pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 716 do 780 z 8,335 ]

716

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Iceni napisał/a:

Najlepiej miec hobby/pasję niezależnie od bycia samej czy z kimś. Większość moich zainteresowań ma korzenie jeszcze w czasach liceum i przyznam szczerze, że zwiazek niektorym szkodził (np rysowanie porzucilam niemal calkowicie, bo bylo zbyt czasochłonne) teraz nareszcie nie ma konkurencji big_smile 

Bycie singlem (jak wiekszosc rzeczy) ma swoje złe i dobre strony wink

Ma ma.Prawie każda sytuacja ma swe dobre strony.
a hobby też mam, ale u mnie wszystko ewouluje i co parę lat okazuje się,  że ciekawią mnie coraz to nowe rzeczy oprócz tych starych.
Nawet się boję,  że nie będę nadązac sama za sobą,  smile

Zobacz podobne tematy :

717 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 18:08:21)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Iceni, zgadzam się z Tobą jak rzadko.
Pasjom mówię wielkie tak, tylko niech one będą naszą autentyczną potrzebą. Nie bez powodu tyle skarg pojawia się na forum: chodzę na siłownię, tańczę na linie, biegam na rzęsach - i nic!!!!

No i trzeba odnaleźć własną. Ja np. uwielbiam czytać, pisać, pływać, jeździć rowerem, ale na aerobik czy zumbę - wyłącznie za karę smile

Iceni, a nie pochwaliłabyś się swoimi rysunkami? Z przyjemnością bym obejrzała.

718

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Iceni, zgadzam się z Tobą jak rzadko.
Pasjom mówię wielkie tak, tylko niech one będą naszą autentyczną potrzebą. Nie bez powodu tyle skarg pojawia się na forum: chodzę na siłownię, tańczę na linie, biegam na rzęsach - i nic!!!!

Haha bo nie o to chodzi. Poisalam  wyżej,  że to, że ktoś jest lew salonowym,  czy wiecznie jest zabiegany i wśród ludzi nie znaczy,  że kogoś pozna. Bo pary są wśród towarzyskich i to zadanych osbob, jak i wśród tych cichych, wycofanych i prowadzących tzw nudne życie,
Ja wam mówię,  tu nie ma reguły.
Ale klucz jest jeden, musisz wierzyć.  Jak nie wierzysz i uważasz na dodatek,  że nie zasługujesz, albo, że zasługujesz na przysłowiowego Zenka z pewnym brzuchem - to właśnie to się sprawdza.  Albo  jesteś sama, albo "trafiasz"na całkiem nie pasujące do siebie osoby.
Trzeba lubić siebie i być dla siebie najważniejszym,  jedni czują to od dziecka a inni muszą się tego nauczyć. 
Czy masz tego chłopa czy nie, jak lubisz siebie i uważasz,  że nie musisz na nic zasługiwac to już jest dobrze.

719

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Cześć rossanko ! smile

To ja mam krótszy staż forumowy niż Ty (nie czytałam Twojego tematu od początku) i z innego powodu się znalazłam tutaj, ale mogę co nieco napisać o aspektach życia singielki.

Bardzo słuszne porady i spostrzeżenia ogólne dla singielek, które wypunktowałaś.

rossanka napisał/a:

A jak kogoś poznać,  gdzie, co robić - tego nie napisze, bo nie wiem.

Kiedyś rozmawiałyśmy o tym w innym miejscu - moim zdaniem, na bazie moich własnych doświadczeń, aby poznać kogoś, kto nas zainteresuje (z wzajemnością) , to oprócz tego, co wspominasz w poprzednich postach, trzeba się znaleźć we właściwym miejscu i czasie, czyli mieć trochę przysłowiowego "szczęścia". Wychodzę z założenia, że na wiele rzeczy, ale nie na wszystko ma się wpływ.

720

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie zamykajcie tego wątku, chcę coś napisać tylko na razie nie mam już  czasu.
Napisałam dużo i mi to zniknęło sad

721

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
I_see_beyond napisał/a:

Cześć rossanko ! smile

To ja mam krótszy staż forumowy niż Ty (nie czytałam Twojego tematu od początku) i z innego powodu się znalazłam tutaj, ale mogę co nieco napisać o aspektach życia singielki.

Bardzo słuszne porady i spostrzeżenia ogólne dla singielek, które wypunktowałaś.

rossanka napisał/a:

A jak kogoś poznać,  gdzie, co robić - tego nie napisze, bo nie wiem.

Kiedyś rozmawiałyśmy o tym w innym miejscu - moim zdaniem, na bazie moich własnych doświadczeń, aby poznać kogoś, kto nas zainteresuje (z wzajemnością) , to oprócz tego, co wspominasz w poprzednich postach, trzeba się znaleźć we właściwym miejscu i czasie, czyli mieć trochę przysłowiowego "szczęścia". Wychodzę z założenia, że na wiele rzeczy, ale nie na wszystko ma się wpływ.

Cześć I see  !
A to też wypunktowalam,  że jak się ma na coś wpływ to trzeba działać i nie czekać.  A jak się nie ma wpływu to puścić wolno i zobaczyć co się wykluje, albo i nie smile

Staram się myśleć pozytywnie, choć czasami to trudno, zwłaszcza wobec tylu niepowodzeń.
Czasami myślę,  że w końcu kogoś poznam i ta będzie taki mężczyzna,  że powiem te słowa że"warto było czekac" nawet będąc już po 40.
A czasem ogarnia mnie groza, że tak naprawdę czy za tydzień czy dziesięć lat nic się nie zmieni. Bede ciagle sama plus kolejni zajeci na mojej drodze.Nadal będę tu klepala  posty, o ile jeszcze to forum będzie istniało.

722

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kleoma napisał/a:

Nie zamykajcie tego wątku, chcę coś napisać tylko na razie nie mam już  czasu.
Napisałam dużo i mi to zniknęło sad

Chciałam Tylko podsumować moje 5 lecie tutaj.
Jak ktoś chce tu pisać dalej, to będzie mi bardzo  miło.  smile

723

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Czasami myślę,  że w końcu kogoś poznam i to będzie taki mężczyzna,  że powiem te słowa że"warto było czekac" nawet będąc już po 40.
A czasem ogarnia mnie groza, że tak naprawdę czy za tydzień czy dziesięć lat nic się nie zmieni. Bede ciagle sama plus kolejni zajeci na mojej drodze.Nadal będę tu klepala  posty, o ile jeszcze to forum będzie istniało.

rossanko , życie singla ma wiele zalet - ja je poznałam po rozpadzie mojego małżeństwa, ale bycie w związku może człowieka pięknie dopełnić, pod warunkiem, że to człowiek właściwy. Dlatego ja rozumiem osoby piszące w działach o samotności, że im czegoś na dłuższą metę brakuje. Jeśli się zdecydujesz napisać za te kilka lat (lub wcześniej), to niech to będzie temat pt "Warto było czekać". Tego Ci życzę. smile

724

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Haha, a propos poznawania, to wlasnie w lecie corka mojej kolezanki wychodzi za mąż, a swojego przyszłego meza poznała w szpitalu big_smile oboje tego dnia czekali na jakies badanie, ale przez awarię musieli czekac dluzej no i z nudów zaczęli rozmawiać.
Nie wiem jak on, ale ona na pewno nie narzekała na brak znajomych i powodzenia, a jednak zakochała sie w tak przypadkowej osobie...

Tak że nie znasz dnia, ani godziny... big_smile

725

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
I_see_beyond napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czasami myślę,  że w końcu kogoś poznam i to będzie taki mężczyzna,  że powiem te słowa że"warto było czekac" nawet będąc już po 40.
A czasem ogarnia mnie groza, że tak naprawdę czy za tydzień czy dziesięć lat nic się nie zmieni. Bede ciagle sama plus kolejni zajeci na mojej drodze.Nadal będę tu klepala  posty, o ile jeszcze to forum będzie istniało.

rossanko , życie singla ma wiele zalet - ja je poznałam po rozpadzie mojego małżeństwa, ale bycie w związku może człowieka pięknie dopełnić, pod warunkiem, że to człowiek właściwy. Dlatego ja rozumiem osoby piszące w działach o samotności, że im czegoś na dłuższą metę brakuje. Jeśli się zdecydujesz napisać za te kilka lat (lub wcześniej), to niech to będzie temat pt "Warto było czekać". Tego Ci życzę. smile

Zgadzam się całkowicie,  życie singla też ma swoje zalety. Np teraz. Piszę sobie na forum, susze lakier na paznokciach, oglądam KogelMogel na Kulturze,  pójdę spać o której chce,  może jeszcze coś poczytam, może do kogoś zadzwonię,  umyje  szklanki albo i nie jak mi się nie będzie chciało. .... Lubie te samotne wieczory,  można się zrelaksować.
Ale jak piszesz,  bycie z kimś to dopełnienie takie, całkiem inny wymiar.
Tylko ostatnio spojrzałam na datę,  miałam 36 lat jak zakladalam temat, a teraz 41. Myślałam,  że zsybko to kogoś nie poznam, ale w przeciągu 2 lat nie pewno. A tu 5. I nic. Albo każdy napotkany  zajęty.
Ale jak mówię wszystko się może zdarzyć,  w sumie są gorsze tragedię. 
Tylko mnie wkurza, że przyzwyczaiłam się do samotnosci  i jakby ktoś był obok mogłabym się czuć nieswojo.

726

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Iceni napisał/a:

Haha, a propos poznawania, to wlasnie w lecie corka mojej kolezanki wychodzi za mąż, a swojego przyszłego meza poznała w szpitalu big_smile oboje tego dnia czekali na jakies badanie, ale przez awarię musieli czekac dluzej no i z nudów zaczęli rozmawiać.
Nie wiem jak on, ale ona na pewno nie narzekała na brak znajomych i powodzenia, a jednak zakochała sie w tak przypadkowej osobie...

Tak że nie znasz dnia, ani godziny... big_smile

Bo tak jest.
Taki trochę przypadek i otwartość na ludzi.
Jak się człowiek zapisuje w celu poznania kogoś na fitres, basen, do klubu fotograficznego, na kurs angielskiego,  chodzi na wieczorki dla singli..... to zwykle nic się nie dzieje.  Tylko tak niespodziewanie w jakimś zwykłym miejscu.
Koleżanka męża swojego poznała na jakimś weselu kuzynki, a była typowym molem książkowym i tak nieśmiała,  że mało do kogo się odzywała. Zwykle siedziała w domu, żadne tam dyskoteki czy puby.

727

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rampampam napisał/a:

Ross , ja w ostatnim czasie upatruję sedna sprawy w tym:

https://img8.dmty.pl//uploads/201404/1397266918_fe22o1_600.jpg

U mnie słabo z możliwościami, ale to mądre słowa.
Co sądzicie?

smile
Właśnie od jakiegoś czasu robię właśnie co innego. Też doszłam do wniosku, że jak będę robić tak jak zawsze, to szaleństwem jest oczekiwać,  że się coś zmieni.  Robię więc zupełnie odwrotnie póki co efekt marny, tzn przez jakiś czas myślałam,  że w końcu,  ale ...nie nie, moi drodzy, facto znowu okazał się być zajety-cóż za niespodzianka.
Ale nie będę tu o tej sytuacji pisać bo nie chce. A w sumie już nie ma o czym.

728

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rampampam napisał/a:

https://img8.dmty.pl//uploads/201404/1397266918_fe22o1_600.jpg

U mnie słabo z możliwościami, ale to mądre słowa.
Co sądzicie?

Myślę, że tak jest. Ostatnio rzuciłam się na głęboką wodę w kilku dziedzinach i... efekty są. Ale dziś za wcześnie, żeby o tym pisać.

rossanko , ja nie będę Cię ciągnąć za język jeśli nie chcesz. Ale rzeczywiście z tymi zajętymi facetami to historia.

729

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
I_see_beyond napisał/a:
rampampam napisał/a:

https://img8.dmty.pl//uploads/201404/1397266918_fe22o1_600.jpg

U mnie słabo z możliwościami, ale to mądre słowa.
Co sądzicie?

Myślę, że tak jest. Ostatnio rzuciłam się na głęboką wodę w kilku dziedzinach i... efekty są. Ale dziś za wcześnie, żeby o tym pisać.

rossanko , ja nie będę Cię ciągnąć za język jeśli nie chcesz. Ale rzeczywiście z tymi zajętymi facetami to historia.

Nie chce, bo sprawa prosta zajety- wiec niedostępny,  Szach  mat i tyle.;)

730

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Bez wątpienia. smile Zajęty to same problemy.

731

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rampampam napisał/a:

Mnie ten obrazek i podpis od jakiegoś czasu już chodzi po głowie. Taka prosta prawda, czyż nie?
Kto wie, może nawet ja tę mądrość w życiu jeszcze uskutecznię (choć nie w kwestiach związkowych). Ale trzymając się tematu, tak sobie pomyślałam, że w sumie to ja miałam złudne poniekąd poczucie, że bardzo dużo wychodzę do ludzi, z domu... Tyle, że... nie sama - zawsze prawie z dzieckiem. To czemu ja się dziwię, że nigdy nikt i nic? wink

Ja sama bez dziecka i też nic -to tak na pocieszenie.

732

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie jest to co prawda żaden "kandydat do ręki", ale mam kolegę, którego poznałam będąc z sąsiadką na imprezie miejskiej (ona go poznała w PTTK, kręcili ze sobą, ale jakoś nie wyszło) w towarzystwie mojego syna i bratanicy. Mimo to kolega zaczął do mnie regularnie się odzywać i robi to do dziś. Nie wynikł wprawdzie z tego żaden romans, ale naprawdę nie znamy dnia ani godziny.
Mój syn już sporo czasu spędza beze mnie. Właśnie grasuje z kolegą na podwórku. Przez tę godzinkę mogłabym śmiało porandkować smile

733

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rampampam napisał/a:

zawsze prawie z dzieckiem. To czemu ja się dziwię, że nigdy nikt i nic? wink

Moja przyjaciółka się rozwiodła kilka lat temu. Opowiadała, że facetom, z którymi się spotykała, przeszkadzał fakt, że ma dziecko. Młody też dawał odczuć, że nie życzy sobie obecności innych facetów w jej życiu. Był zazdrosny o mamę.

734

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Uważam, że chociaż nie należy lekceważyć niczyich, a więc i dziecka uczuć, to nie ono powinno decydować, czy się z kimś zwiążę. Powinnam wybrać mądrze, a dziecku mądrze pomóc się odnaleźć. Ale nigdy nie będę narzekać, że nie mam faceta, bo mam dziecko. Jeśli któryś mnie nie zechce z tego powodu, to nie ma czego żałować, to świetny sprawdzian.

735 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2018-06-03 20:33:36)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rampampam napisał/a:

Inna rzecz, że faktycznie, gdy jeszcze "szukałam w internecie mężczyzn", to w większości rozmów pytanie o dzieci pojawiało się na samym początku rozmowy. W pewnym momencie już mnie to na tyle degustowało, że zaczęłam pytać o zainteresowania pedofilskie... panowie mocno obruszeni szybko kończyli rozmowy...
Ale logika ichnia była taka, że pytają "z ciekawości", albo "żeby mnie poznać"... big_smile

big_smile No nie dziwię Ci się, że tak zareagowałaś. Ja tu czytam czasem wypowiedzi net-facetów o ich podejściu do kobiet i ich dzieci, ich wymagania czy wyobrażenia i mi ręce opadają albo się śmieję. big_smile

736

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Szczerze,  to sppdziewalyscie się,  że tak się wasze życie potoczy?

737 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 22:23:30)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Czy się spodziewałam? Raczej nie snułam zbyt daleko idących i dokładnych scenariuszy. Bliższe mi było zawsze tu i teraz. Z grubsza oczywiście ma się jakieś marzenia i plany, ale niejedne już plany rozśmieszyły Pana Boga.
Ale na przykład nie spodziewałam się, że dane mi będzie zostać matką, a jednak mam syna. Godziłam się z samotnością, a wyszłam za mąż (niestety!)... A teraz okazuje się, że tysiąc razy wolę być singlem niż TAKĄ mężatką.
Liczyłam się z tym, że nie pożyję długo, a mija ponad 20 lat od pewnych dramatycznych wydarzeń. Teraz nie myślę, jak długo, tylko żyję po prostu.
Nie wierzyłam, że kiedyś osiągnę stan nasycenia się życiem, a dziś miewam myśli, że mogłabym już odejść, chociaż wciąż mi się tu podoba.
Ciekawie się w życiu układa. Zmienia się i my się zmieniamy. Dla mnie to fascynujące.

738

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Szczerze,  to spdziewalyscie się,  że tak się wasze życie potoczy?

Bardzo dobre pytanie.
Nie spodziewałam się jednej rzeczy w życiu - rozwodu. I to z jakiego powodu. wink
Nie przewidywałam też będąc na studiach, że będę pracować w obecnym zawodzie.

Zmiany w moim życiu mnie zaskoczyły. Ale teraz jest dobrze. To dużo. smile

739

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Teraz  ja:
Nigdy nie widzialam się samą. Zawsze był mąż i dzieci ewentualnie sam mąż.
Poza tym za młodu byłam bardzo rozmemlana,  nie wiedziałam,  że w kryzysie potrafię się zarówno szybko rozłożyć ale i wziąć do kupy.

740

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Teraz  ja:
Nigdy nie widzialam się samą. Zawsze był mąż i dzieci ewentualnie sam mąż.
Poza tym za młodu byłam bardzo rozmemlana,  nie wiedziałam,  że w kryzysie potrafię się zarówno szybko rozłożyć ale i wziąć do kupy.

Witaj Ross,
Nie wiedziałam, że masz taki długi swój wątek. Ja też zawsze siebie widziałam w rodzinie, choć odwrotnie niż ty, z dzieckiem lub dziećmi jak najbardziej, z mężczyzną niekoniecznie big_smile
Pozdrawiam i miłego dnia smile
A teraz do wszystkich,
Tak sobie pomyślałam, że może któraś ma gdzieś w rodzinie albo wśród znajomych potencjalnego kandydata ... wink
U mnie np.tak bywało w czasach studenckich, kuzyn, kolega, brat koleżanki ... i tak się poszerzało grona znajomych
smile

741

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Lou71.71 napisał/a:

Witaj Ross,
Nie wiedziałam, że masz taki długi swój wątek. Ja też zawsze siebie widziałam w rodzinie, choć odwrotnie niż ty, z dzieckiem lub dziećmi jak najbardziej, z mężczyzną niekoniecznie big_smile
Pozdrawiam i miłego dnia smile
A teraz do wszystkich,
Tak sobie pomyślałam, że może któraś ma gdzieś w rodzinie albo wśród znajomych potencjalnego kandydata ... wink
U mnie np.tak bywało w czasach studenckich, kuzyn, kolega, brat koleżanki ... i tak się poszerzało grona znajomych
smile

Witaj Lou.Tak tak to moj pierwszy wątek tutaj i postanowiłam go odkurzyć.
Przyszłam tu 5 lat temu załamana. Bałam się ,że już zawsze bede sama,,e nigdy nie założę rodziny co jak widzisz sobie wykrakalam.
Ale spoko jakoś sobie radzę i nie zamierzam z tego powodu popaść w depresję, choć przyznaję bywa smutnawo co się każdy, kto juz parę lat jest sam.
Nikogo wolnego nie znam. Tzn nadającego się do stworzenia relacji. Ale będę obserwować otoczenie wink

742 Ostatnio edytowany przez zielone_slonce (2018-06-04 23:37:36)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Hej Rossanka.
Pisalam kiedys na Netkobietach pod innym nikiem, bo i inne problemy byly. Bylo to jakies 5 lat temu, moje malzenstwo sie sypalo (i rozsypalo), przezylam to mocno, potem troche zajelo mi dojscie do siebie. Od jakis 2 lat mysle, ze czuje sie naprawde juz dobrze sama ze soba, pogodzilam sie z rzeczywistoscia, mam prace, jakies tam swoje zycie. Wtedy zaczelam myslec, ze jestem gotowa na kogos. No i tak sobie chce i chce, a zycie mija. Mam wrazenie, ze w moim najblizszym otoczeniu caly czas sie cos dzieje w tych relacjach damsko-meskich, dobra kolezanka poznala faceta, teraz jest w ciazy, druga tez, nawet moj byly maz dorobil sie blizniakow. A ja sobie tak dalej sama jestem. Byly gdzies jakies randki, ale nigdy nic wielkiego, bez widoku na kolejne spotkania. Ludzie mysla, ze jestem taka fajna singielka, zyje swoim zyciem, a moja osobista prawda jest taka, ze po prostu nikt mnie nie chce. Mam ponad 40tke, jestem zadbana kobieta, raczej bez kompleksow, tylko tych okazji zeby poznac kogos paktycznie juz nie ma, bo ludzie maja swoje rodziny, dzieci, raczej to wszystko kreci sie w takim gronie. To slynne "wyjdz do ludzi" tez realizuje, chodze czesto na fit, zajecia, ale szczerze, kobitka dojrzala nie jest jakims lakomym kaskiem. Tak jakos doluje mocno ostatnio, czuje ze stoje w miejscu. I przyznaje Ci calkowita racje, ze 5 lat strasznie szybko zlecialo.

743

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
zielone_slonce napisał/a:

Hej Rossanka.
Pisalam kiedys na Netkobietach pod innym nikiem, bo i inne problemy byly. Bylo to jakies 5 lat temu, moje malzenstwo sie sypalo (i rozsypalo), przezylam to mocno, potem troche zajelo mi dojscie do siebie. Od jakis 2 lat mysle, ze czuje sie naprawde juz dobrze sama ze soba, pogodzilam sie z rzeczywistoscia, mam prace, jakies tam swoje zycie. Wtedy zaczelam myslec, ze jestem gotowa na kogos. No i tak sobie chce i chce, a zycie mija. Mam wrazenie, ze w moim najblizszym otoczeniu caly czas sie cos dzieje w tych relacjach damsko-meskich, dobra kolezanka poznala faceta, teraz jest w ciazy, druga tez, nawet moj byly maz dorobil sie blizniakow. A ja sobie tak dalej sama jestem. Byly gdzies jakies randki, ale nigdy nic wielkiego, bez widoku na kolejne spotkania. Ludzie mysla, ze jestem taka fajna singielka, zyje swoim zyciem, a moja osobista prawda jest taka, ze po prostu nikt mnie nie chce. Mam ponad 40tke, jestem zadbana kobieta, raczej bez kompleksow, tylko tych okazji zeby poznac kogos paktycznie juz nie ma, bo ludzie maja swoje rodziny, dzieci, raczej to wszystko kreci sie w takim gronie. To slynne "wyjdz do ludzi" tez realizuje, chodze czesto na fit, zajecia, ale szczerze, kobitka dojrzala nie jest jakims lakomym kaskiem. Tak jakos doluje mocno ostatnio, czuje ze stoje w miejscu. I przyznaje Ci calkowita racje, ze 5 lat strasznie szybko zlecialo.

Witaj Zielone  słońce. 
smile
Pisaliśmy wtedy ze sobą?
Tak tak, znam to uczucie, 5 lat, dookoła koleżanki kogoś poznają,  rodzą kolejne dzieci, a u ciebie nic, zycie zwiazkowe stoi w miejscu. Nie wiem, co Ci poradzić,  bo nie znam odpowiedzi.
Musi być jakaś przyczyna, nie wierzę w aż taki pech. Mówię też o sobie.
Jedna koleżanka mi się przypomniała.  Mniej więcej w tym samym czasie zostaliśmy same, może ona rok wcześniej,  albo niecały.  Dziś jest już mężatką, właśnie jest w drugiej ciąży.  A swojego męża jak poznała w lipcu to już w listopadzie razem zamieszkali.  Czyli, że tak powiem samotne życie zaczynaliśmy razem a teraz u niej zmieniło się o 180 stopni a u mnie zupełnie nic. A przecież też wychodzę do ludzi, nie jestem pustelnikiem.
Może tylko błędem było,  że się za bardzo na tym skupiałam,  bo panicznie bałam się,  że nie zdążę mieć swojej rodziny.
Teraz już mi minęło,  bo  i czas minął,  biologicznie już jestem spalona, że tak brzydko napisze. Mam tylko nadzieję,  że jak kiedyś bym kogoś spotkała,  nie będzie chciał miść dzieci, a wiem, że są  tacy mężczyźni. Na to nic nie poradzę.

744

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A gdybys spotkała kogos takiego jak jej mąż, dała byś mu szansę?

745 Ostatnio edytowany przez rossanka (2018-06-05 12:18:50)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Iceni napisał/a:

A gdybys spotkała kogos takiego jak jej mąż, dała byś mu szansę?

Ale czyj mąż?
Ps jak tej koleżanki,  to nie wiem, bo na oczy go nie widzialam, znam tylko z opowiadań.  A ta koleżanka to taka dalsza, z resztą mieszka w innej części kraju.

746 Ostatnio edytowany przez zielone_slonce (2018-06-05 21:47:40)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

dubel

747 Ostatnio edytowany przez zielone_slonce (2018-06-05 21:48:32)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka, ja wtedy pisalam w "Rozstania, zdrady", bylam na zupelnie innym etapie zycia, ale tez jeszcze nie wiedzialam, ze czeka mnie taka dluga samotnosc po separacji. Czesto sie zastanawiam gdzie tkwi blad, bo pustelniczka nie jestem, znam wielu ludzi, ale jest jak jest. Wiesz, od paru lat sobie mowie, ze nastepne wakacje, urodziny itp. spedze z kims bliskim (no wiadomo o co chodzi), a one mijaja, a ja w tym samym miejscu. Moze brzmie troche ponuro, ale nie jestem pesymistka na codzien, problemem jest samotnosc, nie tylko w relacjach damsko-meskich, ale tez nie mam np. z kim wyjechac na wakacje (w zeszlym roku bylam z siostra, ale mloda poznala kogos, wiec juz ma towarzystwo), isc na plaze, wyjechac na weekend. Wiesz pewnie o czym mowie. na szczescie etap wesel, imprez tego typu w moim otoczeniu juz sie skonczyl, wiec problem odpada, bo nawet jako parnera nzupelnie nie mialabym kogo zaprosic:/

748

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
zielone_slonce napisał/a:

Rossanka, ja wtedy pisalam w "Rozstania, zdrady", bylam na zupelnie innym etapie zycia, ale tez jeszcze nie wiedzialam, ze czeka mnie taka dluga samotnosc po separacji. Czesto sie zastanawiam gdzie tkwi blad, bo pustelniczka nie jestem, znam wielu ludzi, ale jest jak jest. Wiesz, od paru lat sobie mowie, ze nastepne wakacje, urodziny itp. spedze z kims bliskim (no wiadomo o co chodzi), a one mijaja, a ja w tym samym miejscu. Moze brzmie troche ponuro, ale nie jestem pesymistka na codzien, problemem jest samotnosc, nie tylko w relacjach damsko-meskich, ale tez nie mam np. z kim wyjechac na wakacje (w zeszlym roku bylam z siostra, ale mloda poznala kogos, wiec juz ma towarzystwo), isc na plaze, wyjechac na weekend. Wiesz pewnie o czym mowie. na szczescie etap wesel, imprez tego typu w moim otoczeniu juz sie skonczyl, wiec problem odpada, bo nawet jako parnera nzupelnie nie mialabym kogo zaprosic:/

To miałam ciut podobnie - też byłam po rozstaniu, ale  nie byliśmy małżeństwem wink
I znam te obietnice i oczekiwania, przez lata sobie myślałam: w Sylwestra "w tym roku kogoś poznam" w wakacje " w te wakacje nie mam z kim pojechać, ale w przyszłe na pewno będę z kimś", na Wigilię - w kolejne święta już będę z kimś" - i tak minęło  lat. Od jakiś 2 lat już tak sobie nie mówię. A w Sylwestra nie składam żadnych obietnic.

Też nie jestem pustelniczką, też wychodzę, nie mam problemu z zagajaniem obcych osób w kolejce, u lekarza, czy w sklepie. I też nic. A jak już kogoś poznam - to jest zajęty.
Przez długi czas myślałam, że to taki pech, ale teraz tak sobie myślę, że nie ma takiego pecha. To ze mną musi być coś nie tak.  Nic nie dzieje się bez przyczyny.

749

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ross, Zielone Słońce,
Mimo, że mam męża (oficjalnie), to rozumiem waszą sytuację. Też długo byłam w podobnej. A teraz? Ehhh, szkoda gadać. I tak sobie myślę, że smutne i niesprawiedliwe to życie. A czasem myślę, że "Pan" ma jakiś swój plan i mam nadzieję, że on wie co dla nas lepsze. Inaczej nic nie miało by sensu.
Trzymajcie się kobitki i piszcie co u was smile

750 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-08 17:21:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
zielone_slonce napisał/a:

Rossanka, ja wtedy pisalam w "Rozstania, zdrady", bylam na zupelnie innym etapie zycia, ale tez jeszcze nie wiedzialam, ze czeka mnie taka dluga samotnosc po separacji. Czesto sie zastanawiam gdzie tkwi blad, bo pustelniczka nie jestem, znam wielu ludzi, ale jest jak jest. Wiesz, od paru lat sobie mowie, ze nastepne wakacje, urodziny itp. spedze z kims bliskim (no wiadomo o co chodzi), a one mijaja, a ja w tym samym miejscu. Moze brzmie troche ponuro, ale nie jestem pesymistka na codzien, problemem jest samotnosc, nie tylko w relacjach damsko-meskich, ale tez nie mam np. z kim wyjechac na wakacje (w zeszlym roku bylam z siostra, ale mloda poznala kogos, wiec juz ma towarzystwo), isc na plaze, wyjechac na weekend. Wiesz pewnie o czym mowie. na szczescie etap wesel, imprez tego typu w moim otoczeniu juz sie skonczyl, wiec problem odpada, bo nawet jako parnera nzupelnie nie mialabym kogo zaprosic:/

To miałam ciut podobnie - też byłam po rozstaniu, ale  nie byliśmy małżeństwem wink
I znam te obietnice i oczekiwania, przez lata sobie myślałam: w Sylwestra "w tym roku kogoś poznam" w wakacje " w te wakacje nie mam z kim pojechać, ale w przyszłe na pewno będę z kimś", na Wigilię - w kolejne święta już będę z kimś" - i tak minęło  lat. Od jakiś 2 lat już tak sobie nie mówię. A w Sylwestra nie składam żadnych obietnic.

Też nie jestem pustelniczką, też wychodzę, nie mam problemu z zagajaniem obcych osób w kolejce, u lekarza, czy w sklepie. I też nic. A jak już kogoś poznam - to jest zajęty.
Przez długi czas myślałam, że to taki pech, ale teraz tak sobie myślę, że nie ma takiego pecha. To ze mną musi być coś nie tak.  Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Tak sobie pomyslałam- że aby KTOŚ w życiu się pojawil- trzeba go sobie wyraźnie zwizualizować smile I nie o wyglądzie zewnętrzmym tu mówię bynajniej., ale bardziej o osobowości, charakterze.. smile Nie myśleć więc o terminach- wakacje, sylwester poznam kogoś- bo kogoś to brzmi- tak nijako- jak nie wiadomo kogo. Lepiej się może skupić na tym KTO to ma być. I wtedy go przyciągniecie.. smile Musi być dobra energia ..by odpowiednia osoba to wyczuła smile

wiecie jak przebiega proces szukania w mózgu? jeżeli nie mamy w miarę dokladnego obrazu tego czego szukamy- nie znajdujemy. Przyjemnych wizualizacji..mam nadzieję że zainspirowałam. I nie zapomnijcie zwizualizować sobie, że jest wolny smile

751

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ela 220, ja sobie wizualizowalam, co chcialabym znalezc w potencjalnym partnerze i nawet ich spotykalam...ale, najtrudniej o spelnienie tej ostatniej przeslanki, ze jest wolny i czeka na mne;). Z reguly ci, z ktotymi z przyjemnoscia zlapalabym jakis kontakt (a potem kto wie) sa niestety od dawna zajeci, dzieciaci. Owszem czasem nawet interesuja sie moja osoba, ale w fukcji odskoczni od "zlej zony", na co ja absolutnie nigdy sie nie zgodze. Facetow wolnych (oczywiscie moga byc rozwodnicy, majacy dzieci, tacy ktorzy uregulowali wszystkie swoje trudne  sprawy i sa otwarci na nowy zwiazek) niestety, mam wrazenie, ze nie ma dla mnie. Gdzies tam sie mijamy, ale nie jestem obiektem ich zaintereswania. Teraz moja o ponad 10 lat mlodsza siostra jest na etapie zakochiwania sie, spotyka sie z podobno fajnym czlowiekiem, pisze mi codziennie o tym. A ja, no coz, ciesze sie tymi jej motylkami, randkami, niespodziankami. Po czym odkladam telefon i wracam na sofe do kota, zamyslona, ze zycie mi strasznie ucieklo, ze nie bede juz mlodsza, ze szanse, ze i mnie jeszcze kiedys amory poniosa sa praktycznie juz zadne. Ano, na taka mnie nocna rozkmine wzielo. A jak u Was weekend dziewczyny?

752 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-11 06:04:28)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

To bardzo smutne, uważać, że życie uciekło tylko dlatego, że nie było się z żadnym facetem.
Może, jeśli już, uciekła tylko jedna sfera, a jest przecież jeszcze sto innych?
Moja sobota była banalna, za to wczoraj uciekłam z synem i jego kolegą z tego rozprażonego miasta nad wodę. Wyprawa była pełna przygód, bo spóźniliśmy się na jeden powrotny pociąg (syn długo czekał w barze na swojego hamburgera), a następnego, ostatniego - nie doczekaliśmy się wcale. Ostatecznie przyjechała po nas matka tego synowego kolegi. A na dworcowym peronie ucięłam sobie sympatyczną pogawędkę z 16-latkiem, który uczy się latać na szybowcach w naszym okolicznym aeroklubie, więc czas szybko leciał.

753

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja weekend z synem spedzilem i tak sobie doszedlem do wniosku ze przeciez on nie jesr w zadnym zwiazku , spi, je , uczylismy sie lowic  ryby, plywalismy w jeziorach, gadalismy i wyglupialismy sie, komentowalismy, mielim rowery  i... bylo zajefajnie. Da sie !

754

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Po prostu są ludzie, którzy będą sami i trzeba się z tym pogodzić i skupić się na przyjemniejszych rzeczach w życiu,  bo tak to przeleci czas na rozpamietywaniu i gdybaniu. smile
A jak i co będzie,  nie wiadomo.

755

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wiecie, pomimo wszystko dostrzegam w swojej sytuacji element wyboru. Zawsze, prędzej czy później znajdzie się ktoś chętny na nasze towarzystwo i wdzięki, ale nie na każdego się decyduję z takich to czy innych powodów. Wybieram i ponoszę konsekwencje, nikt mnie nie zmusza do trwania w celibacie jak również do egzystowania w parze.

756

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Wiecie, pomimo wszystko dostrzegam w swojej sytuacji element wyboru. Zawsze, prędzej czy później znajdzie się ktoś chętny na nasze towarzystwo i wdzięki, ale nie na każdego się decyduję z takich to czy innych powodów. Wybieram i ponoszę konsekwencje, nikt mnie nie zmusza do trwania w celibacie jak również do egzystowania w parze.

Bez sensu,
Jakbyś napisała,  że pojawił się ktoś,  kto ci się bardzo widzi jako partner,  podoba fizycznie, jest chemia, macie takie samo podejście do życia i dobrze wam się razem rozmawia,  ale ty nie decydujesz się na związek z nim, bo jednak wybierasz życie samej - to bym powiedziala, że rzeczywiście dokonałas wyboru.
Ale jak pojawia się ktoś,  kto może chce z tobą być,  ale on ci nie odpowiada, nie wiem, moze jego sposób bycia,  wyznawane wartości,  źle się czujesz przy nim, na dodatek odpycha Cię fizycznie, to o jakim wyborze tu może być mowa? Nie układa się,  nie chcesz z nim być i tyle.

757

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Wiecie, pomimo wszystko dostrzegam w swojej sytuacji element wyboru. Zawsze, prędzej czy później znajdzie się ktoś chętny na nasze towarzystwo i wdzięki, ale nie na każdego się decyduję z takich to czy innych powodów. Wybieram i ponoszę konsekwencje, nikt mnie nie zmusza do trwania w celibacie jak również do egzystowania w parze.

Bez sensu,
Jakbyś napisała,  że pojawił się ktoś,  kto ci się bardzo widzi jako partner,  podoba fizycznie, jest chemia, macie takie samo podejście do życia i dobrze wam się razem rozmawia,  ale ty nie decydujesz się na związek z nim, bo jednak wybierasz życie samej - to bym powiedziala, że rzeczywiście dokonałas wyboru.
Ale jak pojawia się ktoś,  kto może chce z tobą być,  ale on ci nie odpowiada, nie wiem, moze jego sposób bycia,  wyznawane wartości,  źle się czujesz przy nim, na dodatek odpycha Cię fizycznie, to o jakim wyborze tu może być mowa? Nie układa się,  nie chcesz z nim być i tyle.

Istnieją związku z rozsądku, często bez chemii i wspólnych wartości, istnieją związki z lęku przed samotnością. Bycie samej a bycie w związku z rozsądku czy związek z lęku przed samotnością to też dokonanie wyboru.

758

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Wiecie, pomimo wszystko dostrzegam w swojej sytuacji element wyboru. Zawsze, prędzej czy później znajdzie się ktoś chętny na nasze towarzystwo i wdzięki, ale nie na każdego się decyduję z takich to czy innych powodów. Wybieram i ponoszę konsekwencje, nikt mnie nie zmusza do trwania w celibacie jak również do egzystowania w parze.

Bez sensu,
Jakbyś napisała,  że pojawił się ktoś,  kto ci się bardzo widzi jako partner,  podoba fizycznie, jest chemia, macie takie samo podejście do życia i dobrze wam się razem rozmawia,  ale ty nie decydujesz się na związek z nim, bo jednak wybierasz życie samej - to bym powiedziala, że rzeczywiście dokonałas wyboru.
Ale jak pojawia się ktoś,  kto może chce z tobą być,  ale on ci nie odpowiada, nie wiem, moze jego sposób bycia,  wyznawane wartości,  źle się czujesz przy nim, na dodatek odpycha Cię fizycznie, to o jakim wyborze tu może być mowa? Nie układa się,  nie chcesz z nim być i tyle.

Istnieją związku z rozsądku, często bez chemii i wspólnych wartości, istnieją związki z lęku przed samotnością. Bycie samej a bycie w związku z rozsądku czy związek z lęku przed samotnością to też dokonanie wyboru.

Osobiście nie znam takich małżeństw.  PAry znam, ale oni się nie decydują na krok dalej bo właśnie czują,  że a że sobą ot tak, bez sensu,  bo nie ma nikogo innego.
Trzeba być już bardzo zdesperowany,  by pójść na taki układ.

759

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Wiecie, pomimo wszystko dostrzegam w swojej sytuacji element wyboru. Zawsze, prędzej czy później znajdzie się ktoś chętny na nasze towarzystwo i wdzięki, ale nie na każdego się decyduję z takich to czy innych powodów. Wybieram i ponoszę konsekwencje, nikt mnie nie zmusza do trwania w celibacie jak również do egzystowania w parze.

Bez sensu,
Jakbyś napisała,  że pojawił się ktoś,  kto ci się bardzo widzi jako partner,  podoba fizycznie, jest chemia, macie takie samo podejście do życia i dobrze wam się razem rozmawia,  ale ty nie decydujesz się na związek z nim, bo jednak wybierasz życie samej - to bym powiedziala, że rzeczywiście dokonałas wyboru.
Ale jak pojawia się ktoś,  kto może chce z tobą być,  ale on ci nie odpowiada, nie wiem, moze jego sposób bycia,  wyznawane wartości,  źle się czujesz przy nim, na dodatek odpycha Cię fizycznie, to o jakim wyborze tu może być mowa? Nie układa się,  nie chcesz z nim być i tyle.

AMEN!!!

760

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

O, Krejzi, kopę lat, co słychać? big_smile

761

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:
Symbi napisał/a:
rossanka napisał/a:

Bez sensu,
Jakbyś napisała,  że pojawił się ktoś,  kto ci się bardzo widzi jako partner,  podoba fizycznie, jest chemia, macie takie samo podejście do życia i dobrze wam się razem rozmawia,  ale ty nie decydujesz się na związek z nim, bo jednak wybierasz życie samej - to bym powiedziala, że rzeczywiście dokonałas wyboru.
Ale jak pojawia się ktoś,  kto może chce z tobą być,  ale on ci nie odpowiada, nie wiem, moze jego sposób bycia,  wyznawane wartości,  źle się czujesz przy nim, na dodatek odpycha Cię fizycznie, to o jakim wyborze tu może być mowa? Nie układa się,  nie chcesz z nim być i tyle.

Istnieją związku z rozsądku, często bez chemii i wspólnych wartości, istnieją związki z lęku przed samotnością. Bycie samej a bycie w związku z rozsądku czy związek z lęku przed samotnością to też dokonanie wyboru.

Osobiście nie znam takich małżeństw.  PAry znam, ale oni się nie decydują na krok dalej bo właśnie czują,  że a że sobą ot tak, bez sensu,  bo nie ma nikogo innego.
Trzeba być już bardzo zdesperowany,  by pójść na taki układ.

Może i ze zdesperowania takie związki wynikają, ale istnieją i istniały, wystarczy popatrzeć jak kiedyś żeniły się rody królewskie czy książęce.
To, że TY nie znasz takich par, nie świadczy, że one nie istnieją.

762 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2018-06-11 13:46:35)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
santapietruszka napisał/a:

O, Krejzi, kopę lat, co słychać? big_smile

Wszystko po staremu. smile

A u Ciebie?

Ej, znowu wielki O.T. big_smile big_smile big_smile


P.S. Chociaż nie, zakwasy mam jak cholera. big_smile big_smile big_smile

763

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:
rossanka napisał/a:
Symbi napisał/a:

Istnieją związku z rozsądku, często bez chemii i wspólnych wartości, istnieją związki z lęku przed samotnością. Bycie samej a bycie w związku z rozsądku czy związek z lęku przed samotnością to też dokonanie wyboru.

Osobiście nie znam takich małżeństw.  PAry znam, ale oni się nie decydują na krok dalej bo właśnie czują,  że a że sobą ot tak, bez sensu,  bo nie ma nikogo innego.
Trzeba być już bardzo zdesperowany,  by pójść na taki układ.

Może i ze zdesperowania takie związki wynikają, ale istnieją i istniały, wystarczy popatrzeć jak kiedyś żeniły się rody królewskie czy książęce.
To, że TY nie znasz takich par, nie świadczy, że one nie istnieją.

Dinozaury też istniały. Pełno jest śladów ich dawnej bytności na Ziemi. Niektórzy wierzą, że nadal istnieją, ukrywając się w nieuczęszczanych przez ludzi rejonach dżungli.

764

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
summerka88 napisał/a:
Symbi napisał/a:
rossanka napisał/a:

Osobiście nie znam takich małżeństw.  PAry znam, ale oni się nie decydują na krok dalej bo właśnie czują,  że a że sobą ot tak, bez sensu,  bo nie ma nikogo innego.
Trzeba być już bardzo zdesperowany,  by pójść na taki układ.

Może i ze zdesperowania takie związki wynikają, ale istnieją i istniały, wystarczy popatrzeć jak kiedyś żeniły się rody królewskie czy książęce.
To, że TY nie znasz takich par, nie świadczy, że one nie istnieją.

Dinozaury też istniały. Pełno jest śladów ich dawnej bytności na Ziemi. Niektórzy wierzą, że nadal istnieją, ukrywając się w nieuczęszczanych przez ludzi rejonach dżungli.

Ja akurat znam takie pary.

765

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
summerka88 napisał/a:
Symbi napisał/a:
rossanka napisał/a:

Osobiście nie znam takich małżeństw.  PAry znam, ale oni się nie decydują na krok dalej bo właśnie czują,  że a że sobą ot tak, bez sensu,  bo nie ma nikogo innego.
Trzeba być już bardzo zdesperowany,  by pójść na taki układ.

Może i ze zdesperowania takie związki wynikają, ale istnieją i istniały, wystarczy popatrzeć jak kiedyś żeniły się rody królewskie czy książęce.
To, że TY nie znasz takich par, nie świadczy, że one nie istnieją.

Dinozaury też istniały. Pełno jest śladów ich dawnej bytności na Ziemi. Niektórzy wierzą, że nadal istnieją, ukrywając się w nieuczęszczanych przez ludzi rejonach dżungli.

Haha.
Znakomite!!! big_smile big_smile big_smile

766

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Może i ze zdesperowania takie związki wynikają, ale istnieją i istniały, wystarczy popatrzeć jak kiedyś żeniły się rody królewskie czy książęce.
To, że TY nie znasz takich par, nie świadczy, że one nie istnieją.

Dinozaury też istniały. Pełno jest śladów ich dawnej bytności na Ziemi. Niektórzy wierzą, że nadal istnieją, ukrywając się w nieuczęszczanych przez ludzi rejonach dżungli.

Ja akurat znam takie pary.

Szczęśliwe?

767 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-06-11 13:54:02)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
santapietruszka napisał/a:
Symbi napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Dinozaury też istniały. Pełno jest śladów ich dawnej bytności na Ziemi. Niektórzy wierzą, że nadal istnieją, ukrywając się w nieuczęszczanych przez ludzi rejonach dżungli.

Ja akurat znam takie pary.

Szczęśliwe?

A oglądałaś Skrzypka na dachu, jak żona głównego bohatera śpiewała "Do I love you?"

768

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zaryzykuję śmiałą tezę, że więcej małżeństw niż się zdaje powstała z pobudek innych niż miłość. Często jest to pragnienie miłości, związku, ucieczka przed sobą i samotnością. Nagminnie - związek przechodzony i dziecko w drodze. A po paru latach mamy rozwody, bo komuś się otwierają oczy, bo nie dostrzegał wcześniej (często dostrzec nie chciał) tego, co ważne. Koleżanki których młodość przypadła na czasy PRL często podejmowały decyzję o ślubie dla mieszkania, znam też niejedną, która miała dosyć rodzinnego domu i chciała się wyrwać. I tak się to pięknie nazywało - miłość. A z tą miłością niestety, bywało różnie. Nie twierdzę oczywiście, że nie ma związków nią podyktowanych, ale nie sądzę, by stanowiły miażdżącą większość. Nie trzeba też skrajnej desperacji, by wejść w taką relację. Jest ich naprawdę wiele.

769

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:

A oglądałaś Skrzypka na dachu, jak żona głównego bohatera śpiewała "Do I love you?"

Znam. Piękna scena.

770 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-06-11 13:57:47)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Symbi napisał/a:

Ja akurat znam takie pary.

Szczęśliwe?

A oglądałaś Skrzypka na dachu, jak jego żona śpiewała "Do I love you?"

Myślałam, że w życiu takie znasz...

Ja prałam mężowi, sprzątałam, gotowałam przez 15 lat i nie uważam, żeby to była miłość. Raczej obowiązek.

771

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
santapietruszka napisał/a:
Symbi napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Szczęśliwe?

A oglądałaś Skrzypka na dachu, jak jego żona śpiewała "Do I love you?"

Myślałam, że w życiu takie znasz...

Byłam przez jakis czas w takim związku, nie wytrzymałam.

772

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Symbi napisał/a:

A oglądałaś Skrzypka na dachu, jak jego żona śpiewała "Do I love you?"

Myślałam, że w życiu takie znasz...

Byłam przez jakis czas w takim związku, nie wytrzymałam.

A no widzisz smile

773 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-11 14:02:29)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

A wyborem jest nawet niedokonanie wyboru, zaniechanie. Myślenie o tym, że to ja wybieram, a nie bezwolnie się poddaję, zdecydowanie poprawia mi sampoczucie.

774

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Zaryzykuję śmiałą tezę, że więcej małżeństw niż się zdaje powstała z pobudek innych niż miłość. Często jest to pragnienie miłości, związku, ucieczka przed sobą i samotnością. Nagminnie - związek przechodzony i dziecko w drodze. A po paru latach mamy rozwody, bo komuś się otwierają oczy, bo nie dostrzegał wcześniej (często dostrzec nie chciał) tego, co ważne. Koleżanki których młodość przypadła na czasy PRL często podejmowały decyzję o ślubie dla mieszkania, znam też niejedną, która miała dosyć rodzinnego domu i chciała się wyrwać. I tak się to pięknie nazywało - miłość. A z tą miłością niestety, bywało różnie. Nie twierdzę oczywiście, że nie ma związków nią podyktowanych, ale nie sądzę, by stanowiły miażdżącą większość. Nie trzeba też skrajnej desperacji, by wejść w taką relację. Jest ich naprawdę wiele.

Bardzo przepraszam, ale Ty jesteś doskonałym przykładem zawierania małżeństwa z innych pobudek niż miłość.
A także doskonałym przykładem, jak takie małżeństwa się kończą.

Więc na swoim przykładzie wiesz, że pobieranie się bez miłości nie ma sensu.

Oczywiście, że małżeństwa, w którym była miłość też się czasami kończą, ale przynajmniej posmakowali tej miłości i to jest piękne.
Już nie będę wnikać, że potem to piękno zmienia się czasem w koszmar.

775 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-11 14:07:47)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
santapietruszka napisał/a:

Ja prałam mężowi, sprzątałam, gotowałam przez 15 lat i nie uważam, żeby to była miłość. Raczej obowiązek.

Można i z miłością. A Tewje też nie leżał, też zasuwał jak mały samochodzik.
Kocham ten film.

776 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-06-11 14:08:04)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ja prałam mężowi, sprzątałam, gotowałam przez 15 lat i nie uważam, żeby to była miłość. Raczej obowiązek.

Można i z miłością. A Tewje też nie leżał i nie czekał aż go obsłużą, też zasuwał jak mały samochodzik.
Kocham ten film.

Ja nigdzie i nigdy nie napisałam, że mój mąż był leniwy. Więc to nie to, co myślisz smile

A "Skrzypek na dachu" to niestety bajka, nie czarujmy się. Może i komuś gdzieś kiedyś podobny związek wyszedł i przerodził się w miłość - może... yeti też może istnieje...

777 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-11 14:12:57)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:

Bardzo przepraszam, ale Ty jesteś doskonałym przykładem zawierania małżeństwa z innych pobudek niż miłość.
A także doskonałym przykładem, jak takie małżeństwa się kończą.

Ależ oczywiście.
Więc teraz sobie jednak poczekam na nieco inne pobudki.
Oby się tylko nie pomylić.

778

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
santapietruszka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Ja prałam mężowi, sprzątałam, gotowałam przez 15 lat i nie uważam, żeby to była miłość. Raczej obowiązek.

Można i z miłością. A Tewje też nie leżał i nie czekał aż go obsłużą, też zasuwał jak mały samochodzik.
Kocham ten film.

Ja nigdzie i nigdy nie napisałam, że mój mąż był leniwy. Więc to nie to, co myślisz smile

A "Skrzypek na dachu" to niestety bajka, nie czarujmy się. Może i komuś gdzieś kiedyś podobny związek wyszedł i przerodził się w miłość - może... yeti też może istnieje...

Ja takie znam. Żeby nikt mi nie zarzucał, że zafiksowalam się na rodzicach - poczytaj wypowiedzi Trolla.

779

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Symbi napisał/a:
rossanka napisał/a:
Symbi napisał/a:

Istnieją związku z rozsądku, często bez chemii i wspólnych wartości, istnieją związki z lęku przed samotnością. Bycie samej a bycie w związku z rozsądku czy związek z lęku przed samotnością to też dokonanie wyboru.

Osobiście nie znam takich małżeństw.  PAry znam, ale oni się nie decydują na krok dalej bo właśnie czują,  że a że sobą ot tak, bez sensu,  bo nie ma nikogo innego.
Trzeba być już bardzo zdesperowany,  by pójść na taki układ.

Może i ze zdesperowania takie związki wynikają, ale istnieją i istniały, wystarczy popatrzeć jak kiedyś żeniły się rody królewskie czy książęce.
To, że TY nie znasz takich par, nie świadczy, że one nie istnieją.

Powinnam napisać,  bo widzę,  że wkradlo się nieporozumienie, że nie znam obecnie takich par.  W przeszłości znałam,  ale one sie predzej czy później rozpadly, jak jedno poznalo kogoś innego. I to prędzej niż później się rozpadły.
Taki bycie z kimś z braku laku może się komuś sprawdzi, ale tylko na chwilę.
Albo, jak mówię,  trzeba być mocno zdesperowanym.

780

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Można i z miłością. A Tewje też nie leżał i nie czekał aż go obsłużą, też zasuwał jak mały samochodzik.
Kocham ten film.

Ja nigdzie i nigdy nie napisałam, że mój mąż był leniwy. Więc to nie to, co myślisz smile

A "Skrzypek na dachu" to niestety bajka, nie czarujmy się. Może i komuś gdzieś kiedyś podobny związek wyszedł i przerodził się w miłość - może... yeti też może istnieje...

Ja takie znam. Żeby nikt mi nie zarzucał, że zafiksowalam się na rodzicach - poczytaj wypowiedzi Trolla.

To troll się ożenił z rozsądku?

Posty [ 716 do 780 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024