Cześć wszystkim!
Niedziela, niby w tradycji KK dzień święty, a dla mnie bardzo pracowity.
Od lat.
To zawsze była kwestia organizacyjna, a także podyktowana moim naturalnym rytmem życiowym.
Regeneracja po ciężkim tygodniu zapylania na dwóch etatach (wieloletni schemat) następowała zawsze w piątek po południu, trwała przez sobotę (czasem robiłam jakieś porządki, ale taka praca fizyczna po ciężkiej umysłowej i emocjonalnej to w zasadzie był raczej relaks).
Niedzieli nie lubiłam.
Nie będę jednak wracać do przeszłości.
To było i minęło.
W każdym razie dziś zrobiłam porządek w szafie z ubraniami. Pomimo minimalizmu, któremu obecnie hołduję, co nieco się uzbierało. Zimowe ubrania trafiły do pudełek, letnie czekają na delikatne odświeżenie, prasowanie , odwieszenie w szafie i noszenie.
Trochę ciuchów (w bardzo dobrym stanie) trafiło do kontenera dla potrzebujących, część dostanie moja Mama (bardzo lubi, jak jej się coś markowego skapnie
), resztę dostanie Młoda, żeby sobie zarobiła kieszonkowe na Vinted. Chcę ją przez to czegoś nauczyć. Również o życiu.
Mieszkanie odgruzowane, przemeblowane, w czwartek jest umówiony “Złota rączka” na drobne naprawy i wymianę lampy w łazience. Normalnie “Wind of change”. 
Markadia napisał/a:Caffi, ale ja nie napisałam, że mam napady lęku, to zdarza mi się obecnie bardzo rzadko.
Pisałam, że jestem bardziej nerwowa, wybuchowa, a to co innego.
Ale wiem co jest tego przyczyną, a właściwie to jest kilka czynników, które ostatnio się nawarstwiły, stąd ta nerwowość i muszę sobie sama z tym jakoś radzić.
Ale dziękuję za chęć pomocy
Anytime, my dear! Najważniejsze, że JESTEŚ ŚWIADOMA przyczyn i mechanizmów. Też bywam nerwowa, to … LUDZKIE.
czytelniczka51 napisał/a:Caffi przy napadach lęku żadna osoba nie pomoże.
Jedynie leki mogą zmienić ten stan.
Można tylko być obok takiej osoby, aby wiedziała, że ktoś jest obok.
Paniczny lęk to okropny stan ciała i ducha.
Tak, wiem. I znam to, ponieważ moja Mama ma takie lęki. A w pracy moi podopieczni.
RATOWNICTWO mam we krwi.
Po Tacie.
Działam tak jak piszesz - jestem obok.
INSTYNKTOWNIE.
I robię zawsze wszystko to, co podpowiada mi moja intuicja (serce) wtedy.
Nie ukrywam, że ciężko mi śledzić kafejkę. Mam jak zawsze bardzo dużo pracy, a w tym tygodniu w zasadzie każdego dnia po południu jakiegoś lekarza. “Zawzięłam się”, postawiłam sobie CEL zdrowotny i biegnę w tym maratonie badań. 
Dlatego na część poruszonych tutaj tematów odpowiem “u siebie” - licząc, że tam się rozwinie dyskusja na dany temat. Będzie mi łatwiej po prostu śledzić, co piszecie i się do tego (w miarę możliwości czasowych) odnosić. W NASZYM DOMU są “SAMI SWOI”, “swojacy”, to DOM OTWARTY, więc ponawiam zaproszenie dla OSÓB, które jeszcze tam nie zajrzały: Takasobiemamuśka, Bulinka, Sonia, Helenka, Czytelniczka, Niki, Emix...
BaCha, Asterka, Tajemnicza, Mystique, Markadia już tam są, a Kamcia zaszczyciła mnie swoją obecnością dzisiaj.
Klaudynka zagląda tam przez okno, kiedy śpię.
I podsłuchuje jak chrapię!
Muszę ukierunkować swoją uwagę na jeden wątek.
Po prostu.
Wybaczcie i zrozumcie.
Vis major.
Siła wyższa.
