Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 391 do 455 z 510 ]

391 Ostatnio edytowany przez Kwiatuszek100 (2013-03-27 22:04:04)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Przeczytałam wszystko od deski do deski.Niezły twister.
Jak już minęła druga rozprawa to może być tylko lepiej.
Wiesz co na rzeczy,myślę że nie musisz się spodziewać więcej niespodzianek.
Sprawa rozwodowa...jedno wielkie g...wyciąganie brudów przy jednoczesnym wybielaniu siebie.
Pamiętam swoją sprawę tyle że ja miałam o tyle "komfortową"sytuację że mój były nie pojawił się na rozprawie a sądowi wystarczyły moje obdukcje,zeznania,zgłoszenia interwencji policji i poszło gładko.Rozwód orzeczony po pół godz. Gdy wychodzisz z sądu czujesz się tak lekko,taka wolność uderza w Ciebie...
Dobra pie...trochę a nie o to mi chodziło...
Chłopie życzę Ci abyś przeszedł przez to z podniesioną głową.
Tego spokoju i harmonii uczuć. A nad tym 1% to bym się grubo zastanowiła...
Pozdrawiam smile

Zobacz podobne tematy :

392

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Fevers dasz rade! moge zadac kilka pytań:
- rozwod mial byc z Twojej winy?
- mialeś świadkow przeciwko niej?
- kiedy nastepna rozprawa?
- bedziesz walczyl o orzecznie jej winy?

393

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Fevers jedna z zasad,nie wierz w nic co mowi.na pewno byl to dla Ciebie ciezki dzien i jak sie spodziewalem,nie potrafila Ci spojzec w oczy. ale masz juz to za soba. pomysl ,ze ja codziennie sie budze po 3-ciej juz i mysle na okraglo. rozmawiam z moja byla w myslach,mowie co bym chcial powiedziec jej choc wiem ,ze tak sie nie stanie.czekam na dzien kiedy ta bitwa mojego umyslu sie skonczy. na pewno poswiecales sie bardzo w zwiazku.bo bardzo ja kochales. musisz jej wybaczyc. to jest dla Ciebie bardzo wazne ,abys mogl uzyskac spokoj. nienawisc to nie ucieczka. nikt nie zbudowal szczesliwego zwiazku na czyims nieszczesciu wiec los odplaci.znam wiele przykladow w tym rowniez na sobie.az jestem w szoku ,ze rzeczywiscie takie zwiazki padaja.wiec ten jej tez padnie. widac po Twoim dzisijejszych wypowiedziach ,ze jest w Tobie wiele zlosci.i bardzo dobrze.wyrzuc to z siebie.mnie pod rzad spotkalo wiele nieszczesc. i tak sie zastanawiam-co za bajzel? czym sobie na to zasluzylem? pomysl o krajach gdzie jest wojna. co Ci ludzie przezywaja. gdy kogos bardzo kochaja ,a ten ktos w jeden dzien odchodzi i juz nawet nie da sie z nim porozmawiac. nigdy nie mow nigdy. i trzeba przyzwyczaic sie do jednej mysli -
"nic nie jest pewne, tylko to wiem na pewno" -Piekny umysl
ona moze kiedys zrozumie, moze kiedys bedzie szukac drogi do Ciebie choc nie bedzie wiedziala jak. teraz potrzebujesz wiele czasu ,aby zapomnac. to tylko zalezy od Ciebie jak wiele. jest wiele kobiet dla ,ktorych taki mezczyzna jak Ty to spelnienie marzen. to od Ciebie zalezy czy sie jeszcze kiedys otworzysz. a czlowiek ktorego poznasz musi wiedziec wszystko.musi wiedziec dlaczego taki sie stales,co przeszedles i albo Cie takiego zaakceptuje ,albo niech nie marnuje Twojego czasu. na razie nad nami czarne chmury,ja tez jestem wciaz bardzo pograzony lecz pozostala nam jedynie nadzieja ,ze bedzie lepiej. bo musi byc lepiej.

394 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-27 22:20:32)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Kwiatuszek100, dziękuje bardzo smile To była druga rozprawa.


woytek napisał/a:

Fevers dasz rade! moge zadac kilka pytań:
- rozwod mial byc z Twojej winy?
- mialeś świadkow przeciwko niej?
- kiedy nastepna rozprawa?
- bedziesz walczyl o orzecznie jej winy?

Na początku, od razu po wyprowadzeniu się, ta pipa chciała uzyskać jak najszybciej rozwód, by płynnie przejść na kolejnego hebla. Dlatego też licząc, że okażę się na tyle załamany, że dam jej rozwód po tej linii. Próbowała grać mną, powołując się na moje uczucia ( bladź wredna i manipulantka ) mówiąc, że "jeśli kocham ją tak jak twierdzę, to dam jej go". Ja jednak postanowiłem walczyć o utrzymanie małżeństwa. Na pierwszej rozprawie sąd zapytał o nasze stanowisko. Na tej rozprawie było przesłuchanie 2 świadków z mojej strony, którzy mieli świadczyć, że nie nastąpił zupełny rozkład małżeński. Tak więc zwróć uwagę na to, że żaden z moich świadków nie miał stanowiska by mojej żonie dowalić. Wręcz przeciwnie. Pod koniec tej pierwszej rozprawy ta cipa się wkurzyła, że nie chcę dać rozwodu, że wyskoczyła z żądaniem mojej wyłącznej winy. No to ja w kontrze postanowiłem także walczyć o jej wyłączną winę. Później była długa wymiana pism procesowych, wytaczania argumentów przeciwko stronie przeciwnej itd. Miesiąc temu dostałem kolejne pismo od powódki, w którym przekroczyła wszelkie bariery moralne. Wtedy uświadomiłem sobie, że w tym bagnie nie chcę już uczestniczyć, nie chcę walczyć o orzekanie jej winy. Zostawię zamiast tego jej pamiątkę na całe życie - wyrzuty sumienia. Dziś była kolejna rozprawa. Kiedy będzie następna...nie wiem, ale skoro już zawarliśmy wstępną ugodę, to kolejna sprawa pewnie będzie niedługo. Nie walczę już o jej winę. Niech sama to w przyszłości sobie uświadomi. Nie chcę orzeczenia o jej winie, ponieważ w przyszłości, jak ta cipa dostanie po dupie ( a dostanie ), to w chwili kryzysu nie będzie mogła uczepić się tego, że "on był taki wredny, że doprowadził do orzeczenia winy". Nie, tutaj własnie zostawię jej wyrzuty sumienia.

Geniu, ani ona, ani jej rodzice, ani nawet jej adwokat nie umieli spojrzeć mi w oczy, a długo starałem się nawiązać kontakt wzrokowy. Ja dopiero po 8 miesiącach doszedłem do poziomu względnego spokoju. U Ciebie też tak będzie prawdopodobnie.
Mojemu małżeństwu poświęcałem się jak tylko umiałem. Niestety nie zostało to docenione, bo wolała błyskotki, niż naprawdę cenne wartości. Czy mam jej wybaczyć? Nie, mogę jej nie nienawidzić. Ale wybaczyć jej nie umiem i nie chcę na razie. Jest we mnie masa złości, bo choćbym był na żonę zły jak nigdy, to godność i honor nie pozwoliłyby mi na potraktowanie jej w taki sposób, w jaki ona z łatwością potraktowała mnie.

I Geniu, powiem Ci jedno - uważam się za mężczyznę który ma poukładane w głowie. Dlatego też twierdzę, że jeśli wszystko sobie w głowie, uczuciach i emocjach poukładasz po swoim związku, to będziesz bardzo mądrym i doświadczonym mężczyzną.

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Czytam od jakiegoś czasu ... wiele bym dała, żeby mój jeszcze mąż zawalczył. Żeby myślał waszymi kategoriami . Popełniłam błąd , życiowy błąd i niestety mnie skreślił powtarzając mój błąd . Nie chciał ratować , wolał się pocieszyć.
Rozwód w perspektywie , ale na pewno nie będzie na nim walki. Co jak co - ale rozstawać się trzeba kulturalnie. Żeby samemu sobie móc w oczy spojrzeć, bo kto jest bez winy....

396

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Trzymaj się Chłopie! Jesteś na dobrym kursie, żeby zostawić to bagno za sobą. Cała naprzód!

397

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

i to jest najwazniejsze ,ze zalatwiasz to z klasa. tez bym mogl mojej bylej nawrzucac jaka jest ....  itd. na pewno by to nas nie przyblizylo. wiesz ona moze nawet tego nigdy nie zrozumiec lecz nic nie bedzie mogla Ci zarzucic. nie mozesz jej dac zadnego bezpodstawnego powodu ,aby mogla czuc do Ciebie nienawisc.ludzie naprawde nie maja godnosci. i tak chodza po swiecie lecz tacy tez maja prawo zyc.a Ci co ida co niedziele do kosciola modlic sie a w poniedzialek czynia zlo? kiedys kobiety mialy wieksze poszanowanie do siebie. malzenstwo to dla nich byla rzecz swieta. moj przyjaciel ma zone z rodziny gdzie nie bylo zadnego rozwodu wsrod 4 corek. to by byla sensacja nie do zaakcetowania dla jego tescia. po prostu w dzisiejszych czasach ludziom sie psuje w glowie ,za duzo pokus,za dobrze.takich ludzi powinno sie wysylac do lagrow na rok. moze by zaczeli doceniac zycie i to co maja.

398

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
geniu napisał/a:

moj przyjaciel ma zone z rodziny gdzie nie bylo zadnego rozwodu wsrod 4 corek.

Moja żona ma siostrę starszą od siebie o 3 lub 4 lata Jest po 3 rozwodach. A najlepsza przyjaciółka mojej żony ma 29 lat i jest podwójną rozwódką z dzieckiem, którą przeleciało pół miasta. Sam więc widzisz...niedaleko pada jabłko...Dla teściów to powinno dać bardzo dużo do myślenia. Nie dało. Dlaczego? Bo to ludzie ograniczeni światopoglądowo.

399

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
Fevers napisał/a:

Dla teściów to powinno dać bardzo dużo do myślenia. Nie dało. Dlaczego? Bo to ludzie ograniczeni światopoglądowo.

Tak jak kiedyś ich cytowałeś: "My córkę dobrze wychowaliśmy"... chichot losu.

400

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Przecież napisałam że po drugiej rozprawie tongue
Nie no trzy rozwody...niezła rodzinka. Chyba każda z nich chce się po prostu dobrze ustawić. Kosztem właśnie takich facetów jak Ty...
Prawie jak "Moda na sukces" big_smile

401

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
onslaught napisał/a:
Fevers napisał/a:

Dla teściów to powinno dać bardzo dużo do myślenia. Nie dało. Dlaczego? Bo to ludzie ograniczeni światopoglądowo.

Tak jak kiedyś ich cytowałeś: "My córkę dobrze wychowaliśmy"... chichot losu.

"Bo zieciow to mozemy miec 5 ale taka corke mamy tylko jedna..." big_smile

402

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

"Bo zieciow to mozemy miec 5 ale taka corke mamy tylko jedna..." big_smile

smile To jeszcze dorzucę: "Zięć to nie rodzina!" wink

403

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
onslaught napisał/a:
bags napisał/a:

"Bo zieciow to mozemy miec 5 ale taka corke mamy tylko jedna..." big_smile

smile To jeszcze dorzucę: "Zięć to nie rodzina!" wink

No to takie powiedzenia to juz nie yntelygencja... to murzynski ciemnogrod.

404

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

No to takie powiedzenia to juz nie yntelygencja... to murzynski ciemnogrod.

A potem moja luba była zdziwiona czemu ja jej tatusia i mamusi nie kocham wink

405

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
onslaught napisał/a:
bags napisał/a:

No to takie powiedzenia to juz nie yntelygencja... to murzynski ciemnogrod.

A potem moja luba była zdziwiona czemu ja jej tatusia i mamusi nie kocham wink

A co w tym dziwnego? smile sa nie do zycia czasami i tyle. Ja mialem na tyle odwagi, ze wypalilem ktoregos dnia po sprzeczce w 3 os. z tekstem do zony, ze "z mama tak sie nie da zyc". Nim sie obejrzalem za siebie to juz wyrocznia stala w drzwiach. hmm
Podsluchy "prorodzinne" maja sie dobrze... rosna w sile big_smile

406

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Teściowa niczym Komunistyczny Ruch Oporu big_smile

407

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

Podsluchy "prorodzinne" maja sie dobrze... rosna w sile big_smile

smile u mnie "Mamusia" stosowała inna taktykę: dostawałem szybki "opierdol" na wejściu (butów zwykle nie zdążyłem zdjąć)
na rozgrzewkę (tematyka: jaki to jestem beznadziejny w ...(w miejsce kropek wstaw dowolny aspekt życia), czas trwania:
15-30 minut), po czym jak gdyby nigdy nic mieliśmy siadać do niedzielnego obiadu..

408

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
onslaught napisał/a:
bags napisał/a:

Podsluchy "prorodzinne" maja sie dobrze... rosna w sile big_smile

smile u mnie "Mamusia" stosowała inna taktykę: dostawałem szybki "opierdol" na wejściu (butów zwykle nie zdążyłem zdjąć)
na rozgrzewkę (tematyka: jaki to jestem beznadziejny w ...(w miejsce kropek wstaw dowolny aspekt życia), czas trwania:
15-30 minut), po czym jak gdyby nigdy nic mieliśmy siadać do niedzielnego obiadu..

z jakich ksiazek one sie ucza???
moja potrafla "wyrosnac spod ziemi", przyczepic sie czasem o pierdole i jechac jak wesz na malpie przez dluzsza chwile. A potem obie nos na kwinte, foch i zmowa milczenia. Jedynie tesciu jeszcze jakies nadwyraz ludzkie serce mial i potrafil pocieszyc.
Siasc potem przy stole i spojrzec "mamci" w oczy to jak zajrzec krokodylowi do paszczy albo olsztynsko - mragowski gest przyjazni pt. "chcesz wp****ol".

409

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

(...) Jedynie tesciu jeszcze jakies nadwyraz ludzkie serce mial i potrafil pocieszyc.

Nie miałem tyle szczęścia. W moim wypadku "teściu" może frontalnie nie atakował (pierwszeństwo miała "mamusia").
i nawet można z nim było porozmawiać, ale po powrocie dowiadywałem się, że "tata mówił, że mu się nie podoba
u Ciebie to albo co innego". Kiedy oni zdążyli wymienić te uwagi?! W każdym razie czułem się jak w "tańcu z gwiazdami",
gdzie oceniają każdy twój krok.

410

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Niby zyjemy w czasach Big Brothera, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedza tylko czemu My, sami zainteresowani dowiadujemy sie o tym w sposob bardzo "kulturalny" na samym koncu?

Taniec z gwiazdami, "trudne sprawy" do omowienia i ruletka "jeden z dziesieciu", ze zawsze wypada "dlaczego ja". Detektywi Malanowskiego i spolka by sie przydala, bo ta stawka nie jest wieksza niz zycie.

411

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

" olsztynsko - mragowski gest
przyjazni pt. "chcesz wp****ol"."
Kurczę.Mieszkam na Mazurach ale tego nie znałem.Muszę zapamiętać

412

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
Alterego1 napisał/a:

" olsztynsko - mragowski gest
przyjazni pt. "chcesz wp****ol"."
Kurczę.Mieszkam na Mazurach ale tego nie znałem.Muszę zapamiętać

ja nie mieszkam na Mazurach a o tym wiem... gest przyjazni gdy sie za dlugo komus przygladamy w autobusie PKS relacji Olsztyn - Mragowo, to wzrokowo taki tekst mozna "uslyszec" big_smile

413

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Fevers,odezwij się.Głos daj jakiś ,albo co...

414

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
prostyfacet napisał/a:

Fevers,odezwij się.Głos daj jakiś ,albo co...

Jestem jestem. Po ostatniej rozprawie zbierałem siły na nowo smile Okazało się, że choć ponowne spotkanie z szacowną "jeszcze, ale już nie długo" małżonką wyssało moją moc do ostatniego wolta, to jednak odzyskałem energię dużo szybciej, niż bym przypuszczał smile Już jestem, zwarty i gotowy smile

415

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Panowie mam do Was pytanie. Ile czasu zajmuje średnio FACETOWI obudzenie się z zauroczenia? Ile czasu potrzebuje żeby zrozumiał co stracił?

416

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
m..zostawiona napisał/a:

Panowie mam do Was pytanie. Ile czasu zajmuje średnio FACETOWI obudzenie się z zauroczenia? Ile czasu potrzebuje żeby zrozumiał co stracił?

Nie ma reguł. Zależy to od różnych czynników. Upewnij się jednak, czy ten facet, o którym mówisz, naprawdę STRACIŁ to, co miał stracić.

417

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Rozstaliśmy się po ponad 5 latach, a ja nie umiem o nim zapomnieć, nie umiem przestać go kochać. Chciałabym Go odzyskać, ale nie wiem jak?

418

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
m..zostawiona napisał/a:

Rozstaliśmy się po ponad 5 latach, a ja nie umiem o nim zapomnieć, nie umiem przestać go kochać. Chciałabym Go odzyskać, ale nie wiem jak?

Najlepiej nie podejmuj żadnych kroków względem jego osoby. Musi sam dojść do wniosku, że postąpił nierozsądnie. Przekonywanie go o tym, dawanie mu do zrozumienia nie ma sensu i wywoła negatywny efekt. Cała istota zabawy polega na tym, by odchodzący wywalił się na własnych błędach. Wiem, że bardzo ciężko jest być biernym, ale to jedyne rozwiązanie.

419 Ostatnio edytowany przez Kwiatuszek100 (2013-04-03 10:57:40)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Natarczywe nagabywanie wywołuje niechęć i utwierdza w postanowieniu  że rozstanie było dobrym posunięciem.
Jedyne co można zrobić to nie robić nic.

420

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Hej wszystkim. Kwiatuszek100 powiedziałaś naprawdę ważną rzecz. Ja nie stety nie posłuchałem w pełni tak mądrych ludzi jak bags, kwiatuszek, arkadiusz, geniu, fevers i próbowałem, starałem się jak mogę, żeby to uratować ale nic nie wyszło. Poniżyłem się a teraz postanowiłem urwać kontakt kompletnie. Ostatni raz rozmawialiśmy w sobotę i powiedziałem sobie, że nic już więcej nie będę robił. Można powiedzieć, że zmądrzałem dopiero teraz ale bardzo żałuję, że nie miałem w sobie dość siły żeby urwać kontakt już na samym początku.

421

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Tak.Najlepiej okazać bierność.Tak, kiedyś zrozumieją błąd życiowy,ale czas tyka i często to może być za póżno niestety dla Nich.

422 Ostatnio edytowany przez woytek (2013-04-03 12:32:50)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Czesc ludziska!
Jak widac zycie pisze rozne scenariusze.
Moja "jeszcze zona" dopiero rozkreca swoja wizje "harlequina".
Ostanio wyprowadzila sie od rodzicow (bags - widac ze zerwala pepowine z mamuska i rodzinka !! - tylko czy mozna to uznac za sukces??), oczywiscie twierdzi ze mieszka sama i idzie ostro w zaparte, ale wszelkie fakty przecza temu, twierdzi ze teraz dopiero czuje co to znaczy zycie, twierdzi ze na wszystko teraz ja stac (WTF??) i wogole jest zajebiscie.
Nie wiem co tej dziewczynie strzelilo do glowy, to jest kompletna paranoja, to co ona robi to nie ma najmniejszego sensu i jest totalnym zaprzeczeniem tego co mowila bedac ze mna. Wywrocila swoje (i swojej corki) zycie kompletnie do gory nogami z dnia na dzien, zrobila rzeczy o ktore ja ja prosilem a ona sie na nie wtedy nie zgadzala. jak ja teraz nazwac? hipokrytka? to i tak najlagodniejsze okreslenia jakie cisnie mi sie na usta.
No ale coz, trzeba to zostawic z boku i brac sie za rozwod, bo ona sama sobie podcina galez na ktorej siedzi, a jak z niej pierdyknie to ja nie mam zamiaru ponosic tego konsekwencji.
pozdrowka!

423

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
woytek napisał/a:

twierdzi ze teraz dopiero czuje co to znaczy zycie, twierdzi ze na wszystko teraz ja stac (WTF??) i wogole jest zajebiscie.
Nie wiem co tej dziewczynie strzelilo do glowy, to jest kompletna paranoja, to co ona robi to nie ma najmniejszego sensu i jest totalnym zaprzeczeniem tego co mowila bedac ze mna.

Mam to samo. Nic, tylko zostawić taką w spokoju, niech korzysta z życia smile niech szaleje bez końca, aż obudzi się kiedyś z ręką w nocniku i przybiegnie z płaczem. A jak przybiegnie, to niech przyładuje tą pustą makówką w drzwi zabite na cztery spusty, bo my będziemy wtedy już w innym miejscu i z inną osobą. A jakie echo się poniesie... smile

Tzn. ja mam lepiej, bo mój związek nieformalny był, niezalegalizowany. Powiedziałem tylko "papa" i pomachałem ładnie rączką. Współczuję wam, panowie, że się tak musicie z tymi rozwodami męczyć. A jak jeszcze dzieci są... to już w ogóle kaplica.

424 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-04-03 12:34:20)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
raptorrr napisał/a:
woytek napisał/a:

twierdzi ze teraz dopiero czuje co to znaczy zycie, twierdzi ze na wszystko teraz ja stac (WTF??) i wogole jest zajebiscie.
Nie wiem co tej dziewczynie strzelilo do glowy, to jest kompletna paranoja, to co ona robi to nie ma najmniejszego sensu i jest totalnym zaprzeczeniem tego co mowila bedac ze mna.

Mam to samo. Nic, tylko zostawić taką w spokoju, niech korzysta z życia smile niech szaleje bez końca, aż obudzi się kiedyś z ręką w nocniku i przybiegnie z płaczem. A jak przybiegnie, to niech przyładuje tą pustą makówką w drzwi zabite na cztery spusty, bo my będziemy wtedy już w innym miejscu i z inną osobą. A jakie echo się poniesie... smile

Tzn. ja mam lepiej, bo mój związek nieformalny był, niezalegalizowany. Powiedziałem tylko "papa" i pomachałem ładnie rączką. Współczuję wam, panowie, że się tak musicie z tymi rozwodami męczyć. A jak jeszcze dzieci są... to już w ogóle kaplica.

Woytek i Raptorrr - nie wierzcie w to, co mówią te istotki smile Przecież one wiedzą, co Was najbardziej rozłoży na łopatki, więc zachowują się jak małpy na drzewie, udając, że dziś jest kolorowo, jak nigdy przedtem. To, co widać na zewnątrz bardzo często nie ma pokrycia z tym, co czują wewnatrz smile Dziś już to wiem smile

Scooby - nie martw się, ja tez latałem do żony jak dziki łoś, starając się "poskładać" coś, co już od dawna nie istniało smile W szkołach nie uczą, jak postępować w takich sytuacjach. Dopiero życie uczy i/lub ludzie, którzy w analogicznej sytuacji byli. Ale ja niestety w tym czasie nie znałem nikogo takiego, więc popełniłem masę błędów.

A co do całokształtu - przypomniało mi się genialne powiedzenie:

"Popełniać błędy jest rzeczą ludzką. Wybaczać - boską". Ja juz wybaczyłem, choć nie zapomnę. Ale żyję teraz dla siebie, przyjaciół, rodziny i ludziom, którym mogę pomóc.

425

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
woytek napisał/a:

Moja "jeszcze zona" dopiero rozkreca swoja wizje "harlequina".

hmm Widac stare " papierowe romasidla" sa na czasie teraz...

Ostanio wyprowadzila sie od rodzicow (bags - widac ze zerwala pepowine z mamuska i rodzinka !! - tylko czy mozna to uznac za sukces??), oczywiscie twierdzi ze mieszka sama i idzie ostro w zaparte, ale wszelkie fakty przecza temu, twierdzi ze teraz dopiero czuje co to znaczy zycie, twierdzi ze na wszystko teraz ja stac (WTF??) i wogole jest zajebiscie.

Nooo zajebioza, ona sie wyprowadzila od rodzinki "na swoje" i wmawia Ci sielankowa wizje drugiej strony medalu, tzn rodzinka sie wprowadzila do niej i "pelnia warte" na zmiane z cichym wielbicielem.

Nie wiem co tej dziewczynie strzelilo do glowy, to jest kompletna paranoja, to co ona robi to nie ma najmniejszego sensu i jest totalnym zaprzeczeniem tego co mowila bedac ze mna. Wywrocila swoje (i swojej corki) zycie kompletnie do gory nogami z dnia na dzien, zrobila rzeczy o ktore ja ja prosilem a ona sie na nie wtedy nie zgadzala. jak ja teraz nazwac? hipokrytka? to i tak najlagodniejsze okreslenia jakie cisnie mi sie na usta.

Poszla "po rozum" do glowy... pytanie czyjej big_smile

No ale coz, trzeba to zostawic z boku i brac sie za rozwod, bo ona sama sobie podcina galez na ktorej siedzi, a jak z niej pierdyknie to ja nie mam zamiaru ponosic tego konsekwencji.

Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Rozwod niech bedzie formalnoscia a jak wywiesi biala flage i zechce wrocic, to cyt.: "jak przybiegnie, to niech przyładuje tą pustą makówką w drzwi zabite na cztery spusty, bo my będziemy wtedy już w innym miejscu i z inną osobą. A jakie echo się poniesie... big_smile "
Nowa wersja syndromu malpki? zamiast skakac z galezi na galaz to lepiej jest ja podcinac. A to Ci dopiero nowosc. Wiele "patentow" juz praktykowalem ale ten jest z samej nazwy niebezpieczny... szkoda czasu na robienie z siebie kaskaderskiego krolika doswiadczalnego. lol

426

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

no moja ex tez podobno wiedzie bardzo szczesliwe zycie o czym wspomniala, z czego ja rowniez sie bardzo ciesze.dzwonila w poniedzialek 2 razy oczywiscie z zastrzezonego ,abym jej nie nekal przeciez jakby co.mimo ,ze nie pisze nic na jej polski nr ,ktory ma wlaczony. takie to zalosne sa proby upokarzania. ktos wie po co? oczywiscie odrzucilem polaczenia nie majac natchnienia na rozmowe.wiec nie wiem o co chodzilo..czy o zalegla kase ,ktora jej wisze,czy moze cos na prima aprilis badz z zyczeniami swiatecznymi? i teraz zastanawiajace czy znow zaatakuje i mysle czy podjasc rozmowe...

427

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

a i milo Fevers ,ze dales znak zycia bo tak zamilkles po sprawie rozwodowej.dalej tkwimy w ciemnej dupie.
i plus dla scooby ,ze juz sie zaczyna odcinac i pewnie pewnego dnia wezmie nasze porady do siebie i przestanie latac. bardzo ambitny plan scooby ,ale chyba predzej nasze ex do Nas wroca niz Ty przestaniesz latac. a Ty sobie mozesz podziekowac i zaspiewac "znowu w zyciu mi nie wyszlo". mnie tez lapie czesto jeszcze na zale zeby napisac do niej ,wyrzucic z siebie uczucia i zlosc z mysla ,ze cos wskoram lecz jedynym rozwiazaniem jest "zimna wojna".jesli nie wiesz co to jest, trwala miedzy rosja a USA przez 40 lat,polegala na tym ,ze oba kraje sie zbroily militarnie i naglasnialy swoja potege lecz tak naprawde nikt nic nie robil.

428 Ostatnio edytowany przez woytek (2013-04-03 20:12:10)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Rozwod niech bedzie formalnoscia a jak wywiesi biala flage i zechce wrocic, to cyt.: "jak przybiegnie, to niech przyładuje tą pustą makówką w drzwi zabite na cztery spusty, bo my będziemy wtedy już w innym miejscu i z inną osobą. A jakie echo się poniesie... big_smile "
Nowa wersja syndromu malpki? zamiast skakac z galezi na galaz to lepiej jest ja podcinac. A to Ci dopiero nowosc. Wiele "patentow" juz praktykowalem ale ten jest z samej nazwy niebezpieczny... szkoda czasu na robienie z siebie kaskaderskiego krolika doswiadczalnego. lol

Tak, tylko ze jak malpka ma w rece pile lancuchowa, i udajac glupa scina nia galazke na ktorej siedzi, to ja stojac pod ta galezia moge obuchem dostac w lep! A tego i pozniejszych konsekwencji chce uniknac, dlatego mowie  o rozwodzie.
Kazdy z nas ma inna sytuacje, ja mozna powiedziec mam wlasnie tak ze stoje pod ta galezia, na ktorej siedzi "crazy monkey" z odpalona juz spalinowka i kij to wie co jej przyjdzie do glowy, albo czy ja ktos upoluje, albo ktos jej da do drugiej lapy druga pile!!

429

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

To wykop pod drzewem wilczy dół i spie*dalaj stamtąd czym prędzej big_smile

430

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
woytek napisał/a:
bags napisał/a:

Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Rozwod niech bedzie formalnoscia a jak wywiesi biala flage i zechce wrocic, to cyt.: "jak przybiegnie, to niech przyładuje tą pustą makówką w drzwi zabite na cztery spusty, bo my będziemy wtedy już w innym miejscu i z inną osobą. A jakie echo się poniesie... big_smile "
Nowa wersja syndromu malpki? zamiast skakac z galezi na galaz to lepiej jest ja podcinac. A to Ci dopiero nowosc. Wiele "patentow" juz praktykowalem ale ten jest z samej nazwy niebezpieczny... szkoda czasu na robienie z siebie kaskaderskiego krolika doswiadczalnego. lol

Tak, tylko ze jak malpka ma w rece pile lancuchowa, i udajac glupa scina nia galazke na ktorej siedzi, to ja stojac pod ta galezia moge obuchem dostac w lep! A tego i pozniejszych konsekwencji chce uniknac, dlatego mowie  o rozwodzie.

Woytek zachowaj bezpieczna odleglosc a nawet zmien "las".
A z drugiej strony - bez urazy - to moze ona bierze udzial w spocie reklamowym pilarek Stihl?

431

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Fevers-dobrze,że jesteś,nie było pytania...pzdr.

432

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Kłopot wszelako pozostaje.Pozwólcie,że -skracając cały temat-podzielę się spostrzeżeniami.Faceci też tak mają,więc-z szacunkiem dla porzuconych kobiet-hm.Panowie:czy zauważacie pewną prawidłowość?Nasze partnerki znienacka zupełnie zaczynają wierzyć w pewną rzeczywistość.Nas zaczynają postrzegać przez pryzmat negatywnych doświadczeń,a przyszłych partnerów jako niekończące się pasmo miłości,radości,szczęścia...Stają raptem naprzeciw nas,i wybierają te obrazy,które im się składają w "logiczną"całość.Mają jakieś takie fakty,lub ich interpretacje,które opisują przekonująco "rzeczywistość".Wyobraźcie sobie kobietę atrakcyjną(cokolwiek to dla Was znaczy..),W miarę komunikatywną,w miarę nami zainteresowaną.I wyobrażcie sobie,że to żona Feversa-na przykład.Sorry Fevers:)Dla nas(was)-fajna laska.Dla Feversa-nie za bardzo dzisiaj:)..
A jutro-może trochę bardziej..Czy Fevers uczciwie ocenił własną partnerkę wczoraj?Jezu-dziwne byłoby,żeby po sprawie sądowej napisał coś innego.Jestem i tak pod wrażeniem Człowieka.
Ok.I w głowie kobiety(np-Feversa )też jest pewien obraz(np-Feversa ).Ona w danym momencie widzi to co jej pasuje do obrazka,który chce widzieć,żeby jej się wszystko zgadzało...Być może dlatego w sądzie-na przykład-ciężko złapać z kimkolwiek kontakt wzrokowy,bo wszyscy(gdzieś,pod skórą..)wiedzą,że to tylko kawałek rzeczywistości,nierzadko-wyimaginowanej,lub-zakrzywionej nieco(ha,ha)wyobraźnią..I tu wraca zasadne pytanie założyciela wątku-czy trzeźwe spojrzenie powróci po jakimś czasie?Dobrze byłoby się czegoś trzymać i w coś wierzyć..Pewnie wpływ na innych mamy ograniczony,dużo większy-na nas samych.To też odpowiedź na żartobliwe określenie Catwoman-masochiści.Rozumiem Feversa-każdy partner ma prawo do napadów idiotyzmu.Każdy-my też,na zasadzie wzajemności.Statystyczne dwa lata-to akceptowalny czas,choć-niekoniecznie-dla wszystkich.I z prawem do elastycznego weryfikowania własnych postanowień.Pozdrowienia wszystkim,co stuknęli głową w mur "innej interpretacji związku".

433

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
prostyfacet napisał/a:

Kłopot wszelako pozostaje.Pozwólcie,że -skracając cały temat-podzielę się spostrzeżeniami.Faceci też tak mają,więc-z szacunkiem dla porzuconych kobiet-hm.Panowie:czy zauważacie pewną prawidłowość?Nasze partnerki znienacka zupełnie zaczynają wierzyć w pewną rzeczywistość.Nas zaczynają postrzegać przez pryzmat negatywnych doświadczeń,a przyszłych partnerów jako niekończące się pasmo miłości,radości,szczęścia...Stają raptem naprzeciw nas,i wybierają te obrazy,które im się składają w "logiczną"całość.Mają jakieś takie fakty,lub ich interpretacje,które opisują przekonująco "rzeczywistość".Wyobraźcie sobie kobietę atrakcyjną(cokolwiek to dla Was znaczy..),W miarę komunikatywną,w miarę nami zainteresowaną.I wyobrażcie sobie,że to żona Feversa-na przykład.Sorry Fevers:)Dla nas(was)-fajna laska.Dla Feversa-nie za bardzo dzisiaj:)..
A jutro-może trochę bardziej..Czy Fevers uczciwie ocenił własną partnerkę wczoraj?Jezu-dziwne byłoby,żeby po sprawie sądowej napisał coś innego.Jestem i tak pod wrażeniem Człowieka.
Ok.I w głowie kobiety(np-Feversa )też jest pewien obraz(np-Feversa ).Ona w danym momencie widzi to co jej pasuje do obrazka,który chce widzieć,żeby jej się wszystko zgadzało...Być może dlatego w sądzie-na przykład-ciężko złapać z kimkolwiek kontakt wzrokowy,bo wszyscy(gdzieś,pod skórą..)wiedzą,że to tylko kawałek rzeczywistości,nierzadko-wyimaginowanej,lub-zakrzywionej nieco(ha,ha)wyobraźnią..I tu wraca zasadne pytanie założyciela wątku-czy trzeźwe spojrzenie powróci po jakimś czasie?Dobrze byłoby się czegoś trzymać i w coś wierzyć..Pewnie wpływ na innych mamy ograniczony,dużo większy-na nas samych.To też odpowiedź na żartobliwe określenie Catwoman-masochiści.Rozumiem Feversa-każdy partner ma prawo do napadów idiotyzmu.Każdy-my też,na zasadzie wzajemności.Statystyczne dwa lata-to akceptowalny czas,choć-niekoniecznie-dla wszystkich.I z prawem do elastycznego weryfikowania własnych postanowień.Pozdrowienia wszystkim,co stuknęli głową w mur "innej interpretacji związku".

Jedyne, czego dziś jestem pewien, po tych wszystkich głazach spadających mi na łeb od chwili tzw. "przewału" szanownej moim zdaniem "już nie kobiety" to tego, że wiem, jaka była i jaka jest na dzień dzisiejszy. Jak na złość - byłem tak w niej zakochany przez te lata, że symptomy które powinny mnie bardzo zastanowić uciekały z mojego pola widzenia. Wiadomo, że gdy kochamy, to pewnych myśli nie chcemy dopuścić do swojej świadomości. I dziś za to wielu z nas pokutuje. To niestety daje mi dużo do myślenia, a wnioski nie podobają mi się. I to bardzo. Może to prostackie i z dużą dawką uprzedzenia, ale nie wierzę już w idealne kobiety. Już zawsze będę miał sporą dozę dystansu do partnerki, tego co mówi i robi. Jeśli nie będę tego miał, jeśli ponownie pozwolę swojej czujności i intuicji usnąć, to mogę ponownie dostać siekierą w plecy. A na to już nigdy więcej nie pozwolę nikomu.
Co do prawidłowości, którą poruszyłeś w wypowiedzi - jak najbardziej. W końcu chodzi o jeden i ten sam mechanizm psychologiczny, czyli faza zauroczenia poprzedzona nieumiejętnością rozwiązywania problemów związkowych, czyli krótko nazywając rzeczy po imieniu - niedojrzałość. Robią sobie projekcje, wchodzą w związki z facetami, w których nie zobaczą wad, bo nie chcą ich widzieć, dopóki nie minie faza różowych okularów. A jak ta faza nadchodzi, to konsekwencje są różne...Dziś wiem jedno i sądzę, że się nie mylę. Po takiej sytuacji jak na przykład moja, wrócić może JEDYNIE ta kobieta, która ba bardzo dużą siłę wewnętrzną, która umie przyznać się przed sobą do błędu i wykazać pokorę. Ale jak na złość, gdyby te cechy kobieta miała, to by w pierwszej kolejności nie odeszła dla cukierkowych snów. Nas negują, bo wszystkie uczucia przelewają już na inne obiekty ( czyt. - kochanków ). Jesteśmy dla nich balastem, który chcą odrzucić, by móc wyzbyć się poczucia winy, które na przeróżne sposoby chcą zrzucić na nasze barki. Stąd nienawiść, złość, obrzydzenie i tego typu reakcje. To, co jest w tym wszystkim zabawne, to to, że nie ma w tym "logicznej całości". Nasze ... no, nazwijmy je "kobiety"... są niczym małpy, którym dano klucze do plantacji bananów. Mogą po związkowej rutynie znowu szaleć, czuć, że żyją, żadnych zobowiązań, żadnych problemów...ale są na tyle tępe, że nie uświadamiają sobie ( bo nie chcą ), że faza zauroczenia nigdy nie trwa wiecznie.
Czy dobrze oceniłem moją żonę w przysłowiowym "wczoraj"? Nie, zdecydowanie nie. Dlaczego? Bo nie byłem w pełni świadomy siebie i swoich mechanizmów. Nie byłem także świadomy jej mechanizmów, bo nie skupiałem na tym uwagi. Chciałem w niej widzieć tą osobę, którą powierzchownie z siebie robiła. A drugie dno, to prawdziwe...no wyszło po czasie. Poruszając jeszcze kwestię braku kontaktu wzrokowego...na to wpływa wiele czynników. Na pewno wszystkie wymienione wcześniej, wynikające z przeniesienia uczuć na innego faceta. Ale myślę, że także świadomość ilości syfu, który wytworzyła. Wisienka na torcie jest jej brak godności, honoru. To wszystko składa się na szczurze zachowanie.
Uwierz mi, że trzeźwe spojrzenie na całokształt to mam dziś. Kiedy mogę poświęcić sporo czasu na analizę, przemyślenia, do których wykorzystać mogę dystans emocjonalny miedzy nami, więc w miarę spory obiektywizm. A czy u niej będzie trzeźwe spojrzenie? jest tylko jedna przyczyna, która mogłaby do tego doprowadzić - gdyby została potraktowana przez swojego księcia dokładnie tak samo i w tych samych sferach, w których dołożyła mi. Tylko i wyłącznie. Musiałaby dostać tak mocno po dupie, żeby ponownie odwróciło się jej o 180 stopni odczuwanie. A to jest bardzo bało prawdopodobne w innych niż taki scenariuszach. Niestety, w okresie tych dwóch harlequinowych lat zachodzą nieodwracalne zmiany w wydarzeniach, jak na przykład ciąża. Jest to najgorsze, co taką kobietę może spotkać, bo dziecko i projekcja szczęśliwej rodziny z kimś, kogo poznało się w chwili, kiedy nie chciało się widzieć jego wad...sami sobie dopowiedzcie resztę. Ale kurde jak na złość, faza zauroczenia w pewnym wieku sprzyjającym założeniu rodziny, połączona z możliwościami finansowymi księciunia to mieszanka zaiste wybuchowa i sprzyjająca zdebileniu. Nie wiem jak się wyklaruje przyszłość, naprawdę nie wiem, bo faze małpy moja żona ma naprawde silną, a o popełnienie życiowych błędów w takiej fazie jest bardzo łatwo.

434

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Wyjątkowo dobra wypowiedż.

435

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Fevers.Nic dodać,nic ująć.Dobrze się czyta,to co piszesz,bo to przemyślane,przetrawione i na końcu- mądre i prawdziwe.W dotaku-rzetelnie i uczciwie ocenione.Współczuję jedynie uczuć,co się poharatają przy takich okazjach...Ale za to wiesz,że nie ma kobiet idealnych.To dobra wiadomość:)
Swoją ścieżką-nam 48 lat,od dwudziestu paru lat w związku,dwójka dzieci.Na 100% wiem,że związek rozleciały się niejednokrotnie(tak jak rozlazły się i poprzednie),gdyby dobre ludzie nie wetknęli mi do rąk trzech paskudnych książek,więc warto sobie samemu pomagać,co czynisz,ztego co pisałeś.Z całego serca życzę powodzenia w życiu dalszym.

436

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

A!I jeszcze refleksja natury bardziej ogólnej:
To zdumiewające,że uczy się nas wyciągania drugiej pochodnej,historii starożytnej,geografii,fizyki,a przez paręnaście lat tego przyswajania wiedzy-nikt nie zająknie się na tematy,co dla wielu ludzi natychmiast po zakończeniu formalnej nauki stają się najistotniejszymi.Pierwszy to relacja z drugim człowiekiem i sterowanie własnymi uczuciami i związkiem.A druga to zarabianie pieniędzy.Jakoś,kurczę-ta wiedza przez szkoły jest konsekwentnie omijana.No i później trzeba to wszystko układać na bieżąco.Ja bym w każdym razie wolał trafić na informacje-jak sterować związkiem w pożądanym kierunku-trochę wcześniej niż trafiłem.Pozdrowienia.

437

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Widzę, że wątek zaczął przymierać..., ale życie nie pozwoli mu chyba tak szybko skonać wink
Na samym początku autor wątku (Fevers żyjesz?) pytał o czas jaki potrzebuje była partnerka,
żeby otrząsnąć się z "Harlequina". Padały różne przedziały czasowe. Dodam od siebie mój kolejny
empiryczny odczyt: pół roku wink

438

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
onslaught napisał/a:

Widzę, że wątek zaczął przymierać..., ale życie nie pozwoli mu chyba tak szybko skonać wink
Na samym początku autor wątku (Fevers żyjesz?) pytał o czas jaki potrzebuje była partnerka,
żeby otrząsnąć się z "Harlequina". Padały różne przedziały czasowe. Dodam od siebie mój kolejny
empiryczny odczyt: pół roku wink

Zgon tego watku to pojecie wzgledne smile
Jakos nie wyczuwam w Twoim glosie powiewu radosci z tego tytulu big_smile
Mi jeszcze brakuje 2 m-cy do takiego odczytu... ech ta wolnosc lol

439

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Witajcie koledzy! Onslaught: napisz cos wiecej!
Ja od siebie dodam, ze ostatnio kontakty z moja jz wyraznie sie ocieplily. Okazalo sie takze, ze jest wielce prawdopodobne ze jeszcze mnie nie zdradzila (o co ja podejrzewalem), a takze ze nikogo na stale nie ma jeszcze w jej zyciu. Tak mysle, czy powinienem ja tutaj publicznie przeprosic za to ze jej troche nawtykalem i jak sie okazuje nieslusznie podejrzewalem o najgorsze?
Najwazniejsze, zeby podejsc do tego na chlodno, bez emocji, takie jest moje zdanie.

440

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Fevers przepadl jak kamien w studni.
Woytek nie przepraszaj i punkt 34.nie schodz z raz obranej drogi

441

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
woytek napisał/a:

Witajcie koledzy! Onslaught: napisz cos wiecej!
Ja od siebie dodam, ze ostatnio kontakty z moja jz wyraznie sie ocieplily. Okazalo sie takze, ze jest wielce prawdopodobne ze jeszcze mnie nie zdradzila (o co ja podejrzewalem), a takze ze nikogo na stale nie ma jeszcze w jej zyciu. Tak mysle, czy powinienem ja tutaj publicznie przeprosic za to ze jej troche nawtykalem i jak sie okazuje nieslusznie podejrzewalem o najgorsze?
Najwazniejsze, zeby podejsc do tego na chlodno, bez emocji, takie jest moje zdanie.

Woytek topisz sie w jej toksyku po uszy... moja tez mnie "prawdopodobnie nie" zadradzala i ukrywala idealnie... a to prawdopodobienstwo u znajomych - nawet u mojego wsparcia duchownego - az huczalo do kwadratu...

442

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

Jakos nie wyczuwam w Twoim glosie powiewu radosci z tego tytulu big_smile

Niestety masz rację. Nie cieszę się. Staram się podejść od tego na spokojnie.
Zwłaszcza, że mam świadomość, że nawet jeśli miałaby szczere intencje to
nic z tego nie będzie (za wiele złego się stało). Jak nabiorę do tego wszystkiego
dystansu to postaram się napisać coś więcej na temat tego jak działa ten
mechanizm.

443

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
onslaught napisał/a:
bags napisał/a:

Jakos nie wyczuwam w Twoim glosie powiewu radosci z tego tytulu big_smile

Niestety masz rację. Nie cieszę się. Staram się podejść od tego na spokojnie.
Zwłaszcza, że mam świadomość, że nawet jeśli miałaby szczere intencje to
nic z tego nie będzie (za wiele złego się stało)

Raczej radosc jest, ze to nie My dokonujemy tego "czynu", no ale przycmiewa ta radosc smutek, ze staczaja sie na dno bylo nie bylo bliskie nam osoby.

Jak nabiorę do tego wszystkiego dystansu to postaram się napisać coś więcej na temat tego jak działa ten mechanizm.

Ja tez jeszcze do tego finalu nie dotarlem i nie rozkminilem mechanizmu zdrady do konca.
I chyba nie rozkminie, bo sam sie tego czynu brzydze a z opowiesci tej drugiej strony widze, ze jest to widziane - o zgrozo - w samych superlatywach. "Ma zone a nie che odejsc do mnie... WTF???"

444

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

Woytek topisz sie w jej toksyku po uszy... moja tez mnie "prawdopodobnie nie" zadradzala i ukrywala idealnie... a to prawdopodobienstwo u znajomych - nawet u mojego wsparcia duchownego - az huczalo do kwadratu...

Bags: A co jesli okaze sie ze jednak nie zdradzila? Pisales, ze zdrada przekresla ostatnia szanse, co by bylo gdyby jednak ta szansa nadal istniala? podjalbys probe ratowania malzenstwa?

445

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
woytek napisał/a:
bags napisał/a:

Woytek topisz sie w jej toksyku po uszy... moja tez mnie "prawdopodobnie nie" zadradzala i ukrywala idealnie... a to prawdopodobienstwo u znajomych - nawet u mojego wsparcia duchownego - az huczalo do kwadratu...

Bags: A co jesli okaze sie ze jednak nie zdradzila? Pisales, ze zdrada przekresla ostatnia szanse, co by bylo gdyby jednak ta szansa nadal istniala? podjalbys probe ratowania malzenstwa?

W innym scenariuszu niz moj to moze przez gigantyczne "m", mega rozwazenie wszelkich za i przeciw i... jeszcze wiekszy wklad partnerki w ratowanie zwiazku "po".

Ale w takim kolowrotku jak podloze Naszego, to szczerze Ci mowie, ze mocno bys sie zastanowil gdybys poznal te temat przynajmniej na tyle co ja. A tu jest na prawde sporo takich zagwozdek, ktorych nawet lepiej bys nie wiedzial, skoro podejmujesz sie ratowania. Tu nie masz wsparcia od rodziny po stronie zony a to jest nawet w przypadku terapii wskazane.

Pojecie tykajacej bomby znasz... no to ona tutaj eksploduje z czasem kawalek po kawalku nim sie zorientujesz i przygotujesz na to.

446 Ostatnio edytowany przez woytek (2013-04-14 20:20:17)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
bags napisał/a:

Ale w takim kolowrotku jak podloze Naszego, to szczerze Ci mowie, ze mocno bys sie zastanowil gdybys poznal te temat przynajmniej na tyle co ja. A tu jest na prawde sporo takich zagwozdek, ktorych nawet lepiej bys nie wiedzial, skoro podejmujesz sie ratowania. Tu nie masz wsparcia od rodziny po stronie zony a to jest nawet w przypadku terapii wskazane.
.

Spoko, ja sie jeszcze nie podejmuje ratowania, na razie to sa moje rozwazania i przypuszczenia. Nie wiem czy wogole bedzie chec z jej strony naprawy czegokolwiek, wyjasni sie to wkrotce bo jestesmy umowieni na szczera rozmowe w tym tygodniu.

447

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
geniu napisał/a:

Fevers przepadl jak kamien w studni.
Woytek nie przepraszaj i punkt 34.nie schodz z raz obranej drogi

Jestem, jestem. Ostatnio mam wahania energetyczne, bo co chwila mam rozprawy sądowe. Jak się zakończy wszystko to znowu wrócę do aktywnego udziału w forum smile Już niedługo.

448

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
Fevers napisał/a:
geniu napisał/a:

Fevers przepadl jak kamien w studni.
Woytek nie przepraszaj i punkt 34.nie schodz z raz obranej drogi

Jestem, jestem. Ostatnio mam wahania energetyczne, bo co chwila mam rozprawy sądowe. Jak się zakończy wszystko to znowu wrócę do aktywnego udziału w forum smile Już niedługo.

We need U!

449

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Bardzo proszę o pomoc, bo zaczynam tracić zdrowy osąd rzeczywistości. Kika dni temu orzeczono nasz rozwód. Co ciekawe - podczas rozprawy i po rozprawie moja żona płakała tak mocno, jak jeszcze nigdy. Od czasu rozprawy obserwuję jej profil Facebookowy i przyznam szczerze, że jestem mega skołowany, bo w materiałach, polubionych stronach, tematem przewodnim jest smutek, cierpienie i żal. Mało tego - po rozprawie mój adwokat powiedział mi, że według niego moja żona jest zmanipulowana, albo wplątała się w coś, z czego nie może się wydostać. Swojemu adwokatowi podała szczegóły z jej życia prywatnego, które gdyby dotarły do jej rodziców, to zaskutkowałyby tym, że rodzice by się jej wyrzekli. Nienormalne jest to, co się stalo w sądzie. Gdyby rzeczywiście pragnęła tego rozwodu, to nie taka powinna byc jej reakcja na koniec, prawda? Co jest grane? Czy może być manipulowana lub pod presją? Mało tego - jej adwokat podczas przerwy w rozprawie odszedł na bok porozmawiac z moim adwokatem, ale powiedział, że nie chce od niej odchodzić zbyt daleko. Zupełnie, jakby obawiał się, ze moja żona może, kolokwialnie mówiąc, wymięknąć. A on za wszelką cenę chciał ten rozwód doprowadzić do końca. Mądry adwokat na jego miejscu dałby jej jeszcze miesiąc lub dwa, na przemyślenie, skoro pojawiła się z jej strony taka reakcja. Proszę o Wasze opinie, bo ja już zgłupiałem.

450

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
Fevers napisał/a:

Bardzo proszę o pomoc, bo zaczynam tracić zdrowy osąd rzeczywistości. Kika dni temu orzeczono nasz rozwód. Co ciekawe - podczas rozprawy i po rozprawie moja żona płakała tak mocno, jak jeszcze nigdy. Od czasu rozprawy obserwuję jej profil Facebookowy i przyznam szczerze, że jestem mega skołowany, bo w materiałach, polubionych stronach, tematem przewodnim jest smutek, cierpienie i żal. Mało tego - po rozprawie mój adwokat powiedział mi, że według niego moja żona jest zmanipulowana, albo wplątała się w coś, z czego nie może się wydostać. Swojemu adwokatowi podała szczegóły z jej życia prywatnego, które gdyby dotarły do jej rodziców, to zaskutkowałyby tym, że rodzice by się jej wyrzekli.

czyżby gach był szycha albo kimś z rodziny... hmm

Nienormalne jest to, co się stalo w sądzie. Gdyby rzeczywiście pragnęła tego rozwodu, to nie taka powinna byc jej reakcja na koniec, prawda? Co jest grane? Czy może być manipulowana lub pod presją? Mało tego - jej adwokat podczas przerwy w rozprawie odszedł na bok porozmawiac z moim adwokatem, ale powiedział, że nie chce od niej odchodzić zbyt daleko. Zupełnie, jakby obawiał się, ze moja żona może, kolokwialnie mówiąc, wymięknąć. A on za wszelką cenę chciał ten rozwód doprowadzić do końca. Mądry adwokat na jego miejscu dałby jej jeszcze miesiąc lub dwa, na przemyślenie, skoro pojawiła się z jej strony taka reakcja. Proszę o Wasze opinie, bo ja już zgłupiałem.

Kochanek rzadzi i trzyma papuge w szachu... zamordyzmu milczenia na Twojej eks żonie. Cos mi tak sie to widzi...

451

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

moze ona chce wrocic,zaluje podjetej pochopnie decyzji.

452

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
Fevers napisał/a:

Jestem już po. Dziś całkowicie zmienił się mój pogląd na to coś, co formalnie jeszcze jest żoną. Okres, który dawałem jej na "ogarnięcie się" zostaje przeze mnie skreślony. Ten stwór kobietopodobny dla mnie nie istnieje. Potwierdziło się, że 6 lat naszego bycia razem było oparte na chęci wżenienia się w moją rodzinę. Z całą pewnością stwierdzam, że odeszła ode mnie nie z powodu moich wad, a po to, by dawać du*y za korzyści materialne. oczywiście jednej osobie. Ta pipa nie potrafiła dziś mimo 4-godzinnej rozprawy spojrzeć mi w oczy. Cały czas uciekała wzrokiem. Świadkowie ( rodzice i przyjaciółki ) zrobili ze mnie najgorszego sadystę, skur**syna i Bóg jeden wie, co jeszcze. Wszystkie ich zeznania były ustawione wcześniej i co zabawne, w trakcie ich zeznań pojawiły się nie tylko nieścisłości "wspólnej wersji", ale wręcz rozbieżności. Po kilku zręcznych pytaniach mojego adwokata pogrążyli się całkowicie. W każdym razie - daję Wam wszystkim, którzy tu zajrzycie dobrą radę: jak was tego typu bladź albo męski odpowiednik zostawi, to czapka na drogę i choćby żyły wyłaziły na czole, nie przyjmujcie ich z powrotem!! Moja dla mnie umarła. Brzydziłbym się jej dotknąć. To, co mi dziś dało naprawdę wielką satysfakcję, to to, że wyraźnie poczułem, jakiego typu faceta ona przyciągnie. Będzie gryzła jeszcze chodniki z żalu, gniewu, frustracji i całej gamy uczuć, które do niej przyjdą. Ten czas nadejdzie, może za kilka lat, może później, ale życie przetrzepie jej dupsko równo. Ja jak osiągnę całkowity spokój ducha i harmonię uczuć, to układam sobie życie. Na takie ścierwo nie będę czekał. Czy dam jej szansę na powrót? Gdyby czołgała się cyckami po ziemi pełznąc do mnie, łapiąc mnie łapami za buty i rycząc w niebogłosy...1% na to, że tą szansę by dostała. Na dzień dzisiejszy jest to zero szans. Dlatego, że dla mnie te 6 lat było zbudowane na uczuciu, najgłębszym z możliwych, jakim potrafiłbym kogokolwiek obdarować. A ta suka potraktowała to jak serwetkę, którą po jedzeniu otarła sobie ryj i rzuciła na podłogę. Dla niej byłem skarbonką. Ale uczucia udawała po mistrzowsku. Tego jej nigdy ani nie wybaczę, ani nie zapomnę. Jak kiedyś wspomniałem - taką bladź należałoby wysłać do łagrów na 10 lat. Nic mniej.

Przypominam ci twoje wcześniejsze slowa.
Pomyśl o tym.
To tak odnośnie obecnej sytuacji i zachowania twojej ex.

453 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-06-06 23:35:55)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
Alterego1 napisał/a:
Fevers napisał/a:

Jestem już po. Dziś całkowicie zmienił się mój pogląd na to coś, co formalnie jeszcze jest żoną. Okres, który dawałem jej na "ogarnięcie się" zostaje przeze mnie skreślony. Ten stwór kobietopodobny dla mnie nie istnieje. Potwierdziło się, że 6 lat naszego bycia razem było oparte na chęci wżenienia się w moją rodzinę. Z całą pewnością stwierdzam, że odeszła ode mnie nie z powodu moich wad, a po to, by dawać du*y za korzyści materialne. oczywiście jednej osobie. Ta pipa nie potrafiła dziś mimo 4-godzinnej rozprawy spojrzeć mi w oczy. Cały czas uciekała wzrokiem. Świadkowie ( rodzice i przyjaciółki ) zrobili ze mnie najgorszego sadystę, skur**syna i Bóg jeden wie, co jeszcze. Wszystkie ich zeznania były ustawione wcześniej i co zabawne, w trakcie ich zeznań pojawiły się nie tylko nieścisłości "wspólnej wersji", ale wręcz rozbieżności. Po kilku zręcznych pytaniach mojego adwokata pogrążyli się całkowicie. W każdym razie - daję Wam wszystkim, którzy tu zajrzycie dobrą radę: jak was tego typu bladź albo męski odpowiednik zostawi, to czapka na drogę i choćby żyły wyłaziły na czole, nie przyjmujcie ich z powrotem!! Moja dla mnie umarła. Brzydziłbym się jej dotknąć. To, co mi dziś dało naprawdę wielką satysfakcję, to to, że wyraźnie poczułem, jakiego typu faceta ona przyciągnie. Będzie gryzła jeszcze chodniki z żalu, gniewu, frustracji i całej gamy uczuć, które do niej przyjdą. Ten czas nadejdzie, może za kilka lat, może później, ale życie przetrzepie jej dupsko równo. Ja jak osiągnę całkowity spokój ducha i harmonię uczuć, to układam sobie życie. Na takie ścierwo nie będę czekał. Czy dam jej szansę na powrót? Gdyby czołgała się cyckami po ziemi pełznąc do mnie, łapiąc mnie łapami za buty i rycząc w niebogłosy...1% na to, że tą szansę by dostała. Na dzień dzisiejszy jest to zero szans. Dlatego, że dla mnie te 6 lat było zbudowane na uczuciu, najgłębszym z możliwych, jakim potrafiłbym kogokolwiek obdarować. A ta suka potraktowała to jak serwetkę, którą po jedzeniu otarła sobie ryj i rzuciła na podłogę. Dla niej byłem skarbonką. Ale uczucia udawała po mistrzowsku. Tego jej nigdy ani nie wybaczę, ani nie zapomnę. Jak kiedyś wspomniałem - taką bladź należałoby wysłać do łagrów na 10 lat. Nic mniej.

Przypominam ci twoje wcześniejsze slowa.
Pomyśl o tym.
To tak odnośnie obecnej sytuacji i zachowania twojej ex.

No właśnie się zastanawiam, czy to już "TO". Jeśli tak, to muszę przyznać, że bardzo szybko, co mnie zaskakuje. Z punktu widzenia czysto psychologicznego. Jeśli to jest ten moment żalu za grzechy i zalążek chęci powrotu do mnie, to uważam, że im bardziej na początku kobieta jest bezwzględna, bezlitosna i zaparta, to tym bardziej chce później wrócić i ma tym większe wyrzuty sumienia.

454

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Nie sadze. Fevers. Twoja teoria wskazywalaby na to ze im człowiek podlejszy tym bardziej żałuje....
Tak nie jest.
Po prostu to co miało być cukierkiem okazało sie gowienkiem. I wolałaby jednak ciebie. Do czasu. Az znajdzie nowy obiekt.
Nie miała skrupułów. Bo ich nie miała. I tyle.
Teraz płacze bo jej plan spalił na panewce a harlekin okazał sie zwykłym rzniatkiem z przerwami na picie piwa i wieprzowiny...

455 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-06-07 00:15:57)

Odp: Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin
End_aluzja napisał/a:

Nie sadze. Fevers. Twoja teoria wskazywalaby na to ze im człowiek podlejszy tym bardziej żałuje....
Tak nie jest.
Po prostu to co miało być cukierkiem okazało sie gowienkiem. I wolałaby jednak ciebie. Do czasu. Az znajdzie nowy obiekt.
Nie miała skrupułów. Bo ich nie miała. I tyle.
Teraz płacze bo jej plan spalił na panewce a harlekin okazał sie zwykłym rzniatkiem z przerwami na picie piwa i wieprzowiny...

Jest dużo prawdy i logiki w tym co piszesz. Czas dla każdego jest anestetykiem i wymazuje pamięć o przeszłości, ale moim zdaniem tylko w określonym obszarze, bo niektóre przeżycia ( wspólne ) z racji specyfiki wypalają się na zawsze. Jak nie w głowie, to w sercu. A idąc drogą logicznego rozumowania, to największe prawdopodobieństwo rozwoju dalszych wydarzeń w jej przypadku, to znalezienie kogoś, kto ukoi ból. Czyli orbitowanie.

Odnosząc się do pierwszej części Twojej wypowiedzi - chodzi mi raczej o to, że im bardziej jest "zaślepiona" i zdeterminowana na nowego kochanka kobieta, to tym większe będzie jej rozczarowanie i rozżalenie, a w konsekwencji uświadomienie utraty pierwotnego związku w chwili, gdy ten nowy się zawali. Dlatego wysnułem wniosek, że im silniejsza jest ta faza "odchodzącej", tym większa desperacja może być w fazie "chęci powrotu". Właśnie z powodu ogromu projekcji na kochanka. Bo w ten sposób, robiąc tak dużą projekcję -  finalnie wydaje jej się, że traci dużo więcej.

Posty [ 391 do 455 z 510 ]

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Powrót ex-partnerki, która uwierzyła, że życie jest jak harlequin

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024