pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 8,335 ]

651

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Wielbiciel Lidiji Bacic napisał/a:
rossanka napisał/a:
Dunkis napisał/a:

pragnienie pozbycia się bólu powoduje nieracjonalne zachowania z punktu widzenia osoby która tego nie doświadcza, ale tu i tak wrażliwość jednostki jest równie ważna....
tak na marginesie są sytuacje odwrotne, znasz pewnie pojęcia zimna suka.... takie potrafią wgnieść faceta w ziemię, przechodząc nad nim, gdy on się wije na ziemi, nie miły widok, ale też się zdarza

Znam z teorii.Jeżeli tzw zimna suka , jak to ujałeś, jest na jednym biegunie, to ja jestem na drugim.Tylko czasem myśle, że takim zimnym ludziom już nie zależnie od płci jest łatwiej.Mniej się angażują, mniej przeżywaja i analizują. Nadmierna wrażliwość bardzo męczy.A empatyczność wypala.

Nadmierna wrażliwość również utrudnia życie. Każde niepowodzenie, każdą przykrość przeżywa się głębiej, niż są one tego warte. Człowiek wie, że nie powinien w ten sposób reagować. Pomimo tego, dalej powiela swoje błędy.

jeśli przezywasz coś tak jak przeżywasz, to znaczy, że czujesz że jeste to tyle warte ile to jak to przezywasz, reszta to porównywanie się z innymi, a inni czują to wszystko inaczej, wcale nie oznacza to, że przeżywaliby to mniej , czy więcej - morał jest taki - Ty decydujesz jak co przeżywasz i to w jaki odbeierasz świat zewnętrzny, wrażliwość można schować do buta, wystarczy tylko chcieć i popracować - zamiast skupiać się na narzekaniu, że coś jest czegoś mniej czy więcej warte.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Dunkis napisał/a:

Ty decydujesz jak co przeżywasz i to w jaki odbeierasz świat zewnętrznye.

Jak to zrobić?Serio pytam.Coś na kształt zmiany podejścia?

653

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nie da się zmienić sposobu przeżywania..

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dunkisie ja nie narzekam, dzielę się jedynie swoimi przemyśleniami w tej materii.

655 Ostatnio edytowany przez Anhedonia (2013-09-05 18:34:45)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
natali.k3 napisał/a:

Nie da się zmienić sposobu przeżywania..

Z czego wnosisz? Specem w tej dziedzinie jesteś? KOGOŚ więcej niż samą siebie obserwowałaś w trakcie ZMAGAŃ ?
Człowiek wbrew pozorom MOŻE o wiele więcej niż mu się wydaje.
Jak mówi Wielokropek: "jak się CHCE to się znajdą sposoby, jak się NIE CHCE, to się znajdzie powody"
TRZEBA sięgnąć po pomoc fachowca - nie jestem nim, więc nie podpowiem, niemniej OD lat naukowcy nad tym pilnie pracują. Techniki behawioralne?

656

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Tak myślę, zawsze warto spróbować. Ale tego się nie wię jeśli się nie próbuje.
Ja zaczynam.

657

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Tak myślę, zawsze warto spróbować. Ale tego się nie wię jeśli się nie próbuje.
Ja zaczynam.

A ja Ci rossanko w tym kibicuję smile Może nie uda Ci się (i bardzo dobrze zresztą) stać Ci się "zimną rybą", ale można zracjonalizować swoje emocje i sprawić, by nie rządziły one naszym życiem, spojrzeniem na świat, humorem. Wiem po sobie, że wymaga to ciągłej pracy, ale warto, bo żyje się dzięki temu łatwiej.

658 Ostatnio edytowany przez zabka-k (2013-09-07 22:29:25)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Przyznaję - czegoś chyba nie zrozumiałam.... Jaką zimną rybą????? Albo może chodziło o zachowanie największych wartości dla siebie samego / samej?

W tym całym całoksztacie ( wink ) chyba najlepiej jest umieć się dogadać z sobą samym i w sobie mieć wsparcie???? Choćby to wsparcie stanowiły hektolitry własnych krokodylich łez!!!

Na razie nie umiem zmienić tego, jak odbieram świat zewnętrzny. I już dawno postanowiłam, że wcale nie chcę tego zmieniać - co najważniejsze. Jestem wrażliwa, można mówić, że nawet często przewrażliwiona z powodu wielu kompleksów, ale świadoma. Świadomość pozwala reagować na bodźce, zanim odezwą się kompleksy smile I absolutnie nie chodzi o fizyczne zewnętrzne, choć sądzę, że to też pomaga smile

Zmiana podejścia?
Wątpię.... Tak po sobie smile
Poznać siebie, tak do końca, zaakceptować, polubić. Plusy i przede wszystkim minusy - nie ma ideałów, nikt nie musi nim być, jednocześnie nie musi sobie i innym życia komplikować. Grunt to spojrzeć na siebie w miarę obiektywnie okiem osoby trzeciej. Czasem to spojrzenie zaboli, nie powiem....Z czasem owe wiele "bóli" okazać się może bezpodstawnych i wręcz wymuszonych....
W jakimś sensie jest to zmiana podejścia w stosunku do dostosowywania się wink

Choć - w gruncie rzeczy - zmieniłam swoje podejście w stosunku do owego podejścia sprzed jakichś 4-5 lat - diametralnie. Na takie, jakie miałam 14-15 lat temu tongue
Choć - więc -wątpię wink tongue

W większości przypadków zawsze terapeuci proponują "puścić się w wir życia" zgodnie z biegiem wydarzeń. Podobno najbardziej ograniczamy sami siebie - swoimi myślami. Jakoś nie doszłam jeszcze do tego, co owe "puszczenie się w wir" miało by mi przysporzyć miłych chwil, ale widocznie mam błędne jeszcze podejście do życia po prostu wink
Aj tam - ironizuję oczywiście smile

Żyć to żyć po prostu. Nie odmawiać możliwościom i sytuacjom, jesli racjonalnie rzecz ujmując nie stanowią one pogwałcenia naszych wartości. Próbować i przełamywać się. Stawiać granice - przede wszystkim innym, jeśli ich czyny są przeciwko nam i naszym wartościom. Sobie samemu owe własnoręcznie postawione na swojej drodze granice -  przesuwać - jeśli chodzi o cele. smile Wierzyć i ufać sobie, choćby nie raz było Ci dane się jeszcze potknąć - byle byś wyciągała wnioski ze swoich potknięć smile Ale.... przede wszystkim i na samym początku - poznać siebie smile Bo sami dla siebie jesteśmy najważniejsi, siebie mamy zawsze obok i sami dla siebie powinniśmy być dla siebie "przyjaciółmi"...

Dziś bardzo spodobało mi się zasłyszane zdanie "bo nadzieja jest silniejsza od strachu". To baaardzo do mnie pasuje. Choć przeogromnie się boję, bo mam o kogo i o siebie, to.... To zawsze mam nadzieję i staram się ją wykorzystać, jeśli nadarza się okazja smile I czasem ową okazję próbuję sama wykreować - jak w kwestii 13 października wink No i znowu musiałam zażartować smile

659

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
zabka-k napisał/a:

Przyznaję - czegoś chyba nie zrozumiałam.... Jaką zimną rybą????? Albo może chodziło o zachowanie największych wartości dla siebie samego / samej?

Tu chodzi o coś takiego, aby mieć spokojniejsze, mniej emocjonalnie-wypalające podejście do niektórych spraw.

zabka-k napisał/a:

Na razie nie umiem zmienić tego, jak odbieram świat zewnętrzny. I już dawno postanowiłam, że wcale nie chcę tego zmieniać - co najważniejsze. Jestem wrażliwa, można mówić, że nawet często przewrażliwiona z powodu wielu kompleksów, ale świadoma. Świadomość pozwala reagować na bodźce, zanim odezwą się kompleksy smile I absolutnie nie chodzi o fizyczne zewnętrzne, choć sądzę, że to też pomaga smile

Ja to odbieram tak, że własnej wrażliwości i sposobu odbierania tego, co niesie życie jest wrodzona i na to nie ma się wpływu.Ale ma się wpływ, co potem z tym robie, czy umartwiam sie dalej, czy działam, czy też nic nie robię.


zabka-k napisał/a:

W większości przypadków zawsze terapeuci proponują "puścić się w wir życia" zgodnie z biegiem wydarzeń. Podobno najbardziej ograniczamy sami siebie - swoimi myślami. Jakoś nie doszłam jeszcze do tego, co owe "puszczenie się w wir" miało by mi przysporzyć miłych chwil, ale widocznie mam błędne jeszcze podejście do życia po prostu wink
Aj tam - ironizuję oczywiście smile

Wiesz, z ja od niedawna zaczęłam to stosować i małymi krokami dokonuje pewnych zmian .Na razie działa.Zawsze to coś .Od czegoś trzeba zacząć.
Nie wybiegam jakoś drastycznie w przyszłośc i nie planuję, co dla mnie jest nie lada wyczynem.Faktycznie coś drgnęło i jest łatwiej.Żeby tylko jeszcze przeszłe echo uciszyć.Byloby znośnie wink


bosa napisał/a:

A ja Ci rossanko w tym kibicuję smile Może nie uda Ci się (i bardzo dobrze zresztą) stać Ci się "zimną rybą", ale można zracjonalizować swoje emocje i sprawić, by nie rządziły one naszym życiem, spojrzeniem na świat, humorem. Wiem po sobie, że wymaga to ciągłej pracy, ale warto, bo żyje się dzięki temu łatwiej.

Taką "rybą' raczej całkiem nie zostanę, najwyżej nabiorę jakiś "rybich "cech, w znaczeniu pozytywnym rzecz jasna wink

660

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Hej rossanka swojej wlasnej natury czlowiek nie zmieni ja wole byc jaki jestem nic sie zmieniac nie potrafie byc inny. Znam dziewczyne ktora byla z chlopakiem rzucil ja ona sie zorbila potem niby zimna bo tak latwiej i wogole tak to wyszlo z naszej kiedy oprzyoadkowej rozmowy na jakiejs domowce zaczelismy rozmawiac i powiedziala ze ruszylem w niej to wszystko ci trzyma gkeboko i by chcialk amiec  widacbylko ze dziewczyna ma ochote byc z kims i kogos pokochac ale wedlog tego jak zaczela postepowac to normalny facet si enia nie zainterersuje bo nie pokazuje siebie jaka jest tylko udaje inna i tyle. Znam te zdruga ktora rzucil facet to nasteonym  poznanym si ebawila bo mowila ze chcial sie zemscic jak by mn afacetach i tego najbardzoiej nie rozumiem to ze ja tamtej rzucil niehc by si en anim jakos wyrzyla a nie n anowo poznanym jakims ktory nie zasluzyl i z drugiej strony stracila i jak bedzei dalej tak postepowala dalej bedzie tracila bo nie pozna nikogo tak sie zachowujac. NIe rozumiem takiego poisteopowania jak to mozna takim sie zrobic i jakiegos msczenia sie na plci przeciwnej a okazje mogla miec bo normlny facte sie nia inetresowal a ona to zmarnowala, tzreba byc soba niezaleznie i dtego co sie dzieje wiec sie nie rob zimna ryba rossanka moze kogos poznasz w konvu abys tylko miala cgeci na to i miala swoj poprzedni zwiazek za soba.

661 Ostatnio edytowany przez rossanka (2013-09-08 21:14:07)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
mar3 napisał/a:

Hej rossanka swojej wlasnej natury czlowiek nie zmieni ja wole byc jaki jestem nic sie zmieniac nie potrafie byc inny. Znam dziewczyne ktora byla z chlopakiem rzucil ja ona sie zorbila potem niby zimna bo tak latwiej i wogole tak to wyszlo z naszej kiedy oprzyoadkowej rozmowy na jakiejs domowce zaczelismy rozmawiac i powiedziala ze ruszylem w niej to wszystko ci trzyma gkeboko i by chcialk amiec  widacbylko ze dziewczyna ma ochote byc z kims i kogos pokochac ale wedlog tego jak zaczela postepowac to normalny facet si enia nie zainterersuje bo nie pokazuje siebie jaka jest tylko udaje inna i tyle. Znam te zdruga ktora rzucil facet to nasteonym  poznanym si ebawila bo mowila ze chcial sie zemscic jak by mn afacetach i tego najbardzoiej nie rozumiem to ze ja tamtej rzucil niehc by si en anim jakos wyrzyla a nie n anowo poznanym jakims ktory nie zasluzyl i z drugiej strony stracila i jak bedzei dalej tak postepowala dalej bedzie tracila bo nie pozna nikogo tak sie zachowujac. NIe rozumiem takiego poisteopowania jak to mozna takim sie zrobic i jakiegos msczenia sie na plci przeciwnej a okazje mogla miec bo normlny facte sie nia inetresowal a ona to zmarnowala, tzreba byc soba niezaleznie i dtego co sie dzieje wiec sie nie rob zimna ryba rossanka moze kogos poznasz w konvu abys tylko miala cgeci na to i miala swoj poprzedni zwiazek za soba.

Och, tak bardzo się nie zmienię.Może tylko nabiorę kilka nowych cech.Jakas mała płetwa...;)
Chyba, ze porosnę łuską i zrobi się taki pancerz...no ciekawe, ciekawe ;o

662

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Sprawy sie mają tak, że właściwie, jak na razie, tak sobie na chłodno myśląc, na tą chwilę facet nie jest mi potrzebny do szczęścia. "Potrzebny"mi jest, do założenia rodziny, "miania"dzieci, ale szczęścia jako takiego, ogólnego nie. To nie tak, że jak kogoś poznam i sie zakocham to będę nagle szcześliwa i w ogóle.To jest będę szczęśliwa, bo będę zakochana, miała kogoś bliskiego-w tych aspektach to tak, ale to mi nie da szczęścia tak ogólnie, to nie o to chodzi. Coś mi sie wydaje, ze w tym wszystkim chodzi o coś innego, to poczucie szczęśliwości, zadowolenia i spokoju musi wyjść z wewnątrz mnie.A potem może być różnie , ale to tak na prawde nie istotne na tą chwilę.Bo jak będę wewnętrznie uspokojona, bez tego rozedrgania to i tak będę szczęśliwa, to nie zależy od tego czy sie z kimś jest czy nie. Nie chce tylko, żeby to zabrzmiało, ze nagle zmieniłam zdanie i już nigdy i nikogo, bo do szczęścia mi ni potrzebny..tylko u mnie powinna być inna kolejność;najpierw względny porządek w wewnątrz , a jak to będzie w miarę ogarnięte, to może cos się zmieni.
Inna sprawa, że tak sie ostatnimi czasy zastanawiałam, ze jeszcze jakąś częścią tkwie w przeszłości, w moim poprzednim związku, co tez sprawy nie ułatwia.Pisałam w pierwszym poscie, ze chciałabym być z kimś, ale jak się tak namyśliłam, to dzisiaj nie wyobrażam sobie kogoś innego.Może tu jest pies pogrzebany(nie abym miała coś przeciwko psom wink ). Zciąga mnie ta sprawa w dół i nie mogę się wygrzebać z tego. I babram się coraz bardziej.
Oczywiście może być i tak, ze jakby pojawił się ktoś nowy, to przeszłośc przestałaby miec takie znaczenie, nowe zastąpiłoby stare-ale to takie moje luźne myśli, co by było gdyby. Gdybać można i owszem, ale co to da. Ech pokręcone to wszystko.
Czasu mi trzeba, czasu.

663

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Hej rossanka, zalerzy jak na to patrzec i to ruzumiec bo jezeli bierze sdie po duwagew ze jest sie w fajnym zwiazku i zeby nie byc samym to mozna powiedziec ze facet trocher i jest potrzebny do szceszcia bo jak bedzxie cie kochal i ty jego to bedzie to szcecie i zadowolenie. Czemu twerdzisz ez jak kogos poznasz i sie zakochasz nie bedziesz szcesliwa przeciez to wtdy czlowiekoewi sie robi lepiej i czuje sie szcesloiwi milosc poprawia humor cosi sie dzieje i task dalej. To tez fakt ze jak za bardzo mydslisz o poprzednim to w tej chwili ci xie wydaje ze nikogo nie potrzebujesz zauwaz ze myslisz o nim bo nilogo nie masz jak bys zaczela sie poznawac z kims nowym spotykac to mysli by sie krecily kolo nowego faceta i stary by poszedl w zapomniane wink. roche mozer i pokrecone Ale nie az tak moze tylko trudne i tyle a czas hm kazdy inaczej potrzebuje czasu nie wiem ile u ciebie minelo od rozpadu zwiazku ?? jezeli to nie tajrmnica smile. Wiem jak to jest jak sie kocha kogos i ten rano albo sie konczy zwiazek jest ciezko taka pustka w srpodku i wogole ale jak sie nie pozna kogos nowego to mozesz za duzo rozmyslac tez. Nie wiem czy to on cie zpstawil czy jak jezeli tak  to owiedz sobie ze jestes fajna i jest glupi ze cie zostawic i tyle a ktos nowy moze sie okazac jeze fajniejszy smile.

664

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Minelo ponad 8 m-cy.

665

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanka dziewczyno, a ja Ci znów powiem, że dużo myślisz smile za dużo rozkładasz na czynniki pierwsze, "rozkminiasz". Jak Ciebie czytam to widzę siebie sprzed kilkunastu miesięcy. Zadręczałam się rozważaniami co by było gdyby, albo jakbym chciała żeby było. I miałam wrażenie, że utknęłam w poczekalni życia...Jak przestałam wreszcie tak rozmyślać to życie stało się prostsze.

666

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

Rossanka dziewczyno, a ja Ci znów powiem, że dużo myślisz smile za dużo rozkładasz na czynniki pierwsze, "rozkminiasz". Jak Ciebie czytam to widzę siebie sprzed kilkunastu miesięcy. Zadręczałam się rozważaniami co by było gdyby, albo jakbym chciała żeby było. I miałam wrażenie, że utknęłam w poczekalni życia...Jak przestałam wreszcie tak rozmyślać to życie stało się prostsze.

To własnie pisze, że po długich przemyśleniach już tak dużo nie myśle.Moze tak wygląda, ze myślę, ale nie myślę.;)
Będę bezmyślna i bezrefleksyjna.

667

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ee tam od razu bezmyślna i bezrefleksyjna wink
Po prostu wyluzowana i pozytywnie usposobiona smile

668

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

Ee tam od razu bezmyślna i bezrefleksyjna wink
Po prostu wyluzowana i pozytywnie usposobiona smile

Żartuje przecież.:) Albo bede pustą lalką.Zrobię sobie tipsy, przyskwierczę się na solarium.O! Tak zrobie:0

669

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

No ja wiem, że żartujesz smile
Co do "czipsów" i solarium to próbowałam: nie działa. Trza sobie inaczej mózg wypalić wink

670

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

No ja wiem, że żartujesz smile
Co do "czipsów" i solarium to próbowałam: nie działa. Trza sobie inaczej mózg wypalić wink

To ja lepiej książkę poczytam.Może jakąś całkiem nieambitną.:)
Bosa, a jak teraz żyjesz?Co tam porabiasz?

671

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja proponuję "porządnego" harlequina, ale takiego z którego będziesz mogła się szczerze pośmiać i nabrać dystansu do tej całej miłości i związków.
Powiem Ci, że ja żyję sobie obecnie spokojnie i szczęśliwie, choć nigdy nie sądziłam, że tak to się ułoży.I moja przyszłość zaczyna nabierać niespodziewanych barw smile Na razie nie chcę o tym publicznie pisać, ale jedno wiem: zawsze warto wierzyć, że będzie lepiej. W każdym razie jestem przykładem 36 latki, dla której życie dopiero się zaczyna, więc i dla Ciebie to też możliwe.

672

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

Ja proponuję "porządnego" harlequina, ale takiego z którego będziesz mogła się szczerze pośmiać i nabrać dystansu do tej całej miłości i związków.
Powiem Ci, że ja żyję sobie obecnie spokojnie i szczęśliwie, choć nigdy nie sądziłam, że tak to się ułoży.I moja przyszłość zaczyna nabierać niespodziewanych barw smile Na razie nie chcę o tym publicznie pisać, ale jedno wiem: zawsze warto wierzyć, że będzie lepiej. W każdym razie jestem przykładem 36 latki, dla której życie dopiero się zaczyna, więc i dla Ciebie to też możliwe.

To widzę dobre wieści wink
Może harlequina to nie, troche nudne są.Ale pamietam jak byłam na studiach to po sesji albo w wakacje lubiłam sobie  zrobić maraton z Sagą o Ludziavch Lodu.Mam nawet pare części w domu.To się płynnie czytało.I nie było monotonne ani za sentymentalne.Chociaż zawsze się jakiś motyw romantyczny przeplatał z nadprzyradzonym. Taka lekturka.

673

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja też to czytałam i naprawdę mi się podobało smile Pamiętam, że szczególnie sceny erotyczne czytałam z wypiekami chociaż obecnie wcale nie wydają mi się takie "zakazane" wink Eh, uroki młodości... Czasem tęsknię za tamtą naiwnością, a raczej niewinnością.

674

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

Ja też to czytałam i naprawdę mi się podobało smile Pamiętam, że szczególnie sceny erotyczne czytałam z wypiekami chociaż obecnie wcale nie wydają mi się takie "zakazane" wink Eh, uroki młodości... Czasem tęsknię za tamtą naiwnością, a raczej niewinnością.

Ale Sandemo miała wyobraźnie.Tam było z 50 tomów! Też latałam z wypiekami na twarzy po kolejne do biblioteki.Tylko te ostatnie tak już srednio mi się podobały.Za dużo bohaterów się narobiło.

675

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja przeczytałam pewnie z kilkanaście, dopóki czas akcji był odpowiednio dużo odległy od naszych. A propos książek i romansów to potem czytałam trochę z serii Da Capo - niektóre całkiem fajne. Ale tam to dopiero były wypieki na twarzy wink Teraz  sobie myślę, że lepiej się wyedukowałam o "tych"sprawach z książek niż innych źródeł. ale i tak praktyka najlepsza wink

676

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

Ja przeczytałam pewnie z kilkanaście, dopóki czas akcji był odpowiednio dużo odległy od naszych. A propos książek i romansów to potem czytałam trochę z serii Da Capo - niektóre całkiem fajne. Ale tam to dopiero były wypieki na twarzy wink Teraz  sobie myślę, że lepiej się wyedukowałam o "tych"sprawach z książek niż innych źródeł. ale i tak praktyka najlepsza wink

O, tych z Da Capo nie znam. A propos edukacji , to teraz pewnie byłby internet.A nie jakieśtam czytanie romansów, sag i dacap wink Świat się zmienia.Ciągle.

677

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Rossanko ja już muszę się ewakuować, bo rano wstaję, ale jeśli będziesz miała ochotę pogadać to zapraszam na priva. Nie o wszystkim mogę i chcę pisać na forum smile

678

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
bosa napisał/a:

Rossanko ja już muszę się ewakuować, bo rano wstaję, ale jeśli będziesz miała ochotę pogadać to zapraszam na priva. Nie o wszystkim mogę i chcę pisać na forum smile

W porządku.Ja też .To się kiedyś zgadajmy na prv.:)

679

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dosyć tego.Czas zamknąć przeszłość.

680

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Sprawy sie mają tak, że właściwie, jak na razie, tak sobie na chłodno myśląc, na tą chwilę facet nie jest mi potrzebny do szczęścia. "Potrzebny"mi jest, do założenia rodziny, "miania"dzieci, ale szczęścia jako takiego, ogólnego nie. To nie tak, że jak kogoś poznam i sie zakocham to będę nagle szcześliwa i w ogóle.To jest będę szczęśliwa, bo będę zakochana, miała kogoś bliskiego-w tych aspektach to tak, ale to mi nie da szczęścia tak ogólnie, to nie o to chodzi. Coś mi sie wydaje, ze w tym wszystkim chodzi o coś innego, to poczucie szczęśliwości, zadowolenia i spokoju musi wyjść z wewnątrz mnie.A potem może być różnie , ale to tak na prawde nie istotne na tą chwilę.Bo jak będę wewnętrznie uspokojona, bez tego rozedrgania to i tak będę szczęśliwa, to nie zależy od tego czy sie z kimś jest czy nie. Nie chce tylko, żeby to zabrzmiało, ze nagle zmieniłam zdanie i już nigdy i nikogo, bo do szczęścia mi ni potrzebny..tylko u mnie powinna być inna kolejność;najpierw względny porządek w wewnątrz , a jak to będzie w miarę ogarnięte, to może cos się zmieni.
Inna sprawa, że tak sie ostatnimi czasy zastanawiałam, ze jeszcze jakąś częścią tkwie w przeszłości, w moim poprzednim związku, co tez sprawy nie ułatwia.Pisałam w pierwszym poscie, ze chciałabym być z kimś, ale jak się tak namyśliłam, to dzisiaj nie wyobrażam sobie kogoś innego.Może tu jest pies pogrzebany(nie abym miała coś przeciwko psom wink ). Zciąga mnie ta sprawa w dół i nie mogę się wygrzebać z tego. I babram się coraz bardziej.
Oczywiście może być i tak, ze jakby pojawił się ktoś nowy, to przeszłośc przestałaby miec takie znaczenie, nowe zastąpiłoby stare-ale to takie moje luźne myśli, co by było gdyby. Gdybać można i owszem, ale co to da. Ech pokręcone to wszystko.
Czasu mi trzeba, czasu.

Szczęście, to jest nieobecność nieszczęścia.
Facet dla kobiety nie jest szczęsciem, lecz może stać się nieszczęściem. Zachodzi też relacja odwrotna.
Myślisz. Od myślenia głowa nie boli. Co wymyślisz jest Twoje - nikt tego nie ukradnie.

681

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Boleć nie boli,ale czasem może grozić przegrzaniem.Staram się mniej myśleć,bo za dużo dumam.No jest jak jest i juz.

682

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Boleć nie boli,ale czasem może grozić przegrzaniem.Staram się mniej myśleć,bo za dużo dumam.No jest jak jest i juz.

Co roibisz jak następuje przegrzanie?

683

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
missnowegojorku napisał/a:
rossanka napisał/a:

Boleć nie boli,ale czasem może grozić przegrzaniem.Staram się mniej myśleć,bo za dużo dumam.No jest jak jest i juz.

Co roibisz jak następuje przegrzanie?

Wtedy samoczynnie wylacza się myslenie:-)
A tak serio to staram się jak juz mnie najdzie myśleć o czymś innym.Albo czym się zając.Bo tak to jedne myśli nakrecaja następne itd.Taki kołowrót się robi.

684

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Żartuje przecież.:) Albo bede pustą lalką.Zrobię sobie tipsy, przyskwierczę się na solarium.O! Tak zrobie:0

hehehehe dobry pomysł:D Musze nad tym tez pomyślec:D

685

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
natali.k3 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Żartuje przecież.:) Albo bede pustą lalką.Zrobię sobie tipsy, przyskwierczę się na solarium.O! Tak zrobie:0

hehehehe dobry pomysł:D Musze nad tym tez pomyślec:D

Możesz tez cos innego wymyślić.Według uznania.:-)

686

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Odkopie stary topik. Juz nie jestem samotna.Nie nie poznalam faceta nie jestem w nowym związku.Ale nie jestem juz samotna.Jestem sobą,żyje jak chce do pewnego stopnia.Osiagnelam jakiś tam rodzaj spokoju,ale nie jest to jeszcze w 100procentach.Mam jednak wyraźnie,ze idE w dobrym kierunku. Trochę jeszcze mi brakuje,ale spokojnie,pomału dojde do celu.A potem do następnego i jeszcze kolejnego. Może...
Takie tam moje przemyślenia.

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Moja starsza siostra sie hajta a ma 41 lat! Nigdy nie mow nigdy:)

688

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
little_miss_sunshine napisał/a:

Moja starsza siostra sie hajta a ma 41 lat! Nigdy nie mow nigdy:)

Najlepszego siostrze!
Nie mowie 'nigdy'.Mowie,ze zniknęło te parcie na związek.Jednocześnie jestem otwarta na nowe znajomości.Tak różnica punktu widzenia.

689

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Odkopie stary topik. Juz nie jestem samotna.Nie nie poznalam faceta nie jestem w nowym związku.Ale nie jestem juz samotna.Jestem sobą,żyje jak chce...

I o TO chodzi tym, którzy twierdzą że człowiek sam z siebie JEST zamkniętą całością smile
Taki potrafi być usatysfakcjonowany z życia i będąc w parze i singlując. Bo mu "podpórka" w postaci drugiej osoby nie potrzebna. Owszem, w związku MNOŻY te uczucia, ale sam będąc TEŻ nie jest pozbawiony zadowolenia ni szczęścia smile
Sztuka życia (być może wink )

690

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ameryki nie odkryje jak napisze, ze samotnosc to stan ducha a nie liczbowy. Mozna czuc sie potwornie samotnym w zwiazku, w grupie znajomych, w wielkim miescie, a mozna byc szczesliwym mieszkajac na skraju lasu w Bieszczadach i majac za jedyne towarzystwo wilki i rysie.

691

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Nawet wybieram się na sylwestra.Pierwszy raz od czasów studenckich. Sama(tzn bez pary,bo będzie nas grupa znajomych). Kiedyś byłoby to dla mnie nie do pomyślenia.Nawetfajna kiecke zakupilam. Wygladam prawie:-D jak modelka. Aż się wczoraj napawalam swoim odbiciem w lustrze.hoho. Ale powaznie-udany zakup. Myślę,ze będzie dobrze.

692

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

gratuluje smile

693

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mój stary wątek. Myślałam, że tak ponad rok minał od ostatniego wpisu, a tu widzę, ze grubo ponad 2 lata.
Co w tym czasie się zmieniło? Dopiero co skończyłam 39 lat i naszły mnie pewne przemyślenia. Czy Was też nachodzą przemyślenia w czasie urodzin?
Co więc się zmieniło? I wiele i niewiele, zależy na co patrzeć. Wiele - bo trochę sobie pojeździłam, poznałam nowe miejsca, nowe osoby.
W pracy też ruszyło do przodu. Poza tym podszkoliłam język, zapisałam się na jogę, basen, inne kursy też były, ale nie o tym wątek.
Pozbierałam sie już dawno po poprzednim związku, już od dawna nie rozpaczam itd.
Poznałam paru mężczyzn (jako ,że watek jest o wolnej36 a teraz 39 latce), ale żaden nie był dla mnie odpowiedni. Paru okazało się być żonatymi,
ze dwóch zerwało ze mną znajomośc - widac nie tego szukali - ale to była taka krótka znajomośc, wiec spoko, nie ma czego żałować.
Z kilkoma poznałam się poprzez znajomych, albo przez internet- nie zaiskrzyło nawet na tyle aby przeszło to w zwykłe koleżeństwo, jakoś się tak rozmyło.
Do czego zmierzam; tak sobie myślę, że nie pogodziłam się, że jestem sama i że będę sama, bo to życie nie dla mnie, teraz to wiem na pewno., ale jednocześnie pogodziłam
się, że czasami jest tak, że jest jak jest, nie dostaje się tego co chce, i trzeba się właśnie z tym pogodzić. I właśnie z tym się godzę.  Nie z tym, że jest
mi tak super i fajnie, że jestem sama, bo na dłużsży okres czasu to nie jest fajne i mogę to powiedzieć w prost. Ale godzę się z tym, że no jest jak jest i jeśli pewnych
się nie przeskoczy, to lepiej zaakceptowac ten stan. Jedni nie mają pracy, wykształcenia, albo chorują ciężko, albo mają inne problemy, na mnie wypadł ten. Jeśli to jest w ogóle
"problem" . Co jeśli okaże się , że to jest stan przejściowy, dopiero by było wink
W każdym razie rozumiem wszystkich tych, którzy rozpaczają z powodu bycia samemu. Wiem, że bywa trudno. Ale ale, jeśli ktoś ma swoje problemy, problemy ze sobą itd, to nie tędy droga, druga osoba (owszem przyjemniej będzie żyć z kimś) nie rozwiąże tych problemów. To nie tak, że ktoś przyjdzie i nagle się wszystko  ponaprawia. To tak nie działa. Teraz to czuję. Wcześniej to wiedziałam.
To by było na tyle.

Jak ktoś kiedyś czytał mój wątek i sie może nawet udzielał, to czy u Was się coś zmieniło? Z byciem "singlem" czy może w innych strefach życia?

694

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
rossanka napisał/a:

Mój stary wątek. Myślałam, że tak ponad rok minał od ostatniego wpisu, a tu widzę, ze grubo ponad 2 lata.
Co w tym czasie się zmieniło? Dopiero co skończyłam 39 lat i naszły mnie pewne przemyślenia. Czy Was też nachodzą przemyślenia w czasie urodzin?
Co więc się zmieniło? I wiele i niewiele, zależy na co patrzeć. Wiele - bo trochę sobie pojeździłam, poznałam nowe miejsca, nowe osoby.
W pracy też ruszyło do przodu. Poza tym podszkoliłam język, zapisałam się na jogę, basen, inne kursy też były, ale nie o tym wątek.
Pozbierałam sie już dawno po poprzednim związku, już od dawna nie rozpaczam itd.
Poznałam paru mężczyzn (jako ,że watek jest o wolnej36 a teraz 39 latce), ale żaden nie był dla mnie odpowiedni. Paru okazało się być żonatymi,
ze dwóch zerwało ze mną znajomośc - widac nie tego szukali - ale to była taka krótka znajomośc, wiec spoko, nie ma czego żałować.
Z kilkoma poznałam się poprzez znajomych, albo przez internet- nie zaiskrzyło nawet na tyle aby przeszło to w zwykłe koleżeństwo, jakoś się tak rozmyło.
Do czego zmierzam; tak sobie myślę, że nie pogodziłam się, że jestem sama i że będę sama, bo to życie nie dla mnie, teraz to wiem na pewno., ale jednocześnie pogodziłam
się, że czasami jest tak, że jest jak jest, nie dostaje się tego co chce, i trzeba się właśnie z tym pogodzić. I właśnie z tym się godzę.  Nie z tym, że jest
mi tak super i fajnie, że jestem sama, bo na dłużsży okres czasu to nie jest fajne i mogę to powiedzieć w prost. Ale godzę się z tym, że no jest jak jest i jeśli pewnych
się nie przeskoczy, to lepiej zaakceptowac ten stan. Jedni nie mają pracy, wykształcenia, albo chorują ciężko, albo mają inne problemy, na mnie wypadł ten. Jeśli to jest w ogóle
"problem" . Co jeśli okaże się , że to jest stan przejściowy, dopiero by było wink
W każdym razie rozumiem wszystkich tych, którzy rozpaczają z powodu bycia samemu. Wiem, że bywa trudno. Ale ale, jeśli ktoś ma swoje problemy, problemy ze sobą itd, to nie tędy droga, druga osoba (owszem przyjemniej będzie żyć z kimś) nie rozwiąże tych problemów. To nie tak, że ktoś przyjdzie i nagle się wszystko  ponaprawia. To tak nie działa. Teraz to czuję. Wcześniej to wiedziałam.
To by było na tyle.

Jak ktoś kiedyś czytał mój wątek i sie może nawet udzielał, to czy u Was się coś zmieniło? Z byciem "singlem" czy może w innych strefach życia?

Rossanko, NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZINEK!!!SZCZĘŚCIA I WIADOMO MIŁOŚCI!!!!!! smile smile smile

A wracając do tematu, nawet nie wiedziałam, że takowy masz, jeżeli na coś nie mamy wpływu to po prostu trzeba z tym żyć, zaakceptować.
Nie użalać, nie analizować za bardzo, po prostu zaakceptować, no chyba, że jest to taki problem, który da się rozwiązać, to wtedy trzeba wziąć się w garść i przynajmniej próbować.

Życie jest fajne!!!:) smile smile

695

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Dzięki Krejzolko!Widzisz jak mnie naszly okolourodzinowe refleksje.:)

696

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

super dziewczyny zarażacie pozytywną energią!:)
niestety przede mną jeszcze kawałek drogi zanim dojdę do takiego stanu umysłu jak wasz:)

697

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
doris28 napisał/a:

super dziewczyny zarażacie pozytywną energią!:)
niestety przede mną jeszcze kawałek drogi zanim dojdę do takiego stanu umysłu jak wasz:)

Doris, Doris zarażam Cię pozytywną energią!!! smile smile smile

Wszystkich czytających ten wątek zarażam pozytywną energią!!! smile smile smile

698

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krejzolka82 napisał/a:
doris28 napisał/a:

super dziewczyny zarażacie pozytywną energią!:)
niestety przede mną jeszcze kawałek drogi zanim dojdę do takiego stanu umysłu jak wasz:)

Doris, Doris zarażam Cię pozytywną energią!!! smile smile smile

Wszystkich czytających ten wątek zarażam pozytywną energią!!! smile smile smile

Po prostu pewnych rzeczy nie przeskoczysz.
A pozytywna energia? Czemu nie?Lepsza niż negatywna energia.

699

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

właśnie, sama odpowiedziałaś:) pewnych rzeczy nie przeskoczymy, na siłę drugiej połówki nie da się znaleźć, a na dłuższą metę takie poszukiwania są flustrujące. dlatego zazdroszczę Wam takie spokoju wewnętrznego:)

700

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
doris28 napisał/a:

właśnie, sama odpowiedziałaś:) pewnych rzeczy nie przeskoczymy, na siłę drugiej połówki nie da się znaleźć, a na dłuższą metę takie poszukiwania są flustrujące. dlatego zazdroszczę Wam takie spokoju wewnętrznego:)

Do spokoju to mi jeszcze daleko. Ale pogodziłam sie z tym, że nie zawsze ma się tu i teraz czego się chce. Bo życie samemu nie polecam na długo. No jest ciężko.  Ale wiązać się z kimś na sile też odradzam. To już najgorsze co może być.

701

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Wiara w to, że istnieje nasza "druga połówka " oznacza, że sami w sobie, w pojedynkę nie jesteśmy całością, że czegoś nam brakuje. Zacznijcie od zmiany przekonań smile

702

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Penis jest zły i niesmaczny daj sobie spokój.

703

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Kaja74 napisał/a:

Wiara w to, że istnieje nasza "druga połówka " oznacza, że sami w sobie, w pojedynkę nie jesteśmy całością, że czegoś nam brakuje. Zacznijcie od zmiany przekonań smile

Nie o to chodzi.Nie czuje się polowka.tylko całością. Połówka to ktoś oczekujący dopełnienia.
Po prostu znam siebie i wiem czego oczekuje a co jest dla mnie źle. Lub dobre,
Nie mówię, że bycie samemu przez pewien czas jest źle bo nie jest.ma się wiecej czasu,można sobie na wiele zbytków pozwolić i aktywności. To jest fajne.
Ale lepsze jest bycie z kimś. Byłam z kim i sama więc mam porównanie. No i samemu z sobą to się rodziny nie założy; )

704

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

to prawda, przez krótką chwilę można być samemu, ale przychodzi taki moment, kiedy samotność zaczyna "boleć", niestety ani na siłę, ani nawet wtedy kiedy jesteśmy gotowi na uczucie, ono nie nadchodzi. Prawdą jest też że w takich momentach nie można się załamać, bo i tak to nie pomoże

705

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Kochane ale proszę nie tragizujmy - jak kobieta jest sama to tylko dlatego, że za bardzo chce iskry, za bardzo tego co nieosiagalne. Kobieta (i to każda) jak podejmie decyzje o sparowaniu i zalozeniu rodziny to moze to osiagnac i to szybko, jezeli tylko spojrzy przychylnym okiem na szersze grono kandydatow. Nie jest prawda, ze mezczyzn "jest statystycznie znacznie mniej w proporcji do kobiet" bo przeczyloby to elementarnym zasada genetyki - tylko przez nasz kobiecy "radar" nakierunkowany glownie na samcow alfa, tych wysokich, z poczuciem humoru itp nie zauwazamy 40% populacji w ktorej mozna wybierac jak na jarmarku. To juz mezczyzni maja gorzej bo 80% miesci sie w kategorii nie-alfa i cale ich zycie opiera sie na wielkim wysilku by w ogole dostac choc jedna partnerke do sexu. No ale oczywiscie jest te 20% za ktorymi wszystkie piszcza- i ci to sobie faktycznie pozyja.

Autorko kochana, nie boj sie - jest naprawde wielu ludzi, z ktorymi mozna sie ulozyc. Jest wielu, ktorzy teaktowaliby Cie pieknie. Musisz po prostu umiec ich ujrzec i docenic za to co maja do zaoferowania.

706

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Witajcie. Nie czytałam całego wątku z braku czasu, ale temat jest bardzo na czasie i ważny. I dotyczy mnie również, za chwilę mi stuknie 35. :-). Kilka refleksji.
Jestem względnie krótki czas po rozwodzie i wpadłam nagle w rynek matrymonialny, jak to się mówi. :-). Od 10 miesięcy bywałam na portalach. Bywałam- bo raz byłam, raz kasowałam konta, raz zaglądałam, raz nie. To nie były bardzo intensywne poszukiwania. Odzywało się mnóstwo ludzi, nie byłam w stanie zweryfikować wszystkiego. Wśród nich jak to w przekroju społecznym- faceci szukający przygód ale i ci nastawieni w 100 % na ułożenie sobie życia. Nie wszyscy jednak do tego dojrzali, cześć tych nastawionych poważnie niestety z problemami ( poczucie wartości, narcyzm, albo niezałatwione emocjonalnie sprawy po poprzednich relacjach ). Została mi z tego jedna fajna, kumpelska znajomośc ( bardzo fajny facet, równolatek, poważnie myślący, ale nie w moim guście, choć bardzo go lubię ), doświadczenie bycia w prawie półrocznym "związku" ( cudzysłów celowo, właśńie się z tego wycofałam- choć facet miał swój urok, i generalnie nie żałuję, rozstaliśmy się z szacunkiem ). Były i inne  krótkie znajomości. Wszystko to poszerzyło mi horyzont i pomogło zrozumieć, czego ja właściwie szukam, czego chcę.
Mam przyjaciółkę lat 45. Ten sam staż portalowy. Podobne przejścia, sytuacje, znajomości. Niedawno znów kogoś poznała, i to - po wszystkich zdarzeniach - zupełnie inna relacja, az bije kontrastem, inna bajka. Tam właśnie dopiero poczuła, że znalazła to wszystko, czego potrzebuje, na każdym polu.
jestem zdania dokładnie takiego, jak mój terapeuta ( w trakcie rozwodu potrzebowałam wsparcia ): zmiana zewnętrzna nie przyjdzie tak długo, jak nie będzie zmiany wewnętrznej. Kropka.
W trakcie terapii wchodziłam w rózne relacje. Zauważyłam taką prawidłowość- KAŻDA z nich była coraz lepsza. Dlatego, że JA się zmieniałam. Transformowało się poczucie wartości, priorytety. A to skłaniało do innych wyborów.
I do tego zachęcam. Zmiana w środku. Wierzę bardzo w istniejącą dookoła nas energię, ona jest emanacją nas. A podobne przyciąga podobne. Jeśli wewnętrznie czujesz, że nie lubisz siebie, nie szanujesz, czujesz, że nie zasługujesz na miłośc- nie przyciągniesz jej. Jeśli masz jakieś ze sobą niezałatwione sprawy, problemy- jedyne, co Cię spotka, to to samo.
Bycie w relacji wymaga najpierw ogromnej pracy nad sobą. te wszystkie posty sfrustrowanych kobiet, użalających się nad sobą, nie mają sensu. Zacznijcie zmianę od wnętrza!!! Tyle koncentracji na wyglądzie, ułomnościach, tyle marudzenia, że nie jestem jak z okładki magazynu. Nie spotkałyście nigdy ludzi, którzy tak bardzo emanowali tym CZYMŚ, atmosferą, radością życia, że wygląd był kompletnie bez znaczenia? A osoba zyskiwała w miarę poznawania?
Zaraz się odezwą hejterki, że wygląd MA znaczenie. No ma. Ale to nie są tylko rysy twarzy. To też zdrowie, sport, sposób ubioru, wysławiania się, uśmiechu, ciepła w oczach, pielęgnacji, ogólnego zadbania. Umiejętności bycia KOBIECĄ. A przede wszystkim nastawienia do życia. Czucia się dobrze ze sobą. Posiadania pasji i celu w życiu. To właśnie emanuje i przyciąga.
Ludzie dobierają się pod względem atrakcyjności i to własnie jest zdrowe. Mniej urodziwi mężczyźni mogą nie znaleźć super modelki. Jeśli nie czujecie się nimi, nie celujcie w Adonisów. Rozlądajcie się dookoła- niektóre pary są naprawdę mało urodziwe! A jednak ktoś tych ludzi pokochał, ktoś ich chciał, a jednak się znaleźli. Więcej realizmu Panie. Więcej wiary w siebie.

707

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Pora zacząć kończyć ten wątek,  chociaż od dawna nic się na nim nie dzieje. Może i częściowo moja w tym "zasluga", bo przestałam się tu udzielać,  a wątek bez gospodarza - bywa, że zanika. Poza tym  przyszłam tu jako 36 latka, teraz jestem 5 lat starsza. Wiele się przez ten czas zmieniło jeśli chodzi o moje podejście do życia i wielu jego płaszczyzn. Tamta "ja"-w większej części mam wrażenie,  ze już dawno nie istnieje.
Przez ostatnie 5 lat dużo się wydarzyło, ale nie będę o tym pisać,  bo to sprawy nie na temat -  nie zwiazkowe, nie damsko męskie,  a jeśli ktoś jeszcze pamięta, watek ten założyłam z powodów rozterek sercowych,  przyszłam tu, bo bałam się,  że już nigdy nie uloze sobie z nikim życia,  będę zawsze sama. Czułam się wtedy jak staruszka 36 latka, której nic już w życiu nie czeka, czuje sie stara i przegrana życiowo. Co , jak teraz na to patrze było nawet śmieszne,  bo 36 latka to nadał młoda kobieta, u której w życiu wszystko się jezcze może zdarzyć.
Jak ktoś teraz oczekuje happy endu w znaczeniu, że napisze ze w koncu kogoś poznałam i "ulozylam"sobie z nim  zycie,  to się rozczruje. Nic takiego się nie stało.  Jedynie faceci, jakich poznałam,  z którymi wiazalabym jakieś nadzieję okazywali się po jakimś czasie zajęci  (jak ktoś chce, to niech sobie zerknie na mój wątek o zajętych facetch, tam mniej więcej wyjaśniam co i jak). Mam więc teraz 41 lat i nadal jestem sama.
Ale happy end jest taki, że już wiem, o co w tym wszystkich chodzi, a przynajmniej tak mi się wydaje,  że wiem, Co nie ukrywam że mnie cieszy,  bo jest znacznie lepiej niż te 5 lat temu.
A tak naprawdę,  to i tak nie wiadomo, co jeszcze w życiu będzie i co się komu "trafi".
Życie to taka pula, gdzie masz i dobre i złe rzeczy, wszystkie w jakiś sposób ze sobą powiązane,  trzeba jeszcze znaleźć odpowiedni balans, aby jakoś to ogarnąć.
Co się "trafi" to się trafi, ale tak sobie myślę,  że jednak bardzo dużo zależy od człowieka i jego nastawienia. Bez tego często ani rusz i nie chodzi mi tylko o sprawy zwiazkowe, ale również inne typu relacje między przyjaciółmi,  w rodzinie, w pracy itd.
Myślę też,  że jak się ma na coś wpływ,  to trzeba to wykorzystać,  a jak się na coś nie ma wpływu,  to należy to puścić wolno, a za jakiś czas okaże się co i jak (i również  nie mam tu na myśli jedynie spraw sercowych).
Ostatnio nie mislam chęci się udzielać na forum, ale myślałam o moim pierwszym wątku,  zwłaszcza że w lipcu minie że tak powiem rocznica, a raczej 5 lecie jego założenia. smile. Mam jakiś sentyment do tego tematu i uśmiecham się,  jak sobie przypomne co tu kiedyś wypisywałam.  Ale przynajmniej miałam miejsce, gdzie mogłam się szczerze wygadać,  co przynosiło ulgę.

708 Ostatnio edytowany przez Krzysiek123 (2018-06-03 11:59:08)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mówisz, że czegoś się nauczyłaś przez te 5 lat, podajesz jakieś ogólniki i spoko.

A może warto żebyś napisała bardzo krótki poradnik dla koleżanek 30+, które nie są mega urodziwe i też bardzo się boją o przyszłość? Jako ćwiczenie intelektualne, możesz to napisać jako wiadomość do siebie samej sprzed 5 lat. wink

Krótko i do rzeczy, jak złapać życie osobiste za rogi, kiedy pewne szanse już przeleciały bezpowrotnie.

709 Ostatnio edytowany przez rossanka (2018-06-03 12:48:05)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krzysiek123 napisał/a:

Mówisz, że czegoś się nauczyłaś przez te 5 lat, podajesz jakieś ogólniki i spoko.

A może warto żebyś napisała bardzo krótki poradnik dla koleżanek 30+, które nie są bardzo piękne i też bardzo się boją o przyszłość? Jako ćwiczenie intelektualne, możesz to napisać jako wiadomość do siebie samej sprzed 5 lat. wink

Krótko i do rzeczy, jak złapać życie za rogi, kiedy pewne szanse już przeleciały bezpowrotnie.

Co Ci mogę napisać.
Że nie ma jednego sposobu,  nie można stworzyć poradnika, aby komuś się w końcu "udalo". I jak juz człowiek to zrozumie, to łatwiej mu się będzie żyło,  to znaczy bez tego ciśnienia.

Ale jak już pytaszans,  to jeśli miałabym dawać rady mlodszym kobietom (chociaż widzisz, może nie powinnam, bo mi się nie "udalo"nikogo znaleźć,  więc jaką  wartość mogą mieć moje rady,  ale ok, niech bedzie:

1 stawiaj zawsze siebie na pierwszym miejscu (ale nie kosztem innych)
2. Nie kreuj czarnych mysli-czarne myśli przyciągają złe wydarzenia, staraj się myśleć pozytywnie  (ale musi być to szczere i rozsadne)- to akurat prawda, bo sama tego doświadczyłem i doświadczam.
3. Słuchaj swojej intuicji
4. Dawaj sobie prawo do porażek, każdy ma porażki prędzej czy pozniej
5. Nie szukaj gorączkowo mężczyzny,   jak się zjawi to się zjawi  (mówię z obserwacji kolezanek)-nie wiem jak to działa,  ale tak jest.
6. Nie daj sobie wmówić,  że musisz obniżyć wymagania (no chyba, że oczekujesz milionera z własnym helikopterem)- do tego będą cie namawiali ludzie którym "nie wychodzi"
7. Dbaj o ciało,  wygląd,  ubiór,  makijaż -może to nie najważniejsze,  ale ważne i poprawia samopoczucie.  A jak lubisz siebie, to będziesz dostrzegac dobre cechy u innych
8. Każda historia jest inna i to, że koleżance coś wyszło albo nie wyszło nie znaczy, że u Ciebie będzie tak samo- wiec rozmawiaj z ludźmi i słuchaj ludzi ale miej świadomość,  że oni się mogą mylic. Jak i Ty się możesz mylić i jest to normalne.
Ludzie to kopalnia wiedzy, zarówno Ci mądrzy jak i Ci głupi.
9. Jak jakaś znajomość nie rokuje,  nie ciągnijest jej na siłę,  że może się jeszcze zakochasz. To tak nie działa i szkoda czasu z obydwu  stron.
10.Z wychodzeniem do ludzi  - nie lubię tego tekstu. Znowu-z moich obserwacji nie ma znaczenia, czy ktoś był molem książkowy czy Lwem salonowym- po prostu pewnego dnia kogoś poznał i już.  Zwykle przypadkiem. Tutaj też nie wiem, jak to działa.
11. Nie patrz na piękne słowa mężczyzny,  ale na jego czyny, patrz co robi, jak traktuje innych ludzi.
12. Miej swoje hoby i zainteresowania nawet jak to są tylko krzyżówki i pieczenie serników. Druga osoba jak ją  poznasz, to nie będzie dla ciebie całym światem. Musisz mieć swój zakątek.
13. Wychodz sama na koncerty, do kina, po jakimś czasie zobaczysz, że jest fajnie i naprawdę będzie cię to bawić i przestaniesz widzieć wszędzie zakochane pary.
14. Jak kogoś poznasz, to nie pisz od razu scenariuszy typu biały welon i 3 dzieci.
15. Coś tA kiego jak miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje -taka jest tylko na filmach,
16. Otaczaj się pozytywnymi koleżankami,  mężatami,  singielkami, a nie marudami,  bo towyssiee z Ciebie całą energię.  A jak będziesz wiecznie marudzić i być na "nie"to poodstrasasz ludzi, w tym facetów,  na których poznaniu Ci zależy.
17.Nie istnieje miejsce, w którym możesz kogoś poznać.  To, że koleżanka kogoś tu poznała,  nie znaczy, że ty.
18. Jak ci coś nie pasuje w zachowaniu drugiej osoby, po prostu jej to powiedz i naucz się być asertywna. To praca na lata, ale przynosi efekty.
19. Patrz pozytywnie ale i rozsądnie na życie i daj sobie czas. Pamiętaj też,  że czas leczy rany. Banalne, ale to prawda.
20. Wszystko dzieje się po cos-zobaczysz to po jakimś czasie, wszystkie złe i dobre wydarzenia były po to, aby wyciągnąć z nich naukę na przyszłość,  niestety to właśnie dopiero widać po czasie. I prawdę mówia, że nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre (no może poza jakimiś katastrofami  typu wojna, śmierć itd) i naprawde się sprawdza.


A jak kogoś poznać,  gdzie, co robić - tego nie napisze, bo nie wiem.
Może niech się jakaś mężatka w udanym i długim małżeństwie wypowie. Że mnie żaden ekspert.:)

Aha i 21 Jak nie wiesz czy facet jest zainteresowany, to znaczy, że nie jest zainteresowany, jakby był,  to byś wiedziała od razu.

710

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Ja bym jeszcze dodał (choć nie mam kwalifikacji wink)

22) Trzeba mową ciała i fizyczną reakcją być otwartym na ludzi. To może do osób bardziej zamkniętych w sobie. Unikanie kontaktu wzrokowego, zdawkowe odpowiedzi będą odbierane jak brak zainteresowania. (Chyba, że taka jest intencja. To jak najbardziej. wink)
Czasem wystarczy się trochę uśmiechać i zakomunikować zainteresowanie swoją postawą. smile

23) No i jednak trochę trzeba wystawiać się na kontakt z ludźmi. Jak jestem molem książkowym, to chociaż pójdę czytać do biblioteki albo do parku. wink

711

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Krzysiek123 napisał/a:

Ja bym jeszcze dodał (choć nie mam kwalifikacji wink)

22) Trzeba mową ciała i fizyczną reakcją być otwartym na ludzi. To może do osób bardziej zamkniętych w sobie. Unikanie kontaktu wzrokowego, zdawkowe odpowiedzi będą odbierane jak brak zainteresowania. (Chyba, że taka jest intencja. To jak najbardziej. wink)
Czasem wystarczy się trochę uśmiechać i zakomunikować zainteresowanie swoją postawą. smile

23) No i jednak trochę trzeba wystawiać się na kontakt z ludźmi. Jak jestem molem książkowym, to chociaż pójdę czytać do biblioteki albo do parku. wink

22-też
23- tacy przecież też gdzieś wychodzą, przeciez  nie musisz co dziennie biegać do pubu i robic jednocześnie milion kursów wink NA prawdę mam koleżanki i w zwiazkach małżeńskich,  które i balowalam ciągle po pubach,  albo przeciwnie,  siedziały z nosem w książkach. I poznały pewnego dnia swych mężów. Jedno jest laczy: nikogo nie szukały,  nie bywały na żadnych randkach z internetu a jak szły do pubu to tylko aby  się pobawić i spędzić wieczór ze znajomymi, anie szukać chlopa. smile

712 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-03 17:29:46)

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Co człowiek to inny scenariusz. Pewna moja licealna koleżanka, która też nigdzie nie bywała, nie poszłam nawet na studniówkę, została już po maturze zaproszona na ślub koleżanki, na który został zaproszony również kolega z jej klasy. Po tym weselu stwierdzili, że dobrze im ze sobą, a po kilku latach wzięli ślub. Ale jednak miała szczęście znaleźć się we właściwym czasie i miejscu.

Rossanko, bardzo mi się podoba Twój wypunktowany poradnik.

Ja od pewnego czasu zauważam, że już w ogóle się nie zastanawiam, czy dobrze jest być samej, czy lepiej z kimś, czy to fajnie wyjść do miasta w pojedynkę, czy niefajnie. Zupełnie nie analizuję, nie roztrząsam, nie dumam, czym by tu zrekompensować brak partnera. Żyję tu i teraz i okazuje się, że coraz mi z tym lepiej. Jak to ktoś napisał, czuję się komfortowo we własnym towarzystwie.
Wyszłam dziś do miasta, bo potrzebowałam wymienić synowi za małe spodnie kupione wczoraj na jutrzejszy wyjazd. Tak się złożyło, że sklep okazał się czynny w niedzielę. Zrobiłam, co zamierzałam, a wracając, wstąpiłam do lodziarni na owocowego shake'a (wolę od lodów). Wypiłam, podumałam, pogapiłam się na chmury (dziś takie wielkie cumulusy o niesamowitych kształtach)... i fajnie, i nic mi więcej nie trzeba.
Ogromnie sobie cenię ten spokój i zadowolenie.

Niemniej poprę Krzyśka, że warto ruszać z domu swoje cztery litery smile Choćby tylko po to, by przewietrzyć ciało i umysł, dostarczyć sobie bodźców i nie gnuśnieć w czterech ścianach.

713

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Mam takie spostrzeżenie.
Często samotnym zaleca się pielęgnowanie hobby, zajęcia, kursy.
To wszystko jest super pod jednym warunkiem: że nie zamienia się w gorączkową ucieczkę od siebie, zagłuszanie uczuć - a tak często bywa.

714

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat
Piegowata'76 napisał/a:

Mam takie spostrzeżenie.
Często samotnym zaleca się pielęgnowanie hobby, zajęcia, kursy.
To wszystko jest super pod jednym warunkiem: że nie zamienia się w gorączkową ucieczkę od siebie, zagłuszanie uczuć - a tak często bywa.

Mieć hobby,  aby nie żyć tylko czekaniem albo życiem drugiej osoby, bo jak już się kogos spotka to przeciez on i ona powinni mieć też swoją przestrzeń,  jakieś zainteresowania . A jak się nikogo nie spotka,  to przynajmniej hobby zostanie. Zawsze to jakiś rozwój albo rozrywka.

715

Odp: pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Najlepiej miec hobby/pasję niezależnie od bycia samej czy z kimś. Większość moich zainteresowań ma korzenie jeszcze w czasach liceum i przyznam szczerze, że zwiazek niektorym szkodził (np rysowanie porzucilam niemal calkowicie, bo bylo zbyt czasochłonne) teraz nareszcie nie ma konkurencji big_smile 

Bycie singlem (jak wiekszosc rzeczy) ma swoje złe i dobre strony wink

Posty [ 651 do 715 z 8,335 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 129 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » pozbawcie mnie zludzen, mam 36 lat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024