marchewa91 napisał/a:Vian - może oddać do adopcji, może się nimi zająć rodzina zastępcza, dziadkowie... najlepiej jest machnąć ręką i przyklasnąć aborcji, zakładam, że masz cudownych rodziców, ale wyobraź sobie, że twoi rodzice są beznadziejni i cię nie chcieli - co byś wolała? nigdy się nie urodzić czy zerwać z nimi kontakt? dla mnie odpowiedź jest prosta, więc nie mów mi o tym, czego te dzieciaki z takich rodzin by chciały a czego nie, bo to typowe gadanie psychologów akurat jest ;/
Akurat tu się mogę wypowiedzieć - moi rodzice mnie nie chcieli, jestem 100% wpadką i wzięli ślub wyłącznie z mojego powodu... bo tak wypadało.
Nawet kiedyś była sytuacja, jak ojciec chciał mnie z domu wyrzucić (a byłam zaledwie w podstawówce, nie pamiętam o co poszło, pewnie o bałagan w pokoju). Wkurzona wyszłam i zaczęłam się pakować, chciałam iść do koleżanki i nagle słyszę moją matkę: "Przecież myśleliśmy o aborcji, to się teraz nie wygłupiaj".
Spider 10 lat później - zerowe poczucie własnej wartości, poczucie, że wszystkim naokoło przeszkadzam, brak ochoty do życia, myśli samobójcze.
Serio, lepiej nie istnieć niż usłyszeć takie coś i tak się czuć przez całe życie. Bo pretensji o to, że ktoś się nie urodził nikt nie ma i mieć nie może. Ale odwrotnie może być i wiele osób ma.
Dlatego zawsze będę bronić prawa do aborcji. Jeśli kiedyś będę mieć dzieci, to wtedy i tylko wtedy, gdy będę na nie w 100% gotowa psychicznie i materialnie (czyli zapewne nigdy
). Musiałabym być potworem, żeby komukolwiek zgotować to samo, czego nie życzę nawet najgorszym wrogom.
Co do szeroko pojętej "wygody" (rzucenie palenia, kariera itd) - cóż, nie mnie oceniać czyjeś priorytety i nie mnie decydować, co powinno być dla danego człowieka ważne, a wręcz najważniejsze. Ten człowiek ma własny rozum, sam sobie to ustalił, więc chyba wie. No i wracamy do punktu wyjścia - skoro ktoś z różnych przyczyn nie chce/nie może zrezygnować z pewnych rzeczy na rzecz dziecka, to czy może być dobrym rodzicem, nawet (albo raczej "zwłaszcza"), gdy zostanie zmuszony? Pomysł z zamykaniem ciężarnych był sarkastycznym żartem, czegoś takiego nawet Huxley nie wymyślił 
Co do ojca dziecka i tego, czy ma coś do powiedzenia - adlernewman ujęła to idealnie. Może kiedyś medycyna się rozwinie na tyle, żeby facet mógł donieść ciąże albo w nią nawet zajść, ale póki co - no przykro mi bardzo, kobieta ponosi wszelkie możliwe konsekwencje. Ciąża trwa 9 miesięcy, a przez ten czas facet może się rozmyślić ze 100 razy. Kobieta takiej opcji nie ma.
Żeby było jasne - przyjmuję do wiadomości, że płód (zarodek, zygota, blastocysta, czy jak tam się to wszystko fachowo nazywa) żyje od chwili poczęcia. Ma sobie jakiśtam swój materiał genetyczny. Ale nie uważam, żeby to był człowiek. Do trzeciego miesiąca nawet nie wygląda za bardzo jak człowiek, raczej coś z filmu "Obcy"
(odnośnie argumentu, że ma rączki, nóżki no i święte "serduszko"). Przywołam jeszcze raz sytuację człowieka po wypadku z uszkodzonym mózgiem, ciało funkcjonuje tylko dzięki maszynom, bez szans na wyleczenie. Pewnie, można się kłócić, że to nie to samo, że tamtego już się nie da uratować, a płód może się rozwinąć - ok, ale wszystko sprowadza się do jednego: mózg w tym danym momencie nie działa, tudzież jako taki nie istnieje, więc nie ma jak umrzeć (swoją drogą to ciekawe, gościa po wypadku można "zabić", bo już cośtam przeżył, a płód jeszcze nie miał tej "przyjemności", więc nie?).
O szlag. Przepraszam,że tyle tego wyszło 