Markadia> oj nawet sobie nie wyobrażasz jakbym chciała tak samo, ale mój mąż ma z domu wyniesione, że codziennie musi być nowy obiad. Próbowałam to zmienić krótko po ślubie, ale mi się nie udało Jeśli o mnie chodzi to mogę 2 dni pod rząd jeść to samo, albo jednego dnia pomidorową a drugiego makaron z sosem. Tymczasem mąż by powiedział "znowu makaron?". Już i tak od kilku lat się buntuję i robię różnego rodzaju uniki oraz mówię, że jak mu się coś w jedzeniu nie podoba, to tam jest bar
Myślę, że Helena nie odrzuciła naszych rad, tylko jest już zapętlona w swoim nawyku myśleniowym. Nie jest łatwo ot tak przekręcić kurek z zimnej na ciepłą wodę, jeśli to się dzieje automatycznie po zaprogramowaniu na zimną wodę Jej mózg już się zaprogramował i teraz wiele pracy trzeba włożyć, by to programowanie zmienić. Od Helenki zależy czy zechce to zrobić, ale i tak potrzebne będzie sporo czasu-jak domniemam.
Helen> krem używam raz taki, raz inny. Nie mam ulubionego. Staram się używać przeciwzmarszczkowe, ale przyznam, że te ze średniej półki. Kiedyś stosowałam drogie, ale nie widziałam lepszego rezultatu więc uznałam, że szkoda przepłacać. Porażka to słowo pokrętne, trochę wymijające, bo po pierwsze porażkę można przekłuć na sukces, a po drugie porażka może być po prostu lekcją życiową. Ja nie uważam braku własnego M jako porażkę, bo naprawdę starałam sie jak mogłam, robiłam co w mojej mocy, byłam uczciwa, solidna. Tak mi się ułożyło życie i trudno. Nie miałam też szczęścia urodzić sie w rodzinie bogatej, która daje w spadku lub prezencie ziemię/dom/mieszkanie. A tak naprawdę to sporo osób w moim kręgu po prostu miało takie szczęście. Porażką nie nazywam też swojego wykształcenia (tym samym zawsze nędzne prace) ani braku prawa jazdy... a na upartego mogłabym to też nazywać porażką. Ja we wszystkim widzę lekcję życiową, którą miałam odrobić. Warto spojrzeć na swoje życie w inny sposób, a będzie Ci lżej.
Poszukam filmów w swojej kolekcji i może coś polecę.
Dobrej nocy wszystkim bez wyjątku.