Hej Rossanka.
Pisalam kiedys na Netkobietach pod innym nikiem, bo i inne problemy byly. Bylo to jakies 5 lat temu, moje malzenstwo sie sypalo (i rozsypalo), przezylam to mocno, potem troche zajelo mi dojscie do siebie. Od jakis 2 lat mysle, ze czuje sie naprawde juz dobrze sama ze soba, pogodzilam sie z rzeczywistoscia, mam prace, jakies tam swoje zycie. Wtedy zaczelam myslec, ze jestem gotowa na kogos. No i tak sobie chce i chce, a zycie mija. Mam wrazenie, ze w moim najblizszym otoczeniu caly czas sie cos dzieje w tych relacjach damsko-meskich, dobra kolezanka poznala faceta, teraz jest w ciazy, druga tez, nawet moj byly maz dorobil sie blizniakow. A ja sobie tak dalej sama jestem. Byly gdzies jakies randki, ale nigdy nic wielkiego, bez widoku na kolejne spotkania. Ludzie mysla, ze jestem taka fajna singielka, zyje swoim zyciem, a moja osobista prawda jest taka, ze po prostu nikt mnie nie chce. Mam ponad 40tke, jestem zadbana kobieta, raczej bez kompleksow, tylko tych okazji zeby poznac kogos paktycznie juz nie ma, bo ludzie maja swoje rodziny, dzieci, raczej to wszystko kreci sie w takim gronie. To slynne "wyjdz do ludzi" tez realizuje, chodze czesto na fit, zajecia, ale szczerze, kobitka dojrzala nie jest jakims lakomym kaskiem. Tak jakos doluje mocno ostatnio, czuje ze stoje w miejscu. I przyznaje Ci calkowita racje, ze 5 lat strasznie szybko zlecialo.