w tym temacie widzę jakąś zbieżność sytuacji panów porzuconych, albo mi się wydaje albo większość z tych kobiet, które wybrały harlequina to typ kobiety rozpuszczonej i rozpieszczonej-przez życie i przez partnera, którego potem zostawia, kobiety dbającej głównie o swój wygląd i wygodę
panowie po prostu mają to co wybierają, wybierają ozdobę swojego życia i trofeum w postaci ekstra laski, więc niech się nie dziwią, że taka księżniczka ma potem książęce pomysły na życie
nie chce mi się zagłębiać w epitety jakimi panowie tutaj ochrzcili swoje byłe, ale pisanie o byłej per istotka, sugerowanie że ma zbyt słaby mózg i rozum by pojąć życie, pisanie że w 90% utrzymywało się dom i ją; to wszystko świadczy nie tylko o tych kobietach, to też świadczy o tym, że panowie nie wybrali sobie do życia towarzyszki i partnerki ale taką "słabiutką i głupiutką istotkę", którą można się pochwalić obrzucić błyskotkami i liczyć na to, że ona odpłaci się wdzięcznym siedzeniem w złotym gniazdku uwitym przez męża
Z katelynka nie sposób się nie zgodzić. Gdy czytałam jej post, już w połowie przyszły mi na myśl 2 takie pary, gdzie mężczyzna chlubił się swą partnerką: ładną, zadbaną, taką laleczką, która potrzebuje nakładów pieniężnych na solaria i tym podobne. Której broń Boże do pracy na etat nie zagoni- bo to laleczka. Można ją kolegom pokazywać, ale rozpieszczać przede wszystkim.
No i laleczka odeszła w siną dal, nawet specjalnie się nad tym nie zastanawiając.
Catwoman witaj.Celująco.Zmienilem się.Tak wiele zrozumialem,rozważam nawet gest przywalenia ,tak ze dwa razy w roku przynajmniej ,za przesoloną jajecznice np.Jestes za dobry-żle,więc trza być wrednym.
Katelynka. Cos w tym jest. I wystarczy taki który słucha. Który mówi jestes interesująca. Jestes najważniejsza..
w tym temacie widzę jakąś zbieżność sytuacji panów porzuconych, albo mi się wydaje albo większość z tych kobiet, które wybrały harlequina to typ kobiety rozpuszczonej i rozpieszczonej-przez życie i przez partnera, którego potem zostawia, kobiety dbającej głównie o swój wygląd i wygodę
panowie po prostu mają to co wybierają, wybierają ozdobę swojego życia i trofeum w postaci ekstra laski, więc niech się nie dziwią, że taka księżniczka ma potem książęce pomysły na życie
nie chce mi się zagłębiać w epitety jakimi panowie tutaj ochrzcili swoje byłe, ale pisanie o byłej per istotka, sugerowanie że ma zbyt słaby mózg i rozum by pojąć życie, pisanie że w 90% utrzymywało się dom i ją; to wszystko świadczy nie tylko o tych kobietach, to też świadczy o tym, że panowie nie wybrali sobie do życia towarzyszki i partnerki ale taką "słabiutką i głupiutką istotkę", którą można się pochwalić obrzucić błyskotkami i liczyć na to, że ona odpłaci się wdzięcznym siedzeniem w złotym gniazdku uwitym przez męża
Zgadzam sie w 100%
Dopóki Panowie nie zrozumieją, że sami sobie takie "laleczki" wybrali, doputy na nic sie zdadzą ich rozkminki. A ich naiwnośc, że lalunia wróci jak "dostanie nauczkę" to doprawdy żałosne. Pocieszające jest to, że co niektórzy tutaj w koncu zrozumieli, że wielką naiwnością liczyć na powrót partnerek. Ten typ tak ma i jeśli w przyszłości sobie wybiorą następną "lalunię" a nie "partnerkę" to będą mieli powtórkę z rozrywki czego im nie życzę.
izis1973 ale my tu tego nie traktujemy (przynajmniej ja) jako pewnik!! Tak MOGŁO też być, ale niekoniecznie było!
izis1973 ale my tu tego nie traktujemy (przynajmniej ja) jako pewnik!! Tak MOGŁO też być, ale niekoniecznie było!
.....co nie znaczy, żeby w przyszłości nie zastanowić się nad swoimi wyborami.
Poczytaj dokładnie wszystkie posty autora wątku, tu ewidentnie wyświetlił się obraz typowej "laluni". Przyjmując poprawkę na to co napisałaś, że tak MOGŁO być tu sie zgodzę, mogło tak być u pozostałych Panów wypowiadających się na tym wątku.
No z tego co Fevers pisze to tak: widzę niemalże Barbie. A że wyciągać wnioski na przyszłość należy.... myślę, że ten wątek również jest taki : oczootwieralny
onslaught napisał/a:Dokładnie. Nie przeszkadzało mi, że haruję na dwóch etatach. Odmawiam sobie pewnych rzeczy. Chodziło o NAS, a nie o mnie.
Niestety wydatyki związane z domem, jedzeniem czy samochodem w 90 % ponosiłem ja. Bo mieszkanie moje to mam za nie
i za media płacić (to że ona w nim mieszka to detal). Bo mieszkanie moje to mam w nim sprzątać (raz się zdarzyło, że sama
posprzątała). Samochód mój to za benzynę ja mam płacić (to, że samochód ją woził do i z pracy oraz do rodziców to nic nie znaczy).
Co ciekawe ja z moimi dochodami nie zbliżyłem się nawet do kwot które ona zarabiała. Moja luba była bardzo skupiona na sobie.
Makijaż, kupowanie ciuchów, solarium i siłownia. Organizacja życia codziennego czy też wolnego czasu skupiała się na moich barkach.
Nie było takiej sytuacji, żeby ona coś zaproponowała. To ja, jako facet miałem przy niej skakać, aby zapewnić jej miłe spędzenie
czasu wolnego. No i oczywiście to wszystko zasponsorować, bo przecież "jak mężczyzna kocha swoją kobietę to ma dla niej gest"..
No i jeszcze jedna sprawa: jak się poznaliśmy to mieliśmy po 27 lat. Ona miała za sobą conajmniej trzy poważne związki,
o partnerach seksualnych nie wspomnę. Więc to nie jest tak, że to była, nie obrażając nikogo, młodziutka studentka pierwszego
roku, która nie wiedziała czego od życia potrzebuje, a potem nagle się ocknęła, że to nie to. Zwłaszcza, że cały czas słyszałem, że
chce założyć rodzinę i mieć dzieci..Się nieco rozpisałem. Sorry
Niemal identyczny scenariusz jak u mnie. Od kilku dni na spokojnie sobie myślałem o tych powrotach i doszedłem niestety do smutnego wniosku - oczekiwanie na powrót jest chyba błędem. Spala, wyniszcza psychicznie, sprawia, że żyjemy jak osioł, przed którym na kiju wisi marchewka, a my wciąż idziemy do przodu licząc, że ją złapiemy. Mija nasze życie, dzień za dniem, a w nas żyje żal, poczucie krzywdy, nadzieja na to, że wciąż są w tych kobietach jakieś wartości. Nie ma. Gdyby były, to by nie było takiej sytuacji, jaka jest obecnie. Nadchodzi chwila, w której trzeba stanąć naprzeciwko logiki i intuicji. A ta niestety często stoi w sprzeczności z nadzieją. Nadzieja na powrót to echo naszych projekcji, echo przeniesienia dobrych wartości na nasze kobiety. Tylko, że naszych kobiet dziś nie ma. Nie ma tych, które tak szczerze kochalismy i za które poszlibyśmy do piekła i z powrotem. Dziś są stwory, które wybrały własne dobro, upadek moralny i korzyści płynące tylko i wyłącznie dla nich. Szkoda, że wszyscy zranieni zostali zaślepieni przez własne uczucia ( w tym także ja ), co przytłumiło w nich trzeźwy osąd partnerek/żon. Do dziś nie potrafię pojąć, jak można być tak wyrachowanym, egoistycznym, bezwzględnym człowiekiem, by dokonać w ludziach takich zniszczeń, jakich dokonały one. Reasumując - tu odniosę się do stricte mojego przypadku - nie wierzę już w powrót. Jest znikoma szansa. Musiałaby zaznać tak wielkiej krzywdy, by po raz kolejny jej odczuwanie odwróciło się o 180 stopni. Musiałaby zanegować zanegowanie mojej osoby i naszego wspólnego życia. Termin, który sobie wyznaczyłem podtrzymam, ale już raczej jako dojście do całkowitego spokoju wewnętrznego, do porozumienia z samym sobą, do zrozumienia. Niektóre z opisywanych tutaj kobiet miały zbyt bogate życie w sferze ilości partnerów, by miały oglądać się za siebie i poświęcić chwilę na refleksje i kontemplacje. W tym także moja. Zbyt łatwo jej przychodziło urywanie kolejnych związków, by uważać, że związek ze mną był tym wyjątkowym, zasługującym na kolejną szansę. To, że wzięliśmy ślub też nie ma dla niej znaczenia. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek miało. I choć to potwornie boli, to chyba nadszedł czas, bym ją przekreślił na zawsze. Jeśli ma nastąpić kiedyś ten cud, to wolałbym przeżyć go jak miłe zaskoczenie. A jeśli ma nie nastąpić - to wtedy wolę by moje nadzieje nie zostały po raz kolejny bezlitośnie zdeptane. Niech lepiej same wygasną...
W końcu Fevers zaczął myśleć realnie i nie żyć złudzeniami. Mam nadzieję, że to mu sie juz utrzyma, bo to byłby juz krok do "uzdrowienia".
335 2013-03-21 12:42:02 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-21 12:49:20)
w tym temacie widzę jakąś zbieżność sytuacji panów porzuconych, albo mi się wydaje albo większość z tych kobiet, które wybrały harlequina to typ kobiety rozpuszczonej i rozpieszczonej-przez życie i przez partnera, którego potem zostawia, kobiety dbającej głównie o swój wygląd i wygodę
panowie po prostu mają to co wybierają, wybierają ozdobę swojego życia i trofeum w postaci ekstra laski, więc niech się nie dziwią, że taka księżniczka ma potem książęce pomysły na życie
Z tym typem kobiety rozpuszczonej to bym sie zgodzil i dodal nawet ze roznianczonej przez rodzinke.
Ta "bezradnosc" i "niemoc" w podejmowaniu i realizacji dotyczacych samej siebie a potem zwiazku z poczatku slyszalem z opowiadan tesciowej jak to ona w "tym 43 roku za gen. Maczka" biegala z dwudziestoparoletnia corka po lekarzach czy urzedach... uzerajac sie za nia z biurokracja.
No nie powiem... tu tesciowa mi imponowala, ze ma kobita ikre do dzialania i potrafi naocznie pokazac pierworodnej jak sie trzeba rozpychac lokciami w zyciu i walczyc o swoje, bo sam sie tego dawno nauczylem i sam praktykowalem. Ale przodujaca dewiza zdolnosci chowania glowy w piasek - jak to czyni strus - przez zone i biegania pod spodnice mamci, gdy trzeba podjac kluczowa decyzje, nawet "po slowie" ze mna, to juz byla porazka w moich oczach na calej lini.
A co do ozdoby, to nie szukalem dziewczyny jako wizytowki w towarzystwie, by meska populacja miala obiekt do wzdychania. Aspekt urody byl wazny ale nie najwazniejszy, bo efekt "madrosci" barbie znam doskonale z opowiadan i wlasnych obserwacji.
PS
Katylinka popracuj nad interpunkcja, bo ciezko to sie "czyta"
336 2013-03-21 12:45:26 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-21 12:47:59)
sie post zdublowal
OK, po czesci macie racje.
Moja "jeszcze zona" jest ladna, atrakcyjna i potrafi o siebie zadbac.
Ale nie musialem jej dawac kasy, bo miala swoja, pracuje (nawet za duzo i to tez przyczynilo sie do rozstania), dobrze gotuje, wiec nie nazwalbym jej typowa "Barbie".
Ale niestety ma inne wady, ktorych nie jest w stanie zauwazyc i postepuje tak a nie inaczej co mnie bardzo bolalo (wole o tym nie pisac, choc gdzies juz o tym wspominlame)
pzdr
338 2013-03-21 12:54:57 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-21 12:58:25)
No z tego co Fevers pisze to tak: widzę niemalże Barbie. A że wyciągać wnioski na przyszłość należy.... myślę, że ten wątek również jest taki : oczootwieralny
Poczytałem, pomyślałem i wypowiem się. Zakładanie z góry, że sami wybraliśmy sobie kobiety niczym plastikowe eksponaty pokryte grubą warstwa makijażu jest trochę...niedorzeczne. Żadna z osób wypowiadających się w tej kwestii nie wzięła pod uwagę scenariusza, że (odnoszę się tu do swojej sytuacji ) kiedy związałem się z moją lubą, to była jeszcze studentką, z kilkoma kilogramami nadwagi, nie korygującą sobie nawet brwi ( nie wspominając o make-upie ), o szpilkach słyszącą tylko od starszych koleżanek. Cała zabawa polega na tym, że wiążąc się z nią nie była atrakcyjna fizycznie. Poprzez poznanie jej od strony emocjonalnej pojawiło się we mnie uczucie do niej, które najpierw z koleżeństwa przeszło w przyjaźń, a ta z kolei ewoluowała w miłość. Podczas trwania naszego związku ona zaczęła chodzić na siłownię, zaczęła przykładać większą uwagę do dbania o siebie swój strój itd. Od strony czysto wizerunkowej, to właśnie w trakcie trwania naszego związku z dziewczyny stała się kobietą. Chcąc być sprawiedliwym - w sferze duchowej w pewnym stopniu także. Rozpieszczanie faktycznie było, tylko kto mając w sobie tak duże pokłady miłości nie chce przychylić nieba swojemu partnerowi? Jeśli tak nie jest, to jest to chyba miłość na pół gwizdka, bo nawet każda matka swojemu dziecku chce dać wszystko. Czułem się w obowiązku sprostowania Waszych teorii zrobionych mocno na wyrost. Katylinka wypowiedziała się w sposób, jakby nie zadała sobie trudu przeanalizowania całego wątku i naszych wypowiedzi. Albo może wręcz inaczej - jakby opierała się tylko na słowach, bez próby zrozumienia implikacji. Śmieszne jest stwierdzenie, że panowie dostali to, co sami wybrali. Wybacz Katylinka, ale sugerowałbym szersze spojrzenie na więzi między partnerami, na psychikę mężczyzny nie tyle zakochanego, co kochającego i na jego pragnienia stworzenia partnerce niemal puchowego posłania, bo to jest już prawie wpisane w stereotyp mężczyzny. W skrócie ( i nie obrażając Ciebie Katylinko ) Twoja wypowiedź dla mnie jest bardzo powierzchowna i raczej bazująca na zasłyszanych gdzieś łańcuchach przyczynowo-skutkowych. Ale nie zapominaj, że każdy przypadek jest zawsze indywidualny. To samo bym skierował do Izis. Równie dobrze można byłoby obarczyć nas - mężczyzn ciężarem, że choć w pewnym stopniu weszliśmy w związki z naszymi kobietami będąc niedojrzałymi, to ten stan nie uległ zmianie. Wasze Twierdzenia zakladają, że mamy skłonność do autodestrukcji. Albo nawet, że sami chętnie rzucami się w jej ramiona. Każdy facet wie, że od kobiet przesadnie skupiających się na sobi trzeba uciekać jak najdalej. Wy to podważacie.
Catwoman napisał/a:A jak wyglądała Wasza codzienność? Obowiązki i relaks?
Obowiązki...muszę przyznać, że moja żona była mentalnie typem kobiety-lalki. Bardzo duże skupienie na sobie, na wyglądzie, ciuchach, makijażu, internecie. Nie mogę jej jednak odmówić, że kiedy trzeba było, to potrafiła zadbać o czystość w domu. Ale jak na złość było to raczej rzadkie. Zakupy, organizowanie wyjazdów, wycieczki, urlopy i cała sfera rozrywkowa leżała na mojej głowie, ale mi to nie przeszkadzało. Relaks wyglądał u nas zawsze aktywnie. Sport, wycieczki, spacery...Ale dziś wiem, że gdybym nie windował naszego zycia pozazawodowego, to siedzielibyśmy w domu i nic byśmy nie robili.
Toteż odnoszę się tylko do Twoich postów, wiem tyle ile sam napisałeś na tym wątku o Twojej ex. Taki obraz kobiety przedstawiłes i do takiego wizerunku sie odniosłam.
Fevers napisał/a:Catwoman napisał/a:A jak wyglądała Wasza codzienność? Obowiązki i relaks?
Obowiązki...muszę przyznać, że moja żona była mentalnie typem kobiety-lalki. Bardzo duże skupienie na sobie, na wyglądzie, ciuchach, makijażu, internecie. Nie mogę jej jednak odmówić, że kiedy trzeba było, to potrafiła zadbać o czystość w domu. Ale jak na złość było to raczej rzadkie. Zakupy, organizowanie wyjazdów, wycieczki, urlopy i cała sfera rozrywkowa leżała na mojej głowie, ale mi to nie przeszkadzało. Relaks wyglądał u nas zawsze aktywnie. Sport, wycieczki, spacery...Ale dziś wiem, że gdybym nie windował naszego zycia pozazawodowego, to siedzielibyśmy w domu i nic byśmy nie robili.
Toteż odnoszę się tylko do Twoich postów, wiem tyle ile sam napisałeś na tym wątku o Twojej ex. Taki obraz kobiety przedstawiłes i do takiego wizerunku sie odniosłam.
Tak, zabrakło w całym wątku sprecyzowania naszych początków. To by dużo naświetliło.
Fevers nie każdy Cie zrozumie,to kwestia wieku,dojrzałości i tego co jest naj istotniejsze głębi i rozmiaru uczucia.A co myślisz o teorii "kota można zagłaskać na śmierć"
342 2013-03-21 13:29:40 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-21 13:30:40)
izis1973 napisał/a:Fevers napisał/a:Obowiązki...muszę przyznać, że moja żona była mentalnie typem kobiety-lalki. Bardzo duże skupienie na sobie, na wyglądzie, ciuchach, makijażu, internecie. Nie mogę jej jednak odmówić, że kiedy trzeba było, to potrafiła zadbać o czystość w domu. Ale jak na złość było to raczej rzadkie. Zakupy, organizowanie wyjazdów, wycieczki, urlopy i cała sfera rozrywkowa leżała na mojej głowie, ale mi to nie przeszkadzało. Relaks wyglądał u nas zawsze aktywnie. Sport, wycieczki, spacery...Ale dziś wiem, że gdybym nie windował naszego zycia pozazawodowego, to siedzielibyśmy w domu i nic byśmy nie robili.
Toteż odnoszę się tylko do Twoich postów, wiem tyle ile sam napisałeś na tym wątku o Twojej ex. Taki obraz kobiety przedstawiłes i do takiego wizerunku sie odniosłam.
Tak, zabrakło w całym wątku sprecyzowania naszych początków. To by dużo naświetliło.
Nie mniej jednak izis1973 nie wiem,czy mozna przezwyciezyc wlasne wady ale z pewnoscia mozna bardzo zniechecic sie do wlasnych zalet, zwlaszcza dostrzegajac je u innych.
I jakakolwiek krytyke kogos z Nas zacznij prosze od siebie... i spojrz tym krytycznym okiem tez na swoje postrzeganie partnera, czy aby czasem nie probujesz sie doszukac swoich pokrewienstw tutaj.
Fevers nie każdy Cie zrozumie,to kwestia wieku,dojrzałości i tego co jest naj istotniejsze głębi i rozmiaru uczucia.A co myślisz o teorii "kota można zagłaskać na śmierć"
Mozna robiac to z uporem maniaka, sswiadomie lub nie jako typ partnera zwanego bluszczem. I bez wzgledu na to, czy glaskasz z wlosem czy pod wlos... bo w jedna strone sprawa jest mila i gladka jak "niemniecka autostrada" a w druga masz same seki.
Reasumujac opreacja zaglaskania kota moze sie udac ale pacjent - i zwiazek - umrze
344 2013-03-21 13:37:47 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-21 13:44:05)
Fevers nie każdy Cie zrozumie,to kwestia wieku,dojrzałości i tego co jest naj istotniejsze głębi i rozmiaru uczucia.A co myślisz o teorii "kota można zagłaskać na śmierć"
Kot ucieknie jak będzie miał dość. Tylko porównując nasze kobiety do kotów - koty wytworzyły swoją autonomię. jak mają dość, to mają dość i już. A nasze kobiety nie umiały tego zrobić, więc według ich samych "oddały nam całą siebie, nie walcząc o swoje "ja"" i jeszcze nas obarczyły odpowiedzialnością za to, że nie umiały być autonomiczne.
Chciałbym jeszcze skupić się na tym, co zostało napisane wcześniej - że naiwnością jest wierzyć w powrót takiej lalki barbie. Z tym się nie zgodzę. Nie zgodzę się dlatego, że przy ocenie prawdopodobieństwa powrotu należy wziąć pod uwagę siłę i słabość psychiki człowieka. Siłę projekcji, założeń, oczekiwań. Gdyby nie ta siła, to nie byłoby sytuacji, że ósmy miesiąc staram się poskładać siebie w całość po strzale, jaki dostałem od żony, kiedy pokazała mi, że wszystkie plany, wszystkie założenia wspólnego i szczęśliwego życia to były mrzonki. Te kobiety też zrobiły po odejściu swoje projekcje, w które wierzą tak uporczywie, że nie są w stanie przyjąć do wiadomości prostego faktu, że w ich kolejnych relacjach również wystąpi "rutyna", kłótnie i niezgodności między obojgiem. Paradoksalnie poprzez siłę objawia się słaba strona psychiki. Ja własnie w takich lalkach barbie upatruję największej mocy upadku ich wyobrażeń, marzeń i pokładanych w harlequinach projekcji mężczyzny bez skazy i dostatniego życia. Dlaczego? Bo wszystkie te ich wyobrażenia są zbudowane na tym, na co dojrzały człowiek wziąłby poprawkę i w razie czego nie przeżyłby takiego rozczarowania. Nie wiem jak Wy, ale ja się spotkałem z sytuacjami, że plastikowa lala jak przezyła własnie taki upadek, to prawie nikt nie potrafił w niej rozpoznać osoby "po". Spokojna, stonowana, z pokorą. Dlatego też nadal twierdzę, że jest to mozliwe. Tylko bardzo czasochłonne i w niektórych przypadkach inwestowanie czasu w takie czekanie może być bezcelowe.
Rozumiem, że niekiedy ciężko przewidzieć w co lub w kogo zmieni sie partner/ka po ślubie. Czasami jest tak, że ludziom "odbija" po 20 latach (w miarę) udanego pożycia małżeńskiego. Fakt, że Ty i inni tu pokrzywdzeni, trafiliście w swoim życiu na mniej lub bardziej wyrafinowane przejawy "niewdzęczności" ze strony żon/partnerek.
Ale jak to sie mówi, gdy Bóg zamyka Ci drzwi to otwiera okno, może warto skorzystać?
Ważne, że zrozumiałeś, że czekanie w nadziei na "nawrócenie" ex nie ma sensu, bo po co?
Żyj swoim życiem, dniem dzisiejszym, nie rozkminiaj już tego związku, bo to tylko powoduje gorycz i smutek. Jak sam wcześniej napisałeś, jak ma coś sie między wami wydarzyć dobrego to niech to będzie miłe zaskoczenie.
Jakoś przyszły mi na myśl słowa z Przypowieści Salomona, pozwólcie, że zacytuję, a rzecz jest o MĄDROŚCI:
"Ustrzeże cię także od cudzej żony, od obcej, która uwodzi słodkimi słowami,
Która porzuca towarzysza swojej młodości i zapomina o przymierzu z Bogiem; (...)
Prawi bowiem zamieszkiwać będą ziemię i nienaganni pozostaną na niej;
Lecz bezbożni zostaną z ziemi wytraceni, a niewierni z niej wykorzenieni." (Przyp.2,16-21)
"Gdyż wargi cudzej żony ociekają miodem i gładsze niż oliwa jest jej podniebienie,
Lecz w końcu jest gorzka jak piołun, ostra jak miecz obosieczny.
Jej nogi schodzą do śmierci, jej kroki zdążają do krainy umarłych,
Abyś ty nie wkroczył na ścieżkę życia; a że niestałe są jej drogi, ty tego nie wiesz." (5,3-6)
"Lecz kto cudzołoży z zamężną, jest pozbawiony rozumu, a kto chce samego siebie zgubić, niech tak robi."(6,32)
O czym to świadczy? Spójrzcie, prawieki temu ludzie wiedzieli, że ta DRUGA (TEN drugi bo kobiet też się to tyczy) to tylko nieszczęście. I to wynikające z braku mądrości.
Kejt777 napisał/a:, jednak czasami to nie tylko wady jednej czy drugiej strony powodują interesowanie się płcią przeciwną, a raczej brak zainteresowania, miłości, troski i zwykłych ludzkich odruchów od tej drugiej połowy związku, a wiadomo, że każdy chce i potrzebuje to mieć, a później problemy zaczynają się piętrzyć, bo jest brak chęci z dwóch stron.
Piszę z punktu widzenia kobiety, która stała po dwóch stronach...miałam klapki i moja połówka miała klapki na oczach, jednak wiem, ze oboje z tego wyszliśmy poturbowani, ale z dobrymi wnioskami na przyszłość.kejt - zainteresowanie płcią przeciwną to efekt okreslonego nastawienia i oczekiwan osdoby, która w takie relacje wchodzi.
poczytaj tutaj, przecież wszystkie zdradzające zdradzają nie dlatego, bo sa niedojrzałymi, durnymi egoistkami.. ale przeciez robioą to dlatego, bo on jej nie głaskał po głowce, a tego oczekiwała..
ale to, że tego oczekuje uświadomiła sobie najczęsciej jak tamten nowy zaczął ją po brzuszku misiać
ile my się tutaj nasłuchamy o biednych kobietach skrzywdzonych przez złych partnerów co to głos podniósł nie raz, nie słuchał, nie szanował.. wogóle małżeństwo z rozsądku.... i tego panie dziejuale jak ktoś napisze, że jak ci źle było, to trzeba było najpierw związek budować, a jak się nie dało, to dupe ruszyć i odejść.. a nie ruszac w innym znaczeniu.. to się panienki obrażają
panów tez to dotyczy...
Mi moja eks po rozstaniu (przez co najmniej miesiąc wcześniej byłem perfidnie zdradzany) powiedziała, że "do wielu rzeczy się w tym związku zmuszała". Na moje pytanie, to dlaczego mi nic nie mówiłaś, ona na to: "Dawałam Ci subtelne znaki". No ku... mać! Subtelne!
Dlaczego napisałem że perfidnie? Krótka sytuacja. Przyjeżdżam z pracy o 18 i okazuje się, że zapomniałem kluczy od mieszkania. Telefon do niej i okazuje się, że jest u koleżanki (moja luba pracowała dwie godziny dziennie i to w domu). Pytam, gdzie ta koleżanka dokładnie mieszka, to podjadę i wezmę od niej klucze. Nie, jak zapomniałeś, to jesteś sam sobie winien, wracaj do pracy po swoje. Ja na to, mam dymać 50 minut w jedną stronę i 50 w drugą? Ona na to, no tak. Oczywiście okazało się, że była wtedy z kochankiem. Niezłe, prawda?
No cóż.... po prostu nie trafiliście na odpowiednią partnerkę -co tu dużo mówić.
Wydaje mi się, że mówienie o tym, że sami wybraliśmy sobie "malowane lale" jest pewnym uproszczeniem
(co prawda mogę się wypowiedzieć tylko za siebie). Moja niedoszła żona kiedy ją poznałem była owszem
ładną, ale raczej nie rzucającą się w oczy dziewczyną, ze zdrowym jak się wydawało podejściem do życia.
Żadne solaria, siłownie i krzykliwe makijaże. Nawet powiedziałbym, że była raczej skromna. Niestety jak
napisała izis1973 ludziom odbija w różnym momencie ich pożycia z drugą osobą - w tym wypadku, choć
od razu tego nie zauważyłem, po zmianie pracy. Zachłysnęła się jak to z ironią mówię "wiekim światem"
(jak "wielki" to był świat pisałem w moim wątku). Wtedy dopiero zaczęły się te przesadne dbania o siebie
"bo muszę w pracy robić wrażenie", dziwne rozgraniczenia w sprawach codziennych oraz ambiwalentne
podejście do kontaktów z kolegami z pracy. Jak kiedyś przyznałem z goryczą z jednej z podróży służbowych
nie wróciła już osoba, którą kochałem..
Jak to nas "postrzegaja" a raczej "postrzegaly" w zwiazku kobiety:
01. "a bo ty zawsze (tu cały katalog gorzkich żali)"
02. "a bo ty nigdy (kolejna lista jw)"
03. "a bo ty ciągle (etc. ważne sprawy)" (przy czym do głowy jej nie przyjdzie, że "zawsze" i "ciągle" bardziej jej dotyczy bo ględzenie odbywa się cyklicznie)
04. " jakiś taki zapyziały, nieświeży jesteś, te spodnie, koszulkę etc to byś do pania już wyrzucił" (przy czym z uporem maniaka kupuje mu jasne rzeczy, bo lepiej i szybciej się brudzą i nie da sobie wytłumaczyć, że on wolałby ciemne, albo wolałby kupować sobie sam a robotę ma taką, że czasem musiałby sie przebierać co kilka minut)
05. "nie masz w czym chodzić, ubierasz sie jak fleja, mąż jest wizytówką żony..." (on jest minimalistą nauczonym żyć oszczędnie a mimo to toleruje stertę markowych szmat i pięć par firmowych dżinsów po 2-3 stówy wiszącuch w szafie i tylko cichutko załka w kąciku kiedy dostanie kolejne pod choinkę, tak nawiasem mówiąc kupione za własnoręcznie ciężko zarobione pieniądze)
06. "ja nie wiem po co sie truję tymi tabletkami, bo coś nie widzę, żebyś był ostanio zainteresowany, chyba sobie zaczne znaczyć w kalendarzu"
07. "tą brodę to masz jakąś taką... faceci to mają brody... o, Józek to ma brodę... zrobiłbyś coś z tym..." (motyw oczywiście cykliczny)
08. "do fryzjera byś w końcu poszedł..." on zawsze nosił długie włosy, przed ślubem też
09. przez 15 lat nie może nauczyć sie gasić światła za sobą, odkręcać kran nie do końca (prąd, woda, gaz - koszty) i za każdym razem kiedy on zwróci jej uwagę i poprosi, żeby pamietała wyskakuje na niego z przysłowiowym ryjem i pretensjami, że "ciągle, zawsze i nie może sie (on) opanować"
10. każda próba zwrócenia uwagi na chore układy panujące w domu i konkretne problemy, często całkiem poważne (jego szurniety teść a jej ojciec) wywyłuje atak histerii "czemu ty go tak nienawidzisz, co on ci takiego zrobił*??!!"
* boh pomułuj, przeca on właśnie o tym próbuje powiedzieć, co zrobił...
Bags powiem jedno, ale doj... bałeś... u mnie ta lista sprawdza się w 90% oprócz pozycji nr 6 - gdyż tabsów nie brała (bo to należało do mnie - mój problem). Powiem szczerze, że obnażyłeś moją ex:D
Co do listy Bagsa i mojego przypadku:
1- w 50% sie zgodze
2- nie bylo tego
3- w 50% sie zgodze
4- nie
5- zgodze sie z tym ze jestem nauczony zyc oszczednie, a moja zona nie (konfilkt interesow )
6- to raczej ja mowilem po co zre tablety skoro i tak seks jest raz na miesiac - serio!!
7- nie
8- nie
9- tak!!! i to bardzo!
10- tak!!! sedno problemu i tej patologii!!!
zdrowko Panowie i Panie!
354 2013-03-21 23:57:55 Ostatnio edytowany przez xmass (2013-03-21 23:59:29)
Woytek widzisz u ciebie żarła tabletki i był raz na miesiąc, a ja po głupiej schizie + bardzo nieregularne cykle (zdarzało się, że nawet 3 miesiące nie miała) i chodziłem jak na minie. Ogólnie prosiłem by poszła do lekarza, by to ustabilizowała itd. a ona się dziwiła, ze po takich 3 akcjach nie miałem ochoty i się stresowałem (sex raz na 3 miesiące - czasami nie wytrzymywałem, ale dałem rade w celibacie).... myślę, że po prostu tylko ja brałem odpowiedzialność za sex i ewentualne konsekwencje...
....a ja mam wrażenie-po tym co czytam- że niejako poddaliście się "schizie" partnerek. Po prostu -przynajmniej xmass dał się 'zakrzyczeć' i sprowadzić do roli nie partnera, ale kogoś kto TRWA u boku ukochanej i robi wszystko, co ona powie.
Przypowieści Salomona były bardzo dobre,nie znałem ich.
....a ja mam wrażenie-po tym co czytam- że niejako poddaliście się "schizie" partnerek. Po prostu -przynajmniej xmass dał się 'zakrzyczeć' i sprowadzić do roli nie partnera, ale kogoś kto TRWA u boku ukochanej i robi wszystko, co ona powie.
Cos w tym jest, dzisiaj rano sie nad tym tez zastanawialem i doszedlem do podobnych wnioskow, ze albo robie tak jak ona chce albo wypad bo ona i tak sobie swietnie sama poradzi. A ze ja nie chcialem poddac sie dyktaturze i wytykalem jej rzeczy, ktore robi zle, lub ktorych robic nie powinna to skonczylo sie jak sie konczylo, stalem sie po prostu niewygodny, zaczalem upominac sie o swoje, zaczalem przeszkadzac jej w realizacji planow, zwracalem uwage, czepialem sie jej znajomych, itp, itd, wiec trzeba bylo sie pozbyc "chwasta" - a najlepsza metoda do tego to po prostu znalezenie do tego pretekstu (powody podalem wyzej), a potem to juz bylo z gorki, lawina ruszyla, snieg sie potoczyl i zaczal rozpedzac coraz szybciej i szybciej. Ja przyjalem ta lawine na klate z poczuciem nadzieji na jej zatrzymanie, niestety to bylo ponad moje sily.
....a ja mam wrażenie-po tym co czytam- że niejako poddaliście się "schizie" partnerek. Po prostu.
poniekad cos w tym jest, ze sie mialo na nosie te rozowe okulary 3d i nawijany makaron na uszy, slodzona prosto z torebki bez uzycia lyzeczki herbate/kawe w szklance/filizance albo do polowy pusta albo do polowy pelna; trudno to bylo wtedy wyrokowac. Teraz jest musztrarda po sowitym obiedzie. Ale tak na prawde czasmi to dopiero po fakcie, po takiej katordze, zaserwowanej przez wydawaloby sie bliskie Nam osoby, dostrzegamy ta gorzka prawde, ich drugie "medalowe" oblicze, bo zobaczcie taki schemat, jak to jest - zaczynasz z kims byc i tak naprawde od razu wiadomo z czym bedzie problem. Czasami tylko wydaje nam sie, ze problem nie jest az tak wielki, da sie go przeskoczyc/zneutralizowac, albo, ze mozemy go akceptowac - zwlaszcza przez wzglad na piekna reszte. A po czasie sie okazuje, ze to co było problemem na poczatku, jest nim wciaz po jakims czasie.
359 2013-03-22 13:54:48 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-22 13:55:16)
ich drugie "medalowe" oblicze
Nie Bags, to było ich prawdziwe, pierwsze oblicze. Drugie to było te, które roztaczały przed nami. W ich naturze leżało ku**stwo, predyspozycja do rozchylania nóg w zamian za tanią bajkę i obietnicę złota, które wcześniej czy później okaże się zwykłym tombakiem. Mądrze powiedział mi mój przyjaciel - w chwili kiedy odeszły w harlequina, przestały mieć zdrowy osąd rzeczywistości. A ktoś, kto nie kieruje się rozsądkiem tylko tymi wspominanymi wielokrotnie zaćpanymi motylkami ( zaćpanymi, bo ogłupionymi ), ten nigdy nie przyciągnie wartościowego partnera. Dziś jak się zastanowię nad przeszłością, to uświadamiam sobie, że za moją żoną obracali się mężczyźni typu "ruchacz-puchacz". Nigdy dojrzały, stabilny i wartościowy mężczyzna. To daje mi pogląd, z kim ma największą szansę się związać ponownie. To tylko kwestia czasu, aż sama wyłoży się na haku, którym chciała podciąć mnie. I tego z całego serca jej życzę. Miłość miłością, ale krzywdy którą mi wyrządziła nie zapomnę nigdy.
To co napisałam, napisałam po przeczytaniu wątku i w oparciu o wypowiedzi panów tu piszących. Jeżeli to ci w czymś pomoże Fevers możesz się ze mną niezgadzać ubierając to w formę naukowych dywagacji.
Bags dzięki za uwagę: postaram się, ale nie obiecuję celującej ionterpunkcji.
Z cyklu ogródkowego:
11. on idzie coś podłubać, nie przebiera się na roboczo bo tylko na moment albo ciuchy ma już takie, że dobrudzi i da do prania, a ona tylko na to czeka, wpada i się zaaaczyyyyyyna:
"w tych spodniach, a przebrałbyś, czemu nie przebierzesz, wybrudzisz, zniszczysz, a kto będzie prał...nowiutka koszula..."
12. teraz ona coś robi, kończy i zaczyna ględzić "jaka zapracowana, że robi i robi a nikt nie pomoże, pies z kulawą nogą się nie zainteresuje czy w ogóle jeszcze żyje, czy tam nie umarła"
13. ona coś robi, on nauczony doświadczeniem podchodzi i pyta czy coś pomóc, na co słyszy "a domyśliłbyś się sam co!!!"
14. on coś robi, jakieś bardzo męskie prace, gips, beton - wiadomo, że trzeba szybko skończyć zanim zwiąże, stwardnieje... na to wpada ona i woła na obiad, że na stole, wystygnie, zimnioki skołceją, że ma być już... NIEEE??? to ona się stara, żeby z głodu nie zdechł a tu taka wdzięczność, że nie szanuje jej pracy, że ma ją za nic i się z nią nie liczy
(sytuacja oczywiście z gatunku tych nawracających jak niedoleczona angina, wystarczyło by się wcześniej umówić, ale to niestety a-wy-ko-nal-ne)
15. na stole leży pilot od tv, on go bierze do ręki i po chwili odkłada, ale nie na dokładnie to samo miejsce, z którego wziął, więc wysłuchuje że "to jej pokój, jej telewizor, jej pilot, ona tu ma porządek, sprząta, układa, a wszyscy tylko chodzą i bałaganią a ona nie nadąża żeby za nimi sprzątać"
bags to Twój scenariusz życiowy?
bags napisał/a:ich drugie "medalowe" oblicze
Nie Bags, to było ich prawdziwe, pierwsze oblicze. Drugie to było te, które roztaczały przed nami. W ich naturze leżało ku**stwo, predyspozycja do rozchylania nóg w zamian za tanią bajkę i obietnicę złota, które wcześniej czy później okaże się zwykłym tombakiem. Mądrze powiedział mi mój przyjaciel - w chwili kiedy odeszły w harlequina, przestały mieć zdrowy osąd rzeczywistości. A ktoś, kto nie kieruje się rozsądkiem tylko tymi wspominanymi wielokrotnie zaćpanymi motylkami ( zaćpanymi, bo ogłupionymi ), ten nigdy nie przyciągnie wartościowego partnera.
Co do tej stronniczosci to nie ma co sie sprzeczac, bo o profilu "medalu" nie rozmawiamy
Nie mniej jednak panuje jakas taka zasada, ze nie przepracowujac w sobie bledow poprzedniego zwiazku, pakujesz sie w takie samo bagno albo i gorsze sobie "scielisz".
Z wlasnych obserwacji i opowiadan w moich kregach nie spotkalem sie z opowiescia, by po takim "wyczynie" ten "doswiadczony" partner mial sielankowe zycie u boku gacha/suczy.
Zacpany motyl... nietoperz na haju - jak to w slangu dyskotekowym jest: na speed-dzie - z walkmanem na uszach
bags to Twój scenariusz życiowy?
No wiesz co??? jeszcze tego by brakowalo
(...) Dziś jak się zastanowię nad przeszłością, to uświadamiam sobie, że za moją żoną obracali się mężczyźni typu "ruchacz-puchacz". Nigdy dojrzały, stabilny i wartościowy mężczyzna.
Oj skąd my to znamy.. Zawsze tego typu audytorium. Kiedyś się zapytałem czemu np. na wyjazdach służbowych
trzyma się tylko z facetami. Usłyszałem, że koleżanki w jej pracy są zawistne o jej powodzenie u mężczyzn
i rozmawiaja tylko o tematach "rodzinnych", więc ona z nimi nie będzie gadać
Fevers jak wiesz czekalem w nadziei ,ze moja byla przemysli i wroci.dzisiaj sie dowiedzialem ,ze od 2 tyg spotyka sie z moim bylym przyjacielem.powiedziala ,ze nasz zwiazek zaknela ,a teraz jest szczesliwa i ma prawo sobie ukladac zycie.nadzieja umarla.czy mozna wbic jeszcze glebiej noz?
Fevers jak wiesz czekalem w nadziei ,ze moja byla przemysli i wroci.dzisiaj sie dowiedzialem ,ze od 2 tyg spotyka sie z moim bylym przyjacielem.powiedziala ,ze nasz zwiazek zaknela ,a teraz jest szczesliwa i ma prawo sobie ukladac zycie.nadzieja umarla.czy mozna wbic jeszcze glebiej noz?
Przez to, że tak je pokochaliśmy, tak się przed nimi otworzyliśmy, to daliśmy im całą gamę najczulszych punktów, w które będą trafiać, by nam sprawić jak największy ból. Dobrze, że Twój były przyjaciel jest naprawdę były. To nie mężczyzna. To śmieć bez honoru. Taki układ nie miałby prawa zaistnieć, gdyby miał choć odrobinę godności. Choć to boli - zostaw bieg wydarzeń swojemu pędowi. Okaże się, czy jeśli teraz jest szczęśliwa, to ten stan potrwa długo. Nigdy nie przekreślaj ukochanej, dopóki sama tego nie zrobi. Jeśli tak zrobi, to do niej wróci. Może nie dziś, może nie jutro, ale na pewno wróci. Jeśli nie skrzywdziłeś jej tak bardzo, że musiała odejść, to bądź spokojny. Dostanie swój rachunek od życia i kudły z głowy będzie rwać tak czy siak. Ty się nie podłamuj, spakuj wszystko, co mogło mieć związek z nią i Waszym związkiem i schowaj głęboko w piwnicy. Nie wyrzucaj, bo może CI się jeszcze kiedyś przydać Mimo, że wygląda na sytuację bez odwrotu w tej chwili
Czas pokaże wszystko.
geniu napisał/a:Fevers jak wiesz czekalem w nadziei ,ze moja byla przemysli i wroci.dzisiaj sie dowiedzialem ,ze od 2 tyg spotyka sie z moim bylym przyjacielem.powiedziala ,ze nasz zwiazek zaknela ,a teraz jest szczesliwa i ma prawo sobie ukladac zycie.nadzieja umarla.czy mozna wbic jeszcze glebiej noz?
Przez to, że tak je pokochaliśmy, tak się przed nimi otworzyliśmy, to daliśmy im całą gamę najczulszych punktów, w które będą trafiać, by nam sprawić jak największy ból. Dobrze, że Twój były przyjaciel jest naprawdę były. To nie mężczyzna. To śmieć bez honoru. Taki układ nie miałby prawa zaistnieć, gdyby miał choć odrobinę godności. Choć to boli - zostaw bieg wydarzeń swojemu pędowi. Okaże się, czy jeśli teraz jest szczęśliwa, to ten stan potrwa długo. Nigdy nie przekreślaj ukochanej, dopóki sama tego nie zrobi. Jeśli tak zrobi, to do niej wróci. Może nie dziś, może nie jutro, ale na pewno wróci. Jeśli nie skrzywdziłeś jej tak bardzo, że musiała odejść, to bądź spokojny. Dostanie swój rachunek od życia i kudły z głowy będzie rwać tak czy siak. Ty się nie podłamuj, spakuj wszystko, co mogło mieć związek z nią i Waszym związkiem i schowaj głęboko w piwnicy. Nie wyrzucaj, bo może CI się jeszcze kiedyś przydać
Mimo, że wygląda na sytuację bez odwrotu w tej chwili
Czas pokaże wszystko.
Ty zawsze madrze prawisz.
to smiec i chetnie bym mu wygarnal ,ale czy mam sie tak znizac?chetnie bym mu zrobil z ryja plac zabaw ,ale nie warty jest tego.myslalem ,zeby mu cos napisac.co TY sadzisz?ja jej nie przekreslam mimo wszystko bo ja kocham.nie zamierzam jej blagac.powiedzialem jej dzisiaj jak rozmawialismy aby byla szczesliwa z kimkolwiek. nie zycze jej zle.wiem ze los sie sam odplaca.nie wiem czy ja skrzywdzilem ,az tak bardzo. moze juz wczesniej cos kombinowala.mam od niej jedynie ubrania.ona nie chce do mnie wrocic.twierdzi ,ze to zamkla,etap Nas. stracilem nadzieje ,ktora wraz z Wami zylem.liczylem,ze los sie usmiechnie i wszystko sie odwroci.a ona tak szybko poszla,jeszcze do niego.czyli ja nic nie znaczylem.
369 2013-03-24 01:01:31 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-24 01:03:30)
Ty zawsze madrze prawisz.
to smiec i chetnie bym mu wygarnal ,ale czy mam sie tak znizac?chetnie bym mu zrobil z ryja plac zabaw ,ale nie warty jest tego.myslalem ,zeby mu cos napisac.co TY sadzisz?ja jej nie przekreslam mimo wszystko bo ja kocham.nie zamierzam jej blagac.powiedzialem jej dzisiaj jak rozmawialismy aby byla szczesliwa z kimkolwiek. nie zycze jej zle.wiem ze los sie sam odplaca.nie wiem czy ja skrzywdzilem ,az tak bardzo. moze juz wczesniej cos kombinowala.mam od niej jedynie ubrania.ona nie chce do mnie wrocic.twierdzi ,ze to zamkla,etap Nas. stracilem nadzieje ,ktora wraz z Wami zylem.liczylem,ze los sie usmiechnie i wszystko sie odwroci.a ona tak szybko poszla,jeszcze do niego.czyli ja nic nie znaczylem.
Zrobiłeś mały błąd. Powiedziałeś jej, że chcesz aby była szczęśliwa z kimkolwiek. Dałeś jej kolejną pożywkę, która ją utrzyma w przeświadczeniu, że dobrze zrobiła. Uwierz mi na słowo - nie powinieneś mieć z nią teraz jakiegokolwiek kontaktu przez kilka miesięcy, bo sam jestes swoim największym wrogiem Możesz robić pod wpływem żalu i uczucia rzeczy, które są w stanie przekreślić powrót. A najlepiej nie kontaktuj się z nią do chwili, aż sama się nie odezwie. Nawet jak to nastąpi - bądź zdystansowany, lecz nie gburowaty i nie ordynarny. Najlepiej jak zapoznasz się z 34 krokami porzuconego. Na forum wielokrotnie się to przewijało.
Tym pseudokolegą się nie zajmuj w ogóle, bo być może najlepszą karą dla niego będzie paradoksalnie to, co uważa, za największą nagrodę, czyli związek z Twoją ex Daj im obojgu czas, może przy odrobinie szczęścia sami się wykończą
Pod żadnym pozorem nie wygarniaj mu tego, co się stało. Z nim też urwij totalnie kontakt. Twoja ex będzie mówiła wiele, ale nie wierz w żadne z jej wywodów, bo jest bardzo prawdopodobne, że jest pod wpływem zauroczenia i sama nie jest świadoma co naprawdę czuje. Nadziei nie trać, bo ona zawsze jest. Pytanie tylko, czy będziesz umiał zainwestować czas w czekanie, które może się nie opłacić. Może, ale nie musi. Różnie bywa. W międzyczasie zajmij się dbaniem o sprawy zawodowe i o higienę życia, o psychikę. Nie idź na siłę w ludzi, jeśli nie czujesz się gotowy. Jeśli masz depresję i chcesz zamknąć się w 4 ścianach zrób tak. Rodzina i przyjaciele będą Ci prawić morały, że szkoda życia, że trzeba stanąć na nogi...nie słuchaj tych paramądrości ludzi, którzy nie wiedzą, jakie tornado jest w Twoich emocjach. W swoim czasie sam pojmiesz jaką drogą masz iść. Bólowi daj przeminąć samemu. Jeśli będziesz na siłę starał się "uleczyć", to zrobisz sobie krzywdę, bo to wróci do Ciebie w najmniej oczekiwanym momencie. Jak przejdziesz swoją kwarantannę, to zapewniam, że zobaczysz całość w zupełnie innym świetle i niewykluczone, że to dla odmiany Ty już nie będziesz chciał powrotu tej kobiety
Wracając jeszcze do tematu nadziei na powrót - trzeba sobie uświadomić, że to proces długotrwały, zanim może nastąpić powrót. To, że szybko do niego poszła, to oznacza tylko jedno - nie wchodzi w związek w sposób przemyślany, więc nie zwraca uwagi na skazy nowego partnera. Na tym może się srodze przejechać. Czy nie znaczyłeś? Nie, wręcz przeciwnie. Znaczyłeś, bo była z Tobą i Cię kochała. To jest niezaprzeczalne. Ale dojrzałości nikt nie uczy. Ją trzeba posiąść samemu. Nasze ex zdobędą tą naukę, ale w sposób bardzo bolesny. Jeśli mi nie wierzysz, to spójrz na swoją lekcję życia. Skoro Ciebie tak to boli, a to nie Ty zbudowałeś odejście na "przewale", to wyobraź sobie, co ją czeka za kłamstwa, sprawienie tak dużej krzywdy Tobie oraz za spuszczenie Twojego oddania i miłości w przysłowiowym kiblu. Nie łam się i nos do góry. Ja powiem Ci tyle, że dziś znalazłem niechcący zdjęcia moje i ex sprzed 2 lat. Mimo, że miałem już pewien poziom stabilizacji i harmonii ducha, to rozwaliło mnie to na kawałki, bo do końca jeszcze nie przerobiłem swojego bólu. To samo grozi Tobie, jeśli nie przegryziesz się przez niego do końca. Bądź silny. Dasz radę. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Ty dziś masz burzę, jej świeci słońce. Ale życie zawsze odwraca koleje rzeczy po przekątnej. Reszty możesz się domyśleć
geniu napisał/a:Ty zawsze madrze prawisz.
to smiec i chetnie bym mu wygarnal ,ale czy mam sie tak znizac?chetnie bym mu zrobil z ryja plac zabaw ,ale nie warty jest tego.myslalem ,zeby mu cos napisac.co TY sadzisz?ja jej nie przekreslam mimo wszystko bo ja kocham.nie zamierzam jej blagac.powiedzialem jej dzisiaj jak rozmawialismy aby byla szczesliwa z kimkolwiek. nie zycze jej zle.wiem ze los sie sam odplaca.nie wiem czy ja skrzywdzilem ,az tak bardzo. moze juz wczesniej cos kombinowala.mam od niej jedynie ubrania.ona nie chce do mnie wrocic.twierdzi ,ze to zamkla,etap Nas. stracilem nadzieje ,ktora wraz z Wami zylem.liczylem,ze los sie usmiechnie i wszystko sie odwroci.a ona tak szybko poszla,jeszcze do niego.czyli ja nic nie znaczylem.Zrobiłeś mały błąd. Powiedziałeś jej, że chcesz aby była szczęśliwa z kimkolwiek. Dałeś jej kolejną pożywkę, która ją utrzyma w przeświadczeniu, że dobrze zrobiła. Uwierz mi na słowo - nie powinieneś mieć z nią teraz jakiegokolwiek kontaktu przez kilka miesięcy, bo sam jestes swoim największym wrogiem
Możesz robić pod wpływem żalu i uczucia rzeczy, które są w stanie przekreślić powrót. A najlepiej nie kontaktuj się z nią do chwili, aż sama się nie odezwie. Nawet jak to nastąpi - bądź zdystansowany, lecz nie gburowaty i nie ordynarny. Najlepiej jak zapoznasz się z 34 krokami porzuconego. Na forum wielokrotnie się to przewijało.
Tym pseudokolegą się nie zajmuj w ogóle, bo być może najlepszą karą dla niego będzie paradoksalnie to, co uważa, za największą nagrodę, czyli związek z Twoją exDaj im obojgu czas, może przy odrobinie szczęścia sami się wykończą
Pod żadnym pozorem nie wygarniaj mu tego, co się stało. Z nim też urwij totalnie kontakt. Twoja ex będzie mówiła wiele, ale nie wierz w żadne z jej wywodów, bo jest bardzo prawdopodobne, że jest pod wpływem zauroczenia i sama nie jest świadoma co naprawdę czuje. Nadziei nie trać, bo ona zawsze jest. Pytanie tylko, czy będziesz umiał zainwestować czas w czekanie, które może się nie opłacić. Może, ale nie musi. Różnie bywa. W międzyczasie zajmij się dbaniem o sprawy zawodowe i o higienę życia, o psychikę. Nie idź na siłę w ludzi, jeśli nie czujesz się gotowy. Jeśli masz depresję i chcesz zamknąć się w 4 ścianach zrób tak. Rodzina i przyjaciele będą Ci prawić morały, że szkoda życia, że trzeba stanąć na nogi...nie słuchaj tych paramądrości ludzi, którzy nie wiedzą, jakie tornado jest w Twoich emocjach. W swoim czasie sam pojmiesz jaką drogą masz iść. Bólowi daj przeminąć samemu. Jeśli będziesz na siłę starał się "uleczyć", to zrobisz sobie krzywdę, bo to wróci do Ciebie w najmniej oczekiwanym momencie. Jak przejdziesz swoją kwarantannę, to zapewniam, że zobaczysz całość w zupełnie innym świetle i niewykluczone, że to dla odmiany Ty już nie będziesz chciał powrotu tej kobiety
Wracając jeszcze do tematu nadziei na powrót - trzeba sobie uświadomić, że to proces długotrwały, zanim może nastąpić powrót. To, że szybko do niego poszła, to oznacza tylko jedno - nie wchodzi w związek w sposób przemyślany, więc nie zwraca uwagi na skazy nowego partnera. Na tym może się srodze przejechać. Czy nie znaczyłeś? Nie, wręcz przeciwnie. Znaczyłeś, bo była z Tobą i Cię kochała. To jest niezaprzeczalne. Ale dojrzałości nikt nie uczy. Ją trzeba posiąść samemu. Nasze ex zdobędą tą naukę, ale w sposób bardzo bolesny. Jeśli mi nie wierzysz, to spójrz na swoją lekcję życia. Skoro Ciebie tak to boli, a to nie Ty zbudowałeś odejście na "przewale", to wyobraź sobie, co ją czeka za kłamstwa, sprawienie tak dużej krzywdy Tobie oraz za spuszczenie Twojego oddania i miłości w przysłowiowym kiblu. Nie łam się i nos do góry. Ja powiem Ci tyle, że dziś znalazłem niechcący zdjęcia moje i ex sprzed 2 lat. Mimo, że miałem już pewien poziom stabilizacji i harmonii ducha, to rozwaliło mnie to na kawałki, bo do końca jeszcze nie przerobiłem swojego bólu. To samo grozi Tobie, jeśli nie przegryziesz się przez niego do końca. Bądź silny. Dasz radę. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Ty dziś masz burzę, jej świeci słońce. Ale życie zawsze odwraca koleje rzeczy po przekątnej. Reszty możesz się domyśleć
no to fakt.troche zrobilem z siebie ofiare losu podczas dzisiejszej rozmowy.a znam zasady,wszystkie 34.cholera calkowicie o nich dzisiaj zapomnialem przez to , ze ta nowina mnie tak zszokowala.ona mu powiedziala ,ze sie w nim zakochala.czaisz,szok w trampkach.jakkolwiek zakladam fb,oczywiscie nie bede wysylal zaproszen,ale zawsze mozna mnie tam znalesc i moje okazale szczescie. moze sobie kiedys popatrzy na foty i cos pomysli.usunalem fb ze wzgledu na nia bo poswiecalem za duzo czasu lecz gdy ona tak przygrala mysle ,ze nie musze dotrzymac tej obietnicy bo nie spedzam z nia czasu.moze to taki maly kroczek ,aby pokazac swiatu ,ze istnieje.co sadzisz?
po co Ty patrzysz na te zdjecia?sam sobie sprawiasz bol?przez przypadek?teraz nie powinny sie takie sytuacje stwarzac.kiedy sprawa?
371 2013-03-24 20:36:25 Ostatnio edytowany przez onslaught (2013-03-24 21:35:59)
no to fakt.troche zrobilem z siebie ofiare losu podczas dzisiejszej rozmowy.a znam zasady,wszystkie 34.cholera calkowicie o nich dzisiaj zapomnialem przez to , ze ta nowina mnie tak zszokowala.(...)
Dlatego ja nie odpowiadam na jakiekolwiek propozycje kontaktu z jej strony, bo boje się, że jeśli do takowego dojdzie, to pójdę po bandzie (zapomnę o wszystkich zasadach)i będzie po sprawie..
geniu napisał/a:no to fakt.troche zrobilem z siebie ofiare losu podczas dzisiejszej rozmowy.a znam zasady,wszystkie 34.cholera calkowicie o nich dzisiaj zapomnialem przez to , ze ta nowina mnie tak zszokowala.(...)
Dlatego ja nie odpowiadam na jakiekolwiek propozycje kontaktu z jej strony, bo boje się, że jeśli do takowego dojdzie, to pójdę po bandzie (zapomnę o wszystkich zasadach)i będzie po sprawie..
A jak dlugo masz zamiar unikac kontaktu? zasady zasadami, ale chbya w koncu trzeba pogadac, no chyba ze dales sobie spokoj i nie chcesz jej znac.
A jak dlugo masz zamiar unikac kontaktu? zasady zasadami, ale chbya w koncu trzeba pogadac, no chyba ze dales sobie spokoj i nie chcesz jej znac.
Wszystko sobie po raz setny przemyślałem i rozum mówi: "Nie chcę jej znać".
woytek napisał/a:A jak dlugo masz zamiar unikac kontaktu? zasady zasadami, ale chbya w koncu trzeba pogadac, no chyba ze dales sobie spokoj i nie chcesz jej znac.
Wszystko sobie po raz setny przemyślałem i rozum mówi: "Nie chcę jej znać".
Ale niestety serce mowi co innego? Znam to, mam tak samo.....
Ale niestety serce mowi co innego? Znam to, mam tak samo.....
Niestety takie życie. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Zrobię mały off-top...mam kilkanaście godzin do rozprawy sądowej i jakoś na spanie mnie nie bierze. Jutro kolejne starcie w walce o siebie. Jak na złość czuję, że wszystko, co z takim mozołem budowałem, całą harmonię i wewnętrzny spokój, ucieka jak powietrze z przebitej opony. Zbliża się konieczność ponownego zobaczenia "już niedługo ex", a więc nawrót wspomnień, uczuć i bólu. Jutro mam być może ostatnią szansę w życiu, by zostawić po sobie odpowiednie wrażenie w oczach żony. By zostawić jej w pamięci wizerunek kogoś, kto jest zupełnie innym człowiekiem, ale in plus. Kogoś, kto w poziomie odczuwania i rozumienia wskoczył o kilka poziomów wyżej niż przed całym tym cyrkiem. Nie będzie z mojej strony manipulacji, próby przyciągnięcia jej z powrotem, bo to absurdalna bajka, ale chcę, by zapamiętała mnie jako człowieka, który pogodził się ze stanem rzeczy. Niestety będzie to ode mnie wymagać bardzo dużego opanowania i nie wiem czy dam z tym radę, tak jak zakładałem. A wiem, że żona będzie za wszelką cenę pokazać mi, kogo straciłem. Oczywiście w sposób wyrachowany. Zna moje słabe punkty i tam będzie uderzać. Trzymajcie proszę za mnie kciuki w okolicach południa, abym znalazł w sobie tą siłę i konsekwentność
Zrobię mały off-top...mam kilkanaście godzin do rozprawy sądowej i jakoś na spanie mnie nie bierze. Jutro kolejne starcie w walce o siebie. Jak na złość czuję, że wszystko, co z takim mozołem budowałem, całą harmonię i wewnętrzny spokój, ucieka jak powietrze z przebitej opony. Zbliża się konieczność ponownego zobaczenia "już niedługo ex", a więc nawrót wspomnień, uczuć i bólu. Jutro mam być może ostatnią szansę w życiu, by zostawić po sobie odpowiednie wrażenie w oczach żony. By zostawić jej w pamięci wizerunek kogoś, kto jest zupełnie innym człowiekiem, ale in plus. Kogoś, kto w poziomie odczuwania i rozumienia wskoczył o kilka poziomów wyżej niż przed całym tym cyrkiem. Nie będzie z mojej strony manipulacji, próby przyciągnięcia jej z powrotem, bo to absurdalna bajka, ale chcę, by zapamiętała mnie jako człowieka, który pogodził się ze stanem rzeczy. Niestety będzie to ode mnie wymagać bardzo dużego opanowania i nie wiem czy dam z tym radę, tak jak zakładałem. A wiem, że żona będzie za wszelką cenę pokazać mi, kogo straciłem. Oczywiście w sposób wyrachowany. Zna moje słabe punkty i tam będzie uderzać. Trzymajcie proszę za mnie kciuki w okolicach południa, abym znalazł w sobie tą siłę i konsekwentność
Trzymam kciuki! JAk wrocisz to opisz wszsytko!
POWODZENIA!
Trzym się.
Good luck!
Jestem już po. Dziś całkowicie zmienił się mój pogląd na to coś, co formalnie jeszcze jest żoną. Okres, który dawałem jej na "ogarnięcie się" zostaje przeze mnie skreślony. Ten stwór kobietopodobny dla mnie nie istnieje. Potwierdziło się, że 6 lat naszego bycia razem było oparte na chęci wżenienia się w moją rodzinę. Z całą pewnością stwierdzam, że odeszła ode mnie nie z powodu moich wad, a po to, by dawać du*y za korzyści materialne. oczywiście jednej osobie. Ta pipa nie potrafiła dziś mimo 4-godzinnej rozprawy spojrzeć mi w oczy. Cały czas uciekała wzrokiem. Świadkowie ( rodzice i przyjaciółki ) zrobili ze mnie najgorszego sadystę, skur**syna i Bóg jeden wie, co jeszcze. Wszystkie ich zeznania były ustawione wcześniej i co zabawne, w trakcie ich zeznań pojawiły się nie tylko nieścisłości "wspólnej wersji", ale wręcz rozbieżności. Po kilku zręcznych pytaniach mojego adwokata pogrążyli się całkowicie. W każdym razie - daję Wam wszystkim, którzy tu zajrzycie dobrą radę: jak was tego typu bladź albo męski odpowiednik zostawi, to czapka na drogę i choćby żyły wyłaziły na czole, nie przyjmujcie ich z powrotem!! Moja dla mnie umarła. Brzydziłbym się jej dotknąć. To, co mi dziś dało naprawdę wielką satysfakcję, to to, że wyraźnie poczułem, jakiego typu faceta ona przyciągnie. Będzie gryzła jeszcze chodniki z żalu, gniewu, frustracji i całej gamy uczuć, które do niej przyjdą. Ten czas nadejdzie, może za kilka lat, może później, ale życie przetrzepie jej dupsko równo. Ja jak osiągnę całkowity spokój ducha i harmonię uczuć, to układam sobie życie. Na takie ścierwo nie będę czekał. Czy dam jej szansę na powrót? Gdyby czołgała się cyckami po ziemi pełznąc do mnie, łapiąc mnie łapami za buty i rycząc w niebogłosy...1% na to, że tą szansę by dostała. Na dzień dzisiejszy jest to zero szans. Dlatego, że dla mnie te 6 lat było zbudowane na uczuciu, najgłębszym z możliwych, jakim potrafiłbym kogokolwiek obdarować. A ta suka potraktowała to jak serwetkę, którą po jedzeniu otarła sobie ryj i rzuciła na podłogę. Dla niej byłem skarbonką. Ale uczucia udawała po mistrzowsku. Tego jej nigdy ani nie wybaczę, ani nie zapomnę. Jak kiedyś wspomniałem - taką bladź należałoby wysłać do łagrów na 10 lat. Nic mniej.
Witaj fevers,nie udzielałem się na Twoim wątku,czasem wtrąciłem przysłowiowe 3 grosze,przerobiłem typ modliszki bez skrupułów wiozącej się na cudzym grzbiecie ,do dnia kiedy ona odbija się od własnego dna.W Jej mniemaniu.Przerabiałem podobne rozgoryczenie.Zapanuj nad swoimi emocjami,tego potrzebujesz najbardziej.
Witaj fevers,nie udzielałem się na Twoim wątku,czasem wtrąciłem przysłowiowe 3 grosze,przerobiłem typ modliszki bez skrupułów wiozącej się na cudzym grzbiecie ,do dnia kiedy ona odbija się od własnego dna.W Jej mniemaniu.Przerabiałem podobne rozgoryczenie.Zapanuj nad swoimi emocjami,tego potrzebujesz najbardziej.
Staram się, ale świadomość, że przynajmniej przez rok małżeństwa miała kochanka, do którego finalnie spieprzyła potrafi wbić w podłogę. Myślałem, że facet pojawił się po jej wyprowadzce. Wtedy to mniejszy problem. Ale jak ktoś orał pole na którym ja siałem najlepsze ziarno jakie miałem...nie, tego zdzierżyć nie umiem. Dziękuję Ci za słowa otuchy. Dużo dla mnie znaczą.
mayk222 napisał/a:Witaj fevers,nie udzielałem się na Twoim wątku,czasem wtrąciłem przysłowiowe 3 grosze,przerobiłem typ modliszki bez skrupułów wiozącej się na cudzym grzbiecie ,do dnia kiedy ona odbija się od własnego dna.W Jej mniemaniu.Przerabiałem podobne rozgoryczenie.Zapanuj nad swoimi emocjami,tego potrzebujesz najbardziej.
Staram się, ale świadomość, że przynajmniej przez rok małżeństwa miała kochanka, do którego finalnie spieprzyła potrafi wbić w podłogę. Myślałem, że facet pojawił się po jej wyprowadzce. Wtedy to mniejszy problem. Ale jak ktoś orał pole na którym ja siałem najlepsze ziarno jakie miałem...nie, tego zdzierżyć nie umiem. Dziękuję Ci za słowa otuchy. Dużo dla mnie znaczą.
Fevers a teraz wyobraź sobie że żyjesz z Tą babą i pewnego dnia idziesz na piwo a tu nie możesz ruszyć głową bo Ci rogi o księżyc zawadzają, jesteś jeszcze relatywnie młody, z tego jak piszesz widać że masz głowę na karku a z tego co piszesz widać że masz kasę więc większych problemów z kobietami mieć nie powinieneś.
Ten układ faktycznie jest bezpowrotnie spalony ale Ty powinieneś na tym skorzystać choć na razie boli jak obtarte jaja podczas maratonu.
wyobraź sobie że żyjesz z Tą babą i pewnego dnia idziesz na piwo a tu nie możesz ruszyć głową bo Ci rogi o księżyc zawadzają,
Dziś wiem, że tak było. Tylko, że przechodziłem przez zbyt szerokie drzwi.
Morderca_Feministek napisał/a:wyobraź sobie że żyjesz z Tą babą i pewnego dnia idziesz na piwo a tu nie możesz ruszyć głową bo Ci rogi o księżyc zawadzają,
Dziś wiem, że tak było. Tylko, że przechodziłem przez zbyt szerokie drzwi.
No to czym się martwisz, jakby Cię zdradziła w okolicy 40stki szansę na znalezienie sensownej kobiety na całe życie miałbyś mniejsze a tak? Idziesz się upić, zapisujesz się na siłownie i po dwóch miesiącach masakrowania worków treningowych zaczynasz szukać, logujesz się na sympatie, fotki czy inne tego typu bzdury albo jak masz łapę do kobiet to idziesz po knajpach i nie tylko.
Masz jeszcze całkiem sporo czasu a pojawi się w twoim życiu mercedes to będziesz śmiał się z tego że jeździłeś trabantem.
Witaj Fevers...
Wiem, ze to marne pocieszenie co powiem, ale utwierdziles mnie w przekonaniu, ze nie warto "na ladne, czule slowka" dawac for takim "obiektom westchnien" szans na come back.
Nie widzialem wybawiciela, nie wiem ile czasu "smigaja" ze soba i w razie "w" mam pewnosc, ze nie ja jestem ojcem.
Wczoraj sie probowala do nie dobijac ale jakos sumienie jej nie pozwalalo pogadac
Jak sie okazuje zdrada to nie wszystko czym potrafia bez skrupulow Nam dokopac z usmiechem na ustach.
Choc sam nie wiem jaka mnie jeszcze czeka walka na noze, to Twoj przyklad jest koronnym na to, by byc przygotowanym doslownie na wszystko. Ta ich pokerowa zagrywka moze byc powalajaca dla Nas...
387 2013-03-27 20:37:33 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-27 20:38:17)
Witaj Fevers...
Wiem, ze to marne pocieszenie co powiem, ale utwierdziles mnie w przekonaniu, ze nie warto "na ladne, czule slowka" dawac for takim "obiektom westchnien" szans na come back.
Nie widzialem wybawiciela, nie wiem ile czasu "smigaja" ze soba i w razie "w" mam pewnosc, ze nie ja jestem ojcem.
Wczoraj sie probowala do nie dobijac ale jakos sumienie jej nie pozwalalo pogadac
Jak sie okazuje zdrada to nie wszystko czym potrafia bez skrupulow Nam dokopac z usmiechem na ustach.
Choc sam nie wiem jaka mnie jeszcze czeka walka na noze, to Twoj przyklad jest koronnym na to, by byc przygotowanym doslownie na wszystko. Ta ich pokerowa zagrywka moze byc powalajaca dla Nas...
Bags, pod żadnym pozorem nie wolno takim ( przepraszam za określenie ) workom na wytryski ( kobietą nie moge nazwać tej osoby ) dawać szansy na naprawienie ich błędów takiego kalibru. Niech je żre sumienie. Dawaliśmy im wiele okazji do tego, by mogły z siebie zmyć to ich łajno i wyjść jak człowiek. Nie tylko nie skorzystały, ale moja wręcz poszła dalej w obornik. Nie, do ku**y nędzy, to czego dziś byłem świadkiem sprawiło, że tego typu gnidom nigdy nie powinno się dawać możliwości przebaczenia, bo to wszystko jest oparte na wyrachowaniu i świadomej manipulacji, deptaniu czyichś uczuć i oddania. Niech sumienie je zeżre do kości. Jeśli mógłbym dać Ci radę - zamknij wszelkie wspomnienia z nią i koniec. Nie daj jej szansy na to, byś był świadkiem tego, co dziś musiałem słuchać i oglądać. Zakończ to pierwszy. Niech zostanie z ciężarem swojego przewału. Tak Bags, trzeba być gotowym na absolutnie wszystko. Nawet na scenariusze, które wydają się być absurdalne.
388 2013-03-27 20:40:05 Ostatnio edytowany przez Morderca_Feministek (2013-03-27 20:41:10)
bags napisał/a:Witaj Fevers...
Wiem, ze to marne pocieszenie co powiem, ale utwierdziles mnie w przekonaniu, ze nie warto "na ladne, czule slowka" dawac for takim "obiektom westchnien" szans na come back.
Nie widzialem wybawiciela, nie wiem ile czasu "smigaja" ze soba i w razie "w" mam pewnosc, ze nie ja jestem ojcem.
Wczoraj sie probowala do nie dobijac ale jakos sumienie jej nie pozwalalo pogadac
Jak sie okazuje zdrada to nie wszystko czym potrafia bez skrupulow Nam dokopac z usmiechem na ustach.
Choc sam nie wiem jaka mnie jeszcze czeka walka na noze, to Twoj przyklad jest koronnym na to, by byc przygotowanym doslownie na wszystko. Ta ich pokerowa zagrywka moze byc powalajaca dla Nas...Bags, pod żadnym pozorem nie wolno takim ( przepraszam za określenie ) workom na wytryski ( kobietą nie moge nazwać tej osoby ) dawać szansy na naprawienie ich błędów takiego kalibru. Niech je żre sumienie. Dawaliśmy im wiele okazji do tego, by mogły z siebie zmyć to ich łajno i wyjść jak człowiek. Nie tylko nie skorzystały, ale moja wręcz poszła dalej w obornik. Nie, do ku**y nędzy, to czego dziś byłem świadkiem sprawiło, że tego typu gnidom nigdy nie powinno się dawać możliwości przebaczenia, bo to wszystko jest oparte na wyrachowaniu i świadomej manipulacji, deptaniu czyichś uczuć i oddania. Niech sumienie je zeżre do kości. Jeśli mógłbym dać Ci radę - zamknij wszelkie wspomnienia z nią i koniec. Nie daj jej szansy na to, byś był świadkiem tego, co dziś musiałem słuchać i oglądać. Zakończ to pierwszy. Niech zostanie z ciężarem swojego przewału. Tak Bags, trzeba być gotowym na absolutnie wszystko. Nawet na scenariusze, które wydają się być absurdalne.
Fevers tylko pamiętaj że zdrada zdradzie nierówna. Inna bajka to jednorazowy skok w bok po wódce na delegacji a inna roczny romans zakończony rozwodem.
W twoim wypadku wina po twojej stronie jest taka że w pewnym momencie wyłączyłeś myślenie, zamiast się przygotować ostro do rozwodu Ty pisałeś o tym jak to chcesz mieć klasę itd, nawet kochać trzeba z głową.
Fevers
Powiem tylko tyle, ta kobieta nie była Ciebie warta. Staraj się zamknąć jak najszybciej ten rozdział i zacznij nowy z podniesiona głową.
Trzymaj się chłopie.
Fevers
Powiem tylko tyle, ta kobieta nie była Ciebie warta. Staraj się zamknąć jak najszybciej ten rozdział i zacznij nowy z podniesiona głową.
Trzymaj się chłopie.
Dziękuję Izis. Teraz już mogę iść w tylko jednym kierunku. Naprzód.