Sadze ze nalezy poruszyc inny watek,jakie sa przyczyny ze odchodza,moze we wlasnym mniemaniu jestesmy perfekcyjni,doskonali.A moze popelniamy jakies bledy.A moze trafilismy na modliszki ktore tak naprawde sa zolzami ?????????????.
Powodów może być wiele! Tak wiele, ile ludzi odchodzących.
Sadze ze nalezy poruszyc inny watek,jakie sa przyczyny ze odchodza,moze we wlasnym mniemaniu jestesmy perfekcyjni,doskonali.A moze popelniamy jakies bledy.A moze trafilismy na modliszki ktore tak naprawde sa zolzami ?????????????.
Dużej części powodów się nie dowiemy, bo leży w subiektywnych odczuciach i przekonaniach odchodzących. One/oni tworzą w głowach projekcje poczucia krzywdy, znajdują dowolny pretekst, który akurat jest najsilniejszym dostępnym argumentem by się usprawiedliwić przy odejściu...Nie dowiemy się prawdziwych powodów. Doskonali nie jesteśmy. Gdybyśmy mieli takie odczucia wobec własnej osoby, to prawdopodobnie nie udzielalibyśmy się w tym wątku
mayk222 napisał/a:Sadze ze nalezy poruszyc inny watek,jakie sa przyczyny ze odchodza,moze we wlasnym mniemaniu jestesmy perfekcyjni,doskonali.A moze popelniamy jakies bledy.A moze trafilismy na modliszki ktore tak naprawde sa zolzami ?????????????.
Dużej części powodów się nie dowiemy, bo leży w subiektywnych odczuciach i przekonaniach odchodzących. One/oni tworzą w głowach projekcje poczucia krzywdy, znajdują dowolny pretekst, który akurat jest najsilniejszym dostępnym argumentem by się usprawiedliwić przy odejściu...Nie dowiemy się prawdziwych powodów. Doskonali nie jesteśmy. Gdybyśmy mieli takie odczucia wobec własnej osoby, to prawdopodobnie nie udzielalibyśmy się w tym wątku
Tak nie obrazajac nikogo, to powstalby z tego konwejer bezsensu, bo zaraz by sie przysiadla do kufla z piwem ekipa porzuconych po powrocie i ruszylaby rozkminka na nowo "dlaczego, qwa no? znowu???" I tak z jednego "obozu" porzuconych powstalyby 2: "porzuconych" i "porzuconych zdublowanych".
W tok rozumowania takich osob nie wejdziemy jak hakerzy, wiec lepiej jest chyba "opanowac do perfekcji" powody psychologiczno - intelektualne Naszych lubych niz roztrzasac nad ogolem 2 polowy spoleczenstwa.
Dowolny pretekst,ale czego on jest wynikiem? Gdybym ja wynajdywal dowolne preteksty i czepial sie drobiazgow to po 3-4 dniach wystawial bym kobiety za drzwi,zgodnie z zasada zabawka po nakreceniu nie kreci sie we wlasciwa strone,lub okazala sie malo zabawna.Gdzie odpowiedzialnosc za drugiego czlowieka,jego dusze i serce do klozetu.Wyjatkowy egoizm.
Masochiści
Pobudzenie szarych komorek da Ci inne spojrzenie.To nie zlosliwosc tym razem.
202 2013-03-16 21:02:50 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-16 21:06:37)
Dowolny pretekst,ale czego on jest wynikiem? Gdybym ja wynajdywal dowolne preteksty i czepial sie drobiazgow to po 3-4 dniach wystawial bym kobiety za drzwi,zgodnie z zasada zabawka po nakreceniu nie kreci sie we wlasciwa strone,lub okazala sie malo zabawna.Gdzie odpowiedzialnosc za drugiego czlowieka,jego dusze i serce do klozetu.Wyjatkowy egoizm.
Powodów odejścia może być wiele, ale ja skupiam się na niedojrzałości emocjonalnej partnerki. Dla niej wystarczającym pretekstem mogło być wszystko, od okresowych kłótni, po cokolwiek. Widzisz, różnica między Tobą a choćby moją żoną jest taka, że Ty rozumiesz, że pierdoły, nawet nawarstwiające się nie powinny być powodem rozwalania związku małżeńskiego, zawartego w sposób przemyślany. Gdzie tu odpowiedzialność? Nie ma. I w tym cała zabawa tkwi. Stary model się znudził jak ubranie, które wyszło z mody i przestało rajcować, więc trzeba poszukać coś nowego. Reszta dla niej nie miała znaczenia. Nie ważne było, że na dobrą sprawę rozrywa życie, serce, uczucia człowieka. Liczyło się to, co jej się w życiu należy i czego ona chce.
Czy nasza postawa to masochizm? Z perspektywy osób postronnych może to tak wyglądać, ale naprawdę dopóki iskierka nadziei nie zgaśnie, to moje wartości odnośnie terminu, który sam sobie wyznaczyłem nie ulegną zmianie. Nie dlatego, że staram się coś sobie bądź komuś udowodnić, ale dlatego, że nie potrafię i nie chcę ich odrzucić tak, jak zrobiła to moja żona. Dla mnie wciąż nasze życie, w którym kroczylismy razem, a nie tylko obok siebie, ma wielką wartość.
Jestes tak za Nia ze naprawde poczekaj na ta iskierke.Pozdrawiam.
mayk222 napisał/a:Dowolny pretekst,ale czego on jest wynikiem? Gdybym ja wynajdywal dowolne preteksty i czepial sie drobiazgow to po 3-4 dniach wystawial bym kobiety za drzwi,zgodnie z zasada zabawka po nakreceniu nie kreci sie we wlasciwa strone,lub okazala sie malo zabawna.Gdzie odpowiedzialnosc za drugiego czlowieka,jego dusze i serce do klozetu.Wyjatkowy egoizm.
Powodów odejścia może być wiele, ale ja skupiam się na niedojrzałości emocjonalnej partnerki. Dla niej wystarczającym pretekstem mogło być wszystko, od okresowych kłótni, po cokolwiek. Widzisz, różnica między Tobą a choćby moją żoną jest taka, że Ty rozumiesz, że pierdoły, nawet nawarstwiające się nie powinny być powodem rozwalania związku małżeńskiego, zawartego w sposób przemyślany. Gdzie tu odpowiedzialność? Nie ma. I w tym cała zabawa tkwi. Stary model się znudził jak ubranie, które wyszło z mody i przestało rajcować, więc trzeba poszukać coś nowego. Reszta dla niej nie miała znaczenia. Nie ważne było, że na dobrą sprawę rozrywa życie, serce, uczucia człowieka. Liczyło się to, co jej się w życiu należy i czego ona chce.
Czy nasza postawa to masochizm? Z perspektywy osób postronnych może to tak wyglądać, ale naprawdę dopóki iskierka nadziei nie zgaśnie, to moje wartości odnośnie terminu, który sam sobie wyznaczyłem nie ulegną zmianie. Nie dlatego, że staram się coś sobie bądź komuś udowodnić, ale dlatego, że nie potrafię i nie chcę ich odrzucić tak, jak zrobiła to moja żona. Dla mnie wciąż nasze życie, w którym kroczylismy razem, a nie tylko obok siebie, ma wielką wartość.
dopoki walczysz wygrywasz.
Dziękuję Wam za wsparcie. Ono dla mnie znaczy więcej, niż możecie sądzić.
Fevers...
Rzuc w wolnej chwili okiem na to : http://www.netkobiety.pl/t8107.html (syndrom piotrusia pana/pani )
Fevers...
Rzuc w wolnej chwili okiem na to : http://www.netkobiety.pl/t8107.html (syndrom piotrusia pana/pani)
Chyba wiem, co masz na myśli...:)
a jak zyjesz Fevers teraz sam? egzystujesz normalnie?ile Ci zajelo doprowadzenie sie do "normy"?czy w ogole juz to osiagles? doskwiera Ci bardzo samotnosc? wierzysz jeszcze ,ze bedziecie razem? bedziesz potrafil jej to zapomnac? czujesz nienawisc?nie wiem czy pisalem, mialem sytuacje z ex narzeczona,ze uciekla do innego,on kasiaty biznesman(na dlugach) wycieczki i inne atrakcje.moja ex kopla go po 2 latach,troche probowala do mnie ,a teraz ma jakiegos z braku laku,nie kocha go,mamy dziecko wiec duzo rozmawiamy otwarcie o wszystkim.u mnie teraz ponad miesiac po rozstaniu z ostatnia dziewczyna i prawie 3 tyg milczenia.zostawila mnie w nieciekawej sytuacji bo bylem bez pracy,z marnymi finansami i w sumie teraz sie nawet nie interesuje co ze mna. nie chciala powiedziec gdzie sie przeprowadzila i ja tez sie wyprowadzilem. a ja sie nie odzywam bo prosila o spokoj.podczas ostatnia rozmowa skonczyla sie na tym ,ze "rzucila sluchawka".cokolwiek powiedzialem ja draznilo.szukanie byle powodu do zakonczenia rozmowy.tyle ,ze to byl krotki zwiazek i bez slubu. ale cholera ciezko wyrzucic ja z glowy. to nie jest opsesja ,ale brak jej i tesknota doskwiera. wiele kwestii ktorymi bym sie chcial z nia podzielic. przeprowadzki, ekscesy z nowa praca,nagle mandaty do placenia, na raz zwalilo sie mnostwo problemow. i zadnego wsparcia. odcialem sie prawie od wszystkich bo mam znajomych ktorzy sa fajni jak jest fajnie zauwazylem.w takich sytuacjach mozna sie poznac na ludziach.a jak czlowiiek ma problemy to malo kogo to obchodzi.i teraz zyje dewiza-"umiesz liczyc licz na siebie innych Twoje szczescie jebie".nie dziala na mnie "wychodzenie do ludzi",lepiej mi w samotnosci. czuje sie jak najwiekszy jej wrog choc nic az tak strasznego nie zrobilem-mysle.i zastanawiam sie czemu po tylu wspolnych chwilach nagle nie chce miec zadnego kontaktu.u Ciebie jest inna kwestia bo zona ma z kim spedzac czas.u mnie nie wiem,moze kogos poznala i dlatego ja nie obchodze.jaki Ty masz kontakt z zona?rozmawiacie normalnie czy sa klotnie i wypominania?bo moja byla narzeczona po 3 latach po rozstaniu do dziasiaj potrafi cos wypomnac.
czytam ksiazke "jak zyc?" malzenskie gry wojenne,nie ma zwyciezcow-prof.Ulrich Beer -pozwala wiele zrozumiec.
a jak zyjesz Fevers teraz sam? egzystujesz normalnie?ile Ci zajelo doprowadzenie sie do "normy"?czy w ogole juz to osiagles? doskwiera Ci bardzo samotnosc? wierzysz jeszcze ,ze bedziecie razem? bedziesz potrafil jej to zapomnac? czujesz nienawisc?nie wiem czy pisalem, mialem sytuacje z ex narzeczona,ze uciekla do innego,on kasiaty biznesman(na dlugach) wycieczki i inne atrakcje.moja ex kopla go po 2 latach,troche probowala do mnie ,a teraz ma jakiegos z braku laku,nie kocha go,mamy dziecko wiec duzo rozmawiamy otwarcie o wszystkim.u mnie teraz ponad miesiac po rozstaniu z ostatnia dziewczyna i prawie 3 tyg milczenia.zostawila mnie w nieciekawej sytuacji bo bylem bez pracy,z marnymi finansami i w sumie teraz sie nawet nie interesuje co ze mna. nie chciala powiedziec gdzie sie przeprowadzila i ja tez sie wyprowadzilem. a ja sie nie odzywam bo prosila o spokoj.podczas ostatnia rozmowa skonczyla sie na tym ,ze "rzucila sluchawka".cokolwiek powiedzialem ja draznilo.szukanie byle powodu do zakonczenia rozmowy.tyle ,ze to byl krotki zwiazek i bez slubu. ale cholera ciezko wyrzucic ja z glowy. to nie jest opsesja ,ale brak jej i tesknota doskwiera. wiele kwestii ktorymi bym sie chcial z nia podzielic. przeprowadzki, ekscesy z nowa praca,nagle mandaty do placenia, na raz zwalilo sie mnostwo problemow. i zadnego wsparcia. odcialem sie prawie od wszystkich bo mam znajomych ktorzy sa fajni jak jest fajnie zauwazylem.w takich sytuacjach mozna sie poznac na ludziach.a jak czlowiiek ma problemy to malo kogo to obchodzi.i teraz zyje dewiza-"umiesz liczyc licz na siebie innych Twoje szczescie jebie".nie dziala na mnie "wychodzenie do ludzi",lepiej mi w samotnosci. czuje sie jak najwiekszy jej wrog choc nic az tak strasznego nie zrobilem-mysle.i zastanawiam sie czemu po tylu wspolnych chwilach nagle nie chce miec zadnego kontaktu.u Ciebie jest inna kwestia bo zona ma z kim spedzac czas.u mnie nie wiem,moze kogos poznala i dlatego ja nie obchodze.jaki Ty masz kontakt z zona?rozmawiacie normalnie czy sa klotnie i wypominania?bo moja byla narzeczona po 3 latach po rozstaniu do dziasiaj potrafi cos wypomnac.
czytam ksiazke "jak zyc?" malzenskie gry wojenne,nie ma zwyciezcow-prof.Ulrich Beer -pozwala wiele zrozumiec.
Będąc z Tobą szczerym - jest mi bardzo ciężko psychicznie. Im większą miłością się darzy, tym bardziej i dłużej boli. W moim przypadku łączyło nas pokrewieństwo dusz, więc po jej odejściu ból jest bardzo dotkliwy i sięga rejonów, o których nawet bym nie wiedział, że będą boleć. Cięzko pisać, że egzystuję normalnie, bo do końca tak nie jest. Muszę jakoś swoje życie prowadzić, bo tak na dobrą sprawę nie mam wyjścia. Żona odeszła, ale ja nadal żyję, nadal mam do opłacenia mieszkanie, raty, kredyt...które de facto zaciągnąłem będąc z żoną, dla nas, nadal muszę za coś jeść itd. Dojście do pewnego spokoju zabrało mi ponad pół roku, przy czym od razu zaznaczam, że gdyby nie mój przyjaciel, z którym od kilku miesięcy rozmawiam o mojej sytuacji ( a który jest w niemal identycznej jak ja ) to nie byłbym dziś na tym etapie. Względny spokój osiągnąłem też dlatego, że od 4 miesięcy nie widziałem się z żoną. Ale jak na złość za 2 tygodnie mam kolejną sprawę rozwodową więc muszę się przygotować na to, że będę zaczynał od zera, bo wszystko wraz z widokiem żony wróci. Odpowiadając na kolejne pytanie - w takich chwilach człowiek dopiero naprawdę zaczyna pojmować znaczenie samotności. Zaczyna pojmować, co to znaczy być naprawdę sam, bez tej najbliższej duszy przy sobie, bo masz kontrast, jak to było spędzać każdą minutę we dwoje, a teraz patrzysz w puste ściany, spędzasz bez niej święta, weekendy...
Czy wierzę, że będziemy razem? Wiara to bardzo ważna sprawa, bo daje motywację w patrzeniu w przyszłość. Wiara i nadzieja są w tym okresie bardzo ważne, ale jest też logika, która niestety bardzo często stoi w sprzeczności z tym, w co chciałbym wierzyć. Nie umiem czytać w przyszłości, więc nie wiem co i jak będzie. Ale wierzę i mam nadzieję. Jeszcze.
Jeśli Twoja kobieta poprosiła Cię o czas, to bezwarunkowo DAJ GO JEJ! Zaciśnij zęby i nie popełnij błędu błagania, proszenia czy nawet nawiązywania z nią kontaktu. Zniknij z jej życia totalnie. Niech o Tobie nic nie wie. Nie pokazuj że jesteś radosny, że masz się dobrze. Nie daj jej żadnych informacji o Tobie. Musi odczuć stratę Ciebie i wykazać własną inicjatywę.
Masz rację, że tak trudna sytuacja zrobi odsiew przyjaciół od znajomych. Tylko ci najprawdziwsi zostaną przy Tobie i wykażą szczere zainteresowanie i chęć pomocy Tobie. Acha, bardzo ważne - NIE DAJ SIĘ JEJ WPĘDZIĆ W POCZUCIE WINY!!! Wina jest zawsze pośrodku, choć nie jest centralnie wyważona. Ale przyczyny rozpadu zawsze leżą pomiędzy partnerami, a nie w tylko jednym z nich. Nie chcesz mieć z nią kontaktu, bo czujesz się zraniony. W tej chwili. Później będą Ci się przeplatać fazy gniewu z żalem, raz będziesz chciał płakać życząc jej jak najlepiej, by za chwilę gotować się ze złości i życzyć jej wszystkiego najgorszego. W Twoim przypadku nie obchodzisz swoją kobietę, bo najprawdopodobniej przelewa zainteresowanie na innego mężczyznę. Tak, jak moja. Ja z żoną nie mam kontaktu. Wykazywała wobec mnie złośliwość, agresję, gniew. Więc przestałem się z nią kontaktować. Od 4 miesięcy nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Czekam, by się przekonać, czy jej harlequin pryśnie jak bańka mydlana, czy rozwinie się w coś innego. Chcesz zrozumieć prawdziwą istotę miłości i relacji z kobietą, to obejrzyj "Przełamując fale" i " Mąż fryzjerki". To bardzo fajne filmy i całkiem a'propos.
Witajcie...
Dorzucilbym do tego jeszcze jeden film, ktory ciezko zdobyc i mozna go sciagnac z neta
"ognioodporny" trawajacy w calosci 2h.
Ja zamierzam jeszcze zrobic niezapowiedziana wizyte "z zaskoczenia" w wiosce zony, bo swoj powrot na kawe osobie dla mnie wiele znaczacej tam obiecalem. czy sie spotkam z luba czy nie to dla mnie nieistotne. wazne by tym krokiem skruszyc skale i rozpirzyc harlekina, bo ludzie sa po mojej stronie a w tak malej spolecznosci duzo nie trzeba by bylo glosno.
Do obowiązkowej lektury dodałbym jeszcze "Spowiedź heretyka" Nergala. Jest tam bardzo ciekawy rozdział, w którym wypowiada się o związku z Dodą. Bardzo wartościowa książka pod kątem przemyśleń na temat dojrzałości relacji i potencjalnych zagrożeń związkowych.
geniu napisał/a:a jak zyjesz Fevers teraz sam? egzystujesz normalnie?ile Ci zajelo doprowadzenie sie do "normy"?czy w ogole juz to osiagles? doskwiera Ci bardzo samotnosc? wierzysz jeszcze ,ze bedziecie razem? bedziesz potrafil jej to zapomnac? czujesz nienawisc?nie wiem czy pisalem, mialem sytuacje z ex narzeczona,ze uciekla do innego,on kasiaty biznesman(na dlugach) wycieczki i inne atrakcje.moja ex kopla go po 2 latach,troche probowala do mnie ,a teraz ma jakiegos z braku laku,nie kocha go,mamy dziecko wiec duzo rozmawiamy otwarcie o wszystkim.u mnie teraz ponad miesiac po rozstaniu z ostatnia dziewczyna i prawie 3 tyg milczenia.zostawila mnie w nieciekawej sytuacji bo bylem bez pracy,z marnymi finansami i w sumie teraz sie nawet nie interesuje co ze mna. nie chciala powiedziec gdzie sie przeprowadzila i ja tez sie wyprowadzilem. a ja sie nie odzywam bo prosila o spokoj.podczas ostatnia rozmowa skonczyla sie na tym ,ze "rzucila sluchawka".cokolwiek powiedzialem ja draznilo.szukanie byle powodu do zakonczenia rozmowy.tyle ,ze to byl krotki zwiazek i bez slubu. ale cholera ciezko wyrzucic ja z glowy. to nie jest opsesja ,ale brak jej i tesknota doskwiera. wiele kwestii ktorymi bym sie chcial z nia podzielic. przeprowadzki, ekscesy z nowa praca,nagle mandaty do placenia, na raz zwalilo sie mnostwo problemow. i zadnego wsparcia. odcialem sie prawie od wszystkich bo mam znajomych ktorzy sa fajni jak jest fajnie zauwazylem.w takich sytuacjach mozna sie poznac na ludziach.a jak czlowiiek ma problemy to malo kogo to obchodzi.i teraz zyje dewiza-"umiesz liczyc licz na siebie innych Twoje szczescie jebie".nie dziala na mnie "wychodzenie do ludzi",lepiej mi w samotnosci. czuje sie jak najwiekszy jej wrog choc nic az tak strasznego nie zrobilem-mysle.i zastanawiam sie czemu po tylu wspolnych chwilach nagle nie chce miec zadnego kontaktu.u Ciebie jest inna kwestia bo zona ma z kim spedzac czas.u mnie nie wiem,moze kogos poznala i dlatego ja nie obchodze.jaki Ty masz kontakt z zona?rozmawiacie normalnie czy sa klotnie i wypominania?bo moja byla narzeczona po 3 latach po rozstaniu do dziasiaj potrafi cos wypomnac.
czytam ksiazke "jak zyc?" malzenskie gry wojenne,nie ma zwyciezcow-prof.Ulrich Beer -pozwala wiele zrozumiec.Będąc z Tobą szczerym - jest mi bardzo ciężko psychicznie. Im większą miłością się darzy, tym bardziej i dłużej boli. W moim przypadku łączyło nas pokrewieństwo dusz, więc po jej odejściu ból jest bardzo dotkliwy i sięga rejonów, o których nawet bym nie wiedział, że będą boleć. Cięzko pisać, że egzystuję normalnie, bo do końca tak nie jest. Muszę jakoś swoje życie prowadzić, bo tak na dobrą sprawę nie mam wyjścia. Żona odeszła, ale ja nadal żyję, nadal mam do opłacenia mieszkanie, raty, kredyt...które de facto zaciągnąłem będąc z żoną, dla nas, nadal muszę za coś jeść itd. Dojście do pewnego spokoju zabrało mi ponad pół roku, przy czym od razu zaznaczam, że gdyby nie mój przyjaciel, z którym od kilku miesięcy rozmawiam o mojej sytuacji ( a który jest w niemal identycznej jak ja ) to nie byłbym dziś na tym etapie. Względny spokój osiągnąłem też dlatego, że od 4 miesięcy nie widziałem się z żoną. Ale jak na złość za 2 tygodnie mam kolejną sprawę rozwodową więc muszę się przygotować na to, że będę zaczynał od zera, bo wszystko wraz z widokiem żony wróci. Odpowiadając na kolejne pytanie - w takich chwilach człowiek dopiero naprawdę zaczyna pojmować znaczenie samotności. Zaczyna pojmować, co to znaczy być naprawdę sam, bez tej najbliższej duszy przy sobie, bo masz kontrast, jak to było spędzać każdą minutę we dwoje, a teraz patrzysz w puste ściany, spędzasz bez niej święta, weekendy...
Czy wierzę, że będziemy razem? Wiara to bardzo ważna sprawa, bo daje motywację w patrzeniu w przyszłość. Wiara i nadzieja są w tym okresie bardzo ważne, ale jest też logika, która niestety bardzo często stoi w sprzeczności z tym, w co chciałbym wierzyć. Nie umiem czytać w przyszłości, więc nie wiem co i jak będzie. Ale wierzę i mam nadzieję. Jeszcze.
Jeśli Twoja kobieta poprosiła Cię o czas, to bezwarunkowo DAJ GO JEJ! Zaciśnij zęby i nie popełnij błędu błagania, proszenia czy nawet nawiązywania z nią kontaktu. Zniknij z jej życia totalnie. Niech o Tobie nic nie wie. Nie pokazuj że jesteś radosny, że masz się dobrze. Nie daj jej żadnych informacji o Tobie. Musi odczuć stratę Ciebie i wykazać własną inicjatywę.
Masz rację, że tak trudna sytuacja zrobi odsiew przyjaciół od znajomych. Tylko ci najprawdziwsi zostaną przy Tobie i wykażą szczere zainteresowanie i chęć pomocy Tobie. Acha, bardzo ważne - NIE DAJ SIĘ JEJ WPĘDZIĆ W POCZUCIE WINY!!! Wina jest zawsze pośrodku, choć nie jest centralnie wyważona. Ale przyczyny rozpadu zawsze leżą pomiędzy partnerami, a nie w tylko jednym z nich. Nie chcesz mieć z nią kontaktu, bo czujesz się zraniony. W tej chwili. Później będą Ci się przeplatać fazy gniewu z żalem, raz będziesz chciał płakać życząc jej jak najlepiej, by za chwilę gotować się ze złości i życzyć jej wszystkiego najgorszego. W Twoim przypadku nie obchodzisz swoją kobietę, bo najprawdopodobniej przelewa zainteresowanie na innego mężczyznę. Tak, jak moja. Ja z żoną nie mam kontaktu. Wykazywała wobec mnie złośliwość, agresję, gniew. Więc przestałem się z nią kontaktować. Od 4 miesięcy nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Czekam, by się przekonać, czy jej harlequin pryśnie jak bańka mydlana, czy rozwinie się w coś innego. Chcesz zrozumieć prawdziwą istotę miłości i relacji z kobietą, to obejrzyj "Przełamując fale" i " Mąż fryzjerki". To bardzo fajne filmy i całkiem a'propos.
przypomne ,ze pisze przyklady 2-ch kobiet z mojego zycia.ex narzeczona ktora odeszla z ksieciem ale chciala wrocic i obecna byla.co do mojej bylej to ona nie prosila o czas.popelnilem bledy proszenia sie przez tydzien czasu robiac to z uporem maniaka.podjela decyzje majac pare dni namyslu i dala odpowiedz ,ze nie.ze sie nie zmienie,ze sie mnie boi(ze bede dalej wybuchowy) i ,ze ma blokade.uszanowalem jje decyzje i nie szukam kontaktu,zniknalem choc nasz zwiazek byl za krotki,zeby tyle teraz trwajaca cisza dawala nadzieje na wspolna przyszlosc.jakkolwiek tydz temu po wyslaniu przez moja kuzynke smsa z zyczeniami oddzwonila i zdala jej wszelkie relacje co u niej,domyslajac sie ,ze ja bede o tym wiedzial.choc sam temat mnie nie byl poruszony.ja bym chcial miec kontakt,ale to za jakis czas,bo teraz chyba nie jestem gotowy na kolezenstwo z nia.jakkolwiek nie zabronilem jej dzwonic.ona wybrala aby byl zerowy swoim milczeniem.co do osoby trzeciej-mezczyzny.to nie tak.ona bedac ze mna byla w trakcie rozwodu ,ktorego byly maz zazadal(podejzenia ze ma inna). chyba bylem tylko na otarcie lez,bo ciagnaca sie wciaz sytuacja podzialu majatku spowodowala ,ze przestalem ja wspierac bo zauwazylem ,ze bardziej sie skupia nad tym niz nad nami,mimo ,ze ma od tego adwokata.po czesci zaluje ,ze jej nie wspieralem do konca,ale odczuwalem ,ze ona jeszcze nie przerobila tamtego rozstania oczywiscie wypierajac sie przede mna.swoim zachowaniem jak to okreslila "gasilem ja" i jest w tym moja wina. ona w sobie winy nie widzi a rowniez jak TY uwazam ,ze kij ma zawsze 2 konce.za duzo problemow sie nalozylo jednoczesnie,ale nie bylo incjatywy wspolnego uporania sie.jej latwiej bylo sie zawinac.nie jestem msciwy,przychodza chwile zlosci i poczucia oszukania ,ale to mija i wracam do swoich bledow.moj moze problem to wlasnie brak nienawisci.uwazam ,ze mimo jak ktos wobec mnie postapil....jest tylko czlowiekiem. jakkolwiek chcem aby byla szczesliwa i jesli ma byc beze mnie to niech tak bedzie.tyle ,ze wczesniej podobno dalem jej bardzo duzo szczescia.jak sie kogos kocha,nie zyczy sie mu zle.
po tym co piszesz widac ,ze bardzo kochasz zone. podziwiam ,ze jestes tak wytrwaly w swoim twierdzeniu. ona teraz przezywa okres zauroczenia,ale to moze minac i jesli do konca okazesz sie w porzadku to ona sobie kiedys to przypomni. nie ma co kibicowac aby tam sie popsulo lecz aby jesli kiedys Cie kochala to to uczucie moze powrocic i nadejdzie dzien w ktorym ona odnajdzie siebie i swoje uczucia.co do sprawy ,ktora Cie czeka choc nie bedzie to latwe musisz byc bardzo dobrze przygotowany psychicznie.musisz wygladac jak 100 milionow,mowic pewnym glosem i patrzec na nia czesto.nie unikac kontaktu wzrokowego.ja w ostatni dzien spotkania ze swoja byla nioslem jej ciepla herbate kawal drogi z kawiarni bo bylo zimno i chcialem aby ja rozgrzala.nie wypila. wiec co by sie nie dzialo do konca pokaz klase.podobno joga uspokaja chcoc sam nigdy nie probowalem,kolega mi bardzo polecal.moze sprobuj czegokolwiek,nawet jogi,aby na sprawie utrzymac grunt.
Witajcie...
Dorzucilbym do tego jeszcze jeden film, ktory ciezko zdobyc i mozna go sciagnac z neta
"ognioodporny" trawajacy w calosci 2h.Ja zamierzam jeszcze zrobic niezapowiedziana wizyte "z zaskoczenia" w wiosce zony, bo swoj powrot na kawe osobie dla mnie wiele znaczacej tam obiecalem. czy sie spotkam z luba czy nie to dla mnie nieistotne. wazne by tym krokiem skruszyc skale i rozpirzyc harlekina, bo ludzie sa po mojej stronie a w tak malej spolecznosci duzo nie trzeba by bylo glosno.
ogladalem Bags,dobry film.nawet swojej ex polecilem ,ale podobno nie miala czasu obejzec.tuz po rozstaniu go znalazlem,znaczy sie po tygodniu jak juz wytrzezwialem,podaje link http://swiatlopana.com/2092/ognioodporny-fireproof-uratuj-swoje-malzenstwo-film-chrzescijanski-lektor-pl/
a co do Twojej wizyty...a co z 34 zasadami ktore sam bardzo propagujesz?tam chyba jest napisane na koncu ,zeby nie zmieniac raz obranej drogi?podejmujac sie tego mozemy zyskac wszystko ,albo stracic wszystko. a piszac to powodujesz spadek moralow w szeregach. ja tez na upartego bym mogl zaczasc kombinowac,ale dlatego sie odcielem od wszelkich ludzi mogacych udzielac jakiekolwiek informacje o mnie.juz Cie korci i nie mozesz wytrzymac? jak juz masz do kogos jechac to zrob tak ,aby sie nie dowiedziala,wiesz ,ze odczuje to za jakies kombinacje i wzniecisz niepotrzebne domysly. znajomi tak czy siak i opinia ludzi nie pomoze.to ona sama w sobie ma zrozumiec. i na tym Ci chyba zalezy.to ,ze jest podatna na opinie niech nie bedzie dla Ciebie wskazowka.
214 2013-03-18 01:09:00 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-18 01:23:46)
a co do Twojej wizyty...a co z 34 zasadami ktore sam bardzo propagujesz?tam chyba jest napisane na koncu ,zeby nie zmieniac raz obranej drogi?podejmujac sie tego mozemy zyskac wszystko ,albo stracic wszystko. a piszac to powodujesz spadek moralow w szeregach. ja tez na upartego bym mogl zaczasc kombinowac,ale dlatego sie odcielem od wszelkich ludzi mogacych udzielac jakiekolwiek informacje o mnie.juz Cie korci i nie mozesz wytrzymac? jak juz masz do kogos jechac to zrob tak ,aby sie nie dowiedziala,wiesz ,ze odczuje to za jakies kombinacje i wzniecisz niepotrzebne domysly. znajomi tak czy siak i opinia ludzi nie pomoze.to ona sama w sobie ma zrozumiec. i na tym Ci chyba zalezy.to ,ze jest podatna na opinie niech nie bedzie dla Ciebie wskazowka.
Ale ja sie nie pojade prosic i plaszczyc o powrot. zreszta to jest na razie w fazie planowania od a do z, bo mam inne problemy utrudniajace realizacje tego planu NIe robie nic sprzecznego z metoda. nie jade do niej, nie jade prosic kogos o pomoc itd., a tego metoda nie zabrania. "okazuj zadowolenie i nie mow o uczuciach..." jest w tej metodzie ta druga strona, ktora w takiej sytuacji dziala na nasza korzysc i jak najbardziej w zgodzie z obranym kierunkiem dzialania.
Poza tym geniu przykladowo ja slubowalem ze nie opuszcze zony a nie ze sie nie wyprowadze od niej. I mozna odbierac to co chce zrobic jako moja chec na powrot a tak nie jest.
robie cos bez zapowiedzi, bez afiszowania sie i zamierzam jedynie wpasc tam jak taka spadajaca kropla na skale. albo cos to ruszy albo "to se ne vrati" i startuje z rozwodem. obawiam sie, ze ona tego nie zrobi, wiec jakos musze to zapoczatkowac, a dzwonic czy pisac do niej i sie dopytywac "co z tym zrobi" nie zamierzam ze swojej strony.
To ja Wam jeszcze polecam świetny, psychologiczny film z Richardem Gere pt. "Niewierna".
Fevers piszesz, że z żoną łączyło Was pokrewieństwo dusz.... nie umiem sobie wyobrazić, by odejść wtedy do kogoś innego- no, chyba, że tylko po seks.
To ja Wam jeszcze polecam świetny, psychologiczny film z Richardem Gere pt. "Niewierna".
Fevers piszesz, że z żoną łączyło Was pokrewieństwo dusz.... nie umiem sobie wyobrazić, by odejść wtedy do kogoś innego- no, chyba, że tylko po seks.
Tam, gdzie w grę wchodzi niedojrzałość emocjonalna i/lub forsa, tam nawet pokrewieństwo dusz nie pomoże. Niestety, bardzo duży procent kobiet ( nawet jeśli same przed sobą nie chcą się przyznać ) kieruje się korzyściami materialnymi, ale na zasadzie, żeby im było ciepło pod tyłkiem. Ale czego można chcieć od dzisiejszych realiów? Coraz więcej mężczyzn traci swoją męskość, a kobiet - kobiecość. Moralność dziś praktycznie nie istnieje poza sporadycznymi przypadkami. Jest tylko pogoń za pieniądzem, uciechami i kolorowymi błyskotkami.
Eeeeeee wcale nie
Eeeeeee wcale nie
Każda reguła ma wyjątki. Ale nikt mnie nie przekona, że priorytetem w tych niestabilnych gospodarczo czasach jest wierność wartościom i szczere uczucie. One mogą iść w parze, ale nie wierzę, że są najwazniejsze w oczach kobiet. Oczywiście, pomijam "wyjątki" od reguły.
No ale każdy chce się związać z wyjątkiem. A to samo tyczy się mężczyzn.
Catwoman napisał/a:Eeeeeee wcale nie
Każda reguła ma wyjątki. Ale nikt mnie nie przekona, że priorytetem w tych niestabilnych gospodarczo czasach jest wierność wartościom i szczere uczucie. One mogą iść w parze, ale nie wierzę, że są najwazniejsze w oczach kobiet. Oczywiście, pomijam "wyjątki" od reguły.
Tych wyjatkow jest wyjatkowo niewiele.
Facet patrzy z przymknietymi powiekami na zainteresowanie kobiety swiecidelkam itp bo takie sa niestety i takie pozostana,wystarczy ze spelnia sie tez ona na pozostalych frontach.
Fevers napisał/a:Catwoman napisał/a:Eeeeeee wcale nie
Każda reguła ma wyjątki. Ale nikt mnie nie przekona, że priorytetem w tych niestabilnych gospodarczo czasach jest wierność wartościom i szczere uczucie. One mogą iść w parze, ale nie wierzę, że są najwazniejsze w oczach kobiet. Oczywiście, pomijam "wyjątki" od reguły.
Tych wyjatkow jest wyjatkowo niewiele.
Wiem i to jest przykra świadomość...
A jakim typem była Twoja partnerka Fevers oraz mayk? Pracowała? Czułeś, że razem ciągniecie ten "wózek" ?
mayk222 napisał/a:Fevers napisał/a:Każda reguła ma wyjątki. Ale nikt mnie nie przekona, że priorytetem w tych niestabilnych gospodarczo czasach jest wierność wartościom i szczere uczucie. One mogą iść w parze, ale nie wierzę, że są najwazniejsze w oczach kobiet. Oczywiście, pomijam "wyjątki" od reguły.
Tych wyjatkow jest wyjatkowo niewiele.
Wiem i to jest przykra świadomość...
Powiem tak, nawet bym nie szukal,strata czasu i pogodzil bym sie,gatunek na wymarciu.
A jakim typem była Twoja partnerka Fevers oraz mayk? Pracowała? Czułeś, że razem ciągniecie ten "wózek" ?
Nie pracowala bo sie nie oplacalo,zajmowala sie domem,papieram ,wilkiem i ogrodem i smigala bemka po miescie.Aktualna pracuje,domem zajmujemy sie razem,bemka nie smiga bo bemka jak smignela rok temu to do tej pory jej nie widze.
Fevers napisał/a:mayk222 napisał/a:Tych wyjatkow jest wyjatkowo niewiele.
Wiem i to jest przykra świadomość...
Powiem tak, nawet bym nie szukal,strata czasu i pogodzil bym sie,gatunek na wymarciu.
A co Ty opowiadasz Mayk222 , że na wymarciu, nie wierzę. Warto szukać.
Ech to przy okazji polecam wątek http://www.netkobiety.pl/t51535.html
A jakim typem była Twoja partnerka Fevers oraz mayk? Pracowała? Czułeś, że razem ciągniecie ten "wózek" ?
Czasem czułem że realizujemy nasze wspólne cele i plany, a czasem czułem, jakbym tylko ja wkladał siły i serce w zabezpieczenie naszego bytu. Żona Odklepywała swoje 7-8 godzin w pracy ( wolny zawód ), ja natomiast 8 godzin to była norma etatowa, ale często nocami pracowałem nad zleceniami ( też wolny zawód ) by były pieniążki na zakup mieszkania. Do tego własne projekty mające zapewnić finanse na mieszkanie. W każdym razie, jakbym miał procentowo podzielić kto jaki wysiłek wkładał w zabezpieczenie nas, jednoczesnie będąc sprawiedliwym...80% ja, 20% ona. Mogłoby paść pytanie, "to po co się tak zarzynałem"? Bo ją kochałem ( i kocham ) i najwazniejsze, że robiłem to nie dla siebie a dla naszego wspólnego dobra. Dlatego.
Catwoman napisał/a:A jakim typem była Twoja partnerka Fevers oraz mayk? Pracowała? Czułeś, że razem ciągniecie ten "wózek" ?
Czasem czułem że realizujemy nasze wspólne cele i plany, a czasem czułem, jakbym tylko ja wkladał siły i serce w zabezpieczenie naszego bytu. Żona Odklepywała swoje 7-8 godzin w pracy ( wolny zawód ), ja natomiast 8 godzin to była norma etatowa, ale często nocami pracowałem nad zleceniami ( też wolny zawód ) by były pieniążki na zakup mieszkania. Do tego własne projekty mające zapewnić finanse na mieszkanie. W każdym razie, jakbym miał procentowo podzielić kto jaki wysiłek wkładał w zabezpieczenie nas, jednoczesnie będąc sprawiedliwym...80% ja, 20% ona. Mogłoby paść pytanie, "to po co się tak zarzynałem"? Bo ją kochałem ( i kocham ) i najwazniejsze, że robiłem to nie dla siebie a dla naszego wspólnego dobra. Dlatego.
Wiekszosc facetow tak robi,dla noza w plecy.
A jak wyglądała Wasza codzienność? Obowiązki i relaks?
A jak wyglądała Wasza codzienność? Obowiązki i relaks?
Obowiązki...muszę przyznać, że moja żona była mentalnie typem kobiety-lalki. Bardzo duże skupienie na sobie, na wyglądzie, ciuchach, makijażu, internecie. Nie mogę jej jednak odmówić, że kiedy trzeba było, to potrafiła zadbać o czystość w domu. Ale jak na złość było to raczej rzadkie. Zakupy, organizowanie wyjazdów, wycieczki, urlopy i cała sfera rozrywkowa leżała na mojej głowie, ale mi to nie przeszkadzało. Relaks wyglądał u nas zawsze aktywnie. Sport, wycieczki, spacery...Ale dziś wiem, że gdybym nie windował naszego zycia pozazawodowego, to siedzielibyśmy w domu i nic byśmy nie robili.
Fevers napisał/a:Catwoman napisał/a:A jakim typem była Twoja partnerka Fevers oraz mayk? Pracowała? Czułeś, że razem ciągniecie ten "wózek" ?
Czasem czułem że realizujemy nasze wspólne cele i plany, a czasem czułem, jakbym tylko ja wkladał siły i serce w zabezpieczenie naszego bytu. Żona Odklepywała swoje 7-8 godzin w pracy ( wolny zawód ), ja natomiast 8 godzin to była norma etatowa, ale często nocami pracowałem nad zleceniami ( też wolny zawód ) by były pieniążki na zakup mieszkania. Do tego własne projekty mające zapewnić finanse na mieszkanie. W każdym razie, jakbym miał procentowo podzielić kto jaki wysiłek wkładał w zabezpieczenie nas, jednoczesnie będąc sprawiedliwym...80% ja, 20% ona. Mogłoby paść pytanie, "to po co się tak zarzynałem"? Bo ją kochałem ( i kocham ) i najwazniejsze, że robiłem to nie dla siebie a dla naszego wspólnego dobra. Dlatego.
Wiekszosc facetow tak robi,dla noza w plecy.
Ale pesymizm bije. Gdyby Fevers Wam wyszło nie ważny byłby ten Twój większy 80% wkład finansowy. Dlatego, że się posypało to boli. Ale miałeś dobre podejście kochałeś i nie liczyłeś z kalkulatorkiem w ręku kto ile, co i jak.
mayk222 napisał/a:Fevers napisał/a:Czasem czułem że realizujemy nasze wspólne cele i plany, a czasem czułem, jakbym tylko ja wkladał siły i serce w zabezpieczenie naszego bytu. Żona Odklepywała swoje 7-8 godzin w pracy ( wolny zawód ), ja natomiast 8 godzin to była norma etatowa, ale często nocami pracowałem nad zleceniami ( też wolny zawód ) by były pieniążki na zakup mieszkania. Do tego własne projekty mające zapewnić finanse na mieszkanie. W każdym razie, jakbym miał procentowo podzielić kto jaki wysiłek wkładał w zabezpieczenie nas, jednoczesnie będąc sprawiedliwym...80% ja, 20% ona. Mogłoby paść pytanie, "to po co się tak zarzynałem"? Bo ją kochałem ( i kocham ) i najwazniejsze, że robiłem to nie dla siebie a dla naszego wspólnego dobra. Dlatego.
Wiekszosc facetow tak robi,dla noza w plecy.
Ale pesymizm bije. Gdyby Fevers Wam wyszło nie ważny byłby ten Twój większy 80% wkład finansowy. Dlatego, że się posypało to boli. Ale miałeś dobre podejście kochałeś i nie liczyłeś z kalkulatorkiem w ręku kto ile, co i jak.
Wiem Maju:) A tak na marginesie - nie pesymizm, tylko pragmatyzm. Tak naprawdę to fakt, nie ma znaczenia kto ma "wiekszościowy pakiet" udziałowy, ważne, że wszelkie działania opierały się na naszym wspólnym celu:) Tylko to się liczy. Można nie wnosić żadnego wkładu finansowego z takich czy innych przyczyn, ale rekompensuje się to czymś innym, więc kwestia materialna...pieniądze to tylko droga, a nie cel życia.
Fevers czytam i czytam dopatruje sie wielkiego podobienstwa miedzy nami,naszymi poczynaniami,zapatrywaniami sie na zycie ,na kobiety,idealy,problemy.A zawodowo co projektujesz?Ja tez czasami cos tworze!
Fevers czytam i czytam dopatruje sie wielkiego podobienstwa miedzy nami,naszymi poczynaniami,zapatrywaniami sie na zycie ,na kobiety,idealy,problemy.A zawodowo co projektujesz?Ja tez czasami cos tworze!
Napiszę CI na priv, bo jesli jakims cudem szacowna małżonka trafi tutaj, to efekt może być masakryczny
mayk222 napisał/a:Fevers czytam i czytam dopatruje sie wielkiego podobienstwa miedzy nami,naszymi poczynaniami,zapatrywaniami sie na zycie ,na kobiety,idealy,problemy.A zawodowo co projektujesz?Ja tez czasami cos tworze!
Napiszę CI na priv, bo jesli jakims cudem szacowna małżonka trafi tutaj, to efekt może być masakryczny
Ok.
Maja66 napisał/a:mayk222 napisał/a:Wiekszosc facetow tak robi,dla noza w plecy.
Ale pesymizm bije. Gdyby Fevers Wam wyszło nie ważny byłby ten Twój większy 80% wkład finansowy. Dlatego, że się posypało to boli. Ale miałeś dobre podejście kochałeś i nie liczyłeś z kalkulatorkiem w ręku kto ile, co i jak.
Wiem Maju:) A tak na marginesie - nie pesymizm, tylko pragmatyzm. Tak naprawdę to fakt, nie ma znaczenia kto ma "wiekszościowy pakiet" udziałowy, ważne, że wszelkie działania opierały się na naszym wspólnym celu:) Tylko to się liczy. Można nie wnosić żadnego wkładu finansowego z takich czy innych przyczyn, ale rekompensuje się to czymś innym, więc kwestia materialna...pieniądze to tylko droga, a nie cel życia.
Dokladnie, pieniadze sa doadatkiem do zycia a nie jego celem, bo one sa dobrym sluga ale zlym panem... choc mimo wszystko jestesmy niewolnikami wskazowek zegara, wiezniami kalendarzy i goncami kont bankowych.
Jak sobie przypomne swoj "pakiet" malzenski z "wysokim oprocentowaniem" propoonowanym przez mojego Vincenta w spodnicy, to bylaby to istna skrabonka bez dna i tylko zainstalowanie weza w kieszeni uratowaloby mnie przed bankructwem... ew. drugie tajne konto w szwajcarskim banku z natychmiastowym poleceniem przelewu
Hey koledzy!
Ja dzisiaj nabralem 99% pewnosci ze moja "jeszcze zona" kogos ma i ze mnie z nim zdradza. W sumie to wiem kto to jest i taka mysl chodzila mi po glowie juz dawno. Troche o tym myslalem i teraz sie zastanawiam czy to juz nie trwalo jak miedzy nami bylo jeszcze "w miare", ale nie moge dopuscic do siebie mysli, ze ona potrafiła byc taka perfidna, i ze to wsystko bylo gra z jej strony. Teraz przypominam sobie wszystkie te dziwne sytuacje i powoli zaczyna kleic sie z tego obraz jej perfidii i wyrachowania. Dochodze do wniosku, ze po prostu czekala na dogodny moment zeby sie wyrwac spod "opieki" malzonka i miec dobry pretekst na wybielenie swojego postepowania.
Powiecie, ze zostaje ten 1% - ale w sumie dla mnie to juz nieistotny ulamek.
Spytacie czy mnie to dobilo czy dotknelo - sam jestem zdziwiony ze nie, moze dlatego ze sie tego spodziewalem. W sumie to jest mi jej troche nawet zal, ale bardziej to chce mi sie z niej smiac i czuje takie jakos politowanie nad jej idiotycznym postepowaniem. Jak widac i w moim przypadku objawil sie "harlekin", ciekawe jak bolesny bedzie jej upadek?
Widzisz Wojytek...
Moje przypuszczenia sie sprawdzily, gdzies Ci o tym pisalem... i jedynie pozostaje Nam reke sobie podac na znak poparcia
Teraz pytanie:
Czekasz czy zamykasz zwiazek???
240 2013-03-19 21:17:49 Ostatnio edytowany przez woytek (2013-03-19 21:33:56)
Widzisz Wojytek...
Moje przypuszczenia sie sprawdzily, gdzies Ci o tym pisalem... i jedynie pozostaje Nam reke sobie podac na znak poparcia
Teraz pytanie:
Czekasz czy zamykasz zwiazek???
Pisales, pisales i dobre rady dawales, za co bardzo dziekuje!
Dla mnie momentem, ktory wszystko zakonczy bedzie uzyskanie rozwodu.
Do tego czasu ja nie mam zamiaru z nikim sie wiazac ani wchodzic w blizsze relacje i "stosunki" albo szukac sobie kogos na pocieszenie. Co do zwiazku - tutaj raczej nie ma czego juz ratowac, nie ma takiej woli ze strony mojej "jeszcze zony" a jak widac jesli objawil sie "harlekin" to wogole dupa zbita i nie ma co nawet probowac.
Jak wyzej - czekam sobie spokojnie do rozwodu na rozwoj wypadkow, chociaz zdrady w takim wydaniu nie moge ominac z boku.
241 2013-03-19 21:20:28 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-19 21:23:34)
Hey koledzy!
Ja dzisiaj nabralem 99% pewnosci ze moja "jeszcze zona" kogos ma i ze mnie z nim zdradza. W sumie to wiem kto to jest i taka mysl chodzila mi po glowie juz dawno. Troche o tym myslalem i teraz sie zastanawiam czy to juz nie trwalo jak miedzy nami bylo jeszcze "w miare", ale nie moge dopuscic do siebie mysli, ze ona potrafiła byc taka perfidna, i ze to wsystko bylo gra z jej strony. Teraz przypominam sobie wszystkie te dziwne sytuacje i powoli zaczyna kleic sie z tego obraz jej perfidii i wyrachowania. Dochodze do wniosku, ze po prostu czekala na dogodny moment zeby sie wyrwac spod "opieki" malzonka i miec dobry pretekst na wybielenie swojego postepowania.
Powiecie, ze zostaje ten 1% - ale w sumie dla mnie to juz nieistotny ulamek.
Spytacie czy mnie to dobilo czy dotknelo - sam jestem zdziwiony ze nie, moze dlatego ze sie tego spodziewalem. W sumie to jest mi jej troche nawet zal, ale bardziej to chce mi sie z niej smiac i czuje takie jakos politowanie nad jej idiotycznym postepowaniem. Jak widac i w moim przypadku objawil sie "harlekin", ciekawe jak bolesny bedzie jej upadek?
Widzisz Woytek, przedstawiło nas już kilku przeróżnych przypadków z życia, więc może będzie to dobra lekcja dla wielu mężczyzn ( i kobiet ), by nie spoglądać maślanymi oczkami na swojego partnera, tylko obserwować i nie pozwalać usnąć czujności. Zaufanie powinno być, ale nie ślepe. Obrazowo udowodniliśmy już, że kobiety potrafią być bardziej bezwzględne niż weterynarz kastrujący bezpańskiego psa. Nie martw się jednak. Każda osoba która wyrządza taką krzywdę dostanie po dupie. Kwestia cierpliwości. Ale gdy to do nich wróci...nie chciałbym być w ich skórach. Moja jeszcze żona kiedyś potraktowała bezwzględnie swojego kilkuletniego partnera. Zachowała się bezwzględnie kierując jak zawsze swoim komfortem. Życie jej się ładnie odpłaciło kolejnym facetem, który potraktował ją jak szmatę. Więc zakładam, że moja po mnie dostanie ponownie klapsa w tyłek. Tak samo Twoja i Bagsa. Taka perfidia w postępowaniu zawsze zwraca się przeciwko nim samym. Taaak. Kobiety ( niektóre ) potrafia grać jak najlepsze aktorki. Dopóki mają z tego korzyść, to są jak pchły siedzące na psie. Ale jak pojawi się nowa okazja, to bez żadnego żalu, bez skrupułów zawijają żagle i zjeżdżają. Nie dotyczy to mądrych i oddanych kobiet, ale takich jest bardzo mało i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Odkąd sam się przekonałem o prawdziwej naturze takich kobiet, to uważam, że tego typu stworom kobietopodobnym przydałoby się 10 lat pobytu w gułagu. Wtedy by nabrały pokory wobec życia i innych ludzi.
Fevers,ja nie wysylam do gulagu,daje blogoslawienstwo na"nowa droge" zycia harlequin jest tylko w romansidlach,niestety.
243 2013-03-19 22:32:06 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-19 22:32:34)
Fevers,ja nie wysylam do gulagu,daje blogoslawienstwo na"nowa droge" zycia harlequin jest tylko w romansidlach,niestety.
Wiem wiem. Ja nie życzę tego "złym" kobietom, tylko twierdzę, że tak ciężkie realia, w których musiałyby walczyć by nie zatracić siebie, nauczyłyby się szanowania wartości, które ktoś z dobrego serca przed nimi roztoczył. Harlequin to stan umysłu i emocji, który mija. I zostawia po sobie często zgliszcza projekcji i pokładanych marzeń, zwłaszcza, jeśli zbudowane są one na cudzej krzywdzie.
Ile lat miały Wasze partnerki, gdy zostały żonami?
http://www.youtube.com/watch?v=fnLAkVyzq38
a ja jestem tylko pasazerem ,ktory czeka na pociag
Ile lat miały Wasze partnerki, gdy zostały żonami?
prawie 26.
A ilu partnerów seksualnych przed? Ile związków?
A ilu partnerów seksualnych przed? Ile związków?
Partnerów seksualnych - chyba 5, związków - 5
To nie mam usprawiedliwienia Widocznie..... tak ma
Zazwyczaj taki "kryzys" przychodzi gdy człowiek młodo się związał "na poważnie" i nie ... dowiedział się kim jest naprawdę, nie sprawdził kim jest dla kogoś innego.
W tym przypadku.... cóż, jeden epitet przychodzi mi do głowy, ale mniejsza z epitetem
To nie mam usprawiedliwienia
Widocznie..... tak ma
Zazwyczaj taki "kryzys" przychodzi gdy człowiek młodo się związał "na poważnie" i nie ... dowiedział się kim jest naprawdę, nie sprawdził kim jest dla kogoś innego.
W tym przypadku.... cóż, jeden epitet przychodzi mi do głowy, ale mniejsza z epitetem
Masz całkowitą rację. I wiem, co to za epitet Nie oceniałem jej pod kątem jej przeszłości. Dla mnie istotne było, czy wchodząc ze mną w relację nie była z nikim związana, abym komuś życia nie rozwalił.
Catwoman: dawaj z epitetami!
Catwoman: dawaj z epitetami!
Nie, nie. Nie zapominaj, że JESZCZE jej nie przekreśliłem.
Nie, nie chcę obrażać tu nikogo. Powiem inaczej: ZROZUMIAŁABYM ją gdyby Fevers był jej pierwszym i jak do tej pory ostatnim, ale jak napisał, że jednak tak nie było- no to...... gdzie kończy się rozpusta? ...
Wiek zamazpojscia 30, zwiazkow... wiem o 2.
Fevers...
Ja mialem tylko raz odegrana "scenke" rozpaczy przez zone, jak jeszcze chlopak (ja na dlugo przed pytaniem o reke) chce zakonczyc zwiazek. i tak szybko jak sie rozkleila tak szybko sie poskladala, doszla do siebie.
Na tej podstawie teraz smiem twierdzic, ze przynajmniej moja jest "zaprawiona w bojach" by zostawic i nie zna smaku porzucenia. W zwiazku z tym, to ze czekam jest zbyt wygorowanym powiedzeniem, bo czekam na okazje poznania kogos nowego i chetnie zakoncze ta malzenska farse sam, bo jak widze o zona serwuje mi jedynie puste gadanie. A 3 miesieczna cisza ogolna jest baaardzo wymowna.
Catwoman. Milo ze zagadujesz,wiesz doskonale ze wyszukam slaby punkt w Twoich wypowiedziach,a szczegolnie podniosla mi cisnienie Twoja wczorajsza wypowiedz ze utrzymywanie kontaktow sms/mail przez faceta bedacego w zwiazku z kobieta z innymi kobietami to zaczatek zdrady.To kompletna paranoja niestety,moze kobiety skrzywdzonej gdzies i od tego sie zaczelo.A odpowiedz. Moja eks byla dojrzala wiekowo doskonale wiedziala na czym polega Jej zycie.ktos na innym watku opisal ze chodowali razem szczury,a okazalo sie ze pewien szczur jak zwykle pierwszy uciekl z okretu ktory zaczal dryfowac,napewno czytalas.
Nie, nie chcę obrażać tu nikogo. Powiem inaczej: ZROZUMIAŁABYM ją gdyby Fevers był jej pierwszym i jak do tej pory ostatnim, ale jak napisał, że jednak tak nie było- no to...... gdzie kończy się rozpusta? ...
No wlasnie, gdzie? Moja "jeszcze zona" tez miala nieclae 26 jak bralismy slub, tez miala kilku partnerow sexualnych a zwiazkow takich powaznych to miala moze z 3 w tym jeden ze zmna - bo to wielki powrot byl po 3 latach w morde jeza pustynnego
Nie mayk222 to Ty nie zrozumiałeś w ogóle problemu Autorki i nie wziąłeś pod uwagę tego, że to były nastolatki. Zacząłeś sobie luźno porównywać swój dojrzały związek (btw ile masz lat?) do relacji nastolatków.
Wiek zamazpojscia 30, zwiazkow... wiem o 2.
Fevers...
Ja mialem tylko raz odegrana "scenke" rozpaczy przez zone, jak jeszcze chlopak (ja na dlugo przed pytaniem o reke) chce zakonczyc zwiazek. i tak szybko jak sie rozkleila tak szybko sie poskladala, doszla do siebie.
Na tej podstawie teraz smiem twierdzic, ze przynajmniej moja jest "zaprawiona w bojach" by zostawic i nie zna smaku porzucenia. W zwiazku z tym, to ze czekam jest zbyt wygorowanym powiedzeniem, bo czekam na okazje poznania kogos nowego i chetnie zakoncze ta malzenska farse sam, bo jak widze o zona serwuje mi jedynie puste gadanie. A 3 miesieczna cisza ogolna jest baaardzo wymowna.
Moja tylko w jednym ze związków została rzucona, w sposób spektakularny, bo koleś posuwał regularnie inną. Widać moją traktował jako zabawkę seksualną. I o dziwo chciała do niego wrócić. Jesli Twoja jest zaprawiona w bojach, to moja jest po kilku turach wietnamskich Jeśli masz obrany kierunek działań i wiesz, że nie chcesz w tym trwać, to nie marnuj swojego czasu dla kogoś, kto nie ma do niego szacunku.
Catwoman napisał/a:Nie, nie chcę obrażać tu nikogo. Powiem inaczej: ZROZUMIAŁABYM ją gdyby Fevers był jej pierwszym i jak do tej pory ostatnim, ale jak napisał, że jednak tak nie było- no to...... gdzie kończy się rozpusta? ...
No wlasnie, gdzie? Moja "jeszcze zona" tez miala nieclae 26 jak bralismy slub, tez miala kilku partnerow sexualnych a zwiazkow takich powaznych to miala moze z 3 w tym jeden ze zmna - bo to wielki powrot byl po 3 latach w morde jeza pustynnego
To przyznać muszę, że jestem nieco zszokowana. Stawiałam na to, że każda z nich- Waszych żon była młodziutką kobietą mającą tylko 1 partnera seksualnego.
woytek napisał/a:Catwoman napisał/a:Nie, nie chcę obrażać tu nikogo. Powiem inaczej: ZROZUMIAŁABYM ją gdyby Fevers był jej pierwszym i jak do tej pory ostatnim, ale jak napisał, że jednak tak nie było- no to...... gdzie kończy się rozpusta? ...
No wlasnie, gdzie? Moja "jeszcze zona" tez miala nieclae 26 jak bralismy slub, tez miala kilku partnerow sexualnych a zwiazkow takich powaznych to miala moze z 3 w tym jeden ze zmna - bo to wielki powrot byl po 3 latach w morde jeza pustynnego
To przyznać muszę, że jestem nieco zszokowana. Stawiałam na to, że każda z nich- Waszych żon była młodziutką kobietą mającą tylko 1 partnera seksualnego.
Dziś nie ma takich