Cześć dziewczyny,
Z Berlina wróciłam nocą, dziś czuję już lekkie rozbicie, będę chora, nos zaczyna szwankować, pogoda była mokra i zimna. W sobotę wieczorem deszcz ze śniegiem, oczywiście ja musiałam zaliczyć karuzele te inne niż u nas, były siedzenia mokre to i moja dupa też mokra była, potem prosto do centrum, podstawa to shopping, a tam jest gdzie zostać bankrutem ale, nie ważne raz się żyje
Stanowisko na jarmarku miałyśmy wykupione już w listopadzie, niedziela o 9 wystawiliśmy się, no i w zaledwie 3 godz. było po wszystkim nasze stanowisko było jak teatrzyk, moje chłopaki razem z ciocią to szaleni wariaci
a wiadomo przez dzieciaki do rodziców portfelów, siłą rzeczy musieli kupować choineczki
rozkręcili taką atmosferę, ciekawości nie było końca, no i po akcencie Ślązak-Ślązaka pozna
zrobił się tzw; Schlesisches Treffen (spotkanie śląskie )
w ogóle było bardzo, bardzo fajnie, moje chłopaki chyba przejmą po mnie pałeczkę, robota i wkład własny jest duży, ale jak policzymy ile jest radości, uśmiechów, ilu ludzi można poznać, to strat nie ma wcale, udziela się wtedy taka adrenalina aż chce się żyć i zrobić to jeszcze raz, to wciąga
Ale żeby nie było tak pięknie, mieliśmy też incydent z Turkami (furiatami) szybko jednak konflikt był rozwiązany, po pamiętnym roku z terrorystycznym atakiem w Berlinie, policja jest na każdym kroku, wszyscy po cywilnemu, wmieszani w tłum, od razu było kilku przy nas, co mnie mile zaskoczyło.
Tak więc od dziś już odpoczywam, życzę miłego dnia (poniedziałków ja nie lubię) no i do poklikania wieczorem