Bo widzę co wypisujesz. Praca nad sobą w zasadzie trwa całe życie. Jeśli po 5 latach wylewasz żale na forum w taki sposób jak obecnie, to znaczy, że raczej słabo się starasz. Siłownia to za mało? Zrób sobie kurs survivalu. Mało? Skocz na bungee, albo wybierz się w rejs trwający kilka tygodni. Rób zdjęcia, wrzucaj na swój profil na facebooku. I czekaj. Nie narzucaj się, nie przytłaczaj innych swoimi problemami. Mniej gadaj i mniej myśl, a więcej działaj. Jesteś w idealnym wieku na wyrywanie napalonych 'nastek'. Nie wierzysz? Postaraj się zorganizować wyjazd jakąś większą grupą (singli) na jakiś koncert. Idą wakacje, więc będzie okazji bez liku.
Pewnie, że praca nad sobą trwa całe życie... to znaczy, że całe życie trzeba by w końcu kogoś poznac?? Dziękuje bardzo za coś takiego.
Witamy w dorosłości. Pora dojrzeć....
Nie wiem jaki to ma związek... ameryki nie odkryłeś pisząc, że cżłowiek pracuje nad sobą całe życie. To, że ktoś nie ma charakteru nie czyni go niedojrzałym.
Jaki to ma związek? Ano taki, że ty wszystko uzależniasz od tego, czy poruchasz, czy nie poruchasz. Tymczasem w życiu liczy się coś więcej, bo wszystko z czasem się zmienia - np priorytety, życiowe cele, system wartości. Ty masz te 20parę lat, a zatrzymałeś się na etapie o dekadę wcześniejszym....
71 2012-03-27 23:17:51 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-27 23:19:48)
Nie wiem czy czytałeś mój post w ktorym napisałem, że jakos w życiu sobie radzę i dąże do spełnienia marzeń.
Pewnie, że masz rację z priorytetami, ale to, że niby zatrzymałem się dekadę wcześniej jak to opisujesz to jest spowodowane tylko tym, że pewnych doświadczeń nie zaznałem. I to akurat jest też normalne. A idioci będą pisać, że wiek nie ma znaczenia. Że nic się nie traci i nie ma z tego powodu problemów. Jestem jednym z wielu przypadków który pokazuje, ze późna inicjacja, ale przedewszytkim brak związków, tych "nastoletnich" miłości które uczą i z których wyciąga się wnioski, budują doświadczenie itp. Są ważne. Pewien etap w życiu przegrałem i nigdy go nie odzyskam. I nigdy nie będe szanować osób co gadają bzdety, że wiek nie ma znaczniea. Taki ktoś to po prostu idiota. Zresztą jak pisałem, masz rację w kwestii priorytetów. Ale pisałem już, że mi nie chodzi o samo "zaruchanie" ale o związek. Priorytety priorytetami, ale czlowiek zawsze ma potrzebe bliskości, a w pewnym wieku jego priorytety zmieniają się w cheć założenia rodziny. A jak nie udaje się takie coś to myślisz, że człowiek jest szczęśliwy z tego powodu? Nie jest.
Tu nie chodzi o radzenie sobie czy dążenie do realizacji marzeń. Tu chodzi o kontakty z kobietami.
Maćko z Bogdańca nigdy nie zaliczył. A każda na niego leciała. Podbipięta - podobnie.
Nie oszukujmy się - brak związków zwalasz na swoje prawictwo. A tym czasem problem nie tkwi w tym, że jesteś prawiczkiem, ale w tym, że zrobiłeś sobie z tego symbol braku sukcesów na polu partnerskim. Zdaje się, że już mówiłem ci co masz zrobić. Czemu zatem ciągle czekasz na gwiazdkę z nieba?
Jak się nie miało w pewnym okresie życia kontaktów z kobietami, z ludzmi czy z czymkolwiek innym to później staje się to coraz trudniejsze do przełamania.
Np. nigdy nie będzie się dobrym kierowcą jak zacznie się robić prawo jazdy po 50. W pewnym wieku pewne sprawy trudno opanować.
A jak się nie potrafiło nawiazywać relacji z ludzmi w szkole jednej, drugiej i trzeciej to jak ma się teraz niby nadrobić zaległości?? Nie da się. Na pewno nie tak jak by to zrobiło tamte zbiranie doświadczeń z młodszych lat.
Nie. Uważam, że kobiety wolą doświadczonych od niedoświadczonych. Prawictwo jest efektem tylko tego, że nie byłem w związku. Nie byłem w związku bo byłem za młodszych lat popychadłęm zarówno jak u rodziców jak i w szkole. Jestem DDA. A tacy boją się zdrady a związki im nie wychodzą.
Na terapiach byłem! I nic nie dało. Co miał pokazać mi przykład tych Panów prawiczków?? Andersen też nie miał kobiety.
Kolega mojej mamy ze studiów też nie. A jest po 50. Sie pytam tych ludzi, którzy twierdzą, że warto czekać. Niech się postawią w ich sytuacji i odpowiedzą mi dlaczego "warto było czekać" na tą właściwą osobe. Nie mają ani seksu, ani zwiazku ani wspomnień związanych z tym. Tylko oczywiście są najmądrzejsi w dawaniu takich kretyńskich pouczeń a jak przyjdzie do takiej sytuacji to nie potrafią odpowiedzieć.
Wszystkie twoje rady realizuje, oprócz kursu. Pisałem o tym zresztą.
Ryba się łapię na przynętę, a nie na wędkarza...
Biadoleniem nie zyskasz sympatii innych, ani tym bardziej nie znajdziesz sobie partnerki. Zaciśnij zęby, załóż sobie konto na portalu randkowym i bądź mężczyzną.
Uważam, że kobiety wolą doświadczonych od niedoświadczonych. Prawictwo jest efektem tylko tego, że nie byłem w związku. Nie byłem w związku bo byłem za młodszych lat popychadłęm zarówno jak u rodziców jak i w szkole. Jestem DDA. A tacy boją się zdrady a związki im nie wychodzą.
Na terapiach byłem! I nic nie dało. Co miał pokazać mi przykład tych Panów prawiczków?? Andersen też nie miał kobiety.
Kolega mojej mamy ze studiów też nie. A jest po 50. Sie pytam tych ludzi, którzy twierdzą, że warto czekać. Niech się postawią w ich sytuacji i odpowiedzą mi dlaczego "warto było czekać" na tą właściwą osobe. Nie mają ani seksu, ani zwiazku ani wspomnień związanych z tym. Tylko oczywiście są najmądrzejsi w dawaniu takich kretyńskich pouczeń a jak przyjdzie do takiej sytuacji to nie potrafią odpowiedzieć.
Kobiety przede wszystkim lubia interesujacych i pewnych siebie mezczyzn (takich, ktorzy nie zwalaja wykazywania inicjatywy na kobiete). Jak facet jest naprawde fajny, to chocby kobieta ogolnie wolala doswiadczonych, bedzie z nim przeszczesliwa. Ty nie jestes fajnym facetem i nie wyglada na to, aby mialo sie to zmienic. Jesli az tak bardzo Cie swedzi, to mozemy zrobic forumowa zrzutke na dziwke (albo chociaz dmuchana lale) dla Ciebie i wszyscy beda szczesliwi (moze za wyjatkiem tej dziwki).
Jesli az tak bardzo Cie swedzi, to mozemy zrobic forumowa zrzutke na dziwke (albo chociaz dmuchana lale) dla Ciebie i wszyscy beda szczesliwi (moze za wyjatkiem tej dziwki).
No to teraz musisz do mnie przyjechać i wytrzeć mi monitor......akurat piłem herbatę jak to czytałem
yoghurt007, cala przyjemnosc po mojej stronie .
Herbata z cukrem ciężko się zmywa z monitora....zwłaszcza jak przyschnie, więc lepiej się spiesz
Kiedyś znałem kilku podobnych do taki_on ludzi. Cisi, skryci, nieśmiali, bez charakteru, albo straszne marudy, które dorabiały sobie ideologię do własnych niepowodzeń. Nawet jeśli uprawiali seks to partnerki na stałe nie mogli znaleźć i płaczu nie było i nie ma końca. Wojsko sprawiło, że zstąpiły im jądra i problem się sam rozwiązywał. Jeden był na szkoleniu survivalowo-taktycznym, które zorganizowałem. Było to już w sumie kilka lat temu, ale do tej pory mi dziękuje, bo uwierzył w swoją wartość. Dostał taki fizyczny wycisk, że niemal mdlał ze zmęczenia, a dał radę tylko i wyłącznie dlatego, że wsparła go grupa. Tak to działa w tego typu szkoleniach z elementami team building'u. Każdy z osobna nie dałby rady. Ale razem, jako grupa poradzili sobie. Cała złość, zwątpienie i brak wiary skapuje z człowieka razem z potem w ziemię. A potem psychika się całkowicie przestawia - włączają się pierwotne instynkty przetrwania, wola walki, chęć przetrwania. Kiedy człowiek przeżyje coś takiego na własnej skórze, to wtedy pierdoły jak trauma z dzieciństwa, bo się było popychadłem, czy prawictwo przestają mieć znaczenie....
yoghurt007, ja w podobny sposob zmienilam rowniez swoj sposob myslenia. Szczerze powiedziawszy teraz chce mi sie smiac, jak sobie pomysle, jaka kiedys bylam. Moze taki_on sie wiec zainspiruje?
Yogurt, i tobie naprawdę się wydaje, że wystarczy kogoś objechać, albo wysłać na obóz survivalowy, żeby go postawić do pionu? Życie to nie wojsko.
81 2012-03-28 20:32:30 Ostatnio edytowany przez LapkaPandy (2012-03-28 20:33:12)
Yogurt, i tobie naprawdę się wydaje, że wystarczy kogoś objechać, albo wysłać na obóz survivalowy, żeby go postawić do pionu? Życie to nie wojsko.
No co Ty , wystarczy pojechać na obóz harcerski ...........
Ps Wiem nie jestem Yoghurt
82 2012-03-28 21:01:32 Ostatnio edytowany przez yoghurt007 (2012-03-28 21:05:06)
Zdaje się, że nie przeżyłeś nigdy czegoś podobnego, prawda?
Tu nie chodzi o objechanie. Choć dla kogoś całkowicie z zewnątrz tak to może wyglądać. Tu chodzi o to, aby doprowadzić człowieka do fizycznego i psychicznego wykończenia, aby nawet nie miał siły płakać czy złorzeczyć. Masz być na takim skraju, że wszystko ma ci stać się obojętne, na nic masz nie mieć siły - nawet na udźwignięcie szklanki wody, choć konasz z pragnienia. Ale jednocześnie masz mieć wszystkie narzędzia niezbędne do stanięcia na nogi, do wykonywania ruchów, do działania pomimo fizycznego i psychicznego bólu, który wręcz zamraża twoje ciało i umysł. Masz działać, choć nie wiesz czemu. Cel jest zawsze blisko, zaraz na wyciągnięcie ręki. Ale możesz go osiągnąć jedynie wtedy, kiedy wesprzesz swoich towarzyszy, a oni wesprą ciebie. W takich warunkach odnajdujesz w sobie niesamowitą siłę. Siłę, po którą później sięgasz w najtrudniejszych i najgorszych momentach swojego życia, bo skoro przetrwałeś takie piekło, to przetrwasz wszystko.
Żyjemy w wielkomiejskim, wygodnym świecie. Zmiana otoczenia i wyrwanie się z tego kręgu pracy, tv, komputera, korków i szarego betonu oraz powrót na łono natury, gdzie jest pot, łzy i zmęczenie fizyczne, pomaga oczyścić umysł z tego psychicznego ciężaru szarej codzienności. To takie swoiste catharsis. Ja znam to z mojego doświadczenia - nie tylko wojskowego, ale również turystyczno-survivalowego. To się sprawdza lepiej niż cokolwiek innego, choć formy mogą być tego różne. Dla niektórych będzie to solidny wycisk na siłowni. Dla innych spływ kajakowy. Dla jeszcze innych skok na bungee, survival czy wszelkiej maści szkolenia z cyklu team building czy SERE. Wszystko w zależności od indywidualnych predyspozycji.
I o to w tym wszystkim chodzi. A nie o "objechanie", bo masz pomóc człowiekowi odnaleźć jego wewnętrzną siłę, która w nim drzemie, a nie doprowadzić do łez i zwątpienia, a potem tak zostawić z satysfakcją, się kogoś zgnoiło.
83 2012-03-28 23:04:18 Ostatnio edytowany przez wieloowocowy (2012-03-28 23:06:34)
Zdaje się, że nie przeżyłeś nigdy czegoś podobnego, prawda?
A jak nie przeżyłem, to pewnie nie jestem wg ciebie prawdziwym facetem, nie?
Ja rozumiem, że taka "terapia szokowa" może być skuteczna. Problem tylko w tym, że piszesz jakby ci się wydawało, że to pomoże na każdy problem. Stosowanie jednej metody do każdego przypadku to tak, jakby każdą chorobę próbować leczyć aspiryną. Można, czemu nie, tylko skutki w większości będą prawdopodobnie opłakane.
Ja ci też opowiem pewną historię. Miałem kiedyś kumpla, który miał podobne podejście do twojego. Przyczytałem trochę twoich postów i w zasadzie mogę powiedzieć, że miał podejście identyczne. Też uważał, że w takich trudnych sytuacjach nie ma co przebierać w słowach, tylko kogoś postawić na nogi. Być może również sądził, że to tylko z zewnątrz tak wygląda, a w rzeczywistości to po prostu pomocna dłoń. I kiedyś jego znajomy przeżywał strasznie jakiś zawód miłosny, praktycznie się załamał. To był młody, wrażliwy chłopak, 18 lat, w zasadzie jeszcze dziecko. Więc ten mój kumpel postanowił z nim ostro pogadać, żeby tamten przestał się mazać i wreszcie się ogarnął. Jak postanowił, tak zrobił. Tylko finał był taki, że po godzinie od tej rozmowy, tamten chłopak się powiesił.
Więc od tamtej pory, jak spotykam takich z ostrym stosunkiem do życia, którzy próbują na każdym kroku aplikować to innym, to, delikatnie mówiąc, nie jestem fanem ich podejścia. Szczególnie, jeśli sami nie umieją sobie dać skutecznie rady ze swoimi własnymi problemami. I dlatego dziwnie się czyta wygłaszane kategorycznym "tonem" recepty na wszystko od kogoś, kto nie potrafi znaleźć od roku pracy czy zakończenie związku z dziewczyną, która stawia sprawę "nie ma pracy - nie ma seksu" stanowi dla niego problem. To tak jakbym ja ci doradził: przestań przesiadywać na forum, ogarnij się i znajdź sobie w końcu jakąś robotę. Fajna rada? Pomoże w znalezieniu pracy? Nie sądzę. Zresztą z tego co widziałem, napisałeś już co na ten temat sądzisz parę dni temu:
Z tym braniem się w garść to słyszałem to od paru osób, ale.....co to w ogóle znaczy? Przecież nie siedzę z założonymi rękami czekając na cud. Leczę się i aktywnie szukam okazji do zarobienia.
Używając twojej retoryki - widocznie za słabo szukasz tej pracy.
Z dziewczyną to już w ogóle sprawa prosta. Sam pisałeś, że zdajesz sobie sprawę z tego, że tobą pogrywa, ale już prawie rok się ciągnie ta telenowela. Jak jesteś kozak, to trzeba było to momentalnie uciąć, zapomnieć i tyle. Ale łatwiej komuś napisać na forum, żeby wziął się w garść, niż samemu to zrobić.
I o to w tym wszystkim chodzi. A nie o "objechanie", bo masz pomóc człowiekowi odnaleźć jego wewnętrzną siłę, która w nim drzemie, a nie doprowadzić do łez i zwątpienia, a potem tak zostawić z satysfakcją, się kogoś zgnoiło.
Właśnie problem w tym, że jak czytam tu niektóre teksty o tym jak to ktoś "nie ma jaj", albo "nie jest fajnym facetem" to dochodzę do przeciwnego wniosku. Zresztą może sam taki_on się wypowie, czy go to podniosło na duchu, czy wręcz przeciwnie.
Ja się zastanawiam, czemu wy zakładacie, że przyszła partnerka musi wiedzieć o tym, że się chodziło na dziwki? Kto o zdrowych zmysłach by się do tego przyznał znając podejście kobiet? Połowa z was pewnie tak żyje w złudzeniu, że ich kochaś nigdy tego nie próbował heh...
A jak nie przeżyłem, to pewnie nie jestem wg ciebie prawdziwym facetem, nie? smile
Ja tam nie wnikam czy czujesz się mężczyzną czy nie. To ewentualnie twój problem.
Problem tylko w tym, że piszesz jakby ci się wydawało, że to pomoże na każdy problem.
Nie na każdy, ale na taki, który nas blokuje i sprawia, że nie potrafimy ruszyć dalej.
Przyczytałem trochę twoich postów i w zasadzie mogę powiedzieć, że miał podejście identyczne
Być może i miał podejście identyczne. Ale najwyraźniej nie miał wyobraźni ani doświadczenia. Do tej pory bardzo aktywnie spędzałem czas. Pierwszy spływ kajakowy, który przepłynąłem samodzielnie, zaliczyłem mając 12 lat. A nie był to mój pierwszy spływ, ani pierwsza tego typu eskapada. Od dziecka badam swoje granice i staram się je przekraczać. Poznałem również ludzi, którzy zajmują się tym zawodowo, a dzięki wojsku i pasji poznałem wielu różnych specjalistów - również z jednostek specjalnych, ale i nie tylko. Mogłem się od nich wiele dowiedzieć i nauczyć. Nie jestem pierwszym lepszym tępym osiłkiem, który lubi sobie pokrzyczeć na innych, bo się za dużo naoglądał filmów w stylu "Full Metal Jacket". Nie kreuję się na specjalistę w tej materii, bo daleko mi do tego, ale ja po prostu wiem, że umiejętnie poprowadzone szkolenie na takie przypadki sprawdza się znakomicie, bo widziałem to na własne oczy, a także sam to przeżyłem nie raz. Tak samo jak idealnie może się sprawdzić wakacyjny wypad z jakąś dozą adrenaliny - rejs na Chorwacji, skok na spadochronie, bungee, wypad na koncert ze znajomymi na drugi koniec kraju i szaleństwo do białego rana. Dla każdego coś innego. Ja preferuję coś innego, ale to bez znaczenia, bo chodzi o pewien efekt, a nie o sposób sam w sobie. Jak już pisałem to w poprzednim poście - WSZYSTKO ZALEŻY OD INDYWIDUALNYCH PREDYSPOZYCJI.
Jak jesteś kozak, to trzeba było to momentalnie uciąć, zapomnieć i tyle
Jest drobna różnica między mną, a taki_on. Ja nie rozpamiętywałem się w swoim niepowodzeniu. Nie robiłem i nie robię z tego symbolu, swoistej tarczy, za którą mógłbym się chować pisząc "to nie moja wina, jo jej wina, bo cośtam, a ja jestem biedny i pokrzywdzony, bo mną pomiatali i straciłem pewien etap swojego życia". Starałem się rozwiązać swoje problemy, szukałem rady i wprowadzałem je w życie. Walczyłem o swój związek i wywalczyłem rok. Więc moim zdaniem ten rok wygrałem.
Zresztą może sam taki_on się wypowie, czy go to podniosło na duchu, czy wręcz przeciwnie.
U niego nic się nie zmieni. Nawet jak już przestanie być prawiczkiem to będzie płakał, że nie może znaleźć dziewczyny na dłużej. Mam takiego znajomego jeszcze z LO. Od 10 lat ta sama śpiewka. Najpierw, bo był prawiczkiem, potem, że nie możne znaleźć dziewczyny, a jak ją miał, to marudził, że mu źle, że w sumie to nie to, że oczekiwał czegoś innego. I tak w koło......
yoghurt007 nie wiem czy ty nie czytasz moich postów czy nie? ale pisałem wielokrotnie, że na zewnątrz jest inaczej. Nikt nie powie, że jestem pesymistą. A wręcz przeciwnie, mają mnie za optymistę i radosnego człowieka. Inna sprawa to taka, że ciągle zarzucasz mi, że nic nie robię. Nie będę się powtarzać. Może zacytuje to co kolega wyżej.
?Z tym braniem się w garść to słyszałem to od paru osób, ale.....co to w ogóle znaczy? Przecież nie siedzę z założonymi rękami czekając na cud?
Może to ci uświadomi, że nie jest jak mówisz, że siedzę na tyłku. Portal randkowy, siłownia, zadbany wygląd, uśmiech? wszystko to mam. Ale mimo to nic. Cisza A samopoczucie nie rośnie a zainteresowanie kobiet nie zwiększa się, nadal brak. Nadal olewanie podczas rozmów. To o czym mówiłeś o ?pojechaniu? to przerabiałem. Wojska nie miałem bo mi dali kat D ze względu na to, że leczyłem się psychiatrycznie.
?U niego nic się nie zmieni. Nawet jak już przestanie być prawiczkiem to będzie płakał, że nie może znaleźć dziewczyny na dłużej. Mam takiego znajomego jeszcze z LO. Od 10 lat ta sama śpiewka. Najpierw, bo był prawiczkiem, potem, że nie możne znaleźć dziewczyny, a jak ją miał, to marudził, że mu źle, że w sumie to nie to, że oczekiwał czegoś innego. I tak w koło......?
Aha czyli można po mnie w takim razie jechać, jak to robisz??
Inna sprawa to taka, że ciągle zarzucasz mi, że nic nie robię.
Nie zarzucam ci, że nic nie robisz, ale że robisz za mało. Chodzisz na siłownie i coś tam ćwiczysz i nie daje efektu? Zmień to. Zainteresuj się czym innym, zacznij robić coś innego. Masz profil na portalu randkowym i bez efektu? Zmień portal, zmień zdjęcia, zmień zawarte w nim dane i sam też składaj oferty (w setkach, jak leci do każdej co cie zainteresuje). Skoro uważasz, że coś robisz, a nie daje to efektu, to czemu przy tym trwasz? Zmieniaj, działaj i szukaj. I uzbrój się w cierpliwość, bo na efekty czasem trzeba poczekać.
Aha czyli można po mnie w takim razie jechać, jak to robisz??
W zbyt wielu postach czuć od ciebie rozgoryczenie, abyś faktycznie uchodził za optymistę, za jakiego się uważasz. To zdanie jest tego dobrym przykładem. Mówisz, że po tobie 'pojechałem', ale jak? Napisałem tylko o moim znajomych, który zachowuje się dokładnie jak ty - twierdzi, że robi wszystko, aby zdobyć partnerkę, że chodzi uśmiechnięty i zwycięski. Ale to nie prawda. Żal i rozgoryczenie czuć od niego w co drugim zdaniu i każdą bliższą znajomość z kobietą spala przez to już na wstępie. A niejeden 40sto latek mógłby mu pozazdrościć sukcesów zawodowych i możliwości finansowych.
Może zacytuje to co kolega wyżej.
(...)
Może to ci uświadomi, że nie jest jak mówisz
Problem polega na tym, że w przypadku pracy to ktoś inny musi dać mi szansę. I pracę znajduję, ale na umowy-zlecenia, a nie na stałe. I tak w ciągu ostatniego roku z okładem kilka zleceń miałem. Ty w przeciągu ostatnich kilku lat nie miałeś niczego, bo twoim problemem jesteś ty sam: twoja niska samoocena i brak pewności siebie. A doszukujesz się winy w innych: w kobietach, bo wolą doświadczonych, w dręczycielach ze szkoły, bo tobą pomiatali i przegapiłeś jakiś tam etap życia itp.
Ja się zastanawiam, czemu wy zakładacie, że przyszła partnerka musi wiedzieć o tym, że się chodziło na dziwki? Kto o zdrowych zmysłach by się do tego przyznał znając podejście kobiet? Połowa z was pewnie tak żyje w złudzeniu, że ich kochaś nigdy tego nie próbował heh...
Rozumiem, ze z udawanych orgazmow i zwiazanych z nimi zdrad na boku swojej partnerki tez bylbys zadowolony? Bo w koncu jaka kobieta powie facetowi, ze jest beznadziejny w lozku, znajac podejscie mezczyzn...
Ale co ma piernik do wiatraka?
To, ze skoro uznajesz, ze oklamywanie kobiet jest w porzadku, to oklamywanie Ciebie przez partnerke powinienes przyjac z usmiechem i okrzykiem: "Hip hip hurra!".
91 2012-03-29 17:19:12 Ostatnio edytowany przez Wiesiu (2012-03-29 17:20:20)
Gdzie ja napisałem, że jest w porządku? Pewnie, że nie jest, no sory ale wiedząc jak kobiety podchodzą do kwestii płacenia za seks, to musiał by być idiotą aby swojej potencjalnej dziewczynie o tym powiedzieć... no chyba, że bym miał się z nią rozstać, to pewnie był by to dobry sposób wnioskując z tego co tutaj wypisujecie.
A jak nie przeżyłem, to pewnie nie jestem wg ciebie prawdziwym facetem, nie? smile
Ja tam nie wnikam czy czujesz się mężczyzną czy nie. To ewentualnie twój problem.
To nie jest kwestia tego kim ja się czuję, bo to rzeczywiście moja sprawa. To kwestia tego czy w ten sposób szufladkujesz ludzi. A na to wygląda.
Problem tylko w tym, że piszesz jakby ci się wydawało, że to pomoże na każdy problem.
Nie na każdy, ale na taki, który nas blokuje i sprawia, że nie potrafimy ruszyć dalej.
Dlatego napisałem, że czasem taka "terapia" jest skuteczna. Tylko wg mnie zależy to od konstrukcji psychicznej człowieka co najmniej w takim samym stopniu, jak od jego problemu.
Przyczytałem trochę twoich postów i w zasadzie mogę powiedzieć, że miał podejście identyczne
Być może i miał podejście identyczne. Ale najwyraźniej nie miał wyobraźni ani doświadczenia.
A myślisz, że on zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma wyobraźni i doświadczenia? Nie przypuszczam, pewnie jak ty był przekonany, że ma, ale niestety się pomylił. Niefart, co robić...
Nie twierdzę, że jesteś bezmyślnym osiłkiem i chociaż niewiele o tobie wiem, to widzę, że na przykład umiesz się poprawnie wysłowić po polsku (a propos - rejs w Chorwacji), a to wbrew pozorom nie jest już dzisiaj takie powszechne. Ale wydaję mi się, że etykietujesz ludzi, schematyzujesz i przede wszystkim przykładasz do siebie inną miarę niż do innych. Piszesz, że jeśli chodzi o pracę, to ktoś musi ci dać szansę. Zgoda. I dokładnie to samo jest z dziewczynami, które też muszą dać szansę facetowi takiemu jak taki_on.
Jak jesteś kozak, to trzeba było to momentalnie uciąć, zapomnieć i tyle
Jest drobna różnica między mną, a taki_on. Ja nie rozpamiętywałem się w swoim niepowodzeniu. Nie robiłem i nie robię z tego symbolu, swoistej tarczy, za którą mógłbym się chować pisząc "to nie moja wina, jo jej wina, bo cośtam, a ja jestem biedny i pokrzywdzony, bo mną pomiatali i straciłem pewien etap swojego życia". Starałem się rozwiązać swoje problemy, szukałem rady i wprowadzałem je w życie. Walczyłem o swój związek i wywalczyłem rok. Więc moim zdaniem ten rok wygrałem.
Ale pytasz o tak banalne rzeczy... Dziewczyna zagrywa "nie ma pracy - nie ma seksu" i to jest tylko czubek góry lodowej, z tego co piszesz, a ty się jeszcze zastanawiasz. Sprawa jest prosta i jasna. Oczywiście jak się patrzy z boku, bo jak ktoś jest zaangażowany, to się komplikuje. I tutaj jest clue - z boku wiele rzeczy wygląda na dużo łatwiejsze niż z perspektywy pierwszej osoby. Nic prostszego niż objechać takiego gościa: laska leci w kulki, gra nieczysto, rzuć ją w cholerę, tego kwiatu to pół światu, a jak nie umiesz, to jesteś cienias. Serce, nie sługa - odpowiada facet i co teraz?
Zresztą może sam taki_on się wypowie, czy go to podniosło na duchu, czy wręcz przeciwnie.
U niego nic się nie zmieni. Nawet jak już przestanie być prawiczkiem to będzie płakał, że nie może znaleźć dziewczyny na dłużej. Mam takiego znajomego jeszcze z LO. Od 10 lat ta sama śpiewka. Najpierw, bo był prawiczkiem, potem, że nie możne znaleźć dziewczyny, a jak ją miał, to marudził, że mu źle, że w sumie to nie to, że oczekiwał czegoś innego. I tak w koło......
To też dobre. To, że z twoim kumplem nic się nie zmieniło, to nie znaczy, że z nim się nie zmieni. Różne są przypadki, a tutaj tylko schematy, schematy. Ja wiem, że w wojsku uczą schematycznego myślenia, ale jak już pisałem, życie to nie wojsko i warto czasem z tych schematów się wydostać.
Gdzie ja napisałem, że jest w porządku? Pewnie, że nie jest, no sory ale wiedząc jak kobiety podchodzą do kwestii płacenia za seks, to musiał by być idiotą aby swojej potencjalnej dziewczynie o tym powiedzieć... no chyba, że bym miał się z nią rozstać, to pewnie był by to dobry sposób wnioskując z tego co tutaj wypisujecie.
Wobec tego zycze Ci radosci z bycia oklamywanym przez partnerke. W koncu ona tez powiedzialaby Ci prawde, gdyby miala sie rozstac...
'Kończ waść, wstydu oszczędź...' i chyba tyle wystarczy ...
Gdzie ja napisałem, że jest w porządku? Pewnie, że nie jest, no sory ale wiedząc jak kobiety podchodzą do kwestii płacenia za seks, to musiał by być idiotą aby swojej potencjalnej dziewczynie o tym powiedzieć... no chyba, że bym miał się z nią rozstać, to pewnie był by to dobry sposób wnioskując z tego co tutaj wypisujecie.
Wobec tego zycze Ci radosci z bycia oklamywanym przez partnerke. W koncu ona tez powiedzialaby Ci prawde, gdyby miala sie rozstac...
No ale zastanów się, będąc mężczyzną była byś w takiej sytuacji i kiedyś tam chodziła na dziwki.... ale poznałaś świetną dziewczynę z którą wiążesz swoje nadzieje, wiedząc jednocześnie, że zostawiła by cię jak by się o tym dowiedziała, to co... mówisz jej to po to aby cię zostawiła?
Moim zdaniem, takie rzeczy lepiej przemilczeć, bo to przeszłość.
Chyba masz jakieś kompleksy na punkcie mundurowych i nieszukania dziury w całym i niedorabiania wyższej ideologii do zwykłego mazgajstwa i dzieciuchowania. Skupiasz się na wybranych fragmentach i komentujesz je jedynie olewając cały sens mojej wypowiedzi i omijając zdania, które nie pasują do twojego światopoglądu. Ile razy mam jeszcze napisać, że wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji każdego człowieka? Dla jednego taką psychiczną odskocznią będą fantastyczne wakacje, dla drugiego szalony wypad na koncert na drugi koniec kraju, a ktoś inny będzie potrzebował czegoś o wiele mocniejszego. Skoro siłownia i zmęczenie fizyczne i to co robi taki_on jest niewystarczające, to znaczy, że potrzebuje czegoś mocniejszego (innego, nowego, nieznanego), aby się otrząsnąć z tego prawiczkowatego marazmu. Mam go poklepać po ramieniu? To już dostał od innych w kilku wątkach, a mimo wszystko zmiany nie widać żadnej. Jak zaglądam do swoich spodni, to też zmiany nie widzę - wszystko na swoim miejscu, więc i Matka Polska ze mnie kiepska. Mam być czuły, opiekuńczy, współczujący? Sorry facet, ale wobec innego samca po prostu nie potrafię. A przynajmniej nie w ten sposób. Ja mogę wyjść z kumplem na piwo czy wódkę. Możemy pozłorzeczyć razem na cały świat, możemy sobie nawciskać od najgorszych, czy nawet możemy sobie dać po mordzie. No ale jak się chce poprzytulać to niech lepiej idzie do mamy.....
On nie potrzebuje szansy od dziewczyny, bo w obecnym stanie nawet gdyby go szansa kopnęła w dupsko, to by tego nie zauważył. On potrzebuje wewnętrznie się zmienić. Musi uwierzyć w siebie. Tylko tyle i aż tyle.
I tak - wszystko wygląda łatwiej z boku dlatego i ja potrzebowałem zasięgnąć opinii i porady od ludzi postronnych, aby móc nabrać dystansu. Jednak starając mi się coś zarzucić weź jedno pod uwagę - taki_on był w dołku zanim moje problemy się w ogóle zaczęły. Szukałem rozwiązania, walczyłem. Wygrałem kolejny rok, bo uważam, że o miłość i związek trzeba walczyć. Chwilami było lepiej, chwilami gorzej. Miarka się przebrała i rozstaliśmy się. Czy płaczę, bo sześć lat i pierścionek poszło psu w dupę? No nie. Cieszę się i dziękuję, że mogłem ją w ogóle poznać i być z nią. Warto było - nawet za te wszystkie przykrości i frustrację to już sam jej uśmiech sprawiał, że czułem ciepło w sercu. Staram się wyciągnąć wnioski i żyć dalej. Z pracą podobnie. Raz była - raz nie. Podobnie jak zdrowie, które mnie ogranicza w tym momencie do tego stopnia, że wszelkie prace fizyczne w zasadzie odpadają, bo nawet do autobusu ledwo podbiegam, a są dni, że wyjście z pokoju do kuchni jest wyzwaniem. Mimo wszystko udaje mi się dorwać jakieś zlecenia. Zaciskam wtedy zęby i idę do przodu. Pomimo wszelkich przeciwności. A jak dobrze pójdzie, to do końca roku otworzę firmę - choć będzie bardzo ciężko. Taki_on natomiast utknął na tym jednym, jedynym problemie i zapętlił się w nim. Potrafisz dostrzec tą maleńką różnicę czy dalej będziesz się silił na wytykanie mi moich słabości?
No ale zastanów się, będąc mężczyzną była byś w takiej sytuacji i kiedyś tam chodziła na dziwki.... ale poznałaś świetną dziewczynę z którą wiążesz swoje nadzieje, wiedząc jednocześnie, że zostawiła by cię jak by się o tym dowiedziała, to co... mówisz jej to po to aby cię zostawiła?
Przede wszystkim dziewczyna, ktora nie jest w stanie zaakceptowac przeszlosci swojego partnera (oczywiscie pomijajac pewne wyjatki) nie jest swietna dziewczyna. Ja na przyklad bylabym w stanie zwiazac sie z mezczyzna, ktory w przeszlosci chodzil do agencji.
konrad1986 napisał/a:A to z tego, że zastanawiam się teraz nad wyborem dziwki
Czyli co, nagle przestałeś się szanować i uważać za fajnego faceta? Dokładnie to wynika z tego, co napisałeś...
Od razu powiem: nie uważam, żeby było z Tobą coś nie tak (wybacz że to napiszę, ale wielu totalnie obleśnych, spasionych i flejowatych samców nie ma problemu ze znalezieniem chętnej dziewczynki na jeden numerek i to całkowicie "za darmo" - no, może za kilka fajnych drinków z palemką - a nie podejrzewam, żeby z Tobą było tak źle). Natomiast Twoim problemem może być np. nieumiejętność odczytywania sygnałów. Zobrazuję to małym przykładem. Mam co najmniej dwóch takich znajomych płci męskiej, którym niczego nie brakuje, są przystojni (jeden z nich nawet bardzo), mają jakoś w głowie poukładane, są zadbani, niegłupi, mają coś do powiedzenia. Obaj swego czasu marudzili na brak życia seksualnego i związaną z tym frustrację, a dlaczego? Bywali już w takiej sytuacji, że dziewczyna im prawie sama wskakiwała w spodnie, ale oni nie umieli zrobić kroku dalej. Kobiety często wyraźnie zachęcają facetów, ale liczą, że to oni wezmą dalej "sprawę" w swoje ręce. Jeśli facet tylko sterczy jak kołek w miejscu i nie umie odczytać i zrozumieć werbalnych i niewerbalnych sygnałów seksualnego zainteresowania kobiety, to - mówiąc ordynarnie - sobie nie pobzyka. To mogą być uśmiechy, niewinny flirt słowny, "przypadkowe" dotykanie, a nawet o wiele bardziej wyraźne sygnały. Bywa też tak, że kobieta w ten sposób sprawdza zainteresowanie mężczyzny, i jeśli nie widzi odpowiedzi na swój sygnał, to dalej nie próbuje, bo myśli że facet nie jest zainteresowany.
a jak sie nauczyć odczytywać te sygnały?
Nie daj sobie wmówić, że kobiety wolą chamów. To bzdura jakich mało (przynajmniej jeśli mówimy o kobietach na pewnym poziomie intelektualnym). Jeśli zależy Ci tylko na kontaktach seksualnych, to chętnych kobiet jest od groma i ciut, trzeba tylko wiedzieć jak szukać i - co najważniejsze - jak poznać, że kobieta jest zainteresowana tym samym, bo najczęściej nie powie Ci o tym wprost.
no właśnie jak rozpoznać
o jakiej urodzie), sympatyczny facet z fajnym charakterem zawsze bedzie przyciagal..
ja jestem powszechnie lubianą osobą a jakoś kobiety za mną nie ganiają.wszystkie tylko by sie ze mna przyjażniły ale mi przyjaciółki nie potrzebne
Moze nie znajdziesz tej jedynej za rok czy za dwa, ale istnieje mnostwo osob, ktore odnajduja swoja polowke w srednim wieku (35-40 lat) i sa o wiele szczesliwsze niz te, ktore znalazly kogos w wieku 25 lat i do tego czasu zdazyly juz byc ponizane i zdradzane, a partner sie nimi znudzil.
mnustwo osób? z tego co wiem to ekstremalne przypadki.Sam ma 31 lat i nigdy żadnej kobiety nie miałem.
Wybacz ale w tej całej opowieści zabrakło jeszcze chyba tylko tego, że dostał zawału?
Dlaczego poszedł? Czy to faktycznie wpływ kolegów?? Mi się wydaje, że skoro ma charakter do walki, podejrzewam, że prędzej by poszedł ze względu na to, że się boi, że zawsze będzie sam a nie pod wpływem kolegów. Ile miał wtedy lat?? Dlaczego zdecydował się na tirówkę a nie studentkę która się ogłasza w sieci i przyjmuje w domu? Trochę ?nie profesjonalnie? podszedł do sprawy. Problem, że są tu prawiczki po 30. Są 42 letnie dziewice też. Czy argument ?twoja przyszła? jest akurat mocny? Nie ma pewności, że kogoś się pozna. Niestety. A czasu się nie cofnie i młodych lat się nie zwróci.
Jeżeli prostytutka jest najgorszym wyjściem to jakie jest wyjście dla zakompleksionego prawiczka, co nie ma ani doświadczenia związkowego, ani seksualnego i jest przekonany, ze zawsze będzie sam a do ćwierćwiecza mu bliżej niż dalej.
dobrze gadasz....też sie nad tym zastanawiam.
konrad, ja nie bylam tak wyrozumiala jak killingyouknow. Byly sie przyznal do jednego razu z prostytutka, a to zburzylo moj caly swiat, roztrzaskało w drobny mak mysli i plany. Wybaczylam, ale nie potrafilam zapomniec. To byl początek końca.
zyj tak, zebys mogl spojrzec na siebie w lustrze widzac zadowolononego i dumnego z siebie faceta.
nie da się być z siebie zadowolonym i dumnym ani po wizycie u prostytutki ani będąc całe życie jako singiel.
Ciemnooki, nawet garbaty, brzydki facet moze zakrecic kobiecie w glowie, jesli jedynie potrafi to robic. Wszystko zalezy wiec od faceta. Jesli facet jest dupa (za przeproszeniem), to chocby byl mega przystojny, bedzie mogl liczyc jedynie na dziwki.
a facet jest dupa bo go kobiety odrzucały i teraz ciazy mu to na psychice.tak to z regóły bywa.
a tak na marginesie ...zmień pseudonim na "brzytfa"
Jaki to ma związek? Ano taki, że ty wszystko uzależniasz od tego, czy poruchasz, czy nie poruchasz. Tymczasem w życiu liczy się coś więcej, bo wszystko z czasem się zmienia - np priorytety, życiowe cele, system wartości. Ty masz te 20parę lat, a zatrzymałeś się na etapie o dekadę wcześniejszym....
brak zycia seksualnego u osob z duzym libiodo ,zwłaszcza tych ,ktorym na seksie zalezy nieprzecietnie powoduje niską samoocene,nerwowosc a nawet zaburzenia snu i osobowosci z depresją włącznie
ja jestem powszechnie lubianą osobą a jakoś kobiety za mną nie ganiają.wszystkie tylko by sie ze mna przyjażniły ale mi przyjaciółki nie potrzebne
A to troche pies pogrzebany, bo przyjazn w zwiazku to dobra rzecz. Powiedzialabym nawet, ze podstawa.
mnustwo osób? z tego co wiem to ekstremalne przypadki.Sam ma 31 lat i nigdy żadnej kobiety nie miałem.
Mnostwo. Masa kobiet chce sie z kims wiazac dopiero po trzydziestce czy nawet kolo czterdziestki. Sama naleze do takich osob i wiem, ze nie jestem odosobniona.
a facet jest dupa bo go kobiety odrzucały i teraz ciazy mu to na psychice.tak to z regóły bywa.
Jesli odrzucanie przez kobiety czyni z mezczyzny dupe, to oznacza, ze dupa byl juz o wiele wczesniej. Ja nawet nie zlicze, ile razy mezczyzni mnie odrzucali. I co, zdupialam od tego? Nie.
brak zycia seksualnego u osob z duzym libiodo ,zwłaszcza tych ,ktorym na seksie zalezy nieprzecietnie powoduje niską samoocene,nerwowosc a nawet zaburzenia snu i osobowosci z depresją włącznie
A to ciekawe. Mam duze libido (nawet bardzo duze), nie wspolzyje seksualnie, mam wysoka samoocene, nie cierpie na zaburzenia snu i ciesze sie z zycia o wiele bardziej niz znajome bedace w zwiazkach. Na przyszlosc nie bierz sobie do serca takich bredni.
Na przyszlosc nie bierz sobie do serca takich bredni.
To nie brednie - to dobre usprawiedliwienie i wymówka.
Wiec jednak brednie. Naprawde dziwi mnie, jak bardzo ludzie lubia rzucac sobie klody pod nogi.
102 2012-03-29 22:03:32 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-29 22:17:20)
Iskra1221 takich bredni jakie ty wypisujesz to nie czytałem dawno... Na jakiej podstawie uważasz, że Ci co znaleźli dopiero po 35-40 są "często" szczęśliwsi od tych co znaleźli jak byli młodsi??
To głupkowante wmawianie sobie, że są szczęśliwsi i jeszcze dodajesz, że sama tak planujesz... lol. A argument o tym, że nie zdążyli być traktowani źle jest niesamowicie żałosny i pokazuje ile prawdy jest w tym, że masz wysoką samoocenę i pokazuje, że się boisz.
Kobiety które chcą się wiązać dopiero po 30 są zazwyczaj całkowicie oddane karierze ale większość z nich tak na prawdę wmawia sobie bzdety takie właśnie bo same mają problem ze znalezieniem kogos. Wiecznie piękna i młoda nie będziesz, zakładając, że atrakcyjna jesteś. Te pewne siebie kobiety któte oddają się karierze czesto są aktywne seksualnie. I bardzo mało kto znajduje pierwszego partnera w wieku 35 lat po 40... w takim wieku często dochodzi do rozwodów a nie do poznania pierwszej miłości z którą decyduje się człowiek iść do łóżka. Nie wiem skąd ty bierzesz te chore statystyki nie mające nic wspólnego z prawdą.
"Jesli odrzucanie przez kobiety czyni z mezczyzny dupe, to oznacza, ze dupa byl juz o wiele wczesniej. Ja nawet nie zlicze, ile razy mezczyzni mnie odrzucali. I co, zdupialam od tego? Nie"
Nawet psycholog Ci powie, że tak to działa. U jedneog słabiej u innego silniej. Ty za to przez odrzucanie, wmówiłąś sobie w wieku 21 lat, że chcesz wiązać się po 40 dopiero... dzieci mieć nie musisz, seksu też nie, że Ci co późno poznają kogoś są szczęśliwsi a ponad to jesteś bardzo bezczelna w każdym poście. Założyłaś maskę wrednej dziewczyny by nikt nie dostrzegał w tobie wewnatrz płaczącej dziewczynki, która tak na prawdę już by chciała z kimś być ale jej nikt nie chce.
jesteś bardzo bezczelna w każdym poście. Założyłaś maskę wrednej dziewczyny by nikt nie dostrzegał w tobie wewnatrz płaczącej dziewczynki, która tak na prawdę już by chciała z kimś być ale jej nikt nie chce.
Czemu bezpośredniość i szczerość odbierasz jako bezczelność? W moim odczuciu jest naprawdę łagodna w stosunku do ciebie. Reszta tutejszych forumowiczek również wykazuje tę łaskawość i raczej nie zabiera głosu, bo suchej nitki by na tobie nie zostawiły....
Ciekawe, że najbardziej mądrują się zazwyczaj ci co najmniej rozumieją...
yoghurt007 czy utknąłem w jednym problemie?? Podejrzewam, że tak a to dlatego, że z resztą podobnie jak ty... brnę do przodu mimo przeciwności. Wszystko jakoś z trudem mniejszym czy większmy jakoś się udaje. Jeżeli chodzi o pojechanie to miałem na myśli to, że podpisujesz się pod każdym tekstem iskry, jak kolega wyżej zacytował(dziękuje w ogóle, że stanąłeś w mojej obronie, doceniam) ?Nie ma jaj?, ?Nie jest facetem?? A ?czym? wg Ciebie jest facet??
Bo ja Ci powiem, że akurat w każdej sferze? pracowity, złota rączka, umiem załatwić sprawy urzędowe, kran naprawić, czy rozkręcić stary magnetowid i również go naprawić, wspierałem wiele osób w trudnych chwilach, przeprowadzka była jakiś czas temu w dawnym domu, późnej remont w nowym i zrobiłem sam większość. Ale co, nie jestem facet bo narzekam na brak miłości. Mogę nie być facet w takim razie.
Są granice pewne w kwestii bezczelności a szczerości. Granica jest indywidualna. Chyba, że mi wytłuaczysz czym wg Ciebie różni się szczerosć od bezczelności.
czy utknąłem w jednym problemie?? Podejrzewam, że tak
No i o to mi chodzi. Więc nic nie masz podobnego do mnie.
A ?czym? wg Ciebie jest facet??
Nie czym, a kim. To prostu nie przystoi tak się mazać z powodu prawictwa. Zrozumiałbym jakbyś stracił nogi w wypadku, rękę albo od urodzenia był niepełnosprawny. Faktycznie - wtedy to jest przerąbane. Ale jesteś zdrowy, normalny, a mazgaisz się jak mała dziewczynka.
Facet - proste plecki, mocne nogi i sztywna fujarka. To taki ideał
Reszta znośna
Wiem, że KIM, dlatego czym napisałem w cudzysłowie. To nie ja powiedziałem, że jesteśmy podobni.
Wiesz co jest najlepsze?? Że ty sobie nie radzisz z problemami z którymi ja sobie jakoś poradziłem a nie jadę po tobie, że jesteś łajza.
Nie wiem ale akurat potrzeba bliskości jest bardzo silna i jest potrzebą każdego człowieka. Próbuje od 18 roku życia to jakoś zmienić, nic się nie mogę osiągnąć.
Możesz jechać...a przynajmniej próbować. Po mnie to spływa i nie wymagam obrońców. Tylko pamiętaj - ja ze swoimi problemami sobie radzę. Ty się na swoim zatrzymałeś kilka ładnych lat temu...
I tym optymistycznym akcentem życzę ci szczęścia na dalszej drodze życia.
110 2012-03-29 23:21:22 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-29 23:25:03)
Nie widzę powodu dla którego miałbym. To nie jest w moim stylu a ponad to podpisuje sie pod tym co napisał kolega o tym, że takie rozwiązanie możę przynieść odwrotny efekt.
Kiedyś słyszałem bardzo fajne porównanie obrazujące to rozwiązanie. "jeżeli ktoś stoi na kamieniu nad przepaścią i zostało kilka kamieni by dojsć do celu ale taka osoba stoi i stoi, ale stoi pewnie i boi się zrobić krok w przód, to trzeba jej dać kopa, żeby zrobił ten krok, jeżeli jednak stoi i się chwieje, to taki kopniak moze sprawić, że spadnie w przepaść"
Bynajmniej dałeś mi kilka cennych rad, za którę dziękuje. Akurat jakoś szczególnie nie odebrałem twoich obelg mocno do siebie(bez urazy ;>). Gorzej z Iskrą... która bardziej jednak drazni niż pomaga.
Nie zatrzymałem się z problemem tylko nie mogę znaleźć rozwiązania mimo prób. To chyba różnica.
111 2012-03-29 23:27:52 Ostatnio edytowany przez Iskra1221 (2012-03-29 23:31:26)
Na jakiej podstawie uważasz, że Ci co znaleźli dopiero po 35-40 są "często" szczęśliwsi od tych co znaleźli jak byli młodsi??
Na takiej, ze ci ludzie czesto sa dojrzalsi, wiedza, czego chca, sa ustatkowani i doswiadczeni zyciowo, czesciej nastawieni na partnerstwo niz handel wymienny w zwiazku. Rzadziej wiaza sie z kims na zasadzie: "Ladna. Zamoczylbym. Ale kaze wziac ze soba slub, wiec musze sie poswiecic" lub "W sumie on nie jest taki fajny, ale nie chce byc sama, zeby nikt nie pomyslal, ze jestem brzydka, wiec wyjde za niego za maz". Poza tym, skoro tak swietnie znasz psychologie, jak utrzymujesz, powinienes wiedziec, ze pary laczace sie po trzydziestce rozwodza sie rzadziej, niz osoby, ktore wziely slub w mlodszym wieku.
Kobiety które chcą się wiązać dopiero po 30 są zazwyczaj całkowicie oddane karierze ale większość z nich tak na prawdę wmawia sobie bzdety takie właśnie bo same mają problem ze znalezieniem kogos.
Ciesze sie, ze do nich nie naleze. U mnie "przeszkoda" we wczesniejszym zawarciu zwiazku jest tylko i wylacznie kariera, ktorej w calosci zamierzam sie poswiecic.
Wiecznie piękna i młoda nie będziesz, zakładając, że atrakcyjna jesteś.
Zabawne. Musze byc piekna i mloda, zeby przygruchac sobie faceta i modlic sie, zeby nie zdradzal mnie z cala klatka schodowa, kiedy bede brzydka i stara? No prosze Cie. To ja juz wole chyba z nikim sie nie wiazac, jesli miara mojej wartosci ma byc dla kogos moj wiek i wyglad.
Te pewne siebie kobiety któte oddają się karierze czesto są aktywne seksualnie. I bardzo mało kto znajduje pierwszego partnera w wieku 35 lat po 40..
A kto Ci kaze wtedy znalezc pierwszego partnera? Nikt. Mowilismy juz o zrzutce na dziwke dla Ciebie. Nie chcesz. Wiec czego Ty tak wlasciwie chcesz?
Nawet psycholog Ci powie, że tak to działa. U jedneog słabiej u innego silniej.
A psycholog to jakas Alfa i Omega? Czytam psychologiczne ksiazki (opasle podreczniki akademickie, a nie tanie poradniki) i wiem, ze psychologia nie jest wyrocznia odnosnie ludzkiego postepowania. Gdybym zawsze szla za radami psychologow, z ktorymi mialam do czynienia, sfiksowalabym (kazdy mowil mi co innego).
Ty za to przez odrzucanie, wmówiłąś sobie w wieku 21 lat, że chcesz wiązać się po 40 dopiero... dzieci mieć nie musisz, seksu też nie, że Ci co późno poznają kogoś są szczęśliwsi a ponad to jesteś bardzo bezczelna w każdym poście. Założyłaś maskę wrednej dziewczyny by nikt nie dostrzegał w tobie wewnatrz płaczącej dziewczynki, która tak na prawdę już by chciała z kimś być ale jej nikt nie chce.
Chlopie, dobry seks moge miec o kazdej porze dnia i nocy z facetem, ktorego lubie i ktory jest w moim typie. Na wszelkiego typu pieszczoty i zabawy erotyczne rowniez mam chetnych, a propozycje bywaja skladane az nagminnie. Dlaczego nie korzystam? Bo jestem konsekwentna i uczciwa zarowno wobec siebie, jak i wobec przyszlego faceta, z ktorym byc moze bede, i wobec dzieci, ktore tez byc moze bede miala. I autentyczna przede wszystkim.
Zrozumiałbym jakbyś stracił nogi w wypadku, rękę albo od urodzenia był niepełnosprawny. Faktycznie - wtedy to jest przerąbane. Ale jesteś zdrowy, normalny, a mazgaisz się jak mała dziewczynka.
Niepelnosprawni przy fajnym charakterze moga miec ogromne powodzenie, wierz mi. Znam takie przypadki osobiscie.
Taki_On fakt, iż na siłę szukasz kobiety sprawia, że jej nie znajdujesz. Nawet jeśli na pozór zgrywasz optymistycznego gościa, takie rzeczy się wyczuwa...Proponuję Ci oddać się jakiejś pasji, ludzie ciekawi mający coś do powiedzenia nie mają problemu ze znalezieniem partnera, bez względu na trudne dzieciństwo. Natomiast ciągłe użalanie się nad sobą prowadzi tylko do frustracji siebie i otoczenia...
113 2012-03-30 00:10:42 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-30 00:34:43)
?takiej, ze ci ludzie czesto sa dojrzalsi, wiedza, czego chca, sa ustatkowani i doswiadczeni zyciowo, czesciej nastawieni na partnerstwo niz handel wymienny w zwiazku. Rzadziej wiaza sie z kims na zasadzie: "Ladna. Zamoczylbym. Ale kaze wziac ze soba slub, wiec musze sie poswiecic" lub "W sumie on nie jest taki fajny, ale nie chce byc sama, zeby nikt nie pomyslal, ze jestem brzydka, wiec wyjde za niego za maz". Poza tym, skoro tak swietnie znasz psychologie, jak utrzymujesz, powinienes wiedziec, ze pary laczace sie po trzydziestce rozwodza sie rzadziej, niz osoby, ktore wziely slub w mlodszym wieku.?
Ale bełkot? przeczytaj co ty wypisujesz. Jaki w ogóle ty widzisz sens wchodzenia w związek w takim razie?? Przecież jak Ci tak obojętne czy bedzie dziecko, czy będzie facet... to po co w ogóle rozważać wejście w takie coś? Dlaczego akurat 35\40. Czemu nie 67?? Przecież wtedy przejdziesz już na emeryturę, będziesz mieć karierę za sobą, będzie też ogromne doświadczenie życiowe i nie zwiążesz się z kimś na zasadzie ?ale przystojniak chciałabym się z z nim kochać? Tylko właściwie po co skoro jesteś tak samowystarczalna, że i seksu Ci nie potrzeba, bo przecież umiesz zapanować nad tym, dziecko jak Pan Bóg da to będzie, jak facet bedzie to będzie, jak nie będzie to nic się nie stanie. Po co właściwie związek? Doświadczenie jakie posiadają osoby w wieku 35\40 lat i nie wchodzą w związek taki czy siaki (przykłady które podałaś) jest spowodowane tym, że mieli za sobą jakieś doświadczenia i na ich podstawie wyciągnęli wnioski, nauczyli się, poznali się na sobie i wiedzą czego tak naprawdę oczekują. Jeżeli ktoś nigdy z nikim nie był, nie miał szansy, to i w wieku 40\50 lat będzie myślał tymi kryteriami, ale wtedy to już albo będzie całkowicie zablokowany i nigdy nie pozna co to seks, miłość czy pocałunek albo wejdzie w związek byle jaki, sprzeczny ze swoimi wymaganiami bo wie, ze to ostatni gwizdek.
A pary które biorą ślub po 30 owszem rozwodzą się rzadziej. Dlatego, że w tym wieku seksu w związku zostało im mniej niż więcej(a seks jest, jedną z głównych przyczyn zdrad, rozwodów). Uroda już nie taka piękna, dlatego okazje do zdrady pojawiają się rzadziej. Ich osiadły lub zatoczony w kole typu praca ? dom, nie jest tym samym co był jeszcze w młodszych latach kiedy to można byłoby pójść na imprezę(rozrywkowy). Zanim fascynacja ukochanym\ukochaną minie, pani zdąży nabrać celulitu facet brzucha, wyłysie a resztki posiwieją i tyle. Nawet im się juz nie chce specjalnie zmian bo się ustatkowali.
To jest powód dla którego ludzie się rzadziej rozwodzą. Wyszaleli się za młodu i im się już nie chce szaleć.
Gdyby jednak mogli cofnąć czas to byłoby jak za ?młodych? małżeństw. Ale nawet i tego nie trzeba. Bo facetą bardzo często ok 40 woda sodowa wali w głowę i kupują sportowe auto i znajdują młodą panne bo kryzys wieku średniego ich dopadł.
|
?Zabawne. Musze byc piekna i mloda, zeby przygruchac sobie faceta i modlic sie, zeby nie zdradzal mnie z cala klatka schodowa, kiedy bede brzydka i stara? No prosze Cie. To ja juz wole chyba z nikim sie nie wiazac, jesli miara mojej wartosci ma byc dla kogos moj wiek i wyglad.?
Nie musisz być piękna i młoda. Ale młodość ma swoje zalety, swoje prawa. Biologia nie jest łaskawa dla kobiet które rodzą po 40. Często ciąża jest dla nich niebezpieczna, niektóre są już bezpłodne, a prawdopodbieństwo urodzenia chorego(zespół Downa) dziecka maleje z chyba 1 na 100 000 do 1 na 10. Z kolei panowie nie są już tak "sprawni" jak za młodu i muszą się chemią dowartościować by móc uprawiać seks, ponad to choroby pierwsze pojawiające się u osób starszych np. prostata.
|
?A kto Ci kaze wtedy znalezc pierwszego partnera? Nikt. Mowilismy juz o zrzutce na dziwke dla Ciebie. Nie chcesz. Wiec czego Ty tak wlasciwie chcesz??
To było pisane do Ciebie jako że kompletne durnoty wypisujesz, pisząc, że bardzo dużo ludzi po 35 roku życia znajduje ?tą jedyną?, ?tego jedynego?.
|
?A psycholog to jakas Alfa i Omega? Czytam psychologiczne ksiazki (opasle podreczniki akademickie, a nie tanie poradniki) i wiem, ze psychologia nie jest wyrocznia odnosnie ludzkiego postepowania. Gdybym zawsze szla za radami psychologow, z ktorymi mialam do czynienia, sfiksowalabym (kazdy mowil mi co innego).?
Nie. Ty jesteś alfą i omegą. I twoje zdanie, które brzmiało ?jak facet staje się dupą, po X odrzuceniach do był dupa od zawsze? jest całkowicie realne i nikt nie zakwestionuje tej debilnej teori.
|
?Chlopie, dobry seks moge miec o kazdej porze dnia i nocy z facetem, ktorego lubie i ktory jest w moim typie. Na wszelkiego typu pieszczoty i zabawy erotyczne rowniez mam chetnych, a propozycje bywaja skladane az nagminnie. Dlaczego nie korzystam? Bo jestem konsekwentna i uczciwa zarowno wobec siebie, jak i wobec przyszlego faceta, z ktorym byc moze bede, i wobec dzieci, ktore tez byc moze bede miala. I autentyczna przede wszystkim.?
Co ty opowiadasz? skąd wiesz, że byłby dobry seks? Ty nie masz żadnych doświadczeń a gadasz jakbyś miała je od conajmniej 10 lat. O każdej porze dnia i nocy?? Takaś wspaniała, że z ręki by ci jadł niejeden?? Wmawiaj sobie tak dalej. Ja wiem, że panna może znaleźć seks bez problemu. Faceci już niestety nie. Powiem ci coś. Tak Ci łagodnie to przychodzi teraz? ale masz ?dopiero? 21 lat. Jeszcze instynkt macieżyński Ci sie obudzi. Wytrzymaj do tych 35 to Ci uwierzę w twoje w twoje mocne przekonania. Stawiam, że do 25 juz dziewicą nie będziesz skoro twoje libido jest tak wysokie. Zresztą nawet jak wysokie to i co z tego skoro i tak tego nie wykorzystujesz. Co to ma do rzeczy. Zaczniesz wariować za kilka lat skoro jest tak wysokie, w wieku 21 to jeszcze nie każdemu to tak mocno doskwiera.
kseniusia172 pewnie masz rację. Chociaż był okres, że miałem kompletnie gdzieś czy kogoś poznam czy nie i też nie było różnicy. Pasję mam. Nie umiem rozmawiać z dziewczynami. Nie wiem co powiedzieć jak podtrzymać rozmowę.
114 2012-03-30 00:34:20 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-30 00:35:00)
przez post wklepany...
Oj, niepotrzebne to ad personam. Nie chcę cię martwić, ale użtywanie takich argumentów świadczy o słabości, której tak nienawidzisz. Otóż wyobraź sobie, że nie mam nic do mundurowych, tylko nie podoba mi się schematyczne myślenie, jakie tu prezentujesz, szufladkowanie ludzi i kult siły. Ja wiem, że to ostatnie kręci kobiety i w wielu sytuacjach jest użyteczne, ale traktowanie tego jako panaceum na wszystko jest absurdalne. Co z tego, że napiszesz, że wszystko zależy od sytuacji, jak praktycznie z każdego posta bije, że to jedyne rozwiązanie, jak ktoś "się maże". Otóż nie jedyne. Jeśli co do tego się zgadzamy, to ok.
To, że nie cytuję całego posta, nie oznacza, że się nie odnoszę do całości. Co do pomijania części wypowiedzi, to też ci mogę to zarzucić. Napisałem wcześniej o szufladkowaniu i nic nie odpisałeś. Może napisz wprost czy facet, który nigdy nie miał nic wspólnego z wojskiem nie jest dla ciebie prawdziwym mężczyzną. I będziemy mieli to z głowy.
I tak - wszystko wygląda łatwiej z boku dlatego i ja potrzebowałem zasięgnąć opinii i porady od ludzi postronnych, aby móc nabrać dystansu. Jednak starając mi się coś zarzucić weź jedno pod uwagę - taki_on był w dołku zanim moje problemy się w ogóle zaczęły. Szukałem rozwiązania, walczyłem. Wygrałem kolejny rok, bo uważam, że o miłość i związek trzeba walczyć. Chwilami było lepiej, chwilami gorzej. Miarka się przebrała i rozstaliśmy się. Czy płaczę, bo sześć lat i pierścionek poszło psu w dupę? No nie. Cieszę się i dziękuję, że mogłem ją w ogóle poznać i być z nią. Warto było - nawet za te wszystkie przykrości i frustrację to już sam jej uśmiech sprawiał, że czułem ciepło w sercu. Staram się wyciągnąć wnioski i żyć dalej. Z pracą podobnie. Raz była - raz nie. Podobnie jak zdrowie, które mnie ogranicza w tym momencie do tego stopnia, że wszelkie prace fizyczne w zasadzie odpadają, bo nawet do autobusu ledwo podbiegam, a są dni, że wyjście z pokoju do kuchni jest wyzwaniem. Mimo wszystko udaje mi się dorwać jakieś zlecenia. Zaciskam wtedy zęby i idę do przodu. Pomimo wszelkich przeciwności. A jak dobrze pójdzie, to do końca roku otworzę firmę - choć będzie bardzo ciężko. Taki_on natomiast utknął na tym jednym, jedynym problemie i zapętlił się w nim. Potrafisz dostrzec tą maleńką różnicę czy dalej będziesz się silił na wytykanie mi moich słabości?
Potrafię dostrzec, że się w ten sposób usprawiedliwiasz, wybielasz. "On był w dołku, a ja nie." No i co z tego? Co to zmienia? Dla ciebie liczy się tylko jedno, że walczyłeś, że byłeś twardy, a ja piszę o tym, że skoro jesteś taki wszechwiedzący, to dlaczego nie kopnąłeś tej dziewczyny od razu w tyłek? Pytanie retoryczne. To tak jakby ktoś szczycił się tym, że jak uciekł mu autobus z przystanku, to biegł za nim jeszcze 100 metrów, zanim zniknął mu z pola widzenia. No super, że walczył, tylko po co, skoro oczywiste było, że i tak tego autobusu nie dogoni. "O związek trzeba walczyć" - jasne, ale wtedy, kiedy ma to sens, więc nie rzucaj tu takich głodnych kawałków. Po prostu ją kochałeś (i pewnie ciągle kochasz), a ona ciebie nie. Gdyby było odwrotnie, to nie byłoby żadnej walki, tylko "sorry kochana, odchodzę, a dla ciebie przesłanie - trzeba być twardym, a nie miętkim". Szkoda, że niedostrzegasz przy tym kulcie siły swoich słabości, bo niewątpliwie walka o związek z osobą, która leci z tobą w kulki (czyli de facto trwanie w toksycznym związku), można uznać za słabość. Piszesz w kategoryczny sposób o tym czego potrzebują inni, a sam nie potrafiłeś przez długi czas rozwiązać tak prostej sprawy.
Do tego masz się za super-faceta dlatego, że pływałeś kajakiem jak miałeś 12 lat. Upraszczam świadomie, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Dla mnie to śmieszne, ale ok, możesz mieć takie podejście. Jeśli to jest dla ciebie wyznacznikiem bycia prawdziwym mężczyzną, to twoja sprawa. Tylko nie zdziw się, jeśli ktoś będzie miał podejście na zasadzie "pracuje - wartościowy człowiek, nie pracuje - zero", bo to jest podobny, idiotyczny schemat. I też mu wolno. Tylko co pomyślisz o takim człowieku?
A poza tym jak jesteś taki twardziel, to wytykanie słabości powinieneś przyjąć bez problemu. Na tym polega prawdziwa siła - na świadomości własnych ułomności i umiejętności przyjęcia krytyki, a nie na tym, że jest się bez skazy.
I jeszcze jedno. Nie oczekuję, że będziesz matkował takiemu_onemu, ale jak wg ciebie ma mu pomóc tekst, że u niego i tak nic się nie zmieni? I jak to się ma do tego, że chcesz mu pomóc, a nie zgnoić?
wieloowocowy coś ty się tak uwziął na tę męskość? Męskie to, twardziel tamto, prawdziwy mężczyzna siamto. Jakiś kompleks masz? Bo to aż nadto bije po oczach, tym bardziej, że nigdzie nie robiłem nawet aluzji, że niby jakiś super hiper i pro męski jestem, a reszta to maminsynki....
Kult siły? Tak. Facet ma widzieć rozwiązania, a nie problemy. Ma mówić "sprawdzę/dowiem się", a nie "nie wiem/nie umiem". Facet ma wchodzić oknem, jak go drzwiami nie chcą. Facet ma przebić (choćby i głową) mur jeśli nie da się go obejść czy przeskoczyć lub podkopać. Facet ma sięgać nieba, aby móc podarować swojej ukochanej jedną z gwiazd. Facet ma zacisnąć zęby i przekląć, a nie wylewać łzy. Wybacz, ale tak zostałem wychowany, że facet ma być silny, a nie miętki. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kondycję fizyczną, ale również psychiczną. I mam nadzieję, że wyczerpuje to też kwestię 'jaki powinien być według mnie facet'.
"On był w dołku, a ja nie." No i co z tego? Co to zmienia?
No naprawdę pytasz poważnie? Był w dołku na długo zanim moje problemy się pojawiły. Ja swoje rozwiązałem, a on dalej jest na tym samym etapie życia. Ja idę do przodu, a on stoi w miejscu, a ty się pytasz no i co z tego? Nie no w sumie nic. Może poza tym, że mógłby się wziąć w garść i ruszyć w miasto bajerować licealistki, które na potęgę lecą na chłopaków po dwudziestce. Stety, albo i niestety, często zdarza się, że ośrodek decyzyjny zmienił u takich dziewczyn położenie spomiędzy uszu - pomiędzy uda. Czy to taki problem pojechać na jakiś wakacyjny piknik rockowy czy jakiś koncert? Nosz kur...... - wystarczy stanąć i przyjąć pozycję "na Jezusa ze Świebodzina", a w kilka minut jakaś panna sama wpadnie w ramiona, więc bajki o staraniu się pozbycia prawictwa przez X lat i czego to się nie robiło to niech zachowa dla kogoś innego. 6 ostatnich lat byłem w związku, ale w liceum "korzystałem z życia" i nie jedną taką imprezę zaliczyłem, a jakoś nie wydaje mi się, aby cokolwiek się w tej materii zmieniło, bo tak samo było w latach młodości naszych rodziców....
"O związek trzeba walczyć" - jasne, ale wtedy, kiedy ma to sens, więc nie rzucaj tu takich głodnych kawałków.
Głodnych? Dlaczego miałbym kopać w zadek przy pierwszych poważnych problemach kobietę, której się oświadczyłem? Poza tym chyba każda z wypowiadających się na tym forum osób zdaje sobie sprawę z kilku faktów:
1) nie sposób opisać skomplikowanej i pokręconej sytuacji w kilku jasnych i prostych zdaniach
2) opisywana historia jest maksymalnie subiektywna i najczęściej przedstawia to co nam przeszkadza, co nas boli, a rzadziej jest mowa o plusach
3) post rozpoczynający temat najczęściej pojawia się w chwili największego kryzysu
Do tego masz się za super-faceta dlatego, że pływałeś kajakiem jak miałeś 12 lat.
Nie. To ty masz mnie najwyraźniej za super faceta, przy którym w realnym życiu podkulasz ogon, a na internetowym forum możesz starać się udowadniać wszem jaki to słaby jestem wytykając moje słabości. Słabości, z którymi przyszedłem tutaj w jednym ręku, a z otwartym sercem w drugim. Słabości i problemy, o których otwarcie pisałem. Co do kajaków/sportów itp - dla mnie to normalny sposób na spędzanie wolnego czasu, na pasje, na życie zawodowe. Pisałem o tym tylko i wyłącznie w kontekście, że takich rzeczy doświadczałem samemu, obracałem się w takich kręgach, w tym zawodowych. Doświadczałem i widziałem jak inni doświadczają - ludzie zwykli, przeciętni, nie wyróżniający się niczym szczególnym, a także żołnierze, byli misjonarze, którzy byli zmuszeni strzelać do dzieci obwieszonych materiałami wybuchowymi, a będących w wieku ich własnych pociech. Również trudna młodzież z rodzin patologicznych, mająca poważnie zwichrowaną psychikę, zatargi z prawem, kontakt z narkotykami, prostytucją niejednokrotnie wychodziła na prostą dzięki takim doświadczeniom i zmianom w ich życiach. Widziałem jak cisi chłopcy, zamknięci w sobie, którzy zapytani o imię odchrząkiwali je jedynie pod nosem tak cicho, że przejeżdżający samochód ich zagłuszał, zamieniali się w naprawdę świetnych i pewnych siebie facetów, którzy jak krzyknęli na zbiórkę, to na dwa piętra budynku było ich słychać. Nie widziałem natomiast nikogo, kto by się załamał psychicznie, bo takie rzeczy nie mają za zadanie cie złamać, a zbudować na nowo. Zdaje sobie jednak sprawę, że takie coś jest nie dla każdego, dlatego napisałem to już chyba trzy razy, że są inne metody osiągnięcia tego samego celu, ale potrzebne są mocne przeżycia w nieznanym dla nas środowisku i najlepiej w niewielkiej grupie.
"pracuje - wartościowy człowiek, nie pracuje - zero", bo to jest podobny, idiotyczny schemat. I też mu wolno. Tylko co pomyślisz o takim człowieku?
Nic, bo niewiele mnie ruszają komentarze innych, nie znanych mi ludzi, względem mojej osoby. Po prostu mnie to nie obchodzi. Jak ktoś ma do powiedzenia coś wartościowego, to zawsze chętnie wysłucham - i niekoniecznie musi to być odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie. Do takiej opinii każdy ma prawo i nie świadczy to w żaden sposób o jego miałkości czy małostkowości. Natomiast jeśli ja bym się oburzał i tupał nóżkami czy jednak tej pracy bym nie znalazł, no to kto by miał rację - ja? No chyba jednak nie bardzo....
Acha jeszcze jedno - a może kierowca cie zauważy i się zatrzyma? Ale ty nigdy się tego nie dowiesz, bo nawet nie spróbujesz za nim biec....
117 2012-03-30 08:05:54 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-30 08:08:56)
"Ja swoje rozwiązałem, a on dalej jest na tym samym etapie życia. Ja idę do przodu, a on stoi w miejscu"
kompletna bzdura. Jednym etapie życia?? Chłopie albo chcesz mi to wmówić albo to ty właśnie masz problem i pocieszasz się wmówionym sobie "nieszczęściem innych". Szukasz pracy bezskutecznie i jaki z tego rozwiązany problem?? To, że ja nie mogę znaleźć nikogo nie znaczy, że nie odkładam sobie pieniędzy na mieszkanie, które planuje kupić za kilka lat, nie zmienia faktu, że mam już pewną prace za oceanem w wakacje. Nie zmienia też faktu, że po wywaleniu z domu(dosłownie, teraz mogę wrócić jedynie do babci bo tam miałbym jedynie nocleg) jakoś sobie radzę.
"Wybacz, ale tak zostałem wychowany, że facet ma być silny, a nie miętki. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kondycję fizyczną, ale również psychiczną. "
A ja zostałem wychowany w przekonaniu, że jestem dnem i nigdy nic nie osiągne. Własna matka mi powtarzała od najmłodszych lat, że żadna mnie nie zechce i miała rację jak widać.
Ponad to widziałem jak była bita przez ojca, jak piła i byłem świadkiem tego jak ojciec flirtuje z innymi kobietami. Po wielu zdradach odszedł na stałe. Więc tym samym ja sie boję panicznie zdrady. Rozmawiać z kobietami nie potrafię. Myślisz,że nie chciałbym tego zmienic?? Ile razy ja pisałem, że próbowałem, próbuje ale nic nie daje efektu. Ty to określasz mianem "wygrałem" te lata bo próbowałem. Ja uważam, że nie osiągnąłeś celu jaki zamierzałeś więc mimo prób przegrałeś. Tak jak ja przegrałem to, że nikog nie mam i pewnie przegram. Ale jak pisałem wyżej nie znaczy, że inne aspekty życia są nie poruszane w moim życiu.
Jaki w ogóle ty widzisz sens wchodzenia w związek w takim razie?? Przecież jak Ci tak obojętne czy bedzie dziecko, czy będzie facet... to po co w ogóle rozważać wejście w takie coś? Dlaczego akurat 35\40. Czemu nie 67?? Przecież wtedy przejdziesz już na emeryturę, będziesz mieć karierę za sobą, będzie też ogromne doświadczenie życiowe i nie zwiążesz się z kimś na zasadzie ?ale przystojniak chciałabym się z z nim kochać? Tylko właściwie po co skoro jesteś tak samowystarczalna, że i seksu Ci nie potrzeba, bo przecież umiesz zapanować nad tym, dziecko jak Pan Bóg da to będzie, jak facet bedzie to będzie, jak nie będzie to nic się nie stanie. Po co właściwie związek?
Wiesz, na czym polega roznica miedzy nami? Dla Ciebie zwiazek i mozliwosc ruchania w zwiazku jest celem i sensem zycia. Dla mnie jest dodatkiem do tego zycia. Dlatego Ty placzesz jak male bobo, ze nie mozesz zamoczyc, a ja z usmiechem realizuje jeden cel zyciowy za drugim, poznajac przy okazji mase fajnych facetow.
Doświadczenie jakie posiadają osoby w wieku 35\40 lat i nie wchodzą w związek taki czy siaki (przykłady które podałaś) jest spowodowane tym, że mieli za sobą jakieś doświadczenia i na ich podstawie wyciągnęli wnioski, nauczyli się, poznali się na sobie i wiedzą czego tak naprawdę oczekują. Jeżeli ktoś nigdy z nikim nie był, nie miał szansy, to i w wieku 40\50 lat będzie myślał tymi kryteriami, ale wtedy to już albo będzie całkowicie zablokowany i nigdy nie pozna co to seks, miłość czy pocałunek albo wejdzie w związek byle jaki, sprzeczny ze swoimi wymaganiami bo wie, ze to ostatni gwizdek.
A kto Ci broni miec doswiadczenie? Chyba Ty sam.
A pary które biorą ślub po 30 owszem rozwodzą się rzadziej. Dlatego, że w tym wieku seksu w związku zostało im mniej niż więcej(a seks jest, jedną z głównych przyczyn zdrad, rozwodów). Uroda już nie taka piękna, dlatego okazje do zdrady pojawiają się rzadziej. Ich osiadły lub zatoczony w kole typu praca ? dom, nie jest tym samym co był jeszcze w młodszych latach kiedy to można byłoby pójść na imprezę(rozrywkowy). Zanim fascynacja ukochanym\ukochaną minie, pani zdąży nabrać celulitu facet brzucha, wyłysie a resztki posiwieją i tyle. Nawet im się juz nie chce specjalnie zmian bo się ustatkowali.
To jest powód dla którego ludzie się rzadziej rozwodzą. Wyszaleli się za młodu i im się już nie chce szaleć.
Gdyby jednak mogli cofnąć czas to byłoby jak za ?młodych? małżeństw. Ale nawet i tego nie trzeba. Bo facetą bardzo często ok 40 woda sodowa wali w głowę i kupują sportowe auto i znajdują młodą panne bo kryzys wieku średniego ich dopadł.
Co za bzdura. Czy Ty wiesz, jak wielkie powodzenie maja u mlodych kobiet 40-letni mezczyzni (mam na mysli rowniez kawalerow, bo i takich znam)? I to mezczyzni atrakcyjni, aktywni seksualnie i ciekawi swiata? Sam budujesz sobie wizje 40-latka jako zrezygnowanego starca z obwislym brzuchem, ktoremu andropauza uderzyla do glowy. No coz, prawdopodobnie wiec sam takim 40-latkiem bedziesz i masz racje - pora zaplakac nad soba juz teraz.
Nie musisz być piękna i młoda. Ale młodość ma swoje zalety, swoje prawa. Biologia nie jest łaskawa dla kobiet które rodzą po 40. Często ciąża jest dla nich niebezpieczna, niektóre są już bezpłodne, a prawdopodbieństwo urodzenia chorego(zespół Downa) dziecka maleje z chyba 1 na 100 000 do 1 na 10. Z kolei panowie nie są już tak "sprawni" jak za młodu i muszą się chemią dowartościować by móc uprawiać seks, ponad to choroby pierwsze pojawiające się u osób starszych np. prostata.
Istnieje duze prawdopodobienstwo, ze jestem bezplodna, wiec w gre wchodzi w zasadzie tylko i wylacznie adopcja. A adoptowac mozna do 55 roku zycia.
Nie. Ty jesteś alfą i omegą. I twoje zdanie, które brzmiało ?jak facet staje się dupą, po X odrzuceniach do był dupa od zawsze? jest całkowicie realne i nikt nie zakwestionuje tej debilnej teori.
Nie, bo to jest dobra i jak najbardziej realna teoria. Ktos, kto jest silny psychicznie i potrafi logicznie myslec, nie bedzie budowal sobie opinii o ogole na podstawie zdarzen jednostkowych.
Co ty opowiadasz? skąd wiesz, że byłby dobry seks? Ty nie masz żadnych doświadczeń a gadasz jakbyś miała je od conajmniej 10 lat. O każdej porze dnia i nocy?? Takaś wspaniała, że z ręki by ci jadł niejeden?? Wmawiaj sobie tak dalej.
Facet, czy Ty naprawde uwazasz, ze doswiadczenia seksualne to tylko i wylacznie zamoczenie penisa? Jesli tak, to pozostaje nam zaplakac nad Twoimi pogladami.
Tak Ci łagodnie to przychodzi teraz? ale masz ?dopiero? 21 lat. Jeszcze instynkt macieżyński Ci sie obudzi. Wytrzymaj do tych 35 to Ci uwierzę w twoje w twoje mocne przekonania.
Slonko, ja mam juz teraz bardzo silnie rozwiniety instynkt macierzynski. Ale zeby go realizowac, nie musze nadstawiac sie facetom .
Stawiam, że do 25 juz dziewicą nie będziesz skoro twoje libido jest tak wysokie.
A kto powiedzial, ze bede? Nie musze sie z nikim zwiazac, zeby stracic dziewictwo.
"Ja swoje rozwiązałem, a on dalej jest na tym samym etapie życia. Ja idę do przodu, a on stoi w miejscu"
kompletna bzdura. Jednym etapie życia?? Chłopie albo chcesz mi to wmówić albo to ty właśnie masz problem i pocieszasz się wmówionym sobie "nieszczęściem innych".
Bzdura? No widzę:
A ja zostałem wychowany w przekonaniu, że jestem dnem i nigdy nic nie osiągne. Własna matka mi powtarzała od najmłodszych lat, że żadna mnie nie zechce i miała rację jak widać.
I na tym się zatrzymałeś.
Nic nie wygrałeś, bo nic nie osiągnąłeś przez te lata "próbowania". Problem w tym, że przeżyć jednorazową przygodę/wakacyjną miłość jest łatwiej niż złapać katar. Nawet nic nie trzeba robić - wystarczy nie odstraszać od siebie. Więc o próbowaniu latami to możesz bajki pisać innym. Chłopie, gdyby tak nie było to sam chodziłbym prawiczkiem. Jezu Miłosierny - w liceum przy wzroście 170cm ważyłem w porywach 60kg, a pryszcz pryszcza poganiał na moim ryju. Koledzy się śmiali, że można mi całe konstelacje zaznaczać na twarzy. I wiesz co? Śmiałem się razem z nimi. Nawet kiedy nie było mi do śmiechu. Pomimo tego wszystkiego nie miałem nigdy problemów z dziewczynami, bo każda potwora znajdzie swojego adoratora. Wystarczy nie odstraszać od siebie.
Problemy z dzieciństwa? Każdy jakieś miał. Wiele osób z rodzin patologicznych żyje normalnie, ale dlatego, że mentalnie wyrwali się z tego kurwidołku dzieciństwa. A ty ciągle w tym tkwisz. Ciągle jesteś tym samym popychadłem i bezradnym dzieckiem, pomimo tego, że wcale tak nie jest. Tylko musisz w to uwierzyć samemu, a kiedy to zrobisz to udowodnisz tym wszystkim złośliwym pajacom z twojej przeszłości, że się mylili i mogą cie najwyżej cmoknąć.
120 2012-03-30 08:46:04 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-30 08:52:37)
?Wiesz, na czym polega roznica miedzy nami? Dla Ciebie zwiazek i mozliwosc ruchania w zwiazku jest celem i sensem zycia. Dla mnie jest dodatkiem do tego zycia. Dlatego Ty placzesz jak male bobo, ze nie mozesz zamoczyc, a ja z usmiechem realizuje jeden cel zyciowy za drugim, poznajac przy okazji mase fajnych facetow.?
Celem wielu ludzi, mało tego ich naturalnym instynktem, jest potrzeba bliskości, chęć założenia rodziny. I mi również zależy na tym, czyli na związku, miłości i rodzienie. A nie na chamskim jak to bezczelnie ciągle powtarzasz ?zamoczeniu?. Jeżeli dla Ciebie związek to dodatek do życia to nigdy nie dasz szczęścia partnerowi bo będzie on się czuł tylko jako dodatek.
|
?Co za bzdura. Czy Ty wiesz, jak wielkie powodzenie maja u mlodych kobiet 40-letni mezczyzni (mam na mysli rowniez kawalerow, bo i takich znam)? I to mezczyzni atrakcyjni, aktywni seksualnie i ciekawi swiata? Sam budujesz sobie wizje 40-latka jako zrezygnowanego starca z obwislym brzuchem, ktoremu andropauza uderzyla do glowy. No coz, prawdopodobnie wiec sam takim 40-latkiem bedziesz i masz racje - pora zaplakac nad soba juz teraz.?
U panów po 40 libido nie jest tak duże jak wcześniej, to jest fakt. Ponad to pisałem również, że jest druga strona medalu ?Bo facetą bardzo często ok 40 woda sodowa wali w głowę i kupują sportowe auto i znajdują młodą panne bo kryzys wieku średniego ich dopadł.? który bardzo ładnie się zlewa z tym co ty napisałaś więc tłumaczyć mi nie musisz niczego. Wiem to na przykładzie ojca, który zdradzał mamę właśnie z takimi. Ty znasz zadziwiająco dużo kawalerów po 40, starych panien po 35, niepełnosprawnych i niepełnosprawnych z ogromnym powodzenie, brzydkich z ogromnym powodzeniem. Młode panny lubią takich 40 latków też bo przecież doświadczony mężczyzna, da wspaniały seks, ułożony, z kasą. Żyć nie umierać. Takie mają przekonanie o nich.
|
?Istnieje duze prawdopodobienstwo, ze jestem bezplodna, wiec w gre wchodzi w zasadzie tylko i wylacznie adopcja. A adoptowac mozna do 55 roku zycia.? To bądź zatem wyrozumiała dla innych, którzy obawiają się tego problemu. Bo widać mierzysz innych swoją miarą, która jest znacznie inna w takim przypadku. Nie rozumiesz ich problemu. Albo postaw się na miejscu osób które mogą mieć dzieci i chcą.
|
?Nie, bo to jest dobra i jak najbardziej realna teoria. Ktos, kto jest silny psychicznie i potrafi logicznie myslec, nie bedzie budowal sobie opinii o ogole na podstawie zdarzen jednostkowych.? Stworzona przez Ciebie Alfo i omego. Która jest sprzeczna z teorią potwierdzoną w praktyce prez każdego psychologia, że każdego da się złamać. Nie zgrywaj takiej twardej.
|
?Facet, czy Ty naprawde uwazasz, ze doswiadczenia seksualne to tylko i wylacznie zamoczenie penisa? Jesli tak, to pozostaje nam zaplakac nad Twoimi pogladami.?
Nie uważam tak. Ale to ty napisałaś, że się szanujesz i takie tam? jeżeli natomiast miałaś jakieś doświadczenia seksualne, pieszczoty czy co tam kolwiek innego a jedynie jak to chamsko piszesz ?nikt nie zamoczył w tobie? i mimo to piszesz ?Dlaczego nie korzystam? Bo jestem konsekwentna i uczciwa zarowno wobec siebie, jak i wobec przyszlego faceta, z ktorym byc moze bede, i wobec dzieci, ktore tez byc moze bede miala. I autentyczna przede wszystkim? to jak to ładnie ujęłaś ?Jesli tak, to pozostaje nam zaplakac nad Twoimi pogladami.?
|
?A kto powiedzial, ze bede? Nie musze sie z nikim zwiazac, zeby stracic dziewictwo? no przecież ty, pisząc (jeszcze raz zacytuję)
?Dlaczego nie korzystam? Bo jestem konsekwentna i uczciwa zarowno wobec siebie, jak i wobec przyszlego faceta, z ktorym byc moze bede, i wobec dzieci, ktore tez byc moze bede miala. I autentyczna przede wszystkim.?
|
?Slonko, ja mam juz teraz bardzo silnie rozwiniety instynkt macierzynski. Ale zeby go realizowac, nie musze nadstawiac sie facetom .?
Teraz to ty nie wiesz czym się je. Zobaczysz za kilka lat.
Yoghurt007 dlaczego odnosisz się do tej części tekstu akurat?? Dlatego, że Ci wygodniej? Owszem nie zmieniło się moje zdanie o sobie i nie zmienia mimo prób. Ty piszesz o sobie jako osobie wygranej(bo próbowałeś) mimo, że nie udało Ci się związku uratować. To dlaczego mnie mimo prób określasz mianem przegrańca skoro też próbuje?? Owszem tą sferę przegrałem(bo ja osobiście uważam, ze też przegrałeś bo celu nie osiągnąłeś). Ale czy to znaczy, że stoję w tym samym miejscu co 5 lat temu?? To nie jest sprawiedliwe akurat. Popychadłem na pewno już nie jestem, bezradny tylko i wyłącznie kwestii kontaktów z kobietami, reszta jakoś idzie do przodu nawet już ta samoocena. Powiem Ci tak właściwie, że myślałem o tym wszystkim. I tu nawet nie do końca chodzi o samoocenę tylko o strach przed samotnością, zdradę...
121 2012-03-30 08:59:16 Ostatnio edytowany przez yoghurt007 (2012-03-30 09:07:20)
Dlatego, że Ci wygodniej? Owszem nie zmieniło się moje zdanie o sobie i nie zmienia mimo prób.
Odnoszę się do tego w czym tkwi twój problem - do twoich kontaktów z kobietami. Bo przecież w tym problem prawda? A nie w tym, że nie masz pracy czy pieniędzy.
Ale czy to znaczy, że stoję w tym samym miejscu co 5 lat temu?? To nie jest sprawiedliwe akurat.
Niesprawiedliwe? A osiągnąłeś choćby najmniejszy sukces na tym polu? Nie. Szukasz wymówek i usprawiedliwienia dla swoich porażek. Próbujesz, ale to są pozorne ruchy, bo za każdym jednym razem podchodzisz do tematu nie wierząc w sukces, będąc przeświadczonym o porażce. Sam o tym piszesz.
Mówisz o odkładaniu pieniędzy - bardzo dobrze. Zaszalej w te wakacje. Masz jakąś koleżankę singielkę, która ci się podoba? Zaproponuj jej wspólne wakacje - choćby 'last minute'. Na gruponie można znaleźć fajne oferty za śmieszne pieniądze. Zaproponuj weekendowy wypad. Wyjazd na jakiś koncert albo coś w ten deseń. Upijcie się i niech się dzieje co ma się dziać. Co masz do stracenia? Najwyżej trochę czasu i pieniędzy. Poproś znajomych o pomoc - czy to taki problem, aby znaleźli kogoś w twoim typie, kto również szuka? Skoś taki fajny, zaradny optymista, to nie powinno być z tym problemu. Udowodnij mi, że się mylę co do ciebie, udowodnij mi, że faktycznie się starasz, a nie że wykonujesz jedynie pozorne ruchy....
"A osiągnąłeś choćby najmniejszy sukces na tym polu? Nie. "
Ty też nie osiągnąłeś sukcesu i nie uratowałeś związku a mimo to uważasz się za wygranego. I dobrze. Zazdroszczę pozytywnego myślenia. Niemniej ja bym tego tak nie ocenił.
Zaszaleje na wakacjach.
Jeżeli pozwolisz napiszę do Ciebie później na PW i powiesz mi dokładnie o tych obozach, w porządku?? Bo na prawdę mnie to zaciekawiło.
yoghurt007:"Kult siły? Tak. Facet ma widzieć rozwiązania, a nie problemy. Ma mówić "sprawdzę/dowiem się", a nie "nie wiem/nie umiem". Facet ma wchodzić oknem, jak go drzwiami nie chcą. Facet ma przebić (choćby i głową) mur jeśli nie da się go obejść czy przeskoczyć lub podkopać. Facet ma sięgać nieba, aby móc podarować swojej ukochanej jedną z gwiazd. Facet ma zacisnąć zęby i przekląć, a nie wylewać łzy. Wybacz, ale tak zostałem wychowany, że facet ma być silny, a nie miętki. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kondycję fizyczną, ale również psychiczną. I mam nadzieję, że wyczerpuje to też kwestię 'jaki powinien być według mnie facet'. "
Zgadzam się w 100%, jako kobieta mogę stwierdzić, że właśnie takich mężczyzn potrzebujemy. Wiadomo, równouprawnienie, kariera...ale mimo tego, trzeba pamiętać kto jest kim w relacji damsko-męskiej.
Taki_On radzę wziąć przykład z myślenia kolegi, a na pewno wkrótce jakąś poznasz.
Potwierdzam, również to co napisała Iskra, związek nie powinien być celem samym w sobie, osoba, która marzy tylko i wyłącznie o byciu z kimś nie mając właściwie nic innego do zaoferowania mam tu na myśli: jakieś hobby, doświadczenia typu dalekie podróże, poznanie ciekawych ludzi, koncerty, konferencje, praca, wolontariat no można tak wymieniać w nieskończoność jest po prostu NUDNA. A, po co być z nudziarzem, który 24h na dobę myśli o miłości i nic więcej nie robi?
Jeżeli bliskie są Ci ideały romantyczne to wiesz może zacznij pisać wiersze, książki...dasz upust emocjom...
Zastanawiam się również nad tym.... może nie chodzi oto, że nie potrafisz rozmawiać z kobietami, tylko nie masz o czym?
Jeśli to drugie to jak już pisałam, trzeba zająć się czymś interesującym w życiu,by móc kobiecie zaimponować wiedzą, inteligencją, charakterem:)
Celem wielu ludzi, mało tego ich naturalnym instynktem, jest potrzeba bliskości, chęć założenia rodziny. I mi również zależy na tym, czyli na związku, miłości i rodzienie. A nie na chamskim jak to bezczelnie ciągle powtarzasz ?zamoczeniu?. Jeżeli dla Ciebie związek to dodatek do życia to nigdy nie dasz szczęścia partnerowi bo będzie on się czuł tylko jako dodatek.
Tak, tylko ze Ty sie do tych ludzi nie zaliczasz. Wiesz, dlaczego? Dlatego, ze Twoim najwiekszym problemem nie jest brak bliskosci i milosci, a brak seksu. Normalny czlowiek pragnacy zalozyc rodzine nie oglada sie na to, czy jest prawiczkiem, czy nie, tylko dziala. Ty stoisz w miejscu. Poza tym wybacz, ale nie jestes moim partnerem, aby oceniac, czy swoim postepowaniem dam szczescie mezczyznie, czy tez nie. Nie szukam mezczyzny takiego, jak Ty. Szukam takiego, dla ktorego zwiazek ze mna bedzie rowniez dodatkiem do jego zycia, a nie jego kwintesencja.
U panów po 40 libido nie jest tak duże jak wcześniej, to jest fakt.
I jaki w tym problem? Wole miec dobry seks raz w miesiacu, niz beznadziejny seks co noc.
Ponad to pisałem również, że jest druga strona medalu ?Bo facetą bardzo często ok 40 woda sodowa wali w głowę i kupują sportowe auto i znajdują młodą panne bo kryzys wieku średniego ich dopadł.? który bardzo ładnie się zlewa z tym co ty napisałaś więc tłumaczyć mi nie musisz niczego. Wiem to na przykładzie ojca, który zdradzał mamę właśnie z takimi. Ty znasz zadziwiająco dużo kawalerów po 40, starych panien po 35, niepełnosprawnych i niepełnosprawnych z ogromnym powodzenie, brzydkich z ogromnym powodzeniem. Młode panny lubią takich 40 latków też bo przecież doświadczony mężczyzna, da wspaniały seks, ułożony, z kasą. Żyć nie umierać. Takie mają przekonanie o nich.
A Ty masz bardzo niskie przekonanie zarowno o kobietach, jak i o mezczyznach. Pewnie, sa tacy 40-latkowie, ktorzy chca sie "wyszumiec", ale ich postepowanie jest wtedy tak smieszne i zalosne, ze rowniez naprawde malo inteligentne kobiety daja sie w nie wplatac. Ja nie bylabym w stanie zwiazac sie z 40-latkiem przechodzacym andropauze czy szukajacym w mojej osobie wytchnienia od zony i dzieci. Ale z takim, ktory jest kawalerem, ma fajny charakter, podobne zainteresowania i klase? Czemu nie, a nawet o wiele chetniej, niz z moim rowiesnikiem.
Stworzona przez Ciebie Alfo i omego. Która jest sprzeczna z teorią potwierdzoną w praktyce prez każdego psychologia, że każdego da się złamać. Nie zgrywaj takiej twardej.
W porzadku, wobec tego potwierdz swoje slowa. W ciagu miesiaca chce miec nazwiska i adresy miejsca pracy psychologow (co najmniej setki), ktorzy potwierdzaja Twoja teorie, razem z orientacja psychologiczna, jaka prezentuja. Skoro KAZDY (bez wyjatku) psycholog wyznaje podobne bzdury, nie powinienes miec problemu ze zdobyciem ich. Do tego zestawienie (minimum 70 pozycji) specjalistycznej literatury z zakresu seksuologii razem z potwierdzeniem wynikami badan, opracowaniem ich i dokladna charakterystyka grup badawczych poprosze.
Teraz to ty nie wiesz czym się je. Zobaczysz za kilka lat.
Ciekawe, jakich jeszcze ciekawych rzeczy sie o sobie dowiem .
|
wieloowocowy coś ty się tak uwziął na tę męskość? Męskie to, twardziel tamto, prawdziwy mężczyzna siamto. Jakiś kompleks masz? Bo to aż nadto bije po oczach, tym bardziej, że nigdzie nie robiłem nawet aluzji, że niby jakiś super hiper i pro męski jestem, a reszta to maminsynki....
Ja się uczepiłem? To jest jedynie reakcja na twoje posty przepełnione taką retoryką. Na każdym kroku piszesz o tym jak powinen prawdziwy facet wyglądać i jak ty się znakomicie w ten ideał wpisujesz, więc nie wziąłem tego z sufitu. "Patrzcie byłem w wojsku, na obozie survivalowym, pływałem kajakiem, itd. - jestem taki męski". Prawdziwy, pewny siebie facet nie ma potrzeby udowadniania na każdym kroku, że jest prawdziwym facetem.
Kult siły? Tak. Facet ma widzieć rozwiązania, a nie problemy. Ma mówić "sprawdzę/dowiem się", a nie "nie wiem/nie umiem". Facet ma wchodzić oknem, jak go drzwiami nie chcą. Facet ma przebić (choćby i głową) mur jeśli nie da się go obejść czy przeskoczyć lub podkopać. Facet ma sięgać nieba, aby móc podarować swojej ukochanej jedną z gwiazd. Facet ma zacisnąć zęby i przekląć, a nie wylewać łzy. Wybacz, ale tak zostałem wychowany, że facet ma być silny, a nie miętki. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kondycję fizyczną, ale również psychiczną. I mam nadzieję, że wyczerpuje to też kwestię 'jaki powinien być według mnie facet'.
No to niestety wg twoich kryteriów nawalasz. Nawalasz, bo nie masz pracy, nawalasz, bo poza miłością nie masz nic do zaoferowania, nie jesteś prawdziwym facetem, bo nie przebiłeś muru w swoim związku, itd. Współczuję takiego skrzywionego obrazu faceta, bo sprostać temu bardzo trudno, a margines błędu praktycznie żaden. A jeśli ten błąd, którego ci nie wolno popełnić, jednak popełnisz, jeśli muru nie przebijesz, to zostaje tylko frustracja.
"On był w dołku, a ja nie." No i co z tego? Co to zmienia?
No naprawdę pytasz poważnie? Był w dołku na długo zanim moje problemy się pojawiły. Ja swoje rozwiązałem, a on dalej jest na tym samym etapie życia. Ja idę do przodu, a on stoi w miejscu, a ty się pytasz no i co z tego? Nie no w sumie nic. Może poza tym, że mógłby się wziąć w garść i ruszyć w miasto bajerować licealistki, które na potęgę lecą na chłopaków po dwudziestce. Stety, albo i niestety, często zdarza się, że ośrodek decyzyjny zmienił u takich dziewczyn położenie spomiędzy uszu - pomiędzy uda. Czy to taki problem pojechać na jakiś wakacyjny piknik rockowy czy jakiś koncert? Nosz kur...... - wystarczy stanąć i przyjąć pozycję "na Jezusa ze Świebodzina", a w kilka minut jakaś panna sama wpadnie w ramiona, więc bajki o staraniu się pozbycia prawictwa przez X lat i czego to się nie robiło to niech zachowa dla kogoś innego. 6 ostatnich lat byłem w związku, ale w liceum "korzystałem z życia" i nie jedną taką imprezę zaliczyłem, a jakoś nie wydaje mi się, aby cokolwiek się w tej materii zmieniło, bo tak samo było w latach młodości naszych rodziców....
Ale oczywiście, że tak. Tak samo jak wystarczy przyjąc pozycję "na Jezusa ze Świebodzina" i po krótkim czasie masz porządną robotę. Więc jakim cudem jesteś bezrobotny już od roku?
"O związek trzeba walczyć" - jasne, ale wtedy, kiedy ma to sens, więc nie rzucaj tu takich głodnych kawałków.
Głodnych? Dlaczego miałbym kopać w zadek przy pierwszych poważnych problemach kobietę, której się oświadczyłem?
Dlatego, że ta kobieta wali tekstami "nie ma pracy - nie ma seksu", albo "poza miłością nie masz mi nic do zaoferowania". Dlatego! O czym my w ogóle mówimy?
Do tego masz się za super-faceta dlatego, że pływałeś kajakiem jak miałeś 12 lat.
Nie. To ty masz mnie najwyraźniej za super faceta, przy którym w realnym życiu podkulasz ogon, a na internetowym forum możesz starać się udowadniać wszem jaki to słaby jestem wytykając moje słabości. Słabości, z którymi przyszedłem tutaj w jednym ręku, a z otwartym sercem w drugim. Słabości i problemy, o których otwarcie pisałem. Co do kajaków/sportów itp - dla mnie to normalny sposób na spędzanie wolnego czasu, na pasje, na życie zawodowe. Pisałem o tym tylko i wyłącznie w kontekście, że takich rzeczy doświadczałem samemu, obracałem się w takich kręgach, w tym zawodowych. Doświadczałem i widziałem jak inni doświadczają - ludzie zwykli, przeciętni, nie wyróżniający się niczym szczególnym, a także żołnierze, byli misjonarze, którzy byli zmuszeni strzelać do dzieci obwieszonych materiałami wybuchowymi, a będących w wieku ich własnych pociech. Również trudna młodzież z rodzin patologicznych, mająca poważnie zwichrowaną psychikę, zatargi z prawem, kontakt z narkotykami, prostytucją niejednokrotnie wychodziła na prostą dzięki takim doświadczeniom i zmianom w ich życiach. Widziałem jak cisi chłopcy, zamknięci w sobie, którzy zapytani o imię odchrząkiwali je jedynie pod nosem tak cicho, że przejeżdżający samochód ich zagłuszał, zamieniali się w naprawdę świetnych i pewnych siebie facetów, którzy jak krzyknęli na zbiórkę, to na dwa piętra budynku było ich słychać. Nie widziałem natomiast nikogo, kto by się załamał psychicznie, bo takie rzeczy nie mają za zadanie cie złamać, a zbudować na nowo. Zdaje sobie jednak sprawę, że takie coś jest nie dla każdego, dlatego napisałem to już chyba trzy razy, że są inne metody osiągnięcia tego samego celu, ale potrzebne są mocne przeżycia w nieznanym dla nas środowisku i najlepiej w niewielkiej grupie.
Jeśli mam być szczery, to mam cię za faceta z problemami, etykietującego innych, myślącego schematami, wyznającego filozofię Kalego i niedającego sobie i przede wszystkim innym prawa do słabości. Bo te ma każdy i nie ma w tym nic złego, o ile się z nimi walczy. Gorzej, jak ktoś nie dostrzega ich lub bagatelizuje je u siebie, a piętnuje u innych. Nie daje innym prawa do nieskuteczności w walce z nimi, samemu będąc nieskutecznym. Zresztą parafrazujac ciebie spytam, czemu bezpośredniość i szczerość odbierasz jak wytykanie słabości?
Natomiast co się tyczy sportów, to nic nadzyczajnego. Trudno mi sobie wyobrazić, zebym pisał/chwalił się na forum tym, ile to kilometrów w sezonie przejeżdżam na rowerze, czy że kiedyś skoczyłem na bungee. Po prostu takie rzeczy robi się dla przyjemności, a nie po to, żeby potem móc udowadniać jakim to się jest supermanem. Rozumiem, że można między kuplami pochwalić się, że na siłowni wycisnąłem tyle i tyle, ale żeby to stawało się wyznacznikiem męskości? Chore...
Acha jeszcze jedno - a może kierowca cie zauważy i się zatrzyma? Ale ty nigdy się tego nie dowiesz, bo nawet nie spróbujesz za nim biec....
Oj, ale cię wzięło i to po sześciu latach... Może zauważy, może nie, ciebie w każdym razie nie zauważył. Ale to jest właśnie to, o czym pisałem wcześniej - nie wiadomo czy się taki_on nie odbije od dna, tak jak nie wiadomo czy kierowca autobusu się nie zatrzyma. Ale wg twoich kryteriów wszystko powinno być jasne - pierwszy nie odbije się, a drugi - musimy sie tego trzymać - nie zatrzyma się. Tylko, że ty w swoim rozumowaniu w tym drugim przypadku robisz wyjątek od reguły, na który nie pozwalasz takiemu_onemu. I to jest nie fair.
I ciągle nie odpowiedziałeś na pytanie o faceta, który nigdy nie był w wojsku. Odwagi brakuje, żeby wyraźić swoje poglądy wprost?
127 2012-03-30 12:18:28 Ostatnio edytowany przez taki_on (2012-03-30 12:48:20)
kseniusia172 celem samy w sobie niekoniecznie, ale dodatkiem do życia to na pewno nie.
Rozmawiać można o wszystkim jak się umie to robić? O słońcu, o samochodach, o związkach, zdradach, o filmach(moje zainteresowanie), o gitarze(również) o wszystkim. Ale nie umiem rozmawiać.
Iskra1221 twoje myślenie jest tak prostackie, że aż słów nie mam.
Nie wmawiaj mi, że moim problem jest brak seksu a nie brak miłości bo najwidoczniej nie masz pojęcia o czym piszesz. Albo skumasz, że nie jest jak uważasz i budujesz poglądy na błędnym rozumowaniu albo się nie odzywaj. Nie muszę Cię znać(ty również mnie nie znasz a gadasz pierdoły, że mi chodzi tylko o seks) bo zauważyć, że nie dasz szczęścia drugiej osobie i TYLKO I WYŁACZNIE wystarczyło to, że powiedziałaś, że to będzie tylko dodatek.
?I jaki w tym problem? Wole miec dobry seks raz w miesiacu, niz beznadziejny seks co noc.?
No to faktyczne masz bardzo duże libido. Druga sprawa, że dlaczego beznadziejny co noc? Jakby był beznadziejny to by seksu Ci się nie chciało uprawiać co noc czy nawet z tym partnerem. W ogóle to po co ty chcesz uprawiać seks?? Skoro on w ogóle mógłby dla Ciebie nie istnieć.
?A Ty masz bardzo niskie przekonanie zarowno o kobietach, jak i o mezczyznach. Pewnie, sa tacy 40-latkowie, ktorzy chca sie "wyszumiec", ale ich postepowanie jest wtedy tak smieszne i zalosne, ze rowniez naprawde malo inteligentne kobiety daja sie w nie wplatac. Ja nie bylabym w stanie zwiazac sie z 40-latkiem przechodzacym andropauze czy szukajacym w mojej osobie wytchnienia od zony i dzieci. Ale z takim, ktory jest kawalerem, ma fajny charakter, podobne zainteresowania i klase? Czemu nie, a nawet o wiele chetniej, niz z moim rowiesnikiem.?
No to się zwiąż z takim. Nikt Ci nie broni. Mało jest kawalerów po 40. Ew tacy co też skakali z kwiatka na kwiatek i oddali się karierze.
|
?W porzadku, wobec tego potwierdz swoje slowa. W ciagu miesiaca chce miec nazwiska i adresy miejsca pracy psychologow (co najmniej setki), ktorzy potwierdzaja Twoja teorie, razem z orientacja psychologiczna, jaka prezentuja. Skoro KAZDY (bez wyjatku) psycholog wyznaje podobne bzdury, nie powinienes miec problemu ze zdobyciem ich. Do tego zestawienie (minimum 70 pozycji) specjalistycznej literatury z zakresu seksuologii razem z potwierdzeniem wynikami badan, opracowaniem ich i dokladna charakterystyka grup badawczych poprosze.?
Weź nie bądź śmieszna. Ty mi potwierdź swoją idiotyczną teorie w takim razie. Jeżeli wg Ciebie samoocena nie jest zależna w żaden sposób na podstawie sukcesów życiowych czy porażek. Nie będę dyskutować o sprawie którą można porównać do dyskusji nad tym ?czy mleko jest zielone czy białe?.Każdy psycholog to wie tak jak każdy człowiek, że ziemia jest okrągła.
128 2012-03-30 19:13:21 Ostatnio edytowany przez konrad1986 (2012-03-30 19:43:36)
Jeżeli wg Ciebie samoocena nie jest zależna w żaden sposób na podstawie sukcesów życiowych czy porażek. Nie będę dyskutować o sprawie którą można porównać do dyskusji nad tym ?czy mleko jest zielone czy białe?. Każdy psycholog to wie tak jak każdy człowiek, że ziemia jest okrągła.
Wybaczcie, ale musiałem zareagować.
Nie do końca. Mój kolega jest niepełnosprawny i bardzo lubi piłkę nożną, chociaż sam nie gra, ale ogląda mecze. Również jeździ samochodem z niepełnosprawną nogą. I wiesz co, chodzi zawsze zadowolony i nie uważa, że jego sytuacja jest porażką ponieważ AKCEPTUJE siebie takiego jakim jest. I jak ty chcesz by Cię ktoś zaakceptował (dziewczyna) skoro nie akceptujesz Siebie i jedynym twoim zainteresowaniem jest rozpisywanie " jak to źle być prawiczkiem ". Czy ty masz jakieś zainteresowania, hobby, pracujesz ??? Ja przynajmniej mam jakieś zainteresowania, którymi jestem pochłonięty. Człowieku wrzuć na luz ... Ja też nie mam dziewczyny i ta sytuacja może się szybko nie zmienić no i co mam zrobić ... tu trzeba działać. Są trzy opcje. Dalej jesteś Sam, szukasz dziewczyny albo idziesz do "miłej Pani" i już NIE JESTEŚ prawiczkiem.
Co do mojego tematu do prostytutki (przepraszam za nazwę dzi...a) nie pójdę, ze względu na szacunek do Siebie (na razie wygrywa ) i pewien dość prywatny problem.
Ale dziewczyny dalej będę szukał, albo dał się znaleźć jak to mówią ...
Pozdrawiam
"A osiągnąłeś choćby najmniejszy sukces na tym polu? Nie. "
Ty też nie osiągnąłeś sukcesu i nie uratowałeś związku a mimo to uważasz się za wygranego. I dobrze. Zazdroszczę pozytywnego myślenia. Niemniej ja bym tego tak nie ocenił.
Oceniaj jak chcesz - ktoś ci broni? Co do reszty - zapraszam chętnie na pw.
Na każdym kroku piszesz o tym jak powinen prawdziwy facet wyglądać i jak ty się znakomicie w ten ideał wpisujesz
Skoro tak mnie odbierasz - w sumie mnie to cieszy. Jak widać po tym i innych wątkach bardzo często znajduję poparcie dla swoich słów. Również od tutejszej płci pięknej. No chyba nie dzieje się tak bez przyczyny, nie uważasz? A może zasugerujesz, że to wcale nie są forumowiczki, tylko moje fikcyjne konta, aby podbudować moją samoocenę?
No to niestety wg twoich kryteriów nawalasz.
Oczywiście, że nawalam. Nie jestem chodzącym ideałem, który nigdy się nie myli. Mylę się, popełniam błędy, nawalam. Jak każdy. Ale staram się zawsze odrabiać lekcje i wyciągać wnioski na przyszłość.
Więc jakim cudem jesteś bezrobotny już od roku?
Jak mówiłem - udaje mi się zdobyć pracę na zlecenia. A ogranicza mnie stan zdrowia i nie jest to przeziębienie - co dokładnie, to już nie twój interes.
O czym my w ogóle mówimy?
No właśnie nie wiem o czym my mówimy. Naprawdę. Zarzucasz mi, że wypowiadam się w zgodzie z własnymi zasadami i z moim doświadczeniem.
Zresztą parafrazujac ciebie spytam, czemu bezpośredniość i szczerość odbierasz jak wytykanie słabości?
Toje słowa stają się powoli żenujące. Ty chyba naprawdę masz jakiś kompleks na moim punkcie. Wytykasz mi słabości, o których sam pisałem wcześniej? Wytykasz mi błędy i problemy, o których sam pisałem, do których się przyznałem i z których wyciągnąłem wnioski? Po co? Było - minęło. Problemy rozwiązane. Może zaczniesz mi wypominać, że waliłem w pieluchy jak byłem mały? Bo tyle samo jest w tym sensu...
Rozumiem, że można między kuplami pochwalić się, że na siłowni wycisnąłem tyle i tyle, ale żeby to stawało się wyznacznikiem męskości? Chore...
Ależ to ty zrobiłeś z tego wyznacznik męskości. Nie ja.
I ciągle nie odpowiedziałeś na pytanie o faceta, który nigdy nie był w wojsku. Odwagi brakuje, żeby wyraźić swoje poglądy wprost? smile
Czy widziałeś cokolwiek o wojsku kiedy pisałem: "Facet ma widzieć rozwiązania, a nie problemy. Ma mówić "sprawdzę/dowiem się", a nie "nie wiem/nie umiem". Facet ma wchodzić oknem, jak go drzwiami nie chcą. Facet ma przebić (choćby i głową) mur jeśli nie da się go obejść czy przeskoczyć lub podkopać. Facet ma sięgać nieba, aby móc podarować swojej ukochanej jedną z gwiazd. Facet ma zacisnąć zęby i przekląć, a nie wylewać łzy. Wybacz, ale tak zostałem wychowany, że facet ma być silny, a nie miętki. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kondycję fizyczną, ale również psychiczną. I mam nadzieję, że wyczerpuje to też kwestię 'jaki powinien być według mnie facet'" ?
konrad1986 nie do końca rozumiem co ma zacytowany post do twojej wypowiedzi. Oczywiście, że masz rację. Chwała twojemu znajomemu, że potrafił się podnieść mimo nieszczęścia.
Miałem na myśli jednak sytuacje typu(już się trzymać twojego znajomego), wyśmiewają go wszyscy, że jest kaleka to jego samocena, samopoczucie nie jest tak pozytywne jak ma wsparcie i ludzie go wspierają i pomagają bo są życzliwi . Nie mówię, ze go głaskali po głowie, bo wierze, że to silny facet. Ale o takie mw coś mi chodziło.
Mam hobby, mam pracę, mam zainteresowania.
"Oceniaj jak chcesz - ktoś ci broni? Co do reszty - zapraszam chętnie na pw."
No i po co ten newowy ton?? Odezwe się jutro