne.
Tak samo z przepuszczaniem w drzwiach - w normalnym świecie (który nie istnieje) przepuszczanie kobiet w drzwiach przez mężczyzn i mężczyzn przez kobiety byłoby czymś normalnym

Co do siatek - jak wyciągam 20 siatek z bagażnika to nie miałbym nic przeciwko jakby kobieta wzięła chociaż dwie a nie tylko stała i pachniała.

rossanka napisał/a:

Edit:zapomniałam dopisać o prawach wyborczych.
Za jakiś czas będą w Pl wybory prezydenckie. Gdyby nie równouprawnienie,  żadna ale to żadna kobieta nie miałaby prawa oddać głosu.

O ile pamiętam to Polska (chyba jako pierwsze państwo w Europie) dało kobietom prawa wyborcze tak więc nie wiem w ogóle po co poruszamy temat, przecież to już jest od wielu lat smile
Teraz poruszyłaś równouprawnienie w aspekcie politycznym a mi cały czas chodziło o ten aspekt społeczny.

899 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-05-05 18:17:35)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
rossaka napisał/a:

Rownouprównie polega na tym, że w  Twoja córka,  albo siostra, albo matka, albo kuzynka czy zona ma prawo studiować to samo co  mężczyzna (a nie zakończyć edukację na 8 klasach), może pracować na tym samym stanowisku,  dostanie też to samo wynagrodzenie, co jej kolega biurko obok, a nie powiedzmy 1/5 tej sumy. wink

- kobiety mają otwarte uniwersytety od ponad 100 lat

Właśnie. Dopiero od 100 lat kobiecie można studiować. Gdyby nie ruch wyzwolenie (czy jak zwał to zwał), do dziś uczelnie byłyby tylko dla mężczyzn. Miałbyś córkę, to niestety, edukacje kończyłaby co najwyzej na maturze i nic byś nie zrobił.

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

- kobieta może pracować na każdym stanowisku co mężczyzna (np. policja - wydział antyterrorystyczny, operatorka działka przeciwlotniczego, szambonurek, transporter sprzętu opancerzonego, mechanik okrętowy, śmieciarz, mechanik pojazdów ciężarowych itp.) - a no zapomniałem! Panie chcą się pchać tylko za biurko smile

Chcesz to możesz pracować za biurkiem, zamiast być antyterrorystą czy szambonurkiem. Możesz nawet być modystą, florystą, albo robić manicure. wink Który zawód wybierasz? W każdym może pracować i kobieta i mężczyzna. Mają równe szanse.


Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Tylko mi chodziło o troszeczkę inne równouprawnienie a mianowicie w kontaktach społecznych.
Skoro facet od średniowiecza był tym, który zagadywał jako ,,pierwszy" to może i kobieta by zagadała jako pierwsza?

Nie chodzi o zagadanie. Zagadywać to ja zagaduje i facetów i staruszki na bazarze, czasem dzieci pod blokiem, także...

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Skoro facet zaprasza do restauracji i płaci za księżniczkę to może chociaż raz by kobieta podjęła taki krok? może by kobieta zaprosiła chłopa do karczmy i opłaciła mu obiad? tak raz dla wyjątku? smile

To już później, jak się znamy i mamy ku sobie albo i już jesteśmy w związku. Wiem, bo praktykowałam. Głupio bym się czuła z resztą, jakbym ciagle była zapraszana z friko przez swojego faceta,
jakąś dumę mam i inne starożytne cechy wink
Niestety - ale pierwsza randka - tu zaproszenie i oprawa muzyczno-kulinarna należy do mężczyzny i nie odbierajmy im tej przyjemności smile


Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Co do kupowania kwiatów jako przykład równouprawnienia - uważam, że trochę nietrafiony argument. To tak jakbym się zapytał jakbyś się czuła gdyby facet kupił Ci sprzęgło do opla..

Boże, ideał, gdzie takich dają??? smile ( i to nie jest żart)


Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Chodzi o to, że skoro kobieta dostaje kwiatki, czekoladki, sukieneczki, futro, prezenciki (czyli jest biorcą przedmiotów) to może w ramach równouprawnienia sama by dała facetowi jakiś przedmiot (przystosowany do zainteresowań mężczyzny)

No przecież w związku to działa w dwie strony: on jej kolczyki ona mu Ulubione książki. On jej książkę ona funduje bilety do kina itd. Tylko to musisz znależć poukładaną kobietę, a nie kobietę która jedynie "wygląda". Bo jak jedynie "wygląda" to szykuj się na prezenty, nieststy.



Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Co do przepuszczania w drzwiach - w świecie gdzie byłoby 100% równouprawnienie, przepuszczanie w drzwiach przez kobiety byłoby normalne.

Nie, to akurat dobre wychowanie. Tak jak młody chłopak przepuszcza dziadka w drzwiach, jak się wchodzi do pomieszczenia mówi się "dzieńdobry" )choć nie ma takiego nakazu, używa się słów :proszę, przepraszam itd. Oczywiście nie jest to obowiązkowe. wink

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Niestety ale świat, w którym żyjemy obecnie jest tak przesiąknięty historycznymi normami społecznymi, że jakby teraz jakaś kobieta przepuściła faceta w drzwiach to byłoby wręcz skandaliczne.

Z moich znajomych żaden by na to nie pozwolił, prędzej by się spalił ze wstydu hmm.




Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Co do siatek - jak wyciągam 20 siatek z bagażnika to nie miałbym nic przeciwko jakby kobieta wzięła chociaż dwie a nie tylko stała i pachniała.

Było sobie wziąć " normalną" kobietę, a nie księżniczkę, która tylko "wygląda" - to już Twój problem.

Rumunski_Zolnierz napisał/a:

O ile pamiętam to Polska (chyba jako pierwsze państwo w Europie) dało kobietom prawa wyborcze tak więc nie wiem w ogóle po co poruszamy temat, przecież to już jest od wielu lat smile
Teraz poruszyłaś równouprawnienie w aspekcie politycznym a mi cały czas chodziło o ten aspekt społeczny.

Po to poruszamy, że gdyby nie było uprawnienia to Twoja mama, czy kuzynka, czy ciotka, czy córka nie mogłyby oddać swojego głosu. Nadal by było jak było, czyli nie miałyby żadnych praw.

tri napisał/a:

Witaj rossanko.

Witaj Tri smile

rossanka napisał/a:

Oczywiście było dokładnie odwrotnie, to koleżanki wybrzydzały.  A to brzydki  i jej nie pociąga,  a to nudny, a to są niski, albo łysy,  albo ma już dziecko, albo  jest tylko kolegą, albo jest mało inteligentny. I tak przebierały i brzebieraly i w końcu wybrały. I już dawno mają pozakladane rodziny. A ja byłam zadowolona jak ktokolwiek się interesował chociaż zupełnie nie pociagał mnie fizycznie a charakter też mi nie odpowiadał. Ale to były dawne czasy.


Też nie wybrzydzałam z fałszywego i głupiego przekonania, że trzeba spróbować zanim kogoś się odrzuci. Nie ufałam swojej intuicji, bałam się, że ktoś powie, że jestem księżniczką.. To był ogromny błąd, ale widzę to dopiero teraz. Najgorsze, że straconego czasu z tymi facetami nic mi nie zwróci. Teraz postrzegam czas inaczej i widzę, że wszystkie długie chwile samotności nie były, aż tak długie i zdecydowanie mogłam się nie spieszyć i poczekać... o już się poprawiam "wybrzydzać" wink


To jest nas dwie smile


rossanka napisał/a:

Chociaż teraz przyznaje, lubię,  jak ktoś uważa,  że jestem sama bo szukałam księcia z bajki, daje mi to pewną przewagę,  tzn , że to jest mój stan, jaki wybrałam,  a nie, że tak wyszło.

Diagnoza "księżniczka" nie pasuje do Ciebie wcale. Może jesteś "za miła"? smile

Tak, coś w tym może być.  Przesada w żadną stronę nie jest poządana.

tri napisał/a:

Wmawiać kobietom, że nie mają partnera bo "szukają księcia z bajki" często lubią panowie, którzy mają problem ze sobą i wchodzeniem w udane związki. To zrozumiałe, bo łatwiej im powiedzieć, że to wina "wybrednych" kobiet, a nie ich niepoukładanych spraw. Dla innych panów to taki argument "zmiękczający", po którym łatwiej się taką wygłodniałą bliskości kobietę zaciągnie do łóżka.. bo zegar tyka, więc jeśli będziesz "marudzić" to sama zostaniesz na wieki.

Wiesz co, a mnie zastanawia, czy sami zniżają te swoje poprzeczki, bo nie wydaje mi się. smile

900

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
tri napisał/a:

Wmawiać kobietom, że nie mają partnera bo "szukają księcia z bajki" często lubią panowie, którzy mają problem ze sobą i wchodzeniem w udane związki. To zrozumiałe, bo łatwiej im powiedzieć, że to wina "wybrednych" kobiet, a nie ich niepoukładanych spraw. Dla innych panów to taki argument "zmiękczający", po którym łatwiej się taką wygłodniałą bliskości kobietę zaciągnie do łóżka.. bo zegar tyka, więc jeśli będziesz "marudzić" to sama zostaniesz na wieki.

Wiesz co, a mnie zastanawia, czy sami zniżają te swoje poprzeczki, bo nie wydaje mi się. smile

Nie zniżają, a im są starsi, tym bardziej sztywni w swoich wymaganiach, taka obserwacja.
Podejście - mi się należy, a one powinny być szczęśliwe, że zaszczyt je w tyłek kopnął : )

901

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
niepodobna napisał/a:
rossanka napisał/a:
tri napisał/a:

Wmawiać kobietom, że nie mają partnera bo "szukają księcia z bajki" często lubią panowie, którzy mają problem ze sobą i wchodzeniem w udane związki. To zrozumiałe, bo łatwiej im powiedzieć, że to wina "wybrednych" kobiet, a nie ich niepoukładanych spraw. Dla innych panów to taki argument "zmiękczający", po którym łatwiej się taką wygłodniałą bliskości kobietę zaciągnie do łóżka.. bo zegar tyka, więc jeśli będziesz "marudzić" to sama zostaniesz na wieki.

Wiesz co, a mnie zastanawia, czy sami zniżają te swoje poprzeczki, bo nie wydaje mi się. smile

Nie zniżają, a im są starsi, tym bardziej sztywni w swoich wymaganiach, taka obserwacja.
Podejście - mi się należy, a one powinny być szczęśliwe, że zaszczyt je w tyłek kopnął : )

Tez mi sie tak wydaje. I wydaje ni sie, ze sami nie moga sobie zadnej znaleźć, to ze złosci piszą o tym księżniczkowaniu. Podczas gdy prawdziwe księżniczki już od dawna mają mężów. Czasem nawet drugich.

902 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-05 19:21:38)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wiecie, tak czytam sobie różne mądrości, bo lubię i trafia mi do przekonania stwierdzenie, że to my nadajemy znaczenie rzeczom, sprawom i faktom. Także związkom lub ich brakowi.
To wszystko, to nasze interpretacje.  Wszystko.

903

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Wiecie, tak czytam sobie różne mądrości, bo lubię i trafia mi do przekonania stwierdzenie, że to my nadajemy znaczenie rzeczom, sprawom i faktom. Także związkom lub ich brakowi.
To wszystko, to nasze interpretacje.  Wszystko.

Piegowata, szanuję Twoje poglądy i optymistyczne podejście do życia, ale nie rozumiem co miałaby moja interpretacja wnieść np.do FAKTU, że jedna pensja to jedna pensja, że  trudniej się wychowuje dziecko bez pomocy ojca tegoż dziecka itd. Przykłady mogłabym mnożyć. Moj standard życia jako singielki (czytaj: starej panny), jest gorszy niż moich zamężnych koleżanek. I tu nie ma miejsca na interpretacje. To fakt. Twardy i uwierajacy.

904

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No, tak, oczywiście, faktem niezaprzeczalnym jest, że jestem singielką, ale co z tym faktem zrobię, to już ode mnie zależy. Mogę to uznać za nieszczęście, mogę doszukać się plusów, mogę uznać, że jest jak jest i będzie, co ma być. Osobiście wybieram trzecią opcję.
Chyba niepotrzebnie zabrałam głos, bo nic nowego nie powiem, ale z sympatii do Rossanki zajrzałam na nowe posty w jej wątku i podkusiło mnie.
Rozumiem pragnienie miłości,  mnie też nie jest obce, ale same siebie unieszczęśliwimy, jeśli zbytnio skupimy się na niespełnionych pragnieniach. Ja się przed tym bardzo bronię, choć wcale nieprawda, że jestem nieustanną optymistką. Ale ogólnie - chyba tak, nauczyłam się sama sobie różne rzeczy tłumaczyć i pozytywnie "ustawiać".
Natomiast podnoszenie sobie standardu życia poprzez związek - wybacz, ale jest poniżej mojej godności. Nie czuję też różnicy w poziomie życia przed rozwodem i po rozwodzie, bo męża miałam chorującego i niepracującego. Uczciwie przyznam, że dużo pomagał mi w domu, ale za to dawał popalić psychicznie.

905

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Bo to tez nie jest tak że nagle pomiędzy szukaniem, a "olaniem" tematu nie ma nic.
Można się np. zająć swoim życiem, ale mieć w sobie otwartość na nowe relacje i znajomości. Tak spokojnie, bez ciśnienia.
Za to jak się nasze życie układa odpowiadamy sami, też wizja tego podnoszenia jakości życia przez związek mnie przeraża i kojarzy mi się z wyrachowaniem i chodzeniem na skróty.

906 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-06 10:30:27)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Majusza i dokładnie taką postawę mam na myśli mówiąc o swoim podejściu do życia singla i pragnienia związku, do takiej dążę.
Mnie ciarki przechodzą, gdy czytam, jak zaradne, rozgarnięte i wyemancypowane kobiety żalą się, że w pojedynkę ich standard życia jest niższy. Na litość boską, po co walczyłyśmy tyle lat o równouprawnienie i niezależność, skoro stary schemat wciąż ma się dobrze?
Wolę klepać biedę z podniesioną głową niż sprzedawać się za lepsze perfumy na przykład.
Zresztą nie przesadzajmy, dzisiaj raczej nikt nie chodzi głodny i bosy (z akcentem na "raczej", bo skrajne przypadki znam ; ale właśnie skrajne, patologiczne).

907 Ostatnio edytowany przez rossanka (2019-05-06 10:53:51)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Bardzo lubię pieniądze i zrobię wszystko, aby mieć ich jak najwięcej,  na tyle na ile będę w stanie. Wynika to ze stanu, ze jestem sama i wiem, ze moge liczyc tylko na siebie. Ale to zaden wyczyn.Oczywiście jak masz zdrowie- bo to jest najważniejsze.  Ale pieniądze pozwalają ci na wszystko typu: nie martwisz się,  czy będziesz mogła z miesiąca  na miesiąc zapłacić za mieszkanie, opłacić rachunki itd. Możesz się rozwijać,  zrobić prawo jazdy, zapisać się na kurs komputerowy, rozwijać hobby fotograficzne, chodzić na siłownię itd, a to wszystko wymaga pieniędzy.  Czasami można zapłacić w ratach, czasami trzeba wpłacić od razu za kurs. Poza tym możesz wyjechać gdzie chcesz , za ile chcesz, w czasie urlopu,  co kto lubi. Możesz sobie pozwolić pobyt w hotelu, a nie na namiot na kempingu (dla mnie brzmi strasznie, chyba, że na jedną noc). Poza tym nie martwisz się o leki (jak ci zwierzak zachoruje), u weterynarza można zostawić mały majątek, niestety. Ale jak nie pomóc, no jak?
Dlatego  nic złego nigdy nie powiem na pieniądze,  ani na fakt, że ktoś chce je mieć.
Jednocześnie jest to coś,  czego kompletnie  nie zazdrosze kobietom w zwiazkach. Pewnie lepiej i wygodniej żyje się z 2 pensji niż z jednej, a w razie czego jakby się coś stało,  to zostaje druga osoba, która zarabia. Jasne, to pozytyw,  ale jakoś nigdy nie patrzyłam specjalnie pod tym kontem na związki.  Mam tyle ile mam, były lata chude i lepsze. Stać mnie na tyle ile sobie sama zarobie. Nie zarobie, to nie kupię tego tego i tego. Zarobie, to mogę sobie pozwolić na więcej.
Koleżanki mają domy z ogrodem, albo większe mieszkania, lepsze samochody, wyjeżdżają na egzotyczne wakacje, dostają od mężów prezenty-szczerze, mile to, ale mnie specjalnie nie rusza. Super, że tak mają,  ale zazdrości jakiejś nie czuję.
Jedynie czego im zazdroszcze to uczucie. Jak one to robią,  że są  kochane przez swoich partnerów z wzajemnością.
No jak? Ktoś odpowie? Tego zawsze zazdrościłam.

908

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Koleżanki mają domy z ogrodem albo większe mieszkania bo mają zdolność kredytową dzięki mężowi. Istnieje mało osób w Polsce którzy w pojedynke są wstanie kupić sobie dom z ogrodem który pewnie kosztuje z 700 tysięcy złotych - mają też kredyt do końca swojego życia. Wolał bym mieć mieszkanie za 300 tysięcy w nowoczesnym bloku i spłacić ten kredyt w 10 lat niż babrać się w kredytach do końca swojego życia, nawet pracując za granicą ciężko odłożyć na takie mieszkanie. Nowoczesny samochód? ładny ekonomiczny samochód kosztuje 30-40 tysięcy złotych - nie potrzeba nikomu do życia samochodu za 100 tysięcy, Polacy mają kompleksy wszyscy chcą mieć wszystko lepsze niż sąsiedzi, lepsze mieszkania, lepszy samochód - wszystko na kredyt a później patrzą po gazetkach gdzie jest filet na promocji. W życiu chodzi o to żeby żyć na średnim normalnym poziomie, żeby nie brakowało Ci na jedzenie, mieszkanie, czy wyjazd za granicę raz w roku na 2 tygodniowe wakacje, żeby człowiek mógł się normalnie ubrać i mógł pozwolić sobie na przyjemności.  Ludzie bogaci nie są bardziej szczęśliwi niż Ty, po prostu oni przyzwyczajają się do swojego dobytku i nie czują tego że są "majętni" mają takie same problemy jak większość ludzi, depresje, nerwice - poziom dopaminy z czasem się stabilizuje i gdy na początku cieszysz się ze swojego nowego samochodu za 100 tysięcy tak po kilku miesiącach jest Ci to już obojętne, posiadasz go ale nie ma już tego "wow".  Wymieniłaś grupe kobiet które są kochane przez swoich partnerów - zastanów się teraz ile jest rodzin w których nie ma nawet trochę miłości, dochodzi do zdrad, oszustw, rozwodów, bójek (tych rodzin jest w Polsce o wiele więcej, powiedział bym śmiało że nawet więcej niż połowę wszystkich), sam znam osobiście jedną bogatą rodzinę,  facet lekarz, ona związana z prawem.  Dom, wakacje, samochody.. uśmiechnięci i szczęśliwi.. poznałem tą Panią osobiście przy jednej z medialnych spraw dotyczących zabójstwa pewnej dziewczyny, zaczęliśmy pisać, rozmawiać ze sobą i zwierzyła mi się po kilku lampkach wina że mąż ma kochankę i przyprowadza ją do domu niby jako "koleżankę" znalazła w jego telefonie jej zdjęcia w bieliźnie, a jej mąż powiedział jej kilka lat temu że chciałby żeby zaczęła uprawiać seks z jego kolegami i że go to podnieca - przestała z nim sypiać od tamtej pory, dostała nerwicy lękowej.. ale dalej udają "dobre" małżeństwo.

909 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-06 11:33:17)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Pieniądz nie śmierdzi, to jasne. Ja też za więcej się nie obrażę, ale do kasy podchodzę jak do związku: jak jest to fajnie, jak nie ma, to się przystosuję do sytuacji. W nędzy nie żyję i myślę, że to twierdzenie mogę odnieść również do relacji międzyludzkich. Cieszę się z tego, co mam.
Na ostatnie pytanie nie odpowiem. Nie wiem, jak to się robi smile Mogę się tylko domyślać, że te kobiety były na związek gotowe, a poza tym sprzyjały im okoliczności i los.

910 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-06 11:47:38)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Kalvar, w ogóle dzisiejszy świat stanął na głowie, wmawia się nam, że potrzebujemy Bóg wie czego. W głowach nam się przewraca.
Z wyprawy starym składakiem do lasu mogę mieć nie mniej radości niż z wypasionej wycieczki na Karaiby. Dobrze, że w ogóle mogę wsiąść na ten rower, że zdrowie pozwala, bo zimą nie byłam w stanie bez bólu stawów zamieść w domu podłogi.

Przepraszam, znowu się zapalam. Stop!

Kilka dni temu zmarła moja dobra koleżanka. Prawdopodobnie samobójstwo. A zawsze chwaliła swojego faceta - jednak związek nie uchronił jej przed bólem istnienia.

Posty [ 846 do 910 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024