Powiem Wam moi drodzy, że miło czyta się takie dojrzałe wypowiedzi Mężczyzn. Mężczyzn, którzy nie zamiatają problemów po dywan. Mężczyzn, którzy nie myślą tylko o sobie, a widzą swoje błędy. Chyba powroty partnerów są tak skomplikowane, że powinny obejmować tematykę studiów psychologicznych. Po burzy wychodzi słońce. Wierzmy, że wszystko się ułoży, a Nasze szczęście nie jest zależne od tego, czy Ex partner wróci, czy nie.
67 2013-03-15 11:54:46 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-15 12:02:43)
To niestety ( a może w przyszłości okaże się, że "na szczęście" ) moje doświadczenie życiowe, które zebrałem w przeciągu ostatnich miesięcy. Zbieżność mojej z Twoją sytuacją rodzinną jest czysto przypadkowa, ale bardzo ciekawa
Skoro na tym polu pojawiły się duże analogie, to może rzeczywiście kiedyś tą cysternę osuszymy, bo nie wiem, czy traktować to jak drogę losu czy też jako zbieg okoliczności
Co do słów pochwały, które napisałeś - dziękuję, jest mi bardzo miło, że tak mnie oceniasz.
Nie chce zapeszac, ale ja juz odcinam kupony , majac za soba dobre ponad pol roku rozkminiania, analizowania, debatowania z fachowcami i doszukiwania sie nie 2 a 22 dna w tym obraczkowym temacie.
Niewatpliwie u Nas wystapil tematyczny zbieg okolcznosci, ktory sprawil, ze kazdy z Nas potrafil przekuc ten swoj zyciowo - malzenski dramat w sukces - jak to w swoim niepowtarzalnym i zgola odmiennym wydaniu uczynil Krzysztof Ziemiec, dziennikarz TVP. Choc nie czuje sie wygranym ani przegranym w tej nierownej koncowo walce, to wiem, ze wyjde - wyjdziemy - z tego bogatsi o nowe horyzonty i umiejacy spojrzec inaczej na wiele aspektow nie tyle dotyczacych partnerek, co nastepnych zwiazkow.
Fascynuje mnie, kiedy kobiety, które jeszcze do niedawna walczyłaby za nas jak lwice, robią zwrot o 180 stopni i używają każdej metody, aby poczuć się lepiej. Nie ruszałoby mnie to raczej, gdyby nie mały detal - przykro się robi patrząc na osobę, którą uważaliśmy za mądrą, z silnym kręgosłupem moralnym, pełną godności ( którą wtedy ukierunkowywała na gloryfikację związku ) uświadamiamy sobie, że obecnie znajduje się ona na przeciwnym biegunie. Nie wiem jak Ciebie, jednak patrząc na Twoje wypowiedzi i emocje jakie za nimi stoją śmiem twierdzić że także, ale mnie naprawdę boli widok staczania się w rynsztok emocjonalny partnerki. Żal za gardło ściska nie dlatego, że zanegowała wszystko związane z moją osobą, ale dlatego, że może kiedyś się to wszystko zwrócić przeciwko niej, a ja mogę nie móc jej wtedy pomóc, wesprzeć, być i pocieszać.
Fakt, taki widok staczania sie najblizszej sercu osoby sprawia bol, ze robi to z jednej strony swiadomie a z drugiej chce uzyc partnera jako takiej miekiej poduszki przy tym bolesnym dla nich ladowaniu a moze i odbiciu sie od dna.
A wbrew wcześniejszym sugestiom użytkowników - bardzo mi zależy na tym, by nie cierpiała w przyszłości. Szkoła życia - szkołą życia, ale krzywdy jej nie życzę.
Przykro to mowic, ale akuratnie tego nie musimy im zyczyc, czy dopingowac w tym, by nie cierpialy czy tez nie stala im sie krzywda... niestety robia to na wlasne zyczenie i parafrazujac pewne slowa "to czyncie na moja pamiatke", ktora im w pamieci na dlugo zostanie.
Rozpisałem się trochę, ale chciałem skupić się na tej sugestii choroby psychicznej, którą obciążyła Cię Twoja dama. Tu pewnie Cię zaskoczę kolejną zbieżnością - moja mi napisała, że mam schizofrenię
Podobno powiedział to jej psycholog, który ( co zabawne ) nie miał ze mną nigdy kontaktu
Więc wiesz jak bardzo poważnie trzeba traktować te banialuki
Kiedyś może by mnie to zabolało, ale dziś nie, bo jestem niemal pewny, że to efekt "małpiego gaju" czyli przesławnych motylków w brzuchu
Oczywiście wobec innego ... mężczyzny? Albo faceta
Ktos kiedys powiedzial, ze gdy kobieta opisuje swoj ideal mezczyzny, to opisuje inna kobiete... bo partner jest zazdrosny o poprzednika a partnerka... o nastepczynie.
Odpierajac takie "ataki" na moja osobe z poczatku robielm to odpowiadajac na zasadzie "oko za oko", jednak stwierdzilem, ze znizam sie w ten sposob do "poziomu" lubej i nic tym stylem nie ugram. Wskazane jest - jak juz wiem z doswiadczenia -zmienic taktyke na bardziej asertywna i odpowiadac w stylu "wybacz przyjacielu, ale Twoje poglady sa dla mnie obrazliwe i zarazem obrzydliwe, ale przemilcze to, bys mogl je glosic, bo nie sadze, zeby ktos mogl mnie przedstawic w gorszym swietle niz sam siebie widze".
Poza tym takie zbiorowe "madrosci narodu" serwowane przez zwiazkowych "wspolnikow" sa bardzo wymowne i stwierdzaja istnienie pewnej niewiadomej, okreslajacej mozliwosc przezwyciezenia wlasnych wad, ale na pewno mogacej miec zniechecajacy wplyw w odniesieniu do wlasnych zalet, zwlaszcza dostrzegajac je u innych".
Nasze szacowne kryształowe niczym węgierski wazon matrony nie dopuszczą do siebie myśli, że to nie ich wyłączne, nie nasze wyłączne czyli Twoje i moje, a nasze wspólne winy grają tu pierwsze skrzypce
Tak ,tak, nasze wspólne, przejęzyczenia nie było
Nasze wspólne, ponieważ naszą winą było to, że pozwoliliśmy sobie na samozadowolenie, że skoro jest dobrze w naszych związkach, to zawsze tak musi być
A jednak nie. I za to nam życie wystawiło rachunek. Oczywiście świadomość tego dotarła do mnie po wielu tygodniach myślenia i analizowania, ale teraz wiem, gdzie leżała moja wina i moje błędy. Być może Twoje są bardzo podobne:)
Co do tego "magicznego" srodka to sie zgodze, bo tez jestem winny na swoj sposob tego co sie stalo. Ale... no wlasnie, u mnie prym wiedzie w tym wszystkim niezerwana wiez matki z corka, brak potocznego "odpepowienia". A jesli to daje o sobie znac w kazdym etapie zwiazku, to taki uklad jest z miejsca przegranym. Walka z tym problemem jest jak pojedynej z wiatrakami, ja to juz wiem, inni albo nie wierza albo probuja przymykac na to oko.
Do zdrady lub odejścia często kobietę pcha nie tyle impuls, co długotrwały proces przemyśleń i odczuwania, podczas którego wytwarza w sobie poczucie krzywdy. Oczywiście sama w tym się napędza, bo inaczej nie mogłaby dokonać "przewału" aby na koniec jeszcze nas obciążać odpowiedzialnością za to stwierdzeniami takimi jak "bo Ty myślałeś że masz mnie na własność", "bo Ty nie komplementowałeś mnie już jak dawniej" oraz masa innych fraz równie zabawnych co nie mających przełożenia na realne przyczyny. To zasłona dymna, by użyć każdego możliwego środka na wybielenie siebie, aby poczucie winy i wyrzuty sumienia nie zagryzły ich.
Jak to mowia "jest przyczyna, jest i skutek". Co bylo tym prawdziwym motorem postepu taikego a nie innego wyboru raczej nigdy sie nie dowiemy. Z drugiej strony ile jest takowych przypadkow tyle tez jest scenariuszy.
Przy odrobinie cierpliwości jako kibice, może będziemy świadkami jak te kłamstwa obrócą się same przeciwko nim. Wtedy może właśnie być ten magiczny moment zwany "powrotem"
Ale to czas pokaże
Rozumiem Cię doskonale, że zakładasz możliwość wręczenia kwitu swojej lubej za jakiś czas, bo jednak, jak sam piszesz, to już recydywa, a Ty nie jesteś cierpiętnikiem, by to znosić wbrew swojej woli. Zresztą w imię czego? Jeśli sam nie czujesz potrzeby...nie tyle wybaczenia co sensu bądź chęci naprawy relacji, to moim zdaniem rozwód to jedyne rozwiązanie, przy którym zachowana zostanie godność i honor Twoja i Twojej kobiety. Oczywiście jeśli nie będziecie walczyć o orzekanie winy, bo to bagno, w którym nie ma zwycięzców, a wygrany i tak kończy na kolanach, bo posunął się do zdeptania godności partnera ( wtedy już ex-partnera ) poprzez wyciąganie brudów potrzebnych do udowodnienia winy. To tyle na razie z moich przemyśleń
No wlasnie... wynik meczu juz znamy bez klubowych przekretow znanych z pilkarskiego swiatka.
Dalszy scenariusz zna ten siwy Pan u gory, Nam pozostaje poczekac na jego objawienie.
Szkoda sie kopac z takim koniem, ktory sam nie wie czego chce i do czego dazy dzialajac w amoku. Lepiej od razu stadnine zmienic na bardziej spokojna i opanowana.
To byla by 8 szansa,nie dalem Jej tym razem,mam godnosc i charakter.Pomimo ze tkwi we mnie do dzis w pewnym stopniu,to drzwi do mnie sa zaryglowane.
Jeszcze jedno nurtujące mnie pytanie. Czy według Ciebie to, że żyję z innym mężczyzną, ale myślami , wciąż trwam przy poprzednim mężczyżnie jest duchową zdradą? Czy Ty Mayk znalazłeś szczęście w innym związku, czy też nie potrafisz odciąć się od przeszłości?
mayk222 napisał/a:To byla by 8 szansa,nie dalem Jej tym razem,mam godnosc i charakter.Pomimo ze tkwi we mnie do dzis w pewnym stopniu,to drzwi do mnie sa zaryglowane.
Jeszcze jedno nurtujące mnie pytanie. Czy według Ciebie to, że żyję z innym mężczyzną, ale myślami , wciąż trwam przy poprzednim mężczyżnie jest duchową zdradą? Czy Ty Mayk znalazłeś szczęście w innym związku, czy też nie potrafisz odciąć się od przeszłości?
poczta.
onslaught napisał/a:Co do metody 34 kroków to wydaje mi się, że raczej traktować ją należy jako zbiór wskazówek a nie reguł, bo niestety każdy przypadek jest inny.
i tu trafiles w samo sedno sprawy, bo ta lista wskazowek jest stworzona przez psychologow z gornej polki w tym swiatku specjalistow. A jak wiadomo psycholog na terapii nie daje formulek regul czy zasad do zastosowania a daje wskazowki...
Choć w sumie to znam wyjątek potwierdzający regułę. Moja Ex, kiedy chciała wrócić do mnie, robiła wszystko dokładnie
na odwrót niż zalecają w metodzie 34 kroków. "Krok po kroku", że tak się wyrażę I na mnie to zadziałało, zgodziłem
się na powrót, ku mojej zgubie
bags napisał/a:onslaught napisał/a:Co do metody 34 kroków to wydaje mi się, że raczej traktować ją należy jako zbiór wskazówek a nie reguł, bo niestety każdy przypadek jest inny.
i tu trafiles w samo sedno sprawy, bo ta lista wskazowek jest stworzona przez psychologow z gornej polki w tym swiatku specjalistow. A jak wiadomo psycholog na terapii nie daje formulek regul czy zasad do zastosowania a daje wskazowki...
Choć w sumie to znam wyjątek potwierdzający regułę. Moja Ex, kiedy chciała wrócić do mnie, robiła wszystko dokładnie na odwrót niż zalecają w metodzie 34 kroków. "Krok po kroku", że tak się wyrażę
I na mnie to zadziałało, zgodziłem się na powrót, ku mojej zgubie
No to widocznie nie przepracowala powodu/winy odejscia i myslala ze wraca "do punktu wyjscia" ze zwiazku.
Druga opcja jest taka, ze zagrala regula dyktatury "krok po kroku" zamiast reguly partnerstwa "krok po kroku".
Swego czasu na problemy byl Bednarski.. teraz jest snickers
72 2013-03-15 19:36:50 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-15 19:40:40)
onslaught napisał/a:bags napisał/a:i tu trafiles w samo sedno sprawy, bo ta lista wskazowek jest stworzona przez psychologow z gornej polki w tym swiatku specjalistow. A jak wiadomo psycholog na terapii nie daje formulek regul czy zasad do zastosowania a daje wskazowki...
Choć w sumie to znam wyjątek potwierdzający regułę. Moja Ex, kiedy chciała wrócić do mnie, robiła wszystko dokładnie na odwrót niż zalecają w metodzie 34 kroków. "Krok po kroku", że tak się wyrażę
I na mnie to zadziałało, zgodziłem się na powrót, ku mojej zgubie
No to widocznie nie przepracowala powodu/winy odejscia i myslala ze wraca "do punktu wyjscia" ze zwiazku.
Druga opcja jest taka, ze zagrala regula dyktatury "krok po kroku" zamiast reguly partnerstwa "krok po kroku".
Swego czasu na problemy byl Bednarski.. teraz jest snickers
Samo sedno
A w ogóle kto zmienił nazwę wątku? I po co? Zmiana trochę moim zdaniem przeinaczyła sens poruszonego tematu A właściwie to nie- zupełnie przeinaczyła sens poruszonego tematu. Czy admin/ka może przywrócić starą nazwę? Bo teraz to się nijak nie ma do tego, o czym się wypowiadamy.
mam za sobą trzy powroty, dwa nieudane (do "koleżanek") i jeden udany - do żony... zawsze jest to zdobywanie Mount Everest bez tlenu, asekuracji i w pogodę kiepską...
mam za sobą trzy powroty, dwa nieudane (do "koleżanek") i jeden udany - do żony... zawsze jest to zdobywanie Mount Everest bez tlenu, asekuracji i w pogodę kiepską...
Albo skok na bungee ze szczytu wiezy eifla... bez liny
mam za sobą trzy powroty, dwa nieudane (do "koleżanek") i jeden udany - do żony... zawsze jest to zdobywanie Mount Everest bez tlenu, asekuracji i w pogodę kiepską...
Jesli to Ty wracałeś do nich, to nic w tym dziwnego, że robota była nielekka. W końcu to Ty musiałeś wykazać chęć naprawy ( bo wnioskuję z Twojej wypowiedzi, że to Ty byłeś powracającą osobą ).
gen napisał/a:mam za sobą trzy powroty, dwa nieudane (do "koleżanek") i jeden udany - do żony... zawsze jest to zdobywanie Mount Everest bez tlenu, asekuracji i w pogodę kiepską...
Jesli to Ty wracałeś do nich, to nic w tym dziwnego, że robota była nielekka. W końcu to Ty musiałeś wykazać chęć naprawy ( bo wnioskuję z Twojej wypowiedzi, że to Ty byłeś powracającą osobą ).
dwa razy to była moja głupota, bo kto normalny do kochanki chce wracać???, ale jedno mam od zawsze - jak mnie ktoś w kiblu spuści, to nie wracam...
Fevers napisał/a:gen napisał/a:mam za sobą trzy powroty, dwa nieudane (do "koleżanek") i jeden udany - do żony... zawsze jest to zdobywanie Mount Everest bez tlenu, asekuracji i w pogodę kiepską...
Jesli to Ty wracałeś do nich, to nic w tym dziwnego, że robota była nielekka. W końcu to Ty musiałeś wykazać chęć naprawy ( bo wnioskuję z Twojej wypowiedzi, że to Ty byłeś powracającą osobą ).
dwa razy to była moja głupota, bo kto normalny do kochanki chce wracać???, ale jedno mam od zawsze - jak mnie ktoś w kiblu spuści, to nie wracam...
No tak, te dwa powroty do kochanek to rzeczywiście ni w 5 ni w 10. Poruszę drażliwy temat - a nie uważasz, że "jak ktoś Cię w kiblu spuści to nie wracasz" jest zbyt wybujałym poczuciem dumy? Przepraszam za to pytanie, nie zaczepiam i nie zamierzam być złośliwy, tylko chcę coś zrozumieć. Bo według mojego rozumowania postawa odwrotna nie jest wcale oznaka słabości. Wręcz przeciwnie. Rozpad związku może nastąpić z wielu powodów, czasem błahych. A takim uporem, że jak nie, to nie, to można zaprzepaścić coś ważnego zabierając sobie i partnerce możliwość naprawy błędu. Czasem trzeba tąpnięcia w relacji, żeby można było spojrzeć krytycznie na siebie, na partnerkę i znaleźć te mankamenty, które psuły krew. A to pierwszy krok ku uzdrowieniu związku i wejścia na kolejny poziom zrozumienia partnera...
gen napisał/a:Fevers napisał/a:Jesli to Ty wracałeś do nich, to nic w tym dziwnego, że robota była nielekka. W końcu to Ty musiałeś wykazać chęć naprawy ( bo wnioskuję z Twojej wypowiedzi, że to Ty byłeś powracającą osobą ).
dwa razy to była moja głupota, bo kto normalny do kochanki chce wracać???, ale jedno mam od zawsze - jak mnie ktoś w kiblu spuści, to nie wracam...
No tak, te dwa powroty do kochanek to rzeczywiście ni w 5 ni w 10. Poruszę drażliwy temat - a nie uważasz, że "jak ktoś Cię w kiblu spuści to nie wracasz" jest zbyt wybujałym poczuciem dumy? Przepraszam za to pytanie, nie zaczepiam i nie zamierzam być złośliwy, tylko chcę coś zrozumieć. Bo według mojego rozumowania postawa odwrotna nie jest wcale oznaka słabości. Wręcz przeciwnie. Rozpad związku może nastąpić z wielu powodów, czasem błahych. A takim uporem, że jak nie, to nie, to można zaprzepaścić coś ważnego zabierając sobie i partnerce możliwość naprawy błędu. Czasem trzeba tąpnięcia w relacji, żeby można było spojrzeć krytycznie na siebie, na partnerkę i znaleźć te mankamenty, które psuły krew. A to pierwszy krok ku uzdrowieniu związku i wejścia na kolejny poziom zrozumienia partnera...
widzisz Kolego, to wszystko wynika z tego, że ja to nieśmiały bardzo jestem... i pełen kompleksów... a wszyscy są lepsi niźli ja... no to ja mam prawo do błędów, a oni nie... żart rzecz jasna... taki już jestem, i nawet od lat wielu, jak kończę to kończę... jedynie z fajkami nie wychodzi... i dzieci też mnie urabiają jak chcą... cholera - pies również... chyba pójdę się wypłakać... człowiek na starość miękki się robi...
Przepraszam ,ze swoje babskie pięć groszy wsadze , ale faktem jest jak piszecie ,że często w wyniku dumy urażonej nie umiemy dojść do porozumienia , zaczyna sie eskalacja złośliwości i nawet jak Ktos chce naprawic relacje z druga strona zaczyna atak i tak wkoło..w koncu oboje urażeni zacinaja sie i juz jakikolwiek dialog przestaje byc mozliwy....Wielokrotnie bywa tak, że pary po rozstaniu wracają do siebie z obietnicą odbudowy związku. Często w myśl powiedzenia "stara miłość nie rdzewieje" pragną podarować sobie drugą szansę. Inni zaś mają na ten temat zupełnie inne zdanie hołdując przekonaniu "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki".
Toksyczne związki, w których często dochodzi do kłótni między partnerami czy w konsekwencji rozstań, a potem szalonych powrotów zdarzają się bardzo często i z pewnością każdy z nas był w swoim życiu świadkiem takich relacji. Zdarza się także i tak, że para bo wielu latach rozłąki na nowo odkrywa w sobie wzajemne uczucia i postanawia odbudować to, co rozpadło się jakiś czas temu. Takie związki mogą być nierzadko udane, bo ludzie są bardziej dojrzali i wiedzą czego mogą spodziewać się po partnerze. W innych przypadkach takie powroty okazują się zupełnym niewypałem, konflikty w związku są coraz częstsze i bardziej zajadłe. Czy zatem warto dawać sobie kolejną szansę, jeśli już raz się sparzyliśmy na takiej miłości?
spoko, tylko znowu wracamy do początku - ile czekać??? i nadal twierdzę, że długie czekanie jest o kant dupy rozbić... kłótnia i emocje to jedno, premedytacja i żerowanie na nostalgii to drugie...
spoko, tylko znowu wracamy do początku - ile czekać??? i nadal twierdzę, że długie czekanie jest o kant dupy rozbić... kłótnia i emocje to jedno, premedytacja i żerowanie na nostalgii to drugie...
Hmmm ..Myslę , że wygasna emocje nim sie doczeka ...
82 2013-03-15 20:37:14 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-15 20:40:49)
Przepraszam ,ze swoje babskie pięć groszy wsadze , ale faktem jest jak piszecie ,że często w wyniku dumy urażonej nie umiemy dojść do porozumienia , zaczyna sie eskalacja złośliwości i nawet jak Ktos chce naprawic relacje z druga strona zaczyna atak i tak wkoło..w koncu oboje urażeni zacinaja sie i juz jakikolwiek dialog przestaje byc mozliwy....Wielokrotnie bywa tak, że pary po rozstaniu wracają do siebie z obietnicą odbudowy związku. Często w myśl powiedzenia "stara miłość nie rdzewieje" pragną podarować sobie drugą szansę. Inni zaś mają na ten temat zupełnie inne zdanie hołdując przekonaniu "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki".
Toksyczne związki, w których często dochodzi do kłótni między partnerami czy w konsekwencji rozstań, a potem szalonych powrotów zdarzają się bardzo często i z pewnością każdy z nas był w swoim życiu świadkiem takich relacji. Zdarza się także i tak, że para bo wielu latach rozłąki na nowo odkrywa w sobie wzajemne uczucia i postanawia odbudować to, co rozpadło się jakiś czas temu. Takie związki mogą być nierzadko udane, bo ludzie są bardziej dojrzali i wiedzą czego mogą spodziewać się po partnerze. W innych przypadkach takie powroty okazują się zupełnym niewypałem, konflikty w związku są coraz częstsze i bardziej zajadłe. Czy zatem warto dawać sobie kolejną szansę, jeśli już raz się sparzyliśmy na takiej miłości?
Zgadzam się z Tobą. Miło poznać opinię pięknej płci, z drugiej strony barykady, że tak ujmę.
A jak długo czekać? Kwestia indywidualnego postrzegania co warto, a czego nie warto. Ten okres to wypadkowa wielu czynników takich jak odczuwanie, głębia miłości i tak dalej. Na pewno nie jest to krótki odcinek czasu, bo w końcu musi zostać zniwelowane poczucie winy. A to czasochłonny proces, niejednokrotnie zapoczątkowany przez cierpienie.
83 2013-03-15 20:41:48 Ostatnio edytowany przez hera.1 (2013-03-15 20:43:46)
hera.1 napisał/a:Przepraszam ,ze swoje babskie pięć groszy wsadze , ale faktem jest jak piszecie ,że często w wyniku dumy urażonej nie umiemy dojść do porozumienia , zaczyna sie eskalacja złośliwości i nawet jak Ktos chce naprawic relacje z druga strona zaczyna atak i tak wkoło..w koncu oboje urażeni zacinaja sie i juz jakikolwiek dialog przestaje byc mozliwy....Wielokrotnie bywa tak, że pary po rozstaniu wracają do siebie z obietnicą odbudowy związku. Często w myśl powiedzenia "stara miłość nie rdzewieje" pragną podarować sobie drugą szansę. Inni zaś mają na ten temat zupełnie inne zdanie hołdując przekonaniu "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki".
Toksyczne związki, w których często dochodzi do kłótni między partnerami czy w konsekwencji rozstań, a potem szalonych powrotów zdarzają się bardzo często i z pewnością każdy z nas był w swoim życiu świadkiem takich relacji. Zdarza się także i tak, że para bo wielu latach rozłąki na nowo odkrywa w sobie wzajemne uczucia i postanawia odbudować to, co rozpadło się jakiś czas temu. Takie związki mogą być nierzadko udane, bo ludzie są bardziej dojrzali i wiedzą czego mogą spodziewać się po partnerze. W innych przypadkach takie powroty okazują się zupełnym niewypałem, konflikty w związku są coraz częstsze i bardziej zajadłe. Czy zatem warto dawać sobie kolejną szansę, jeśli już raz się sparzyliśmy na takiej miłości?
Zgadzam się z Tobą. Miło poznać opinię pięknej płci, z drugiej strony barykady, że tak ujmę.
Fevers bo ja tez podswiadomie czekam ,ze On zrobi coś .. no własnie co ?? Jka nasze emocje poniosły Nas za bardzo i zranilismy sie i kazde z Nas sie zacieło..On mysli ,ze Go nienawidze bo urqaziłam Go werbalnie , a ja mysle ze On mnie miał po prostu w dooopie..A stoimy po tej samej stronie barykady ..czyli wyczekujacej..ale czy w koncu nie warto zawiesic biała flagę i oddac pozycje ??
gen napisał/a:spoko, tylko znowu wracamy do początku - ile czekać??? i nadal twierdzę, że długie czekanie jest o kant dupy rozbić... kłótnia i emocje to jedno, premedytacja i żerowanie na nostalgii to drugie...
Hmmm ..Myslę , że wygasna emocje nim sie doczeka ...
nie u tego co czeka - bo baran czeka... a druga strona o tym wie... czysta premedytacja... bo jeszcze czasami wypuści, tak kontrolnie... a podleję sobie kwiatka... żeby nie usechł...
hera.1 napisał/a:gen napisał/a:spoko, tylko znowu wracamy do początku - ile czekać??? i nadal twierdzę, że długie czekanie jest o kant dupy rozbić... kłótnia i emocje to jedno, premedytacja i żerowanie na nostalgii to drugie...
Hmmm ..Myslę , że wygasna emocje nim sie doczeka ...
nie u tego co czeka - bo baran czeka... a druga strona o tym wie... czysta premedytacja... bo jeszcze czasami wypuści, tak kontrolnie... a podleję sobie kwiatka... żeby nie usechł...
Tylko ,ze druga strona od sporadycznego podlewania usychajacego kwiatka , bawi sie w ogrodzie róż i ma w doopie chwascika..hehe trzeba zachwascic ten różany ogród ,żeby ogrodnik sfiksował..
gen napisał/a:hera.1 napisał/a:Hmmm ..Myslę , że wygasna emocje nim sie doczeka ...
nie u tego co czeka - bo baran czeka... a druga strona o tym wie... czysta premedytacja... bo jeszcze czasami wypuści, tak kontrolnie... a podleję sobie kwiatka... żeby nie usechł...
Tylko ,ze druga strona od sporadycznego podlewania usychajacego kwiatka , bawi sie w ogrodzie róż i ma w doopie chwascika..hehe trzeba zachwascic ten różany ogród ,żeby ogrodnik sfiksował..
i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość... chcesz tamtą stromę wqrwić??? to nie jęcz jak cnota w murzyńskim burdelu, tylko odpłać pięknym za nadobne... zawsze mówię - chcesz mieć partnerkę/partnera?, to pogódź się z myślą, że możesz ją/go stracić...
ja tez podswiadomie czekam ,ze On zrobi coś .. no własnie co ?? Jka nasze emocje poniosły Nas za bardzo i zranilismy sie i kazde z Nas sie zacieło..On mysli ,ze Go nienawidze bo urqaziłam Go werbalnie , a ja mysle ze On mnie miał po prostu w dooopie..A stoimy po tej samej stronie barykady ..czyli wyczekujacej..ale czy w koncu nie warto zawiesic biała flagę i oddac pozycje ??
Zawiesisz flage czyli dasz znak ze nic nie przerobilas z rozstania i oddajesz walkowerem. Nie, Jesli juz to nawiazac kontakt za jakis czas w formie niezobowiazujacej i bezuczuciowej, neutralnie.
Rywal moze czuc przez ta biala flage przewage nad Nami a tego "asa" trzeba mu psychologicznie i metodyka 34 krokow wytracic z rak.
hera.1 napisał/a:gen napisał/a:nie u tego co czeka - bo baran czeka... a druga strona o tym wie... czysta premedytacja... bo jeszcze czasami wypuści, tak kontrolnie... a podleję sobie kwiatka... żeby nie usechł...
Tylko ,ze druga strona od sporadycznego podlewania usychajacego kwiatka , bawi sie w ogrodzie róż i ma w doopie chwascika..hehe trzeba zachwascic ten różany ogród ,żeby ogrodnik sfiksował..
i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość... chcesz tamtą stromę wqrwić??? to nie jęcz jak cnota w murzyńskim burdelu, tylko odpłać pięknym za nadobne... zawsze mówię - chcesz mieć partnerkę/partnera?, to pogódź się z myślą, że możesz ją/go stracić...
SWIETE SLOWA !!
i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość...
Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.
90 2013-03-15 21:01:11 Ostatnio edytowany przez hera.1 (2013-03-15 21:02:52)
Tylko powiedzcie jak długo mozna kochać ?? nawet jak sie zostało zranionym i obrzuconym obelgami ??? może głupie pytanie , ale chce poznąc Wasza opinie tzn meską..Bo przeciez WY wciąż kochacie pomimo wszystkiego złego...
gen napisał/a:i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość...
Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.
przecież związku już nie ma, to i zemsty również... a wqrwić można tym, że tamta strona nie była niezastąpiona... lepsze to, niż czekanie na cud - rany Boga, "Ex" raczyła zagadać... i zesrany po pachy...
Tylko powiedzcie jak długo mozna kochać ?? nawet jak sie zostało zranionym i obrzuconym obelgami ??? może głupie pytanie , ale chce poznąc Wasza opinie tzn meską..Bo przeciez WY wciąż kochacie pomimo wszystkiego złego...
Wszystko zalezy od tego, jak sie podchodzi do zwiazku, partnerki i calej tego otoczki, nawet obraczkowej. Znaczace tez jest forma jakiej uzyje druga strona by przeprosic - falszywie czy szczerze.
Hymn o milosci i utwor Tadeusza Nalepy "dbaj o milosc" najlepiej chyba to wyjasniaja, o co pytasz
gen napisał/a:i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość...
Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.
Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
Tylko powiedzcie jak długo mozna kochać ?? nawet jak sie zostało zranionym i obrzuconym obelgami ??? może głupie pytanie , ale chce poznąc Wasza opinie tzn meską..Bo przeciez WY wciąż kochacie pomimo wszystkiego złego...
do kolejnej miłości, rusz dupę i tyle...
bags napisał/a:gen napisał/a:i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość...
Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.przecież związku już nie ma, to i zemsty również... a wqrwić można tym, że tamta strona nie była niezastąpiona... lepsze to, niż czekanie na cud - rany Boga, "Ex" raczyła zagadać... i zesrany po pachy...
Jak to mowia "niech sie zywi nie martwia i martwi nie zywia" wiec nawet ex potrafi zywic nienawiscia za cos co umarlo smiercia naturalna, bo czekajacy "denat" nie ma czasami checi na "reanimacje trupa"
hera.1 napisał/a:Tylko powiedzcie jak długo mozna kochać ?? nawet jak sie zostało zranionym i obrzuconym obelgami ??? może głupie pytanie , ale chce poznąc Wasza opinie tzn meską..Bo przeciez WY wciąż kochacie pomimo wszystkiego złego...
do kolejnej miłości, rusz dupę i tyle...
Własnie ruszyłam ehhe pytanie było poniekąd juz hipotetyczne..
bags napisał/a:gen napisał/a:i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość...
Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
bags napisał/a:gen napisał/a:i dlatego dobry Pan Bóg i Matka Natura wymyśliła/stworzyła zazdrość...
Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
No coz... czasami peleton sie az nadto wysila, by dogonic czolowke...
Fevers napisał/a:bags napisał/a:Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
Wtrace sie Gen..masz widocznie szczescie do partnerki , niestety Bags nie miał takowego , dzieli Was prawie pokolenie i co sie wiąże z tym inne uwarunkowania , stereotypy itd.. Wiec mu nie dowalaj bo facet ma poukładane w głowie .. Więc co Ty tutajrobisz na tym portalu jak jestes przykładem szczescia i wzoru wszelakiego zycia małzeńskiego ??
Fevers napisał/a:bags napisał/a:Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
Człowieku, co z tego, że masz taki staż małżeński, skoro zjeżdżałeś pod skrzydełka kochanek kilka razy? Czym się szczycisz? Tym, że nie miałeś odwagi stanąć przed żoną i powiedzieć jej prosto w oczy że nie chcesz z nią być? Nie ośmieszaj się już, zrobiłeś to wystarczająco. Nie dorobek i nie wiek jest wymiernikiem dojrzałości, czego dałeś idealny przykład.
101 2013-03-15 21:22:22 Ostatnio edytowany przez gen (2013-03-15 21:25:19)
gen napisał/a:Fevers napisał/a:Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
Człowieku, co z tego, że masz taki staż małżeński, skoro zjeżdżałeś pod skrzydełka kochanek kilka razy? Czym się szczycisz? Tym, że nie miałeś odwagi stanąć przed żoną i powiedzieć jej prosto w oczy że nie chcesz z nią być? Nie ośmieszaj się już, zrobiłeś to wystarczająco. Nie dorobek i nie wiek jest wymiernikiem dojrzałości, czego dałeś idealny przykład.
widzisz Kolego, bierzesz się za ocenianie innych, to wiedz, że wpierw naucz się kochać kobiety, to i wiele będzie wybaczone... a Ty tego nie umiesz... dajmy spokój, bo to zbędna pyskówka jest... aha, gwoli jasności, raz jeden do kochanki się wyprowadziłem... i to był o jeden raz za dużo...
Fevers napisał/a:bags napisał/a:Zanim takie rady zaczniesz dawac, to poznaj powiedzenie do tego okreslenia i... nie zaszkodzi bys poczytal posty Naszej forumowiczki o tym nicku.
A mscic sie na kims to strata czasu i rozsypka w zwiazku z wlasnej glupoty.Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
Ano taki, ze bujaja zony Nas a nie My Je, to przynajmniej tym mozemy - wraz z Feversem - sie szczycic, budzic szacunek, respekt i zaufanie wsrod ludzi z przewaga u plci pieknej.
My slubowalismy i slowa dotrzymalismy do damego konca bez zerkania na boki w oczy sucz. Tak wiec koncz Wasc ta polemike, wstydu sobie oszczedz, bo pozostaje mi jedynie wspolczuc Twojej partnerce tak "wiernego" slubnego partnera. Z wyrazami nalezytego szacunku.
103 2013-03-15 21:25:07 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-15 21:26:11)
gen napisał/a:Fevers napisał/a:Bags, człowiek już napisał, że tylko baran czeka...cóż, dla mnie ktoś, kto odchodzi do kochanek ( wielokrotnie ) od żony jest ... mało dojrzały, więc nie oczekuj lepiej zrozumienia takich pojęć jak przebaczenie, empatia, kompromis i zastanawiam się czy zna pojęcie prawdziwej miłości. Gen już się popisał.
wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
Ano taki, ze bujaja zony Nas a nie My Je, to przynajmniej tym mozemy - wraz z Feversem - sie szczycic, budzic szacunek, respekt i zaufanie wsrod ludzi z przewaga u plci pieknej.
My slubowalismy i slowa dotrzymalismy do damego konca bez zerkania na boki w oczy sucz. Tak wiec koncz Wasc ta polemike, wstydu sobie oszczedz, bo pozostaje mi jedynie wspolczuc Twojej partnerce tak "wiernego" slubnego partnera. Z wyrazami nalezytego szacunku.
I ja dołączam się do tych mądrych słów popierając je całym sercem. Nie sztuką jest dostać wybaczenie. Sztuką jest nie dać powodu, by jego potrzebować.
bags napisał/a:gen napisał/a:wiesz czym się różnimy???, że mimo wszystko, to akurat ja mam 32 lata po ślubie, ciągle z jedną partnerką, znaczy ślub z jedną i tą samą osobistą żoną... a Ty super/hiper/ultra dojrzały jaki masz dorobek???
Ano taki, ze bujaja zony Nas a nie My Je, to przynajmniej tym mozemy - wraz z Feversem - sie szczycic, budzic szacunek, respekt i zaufanie wsrod ludzi z przewaga u plci pieknej.
My slubowalismy i slowa dotrzymalismy do damego konca bez zerkania na boki w oczy sucz. Tak wiec koncz Wasc ta polemike, wstydu sobie oszczedz, bo pozostaje mi jedynie wspolczuc Twojej partnerce tak "wiernego" slubnego partnera. Z wyrazami nalezytego szacunku.I ja dołączam się do tych mądrych słów popierając je całym sercem. Nie sztuką jest dostać wybaczenie. Sztuką jest nie dać powodu, by jego potrzebować.
a Wam tego słowa dotrzymano???
105 2013-03-15 21:28:42 Ostatnio edytowany przez Fevers (2013-03-15 21:30:03)
Fevers napisał/a:bags napisał/a:Ano taki, ze bujaja zony Nas a nie My Je, to przynajmniej tym mozemy - wraz z Feversem - sie szczycic, budzic szacunek, respekt i zaufanie wsrod ludzi z przewaga u plci pieknej.
My slubowalismy i slowa dotrzymalismy do damego konca bez zerkania na boki w oczy sucz. Tak wiec koncz Wasc ta polemike, wstydu sobie oszczedz, bo pozostaje mi jedynie wspolczuc Twojej partnerce tak "wiernego" slubnego partnera. Z wyrazami nalezytego szacunku.I ja dołączam się do tych mądrych słów popierając je całym sercem. Nie sztuką jest dostać wybaczenie. Sztuką jest nie dać powodu, by jego potrzebować.
a Wam tego słowa dotrzymano???
O to zapytaj nasze damy, nie Bagsa i nie mnie. My godnie wytrwaliśmy przy swoich wartościach. Więcej nie mam nic do dodania.
Drodzy Panowie,
To ja wniosłam o zmianę tematu wątku, przyznaję bez bicia. Dlaczego? Ponieważ gdy poczytałam go trochę, stwierdziłam, że temat jest tak ciekawy, a posty tak wiele wnoszą, no że toczy się tu jednym słowem ciekawa dyskusja, iż temat, który był, niewiele tak naprawdę mówił na 'dzień dobry'. A warto tu zajrzeć- tak uważam.
Zatem jak wspomniałam: poczytuję Wasz wątek i jestem w małym szoku. Nie sądziłam, że faceci aż tak zawracają sobie gitarę związkiem. Tu jest totalny rozbiór na czynniki pierwsze.
Ale to i dobrze; przerobicie tą kwestię, to z kolei pomoże Wam stworzyć kolejny, z pewnością lepszy związek.
Mam też pytanie: Jak spędzacie to "CZEKANIE" ? A raczej "czas wyznaczony" ? Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia.
A reszta?
Pozdrawiam Was serdecznie.
"Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia."
szukał Koleżanko, szukał... chęci by były, ale wzrok już nie ten...
Drodzy Panowie,
To ja wniosłam o zmianę tematu wątku, przyznaję bez bicia. Dlaczego? Ponieważ gdy poczytałam go trochę, stwierdziłam, że temat jest tak ciekawy, a posty tak wiele wnoszą, no że toczy się tu jednym słowem ciekawa dyskusja, iż temat, który był, niewiele tak naprawdę mówił na 'dzień dobry'. A warto tu zajrzeć- tak uważam.
Zatem jak wspomniałam: poczytuję Wasz wątek i jestem w małym szoku. Nie sądziłam, że faceci aż tak zawracają sobie gitarę związkiem. Tu jest totalny rozbiór na czynniki pierwsze.
Ale to i dobrze; przerobicie tą kwestię, to z kolei pomoże Wam stworzyć kolejny, z pewnością lepszy związek.Mam też pytanie: Jak spędzacie to "CZEKANIE" ? A raczej "czas wyznaczony" ? Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia.
A reszta?Pozdrawiam Was serdecznie.
Wypowiadając się za siebie - ja odzyskuję formę psychiczną i fizyczną, stabilizuję swoją sytuację finansową i analizuję przeszłość by lepiej się przygotować do przyszłości Myślę, że mogłabyś się zdziwić, jaką wagę niektórzy mężczyźni przykładają do związku z kobietą
Stereotyp zbiera nadal żniwo, co niestety nie jest dla mężczyzn korzystne
"Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia."
szukał Koleżanko, szukał... chęci by były, ale wzrok już nie ten...
Może nie wzrok ...?? hahaha
110 2013-03-15 21:45:49 Ostatnio edytowany przez Maja66 (2013-03-15 21:46:55)
gen napisał/a:"Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia."
szukał Koleżanko, szukał... chęci by były, ale wzrok już nie ten...
Może nie wzrok ...?? hahaha
Oj Hera, Hera Wątek ciekawy, czytam i mam żal, że na poteflona trafiłam
a wy panowie, na poteflonki
hera.1 napisał/a:gen napisał/a:"Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia."
szukał Koleżanko, szukał... chęci by były, ale wzrok już nie ten...
Może nie wzrok ...?? hahaha
Oj Hera, hera
Wątek ciekawy, czytam i mam żal, że na poteflona trafiłam
a wy panowie, na poteflonki
Maja nie mogłam sie powstrzymac haha Powaznie ..masz rację i to chyba tak w zyciu jest ,ze fiuty trafiaja na super dziewczyny a sucze na świetnych facetów.. ale tak to chyba musi byc .. niestety..Człowiek ma tyle pokładów miłosci i składa ja w ofierze nie temu co trzeba..
hera.1 napisał/a:gen napisał/a:"Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia."
szukał Koleżanko, szukał... chęci by były, ale wzrok już nie ten...
Może nie wzrok ...?? hahaha
Oj Hera, Hera
Wątek ciekawy, czytam i mam żal, że na poteflona trafiłam
a wy panowie, na poteflonki
Maju, nie martw się. Uważam, że lepiej iż na takie osoby trafiliśmy, bo dzięki nim możemy osiągnąć rozwój o jakim one ( i Twój on ) mogą tylko marzyć. Teraz może nie być efekt widoczny, ale w przyszłości ... wartość tego będzie nieoceniona. A oprócz tej korzyści, której smak jest niestety gorzki, uważam, że własnie z tego powodu unikniemy rutyny i fazy drewnianej związku .
Wiele bym dała, by usłyszeć tutaj zdanie na temat tych eks- związków z ust Waszych partnerek
Maja66 napisał/a:hera.1 napisał/a:Może nie wzrok ...?? hahaha
Oj Hera, hera
Wątek ciekawy, czytam i mam żal, że na poteflona trafiłam
a wy panowie, na poteflonki
Maja nie mogłam sie powstrzymac haha Powaznie ..masz rację i to chyba tak w zyciu jest ,ze fiuty trafiaja na super dziewczyny a sucze na świetnych facetów.. ale tak to chyba musi byc .. niestety..Człowiek ma tyle pokładów miłosci i składa ja w ofierze nie temu co trzeba..
może tu jest odpowiedź:
http://www.netkobiety.pl/t50833.html
115 2013-03-15 22:40:16 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-15 22:47:20)
Maja66 napisał/a:hera.1 napisał/a:Może nie wzrok ...?? hahaha
Oj Hera, Hera
Wątek ciekawy, czytam i mam żal, że na poteflona trafiłam
a wy panowie, na poteflonki
Maju, nie martw się. Uważam, że lepiej iż na takie osoby trafiliśmy, bo dzięki nim możemy osiągnąć rozwój o jakim one ( i Twój on ) mogą tylko marzyć. Teraz może nie być efekt widoczny, ale w przyszłości ... wartość tego będzie nieoceniona. A oprócz tej korzyści, której smak jest niestety gorzki, uważam, że własnie z tego powodu unikniemy rutyny i fazy drewnianej związku .
... to jest genialne, nic dodac, nic ujac.
Catwoman napisał/a:Drodzy Panowie,
To ja wniosłam o zmianę tematu wątku, przyznaję bez bicia. Dlaczego? Ponieważ gdy poczytałam go trochę, stwierdziłam, że temat jest tak ciekawy, a posty tak wiele wnoszą, no że toczy się tu jednym słowem ciekawa dyskusja, iż temat, który był, niewiele tak naprawdę mówił na 'dzień dobry'. A warto tu zajrzeć- tak uważam.
Zatem jak wspomniałam: poczytuję Wasz wątek i jestem w małym szoku. Nie sądziłam, że faceci aż tak zawracają sobie gitarę związkiem. Tu jest totalny rozbiór na czynniki pierwsze.
Ale to i dobrze; przerobicie tą kwestię, to z kolei pomoże Wam stworzyć kolejny, z pewnością lepszy związek.Mam też pytanie: Jak spędzacie to "CZEKANIE" ? A raczej "czas wyznaczony" ? Doczytałam, że kolega gen w ramionach innych kobiet szuka pocieszenia.
A reszta?Pozdrawiam Was serdecznie.
Wypowiadając się za siebie - ja odzyskuję formę psychiczną i fizyczną, stabilizuję swoją sytuację finansową i analizuję przeszłość by lepiej się przygotować do przyszłości
Myślę, że mogłabyś się zdziwić, jaką wagę niektórzy mężczyźni przykładają do związku z kobietą
Stereotyp zbiera nadal żniwo, co niestety nie jest dla mężczyzn korzystne
Szanowna Pani redaktor...
podpinajac i podpisujac sie pod wypowiedzia Feversa moge dodac jedynie, ze "darowany" mi przez partnerke czas spedzam aktywnie i przeciwnie do szkodliwosci formy mojego "jeszcze zwiazku" antytoksycznie. Z pozytkiem na przyszlosc rzecz jasna, nie ma to tamto
A czy chodzicie na randki, Panowie?
A czy chodzicie na randki, Panowie?
Nie i przez te 2 lata nie zamierzam.
Serio?? A co z seksem?
Odpowiadając na pytanie autora: mnie to nigdy nie dotyczyło. Jako młoda osoba zerwałam 2 poważne związki (bez wielkiego, istotnego powodu), ale nigdy do tych facetów nie próbowałam wrócić. Nigdy nawet za nimi nie zatęskniłam.
Serio?? A co z seksem?
Hmmm....staram się sportem wypełnić ta lukę.
Odpowiadając na pytanie autora: mnie to nigdy nie dotyczyło. Jako młoda osoba zerwałam 2 poważne związki (bez wielkiego, istotnego powodu), ale nigdy do tych facetów nie próbowałam wrócić. Nigdy nawet za nimi nie zatęskniłam.
Widocznie nie kochałaś..proste..
Eee to nie tak! Można kochać, ale to musi być obustronne; dwie strony muszą wiedzieć, czuć, że ma to sens, że chcą tego samego.
124 2013-03-15 23:13:32 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-15 23:14:00)
A czy chodzicie na randki, Panowie?
Jesli wyjscie na kawe lub piwko mozna nazwac randka, co ja tego typu spotkan nie uznaje za randki.
Cat, trzymam sie przysiegi i przynajmniej z tego wzgledu wole dotrwac do konca, tudziez powrotu do siebie w tej oklepanej ze slow przysiegi wiernosci. Moze zdaniem wielu nie powinienem ale jesli mam przegrac, to wole zrobic to pod tym wzgledem z klasa. Co do seksu - jw.
zmuszam sie do chodzenia do pracy, nie widze sensu w niczym,chcem sie zapisac na silownie jak to bylo za dawnych lat.tyle mi zostalo,choc chcialem wygladac dobrze dla niej.tyle ,ze na silce sie wyzyje i moze bede wiecej spal niz 5h.to i tak o godzine wiecej niz miesiac temu.w sumie tak zyje bez celu jak robot,bo mam syna z poprzedniego zwiazku wiec nie mam wyboru.musze ciagnac dalej.trace nadzieje ,ze ona sie odezwie i ,ze bedzie dobrze.kolejna faza ktora powinna zaistniec to pogodzenie sie z rozstaniem i uswiadomienie sobie ,ze to juz koniec.i to ciezko przeskoczyc.mysle sobie ,ze wiosna idzie,bylo by tyle wspolnych wycieczek nad morze,na klify i pewnie bede sam tam jezdzil.bylem juz nawet na klifie samobojcow kiedys.kobiety...jezdze londynskim metrem,pracuje w centrum kiedys tu zauwazalem mnostow zadbanych pieknych kobiet,a teraz zadnej nie widze,na zadna nie patrze.analizuje bledy,wielu zaluje i co z tego.i tak mija czas na "czekaniu".reasumujac jest spoko.
Serio?? A co z seksem?
no chyba żartujesz - rany Boga, tyle kobiet "po przejściach", samotnych a chętnych, że grzechem byłoby nie skorzystać...
zmuszam sie do chodzenia do pracy, nie widze sensu w niczym,chcem sie zapisac na silownie jak to bylo za dawnych lat.tyle mi zostalo,choc chcialem wygladac dobrze dla niej.tyle ,ze na silce sie wyzyje i moze bede wiecej spal niz 5h.to i tak o godzine wiecej niz miesiac temu.w sumie tak zyje bez celu jak robot,bo mam syna z poprzedniego zwiazku wiec nie mam wyboru.musze ciagnac dalej.trace nadzieje ,ze ona sie odezwie i ,ze bedzie dobrze.kolejna faza ktora powinna zaistniec to pogodzenie sie z rozstaniem i uswiadomienie sobie ,ze to juz koniec.i to ciezko przeskoczyc.mysle sobie ,ze wiosna idzie,bylo by tyle wspolnych wycieczek nad morze,na klify i pewnie bede sam tam jezdzil.bylem juz nawet na klifie samobojcow kiedys.kobiety...jezdze londynskim metrem,pracuje w centrum kiedys tu zauwazalem mnostow zadbanych pieknych kobiet,a teraz zadnej nie widze,na zadna nie patrze.analizuje bledy,wielu zaluje i co z tego.i tak mija czas na "czekaniu".reasumujac jest spoko.
W moim przekonaniu dla Ciebie w tym momencie jest najważniejsze, byś nie negował swojego bólu wewnętrznego. Nie wypieraj się go, nie dawaj sobie wpajać formułek typu "będzie dobrze:. Oczywiście, będzie dobrze, ale dopiero, gdy Ty się na taką mozliwość otworzysz, gdy będziesz na to GOTOWY. Każdą chwilę spokoju wewnetrznego traktuj na razie jak ciszę przed burzą. Tak będzie przez pewien czas i tego nie zmienisz. Ciesz się każdą minutą stanu spokoju. To Ci ulży. Nie staraj się na siłę uszczęśliwić siebie. Nie pchaj się na siłownię na siłę. Musisz teraz zatracić siebie, by po czasie samemu zdefiniować się na nowo. Podkreślę jeszcze raz, bo to ważne: NIE NEGUJ SWOJEGO BÓLU I CIERPIENIA. Ciesz się nimi, bo one Cię po czasie oczyszczą. Przekonasz się o tym sam. Choć teraz Cię bardzo boli, to ból z każdym tygodniem będzie malał. Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że dasz radę!
geniu napisał/a:zmuszam sie do chodzenia do pracy, nie widze sensu w niczym,chcem sie zapisac na silownie jak to bylo za dawnych lat.tyle mi zostalo,choc chcialem wygladac dobrze dla niej.tyle ,ze na silce sie wyzyje i moze bede wiecej spal niz 5h.to i tak o godzine wiecej niz miesiac temu.w sumie tak zyje bez celu jak robot,bo mam syna z poprzedniego zwiazku wiec nie mam wyboru.musze ciagnac dalej.trace nadzieje ,ze ona sie odezwie i ,ze bedzie dobrze.kolejna faza ktora powinna zaistniec to pogodzenie sie z rozstaniem i uswiadomienie sobie ,ze to juz koniec.i to ciezko przeskoczyc.mysle sobie ,ze wiosna idzie,bylo by tyle wspolnych wycieczek nad morze,na klify i pewnie bede sam tam jezdzil.bylem juz nawet na klifie samobojcow kiedys.kobiety...jezdze londynskim metrem,pracuje w centrum kiedys tu zauwazalem mnostow zadbanych pieknych kobiet,a teraz zadnej nie widze,na zadna nie patrze.analizuje bledy,wielu zaluje i co z tego.i tak mija czas na "czekaniu".reasumujac jest spoko.
W moim przekonaniu dla Ciebie w tym momencie jest najważniejsze, byś nie negował swojego bólu wewnętrznego. Nie wypieraj się go, nie dawaj sobie wpajać formułek typu "będzie dobrze:. Oczywiście, będzie dobrze, ale dopiero, gdy Ty się na taką mozliwość otworzysz, gdy będziesz na to GOTOWY. Każdą chwilę spokoju wewnetrznego traktuj na razie jak ciszę przed burzą. Tak będzie przez pewien czas i tego nie zmienisz. Ciesz się każdą minutą stanu spokoju. To Ci ulży. Nie staraj się na siłę uszczęśliwić siebie. Nie pchaj się na siłownię na siłę. Musisz teraz zatracić siebie, by po czasie samemu zdefiniować się na nowo. Podkreślę jeszcze raz, bo to ważne: NIE NEGUJ SWOJEGO BÓLU I CIERPIENIA. Ciesz się nimi, bo one Cię po czasie oczyszczą. Przekonasz się o tym sam. Choć teraz Cię bardzo boli, to ból z każdym tygodniem będzie malał. Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że dasz radę!
madrze prawisz Fever. wlasnie najgorsze jest to ,ze nie mysle ,ze bedzie dobrze.po paru ciezkich przejsciach czlowiekowi moze sie wszystkiego odechciec i ciezko uwierzyc w lepsze jutro. do bolu mozna sie przyzwyczaic.po czesci ciesze sie z tego cierpienia. ze to odczuwam. pomaga mi to zauwazac sprawy,ktorych nie dostrzegalem. pozwoli mi sie to zmienic w lepszego czlowieka -mysle. uwazam ,ze dobre jest dla nas to ,ze zostalismy porzuconymi ,a nie porzucajacymi. ta 2-ga osoba moze bedzie kiedys zalowac,a my sobie nie mozemy tego zarzucic poniewaz nam nie dano wyboru.dzieki za ciekawe uzasadnienie
geniu napisał/a:zmuszam sie do chodzenia do pracy, nie widze sensu w niczym,chcem sie zapisac na silownie jak to bylo za dawnych lat.tyle mi zostalo,choc chcialem wygladac dobrze dla niej.tyle ,ze na silce sie wyzyje i moze bede wiecej spal niz 5h.to i tak o godzine wiecej niz miesiac temu.w sumie tak zyje bez celu jak robot,bo mam syna z poprzedniego zwiazku wiec nie mam wyboru.musze ciagnac dalej.trace nadzieje ,ze ona sie odezwie i ,ze bedzie dobrze.kolejna faza ktora powinna zaistniec to pogodzenie sie z rozstaniem i uswiadomienie sobie ,ze to juz koniec.i to ciezko przeskoczyc.mysle sobie ,ze wiosna idzie,bylo by tyle wspolnych wycieczek nad morze,na klify i pewnie bede sam tam jezdzil.bylem juz nawet na klifie samobojcow kiedys.kobiety...jezdze londynskim metrem,pracuje w centrum kiedys tu zauwazalem mnostow zadbanych pieknych kobiet,a teraz zadnej nie widze,na zadna nie patrze.analizuje bledy,wielu zaluje i co z tego.i tak mija czas na "czekaniu".reasumujac jest spoko.
W moim przekonaniu dla Ciebie w tym momencie jest najważniejsze, byś nie negował swojego bólu wewnętrznego. Nie wypieraj się go, nie dawaj sobie wpajać formułek typu "będzie dobrze:. Oczywiście, będzie dobrze, ale dopiero, gdy Ty się na taką mozliwość otworzysz, gdy będziesz na to GOTOWY. Każdą chwilę spokoju wewnetrznego traktuj na razie jak ciszę przed burzą. Tak będzie przez pewien czas i tego nie zmienisz. Ciesz się każdą minutą stanu spokoju. To Ci ulży. Nie staraj się na siłę uszczęśliwić siebie. Nie pchaj się na siłownię na siłę. Musisz teraz zatracić siebie, by po czasie samemu zdefiniować się na nowo. Podkreślę jeszcze raz, bo to ważne: NIE NEGUJ SWOJEGO BÓLU I CIERPIENIA. Ciesz się nimi, bo one Cię po czasie oczyszczą. Przekonasz się o tym sam. Choć teraz Cię bardzo boli, to ból z każdym tygodniem będzie malał. Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że dasz radę!
mój Ty Boże, nie słuchaj tych bredni, jakie "zatracenie siebie"??? skoro już to zrobiłeś... i nie bądź jebanym masochistą,,, może w wirtualu kogoś to podnieca... ale Ty wyjdź do reala... panienek mnogo tam jest... i tyle...
Fevers napisał/a:geniu napisał/a:zmuszam sie do chodzenia do pracy, nie widze sensu w niczym,chcem sie zapisac na silownie jak to bylo za dawnych lat.tyle mi zostalo,choc chcialem wygladac dobrze dla niej.tyle ,ze na silce sie wyzyje i moze bede wiecej spal niz 5h.to i tak o godzine wiecej niz miesiac temu.w sumie tak zyje bez celu jak robot,bo mam syna z poprzedniego zwiazku wiec nie mam wyboru.musze ciagnac dalej.trace nadzieje ,ze ona sie odezwie i ,ze bedzie dobrze.kolejna faza ktora powinna zaistniec to pogodzenie sie z rozstaniem i uswiadomienie sobie ,ze to juz koniec.i to ciezko przeskoczyc.mysle sobie ,ze wiosna idzie,bylo by tyle wspolnych wycieczek nad morze,na klify i pewnie bede sam tam jezdzil.bylem juz nawet na klifie samobojcow kiedys.kobiety...jezdze londynskim metrem,pracuje w centrum kiedys tu zauwazalem mnostow zadbanych pieknych kobiet,a teraz zadnej nie widze,na zadna nie patrze.analizuje bledy,wielu zaluje i co z tego.i tak mija czas na "czekaniu".reasumujac jest spoko.
W moim przekonaniu dla Ciebie w tym momencie jest najważniejsze, byś nie negował swojego bólu wewnętrznego. Nie wypieraj się go, nie dawaj sobie wpajać formułek typu "będzie dobrze:. Oczywiście, będzie dobrze, ale dopiero, gdy Ty się na taką mozliwość otworzysz, gdy będziesz na to GOTOWY. Każdą chwilę spokoju wewnetrznego traktuj na razie jak ciszę przed burzą. Tak będzie przez pewien czas i tego nie zmienisz. Ciesz się każdą minutą stanu spokoju. To Ci ulży. Nie staraj się na siłę uszczęśliwić siebie. Nie pchaj się na siłownię na siłę. Musisz teraz zatracić siebie, by po czasie samemu zdefiniować się na nowo. Podkreślę jeszcze raz, bo to ważne: NIE NEGUJ SWOJEGO BÓLU I CIERPIENIA. Ciesz się nimi, bo one Cię po czasie oczyszczą. Przekonasz się o tym sam. Choć teraz Cię bardzo boli, to ból z każdym tygodniem będzie malał. Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że dasz radę!
mój Ty Boże, nie słuchaj tych bredni, jakie "zatracenie siebie"??? skoro już to zrobiłeś... i nie bądź jebanym masochistą,,, może w wirtualu kogoś to podnieca... ale Ty wyjdź do reala... panienek mnogo tam jest... i tyle...
Gen, zwiń zabawki. Jeśli czegoś nie ogarniasz, to nie wtrącaj się.