Najbardziej odczułam obecność Boga w moim życiu, paradoksalnie, w najgorszym momencie życia - kiedy umarła moja Mama.
Ludzie czasem wtedy odwracają się od Boga, mają złość, żal.
Ja poczułam wtedy... spokój. Nie tylko dlatego, że już się nie męczy (chorowała na raka), ale spokój i pewność, że jeszcze się z nią zobaczę. Może to ktoś nazwać naiwnością, ale tak właśnie czułam, obecność Boga w moim życiu. Nie czułam strachu.
Oczywiście była też rozpacz (do dziś ją czuję), żal (ale nie do Boga).
Nigdy nie nazwę takiego doświadczenia naiwnością, bo sama mam podobne przeżycia
A ja nie wierze juz w nic.Jesli byl ktos taki jak Bog u mnie,to tylko jak bylam dzieckiem,stworzony na obraz i podobienstwo czlowieka.Przymus chodzenia do kosciola nakladany przez ksiezy calkowicie oddalil mnie od wiary.Przez lata spotykani nietolerancyjni,falszywi ludzie jeszcze bardziej daja mi dowody na to,że nie istnieje jakas istota wyzsza ktora mogla by widziec mnie na tym lez padole zwanym ziemia...
A dobrzy ludzie, zdobywający się na miłość, czułość, troskę, empatię i heroizm, czego dają Ci dowody?
70 2012-10-20 11:24:15 Ostatnio edytowany przez bulinka_1969 (2012-10-20 11:25:02)
Witam! Miałam różne okresy wiary,a teraz jestem na takim etapie nijakim.W pewnym momencie doszłam do takiego stwierdzenia jak k.ines np.fałszywi ludzie w niedzielę w pierwszej ławce w kościele.Jednak nie nam jest dane oceniać,a poza tym nie dla ludzi chyba chodzimy do Kościoła,a takie tłumaczenie to jest tylko wykręt lenistwa.
Tylko ustalmy jedno: Kościół a Bóg to są dwie , DRASTYCZNIE rózne sprawy!
No wybacz,ale dla katolika nie.Wg. tego co mnie uczono,to nie powinnam mówić,że jestem wierząca,jeżeli nie chodzę do kościoła.
No wybacz,ale dla katolika nie.Wg. tego co mnie uczono,to nie powinnam mówić,że jestem wierząca,jeżeli nie chodzę do kościoła.
A dobrze Ci z tą nauką?
A dobrzy ludzie, zdobywający się na miłość, czułość, troskę, empatię i heroizm, czego dają Ci dowody?
Jedynie tego,że czeka ich samotność-robią to wyłącznie dla siebie będąc często wykorzystywani przez innych.Po pewnym czasie traca nad tym kontrole i uwarzają,że tak musi być i dobrze im z poczuciem tego,że są potrzebni.
Cienka granica.
Nie oceniam swojej niewiary pod względem zachowania chrześcijan którzy nie znają nawet Dekalogu itd.można długo wymieniać,bo nie wszyscy których poznałam byli wierzący.Po prostu nie przekonuje mnie to zupełnie i nie mogę znależć nic z tej wiary co by było balsamem na moją duszę.
A jeśli wiara to nie ludzie to jak zmierzyc wartość wiary?
Jeśli wiara ma mieć autorytet ludzki,którym można by się kierowac to kto nim jest?
"Jeśli wiara ma mieć autorytet ludzki,którym można by się kierowac to kto nim jest?" -- jedynie Jezus. Nikt więcej:)
Facet napisał/a:Cóż, może niektórym się nie spodoba ten kawał, ale i tak go muszę wkleić
Umiera papież. U wrót raju św. Piotr go pyta:
- Ktoś ty?
- Ja? biskup Rzymu.
- Biskup Rzymu? Nie kojarzę.
- No, namiestnik Pański na Ziemi.
To Bóg ma namiestnika? Nic mi o tym nie wiadomo.
- Jestem głową kościoła katolickiego!
- A co to takiego?
- ....
- Dobra. Czekaj tu, idę spytać szefa.
(tup, tup, tup)
- Panie Boże, masz chwilkę? Jest tu taki jeden, mówi, że jest papieżem,
Twoim namiestnikiem na Ziemi, głową czegoś tam..
- Nie kojarzę. Ale moment... Jezusie, może ty coś o tym wiesz?
- Nie, tato, nie kojarzę. Ale pójdę z nim pogadać.
Po chwili wraca Jezus zwijając się ze śmiechu i mówi:
- Pamiętacie to kółko rybackie, które zakładałem 2000 lat temu?
- No, i?
- Oni do tej pory działają!Trochę tu niemrawo więc pomyślałem sobie, że wrzucę tu ten dowcip jak nieco soli do gotujących się ziemniaków. Może zostanę odebrany jak wąż co zakradł się do raju ale bez niego nie byłoby Biblii.
Proszę odpowiedzcie jakie uczucia wywołuje w waszych katolickich sercach ten kawał i czy czulibyście się urażeni słysząc go w towarzystwie.
fajny dowcip.
Hm.No dobrze,a co wtedy z tym co dostajemy od Jezusa-czyli np.śmierć dziecka itp.
Zadaje się pytanie boskiemu"dlaczego mi to robisz..." na co nam to,chce pokazać,że mamy cierpieć tak jak On na krzyżu?
k.iness świat jest taki, jaki jest, bo człowiek dostał na samym początku coś ważnego: wolną wolę.
I tego nie powstrzymasz. dzięki temu, można samemu wybrać w co lub kogo chce się wierzyć.
To, co nas spotyka może być albo dobre albo nie- ale wszystko zależy od tego, jak TY na to zareagujesz i gdzie znajdziesz ukojenie. Nic nie trwa wiecznie.
Tak myślałam,że odniesiesz się do tego :-)
Wiara w Boga a wiara w naukę kościoła to naprawdę dwie całkowicie różne sprawy.
Staram sie chodzić do koscioła ale nie skupiam sie wyłacznie na modlitwie a nie na przepełnionych nietolerancyjnymi hasłami kazaniach.
Crimen sollicitationis, nie wiem czy państwo mieli okazje zapoznac się z tym dokumentem, wprawdzie został zniesiony za pontyfikatu Jana Pawła II, ale mimo to, sam fakt, ze istniał taki dokument powoduje, ze zatracam wiarę w ludzi.
Dużo by pisac o wypaczeniach koscioła, ale całe szczęście jest to Netkafejka wierzących w Boga
Przepraszam, ze zboczyłam z tematu, ale nie mogłam sie powstrzymać.
Słuchajcie.... poranione przez Kościół (nieważne jaki) dusze: szukajcie społeczności ludzi szczerych, otwartych, nastawionych tylko na Boga - a będziecie tworzyć najlepszy, najprawdziwszy Kościół
a co myslicie o ksiazce "O nasladowaniu Chrystusa"? Tomasza ? Kempis
kiedys chcac kupic ksiazke o refleksjach zwiazanych z Bogiem kupilam ja. zajrzalam raz i odlozylam na polke. po jakims czasie bylam w ksiegarni i znow trafilam na te ksiazke(byla w innej okladce a tytul nic mi nie mowil bo o tej poprzedniej zapomnialam chociaz od pierwszego kupna minelo moze miesiac dwa) i kupilam te ksiazke i dopiero w domu zalapalam ze to ta sama. zaczelam ja czytac. i od tamtej pory nie rozstaje sie z nia. nawet gdy wyjezdzam za granice ona zawsze mi towarzyszy. jest dla mnie drogowskazem.
Chyba nie czytałam nigdy. A ja GORĄCO, PRZEgorąco polecam Wam film "The encounter" - "Spotkanie" -jest na youtube w wersji z napisami . Koniecznie obejrzyjście! Bo TAKI JEST JEZUS!! Ja Go właśnie takiego poznałam.
Catwoman, jak tak radzisz to nawet sciagne!!
A nawet nie musisz ściagać! wpisz tylko w youtube jest dobra wersja. z napisami po polsku i KONIECZNIE zwróć uwagę na...... barmana
Catwoman wlasnie obejrzalam film. fajny.
Posłuchajcie!Byłam kiedyś osobą bardzo głęboko wierzącą.Do tego stopnia,że prosiłam Boga,aby nauczył mnie być świętą.Z czasem zaczęło spotykać mnie bardzo wiele cierpień.Wierzcie mi nie były to banały.Do dziś dnia żyję ze strachem.Boje się rozmawiać z Bogiem.Kiedyś "O Naśladowanie Chrystusa",Biblia były moimi niestępującymi mnie książkami. Teraz się ich boje.Gdybym była sama myślę,że ten strach potrafiłabym przezwyciężyć,ale mam rodzinę.Dlatego boję się,ze te krzyże które na mnie spadają,spadną również na moja rodzinę,a tego nie umiem znieść.
K.ines odpowiem Ci na Twoje pytanie.Każda rzecz,każde cierpienie przybliża nas do Boga."Jeżeli chcesz mnie naśladować,to weź Swój krzyż...."Każdym cierpieniem Bóg zbliża nas do siebie.Śmierć dziecka jest la matki największym cierpieniem.
bulinka, to typowe Nie tylko Bóg walczy o Ciebie. Również jego najzacieklejszy przeciwnik Ale ten drugi tylko UDAJE że ma moc. Moc ma Bóg, moc ma Jezus- na Niebie i na Ziemi Nie bój sie!!
Mam dziękować Bogu za cierpienia jakie zsyła na moich bliskich?Wybacz nie potrafię.Miłość do Nich nakazuje mi dbać o ich dobro i szczęście.Jeżeli przez moja modlitwę zsyłam na Nich krzyże,to wybacz,ale wole tego nie robić.
ale to nie będzie trwało wiecznie! szatan chce Cię tylko odstraszyć- O TO MU WŁASNIE CHODZI! Tylko, że Bóg jest silniejszy i wyrwie Cię i Twoją rodzinę z każdej opresji. Tylko zaufaj
Wg.mnie to Bóg zsyła mi te krzyże.Cierpieniem największym dla mnie jest cierpienie moich bliskich,więc jeżeli Bóg będzie chciał mnie wypróbować ześle mi to cierpienie,więc nie mogę zbliżać się do Boga.Jeżeli Bóg zsyła mi to cierpienie,to chce tego,więc mam wierzyć,ze mi to zabierze?Po co ta droga?Lepiej to obejść.
bulinka_1969 nie jesteś z tym sama Abraham również był w takiej sytuacji- choć on miał gorzej, bo jego wiara miała zostać wypróbowana w najgorszy chyba sposób. Kolejny Hiob.... ale wyszli obronną ręką, bo zaufali Bogu- a dodatkowo chwała Boga się objawiła
Muszę to przemyśleć.Dobranoc.
Przemyśl ja jestem żywym, chodzącym dowodem - że po najgorszej nocy i mroku.... widać światło i dzień Dobranoc!
Mam dziękować Bogu za cierpienia jakie zsyła na moich bliskich?Wybacz nie potrafię.Miłość do Nich nakazuje mi dbać o ich dobro i szczęście.Jeżeli przez moja modlitwę zsyłam na Nich krzyże,to wybacz,ale wole tego nie robić.
jesli to ty sie modlisz to dziwne ze Bog zsyla cierpienie na twoich najblizszych a nie na ciebie. ale musze przyznac ci racje stosujac sie do ksiazki "O nasladowaniu Chrystusa" Bog zsyla nam bolace lekcje. ja tez sie balam ale dalej w to brnelam. potem na kilka miesiecy przestalam bo autentycznie juz nie mialam sily. zbuntowalam sie co do niektorych spraw. potem jednak wrocilam, ale troche strachu jeszcze we mnie jest.
jednak te wszystkie laski ktore sie otrzymuje od Jezusa gdy sie za nim idzie sa bezcenne i to poczucie jego bliskosci.
Bez Jezusa zycie wcale nie jest latwiejsze i pozbawione bolu, ale jesli swoje cierpienie ofiarujesz Jezusowi to latwiej przez nie przejsc.
A nawet nie musisz ściagać! wpisz tylko w youtube jest dobra wersja. z napisami po polsku i KONIECZNIE zwróć uwagę na...... barmana
wczesniej napisalam ze jest fajny, bo w pewnym sensie jest, ale myslalam troche o nim. Bardzo mi bylo szkoda tego biznesmena ze poszedl do piekla. Nie podobalo mi sie w tym filmie i to bardzo i musze to wyrzucic z siebie co z nim zrobil Jezus. najpierw mowil ze babcia biznesmena byla wspaniala kobieta i bardzo sie modlila za dusze wnuka. Jezus twierdzil ze jej modlitwy sa dla niego bardzo wazne i dlatego chcial biznesmena uratowac ale mu sie nie udalo. po tym watku mozna pomyslec ze nasze modlitwy o innych nie maja sensu. biznesmen mial bogactwa tego swiata i Jezus nie byl mu potrzebny, wybral diabla i sobie poszedl. w zyciu jednak tak nie jest. jesli Bog chce kogos uratowac daje mu czesto jakies cierpienia, choroby, zabiera mu bogactwa, daje wiele mozliwosci by czlowiek sie nawrocil. nie umiem tego jakos lepiej wyjasnic ale w tym watku filmu Jezus nie dal mu cierpienia, a kazda z tych innych osob w tej restauracji dostala swoja dawke cierpienia. bo wydaje mi sie ze poprzez cierpienie uczymy sie pokory. biznesmen nie byl pokorny ale nawet nie dostal szansy by takim byc. znam ludzi bardzo bogatych i wiem ze pieniadz sprawia ze stajemy sie twardzi mocni i nie mamy potrzeby Boga. jak bardzo czlowiek czuje sie niepokonany. ale co najwazniejsz babcia sie przeciez modlila, a ja wierze ze jesli sie za kogos modlimy to Bog pomaga danym osobom.
Co do Cierpienia, to uważam, ze Bóg nakłada na nas tyle ile jestesmy w stanie udźwignąć nigdy za dużo.. Jest to w pewnym stopniu błogosławieństwo, po okresie bólu zawsze przychodzą radosne chwile. Nidy nie spotkałam osoby szczerze oddanej Bogu która narzekała na życie.
Co do mnie: Kiedyś miałam okres w którym głęboko wierzyłam teraz jest inaczej, cięzko powrócić do poprzedniego stanu, choć miewam chwile w których mam wrażenie, ze opatrzność Boska jednak nade mną czuwa
Szpileczka Pozwól, że odniosę się do tego nieszczęsnego biznesmena:
"esli Bog chce kogos uratowac daje mu czesto jakies cierpienia, choroby, zabiera mu bogactwa, daje wiele mozliwosci by czlowiek sie nawrocil. nie umiem tego jakos lepiej wyjasnic ale w tym watku filmu Jezus nie dal mu cierpienia, a kazda z tych innych osob w tej restauracji dostala swoja dawke cierpienia. bo wydaje mi sie ze poprzez cierpienie uczymy sie pokory. biznesmen nie byl pokorny " ;
1. Biznesmen MIAŁ wolną wolę- Bóg nie mógł i nie chciał go zmuszać go tego, by ten wybrał Jego drogę,
2. Przypominając mu o jego babci, Jezus CHCIAŁ PORUSZYĆ sumienie biznesmena, zmiękczyć go- ale on był twardy, nie chciał. Tak wybral sam.
3. Nie każdy dostaje cierpienie by w końcu zaczął wzywać Boga na pomoc- KAŻDY PRZYPADEK Bóg rozpatruje indywidualnie, każdemu jest potrzebne co innego. U niektórych to było....szczęscie ...gdy pierwszym impulsem do zwrócenia się do Boga była WDZIĘCZNOŚĆ
Wierzę,że Bóg jest,że wyciąga do mnie ręce,ale boję się rzucić w Jego ramiona.Kiedy czytam te wasze wypowiedzi,to chęć powrotu do Niego wraca,ale strach jest silniejszy.Poza tym szatan mi podpowiada,ze jeżeli wrócę w całej pełni do Boga to Bóg już nie będzie musiał zsyłać na mnie tych cierpień i krzyży,a ja jeżeli zdecyduję się wrócić,to musi to być bezinteresowne.Nie chcę wrócić do Boga tylko dlatego,że czegoś chcę.
bulinka_1969 doskonale Cię rozumiem.... tak naprawdę toczy się walka o Ciebie. Ja wierzę, że odetniesz tą cienką wstążkę, która JESZCZE dzieli Cię od Nieba, a jak juz się znajdziesz w Jego ramionach pomyslisz: "... że też tak długo zwlekałam! Jest lepiej, niż mogłam sobie wyobrazić!" Wiem, że tak będzie
Dzień Dobry:)
Dzis od rana mam nastrój muzyczny, w związku z tym chciałabym sie zapytać jakie sa wasze ulubione piosenki o tematyce religijnej.
Mój gust muzyczny jest daleki od pieśni chóru kościelnego, jednak jest kilka które spodobały mi sie na tyle, ze nauczyłam sie je grac na gitarze.
Tak więc, oto moje najulubieńsze
Tomek Kamiński - Ty tylko mnie poprowadź ( co za głos :>)
Anastasis - Chcę tak jak On- to dla wielbicieli mocniejszych dźwięków.
Miłego dnia
- "Jezus siłą mą" -również w wersji hiphipowej,
- " Strzała" TGD. w ogóle wszystkie piosenki TGD ,
- Ray Wilson - "Jesus He Knows" -swietny cover!!
- "Baruch adonai" -Paul Wilbur
Słuchajcie, mam pytanie:
Jak postrzegacie MAŁŻEŃSTWO wg Waszego poznania, duchowego?
Może coś więcej na ten temat,bo chyba nie bardzo załapałam o co Ci chodzi? Zacznij sama rozwijać temat,to może coś dodam ze swoich przemyśleń.
OK.
CO TO jest tak naprawdę małżeństwo?
Która z "cech" małżeństwa jest najważniejsza? czy miłość, czy wierność, szacunek?
Czy przysięga małżeńska ma datę ważności- i czy można relatywnie na nią patrzeć?
Teoretycznie mówiąc,to wg mnie małżeństwo,to jedność.Uzupełnianie wzajemne całości.Dawanie siebie,bez czekania na wzajemność.Nie ma najważniejszej cechy.Ślubuje się miłość,wierność i uczciwość do śmierci,a więc ważność kończy się z chwilą śmierci jednego z małżonków.
a rozwód? Jeśli tak, to z jakichś określonych i jedynych przyczyn?
Jeżeli ślubuje przed Bogiem,to na zawsze.Nie ma zakończenia małżeństwa,co nie znaczy,że nie jestem za rozstaniem.
a jeśli mąż bije? jeśli zdradza?
Tak jak wspomniałam wyżej jest jeszcze rozstanie-separacja jak kto woli.Z tego co wiem,to Kościół katolicki to toleruje.Jeżeli rozejdziesz się z facetem i nie żyjesz z drugim to ok.Wiem jedno,że gdyby moja córka była w takiej sytuacji,tzn.mąż by ja zdradzał,bił itp.,to bym nawet 5 min.się nie zastanawiała tylko zabrałabym Ją od męża.
Czy ważne jest dla was to, czy dane zachowanie, decyzję akceptuje Kościół (jakikolwiek) czy ważniejsze jest coś innego? Jak np. własne doświadczenie z Bogiem odnośnie danej kwestii ?
To znowu ja! Jak będziesz mnie mieć dosyć to powiedz.Otóż życie nauczyło mnie,że trzeba szukać kompromisów.Może to i źle jeżeli chodzi o wiarę i o to co uczy nas kościół,ale wydaje mi się,że kompromis jest lepszy dla dobra ogółu,a przecież Kościół i nie tylko katolicki uczy nas miłości dla drugiego człowieka.Powiem na przykładzie :
Moja córka uwielbia Harrego Potera.Przeczytała wszystkie tomy i to nie jeden raz.Jednak nie widziałam u Niej żadnych dziwactw i oznak,że ta książka coś w niej zmienia.Wg.mnie czytała ją jak każdą inną powieść.Jeżeli nie wpadała przez tą książkę w paranoje,więc czemu miałabym Jej na siłę zabraniać ja czytać.
Drugi przykład:
Wychowałam i wychowuję dzieci w wierze katolickiej.Wiedzą o tym,że powinni chodzić co niedziele do kościoła,ale czy powinnam na siłę ciągnąć dojrzewającego nastolatka co niedzielę do kościoła,albo robić Mu w każdą niedzielę wyrzuty?Wydaje mi się,że odniosłoby to odwrotny skutek znając nastolatków.
Zresztą kościół też chyba uczy się kompromisów,czego przykładem jest zniesienie postu w wigilię.Czego ja akurat nie wprowadziłam w wieczerzy,czyli nie podaję schabowych.
A jeśli to, co głosi ksiądz nie zgadza się z tym, co pisze w Biblii? Co wtedy? Co wybrać?
Ludzie różnie interpretują biblię.Nowy Testament uczy nas czego innego niż Stary.Stary mówił oko za oko,a nowy :nadstaw drugi policzek.
A ksiądz to też człowiek o ile chodzi Ci o księdza,a nie o cały Kościół katolicki.Nikt nie jest święty,a więc każdy może się mylić.Ja poprosiłabym o wyjaśnienia tego księdza i zapytałabym dlaczego?
a czy np. uznajesz/ uznajecie poleganie tylko i wyłacznie na SWOIM WŁASNYM, prywatnym kontakcie z Bogiem i odrzucenie autorytetu księdza?
Ksiądz nie jest autorytetem,to nie tak.Gdy byłam dzieckiem,chodziłam na oazę,to ksiądz wtedy był dla mnie autorytetem.Teraz wiem,że ksiądz to taki człowiek jak i ja.Ja powinnam zbliżać się do Boga,a nie do księdza,a kościół katolicki ma taka a nie inną hierarchię i ja jako katoliczka to szanuję.Ksiądz ma nam pomagać zbliżać się do Boga,co nie znaczy,że mamy się na Nim wzorować.
Coś tu cicho
Catwoman, poruszałaś tu jedną kwestię, o którą chciałabym zapytać.
Pytaniem zasugerowałaś, że księża głoszą rzeczy niezgodne z Pismem Świętym. Chodzi Ci o pojedyncze przypadki czy ogólnie o nauczanie Kościoła Katolickiego?
Ja może się wypowiem. To, że można się nie zgadzać z prywatnym zdaniem księdza jest ok, księża też między sobą nie we wszystkim się zgadzają. Jednak gdy mówią stricte o zasadach Kościoła Katolickiego, to nie mogę jako katoliczka ich negować, bo to by było bez sensu, znaczyłoby tyle, że stworzyłam sobie swoją własną wiarę.
Ja chciałabym Was spytać o podejście do grzechu. Sami wyznaczacie sobie granicę czy zgadzacie się z Kościołem Katolickim (bądź zasadami innych wyznań) czy może po swojemu interpretujecie Pismo Święte?
Ja osobiście sugeruje się Pismem Świętym tzn. Nowym Testamentem i tym,czego zostałam nauczona przez swoje lata chodzenia na katechizację oraz tym czego nauczyli mnie rodzice poprzez tradycję.Dzięki temu sumienie mi podpowiada,gdy robię coś złego.
Ja sugeruję się doświadczeniem z osobistej relacji z Bogiem. Miłośc na pierwszym miejscu, nie jestem niewolnikiem grzechu. Już nie
Oczywiście, że miłość na pierwszym miejscu, to w skrócie najważniejsze przykazanie chrześcijańskie. Tylko jak się kogoś kocha to przecież nie chce się od Niego odwracać, prawda?
Ja opieram się na nauczania Kościoła, ale widzę jego uzasadnienie w Piśmie Świętym (jeśli nie w jego treści to w jego ,,duchu'', drugim dnie). Osobiście bałabym się opierać wyłącznie na swoim własnym rozeznaniu, bo skąd miałabym pewność, że to Bóg mi ,,podpowiada'' a nie Szatan?
Hm... jeśli masz codzienną relację z Bogiem, taką zupełnie bezpośrednią, to po prostu wiesz, masz jakby drugie oczy Jeśli popełnisz błąd- trudno, jeśli zgrzeszysz- byle w Bogu To jest trudne może do wytłumaczenia tutaj, ale jakiś czas temu tego doświadczyłam, pojęłam i wiem, że nic a nic, nie jest w stanie mnie odłączyć od miłości Boga. Jeśli Bóg to przyjaciel, Ojciec, a Jezus to brat, nie ma się czego bać
...może masz i rację,ale parę lat temu moja znajoma uczęszczała na spotkania Odnowy w Duchu Świętym.Spotkania były przez jakiś czas bez kontroli duchownego.Powoli wszystko przekształciło się w taką sektę,że znajoma wylądowała u psychologa,a też głosili ,że nic nie jest w stanie oderwać ich od miłości Bożej.
Poza tym nie rozumiem tego:
...Jeśli popełnisz błąd- trudno, jeśli zgrzeszysz- byle w Bogu....
Jak można grzeszyć w Bogu i tak lekko rozgrzeszać się z błędów.Za grzech trzeba żałować i bać się grzechu.Jesteśmy ludźmi słabymi,ale to nie znaczy,że mamy tak lekko do tego podchodzić.Dla mnie to Twoje podejście jest takie:
teraz sobie pogrzeszę,ale to co,Bóg i tak mi to wybaczy,bo przecież Go kocham.
Jeżeli się mylę w tej interpretacji,to Catwoman wyprowadź mnie z błędu.
bulinka_1969 nie bez parady napisałam, że to trudno wyjaśnić, tego trzeba doświadczyć, a jest to proces. Bo prawdą jest, że w Bogu się nie grzeszy, a idąc za Biblią, warto wiedzieć, że "jeśliby kto zgrzeszył macie Obrońcę w Niebie"- dla mnie relacja z Bogiem jest czymś radosnym, pełnym, nie opiera się na strachu- ja się nie boję grzechów, bo jestem zbawiona. Wiem, komu zaufałam i nie boję się życia w grzechu- bo to różnica: zgrzeszyć a żyć w grzechu. Życie w grzechu odsuwa od Boga, wycofujemy się często ze wstydu.
Co do tej grupy: najwidoczniej nie byli dojrzali do samodzielnego uwielbiania, działania- a być może było tam wszystko w najlepszym porzadku
Jestem wierząca choć prawdę powiedziawszy nie wiem czemu jeszcze wierzę.
Jestem wierząca choć prawdę powiedziawszy nie wiem czemu jeszcze wierzę.
Czemu?
Poprostu dziwię się sobie, bo po takich doświadczeniach jakie ja miałam wiele osób traci wiarę. Niektóre bezpowrotnie.
Poprostu dziwię się sobie, bo po takich doświadczeniach jakie ja miałam wiele osób traci wiarę. Niektóre bezpowrotnie.
Zawsze możesz się tu podzielić
Podzielić się? Czym?
Podzielić się? Czym?
To Netkafejka, można gadać o wszystkim, co bliskie duszy
Sama nie wiem...życie to takie za przeproszeniem gówno...